Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Wątek 1 - Przygoda #1.1

Owizor - 17-11-2014, 21:31
Temat postu: Przygoda #1.1
/Proponuję tak, dla wygody zrobić tu dalszy ciąg... może być, czy kontynuujemy #1?/
Powój - 17-11-2014, 21:33

Westchnęła ciężko i zerknęła na Octavia. Elidisa gdzieś wcięło, na szczęście, zaś jego towarzyszka udała się na spoczynek. Prawdopodobnie było kilka godzin przed południem, a oni nadal nic nie widzieli, oprócz tego, że trzeba pomóc Ofelii.
- Octavio? - Spytała mając w pamięci jego ostatnią uwagę. - Powinniśmy chyba się stąd zmyć, tulya jest bezpieczna ze swoją świtą, ale znając Elidisa to jak tu wróci to będzie chciał nas przesłuchiwać i wrabiać w zabójstwo tamtych elfów.. - Wsłuchała się na chwilę w śpiew kobiety zza desek ściany. - W dodatku nadal nie mamy żadnego planu.

Indiana - 17-11-2014, 21:37

/może być :) /

Jest rzeczywiście wczesny ranek, z zewnątrz dochodzi w tej chwili normalny odgłos budzącego się miasta, ale też ludzi, usiłujących coś zrobić z zawalonym wyjściem z dolnych pomieszczeń, ogólny harmider z placu, gdzie pobiegł Elidis i dwóch elfów.

Owizor - 17-11-2014, 21:40

Octavio łaził w tę i z powrotem, wyraźnie zdezorientowany, pomachując swym mieczem, jakby wypatrywał oczekiwanej walki.
- Tak, tak... - pierwsza odpowiedź była dość machinalna, dopiero po chwili zastanowił się dokładniej - Proponuję spytać tylko karczmarza czy wie po co tu są te elfy, a potem lećmy do... - zająknął się wyraźnie - Może apartament wynajmowany przez Lecordów? - powiedział cicho, bez przekonania - Ostrzegłbym Angelę i Eryka... Może będzie tam też Petra... Choć nie wiem czy nie za duże ryzyko...

Powój - 17-11-2014, 21:45

- Nie mamy na to czasu. Elidis może tu już pędzić i tyle z tego będzie. A on nas zatrzyma aż nie rozwiąże, sprawy z tym zamordowanym elfem. To mogą być nawet dni, a my musimy o zachodzie iść po Ofelię. - Pokręciła gwałtownie głową. - Chodź. Pomyślimy po drodze. Jeśli chcesz, mogę iść sama i spotkamy się za karczmą na ulicy prowadzącej do molo.. Ale nie ma czasu. - Wyszła z założenia, że elfy pilnują tulya zaś Elidis i kompania wyszli głównym wyjściem, udała się więc ku wewnętrznemu dziedzińcowi //tam chyba nie było zasypane nie?// aby udać się pomiędzy domy wjazdem dla dostawców. Dopiero tam zaczekała na Octavia.
Owizor - 17-11-2014, 21:49

Octavio chwilę zakręcił się w miejscu, jak ktoś zagubiony we mgle, po czym zaklął szpetnie i ruszył za Convolve.
- Poszukajmy jakiegoś spokojnego miejsca, musimy sobie co nieco wyjaśnić - stwierdził, goniąc medyczkę.

Powój - 17-11-2014, 22:20

Zatrzymała się gwałtownie w miejscu oglądając na niego. Faktycznie, musieli gdzieś porozmawiać a nie za bardzo było gdzie, za to wracanie do Elidisa. Oooo nie.
- Do pałacu namiestnika Cię nie wpuszczą, a ja zostawiłam tam większość rzeczy. Jednak chyba na razie nie mam powodów by tam wracać. Więcej by problemów wynikło niż dobrego. - Rozejrzała się wokół i ruszyła wraz z ludźmi uliczką. Właściwie na razie bez celu, ot miała wyglądać jak typowa sanitariuszka rozmawiająca z jakimś wojem, tudzież szlachcicem. Może niezbyt przyciągające uwagę, taką miała nadzieję. - Możemy udać się gdzieś, gdzie nie będą na nas zwracać uwagi, a znowu nie będziemy w kółko prześladowani przez twoich albo moich znajomych. - Zmarszczyła brwi. - Teoretycznie możemy udać się do innej karczmy. Pod Żaglem czy jakoś tak jest za blisko. Pozostaje Czarny Welon i Pod Psem. - Westchnęła na chwilę zatrzymując się, szli w kierunku wybrzeża do tej pory. - Ewentualnie... nie wiem. Naprawdę.

Indiana - 17-11-2014, 22:23

Ok, prrr!

Wjazd dla dostawców jest z przeciwnej strony budynku niż tamto wyjście, gdzie napastnik zawalił zsyp. Czyli przechodząc przez wewnętrzny dziedziniec wyszliście do tego zaułka po lewej od budynku, przed sobą macie ulicę Na skos i z trzech stron budynki.

Powój - 17-11-2014, 22:24

To okej, szliśmy tą ulica, taka zmiana i tyle o-O
Owizor - 17-11-2014, 22:36

- Pod Psem wydaje się rozsądniejsze... sam nie wiem... - Octavio zwolnił nieco, rozglądając się po ulicy Na Skos - Zdecydowanie pogadałbym z... no nazwijmy to "rodzinką" /gdzie będą apartamenty najmożniejszych z Ligi Kupieckiej?/ ale boję się, że mogą być obserwowani - rozejrzał się jeszcze raz po ulicy - W tej chwili jestem chodzącą chorągwią Lecordów, każdy rozpozna mnie z daleka - mruknął - Poszukałbym miejsca gdzie mógłbym choćby ubrać przeszywkę na lewą stronę...
Indiana - 17-11-2014, 22:36

Przed wami ulicą Na Skos biegnie od strony placu jakiś koleś, człowiek, z lekka obdarty, wygląda na portowego cfaniaczka. Nie widzicie, dokąd biegnie, ale prawie zderza się z wychodzącym spod Złotego Kwiatu Veliearem w obstawie kilku othat.
- Nie skończyliśmy z wami rozmowy, szlachetni goście - powiedział elf. Cfaniaczek podbiegł do niego i coś mu powiedział, tamten kiwnął głową zupełnie jakby już to wiedział. Elf coś krzyknął - nad waszymi głowami w oknie zajazdu zobaczyliście dwóch łuczników. Jeszcze jeden othat wyszedł za wami z wewnętrznego dziedzińca - Uprowadzono naszego dyplomatę, zaatakowano jego córkę, a wy cały czas byliście gdzieś obok. Będę wielce rad, jeśli usłyszę od was bardzo, ale to bardzo wiarygodne wyjaśnienie. Jesli nie... będzie mi bardzo przykro poprosić was o odłożenie broni i wejście do środka.

W zaułku jest wejście w ścianie budynku przeciwległego do Złotego Kwiatu oraz klapa do zsypu na ścianie równoległej do ulicy.
Budynki mają po 2 piętra. Ściany z kamienną podmurówką, wyżej drewniane.

Owizor - 17-11-2014, 22:43

Octavio rzucił pełne napięcia, pytające spojrzenie w stronę Convolve. Uniósł lekko tarczę. W razie potrzeby byłby w stanie zasłonić ich obu przed strzałami, ale wizja ucieczki przed małą armią elfów nie uśmiechała mu się ani odrobinkę...
Powój - 17-11-2014, 23:35

Odwróciła się na pięcie w stronę wojowników. Aha... Czyli Elidis i jego elfy uważali uzdrowicielkę oraz wojownika za osoby na tyle groźne aby mierzyć do nich z okien i robić całą aferę przy wejściu. Zrozumiałe. Znaczy nie. Miała okazję nawyknąć do jego dziwactw i przerośniętego ego. Najwyraźniej to był ten moment gdy uważał się za pępek świata. Bo czemu nie? Splotła ramiona przed sobą przenosząc ciężar ciała na prawą nogę.
- Wyjaśnienie jest proste, przyszłam tu rano spotkać się z przyjaciółką. Mijałam nawet jednego z parobków karczmarza w drzwiach. Przywitałam się z dziewką zamiatającą podłogę i spytałam gdzie jest zejście na dół. Udałam się do tego malutkiego pokoju gdzie ulokowana być powinna moja przyjaciółka. - Następnie wskazała Octavia. - Ten tu, przywitał mnie uderzeniem w łeb które spowodowało spotkanie z podłogą. - Wskazała na czoło które nadal było lekko rozbite. - Następnie dowiedziałam się, że Ofelię porwano. Potem przybył posłaniec i zaliczył spotkanie ze świecznikiem. Potem chcieliśmy wyjść i wy postanowiliście powtórzyć moje spotkanie z podłogą. Nasza kochana matula ziemia, chyba mnie kocha w ostatnich dniach. - Jej słowa były wypełnione jadem godnym naprawdę zirytowanej kobiety. - Myślicie, że Ci którzy chcieli schwytać waszą panią dali by się zaskoczyć? No tak, zapomniałam, że mamy poziom inteligencji na poziomie ukwiała. Poza tym, jakby chciała się pozbyć waszej tulya to miałam na to dostatecznie dużo czasu, gdy Elidis poleciał za zamachowcami a jej strażnicy się rozdzielili. I co? Zrobiłam to? Oczywiście. Poderznęłam jej gardło. Aha i zapomniałam dodać, że wcześniej rozdwoiłam się i zaatakowałam ją w piwnicy będąc przy Elidisie i Octaviu na górze. - Fuknęła coraz bardziej podnosząc głos. - A w dodatku porwali mi przyjaciółkę, nachrzania mnie głowa w którą dwukrotnie oberwałam i nie zjadłam nic ciepłego od wczoraj popołudniu. - Dodała z wyrzutem patrząc na długouchy. Taka była, ot.

Owizor - 17-11-2014, 23:47

Przy każdym opisie "powitań" Octavio sykał cicho, ale w miarę jak uzdrowicielka kontynuowała przemowę, jego podziw dla jej zdolności retorycznych rósł.
Nadal trzymał jednak tarczę na tyle wysoko, by w razie usłyszenia brzdęknięcia cięciw w ułamku sekundy zakryć siebie i Convolve.
Parokrotnie otwierał usta, jakby chciał coś dopowiedzieć, ale jednak za każdym razem rezygnował. Przekrzykiwanie się odejmowało wiarygodności.

Indiana - 18-11-2014, 00:02

Veliear słuchał z kamienną twarzą, kwitując każdą kwiecistą puentę lekkim uniesieniem brwi.
- Twoja przyjaciółka - zapytał, kiedy już Conv skończyła kanonadę - To, jak rozumiem, ta dziewczyna, która wyszła z zajazdu nad ranem? Niewysoka, szczupła, nocowała od kilku dni w tamtej sutenerze na prośbę Styryjczyków. Mówisz, że została porwana? Skąd to wiecie? Wyszła stąd tuż po tym, jak uprowadzono Tulya'Meliaor, mogła coś widzieć, nawet jeśli nie ma z tym wiele wspólnego. Co ma wspólnego z ludźmi z Ligi Kupieckiej, którzy od jakiegoś czasu udają bardzo niewidocznych, obserwując zajazd? Nie oskarżam was. Jeszcze. Raczej proszę o współpracę.... - przerwał, mierząc Conv wzrokiem, z którego za cholerę nie umiała niczego odczytać, ale wydawało się, że drgają mu kąciki ust - A za to potraktowanie podłogą... - Veliear skłonił w bardzo elegancki sposób - przyjmij proszę przeprosiny.

Owizor - 18-11-2014, 00:11

- Mówicie, że wyszła z zajazdu!? Tak po prostu!? - Octavio postąpił krok do przodu, zapominając zupełnie o trzymaniu uniesionej tarczy - Musicie mi opowiedzieć o wszystkim dokładnie!!! Natychm... - zająknął się nieco, zorientowawszy się, że to nie on tu jest w pozycji do stawiania żądań - I vice versa rzecz jasna! Przysługa za przysługę! - uśmiechnął się mimowolnie na dźwięk zawołania rodowego Lecorde - Tylko jedna prośba... - rozejrzał się po ulicy, po drodze posyłając Convolve przepraszające spojrzenie - Nie na ulicy. Sam właśnie powiedzieliście, że zajazd jest obserwowany...
Powój - 18-11-2014, 00:17

Wyszła z zajazdu? A więc obserwowali go i nie wiedzieli kto zabił te elfy? Zaskoczenie pomieszane z rozbawieniem wypłynęło na jej twarz.
- O tym, że została porwana dowiedziałam się od niego. - Wskazała na Octavia machnięciem dłoni. - Oczywiście po tym jak sam o jej porwanie mnie oskarżył. Resztę pominę. - Westchnęła ciężko, jakby z ulgą, ale nadal nie rozumiała co się dzieje wokół. I to było widoczne, zirytowanie pomieszane ze zmęczeniem. - Nie dworuj elfie, przeprosiny przyjęte, jeśli poprzesz je ciepłym posiłkiem w środku. Bo wygląda na to, że musimy porozmawiać.

Owizor - 18-11-2014, 00:55

Octavio był pewien, że bez względu na to jak wytworny nie byłby posiłek od elfa, przez jego ściśnięty żołądek nie przejdzie nic co najmniej do odzyskania Ofelii. Mimo to skinął głową.
- Convolve ma rację - potwierdził - Musimy porozmawiać. Na spokojnie, przy stole... a nie tak wydzierając się na pół Vekowaru - dodał ciszej przewracając oczyma.

Indiana - 18-11-2014, 01:10

Veliear wskazał ręką drzwi od zaplecza i poparł gest ukłonem.
Weszliście do środka, do jednego z pomieszczeń, stał tam duży stół, barek, kominek (salka konferencyjna ;) ;) ). Na pewno nie była to główna izba.

Othat wrócili na pozycje, obstawiając drzwi i dziedziniec.
Veliear pokazał wam miejsca przy stole i usiadł sam, zaczynając rozmowę:
- Wiecie o tym, że tuż obok nas, w pałacu, trwają rokowania pokojowe, mające zakończyć wielką wojnę na północy. Z ramienia Hetanoru prowadzi nie Tulya'Melieor. Nie życzył sobie ścisłej ochrony, więc nasi ludzie zawsze towarzyszyli mu z pewnego dystansu. Wczoraj około 3 w nocy wyszedł wzburzony z pałacu. Ten, który mu towarzyszył w pałacu przekazał ochronę tym w zajeździe, mieli go obserwować. Ale wtedy już nie żyli. Zostali zabici wewnątrz budynku, potraktowani zaklęciem lub alchemią, a potem uduszeni garotą. Ciała zaciągnięto do wewnętrznego dziedzińca, rzucono w stertę gratów.
Meliear nie doszedł do zajazdu. Jego córka, która biegła bezpośrednio za nim, w ich pokoju znalazła kartkę od porywaczy, każącą czekać na instrukcje - dlatego spodziewaliśmy się intruzów przy pani Toruviel, wzięliśmy ich za nich, a tymczasem prawdziwy kurier krył się w budynku i zaatakował w zamieszaniu. Toruviel wszczęła alarm i wróciła na obrady. Nasi ludzie więc dyskretnie obserwowali budynek. Widzieli, jak wychodziła dziewczyna, śledzili ją przez chwilę. Widzieli, jak dwie przecznice szło za nią kilku typów z emblematami Ligi. Widujemy ich tu raz na czas, mało dyskretnie obserwują jej pokój od trzech dni.
Więc - o co chodzi z tym porwaniem jej?

Powój - 18-11-2014, 01:25

Zasiadła marszcząc brwi i w skupieniu wysłuchując opowieści elfa. W przeciwieństwie do Octavia starała się zachowywać spokój i panować nad nerwami nie przerywając mówiącemu. Dopiero gdy zakończył zaczęła swoją opowieść.
- O parowaniu Ofelii dowiedziałam się dzisiaj rano od Octavia. Podobno ktoś zostawił list o tym, gdzie i za co może odzyskać Ofelię. Jeśli mamy wierzyć w wasze słowa. - Tu wykonała gest dłonią, jakby było to w sumie obojętne. - To wyszła stąd sama, możliwe, że niedługo przed moim przybyciem. Możliwe, że była szantażowana przez przedstawicieli ligii kupieckiej. Miała ona już... Konflikty z przedstawicielem Ligii który próbował odebrać jej coś, co nie należy do niego. - Przerwała na chwilę i wyciągnęła karteczkę z żądaniami spisanymi na pergaminie i przekazała je elfowi. - Jeśli mówicie, że obserwowali jej pokój od kilku dni, to może faktycznie oznaczać, że już wcześniej wysyłali jej pogróżki lub coś w tym stylu. - Machnęła dłonią. - Wiemy tylko tyle, że jej porywacze tudzież... Ten kto napisał kartkę, chce spotkać się z Octaviem w umówionym miejscu. Przypuszczamy, a raczej ja przypuszczałam, że to jakieś wynajęte zbiry które mają od nas siłą wyciągnąć własność Ofelii gdyż wiemy gdzie jest.

Owizor - 18-11-2014, 01:47

Octavio wiercił się nerwowo na krześle, ale słuchał wszystkiego w skupieniu. Posłał Conv zaniepokojone spojrzenie, gdy ta podała kartkę elfowi, ale nie zareagował. Dopiero gdy skończyła, przemówił.
- Dokładnie - skinął głową, potwierdzając ostatnie słowa medyczki - Ostatnią noc spędziłem z Ofelią, a gdy rano się obudziłem, jej już nie było. Była jedynie ta kartka. Żądają od nas pierścienia i mapy, w zamian za uwolnienie Ofelii. Mam mocne podstawy przypuszczać, że w pewnej części stoi za tym wydalony niedawno z Ligi Kupieckiej ród Harkarei, który najwyraźniej znalazł sobie potężnych protektorów. Ale jedna rzecz mnie zastanawia... - nachylił się w stronę elfa, mierząc go wzrokiem - Skoro mówisz, że tak po prostu wymaszerowała z budynku, to dlaczego na klatce schodowej znalazłem rano ślady walki? Ktoś musiał szarpać ją za włosy i tunikę. Ktoś również musiał co najmniej rozkwasić czyjś nos, parsknąć śmiechem mając przekłute płuca, albo w jakikolwiek inny sposób spryskać krwią kawałek ściany. Tymczasem wy mówicie, że Ofelia tak po prostu "wymaszerowała" i pozwoliła trójce harkareiowskich oprychów iść za nią... - chwilę mierzył wzrokiem rozmówcę, doszukując się jakiejkolwiek reakcji, choćby w mimice twarzy, po czym wznowił opowieść - Krótko potem przybyła Convolve, chcąc odwiedzić Ofelię. Gdy zauważyliśmy zamieszanie na dziedzińcu, poszliśmy sprawdzić co się dzieje, licząc na jakieś dodatkowe informacje. Ale tam dwójka waszych przywitała nas nadzwyczaj wylewnie - zakończył przemowę przejeżdżając językiem po rozciętej wardze... może nieco aż nazbyt teatralnie.

Indiana - 18-11-2014, 01:58

- To już wytłumaczyłem - Veliear wyraził lekkie zniecierpliwienie - Drugi raz nie widzę sensu. Jednak... ślady na klatce schodowej wzięliśmy za ślady walki z naszymi ludźmi. Nie mieliśmy czasu dokładnie przeszukać schodów, ale krew widzieliśmy i włosy, pasowały mniej więcej do jednego z zabitych.
Jeśli mówisz, że ktoś uprowadził tę dziewczynę, to mógł to zrobić poza zajazdem, a ona wyszła z jakiegoś innego powodu. Nie potrafię ci wytłumaczyć śladów, chyba, że natknęła się na tych samych ludzi, którzy zaatakowali naszych. Wątpię, żeby wdała się w bójkę z othat, wtedy raczej by nie wyszła. Zresztą, widywali ją, nie mieli powodu jej atakować.
Ta sytuacja na dole - tu Veliear się rozejrzał dookoła i ściszył głos - byliście tam i słyszeliście. Mam wrażenie, że pani Toruviel z obawy o ojca ukrywa przed nami coś, co wie. Musieli jej przekazać wiadomość... Słyszeliście cokolwiek? Muszą czegoś od niej chcieć. Czy to kwestia prywatna, czy dyplomatyczna, jakaś zemsta, okup, czy szantaż w sprawie rokowań ze Styrią?

Powój - 18-11-2014, 02:13

Pokręciła głową słysząc słowa elfa.
- Nic nie słyszałam. Została sparaliżowana jakąś substancją alchemiczną, prawdopodobnie podobną do tego czym uśpili waszych strażników. Musicie znaleźć zaufanego alchemika który zbada czy nie zostawiła ona śladów, po nich traficie do twórcy.

