Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Wątek 1 - Przygoda #1

Indiana - 15-11-2014, 07:30
Temat postu: Przygoda #1
Po przybyciu do Vekowaru wpadliście w sam środek zamieszania, żeby nie powiedzieć paniki. W całym mieście kłębiły się tłumy uchodźców, górnicy z kopalń minerału, osadnicy z rodzinami, kupcy, poszukiwacze przygód wszelkiej maści. W mieście dawno zabrakło lokali, skończyły się też przygotowane na nadbrzeżu hale. Sytuacja groziła katastrofą humanitarną tak właściwie.
A wszystko wisiało na informacjach, które mieliście dostarczyć Khorani.
Dotarcie od bramy Wschodniej na Plac Główny (właściwie Plac Zdobywców Południa, ale nikt go tak nie nazywa, jedną z jego pierzei stanowi obszerny Pałac Namiestnika, gdzie odbywają się negocjacje, dwie kamienice dalej znajduje się najdroższy w mieście Gościniec Złoty Kwiat, gdzie zakwaterowani są goście, to tam zamordowano wergundzkiego dyplomatę) zajęło Wam jakieś dwie godziny, gdy zwykle to około 30 minut. Ylva i Imram przy bramie wydali jeszcze szczegółowe dyspozycje celem przechwycenia ewentualnie próbujących się dostać do miasta orków i ludzi Imperium.
W Złotym Kwiecie czekaliście w holu, zanim ochrona zabezpieczy teren, sprowadzi kogo trzeba. Już z daleka słyszeliście wyjątkowy, szemrzący głos Khorani, wydającej polecenia najemnikom, pilnujacym jej kwater.
Zanim zeszła z góry, Imram i jego żołnierze, do których dołączył także Agat, oprócz Emilii, milczącej, zamyślonej i wyraźnie nieobecnej, pożegnali się z wami wśród wzajemnych życzeń spotkania w spokojniejszych czasach przy kuflu, ewentualnie siedmiu.
Ulundo przyjęła meldunki. Ylvie, która przyklękła przed nią, uścisnęła skronie jak matka dziecku. Pozostałym – chłopakom ze Smoczej, Octaviowi, Toruviel – długo spoglądała głęboko w oczy, zanim uścisnęła dłonie. Dotyk ręki Pani Wody był dla każdego z Was dziwny, błony, którymi pokryta była jej ręka, nie były mokre, skóra opalizująca odcieniami błękitów i zieleni była lśniąca, ale sucha i ciepła jak ludzka.

Szrapnel i Ysgard, widocznie przejęci kontaktem z tak niezwykłą osobą, z uśmiechem przyjęli zapłatę i wyszli. -> 5

Została Toruviel, Elidis, Octavio, Ylva i Emilia.
Khorani' azriya Amethe'ra usiadła blisko obok zamyślonej dziewczyny i płynnym ruchem położyła jej rękę na policzku. Emilia drgnęła. Ulundo szepnęła coś, co usłyszała tylko ona, bo wyraźnie się usmiechnęła.

Octavio głośnym chrząknięciem przypomniał o swoim istnieniu. Amethe’ra podniosła dłoń, na co na górnej galeryjce dwóch styryjskich gwardzistów stuknęło obcasami i zniknęło w głebi korytarza, po czym skinęła głową do Ylvy i ta podjęła temat:
- Wykonałeś zadanie w sposób imponujący – uśmiechnęła się – Nawet gdybyśmy zamierzali cię wyślizgać, to po tym co się stało w Przystani, rozmyśliłabym się.
- Taaaa – powiedział Octavio lekko zakłopotany – Zatem dostanę od was jakiś glejt, potwierdzenie, rozkaz czy coś, zebym mógł wydobyć siostrę z obozu....?
- Nie.
- ?
- Nie – powtórzyła Ylva, nadal uśmiechając się na widok zdziwionej i oburzonej miny Octavia – Dostaniesz od nas coś innego. Właściwie kogoś.

Octavio –
spojrzałeś na galeryjkę sekundę przed tym, gdy to powiedziała. Ofelia wydała ci się jakaś mniejsza, drobniejsza niż kiedy ją widziałeś ostatnio. Na pewno mocno schudła. Schodząc po schodach przytrzymywała się barierki. Miała na sobie najprostsze możliwe odzienie – proste spodnie i tunikę przewiązaną pasem. Widać było na jej twarzy bliznę jak od bardzo mocnego otarcia, palce ręki, którą trzymała na barierce, były powyginane w nienaturalny sposób.

Pozostali z dystansem i zainteresowaniem obserwowali scenę przywitania rodzeństwa.
- O skaptowaniu cię myśleliśmy od dawna – wyjaśniła pokrótce Ylva - Ofelię sprowadziliśmy razem z poselstwem, żeby w razie oporu przekonała cię. Ale zawoalowany szantaż podziałał lepiej. Przepraszam za te metody – mruknęła – Ale skuteczność przede wszystkim. W mieście brak jest lokali noclegowych, ale Ofelia ma pokój w suterenie Złotego Kwiatu, myślę, że możecie oboje się tam zatrzymać do czasu odblokowania portu, czyli jak sądzę maksymalnie kilka dni.


