Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Epilog 2013 - Co się wydarzyło pod Srebrnohorą

Indiana - 07-10-2013, 14:05
Temat postu: Co się wydarzyło pod Srebrnohorą
Po wczorajszym bardzo długim omawianiu wydarzeń, niuansów i szczegółów wydarzeń epilogowych, i po tym, jak zorientowałam się, że nie znałam nawet połowy faktów co do rzeczy, które się wydarzyły, tak sobie pomyślałam -
wypiszmy, cośmy własciwie robili.
W sensie opowiedzmy sobie nawzajem dzieje każdej z grup, a wręcz każdej z osób - bo grupy się w wielu momentach rozdzielały, a ponieważ wszystko było otulone jeszcze siatką szpiegowską, to wersje dochodzące do róznych uszu nie zawsze były prawdziwe :)
Może czytając ten temat każdy lepiej ogarnie, co się właściwie wydarzyło :D Na przykład ja ;)
Co myślicie? :)

Aerlinn - 07-10-2013, 14:52

Ja bardzo chętnie, spróbuję jeszcze z opowiadaniem, ale dziś zupełnie nie mam na to weny, więc pewnie napiszę jednak zwykłym tekstem. Ale to za dłuuuższą chwilę.

P.S. Ja z rozkmin mojej grupy też mogłam wszystkiego nie wiedzieć, choć się starałam :)

Akinori - 07-10-2013, 15:01

Leżałem rozmontowany w warsztacie.. To się liczy ;) ?
Wojtek - 07-10-2013, 17:27

To się przyda, bo czytając posty w grupach uświadamiam sobie, że moje wymyślne argumenty używane w różnych, knujnych dyskusjach, były tak bardzo bez sensu i w ogóle nie ogarniam fabuły.. :D
Indiana - 07-10-2013, 17:31

Wulfryk napisał/a:
moje wymyślne argumenty używane w różnych, knujnych dyskusjach, były tak bardzo bez sensu i w ogóle nie ogarniam fabuły.. :D
Ja mam podobne odczucie :D Ale ktoś musi zacząć ;) ;)
Aerlinn - 07-10-2013, 17:50

Dobra, to zaczynam pisać posta-rzekę.

Grupa czerwona - Teralska rozpoczęła grę idąc z przeciwnej strony doliny (okolice rozstajów na drodze do Dziebora). Nagle na drodze natrafiliśmy na "obłąkanego człowieka" (dybuka).

Dyskusja z nim zawierała zarówno walkę, jak i pomocne wskazówki (zdawał się sam ze sobą walczyć, a właściwie z tym, co go kontrolowało). Wspomniał o swojej Pani (ale też padło coś o Grimie jako istocie rodzaju męskiego, więc miałam mętlik w głowie). Był związany z tym światem, opowiedział nam o Kluczu i wskazał stronę, w której znajdowała się jakaś jego część. Zasugerował też pójście w stronę Białego Boru (Dziebora), powiedział o pięciu częściach klucza (tak jak było opisane na naradzie, tylko na podstawie liczebności naszej grupy).

Opowiadał nam, że noc jest niebezpieczna, że potwory są groźniejsze w nocy, powiedział o południu jako porze na rytuał. Na końcu cisnął w nas ogłuszenio-obaleniem i zwiał.

Idąc w stronę Białego Boru, napotkaliśmy Tępego Człowieka, który nie pozwolił nam przejść, zaproponował pomoc w zamian za pójście do Złego Człowieka w swaty (o rękę jego córki). W tym momencie pojawiła się grupa kapłańska.

Powiedziano nam, że byli już u Złego Człowieka i to od niego mają misję, by dowiedzieć się od z kolei Tępego Człowieka o to, czym jest i gdzie się znajduje... Traw.... Travulia? Nie wiem, z Travorem mi się kojarzyło. I w tym momencie zaczęło się bieganie od jednego do drugiego z dwoma misjami. Ehhh, opiszę to potem w innym poście, będzie po kolei.

Nila Laurelin - 07-10-2013, 21:55

To nie był dybuk, tylko przewodnik :D Grimm, który ściągnął was do swojego świata, z wiadomych przyczyn nie mógł być w 6 miejscach na raz. Wysłał więc pomniejsze, podlegające mu demony jako wasz orszak powitalny. Tak więc grupy spotkały Ezopa, Marię Konopnicką, Astrid Lindgren, Andersena, niemego Poetę i Szeherezadę :D
Frodo - 07-10-2013, 21:59

Ja się pytam: gdzie Sapkowski! :angry:
bieganie było żmudne i pełne wiatru, ale, gdy zmęczenie brało górę nad rozsądkiem i złość na Złego Człowieka i tego Tępego była niezmierzona, w końcu zakończyliśmy nasze zadanie, gdy Zły wyjął sobie serce i oddał je nam. Serduszko zabraliśmy do Tępego i zakończyliśmy naszą bieganinę pełnym sukcesem! :-o

Abel - 07-10-2013, 22:59

Sapkowski nie jest bajkopisarzem.
Aerlinn - 07-10-2013, 23:07

Yyy, dobra, to nasz przewodnik był... Ezopem? Ten od broni, która była jego narzeczoną?
Indiana - 07-10-2013, 23:31

Nila Laurelin napisał/a:
Andersena
Krystian? :D Ale on miał Hans! :D :D


Abel napisał/a:
Sapkowski nie jest bajkopisarzem.
Trochę jest... :D ALe przy tych chorych wizjach to Sapek wypada jak czytanka dla przedszkola... :D :D

Ok, to teraz ja ;)

Indiana - 08-10-2013, 00:28

22 KKBT, jak widać w naszym wstępie, stacjonowała w Srebrnohorze w mocno okrojonej liczebności na mocy rozkazu mając pomagać nowemu wojewodzie.
Rozkaz, podbity osobistą pieczęcią Księcia-Protektora, przysłany z głównego sztabu i w ogóle, był trochę trudny do odczytania :D Ktoś w sztabie chyba zapomniał, iż zameldowałam, że skrzynka z szyframi wojskowymi została zniszczona w czasie ataku Mojmira, albo zapomniał mi przysłać nowego, więc przez dwa dni łamaliśmy własny wojskowy kod :D
W efekcie treści rozkazu dowiedzieliśmy się, że mamy się stąd odmeldować, znaleźć Aramedicon i zapierniczać z nim w zębach do Merrinhold.

