Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Świat gry - Fabuła 2014 - porównania, podsumowania i rozkminy

Indiana - 05-09-2014, 04:08
Temat postu: Fabuła 2014 - porównania, podsumowania i rozkminy
Na razie podsumowanie do końca VI dnia. Starałam się ująć możliwie dużo różnic międzyturnusowych, ale oczywiście dopisujcie to, o czym wiecie, że zaistniało, jak również wszystkie wydarzenia, o których zapomniałam.
To jest też temat na wszelakie pytania - skąd, dlaczego i co to było.
Jutro reszta ;)

Cytat:
I dzień

Wstęp i start fabuły
Osada Silberberg leży na stoku góry, otoczona przez wrogo nastawione plemiona tubylców. Z wybrzeżem i wergundzko - talsojskim portem w Vekowarze łączy ją utwardzona droga, wykonana ubiegłej zimy na bazie starego, niewiadomo przez kogo wykonanego traktu. Osadę założył Krevain Styryjczyk, poszukiwacz i awanturnik, odcinający się od narodowych waśni północy i wprowadził w niej swoje prawo – zasadę internacjonalizmu i obowiązek pracy na rzecz osady.
Po sąsiedzku, oddalona o godzinę marszu, leży wergundzka kolonia karna, obóz dla więźniów.

Pierwszego wieczora przybywa oddział wergundzki eskortujący więźniów, wraz z towarzyszącymi im cywilami. Więźniowie – za każdym razem 6 osób – to w większości Styryjczycy, z czego jeden to oficer wywiadu, oraz minimum dwóch żołnierzy wergundzkich, którzy wylądowali w więzieniu za zamach na własnego oficera lub tym podobne przewiny.
 na różnych turnusach więźniowie w różnym stopniu próbowali się wydostać z opałów przed dotarciem do osady. Było to niewykonalne ze względu na „wergundzkie kajdany”, które trzymałyby ich w szachu, oraz ze względu na atakujących tubylców. Największą wolę uwolnienia i największe problemy Wergundom sprawił turnus V ;) Na tym turnusie jeszcze w ciągu nocy powstały logiczne i spójne plany uwolnienia się.
Atakowany przez tubylców oddział był ratowany z tarapatów przez Krevaina i jego ludzi z osady, którzy wychodzili w teren po swoich poszukiwaczy. Grupa poszukiwaczy, dowodzona przez Tacyra (na V – przez Krevaina osobiście), w międzyczasie również trafiała na tubylców i przypadkiem znajdywała pierwszy ze Znaków,

Już w osadzie więźniowie mieli okazję zapoznać się z Szamanką i jej możliwościami znikania z domku więziennego, zainteresowana ludźmi północy Szamanka zaczynała z nimi swoją grę, obliczoną na zyskanie narzędzi do zdobycia Tabu.

W nocy, oprócz gościnnych występów tubylców, przybywał też z lekka szalony człowiek, krzyczący, że kolonia karna przestała istnieć. Większośc uznawała, że pitoli bez sensu ;)

II dzień
Więźniowie zdążali w trakcie poranka obmyślać milion sposobów na wydostanie się – były to zazwyczaj próby sterroryzowania oficera podczas drogi do koloni karnej.
Wergundzki oficer tymczasem uzgadniał z Krevainem, że osadnicy wspomogą eskortę więźniów.
Próby sterroryzowania zawsze kończyły się na ziemi, ale we wszystkich trzech przypadkach (które prowadziłam), szły całkiem nieźle. Gdyby nie bransoletki – zasadniczo by działały. Cała wyprawa do koloni karnej była urozmaicana przez tubylców, którzy umożliwiali wypominanie Wergundom ich bojowej indolencji ;)
Efekt – lądowanie z powrotem w ciupie.

Ciekawie robiło się po południu. Więźniowie mieli coraz mniej czasu na uwolnienie się, Szamanka się spóźniała. Na wszystkich turnusach były za zewnątrz więzienia osoby, które powinny więźniom pomóc – nie na wszystkich się ujawniły. Przykładowo na II niezłego zamieszania narobiła wrzucona przez okno kartka, na której widniały zamazane słowa „Styria” i „Sapientia”. Najczęściej pod zakratowanym oknem pojawiało się wszystko, tylko nie realne stronnictwo styryjskie ;)
Ostatecznie praktycznie za każdym razem uwolnienie następowało dzięki Szamance, w różnym stopniu natomiast uwalniający się byli uzbrojeni. Za każdym razem z celi byli wyciągani wergundzcy żołnierze, którym proponowano amnestię – za każdym razem ją przyjęli.
Uwalniani więźniowie zawierali „cyrograf” z Szamanką – przysięgali oddać jej przysługę, jakiej zażąda, pod groźbą nieokreślonej krzywdy.

Po uwolnieniu grupa więźniów miała mniej lub więcej – zależnie od czujności pozostałych – czasu na zdobycie broni. A potem następowała wolna amerykanka:
 II – Wergundowie wymaszerowali na patrol, w efekcie czego uwolnieni Styryjczycy w kilka minut przekonali osadników o swojej niewinności i przejęli de facto osadę. Wergundowie odbili się od zamkniętej bramy. Po interwencji Krevaina nastąpił podział na 3 stronnictwa, z czego dwa się lały ze sobą, a trzecie – lało wszystkich. Styria, mają najsłabszą ze wszystkich turnusów pozycję (3 graczy), nie miała większych szans, więc w ruch szły szantaże i inne takie. Koniec końców zbrojna mediacja a’la Tacyr odnosiła efekt i dowódcy walczących stron zawierali tymczasowy rozejm.
 III – Wergundowie nigdzie nie poszli, więc Styria zdążała zabarykadować się na wartowni i utrzymać ją, przy wsparciu ochotników spośród mieszkańców osady. Grupa mediująca była najsilniejsza – Liga Kupiecka nie dopuściła do żadnej walki, a rozejm został zawarty zanim w ogóle doszło do poważnej walki.
 V – obie grupy były liczebnie równoważne, walka przeniosła się z wartowni na dziedziniec i trwała dość długo, przerywana wzajemnym braniem zakładników i innymi atrakcjami, zakończyła się w końcu dramatyczną interwencją Krevaina.
Za każdym razem imprezę przerywało pojawienie się tubylczych gości, którzy lejąc po równo wszystkich zmuszali siłą rzeczy do współpracy. Kolejnym krokiem do pogłębienia współpracy było wieczorne uprowadzenie ludzi z osady – w efekcie czego wszyscy bez wyjątki zasuwali ich odbijać.
 tubylcy byli przekonani, że Szamanka jest wciąż więźniem w osadzie i próbowali wziąć ludzi na wymianę. Tymczasem ona grała własną grę, prowadziła swoją oddzieloną od plemienia partyzantkę.
 tego wieczora po raz pierwszy też gracze widzieli działalność Tabu – znaleziony przy osadzie martwy tubylec ze znakami ludzi Szamanki, zresztą z jej bransoletką w ręce, oraz pojawiające się enigmatyczne postaci, krążące pod palisadą – Widma