1. Octavio i Ofelia.
Pół wieczoru oczywiście spędzili oboje na rozmowach.
Oto co Ofelia opowiedziała o sobie:
Styria była macochą, szorstką, wymagającą, mało w niej było ciepła. Trudno było uznać ją za dom. Tavar nie opiekowała się swoim ludem z tak matczynym gestem jak ofirska Gabona czy Wida. Zawsze było tu obco. Ale było. Istniał jakiś dom, dach nad głową, jedzenie. Dlatego czuła obowiązek, żeby iść na front, opatrywać ludzi i zwyczajnie po ludzku pomagać. Duzo opowiadała. O swojej przyjaciółce Convolve, o budowanych lazaretach, o piekielnym chaosie wojskowych lazaretów.
Potem opowiedziała inną historię. Po bitwie o Aenthil, kiedy wyparli wojska wergundzkie z powrotem z Cotaperi, do lazaretu trafił pewien szlachcic. Był zaprzysiężonym, ale jego rodzina pochodziła z Ofiru. Zainteresowała się, uznała go za krajana, godzinami rozmawiali o starym kraju, aż okazało się, że ich majątki sąsiadują ze sobą. Opiekowała się nim, a on był wdzięczny. Gdy umierał, oddał w jej ręce pierścień i – o dziwo – mapę. W miejscu na mapie nie było skarbu, był tam akt własności majątku w Ofirze.
Mapę zapamiętała – narysowała ją w trakcie rozmowy, miejsce było położone gdzieś w okolicy Styrgradu – pierścień miała w sakiewce. Problem w tym, że raz juz się zdarzyło, że ktoś ją pytał o te rzeczy, a potem ktoś ją pobił, żądając pierścienia, ale odmówiła. Wyrwała się fartem.
Boi się. Chce zdobyć ten akt, chce wrócić do domu. wreszcie wrócić do domu.
Argan opowiedział jej o swoich nadziejach na przyszłość. Długo w noc snuli plany i wymieniali wspomnienia.
Nad ranem Octavio zbudził się. Ofeli nie było, ale słyszał ją otwierającą drzwi. Zapytał, gdzie idzie, powiedziała, że do toalety (toaleta była w wewnętrznym dziedzińcu).
Zasnął z powrotem. Rano jej nie było. W wewnętrznej klatce schodowej znalazł szczątki jej tuniki, tej szarej, w którą była ubrana, zahaczone o gwóźdź w na schodach. Niżej jej włosy. Jeszcze niżej trochę krwi na ścianie, z rozbryzgu.
Gdy wrócił do pokoju, znalazł na stole kartkę:
„Oddaj, co nie twoje, za to co twoje. Pierścień i mapę w zamian za siostrę. Zaułek przy Przesmyku Żerskim, jutro o zmroku. „
To była znana tylko nielicznym mieszkańcom dziura w wałach, można było idąc ścieżką w klifie wydostać się na zewnętrz miasta. Bardzo niebezpieczne miejsce. Nie miał pierścienia, mapę ledwie pamiętał.
Wtedy usłyszał szelest pod drzwiami. Błyskawicznie zdmuchnał świecę. Skoczył możliwie bezszelestnie do wejścia, ustawił się tuż za drzwiami i poczekał aż napastnik uchyli skrzydło. Zobaczył cień, usłyszał skrzypnięcie, drzwi się uchyliły. Pewnym ruchem złapał napastnika za kark i szarpnął (troche się zdziwiwszy, gdy ręka trafiła na głowę, przeciwnik był niski). Napastnik z rozmachem rozplaszczył się o podłogę pokoju, przewracając po drodze stolik. Po czym usiadł, złapał się za rozbite czoło i zaklął.
- Co do cholery... – zakląłeś i odpaliłeś zapałkę. Przed tobą siedziała dziewczyna. Kobieta właściwie, o dość poważnym wyrazie twarzy, w szarym stroju sanitariuszki. Trzymała się za głowę i bluzgała pod nosem.
- Co ci odbiło człowieku? – powiedziała prawie łamiącym się głosem – Zawsze tak witasz ludzi...?
- Nie – warknąłeś – Tylko kiedy ktoś uprowadzi mi siostrę.
Dziewczyna poderwała się.
- Co powiedziałeś? Ofelię ktoś uprowadził....????
- Znasz Ofelię?
- Oczywiście. Służyłyśmy razem. Jestem Convolve. Słyszałam, że jest w Vekowarze, chciałam ją odwiedzić....
- Zniknęła w nocy....
- Znów chodzi o ten pierścień? Już raz ją o to poturbowali....
- Co o tym wiesz?! Mów!

Owizor - 15-11-2014, 16:24

Z trudem powstrzymywał się od chwycenia dziewczyny za ramiona i potrząśnięcia nią. Stał tylko pochylony nad nią wyczekująco, próbując zapanować nad drżeniem rąk. Drżeniem rąk, które wyraźnie domagały się jak najszybszego chwycenia za miecz (lub chociaż zaciśnięcia w pięści) i uratowania Ofeli.
Nie po to ją odzyskał po niemalże trzech latach rozłąki, by teraz ją stracić z powodu jakiegoś głupiego pierścienia!
Zacisnął wargi i spojrzał wyczekująco na rozmówczynię, starając się nie zauważać jej świeżorozciętego czoła. Później będzie miał głowę do przeprosin, teraz ważna była Ofelia.

