|
Karczma pod Silberbergiem Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :) |
 |
Wątek 17 - Przygoda #17
Indiana - 01-12-2014, 20:10 Temat postu: Przygoda #17 Witamy pod ziemią Powinni tu być chłopaki z Imperium oraz Nem.
I Pedro Pozostali - spadać
Reshion vol 2 Electric Bo - 01-12-2014, 20:15
"Moja dziewczyna" - Pomyślał, zerkając na Cynthie, która była osobą, której wszyscy zawdzięczali życie. W końcu to jej zabawki trzymały na dystans napastników, z chęcią też by kilkoma porzucał ale każdy alchemik wie, że sprzęt innego alchemika to dla niego świętość i lepiej go dotykać bez pozwolenia właściciela. A niech bogowie mają w opiece tego, który zabierze wyroby kogoś wtajemniczonego w zasady sztuki alchemicznej.
Nie traćmy czasu, prowadźcie do wyjścia - Powiedział alchemik po tym jak opadł kurz. - Mam nadzieję, że nie ma tutaj innych zejść niż to, które właśnie zawaliliśmy. - Zawiążcie jakąś opaskę, lub coś innego co utrudni widoczność naszemu gościowi. - Wskazał na maginię. - Pomyślimy co zrobić z nią jak będziemy w jakimś bezpieczniejszym miejscu. Dajcie ją do środka pochodu. Dzięki też za ratunek .
W czasie drogi na dół, poza pomaganiem w pochodzie Kurtowi, ciągle rozmyślał nad tym co zasłyszał na górze. Coś Kurt zrobił, że teraz Sędzia, chce widzieć go martwego, oraz, co gorsze Emilia coś zrobiła, albo raczek przytrafiło jej się coś przez co Styria chce ją chronić. Na ile ta ochrona ma być prawdziwa to się jeszcze zobaczy.
Nem - 01-12-2014, 20:56
Ból głowy się nasilał. Ciarki przeszły ją po całym ciele, gdy poczuła spływającą po jej karku gorącą krew. Bywała już w kiepskich sytuacjach, ale tak źle jeszcze nigdy z nią nie było. Była cała we krwi: świeżej i zaschniętej, swojej i nie swojej. Czuła każdy ruch niosącego ją imperialisty, miała wrażenie, jakby to były jej ruchy, gdyby miała połamane kości. Innymi słowy człowiek-chodząca-(a raczej wleczona)-rozpacz. Próbowała zająć swoje myśli czymkolwiek, byle nie myśleć o bólu, przez który sama miała ochotę się ogłuszyć.
Czego oni ode mnie chcą? Przynęta na Emilię? To by było chyba za proste.... Kto jak kto ale gdyby Reshi chciał ją zabić mógłby to bez problemu zrobić w przebraniu jakiegoś elfa z młotkiem. Jestem przecież zbędnym ciężarem, ale jednak mnie zabierają.... I jaki mają związek z Erim? Na pewno mają jakieś układy, skoro padło od któregoś polecenie, żeby nas też wypuścili. To wszystko nie ma sensu...
Kodran - 01-12-2014, 21:02
[Jestem]
Wciąż oszołomiony ilością dymu i wybuchów zerka na Cynthie. "Prawie zapomniałem, że alchemicy są niebezpieczni"-pomyślał a następnie zerknął na swoją broń [jakiś malutki opis tej broni? byłbym wdzięczny ].
Potem zerknął na Kurta. "Nie jest dobrze, kapłan Rega zaserwował mielonego z jego twarzy...", westchnął i obejrzał swoja ranę [też poproszę opis ]. Jeżeli mamy jakieś opatrunki to próbuję się opatrzyć. Podchodzę do Nem i zawiązuje jej opaskę tak, aby nic nie wiedziała i patrzę czy nie ma jakichś poważnych ran. Przyglądam się także reszcie grupy.
Indiana - 01-12-2014, 21:52
Gdy runęło przejście, całe pomieszczenie zatoneło w ciemności. Słychac było tylko wasze cięzkie oddechy, pojękiwania i rumor kamieni, o które potykaliście się, przewracając, czołgając i zataczając w ciemnościach. Byle dalej od miejsca, gdzie zawaliło się sklepienie.
W końcu usłyszeliście w ciemnościach Astoriego:
- Stać! - wysapał - Stać...
Błysnęła zapałka i po chwili przestrzeń wokół was nabrała oślepiających kształtów, jakie nadał jej nikły i malutki płomień świecy. Yerbat uniósł świecę, spojrzeliście w kierunku zawału.
Runął strop przejścia, pociągając za sobą część poziomu powyżej i tworząc ze schodów stertę pylących się wapienną zaprawą gruzów.
Spojrzeliście po sobie.
Cynthia usiadła, jakby sie pod nią ugięły nogi.
- Termit - wyszeptała - Pył aluminiowy, mieszany z pyłem z rdzy i Minerałem, podpalony spłonką o temperaturze cieplejszej niż topione żelazo... Jak dodać innego materiału... To wybuchnie, a jak nie, to tylko zapłonie i da radę stopić stal....
Kurt leżał na plecach, trzymając jakąś szmatę przy twarzy, dyszał ciężko i drżącą ręką odpinał manierkę. Po chwili odkręcił ją i wylał zawartość na twarz i tę szmatę, ścierając krew. Spod krwawej warstwy ukazała się napuchnięta tkanka, zaciskająca całkowicie prawe oko, siny naciek na policzku, nos przestawiony w lewo. Kusznik usiadł, wziął głęboki wdech i mocnym szarpnięciem nastawił nos. Ryknął z bólu tak, że usłyszeliście echo i opadł bez sił na kamienie.
Valahid ukląkł koło niego.
- Ładnie cię urządzili, stary...- mruknął, wyciągając eliksir w formie maści - Nie ruszaj się - siląc sie na delikatność wysmarował mu twarz.
- Ej, za co z nią...?- powiedział Verron, podchodząc bliżej do Nem, którą Valahid porzucił leżącą w pyle na ziemi - Już nam niepotrzebna, nie? - mówiąc to, wyciągnął nóż nie pozostawiając wątpliwości co do zamiaru.
- Czekaj - stęknęła Cynthia - To Pethabanka. Ona nam za nią sporo zapłaci, cenny kąsek...
- W sumie - mruknął zabójca - Ale trzeba jej zamknąć czymś paszczę, bo jak nas poczęstuje tak jak Yerbata wcześniej to się zdziwimy.
- Racja - odezwał się wspomniany Yerbat - Zaknebluj ją.
Verron podszedł blizej i nożem odciął pasek od tuniki Nem, po czym nie próbując nawet być delikatnym przewiązał go tak, że przechodził przez usta czarodziejki.
- Tja - warknął - Teraz spróbuj czarować...
Reshi:
- Ne ma wa fo - usłyszeliście przytłumiony głos Kurta, któremu widocznie eliksir pomógł -Refi, to ja fobie wenkuje. Wdechłbym tam... Pomófcie mi wstać.
- Nie ma innej drogi - odpowiedział Astorii, pomagają Valahidowi podnieść dowódcę - Przebiliśmy się z zewnątrz, pod miastem idą całe kilometry jaskiń, tubylcy nam wskazali miejsce, gdzie wywalić skałę, zeby wejść do najniższych części lochów. Strasznie rypnęło, jak Cynthia to odpaliła, myślałem, że nas pół miasta słyszy. Wyjście jest tam - wskazał świecą kierunek.
Nem:
twój stan jest opłakany, a do tego ta szmata wcale nie ułatwia ci oddychania. Próbując skupić myśli i przeanalizować swój stan, wzięłaś kilka głębokich wdechów i usiadłaś. Lecąc po schodach, uderzyłaś łokciem w kamienie, poza tym na szczęście mało obrażeń, więcej musiał zebrać Valahid, który niechcący osłaniał cię podczas turlania się w dół. Szarpnięcie nadywrężyło ci ścięgna karku, zahaczyłaś też gdzieś nogą, boleśnie uszkadzając lewe biodro. Poza tym było szalone osłabienie, związane z wydatkiem many. Kręciło ci się w głowie z braku tlenu.
Kodran:
największym uszkodzeniem była rana na żebrach, gdzie sięgnął cię ten Wergund, poza tym wyszedłeś z tego stosunkowo najlepiej. Miecz Elmeryka wszedł na wysokości przepony, jakieś dwie szerokości dłoni na lewo od kręgosłupa i trafił na kość, po której pojechał na zewnątrz, po twoim lewym boku. Miałeś więc rozerwaną skórę i część mięśnia najszerszego grzbietu, ale ten na szczęscie płytko. Najbardziej bolesna była drapnięta sztychem okostna, ale cięcie było czyste, płytkie i łatwe do opatrzenia. Jedyny mankament to bandaż, któy musiałeś zamocować dookoła korpusu, więc uciskał ci przeponę, utrudniając oddychanie. No i bolało.
W rękach miałeś miecz, ten który rzuciła ci Cynthia. To był jednosieczny pałasz, stosunkowo lekki, fajnie wyważony, z wygodną rękojeścią i wywiniętym, szerokim jelcem. Głownia nie szersza niż 4 cm, zadbana, z dobrej sprężystej stali, z podwójnym zbroczem.
Połataliście się w miarę. W sakwach było sporo eliksirów, maści, bandaży. Trochę mało znieczuleń, więc pozostało wam się przyzwyczaić do bólu.
Już przymierzaliście się do dalszej drogi, gdy na równe nogi poderwał was dźwięk sypiącego się gruzu. Wystraszeni, że strop wali się dalej, odskoczyliście. Yerbat podniósł światło. Do szurania kamieni dołączył się dźwięk ... turlanej puszki.
- Co do wuja....
W migoczącym blasku świeczki zobaczyliście kształt ludzki, który podniósł się na czworaki, jedną ręką trzymając głowę. Upadł ponownie z brzdękiem, podniósł się i usiadł. Świeca ukazała pokrytą grubą warstwą pyłu i krwi twarz, w której płonęła para lekko nieprzytomnych oczu.
Fenris.
Reshion vol 2 Electric Bo - 01-12-2014, 22:14
Nosz cholera, on chyba nie wie kiedy odpuścić, brać go póki nie ogarnia i ogłuszyć! -Szybko przejął inicjatywę, nakazując reszcie w bronią zrobić co się da przeciwko czemuś co z każdą chwilą pokazywało, że chyba nie obchodzą go ograniczenia obowiązujące normalnych ludzi. - "Jak się da w ogóle takie coś ogłuszyć" - Dodał już w myślach.
Korzystając z zamieszania podszedł do Nem i [szept] Nie wkurzaj ich to jakoś ciebie z tego wyciągnę [/szept] prosto do ucha. Potem odszedł kawałek dalej zobaczyć co się kryje w dalszym przejściu, ale pilnował czy i kto za nim idzie.
Nem - 01-12-2014, 22:32
Lekko kiwnęła głową. Ciężko oddychała. Bardzo chciała szybko pobrać trochę many, więc korzystając z zamieszania zaczęła powoli szukać dłońmi wokół siebie jakiegoś mchu, licząc na to, że ew. będzie w stanie wyszeptać niezauważenie formułkę szybkiego pobrania, żeby tylko pozbyć się tego okropnego bólu głowy i doprowadzić się do stanu względnej normalności. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że jej (DROGA!!!!) tunika w tym wypadku nie pomoże i ze słów pobrania może jej wyjść niezrozumiały bełkot.
Kodran - 01-12-2014, 23:10
Nie patyczkując się, kopię go w bok głowy. Jeżeli kopnięcie nie zadziała, poprawiam uderzeniem w brzuch i szybko wiąże go. Po związaniu też rozglądam się po hm pomieszczeniu szukając jakiegoś przejścia lub innych ciekawych rzeczy.
Indiana - 01-12-2014, 23:32
Kodran napisał/a: | szybko wiąże go | Czym?
Kodran napisał/a: | szukając jakiegoś przejścia | W pomieszczeniu widać korytarz, po bokach którego ułożone są cele, podobnie jak powyżej, umieszczone w łukowych wnękach. Tu jest zimniej, bardziej mokro, cele są malutkie, zamknięte kratami.
W korytarzu wyraźnie czuć przeciąg, smród pleśni i ludzkich odchodów.
Nem:
oczywiście tkanina między zębami nie poprawiła twojej dykcji Formułka zamiast 3 pkt dała ci raptem 1, co jest oczywiście lepsze niż nic.
Reshi:
korytarz jest zakończony sporej wielkości zapadliskiem (dziura w podłodze tak z metr x metr), w świetle świecy widać poniżej kamiennej posadzki około 1.5 m grubości skały i czerniejący w niej otwór. Dalej jest czarno, światło nie sięga. Ale musisz osłaniać świecę, bo wieje złem.
Odczekaliście dłuższą chwilę. Poza na wpół przytomnym Fenrisem nie było słychać niczego więcej. Sam sędzia Rega po kopnięciu przez Kodrana padł ciężko na ziemię na wpółprzytomny.
Kodran - 01-12-2014, 23:40
Zakładałem że mamy jakąś linę czy więzy
- Mamy jakieś więzy?
Reshion vol 2 Electric Bo - 01-12-2014, 23:48
Popilnuj jej za mnie, na razie. - Rzucił od Astoriego, a sam poszedł do boskiego wysłannika i uważając aby się na niego z zaskoczenia nie rzucił przeszukał do w poszukiwaniu swoich rzeczy wcześniej mu odebranych [mieszek z proszkiem i mieszek z 10 senatusami]. Niezależnie od wyniku. - Zdjąłbym z niego tą zbroję na wszelki wypadek, jakby miał się na nas rzucić. Łatwiej też będzie go nieść, bądź turlać albo ciągnąć. - Ostatnie słowa wypowiedział z kilkusekundowymi przerwami. - Pośpieszmy się z tym, już sporo czasu tutaj zmarnowaliśmy, komu w drogę temu w czas, czy jakoś tak.
Kodran - 02-12-2014, 00:25
-Verron chodź mi pomóż- razem z nim ściągam zbroję z Fenrisa wciąż uważając czy jest nieprzytomny
Indiana - 02-12-2014, 02:13
Reshi:
woreczek z usypiającym proszkiem był, ale był już praktycznie pusty. I rozdarty do tego.
Pieniądze były.
- Wmywajmy fię - poparł cię Kurt zza trzymanej wciąż przy ustach chusty. Rozbity nos i usta wciąż krwawiły.
- Nie mamy sznura chyba - powiedziała Cynthia do Kordana, mijając go i idąc w kierunku zejścia w dół, gdzie zdążył zeskoczyć już Astorii ze świecą - Ale Pethabanka ma jedwabne ciuchy. Na tym możesz się powiesić, a nie urwiesz - dodała, wskazując na niegdyś szkarłatny szal Nem.
- Do tego lukaj, jakimi cudeńkami wysadzany! - zaśmiał się Verron - Dawaj go tu, zaraz zwiążemy uroczego kawalera, a przy okazji wypełnimy sakiewki - Podszedł do Nem i zdjął z niej szal, tnąc go na pasy wzdłuż i odcinając po drodze drobne cyrkonie, którymi był wyszywany. Pasy zwinął i schował, poza jednym, którym związaliście ciasno Fenrisowi ręce za plecami.
Po czym jeden za drugim zeskoczyliście w zapadlisko.
Indiana - 02-12-2014, 02:29
Prowadził Kurt, rozpoznawał drogę z namysłem, porównując przejścia i zakręty.
To były naturalne jaskinie, tunele i pomieszczenia o podłodze spłaszczonej przez wodę, ale o bardzo zmiennej kubaturze. Skała była mieszana, szare granity i gabro, przetykane kruchym zlepieńcem i łupkiem. W wielu miejscach przesączała się woda, pod nogami chlupotał wam sporej wielkości strumień.
Najpierw wąską szczeliną, wysoką na kilka metrów, by za chwilę wyjść do wielkiej kawerny, której sklepienie niknęło w mroku, przejść przez nią do przejścia szerokiego na kilka metrów, ale tak niskiego, że musieliście się czołgać. Zaraz za tym przesmykiem zobaczyliście wybity w skale otwór, którym weszliście do tunelu o regularnym kształcie, podmurowywanych łupanym kamieniem z zaprawą. Na poziomie gruntu widać było głęboki na pół metra kanał , bokiem którego można było iść.
Reshion vol 2 Electric Bo - 02-12-2014, 12:31
Po "uwolnieniu" ze zbroji naszego nagłego przybysza podstawił mu pod nos resztę proszku tak aby ją wchłonął. Mieszek z kasą przywiązał do jego prawowitego miejsca, uprzednie sprawdzając na oko czy zawartość się nie zmieniła. - Verdon, Kordan weźcie przejmijcie Fenrisa. Ty Astorii podaj świeczkę Kurtowi, i sam im pomóż. Róbcie tury targania, a jak się obudzi to pilnujcie aby się na Kurta nie rzucił. W sumie to nie wiem co z nim wypada zrobić, jest zbyt nie bezpieczne trzymanie do tutaj, pozostawienie żywego też życia nie ułatwi. - Skończył gadać, wyraźnie nie pewny co zrobić z Sędzią. -"Pozostało czekać na decyzję Kurta, ta pewnie nie będzie przesadnie łaskawa" - Pomyślał patrząc jak reszta bierze bezwładne ciało za ręce i opuszcza je do dziury.
Daj pomogę tobie iść - zaoferował się ich drugiemu zakładnikowi kiedy zauważył, że ma wyraźne trudności z utrzymaniem tempa. - Z chęciąbym sobie umilił drogę rozmową ale jak na razie musisz jeszcze trochę ponosić te więzy. - Szli potem jakiś czas w milczeniu, aż zauważył, że marznie w chłodnych jaskiniach. Dał mieszkance pustyni swój karmazynowy płaszcz aby ją ograć. Może być trochę ubrudzony krwią, którą akurat trudno było zauważyć, pyłem ale dalej powostawł ciężkim, ciepłym płaszczem, który potrafi nie jedno znieść.
Kodran - 02-12-2014, 18:02
Kiedy adrenalina opada do końca czuję swój nos. "No tak, zapomniałem go nastawić"-pomyślałem i następnie nastawiłem go sobie wrzeszcząc przy tym głośno.
Ja biorę pierwszą turę targania. Po drodze wciąż obserwuję czy Fenris się nie budzi.
Indiana - 02-12-2014, 18:11
/Fenris, możesz oprzytomnieć, jak coś /
Akinori - 02-12-2014, 19:27
Sen Fenrisa
Fenris otworzył oczy. Znajdował się na polanie, niebo roiło się od gwiazd. Naprzeciw siebie widział zarys postaci która siedziała okryta ciężkim płaszczem podróżnym, łudząco podobnym do tego który sam zwykł nosić. Nie widział twarzy tej nieznajomego, zdawało mu się, że patrzy jak przez mgłę lub spod powierzchni wody. Wyciągnął rękę ku postaci, jednak nie zdołał jej dotknąć. Jak z podziemi pojawiły się przed nim kraty, a postać która jeszcze przed chwilą była przed nim zaczęła się oddalać. Świat zawirował. Otoczenie się zmieniło. Znikły kolumnady drzew, na ich miejsce pojawiły się brudne ściany z oknami. Znikła zielona trawa, pojawił się bruk, kałuże. Niebo z gwieździstego zrobiło się szaro-bure. Ktoś z okna chlusnął wiadrem z niezidentyfikowaną śmierdzącą zawartością. Kilka metrów przed nim troje opryszków zaczepiało dziewczynę. Rękoma zasłaniała rozdartą bluzkę, jej twarz wykrzywiało przerażenie. Mężczyźni poruszali ustami jednak nie dało się zrozumieć ani jednego słowa. Fenris krzyknął, jednak jego głos był nikły. Próbował podbiec i uderzyć jednego z napastników. Jednak oni oddalali się od niego. Brudne ściany zamieniły się w marmury. Niebo w zdobione sklepienie zdobne misternymi witrażami. Przed nim nagle pojawiła się ściana w którą prawie wbiegł. Dziewczyna o znajomej twarzy znikła. Obrócił się szukając jej wzrokiem, jednak zamiast drobnej sylwetki dostrzegł kolejnego osobnika. Siedział sobie przy stole, uderzając palcami o stół, na wychudłych wypustkach wychodzących z dłoni znajdowały się złote pierścienie. Przed krasnoludem siedział człowiek. Na jego twarzy było widać błagalną minę. Prowadzil dość zażartą kłótnie, przynajmniej tak wnioskował z gestykulacji. W pewnym momencie krasnolud zaśmiał się i złożył usta jakby gwizdał. Do pomieszczenia weszło trzech uzbrojonych mężczyzn, najpewniej najemników. Zaczęli okładać człowieka. Krasnolud wstał i zaczął mówić, jego twarz sygnalizowała, że gość wyprowadził go z równowagi i za pewnie podnosi głos. Fenris podszedł powoli do nich. W momencie w którym zauważył krew na twarzy leżącego człowieka, poczuł gniew. Próbował interweniować, jednak świat znów się wokół niego zmienił.
Otoczenie wokół niego powróciło do biednego miasta. Jednakże wszystko się różniło. Wydało mu się że wszystko jest większe niż zazwyczaj. Zaczął się rozglądać. Otaczał go tłum ludzi, brudni, w obdartych ubraniach w których nigdy nie można było odnaleźć majestatu. Z domów były siłą wyciągana małe dzieci. Jego serce zabiło mocniej. W tłumie ładowanych na wóz dziewczynek zauważył jedną z nich, o zielonych oczach. Swoją siostrzyczkę. Zaczął biec w jej stronę, czuł gniew, narastający grom złości. Drogę zastawił mu olbrzymi mężczyzna którem Fenris sięgał co najwyżej do łokci. Olbrzym uderzył go, a on upadł na brudną ziemie. Otworzył oczy. Znajdował się na polanie, a przed nim siedziała postać w płaszczu podróżnym. Odezwał się do postaci – Kim jesteś?! Czego od mnie chcesz? – Postać nie zareagowała – Jesteś Regiem? Panie mój! Pomóż mi! Jestem twym najwierniejszym sługą! To ja niosę twój Gniew! – Z oczu Fenrisa leciały łzy. Postać wstała i ściągnęła kaptur. Fenris zobaczył samego siebie. – Przecież nie ma sprawiedliwości… - usłyszał swój głos..