Wymyśliliśmy masę planów, z których nawet połowa nie została zrealizowana, ale jeden nam się udał - fałszywy artefakt w uroczej drewnianej skrzyneczce (po czekoladowym telegramie :D ). W tej skrzyneczce siedział naszyjnik, który był różdżką kuli ognia, więc emanował magią. Okładziny srebrne i napisy na wieczku pomnażały tą emanację, tak, zeby wydawał się potężniejszy.
Gdyby nie strażnik-papla, to by się udało... :roll:

No ale wracając. Po wyjściu z Fortalicji walnęło, huknęło ... i zbladło. Lekko skołowani prawie usiekliśmy Krystiana, który pojawił się nagle z ciemności. Przywitał nas w "jego" świecie i poinformował, że na najwyższej górze w okolicy jest jedna z wielu części klucza do wyjścia. Przez chwilę się obawiałam, że to ten sam artefakt, więc postanowiliśmy najpierw zasuwać na polanę (gdzie A. miał się znajdować), żeby sprawdzić, czy nie da się go aby w tym świecie wydobyć.

Na polanie, zamiast na A., wpadliśmy niemal zza wikla na kurde balans styryjskie komando. To kit, bo w sumie spodziewaliśmy się ich tu (w rozkazie o tym było), ale nastawialiśmy się na walkę. Jednak zamiast tego postanowili nadwyrężyć zawiasy w mojej szczęce, która opadła jakoś do ziemi niemal, gdy jak jeden cały oddział styryjski rypnął przede mną na kolana....
Historyjka, którą przedstawili, jak ulał pasowała do historii Mojmira, tj. wychodziło na to, że teleport mojmirowy zassał także kilku ich ludzi, których teraz szukali. Logiczne, wiarygodne tak bardzo, że prawie zwątpiłam w te szczątki fabuły, które znałam ;) Ale i tak na wszelki wypadek sprawdzałam, żeby nie zostawiać ich za plecami ;)

W każdym razie na polanie załatwiliśmy sprawę dziewczynki z poucinanymi rączkami - zlokalizowaliśmy urwaną rączkę i jej oddaliśmy, a Powój ją dziewczynce przyszyła. Liczyłam na to, że mając w rękach więcej części "klucza" będziemy mieli większą kontrolę nad sytuacją. Dlatego dostała to Powój... No to miałam kontrolę... :roll:

Idąc dalej spotkaliśmy krawca, który postanowił uciąć paluszki jednemu z naszych (w sąsiednim temacie Shatan wrzucił pierwowzór bajki ;) ), ale dał się przekupić kabanosem ;)

Ponieważ zamarzaliśmy z lekka, postanowiliśmy resztę nocy spędzić w fortalicji, ale zakładaliśmy, że będziemy musieli ją zdobywać od jakichś demonów. Po drodze na Bramie Polowej spotkaliśmy skrzeczące upiory, zwane dybukami (http://pl.wikipedia.org/wiki/Dybuk), które właściwie zagoniły nas na drogę w dół, chociaż nie poraniły nas specjalnie, ale nastraszyły setnie.
Podchodząc pod bramę, zostawiliśmy tam styryjczyków i sami uderzyliśmy od dołu, wpadając na kolejne dybuki, które tym razem nie zrobiły nam nic, tylko skrzeczały. W fortalicji - resztę znacie - przywitaliśmy się z oddziałem Samboi, a do kompletu - z jakimiś kapłanami, których bajeczka dla odmiany od styryjskiej, była wąska jak sik pająka i zupełnie niewiarygodna, do tego stopnia, ze zaczełam węszyć spisek na spisku i to, że może prawdziwa grupa styryjska to jednak ta "niby-kapłańska", a ci pierwsi Styryjczycy rzeczywiście szukają kolegów ;)

Wieczór przy korzennej herbacie przerwał drący ryja jak zły Mirko, który zobaczył duchy :D Duchy na szczęście go uciszyły ;) Po czym usiłowały w porąbany i pokrętny sposób nam powiedzieć, że życzą sobie pogrzebu z rytuałem :D Niestety, nie zrozumieliśmy o co im chodzi, a ponieważ terroryzowały naszych ludzi i groziły przejęciem ich ciał, to musieliśmy ich w końcu pogonić, co uczyniła Samboja z pomocą innych magicznych. W międzyczasie wpadli kolejni goście, czyli służący obecnie Draganowi ludzie z Imperium (Racigniew pewnie zgrzyta zębami ;) ) i nasi znajomi od Symeona, eskortujący jakąś szlachciankę.
Świtało :)

Frodo - 08-10-2013, 00:32

:shock: Jak to: nasza historia była niewiarygodna... :shock:
Przecież... przecież... ale...
No dobrze, nie była tak dobra jak miała być... a szkoda ;)

Indiana - 08-10-2013, 00:37

Cytat:
może prawdziwa grupa styryjska to jednak ta "niby-kapłańska", a ci pierwsi Styryjczycy rzeczywiście szukają kolegów ;)
Haha, tak sobie własnie pomyślałam, że jakby mi zaplecze wykręciło taki numer, to bym chyba pękła :D Maciek - paladyn Tavar, udający paladyna Modwita! :D
Mirko - 08-10-2013, 00:42