Powój - 15-11-2014, 16:33

Co o tym wiem?
To pytanie zamarło gdzieś na granicy jej świadomości naturalną śmiercią poprzez zdeptanie. Potok myśli który został uwolniony poprzez słowa mężczyzny teraz przytłoczył ją miliardem informacji. Nie wiedziała od czego zacząć, to było trudne zadanie utrudniane jeszcze przez pulsujący ból znad brwi.
Trzeba przyznać, że nie miała zbyt zadowolonej miny. W końcu nie codziennie wita Cię uderzenie w potylice a następnie deski podłogowe. Początkowo od siły pierwszego uderzenia próbowała uciec poprzez schowanie głowy w ramiona i skok do przodu. Ale tam czekał na nią iście agresywny stolik i postanowił zmienić trajektorie jej lotu prosto ku podłodze. Naprawę niecodzienne traktowanie gościa. Jednak późniejszy jazgot z ust gospodarza wszystko wyjaśnił. Poderwała się z ziemi na chwilę tracąc równowagę, ale odzyskała ją łapiąc się ściany. Ból powoli schodził na dalszy plan. Teraz musiała sobie wszystko pookładać, powiedzieć co wie. Ale nie wyszło. Potok słów po prostu sam się wyrwał spod jej kontroli.
- Ofielia miała od jakiegoś Ofirczyka pierścień, dał jej go podczas wojny. W lazarecie. W tym całym szale któryś z jeźdźców zmiażdżył mu bark. Wdało się zakażenie. - Skrzywiła się wyraźnie, zawsze gdy mówiła o wojnie miała wrażenie jakby ktoś próbował ją wciągnąć na nowo w wir krwi, bandażów i krzyków. Nie lubiła myśleć o tym co było, ale musiała to zrobić dla Ofelii. - To była jakaś mapa, nie za bardzo rozumiałam do czego. Nazywał się... A cholera by go, nie ważne jak. W każdym razie wzięła od niego ten przeklęty pierścień, mówiła też coś o swoim bracie... - Tu przerwała mierząc go spojrzeniem. Tak, to musiał być ten słynny Octavio. Byli podobni. Jednak ona miała mniej krewki charakter. - W każdym razie od kiedy go wzięła zaczęły się te wszystkie kłopoty. Wracałyśmy razem do Styrgradu gdy odłączyła się od głównej grupy żeby pozbierać zioła. Czekaliśmy na nią do wieczora, potem chłopcy poszli jej szukać. Była ranna. Mówiła, ze to jacyś wergundzi ją zaatakowali. Tylko mi powiedziała więcej. Że chcieli tej mapy i pierścienia. Że wynajął ich ktoś... Corandis? Corandalis... Coralides... Nie pamiętam dokładnie. W każdym razie chcieli żeby oddała im ten pierścień, udało jej się uciec. - Pokręciła głową. - Potem już w Styrgradzie przychodziły do niej pogróżki... Jaka ona byłą głupia! Ale powiedziała, że nie odda. Za żadne skarby, że tam jest coś ważniejszego niż zwykłe błyskotki. Że tam jest coś ważnego dla was. - Przetarła czoło z nadzieją, że ranka szybko się zasklepi i nie będzie musiała opatrywać jej dokładniej.
- Natomiast ty mi wytłumacz jakim cudem ją porwali jeśli miała być tutaj?! - Warknęła gwałtownie marszcząc czoło. - I skąd wiesz, ze ją porwali? I czemu ja?!

Owizor - 15-11-2014, 18:19

Na nazwisko rzekomego zleceniodawcy Octavio wyraźnie pobladł. Wątpliwe nawet, by zwrócił uwagę na późniejsze słowa Convolve. Dopiero gdy ta skierowała pytania bezpośrednio do niego, ów jakby się ocknął z zamyślenia.
- Co... - podniósł wzrok na Convolve - Ach... Skąd wiem? - wskazał w kierunku drzwi - Poszła... znaczy się... poszła za potrzebą - oczywiście jak to zwykle bywa, w najmniej odpowiedniej chwili obudziły się wspomnienia spod pewnej latryny sprzed paru dni w pewnym forcie. Kąciki ust drgnęły nieznacznie, ale Octaviu bardzo, bardzo daleko było do śmiechu - I... I nie wróciła! Zastałem tylko ślady... ślady krwi... walki!
Ostatnie słowa były niemalże wywrzeszczane. By uspokoić nerwy, zaczął chodzić po pomieszczeniu, sapiąc w nerwowym zamyśleniu. Gdy zbliżył się do stolika, jego wzrok zatrzymał się na leżącym na nim świstku. Chwycił go nerwowym ruchem i pokazał Convolve.
- No i jeszcze to - jęknął, z trudem zachowując naturalny ton głosu - Ktokolwiek ją porwał, chce ten cholerny pierścień...!

Powój - 15-11-2014, 19:02

Potrząsnęła głową rozumiejąc co czuje Octavio. Wiedziała co oznacza strach przed krzywdą bliskich. Potrafiła też zrozumieć czemu więc oberwała. Co prawda rozbite czoło i ból w goleni miały co innego do powiedzenia na ten temat, ale cóż...
- Miała pierścień przy sobie? - To było kluczowe pytanie. Jeśli ją porwali Ci sami ludzie to prawdopodobnie chcieli pierścienia i mapy. Pytanie tylko czy dziewczyna go ukryła czy też zostawiła w pokoju idąc na stronę.
Wzięła z jego ręki świstek papieru i przeczytała zawarty na nim tekst. Zmrużyła oczy próbując rozpoznać zakreślone litery. Były ostre, postawione równo niczym żołnierze w szeregu, typowo wergundzkie pismo. Zaklęła pod nosem.
- Prawdopodobnie to ten sam człowiek zlecił jej porwanie. Przysłał tu swojego agenta a ten wynajął zbirów...

Owizor - 16-11-2014, 02:30

- Pierścień...? - Octavio zmrużył oczy, odświeżając sobie w pamięci wydarzenia ostatniej nocy - Nie wiem... znaczy się... mówiła że go miała... bodajże w sakiewce... chyba... nie pokazywała mi go... o ile pamiętam...
Na moment przed podaniem listu dłoń Octavia cofnęła się o centymetr w krótkiej chwili zawahania. Zaraz potem jednak świstek został podany wraz z uprzejmym, nieco przepraszającym uśmiechem.
Podczas gdy Convolve czytała wiadomość, Octavio wznowił przechadzanie się po pokoju, rozglądając się po nim nerwowo.
- Ilva raczej nie... - mruczał pod nosem, mimowolnie wypowiadając swoje myśli - Angela poczeka... musi poczekać... Co mówiłaś? - podniósł wzrok i spojrzał na Convolve, usłyszawszy jej ostatnie zdanie - Mówisz, że kto zlecił to porwanie?

Powój - 16-11-2014, 02:38

Jakby mieli czas na takie drobnostki jak momenty zawahania. Był winny jej chociaż ten skrawek papieru w zamian za nieprzyjemne spotkanie z podłogą. Gdy wspomniał po pierścieniu rozejrzała się po pokoju.
- Raczej nie zabierała go ze sobą do wychodka. Powinien tu gdzieś być, może w jej bagażu? Trzeba poszukać. - Sama nie czułą się upoważniona do grzebania w rzeczach Ofelii. To musiał być Octavio, w końcu byli rodzeństwem.
Przebiegła jeszcze raz po tekście wzrokiem próbując przypomnieć sobie nazwisko było skomplikowane i słyszała je dawno temu, a przynajmniej tak jej się wydawało. Ostatnio miewała drobne problemy z pamięcią.
- Corandalis albo Coralides? Jakoś z Cor i dl w środku oraz s na końcu. Przynajmniej Ofielia twierdziła, że to on za pierwszym razem wynajął zbirów. I, że byli wergundami. Mówili z mocnym akcentem. Możliwe, że przysłał tu kogoś, żeby odebrać pierścień.