Zanim oprzytomniał minęło kilkanaście minut. W pewnym momencie bark niosącego go mężczyzny i fakt, że wżyna mu się on w brzuch dotarł do jego świadomości. Z trudem przełknął ślinę próbując ocenić swoje obrażenia. Obtarcia i obicia paliły przywracając go do świadomości, jednak to nie był pierwszy raz gdy był w takiej sytuacji. Z trudem opanował mięśnie próbujące się zacisnąć i kontynuował płytkie oddychanie przez nos. Miał nieodparte wrażenie, że pod zamkniętymi powiekami ma ziarenka piasku. Słuchał.
Kodran - 02-12-2014, 20:59
-Verron gdzie jest Aaron? Wiesz ten elfi mag ziemi. Jako jedynego go tu nie widzę.
Indiana - 02-12-2014, 22:10
Szliście teraz korytarzami, ewidentnie wykonanymi przez człowieka. Kurt w skupieniu liczył odgałęzienia, Yerbat pomagał mu, głośno konsultowali między sobą.
- Powinni być w czwartym...
- Taaa, a widzisz ich tu?
- Może źle policzyłeś...
- Sam jesteś głupi. To jest czwarty korytarz na lewo za drugim zakrętem na wschód.
- Gówno, Yerbat. To nie jest czwarty korytarz. Albo to nie był drugi zakręt. Kurde mać- kusznik oparł się o ścianę, przykładając rękę do czoła - No jeszcze się tu zgubmy. Pięknie.
Cynthia przyglądała się chłopakom przez chwilę, ale nie mogąc pomóc odwróciła się do Kodrana.
- Aaron zginął... - powiedziała opuszczając głowę -Sprowadziliśmy tego elfa, dyplomatę, wiesz, tego z reprezentacji Aenthil, oddaliśmy go jej, po czym mieliśmy zanieść wiadomość jego córce, Toruviel. Chłopaki poszli to załatwić, Kurt i Aaron. Ale się skichało. Okazało się, że Toruviel nie jest sama, musieli zwiewać. Aaron zawalił piwnicę, przez którą uciekli, a potem uciekali przez plac. Zastrzelił go jeden z ochrony dyplomatki. Prawie dorwali też Kurta, ale zabił kilku z nich. Zamiast po cichu, wyszła z tego niezła chryja, wmieszał się Elidis, wpadli w ogóle na nas, kiedy wracaliśmy z siedziby Smoczej... Ech. No spieprzyliśmy to, Kodran, niestety. Szkoda, że cię nie było z nami, może poszłoby lepiej - westchneła alchemiczka - Pokaż no ten nos - przyjrzała się twojej twarzy,
dotykając lekko opuchlizny. Sięgnęła po coś do sakwy i posmarowała zapuchniętą paszczę maścią, pachnącą ziołami i spirytusem.
- Ej, chłopaki! - zawołał z dalszego korytarza Valahid, który wyskoczył na zwiad w międzyczasie - Tutaj są!
Z miejsca, skąd wołał, dostrzegliście światło i podeszliście bliżej.
- No wreszcie - sapnął Kurt - Bo już się zaczynałem martwić.
W niewielkiej wnęce czekało na was czworo wojowników tubylców. Jeden podszedł bliżej i uśmiechnął się oszczędnie, próbując naśladować północny gest podania dłoni wyciągnął w kierunku Kurta rękę z dłonią poziomo. Ten roześmiał się i klepnał przyjaźnie w wyciągniętą rękę.
- Dobrze was widzieć, Ko'rhen'i. W porządku? Panna grzeczna?
Spojrzeliście w kierunku, gdzie wskazał Kurt. Na ziemi siedziała dziewczyna, jej głowa była zawinięta w jakąś szmatę. Sukienka z drogiego materiału zielonej barwy była mokra i ubłocona, podobnie elegancki płaszcz na elfią modłę, spod którego widać było wąskie butki z lekkim obcasikiem.
Reshion vol 2 Electric Bo - 02-12-2014, 22:21
-Cynthia, mogłabyś mi opowiedzieć tą sytuację trochę bardziej szczegółowo? Ale tak na osobności.
Indiana - 02-12-2014, 22:39
Alchemiczka spojrzała na ciebie ze zdziwieniem.
- No... mogłabym, ale o co chodzi? Właściwie to żadna tajemnica. Zresztą, był z nim Kurt, on widział wszystko z bliska. Tak, jak i od cholery ludzi na placu...
Kodran - 02-12-2014, 22:41
[idę za Cynthią by też usłyszeć szczegóły o tej sytuacji]
Reshion vol 2 Electric Bo - 02-12-2014, 22:47
- Nie za bardzo zrozumiałem ciebie jak teraz mówiłaś. - Uśmiechnął się jak przygłuchy starzec. - Wiesz, w tym wieku słuch nie jest już taki dobry. Oraz nie chcę aby oni - Wskazał w stronę więźniów - wiedzieli jakie mamy zamiary i co robimy po tajemnie. Jak tobie jedno to mów tutaj, zmuszać Ciebie nie będę. - Wzruszył ramionami. - A poza tym może pożyczyć trochę termitu? Albo pożyczyć przepis?
Nem - 02-12-2014, 22:50
Dwie szmaty jej strasznie przeszkadzały we wszystkim. Ledwo oddychała, ale starała się uspokoić oddech. Zawiązane oczy sprawiały, że co chwila plątały się jej nogi i potykała się o praktycznie wszystko. Reshi ją prowadził. Gdy dostała od niego płaszcz chciała podziękować, ale wiedziała, że jakakolwiek próba powiedzenia czegokolwiek skończyłaby się niewyraźnym bełkotem, więc skinęła tylko głową. Było bardzo zinmo, ale gruby płaszcz zdecydowanie pomógł i nie miała już dreszczy. Coś jej nie pasowało w jego zachowaniu… Odstawał od reszty. Faktycznie znali się wcześniej w wiosce Krevaina, ale mimo wszystko nie zachowywał się jak reszta imperialistów. I to "jakoś cię stąd wyciągnę"… Kompletnie nie rozumiała o co tu chodzi.
Słyszała, jak inni rozmawiają i usłyszała znajome imiona: Toruviel, Elidis, czy oni też są w coś zamieszani tak, jak Emilia? Miała wrażenie, że coś ważnego ją ominęło… Chciała się dowiedzieć, o co chodzi i co się dzieje wokół niej. Z kimś się spotkali. Usłyszała jakieś dziwne imię. No świetnie… pomyślała. Więcej wybornego towarzystwa z ostrą bronią i uwielbiającego cudze drogie kamienie szlachetne…
Była bardzo ciekawa tego, co się dzieje wokół niej i liczyła, że może przypadkiem spotka jakąś dobrą znajomą duszę, która pomoże jej się wygrzebać z tego bagna.
Indiana - 02-12-2014, 23:01
- Ha! - roześmiała się Cynthia i twarz jej sie rozpromieniła - Termit! Wiesz, jaki to banał jest? To aluminium, najzwyklejsze, sproszkowane. I rdza. Jedna czwarta do trzech czwartych. I Minerał. Gdyby nie on, potrzebne byłoby ponad tysiąc stopni, żeby odpalić reakcję. Minerał obniża to do jakichś pięciuset, możesz odpalić ze zwykłej spłonki saletrowej - oczy dziewczynie płonęły, gdy tłumaczyła z entuzjazmem, gestykulując - Ale musi być zamknięte, najlepiej w ceramicznej puszce. Odpalone normalnie spowoduje tylko temperaturę, ponad trzy tysiące! Można tym stopić stal, kamień, co zechcesz! A jak dodasz cokolwiek, piasek, polejesz wodą, czy coś - powstaje granat rozbryzgowy, wali dookoła płynnym żelazem, które powstaje w reakcji.... Wyobraź sobie zastosowania.... - Cynthia spojrzała na ciebie i wyhamowała - No ale czekaj, pytałeś o Aarona. Musisz o detale zapytać Kurta. Uciekali obaj przez plac, ścigani przez elfy, tych od delegacji i jakieś przydupasy Elidisa. Aaron zebrał strzałę... Ale Kurt prawie ubił Elidisa - roześmiała się - Wpakował mu bełt w ramię po lotki. Wiesz, jaką miał minę?! I zabił chyba ze dwóch elfów.
Tymczasem pozostali podnieśli dziewczynę-więźnia, zamienili jeszcze kilka słów z tubylcami, po czym Yerbat stwierdził:
- Ej, dobra, ruszmy się może, co?
Kodran - 02-12-2014, 23:18
-Tak im szybciej tym lepiej
Oddaję Verronowi Fenrisa do targania mówiąc: Twoja kolej
Reshion vol 2 Electric Bo - 02-12-2014, 23:24
Patrzenia na Cynthie przypomniał się siebie za młodu, kiedy cokolwiek zrobił zaczynał się ekscytować i tylko czekał, aż ktoś go spyta co to jest i do czego służy aby mógł się rozpowiadać o wynalazku godzinami. Nie przechwalał się wtedy, tylko bardziej okazywał radość z tego, że coś mu się udało, że samodzielnie coś zrobił. "Ehh, te czasy już nigdy nie wrócą niestety, minęły bezpowrotnie. Cóż tak wyszło w życiu." - Spoko pogadamy o tym później . Jak się znajdzie chwila. - Zapewnił z uśmiechem swoją prawie uczennicę.
Do Astoriego - Jasne, tylko co planujemy zrobić z pozostałymi? - Zwrócił się potem do dowódcy - Kurt, w końcu Ciebie on prawie zabił, i nie wygląda jakby miał mieć teraz inne zamiary. Co chcesz z nim zrobić? - I nie czekając na odpowiedź podszedł od nowych znajomków. - Wybaczanie gdzie moje maniery. Villbus, Reshion Villbus. - Wyciągnął przed siebie dłoń w geście przywitania się, najpierw z Ko'rhen'iem (tak się to odmienia?) a potem resztą.
Kodran - 02-12-2014, 23:47
-Nie potrzebujemy tego kapłana Rega i na razie sprawił same problemy. Jeżeli nikomu się na nic nie przyda to cóż...- powiedział Kodran wymownie przejeżdżając dłonią po gardle
Indiana - 02-12-2014, 23:51
Tubylec (do cholery, można by im w końcu znaleźć jakąś bardziej ogarniętą nazwę :/ ) popatrzył na ciebie nieufnie, od razu kierując pytające spojrzenie na Kurta, powiedział:
- On?
- Spoko spoko - odpowiedział Kurt mało oficjalnie, klepiąc Kor'hen'iego po ramieniu - Przyjaciel on. Dobrze jest. Nasz. Ogarniasz? Rozumiesz?
- Rozumiał - kiwnął głową Kor'hen'i (nikt z was nie ma pojęcia, jak to się prawidłowo odmienia ) - Domu? - zapytał, pokazując na korytarz.
- Taaa, już, chwila. Musimy ogarnąć, co z tymi pojmanymi. Oprzytomniał który? - Kurt zwrócił się z pytaniem do was.
- Szamanka da za nich oboje sporo - mruknął Yerbat, nonszalancko oparty o ścianę - Chciała ludzi z wszelkich ludów i profesji, nie? A to jest pethabańska magiczka i kapłan od Rega, łapiecie? Najbardziej tajemniczego zakonu. Z jakiegoś powodu te dupki dostają informacje o winie lub niewinności i zabijają wedle uznania ich bożka. To by było przydatne... A, czekaj, bo wy nic nie wiecie... Cynthia, wytłumacz im.
- No więc- alchemiczka zwróciła się do was, Reshi i Kodran - Jak załatwiliśmy pierwszą fazę zleceń, to Szamanka spotkała się z nami w tych korytarzach. Długo rozmawialiśmy. Ona potrzebuje ludzi, i nieludzi, całej wiedzy północy. Potrafi ją... hm, nie wiem, jak to... Wyssać? Wydobyć? Wycisnąć z nich? Co prawda nie będą wtedy mocno do użycia... CHyba, że będą współpracować. Więc zleciła nam,że mamy tego elfa, tego dyplomatę, wiesz, odprowadzić, a wziąc jego córkę, bo tak się ugadali. I że możemy uwolnic naszych, pokazali nam szczeliny w skałach, gdzie się przebić,żeby dojść pod cytadelę. No to się przebiłam - wyszczerzyła się radośnie - No. I stwierdziła, że każda nowa osoba jest dla niej cenna wielce i będzie bardzo wdzięczna za każdą nową wiedzę. Więc ja sie zgadzam z Astorim. Każda nowa osoba to bonus dla nas na naszej karcie zasług.
Kodran - 02-12-2014, 23:56
-To zmienia postać rzeczy- uśmiechnął się szeroko Kodran zwęszając zysk-Czyli ich bierzemy; mi to pasuje, tylko szkoda że Emilii i jej narzeczonego nie wzięliśmy skoro to magowie wody i ziemi.... A jak stoimy z celami? Pierwsza faza zakończona a potem nas ratowaliście, za co przy okazji wielce dziękuje[tu ukłon], czyli teraz druga faza?
Reshion vol 2 Electric Bo - 03-12-2014, 00:13
Alchemik zachował kamienną twarz ale w głowie ślady po jego pochodzeniu dały znać, że ciągle tam są. W końcu nie urodził się w pałacu. "O k%#@^!@wa" pomyślał patrząc na Nem, nie chciał niepotrzebnych ofiar, śmierć nie powinna być od tak, po prostu, zwyczajnie, nie dążył do śmierci innych jeśli nie miał powodu. A w tym przypadku go nie było. Potem, zaklął w myślach jeszcze raz, dłużej i znacznie gorzej. A co jeśli szamanka będzie chciał go też przebadać? Jak na trafi na jego odkrycia, te, które sam nie po to chował w wielu fragmentach w wielu miejscach w formie zagadek i zaszyfrowanych wiadomości aby teraz szamanka obcego ludu mu je zwyczajnie wyssała z głowy. To mogłoby doprowadzić do nieprzewidzianych konsekwencji. Zanim się obejrzą a będę mieli nad sobą but przybyszów z zza południa. Co prawda, znał tylko z opowieści świat kiedy to Wergudnia była olbrzymia i tylko Ofir stał jej na drodze do dominacji całego świata i kiedy to też ją powalono, lecz starożytny lud wydawał się, ba w jego oczach był, dużo gorszym i groźniejszym ewentualnym, ale zawsze, wrogiem.
Długo będziemy do szamanki szli? Bo u siebie wstawiłem kilka substancji by się robił kiedy wyszedłem i nie chcę aby się przegotowały. Inaczej dzień roboty mi pójdzie w plecy - Zasmucony wyraz twarzy stał się jego aktualnym obliczem. Starał się też mówić prawdę aby uniknąć potem oskarżeń o kłamstwa.
Kodran - 03-12-2014, 00:21
- Te co do nich chciałeś iść po tym jak skończyliśmy w tawernie, ale napadli nas Wergundowie i między innymi ten tutaj-wskazuje na Fenrisa
Reshion vol 2 Electric Bo - 03-12-2014, 00:23
-Tak, już wtedy chciałem pójść je ogarnąć. No ale cóż, nagli Wergundowie byli nagli.
Kodran - 03-12-2014, 00:29
-To prawda-uśmiecha się Kodran- Aco do oddawania to może Pethabankę byśmy zostawili jako zakładniczkę dla siebie?
"Mimo 5 lat bycia najemnikiem, nie miał serca z kamienia i nie chciał śmierci kogoś względnie nie winnego"
Nem - 03-12-2014, 00:35
Serce jej zaczęło walić jak oszalałe i znowu zaczęła się dusić. Wszystko w środku niej krzyczało: JAK TO?! Szamanka? TA szamanka?!?!?! Wyssać wiedzę? To jest zbyt niebezpiecznie. Co tam ze mną, ale cała północ! Ona nie może! Moja wiedza! Jest jej za dużo! Jest zbyt szczegółowa! Jeśli ona to zrobi to z północy zrobi się drugie południe! Oni nie wiedzą, w co się pakują! Lata spędzone w bibliotekach Pethabańskich i uniwersyteckich mogą teraz być jej bronią. Ona nie zna granic. Zaczęła drżeć i napadła ją panika. Północ zginie. Cała. To się nie może zdarzyć. Jej nie można ufać! Już raz pokazała, że jej nie wolno ufać. Jeśli ją spotkam - zginę. Nie mogę przeżyć. To niewykonalne z matematycznego punktu widzenia. Ona mnie i tak zabije. Nawet jeśli powiem wszystko. Nie oszczędzi nikogo. Z nimi włącznie. A jeśli nie powiem? To Wyciśnie to ze mnie i z Nem i tak zrobi się martwa Nem. Jak z tego wyjść?
I usłyszała słowa Kodrana "Aco do oddawania to może Pethabankę byśmy zostawili jako zakładniczkę dla siebie? "
TAK!! Reshi, ty nie jesteś tak głupi jak ta reszta! Idź za tropem. Ty też się jej boisz. Też ją znasz. Nie pozwól im!
Niezauważalnie kopnęła Reshiego lekko w kostkę. Wiedziała, że on ma nie jedną rzecz do ukrycia i że jemu też nie jest na rękę jakiekolwiek poszerzanie wiedzy tubylców. Liczyła, że coś wymyśli.
Indiana - 03-12-2014, 01:35
- Reshion, stary, no weź bez wygłupów. Dla nas powrotu na górę już nie ma po tym przedstawieniu, które daliśmy w cytadeli - powiedział Kurt, odwracając się do was - Garnek na ogniu, no kurna. Żartowniś. Myślisz, że nie zrobili ci wjazdu na chatę? Nie chcę cię martwić, ale wnerwiliśmy ostatnio wszystkich, których się dało, od Styrii po elfy z Hejtanoru, swoją drogą możemy se pogratulować umiejętności mediacyjnych... - roześmiał się sam do siebie. Yerbat go poparł:
- Oj tam mikstury, Reshi - odezwał się - Zrobisz nowe. A twój dom raczej serio jest stracony. Jak wszystko, co mieliśmy na północy. To jest szansa w sumie, jakby na to spojrzeć - rozejrzał się, patrząc czy tubylcy ich nie słyszą za dobrze i ściszył głos - Ogarnij, jakie możliwości daje wyrobienie porozumienia z nowym ... imperium- zaśmiał się z gry słów - To naprawdę duża sprawa. Po tej akcji w przystani ja nie widzę innych opcji w sumie.
Akinori - 03-12-2014, 02:00
Fenris został położony gdzieś na ziemi. Imperialiści rozmawiali.
- Reg…zostawił mnie… jestem sam…a byłem sprawiedliwością….ONI…zostawili mnie wszyscy…a przecież moja wiara była ich orężem…zostawili mnie… - lekko oprzytomniał, jednak wszystkie słowa które wypowiadali Imperialiści i ich towarzysze nie miały znaczenia… - Zostałem sam…nikomu nie potrzebny…niechciany… - Przed swoimi oczyma ciągle widzi sceny ze swojego snu. – „SPRAWIEDLIWOŚCI NIE MA” – to zdanie ciągle odbijało się wewnątrz jego głowy, zdanie które wypowiedziała do niego jego własna postać. Imperialiści dalej rozmawiali z kimś, jednak ich słowa nie dochodziły do niego, uderzały i odbijały się jak od ściany.Dłonią dotknął amuletu Sędziego – wyrzekam się ciebie Regu – szepcze – Okłamałeś mnie Wessi. Zdradzileś mnie Modwicie. Zraniłaś mnie Silvo. Odrzuciłeś mnie Morcie. Nienawidzę Cię Swarcie, tak samo jak wszystkich was. - Łzy płyną z jego oczu, zerwał amulet.
Indiana - 03-12-2014, 02:20
/ruch zerwania amuletu musiał być zauważony/
Reshion vol 2 Electric Bo - 03-12-2014, 02:37
- O nie, przewidziałem tą możliwość i wiedz, że moje schronienie jak nieruszone. - Poczuł kopnięcie od strony Nem w kostę, domyślił, że jej też się to nie podoba. Myśli przelatywały mu przez głowę jak strzały w czasie oblężenia. Musiał coś wykombinować, czuł się w tej chwili okropnie, jak zawsze kiedy zdarzyło się coś czego nie przewidział w swoich planach. Jakoś trzeba będzie to.. z sabotować? Tylko jak, on sam przeciwko 8 osobną? - Na 100%, poza tym tylko ja wiem jak tam wejść, i też tylko ja mogę to zrobić. - Albo teraz uda mu się stąd uciec, co jak widzi takie proste nie będzie, ale wtedy na stracenie raczej pójdzie reszta z tu obecnych. Jedyny sposób by zapobiec dostaniu się informacji do niej to ich zabić, i siebie, ale kurde jak? Poza tym nie po to zrobił to co zrobił aby teraz się zabić, eh... - Paranoja czasami to całkiem przydatna choroba, wiesz? -
Lojalność wobec swojego kraju.
Lojalność wobec organizacji.
Lojalność wobec samego siebie.
Trzeba teraz wybrać.
Nie po to tyle poświęciłem aby teraz wystawić go zwyczajnie dla południowców. Choć może się dogadamy, że Ofir zostawią? Pozwolą nam się dalej rozwiać kiedy będą zalewali cały świat. Już raz Ofir takie coś przeżył. Z 800 lat temu? Max 850. Ale wtedy byli w złotej erze. A nie jak teraz. Rozbicie wewnętrznie bardziej niż kiedykolwiek Może jakoś im się uda? Może jako senator będzie mógł coś wynegocjować? Może przynajmniej zostaną aliantem południowców? Może potężna szamanka zgodzi się na umowę? Może senat a potem oligoi ją zatwierdzą? Może...?