Nie moja wina, że krzyczę raz, drugi, trzeci, piaty, a nikt łaskawie nie pofatygował tyłka by sprawdzić co się dzieje na dole.
Powój - 08-10-2013, 00:45

Ja zakładałam wtedy buty więc miałam problem z wyteleportowaniem się z domku. A jak już chciałam biec to zobaczyłam tylko Nilę i zdołałam wydukać przed opętaniem cudowne "aha... Dzień dobry?".
Hodo - 08-10-2013, 00:45

Mirko, darłeś jeszcze długo po tym jak wszyscy wybiegliśmy z halli ;P
Aerlinn - 08-10-2013, 00:46

Bo z tej halli na początku nikt na dół nie pobiegł, tylko się oparli wszyscy o barierkę i PACZĄ :D
Hodo - 08-10-2013, 00:48

No bo generalnie nic wielkiego się nie działo, łażą sobie światełka, a pomiędzy nimi Mirko drze jape :P
Mirko - 08-10-2013, 00:49

Najlepiej, gra zespołowa czy cuś, a nie "o fajnie coś się świeci pooglądajmy z daleka, może ich zjedzą i sobie pójdą" :twisted:
Powój - 08-10-2013, 00:56

Dobra to jak Indi już napisała to mogę i ja, jako, że mam do czego się odwołać.
Na początku grzecznie wędrowałam sobie z 22 i starałam się nie zabić o wszystkie dziury i kamienie z jakimi musiałam się zetknąć po drodze. Spotkanie z Krystianem, potem wycieczka na Żywiatę. A ta bum! Styria, nosz cholera, a ja jeszcze nie mam pomysłu jakby tu rozegrać wszystko w związku z tym całym szpiegostwem. Paczam, a tam Goliat, paczam dalej i Akki. No dobra ktoś znajomy, informuje na uszko o tym panią auxilio dalej rozmyślając jakby tu ich poinformować tamtych, że jestem po ich stronie.
Dobra szukamy rączek. Wpadnięcie najpierw na Goliata i wypadanie o co tu chodzi, choleryk nie chce nic mówić. Dobra, ta sama akcja z Akkim, ten już więcej wydukał. Ale nadal brak pomysłów. Po przyprawieniu rączki i zatrzymaniu pamiątki w postaci kawałka filiżanki idziemy dalej.
Akcja z Ablem i mój pomysł przehandlowania Divakara i kawałka filiżanki za kabanosy, myślałam, że będzie nas to drożej kosztować. O dziwo zjadł nam tylko jednego o_O”
Droga powrotna w kierunku fortalicji, tu dopiero udaje mi się jakoś wyciągnąć informacje ze Styryjczyków... Przy pomocy oczywiście rozmowy o Puszczykach z Goliatem. Był moment, że miałam wrażenie, że wszyscy mnie słyszą, ale niet.
Potem akcja z dyukami i fortalicją, chwila drzemki i duszki. Rozpalanie ognia razem z OG grup na rytuał.

Indiana - 08-10-2013, 01:14

Więc gdy zaświtało, część ludzi poszła łyknąć trochę snu, uprzednio ustaliwszy, że około południa powinniśmy ze zsumowanym artefaktem-kluczem pojawić się w jedynym miejscu, na które mieliśmy namiar - na polanie Żywiata.
Dopiero rano pojawiło się więcej informacji. Przyszły w postaci samnijskiego podróżnika, którego osobiście uważałam za jedną z emanacji Grimma, ale gdy zobaczyłam go już po wyjściu ze świata psycho-bajek, zmieniłam zdanie.
Podróżnik jako siedzibę Grimma podał miejsce, które wcześniej było świątynią Morta. Znaliśmy je doskonale i było blisko. Nasze dalsze przemyślenia dotyczyły tego, o co właściwie chodzi, czym jest "klucz", oprócz tego, że stłuczoną filiżanką. Nasi magowie przyjrzeli mu się i dowiedzieli się, że jest to przedmiot, którym można zabić Grimma. Wydało się nam to dziwne - wchodząc do jego świata, dostajemy info, gdzie jest broń, którą można go ubić? No, to facet chyba lubi ryzyko. Świetna zabawa. Po chwili wpadło nam do głowy, ze w sumie lepsza zabawa byłaby, gdyby dać nam do ręki broń, która jednak nie jest bronią. Grimm to psychopata do kwadratu, mogło mu coś takiego się zalęgnąć w tym chorym łbie. W efekcie skorzystaliśmy z Wody Wessiego, którą miał kapłan Rega. Rytuał ujawnił, że filiżanka to nie broń, tylko właśnie klucz. Coś w rodzaju szpilki do przebijania ściany z balonika.
Magowie, kapłani, druidzi wzięli się do roboty...