Owizor - 18-11-2014, 13:46

Octavio milczał. Odruchowo zaczął podkręcać wąsa w głebokim zamyśleniu.
List był wyraźnie dedykowany jemu. Szantaż był w jego stronę. Ofelia niewątpliwie była wobec niego szczera... zaraz... na pewno niewątpliwie?
Po co Ofelia wyszła na zewnątrz? I skąd się wzięła w takim razie kartka!?
Potencjalnych odpowiedzi było dużo za dużo. Mogli być to mordercy ohtatów, którzy w jakiś sposób sprawili że Ofelia wyszła, po czym zostawili kartkę na stole. Raczej nie byli to sami ohtaci, to byłoby bez sensu... choć kto wie jak pokręcone mogą być intrygi Elidisa? może Ofelia sama zostawiła tę kartkę...? Mogła wyjść pod wpływem zaklęcia psionicznego, Octavio widywał już takie rzeczy... Gdyby była świadoma i szantażowana klasycznie, prawdopodobnie pozostawiłaby mu jakąkolwiek wskazówkę... chyba że cały czas jedynie udawała ofiarę, a tak naprawdę pomaga zleceniodawcy jako przynęta? Wątpliwe, równie dobrze Convolve mogłaby być głową spisku styryjskiego wywiadu... Chociaż... Elidis ją najwyraźniej znał...
Otavio rzucił przelotne spojrzenie medyczce. Będzie musiał spytać ją o to w wolnej chwili.
Powrócił do rozmyślania o swej sytuacji.
Potencjalnych wyjaśnień było dużo za dużo... Co się tak naprawdę stało z Ofelią? Kto odpowiada za list a kto za zabójstwo elfów - może jedna osoba? Ale co niby Coralides i Harkarei mieliby mieć do elfów? I co chodzi z pierścieniem?
Octavio prychnął zirytowany. Jedyne czego był pewien to tego, że dziś wieczorem sporo się będzie działo w Przesmyku Żerskim... Ale do tego czasu nie chciał pozostawać w aż takiej niewiedzy...
Zerknął na kaletkę przypiętą do pasa. Może gdyby użył amuletu od Liora, kierując się wzmocnioną intuicją, mętlik myśli i domysłów nieco by się rozjaśnił?
- Jedno jest pewne - mruknął, wciąż wpatrując się w swą kaletkę w zamyśleniu - Ci ludzie obserwujący zajazd z pewnością lecą już do przełożonych powiadomić, że doszło tu do rozróby z wami w rolach głównych - uniósł wzrok i spojrzał na elfa - Możliwe, że mnie i Convolve nie dostrzegli, bo jednak wasze działania rzucały się bardziej w oczy... Ale lepiej zakładać, że przeciwnik, kimkolwiek jest, wie już o wszystkim co tu zaszło.

Indiana - 18-11-2014, 19:51

Veliear przygryzł wargę w zamyśleniu. Skoro w ogóle rozmawiał z wami w tak otwarty sposób, to znaczy że sytuacja musiała wyglądać bardzo źle.
- muszę w tej chwili przyjąć za możliwe że ta panna jeśli nie współpracuje z porywaczami to przynajmniej ich widziała.

Indiana - 18-11-2014, 19:59

/Jeszcze nie pisać, jeszcze piszę ;) /
Indiana - 18-11-2014, 20:07

- Którakolwiek z tych wersji jest prawdziwa - kontynuował elf - jest wystarczającym powodem, żeby pomóc wam tę pannę odnaleźć. Jeżeli ktoś ją uprowadził, jest prawdopodobne, że ma coś wspólnego też z tym, co stało się tutaj wczoraj w nocy. Swoją drogą, Tulya'Meliaor prawdopodobnie został wciągnięty w podziemia miasta, znaleźliśmy źle zasuniętą klapę od kanałów,a w samych kanałach kawałki jego ubrania. Ponieważ może to być problem dalszego sabotowania rozmów pokojowych, jest to także sprawa Styryjczyków - skrzywił się, wymawiając tę nazwę - i Wergundów. I Elidisa - tu skrzywił się bardziej - tu jednak może być różnie. Ojciec pani Toruviel jest weteranem dwóch wojen o Aenthil i raczej nie popiera pomysłów exodusu na południe.... Ale - zreflektował się - te sprawy raczej was nie interesują, jak sądzę.
Ale wracając do panny Ofelii, powiedzieliście, że kazano wam gdzieś się pojawić - gdzie i kiedy? Jeśli obstawimy ten teren wcześniej, być może uda się pannę odzyskać.

Indiana - 18-11-2014, 20:09

Potrzebuję teraz od was informacji, jakie działania chcecie podjąć do wieczora, kogo i czy w ogóle chcecie wkręcić w pomoc wam.
Powój - 18-11-2014, 20:16

//Zależy od Owizora. Więc jego odpowiedź się liczy :v //
Owizor - 18-11-2014, 21:43

- Liga Kupiecka zawsze jest zainteresowana, gdy może pomóc w zaprowadzaniu pokoju, rozwoju handlu i wzroście dobrobytu - uśmiechnął się reklamowo Octavio, choć niezbyt dobrze ukrył ironiczny uśmieszek - Co do jednak samej Ofelii sprawa jest bardzo delikatna... Prawdopodobnie gdyby porywacze zorientowali się że sprowadziliśmy do nich własnych znajomych, mogliby jej coś zrobić. Dlatego proszę, trzymajcie się bardzo na uboczu i w wielkiej dyskrecji. Wejdę sam, być może z Convolve. Musimy opracować jakiś sygnał, by dać wam znać jeśli coś pójdzie nie tak, bądź jeśli będziecie mogli wkroczyć bez szkody dla akcji. Cała akcja będzie miała miejsce w okolicach Przesmyku Żerskiego, wieczorem...

/czyli teraz już offtopowo piszemy, jakie przygotowania robimy do wieczora?/

Indiana - 19-11-2014, 12:46

- Wybacz, panie... ? - Veliear zawiesił głos, sugerując, że nie wie, jak właściwie Octavio się nazywa, ale nie czekając na odpowiedź kontynuował - Nie chciałem cię zmylić. To nie było pytanie o twoją zgodę. Mogę ci obiecać, że zrobię, co będzie możliwe dla mnie, by nie stała się niepotrzebna krzywda twojej siostrze, ale nic poza tym. Oczywiście nie mogę ci też obiecać, że moi ludzie nie będa obserwować tego, co robisz w międzyczasie - w tym momencie elf wstał, ukłonił się im obojgu z chłodną kurtuazją - Z mojej strony to wszystko. Na tą chwilę. Jesteście wolni.

Nie, nie, jak najbardziej piszcie wewnątrz fabuły, tylko zachęcam do tego, żeby więcej działać, a myśleć i mówić postaciami - tyle samo. Możecie też iść do przodu o większe odcinki, czyli nie wiem, np. "chcemy obejść dookoła cały plac" albo "przejść wzdłuż doków"

Owizor - 19-11-2014, 13:59

Octavio posłał niepewne spojrzenie Convolve. Miał wielkie wątpliwości, czy przypadkiem nie postąpił źle... Cóż, przynajmniej podał jedynie przybliżone miejsce wydarzenia. No i elf praktycznie nie wie nic o detalach... A a nuż może okazać się pomocny.
Wstał i ukłonił się grzecznie Veliearowi.
- W takim razie nie będziemy przeszkadzać...
Ruszył w stronę wyjścia, zerkając na Convolve.
Najchętniej udałby się do jakiejś mniej obserwowanej karczmy, by na spokojnie porozmawiać z medyczką. Po drodze, gdyby była możliwość, kupiłby sobie jakiś płaszcz, by nie rzucać się aż tak w oczy. Miał nadzieję, że Convolve również się zgodzi na te pomysły.
Rozważył w myślach potencjalnych sojuszników... tylko do których będzie w stanie się zwrócić? Ylva? Petra? Szrapnel? Nie miał już wielu przyjaciół w Vekowarze...
Jedno było pewne - będzie musiał w wolnej chwili jakkolwiek poinformować o wszytskim Angelę i Petrę... Ale czy będzie miał okazję?
Uśmiechnął się ponuro. Ciekawe, jak wiele elfów i Harkareiów będzie ich śledziło...


/dziś niestety wrócę bardzo późno, pewnie ok 22 ;/ najwyżej jak akcja będzie galopowała, to Octavio skoczy na stronę się przebrać (od wewnątrz przeszywanica jest zielona, da się ją założyć na lewą stronę - to już powinno wystarczyć, by nie być tak łatwo rozpoznawalnym), albo coś mu się stanie, albo pójdzie ostrzec Angelę i zatrzyma się u niej na chwilkę dłużej ;) /

Powój - 19-11-2014, 14:29

Skinęła głową zgadzając się z Arganem, nie było sensu by tu dłużej siedzieli. Jeśli mieli wyrobić sie na wieczór to trzeba było się przygotować. A już po sytuacji z tulya wiedziała, że może przydać jej się znacznie więcej niż trzy niewielkie fiolki w kaletce. Musiałaby iść po torbę do swoich kwater, może udałoby jej się zorganizować od przełożonych listę wszystkich alchemików w mieście a obstawiała, że nie jest ich wbrew pozorom zbyt wielu. To nie był jakoś bardzo rozpowszechniony zawód.
- Chodźmy Octavio... - Mruknęła wstając od stołu i na pożegnanie posyłając elfom skinienie głową i ruszyła za towarzyszem. Jednak zanim wyszła z pomieszczenia zatrzymała się na chwilę w progu i opierając dłoń na futrynie odwróciła się do gospodarzy. - Przekażcie panu Elidisowi, że jeśli będzie chciał porozmawiać... Cóż, niech nie znika a wtedy powinnam go znaleźć. Życzę udanego dnia. - Po tych słowach wyszła, jednak przed wyjściem z budynku złapała towarzysza za łokieć zatrzymując go na chwilę. Przymknęła też oczy mając nadzieję, że uda jej się wyczuć czy ktoś jest w pobliżu.
Pani... Otaczaj nas swą opieką i uchroń przed słuchającymi. Gdyż ktoś czyha na powodzenie sprawy twych sług...
Oderwała sie od myśli i westchnęła unosząc głowę. Skupiła swoje spojrzenie na towarzyszu.
- Słuchaj, mówiłeś, że chcesz kogoś ostrzec. Oraz porozmawiać z przedstawicielami gildii. Jeśli chcesz, zrób to. Jednak nie wiem czy rozmawianie z kimkolwiek kto służy w kupieckiej będzie dobrym pomysłem, wciąż jednak to twoja sprawa. Powinieneś też zakryć czymś tarczę. - Machnęła dłonią w stronę trumienki. - A przynajmniej herb. Może nam utrudnić zadanie. Nie będę szła z tobą, nie chcę się mieszać w wasze życie. Zarazem jeśli mamy iść po Ofelię a mogą się nas spodziewać to cóż... Wolę uzupełnić leki. Rozdzielimy się na jakiś czas. Proponuje spotkać się o... -Tu zamyśliła się na chwilę. - Godzinę po południu? W którejś z karczm. Jednak wolałabym żebyś ty ją wybrał, rzadziej w nich bywam i nie wiem co będzie rozsądniejszym wyborem.
//tu napisz po prostu którą karczmę wybierasz, bo ja nie mam pomysłu ^^" i zakładam, że już po prostu to przekazałeś Con więc piszę dalej. //
Dopiero po uzyskaniu jego odpowiedzi uśmiechnęła się z nadzieją.
- Dobrze, będę tam czekać. Jeśli się spóźnię więcej niż godzinę to udaj się do garnizonu i pytaj o mnie. Czy jestem lub byłam. Jeśli nie, to najpewniej nie będzie tak wesoło. Ale nie ma co się martwić. - Ruszyła w stronę głównego wyjścia. - Wyjdźmy oddzielnie, ja pierwsza a ty po mnie jakiś czas. Może uznają, że elfy Cię zatrzymały jako podejrzanego a mnie puściły. Do zobaczenia.
I wyszła kierując się w stronę pałacu namiestnikowskiego.
// dobre to zróbmy tak, że ty pójdziesz pogadać z Angelą (rozdzielimy się teraz) a spotkamy się później, tak ja do 22 może coś sobie jeszcze gdzieś pogram a ty w tym czasie wrócisz do domu c: Indi lub inny MG, pase?//

Indiana - 19-11-2014, 23:39

Powój napisał/a:
pogadać z Angelą
W sensie, że Angela jest w Vekowarze? Bo mi to chyba umkło, myślałam, że w Birce?
Poza tym ok.
Jeśli to są rzeczy, o których nie chcecie, żeby to drugie wiedziało, to mozna je pisać w PW, względnie zajmiemy 13-tkę ;)

Indiana - 19-11-2014, 23:57

/skoro się rozdzielacie, to zrobiłam zamieszanie w grupach.
Powój -> 13
Octavio -> na razie tutaj, a Powój wyłączę na razie tu widoczność.
Dajcie znać czy działa ;)

Indiana - 20-11-2014, 00:59

Dobra, zamieszanie chyba nieaktualne, Powój przez PW :)
Octavio, jeśli coś chcesz tajniaczyć, to też przez PW ;)

Convolve odmeldowała się, kierując się do pałacu namiestnikowskiego. Śledziłeś ją wzrokiem, póki nie zniknęła w głównych wrotach, odmeldowując się różnym strażom (naliczyłeś ohtat, gwardię arcyksięcia, zielony tymen, staż portową i jakieś prywatne).

Chcąc nabyć jakieś ciuszki,najlepiej w Vekowarze kierować się na Kupiecką i okolice, między nią a Południową jest sektor, gdzie najwięcej można znaleźć składów kupieckich, rozmaitych lokali handlowych. Można też w rejonie targu rybnego, gdzie wbrew pozorom sprzedaje się nie tylko ryby, no ale jednak dobrego ubrania tam raczej nie dostaniesz. Chyba, że aż na nadbrzeżu handlowym, gdzie wystawiają się kramarze z tym, co przypłynęło ze statków... Ale ostatnio nie przypłynęły żadne statki.
zakładam, że kupiłeś sobie dowolnego ciuszka :)
Jeśli chcecie udać się do jakiejś karczmy czy tawerny - te lepsze lokale są skupione wokół pałacu namiestnikowskiego. Fajne, ale drogie i nieco sztywne. Wesołe tawerny są w północnej części nadbrzeża i trochę na południe od molo. Na samym południu w dokach... tak bardziej mordownie.
Chociaż najbardziej legendarna Pod Psem akurat mieści sie na północy ;) Kompletna speluna ;)

To gdzie?

Owizor - 20-11-2014, 01:07

/o ile dobrze mi się wydawało, to kwarantanna przed epilogiem zatrzymała nasze wypłynięcie - gdyby było inaczej, nas obu już by w Vekowarze nie było na długo nim nawet zaczęłaby się formować ekspedycja do fortu XIV, o "szantażyku rekrutacyjnym" Argana nie wspominając ;) więc tak z góry założyłem, że została w Vekowarze pilnowana przez Eryka, zapewne w jakimś budynku należącym do Lecordów...
jeśli jest inaczej, to spoko, dostosuję się :) /

Indiana - 20-11-2014, 01:13

Owizor napisał/a:
więc tak z góry założyłem, że została w Vekowarze pilnowana przez Eryka, zapewne w jakimś budynku należącym do Lecordów...
Spoko, mi to nie robi różnicy :) Nie wiedziałam, że w ogóle tu była, ale luzik :)

Powój - 20-11-2014, 01:17

// Owizor, to gdzie się umówiliśmy na spotkanie? To napiszę pierwszy post. Mam czas do późna, bo jutro idziemy na wycieczkę do Belwederu więc no :D //
Owizor - 20-11-2014, 01:22

/pisałem długi post, szybko wycięty fragment dla Powój:/
- Czarny Welon - mruknął po chwili namysłu - Idąc przez plac główny łatwo zgubić ewentualny ogon, a poza tym jest tam dość gwarno, ale nie aż tak by nie dało się pogadać... O ile pamiętam - Argan uśmiechnął się do wspomnień. Ostatni raz odwiedził tamto miejsce krótko po przypłynięciu Lecordów do Vekowaru, nim jeszcze udali się do osady Krevaina.

Owizor - 20-11-2014, 01:41

Na ulicy Kupieckiej zakupił stary, używany, brudnobrązowy płaszcz z kapturem, sięgający do kolan. Za dobrze pamiętał walkę ze swym długim płaszczem w tunelu do Tabu, by pozwolić sobie na cokolwiek dłuższego. Kto wie, co mogło go czekać wieczorem?
Zakupił też nieco smoły do uszczelniania kadłubów okrętów.
/i tu pytanie: czy do miejsca gdzie przebywa Angela da się wejść tylnymi drzwiami bądź jakkolwiek niepostrzeżenie? jeśli tak, to następne czynności robi już w owym budynku, a jeśli nie, to w jakimś ustronnym miejscu, pewnie zaułku: /
Posmarował obficie tarczę smołą. Ciemna ciecz będzie potrzebowała czasu by kompletnie zastygnąć. Uśmiechnął się złośliwie na myśl o ewentualnych nieszczęśnikach, którzy by mieli w ciągu najbliższych godzin ją dotykać...
Zdjął przeszywanicę i ubrał ją na lewą stronę, tym samym stając się oliwkowozielonym wojownikiem /serio moja przeszywka od wewnątrz jest oliwkowozielona/. Nie był wielkim estetą, ale odniósł wrażenie, że dobrze komponuje się z płaszczem.
/no i teraz potrzebuję wiedzieć, czy byłem w stanie odwiedzić narzeczoną i/lub przyjaciela... jak tak, to mówię im jak poszło w forcie XIV, że prawdopodobnie za niedługą będą mogli wypłynąć, oraz ostrzegam o całej sprawie - do nich akurat mam 100% zaufanie - mówię im, by uważali na siebie i nie ufali Coralidesowi, po czym (gdy już nadejdzie pora) udaję się do Czarnego Welonu/

Powój - 20-11-2014, 01:44

W końcu zebrała się w sobie i udała do umówionego miejsca. Szare bezosobowe szaty sanitariuszki zmieniła na barwioną niegdyś barwioną dzikim bzem, tak, że teraz po częstym używaniu miała kolor zmatowiałego wina. Na to narzuciła kamizelkę z ciemnozielonego lnu, tak odmienną od krótkiej tuniki uzdrowicielki. Tylko spodnie i buty zostały te same. Włosy też inaczej związała. Zamiast warkocza miała je luźno rozpuszczone i tylko kosmyki znad twarzy zgarnięte do tyłu na modę elfów. Wisiorka nie zdjęła, był dla niej zbyt ważny by go zostawiać.
Przed wyjściem wzbogaciła się jeszcze o torbę i dodatkową porcję leków. Wychodząc odmeldowała się u strażników, jeden z nich - znajomy który winien był uzdrowicielce przysługę pożyczył jej wojskowy płaszcz który za duży na nią dobrze chronił przed chłodem wieczora. A musieli iść potem w końcu po Ofelię, warto by nie zamarznąć na śmierć.
Potem ruszyła w stronę umówionego miejsca spotkania, czujnie obserwując czy ktoś za nią nie idzie. Postanowiła jednak nie gubić ewentualnego ogona, udając zwykłą naiwną uzdrowicielkę. Być może zgubi go w tłumie, a może przyda się pewność, że ktoś Cię śledził i gdzie obstawił wejścia.
Gdy już dotarła do karczmy postarała się znaleźć wolny stolik byleby wyczekać na przyjście towarzysza.

Indiana - 20-11-2014, 02:41

Psiakrew, zeżarło posta.

Owizor, rozumiem, że wybierasz się do Angeli? Da się tam wejść od wewnętrznego dziedzińca, jak do większości domów w mieście, są wejścia od strony kuchni. Zakładam, że masz klucz, więc wchodzisz do mieszkania bez problemu. Drzwi co prawda nie były do konca zamknięte, ale to się zdarza, zresztą zamek ciężko chodził. W mieszkaniu (1 piętro) nie ma niczego szczególnego, ot damski bałagan. Lekki zapach perfum w powietrzu.

Powój:
no to rozsiadasz się w knajpce. Zamawiasz herbatę, co wpędza niemal w szok kelnerki (jak to nie piwo...? ). Chwilę potem jeszcze słuchasz, jak komentują na zapleczu, choć nie jesteś dla nich większą atrakcją, niz jakaś babka, która odwiedziła karczmę po południu. Cała obwieszona złotem, miała złocony szal, czerwony, na kruczoczarnych włosach i klejnoty nawet na czole!
Oprócz tego obserwujesz przez okno straż portową, która krząta się tam i z powrotem, ktoś nawet kubłem wody sprząta coś z bruku na nadbrzeżu, pewnie resztki po rybach czy coś.