.. co do Imperium, przysięga to przysięga a ich się tak zwyczajnie nie łamie, nie można. Tylko jak to ugrać aby nic nie stracić i tu i tu? Jak się nie zdradzić? Jak dalej pozostać i kontynuować ten szalony zamysł, który wcześnie mu powstał w głowie? Jak...?
Dzięki szamance żyję. Jestem jej coś winien w zamian, choć nie wiem czy to nie będzie za dużo z mojej strony, choć z drugiej strony patrząc na to co mam u siebie to to będzie naprawdę dużo...
Ehh, bogowie, czemu, czemu kurde chciałeś być najlepszym? Nie mogłeś zwyczajnie żyć jak każdy z twojego miasta? Żyć w spokoju i zarabiać tyle by być szczęśliwym z kochającą żoną i gromadką dzieci, ale nie wolałeś zostać człowiekiem czynu. Walczyłeś w dwóch wojnach, potem zacząłeś odbudowywać swój kraj aby podnieść go z gruzu, nie uciekłeś jak wielu, tylko starałeś się sprawić aby Wielki Ofir stał się znowu Wielkim Ofirem. Po to nauczyłeś się jak być kupcem, politykiem oraz ostatecznie, tak jak chciałeś stałeś się największym alchemikiem na świecie. A teraz to wszystko staje przeciwko tobie.
- Tak samo na północy jestem w miarę bezpieczny. Trudno będzie mnie uwalić. - Uśmiechnął się szyderczo. Dobrze, ale decyzję trzeba podjąć szybko, pewnie inni już poszukują nas, musimy się pośpieszyć. - Naprawdę się uwaliłem po tym pomyślałem o działaniu przeciwko nim, ehh, dupa jako to się mówi. Ale już wiem co zrobię. - Chodź nie traćmy czasu. Przyśpieszmy tempa.
Potem w trakcie drogi, szepnął do Nem szybko. - Wybacz ale jest tylko sposób na to, będziemy musieli ewentualnie stanąć przeciwko nim na północy. - Ponieś ja teraz ty Kodran. - Przekazał maginię najemnikowi i podbiegł do dowódcy. - Jak to był ze śmiercią Aarona?
Reshion vol 2 Electric Bo - 03-12-2014, 02:53
I kim jest nasza elfia piękność?
Indiana - 03-12-2014, 03:10
A skąd wiesz, że elfia, skoro ma worek na głowie? Po butach poznałeś?
Kurt odwrócił się na twoje pytanie,westchnął lekko.
- Psiakrew. Nie dało się nic zrobić - powiedział cicho, a ton głos wskazywał, że nie jest przekonany do tego, co mówi - To nie była moja wina.
Spojrzałeś z zainteresowaniem.
- Tja. Mieliśmy jej zanieść wiadomość - ruchem barku wskazał na dziewczynę z zakrytą szmatką głową - To Toruviel oczywiście. I nie jest tu więźniem, tylko gościem, z polecenia szamanki. Rzecz w tym, że kiedy się podkradłem do zajazdu, przyczaiłem w piwnicy, to nagle zrobił się rozpiernicz. Elfy dostały kociokwiku z racji tego, żeśmy im w nocy zwinęli tego dyplomatę, jej ojca. Latali po całym Złotym Kwiecie jak wściekli i wygarnęli jakichś ludzi. Babki nie znam, faceta chyba widziałem w przystani z tą Styryjką. Już miałem tę elfkę, przekazałem wiadomość... i wtedy zauważyli jej znikniecie, rzucili się w tunel, gdzie siedziałem. Musiałem jednego zgasić, a potem Aaron zawalił im ten tunel na głowę, wyciągając mnie z niezłego kanału. Ale był tam też Elidis, tego nie przewidziałem. Miał w tłumie jakichś swoich. Wyczuliłem się na tych elfich ohtat, a tu nagle jacyś obwiesie, zwykłe portowe cwaniaki, zaczęli do nas strzelać. Elidis rypnął oślepieniem. Aaron wywalił im falę kamieni, taką że zmiótł pół okolicy, i pobiegł, ale się wywalił. Elf zgarnął go z łuku. Fatalny strzał, wykrwawił się w pół minuty... - przetarł rękawem zapuchnięty nos - Nic nie mogłem poradzić. Zastrzeliłem paru, wpakowałem Elidisowi bełt, potem zwialiśmy - westchnął znowu - Wiem, co myslisz. Ja za niego odpowiadałem. trudno. Odpowiem za to, jak będzie trzeba.
- Ej! - rozległ się z tyłu głos Verrona, który tarmosił Fenrisa - Ten tutaj się obudził!
Reshion vol 2 Electric Bo - 03-12-2014, 03:13
[Stwierdziłem, że mało kto by nosił elfie buty wśród ludzi + zrozumiałem jakby mieli elfa porwanego jako zakładnika]
Dobra, ja bym się nim zajął w jakimś bardziej ogarniętym miejscu niż to, może nawet u szamanki, Verron, weź do zawiąż dla bezpieczeństwa i ruszać się szybko. Nie chcę wracać do tamtego miejsca skąd nas przed chwilą wyciągaliście.
Indiana - 03-12-2014, 03:20
/Znaczy, ten opis oznaczał "elfie" buty? Spoko, akurat się nie pomyliłeś /
Nem - 03-12-2014, 10:33
Toruviel?! To ona?! Nie!
Atak paniki nasilił się. Staneła w miejscu. Przestała drżeć. Teraz się trzęsła. Zaczęła wykręcać głowę na wszystkie strony, żeby pozbyć się tej głupiej szmaty, choć wiedziała, ze to bezcelowe. Serce biło jeszcze szybciej. W sumie to już nie biło, tylko waliło.... jak kowadło.... Dusiła się. Nie mogła złapać oddechu. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa i ugięły się pod nią. Upadła na osobę, która ją trzymała. Nie była w stanie się kontrolować. Nie chciała tego, chciała się uspokoić, ale ciało jej odmówiło. Kręciło jej się w głowie, a jej myśli kręciły się wokół jednego punktu.
Śmierć. Zagłada. Samobójstwo? Śmierć. Nie mogę im na to pozwolić. Umrę. Ona nie może dostać mojej wiedzy. Jedyne co mam. Chcą mi ukraść. Moja osobowość. Moje życie. Przepadło. Wszystko przepadło. Śmierć.
Do oczu napłynęły jej łzy. Wyglądała jeszcze bardziej żałośnie. Chciała, żeby to był zły sen.
Muszę ich powstrzymać! Przemówić do rozsądku! Oni go nie mają... Ale coś muszę zrobić! Cały świat! Mój świat! Ich świat! Przepadł! Reshi! Nie bądź głupi! Nie wygramy z nimi! Oni najpierw wybiją nas, a potem samych siebie! Już jedną broń zniszczyliśmy! Drugiej nie damy rady... Bo nas już wtedy nie będzie! Ciemni i głupi! Im by się bardziej przydało wyssanie ze mnie wiedzy! wszystkim by to wyszło na korzyść! Powinni się uczyć na cudzych błędach! Astori! On był! Widział i wie jaka ona jest. Dlaczego? Dlaczego nie widzi zagrożenia? Wytłumaczcie im! Przecież wiecie! Dlaczego się na to godzicie? Nie! Zginiecie jako pierwsi. Będziecie najbliżej. Może to i lepiej. Ale wciąż! Północ! Pethaban! Askaron! Przepadło!
Indiana - 03-12-2014, 21:00
Szamotanie się Nem musiało zwrócić uwagę niosącego ją Kodrana, ale zauważyła to też idąca obok Cynthia. Jako że niemal równocześnie Verron krzyknął informację o Fenrisie, wszyscy się zatrzymaliście.
- Kodran, połóż ją na ziemi! Ona się dusi chyba - powiedziała alchemiczka, kiedy Kodran posadził dziewczynę pod ścianą - Który mądry to tak mocno zawiązał... - mruknęła, luzując nieco chustę w ustach Pethabanki.
Równocześnie usłyszeliście głuche pacnięcie w wodę na podłodze korytarza, to Verron zrzucił z ramienia oprzytomniałego Fenrisa:
- Ej! - wrzasnął - ten tutaj mi się rusza! Weźcie go ogłuszcie czy coś, on jest nieprzewidywalny!
- Zostaw! - powstrzymał Kurt kolegę, gotowego juz wykonać własne polecenie - Jest związany, wyluzuj. Jak będzie szedł na własnych nogach, to damy radę iść szybciej, nie? Ej, ty - zwrócił się do sędziego, szturchając go lekko pod brodę - Słuchaj no, geniuszu, nie chcemy cię tu ubijać, ale jeśli ci na tym bardzo zależy, to da się zrobić, nie? Ogarniasz, co rozmawiam? Patrz na mnie! - podniósł głowę Fenrisa za podbródek - NIE-KOM-BI-NUJ, bo cię krzywda spotka. Dotarło? Potwierdź.
- Kurt, tej pannie trzeba zdjąć na chwilę knebel, bo nam się tu udusi - zawołała Cynthia. Kurt parsknął.
- To magiczka, jak ci zasunie zaraz jakąś falą srututucji, to potem nie płacz.
- Dooobra - żachnęła się Cynthia - Już nie dramatyzuj.
Podeszła bliżej i przyklęknęła przy Nem:
- Słuchaj - powiedziała - Rozumiesz, co mówię, nie? - kontynuowała po uzyskaniu potwierdzającego kiwnięcia głową - No. To wiesz na bank, że ja wiem, jak brzmi język magii. Jak zobaczę, że ci się chociaż usta ruszają w słowie, którego nie rozumiem, to przeboleję okup i umrzesz. Jasne?
Uzyskawszy kolejne potwierdzenie alchemiczka delikatnie złapała za jedwabną szmatkę.
W tej samej chwili usłyszeliście z przodu jakiś tupot i głosy. Byli tam Valahid i dwóch tubylców, teraz biegli w waszą stronę, pokazując palcami na ustach "cisza!!!!". Umilkliście.
Valahid dobiegł do Kurta:
- Przed nami jest prosta droga, ale dwie sprawy. Po prawej od wybrzeża jest problem, bo słychac jakieś głosy. To nie mogą być Wergundowie, za szybko. Ale jeśli jest ich więcej, to nam odetną drogę i będzie kiszka. A po drugie - ściszył głos - trzecia odnoga na lewo stąd... Jest naruszony mur. I świeżo domurowany. Zaprawa mokra jeszcze i miękka. Tubylcy twierdzą, że jak czekali na nas, to słyszeli stamtąd głos. Co robimy?
Indiana - 03-12-2014, 22:22
/Ok, dołącza tutaj Toruviel.
Jesteś w stanie takim jak opisałam Ci w poprzednim wątku. Jak Twój stan się zmieni, to Ci napiszę
Oczywiście słyszysz to, co się działo od momentu, jak co Ciebie podeszli. I nie widzisz. /
Indiana - 03-12-2014, 22:41
Jeszcze jedna informacja.
Verron, który przyklęknął przy Fenrisie, spróbował go podnieść, łapiąc pod ramię. Zastygł lekko, w momencie, kiedy nadbiegł Valahid, posadził sędziego z powrotem i zerknął na swoją rękę. Podszedł do świecy, trzymanej przez Yerbata i przysunął dłoń do światła.
- Kurna - mruknął - ten cały sędzia chyba jest poważnie ranny, skoro mu przesiąkło przez przeszywę... Jak chcemy go żywego, to trzeba go opatrzyć...
Akinori - 03-12-2014, 22:51
Po obudzeniu podszedł do niego mężczyzna i mówiąc coś związał go, jednak ani jedno słowo nie dotarło do Fenrisa. Patrzył na nich pustymi oczyma w których zgasł jakikolwiek blask. Imperialista machnął ręką i zaczęli go opatrywać, ale on już dawno nie pamiętał o ranie czy o nożu który od dłuższego czasu tkwił w jego ciele, bólu także nie czuł. Nie czuł także zimna które fundowała mu jaskinia i przemoczona krwią przeszywka. Niepotrzebny…porzucony…zdradzony…- Te myśli ciągle powtarzały się w jego głowie niczym jakaś prosta mantra. Jedynym uczuciem które miał była pustka wewnątrz….
Kodran - 03-12-2014, 23:22
[opatruję Fenrisa i chowam nóż, który w nim tkwił]
-Czy da się sprawdzić ten naruszony mur omijając tych, których głosy słyszymy?
Reshion vol 2 Electric Bo - 03-12-2014, 23:25
W takim razie może uda nam się opóźnić wyprawę do szamanki na razie. Świetnie. No ale jeszcze czas pokaże.
Jak na razie zdecydował się zignorować poczynania jeńców, ważniejsze jest to aby uszli stąd żywi. Już tak jest ich coraz mniej. A nie mają skąd brać posiłków.
- Wycofajmy się kawałek głębiej do jaskiń, skąd przyszliśmy. Może dzięki temu nas nie zauważą. - Powiedział alchemik szeptem, tak aby słyszał go dowódca i reszta imperialnej ekipy, ale by głos się nie niósł dalej. - Nie wiemy ile ich ani jakie jest ich uzbrojenie. Ja sam nie mam nic do walki. Równie dobrze może ich być o wiele więcej niż nas. - Pokazał palcem drogę z, której przyszli. - Przeczekamy ich a potem pójdziemy dalej, może tam sami się nawzajem wykończą. - Uśmiechnął się tutaj, lekko sadystycznie, uwielbiał kiedy jego problemy sam się wykańczały. - Możemy też zastawić tam pułapkę na nich. Walka z jedną grupą na pewno spowoduje przybycie drugiej. I tutaj mało kto jest nam przyjazny więc raczej zamiast jeden będziemy mieli na głowie dwie.
Indiana - 04-12-2014, 03:25
Na pytanie Kodrana Valahid zastanowił się.
- W sumie to zależy ile by nam zajęło rozwalenie tego muru. Głosy słychać dość daleko, ale jeśli zaczniemy nawalać w kamienie, to się poniesie echem, usłyszą nas. Możemy przeczekać, tak jak mówi Reshion, tylko nie wiem, jak w razie czego jest z uciekaniem z tamtej strefy.
- Mhm - dodał cicho Kurt - Też nie wiem. Teoretycznie powinno dać się przebić, no bo tak, jeśli tu były jaskinie, a Wergundowie je obudowali, robiąc z tego tunele, równe, tak żeby im odprowadzały wodę do morza... no to między tunelami zostały takie obszary nieprzerobione, nie?
- Czyli jest opcja, że będą inne miejsca, gdzie jaskinia jest blisko tuneli, ale to tylko opcja, Kurt - powiedziała Cynthia cicho, trąc dłonią czoło w zamysleniu - Równie dobrze może być tak, że wejdziemy tam z powrotem i utkniemy. Zwłaszcza, jeśli Wergundowie jakimś cudem przebiją się przez zawalisko. Wtedy będziemy w garnku, z jednej strony oni, z drugiej ten cholera wie kto. Mogą nas minąć, jak się zadołujemy, prawda. Ale jeśli nas znajdą, to nie będzie dokąd uciekać. Ale może warto zaryzykować... Jeśli nas miną, będziemy mieli wolną drogę... To jak?
Reshion vol 2 Electric Bo - 04-12-2014, 03:41
Może w takim razie wyślemy mały zwiad i tutaj poczekamy? Nie chcę ryzokować wpadnięcie, znowu, w czyjeś ręce. Szczególnie, że tym razem nie będzie pewnie ekipy ratunkowej. A właśnie mówiąc o ekipę, skąd się dowiedzieliście, że ja i Kordan wpadliśmy? - Nie czekając na odpowiedź kontynuował. - Może zrobimy tak, my się schowany jakoś blisko w odwodzie i wyślemy jedną osobę, góra dwie na zwiad? Jak Kurt masz dalej kuszę to mógłbyś nas ubezpieczać z daleka na wypadek walki. My byśmy zobaczyli kto tam jest i wrócili do was i potem ustalili co robimy, zawsze moglibyśmy ich wpędzić w zasadzkę. - Tutaj podniósł lekko głowę. - Ktokolwiek z nas zna dobrze rozkład tych tuneli?
(Indi, możesz narysować, albo opisać, co wolisz, jak wyglądają jaskinie, które znamy, w okolicy. Jaskinie tunel, wiesz najbliższa okolica)
Toruviel - 04-12-2014, 14:14
Toruviel była wściekła na siebie. I była kompletnie oszołomiona. Słyszała głos Reshiona. Cichutenki szept, ktorego człowiek zapewne by nie usłyszał, a ona nie rozróżniała słów. Ale to musiał być Reshi da Tirelli. Bardziej martwiła się o ojcaTo był on? Czy twpradę był on? Czy był bezpieczny.Umin hanya, Atto... Nie rozumiem ojcze..... Co zamierzasz?
Kodran - 04-12-2014, 19:08
-Zgadzam się z Reshim, trafienie znowu w czyjeś ręce mi się nie uśmiecha. Wysłanie zwiadu też nie zaszkodzi. Tylko kto pójdzie? Ja nigdy nie byłem przeszkolony w skradaniu więc raczej się nie nadaje.
Reshion vol 2 Electric Bo - 04-12-2014, 22:26
- Dobra, zastanowicie się chwilę, narysujecie jakąś mapkę na ziemi, dam wam na to chwilę czasu. - Powiedział ekipie i poszedł to Nem.
- Nem, co się stało Emili, że siedziała tak wszystkim w głowie, w więzieniu, co się stało w ciągu ostatnich dwóch dni z nią? - Powiedział, ciągle szepcąc, patrząc jej prosto w oczy, tonem, którym ojciec mówi to dziecka ale jednocześnie widać było w jego oczach desperacką żądze wiedzy. - Muszę to wiedzieć, aby móc jej pomóc.
Indiana - 05-12-2014, 00:12
- Ja mogę pójść - odpowiedział na pytanie Kodrana Valahid, lekko wzruszając ramionami - Żaden problem. Czyli wracacie do tej strefy z jaskiniami, tak? Żebym was potem nie szukał...
- Mapkę, kurde. Dobra, czekaj...
Pod nogami mieliście głównie kamienie, trudno było coś narysować na twardych granitach. Kurt wyjął sztylet i niszcząc sztych z cichym zgrzytem nabazgrał coś ledwo widocznego na kamiennej ścianie.
- O tu - namazał krzyżyk - przebiliśmy się przez podłogę cytadeli. To - machnął nieregularne coś jak okrąg - jest strefa tych jaskiń, nie znamy jej, one mogą schodzić np. dalej poniżej istniejących tuneli czy coś. Ale mogą też być strefą zamkniętą. Albo mogą wymagać liny czy coś. Tu ło - zakręcił ostrzem - jest zejście do kanałów, to najbliżej wschodniej bramy, stamtąd możemy się spodziewać pościgu.
- Ale Valahid powiedział, że głosy słychać od miasta, czyli teoretycznie ... z zachodu? Czyli tym dużym tunelem - Cynthia kamieniem wydrapała kreseczki, mające oznaczać duży tunel - w lewo, tak?
- Więc to teoretycznie nie pościg. Ale pewnie i nie przyjaciele.
- A ten mur niby?
- Dużym w prawo, za zakrętem jest odnoga w prawo, to tam.
- Dobra, szybko, decyzja! Reshion, Kodran??
Jakość rysuneczku jest jaka jest, ale też i szkic nożem na kamieniu nie byłby zbytnio lepsiejszy
Nem - 05-12-2014, 01:01
/kaszl kaszl... sam kazałeś zawiązać mi opaskę na oczach, więc niestety nie popatrzysz na nie :C/
Prawie się udławiła powietrzem, kiedy Cynthia rozwiązała opaskę. Szybko się uspokoiła i cicho szepnęła do niej "dzięki".
Do Reshiego:
- Też chciałabym wiedzieć... Dlatego liczyłam na spotkanie z naszą przyjaciółką Styryjką - powiedziała ściszonym głosem. - No ale niestety nie pozwoliliście mi na to. Nie wiem nic na temat tego, co się z nią działo. Dostałam informację, że jest więziona. Zakładaliśmy, że Styria coś knuje przeciwko nam, w praniu jednak wyszło, że ona nie jest więziona, tylko chroniona i że pół miasta na nią poluje. I właśnie jak sobie uciekaliśmy to spotkaliśmy Wergundów. Jeśli chodzi o to siedzenie w głowie, to już to zauważyłam wcześniej. W sensie przed trafieniem do celi. Odnoszę wrażenie, że ona nie zdaje sobie z tego sprawy, a z czego to wynika to już kolejna zagadka, której niestety nie potrafię rozwiązać.
Po krótkiej pauzie dodała:
- Reshi.... Co wy chcecie ze mną zrobić?
Kodran - 05-12-2014, 01:10
Kodran pomyślał, że jak tak dalej pójdzie to nabawi się klaustrofobi. Coraz bardziej chciał się wydostać z podziemi,ale wiedział, że to pragnienie nie może efektować na podjętych decyzjach.
-Bez zwiadu ani rusz-mruknął, obracając finkę w dłoniach-Nie podoba mi się to, ale musimy sprawdzić kto tam idzie, najlepiej pozostając niezauważeni. Potem przeczekać ich jeżeli będzie trzeba i sprawdzić ten mur. Valahid dasz radę sam czy chcesz kogoś wziąć ze sobą?