A w międzyczasie nasze niezwykle knujne poczynania przybrały nieoczekiwany kierunek. Próbowaliśmy uzyskać jak najwięcej sojuszników, zneutralizować możliwie wielu wrogów, bo wiedzieliśmy, że gdy tylko postawimy stopę w naszym świecie, w tej samej sekundzie ktoś się nam rzuci do gardła.
Zaczęłam od Symeona, skoro za kasę eskortował jakieś szlachcianki, to znak, że brak mu kasy. Zaproponowałam mu 10 diamentów (każdy wart 10 senatusów) w zamian za pomoc przy zdobyciu A., a kolejne 2 jako premię po jego zdobyciu. Była to moja prywatna inwestycja, liczyłam, że Olaf rzeczywiście zapłaci mi dużo więcej za dostarczenie A. do Merrinhold.
Pozostawali inni.
Do grupy Imperium, służącej Draganowi, wysłałam Powój, zeby się dowiedzieć, jakie są ich cele.
CO do Styrii, wciąż miałam wątpliwości co do tego, kim są, ale gdyby jednak byli ludźmi Tavar, także byli nie do ruszenia.
Wiedzieliśmy, że Samboja potrzebuje artefaktu A., żeby coś zrobić ze swoim opętanym dzieciaczkiem. Matka, która się boi o dziecko, jest nieprzekupna i nieprzekonywalna. Postanowiliśmy więc przekabacić jej drużynę, pociskając bajkę, iż Maharani szantażuje Samboję, aby ta jej właśnie oddała artefakt, pod groźbą zabicia jej dziecka. Sami mieliśmy sfałszowane rozkazy z podpisem Dragana, które wyciągnęliśmy, kłamiąc iż to właśnie wojewoda kazał nam wydobyć A., zaś Samboja działa wbrew mężowi.
Udało się o tyle, że wprowadziliśmy zamęt i Samboja musiała zareagować. Zrobiła to zupełnie inaczej niż kapłan Modwita, znaczy się wywaliła karty na stół. Zostalibyśmy nieco na lodzie, gdyby nie to, że niemal w tej samej chwili ktoś - teraz już wiem, ze imperialny szpiegulo - puścił farbę, iż szlachcianka od Symeona, to sama Maharani. To dało nam wręcz prezent w ręce.
Zaproponowałam Samboi, że dam jej Maharani na tacy z kokardką, w zamian za to, że jej drużyna pomoże mi zdobyć - niepotrzebny jej już - A.

Indiana - 08-10-2013, 01:16

Kurczę :) Zapomniałam, że Symeon miał zapisane informacje ukradzione Podróżnikowi. Cholerka ;) Mogłam mu je zabrać ;)
Indiana - 08-10-2013, 01:40

Tak więc szliśmy sobie do Świątyni Morta (lokalizacja była nieco niedokładna) z konkretnym planem.
W momencie, gdy wrócimy do świata, w tej samej sekundzie, Powój zabija Maharani, ja neutralizuję Symeona, który może się jeszcze przydać. Pozostali obezwładniają resztę ochroniarzy pani M.
Właściwie przez całą walkę z dybukami od Grimma i samym Grimmem,a potem przez czas rytuału (kurczę, poziom całej operacji "rytuał" był niebotyczny, tak śmigaliście tymi słówkami, ze głupiałam :D ) stałam jak na szpilkach. W ręce (cały czas byłam w rękawicach) miałam garść paraliżującego proszku, który Powój otrzymała z preparatów do chirurgii i miałam wrażenie że wszyscy to widzą, a zwłaszcza Maharani. Kiedy zaczęła kombinować z opuszczeniem kręgu, byłam pewna, ze nas przejrzała. Ale jej ochroniarze dali ciała i stali kilka metrów za daleko, a Powój była już za jej plecami.
Sekundy - pęknięcie ściany światów - potwierdzenie rytuału - sygnał do akcji - Maharani i reszta leżą.
Niestety, w tej samej sekundzie Styria i Imperium utleniły się, pędząc na Zywiatę. Pobiegli za nimi kapłani, ale im wciąż nie ufałam.

Mieliśmy ogromne spóźnienie, nie było szans, byśmy byli tam pierwsi. Więc postanowiliśmy przynajmniej wpaść tam tak, by mieć jak najlepszą pozycję do ataku - od góry polany. Zignorowaliśmy Reshiego, który próbował nas nakłonić do pościgu na Pohryń, gdzie rzekomo pobiegła reszta grup, i pobiegliśmy drogą na północ od zamku i dookoła witalidesowego szpitala.
Wpadając na polanę zobaczyliśmy oddział styryjski i rozwalonych kapłanów (co wreszcie rozwiało moje wątpliwości względem natury styryjskiego oddziału). Postanowiłam odpalić artefakt z sygnałem SOS, żeby wezwać Firhorn (ukryci w krzorach podpaliliśmy lont... powodując nad sobą wielką chmurę fioletowego dymu :D prawie jak strzałka "hej Styria, tu jesteśmy!" :D :D ). Wtedy okazało się, ze kapłani są tylko ranni, wycofali się z drogi, na której stał Strażnik. Nasz plan natychmiastowego ataku powstrzymał Maciek (... jak miałes na imię? ;) ) krzycząc "stać! czekajcie! strażnik ich rozwali!"
Nie mając bladego pojęcia, dlaczego tak miałoby się stać, zatrzymaliśmy się i rzeczywiście po chwili Styria leżała rozwałkowana poza kilkoma osobami, bezładnie kicającymi w zaroślach.
Na to wbiegła grupa Samboi, ciągnąc za sobą maharaniowych jeńców.
Imperium zaginęło gdzieś w kosmosie.
Miałam przy sobie rozwalonych wrogów i dwie grupy sojuszników.
Po chwili zaatakowaliśmy strażnika tak, jak tego wymagał, czyli wspólnie. Oddał nam klucz do artefaktu.
Jednocześnie wyciągnęliśmy fałszywy artefakt, ostentacyjnie podkładając go na belki za Strażnikiem. To było nasze ubezpieczenie. Wszyscy dookoła dali się nabrać.
Mieliśmy wszystkie atuty. Batalia była wygrana...

I wtedy właśnie Ingeboran popełniła największy błąd w swoim życiu :)
W niemal euforii, że tak świetnie poszło, wszyscy żyjemy i w ogóle, uznałam, że nie będę sobie brudzić rąk dobijaniem jeńców. Samboja popukała się w czoło, decydując, że zabije tylko Maharani, a reszta to moja decyzja. Więc kazałam jeńców rozbroić, związać i zostawić...