Owizor - 16-11-2014, 03:16

Octavio zabrał się do przeszukiwania pokoju, jednakże zamarł w bezruchu, usłyszawszy nazwisko. Pobladł wyraźnie.
- Coralides... Solanis Coralides... to nie może być prawda... - sięgnął do torby położonej na jednym z kufrów, wyciągając z niej duży,ozdobiony kilkoma pieczęciami zwój, który rozwinął i położył na stole - ...upoważnia się głowę rodu Lecorde do reprezentowania Ligi Kupieckiej na terenie całego terytorium na południe od Nowej Styrii, tj. na całym tak zwanym Zapołudniu - zaczął czytać od pewnego miejsca, wodząc palcem po tekście - Podpisano: Solanis Coralides, zwierzchnik południowego działu administracyjnego Ligii Kupieckiej.
Westchnął ciężko i wyprostował się, pozwalając rozmówczyni podejść do pergaminu.
- Ofelia mówiła, że jesteś jej przyjaciółką... Że mogę ci zaufać... - powiedział niepewnie, mierząc ją wzrokiem. Widać było, że myśli w tej chwili gorączkowo, rozważając wszelkie za i przeciw prawdziwości ostatniego stwierdzenia.


//zapomniałem w ostatnim - sorry że dopiero teraz się zjawiłem, byłem na koncercie :oops:

Indiana - 16-11-2014, 03:18

Za oknem zaczyna świtać.
Na parterze karczmy słychać głosy, to pewnie dostawa towarów.
Powój napisał/a:
Gdy wspomniał po pierścieniu rozejrzała się po pokoju.

Za drzwiami stał wolno stojący wieszak na ubrania. Na nim płaszcze, torba podróżna i jeden pas z akcesoriami.

Indiana - 16-11-2014, 03:19

Owizor napisał/a:
byłem na koncercie :oops:
Zazdraszczam ;) Póki co ;)
Powój - 16-11-2014, 03:40

Dostrzegła za drzwiami wieszak, na nim ubrania - ewidentnie damskie. Nie trudno było rozpoznać, że należały do Ofelii. Poza tym spodziewała się tego. W końcu mało kto zabiera ze sobą wszystko gdy wychodzi na chwilę. Jednak to co mówił było ważniejsze. Podeszła do niego nachylając się nad zwojami bez ceregieli. Wodziła za jego palcem wzrokiem marszcząc przy tym brwi, niewiele wiedziała tak naprawdę o tym całym Solanisie oprócz tego czego dowiedziała się od Ofelii. W tej chwili to co jej pokazał całkiem namieszało w sprawie.
- Jestem pewna, że mówiła o człowieku który się tak nazywał... Może w jakiś sposób dowiedział się o tym, że jest twoją siostrą? I nie chodzi mu nawet o pierścień a o to, żeby jak najbardziej zranić Ciebie? I dlatego Cię tu wysłał, żeby się Ciebie pozbyć? A Ofelia stała się świetnym do tego narzędziem? W końcu po co mu potrzebny byłby pierścień? - Wyprostowała się opierając dłonie o blat. - Tamten ofirczyk mówił, że nie ma tam skarbów. Tylko akty własności i coś jeszcze, ale o wartości sentymentalnej. Przecież ten Solanis ma pieniędzy jak kroci. Może podpadłeś mu czymś? - Nagle cofnęła się zasłaniając dłońmi usta. - O bogini... Co oni mogli jej zrobić... - Tu spojrzała na niego ze szczerym przerażeniem. Wiedziała co to obawa o kogoś bliskiego, straciła ich zbyt wielu. Wiedziała co mężczyzna mógł czuć.
Odwróciła się momentalnie na pięcie kierując w stronę wieszaka. Nie było czasu do stracenia. Bez pytania już zabrała się do przeszukiwania rzeczy, zarówno ubrań w poszukiwaniu kieszonek oraz sprawdziła pas i kaletkę przy nim. Szukała pierścienia, to było jasne.

Owizor - 16-11-2014, 03:46

Octavio bez słów pozwolił Convolve przyjrzeć się pergaminowi, samemu podchodząc do wieszaka. Gdy ta również zaczęła przeszukiwać zawartość ubrań, bez trudu zauważyła grymas twarzy tak typowy dla człowieka powstrzymującego łzy bezsilnej wściekłości. Przez chwilę oboje wspólnie w milczeniu przeszukiwali ubrania.
- Co wiesz o mnie? - niespodziewanie zapytał przez ściśnięte gardło, nie przerywając szperania w kieszeniach. Trochę bezsensownie, wszak peleryna którą akurat sprawdzał była męska - Co ci opowiedziała Ofelia?

Powój - 16-11-2014, 03:55

Czy te emocje były wywołane zniknięciem Ofelii. Być może. Tak naprawdę to składało się na nie wiele czynników. Tak wiele, że gdy uświadomiła sobie ich ciężar faktycznie z trudem powstrzymywała emocje. Dość już łez wylała, nie było co oglądać się na przyszłość. Teraz musiała jej pomóc. Zważywszy w dłoniach pasek otworzyła kaletkę i wsunęła do niej ostrożnie palce.
- Że tęskniła. Bardzo. Przez cały ten czas pobytu w Styrii. Że zawsze Cię podziwiała, byłeś dla niej podporą której brakowało jej w obcym miejscu. Tak naprawdę niewiele o tobie wspominała. Mam wrażenie, że zbytnio ją bolała ta rozłąka. Wolała mi opowiadać o tym co zrobicie gdy się znów spotkacie. Że będziecie razem, że Cię nie opuści i będzie Cię wspierać na każdym kroku.
Jej palce zacisnęły się na skórzanym woreczku. Wyszarpnęła go spomiędzy szmatek które również stanowiły zawartość kaletki i położyła sobie na dłoni.
- To ta sakiewka? - Spytała ukazując ją towarzyszowi. Czuła ciężar zawarty w skórzanej otoczce, ale wolała być pewna.


//Ten pierścień znaleźliśmy, gadałam już wcześniej o tym z Indi.