III dzień
Dopiero wówczas na światło dzienne pojawiała się sprawa Zakazanego Miejsca – Szamanka odwiedzając osadę przedstawiała swoją opowieść o strasznej broni i ukrytej wiedzy jej ludu. Sprawę broni znali Styryjczycy, Wergundia, chyba także poszukiwacze ze Smoczej.
Obie główne grupy podejmowały więc wezwanie Szamanki, bo było to po ich myśli.

Po tym, jak Szamanka umawiała spotkanie na wieczór, podejmowano wyprawę do koloni karnej – Wergundowie z oczywistych przyczyn, Styria – aby wystartować z realizacją swojej misji (tj. odnaleźć człowieka, który miał wytyczne na temat dotarcia do Broni).Osadnicy szli zwykle dla towarzystwa. Na II i III grupa styryjska oddzielała się i szukała Sheerena Damara na własną rękę, na V – mając przynajmniej równowagę sił, obie grupy poszły razem.
W efekcie z koloni karnej, oprócz potwierdzenia informacji o jej zniszczeniu przyniesiono:
- dziennik Styryjczyka, zawierający wskazówki, gdzie znaleźć Istotę, duszka dziewczynki, który wie coś o tym, jak dotrzeć do Broni, oraz informujący o skutkach kontaktu więźniów z Minerałem
- raport wergundzki, potwierdzający to drugie, czyli opłakany wpływ Minerału na umysły ludzi z północy
-> na III brawurowa akcja Sapientii sprawiła, że moc z drugiego Znaku trafiła w ręce Symeona et consortes i do końca niemal nikt nie wiedział, gdzie ona jest

W drodze powrotnej trafiano na skrzynię z tubylcem – rozpoczynał się wątek z handlem niewolnikami oraz z potworem, który skrzynię drapał. Wątek rozwijał popołudniowy najazd oddziału tubylców, tym razem poszukujących dziewczyny z pudła – za każdym razem gracze nie chcieli podejmowac z nimi walki i dziewczynę od razu oddawali.
Tylko na III w tym miejscu zaczynało się wielkie śledztwo Ligi w poszukiwaniu tego, kto sie pod nich podszywa. Na II zostały rzucone oskarżenia w kierunku Wergundów („bo to przez wasz port”) i Styryjczyków („bo odbiorca jest w Styrii”), więc obie grupy zgodnie zabrały się do szukania tego, kto im robi koło pióra. Na V wątek został zignorowany.

Wieczorna wycieczka na spotkanie z Szamanką kończyła się zapoznaniem z uroczym oddziałem Aituny – wojownikami z Laro. Na II były kulturalne negocjacje, na III – łomot krótki, gdyż grupa nie bardzo chciała sie bić, na V – dość poważną i mało wesołą bitwą. We wszystkich przypadkach efekt był ten sam – sterroryzowanie graczy, by przyprowadzili Szamankę.
Na II nie było w zasadzie wyraźnego stronnictwa, które by to rozważało, na III, ze względu na obecność dużego oddziału Laro stworzyło się silne stronnictwo, które optowało za oddaniem Szamanki Laro. Na V- było do tego blisko, ale to stronnictwo pozostało w ukryciu.

Noc na wszystkich turnusach należała do łowców potworów, którzy gonili się z banshee oraz aguarą, o której nie wiedzieli, że to aguara.

IV dzień
Zaczynał się zwykle konkluzją, że trzeba by znaleźć szamankę, a nie wiadomo jak. Na wszystkich turnusach używano do tego „naznaczonych”, czyli tych więźniów, którzy z nią zawierali pakt krwi. W efekcie różnie prowadzonych rytuałów szamanka nawiązywała kontakt z graczami i wskazywała miejsce w dolinie.
Na II wszyscy zgodnie poszli do doliny.
Na III grupa podzieliła się, część poszła po pomoc do Laro, a gdy jej nie uzyskała, postanowiła szamankę złapać. Tymczasem Styria trzymała stronę Szamanki. Obie grupy trzymały w tajemnicy swoje poczynania (Styria chowała się w sztolni ;) ).
Na V grupa sprzyjająca Laro nie zdążyła się zebrać i zdecydować na działania, skończyło się na ochrzanie od Szamanki.

Koniec końców wiedza graczy na temat dawnych dziejów Zapołudnia zwiększała się o historię ludu Szamanki, Broni, Tabu, wiedzy itd.

Pozostała część tego dnia była różna na różnych turnusach, ale wydarzenia, jeśli nie pojawiły się tego dnia, to pojawiały się później.
 krasnoludy – część graczy, najczęściej na bazie misji nawiązywała kontakt z krasnoludami z Zapołudnia, które uparcie żądały pieczęci do Ahi-tere. W rękach graczy pieczęć była tylko na III i IV. Przygody z krasnoludami były rozmaite, na III, IV i V wyprawa wiązała się z bitwą z podziemnymi elfami, na II za to – z samymi krasnoludami ;)
 kontynuacja sprawy łowców niewolników – na różnych turnusach pojawiały się lub były wyłapywane w pobliżu obozu rózne osoby, mające coś wspólnego z szajką. Akcja polegała najczęściej na złapaniu i przesłuchaniu delikwenta, który najczęściej sam sie wysyłał do krainy wiecznych łowów.