Reshion vol 2 Electric Bo - 05-12-2014, 02:31
Dobra, Valhalid idziesz, pamiętaj priorytet to nie być zauważonym, potem zobaczyć kto to jest. Kurt osłaniaj do z kuszy a Cynthia ty stój blisko niego z czymś co kupi nam trochę czasu. - Powiedział do reszty siedzący przy "mapce". - Reszta w odwodzie, jeśli zacznie się walka zanim wrócisz Kodran idziesz patrzeć co się dzieje z murem, Astorii zostanie z więźniami. Połóżcie je twarzami w jego stronę tak aby widział czy któraś inkantuje coś ale w miarę odległe od siebie by nie mogły sobie pomóc. Nie patyczkuj się z nimi. Jesteśmy mili, póki one są też dla nas. I ogarnijcie światło na razie. Ale niech coś będzie widać. - Nakreślił szybko plan i wyżebrał broń od towarzyszy do najbliższego starci. Potem wrócił do Nem. - Mam nadzieję, że mnie nie okłamujesz, a twój los, cóż... mimo tego, że się tutaj rządzę to nie dowodzę i mój los nie zależy tylko ode mnie. A to co się z tobą stanie zależy też od twojego zachowania. I poziomu współpracy. - Widząc, że Pethabanka przypomina sobie o szamance, i tym co robić z doprowadzonymi, dodaje, szybko szeptem. - Wybacz ale, mimo że, się nie wydaje, jestem człowiekiem honorowym, dotrzymanych przysiąg dotrzymuje, poza tym graj tutaj w grę o wiele bardziej skomplikowaną niż się tobie wydaje. Nie obiecuję, że nic się tobie niestajanie, nie chcę składać przysiąg, których mogę nie dotrzymać, ale wiedz, że zrobię tyle i ile będę mógł abyś wyszła z tego cało, ok? - Nie dając czasu na odpowiedz wrócił do pytań. - Czy Emilia wie co się z nią dzieje? Albo chociaż czemu? Czy jej zdolności magiczne się zwiększyły zmniejszyły ostatnio? Co chcesz ukryć przed szamanką? Bo tak w ogóle nie też nie wiem z kim mam do czynienia poza narodowością, imieniem i profesją. Od kiedy szukała Emili Styria? I jeszcze jedno, jak ją spotkasz, przekaż jej, że ma unikać Styrii pod każdym pozorem, rozumiesz? Ma się z nimi nie spotykać i nie działać razem. Albo nie, najpierw przekaż jej ode mnie, że mam uważać na człowieka zwanego "Nóż", bo chce jej zrobić coś złego. Zależnie od reakcji masz zrobić tak aby nie działała ze Styrią. To jest zadanie od Ciebie dla mnie. MA się tobie udać. Jeśli nie to, wybacz, że tak to ujmę, poniesiesz konsekwencje. Wybacz, że tak ostro ale sprawa jest bardzo poważna. Jak będę zadowolony to ciebie wynagrodzę. Nie martw się, mam takie rzeczy, że nawet pie%$^&* książę-arcylisz oddał by za nie swoje obie ręce.
Potem po odpowiedziach podszedł do elfki. "Ech przesrane. Robię sobie wrogów na lewo i prawo. Ale to niestety są ofiary, które muszę ponieść. Inaczej się może nie udać. Swoją drogą szukanie żony tobie nie idzie, masz dwie kandydatki, na razie związane przy sobie w ciemnej jaskini i dalej nic. W sumie to jeszcze miał czas, ale, która będzie chciała się żenić z 70 letnim starcem?" - Wisielczy humor się ujawnił, jak zawsze kiedy było źle, taki alarm, na wszelki wypadek, że teraz znowu jest blisko śmierci.
Indiana - 05-12-2014, 03:35
Kurt przy wspomnieniu o rządzeniu się machnął ręką, drugą wciąż przykładając do rozbitej twarzy, dając do zrozumienia, że chętnie chwilowo sobie posiedzi, zamiast dowodzić.
Kodran, ty, Valahid i Cynthia poszliście powoli w kierunku odwrotnym do tego, w którym zmierzaliście. Minęliście po chwili tę odnogę boczną, która, jak wiedzieliście, prowadzi do jaskiń pod cytadelą i nasłuchując przywarliście do ściany.
Pod waszymi nogami było coraz więcej wody, wypełniała płynący dnem korytarza rynsztok i szumiała, zagłuszając wszystko dookoła.
Przeszliście kolejne skrzyżowanie. I jeszcze jedno.
Usłyszeliście ich mniej więcej z waszej lewej. Teoretycznie powinno to być południe, ale korytarze nie było dokładnie proste, krzyżowały się też nie pod kątem prostym, więc mogliście stracić poczucie kierunku.
Dostrzegliście światło.
Valahid gestem nakazał wam milczenie, więc gotowi do ewentualnej reakcji czekaliście. Sam podszedł tak blisko, by światło go nie oświetlało.
To było dwóch mężczyzn, mieli na sobie niczym nie wyróżniające się stroje, bure płaszcze, ociekające wodą, na którą półgłosem narzekali, narzucone na wierzch kaptury. Byli uzbrojeni. Nie mówili głośno, więc rozumieliście co kilka słów.
- ... .... pod plac ... ... jej... czekać ... ... ... się uda... ...
- ... tutaj?
- .. .. ... za daleko ... ... mapę - przez chwilę stali, wpatrując się w coś, co trzymali w rękach - ... ... z powrotem... ... ... psiakrew... ... ... placem ...
Po dłuższej chwili minęli was podążając prostopadle do waszej drogi.
W tym samym czasie Verron poszedł w kierunku, w którym podążaliście uprzednio, z grubsza teoretycznie na wschód, do miejsca z "murkiem" i obserwował. Nic nie drgnęło.
Reshion vol 2 Electric Bo - 05-12-2014, 03:41
Cytat: | Po dłuższej chwili minęli was podążając prostopadle do waszej drogi. |
Czyli już nie blokują trasy dalej, do naszego celu?
Indiana - 05-12-2014, 03:55
Nigdy nie blokowali, pojawili się po przeciwnej stronie niż idziecie.
Reshion vol 2 Electric Bo - 05-12-2014, 04:00
Zakładam, że Nem mi już udzieliła odpowiedzi na moje pytania.
Wrócliliśmy.
- Dobra, poszli sobie, teraz szybko, póki ich nie ma po cichu zasuwamy dalej. - Szybko ogarneliśmy się nawzajem i ruszyliśmy w kierunku szamanki. Astorii został wysłany na szpice. - Verron, jak z ścianą? - Po ciuchy porozumiał się z podwładanym.
Po odpowiedziach od niego kazał mu ubezpieczać tył kolumny.
Indiana - 05-12-2014, 04:25
/No bez przesady z tym rządzeniem.
Na zwiad poszedł Kodran, daj mu odpowiedzieć. Może on zdecyduje pojmac tych dwóch kolesi na przykład? Albo ubić?
I nie "do szamanki", bo o ile wiem, ty nie wiesz, gdzie to. Więc możesz mi tu ewentualnie napisać "idziemy w prawo dużą korytarzą".
Klarowne? /
Reshion vol 2 Electric Bo - 05-12-2014, 09:12
[Jak się zdecyduje pojmać to wtedy będziemy pojmywać ich . A "do szamanki" oznacza, że ktoś kto za trasę nas tam prowadzi ]
Nem - 05-12-2014, 09:31
- Żeby to było takie proste, jak ci się wydaje..... Zdolności magiczne są w porządku, nie licząc tego, że jak jest pijana to przekręca słówka. Byliśmy w karczmie i ona się tam nagle pojawiła, obstawiona gwardzistami. A potem cała karczma rzuciła się na nią z różnymi ostrymi przedmiotami. Wszyscy gwardziści umarli, żeby ją chronić. Z jakiegoś powodu Ylvie bardzo zależy na Emilii, poza tym widziałeś, jaką awanturę zrobiła u Wergundów... A cały problem z oddzieleniem Emilii od niej jest taki, że Emilia nie jest bezpieczna i potrzebuje styryjskiej ochrony. Tych zabójców było na prawdę dużo. Gonili nas przez pół miasta... Emilia była jak magnes na bełty, tylko że zawsze obrywał ktoś inny. Nie sądzę, żeby ona sama była do końca świadoma tego, co się wokół niej dzieje i dlaczego - po tych słowach znacznie ściszyła głos. - Kojarzysz aferę z handlem tubylcami? Powiedzmy, że o tym wiedziałam. Widzisz jakieś szanse na przeżycie? Bo ja nie. No i do tego pamiętam ostatnie przekazanie jej wiedzy, co nasuwa mi myśl, że twoich przyjaciół też wykończy, jak jej już nie będą potrzebni.
Reshion vol 2 Electric Bo - 05-12-2014, 10:30
- Czekaj, pojawiła się z gwardzistami. Styrjskimi czy wergundzkimi? Zabójcy coś mówili? Coś co dałoby wskazózwkę kto ich najął? I wyglądało się jakby wiedzieli, że miała się pojawić? - Potem się przełączył na szeptanie. - Wiem ale jesteś oddziałem odciętym od świata. Jak na razie nasza pozycja pogarsza się z każdą chwilą. A oferta szamanki, jest dla nas bardzo korzystna chwytamy się brzytwy ale niestety musimy się jej złapać.
Nem - 05-12-2014, 11:14
Cały czas mówiła cicho.
- Styryjskimi. Zabójcy nic nie mówili, ale wiedzieli, że ona tam jest. Skoro moi informatorzy wiedzieli, że tam ją trzymają, to pewnie ich informatorzy też zdążyli się o tym dowiedzieć. To była karczma z pokojami do wynajęcia na piętrze. Czekali w karczmie aż ona zejdzie na dół... Wiesz, ostatnio też dała nam korzystną ofertę. Aż dwa palce słońca, żeby się wynieść. A potem fala tubylców zaczęła nas gonić. Z bronią. Na prawdę myślałam, że chociaż ty masz tu trochę rozumu... Sądzisz, że ona to mniejsze zło? Tamci mogą co najwyżej was wykończyć, o ile wy nie zrobicie z nimi tego samego, tylko trochę szybciej. Ona może to zrobić z całą cywilizacją północy - powoli zaczęły jej puszczać nerwy. - Zachciało wam się k***a zrobić sobie boga na ziemi. Gratuluję pomysłu. Życzę miłego umierania. Szkoda tylko, że wszyscy na tym ucierpią. Znany alchemik. Z niesamowitymi osiągnięciami. Szkoda tylko, że nie potrafi się uczyć na własnych błędach ani powiązać ze sobą prostych faktów. Szamanka dostała wiedzę i stała się od nas silniejsza. Co z tą siłą zrobiła? Przepędziła nas, pewnie z wielką chęcią by nas zabiła. Pomyśl teraz, co się stanie, jak dostanie większą wiedzę. Będzie wam dziękować na kolanach? Otóż nie. Razem z całą wesołą gromadką swoich ludzi zaleje północ, zabijając wszystko, co stanie jej na drodze, bo jakaś banda popaprańców zamarzyła sobie o sojuszu. Warto podkreślić, że owa banda będzie pierwszą, którą spotka na swojej drodze. Myślę, że Styria mimo wszystko by was lepiej potraktowała.
Reshion vol 2 Electric Bo - 05-12-2014, 12:17
Mówienie cicho = włączone.
- Ona nie da rady podbić całej północy. Tym bardziej kontrolować podbitych terenów, są zwyczajnie dla za duże, zanim posłaniec gdzieś dotrze miną tygodnie.Logistycznie się nie wyrobią. Poza tym imperia nastawione na podbój żyją tylko w pieśniach, podbój półoncy trwałby dłużej niż życie przeciętnego człowieka, więc jest duża nadzieja, że szamanka umrze i nie będzie komu przejąć dowództwa. Poza tym nie zapomniaj kto tutaj zabił jednego z najlepiej strzeżonych ludzi na świeci w jego tajnym zamku, siedzibie jego najlepszych ludzi. Mi też się nie podoba to co muszę robić, ale takie życie, nie zawsze robimy to co chcemy, moja droga. Ale może zmieniły temat. Skąd pochodzi z Nem? Nie chcę odpowiedzi Pethaban, tylko konkretnie. Generalnie odpowiedź o sobie.
Nem - 05-12-2014, 13:26
- Reshi na litość Izosa ty na prawdę jesteś taki głupi, udajesz, czy z wiekiem cofasz się w rozwoju? Nie patrz na nią w swoich kategoriach. Widziałeś, co potrafiła broń. Widziałeś ile ona potrafi. Korzysta z mocy szamańskiej i ta jej moc jest już zbyt potężna. Ona uwięziła ducha kruka nie wchodząc nawet w trans. Byłam przy tym i widziałam... Dam ci mały wykład dotyczący klasycznej magii żywiołów, którą zapewne niedługo będzie potrafiła się posługiwać. Magia żywiołów jest nauką. Czystą nauką samą w sobie. Polega na modyfikowaniu rzeczywistości, która cię otacza, przy pomocy żywiołów, którymi mag uczy się manipulować. Jeśli ona wleje w siebie wiedzę magów sama stanie się szamanką, która przy okazji będzie potężnym magiem. Jej ciało potrafi więcej wytrzymać i więcej zrobić niż nasze. Jest inne. Próbowaliśmy w nią rzucać zaklęcia, jak uciekaliśmy. Spłynęły po niej. Nawet ich nie poczuła. Ja nie mówię, że ona zniewoli północ. Ja zakładam, że ona wybije wszystkich ludzi z północy, a potem się tam urządzi. Jeśli dostanie całą tą swoją wiedzę to możliwe, że np. zamiesza żywiołami wywołując katastrofy naturalne: susze, powodzie, zarazy, burze, pożary i tak dalej… Możliwe, że skonstruuje swoją, ulepszoną broń, która po prostu błyśnie i nas wybije tak, jak to o mało co nie zrobiła ta stara. A ty mi tu mówisz o posłańcach? Jej ta wiedza jest po to, żeby nie musiało być żadnych posłańców, bo ona, w przeciwieństwie do was, nie jest głupia i potrafi się uczyć na cudzych błędach. To jest ten problem. Ona nie jest przeciętna. Może wygląda jak my, ale nie ma z nami nic wspólnego. Może ci się wydaje, że oni są zacofani, ale w rzeczywistości ich poziom rozwoju przewyższa nasz kilkukrotnie pod względem biologicznym. Rozwój technologiczny jest w stanie w przeciągu chwili dogonić rozwój biologiczny, zwłaszcza jak ktoś jej w tym pomoże. A wtedy już dla nikogo nie będzie ratunku, z waszą żałosną gromadką włącznie.
Kodran - 05-12-2014, 16:44
[Szeptem do reszty zwiadu]
-Skoro jest ich tylko dwóch to wracajmy, nie stanowią raczej zagrożenia
[Jeżeli coś jeszcze mówią to chwilę ich podsłuchuje i potem wracam, pod drodze ostrzegając Verrona, że wracamy]
Reshion vol 2 Electric Bo - 05-12-2014, 17:17
- By wiedzieć to, że oni są bardziej rozwinięcie biologicznie niż my, w porównaniu do was nie musiałem ich krojić na kawałki. Ale głównym problemem jest jej potęga. Masz pomysł jak ją zabić? Nie zapominaj, że posiada też pod swoim dowództwem największą armię świata. Jak wymyślisz jak ją zabić to pogadamy. - Wstał i poszedł na "zwiad" z resztą.
[I tutaj załóżmy, że stoją sobie z pozostałymi tam gdzie nas Indi zostawiła]
Nem - 05-12-2014, 17:42
Gdy wstawał dodała szybko:
- Na pewno wzmacnianie jej tu nie pomoże.
Potem grzecznie i cicho siedziała sobie w bezruchu.
Indiana - 06-12-2014, 06:52
Gdy odgłosy za oddalającymi się ludźmi zamilkły, trójka zwiadowców wróciła do grupy, raportując, co widzieli. Jako, że trudno było stwierdzić, czy tych dwóch stanowiło dla was zagrożenie, a najprawdopodobniej was nie zauważyli, uznaliście zgodnie, że nie ma sensu ich zaczepiać.
Towarzyszący wam tubylcy wasze poczynania obserwowali z rezerwą, trochę znudzeni, ale jakby przygotowani na to, że załatwiacie jakieś nieokreślone "wasze sprawy" i oni sami mają wam towarzyszyć, ale się nie mieszać.
Jedyne, na czym naprawdę skupiali uwagę, to była Toruviel. Traktowali ją niezwykle delikatnie, rozumiejąc, że nie mają szans porozumieć się słowami, próbowali wszelkimi gestami (choć ona ich nie widziała, ale odczuwała) pomóc jej, usuwać spod nóg przeszkody, przeprowadzać przez trudny teren, znajdować miejsce na odpoczynek.
Toruviel -
działanie preparatu powoli mijało. Cały czas twój umysł był całkowicie swobodny, a wręcz można powiedzieć,że postrzeganie i zmysły były wyostrzone na otoczenie, szwankowała tylko możliwość jakiejkolwiek reakcji. Gdy działanie zelżało, najpierw spostrzegłaś, że delikatnie możesz poruszyć palcami, potem całymi dłońmi, z lekka udało ci się też poruszyć ustami. Wciąż odczuwałaś to jak człowiek, któremu zdrętwiały kończyny - ale przynajmniej odzyskałaś z nimi kontakt. Bardzo cicho, ale pracowały także struny głosowe. O energii magicznej na tą chwilę mogłaś zapomnieć, podobnie jak o np. możliwości walki, ale siły wracały, ręce miałaś wolne.
Ruszyliście dużym korytarzem. Wszyscy zdawaliście sobie sprawę (no, może oprócz Toruviel i mało przytomnego Fenrisa), że pościg w końcuteż znajdzie się w podziemiach. Jednak kanały dawały wiele możliwości, zmniejszały znaczenie przewagi liczebnej, otwierały opcję ucieczki w wielu grupach, co plus umiejętności Cynthii i jej wybuchowe zabawki razem równało się całkiem solidnym szansom ucieczki.
Wasza droga będzie trwała sporo godzin. Póki co jesteście w obrębie kanałów, czyli w tej strefie, którą budowniczy Vekowaru obmurowali kamieniem i ucywilizowali. Z "rozmów" z tubylcami mogliście się zorientować, że równolegle, nieraz bardzo blisko szły także ciągi naturalnych jaskiń, wydrążone przez wodę, aby jednak się w nich poruszać, potrzebna byłaby wam wiedza, mapa i pewnie trochę sprzętu.
Zakładam, że podążacie w założonym kierunku, dopóki nie zdarzy się coś, co wam ten kierunek zmieni lub dopóki tam nie dotrzecie. Czas ten proponuję poświęcić na wszelakie interakcje między wami, więc ja się wmieszam, kiedy coś nowego się wydarzy, zmieni sceneria, kogoś napotkacie lub sami podejmiecie coś, co będzie wymagało określenia efektu
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 14:46
Po powrocie do marszu w nieznane, kontynuowałem pomóc Nem w wchodzeniu.
- Nem, w z ciekawości, skąd się tutaj wzięła Pethabanka? Po co wyjechałeś do zza-południa z ciepłego i bezpiecznego domu?
Nem - 06-12-2014, 15:53
- Pethaban ostatnio widziałam w wieku 10 lat. Potem wyjechałam do Askaronu na uniwersytet. Jak tylko się dowiedziałam o odkryciu nowych terenów wiedziałam, że muszę tu przyjechać, żeby poznać to miejsce. Planowałam napisać książkę o obecnym stanie tego miejsca, ale to już mi się raczej nie uda...
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 16:21
- A po co wyjechałaś z domu? Chęć widzenia obcych krain czy po prostu wasza magia nie jest taka.... interesująca jak nasza? Pamiętam, że mówiłaś, że w waszej sztuce arkanicznej nie podoba się tobie to, że nie ty posiadasz władzę nad mocą tylko, że używasz czegoś co rządzi materią. Tylko o to chodzi czy jest jeszcze coś jeszcze poza tym?
Nem - 06-12-2014, 18:35
- Mniej więcej i w dużym skrócie. Mahia po prostu nie jest dla mnie i musiałabym za dużo dla niej poświęcić. Pethaban faktycznie jest piękny ale oderwany od reszty świata, a ja z natury jestem ciekawska i siedzenie za pustynią w złotym pałacu i z klapkami na oczach nie jest dla mnie. Poza tym ifryty są wredne...
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 18:40
- Oj, są wredne, spotkałem kiedyś jednego w Terali, dawno temu. W sumie to była ifrytka, chociaż czy to się odmienia? - Zastanowił się chwilę. - W sumie, nieważne. Choć nie wiem czy wredna była bo takich ich zwyczaj czy to przez to, że była ruda?
Nem - 06-12-2014, 18:47
- One tak zawsze, ale podobno można się do tego przyzwyczaić. Ifryt w Terali? A kto go tam wysłał? Jak mahowie wysyłają swoje zwierzątka poza Pethaban to przeważnie w celu zlikwidowania jakiejś.... niesprzyjającej im osoby.
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 19:03
- Jakiś bardzo potężny mah byl w podróży, i zdarzyło się tak, że akurat wtedy przez kraj przetoczyła się plaga. Kraj został otoczony barierą magiczną, nie pamiętam teraz czy on mógł opuścić teren kwarantanny przy użyciu mocy ifryta czy nie. Ale to nie było za bardzo istotne. Ważniejsze było to, że jeden z, aspirujących do stania się wojewodą teralskim, wodzów posiadał w służbie maha. Ów mah choć został chyba wygnany z waszego kraju oraz nie posiadał odpowiednich mocy by zostać mahem przez czas spędzony u owego palatyna rozwinął swoje zdolności magiczne. A przepraszam, palatyn to jest teralska nazwa kasztelana. Chciał ten mah przejąć ifryta przy użyciu jakiejś magii. Nie udało mu się to lecz zamiast tego wyzwolił ifryta spod władzy maha przez co ten o mało nie spalił okolicy. Wtedy to się działo. Wybuchł bunt przeciwko Draganowi, ich wojewodzie, który pomagałem stłumić, prawie wtedy nie umarłem. - Miejsce ggdzie kiedyś miał bliznę na szyi zaswędziało. - Wrobiono mnie po części w wyleczenie owej zarazy. Może wtedy było nie wygodnie i sporo mnie kości bolały ale teraz mam co wspominać kiedy siedzę w swoim zamku - Uśmiechnął się do wspomnień. - Czasami mam jednak wrażenie, że przeżyłem za dużo wrażeń w moim życiu. Trochę się tego uzbierało przez te 60 lat.