...!!!!!
Niespełna pół godziny później ci sami jeńcy wybili prawie do nogi cały mój oddział. Gdybym była prawdziwym dowódcą, chyba bym sobie strzeliła w łeb za coś takiego... ;) ;) ;)

Indiana - 08-10-2013, 01:47

Powój napisał/a:
przehandlowania Divakara i kawałka filiżanki za kabanosy
Kurczę, mogliśmy mu pocisnąć, że to wędzone paluszki małych chłopców :D
Hodo - 08-10-2013, 01:51

Indiana napisał/a:
"stać! czekajcie! strażnik ich rozwali!"

Najlepszy podstęp jaki się nam udał :D

Indiana - 08-10-2013, 02:02

Prawda :D Szkoda, żeśmy tego nie wykorzystali. A ja Wam wtedy nadal nie ufałam i węszyłam jakiegoś wałka ;) ;)
Do tego ten Abel,który był WASZYM, a nie NASZYM Firhornem, ale potwierdził mój znak! Dlaczego on potwierdził mój znak :( Gdyby tego nie zrobił, już wtedy zorientowałabym się, że nasze SOS nie dotarło :(

Indiana - 08-10-2013, 02:46

(mam wątpliwości, czy to dalej smarować i przynudzać ;) ale już to skończę, bo mi nie da spokoju ;) )

Zostawiwszy Samboję i jej drużynę przy Strażniku, ruszyliśmy dalej, trafiając na drugiego strażnika - mima. Jego zagadka okazała się za trudna, by ją szybko rozwiązać, w dodatku z dołu Samboja, chcąca nam pomóc, niechcący rozwaliła cały nasz asekuracyjny plan.
Strażnik - Wojownik powiedział im, że nie mamy artefaktu, tym samym niszcząc naszą zasłonę dymną z fałszywym artefaktem. A Samboja na cały regulator wydarła się "artefakt, który macie, to nie ten!!!!".
W chwilę później zobaczyliśmy, jak nadchodzące Imperium uwalnia jeńców i grupuje oddział, znacznie przewyższający nas siłą bojową... Zaczęło się robić źle.
Do tego jeszcze Samboja ogłosiła neutralność, nie chcąc atakować ludzi męża i nie słuchając naszych tłumaczeń, jak bardzo robią oni źle sprawom teralskim ;)

Pierwsze natarcie nas odrzuciło, wróg był odporny na nasze (Divakara) i kapłańskie zaklęcia, zabezpieczony jak cholera i bezwzględny. Powój podniosła mnie dwa razy, wreszcie sama została za linią frontu, do czego w sumie dopuściłam, wiedząc, ze wcześniej leczyła Styryjczyków i wszystkich innych, byłam pewna, że jej nie zrobią krzywdy. Illima mnie wyprowadził z błędu ;) Na moje "zostaw medyka!" stwierdził "sorry, taka konieczność. Cios krytyczny!".
Do końca byłam przekonana, że to był prawdziwy, nie markowany cios ;)
W walce padł też Duncan i Dobromił. Divakar gdzieś się zapodział, też sądziłam, że nie żyje. Za moimi plecami kapłani próbowali desperacko od Mima odebrać kamień, kiedy Maciek dał sygnał do odwrotu, też sądziłam, że go ma. Więc nie było już czego bronić.
Problem był w tym, że nieopancerzeni i lekko ubrani kapłani wyrwali biegiem. A ja po kilku godzinach biegu i walki w kolczej po prostu nie miałam szans za nimi nadążyć. Więc postanowiłam dać im trochę czasu, a przy okazji - załatwić sobie upragniony odpoczynek ;) Naprawdę, cholernie upragniony.
...
Tak sobie myslę, że mogłam wam przylać bardziej, to była do bani walka. Ale byłam bardzo zmęczona. A potem to już było ... Nie mam pojęcia, dlaczego Angantyr uznał, że bez prawej ręki jestem niegroźna ;) Toż to prawie jak obelga ;) ;) ;)
Straciłam broń, szyfrowany rozkaz, władzę w prawej dłoni i dobry humor ;)

Przez następną godzinę odszukiwaliśmy się w krzakach, raz po raz próbując wyjść na drogę i nie wpaść na któryś z krążących wokół wrogich oddziałów. Zostało nas najpierw 4, potem 6 osób. Wreszcie odnalazło mnie moje wsparcie z Firhornu ;) I okazało się, że Divakar jednak żyje, pozostali też, tylko są ciężko ranni.
Gdy w końcu się ogarnęliśmy, naszliśmy na oddział Samboi, który twierdził, że ma ukryty jeden z kamieni. Nie zdążyliśmy go wydobyć, kiedy nadciągnęły oddziały imperialno-styryjskie i musieliśmy uciekać. Z zarośli obserwowaliśmy, jak się kłębicie się na drodze. Potem Samboja zeszła do fortalicji, a my postanowiliśmy wysłać na zwiad jedynego człowieka, którego nie znaliście z twarzy.
To, co zrobił Ashad, wparowując w środek wrogów, uratowało całą sprawę :D

Odczekaliśmy, aż wrogowie zejdą na dół i wróciliśmy na drogę. Wiedzieliśmy, że nie mogliście stąd wyjść z kamieniami. Musiały tu być. Ashad zlokalizował drzewo, przetrzepaliśmy je z góry na dół. Nic. I w ramach realnego - choć fałszywego ;) - olśnienia coś mi błysnęło. Druidka! Gdy uciekaliśmy kiedyś z fortalicji przed mentatami z innych wymiarów, pewna druidka schowała przy mnie artefakt w środku drzewa. Jak teraz o tym pomyślę, to nie wiem, czy to przypadkiem nie była Maia, a nie Primula ;) A jednak uznałam, że druid jest druid, a drzewo to drzewo ;) A topór to topór. Drzewko poszło na szczapki, które Divakar spalił zaklęciem. Z popiołu wyjęliśmy kamień ;)

Potem nastąpiło długie i smutne krążenie po okolicy w bezsilnych próbach znalezienia drugiego kamienia. Sądziłam, ze powrót do fortalicji oznaczałby dla nas śmierć. Poza tym, ludzie nie daliby rady tu juz chyba potem wrócić. No ale w którymś momencie okazało się, że jednak nic z tego.
Tym razem zatem my schowaliśmy kamień - dla odmiany zupełnie konwencjonalnie. Po drodze na dół powstał plan.