Indiana - 16-11-2014, 04:09

Indi potwierdza, pierścień jest. Całkiem zwykły, z jakimś półszlachetnym onyksem czy karneolem. Czy coś. DOść duży.

Owizor - 16-11-2014, 04:12

Octavio spojrzał na sakiewkę.
- Możliwe - westchnął ciężko, sięgając po nią - Widzisz... miałem parę... hm... przygód na froncie, w wyniku których wylądowałem tutaj wraz z tym - wskazał ruchem głowy na leżący na stole pergamin, nie przerywając walki z rzemykami - Formalności tak się ułożyły, że zostałem... hm... jakby to ująć... jestem teraz formalnie głową rodu, który reprezentuje Ligę na Zapołudniu... Coralides to... cóż... to w pewnym sensie mój przełożony...- rzemyki nareszcie ustąpiły. Z sakiewki wyleciał duży, ozdobny pierścień z jakimś półszlachetnym kamieniem, prawdopodobnie onykse /jakiś herb?/ Octavio ujął go w dwa palce i powstrzymując drżenie rąk, uniósł go do góry - Tak... to musi być ten pierścień... - wymruczał z nieskrywaną niechęcią, po czym znów spojrzał na dziewczynę - Miałem przy pierwszej możliwej okazji wybrać się do Birki i złożyć mu raport z tego, co ród Lecorde wywalczył dla Ligi Kupieckiej.

Owizor - 16-11-2014, 04:16

- Coralidesowi, rzecz jasna - podkreślił szybko - Nie pierścieniowi.
Powój - 16-11-2014, 04:18

Uniosła brew słuchając jego opowieści i przyglądając się pierścieniowi w tym samym czasie.
- A teraz on próbuje zabić twoją siostrę... Co chcesz zrobić? Chcą żebyś się tam stawił o zmroku z pierścieniem i mapą. Ale nie możesz iść sam. - Potrząsnęła głową w zamyśleniu. - Jeśli to on... Co ja mówię. To na pewno on. Znając życie wynajęli zbirów. Może tych samych co wcześniej? W końcu wiedzieli jak Ofelia wygląda łatwiej mogli ją odnaleźć... Masz jakiś plan? Cokolwiek?

Indiana - 16-11-2014, 04:19

Owizor napisał/a:
duży, ozdobny pierścień z jakimś półszlachetnym kamieniem, prawdopodobnie onyksem /jakiś herb?/
Od wewnątrz zatarta inskrypcja "JW ev. dziecięciu. Szanuj za co odpowiadasz."
Mało cenny kamień.

Owizor - 16-11-2014, 04:36

Octavio zacisnął pięść, z pierścieniem w środku. Zacisnął również usta w ponurym zamyśleniu. Podszedł do okna.
- Jeśli rzeczywiście Solanis Coralides wie... nie wątpię... chociaż... przecież Lars mógł... albo Symeon... - mruczał do siebie - Zresztą nieważne - wziął kilka głębokich wydechów i spojrzał z powrotem na Convolve - Motywy Coralidesa są w tej chwili mało istotne. Za mało wiemy... Ale kimkolwiek były jego zbiry, mogły mnie spokojnie zabić bądź schwytać we śnie. Zamiast tego wolały zaszantażować - uniósł pięść, w której trzymał pierścień - Pewnie rzeczywiście są dość mocno niepociumanymi wergundami, skoro nie przeszukali pokoju. Chyba że na pierścieniu im w ogóle nie zależy, a jedynie na zwabieniu mnie w pułapkę. Ale wtedy łatwiej byłoby nie pozwolić mi się wyspać, więc raczej to pierwsze. Zależy im w pierwszej kolejności na pierścieniu... Albo testują moją naiwność i czy będę ich marionetką... - znów westchnął ponuro i odwrócił się do okna - Skoro znali adres, to pewnie wciąż mnie tu obserwują. Najchętniej poszedłbym na miejsce spotkania z jakimś wsparciem, ale oni na pewno zobaczą jak spotykam się z kimś... - spojrzał na Convolve z ponurym uśmiechem - Tak, ciebie pewnie już zanotowali.

Powój - 16-11-2014, 14:45

Słuchała go w skupieniu, chociaż ta bezradność powoli ją irytowała.
- Leszy wie o co im chodziło. Najważniejsze jest to, że w tej chwili mają Ofelię i bogowie wiedzą co, mogą jej zrobić. Może chcą Cię szantażować, a może chcą cię zwabić w pułapkę a ona już nie żyje. - Syknęła z bezradnością w głosie. Na dole ludzie najwidoczniej uwijali się w pracy. - Przede wszystkim mówiłeś, że znalazłeś ślady walki. Trzeba uprzedzić właściciela co by gości mu nie straszyć, albo sami musimy to uprzątnąć. - Na jago uwagą odnośnie tego, że pewnie jest obserwowany i zauważono, że został odwiedzony machnęła dłonią. - Jestem to winna Ofelii. Powinniśmy pójść ze wsparciem, jednak z drugiej strony jeśli faktycznie jeśli jesteśmy w tej chwili obserwowani to oni mogą uznać to za złamanie umowy i się przygotować. Mogą jej coś zrobić. Jesteśmy pod ścianą...

Owizor - 16-11-2014, 15:39

Syknięcie było jak najbardziej uzasadnione, gdyż na "już nie żyje" Octavio jęknął dość głośno.
Wysłuchał do końca słów Convolve, w skupieniu kalkulując w myślach.
- Możemy porozmawiać z gospodarzem - zaczął po dłuższej chwili namysłu - Ostrzec go o stanie toalety... I spytać, czy z budynku nie ma jakiegoś mniej znanego wyjścia. Jeśli nas obserwują, a pewnie obserwują, to stoją pod głównymi bramami - znów wyjrzał dyskretnie przez okno /coś ciekawego za oknem?/ - Z drugiej strony do spotkania mam zdobyć pierścień, więc pewnie za samo wyjście główną bramą nie... nie zrobią niczego Ofeli - zająknął się nieznacznie - Będą tylko kontrolować, czy te wyjścia są związane z poszukiwaniem pierścienia, a nie z dajmy na to poszukiwaniem wsparcia... - usiadł ciężko, masując się po skroniach - Tylko czy wymykanie się po wsparcie ma sens? Ilva już raczej nie pomoże... Może Toruviel... Reshiona pewnie nie ma w Vekowarze, o ile ma trochę oleju w głowie, nie będzie się tu pchał po tym co zrobił... - stopniowo przeszedł do mruczenia, szukając w myślach jakiegokolwiek potencjalnego wsparcia.