Nem - 06-12-2014, 19:11
- Hmm... Terala zawsze wydawała mi się spokojną okolicą. No ale jak widać wszędzie znajdzie się garść ludzi, którzy umierając wyświadczają wszystkim przysługę. A skąd w takim razie ty się tu wziąłeś? Ja po prostu tak mam, że muszę wszystko o wszystkim wiedzieć, ale czego ty tu szukasz? Badania nad minerałem? Czy może jakieś bardziej skomplikowane sprawy?
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 19:23
- Rozumiem, też jestem ciekawski. Podobno jest to czym ludzie się odróżniają od reszty tutaj obecnych, w tym świecie. Badania nad minerałem, na własną rękę w jego naturalnym środowisku. Przy okazji chciałem odwiedzić też zza-południe. Zobaczyć to tutaj takiego jest czego nie ma, u nas, na północy. Lubię też jako naukowiec badać to co mogę własnoręcznie. Relacje od osób trzecich, a nawet drugich często nie zawierają wszystkiego co mnie interesuje bądź zwyczajnie osoby badające nie zwróciły uwagi na bardzo ważne szczegóły. Przeważnie też osoby, które relacjonują to są amatorzy. Prawdziwi badacze zostawiają swoje notatki dla siebie, ewentualnie odsprzedają je innym za duże sumy.
Nem - 06-12-2014, 19:33
- Ja robię to raczej dla przyjemności. A co z tymi tutaj? Oni na badaczy nie wyglądają...
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 19:35
- Kogo masz na myśli? Astoriego i resztę? Wiesz, oni nigdy badaczami nie byli.
Nem - 06-12-2014, 19:38
- To skąd oni się tu wzięli? Tak po prostu, żeby utrudnić życie wszystkim w okolicy? Czy są na wycieczce krajoznawczej? I z jakiego powodu chcą jej pomóc?
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 19:43
- Nie. Astorii był ochroniarzem Taravida, lecz kiedy on porzucił swoją rodzinę wynająłem go do ochrony. A reszta nie wiem. Miałem na głowie ważniejsze rzeczy niż ustalenie skąd oni się tutaj wzięli. Jak na razie nie miałem okazji porozmawiać z Kurtem aby ustalić czemu pomagamy lokalnym.
Nem - 06-12-2014, 19:49
- Takie jak siedzenie w więzieniu u Wergundów? Ale rozumiem, że się znacie. I jakoś ze sobą współpracujecie. A właśnie, co ma z nimi wspólnego Eri?
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 19:56
- Nie moja droga, od czasu kiedy przybyliśmy tutaj z osady Krevaina miałem bardzo dużo rzeczy do roboty, więc część nie potrzebnych mi do życia szczegółów zignorowałem. A Eriego poznałem wtedy w Terali, wraz jego przyjacielem Astorim, ale tamten miał na imię Batiarus Albo Danus. Wnioskował bym, że tamci mogliby się poznać przez drugiego Astoriego. Ale szczegółów nie znam, jak chcesz to sama się spytaj jednego z nich.
Nem - 06-12-2014, 20:12
- Reshi na prawdę nie musisz kłamać, przecież i tak w przeciągu najbliższych kilku godzin umrę, żeby twoi przyjaciele zyskali względy u szamanki. No ale nieważne. To może chociaż wiesz co się działo z Emilią w przeciągu ostatnich kilku dni i chciałbyś się ze mną tym podzielić? O co chodzi z tym całym zabójstwem i co ma do niej Styria?
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 20:25
- Naprawdę nie wiem co jest między Remusem a Erim. Nie wiem kim dla siebie są ani byli. Mogli być znajomymi, albo przyjaciółmi a może nawet byłymi kochankami. Wiesz co mówią o ofirczykach. Co się działo z Emilą? No cóż wstąpiła nagle to Straży Pogranicza, zrobiła to nagle przez co mnie to bardzo zaskoczyło ale nie protestowałem. Jedna z tez zakładała, że z jakiegoś powodu chciał się wynieść z miasta. W tym samym czasie został zabity dyplomata wergundzki. Faktów nie połączyłem bo nie podejrzewałem, że mogła takie coś zrobić. Spotkałem się z nią potem w okolicach ich placówki gdzie wyszło na jaw, że ona to zrobiła. Śledczy pytali też o jakiś biały kwiat. Po powrocie do domu po wszystkim połączyłem tylko to, że jedyny biały kwiat, który znam jest na "fladze" Samni, jeśli to coś w ogóle można nazwać flagą. Ale to by sugerowało, że ktoś z samni przejął nad nią kontrolę z bardzo daleka ale jednocześnie nie potrafił usunąć śladów swojej obecności. Kiedy się rozstawaliśmy była pod "opieką" styryjską, więc chyba sprawa jednak jest połączona z państwem plemiennym. Co może zważyć na sojuszu ich aktualnym.
Nem - 06-12-2014, 21:03
- Ona to się zawsze musi w coś wpakować... Ale jeśli faktycznie chodziło o biały kwiat z pięcioma płatkami to zdecydowanie Samia. Tylko co oni mają to jakiegoś tam dyplomaty? To wszystko jest jakieś dziwne. Same kłopoty. I teraz jeszcze wy. Bogowie za co? Co ja wam zrobiłam...
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 21:12
- Pewnie chcą mieć wolną rękę na północy i nie chcą aby na południ nie powstała żadna potęga, które potem by im mogła zagrozić na ich własnym podwórku. Dlatego go zabili i chcieli też to zwalić na Styrię. - Posłał smutne spojrzenia Nem. - Nam? Nic, tylko byłaś w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie.
Nem - 06-12-2014, 21:47
- Akurat tym razem nie miałam na myśli was. Co wam zrobiłam to wiem - zamilkła.
Ehh... Mogłam się nauczyć jakiejś praktyczniejszej magii... Ale nieee. Po co? Leczenie ludzi będzie takie fajne. Tak, to mogłabym was wszystkich zabrać ze sobą do grobu...
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-12-2014, 21:56
Widząc milczenie od byłej rozmówczyni przekazał ją Kodranowi, który szedł obok nich i podszedł do Kurta. Powiedział starając się aby nie słyszeli do lokalni.
- Uważasz, że układ z szamanką jest dobrą decyzją? Już raz nam wbiła nóż w plecy oraz to co my tutaj robimy może rozwalić całą północ. Bogowie to jedno ale nie mieliśmy nigdy niszczyć krain. Poza tym czemu oni tak uważają na Toruviel?
Indiana - 07-12-2014, 18:56
Rozmowa obojgu wam jak sądzę nieco rozjaśniła sytuację, choć nadal jedynym sensownym jej opisem było "niezły kanał".
Przodem waszej grupy szedł Valahid z jednym z tubylców. Tubylec sprawiał wrażenie sympatycznego człowieka, nie rozumiejąc, często się do was uśmiechał w rozbrajająco miły sposób, a czerwonawe wzory na jego twarzy nadawały jej wyraz kojarzący się z chichrającym się lisem. Tubylec miał na imię Setiri, w każdym razie jakoś tak brzmiało, kiedy się przedstawiał.
Za nimi w pewnej odległości szło trzech tubylców,w tym Korheni (jakkolwiek się to pisze ), który sprawiał wrażenie przywódcy pozostałych. Pomiędzy sobą prowadzili Toruviel. Ich stosunek do niej nie uległ zmianie - bardziej sprawiał wrażenie opieki niż straży. Z wielką troską usuwali jej spod nóg przeszkody, sprowadzali ze stopni, pilnowali, by nie wpadła w wodę, poprawiali płaszcz, który zsuwał się z ramienia, a kiedy elfka zaczęła widocznie drżeć (jej ubranie było mokre i upaprane błotem), jeden z tubylców dał jej swój płaszcz. Mogło was trochę dziwić, dlaczego dziewczyna nie mogła sobie sama poprawić płaszcza, choć nie miała związanych rąk, ale Cyntia wyjasniła, że wpakowała w nią podwójną dawkę preparatu otępiającego. To była miksturka, której skład właściwie był proweniencji druidzkiej, powodował rozdzielenie ciała i woli. Ciało było sprawne, umysł był wręcz wyostrzony, zmysły doskonale - ale połączenie między nimi było osłabione. Mówiąc inaczej - nie sposób było wydać ciału jakiekolwiek polecenie swiadomie.
Z tyłu z kolei szedł Verron, nasłuchując czy nie macie jeszcze ogona.
Kurt szedł tuż przed nim. Dało się zauważyć, że nie czuł się dobrze. Cynthia po raz kolejny wyciągała eliksiry i maści, probując coś zrobić z rozbitymi kościami twarzoczaszki. Jakiś wredny przypadek, prawdopodobnie odłamki kości, ukruszone w czasie walki, musiały dostać się do mięśni twarzy, podany eliksir przyspieszył zrastanie tkanek, ale nie oczyścił ich z odprysków, które spowodowały stan zapalny, też przyspieszony eliksirem. Kurt wyglądał niewyjściowo, twarz spuchła i zsiniała, na jedno oko nie widział wcale, oddychać mógł tylko przez usta.
- Toruviel nie jest jeńcem - odpowiedział z trudem na twoje pytanie. Chwilę wcześniej zatrzymaliście się, bo dowódca nie był w stanie iść, alchemiczka, która prowadziła związanego Fenrisa, posadziła obu pod scianą i zajęła się próbą ogarnięcia rany - To jest cholernie ważna sprawa. Szamanka uderzy na Styrię i chce przekabacić Hetanor. Elfka jest zakładnikiem tego układu, ale zdaje się, że Szamance szczerze chodzi o zdobycie ich za sojuszników.
Cynthia spojrzała na was:
- Muszę mu rozciąć tę ranę - przerwała wam rozmowę - Inaczej zaraz zjedzie od gorączki. Zamknij się, Kurt - warknęła poważnie, widząc, że ten otwiera usta do odpowiedzi. Najwyraźniej już o tym rozmawiali - Nie ma mowy. Wracaliśmy przez pół miasta narażając głowy dla dwóch naszych, tak właśnie robimy. Jeśli my nie staniemy za sobą, nikt za nami nie stanie - głos jej lekko zadrżał - Nie. Zostawimy. Cię. Tutaj. Kropka.
Mieliscie za sobą kilkaset metrów drogi. Tuż obok znajdowała się odnoga z "murkiem" - tym świeżo zamurowanym fragmentem, którego ostatecznie nie sprawdziliście, mijając go.
Reshion vol 2 Electric Bo - 07-12-2014, 19:04
- Cynthia, daj mi jeszcze chwilę zanim go z operujesz tutaj. Jak chcesz to mogę tobie przy nim pomóc, nie raz już zszywałem ludzi. - Zwrócił się twarzą do Kurta. - Ona chce tylko Styrię? - Położył nacisk na "tylko". - Nic więcej? - "W sumie to logiczne, chce zemsty za to co zrobili jej ludowi wcześniej. A skoro szuka sojuszników to to wiele zmienia." Ułożył ręce w trójkąt, tak, że czubki palców się stykały i oparł się głową o wierzchołek na górze.
Indiana - 07-12-2014, 19:26
- Stary, nie jestem ci w stanie na to odpowiedzieć - stęknął Kurt - Mogła nas pozabijać, jak nas dorwali. Mogła wysłać na Vekowar swoich, albo wynająć jakichś ludzi. Uważa nas z jakiegoś powodu za ... nie wiem, cennych?.... Chyba. Chce Styrii i Wergundii, uważa, że to oni weszli do tamtej świątyni, naruszyli spokój, obudzili tamte bóstwa... Teraz jej lud jest poniekąd w pułapce zależności od tych istot. To z jednej strony daje jej wielką potęgę. Ale z drugiej... ona chyba nie chciała, aby tak było. A my... po tym, co zrobiliśmy, będą nas ścigać wszędzie, do końca życia... Nie wiem - westchnął - Nie zamierzam umierać za ideały, ani stawać w poprzek lawinie.
- A ja wierzę w ideały - mruknęła Cynthia - Chcieliśmy tego, chcieliśmy, by istoty, uważające się za panów tego świata, szlag trafił. I to się spełnia. Bylibyśmy naiwni, sądząc, że to będzie łagodna chwila... Więc...- podniosła oczy na ciebie, miała wyjątkowo powazną twarz i zmarszczone brwi - Ja nie chcę, aby umierali ludzie bez sensu. ALe taki jest świat. Jeśli mam cień nadziei, że to będzie ostatnia z wielkich burz... Dobra! Dość tego, muszę oczyścić ten zrost - przerwała, podciągając rękawy i wyciągając z zasobnika niewielki nożyk. Popatrzyła na Kurta i wyciągnęła też manierkę. Zapachniało spirytusem.
Kodran - 07-12-2014, 19:41
[szeptem do Nem tak by tylko ona to usłyszała]
-Niektórzy są tu z czystego przypadku. Ja, Aaron- oby był teraz w lepszym miejscu. Podczas wydarzeń w Osadzie Krevaina byłem po stronie Wergundów, walczyłem za ich złoto, ale kontrakt się skończył. Była okazja na duże pieniądze i krótką robotę. Pewnie domyślasz się jak to się skończyło..-westchnął- Aaron też po Osadzie się dołączył, ale nie wyszło mu to na zdrowie. A teraz średnio mam wybór jak wszyscy próbują mnie złapać.
Reshion vol 2 Electric Bo - 07-12-2014, 19:45
"Dobrze, że nie wie o pewnych 3 ofirczykach, którzy też weszli do tej świątyni, albo po prostu na razie nie uważa nas za zagrożenie. Ale to się jeszcze zobaczy."
- Dobra, Verron pójdź na czujkę na tył, a Astorii na przód. I jeszcze jedno jak się da Verron to zerkaj też czy ktoś tego muru nie rozwali i do nas nie wpadnie. Eskorta Toruviel do środka, znaczy obok leczonego, wraz z resztą jeńców. I tam ich pilnować. Czekamy teraz na koniec operacji. - Powiedział w miarę głośno tak aby każdy go słyszał wyraźnie. - Jak coś się dzieje ciekawego to od razu wracać meldować. Trzymajcie też na wszelki wypadek broń w pogotowiu. Cynthia na pewno nie chcesz pomocy?
Nem - 07-12-2014, 20:06
- Mhm, ale tobie jednak nie zawiązali oczu.... O jaką operację chodzi? Co się tam dzieje?
Kodran - 07-12-2014, 20:12
-Przypadkiem się z nimi znalazłem, ale nie przypadkiem dla nich pracuję-wzrusza ramionami
Nem - 07-12-2014, 20:49
- Kim oni tak właściwie są?
Kodran - 07-12-2014, 21:37
-Naprawdę? Zgadnij. Podpowiedź: obudzili starych bogów i napuścili na bogów północy a wcale nie zrobili tego dla starych bogów.
Nem - 07-12-2014, 21:45
Starając się nie mówić szeptem:
- Że co zrobili?! Ale jak to?! Jak można.... O Bogowie... - Serce zabiło jej szybciej.
Obudzili starych bogów i napuścili ich na bogów z północy... No tak... Można było się domyślić. Jak można być tak głupim? I ta szamanka... To zaczyna mieć jakiś tam sens. Nie dość, że południe chce wybić północ, to jeszcze wojna bogów?
Indiana - 07-12-2014, 23:49
- Jasne, że chcę - westchnęła Cynthia. Kurt stanowczo odmówił wypicia usypiacza, a znieczulenia nie mieli. Otworzyła manierkę, popatrzyła na nią krytycznie. Pociągnęła łyk, po czym wylała trochę na szmatkę, którą wytarła nożyk. Przetarła też twarz Kurta, ścierając brud ze skóry. Westchnęła i pociągnęła jeszcze łyk - Niech mi ktoś tu świeci. Reshi, weź coś, zdezynfekuj, jak przetnę skórę, to musisz mi to odchylić, żebym mogła wyjmować te odpryski. I niech ktoś trzyma Kurta, żeby mi nie drgnął, bo go potnę...
Przecięła skórę delikatnym precyzyjnym cięciem na wysokości kości jarzmowej, na długość jakichś 5 cm. Z opuchlizny popłyneła krew, limfa i ropa. Przelała spirytusem, Kurt wierzgnął i wciągnął powietrze, uderzając pięścią w kamienną podłogę. Ostrza, które zagłębiło się w tkankę, już nie poczuł, pozgniatane nerwy najwyraźniej reagowały dość losowo. Po chwili dziewczyna pomagając sobie kciukiem wyjęła kawałek kości wielkości pół centymetra.
- Jeszcze trzy - sapnęła, nerwowym ruchem odgarniając włosy - Wyczuwam je pod skórą.
Verron usiadł sobie u wylotu najbliższego bocznego korytarza, chowając się w cieniu, tak żeby było mu latwiej obserwować idący po łuku korytarz, nie będąc jednocześnie ze zbyt daleka widziany. Po chwili usłyszeliście (tj. głównie Kodran i Nem, którzy są najbliżej), jak zaklął i wstał, wyciągając spod siebie odłamki kamyków, które najwyraźniej wrednie uwierały go w zadek. Przyjrzał się jednemu bliżej, po czym podszedł do was.
- Kodran, weź no luknij na to - trzymał w ręku drobne kamyki, sklejone zaschniętą już bryłką cementu. W cement był wlepiony zmierzwiony niewielki kosmyk włosów, bardzo długich, jasnoblond.
Reshion vol 2 Electric Bo - 08-12-2014, 01:20
Polał spirytusem po tym jak Cynthia przecięła skórę, starając się nie przelać ani nie odciągnąć skórę mimo, że zmarznięte ręce w tym nie pomagały. Może pozostała dwójka się przejmowała operacją ale on już wykonał ich tyle, że dla niego to nie było nic ekscytującego. W czasie wojen, i nie tylko, stracił już tyle pacjentów, z braku odpowiednich warunków, czasu, zaniedbania, środków pieniężnych, medykamentów, że nauczył się nie przywiązywać za bardzo do pacjenta. Przez to wszystko czego się nie udało uratować bolało jeszcze bardziej, a tak można było udawać, że nie obchodził nas los tego kogoś obcego, który pojawił się tylko w naszym życiu na kilka chwil. No cóż jego problem, że nie udało się uratować mu nogi i teraz będzie musiał prawie całe życie chodzić o kulach bo nie stać go na odpowiednią kurację alchemiczną lub magiczną. W momencie mówiło się, że na świecie musi być cierpienie i ból oraz, że nigdy nic nie zrobimy aby wszyscy ludzie żyli i mieli się dobrze. I byli w całości.
Skupienie przerwało mu wołanie Verrona.
- Kodran co tam macie ciekawego? - Powiedział dalej koncentrując się na Kurcie.
Indiana - 08-12-2014, 03:52
Verron dosłyszał jeszcze zanim Kodran zdążył odpowiedzieć.
- W sumie pewnie nic. Włosy. Kilka. Przy tym świeżym murze. Ale to w sumie logiczne, ktoś to musiał wykonać, a do tego zapewne miał włosy - zerknął na to, co trzymał w rękach - Cóż, nasz tajemniczy murarz był więc długowłosym blondynem.
Reshion vol 2 Electric Bo - 08-12-2014, 04:08
Hm. Jeśli nikogo tutaj nie prowadziliście wcześniej oznacza to, że pewnie to ścianę postawiły podziemne, [ a mnie czeka peszek ] ewentualne ktoś z miejscowych Vekowarczyków coś robił w podziemiach ale na to bym raczej nie stawiał, nie mówiąc o małej szansie, że to ktoś z tubylców ale ta teoria wyląduje na pewno w rynsztoku. Trzeba w takim razie i podziemnych dodać do listy tego co możemy tutaj spotkać. - Mówił dalej zajmując się rannym. - Już jeden z nas dostał tutaj od nich wpiernicz, więc lepiej uważać. Trzeba będzie wzmożyć czujność. Od teraz tylko szeptać poza alarmami i podobnymi. Cynthia, kończysz już? Musimy się ruszać. Jak chcecie to możecie spróbować coś podsłuchać przez ścianę, ale odradzam osobiście.
Indiana - 09-12-2014, 15:17
/dobra, widzę, że pozostali raczej ominęli tę turę... /
Cynthia skończyła szyć rozciętą ranę, zużywając przy tej okazji resztę zawartości manierki i kilka eliksirów. Oboje z Valahidem, którego na przedniej straży zmienił Yerbat, pomogli wstać Kurtowi. Przed chwilę dowódca z trudem przyswajał wertykalną pozycję, zmiana ciśnienia krwi w pobliżu rany odezwała się nieprzyjemnie. Ale w końcu stanął na nogach w miarę pewnie i puścił wspierające go ramiona przyjaciół.
- Dobra. Jakoś będzie - westchnął - Dzięki, Cynthia, nie wiem, co ci zrobiłem w poprzednim wcieleniu, ale to musiało być straszne - mrugnął do alchemiczki tym okiem, które nie było opuchnięte.
Verron wysłuchał wyjaśnienia Reshiego, spojrzał jeszcze raz na swoje znalezisko. Kamieni nie chciało mu się nieść, ale włosy zerwał i zwinął do kieszeni.
Teraz obaj z Kodranem stanowili tylną straż, przed nimi szła Cynthia z Kurtem, Reshi i Valahid, między którymi wlókł się Fenris i szła w miarę swobodnie Nem. Przed nimi szli tubylcy z Toruviel i z przodu samotny Astorii.
I znów - tu następuje dłuższy odcinek waszej wędrówki przez korytarze. Możecie go albo przemilczeć, albo zapełnić rozmową między sobą, albo podjąć jakiekolwiek akcje - zwiady, przeszukania, próby uwalniania się - cokolwiek. Ja znów się włączę, kiedy coś się zmieni - zacznie się coś dziać, kogoś napotkacie. Ale nie przeteleportuję was do celu, bo w grze, jak wiecie, jest sporo graczy, którzy idą równolegle z wami i oni mogą zrobić coś, że się wasze ścieżki zejdą.