O zmierzchu w każdym przypadku następowało drugie spotkanie z Laro, na II na Bramie Polowej, na pozostałych – w Halli. Spotkanie miało uświadomić o zdecydowanej przewadze bojowej elfów i zmusić do zastanowienia nad pochopnym sojuszem z Szamanką,

Noc znów należała do potworów.
Część buszowała po grobowcach, goniąc się ze strzygą, druga część w końcu nawiązywała kontakt ze styryjskim duszkiem dziewczynki, w efekcie czego nagryzana była tajemnica misji styryjskiej.
Efektem były informacje o Rozbłysku.

V i VI dzień
Poprzedniego dnia pojawiała się Smocza, najlepiej poinformowana o ruinach w okolicy. Sprzątnięcie strzygi z grobowca otwierało możliwość sojuszu z nimi, w zamian za co pojawiały się namiary na elfickie ruiny w lesie i tubylcze – na górze.

Wizyta na ruinach laryjskich owocowała toną papierów po elficku, które różnym turnusom sprawiały różną trudność. Na II było ciężko, na III – prawie z marszu, zaskoczeniem była V, gdzie nowi gracze po 2 dniach czytali z marszu tengwar jak swój ;)

W ogóle konfiguracja tego dnia, jak i następnego była luźna i ruchoma. Zaleznie od stopnia zdobytych informacji pojawiały się akcje:
- ruiny tubylcze – świątynia nagi, kobiety-węża. Akcja poszukiwawczo-eksplorerska owocowała pełnym wachlarzem informacji od Nagi. Niemal wszystkie grupy zdążyły oczywiście obrabować jej siedzibę z błyskotek.
- szaleńcy z koloni karnej – starcie było w róznych miejscach, po drodze do ruin zwykle.
- śmierć Krevaina i pogrzeb – na wszystkich turnusach, oprócz V, przywódca osady padał ofiarą zamachu tuż po spektakularnej próbie godzenia skaczących sobie do gardeł stronnictw. Na II kończyło się to epickim pogrzebem na BP, spełniającym przy okazji „proroctwo” z wizji szalonego Styryjczyka. Na III – gracze podjęli próbę wskrzeszenia Krevaina. Dokładniej podjął ją jeden ze Styryjczyków, który postanowił złożyć w ofierze Tavar siebie w zamian za niego. Rytuał był długi, uroczy i mroczny, zaowocował zmianą ofiary w kapłana Tavar.
- pułapka łowców niewolników – śledztwo, prowadzone przez graczy, sprowadzało ich w końcu na Flesze, gdzie Tacyr ich łapał w środek „miski” zaklęciami paraliżującymi. Po interwencji Widma (nastąpiła, bo Tacyr i Sapientia zapchali łapy do spraw Tabu -> ów przetłumaczony przez nich rytuał zamykania tabu) gracze przechodzili do ofensywy, czyli bezładnego gonienia po lesie uciekających najemników. Za każdym razem akcja kończyła się w osadzie.
- laboratorium - wiedza o nim najczęściej wypływała przy okazji gonienia najemników. Rzecz w tym, że S., która już się tam nie czuła bezpiecznie, zabarykadowała drogę zaklęciem.
Tylko II turnus zdecydował wysłać od razu zwiad – zwiad wrócił z niezwykle wiarygodną informacją, iż „nic tam nie ma”. W pozostałych przypadkach informacja ta pojawiała się, gdy cała grupa postanawiała iść w końcu sprawdzić ową górę.
Wówczas w pułapkę psioniczną wpadały pierwsze osoby, które natychmiast zapominały, po co przyszły i były absolutnie przekonane, że nic tam nie ma. Rozszyfrowanie zagadki zajmowało różną ilość czasu i było różnie zabawne ;) Najweselej było na II, gdzie sprawa wymagała truchtu po pomoc do osady ;)

Jak wyglądała sprawa z dostaniem się do Laboratorium – miejsce było przecież w obrębie fosy, zabezpieczonej zaklęciami Tabu. Aby przez nią przejść, S. stworzyła formę dwustronnego portalu czasoprzestrzennego – mówią najprościej uruchomienie portalu powodowało, że na dno fosy można było zejść niejako w innej czasoprzestrzeni, wymiarze czy jak to zwał, zaś po drugiej stronie wracało się do naszego. Ponieważ ewakuacja była w pośpiechu, całość mechanizmu była rozregulowana, stąd udało sie tak łatwo przejść.

W samym Laboratorium sprawa zwykle wyglądała podobnie – w kazamatach trochę wrogów i potworów, oraz jedna malutka aguara na wynos, zwykle brana za dziecko i wynoszona do osady. Zwykle nikt nie sprawdzał jej stopnia umagicznienia ani w ogóle gatunku czy czegokolwiek.

Wieczór VI dnia był mocny, na wszystkich turnusach tworzyła się grupa zapaleńców, idąca ochotniczo do świątyni porzuconych bogów, gdzie rozgrywał się cały dramat – grupa w padała w pułapkę, ceną za wydostanie się była dobrowolna ofiara z życia.
II, IV i V turnus potraktowały sprawę bardzo poważnie, z czego IV w ogóle zataił sprawę przed samym bohaterem ofiary.
Ten, chociaż po wyniesieniu go spod ziemi ożywał pozornie, pozostawał jednak de facto martwy, o czym informowały różne osoby, które taką wiedze mogły posiadać. O co chodziło? O władzę starych bogów nad ziemią zapołudnia. Ich moc, odmienna od każdej znanej graczom, powodowała, że związane z nimi dusze pozostawały na zawsze w kręgu ich mocy. Tak stało się ze styryjską dziewczynką, ze strażnikiem Tabu i Widmami. Każdy z bohaterów tej akcji dołączał więc do plejady widm zapołudnia, którego nigdy już nie miał opuścić.