To, czego nie wiedzieliśmy, to jaka w tym jest rola Samboi. Czy ona gra dla Imperium? Może - i tu znów duzo argumentów - mąż jej kazał, dzieckiem szantażują, nosz kurde nie wiem. Musieliśmy to sprawdzić. Nasz goniec miał zejść do fortalicji i wywołać stamtąd Samboję. Na BP założyliśmy regularną pułapkę z sygnałem z punktu obserwacyjnego. Przychodzi sama Samboja - jest ok. Przychodzi ktoś inny - zabijamy.
Jeśli nie damy rady zabić, będziemy walczyć dalej, znam fortalicję jak własną kieszeń, jak będzie trzeba wybiję ich wszystkich skrytobójczo, a zwłaszcza tego skurkowańca ze Styrii :D ;) ;) Choćbym ich miała w drodze do kibla mordować ;) ;) ;)

Ale przyszła Samboja. Z obstawą. Przekonaliśmy ją, że Imperium robi koło pióra Draganowi. Wreszcie! W końcu cała nam pieczęć ze swoją krwią - klucz do rytuału, którym ukryła kamień.
Radziliśmy jej nie wracać już do fortalicji, bo zaszło ryzyko, że ją wezmą jako zakładnika. CHyba tak zrobiła :) ...
A my ... wróciliśmy po artefakt i natychmiast, zgodnie z rozkazem podążyliśmy do Merinhold, które leży gdzies w okolicach Kłodzka ... ;) ;)

Akinori - 08-10-2013, 03:21

. . . Indi..czytając co wam się przydarzyło, coraz bardziej żałuje że nie pojechałem...
Abel - 08-10-2013, 03:22

Indi, Wasze SOS dotarło, Firholm Maćka poległ przy Horacym. Pałętający się z Wami do końca Abel był Twoim Firholmem :)
Indiana - 08-10-2013, 03:50

Firhorn. Nie był, Ablu. Mój sms nie dotarł do Kharie.
Aerlinn - 08-10-2013, 09:08

Z tego wszystkiego niewiele trzeba uzupełniać, knucie w większości było wspólne. Ale na informacje o szantażu się nie nabralismy, po prostu przedstawiliśmy sytuację Samboi. A po akcji na BP Samboja z eskortą pojechała do grodu, zostawiając na fortalicji dwójkę ludzi. Kłótnie Mirka i Sonji (jak to kuzynostwa) zapewne już o świcie wyploszyly całą resztę. Że szczegółów, Sonja wywiązała się z obietnicy, wyciągając waszych rannych z lasu.
Indiana - 08-10-2013, 13:09

No coś Ty! Ja bym strasznie chciała wiedzieć np.
dlaczego ktoś biegł na Pohryń,
czemu Imperium było późno przy artefakcie,
co się działo, kiedy zbieraliśmy się po krzakach po łomocie,
dlaczego dwie grupy przeważające nie zmusiły Samboi do oddania kamienia,
czy Imperium naprawdę grało dla Dragana, a jesli tak, to po jakiego wała mu A.
co by zrobił Godryk, gdybyśmy nie spacyfikowali Maharani i komu kazałby zabić Ziemowita
dlaczego, doszedłszy do halli, nie walczyliście dalej o A.
czemu nikt nie poszedł za Samboją
na moment przejścia miedzy światami naprawdę tylko my mieliśmy morderczy plan?
jakie były interakcje między innymi grupami, kto kogo przekupił, gdzie byli agenci...

i tak dalej ;)

Frodo - 08-10-2013, 13:19

tylko Wy :sad:
Tylko wy byliście tacy morderczo nastawieni do innych. Szczerze: wiedzieliśmy że coś się święci. Przez chwilę byliśmy pewni że magowie zabiorą nam całą moc i wszyscy padną ;D
Ale tak się nie stało - a mogli. Ustawiliśmy się przy miejscy, z którego atakowali nas beboki, dlatego szybko tam skoczyliśmy. Właściwie mogło by być ciężko, gdyby Maciek/Godryk nas nie ogarnął i nie zwołał do siebie, bo sam chciałem kogoś ciachnąć :P Co by spowodowało pewnie dużo złego.
Nie ufaliście nam? :shock: Jak mogliście!
Ale dlaczego, tak właściwie? Pokazaliśmy Wam O(lafa). I kim była ta trzecia grupa Wergundzka, która znała to tajne hasło dla was? I jakie ono było?