Owizor - 16-11-2014, 15:39

(oj, sorry, nie zauważyłem postu - to chyba ten wyżej do usunięcia?)
Indiana - 16-11-2014, 15:42

Nie, spoko, po prostu zamienimy chronologię.
- Puk puk! Panie Lecorde?

Oczywiście pukanie trochę was wystraszyło, oczywiście pierwsze, co wpadło wam (trochę nielogicznie) do łowy, to to, że to porywacze. Więc niewiele się namyślając stanęliście z dwóch stron drzwi, Argan je otworzył, złapał stojącego tam człowieka za fraki i wciągnął do środka, Conv stojąca za drzwiami przyłożyła mu po głowie mosiężnym świecznikiem.
Po czym przyjrzeli się leżącej na ziemi ogłuszonej postaci (uprzednio sprawdziwszy korytarz sutereny, był pusty). Chłopak miał na sobie wysokie jeździeckie buty i bury uniform z wyhaftowanym znaczkiem - trąbką. Zawiniętą. Szary płaszcz z kapturem. I dużą sakwę przełożoną przez ramię, z której właśnie wysypały się zapieczętowane kartki.
- Ekhm... - mruknęła Conv - czy to czasem nie jest uniform Wergundzkiej Poczty Konnej...?
Młodzieniec stęknął i podniósł się, usiadł płasko, zupełnie nie zwracając na was uwagi. Pomacał się po głowie, spojrzał na palce - były upaćkane we krwi.
Pomacał dookoła, trafił ręką na jedno pismo, które upuścił, po czym dopiero dostrzegł Argana.
- Pan Lecorde? - odezwał się głosem kompletnie bez wyrazu - Pana siostra przesyła pismo....
I podał Arganowi kartkę z ładną czerwoną pieczęcią Ligi.
_________________

Indiana - 16-11-2014, 15:49

Owizor napisał/a:
/coś ciekawego za oknem?/
Okno sutereny wychodzi na wewnętrzny dziedziniec budynku, trochę tam nieładnie, skład jakichś skrzynek, pewnie z kuchni, jakieś pudła, chyba stare meble.
Na środku studnia, w samym rogu - szopka typu "wychodek z serduszkiem".

Owizor - 16-11-2014, 15:50

Zabawne, bo akurat tuż przed pojawieniem się gońca, myśli zdążyły powędrować właśnie do resztek Lecordów...
- Właśnie, tak dla jasności - spojrzał na Convolve, schylając się po wiadomość - Dla formalności, wygodniej będzie nazywać mnie Octaviem Lecorde... W wolnej chwili wytłumaczę - odebrał wiadomość i spojrzał na gońca, nieporadnie próbując naśladować uczony przez całą morską podróż do Vekowaru "kupiecki uśmiech Travida nr 5 - przepraszam za pomyłkę" - Bardzo przepraszamy, spodziewaliśmy się innych gości...

Indiana - 16-11-2014, 17:14

- Ekhm, tak... - powiedział chłopak, obdarzając cię wzrokiem z taką porcją wyrzutu, że aż ci się zrobiło mocno smutno - To ja... się spieszę.

Gdy za kurierem zamknęły się drzwi, otworzyliście list:
Cytat:

Witaj,
nie wiem, co się z Tobą dzieje, nie wiem gdzie nocujesz, więc podaję list przez Ylvę. Wolałam sama Cię nie szukać. Musisz na siebie uważać - byli u nas wczoraj ludzie Harkarei, szukają cię, nie mam pojęcia po co, ale wycierali sobie mordę rozkazem Coralidesa i bełkotali coś o tym, jak nas załatwią na cacy i coś tam o Angeli. Mogą Cię szukać, bo masz pełnomocnictwa po Tacie. Unikaj ludzi z Ligi. I uważaj na siebie.
Uściski.
Petra.

Owizor - 16-11-2014, 19:05

Octavio zaklął szpetnie jedną z wiązanek poznanych w styryjskim okopie. Mimowolnie zaciśnięte pięści zmięły lekko kartkę.
- Harkarei... - wymruczał, wpatrując się w list - Myślałem, że wszystkich szlag trafił... Hm... Coralides... I grożą Angeli... - uśmiechnął się ponuro - Mam teorię, ale wolę nic nie zakładać - podał list Convolve, wciąż mrucząc pod nosem - Zbratali się z Coralidesem... i być może z Reventlami, czort ich tam wie... Ale Reventlowie byliby logicznym sojusznikiem, skoro się dowiedzieli o Angeli... Hm... Skoro mają taki tupet, to pewnie wiedzą też o Arganie i chcą tego użyć, by zdyskredytować Lecorde... Ale pieniądz to pieniądz, staruszek Ehrenstrahl nie dopuści by... ech, cholera... - uśmiechnął się przepraszająco do medyczki - Przepraszam, pewnie polityczne gierki Ligi nic ci nie mówią... W dużym skrócie: konkurencyjny ród Harkarhei prawdopodobnie sprzymierzył się z Coralidesem i być może jeszcze jednym rodem i chcą teraz wykończyć mnie i parę innych osób, torując sobie drogę do władzy w Lidze Kupieckiej. A ofiarą tego wszystkiego jest Ofelia...

Powój - 16-11-2014, 19:22

Zanim kurier odszedł zerknęła na uderzenie którym go obdarzyła, szybko przemyła ranę i przeprosiła posłańca. Cóż, trzeba przyznać, że miała w tym czasie duszę na ramieniu. Kto by się go spodziewał w takim momencie. Potem jednak posłaniec uciekł a ona wsłuchała się w słowa towarzysza. Gdy wymawiał nieznane jej nazwiska tylko przekrzywiła głowę na bok z niezrozumieniem na twarzy. Nie znała się na intrygach Ligii. Co prawda jej ojciec pracował dawniej jednak od wybuchu wojny nie miała z nim kontaktu.
- Więc miałam po części racje?