W obozie równocześnie lub później rozgrywał się dramat z aguarą w tle. Po odnalezione w Laboratorium dziecko w końcu przychodziła matka. Nie każda grupa zrozumiała ideę zamiany lisołaka w człowiekolisołaka i niektóre uparcie twierdziły, że osobno jest lis i osobno człowiek, tymczasem tylko V miała do tego podstawy w efekcie błędu zapleczowego ;) Tym samym dementujemy – była jedna istota, która zmieniała postać z lisiej na ludzką. Aguara porywa ludzkie dzieci i przystosowuje je jako swoje, one zapominają, kim były i umagiczniaja się, stając się lisołakiem. Dlatego też mają możliwość przemiany w człowieka.
Lisołak krążył wokół osady od czasu znalezienia skrzyni – w podobnej skrzyni porwano jej dziecko, więc szukała go, nie mogąc się dostać do Laboratorium, krążyła w okolicy.
Wszystkie grupy ostatecznie oddały dziecko aguarze.
Nieliczni gracze rozszyfrowali aguarę jako aguarę ;)



Reshion vol 2 Electric Bo - 05-09-2014, 13:58

Cytat:
śmierć Krevaina i pogrzeb – na wszystkich turnusach, oprócz V, przywódca osady padał ofiarą zamachu


Na piątym Krevain przeżył bo gracze byli naprawdę zorganizowani i nie pozwoli mu umrzeć czy to coś innego, tak jak to, że na V prowadził grupą w noc nr.1 zamiast Tacyra?

Indiana - 05-09-2014, 14:13

Trochę jedno i drugie. Krevain grany przez Illimę był OG i punktem równowagi między dwoma bardzo silnymi stronnictwami, które bez niego fest skakały sobie do oczu. I po prostu prowadził grupę.
Na ten zamach (skrytobójca z tylnego wejścia) nie było mocnych, nie widzę opcji, żeby gracze tak się spięli, żeby pilnowali się ściśle non stop :)

wampirka - 05-09-2014, 15:14

Co do IVturnusu, tam, gdzie Indi nie było:

II dzień
-> Po uwolnieniu grupa więźniów miała mniej lub więcej – zależnie od czujności pozostałych – czasu na zdobycie broni. A potem następowała wolna amerykanka:
IV. Dzień wcześniej (jak rzadko!) nie zignorowano szalonego strażnika. Ekipa uznała (+ szaleni więźniowe spotkani równolegle przy próbie dojścia do koloni), że wielce prawopodone jest, iż kolonia nie istnieje. Zaczęła się narada, co z nimi zrobić, jeśli uda się potwierdzić, że nie istnieje rzeczywiście. Stanęło, że więźniowie zostaną uwolnieni, żeby pracować w osadzie, wciąż mając na sobie bransolety. Zanim jednak zdążyli zostać o tym uświadomieni, uciekli z karceru i zabarykadowali się na wartowni. Nastąpiła krótka i szybka bitka, po której więźniów pojmano, a następnie długa i wolna narada, gdzie po raz kolejny debatowano nad ich losem. Efektem były pokrętne przysięgi (bardzo pokrętne i nie do końca przysięgi ze strony niektórych) przerwane łomotem od tubylców. Potem znów narada :3 Jeden z niewielu turnusów, gdzie OG nie mogli dojść do głosu, bo wszyscy się darli i przekrzykiwali na potęgę ;) Jak zawsze bransolety zdjęto, zawarto jako taki rozejm.

III dzień
Z różnic: elfy z Laro spotkały graczy wychodzących na spotkanie z szamanką pod bramą do obozu, bardzo gustownie wyłaniając się z mgły. Łomot krótki, zakończony pogaduszką na placu.
Gracze anty-Laro na maksa, mała obozowa grupka Laro chce przekonać resztę, żeby jednak złapano szamankę, ale wszyscy są BARDZO przeciwni ich pomysłowi. Kolejna długa i krzycząca dyskusja.

V i VI dzień
Pogrzeb Krevaina: z mojego punktu widzenia najbardziej wczuci gracze ze wszystkich turnusów, smutek i żałoba, ekipa rozeszła się w milczeniu o 23 i zapanowała cisza na obozie. Również spełniona przepowiednia szalonego Styryjczyka + malownicze pogłębienie tymczasowego styryjsko- wergundzkiego sojuszu.

Co do świątyni starych bogów: IV turnus wrócił zbity i przez pewien czas nie chciał wtajemniczyć samego zainteresowanego w to, co się tam stało (odgrywał amnezję obejmującą wszystkie rzeczy od momentu wejścia do świątyni). Zawiązano też pewną umowę, żeby nie mówić nikomu o tym, co zaszło, więc wzbudziliśmy trochę podejrzeń ;)

Leite - 05-09-2014, 15:17

(II turnus licząc z urwisem?)

Czyli Aguara to był lisołak...ciekawe. To laboratorium Sapientii na II :D śmiechowo było. Nikt nie wierzył, że tam coś jest, także twoja, Indi i dlatego lecieliśmy po psionika :D a i na drugim uznaliśmy dziewczynkę za WAMPIRA wyższego :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Indiana - 05-09-2014, 15:23

Cytat:

VII dzień
Tu następowała wielka wyprawa do ahi tere.
Grupa, której nie chciało się dreptać do Wapnicy, tutaj miała przebieżkę po pozostałe Znaki Mocy, zależnie od konfiguracji akcje zaczynały się popołudniu lub wieczorem i były improwizowane.

Wyprawa zaczynała się od znalezienia kopalni, co zwykle kończyło się interwencją intuicji. W kopalniach
- znajdywane było leże harpii – II turnus wziął skarby, małej harpii nie ruszyłl, III turnus nic nie tknął, V turnus nie znalazł
- spotkano geologa – żadna grupa nie uznała go za podejrzanego w początkowej rozmowie, wszystkie grupy podążyły za jego wskazówkami

Dalej była mała sztolnia przy trakcie, tutaj znów konfiguracja zdarzeń za każdym razem była inna, koniec końców zwykle geolog był martwy, a potwór uciekał lub umierał.

Przy marae ahu, na zapadliskach, była do znalezienia albo pieczęć, albo pieczęć i znak koa, albo tylko znak, trwało to różną ilość czasu.
W pobliżu było też bajorko z posągiem – II grupa nie zauważyła, III wzięła medalion z fajerwerkami, V szła w lejącym deszczu i pominęła ten punkt.