Owizor - 20-11-2014, 02:46

Argan nie kazał Convolve czekać długo. Co prawda dość szybko pozałatwiał swoje sprawy ale potem, z czystej złośliwości dla hipotetycznego prześladowcy, długo zabawił na Handlowej oglądając różne duperele na straganach. Do tawerny dotarł więc ledwie parę minut po Convolve. Wszedł do środka lekko chwiejnym krokiem, po czym zaczął szukać medyczki wzrokiem. Trochę mu to zajęło, gdyż zmiana kostiumu i uczesania dodatkowo utrudniały rozpoznanie osoby, którą i tak w całym życiu widziało się ledwie raz. Dopiero ślad po niedawnym rozcięciu na czole przykuł jego uwagę na tyle, by uśmiechnął się i podszedł do właściwego stolika całkiem niezłą imitacją chwiejnego, marynarskiego kroku.
- Chyba niewiele się zmieniło, odkąd ostatnim razem tu byłem - uśmiechnął się szeroko, zasiadając naprzeciwko Convolve - Jakieś nowe wieści? - spytał nieco ciszej - U mnie nic poza tym, że dowiedziałem się, iż Liga jest pogrążona w chaosie... Przysyłają jakichś nowych ludzi z Birki i nikt nie wie co się dzieje... Obawiam się, że nie mamy co liczyć na wsparcie z tej strony... - westchnął ponuro - Jakieś inne pomysły?

Powój - 20-11-2014, 02:52

To był odruch. Wiedziała, że Reshi tu jest i to on prawdopodobnie wykonał truciznę którą potraktowano elfy. Miała większą pewność, że rozpozna poszczególne składniki naparu niż gdy przygłuszy je smak alkoholu. To była już oznaka paranoi. Przede wszystkim nic mu nigdy nie zrobiła, ba wręcz ich stosunki można było określić poprawnymi. Jednak... Urażona duma lekarki nie dawała o sobie zapomnieć. Poza tym, najwyraźniej były powody by go podejrzewać i śledzić, więc tym bardziej wolała uważać. Co z tego, że nie było szans, by wiedział, że tu jest. Po prostu, cóż. Może powinna pijać herbatki na uspokojenie?
Starała się wsłuchać w rozmowy obsługi. Kobieta z kryształem na czole, z jakąś złoconą chustą na głowie? A taka to skąd... I nagle zabłysło jej pamięci imię, a wraz z nim wiele opowieści.
Hakim? Pethaban?
No tak, pięć lat temu. Opowieści przy ognisku na zmianę wymieniane ze starym bajarzem. Dobre czasy, piękne, pozbawione wojny... Pozbawione śmierci i straty.
uśmiechnęła się do samej siebie, nieświadoma tego, że być może, Argan zaraz się pojawi. Dała się po prostu pochłonąć temu co było dla niej bliskie i ciepłe.

Indiana - 20-11-2014, 02:53

- Ej ty, zielony!! - wydarła się jedna z obsługujących karczmę panien - Pijanych nie obsługujemy! - krzyknęła nawiązując do niezłej imitacji chwiejnego marynarskiego kroku...

Było popołudnie, późne, zmierzch już całkiem niedługo.

Powój - 20-11-2014, 02:55

Edit: Dopiska po przybyciu Owizorę.
Uniosła spojrzenie dopiero gdy pojawił sie obok wyrywając ją z zamyślenia. Odstawiła kubek na stół potrząsając głową i odrywając się od myśli.
- Uhm... Tak. Znaczy niewiele. Tylko co do tych elfów. - Wyjęła z torby fiolkę z substancją zebraną z twarzy tulya. - Zdobyłam listę alchemików którzy są tu, w Vekowarze. Prawdopodobnie jeden z nich to zrobił. Reshion da Tirelli. - Zamilkła na chwilę. - Mamy mało czasu.

Owizor - 20-11-2014, 03:06

Argan uniósł wzrok znad Convolve, wyraźnie zdumiony. Może jakaś nowa karczmarka? Niech no tylko poczeka do wieczora... chyba że rzeczywiście w ciągu ostatnich miesięcy tawerna zaczęła dbać o wizerunek?
- Spokojnie! - odkrzyknął niepewnie... jego wzrok, szukając jakiegokolwiek zaczepienia, spoczął na napoju Convolve - Nie będę pił... tylko herbatkę zamówię zaraz! - nie czekając na odpowiedź, nachylił się do Covolve, chwilę mieląc w myślach to co właśnie powiedziała - Reshion da Tirelli!? Oż psiakrew... Niedobrze, znam go... To świetny alchemik... i człowiek pozbawiony skrupułów. Jeśli rzeczywiście to on polował na Toruviel... To obawiam się, że mamy kolejny naprawdę duży problem na karku.

Powój - 20-11-2014, 03:13

Zmrużyła oczy wsłuchując się w słowa towarzysza, jednak postanowiła wybronić towarzysza i odpowiedziała kobiecie.
- Spokojnie. Zaraz opuścimy ten przybytek, tylko herbatę dokończę i już zabieram kolegę ze sobą.
Skinęła mu żeby usiadł. Mieli jeszcze chwilę.
- Tym zajmiemy się później. Podobno była tu jeszcze jakaś kobieta z pethabanu. Przynajmniej tak wnioskuje z rozmowy tutejszych.

Indiana - 20-11-2014, 03:22

Owizor napisał/a:
jakaś nowa karczmarka? Niech no tylko poczeka do wieczora... c
Popłakałam się... :D :D :D :D :D Groźba taka groźna :D

Karczmarka, która zainteresowała się Octaviem, zaśmiała się przy barze do koleżanek i kilku klientów, wzięła tacę z czymś i podeszła do waszego stolika. Uśmiechnęła się niezwykle uroczo, robiąc buzię w ciup i przysunęła się do Octavia tak, że wpakowałaby mu się na kolana, gdyby tylko pozwolił.
- Pan kawaler się nie gniewa - powiedzała przymilnie - Myślałam, że pijany, tu wiecznie tacy rozrabiają. Na przeprosiny gratis od firmy - postawiła na stole przyniesiony na tacy kamionkowy dzban czegoś ciepłego, pachnący przyprawami korzennymi - Zimno teraz, warto się rozgrzać - dorzuciła zalotnie, siadając na poręczy krzesła Oktavia tak, że górna, najbardziej atrakcyjna część jej mocno zasznurowanego gorseciku znalazła się tuż przed jego twarzą - Przytulić i rozgrzać dobrze by było... Ale tutaj to cięgiem albo rozróba, albo bijatyka, albo kogoś zabiją, albo jak dziś rankiem - kogoś gonią, jakieś elfy, jakieś krasnoludy, strzelają, wrzeszczą, strzały latają... A potem bruk trzeba sprzątać. Biedny elf, w samo czoło dostał... - zrobiła minkę, jakby jej rzeczywiście strasznie było smutno - To podać coś jeszcze?

Owizor - 20-11-2014, 03:46

/no bo przecież wieczorem więcej takich zataczających się zacznie się schodzić i nie da rady wszystkich tak wyganiać, to chyba logiczne? :P /

Octavio rozdziawił lekko usta. Jego myśli zaczęły latać w dziwnych kierunkach.
Z jednej strony jest w narzeczeństwie... Ale przecież ślub w świątyni i biesiada dopiero mają się odbyć jak już dotrze do Birki, formalnie jeszcze jest wolny... Z drugiej strony Angela teoretycznie może być nieco zazdrosna... Ale przecież skąd miałaby się dowiedzieć, chyba nie od Conv...?
Sama Convolve wydaje się chyba zniecierpliwiona... No ale jest medyczką, powinna wiedzieć, że nie da się skupić jednocześnie na trzech rzeczach naraz... Z dwoma jeszcze się da... ale dwie rzeczy już ma przed sobą... całkiem kształtne rzeczy...
Dobra, powinien jakoś odpowiedzieć, jakoś zagadać... Co to dziewczę mówiło? Coś o burdach, o elfie co w czoło dostał...
- Wiesz, ja już w niejednej bitwie brałem udział. Na froncie niejednemu elfowi prosto w czoło trafiłem... oszczepem - wybąkał, szukając słów - Bo ja świetnym oszczepnikiem jestem...
Nie, to przecież jest suche...! Powinien poszukać czegoś lepszego...

Powój - 20-11-2014, 03:55

//płaczę, czemu wy mi to robicie? :"D //
Szok wypłynął na twarz medyczki i szybko go skryła w odmętach trzymanego w dłoniach naczynia starając się nie zakrztusić herbatą bo scena była iście komiczna.
Cóż urocza scenka, zważywszy na to, że iście elokwentny Argan nagle stracił jakoś zdolność myślenia i próbował zebrać myśli. Widocznie jednak widoki mu to utrudniały, nader zajmujące trzeba przyznać i warte uwagi jednak uzdrowicielka z czasem zaczęła patrzeć na ciało drugiego człowieka nie jako obiekt pożądania a raczej jako obiekt pacy. Cóż, nie można powiedzieć by nie próbowała tworzyć jakichkolwiek relacji... interpersonalnych, ale raczej od śmierci dwóch takich nie widziała większych szans na zainteresowanie się kimkolwiek. Odchrząknęła i uprzejmie zwróciła się do usługującej im dziewki.
- A to o co poszła bitka? Bo coście mówiły o kobiecie z kryształem na czole, jej to zasługa była?

Indiana - 20-11-2014, 04:03

Panna karczmarka, jak każda zresztą panna, od razu wyczuła, że użyte... argumenty trafiły celu.
- Nie nie - powiedziała, lekko ignorując zupełnie wyraźnie rozbawioną Con - Ta damulka to tu tylko wina się napiła, a złota na niej było tyle, że jakby mi ktoś chociaż setnę tego podarował, to był cała jego była.... - karczmareczka zawierciła się z lekka na poręczy, tak żeby biodrem przylgnąć do skonfudowanego Octavia - A nie, to jakoś kole południa najpierw jeden złoczyniec uciekał i się z kuszy oszczeliwał, potem go goniły elfy, potem więcej przybiegło złoczyńcow i tych gonił krasnolud i drugi taki. I z tych elfów to jednego zastrzelili, drugi, taki złotowłosy fircyk, w bark dostał, aż go poskładało. A krasnolud gonił za takimi, co uciekali z torbą ciężką, pewno mu co ukradli... I te złoczyńce razem społem do przesmyku uciekły.
Gdyby Octavio miał opisać jej wygląd, byłby to zapewne dość krótki opis, ale Con obserwowała na chłodno - wiek jakieś 19-20 lat, niewysoka, szatynka lekko rudawa, włosy kręcone, upięte w wysoki kucyk, z kosmykami wokół twarzy, oczy brązowe, usta pełne, dołeczki w policzkach, wąska talia, ładny biust, spod zalotnie podciągniętej sukienki drobne stopy, ładne łydki. Taaa. No to albo zostawiamy Octavia samego sobie i wracamy rano, albo trzeba będzie mu pomóc...
Tymczasem karczmareczka, nachylona do Octavia szczebiotała:
- O żesz rany, to pan kawaler na wojnach bywał...? Tam to strasznie jest... Ja nie była, ale opowiadali inni. Ja by się bała, chyba żeby taki kawaler był obok... Co to ... tak celnie...swym długim... oszczepem trafia... - skończyła prawie szeptem.

Owizor - 20-11-2014, 04:23

- Wiesz, opowiedziałbym ci parę historii, ale są one naprawdę strraszliwe - uśmiechnął się bohatersko Argan, przesuwając się nieco by mieć lepszy widok... czy raczej widoki - Lepiej więc opowiadać je gdzieś, gdzie nie byłoby słychać krzyków... Bo to strraszliwe opowieści są i z całą pewnością taka piękna i niewinna dama jak pan nie będzie w stanie powstrzymywać okrzyków... na te niezwykłe historie! - dyskretnie podwinął wąsa.
Ech... Convolve mogłaby jakoś pomóc, a nie wypytywać o jakieś głupie bitki. Olać bitki! A na dogadywanie szczegółów akcji będzie jeszcze czas. Wszak wieczór nie zając, nie ucieknie... Na pewno jest jeszcze dość czasu, by nabrać otuchy przed niechybną konfrontacją.

Powój - 20-11-2014, 04:27

Powoli zaczynała czuć się zirytowana całą tą sytuacją, może sama była ciut zazdrosna o zainteresowanie mężczyzny? Cóż, usługująca tu dziewczyna była od niej młodsza, ale nie jakoś dużo. Poza tym, nie była jakoś wybitnie piękna, ot gorset i podwinięta w odpowiedni sposób spódnica robią swoje. I chyba to trochę dopiekło sanitariuszce, że poprzez wojnę i służbę straciła jakkolwiek poczucie własnej potrzeby bycia zauważaną, bycie szarą i niewidoczną było na rękę. Ale w takich chwilach potrafiła ją złapać jadowita zawiść, mimo rozbawienia. Być może ta poprawa humoru miała ukryć te bardziej egoistyczne odczucia, a może była naturalna. Z nią nic nie wiadomo.
Gdy dziewczyna powiedziała, że jeden z uciekających uciekł w stronę przesmyku aż zaklęła jednak słowa zatopiła w resztce herbaty. I gwałtownie odstawiła kubek na stół, wydał on głuchy jęk niezadowolenia w zetknięciu z deskami. Niech by to wszystkie biesy Skogura, jeśli... Nie. Wolała nawet o tym nie myśleć.
Znów skupiła się na Arganie który najwyraźniej... Całkowicie tracił już głowę dla kształtów kobiety. I jakby coś ją ugryzło syknęła głośno.
- Mości kawaler zaraz się spóźni na bardzo ważne spotkanie i chyba mu o tym nie powinnam czekać. Ale jeśli łaskawy pan jest zbyt zajęty by poświecić mi swój czas zmuszona będę udać się tam samotnie. - Wyciągnęła z sakiewki zapłatę za herbatę i położyła ją na wypolerowanych od częstego mycia deskach.
Jak można być tak krótkowzrocznym? Przecież... Ach, niech by go diabli. Wszyscy faceci tacy byli, pojawia się śliczna dziołcha, zatrzepocze rzęsami, gorsecik poprawi i zaraz im wzrok się gdzieś gubi i słowa plączą. Znała to z doświadczenia, w końcu sama miała narzeczonego, miała dwóch świetnych przyjaciół... Miała. Jeszcze ta myśl znów w nią uderzyła, fakt straty bliskich osób. Wstała zaciskając wargi.
- Octavio rusz, że rzyć. Nie sądzę koledzy którzy uprowadzili Ofelię grzecznie zaczekali aż zakończysz amory. - Warknęła i odeszła od stołu zarzucając od razu płaszcz na ramiona. Sięgał jej trochę poniżej kolan i był nad wyraz obszerny. Nie naciągała jeszcze kaptura. - Ona już może nie mieć czasu kawalerze. Wieczór nadszedł i trzeba iść. Jeśli nie chcesz, to cóż, na pewno odbiję twoją siostrę sama. To dal mnie normalka. - Rzuciła za siebie z kąśliwością węża.
Aha, faktycznie karczmareczka musiała nacisnąć jej na odcisk. Nie to, żeby interesowała się w jakikolwiek sposób Arganem. Ot, czysta kobieca zazdrość.

Owizor - 20-11-2014, 04:44

Na pierwsze dwa zdania Argan odpowiedział niemym "ojtamojtam, i tak nie pomagałaś". Dopiero gdy usłyszał imię siostry, odruchowo poderwał się z krzesła.
Jasna cholera, czy też inna franca! Przecież mieliśmy być konspiracyjni! Co ją ugryzło!?
Spojrzał na paplającą na całą karczmę Covolve, potem na karczmarkę, potem znów na Convolve i znów na karczmarkę...
Medyczka cały czas mówiła rzeczy, których zdecydowanie wolałby nie rozgłaśniać...
Klnąc szpetnie postąpił w jej stronę. Ale zatrzymał się wpół kroku i spojrzał na karczmarkę.
- Więc... jutro wpadnę... znaczy się odwiedzę lokal... - wymamrotał szybko - Bo będziesz jutro...?
Nie czekając na odpowiedź, acz modląc się w duchu by była twierdząca, postąpił kolejny krok w stronę Convolve. Ale znów zatrzymał się w połowie i po chwili namysłu odwrócił do karczmarki.
- Ten grzaniec był na koszt tawerny?
Przypomniawszy sobie, że tak, chwycił kufel, pociągnął kilka szybkich łyków, po czym odstawił go i ruszył już szybkim marszem do Covolve.
- Ciszej, na bogów, ciszej! - wysyczał przez zaciśnięte zęby gdy znalazł się wystarczająco blisko - Odrobiny relaksu przed zadaniem nie dasz zaznać...

Indiana - 20-11-2014, 04:52

Karczmareczka nie słuchała zupełnie słów Con, a konkretniej - bardzo uważnie ich słuchała, tylko bardzo starannie i ostentacyjnie udawała, że nic jej nie obchodzą. Zsunęła się z poręczy na kolana Octavia (który jak przed chwilą przeklinał, że przeszywka taka gruba i tak w niej gorąco, tak nagle zaczął błogosławić fakt, że taka gruba i ta do pół uda sięga) i dość słyszalnym szeptem powiedziała:
- Ja się okropnie boję takich złych opowieści... I takich groźnych kawalerów... - mówiąc to trzepotała rzęsami, to patrząc na niego, to z udawaną skromnościa opuszczając oczy, przygryzała wargi i kręciła w palcach niesforny kosmyk włosów - No bo co ja biedna mogę... Taki kawaler jak pan to to obronić się umie i na pewno wroga groźnego pozna... Ja groźna nie jestem, nawet broni nie mam, może pan kawaler sprawdzić - zanim Octavio sie obejrzał, jego ręka uchwycona jej drobną dłonią wylądowała gdzieś w okolicach gorsetu. Jego górnej części - Chyba, żeby kawaler chciał sprawdzić, czy gdzieś... głębiej czegoś nie mam - dziewczyna nachyliła się do niego i niby wyszeptała, ale nawet Con usłyszała, gdzie jest jej pokój i jaki jest przytulny - To pójdziemy....?
Pytanie zawisło w powietrzu, w bardzo niewielkiej przestrzeni między gorsetem a oczami Argana, wypełnionej słodkimi perfumami karczmareczki.

Powój - 20-11-2014, 05:06

Gdy porwał dzban aby się z niego napić zaklęła w myślach już wiedząc, że to się źle skończy. A jak inaczej miała go stamtąd wyciągnąć jak nie przypominając o siostrze? Nie znała go, nie miała mocy by ingerować w tamtą rozmowę... A raczej miała. Ale nie chciała jej stosować, nie po tak błaha i idiotyczne sprawy jak kretyn co zapomina o bożym świecie bo dzieweczkę zobaczył. Gdy tylko wyciągnęła go przed karczmę miała ochotę go strzelić w ten pusty łeb.
- Octavio. - Warknęła. - Jeśli chcesz zaznać relaksu to wracaj tam i leć na sianko ze swą wybranką serca. - Cała wręcz trzęsła się ze złości. - Ale jak masz odrobinę czasu to spójrz i wyciągnij wnioski. - Machnęła ręką wskazując niebo. Było coraz bliżej spotkania, a on wolał uganiać się za jakąś kobietą. Mieli omówić plan, a teraz? Musieli iść. - Jeśli nie zależy Ci na Ofelii to tam wracaj i się baw dobrze. Bo ja jej tam nie zostawię. - Po tych słowach ruszyła gwałtownie ulicą, miała go powoli po wyżej uszu. Jak Of z niem wytrzymywała tego nie mogła zrozumieć. Znalazł się... Oszczepnik z bożej łaski, amant bez gorsza zdrowego rozsądku. -Ale trzeba przyznać, na razie na nic się nie przydałam. Tak jak ty. Bo nic jeszcze nie zrobiliśmy baranie cholerny. - Słowa wypowiadał ciszej, tak by przeznaczone były dla ich uszu. - I pij dalej na koszt firmy, jak tego samego dnia otruto jedną z ważniejszych osób tu a Reshi biega gdzieś po mieście z fiolkami mikstur. Świetny pomysł! Sama bym na to nie wpadła. Genialny pomysł. I zamiast zająć się tym co ważne, wolisz wodzić wzrokiem za jakąś dziewką. Co czasu ci mało? Jutro byś nie mógł wrócić, tylko dziś na amory Ci się zebrało? A i jeśli nie zapomniałeś, to najprawdopodobniej jesteśmy obserwowani. Jak myślisz, jak bardzo zależy im, żeby nas opóźnić? Bo ja myślę, że bardzo ty barania głowo. Powinieneś mieć owce w herbie na tarczy. Bo jak ta owca się zachowujesz. - Zwolnili kroku by mógł do niej spokojnie dołączyć i nie wyglądało to też podejrzani - Arg... Octavio. Zbierz umysł w całość i chociaż na chwilę się skup. Jak załatwimy to co musimy wtedy róbta co chceta, nie mnie będziesz się rozliczać. I wierz mi, sama chciałabym zakończyć tą współpracę jak najszybciej. Ale obiecałam twojej siostrze, że bez względu na wszystko jeśli jej się coś stanie to pomogę Ci odnaleźć drogę. Nawet jeśli mam zginąć.