Indiana - 16-11-2014, 20:46

Na zewnątrz jest już dobrze widno. Słyszycie rosnący hałas miejskiej ulicy. Co więcej, słyszycie też tupot i krzyki w samym zajeździe. Po chwili waszą uwagę zwraca kilku elfów, którzy wpadają na wewnętrzny dziedziniec (jesteście w suterenie, widzicie ich nogi na wysokosci swoich oczu), dość sprawnie go obstawiają, dwóch łuczników flankuje ich z okien przeciwległej ściany. Nagle jeden coś woła i potrąca leżące tam skrzynki. Podbiega jeszcze jeden, odsuwają graty i widać, jak przyklękaja przy leżących na ziemi ciałach. Akurat te ciała widzicie z okna bardzo dobrze, mają sine usta i zapuchnięte szyje. Uduszeni. W każdym razie na pierwszy rzut oka. Elficcy wojownicy przyklękają przy towarzyszach, widzicie zaciśnięte pięści, wściekłe spojrzenia. Po dłuższej chwili i przetrząśnięciu całego dziedzińca wołają jeszcze kilku, wynoszą ciała do wewnątrz zajazdu.
Powój - 16-11-2014, 21:42

Słysząc głosy na zewnątrz uniosła spojrzenie ku oknu i zasłoniła automatycznie usta w jakimś paranoicznym geście, żeby nie usłyszano jej zdziwionego westchnięcia. Nie, nie był to ani krzyk ani jakiś głośniejszy odgłos. Po prostu westchnięcie, ale od razu zagłuszyła je skórą dłoni. Nie spodziewała się tego. Ba, nawet nie bardzo rozumiała co do stu biesów się tam dzieje. Dopiero gdy tupot butów rozległ się wewnątrz zajazdu zerknęła na towarzysza i ledwie słyszalnie wykrztusiła z siebie jedno słowo.
- Co...? - Może chociaż on rozumiał.

Owizor - 16-11-2014, 21:52

Octavio nie odpowiedział ani na pierwsze, ani na drugie pytanie. Wpatrywał się w okno wyraźnie zdębiały.
- Proponuję skoczyć do gospodarza wyjaśnić co... znaczy się... najpierw dowiedzmy się co tu się dzieje, a dopiero potem ewentualnie powiedzmy o Ofeli...
Spojrzał na wiszące na osobnym wieszaku naramienniki i przeszywanicę.
- Daj mi pół minutki, mów co się dzieje za oknem - nie czekając na zgodę zdjął przeszywanicę z wieszaka i wślizgnął się w materiał. Następnie zapiął czekający obok pas z przytroczonym mieczem, po czym zarzucił na ramiona naramienniki. Z paskami od naramienników będzie już się bawił w marszu.

Indiana - 16-11-2014, 22:04

Za oknem nic więcej się juz nie dzieje, elficcy wojownicy przeszukawszy dokładnie dziedziniec ewidentnie zabezpieczali teren. Z budynku wciąż było słychać tupoty, podniesione głosy i hałas.
Powój - 16-11-2014, 22:05

Zadarła głowę przyglądając się dziedzińcowi, za sobą słyszała znajomy dźwięk gdy ktoś zakładał przeszywanicę z niedokładnie dopiętymi naramiennikami. Sama nie posiadając jakoś specjalnie ciągot do walki nie próbowała się zbroić. W tej chwili jej jedyną bronią był nóż przypięty do paska, w końcu sanitariuszka rzadko kiedy musiała używać broni - co nie oznaczało, że nie potrafiła. Ze względu na doświadczenie życiowe musiała nauczyć się jak trzymać toporek czy posłużyć się w razie potrzeby tarczą. Nie potrafiła tego jakoś szczególnie świetnie, ale takie umiejętności potrafiły uratować życie.
- W miarę spokój. - Gdy się odwróciła dostrzegła, że chwilowy gospodarz jest już gotowy. Prawie. Westchnęła znowu mierząc się ze wspomnieniami. - Pomóc? - Wskazała na naramienniki. W razie potrzeby lepiej, żeby wyszedł już w pełni gotowy a nie, żeby na schodach kończył dopinać paski.

Owizor - 16-11-2014, 22:14

Octavio spojrzał z wyraźnym rozdarciem na okno, ale jednak uniósł rękę.
- Umiesz? - upewnił się.
Podczas gdy Convolve zapinała pasek (jak się rozmyśliła, to przepraszam - tak z góry zakładam) westchnął ponuro.
- Musimy się jak najszybciej dowiedzieć co tu robią elfy i kim są zamordowani. Potem pomyślimy co dalej...
Nim jeszcze zdązyła porządnie wsunąć ostatni pasek w szlufkę, ruszył zdecydowanym krokiem do drzwi, po drodze sprawdzając, czy miecz dobrze się wysuwa.

/od Tuuli, nie biorącej udziału w sesjach: Napisałabym "ojcu" i niekoniecznie z wielkiej. Uściski też niekoniecznie, ale już spoko. Zresztą, ta postać tak bardzo wydryfowała, że już jej totalnie nie ogarniam, ale miło, że się pojawiła :D

Powój - 16-11-2014, 22:18

Przytaknęła krótkim skinieniem głowy.
- Umiem, w końcu trochę siedziałam w wojsku. - Ten uśmiech który przywołała na twarz miał w sobie coś smutnego.
Faktycznie zajęła się zapinaniem pasków, robiła to szybko, ewidentnie miała w tym wprawę. I tylko skupienie malowało się na jej twarzy i tylko mięśnie zaciśniętej szczęki drgały pod skórą. Gdy ruszył sama postąpiła za nim, lecz z niepewnością w oczach aczkolwiek nie miała zamiaru opuszczać jego osoby.
- Tylko uważaj, bo Ofelia mnie oskóruje jeśli coś ci się stanie...