Dalsza część drogi, wraz ze znalezieniem punktu dla wędrowców, zwykle szło tak samo (za wyjątkiem V – tam nie było punktu dla wędrowców, łomot siedział od razu w sztolni).
Potem było spotkanie z elfami –
walka była nie do wygrania, choć turnus III był blisko i wywalił tutaj najlepszą bitwę w swojej karierze ;) Ale się poddał. Bardzo bojowy turnus IV – wręcz odwrotnie, kompletnie położył tę walkę. V – przy proporcjach 1 BN na 2 graczy, nie miał szans.

Przylepiony graczom elf-strażnik na II doczekał aż wyjścia graczy z Kuźni i dopiero wtedy poległ. Na III wirtuozerską akcją Ahina poległ na górze – akcja była świetnie wykonana, po kolei, z zachowaniem logiki. Na V – logika poszła się paść, nie zdjęto najpierw zaklęcia z zakładników i zrobił się syf.

W Kuźni raczej wszystko szło z nurtem tak jak powinno. Na III ktoś wszedł w czajniczek ;) Gracze poszaleli też z inicjatywą i bachnęli to, co było tam niefabularnie, czyli kartki, przygotowane, żeby im pomóc z tłumaczeniem elfich tekstów... :P

W drodze powrotnej – wszystkie turnusy zaliczyły marsz bez światła przez las ;)
II, III i IV witały się z harpiami, II natychmiast oddała zabrane błyskotki ;)
II i III rajd odwetowy elfów zaliczyły w nocy, IV i V – następnego dnia, zakończony wzięciem zakładników i bitwą na BP.

VIII dzień

Zależnie od tego, czego grupom brakowało do wejścia do Tabu, to przed wieczorem to właśnie było poszukiwane, najczęściej brakujące Znaki. Na II ujawnił się w tym miejscu oddział Sapientii, próbujący dostać się do klucza.

Kwestia wejścia do Tabu nie była podważana w żadnej grupie, tj. wszyscy zgodnie decydowali wejść tam. Była opcja innej decyzji.
Na tym etapie nie było też żadnego stronnictwa w żadnym z turnusów, które by było zdecydowane przejąć samą Broń. Wykonalne było to tylko dla Wergundii – musieliby wezwać swoją kohortę przed wyruszeniem na górę, i dla Sapientii – musiałaby skoordynować działania z kumplami z zewnątrz. Na obie opcje byliśmy przygotowani.
Oczywiście nikt nie wyszedłby ostatecznie z Tabu bez zniszczenia broni – jak pisałam wcześniej, wprowadzanie do świata gry broni tego kalibru było nam nie na rękę. Ale była na tym etapie opcja zbrojnego przejęcia całego uroczego bajzlu.

Wejście do tabu różnicowane było głównie długością rozkminy nad kluczem. Żadna grupa nie rozszyfrowała zasady działania samodzielnie. Najbardziej zapętliły się III i V – bo najmocniej zaangażowały się w to, II i IV poszły po podpowiedziach.

Przejście przez kazamaty barier szło wszystkim grupom podobnie, różnice pojawiały się dopiero po dojściu do sarkofagu. W większości papiery znikały, zanim „znikacz” zorientował się, co właściwie schował, co generowało problemy przy majstrowaniu bombki do wysadzenia Broni. I szczerze mówiąc nawet nie czuję się na siłach wymieniać „znikaczy”, w każdym razie Styria na II i III wyszła stamtąd z przepisem na proch, na IV o ile wiem, olała sprawę, na V – ze wszystkim innym oprócz cholernego przepisu ;)

I wreszcie główny punkt- oddanie Szamance wiedzy i buławy.
Co do znaczenia buławy – nikt jej nie potraktował poważnie. Już większe dylematy wzbudziła wiedza.
Jednego i drugiego można było nie oddać. Zwłaszcza powinni byli pomysleć o tym Wergundowie – Szamanka zabiłaby wtedy naznaczonych, którzy stanowili większość ekipy styryjskiej ;) Przewidywaliśmy, że gracze na to nie pójdą, mieliśmy przygotowane opcje na wypadek odmowy – w sumie w możliwościach była nawet walka do samego świtu, gdyby tylko graczom się chciało.
Za każdym razem działał urok osobisty Szamanki i zmęczenie graczy – poszło na zasadzie „a bierz i daj nam spać” ;) Ach, jak łatwo upadają imperia ;) ;)

Indiana - 05-09-2014, 15:28

Cytat:

Aguara - anterion, wyglądające jak lis stworzenie, potrafiące przybrać ludzką postać. Aguary występują tylko jako samice. Obdarzone są wielce silną mocą magiczną, która jednak osłabła w stosunku do tej, posiadanej przez nie przed wiekami.
Wilkołaki, niedźwiedziołaki, szczurołaki i im podobne są teriantropami, ludźmi zdolnymi do przeobrażenia się w zwierzę. Aguara to anterion. Zwierzę, a raczej istota potrafiąca przybrać postać człowieka.

Aguary nie rozmnażają się. Porywają dzieci i przekształcają w lisice.
Aguary potrafią stworzyć bardzo silne iluzje.

Indiana - 05-09-2014, 15:46

Cytat:
IX dzień

Tu w ogóle była pełnia wolnej ręki dla graczy.
Zwykle zaczynało się od tego, że Wergundia ogarniała, że wypadałoby zatrzymać styryjskich agentów i wzywała pomoc. Styria w tym momencie robiła mniejsze lub większe błędy.
W większości (II i III) zdązaliśmy wezwać nasz oddział specjalny. Kluczem było przekonanie jak największej liczby innych graczy do naszej strony.
Na II wzięliśmy zakładnika, chcąc się zabezpieczyć do momentu przyjścia oddziału. Skończyło się walką, ale nie pogromem, jak by wskazywały proporcje. Dalej była ucieczka w las, próba negocjacji z tubylcami, którzy na tym etapie byli już zjednoczeni i gotowi do łomotu.
Powrót trafił na wizytę Sapientii, która lała Wergundów – mając na widoku nadchodzących tubylców postanowiliśmy jednak pomóc W.