Toruviel - 09-12-2014, 21:52
Toruviel próbowała ułożyć sobie w głowie to, co słyszała. I uparcie zginała i prostowała palce u rąk, ciesząc się tą odrobiną czucia. Rosnącą powoli z każdą chwilą. Jestem tu gościem... Gościem. Niech mnie dorwą Starzy Bogowie, jeśli wiem, o co chodzi. I co planuje ojciec. I dlaczego oni to robią. Przecież Fae mogliby poczekać trochę i zmieść nas z powierzchni ziemi. Otworzyła usta. Z początku wargi były obce i drętwe, ale po kilku bliżej nieokreślonych dźwiękach powiedziała cicho do prowadzących ją tubylców.
-Nie chcę wyjść na niecierpliwą, ale czy możecie powiedzieć, czemu wasza Szamanka chce mnie jako zakładniczkę? Poza faktem, że może szantażować mojego ojca?
Reshion vol 2 Electric Bo - 09-12-2014, 23:05
- No cóż widzisz Nem, wojna bogów była na rękę niektórym, mimo tego, że oberwiemy wszyscy, choć to nie jest i tak do końca pewne, to niektórzy oberwą o wiele bardziej.
Nem - 10-12-2014, 00:07
- Ale, w jaki sposób jest wam to na rękę? Mówi się, że "co się nie zabije, to cię wzmocni". Przetrwają najsilniejsi, więc w sumie stworzycie sobie jeszcze większy problem...
Reshion vol 2 Electric Bo - 10-12-2014, 00:25
- Patrzysz ze złej perspektywy. Każde państwo ma w naszym świcie coś na kształt boga patrona. Wergundia - Modwit, Ofir - Toleda, Fiord - Styrwid i tak dalej i tak dalej. Ale niektóre są bardziej z nim sprzężone. A najbardziej jest Styria, więc to ona najbardziej ucierpi, nie mówiąc, że ich magia opiera się na kontakcie z boginią, tak samo jak jej najlepsi żołnierze są praktycznie owocem jej działań. I co się teraz stanie jak ona mocno oberwie? Może ulundo będę mogły dalej chodzi na ziemi ale na pewno nie będą takie potężne, tak sam jej kapłani oraz jej magowie. Kapłani pozostałych bogów też dostaną spadek w mocy ale oni nie są tacy ważni dla działania swoich państw. Nie są też normalną, ani tak liczną, siłą walczącą na froncie, bardziej jednostkami pomocniczymi. A o magach to w ogóle lepiej nie wspominać, po tamci, znaczy Styryjscy, tylko powinni zaobserwować spadek w mocy. To nie jest nic skomplikowanego moja droga. Rozwaliliśmy tamę aby zalać nasze pole i złego sąsiada, tylko, że to co mu zalejemy jest droższe niż to to woda pokryje u nas. Coś na kształt wojny, w której staramy się podejmować najbardziej ekonomicznie dla nas korzystne starcia. Mam nadzieję, że teraz rozumiesz.
Nem - 10-12-2014, 00:33
- A skąd wiesz jaki będzie wynik tej wojny? A co jeśli to właśnie Tavar będzie należała do grona tych, którzy przeżyją? O takiej możliwości pomyślałeś? Nic nie brata tak jak wspólny wróg.... Co jeśli bogowie z północy zawiążą wspólny sojusz przeciwko bogom południa? Fakt, może oni są potężniejsi, ale przecież północ ma przewagę liczebną. Mam wrażenie, że w ten sposób mogliście znacznie pogorszyć swoją sytuację, oddalić od siebie swój cel i do tego narobiliście sobie wrogów dosłownie wszędzie, bo jak już wspomniałeś ta wojna dotknie wszystkich. Z cywilami włącznie.
Reshion vol 2 Electric Bo - 10-12-2014, 00:42
- Przede wszystkim nie wiemy ile jest bogów południowy, a to czy Tavar przeżyje to już inna sprawa, może tak, może nie. To się zobaczy, końcu jest najpotężniejszym naszym bogiem, no przynajmniej tak mówią. Ale czekaj powiedział, że ma wygrać w tej wojnie północ lub południe? - Zaśmiał się cicho. - Powiem tobie jak mojej bratanicy, rzeczy są rzadko takimi jakimi się wydają. A cywile moja droga. Cywile giną na wojnie zawsze, taka ich tam rola. Niestety przeważnie to ich ginie najwięcej jak się kraj broni, szczególnie jak się miast nie poddają albo jak się konnicę spuści ze smyczy po dolinach.
Nem - 10-12-2014, 01:21
- Z tego co słyszałam, bo sama w świątyni nie byłam, jest ich czterech. Co by się zgadzało z ilością kamieni z energią, do otwarcia bariery. Wojnę zawsze ktoś wygrywa. Najsilniejsi przetrwają. A nawet jeśli w większości zginą, mogą przyjść nowi, jeszcze gorsi. Nie można tak po prostu zakładać, że wykończą się nawzajem, a ten, który zostanie jako ostatni unicestwi się sam. Trzeba brać pod uwagę inne możliwości. No i do tego wydaje mi się, że patrzenie na bogów w naszych kategoriach jest bezsensowne, bo oni jednak mają więcej mocy i pewnie są też mądrzejsi niż my, więc nie jest wykluczone, znajdą jakieś wyjście z tej sytuacji i odwrócą cały swój gniew przeciwko nam. Nie wiem, dlaczego ktoś tak mały jak człowiek wpadł na pomysł, żeby mieszać się w świat istot wyższych... Same kłopoty i ewentualna zagłada. To jest właśnie to, co nie pozwala nam na dalszy rozwój tego świata: ludzie, którzy prowadzą całą ludzkość ku samounicestwieniu. Czy to na tym na prawdę wam zależy? Zniszczyć nasz świat, żeby przy okazji ucierpiało kilka istot z innej płaszczyzny? Ja wiem, że liczą się idee, po trupach do celu itd., ale czy to aby na pewno jest gra warta świeczki?
Reshion vol 2 Electric Bo - 10-12-2014, 01:38
- Wątpię, byłem tam w świątyni i tam było ich czworo, ale potem spotkałem jeszcze jednego, innego niż reszta. Też jak każdy z nich miał własne zdolności, odpowiednie do dziedziny to tamtego była inna niż reszty. Mi się wydaję, że jak my mamy bogów do każdej dziedziny,[ no prawie, bo nigdy nie słyszałem o patronie alchemików: ( ] to oni mają chyba od stanów, w których znajduje się człowiek, jak cierpienie, ból, samotności, głód itp. Nem dalej źle myślisz, kto powiedział, że przetrwają najsilniejsi? W Messynie jakoś ci najlepsi zostali pochowani z miastem. Na wojnie nie przetrwa najlepszy ale ten, do którego się uśmiechnie los. Nigdy nie wiesz kiedy i gdzie poleci zabłąkana strzała. I dalej nie wiesz o co chodzi. - Westchnoł. - No cóż nie zepsuję tobie niespodzianki. - Uśmiechnął się szarmancko. - Zobaczysz w przyszłości. I tak, gra jest warta świeczki, inaczej bym nie grał. Ja gram w tylko w gry, w której jestem pewien zwycięstwa, lub bez ryzyka.
Nem - 10-12-2014, 02:01
- Ta twoja idea przesłania ci oczy. Czy ty na prawdę nie widzisz zagrożenia? Reshi opanuj się! Pomyśl racjonalnie. Dajesz potęgę wrogom, żeby zniszczyli innych wrogów, a potem co? Oni ci tej potęgi nie oddadzą. Jedyne co mogą zrobić to się na tobie zemścić. Świat bogów nie jest światem, w który istota tak prymitywna jak człowiek powinna ingerować, a zwłaszcza, jeśli nie jest w stanie zauważyć możliwych konsekwencji swoich działań. Czy ty na prawdę liczysz na to, że bogowie zatańczą tak, jak im zagrasz? Myślisz, że jesteś w stanie kontrolować tą sytuację, albo że wiesz, jak to się skończy? Nie bądź ślepy! Jeśli chcieliście uwolnić nasz świat od wpływów bogów, to trzeba było się zająć wyznawcami, a nie samymi bogami. Oni są zbyt potężni. Jeśli rzeczywiście zginą, to zabiorą nas razem ze sobą do grobu. Czy tego właśnie chcesz? Takiej wolności? Życia w niebycie? Co ci odbiło? Do tej pory czytając niesamowite księgi napisane przez ludzi sądziłam, że nasz gatunek jest czegoś wart. Że może nasza cywilizacja się rozwinie. Że stworzymy lepszy świat idąc z postępem nauki. Właśnie mi uświadomiłeś, że jedyne, co człowiek potrafi to niszczenie wszystkiego z samym sobą włącznie. To przez takich ludzi jak ty wstyd mi się nazywać człowiekiem. Może i ten świat powinien zginąć. Może tak by było lepiej dla wszystkich. Jesteś istnym dowodem na to, że gatunek ludzki to jedna wielka pomyłka. Też mi się nie podoba to, co robią bogowie. Też mi żal kapłanów takich, jak ten tam. Ale to nie zwalnia mnie z używania rozsądku! Zniszczysz wszystko w co wierzyłeś i wszystko co kochałeś. A przynajmniej tego właśnie ci życzę.
Reshion vol 2 Electric Bo - 10-12-2014, 03:43
- Nie daje żadnej potęgi nikomu tylko nasyłam na siebie dwie wioski aby zamiast zabijać nic im nie przeszkadzające stado owiec zabijali siebie. Co owcą wychodzi na zdrowie. Skoro mówisz o wyznawcach i zajęciu się nimi powiem tyle. Nie zabijasz płotki w organizacji jak chcesz ją zniszczyć, ani jej nie niszczysz bo pewnie zaraz za nią wejdzie kolejna tylko celujesz w tych najwyżej bo bez nich płotki stają się bezbronne i odchodzą.
Czego chcę? To jest dobre pytanie, ale odpowiedź może poznasz później. I uwierz mi, osiągnę mój cel, prędzej czy później.
Sama powiedziałaś, że ktoś z nich przeżyje, więc coś też tutaj przeżyje. Bogowie coś stworzyli i tym władają ale skoro tyle czytałaś znasz też pewnie podstawowe prawa fizyki. Wiesz, że praktycznie każde zjawisko w przyrodzie da się wytłumaczyć za pomocą niej. Tak części nie damy jeszcze rady ale to dlatego, że to przyjdzie z czasem, musimy się bardziej rozwinąć. Za to wszystkie magię i czary mogą uczerpieć, ponieważ to one są nam obce. To one są nie wytłumaczalne fizycznie, to one powstają z mocy istot nadprzyrodzonych. I to one, sztuki arkaniczne, stracą.
Tamten tam to nie kapłan, to Sędzia, to coś innego. Jak czarownik i mag, albo dla ciebie: mag i mah, podobne ale się różni.
Nie chcę zniszczenia wszystkiego co kochałem ani co w co wierzę, nawet nie wiesz co to jest moja droga.
Jesteś zawstydzona przezemnie? W takim razie wiedz, że ja pomoglem tysiącom ludzi, po wojnie, która zniszczyła mój kraj, podnosząc z ruin zdewastowaną prowincję, dając chleb codziennie tym, na któych nie było go stać, lecząc ludzi, przedewszystkim zarazę w Terali i Arethynie. I teraz tobie wstyd? Zrobiłem więcej w swoim życiu dla dobra ogółu niż wszyscy tutaj zebrani, chyba, że ty albo Toruviel macie czym to przebić, ale wątpię. I jak mówisz o ludziach mogących tylko niszczyć, to wiedz, że ziemia jest najbardziej urodzajna na po wypaleniu lasu, ludzie niszczą sporo ale też o wiele więcej budują. Zobacz, tyle mamy cudów świata, które przetrwały próbę czasu a ty mi wmawiasz, że my tylko niszczymy.
Nem - 10-12-2014, 10:20
- Tak, jest mi wstyd. Przeszłość cię nie usprawiedliwia. Mimo wszystko uważam, że twój system wartości moralnych jest zdecydowanie..... A z resztą niektórych i tak się nie zmieni. I tak jest już za późno. Tak w sumie to moja magia na tym nie ucierpi, więc teoretycznie powinno mi być wszystko jedno... Ale czy nie pomyślałeś o tym, że Styria, Wergundia i inne państwa mogą chcieć się zemścić na was i że mogą... powiedzmy, że mogliby zawiązać sojusz przeciwko Ofirowi? I zniszczyć twoje piękne państwo doszczętnie. Nie wiem dokładnie jak to jest z bogami, bo nigdy się tym raczej nie interesowałam, ale wiem, że ludzie są mściwi. I że tak na prawdę, to odwróciliście cały świat przeciwko sobie. Ofir jak się przestraszy zagrożenia ze strony innych państw może sam zacząć was ścigać... A przy okazji ziemi: owszem jest urodzajna po wypaleniu lasu, ale jeśli po prostu rozrzucisz na niej popiół to na jedno wyjdzie. Z tym że przy tej drugiej opcji jesteśmy mniej stratni. Ale najsmutniejsze jest to, że ta twoja idea sama stała się dla ciebie bogiem. Jesteś jej niewolnikiem. Jesteś w stanie poświęcić dla niej wszystko. W moich oczach jesteś taki sam, jak ten kapłan. Robisz to, co twoja idea/bóg ci każe nie zważając na to, co możesz poświęcić, jakie to może mieć konsekwencje itd. Jesteście dokładnie tacy sami, tylko inaczej nazywacie to, co nad wami panuje.
Reshion vol 2 Electric Bo - 10-12-2014, 11:28
Pomyślałem o tym. Dlatego nie robię tego jako ofirczyk tylko jako imperialista, a każdy ogarnięty w polityce wie, że imperium rządzi Teralą. Więc to ona może oberwać za to ale Dragan jako ogarnięty człowiek na pewno na radę siebie uratować i swój kraj. Może zrobi publiczne lincze i egzekucje? Ale to się jeszcze zobaczy. A popiół... żeby nim posypać nim ziemię skąd go trzeba wziąść, a popiółu normalnie nie wytworzysz. Musisz coś spalić aby go uzyskać. Tutaj nie ma drogi na skróty. Hm. Robię to co karze mi moja idea. Jako, że to jest moja idea nie widzę z tym nic złego. To tak samo jakby oskarżał ciebie o to, że bycie maginią kieruje takimi wyborami w życiu. Ja wybrałem moją ścieżkę nie bez powodu, stałem się jej wędrowcem i chce nią iść. Nikt obcy mi jej nie rzucił. Sam ją stworzyłem i sam nią krocze. Można dla Ciebie jestem jej niewolnikiem ale jest idealistą i tacy jak ja albo gnią nic nie osiągając albo poruszają góry. I na tej ścieżce już nie ma opcji aby zawrócić, nią trzeba kroczyć dalej ponieważ nagle ścieżka za mną zniknęła. Pewnie o to tobie chodzi, wygląda jakby chciał tylko jednego ale ja w pewnien sposób nie o tyle sam się odciołem od innych wyborów, to one zostały odcięte odemnie przez innych i ich działania.
Nem - 10-12-2014, 11:40
- Podobnie odpowie ci każdy kapłan.
Reshion vol 2 Electric Bo - 10-12-2014, 12:21
- Tak? A kim jest kapłan u nas? Definicja brzmi jakoś tak: osoba, która spełnia w imieniu danego boga funkcje religijne, kultowe i rytualne. Czy to jest chociaż blisko tego co ja robię?
Nem - 10-12-2014, 16:52
- W istocie jest. Ty masz swoją ideologię, a kapłan ma swojego boga. I ty i on jesteście oddani, zaślepieni do tego stopnia, że daliście się zniewolić. Jesteście tacy sami, tylko inaczej nazywacie to, od czego jesteście zależni.
Reshion vol 2 Electric Bo - 10-12-2014, 19:25
- Nie rozumiem o co ci chodzi. Kapłan to nie osoba zaślepiona przez boga, kapłan jednego boga dalej pomaga wyznawcą innego, czci też innych bogów i niby w jaki sposób jest zniewolony? Bo zamiast być kimś innym zdecydował się służyć bogu? Poświęcić mu życie? Wiesz, że kapłani też mają rodziny mogą robić też coś innego niż tylko służyć swemu panu. Pamiętasz Waladara co nie? Był kapłanem, żołnierzem, albo raczej najemnikiem, w tym samym czasie a jego bóg mu w tym nie przeszkadzał. Kapłani są zaślepionii bo niby co? Modli się do niego codziennie jak ma czas? Bo składa mu ofiary? Wiesz, że te dwie rzeczy robi każdy normalny człowiek. A może, z rzeczy, których normalnym człowiek nie robi. Kapłan prowadzi rytuały do swojego boga i posiada cząstek jego mocy, której może używać w naszym świecie. No i zależenie od boga dochodzi kodeks moralny, którego nie może łamać bo się to spotka z karą.
Nem - 10-12-2014, 20:39
Westchnęła. No gadać jak do ściany... Ehh
- Mhm. Szkoda, że ten tu nie ma tak łatwo... No ale nieważne, i tak żadne żadnego nie przekona. Powiedz czym podpadłeś Emilii?
Reshion vol 2 Electric Bo - 10-12-2014, 21:06
- Bo nie kapłan tylko Sędzia, jego rolą jest egzekwowanie wyroków boskich. A tymi wyrokami jest tylko jedna rzecz, śmierć. - Zamyślił się na chwilę. - W sumie to nie wiem o co najbardziej ale pewnie to, że uważa, iż działam dla własnej korzyści oraz że niby o nią nie dbam o nią ostatnio ale w sumie jak miałem to zrobić jak jej pierwszą reakcją wobec mnie jest próba wyrządzenia mi krzywdy, tak fanatycznie do tego podchodzi, że Ylva musiał ją ode mnie odciągać. Oraz sobie ubzdurała, że jestem z tego powodu zdrajcą rodziny i podobne. Nie żeby coś ale ona współpracuje teraz z przedstawicielem Styryjskiego rządu z którym jesteśmy w stanie wojny od ponad 30 lat i żaden szanujący się ofirczyk by nie przyjął pomocy z ich strony. Ehhhhh... Niby mi tak grozi a prawda jest taka, że jak się rodzina dowie, że ona takie coś robiła to będzie miała przerąbane. Nie widziała co robił jej dziadek kiedy była wojna, ani co Styria nam zrobiła. Urodziła się dwa lata po wojnie. Nie pamięta już tego jak wyglądał nasz kraj wtedy. Nie wie najwyraźniej, że jej dziadek kiedy słyszy słowo "Styria" to zaciska pięści i pojawia mu się groźny wyraz na twarzy. Oj, ona chcąc nie chcąc pakuje się też w duże kłopoty w domu jednocześnie. Ale teraz jedyne co przy mnie robi ti mi grozi zapominając, że z jej ojcem się bawiłem jak dziecko a z dziadkiem dogaduje się świetnie, w porównaniu do niej. Zapomina też, że to ja mam ogromną władzę realnie w Ofirze a ona jest tylko córką, nie oszukujmy się, to mężczyźni biorą udział w polityce.
Nem - 10-12-2014, 22:06
- Powiedz to na głos w Pethabanie - uśmiechnęła się. - A na czym w końcu stanęły dyskusje, dotyczące twojej współpracy z nami?
Reshion vol 2 Electric Bo - 10-12-2014, 23:27
A to u was w Pethabanie jak jest w takim razie? Byłem tam tylko raz i nie ukrywam, że bardzo krótko ale nie pamiętam teraz aby była tam jakaś jeszcze gorsza sytuacja dla was. Na czym staneły, a na czym miały stanąć. Po zatrzymaniu epidemii w Terali Sapentia sama mi złożyła ofertę, ale wówczas odmówiłem. Teraz to były czyste formalności. Taka wiesz współpraca partnerska.
Nem - 11-12-2014, 18:25
- Raczej chodziło mi o to "mężczyźni biorą udział w polityce". Bo u nas to raczej nie ma takiego podziału... Współpraca partnerska? Ciekawe...
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 01:45
- Takim razie to do waszego kraju powinny się wszystkie nasze wynieść. - Zaśmiał się. - Wtedy byśice też pokazały swoją władzę bo wtedy my byśmy pewnie poszli za nimi. Chociaż znając was to zanim byście ustaliły trasę razem oraz wybrały przywódczynię to my byśmy opróżniali kufle w waszych karczmach. - Uśmiech mu przemknął krótko po twarzy. - Tak wy kobiety macie nie male problemy się dogadać ze sobą ale za to wiecie dobrze jak nami władać. My za to o was nic. Raz był taki mądry, który chciał napisać o was książkę. Skończyło się na opie wyglądu, oraz dużej ilości ogólników. Praktycznie nic nowego nie odkrył, tylko się po mądrzył i zarobił trochę kasy na sprzedaży bo dużo osób miało nadzieję, że coś się z niej nauczą. Cóż jedyne co mogę w tej sprawie powiedzieć to, że trzeba je nabyć metodą Macajewa. - Nie będąc pewien czy zostało to zrozumiane. - Inaczej mówiąc prób i błędów. Cóż to jest dziedzina, w której trzeba się przekonać jak głębko można sięgnąć do ogniska i dalej mieć rękę całą. Niestety przeważnie wsadza się ją w 60% ma ślepo.
Nem - 12-12-2014, 19:46
Zaśmiała się.
- Panie i panowie doświadczony znawca kobiet się wypowiedział! Chyba już wiem o czym mogłabym napisać książkę. A teraz tak na poważnie. Wergundia cię trzymała za bogów? Czy po prostu za bycie imperialistą?
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 19:52
- Bardziej dlatego, że Styria ich o to poprosiła.
Nem - 12-12-2014, 19:55
- A Styrii czym podpadłeś?
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 20:04
- Hm, w sumie to ostro wkurzyłem Ylvę. No do tego też doszło to o czym wspominałaś, głównie bogowie. Wiesz ich cała Tavar, rzucą się za nią w ognień, nie można powiedzieć, że nie zrobią wszystkiego dla niej. A imperium jej zwisa, to bardziej wkurzyło Emilę, choć też nie czaje czemu, w sumie jest to organizacja, która powstała w Ofirze a nasze działania definitywne pokazują, że nie jesteśmy po stronie styryjskiej.