Indiana - 20-11-2014, 05:18

Ok, przyjmujemy, że mój i Owizora post zamieniamy miejscami, i będzie ok ;) Cholera z tym równoczesnym pisaniem :D

Wyszliście zatem na placyk w południowej części targu rybnego. Oktavio po chwili złapał się na tym, że rozmyśla o tym, co miało oznaczać owo fuknięcie, kiedy zapytał ją, czy będzie jutro, w sensie, że tak czy że nie...?
Na placu było dość hałaśliwie. Wciąż trwał tam ruch, przewijali się kupcy, handlarzy rybami było niewielu, bo nie pozwalano wypływac na połów, więc handlowano czymkolwiek. Kręciło się trochę żołnierzy ze straży portowej, gdzieś tam wam mignął gwardzista styryjski, przez chwilę nawet wydawało się wam, że widzicie sędziego Rega z charakterystycznym medalionem.
Kilku strażników kręciło się w miejscu, gdzie przed chwilą ktoś z wiadra płukał bruk. Po podejściu było widać, że z krwi.

Owizor - 20-11-2014, 14:40

- Ojtamojtam... ojtamojtam... przecież jeszcze kupa czasu... ojtamojtam... - Octavio odpowiadał machinalnie na słowa Convolve, zastanawiając się nad swoimi panami na dzień jutrzejszy.
Convolve nadal zrzędziła. Jakby nie była medyczką i nie rozumiała, że każdy wojownik przed wyzwaniem winien się należycie zrelaksować! Z drugiej strony, Conv była styryjką... a właśnie między innymi dlatego Argan zwiał ze styryjskiego frontu trzy lata temu: odkąd został liryzyjskim arystokratą-ochotnikiem w bój mógł iść kiedy mu było wygodnie - czyli właśnie po odpowiednim zrelaksowaniu.
- Ojtamojt... chwila... co powiedziałaś!? - pobladł wyraźnie, usłyszawszy nagle jak medyczka mówi o truciźnie - Że niby ten grzaniec...? - poczuł że robi mu się zimo. Tak, na pewno to zimno było wywołane działaniem trucizny! Pobladł jeszcze bardziej - Mówiłaś, że jak rozpoznałaś trucizny od Reshiona?
Jasny gwint! Nie dość, że Angeli nie udało mu się spotkać, to jeszcze teraz okazało się, że pierwsza napotkana panna jest być może zabójczynią czyhającą na jego niewinne życie... Ba, nawet nie być może, ona prawie na pewno była trucicielką! Już teraz czuł lekkie swędzenie w lewym kolanie! Trucizna jak nic! To się dopiero nazywa parszywe szczęście do kobiet!
No ale dobra, mniejsza już o niezaspokojenie. Teraz priorytetem było uratowanie się przed trucizną niechybnie płynącą już w jego żyłach.
- Wiesz jak mnie uzdrowić z trucizn Reshiona? - spytał z paniką w głosie, mimo uszu puszczając kąśliwe uwagi o owcach.

Powój - 20-11-2014, 16:58

Właśnie wiedziała, znała takich co przed walką lubili się napić bo na trzeźwo co to za walka? Znała też świętoszków co odmawiali sobie wszystkiego byle skupić się na zadaniu. Jedni i drudzy ginęli tak samo.
Coraz bardziej zaczynał ją irytować, naprawdę. Jeśli chciał naprawdę mógł tam wrócić nie broniła mu, wskazała tylko, że muszą chyba iść po Ofielię. Ale jeśli nie chciał odzyskiwać siostry jego sprawa. Najwyżej sama tam pójdzie, w końcu potrafiła dotrzymywać obietnic.
- Nie panikuj od razu! - Syknęła, naprawdę, trafiło jej się świetne towarzystwo.
Zamiast na jego słowach to skupiła się na tym co widziała, analizowała. Czyli znów jakaś sieczka? Najpierw z Elidisem, potem w karczmie kobieta mówiła o jakiejś bitce, a teraz jeszcze to. Uciszyła towarzysza ruchem dłoni, a przynajmniej miała nadzieje, że się przymknie.
- Słuchaj, najpierw zejdźmy z widoku. Potem będę Cię leczyć, a potem od razu idziemy po Ofelię. Po drodze możesz mi zdradzić twój plan, oczywiście jeśli nie polega na umieraniu.
To się nazywa parania i że to niby ona jet przewrażliwiona.

Owizor - 20-11-2014, 18:12

Argan przewrócił oczyma. Ów przewrót zatrzymał się jednak na wyraźnie opadającym słońcu.
- No dobrze już, dobrze... - westchnął - Myślałem, że naradzimy się w zajeździe, no ale wiesz... Zresztą nieważne, wcale nie była taka ładna... Znaczy się... no... grzaniec dała... Zresztą mniejsza... Nie wracajmy do tego...
Przystanął. Zdał sobie sprawę, że kolano przestało swędzieć. Czyżby trucizna postępowała? No tak, sam słyszał sporo historii o takich truciznach, które zabijają powoli, w ciągu kilku dni... To musiała być jedna z takich trucizn!
Zauważywszy, że Convolve się nie zatrzymała, ruszył za nią.
- No dobra. Powiedz tylko, czy dożyję do wieczora, by zdołać wyciągnąć Ofelię... Jak tak, to zajmijmy się już jej ratowaniem, potem mogę umierać w spokoju... No, względnym...
Zwolnił kroku, by przyjrzeć się strażnikom miejskim i plamie krwi. Korciło go, by dowiedzieć się o co chodzi, ale skoro Convolve zareagowała aż taką złością na jakąś bogom ducha winną karczmarkę, to co dopiero na wypytywanie strażników miejskich!
- Proponuję zatrzymać się w jakimkolwiek zaułku i pomyśleć na spokojnie nad tym, co nas czeka na miejscu. Może chodźmy już powoli na południe, na Nadbrzeżu Handlowym powinien być jak codzień chaos, łatwiej będzie w nim pozostać anonimowym... No i będziemy mieć już widok na przesmyk Żerski...

Powój - 20-11-2014, 18:43

Teraz musiała się zgodzić, faktycznie pomysł z przejściem przez nadbrzeże był dobry, tam też nietrudno było znaleźć jakiś zaułek w którym mogła sprawdzić paranoika.
- Cierpliwości. Najpierw na nadbrzeże, potem sprawdzę.
Ruszyła w kierunku nadbrzeża obserwując dalej w skupieniu okolice. Dopiero gdy dotarli na wyznaczone miejsce skręciła w jeden z zaułków i sprawdziła czy są sami. Wśród tłumu przez który przed chwilą przeszli była szansa, że zgubią ewentualny ogon, kilkakrotnie zatrzymała się też przy jakiś straganach zagadując sprzedawców. Nic nie kupowała. Upewniając się, że jest bezpiecznie skinęła na niego dłonią.
- Dobra, chodź. Sprawdzimy kiedy nam zejdziesz kawalerze.

Owizor - 20-11-2014, 23:14

Argan odstawił podobny teatrzyk, nawet trochę dłuższy od Convolve. Przejrzał stragany bardzo dokładnie, szukając jakiejkolwiek inspiracji co można by kupić, co może się okazać przydatne.
Dotarłszy do zaułka na jego twarzy malowała się jednak panika. Bowiem teraz lekko zaswędziało go ucho. Jak nic, trucizna musiała postępować!
- Jeśli nie przeżyję do wieczora błagam, uratuj Ofelię - wyszeptał dramatycznym tonem, patrząc z nadzieją na jej apteczkę.

Powój - 20-11-2014, 23:35

Już bez słowa przewróciła oczami na ten dramatyzm i uniosła dłonie do góry w kierunku jego głowy. Gdy dotknęła palcami jego skroni powoli zaczęła odsuwać od siebie kolejne doznania, potrzebowała skupienia. Najpierw przestała zwracać uwagę na zapachy, potem na zmysł wzroku aż w końcu i słuch się wyłączył. Było tylko bicie serca i tętno badanego mężczyzny. Miała nadzieje, że nie zacznie się zaraz niecierpliwić i wiercić bo od razu wyrwałby ją ze tego stanu, a potrzebowała chwili by zrozumieć czy coś jest nie tak. Następnie odsunęła od siebie odczucia własnego ciała i nawet tętno gdzieś znikło. Pozostała cisza. I poprzez ciszę, czując ciepło jego skóry zagłębiła się umysłem tam gdzie znajdował się jego. Nie skupiała się jednak na słowach czy obrazach pamięci, sięgnęła do tego co teraźniejsze, myślami wniknęła w jego krwiobieg poznając dokładnie jego reakcje. Jeśli coś było nie tak powinna to wyczuć.
Owizor - 20-11-2014, 23:51

/no to chyba czekamy na MG z opisem okolicy i czy moja paranoja jest uzasadniona ;) /
Powój - 20-11-2014, 23:59

/sama ją wywołałam :D /
Indiana - 21-11-2014, 00:25

Badająca paranoję ma już informacje na ten temat pełne :D

W rejonie doków i nadbrzeża handlowego, gdzie się znajdowaliście, budynki stały w lekkim nieładzie, trudno było rozeznać ulice, więcej też było przestrzeni, zapełnianych rozmaitymi stertami skrzyń i innych ładunkowych akcesoriów.
Przy pomostach kręciło się trochę ludzi, krzątało się przy łodziach rybackich, choć bez większego entuzjazmu. Porządkowali sprzęt, pakowali coś, ktoś malował kadłub, ktoś pakował nowe sieci, ktoś tam montował świecący świeżymi łatami żagiel.
Na samym nadbrzeżu, bitym kamieniem, rzucało się w oczy jedno miejsce zagrodzone jakąś liną, na której widać było pieczęcie. Kręciło się tam kilku strażników portowych. Koło tej liny ktoś położył bukiet świeżych kwiatów.
Patrząc na południe wzdłuż wybrzeża widzieliście już wały miasta, podmurowane na wysokość kilku metrów, na górze zakończone ostrokołem. Wały były na sporym wzniesieniu, więc patrząc od waszej strony - teren podnosił się w kierunku wału o kilkanaście jjeśli nie więcej metrów. Nad samym klifem widoczna była duża basteja, od niej na prawo teren urywał się jak ucięty nożem. Stąd gdzie staliście, było widać poniżej tylko linię umocnień portowych z długim wysuniętym pirsem, zakończonym murowanym fortem, broniącym wejścia do portu.
To właśnie miejsce nazywano Przesmykiem Żerskim.

Powój - 21-11-2014, 00:36

Każdą komórką odczuwała to co on w tej chwili, w pewien sposób widziała nawet to co on. Wciąż nie przyzwyczaiła się do tego doświadczenia, jednak było ono wyjątkowo relaksujące być gdzieś z boku kontrolując jego czynności życiowe i samej w jakiś sposób nie istniejąc. Trwało to dla niej godzinami, sprawdzanie kawałka po kawałku każdej cząstki jego istnienia. Dla niego to mogły być minuty, bo tyle to naprawdę trwało. Niezbyt długo, ani zbyt krótko. Nagły powrót do ciała i umysłu sprawił, że zachwiała się tracąc równowagę. W ustach poczuła nieprzyjemny smak krwi z przygryzionej wargi. I spojrzała na niego z powagą.
- Do rana dożyjesz. - Złapała sie jednak jego ramienia blednąć. To było wyczerpujące.

Owizor - 21-11-2014, 01:25

Przytrzymał medyczkę, nieco niepewny, czy mówiła na poważnie.
- Dobra... To wystarczy by wyciągnąć Ofelię... mam nadzieję - uśmiechnął się niepewnie, podpierając wciąż Convolve - Dzięki... Jesteś w stanie słuchać planu? - rozejrzał się za skrzynią, czy jakimkolwiek innym miejscem, na którym można by było usadzić medyczkę. Po znalezieniu takowego, podprowadził ją i pomógł usiąść.
- Więc... - wyprostował się i podrapał po brodzie, próbując zebrać myśli. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby nie ten irytujący brak zaspokojenia, prześladujący go odkąd w pokoju Angeli zastał ledwie jej zapach, a teraz jeszcze wzmocniony "incydentem" z karczmarką - Podejdziemy do Przesmyku Żerskiego... Elfy pewnie już obserwują okolicę... Może i nawet by nas nie rozpoznały, ale zauważyć, to zauważą na pewno... Na miejscu pewnie będzie czekał jakichś kontakt od porywaczy... Nie wierzę, by od razu stali z Ofelią gotową do przehandlowania. Raczej będą chcieli, byśmy weszli na ich teren. Notabene mogą cię nie wpuścić... Tak czy inaczej, wszelki opór z mojej strony będzie samobójstwem. Hm... Może gdybyśmy poszukali na targowisku jakoś dyskretnie pierścienia w miarę możliwości maksymalnie podobnego do tego, na którym im zależy...? Myślisz, że daliby się złapać na takie coś?

Powój - 21-11-2014, 01:35

Skinęła głową potakująco i wsłuchała się w słowa towarzysza, w tym samym czasie wyciągnęła z torby butelkę z wodą i pociągnęła z niej łyk po chwili chowając naczynie. Starała się ułożyć w myślach jego plan w miarę logiczną całość. W końcu całkiem rozsądnie to brzmiało.
- Musimy rozważyć możliwość, że nie zależy im na pierścieniu a na tobie. Ogółem mogą początkowo zażądać tej błyskotki, ale pewnie i tak spróbują nas chociażby obić byśmy nie spróbowali go odbić. No i mogą nas spróbować oszukiwać, wciskać jakieś kłamstwa, może nawet amulety będą mieli by wywrzeć na nas presję. - Westchnęła. - Na to ostatnie mogę spróbować coś zrobić, wtedy i tak będziemy słyszeć ich kłamstwa, ale nie będą na nas oddziaływać magicznie. Ale tu muszę mieć twoją zgodę na ingerencję. -Przerwała rozważając możliwość, że jej nie wpuszczą. - Raczej nie będą widzieć we mnie zagrożenia, jestem w końcu sanitariuszką. Nikim więcej.

Owizor - 21-11-2014, 01:55

- Skoro jesteś "sanitariuszką, nikim więcej", to jak niby chcesz takie coś zrobić? - Argan uniósł brew i uśmiechnął się ironicznie. Jego spojrzenie powędrowało na dekolt, ale zdecydowanie nie było to spojrzenie ani pożądliwe, ani też przypadkowe...
- Najbardziej obawiam się tego, że szantażowanie nas Ofelią to jeden wielki blef. Odbiorą pierścień, skopią i uciekną... Dlatego myślę, że pomysł z zakupieniem fałszywki nie jest głupi... - spojrzenie nadal spoczywało na dekolcie, choć ironiczny uśmiech znikł z twarzy, zastąpiony ponurym grymasem niepewności - Ech, bardzo przydałaby się jakaś odsiecz, jakby potoczyło się źle... Jesteśmy trochę wystawieni na tacy. Choć możemy zgrywać, że mamy jakieś wpływowe wsparcie... Zobaczymy, czy lepiej będzie zgrywać ważniaków, czy niegroźne ofiary losu, które nie będą im więcej przeszkadzały. Obstawiam, że raczej to drugie, ale kto wie? - spojrzał medyczce w oczy - Na razie chciałbym wiedzieć, jak mogłabyś nas "zabezpieczyć"?

Powój - 21-11-2014, 02:01

Uśmiechnęła się, tym razem szczerze, chyba po raz pierwszy od rana.
- Co zrobią cóż... Zobaczymy. Sądzę, że elfy w odpowiednim momencie ewentualnie zaingerują, jeśli będzie naprawdę źle. One też chcą odzyskać Ofelię. - Na jego słowa o tym, że jest sanitariuszką aż się zaśmiała. Ale nie kpiąco. - Cóż, posiadam pewne umiejętności. Ale lepiej to nazwać łaską. Niewielu o tym wie, tym ze Styrgradu za bardzo zależało na tym, by ta informacja się nie wymknęła za daleko dlatego wysłali mnie na drugi koniec świata aby jak najmniejsza ilość ludzi miała ze mną styczność. - Wzruszyła ramionami. - Jestem tylko sanitariuszką. A pomóc nam może Tavar, chyba, że masz coś przeciwko.

Owizor - 21-11-2014, 02:28

Argan powstrzymał się od parsknięcia śmiechem.
No tak... Tavar... Akurat Tavar... Dlaczego akurat ona!?
Najpierw przygarnęła jego i Ofelię, dając rodzeństwu dom i w miarę pełne żołądki. Potem on zdradził jej państwo dezercją z frontu. Miał ją głęboko gdzieś aż do momentu, gdy przejawiła swoją moc naznaczając Artema w osadzie Krevaina. Wtedy dopiero Argana naszło poczucie winy... Myślał, że odkupił się, namawiając Liora do wsparcia Styrii w walkach o osadę. Ale kilka miesięcy potem, gdy z modlitwami do niej skoczył wgłąb pewnej jaskini i zaklinował się w przejściu, miał dziwne wrażenie, że gdzieś w oddali usłyszał złośliwy, kobiecy chichot.
Cóż, nie miał bladego pojęcia, czy Tavar patrzy na niego łaskawym okiem. Ale chyba tak...
Poza tym Ofelia żarliwie ją wyznawała. Przynajmniej przed wojną. Jeśli na froncie też modliła się tak często, nie dziwota że polubiła się z Convolve. A Tavar powinna patrzeć przychylnie na ratujących jej wyznawczynię...
- Nie... raczej nie mam nic przeciwko... - stwierdził po dłuższej chwili zastanowienia, będącej pospiesznym rachunkiem sumienia - Tylko jak by to miało wyglądać?
Spojrzał w stronę targowisk. Czy dałoby się tam kupić coś na jakąś ofiarę?

Powój - 21-11-2014, 02:36

Westchnęła ciężko to było trudne do wytłumaczenia, jak to miała działać? Nigdy nie była pewna czy jej prośby zostaną wysłuchane, jednak to wszystko polegało na wierze. Czemu została obdarzona tą łaską? Sama nie wiedziała. Po prostu pewnego poranka obudziła się ze znamieniem bogini na ramieniu i głosem mówiącym co ma zrobić by bogini ją wsparła. Być może to dlatego, że już nie mieła domu, straciła wszystko pozostała jej tylko bogini.
- To będzie prośba, nic więcej. Jeśli pani będzie nam łaskawa to jej wysłucha. Jeśli nie cóż... Oczywiście, patrzy ona przychylniej jeśli podarujesz coś dla siebie ważnego. Przedmiot, wspomnienie, nie ważne. Jeśli chcesz złożyć jej podziękę za udzieloną łaskę, w najbliższym czasie po prostu odwiedź świątynię. I tyle. - Przerwała na chwilę. - Nie jestem kapłanką. Po prostu potrafię do niej dotrzeć. Albo to ona do mnie.

Indiana - 21-11-2014, 02:52

Powoli robi się szaro. Wbrew oczekiwaniom ludzi na nadbrzeżu nie robi się coraz mniej... Nie ma tu latarni ani niczego takiego, za to wzdłuż nadbrzeża widzicie maźnice ze smołą, które zapewne zostaną odpalone po zmroku. Po zamkniętej wałami zatoce pływa kilka łodzi. Przynajmniej trzy cumują blisko południowej części.
Z kolei na wale, w bastei widzicie odpalany płomień latarni. Latarnie zapalają się też na fortach pirsów.
Jacyś ludzie nawołują się między brzegiem a łodziami. Słyszycie jakieś kłótnie w najbliższych zaułkach. Ktoś ciężko bluzga, przepakowując jakieś skrzynie z jednej sterty na drugą za jednym z budynków.
Przy targu rybnym normalne zamieszanie, handlarze pakują powoli stragany, przekładają towar na wózki, niektórzy na łódki, pewnie mieszkają w północnej części, gdzie łatwiej przepłynąć niż dowieźć.
Con stąpając po bruku nagle się potyka - stopa pojechała jej na ułamanym drewienku, wygląda wypisz wymaluj jak ułamany grot strzały.

Owizor - 21-11-2014, 03:20

Argan cały czas myślał, co też może poświęcić Tavar. Wszystko co miał, było właściwie Octavia. Było zakupione pieniędzmi Lecordów. Pieniędzmi, które zdobył poprzez sprzeniewierzenie się Styrii... Ale w ciągu ostatnich miesięcy zdążył dość dużo pomóc państwu dzieci Tavar swoją tarczą czy mieczem, do których notabene bardzo się przywiązał.
Już rozważał wymalowanie na "trumnie" swarzycy, gdy Conv która w międzyczasie powstała, potykając się o drewienko, wyrwała go z zamyślenia.
- O, drewienko - zauważył, niezbyt odkrywczo - Warto schować do rękawa, może będzie okazja kogoś dźgnąć - rzucił w stronę medyczki.
Chciał wrócić do poszukiwania w myślach czegoś do poświęcenia, ale myśl która zaczęła mu kiełkować przed chwilą, znikła rozproszona faktem potknięcia Conv o grot.
- A, chędożyć to - mruknął zirytowany, patrząc na zdecydowanie zbyt szybko szarzejące niebo - Ofiary będę składał po prostu co tydzień. Nie ma czasu na wymyślanie czegoś bardziej wyrafinowanego.