Na III udało się zbudować duże stronnictwo, dzięki czemu można było do walki podejść prawie jak równy z rownym, Zanim się jednak ogarnęliśmy, obóz przejęła Sapientia.... I to ona wyszła zwycięsko z zadymy z tubylcami, rozdając karty w obozie i przy okazji rozbijając nas w drobiazgi.

Na V Styria zignorowała całkowicie zagrożenie, a nawet moje sugestie i odmówiła wezwania wsparcia. Gdy w osadzie zameldowała się kohorta, było za późno. Przy niemalże równych siłach skończyło się ucieczką z obozu, utratą słoja ze składnikami od bomby i w ogóle chaosem. Ale ostatecznie stanęło na tym samym, dzięki mediacji Krevaina.

Finałowo -
wszystkie grupy dostaly się do Vekowaru(tj. nikt nie postanowił bohatersko zginąć w obronie osady Krevaina ;) ). W porcie zostały podjęte negocjacje między Styrią a Wergundią.
Tubylcy odbili Zapołudnie.
Osoby, związane ze starymi bogami, pozostały na Zapołudniu.
Cdn.


Gdzie były możliwości modyfikacji?
Niemalże wszędzie. Poza kilkoma technicznymi przymusami (przykładowo, nie dało się zrobić najazdu tubylców albo kohorty w tym samym czasie, co wędrówki po Tabu) byliśmy przygotowani na prawie każdą improwizę.
W większości okazało się, że w miarę dobrze przewidywaliśmy wybierane rozwiązania, poza kilkoma zaskoczeniami.
Tak w skrócie wyglądała ta „liniowa fabuła”, polegająca na ekspieniu w lesie i save game w domkach.

Owizor - 05-09-2014, 15:53

Indiana napisał/a:
Już w osadzie więźniowie mieli okazję zapoznać się z Szamanką i jej możliwościami znikania z domku więziennego
już na samym początku, jeszcze przed przybyciem Wergundów i jeńców ja i Szarłat poszliśmy na obchód by zaraz potem polecieć do Krevaina:
- ten karcer jest fabularnie pusty, czy niedopatrzenie?
- oj... niedopatrzenie, przepraszamy, już lecę po Wamp
a w sumie i tak potem sobie szamanka wychodziła kiedy chciała :roll:
Indiana napisał/a:
-> na III brawurowa akcja Sapientii sprawiła, że moc z drugiego Znaku trafiła w ręce Symeona et consortes i do końca niemal nikt nie wiedział, gdzie ona jest
a nie przypadkiem Liora? poprawcie mnie jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że to chyba Lior ukradł tę moc dla Ligii - później, gdy okazało się, że to był zły krok, wybrnęliśmy z tego mówiąc, że "jakiś kontakt Ligii nam załatwił świeżą energię znaku"
Indiana napisał/a:
Na III grupa podzieliła się, część poszła po pomoc do Laro, a gdy jej nie uzyskała, postanowiła szamankę złapać. Tymczasem Styria trzymała stronę Szamanki. Obie grupy trzymały w tajemnicy swoje poczynania (Styria chowała się w sztolni ).
Liga w ostatniej chwili stwierdziła, że jednak trzyma z szamanką - z grupą Laro poszedłem więc ja z Erykiem i opłaconym Keldornem(Reshim) z wytycznymi, że gdyby Laro podjęło próbę ataku na Szamankę, nasza trójka ogłusza od tyłu resztę grupy by pokazać tubylcom dobitnie, że Liga z Laro nie trzyma i że w razie potrzeby gotowa jest bronić Szamanki. Do żadnej walki jednak nie doszło. Później w obozie Szarłat relacjonował nam spotkanie drugiej grupy i ukrywanie się w sztolni: "niestety do naszej grupy przykleił się też Malinowy, więc pewnie Styria, a może i nawet cały obóz, już o wszystkim co nam powiedziała Szamanka wiedzą" - w naszych oczach to Styria przylepiła się do naszej wyprawy a nie na odwrót
Indiana napisał/a:
Zwykle nikt nie sprawdzał jej stopnia umagicznienia ani w ogóle gatunku czy czegokolwiek.
ba, nawet na naszym turnusie próbowano ją zeswatać :mrgreen:
Owizor - 05-09-2014, 16:20

Indiana napisał/a:
Co do znaczenia buławy - nikt jej nie potraktował poważnie.
jak dla mnie to była urocza scenka "ach, odkrywają swoje dziedzictwo, swoją kulturę, jak słodko" :roll:
Indiana napisał/a:
Za każdym razem działał urok osobisty Szamanki i zmęczenie graczy – poszło na zasadzie „a bierz i daj nam spać”
przepraszam bardzo, u nas Ima (Ahin) spalił część wiedzy! To że potem go wszyscy chcieli za to zabić to już inna sprawa ;)
Indiana napisał/a:
Na III udało się zbudować duże stronnictwo, dzięki czemu można było do walki podejść prawie jak równy z rownym, Zanim się jednak ogarnęliśmy, obóz przejęła Sapientia.... I to ona wyszła zwycięsko z zadymy z tubylcami, rozdając karty w obozie i przy okazji rozbijając nas w drobiazgi.
Dokładniej sojusze na finałowej bitwie u nas to były: Styria+Laro+Liga+Osadnicy+Krasnoludy (w tej kolejności jeśli chodzi o zaangażowanie w sprawie) przeciw Wergundia+Elfy+Smocza (też w tej kolejności). Intelektualiści rozdzielili się po równo, choć mam wrażenie że więcej wspierali Wergundię... Samą bitwę wygrała Styria, ale nim zdążyli cokolwiek zrobić ze zwycięstwem, przybyła Sapientia i okazało się, że po jej stronie są (liczni i potężni u nas) Intelektualiści, zaś ci przekabacili Wergundię i pół Ligii. To wystarczyło, by pobić stronnictwo "honorowych" (jak sami siebie zaczęli nazywać Styryjczycy, Krasnoludy i kierujący się honorem zdrajcy Ligii), które po krótkiej bitwie zostało rozbrojone i wygnane z osady... która i tak potem upadła pod inwazją tubylców (ależ deus ex machina :roll: )
wampirka - 05-09-2014, 16:26