Indiana - 08-10-2013, 13:51

Trzecia, kadrowa, grupa wergundzka, to był oddział Firhorn (zerknij do naszych i Waszych rozkazów początkowych). Było ich po 1 na każdy nasz oddział. Hasła były w języku migowym, moje, o ile pamiętam, znaczyło "pomocy" ;) Ale Wy mieliście inne.
Frodo - 08-10-2013, 14:07

To o nich chodziło! :)
To wiem - myślałem że jest jeszcze jedno, jakaś wtyka czy coś
okej

Kharie - 08-10-2013, 14:16

Ablu - pomocą dla Indi był Łoś i tylko Łoś. Ty byłeś pomocą Maćka. :)

Frodo, a co do haseł, to Waszym były "warzywa". Bo bardzo ładnie się prezentowały. xD

Frodo - 08-10-2013, 14:42

Warzywa? :shock:
No dobra, niech będą warzywa - nikt by nie odgadł, że tajnym hasłem wzywającym wsparcia dla wergundzkich sił bojowych są warzywa.
Najlepsze i tak było, że my tam leżymy u stóp strażnika, zbierają nas Styryjczycy i przychodzi Abel: Panie, zawiodłem cie...
Myślałem że Styria zaraz go zatłucze, ale nie. Odstawili nas. I my popełniliśmy ten sam błąd kilka sekund później.
grrr :angry:

Indiana - 08-10-2013, 16:50

Kharie napisał/a:

Frodo, a co do haseł, to Waszym były "warzywa". Bo bardzo ładnie się prezentowały. xD
Przypomniałam sobie, co znaczył odzew :D :D :D :D
wampirka - 08-10-2013, 17:14

Indiana napisał/a:
dlaczego dwie grupy przeważające nie zmusiły Samboi do oddania kamienia,

Nie mam pojęcia :D Przyznam szczerze, że ogarnął nas blady strach, jak zobaczyliśmy, że obie ekipy idą dołem, zamiast kołatać do bramy ;) Pomyślałam, że będą mieli gdzieś naszą teralską teralskość i nasze teralskie prawa, bo niby kto się dowie, że to oni nas zatłuki i zakopali 6m pod mułem (szczególnie gdyby wiedzieli, że do przełamania zaklęcia Samboi potrzebna jest jej krew ;)
Wtedy na szybko zaczęliśmy wymyślać, że odpowiednie listy zostały już wysłane do Dragana (graliśmy na tym, że nie wiedzieli ile czasu tu jesteśmy, bo tak na prawdę te listy jeszcze nie powstały, choć były w planie) i jeśli coś nam się stanie, to będzie wiedział kogo szukać :)
I chyba nam uwierzyli :D :D :D
Ale lęka miałam i tak.

Indiana napisał/a:
czemu nikt nie poszedł za Samboją

Bo wszyscy siedzieli w halli, a pod bramą było tak ciemno, że nikt nie zauwżył jak wyszliśmy ;)
Do tego najgłośniejszy element naszej grupy- Mirko, został w halli, więc raczej nie połączyli (przynajmniej od razu) naszego zniknięcia. O ile je wogle zauważyli :3
Aleee... też się zastanawiałam, czy zaraz nie wyskoczą nam na plecy :D

Indiana napisał/a:
jakie były interakcje między innymi grupami, kto kogo przekupił, gdzie byli agenci...

Mnie Imperium bardzo pragnęło przekonać, że chcą li i jedynie dobra Ziemowita, ale, że Samboja nie jest w ciemię bita, a w dodatku dogadana już wtedy z I., to stwierdziła, że nie stanie im na przeszkodzie, ale nie moga liczyć na jej pomoc :)

Mirko - 08-10-2013, 19:11

Ja pięknie odwracałem uwagę, podczas waszego wyjścia, nie to żebym się skapnął, że gdzieś poszliście po powrocie Soni
Aerlinn - 08-10-2013, 19:22

Po powrocie Sonji był stop fabuła, więc nie musiałam się kryć :D
Indiana - 08-10-2013, 22:41

wampirka napisał/a:
Pomyślałam, że będą mieli gdzieś naszą teralską teralskość i nasze teralskie prawa, bo niby kto się dowie, że to oni nas zatłuki i zakopali 6m pod mułem (szczególnie gdyby wiedzieli, że do przełamania zaklęcia Samboi potrzebna jest jej krew ;)
Paczaj no, a my byśmy tak zrobili, gdybyśmy byli na ich miejscu ;) ;) Serio ;) Rozważaliśmy, co zrobić z Samboją, jeśli jednak nie zechce nam oddać kamyczka. Godryk rozważał, czy jeśli Was wytłuczemy co do jednego, a potem zwalimy to na Styrię, to czy ma szanse się udać :D :D :D
wampirka napisał/a:
Mnie Imperium bardzo pragnęło przekonać, że chcą li i jedynie dobra Ziemowita
To jest właśnie bardzo zastanawiające, czemuż oni tego pragnęli :D A mogli ... ;)
No bo właśnie możemy chyba w końcu powiedzieć, po co Olafowi A.? Czy zostawiamy to do opowiadania? ;) ;) ;)

Frodo - 08-10-2013, 22:44

Powiedźcie
Niech wszyscy się dowiedzą, co sobie nasz drogi król wyknuł.
I mam nadzieję że to zimna kalkulacja i objawy geniuszu, a nie nawrót szaleństwa...

wampirka - 08-10-2013, 22:56

Indiana napisał/a:
Czy zostawiamy to do opowiadania?

Zostawmy, zostawmy, będzie piękniej ;)

Indiana napisał/a:
Rozważaliśmy, co zrobić z Samboją, jeśli jednak nie zechce nam oddać kamyczka

Aleeee... Wy nie wiedzieliście, że potrzebujecie krwi :3
I apropo zabijania to już nic nie móf, Styria i Sephion pozdrawiają :D :D :D

Sephion - 08-10-2013, 23:02

wampirka napisał/a:
Styria i Sephion pozdrawiają

Czo ja? :D

Indiana - 08-10-2013, 23:03

Frodo napisał/a:
co sobie nasz drogi król wyknuł
Książę! Kurczę ;) W świcie Silbera nie było Karola Wielkiego, więc i królów niet ;)
wampirka - 08-10-2013, 23:04

Pozdrawiasz Panią I. za jej decyzje dotyczące oszczędzania jeńców.
Bo ja Cię chcaiałam zaciukać, noł ofens :3

Sephion - 08-10-2013, 23:05

No ja się domyślałem, więc jakbyś na mnie spojrzała groźniej to piszczałbym do Gniewomira i Sonji o prawo do widzenia z Ingeboran :D
Aerlinn - 08-10-2013, 23:06