Indiana - 16-11-2014, 22:36

Owizor napisał/a:
Napisałabym "ojcu" i niekoniecznie z wielkiej. Uściski też niekoniecznie, ale już spoko.
Interesujące :D ;) Przepraszam, nie mogłam tego wiedzieć :)
Owizor - 16-11-2014, 23:33

- A ja oskóruję ich, jeśli jej coś się stanie... - mruknął ponuro, wymaszerowując z pomieszczenia. Na jego twarzy malowała się jedynie zimna determinacja. Był to jednak wyraz jakby odrobinę cieplejszy niż wcześniej. W końcu nareszcie było to jakieś działanie. Poza tym ciężar naramienników działał pokrzepiająco.
Skierował kroki w stronę "centrum" budynku /tu chyb nadchodzi czas na opis ;) / W myślach obiecał sobie, że w wolnej chwili ostrzeże jakoś Angelę i pilnującego (a przynajmniej mającego pilnować) jej bezpieczeństwa Eryka. Ale na razie dowiedzenie się, co dzieje się w budynku jest najważniejsze.

Indiana - 16-11-2014, 23:39

Owizor napisał/a:
u chyb nadchodzi czas na opis ;)
Si. Więc wyjście z sutereny prowadzi w lewo do jednych drzwi w kierunku na wewnętrzny dziedziniec (uchylone, stamtąd pada światło) i drugich w przeciwną stronę, czyli raczej na zewnątrz. Te są zamknięte. Między nimi są schody wychodzące zakrętem na poziom parteru,stamtąd widać poświatę świec w holu.
Na wewnętrznym dziedzińcu kręci się jeszcze dwóch elfów.

Powój - 16-11-2014, 23:46

Zerknęła niepewnie na towarzysza. Nie była do końca pewna czy pchanie się bezpośrednio do środkowej części zajazdu jest rozsądnym pomysłem. Wydawało jej się, że poprzez zewnętrzny dziedziniec było boczne wyjście na uliczki, dostarczano tamtędy w końcu towary. Chyba.
- Więc którędy panie kapitanie? - Spytała cicho zwalając na niego odpowiedzialność za tą decyzję.

Owizor - 16-11-2014, 23:54

/wiem chyba, gdzie jest jakaś portiernia, czy inne biuro zarządcy?/
Postąpił parę szybkich kroków w stronę schodów, ale zatrzymał się wpół kroku, usłyszawszy pytanie. Spojrzał najpierw na towarzyszkę, a następnie na drzwi na dziedziniec.
- Może... może warto spytać same elfy co tu się dzieje...? - mruknął niepewnie - Zarządca nie zając, nie ucieknie... A elfy na froncie często porównywano do wiewiórek, a one już uciekają - dodał w myślach - Na pewno nie powinniśmy wyparadować na zewnątrz nie dowiedziawszy się co się dzieje - obrócił się na pięcie w stronę drzwi na dziedziniec, po czym ruszył powoli w ich stronę, wciąż jednak patrząc pytająco na Convolve, najwyraźniej czekając na jakąś opinię czy inną sugestię.

Indiana - 17-11-2014, 00:00

Owizor napisał/a:
wiem chyba, gdzie jest jakaś portiernia, czy inne biuro zarządcy?
Tak, na górze oczywiście, na poziomie parteru.

W tym momencie drzwi na dziedziniec, dotychczas uchylone, uchylają się bardziej z impetem kopnięte z buta przez wpadającego do korytarzyka elfa (ma ze trzy metry szerokości). (Korytarz, nie elf :P ).
Wojownik następne kopnięcie wymierza prosto w Argana z rozmachem odrzucając go do tyłu, doskakuje w ślad za ciosem, poprawia po szczęce krótkim uderzeniem z łokcia. Wtedy dopiero wydać wyraźnie długi nóż, który trzyma wzdłuż przedramienia. Nóż ląduje na gardle Argana, opartego o przeciwległą ścianę.

Równocześnie niemal w ślad za nim wpada drugi z łukiem gotowym do strzału i mierząc Conv prosto w twarz wrzeszczy:
- Na ziemię, już!
W tym czasie ze schodów trzema skokami niemal zbiega dwóch kolejnych. Jeden wydaje się dowodzić:
- Nie zabijać! Żywych!

Bronicie się...? Czy paktujecie? ;)

Powój - 17-11-2014, 00:09

Trzaśnięcie drzwiami i nagły skok nieznajomego ku podopiecznemu podsumowała głośnym piskiem i podskoczeniem lekko ku górze. Czy ona kiedykolwiek mówiła, że nie jest tchórzem? No właśnie. Posłała pełne przerażenie spojrzenia ku Arganowi chcąc sięgnąć ku smutnej imitacji broni obok paska. Jednak nie wykonała ruchu ze względu na pojawienie się drugiego agresora tuż przed twarzą. Odskoczyła gwałtownie z sykiem do tyłu niczym zwierze szukając drogi ucieczki. Nie było jej jednak.
- Nie strzelaj idioto! - Warknęła. - Sanitariusza zabijesz? - Jednak mimo niezadowolenia w słowach oparła dłoń o ścianę i przykucnęła spełniając polecenie.
Klękaj Arganie... błagam rób co każą... Zdawało się, że jej spojrzenie przemawia do brata Ofelii. Niech nie będzie głupi, jeśli ich tu zabiją to nie pomogą dziewczynie.

Owizor - 17-11-2014, 00:14

- Czekaj!!! - krzyknął Argan. Odruchowo zasłonił się przed powitalnym kopniakiem... ale nie wystarczająco szybko. Równie odruchowy był kolejny cios, mający w zamierzeniu trafić w splot słoneczny. Ciężko powiedzieć czy trafił, bo niemal równocześnie nastąpiło spotkanie elfickiego łokcia elfa z ludzką szczęką. Dopiero po tym ułamku sekundy myślenie zastąpiło odruchy. Niemała była w tym zasługa chłodu stali na szyi.
- Spokojnie! - wycharczał, czując pulsujący ból w żuchwie - Nie jesteśmy wrodzy... - Jakby na potwierdzenie swych słów, uniósł obie dłonie powoli do góry.

Indiana - 17-11-2014, 00:18

-> wątek 11 :)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group