IV turnus
-> błyskotki ochoczo wziął, rzecz jasna :3

Co do Marae Ahu, sytuacja wyglądała najzabawniej ze wszystkich. Mianowicie grupa Laro nie powiedziała ekipie, że są w posiadaniu pieczęci. Ekipa uznała, że pieczęć jest w Marae Ahu (tak jak była na IIturnusie) razem z symbolem. Jednak po dokładnym przeszukaniu ruin (BARDZO dokładnym) okazało się, że jest tam tylko symbol. Było grzebanie w dziurach i zaglądanie pod kamienie, gromiące spojrzenia OG na ekipę Laro i NIC :3 W końcu wspólne modlitwy do Modwita i Styrwita przyniosły informację, że pieczęci tu nie ma, bo została zabrana. Elfy wciąż nic :D
Druga część grupy zdobywała wtedy medalion.
Kiedy grupy się spotkały ogłoszono ze smutkiem, że wracamy do obozu i wszystko przepadło, bo pieczęci i tak nie ma, została zabrana. Już zbieraliśmy się do powrotu, kiedy ekipa z Laro wyciągnęła pieczęć.
Reszę można sobie wyobrazić, powstał bardzo konkretny wergundzko- styryjski sojusz na mocnym... zdenerwowaniu. Hm.

Co do bicia mrocznego elfa (lub elfów w tym przypadku) - bardzo logiczna i szybka akcja, z Og bojącym się o swoje owieczki spadające ze skarpy i oślepieniem :D

Wergundowie, mając w planach rozszerzenie współpracy i miłości z tubylcami, oddawali szamance całość, licząc na owoce swej zmyślności :3
Koniec końców Wergundia została ze wszystkimi papierami (chyba nawet jakiś tubylczy udało się wciągnąć?) + gadżetami do kontaktu mentalnego, a Styria z przepisem na proch.


Ostatnia bitka była dość nieogarnięta, bo zaczęła się błędem w podziale stronnictw (coś wyszło inaczej, ktoś nie ogarnął, a ktoś zapomniał). Ale efektem Styria uciekała, a potem wracała, byli w tym wszystkim brani zakładnicy i były dyskusje na szczeblu ;)

Co do IIturnusu - jako jedyni Wergundowie nie dostali wsparcia, mimo wezwania. Na szczęście mieli kamień nieśmiertelności, więc się wyrównało :)

Indiana - 05-09-2014, 16:36

Owizor napisał/a:
- ten karcer jest fabularnie pusty, czy niedopatrzenie?
- oj... niedopatrzenie, przepraszamy, już lecę po Wamp
a w sumie i tak potem sobie szamanka wychodziła kiedy chciała :roll:
Nie łapię, co ma jedno z drugim. Wychodziła - bo fabularnie mogła, a czasem, tak jak i ja - bo niefabularnie musiała. Żaden turnus nie miał problemu z odróżnieniem jednego od drugiego.

Owizor napisał/a:
a nie przypadkiem Liora?
On się zaliczał do consortesów. Nie wiem, kto miał tę moc, poszli tam obaj, nie było mnie przy tym.
Warte zaznaczenia, że dwóch graczy postanowiło zrobić samodzielną akcję - wzięli i zrobili. Da się?

Owizor napisał/a:
w naszych oczach to Styria przylepiła się do naszej wyprawy a nie na odwrót
Chyba cię straszy, synek. Skoro Styria była obciążona "naznaczeniem", to kto wg Ciebie trzymał to stronnictwo? Przecież ja tam szłam jako OG...

Owizor napisał/a:
więc pewnie Styria, a może i nawet cały obóz, już o wszystkim
O czym Ty wo ogóle, przecież o tam był Artem i ja.

Owizor napisał/a:
u nas Ima (Ahin) spalił część wiedzy!
Nieprawda. Uznał, że oznajmi sam sobie, że ją spala. O czym nie wie OG - nie istnieje.

Owizor napisał/a:
Samą bitwę wygrała Styria
Chociaż raz ;) Fakt, że misji styryjskiej, w której było zwykle 0 lub 1 sztuka z wyboru i reszta z nieświadomego przydziału z kompletnym nieogarnięciem - udało się cokolwiek zdziałać, to już samo w sobie było sukcesem :D :D
Indiana - 05-09-2014, 16:42

wampirka napisał/a:
błyskotki ochoczo wziął, rzecz jasna :3
hahaha, serio? :D :D :D

wampirka napisał/a:
Co do Marae Ahu, sytuacja wyglądała najzabawniej ze wszystkich.
Taaaak? Wliczając w to sławną scenę w wykonaniu Ignacego:
"- my mamy Klucz!
- Naprawdę?
- No tak, mamy, odziedziczyłem.
- Pokaż.
- O, proszę...
- Ciekawe, wygląda do złudzenia jak pieczęć...." :P

wampirka napisał/a:
kiedy ekipa z Laro wyciągnęła pieczęć.
:D :D :D :D Padłam :d

wampirka napisał/a:
a Styria z przepisem na proch.
Wynegocjowanym w więzach z mieczem przed nosem przez Najlepszego Styryjskiego Negocjatora :D :D ;) ;)

wampirka napisał/a:
Ale efektem Styria uciekała
Na IV Styria wezwała oddział za późno, zdążyliśmy wskoczyć na palisadę i osłonić ich odwrót ze zdobyczami.

wampirka napisał/a:
gadżetami do kontaktu mentalnego
Ile grup w ogóle ogarnęło, co to jest? Za którymś razem ja też nie załapałam, że to nie są wstążeczki :D :D
Reshion vol 2 Electric Bo - 05-09-2014, 16:49

Czy będzie jakiekolwiek odzwierciedlenie sojuszy w podczas ostatecznej bitwy na epilogu/świecie gry? W końcu Wergundowie mogą nie być tacy mili dla Ligi, która wolała wesprzeć Styrię podczas prób zdobycia wiedzy ;)

Cytat:
I szczerze mówiąc nawet nie czuję się na siłach wymieniać „znikaczy”, w każdym razie Styria na II i III wyszła stamtąd z przepisem na proch, na IV o ile wiem, olała sprawę, na V – ze wszystkim innym oprócz cholernego przepisu


Oj, czuje, że moje marzenia o powrocie do Dużego Ofiru pójdą sobie daleko daleko i może dopiero za Silber bądź dwa będę mógł do nich wrócić :( .