Nem - 12-12-2014, 20:25
- Domyślam się, że Eri też z wami współpracuje, ale Emilia nic o tym nie wie...?
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 20:27
- Emilia ogólnie mało wie. Nie chcę jej tutaj obrażać ale niestety taka jest prawda, traktuje świat jako czarno-biały mimo, że on nie jest i uważa, że wszystko jest takie za takie jakie ona to uważa.
Nem - 12-12-2014, 20:43
- Emilia jest bardzo inteligentną osobą, nie możesz potępiać innych za to, że mają inne poglądy niż ty, albo bo cię po prostu nie lubią...
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 20:52
- Może nie lubi ale jak kogoś nie lubisz to strzelasz mu w głowę kamieniem tak, że rozcinasz przy tym skroń? Albo mówisz do niego tylko wrzaskiem i obrażasz jak się tylko widzicie? No dla mnie to nie jest nie lubienie, tylko coś więcej. Trochę to smutne ale co zrobisz? Pewnie zanim będę miał okazję z nią porozmawiać to zostanę przysypany lawiną.
Nem - 12-12-2014, 21:06
- Oj nie przesadzaj. Nie jest aż taką sadystką. Morderczynią też....... chociaż po tym, co się wydarzyło ostatnio to już sama nie wiem. W ogóle jakoś dziwnie się przy niej czułam. W osadzie Krevaina była zupełnie inna.
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 21:22
- Ludzie się zmieniają Nem. Znam ją już 20 i nie była nigdy taka.... taka pełna nienawiści. Zresztą przeważnie też niebyła taka sadystyczna wobec innych, no czasami tak, ale rzadko aż.
Nem - 12-12-2014, 21:59
- Wciąż uważam, że przesadzasz i że nie dostałbyś lawiną. Noo chyba że dałbyś jej do tego dobry powód. To wtedy jak najbardziej.
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 22:13
- Z tego co widzę to to był dla niej wystarczający powód. Eh, no cóż takie życie. Co zrobisz? Nic nie zrobisz. Czemu postanowiłaś dołączyć do Sapientii?
Nem - 12-12-2014, 22:21
- Bo mój pomysł na życie pokrywa się z zamysłem organizacji. Poza tym wydaje mi się, że to sprawiedliwy układ: ja się od nich czegoś uczę, a oni ode mnie. No i przy okazji dowiaduję się w miarę szybko o nowinkach takich jak odkrycie nowych terenów.
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 22:31
- Interesujące, ale skąd takie coś się w tobie wzięło?
Nem - 12-12-2014, 22:34
- W sumie to sama nie wiem... Mój tata ma wielką bibliotekę i jak tylko nauczyłam się czytać, zaczęłam podkradać mu książki. No i wyszło, że uniwersytet jest dla mnie dużo lepszym miejscem niż pustynia na końcu świata. A na uniwersytecie już sami mnie znaleźli.
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 22:36
- Nic nie mówiłaś o swoich rodzicach, kim oni są?
Nem - 12-12-2014, 22:44
- Bo to nie jest jakaś szczególnie fascynująca historia. Mój ojciec jest mahem i bawi się w politykę. W sensie rada mahów itd. a matka w teorii zajmuje się psioniką, a w praktyce byciem żoną bogatego maha.
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 22:53
- I tak zwyczajnie ich opuściłaś? Ojciec ani matka nie protestowali, że nie chcesz iść w ich ślady tylko zasuwać po lasach i jaskiniach?
Nem - 12-12-2014, 23:09
- na początku łatwo nie było, ale jestem jedynaczką, więc szybko ich przekonałam. Sami mi przecież wszystko sfinansowali...
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-12-2014, 23:24
- Nie powinni być właśnie dlatego bardziej uparci? W końcu jesteś ich dziedziczką a nie oszukujmy się tutaj szanse, że umrzesz małe nie są. Zawsze jakiś zazdrosny mah mógł kogoś po ciebie wysłać.
Nem - 12-12-2014, 23:53
- Wiesz... Może w twoich stronach tak jest, ale bogaci rodzice w Pethabanie są gotowi spełnić każdą najdziwniejszą zachciankę swojego dziecka. Poza tym więcej czasu i tak spędzałam ze służbą niż z nimi... Prędzej czy później i tak umrę. Ja Pethabanu po prostu nie lubię. I oni o tym świetnie wiedzieli. Więc w końcu się zgodzili. A na chodzenie po jaskiniach z bandą imperialistów nie było planów. Miałam raczej sobie siedzieć w Askaronie na uniwersytecie, ale wyszło, jak wyszło.
Indiana - 13-12-2014, 00:02
Miejskie kanały pod Vekowarem kończyły się w jednym miejscu. To była sporej wielkości kawerna, jej twórcy ewidentnie byli mistrzami w swoim fachu. Zbiegały się tutaj wszystkie idące ku wybrzeżu tunele, było ich, o ile byliscie w stanie dostrzec, około dziesięciu. Wyloty tuneli były ozdobione piaskowcowymi portalami zakończonymi ostrołukiem, który płynnie wtapiał się w sklepienie i dalej w kolumnadę łukową, idącą aż do centralnego basenu. Otoczony był on kolumnadą, zbiegającą się na środku sklepienia w piękną gwiazdę, gdzie łukowo-żebrowa konstrukcja rozkwitała bogactwem ornamentu w rozety, zawijasy i plecionki, ryte w piaskowcu i marmurze. Sam basen otoczony był też ozdobną ażurową balustradą, w którą wmontowane były także ozdobne urządzenia do czerpania wody, w tym przesuwny żuraw z wielkim czerpakiem, do którego doczepiony był łańcuch, ginący przy sklepieniu w otworze w samym środku gwiazdy.
Miejsce to miało chyba być czymś w rodzaju rezerwuaru wody deszczowej dla miasta, stąd część tuneli prowadziła do tego właśnie, dość głębokiego basenu, w tym momencie, tuż po potężnej burzy wyraźnie dało się zauważyć odpływy, które nadmiar wody wyprowadzały ku wylotom tuneli na wybrzeżu. Przy rezerwuarze paliła się kańczugowa pochodnia, wisząca na pięknym kutym zawiesiu, w jej świetle widzieliscie prowadzące ku górze schodki wygodnej drabinki.
Zatrzymaliście się na chwilę w tym pomieszczeniu. Woda w basenie była idealnie czysta, wszystkie wpływające tam kanały miały zamontowane filtry z drobnego żwiru, keramzytu i piasku. Można było więc napełnić manierki i ugasić pragnienie, jednak wskazane było zachowanie ciszy.
Dalej ruszyliście w jeden z tuneli najbardziej zewnętrznych, stojąc (prawdopodobnie) tyłem do wybrzeża był pierwszy z lewej, więc teoretycznie na północ. Idąc tym tunelem weszliście w trzeci w prawo, gdzie w jednej ze scian widniała dziura, wybita w murowanej powierzchni. Weszliście tam, opuszczając miejskie kanały wkroczyliście w naturalne jaskinie.
Pierwszy etap był potwornie klaustrofobiczny. Szczelina w skale była tak wąska, że nawet Nem musiała zrobić wydech, a i tak szła szorując żebrami o skałę, przesuwając się o kilka centymetrów na raz. Nerwy trzeba było trzymać w garści, najmniejsze dopuszczenie do uczucia paniki oznaczało utknięcie i śmierć.
Wąska szczelina przechodziła w nieco szerszą po kilku metrach i tam dopiero można było w miarę swobodnie stanąć. Tam też zrozumieliście, że już nigdy nie będzie się wam wydawało, że gdzieś jest ciasno... O ile nie będzie ciaśniej niż przed chwilą. Ale podróż dopiero się zaczynała.
Zrobiliście może kilkanaście kroków i dostrzegliście ciemność. Tj. światło trzymanej z przodu pochodni nie odbiło się od ściany tylko rozpłynęło się w przestrzeni. Poczuliście ciąg powietrza na twarzach.
Jeden z tubylców, ten który zaprzyjaźnił się z Valahidem, zawołał coś w przestrzeń. Nie usłyszeliście, by coś mu odpowiedziało, jednak Seitiri zachował się tak, jakby coś usłyszał. Zrobił parę kroków w bok i wydobył stamtąd konopną linę grubości dwóch palców dorosłego człowieka i zaczął ją montować do skały. W skale ktoś przebił coś jakby otwór, przez który linę można było przełożyć, wiążąc ją wokół powstałego w ten sposób ponad metrowej grubości „słupa”.
Podchodziliście po kolei do krawędzi, ktoś nawet rzucił kawałek płonącej tkaniny.
Nic.
Ciemność.
Seitiri wydobył też taśmy, Kurt spojrzał i kiwnął głową z aprobatą na widok porządnej wysokościowej roboty. Taśmy łapało się w połowie długości i trzymając ręką przekładało między nogami. Z tyłu końce się rozkładało na boki tak, by po obu stronach ciała wróciły do trzymanej w ręce „połówki”, przez którą trzeba było te końce przełożyć i zacisnąć wokół ud powstałe w ten sposób pętle. Resztę taśmy owijało się wielokrotnie wokół talii i wiązało na możliwie mocny węzeł.
Potem do każdej taśmy wręczono wam stalowy pierścień, przez który przełożono linę w węźle zwanym półwyblinką (jak poinformował was Kurt).
W tej sposób każde z was zawisło na ścianie, w czarnej przestrzeni, pomiędzy światami w sensie przenośnym i dosłownym, w zawieszeniu i niemal całkowitej utracie orientacji.
Sciana miała mniej więcej 30 metrów wysokości, droga w dół trwała więc kilka minut. Być może po tych kilku minutach nie zmieniło się w waszych psychikach zbyt wiele, ale każde z was czuło się niemal jakby od nowa się narodziło.
To już nie były korytarze kanałów, nie było „podłogi”, szliście czymś jak bąbel powietrza w nierównej, śliskiej skale. Chwilami wchodziliście w rwące strumienie, które po chwili ginęły w szczelinach, potem sami w takie szczeliny się wciskaliście, szorując brzuchami po podłożu, a plecami po sklepieniu, by za chwilę wejść do wielkich jak ofirskie świątynie pomieszczeń, których sklepienia nie dało się w ogóle zobaczyć. Przed waszymi oczami przewijał się kalejdoskop pejzaży, jakie rzadko dane są do oglądania mieszkańcom powierzchni.
Widzieliście sale wypełnione wapiennymi kolumnami, między którymi chlupotała kryształowo czysta woda o błękitnej barwie, którą nadawały jej rozpuszczone w niej fluorescenty.
Widzieliście ogromne pola stalagmitów, które przez tysiąclecia naciekały z ginącego w mroku sufitu, a teraz z chrupotem i chrustem umierały pod waszymi stopami.
Widzieliście podziemne jeziora, olbrzymie, czarne, milczące powierzchnie, nieskalane najmniejszą nawet zmarszczką, idealne.
Widzieliście sale, rozświetlone barwą, jakiej nigdy nie widzieliście w naturze, nadaną przez porastające ściany grzyby, które wiły się wśród skał w fantazyjne zawijasy i ornamenty, przypominające teralskie barwne krajki albo elfickie hafty na płaszczach.
Prowadzili tubylcy. Ich zachowanie zresztą także przywodziło na myśl świątynię, bo ściszyli głos niemal do szeptu i raz po raz pochylali głowy lub kładli dłonie na ścianie, poruszając ustami jak w modlitwie.
W kilku miejscach nakazali zgaszenie pochodni i gwałtownymi gestami nakazali całkowite milczenie. W jednym z takich miejsc utknęliście w bezruchu w jakiejś szczelinie, gdy przed wami przeszło coś, intensywnie woniejące amoniakiem, piżmem i kilkoma zapachami, których nie znacie, powarkując i sapiąc. Gdy wiele minut później zapaliliście pochodnie, zobaczyliście ślady łap na ziemi. Cynthia je zmierzyła.
Miały 63,5 cm średnicy.
Bez pazurów.
Nie było mowy o orientacji w terenie, choć niektóre miejsca mogliście zapamiętać. Kolejne zaciski, ogromne kawerny, barwne porosty i rozświetlone fluorescentami sale – rozpoznalibyście miejsca raz widziane, ale trafić do nich samodzielnie raczej byłoby trudno. Wreszcie po długiej wędrówce zobaczyliście coś,czego z całą pewnością (lub sporą jej dozą) nie uczyniła natura.
Na środku kolejnej sali dostrzegliście portal. Bramę. Przejście. Nie było ścian, w której by tkwiła ta brama, ani ścieżki, która by przez nią przechodziła, ale Seitiri gwałtownie was zatrzymał i zaczął tłumaczyc, wspomagając się językiem dłoni:
- One ja tam tylko! Tylko! Ja nie – one nie! – wreszcie zniecierpliwiony brakiem zrozumienia w waszych oczach złapał kamień wielkości pięści i rzucił przed siebie. Kamień upadł na skalne podłoże, które nagle zapadło się pod nim, ujawniając idealnie gładką powierzchnię ruchomych piasków.
Nawet się wam nie chciało przeklinać.
Seitiri szedł pierwszy, starannie stawiając kroki. Wy staraliście się jeszcze bardziej niż on, w efekcie tworząc długą kolumnę, zostawiającą tylko jeden trop. Gdy minęliście bramę, która okazała się z bliska olbrzymim portalem ze wspaniale rzeźbionego czarnego bazaltu, Seitiri powiedział:
- Tu ziemia my – i uśmiechnął się w taki sposób, jak człowiek, który wraca do domu, którego nie spodziewał się już nigdy zobaczyć.
Weszliście w obszar zagospodarowany przez rasy rozumne.
Fluorescencyjne porosty zostały wyhodowane tak, żeby rozświetlać korytarze, zdobione portalami i narożami, grunt był wyrównany, strumienie zagospodarowane tak, że płynęły w nadanych im korytach, raz na czas tworząc fontanny i wielostopniowe wodospady, ozdabiane kolorowymi światłami.
Zatrzymano was wkrótce po przekroczeniu granicy. To były gobliny.
Spięliście się, szykując broń, ale Korheni (dowódca waszych tubylców) przywitał się z nimi przyjaźnie. Ewidentnie pełnili tu wartę graniczną i pełnili ją mądrze, bo jak się zorientowaliście, widzieli was z daleka i już od dawna byliście przez nich eskortowani do „punktu kontrolnego”. Organizacja pod ziemią robiła wrażenie.
Dalej zeszliście skalnymi schodami w dół, idąc przez rejon, który wydawał się być wręcz zamieszkany. Dało się w powietrzu wyczuć smakowity zapach dymu z kuchennych ognisk, ale także nieprzyjemny smrodek, towarzyszący ludzkim siedzibom we wszystkich rejonach ziemi. Korytarze były teraz szerokie, oświetlone.
Tu i ówdzie zaczynaliście spotykać grupy goblinów i tubylców, niektórzy was ignorowali, inni witali się serdecznie z „waszymi” tubylcami i przyjaźnie z wami, nieufnie i ciekawsko zerkając na waszych więźniów. Rozmawiali w większości w swoim języku, więc nie mieliście szans zrozumieć, o co chodziło.
- Korheni – Kurt zagadnął dowódcę, przerywając jego pełną śmiechu rozmowę z jakimiś napotkanymi – My do Ona najpierw, potem jeść i spać zmęczeni ranni. Rozumiesz? Najpierw obowiązki – wskazał na jeńców wymownym gestem. Tubylec pacnął się w czoło i pokiwał głową, przyznając rację słowom Imperialisty.
- Ona pierw. Tak. Ważne – wymienił jeszcze kilka słów z tubylcami i dwóch z nich pobiegło przed wami uliczką. Rozglądając się mogliście dojrzeć otwory w skałach, z których widać było palące się w środku światła i ludzi w mniejszych pomieszczeniach, widać było też wiele nisz i małych grot, w których siedzieli lub spali ludzie.
Idąc „ulicą” doszliście wreszcie do celu.
I bez żadnej wątpliwości wiedzieliście, że to własnie miejsce było celem.
Waszym oczom ukazała się olbrzymia kawerna. Jej dno zajmowało jezioro, rozświetlone zielonkawymi porostami i pocięte kamiennymi, rzeźbionymi pomostami. Pomosty prowadziły do znajdującego się na środku miejsca – była to piramida o ściętym wierzchołku, niezwykle stroma, z wyciętymi w kamieniu stopniami i ścianami zdobionymi złotem, Minerałem i fluorescentami. Na środku piramidy widniał olbrzymi bazaltowy słup o średnicy mniej więcej 10 m, wysokości nie byliście w stanie oszacować, bo widoczne dla waszych oczu pierwsze 30 metrów nie stanowiło nawet jego połowy. Lśniąca powierzchnia pocięta była wyraźnymi świecącymi złotawym światłem znakami. Widzieliście już takie znaki na papierach wydobytych onegdaj w podziemiach pewnej góry, przypominały odciskane klinowatym narzędziem kreski, ułozone w skomplikowane ciągi. Na dole obelisku widać było wyraźnie szarawy obszar, z którego odłupano powierzchnię.
Przyjrzeliście się kawernie. Sklepienie było wycięte przez człowieka, podtrzymujące je kolumny prawdopodobnie gdzieś u szczytu przytrzymywały obelisk, by się nie wywrócił, jednocześnie zamykając całą konstrukcję. Nie przypominały strzelistych ostrołukowych dzieł elfów ani krągłych i florystycznych zdobień ofirskich. Twórcy ewidentnie lubili kanciaste zakończenia, schodzące się w figury geometryczne, schodki, trójkąty i kanciaste ażury.
Mieliście czas na obserwację, bo posłańcy, którzy biegli przed wami, dopiero wbiegli do środka centralnej piramidy i teraz widzieliście jak wracają, a za nimi idzie Ona.
Niewiele się zmieniła.
Szła zwyczajnie, bez eskorty czy obstawy, nikt nie niósł jej w lektyce, nie korzystała z żadnych translokacji ani innych zdolności. Gdy schodziła z podestu na stały grunt, posłańcy uklękli z uwielbieniem, przepuszczając ją, a ona uśmiechnęła się i zniecierpliwionym gestem kazała wstać, pokręciwszy głową.
Miała na sobie ten sam zamszowy strój ze szkarłatną zapaską, tak charakterystyczną dla jej ludu. Nie nosiła broni. Że coś się zmieniło, można było zauważyć tylko kątem oka, wtedy wyraźnie widać było, że cała postać lśni poświatą lekkiej czerwieni. No i włosy, płomienne sploty w kolorze polerowanej miedzy sięgały kostek, w porównianiu do poprzedniej długości do pół pleców była to widoczna nienaturalna różnica.
Serdecznie przywitała się z Korhenim, podała rękę i uścisnęła. Dopiero gdy przyjrzała się swoim ludziom, zajęła się wami.
- Więc – westchnęła z lekko zakłopotanym uśmiechem – Jeśli powiem, że cieszę się na wasz widok, to zapewne nie uwierzycie. Podobno cenicie bardziej czyny – każde z was miało wrażenie, że Szamanka czyta myśli prosto z dna waszej czaszki – więc też i czynem wam udowodnię moją wdzięczność. Czy mogę dostać to, co przynieśliście?
Valahid zdjął plecak, który niósł całą drogę, lekko drżącymi rękami rozsupłał sznurek i wyjął zawinięty w materiał kawał kamienia. Szamanka wzięła od niego ciężki dar, jakby nic nie ważył i uśmiechnęła się z bardzo widocznym wzruszeniem.
- Wiem, że nie macie pojęcia o tym, coście uczynili dla moich ludzi – powiedziała – Cokolwiek przyniesie przyszłość, wy macie moją wieczną wdzięczność – przejechała dłonią po kamieniu, a on pod jej dotykiem rozbłysł złotym poblaskiem, ujawniając linie napisów – Dobrze więc – westchnęła, zakrywając na powrót tablicę – zanim będziemy rozmawiać o wdzięczności, czeka na was kwatera, jadło, napitek, odpoczynek. Odpocznijcie, a tymczasem spotkamy się za kilka godzin, zapraszam was na skromną kolację, bo mamy wiele rzeczy do omówienia, a nie tylko wasze plemiona lubią toczyć poważne rozmowy przy dobrym winie. Tulya’Toruviel – skłoniła się w kierunku elfki w czysto elfickim ukłonie zgodnym z najbardziej skomplikowanymi zasadami etykiety – wybacz, że musiałam w ten sposób, ale obiecuję, wszystko ci wyjaśnię. W tej chwili wiedz tylko jedno, twój ojciec jest całkowicie bezpieczny i ty sama także. Nie szantażujemy go ani nie grozimy tobie. Czeka na ciebie twoja własna kwatera, gdzie możesz odpocząć, zmienić strój i rozgościć się na dłużej – następne słowa skierowała do owych posłańców, którzy skinęli głowami, po czym dali wam znak, żebyście szli za nimi. Seitiri uścisnął się z Valahidem:
- Przyjdź potem na wino – uśmiechnął się najemnik.
- Wino! – z przezabawnym wyrazem twarzy potwierdził tubylec – Ja wino tak wy dom. Pierw śpi one. Potem wino.
Tymczasem kilku tubylców zajęło się Nem i Fenrisem, na znak Szamanki odciągając ich w inną stronę.
Reshion vol 2 Electric Bo - 13-12-2014, 00:03
- No tak ale jak ty zgniesz to cała praca twoich przodków pójdzie na marne, żadne z was nie pozostanie tutaj..
[ Załóżmy, że to jest NAD postem Indi ]
Nem - 13-12-2014, 00:40
Podchodząc do bramy szepnęła do Reshiego:
- Pamiętaj, nadopiekuńczy pethabańscy tatusiowie są mściwi i szybko nie zapominają. I bynajmniej nie będzie szukał szamanki, tylko tych, którzy mnie do niej przyprowadzili. Ten ifryt też jest rudy.