Powój - 21-11-2014, 20:16

//sorry, że tak długo dziś, ale po prostu jakiś zrąbany dzień mam. //
Po potknięciu złapała się jednej ze skrzyń w celu złapania równowagi i ratunku przed kolejnym dzisiaj upadkiem. Gdy już zażegnała wizję upadku schyliła się po "drewienko" które tak zignorował Argan. Przez chwilę obracała je w dłoniach i zmarszczyła brwi.
Grot... Tutaj? Rozejrzała się po zaułku korzystając z resztek światła, może toczyła się tu jakaś bitka. A być może aż tutaj doleciała strzała wypuszczona gdzieś na placu. Obróciła głowę, sprawdzając czy przy zapieczętowanych linach dalej są strażnicy a potem weszła pomiędzy skrzynie zaułka w którym byli sprawdzając czy nie znajdzie innych śladów walki.

Owizor - 21-11-2014, 21:43

Argan nieco bez zrozumienia patrzył za medyczką. Chwilę się wahał, ale ostatecznie ruszył za nią.
Cały czas jego myśli zaprzątnięte były ofiarą dla Tavar, ale nic mu nie przychodziło do głowy poza orężem z załączonymi ewentualnymi przechwałkami, jak to nie przysłużył się sprawie w Osadzie Krevaina i forcie XIV... Nie miał absolutnie żadnego dobrego (albo nieobraźliwego) pomysłu...
A wszystko to przez kobiety! Czy może raczej przez fakt, że od przeszło tygodnia cierpiał na brak Angeli przy boku. A na dzisiejszy dzień nastawiał się, że ów brak w końcu zostanie uzupełniony. Ale nieee, musiał oczywiście latać po brudnych zaułkach i wyciągać z bagienka siostrzyczkę! Od wizyty w apartamencie Lecordów jego myśli uparcie wracały do płci pięknej, głównie do karczmarki, nie pozwalając się skupić na sprawach ważnych. Dobrze, że przynajmniej Convolve nie latała w skąpych kieckach...
Westchnął z rezygnacją. Poszukiwanie potencjalnej ofiary dla Pani Tavar nie miało sensu.
- Czego szukasz? - zapytał, widząc poczynania medyczki.

Indiana - 22-11-2014, 00:37

Con:
rozejrzałaś się po okolicy. Zrobiłaś kilka kroków po bruku w jedną i drugą stronę. Wreszcie dostrzegłaś drugą część bełtu kilka kroków dalej, musiał uderzyć w jakiś twardszy element i się rozprysnąć. Ewentualnie został wyrwany z rany i ciśnięty - przyjrzałaś się, nie było śladów krwi. Na tym nie. Ale kolejny krok przyniósł kolejne znalezisko - tym razem zakrwawione drzewce bełtu.
Przyjrzałaś się okolicy - skąd dokąd mogli strzelać? Kto to mógł widzieć? Twój wzrok padł na chłopaka z służby porządkowej miasta, który właśnie skończył płukać bruk i pakował szmaty do pustego wiadra.
I na kilku stojących opodal żołnierzach ze straży portowej...

Powój - 22-11-2014, 00:48

Podniosła kolejny bełt warząc go w dłoni i zmrużyła oczy, dopiero głos Octavia wyrwał ją z zamyślenia.
- Tu ktoś walczył, a nasze elfy miały obserwować okolicę... - Zerknęła na strażników. - Zaczekaj chwilę.
Przybrała wyraz przerażenia na twarzy i wybiegła z zaułku w stronę strażników, w dłoni trzymała grot. Wyglądała jakby kogoś szukała, zgubiła ważną dla siebie osobę wśród tłumu.
- Przepraszam... Ja... Szukam brata, dziś rano wyszedł z domu i nie wrócił. Miał tu przyjść załatwiać sprawy dla ojca. - Głos jej się załamał. - Znalazłam to w zaułku... Nie wiem gdzie jest... Co tu się stało? - Z błaganiem w oczach pragnęła przyciągnąć uwagę jednego z pilnujących.

Indiana - 22-11-2014, 00:54

Strażnicy spojrzeli po sobie, jeden z nich odchrząknął, niechętnie odrywając się od pogawędki.
- Panienka się nie martwi - powiedział - Co prawda wygląda pani niczym elfka - błysnął komplementem i zębami w uśmiechu - ale uszów w szpic nie widzę, to to pani bracia nie były. Jeden elf tu poległ rano, w czoło oberwał grotem. A drugiego odnieśli do Kwiatu na noszach, w bark dostał chyba czymś zatrutym, bo ciężko coś go nosiło.
Widząc zainteresowanie w oczach Con, podszedł też i drugi strażnik:
- Ale ty, durny, może pani brat to ten co z krasnoludem tych gnojków gonił? Hm? Taki wysoki dość, włosy takie jaśniejsze niż pani trochę, ale ciemniejsze niż tamten fagas - wskazał na Octavia - Kolczugę nosił, taką łataną skórzanymi łatami, chyba mu się skończyły kółeczka. Pani mu sprawi na urodziny - poczucie humoru było widocznie częścią szkolenia straży - To oni cali z tego wyszli. Tamci ponoć coś ukradli, elfy kogoś goniły, co im się włamał gdzieś. To jedne i drugie prysnęli w przesmyk. Tyle że nie wyszli po drugiej stronie, bośmy tam ludzi posłali. Pewnie spadli z klifu, dziś zła pogoda była, ale rankiem poszukają ich ciał na dole. A może panience pomóc tego brata szukać?

Owizor - 22-11-2014, 00:59

Argan stanął oniemiały, widząc co wyprawia Convolve...
Że co!?
Zaraz... Elfy... Bełt...
Oż w mordę...
Chciał rzucić się biegiem za medyczką, ale w pół kroku zatrzymał się, zorientowawszy się co się dzieje. Przystanął w głębi zaułka, oglądając całą akcję z nieco dalsza.
Cóż, trzeba przyznać, że Covolve zaimponowała mu swoją szybkością myślenia...

Powój - 22-11-2014, 01:01

Na uwagę o elfach uśmiechnęła się i przecząco potrząsnęła głową.
- Nie, ja spiczakiem nie jestem, ale jak handlujemy z nimi toć łatwiej się dogadać gdy wyglądasz jak one. - Na wieść jednak o zmarłych zasmuciła się wyraźniej, jednak troska uciekła z jej twarzy. - Nie, brat mój młodszy jest, mnie o pół głowy przerasta ledwie. To mogło go tu nie być... - Westchnęła ciężko. - Pewnie już do domu wrócił a ja na darmo się martwię o tego głuptasa. - Wskazała jednak jeszcze na kwiaty. - Toć któryś elf tu rodzinę miał czy ki bies?
Po chwili rozmowy odetchnęła jakoby z ulgą, nadal jednak bełt w dłoni ściskając.
- Dziękuje panom, bardzo dziękuje. Jak tatulo się dowie, że staż taka dobra to pewnie i przychylniej spojrzy.

Owizor - 22-11-2014, 02:34

Na wskazanie przez strażnika odpowiedział tylko pytającym spojrzeniem. Stał jednak na tyle blisko, by słyszeć większość słów dialogu. Starając się wyglądać, jak zupełnie przypadkowy przechodzeń (co w sumie nie było trudne dzięki staremu płaszczowi i zatłoczeniu), podszedł parę kroków do kwiatów by przyjrzeć się całej scenie z nieco innego kąta niż Convolve, wciąż jednak słuchając jej jednym uchem. A nuż może zauważy coś ciekawego...?
Indiana - 22-11-2014, 12:30

Strażnik spojrzał w ślad za ruchem jej dłoni na zagrodzony linami obszar.
- A to? A nieeeee, to w ogóle z tymi elfami nic nie ma. To wczoraj wieczór ktoś tu zabił dwoje ludzi.
- Paskudna sprawa - mruknął drugi strażnik - Ja rozumiem, kogoś napaść, zabić nawet. Ale dziesięcioletnią dziewuszkę... To skurczysyn.
Widząc pytające spojrzenie Con strażnik westchnął, widać że opowiada to po raz n-ty:
- Chodzi o płatnerza z garnizonu miasta, Remberta. Wszyscy go znali, to był mistrz w swoim fachu. Trzy córy miał, małe. Spacerował z nimi tu wczoraj wieczór. Napadli go, pewnie z klifu zrzucili, bo ciała nie ma, a córeczkę znaleźli jedną tu zabitą, ktoś ją pchnął i o kamienie uderzyła. Pozostałe córki uciekły i się ukryły o tam w piwnicy, a ta chciała pewnie taty bronić... Matka w rozpacz wpadła. Podobno sędziego Rega wynajęła.
- Ej, ale ktos mówił, że ponoć sprawców już w cytadeli zamknęli.
- Żartujesz?! No! - skomentowal strażnik słowa swojego kolegi - To mam nadzieję, że mu kat tak w oczka zaświeci, że pożałuje...

Octavio:
Stoisz tak sobie i usiłujesz maskować zszokowany wyraz twarzy, gdy twoją uwagę skupiają dwie postaci, które z dużym zwojem liny przechodzą w podcieniach jednego z budynków w kierunku Przesmyku. Jeden człowiek i jeden krasnolud.
Chwilę zastanawiasz się, skąd ich znasz. Ale uwagę twoją odwraca łódka, która dobija do jednego z dalszych pomostów. W półmroku widzisz, jak wysiada z niej dwójka mężczyzn i kobieta w płaszczu z obszernym zasłaniającym twarz kapturem. Po chwili przyjrzenia się masz wrażenie, że ona się porusza jakoś dziwnie. Jak ktoś ze związanymi rękami.
Są jednak bardzo daleko od ciebie, ponad 100 m odkrytego terenu. Możesz obserwować, jak idą przez nabrzeże i znikają za budynkami.

Owizor - 22-11-2014, 15:48

/ostatni akapit odnosi się znów do człowieka i krasnoluda, znikających za budynkami, tak? czy to kobieta jest te 100m od mężczyzn? czy my od nich?/

Argan przez chwilkę jeszcze przyglądał się wychodzącej na ląd trójce, próbując dostrzec cokolwiek więcej. Przesunął się w stronę Convolve, próbując przyciągnąć jej uwagę spojrzeniem dającym dyskretnie do zrozumienia, że powinna doń podejść.

Powój - 22-11-2014, 16:16

Co się dzieje w tym miejscu? Bitki, kradzieże, porwane elfy i zabite dzieci. Oszalali Ci wszyscy ludzie?
- To chore. - Mruknęła na wieść o zabójstwie dziewczynki. Ciekawe kogo podejrzewali o to morderstwo. - Nie ważne, dziękuje za pomoc. Muszę iść ojcu powiedzieć, że go tu nie było. - Uśmiechnęła się na pożegnanie do mężczyzn i ruszyła pomiędzy stragany aby zgubić się między ludźmi. W tym samym czasie też wyłapała spojrzenie Argana i uśmiechnęła się do niego. Pomiędzy grupką ludzi zawróciła i poszła w jego stronę chowając ułamane drzewce do torby.

Owizor - 22-11-2014, 17:57

/domyślam się, że to pierwsze, ale głowy nie dam - w razie czego się wykasuje... czyli przyjmuję, że człek i krasnal znikli za budynkiem, a byli jakieś 100m od trójki wychodzącej z łódki/

Argan w tym czasie zaczął udawać zafascynowanego widokiem otwartego morza. Przeszedł się parę leniwych, spacerowych kroków bez pośpiechu.
Gdy Conv znalazła się dość blisko niego, nie odrywając wzroku od zatoki, przemówił półgębkiem, uważając jednak by nikt nie stał na tyle blisko by usłyszeć przypadkiem jego słowa.
- Nie odwracaj sie od razu, ale... tamten pomost - mruknął, ruszając lekko głową - To trochę dziwne, by para mężczyzn prowadziła kobietę ze spętanymi nadgarstkami. Kto wie, czy to nie jest właśnie... wiesz kto... - rzucił Convolve pełne napięcia spojrzenie, które szybko skierował w stronę, gdzie znikł mężczyzna z krasnoludem - Poza tym zdawało mi się, że widziałem jakiegoś człowieka z krasnoludem, być może od tego całego zamieszania tutaj... szli mniej więcej w tamtym kierunku - wskazał ruchem głowy w stronę, gdzie para zniknęła - Mieli ze sobą sznur, nie mam pojęcia po co...
Zaczął iść spokojnym, spacerowym krokiem w stronę zejścia pomostu, którym szła trójka która wysiadła z łódki. Rzucił okiem na zgromadzoną w okolicy straż miejską.
- Co robimy? - wyszeptał do medyczki - Idziemy za tymi z łódki? Czy może szukamy tamtej dwójki co znikła za rogiem?

Powój - 22-11-2014, 19:01

//chyba, chodziło o to, że trójka była jakieś 100m od nas//
Słuchając jego słów powstrzymała z trudem chęć odwrócenia się i zerknięcia przez ramię, jakby na jego słowa uśmiechnęła się mrużąc oczy i przyglądając się niebu.
- Wiem. I rozumiem, ale chyba nie jest dobrym pomysłem, żeby tu na nich nastręczać. To mogłoby się źle skończyć. Tym bardziej jeśli byśmy się pomylili. - Słuchając uwagi o człowieku i krasnoludzie zmarszczyła brwi. - Podobno jakieś krasnoludy coś ukradły elfom i czmychnęły w przesmyk, jednak nie wyleźli. Strażnicy przypuszczają, że z klifu spadli czy coś, bo postawieni po drugiej stronie gwardziści nic nie widzieli. - Zerknęła we wskazane miejsce. - To twoja decyzja, musisz ocenić ile mamy czasu. Nie znam się zbytnio na tym, no i możemy trafić na bitkę.

Owizor - 22-11-2014, 19:25

/a, sorry, nie wiem czemu przeczytałem "od siebie" zamiast "od ciebie"... nieważne w takim razie :roll: /
Hm... więc gwardziści byli po przeciwnej stronie Przesmyku...? Ciekawe, co tu zaszło...? I czy jest to jakkolwiek powiązane z porywaczami Ofelii...?
Rzucił okiem na trójkę na pomoście. /coś szczególnego mają panowie?/
Ileż by dał, by zobaczyć twarz kobiety! Nie było pewności, że to rzeczywiście Ofelia... A może by tak zapłacić jakiemuś dzieciakowi portowemu, by złośliwie podbiegł i zerwał ten kaptur? Albo może w ogóle mruknąć straży, że to coś podejrzanego? Nie, to drugie nie, bo a nuż okaże się, że to jacyś potencjalni sprzymierzeńcy...
Ale ktoś podbiegający tylko po to, by złośliwie zerwać kaptur kobiecie wystarczy.
Rozejrzał się po okolicy. Czy ktoś tu wyglądał na takiego, co to za akwira na kolejną flaszkę księżycówki byłby w stanie zrobić dużo więcej niż tylko bez namysłu podbiec i zerwać kaptur przechodniowi...?
Rozglądając się za takowym kimś, ruszył powoli w stronę, gdzie poszedł człowiek z krasnoludem.
Nie było bowiem wiele czasu. Jak tylko jakiś żebraczek podbiegnie i ściągnie kaptur kobiecie (najpewniej zostając chwilę potem skopany przez jej "obstawę"), będzie musiał natychmiast podjąć decyzję, czy zająć się nią, czy też ruszyć za dwójką panów przemykających chyłkiem... Dlatego już teraz ruszył powoli w stronę gdzie przed chwilą byli ci drudzy, mając jednak wciąż na widoku trójkę z pomostu.
- Rozglądaj się za jakimś obdartusem, za akwira powinien bez chwili namysłu pobiec i ściągnąć kaptur kobiecie... - szepnął Convolve - Potem zobaczymy co dalej...

Powój - 22-11-2014, 20:11

- Mhmy. - Przytaknęła mu rozglądając się nieznacznie, aczkolwiek po chwili przerwała. Nie była w stanie dobrze ukryć obserwowania ludzi gdy dręczyło ją zbyt wiele informacji. Zerknęła na towarzysza. - A jaki plan mamy? Bo tego nie zdążyliśmy omówić.
Owizor - 22-11-2014, 21:12

- Co do tej chwili, czy co do Przesmyku Żerskiego? - nie przerywając powolnego spaceru, zerknął na towarzyszkę - W tej chwili dowiedziałbym się, kim jest ta kobieta w kapturze, najchętniej przekupując jakiegoś obwiesia by podbiegł i zerwał jej kaptur... Jak to będzie Ofelia, to ratujemy. Jak nie, to czmychamy nim obwieś powie, że to my mu kazaliśmy podbiec. I jeśli czmychniemy, to czmychniemy w kierunku, gdzie poszła tamta dwójka z linami aby dowiedzieć się, czy nie mają czegoś wspólnego z tym wszystkim - mówił szybko i pod nosem, ale jeszcze w miarę zrozumiale - A co do spotkania w Przesmyku Żerskim... cóż... nie wiem czy już zdążymy kupić fałszywkę pierścienia... ale modlitwę do Pani Tavar chętnie odmówię... ale poza tym nie mam pomysłów...
Końcówka była już naprawdę słabo zrozumiała, jako że mówił cicho, szybko i pod nosem, wciąż rozglądając się dyskretnie po tłumie.

Indiana - 22-11-2014, 23:45

Octavio:
Niemożliwe, nie byliby przecież tak bezczelni. Chyba, że to taka pokazówa, wiedzą, że tu jesteś i przeprowadzili ci ją przed nosem, tak, zebyś wiedział, że ją mają.
Czekają na zapadnięcie zmroku.
W międzyczasie człowiek i krasnolud z liną zniknęli ci gdzieś z oczu, ale nie zajmowałeś się tym dłużej.
Szukając wspomnianych obdartusów zauważyłeś grupę wyrostków, którzy pakowali na dwukółkę skrzynki z rzeczami na handel. Było trzech, w wieku jakieś 13-16 lat.

Tymczasem zmrok zapadał, na placu robiło się coraz bardziej pusto. Elfów, o ile w ogóle tu byli, nie było widać. Krawędzią nabrzeża szedł starszy człowiek, zapalając kańczugi ze szmatami i olejem rybnym. Zawoniało. Dawały mdłe światło wzdłuż samego brzegu, ale znów sprawiały, że reszta terenu niknęła w absolutnym mroku.

Gdy zaczepiłeś chłopaczków w kwestii tego kaptura, popatrzyli na ciebie wzrokiem mówiącym "no chyba durnego szukasz, tak"? Ale średni z nich, może ze 14 lat, zmrużył oczy i tonem ryzykanta obstawiającego czarnego konia na wyścigach powiedział:
- Dooobra, ale dostanę za to srebrnego akwira!
- Dostaniesz dwa!
Młody pociągnął nosem, poprawił kołnierz, braciom (byli podobni jak krople wody) gestem kazał się zabierać z placu i ruszył w stronę trójki, która z pomostu weszła właśnie między płonące latarnie.
Obserwowaliście chłopaka, jak trzymając sie krawędzi cienia podszedł blisko, udając, że musi po coś do łodzi. Przy samej trójce przyklęknął, udając, że poprawia buta. Gdy go minęli, skoczył w kierunku dziewczyny, złapał za płaszcz...
Wtedy panna odwróciła się, ewidentnie wystraszona i jej twarz znalazła się w mroku. Jeden z jej towarzyszy za to złapał chłopaka, chwycił mocno dłonią zaa gardło i podniósł do góry. Aż stąd usłyszeliście jęk... Cisnął chłopakiem tak, że ten potoczył się na pomost przy łodziach i tak został.
Panna odwróciła się. Tak, to była Ofelia. Chyba. Prawdopodobnie.
Facet obok niej niemal natychmiast naciągnął jej kaptur z powrotem.

Indiana - 22-11-2014, 23:57

Con:
kiedy Octavio wytrzeszczał się jak mógł, patrząc na to, co działa wynajęty chłopaczek, ty obserwowałaś plac. Nagle otulony mrokiem wydawał ci się być pełen czających się w nim ludzi. Maźnice oślepiały, dzieliły dotychczasową szarość na wąziutką strefę światła i wszechograniający mrok.
Morze szumiało, słychać było fale z hukiem bijące w klif. W oddali nad morzem błysnęło niebo.

Powój - 23-11-2014, 00:05

Zerknęła w kierunku nieba z niepokojem.Nadchodziła najwyraźniej burza, zaś walka w deszczu mogła się źle skończyć. W dodatku szybko się ściemniało.
- Bogini mniej nas w swojej opiece... - Wymamrotała pod nosem. Wiele nadziei pokładała w istocie Tavar, wcześniejsze prośby do bogów zawsze zawodziły, czasami obwiniała ich za stratę wszystkiego co kochała teraz zaś została jej tylko bogini będąca opiekunką wygnanych, zagubionych. Ona też się gdzieś zgubiła w odmętach własnej świadomości i oddała swoje jestestwo bogini. Zaś ta która narodziła się na nowo w przeciwieństwie do starszych bóstw jej nie zawiodła.
W tym momencie jej uwagę od nieba odwrócił krzyk kobiety. Skupiła się na jej twarzy. Faktycznie, to mogła być Ofelia. Ale nie musiała. Równie dobrze, to mogła być jakaś inna niewiasta. Mrok oraz zdradliwe światło pochodni wiele zakłócało. Złapała Octavia za łokieć w nadziei, że zrozumie aluzję. Nie tu, nie teraz. Jeśli wywołają burdę to zamkną ich w karcerze, nie odzyskają jej.
- Spokojnie. - wyszeptała.