Ale przecież doskonale wiadomo, po co on Olafowi :) A przynajmniej tak się wydaje. O ile to ma związek z fabułą poprzednich obozów, to wiem, o co chodzi :D
Frodo - 08-10-2013, 23:07

Indiana napisał/a:
co sobie nasz drogi król wyknuł
Książę! Kurczę W świcie Silbera nie było Karola Wielkiego, więc i królów niet

Oj zapomniałem, przepraszam ;)
Co sobie nasz książę wyknuł
A może Imperator? W końcu w modlitwach zwracaliśmy się do Wergundii jako Imperium, więc nie mam nic przeciwko.
Chwała Imperium! Jak kolwiek by to nie brzmiało :D

wampirka - 08-10-2013, 23:09

Sephion napisał/a:
to piszczałbym do Gniewomira i Sonji o prawo do widzenia z Ingeboran

Wiesz, to oni mnie pytali, co z Tobą robimy :D :D :D

Indiana - 08-10-2013, 23:23

wampirka napisał/a:
Wy nie wiedzieliście, że potrzebujecie krwi :3
Nooo, gdybyśmy przerobili Samboję na plasterki, to by krwi trochę było ;) ;)

wampirka napisał/a:
apropo zabijania to już nic nie móf, Styria i Sephion pozdrawiają
WEŹ SPIE...
...sz się w jakieś inne miejsce z tym tekstem... ;) ;) ;)

Aerlinn napisał/a:
O ile to ma związek z fabułą poprzednich obozów, to wiem, o co chodzi :D
No ma :) Dobry trop ;)

wampirka napisał/a:
Wiesz, to oni mnie pytali, co z Tobą robimy :D :D :D
Niezupełnie ;) Zgodnie z umową oddałam Wam całą grupę Maharani, więc decyzja była Wasza. Z tym, że stwierdziłam, że nie powinniście zabijać Sephiona bo :)
Owizor - 09-10-2013, 00:12

Frodo napisał/a:

A może Imperator? W końcu w modlitwach zwracaliśmy się do Wergundii jako Imperium, więc nie mam nic przeciwko.
Chwała Imperium! Jak kolwiek by to nie brzmiało :D


Teraz, jak jest Imperium - tajna, antyboska organizacja, to nazywanie Wergundii mianem imperium może prowadzić do nieporozumień ;)
(tak swoją drogą, to pomysł na Imperium ponoć zrodził się właśnie w wyniku pewnego niefortunnie wydanego okrzyku bojowego w 2012... Danus zna szczegóły 8-) )

Aerlinn - 09-10-2013, 00:36

Chwała Wielkiemu Cesarstwu Ofiru? :)
Frodo - 09-10-2013, 12:55

Śmiesznie by było przerobić Wergundię na Cesarstwo...
Ale to po jakiejś jeszcze wygranej wojnie i zdobyczach terytorialnych ;D

Travor - 11-10-2013, 00:28

Wergundia już była przecież imperium. Było ciekawie ale... no właśnie to już było. :)
A ściśle cesarskie tradycje prędzej ma Styria ;)

Frodo - 11-10-2013, 15:45

Travor napisał/a:
A ściśle cesarskie tradycje prędzej ma Styria

To prawda :)
Wergundia idzie w Senat, tak mi się wydaję. Jeszcze wyjdzie z niej republika :mrgreen:

Akinori - 11-10-2013, 16:57

Frodo, coś mi się wydaje że Olaf jednak za mocno tam buraków za pysk trzyma. ;)
Frodo - 11-10-2013, 17:05

Olaf ma sześćdziesiąt lat, co jak na realia średniowiecza, jest dużo. Bardzo
Właściwie kto jest jego synem?

Indiana - 11-10-2013, 17:26

Frodo napisał/a:
Wergundia idzie w Senat, tak mi się wydaję. Jeszcze wyjdzie z niej republika :mrgreen:
No chyba nie.
Cytat:
Olaf ma sześćdziesiąt lat, co jak na realia średniowiecza, jest dużo. Bardzo
Właściwie kto jest jego synem?
Jest w opisie świata, poszukaj :)
Frączek - 11-10-2013, 17:52

Frodo napisał/a:
Olaf ma sześćdziesiąt lat, co jak na realia średniowiecza, jest dużo. Bardzo


Ale to nie jest średniowiecze. Fantasy bardziej. Ile lat miał Gandalf, co? :D

Owizor - 11-10-2013, 17:57

Wergundzi mają zbyt wojskową mentalność na republikę... Może się mylę, ale jak dla mnie, to przypominają mi oni w tym względzie trochę takich rzymiano-prusaków, w gotyckim sosie... Myślę, że nawet gdyby jakiś władca okazał się słaby i demokratyzujący, to i tak po krótkim okresie przejściowym znów wypłynąłby nowy, silny przywódca.

To Styria raczej jest taka wolnomyślicielska i demokratyzująca - jej społeczeństwo to "awanturnicy, banici, wygnańcy, ci, dla których na ludnych terenach Wergundii i Ofiru zabrakło ziemi i miejsca, ludzie śmiali, twardzi i samodzielni" (wzięte z opisu krainy)... Gdyby nie Sephres i jego autorytet (większy nawet od kapelusza który nosi!), pewnie zrobiłaby się tam republika...

a Gandalf nie był człowiekiem ;D

Frączek - 11-10-2013, 18:07

Owizor napisał/a:
a Gandalf nie był człowiekiem

Racja :D Po przemyśleniu, mogłem również podać przykład elfa :D

No, ale nie przesadzajmy. Jak ktoś zdrowo je to i 80-tki dożyje. Chyba, że na prochach jedzie :D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group