Akinori - 13-12-2014, 19:55
Od kiedy się obudził był prowadzony przez tunele, jedyne co widział to cień od pochodni za nim. Ludzie rozmawiali o czymś, ale to wszystko straciło już sens. Prowadzili go przez długi, długi czas. W jego sercu została już tylko pustka, odrzucenie i samotność. W głowię kłębiły się ciągle te same myśli, o tym jak został porzucony, o tym jak odwrócono się od niego plecami. Gdy nikt nie patrzył na niego z oczu leciały pojedyncze łzy. Zaprowadzono go przed oblicze jakiejś kobiety. Wyczuwał od niej pewien rodzaj nienawiści, który niegdyś bardzo dobrze poznał. Była to bardzo podobna nienawiść do jego własnej kiedyś. Była to jego siła i najwidoczniej jest to także jej siła. Wydaje się że to właśnie z jej powodu nie został zabity od razu, tylko po co?
Kodran - 13-12-2014, 22:33
Jako że nie spałem od krótkiej drzemki w więzieniu idę spać. W kwaterze zmieniam też opatrunek i ostrzę broń.
Toruviel - 13-12-2014, 23:25
Toruviel zamurowało na widok poprawnego ukłonu: prawa dłoń przyłożona wewnętrzną stroną wzdłuż lewego obojczyka oraz subtelne pochylenie sztywnej górnej części ciała. Odruchowo odpowiedziała podobnym gestem, jednakże połączonym jedynie ze skinięciem głową - nieco mniej oficjalnym. Potem spojrzała na Nem kątem oka. Nie miała pojęcia, czego Fea mogli chcieć od Pethabanki. Wiedzy? To możliwe. I kim jest ten człowiek, którego pojmało Imperium?
Ale nie to było najważniejsze. Nie była zakładnikiem. Była tu gościem. A elfią etykietę Szamanka mogła poznać tylko od jej ojca. Była pełna wątpliwości. Zagubiona. Ale podążyła za przydzielonym jej przewodnikiem. Chciała się umyć i przebrać, była brudna i zmęczona po długiej wędrówce przez podziemia. Nie wspominając już o podanym jej wcześniej specyfiku. Ale miała przeczucie, że czekają na nią wieści, których nigdy by się spodziewała.
Nem - 13-12-2014, 23:41
/to jest ten dobry post, poprzedni to tylko żeby Reshi miał się nad czym zastanawiać + zakładam, że mi rozwiązali oczy, bo inaczej nie przeszłabym przez te labirynty/
Idąc przez podziemny labirynt podziwiała niesamowitą architekturę. Nie była w stanie uwierzyć w to, że ziemskie istoty były w stanie stworzyć coś tak nieziemsko pięknego. Spotkanie goblinów trochę ją zdziwiło, chociaż w sumie zobaczyła na tej ziemi już tyle dziwnych rzeczy, że nie nazwałabym tego szokiem.
Po wejściu do miasta zrobiła się smętna. O ile w labiryntach czasem się uśmiechała, teraz cały czas miała minę skazańca, bo tak właśnie się czuła.
No świetnie… I co teraz… Mogę tylko liczyć, że tamci coś wymyślą.
Była nieziemsko wkurzona. Na siebie, na imperialistów i ogólnie na cały świat. Cały czas zastanawiała się, co dokładnie szamanka z nią zrobi. Z bogami nie miała w sumie nic wspólnego, więc może by obeszło się bez zbędnych ofiar. Zwłaszcza, że może mogła liczyć na coś w stylu wstawiennictwa Reshiego. Wyglądał, jakby historia z ifrytem go przekonała.
Grunt to nie zrobić teraz niczego głupiego. Ewentualnie mogłabym wspomnieć o tym jak Imperium wykorzystało siłę ich bogów do własnych celów… No ale to wyjdzie w praniu... Może się przecież okazać, że ona się mną w ogóle nie zainteresuje i po pewnym czasie wypuści z powrotem na górę, albo po prostu każe mnie zabić. Przydałaby mi się teraz jakaś magiczna sztuczka. Chociaż gdyby to ona miała mnie zabić, to może dałoby radę zabrać ją ze sobą do grobu. Chociażby tak dla własnej satysfakcji.
Była strasznie zmęczona i jedyne o czym teraz marzyła to sen. Zaczęło być jej obojętne, czy bogowie zniszczą świat, czy nie. Po prostu chciała iść spać, odzyskać siłę, energię magiczną i przede wszystkim trzeźwość myślenia. No a poza tym strasznie chciała stąd uciec. Zawsze mówiła sobie, że ma pamięć fotograficzną i dlatego tak łatwo przyswaja jej się wiedzę z różnych ksiąg, ale tym razem nie była w stanie w żaden sposób odtworzyć drogi, którą tu przyszli.
No i w końcu pojawiła się Ona. Nem zauważyła, że miała dłuższe włosy niż poprzednio. Miała wrażenie, że jednym spojrzeniem Szamanka jest w stanie wejść w głąb jej duszy. Czuła się z tym dość nieswojo. Poza tym czuła jej potęgę. Gdy się do nich zbliżyła ręce Nem zaczęły lekko drżeć i przeszedł ją dreszcz.
Nie dadzą rady podbić północy? Ona sama dałaby radę…
Spojrzała na Toruviel i gdy zobaczyła, że ona też spojrzała w jej kierunku kiwnęła głową, tak jakby mówiąc „ja też nie wiem, co się tu dzieje”.
Gdy tubylcy prowadzili ją i kapłana w jej głowie panował zamęt. Mieszały się w niej myśli dotyczące sposobu ucieczki, architektury, tego co się dzieje z Emilią i do tego emocje: przerażenie, podziw i szacunek.
Może jednak byłoby lepiej, gdyby to oni władali tym światem… Może w sumie podzielenie się z nią latami spędzonymi w bibliotekach nie byłoby takie głupie. Ona to przynajmniej jakoś wykorzysta. Może w końcu naprawi się tą wielką polityczną patologię z północy. Może i wywoła wojnę, ale też nie jest wykluczone, że ostatnią. Północ zawsze się ze sobą biła i będzie się bić dopóki nie zniknie ten dziwny system, a ona mogłaby go zniszczyć. Może to nie jest najgorsze wyjście. Chociaż z drugiej strony trochę szkoda. Tyle lat pracy, tyle różnych, ciekawych kultur zlałoby się w jedną. Liczenie na to, że ona ma w miarę pokojowe zamiary byłoby nie dość, że głupie ale też zwyczajnie naiwne. Chyba jednak ja się trochę za bardzo martwię o ten świat. Powinnam się raczej zająć ratowaniem własnego tyłka. A reszta albo sobie poradzi, albo nie…
Indiana - 14-12-2014, 04:08
Ok, skoro nikt nie zaprotestował przeciwko rozlokowaniu w z góry określonych grupach, to niechże tak będzie, ale wiedzcie, że dostalibyście takie lokum, o jakie byscie poprosili
Nem i Fenris:
dwóch przybocznych Szamanki po krótkiej rozmowie oddzieliło was od reszty grupy, z którą przyszliście. Pojawiło się więcej zbrojnych, pięciu czy sześciu. Nie stosowali zbędnej przemocy, choć wy też nie staraliście się przeciwstawiać. Wyprowadzili was w jedną z "uliczek", potem plątaniną przejść. Mogliście obserwować wszystko - od dłuższego czasu nie mieliście już zakrywanych oczu, mniej więcej od zjazdu na linach ze ściany.
-> #9
Reshi i Kodran:
wasza kwatera okazała sie być kamienną grotą, na środku której widniało palenisko. Nie wiedzieliście co się w nim paliło, dopóki nie przyjrzeliście się leżącym obok zapasom - to były zeschnięte, zdrewniałe porosty. Ogień bardziej się tlił i żarzył niż płonął, ale dawał dużo ciepła. Niewielka ilość dymu, jaką dawało palenisko, ulatniała się przez otwór w sklepieniu.
W pomieszczeniu widniały też legowiska w postaci hamaków, zawieszanych na wmurowane w ścianę zaczepy. Było to zrozumiałe, jako że kamienne podłoże było nieco wilgotne, a drewna, z którego można by budować meble czy podesty, nie było zbyt wiele.
Podwieszany był także "stół" - sztywna, ale tkana z jakichś włókien gruba mata. Leżały na niej suszone owoce, mięso wędzone na zimno o silnym aromacie, bardzo ciemne w barwie i niemal przezroczyste, ciemne i twarde placki chlebowe, orzechy i coś wielkości osełki masła, ale o konsystencji gumy, przezroczysto- żółtawe, o intensywnym zapachu starych skarpet. We wgłębieniach w macie umieszczono kubki, a pod stołem stał dzban z czymś pachnącym jak wywar z suszonych owoców.
W - a jakże - zawieszonym na haku worku znaleźliście koce i płaszcze ze sztywnej, mocno pachnącej lanoliną wełny. Strasznie gryzła, ale były suche i ciepłe.
Toruviel:
eskorta, jaką ci dano, traktowała cię z sympatią i uprzejmością, w każdym razie widać było po nich,że się starali. Kwatera znajdowała się bardzo blisko tej, którą przydzielono Imperialistom, więc większość drogi przebyliście wspólnie. Widziałaś przez uchylone drzwi wnętrze ich sporej komnatki, kiwnęłaś na pożegnanie głową, oni z kolei patrzyli jeszcze przez chwile, jak eskortujący otwierają ci drzwi w pomieszczeniu niespełna 50 metrów dalej.
-> #15
Reshion vol 2 Electric Bo - 14-12-2014, 05:04
[Troszkę spóźnione ale ma nadzieję, że mi wybaczycie i te 2 edity też ]
Po wejściu do kawerny opuścił towarzyszkę rozmów, aby dalej robić to do czego się zawsze pchał, choć nie dla władzy ale bardziej z poczucia obowiązku, do przywództwa. Choć miał wrażenia, że częściej nazwany jest szefem lub dowódcą niż przywódcą. Niby mała różnica ale znacząca, zresztą jak człowiek zrozumie, że tak naprawdę, że słowa popularnie zwane synonimami nie są nazwami tego samego. Po kilku chwilach, które przeznaczył na ocenienie stanu ekipy zarządził postój na piętnaście minut. Jednocześnie znowu wysłał czujki by siedziały przy wejściu do tunelu, z którego przyszli na wypadek pościgu. Czas upłynął mu na naradzaniu się z Korhenim na temat trasy, która ich jeszcze czeka. Dogadywali się średniawo, może dlatego, że żądał za dużo informacji od tubylca, który my nie rozumiał pytań jak: "Jak duży jest u was skok ciśnienia w porównaniu do powierzchni?". No cóż, oczekiwania alchemika były "trochę" zbyt wygórowane, trzeba będzie poczekać jeszcze trochę zanim zaczną się dogadywać. Może za kilka lat? Zobaczy się, najpierw muszą przeżyć, bo sytuacja dla obu była ponura. Wojna z dwoma mocarstwami, co najmniej oraz ochrona i robienie zachcianek najważniejszej osoby w jego, jak oni to ujmowali, plemieniu.
Próbował ciągle zapamiętywać trasę, na wypadek wymuszonego powrotu na górę albo na dół. Jak zawsze, mózg nigdy mu nie przestawał działać, ciągle chciał myśleć, snuć przypuszczenia, coś wmyślać, zabezpieczać się za wszelki wypadek. W tym wypadku powtarzał ciągle drogę do celu, od jakiegoś punkty orientacyjnego do kolejnego. O ile pierwszy etap nie był taki upierdliwy to potem było tylko gorzej i gorzej. Nie postawił by nawet senatusa, że narysował by mapę dolnej części dobrze. O senatusach mówiąc, jego sakiewka ciągle pozostawała tam gdzie powinna. Myślał czy nie użyć monet do znaczenia drogi ale szybko porzucił ten pomysł. Była za bardzo nie bezpieczne nie tylko z powodu tego, że jedna gdzieś tak wpadnie, że nie da się jej znaleźć ale także, że szansa, że ktoś mógłby potem po nich dojść do celu. Co prawda ciężko zbrojnych wergundów tutaj by się nie spodziewał ale za to jakaś szansa, że np. magowie ziemi, albo gorzej, pewna konkretna magii by to miejsce namierzyła, oznaczała by ewentualną zagładę całego miejsca.
„Naprawdę mamy przez to przejść” – Powiedział, starając dać się do zrozumienia ludziom, że naprawdę, 60 lat an kartu powinno pozwolić na kilka taryf ulgowych. Jednak potem nie narzekał dalej i w miarę sprawnie udawało mu się przybywanie kolejnych centymetrów.
W czasie przedzierani się przez najciaśniejszy tunel jednocześnie radował się, że nie ma tutaj żadnej torby, ani brońcie bogowie klaustrofobii, wypchanej sprzętem lecz jednocześnie się nienawidził za budowę swoją. Z jednej strony za dużo nigdy nie trenował, po prawdzie to w ogóle rzadko trenował przez co teraz się mieścił ale za to nie da się ukryć, że wzrost powyżej 1,8 metra była naprawdę tutaj denerwujący. Na szczęście w miarę szybko przeszli przez tunel. Jednak chwilę po odsapnięciu i zadowolenie z pokonania przeszkody przez głowę przeszła mu pewna myśl: „Będziecie też tędy prawdopodobnie wracali.” Cichy jęk rozpaczy przeszył powietrze, kilka osób spojrzało się na alchemika, który wyglądał na bardzo nie zadowolonego.
„Ej, ej, ej czekaj, zapomniałeś im zdjąć opaski, inaczej się zabiją po drodze na dół. Szczególnie, że te opaski pozwalają widzieć ścianę przed sobą.” – Powiedział widząc, że już się szykowali inni kazania iść więźniom na dół, do podziemi. Wydawał się jednym, który miał dla więźniów jakąś odrobinę współczucia.
Schodzenie w dół było dziwnym przeżyciem, z jednej strony uczucie schodzenie prosto w ciemność podróż, która się ciągnęła w nieskończoność, ciągłe wyszukiwanie stopami ziemi i ciągłe nadzieje, że to już koniec podróży. Była też niesamowita, swoistą formą opuszczenia świata powierzchni i wejścia do świata goblinów, krasnoludów i elfów podziemnych. Świata, o którym mówi się przy ogniu jak o legendach z pochodzeniem Ofierskich rodów.
Po zejściu dużo rzeczy wydawało się obcymi a niby te same skały budowały wyżej takie same jaskinie. Wszystko było bardziej mroczne i tajemnicze. W sumie to czego innego się spodziewać w świecie, w którym człowiek był kilka razy? W świecie do którego żyć nie był przystosowany. To miejsce jednocześnie zachwycało i też przerażało swoim rozmachem i skomplikowaniem. Kiedyś, może zostanie odkryty i zbadany jak inne krainy, które już poddały się ludzkiemu butowi.
Mimo tych wszystkich przeciwności ciągle szedł dalej i uważnie się rozglądał do o koła i przyglądał wszystkiemu co się znajdowało się pod ziemią. Trochę się zachowywał jak dziecko, leczy tego nie okazywał, był ciekawy wszystkiego co się tam znajdowało. W końcu ilu ludzi miało okazje badać, ba, nawet być, głębinach pod ziemią i widzieć co tu się dzieje w tym wielkim ukrytym przed słońcem imperium?
Co prawda w pewnym momencie kiedy po raz kolejny przywalił głową o wystający kamień w tunelu w jego powstała wiązanka, która trwała dobre kilka minut. Skwitowana: „A mogłeś teraz pić, k***a wino, w k***a ciepłych ogrodach, sowjego, k***a pałacu ale nie, chciał się tobie zapier****ć po jakiś j****** jaskiniach i dzikich terenach. P*******y odkrywca od siedmiu boleści.”
Dziwna istota o ogromnych stopach oznaczała niespodziewany przeszkody w jego planach wizyty w podziemiach jako niby krasnolud lub podziemny pod przykrywką. „Cóż ta wyprawa w takim razie jeszcze poczeka jakiś czas, choć smaczek, który teraz podziemia mu pokazały, te wszystkie bogactwa i tajemniczość, pozostanie długo w moim umyśle.”
Widok pułapki trochę pogorszył mu humor, znaczyła, że osoby tutaj mieszkające mają już przygotowane rzeczy na niespodziewanych gości. Z drugiej strony przypadła mu ona do gustu oraz oznaczała, że jakieś istoty rozumne tutaj już są. Więc jest z kim rozmawiać.
Nagła groźba-szantaż od Nem go zadziwiła. Tego to się na pewno nie spodziewał. Cóż trzeba było coś wymyśleć na wszelki wypadek. Ale jak niby ifryt by wiedział, że niby ma go zabić? Poza tym kto jest winny jej śmierci? Można to nawet pociągnąć do tego, że jej ojciec, który pozwolił jej odejść z kraju powinien zginąć.
Eskorta goblinów była bardzo odstersowywująca (Reshi słowo twórca )i dała do zrozumienia, że to już koniec tych męczarni i zaraz nastanie czas na wyczekiwany odpoczynek.
Kiedy on opadał z sił oryginalny dowódca zdawał się je odzyskiwać, więc oddał mu przejętą wcześniej pałeczkę dowodzenia.
Obserwował jak wygląda „normalne” życie rodzinnych mieszkańców tych terenów, podziemną i nad nią, i bardziej skupiał się na nich niż towarzyszach podróży. Kiedy dotarli do kawerny chwile poświącił na rozglądanie się po niej. Kiedy tylko ją zauważył, niby pokazującą jaka jest normalna i „bezbronna” odezwała się w nim stara nienawiść do magów. Oj tak ci zawsze mogli sobie pozwolić na wzbudzanie lęku tylko swoją obecnościom, kilka słów się nauczyli na pamięć i już wystarczyło. Nie musieli spędzać miesięcy ucząc się skomplikowanych zasad robienie eliksirów zanim zrobili swój pierwszy, nie musieli ze sobą targać miliona rzeczy aby wzbudzić jakaś reakcję u innych. I przez wszystkim, co teraz była najważniejsze, pozostawali groźni bez eliksirów przygotowanych nawet na dni przez zdarzeniem, oraz ich mocy nie można było im tak łatwo odebrać. Tak, alchemikowi zabierzesz torbę na eliksiry i już staję się normalnym człowiekiem.
W swojej zazdrości-nienawiści nie był sam, wiele osób jego fachu podzielało jego zdanie. Często pracowali dużo trudniej niż magowie ale tamci prawie zawsze zbierali większe podziękowania.
Choć, co prawda spodobało mu się, że najpierw przywitała się ze swoimi, sam tak robił.
Po ukłonie szamanki do elfki nie chciał pozostać chamem i prostakiem samemu nie pokazują ogłady. Może był cały brudny i przepocony jak reszta, może padał z nóg, może miał te 60 lat, może chciał jak najszybciej wrócić do pewnego miejsca w Vekowarze ale ciągle był Ofirczykiem. Przed duże „O” i nie mógł pokazać się jako gorszy od reszty, reprezentował w końcu resztę swojej warstwy społecznej tutaj, do czegoś to zobowiązywało.
Wystąpił kilka kroków naprzód zgodnie z etykietą dworską Ofiru skłonił się rudowłosej, dodając odpowiednie wyrażenia i zwroty, o których miał pojęcie by jej nie uchybić ale też nie brzmieć jak lizodup, starając się nie pozostawić złudzeń, że nie one dwie są tutaj wychowane lepiej niż przeciętni zjadacze chleba.
Potem poszedł z resztą swoich na odpoczynek. Cóż trzeba było wreszcie dać odpocząć kościom. Już i tak się na chodziły życiu. I umyć, oj tak, stanowczo umyć się.
Po ogarnięciu za ile ± będzie spotkanie z szamanką poszedł się umyć gdzieś i wyżebrać świeże w miarę ubrania, jednocześnie stare upierając. "Kurde, trzeba było ubrać dzisiaj ten płaszcz z źle zrobioną broszką, wreszcie pojawił by się dobry powód aby się go pozbyć, no cóż peszek."
Wrócił potem do swojej kwatery i trochę się najadł, jednocześnie myśląc jak wyciągnąć z tego Nem, na wszelki wypadek. Wpadło mu do głowy kilka pomysłów lecz nie był zadowolny z żadnego z nich skorzystał z najlepszego sposobu, przyjemniej według legendy, dla alchemików na wymyślanie nowych rzeczy: pójść spać z nadzieją, że rozwiązanie samo się przyśni człowiekowi. Poza tym krótka drzemka nigdy źle nie robi.
Kodran - 15-12-2014, 19:39
[jak długie to długie ]
W momencie, w którym zobaczył rezerwuar wyciągnął manierkę i napełnił ją by zaraz ja opróżnić. Kilka razy aż przestał odczuwać pragnienie.
Przechodząc przez szczelinę pomyślał, że dobrze, że nie ma ze sobą tarczy bo musiałby ja tu zostawić. Szybko przestał myśleć kiedy kamień otarł się o jego ranę. Ból był silny, ale nie krzyknął. Za bardzo bał się zaklinować w otworze. Na szczęście rana się nie otworzyła.
Schodząc w dół jego myśli były jak powtarzająca się mozaika 'O k*rwa. Ja pi***ole. Zaraz się z***ie'. Kiedy skończył schodzić upadł na ziemię i pogładził jak najdroższy skarb.
Następny etap wynagrodził nieco poprzednie. Stalagmity, jeziora sale.. dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę, że z wrażenia miał otwarte usta i je zamknął. Po znalezieniu śladu starał się nie myśleć o tym co je zostawiło.
Po ruchomych piaskach poruszał się bardzo dokładnie, a jego umysł był niczym jeziora napotkane przed chwilą.
Na widok goblinów zachował kamienną twarz, choć był trochę zdziwiony. Trochę biorąc pod uwagę co przeszedł. W "mieście" starał się jak najwięcej podejrzeć z życia mieszkańców.
Kiedy zobaczył ją miał mieszane uczucia, ale mimo wszystko przeszedł go drobny dreszcz.
Potem udał się na zasłużony spoczynek, zaraz po tym jak zmienił bandaże i oczyścił ranę.
Po przebudzeniu najadł się do syta i zaczął ostrzyć broń.
|
|