Owizor - 23-11-2014, 02:06

Argan już chciał ruszyć biegiem, by poczęstować dwóch mężczyzn swoją stalą, gdy zatrzymała go ręka Convolve.
Spokojnie!? Jak ma się zachowywać spokojnie, gdy ma przed sobą ledwie dwóch przeciwników stojących mu na drodze do siostry!? Pierwszego staranowałby tarczą, spychając do morza... Nawet jakby to przeżył, to Argan zyskałby czas, by ciachnąć mieczem drugiego...
Odwrócił się do Concolve. Z jego oczu aż biła wściekłość.
- Spokojnie!? - syknął jej przez zęby - Jest okazja by to wszystko skończyć...!
Odwrócił się z powrotem w stronę wybrzeża, chcąc wyrwać się z uścisku bądź co bądź wątłej medyczki. Ale jego wzrok przeleciał przez wciąż obecnych strażników.
No tak... Strażnicy... Za dużo ich, wpakowałby się z jednej kabały w drugą... Pewnie o to chodziło Covolve.
- Hm... - odwrócił się z powrotem i nachylił się do medyczki - Powiadommy strażników! Schwytają ich... Chyba, że masz jakiś inny pomysł? - spojrzał z mieszanką zniecierpliwienia i wyrzutu na towarzyszkę.

Powój - 23-11-2014, 04:11

Chyba z każdą chwilą mu coraz bardziej podpadała. Zwłaszcza teraz gdy zastąpiła mu drogę i poprawiła zapięcie płaszcza, jakby był to przyjacielski gest nie zaś zatarasowanie drogi. Ze skupieniem zmarszczyła brwi i zawiązała na nowo rzemyk od płaszcza, zaś mimo uśmiechu słowa miała pełne chłodnej kalkulacji.
- Bądź rozsądny. Dziś naliczyłam co najmniej trzy burdy i wczoraj zabójstwo małej dziewczynki. Jeśli teraz się na nich rzucisz to zanim zdążysz dobiec do jej eskorty strażnicy zaatakują Cię. I nie sądzę, żebyś poradził sobie spokojnie z piątką, jeszcze spłoszysz ich a sam trafisz do karceru na noc. Musimy działać rozsądnie, ze spokojem i zimną krwią a nie myśleć chwilą. - Zmrużyła oczy. - Właśnie w ten sposób wypiłeś otruty napój, bo zbyt skupiałeś się na hmm... celu, niźli dotarciu do niego. - Przesunęła jeszcze po materiale płaszcza i zaśmiała się, jakby przed chwilą powiedziała coś zabawnego. To była poza, jakby strażnicy Ofelii ich obserwowali. - Wyciągnij wnioski z tego co widzisz, nie działaj a myśl. Teraz wiemy, że jest żywa. I, że pilnuje jej tylko dwójka ludzi. Jeśli zaatakujesz ich tu to strażnicy spróbują Cię powstrzymać, jeśli przesmyku to nikt Cie nie powstrzyma a i ja będę mogła otwarcie wesprzeć Cię mocą pani. Tu nie wolno mi tego robić.
Zamilkła patrząc mu w oczy, musiała przy tym zadrzeć głowę. Po chwili jednak odstąpiła jakby pod siłą złości w jego oczach, wycofała się wyraźnie unikając już patrzenia pod nosem. Możliwe, że teraz miał w głowie obraz jej jako bezdusznej i wyrachowanej, nie pochwalającej nawet przyjemności w postaci alkoholu przed walką. Jeśli pyta może mu wyjaśni, to zależy kiedy to zrobi i w jakiej intencji. Po chwili uporczywego myślenia wymamrotała coś, najwyraźniej do niego.
- Obserwuj. I już nie zdążymy zakupić podróbki. Kupcy się zebrali. - Podążyła spojrzeniem w stronę nieba gdzie najwyraźniej zbliżała się burza. - Meriel. - Wyszeptała, lecz to już nie było skierowane do mężczyzny. W głosie sanitariuszki wyraźnie można było usłyszeć tęsknotę za kimś bliskim. Jednak brakowało w niej nadziei. Ta osoba była martwa.

Indiana - 23-11-2014, 10:33

Wybrzeże pustoszało. Strażnicy stali jeszcze przez chwilę, rozmawiając, po czym odpalili pochodnię i podążyli w kierunku Głównego Placu, jeszcze przez chwilę widzieliście otaczające ich światło.
Chłopak, którego prosiliście o pomoc, leżał na drewnianym pomoście do cumowania łodzi, poniżej nabrzeża. Nie wstawał.
Trójka ludzi - owa kobieta i dwóch mężczyzn zniknęli za krawędzią mroku. Poszli w kierunku Przesmyku.

Jeśli po drodze sprawdzicie, co z tym chłopcem, to ma przygniecioną tętnicę szyjną i uderzył potylicą o kamienie. Jest nieprzytomny.

Gdy podeszliście bliżej, zniknęli wam z oczu. To znaczy kogoś widzieliście. Ktoś coś majstrował na samym przesmyku, rozmawiał półgłosem.
Nagle za wami dało się usłyszeć zgrzyt czegoś kamiennego po innym kamiennym czymś. W ciemności zamajaczyły jakieś postaci.
Convolve zauważyła ich wcześniej. Trzech. Czterech. Może jeszcze ktoś, trudno było stwierdzić, czy wśród przebywających na nabrzeżu ktoś był przypadkiem, a ktoś stanowił obstawę. Ale bez problemu dostrzegłaś kilku, którzy otaczali was od kilku chwil pozornie obojętnym krokiem. Jeden w końcu do was podszedł.

Octavio:
Nie miałeś pojęcia, skąd oni się wzięli tuż przy was. Zapewne skupiony na tamtej trójce nie dość uważnie obserwowałeś resztę nabrzeża.
Ten, który podszedł do was, bez słowa położył ci rękę na ramieniu i pociągnął w kierunku przeciwnym do morza, w podcienia dwóch budynków, stojących przy samym wale.
Zagrzmiało całkiem blisko, całe niebo rozbłysło od poprzecznie rozgałęziającej się błyskawicy. Poczuliście pierwsze krople deszczu.

Conv:
ci, którzy was otoczyli, nie mieli na sobie żadnych emblematów, elementów mundurów, nie rozmawiali między sobą, nie mogliście więc rozpoznać zadnego akcentu. Fachowcy. Nie byli zdziwieni faktem, że się tam pojawiłaś, zupełnie jakby od dawna obserwowali waszą dwójkę i wiedzieli, że Octavio nie będzie sam.
Starałaś się trzymać w miarę blisko Octavia, żeby w mroku nie skończyło się to jakimś nożem pod żebrem w najbliższym zaułku.

Owizor - 23-11-2014, 15:41

Octavio westchnął ciężko. No tak, choć chciałby temu zaprzeczyć, Convolve miała rację... Skoro to była tylko dwójka ludzi, równie dobrze można poczekać aż zmierzą się z nimi w Przesmyku, bez zbędnych świadków...
Ruszył powoli za nimi, pozostając na granicy pola widzenia. Idąc, rzucił okiem na leżącego chłopaka. Szkoda biedaka... Wypadałoby dać kasę jego braciom, nawet całkiem sporo, i kazać im polecieć do najbliższego uzdrowiciela bądź świątyni...
Wykonał krok w stronę pozostałych dwóch braci z zamiarem zapłacenia im nawet i pięciu akwirów, kiedy spostrzegł otaczających ich ludzi.
Zaklął w myślach jednym z przekleństw, które nawet na froncie uchodziły za wyjątkowo szpetne.
Nie miał możliwości stawiać oporu. Nie tutaj.
Przyjrzał się człowiekowi, który chwycił go za ramię.
Ciekawe, czy był on z takich, co to gubili się, walcząc w ciemności...? Raczej nie... Raczej próba wyrwania się, jak już znajdą się w ciemnym zaułku, obróciłaby się na niekorzyść Argana.
Ponownie zaklął, tym razem już na głos, choć cicho. Nie mieli wyjścia, musieli iść razem z grupą.
Rzucił przepraszające spojrzenie Convolve. Niepotrzebnie ją w to zamieszał, a poza tym mógł jej słuchać. Jak przyjaciółka Ofelii źle skończy z jego powodu, nie wybaczy sobie tego. I Ofelia pewnie jemu też nie wybaczy...

Powój - 23-11-2014, 22:01

O szlag.
Złapała się rękawa Octavio odruchowo, w tym samym momencie obcy położył mu rękę na ramieniu. Była gotowa gdyby tamten zrobił coś Arganowi wyrzucić rękę do przodu i dotknąć skóry nieznajomego, a potem? Potem pewnie zrobiłaby to co byłoby szybsze, zmusiła jego serce do zatrzymania się na krótki czas, zmanipulowała mięśniami i pokierowała Ciałem niczym marionetką by zaatakowały swych przyjaciół. Wszystko zależało od tego co się stanie w ciągu najbliższych sekund. W tym samym czasie spróbowała ich szybko policzyć i rozłożyć swe szanse na to, czy jak głośno się wydrze to strażnicy którzy przed chwilą odeszli przypadkiem jej nie usłyszą. Jak zwykle gdy umysł działał szybko wydawała się wręcz sparaliżowana w niemocy ciała.

Indiana - 23-11-2014, 23:38

Octavio
Doszliście w kąt między budynkami, miejsce było ciemne, śmierdziało rybimi odpadkami i ludzką uryną. Jeden był najbliżej ciebie, reszta trzymała się w odległości kilku metrów. Ten bliżej zaczął.
- Pierścień i mapa. Teraz.
Widząc chwilę zwlekania z waszej strony dodał:
- Nie próbuj kombinować, nie pomoże ci ani twoja siostra z Ligi ani znajomość z żadnymi możnymi w mieście. Spróbuj podskoczyć, a nigdy jej nie znajdziesz, chyba,że morze wyrzuci gdzieś jej ciało.
Oboje próbowaliście z różnych przesłanek ocenić przeciwników. Ten, który mówił, głos miał nieco przytłumiony przez szmatę owiniętą wokół twarzy. Dało się rozeznać lekki akcent teralski, ale mógł być wypracowany. Był dość wysoki, raczej szczupły, poruszał się w sprężysty, zdecydowany sposób, jak człowiek świadom własnej sprawności fizycznej. Ubrany w przylegający kaftan z doszytym kapturem. Z broni dało się zauważyć krótki miecz, nóż noszony rękojeścią w dół przy pasie na plecach, drugi nóż w karwaszu na lewej ręce, z czego można było wnieść, że na prawej mógł być jeszcze jeden. Do tego prawdopodobnie mocno nabijane rękawice robiące za kastet.
Oprócz niego było jeszcze czterech lub pięciu, jeden chyba krył się pod podcieniami. Z tych czterech jeden miał na sobie płaszcz, reszta byla ubrana podobnie do tego pierwszego. Dwóch miało małe poręczne kusze.

Powój - 23-11-2014, 23:54

Spojrzała na Octavio. Cóż, życie krótkie i trzeba działać, inaczej jeszcze przez przypadek umrze się ze starości żałując, że nic się nie zrobiło. Uniosła dłoń do ukrytego pod materiałem koszuli amuletu i ujęła go palcami.
- Nie oddam wam pierścienia gnidy. - W tym samym momencie skoczyła pod ręką napastnika który dotykał Octavia i rzuciła się w stronę wyjścia z uliczki, tam gdzie wychodziła na plac. Miała nadzieje, że tym samym odwróci uwagę mężczyzn od Octavia i da mu szansę na zaatakowanie. Drewienko amuletu pękło ściśnięte przez jej palce, amulet powinien zadziałać.
Pani wzmocnij me ciało, przeciw wrogom sprawy styryjskiej. Nie pozwól by krzywda się mi stała w tej złej godzinie, matko uchroń mnie przed bólem rzeczywistości i spraw by mój umysł działał sprawnie niezmącony niczym.
Starała się gnać co sił przed siebie, jednak nie biegła w lini prostej a starała się odbijać co kilka kroków w bok, raz co trzy, raz co dwa.. Nieregularnie, byleby ewentualna strzała miała utrudniony lot do celu. Miała nadzieję, że za nią pobiegną. Chociaż jeden lub dwóch, ułatwi Arganowi zadanie i ewentualnie z jednym powinna sobie poradzić.

Owizor - 24-11-2014, 00:20

Nie potrzebował żadnego sygnału. I tak był na tyle spięty, że prawdopodobnie nawet jakieś piśnięcie myszy zbyt blisko sprawiłoby, że by podskoczył.
Wahał się tylko, czy dla Ofelii nie lepiej by było gdyby grał tak jak mu zagrają... Ale Convolve pozbawiła go wątpliwości.
A dłoń na ramieniu aż prosiła się o dźwignię, w wyniku której głowa oprycha znalazłaby się bardzo blisko kantu jego tarczy... A w ciemności napastnicy mogą w pierwszym ułamku sekundy nie zorientować się, co się dzieje...
- Łapcie ją!!! - wrzasnął, jednocześnie wykręcając ramię mężczyzny i uderzając go w twarz kantem swej "trumny" - Ona ma pierścień!!!
Nie patrząc nawet, czy i jak trafił tarczą, szarpnął trzymaną dźwignią do góry i kucnął, wyciągając miecz.
Oprych, ogłuszony kantem tarczy czy nie, powinien pochylać się nad nim. Nawet jeśli jakiś bełt poleci w stronę Argana, trafi wpierw oprycha. A dla pewności, wyciągnięty miecz wbił się parokrotnie pod jego pachę.

Indiana - 24-11-2014, 01:39

Conv:
jesteś drobna i szczupła, więc śmignięcie między wysokimi mężczyznami nie sprawiało problemu. Złamany amulet zadziałał, odczułaś to. Ale problemy zaczęły się, gdy jeden ze stojących z boku zastąpił ci drogę. Nie spodziewał się zupełnie oporu, więc po prostu wyciągnął rękę, żeby cię złapać za kołnierz. Uniknęłas z łatwością, szarpnęłaś za tę rękę tak, że właściciel poleciał do przodu, i z rozmachu kolanem kopnęłaś w jego splot słoneczny.
Chciałaś dokończyć szybkim, litościwym ciosem sztyletu w podbródek.
Poczułaś potężne szarpnięcie głowy do tyłu, aż chrupnęły kręgi szyjne. Dopiero po sekundzie odczułaś ból szarpniętych włosów. Któryś złapał cię za nie mocnym uchwytem pięści.
Reakcja była odruchowa. Wyszkolona. Doskonale wyszkolona. Docisnęłaś swoimi rękami pięść napastnika do głowy, jednocześnie rzucając się do przyklęku i odwracając do niego tak, że jego nadgarstek utkwił w pułapce. Chrupnął staw, atakujący wrzasnął. Pociągnęłaś mocniej. Puścił włosy. Wstałaś, z łatwością wyłamując mu łokieć z torebki stawowej. Wrzasnął jeszcze raz, aż zatrzęsły się mury. Poprawiłaś sztyletem.
I omal nie padłaś na zawał, przypominając sobie, że pierwszego masz za plecami, żywego. Był tam, czułaś go za sobą.

Octavio:
rant tarczy trafił skutecznie, rant tarczy zawsze jak trafia, to skutecznie. Przeciwnik stęknął, ale jego dalsze przejawy aktywności przerwał celny sztych pod pachę. Dostrzegłeś kątem oka, jak Con zgarnia jednego ładnym unikiem i kopnięciem (skąd u licha sanitariuszka umie takie rzeczy?), więc przez chwilę przestałeś się o nią martwić, na szczęście wystarczająco szybko zmartwiłes się tym, że dwóch miało kusze. Odruchowo przykląkłeś za tarczą, co uratowało cię przed idącym płasko cięciem miecza. Tnącego uderzyłeś płaszczyzną tarczy i popchnąłeś do tyłu, jednak nie widziałeś gdzie byli kusznicy. Do momentu, kiedy nie poczułeś jak grot przeszywa ci mięsień czwórgłowy. Zawyłeś krótko i opadłeś na kolano, w sam czas, żeby przyjąć niechcący na tarczę bełt z drugiej strony.
Ból zamiast cię zniechęcić, spowodował wściekłość. Bardzo poważną wściekłość.
Odwróciłeś się chcąc dobiec do strzelca zanim załaduje - i dostrzegłeś Con, podnoszącą się z przyklęku i napastnika za nią z uniesionym mieczem.
To była bardzo długo przemyśliwana decyzja.
Po jakiejś 1/4 sekundy rzuciłes miecz na glebę, wyszarpnąłeś sztylet i rzuciłeś na tyle celnie, na ile umiałeś. A że umiałeś średnio, to wyrżnąłeś go rękojeścią. Ale prosto w oczodół. Con odskoczyła, zorientowała się w sytuacji i wykończyła drania.
A ty przypomniałeś sobie o kusznikach i jednym obalonym typie z mieczem. Obydwaj zdążyli załadować, a miecznik - wstać....

Powój - 24-11-2014, 01:58

// rozumiem, że ten za mną właśnie padł? //
Poczuła gorącą juchę na rękach i powstrzymała żołądek który chciał pozbyć się swojej zawartości zamiast tego odwróciła się w stronę dwóch kuszników i miecznika. Zadrżała gdzieś w głębi i bez dłuższego myślenia skoczyła ku najbliższemu kusznikowi, nisko na ugiętych nogach, twarz zasłoniła dłonią. Drugą ręką chciała złapać dowolną odsłoniętą część jego ciała.
Jeśli jej palce zetknęły się ze skórą nadgarstka to wysłała impuls, prostą myśl, chciała uchwycić jego umysł, mózg. Nie musiała zapanować jego psychiką jeśli miała nerwy i mięśnie. Chciała zmusić go w ten sposób by wycelował w drugiego kusznika i strzelił. Sama zaś miała nadzieję, że ciało jej ofiary zasłoni ją przed ewentualnym ciosem.

Owizor - 24-11-2014, 02:21

Dobrzy są... odczekali aż wdam się w walkę... wzięli w ogień krzyżowy... trafili mimo ciemności... i przeładowali mimo ciemności... cholera, dobrzy są - przemknęło mu przez myśl w ułamku sekundy, w którym podnosił miecz z ziemi.
Dobrze pamiętał ostrzał Czerwonego Tymenu na froncie. Dobrze pamiętał, jak przeklinał wtedy fakt, że miał w dłoniach ledwie marnej jakości włócznię. I dobrze pamiętał co radziła "mamusia Enid" (jak przezywano w tentara ke’empat hetmankę), co należało robić, gdy ostrzał prowadzony był z obu stron naraz:
Bez względu na wszystko, musiał wybrać jedną ze stron. Bo ostrzał krzyżowy to pewna śmierć.
Akurat w tym wypadku wybór był prosty, zajął ledwie ułamek sekundy: kusznik stojący bliżej medyczki. Przy odrobinie szczęścia osłoni też Convolve... Przy odrobinie szczęścia - bo wiedział dobrze, że przy strzałach z kusz z takich odległości, tarcze nieraz zawodziły...
Rzucił się kulawym biegiem w stronę kusznika stojącego bliżej medyczki, ignorując podrywającego się do szarży miecznika. Miecznikiem zajmie się, kiedy załatwi już co najmniej jednego strzelca... O ile załatwi...
Biegnąc w stronę strzelca, ledwie rzucił okiem na nadbiegającego szermierza, by ocenić jego odległość i za jaki ułamek sekundy będzie musiał się zastawić. Następnie spojrzał znów na kusznika, w kierunku którego biegł...
Co!? - choć nadal biegł, serce stanęło mu w miejscu - Convolve!!! Co ta kretynka wyprawia!? - przemknęło mu przez myśl, na widok drobnej medyczki szarżującej na kusznika.
Cóż... Może i Conv biegła na pewne samobójstwo, ale przynajmniej kusznik odwróci się w jej stronę. Przynajmniej sam Argan będzie mógł z całkiem dużą dozą pewności skierować tarczę w stronę drugiej kuszy i miecznika, nie przerywając biegu w stronę pierwszej kuszy...

Indiana - 24-11-2014, 02:24

Skoczyłaś w kierunku kusznika, pech chciał, że ten w tym momencie przyklęknął, stabilizując strzał o kolano. Udało ci się złapać za jego lewy nadgarstek, ten, którym podpierał kolbę kuszy, ale oboje poturlaliście się po bruku. Bruk był twardy. Kusznik też był twardy, zwłaszcza na łokciach, z których jeden wylądował ci na podbródku.

W dodatku w tym momencie zaczęło wściekle lać. Szum, a właściwie huk deszczu, punktowany potężnymi uderzeniami piorunów, których coraz głośniejszy łomot od dłuższego czasu ignorowaliście, sprawił, że nie słyszeliście nic prócz tego. Ulice momentalnie wezbrały deszczem, ale że były to porządne ulice, to dobrze wypoziomowane chodniki kierowały wodę do rynsztoka, rynsztok wściekłym strumieniem płynął na środek nabrzeża.

Tymczasem Octavio widząc, że Con zdążyła zająć się jednym z kuszników, skoczyłeś ku dwóm pozostałym.
_________________

Powój - 24-11-2014, 02:30

Po oberwaniu łokciem w podbródek zawyła i jedną ręką sięgnęła ku jego twarzy drapiąc na oślep, drugą szukała noża który powinna mieć przy pasku, nie była to jakaś bardzo groźna broń, ale w sytuacji gdy zaczęła siłować się z kusznikiem najprawdopodobniej spowodowała wybicie mu z rąk kuszy. Próbowała drapać i ciąć przeciwnika kozikiem modląc się, żeby nie zrobić sobie przypadkowej krzywdy. Nie mogła sięgnąć mocą do Tavar aby go zabić, to było niezgodne z działaniem bogini.
Owizor - 24-11-2014, 02:39

//chyba się rozminęliśmy postami Indi... ale w sumie niewiele - w praktyce różnica jest taka, że nie rzuciłem się na dwójkę, tylko na tego kusznika od Powój, ale widząc co ona wyprawia, odwróciłem tarczę w stronę tamtych... choć wciąż lecę jej pomóć przede wszystkim//
Trzymając tarczę zwróconą w stronę kusznika i nadbiegającego miecznika (co było dość niewygodne) wciąż leciał w stronę kusznika, z którym tarzała się Convolve... Zdawszy sobie jednak sprawę, że nie zdoła doń dobiec przed miecznikiem, przystanął i przyjął lepszą pozycję by odeprzeć jego atak. I przy okazji zasłaniając się przed niechybnie nadciągającym kolejnym bełtem.
W myślach przeliczył przeciwników... Było ich chyba pięciu... Leży trzech. Z jednym się bije Conv, dwaj kolejni walczą ze mną... Hm... Sześciu? czyli na początku nie dostrzegłem jeszcze jednego... Oby w mroku nie czaiło się jeszcze więcej tego olafskiego pomiotu...

Indiana - 24-11-2014, 03:00

Octavio:
miecznik dobiegł oczywiście zanim zdążyłeś pomóc Con. Nie zaatakował "na pałę", nie był durny. Zatrzymał się na krok przed tobą, na tyle, żeby bez problemu móc parować twoje ciosy i powoli okrążał cię od twojej lewej, od tarczy, zmuszając do odwracania się, odsłaniania na strzał. W lejącym deszczu nie miałes prawa usłyszeć szczęknięcia cięciwy, ruch tarczy był zatem intuicyjny - szarpnąłeś w prawo, tarcza wyłapała puszczony bełt, ale zarobiłeś cięcie w lewą łopatkę. Tarcza zaciążyła ci potężnie, kość po której zgrzytnęło ostrze, zabolała tak, że poczułeś aż w butach.
Miałeś kilka sekund, zanim kusznik naciągnie broń.
Załatwić "miecznika", dopaść strzelca czy pomóc Convolve?

Conv:
tarzanie się to było dobre słowo. Przeciwnik może i nie był jakimś siłaczem, ale był bardzo sprawny. Nie wypuścił z rąk kuszy, część twojego wściekłego ataku odebrała kolba broni. Zdążyłaś wyszarpnąć nóż, odbił dwa pierwsze ciosy, po czym przyłożył ci potężnie raz jeszcze łokciem. Zabłysło i huknęło. Znalazłaś się plecami na glebie i zrobiło się niewesoło. Napastnik przygniótł cię kolanem na żebrach, przerzucił kuszę do lewej i prawą ręką sięgnął po nóż. Po czym wrzasnął i poleciał na bok, trzymając się za kolano, w które wbiłaś swój kozik. Skoczyłaś na niego jeszcze raz, przeturlaliście się tak, że znów wylądowałaś plecami w kałuży. Ale zdążyłaś. Nóż wbity w sam splot słoneczny sprawił, że przeciwnik przygniótł cię całym ciężarem.

Od strony Octavia mogło to wyglądać, jakbyś miała już nie wstać.

Powój - 24-11-2014, 03:06

Gorąca krew wyciekała spomiędzy ciała a noża który ściskała w jednej dłoni, z trudem oddychała przygnieciona ciężarem napastnika. Metaliczny zapach przyprawiał ją o mdłości jednak przyzwyczaiła się do niego podczas pracy w szpitalu.
Tylko spokojnie, tylko spokojnie. Tavar, matko, dziękuję za twą opiekę, lecz nadal jest mi ona potrzebna.
Z jednej strony mogła obserwować sytuację spod trupa i nie pokazywać, że żyje, jednak lepiej, żeby Argan nie odwracał się do przeciwników tyłem.
- Żyję! - Starała się przekrzyczeć ulewę. Po tych słowach przestała przejmować się współtowarzyszem i spróbowała odrzucić trupa na bok i wyszarpnąć nóż.

Owizor - 24-11-2014, 03:27

Argan przestał zwracać uwagę na walkę Convolve, w miarę jak coraz bardziej zajmował go pojedynek z szermierzem.
Znów, choć oddałby wszystko by było inaczej, musiał przyznać, że są to profesjonaliści. Wiedział, że nie ma wiele czasu. Lada moment kusznik rozprawi się z medyczką i pośle bełt w jego łopatki. Musiał szybko skończyć z miecznikiem.
Kolejny jego sparowany cios nie pozostawiał mu wątpliwości - szermierz był o wiele lepszy. Tylko jeden atut mógł przechylić szalę zwycięstwa na stronę Argana: tarcza. Tyle że zwykłe staranowanie odsłoniłoby go na kusznika. Nie miałby czasu...
Wóz albo przewóz, musiał coś poświęcić...
Jęcząc z wysiłku i walcząc z promieniującym bólem w łopatce oraz udzie, uniósł "trumnę" tak wysoko jak tylko mógł i przebiegł pod prawym ramieniem przeciwnika, tak że ów znalazł się między nim a kusznikiem. Wysiłek był wręcz tytaniczny, udo i łopatka zdawały się palić żywym ogniem. Miecznik zaś zyskał okazję do sięgnięcia mieczem nad tarczą i pacnięcia go parę razy po plecach - ciosy rozcinały płaszcz oraz przeszywanicę, boleśnie raniąc plecy. Jednakże sięgając ponad tarczę, miecznik nie był w stanie wykonać zamachu ani pchnięcia na tyle mocnego, by którykolwiek z tych ciosów poczynił większe szkody niż smagnięcie biczem.
Czując ciepłą krew spływającą mu po plecach, Argan ryknął wściekle i zmienił kierunek, taranując przeciwnika tarczą i pchając w stronę kusznika. Modlił się w duchu, by zraniona noga go nie zawiodła. Gdyby bowiem taranowanie i pchanie było zbyt wolne, miecznik byłby w stanie odskoczyć na bok.
W tym właśnie momencie usłyszał krzyk Convolve.
Cudownie, i tak nie miał w tej chwili głowy do tego, by się cieszyć... Wszystko teraz zależało od tego, jak daleko zdoła przepchnąć miecznika w stronę kusznika, który już niewątpliwie czekał na okazję, aż jego towarzysz przestanie być żywą tarczą...

Indiana - 24-11-2014, 11:12

Con:
wygramoliłaś się z trudem spod ciała przeciwnika i spojrzałaś na plac. Niezłe pobojowisko. Argan wciąż walczył, miał dwóch przeciwników, jednego z kuszą, drugiego z mieczem. Nóż... Gdzie twój nóż... Został gdzieś w bebechach pokonanego. Spróbowałaś szarpnąć go, by odwrócić na plecy. Przez myśl ci przeszło, czy zdążyłabyś naciągnąć kuszę...

Octavio:
Jak już mówiłam, przeciwnik nie był durny. Pchnięty tarczą w kierunku towarzysza niemal się przewrócił, odskoczył w tył i próbował nadal okrążyć cię raz z jednej raz z drugiej strony, za to kusznik zmienił pozycję i zaczął zachodzić z twojej prawej. Widząc to, siłą rzeczy też zacząłeś krążyć, tak by być tarczą od strony kusznika.
Ale tych dwóch było też zgraną drużyną. Dostrzegłeś strzał, skupił na chwilę twoją uwagę, szarpnąłeś tarczą w prawo. Usłyszałeś stuknięcie bełtu w drewno, ale równocześnie nie byłeś w stanie odbić ataku z lewej (praworęczny o ile pamiętam) zza lewego ramienia. Przeciwnik wykorzystując to, że ciężką tarczę musiałeś szarpnąć, poprawił kopnięciem w tym samym kierunku. Poleciałeś w prawo, zdążyłeś się podeprzeć, ale poczułeś ból w prawej nodze, na ścięgnach pod kolanem. Zjechałeś na bruk. Drugie kopnięcie, w tarczę z boku, nadszarpnęło ci staw łokciowy. Padając, zdążyłeś mieczem sparować cięcie miecza.
Jednak po chwili leżałeś przykryty tarczą, którą butem dociskał przeciwnik. Sztych jego miecza znalazł się przy twoim garde.

Con:
całą walkę, która trwała kilka sekund, widziałaś. Wyrwałaś nóż i chwyciłaś kuszę, próbując ją naciągnąć. Gdy Argan padał, już widziałaś że nie zdążysz, rzuciłaś ją i skoczyłaś w tamtą stronę - prosto pod grot bełtu kuszy naciągniętej ci przed nosem. Drugi kusznik zdążył zarepetować i właśnie mierzył ci w twarz.

Owizor - 24-11-2014, 13:53

Każda sekunda zdawała się trwać wieczność. Myśli działały na najwyższych obrotach, rozpaczliwie szukając jakiegokolwiek zaczepienia.
Przeciwnik nie był bardzo ciężki, ale kontuzjowana ręka trzymająca tarczę nie była w stanie go zepchnąć z ciała. Drugą rękę miał jeszcze co prawda wolną i trzymał w niej miecz... Ale co mógł nią zrobić?
Czy zdążyłby strącić miecz przeciwnika sprzed swojej szyi? Pewnie tak, choć zapewne ów zdążyłby go zadrapać w szyję... Może nawet bardzo poważnie zadrapać w szyję, do tętnicy wręcz.
Ale nawet jeśliby w miarę bezkontuzyjnie odtrącił ów miecz, to co dalej? Wdałby się z nim w szarpaninę, w której wróg dysponował dwoma rękami, a on tylko jedną, gdyż druga była przygnieciona pod tarczą.
Przeciwnik był już cały umorusany smołą, którą Argan wymalował tarczę. Ale nawet pomimo deszczu i tak nie było jak zaprószyć ognia...
Westchnął ze wściekłością. Rozluźnił się, jakby się poddał. Sztych trzymanego w dłoni miecza przyłożył jednak ledwo zauważalnym ruchem do tułowia napastnika. Nawet gdyby ów pchnął go w krtań, miałby jeszcze ten ułamek sekundy świadomości, by zabrać szermierza ze sobą.
- Dziewczyna ma pierścień, ja mam mapę - sapnął z udawaną rezygnacją - Kaletka po mojej lewej stronie...
Po lewej stronie co prawda nie miał kaletki, ale akurat jego lewe biodro było za tarczą. Przeciwnik będzie więc musiał z niej jakkolwiek zejść, by dosięgnąć. Może przy odrobinie szczęścia zapomni pilnować sztychu...?

Powój - 24-11-2014, 20:12

//miałam odpisać po szkole, ale łóżko mnie zjadło, więc przepraszam//
Przez ułamek sekundy rozważała skok i ślizg po bruku tak by wyciągniętą nogą uderzyć go w goleń bądź w staw kolanowy i wywrócić zanim wypuści strzał. Problem stanowił miecznik który przykładał ostrze do szyi Argana. Zrezygnowała, oczy najpewniej ją zdradziły. To nie miało szans się udać.
Uniosła dłonie do góry upuszczając nóż. Ostrze uderzyło o bruk z metalicznym jękiem, od adrenaliny szumiało jej w uszach. Oddech który ociekał przez usta był ciężki, utrudniony prze tarzanie się po bruku i ból podbródka. Płaszcz zasłaniał częściowo jej kaletkę i torbę. Zerknęła na Octavia. Ze względu na rodzaj pracy musiała nauczyć się kiedy ktoś blefuje a kiedy nie, jednak teraz w strugach deszczu i goryczą w ustach nie potrafiła zrozumieć do końca sensu tego co mówił. Musiała zaryzykować.
- W mojej kaletce, powinien być pierścień. - Zawahała się zerkając na miejsce w którym chwilę temu walczyła z jednym z nich, mógł wypaść w końcu.
Jeśli kusznik podejdzie do niej aby sprawdzić czy mówi prawdę powinna mieć dość czasu by wyciągnąć ledwie wsunięty do torby grot od bełtu który wcześniej zgarnęła z bruku. Powinna też zdążyć wbić mu go w tętnicę, szyjną albo ramienną. Ba nawet oczodołem by nie pogardziła, wnętrze ucha też by pozbawiło na jakiś czas jegomościa rezonu. Nie wiedziała tylko czy zdąży. Jeśli podszedłby z uniesioną kuszą i spróbował wymacać w kaletce pierścień pewnie próbowałaby złapać go za rękę, założyć dźwignię lub nawet wspomóc się mocą pani. Oceniała swoje szanse.
Zimno deszczu zaczynało do niej powoli docierać, drżała z zimna pod wpływem opadających emocji.

Indiana - 25-11-2014, 19:57

Con:
Kusznik na przeciwko ciebie jak ci się wydawało też lekko drżał, z wściekłości. Gdy zobaczył twoje uniesione ręce, poprawił uchwyt kuszy i warknął przez zęby:
- Odepnij sakwę razem z pasem i rzuć na ziemię.
Z tej pozycji nie miałaś żadnego wyboru. Miałaś do niego ze 4 kroki, czyli łącznie z dobyciem grotu z sakiewki - jakieś 6 sekund. Grot z kuszy od twojego czoła dzieliła sekunda, potrzebna mu na naciśnięcie spustu. Odpięłaś pas i rzuciłaś tak, żeby musiał podejść, licząc na to że się schyli, opuści kuszę, straci koncentrację. Nic z tego, to był stary wyjadacz.
- Trzy kroki do tyłu! RUSZAJ!
Zrobiłaś trzy kroki.
- To już koniec, styryjska szmato... Na ziemię! Ręce przed sobą, żebym je widział... JUŻ!!!!!!
Fakt, że leżałaś w kałuży, może zrobiłby ci różnicę, gdyby nie to, że i tak byłaś dokumentnie mokra i ubłocona. Panicznie szukałaś rozwiązań, obserwując ruchy przeciwnika, który ani na sekundę nie opuszczając kuszy i trzymanego na jej spuście palca podszedł do pasa z kaletką, końcem buta trącił tak, żeby zapięcie było z wierzchu, po czym tracą mgnienie oka na opuszczenie lewej ręki (tej która trzyma kolbę, prawą mocniej docisnął broń do ramienia, dało mu to sytuację mniej stabilnego strzału, ale broni nie opuścił) otworzył i wysypał zawartość sakwy na bruk.
Co było w sakwie?

Octavio:
Przeciwnik nie zamierzał jednak odpuszczać nacisku:
- Zabierz jej pierścień! - zawołał do towarzysza, po czym ciszej już wysyczał do ciebie - Zapłacisz za ich życie, skur**synu. Mogłeś po prostu oddać, co nie twoje. Mogłeś się w to nie mieszać, grzecznie zabrać swoją panienkę i żyć długo i szczęśliwie. A tak... zdechniecie oboje. Już mi nie jesteś potrzebny, gnojku, wystarczy ta styryjska suka. Zdechniesz na tym bruku za chwilę, a twoja blondyna zdechnie za parę dni, tam gdzie ją zamurowaliśmy. Z przyjemnością wpakuję ci ostrze w gardło. Masz ten pierścień? - zawołał w stronę kusznika, wyraźnie czekając, aż tamten skończy i podejdzie mu pomóc, był świadom, że żeby zabrać się do przeszukania cię musi odciążyć tarczą, a to się skończy dalszą bijatyką.

Kombinujcie, jak z tego wyjść ;) Tymczasem chwilę czekamy, bo inni się wloką ;)

Owizor - 25-11-2014, 22:52

Panie Astorii, powinien pan być między mną a tym mieczem - Argan nie miał pojęcia, czemu akurat to wspomnienie, Travida znajdującego się niegdyś w podobnej pozycji co on w tej chwili, przemknęło mu przez myśli w tak dramatycznym momencie...
Myślał gorączkowo. Musiał koniecznie coś wyknuć, by wyjść z tego cało. By Ofelia wyszła z tego cało...
Skarcił się w myślach za pomysł z pierścieniem, miał wrażenie, że tylko nawarzył sobie nim piwa. Przecież to on go miał. I to w kaletce po lewej... Zabrnął za daleko we własnych kłamstwach.
Zresztą i tak zabrnął za daleko, biorąc udział w walce. Pomoc Convolve była odruchem, a potem już nie było możliwości odkręcenia sytuacji.
W myślach wypowiedział kolejne przekleństwo. Tym razem autorskie.
Nie miał pola do manewru, musiał improwizować, kupować sobie czas. I może jakkolwiek rozproszyć uwagę szermierza.
- To nie musiało się tak skończyć... - mruknął do oprycha trzymającego mu miecz na gardle, podczas gdy kusznik grzebał w torebce - Nie zależy mi na pierścieniu. Oddałbym go wam bez problemu, gdybyście użyli innych metod... Gdybyście po prostu, po ludzku, poprosili. Tylko swoich przełożonych możesz winić o śmierć przyjaciół... A co do kaletki - uśmiechnął się ponuro, jak ktoś zrezygnowany - Jest zabezpieczona magicznie, potrzebujecie mnie żywego, bym ją otworzył...

Owizor - 25-11-2014, 22:53

* w kaletce po prawej - mały błąd
Powój - 25-11-2014, 23:47

Milczała czekając na najbliższy błysk, spojrzenie miała wbite przed siebie. Miecznik stał na tarczy Argana w pewnej pozycji, nie miała szans go przewrócić nawet jeśli by teraz nie był skupiony na niej. Oblizała wargi. W momencie błysku lub usłyszenia strzału spustu musiała się przetoczyć na bok i poderwać z ziemi. A potem biec. Do kusznika. Jeśli wystrzeliłby gdy jeszcze była na ziemi miała szansę szarpnąć się w bok jeśli zrobił to gdy już się zerwała po grzmocie pewnie próbowałaby się zasłonić prawym barkiem. Bełt w łopatce lub ramieniu był lepszym rozwiązaniem niż w sercu, lub mostku.
Próbowała zrobić dwie rzeczy, najpierw sprzedać kopniaka kusznikowi, potem złapać go za szyję okręcając tak, by stał się jej żywą tarczą. A potem tylko jedno. Słowa które była gotowa wypowiedzieć w momencie zetknięcia się z jego skórą, szepcząc mu to do ucha, niczym tajemnicę.
Iluzja bólu.
Uniosła spojrzenie patrząc jak zawartość sakwy wypada na ziemię. Czekała na błysk.
Z ciężkim uderzeniem na ziemię spadła skórzana sakiewka, najprawdopodobniej był tam jakiś metalowy przedmiot, lub coś cięższego od zwykłych igieł. Oprócz nici i igieł było tak jeszcze krzesiwo. Obok pospały się też szklane buteleczki, w jednej z nich było mleko makowe, reszta zawierała odkażenia. W niewielkim drewnianym pudełku które potoczyło się na bok była maść na poparzenia. Mógł ewentualnie pomyśleć, że tam jest pierścień.
Czekała na błysk gotowa poświęcić się teraz. Wiedziała gdzie jest Ofelia. Wiedziała co ma robić.

Indiana - 26-11-2014, 01:40

Octavio
- O nic nie będę prosił styryjskich śmieci - warknął stojący nad tobą mężczyzna, mocno docisnął butem tarczę na której stał i pchnął sztych tak, że poczułeś strużkę własnej krwi na szyi, w odróżnieniu od spływającego po tobie deszczu - ciepłej - Wypatroszę tę mapę choćby z twoich zimnych flaków.

W tym czasie kusznik, nie spuszczając leżącej Conv z oka próbował uporać się z drobiazgami, które wypadły z sakwy. Rozgniatając butem szklane fiolki trącił drewniane pudełko. Nie otworzyło się, więc je nadepnął. Pękło, ujawniając zawartość. Została więc płócienna sakiewka. Aby ją otworzyć, musiał znów się schylić i sięgnąć na ziemię.
Kusza, którą trzymał, nie była duża, bez problemu utrzymywał ją w jednej ręce. Przyklęknął, wciąż patrząc na Convolve, podniósł woreczek, rozsznurował zębami.
- Mam pierścień - krzyknął do towarzysza, przekrzykując grom - Ale może być fałszywka!

Drugi zaklął.
- Zwiąż ją! I chodź tutaj!
Kusznik okrążył Convolve tak, żeby znaleźć się za jej plecami.
- Ręce do tyłu! - krzyknął - Szybciej! - uklęknął kolanem na jej plecach i odłożył kuszę. Do związania potrzebował dwóch rąk.

Owizor - 26-11-2014, 02:15

Argan zamilkł, czując krew na szyi. Powoli zaczynało mu się kręcić w głowie - nie dość że był poobijany, to jeszcze zranione udo i poobdrapywane plecy krwawiły cały czas. Oby tylko od błota nie wdały się żadne zakażenia...
Ścisnął nieco mocniej trzymany miecz. Najwyraźniej szermierz, skupiwszy większość uwagi na trzymaniu sztychu na szyi, nie zwrócił uwagi na sztych miecza Argana opierający się o jego bok. Zawsze coś... Choć i tak nie było jak tego wykorzystać - nawet gdyby Argan wykonał pchnięcie, nadziałby się tym samym na miecz przeciwnika. A wcale niespieszno mu było do schodzenia w dwójkę z tego świata.
Ciekawe, czy przeciwnik był tego świadomy i dlatego pozwalał mu trzymać tak miecz, czy może tego nie zauważył...? Oby to drugie...
Póki co, jedyne co mógł, to utrzymywać uwagę przeciwnika na sobie. I kupować sobie czas...
...czas na co?
Pomysłów jak na złość brakowało... Nie miał jak się rozglądać, szukając inspiracji...
Ale a nuż stanie się jakiś cud? A nuż Reg się zlituje i trafi go piorunem?
Nieważne.
Skupiać na sobie uwagę szermierza i kupować czas. Tyle mógł robić...
- Tak formalnie rzecz biorąc, to nie jestem Styryjczykiem - wymruczał, starając się nie ruszać szczęką a tym samym i szyją - Tak formalnie to jestem z Ligii...

Powój - 26-11-2014, 02:37

Zaklęła widząc jak jej kilkugodzinna praca miesza się z błotem i krwią, odłamki szkła żałośnie lśniły w mdłym świetle oddalonych pochodni. Jednak szybko się uciszyła zaciskając wargi. Zerknęła na towarzysza, widziała plamę czerwieni powstającą pod nim na bruku, musiała się pośpieszyć bo inaczej będzie musiała wyprawić go na tamten świat zamiast pomagać zostać w tym miejscu.
Skupiła się na kuszniku, jego miała większe szansę spacyfikować, do miecznika miała zbyt daleko natomiast strzelec jeszcze zadanie jej ułatwiał. Gdy ruszył w jej kierunku odwróciła spojrzenie skupiając się na zmyśle słuchu by określać dokładnie gdzie jest. Po chwili pozbawił ją powietrze dociskając do zimnego podłoża. Kamienie uwierały ją w policzek gdy wyciągnęła za siebie ręce, oblizała wargi.
Gdy poczuła na rękach pierwsze dotknięcie powrozu gwałtownie wykręciła dłoń czując przy tym ból w stawie. Uchwyciła przeciwnika za palce, zdążyła odwrócić jeszcze twarz na tyle by jednym okiem spojrzeć na przeciwnika.
- Matko, Tavar zaślij na niego iluzję bólu. - Warknęła na wydechu, nie sądziła by miecznik ją usłyszał, jednak kusznik musiał wiedzieć co go czeka. jednak dziewczyna nie puszczała wbijając paznokcie w jego skórę, nie mogła zerwać kontaktu fizycznego. Wraz z wypowiedzianymi słowami przypomniała sobie wszystkie momenty w swoim życiu które sprawiały jej cierpienie i połączyła w jedno, mieszaninę strachu, bólu, bezradności i posłała w głąb umysłu ofiary.
Złamana noga gdy spadła z drzewa, wtedy co z Sonją i Mirkiem kradli jabłka z sadu. Ugryzienie w łydkę, zdziczały pies który zaatakował ją na trakcie. Cięcie przez ramię gdy pod Wisnohorą dostała przy tętnicy. Ból skrajnego wycieńczenia gdy podczas niektórych bitw nie było nic oprócz ciągłej pracy. Zęby szalonej dziewczyny wbijające się tuż pod tętnicą szyjną w mięśnie. Zatrzymana na kilka chwil akcja serca przez szalonego maga. I wieści, wiele, wiele listów, słów, wspomnień które budziły gorzki ból.
Wszystko to przywołane w nagłej chwili odepchnęła od siebie. Już dawno się z tym pogodziła, swoją psychiczną słabość i strach potrafiła przekuć na zaletę. I teraz te wszystkie uczucie splotła w jedno i umieściła w świadomości kusznika. To nie realny ból, chociaż... Dla niego był. Oddychała ciężko wciąż wpijając palce w jego dłoń.

Indiana - 26-11-2014, 03:29

Conv:
Kusznik wrzasnął. Tym wrzaskiem przekrzyczał deszcz, wiatr, a nawet piorun, który właśnie uderzył w róg budynku zaraz obok, krzesząc snop iskier i drobne płomienie. Niewiarygodne, pomyślałaś, jakie detale jest w stanie zarejestrować mózg w takich chwilach. Zapach kałuży, dźwięk kropel, smak krwi. I jak powoli sie to wszystko dzieje.
Próbował się wyrwać, rozdzierając skórę o twoje zaciśnięte paznokcie. W końcu mu się to udało, ale było za późno, skondensowany impuls już wędrował przez jego zakończenia nerwowe prosto do mózgu, oszukując postrzeganie i rozwalając na drobne emocje. Potężny mężczyzna padł na plecy, po czym skulił się w pozycji embrionalnej i trzymając się za dłoń i wrzeszczał, na przemian z łkaniem, smarkaniem i skowytem.
Byłaś wolna /przez 15 sekund, tyle, ile standardowe zaklęcie psioniczne/

Octavio
ten, który cię trzymał, zaczął coś mówić w odpowiedzi na twoją deklarację, ale siłą rzeczy odwrócił się, patrząc ze zdumieniem, co się dzieje z jego towarzyszem. Ciężar jego ciała przestał dociskać tarczę, a sztych na szyi się zluzował. Uniosłeś lekko głowę, chcąc też dostrzec co się dzieje. I wtedy za Convolve zobaczyłeś kształt, kontur człowieka, w sumie najbardziej widoczną jego częścią były krople deszczu odbijające się od jego kaptura. Dostrzegłeś błysk ostrza.

Powój - 26-11-2014, 04:29

Nie miała prawa zobaczyć postaci za sobą, w całym tym szaleństwie nawet nie zarejestrowała jego pojawienia się. Zamiast tego myślała o czymś innym, musiała pomóc Arganowi. Wiedziała, że wrzask kusznika rozproszy tego który przygniatał jej towarzysza do ziemi. Jeśli podeszli oni do niej na taką odległość by mogła ich dotknąć najwyraźniej nie wiedzieli co może się stać. Musiał więc być zaskoczony, a ona mogła to wykorzystać.
Kusza którą jej oprawca znalazła się w jej rękach, w końcu była naładowana, nie musiała tracić czasu na przygotowywanie broni. Zamiast tego uniosła się na kolana i wymierzyła w przeciwnika zwalniając spust. Mierzyła wysoko, w okolicę odsłoniętej głowy i szyi. Nie było szans by trafiła w Argana który leżał.
To co czaiło się za nią było niewiadomą, być może pojawienie się kolejnej postaci zagłuszało łkanie opryszka, cóż nie będzie on czuł bólu zbyt długo, być może gdyby utrzymała kontakt fizyczny trwałoby to dłużej. Jednak nawet po zakończeniu działania zaklęcia powinien być otumaniony i spowolniony przez to co zostało w jego umyśle, jeśli przeżyje to najpewniej skończy się to traumą na całe życie.

Owizor - 26-11-2014, 09:22

Zluźnienie sztychu, to było to, na co Argan czekał.
Nie obchodziło go zanadto co zrobiła Convolve, w zasadzie nawet nie zdziwiło go, że ta rzekoma medyczka ma jakieś jeszcze asy w rękawie. Teraz myślał tylko o jednym: o szermierzu na tarczy.
Wszystkie mięśnie spięte były do granic wytrzymałości. Teraz liczyło się tylko jedno - wywrócenie przeciwnika. Musiał się przetoczyć! Musiał się wydostać!
Z głośnym stęknięciem obrócił całe ciało, starając się nie ruszać głową by nie zawadzić przypadkiem o znajdującą się wciąż niebezpiecznie blisko klingę. Przetaczając się w lewo pchnął też swój miecz, wbijając go pod bok przeciwnika. Nie miał jak wziąć nim zamachu i pod tym kątem cios mógł okazać się nie być śmiertelny, ani nawet groźny, ale zawsze było to dodatkowe pchnięcie zwiększające prawdopodobieństwo, iż przeciwnik straci równowagę.
Przed oczami miał ciągle widok Ofelii, umierającej gdzieś w murze. Szermierz popełnił błąd, opowiadając o niej. Dla ratowania jej, Argan był w stanie przekroczyć wszelkie granice bólu. Był w stanie wyciągnąć ze swoich mięśni więcej, niż sam by się spodziewał że potrafi...
Ryknął wściekle, przetaczając się pod tracącym równowagę przeciwnikiem i wbijając mu miecz w bok tak mocno, jak tylko był w stanie.

Owizor - 26-11-2014, 12:14

Widok Convolve trzymającej kuszę, ze zwijającym się z bólu kusznikiem na dole i czyimś kapturem w tle, widział ledwie przez ułamek sekundy. Będąc zajęty przetaczaniem się i wbijaniem miecza w bok przeciwnika, nie miał czasu ani głowy na dokładniejsze przyjrzenie się sytuacji.
- CONV!!! TYŁ!!! - krzyk niewiele się różnił od wściekłego ryku towarzyszącemu próbie wywrócenia i zranienia szermierza. Argan mógł jedynie liczyć na to, że Convolve zorientuje się, że nie był to żaden nieokreślony okrzyk bojowy, ani zaklęcie i że medyczka zrozumie ostrzeżenie.
Ale nie miał czasu się tym przejmować. Jego myśli skupiły się na jednym, jedynym zadaniu: wywalić tego grożącego Ofelii sk*******a i wbić mu miecz w bok aż po rękojeść! Bez względu na to, jak by nie jęczały mu ścięgna i nie paliły mięśnie...

Indiana - 26-11-2014, 15:28

Conv:
od momentu, kiedy puściłaś rękę kusznika, minęło kilka sekund.
Podniesienie się - 3 sekundy.
Zerknięcie na kusznika, zlokalizowanie broni - 2 sekundy.
Doskoczenie do kuszy, podniesienie jej, przyjęcie pozycji strzeleckiej, wymierzenie - 4 sekundy
Strzał - 1 sekunda.
Znieruchomiałaś. Twój strzał trafił w bok głowy człowieka, walczącego z Arganem. Trafiłabyś dokładniej, ale w tym samym momencie Octavio szarpnął się i tamten stracił równowagę, lecąc na swoją lewą stronę. Grot rozerwał mu kaptur i szmatę, prawdopodobnie też skroń, ale trudno to było dostrzec. W tym momencie doszedł cię głos Argana "Conv, tył!", więc odruchowo spojrzałaś... na to, co Argan miał za sobą. I rzeczywiście dostrzegłaś.
W burej ścianie deszczu widać było kształt postaci z obnażonym mieczem, człowiek ten przyklęknął na niewysokim murku, obok którego leżało ciało jednego z zabitych. Obserwował, szykując się do reakcji. Skupiłaś się na nim na krótkie kilka sekund.

Argan:
Napastnik stracił równowagę po twoim szarpnięciu tarczy. Poczułeś, jak wokół rany na barku robi się bardzo ciepło, gorąco wręcz. Dłoń odczuwałeś jak zdrętwiałą, nie twoją niemalże. Ale pchnąłeś tarczę, tamten potoczył się na swoje lewo, czyli twoje prawo, prosto na nadstawiony sztych, którego rzeczywiście nie zauważył.
Ryknął, kiedy ostrze go dosięgło, przewrócił się i przetoczył na bok, nie wypuszczając z ręki swojego miecza, wyszarpnął dodatkowo nóż lewą ręką.
Mogłeś wstać.

Conv:
Na tym minęło ci dalsze 5 sekund. Zdałaś sobie sprawę, że kusznik wciąż wyje, ale jakoś inaczej. Odwróciłaś się w ostatniej chwili, żeby zasłonić się trzymaną w rękach kuszą. Skoczył na ciebie we wściekłym szale, okładając cię na oślep trafiał w większości w łuczysko i łoże kuszy, w rękach miał jakieś małe ostrze, więc tym bardziej włożyłaś wszystkie siły w to, żeby zdążyć się zasłaniać. Ale to był dość spory mężczyzna, dodatkowo napad furii uczynił go silniejszym i szybszym, niewrażliwym na twoje paniczne kopnięcia, wciąż ryczał i skowytał na przemian, jakby nie panował nad umysłem. Powoli zaczynało brakować ci sił i oddechu.

Powój - 26-11-2014, 17:51

Krzyknęła z zaskoczenia próbując odbijać ciosy kuszą. Nie miała zbyt wiele szans w porównaniu do ciężkiego i silnego przeciwnika, zwłaszcza, że najprawdopodobniej miał ukryte ostrze w rękawie, tak jak ten który rozpoczął całą bitkę. Miała więc niewielkie szanse na to, by sięgnąć po własny nóż który leżał gdzieś w okolicy rozrzuconych rzeczy z sakwy. Przeciwnik zachowywał się jak zaszczute zwierzę i nic dziwnego, sama go do tego doprowadziła. Nie mogła też liczyć na Octavia, ostatnie co zarejestrowała to jego wściekły krzyk, więc prawdopodobnie walczył z drugim przeciwnikiem.
Z coraz większym trudem łapał oddech widocznie męcząc się coraz bardziej. Podłoże było śliskie od deszczu. Przy kolejnym silnym ciosie dotarła do jej świadomości informacja, że nie ma szans tym razem odbić uderzenia, była zbyt wolna. Ryzykując cięcie po barku lub ramieniu odskoczyła w bok skupiając się na łapaniu równowagi. Liczyła na to, że oszalały kusznik w bezmyślnym szale straci równowagę i upadnie. Wtedy mogłaby spróbować z nim walczyć. Nawet jeśli byłaby ranna.

Owizor - 26-11-2014, 21:04

Nie dając przeciwnikowi chwili na pozbieranie się z ziemi, rzucił się w jego kierunku, młócąc go wściekle tarczą, samemu jeszcze będąc na klęczkach. Zadawał ciosy w ślepej furii, przejmując się tylko jednym: nie może zmarnować okazji! Nie może pozwolić, by przeciwnik się podniósł!
Walniecie tarczą.
Wiedział, że pewnie będzie potrzebował długiego i spokojnego leczenia lewego barku po tym wszystkim. Ale teraz go to nie obchodziło. Teraz adrenalina nie pozwalała, by cokolwiek poza walką go obchodziło.
Walnięcie tarczą.
Podparł się na mieczu, by wstać. I by mieć lepsze podparcie do kolejnego ciosu.
Walnięcie tarczą.
Nieważne, co znajduje się po drugiej stronie trumny, powinno być już poobijane i ogłuszone. Podniósł się na równe, choć chwiejne nogi.
Walnięcie tarczą.
Lekko się zatoczył, wkładając w kolejny cios ruch całym swym tułowiem, dla zwiększenia zamachu.
Walnięcie wolnym już mieczem, lecącym zaraz po tarczy. Nieco na oślep, ale niewątpliwie w cel.
Cofnął się parę chybotliwych kroków do tyłu, dopiero teraz spoglądając przytomniej na oponenta. A zaraz potem zerwał się do kulawej parodii biegu, by pomóc Convolve.
Nieważne, czy szermierz żył czy nie. Nawet jeśli jeszcze jakimś cudem żył, powinien być na tyle ogłuszony i poobijany, by dać mu tę chwilę na dobiegnięcie bliżej medyczki. Gdy będą stali bliżej siebie, będą mogli się jakkolwiek wzajemnie wspierać... I może będą mieli jeszcze jakieś szanse na przeżycie...

Indiana - 27-11-2014, 01:27

Octavio:
nie zdążyłeś podbiec do Convolve. Ten kusznik atakował w tak ślepym szale, że prawdopodobnie powaliłby kogoś dwukrotnie od siebie większego, a sam był dość sporym mężczyzną. Dziewczynę ratowała tylko kusza, którą się zasłaniała, ale z każdym kolejnym ciosem robiła to coraz wolniej, a on coraz szybciej. Twój ruch w jej kierunku, choć był maksimum, na co mogłeś się zdobyć w tym momencie, skończył się w kałuży. Raniony mięsień czwórgłowy odmówił współpracy, wyłożyłeś się jak długi, jakby ktoś ci podciął nogi. Resztę mogłes juz tylko oglądać w zwolnionym tempie, łapiąc jednocześnie za sobą odgłos ruchu. Twój szermierz żył i właśnie ruszał na ciebie.

Conv:
kusznik nie stał, właściwie na wpół klęczał, na wpół leżał, niemalże odbijając się przy każdym ciosie. Wciąż opętańczo rycząc, uderzał na oślep, z góry, kurczowo zaciśniętą na nożu pięścią. W jego oczach widziałaś cały koszmar, jaki mu zafundowałaś, i pomyślałaś, że taki silny, a tak słabą ma psychikę. To była myśl z gatunku tych, które pojawiają się przy nagłym wyrzucie adrenaliny, kiedy cały świat zwalnia, masz czas na wszystko. Na wszystkie myśli, które idą przez głowę. Powoli. Klarownie. Czytelnie.
Nie zdążysz odbić następnego. Nie masz już siły.
Ile on waży? Ze sto kilo, jak nic. Potężny facet.
Nie masz już siły.
Więc tak to się skończy. W kałuży na miejskim bruku na końcu świata. No tak. Do tego to wszystko prowadziło.
Zobaczysz ich? Po tej drugiej stronie, tych, co odeszli? Meriel. Sonię. Vuela. Ingeboren.
Ciekawe, co ci powie wyszczekana krasnoludzka baba.
Będzie z ciebie dumna, przemknęło ci przez myśl. Z pewnością.
Westchnęłaś.
To już. Tego już nie odbijesz.
Nóż zmierzał w kierunku twojej twarzy z powolną, nieubłaganą pewnością.

...

Po czym opadł na bruk tuż obok twojego ramienia.
Spojrzałaś na tego kusznika. W jego oczach malowało się zdumienie, bezbrzeżne, ale też coś jeszcze. Ulga. Bezbrzeżna ulga kogoś, kto właśnie przestał straszliwie cierpieć. Teraz on westchnął i opadł całym ciężarem na ciebie, ale po chwili podniósł się. Nie, to ktoś go podniósł i przerzucił obok. Nad tobą stał człowiek. Ten sam, poznałaś po zarysie postaci. Ukląkł nad tobą i odsunął do tyłu kaptur, który nie był kapturem, tylko styryjskim kapeluszem w rudych barwach gwardii. Ylva?
- W porządku? - przekrzyczał ulewę męski głos, przekonując cię, że to nie ona - Jesteś ranna?

Octavio:
nawet się nie modliłeś, żeby ten z tyłu okazał się przyjacielem. Nawet ci to przez myśl nie przeszło. Dopóki nagłym skokiem nie znalazł sie bliżej i nie dostrzegłeś kapelusza. Też pomyślałeś, że to Ylva, ale był sporo wyższy.
Usłyszałeś za sobą chlupot i zgrzyt stali. Ach, tamten... Niemal o nim zapomniałeś przez tę strasznie długą sekundę... Psiakrew. Zdążysz się odwrócić...? Oby, żeby przynajmniej nie dostać w plecy.
Podniosłeś się nadludzkim wysiłkiem, tylko po to, żeby zobaczyć błysk stali. Tuż przy twarzy.
Po czym stal z brzdękiem opadła na bruk.
stojący nad tobą przeciwnik miał niemal niewidoczną spod mieszaniny krwi i błota twarz, twoja tarcza musiała trafić przynajmniej kilka razy. Ale stał. W jego oczach malowało się zdziwienie.
Po kolejnej straszliwie długiej sekundzie opadł na kolana, a potem na twarz. Stojący za nim gwardzista opuścił miecz i rozejrzał się po okolicy, szykując się do odparcia kolejnych przeciwników. Gdy żadnych nie zobaczył, schował broń do pochwy i podał ci rękę, by pomóc ci wstać.

(zapraszamy do #11 :P )


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group