Cytat:
Tak w skrócie wyglądała ta „liniowa fabuła”, polegająca na ekspieniu w lesie i save game w domkach.


Trochę żałuje, że to nie było jednak save game/load game, tak można by wypróbować inne opcje, zobaczyć jak by inne wybory wyglądały, no ale cóż nie stać mnie by jechać na 4 silbery :P

Jak tak czytam to podsumowanie mam nie odparte wrażenie, że epilog będzie albo próbą zdobycia jakiegoś przedmiotu aby wyrównać/przechylić szansę na wojnie albo (kolejnym) podpisywaniem traktatu pokojowego ;)

Owizor - 05-09-2014, 16:54

Indiana napisał/a:
Nie łapię, co ma jedno z drugim.
po prostu bardzo mało brakowało, a już w pierwszych pięciu minutach fabuły podniosłoby się fałszywe larum, że Szamanka zwiała, ale tak teraz myślę, że w sumie nie byłoby w tym nic złego dla fabuły
Indiana napisał/a:
O czym Ty wo ogóle, przecież o tam był Artem i ja.
Artema aż do naznaczenia na kapłana mało kto w obozie uważał za Styryjczyka, wszak kompania Valdara uważała go bardzo długo za swojego... a teraz mówię tylko jak to wszystko wyglądało w oczach Ligii: Liga Kupiecka myślała, że to ona to wszystko zainicjowała :roll:
Indiana napisał/a:
O czym nie wie OG - nie istnieje.
ok, niech będzie
wampirka - 05-09-2014, 16:57

Indiana napisał/a:
hahaha, serio?

-Chcecie to brać?
-No, jasne!
-Serio?
-Tak! Bierzemy!
Pomijając, że podczas oddawania prawowitej właścicielce, komuś wypadł jeden z gadżecików na ziemię i musiał go szukać, kiedy to całe towarzystwo biło resztę i nie chciało przestać ;)

Indiana napisał/a:
Padłam :d

Taaak. Ja też. Dwa razy ;)

Indiana napisał/a:
Taaaak? Wliczając w to sławną scenę w wykonaniu Ignacego:

Bo to nie było w Marae Ahu :D :D :D

Indiana napisał/a:
Ile grup w ogóle ogarnęło, co to jest?

Sądzę, że nikt, ale kazałam brać wszystko, co się da, skoro nie da się zabrać samej broni :D
Więc zazwyczaj się okazywało, że na szczycie listy "Wszystko" są właśnie wstążeczki. Ale na pewno nie dla tego, że kryształek taki świecący, nieeeeee ^^"
Ale potem komuś tłumaczyłam do czego to jest, już nie pamiętam kiedy, może jakoś poszło w świat.

Indiana - 05-09-2014, 16:57

Owizor napisał/a:
po prostu bardzo mało brakowało, a już w pierwszych pięciu minutach fabuły podniosłoby się fałszywe larum, że Szamanka zwiała, ale tak teraz myślę, że w sumie nie byłoby w tym nic złego dla fabuły
W sumie nie byłoby :D

Owizor napisał/a:
Artema aż do naznaczenia na kapłana mało kto w obozie uważał za Styryjczyka
:shock: Ale jak to...? :D
Owizor napisał/a:
ok, niech będzie

Dobra, po sprawiedliwości niech będzie, że Ima jako bodajże jedyny przejawił poważną intuicję w tym kierunku :)
Swoją drogą, gdyby tak w skali 4 turnusów poważnie gracze postanowili nie oddawać wiedzy i buławy... Wiele by się zmieniło ;)

Indiana - 05-09-2014, 16:59

wampirka napisał/a:
Pomijając, że podczas oddawania prawowitej właścicielce, komuś wypadł jeden z gadżecików na ziemię i musiał go szukać, kiedy to całe towarzystwo biło resztę i nie chciało przestać ;)
Wesoło wam tam było, widzę :D :D :D
wampirka - 05-09-2014, 17:01

Owizor napisał/a:
podniosłoby się fałszywe larum, że Szamanka zwiała, ale tak teraz myślę, że w sumie nie byłoby w tym nic złego dla fabuły

Nieee, no byłoby. Bo miało być, że ona ucieka tak ewidentnie pierwszy raz (i widać, że nie przez drzwi), jak więźniowie są oćwiczani :3
Drzwi powinny być zamknięte, po prostu błąd.

Indi, zdjae się, że owym delikwentem był jeden z elfów, które to zapomniały wspomnieć o posiadanej pieczęci. To nie był jego najszczęśliwszy dzień ;)

Frączek - 05-09-2014, 17:10

Indiana napisał/a:
Ile grup w ogóle ogarnęło, co to jest? Za którymś razem ja też nie załapałam, że to nie są wstążeczki


Ja wiedziałem tylko dlatego, że mi Wamp coś wspominała o tym :P
Ale oczywiście tę wiedzę zataiłem dla siebie :D :D :D

Frodo - 05-09-2014, 21:26

Indiana napisał/a:
wszystkie grupy dostaly się do Vekowaru

nie wszystkie :roll:

Leite - 05-09-2014, 21:52

Indiana napisał/a:
Cytat:


W pobliżu było też bajorko z posągiem – II grupa nie zauważyła

zauważyliśmy ale nikt tam nie poszedł

Niemniej popieram zdanie Owizora, fajnie by było jeszcze raz to przeżyć i zrobić więcej :D
U nas ostatni dzień był w ogóle śmiechowy, bo Styria knuła, Wergundia knuła, zaczęli się lać, potem przybyło Sapientii wraz z Tabu, a Smocza Kompania to 5 stronnictwo, które chciało spalić osadę zgodnie z ostatnią wolą Krevaina. Potem w połowie bitki Tabu se wyszło, żegnane zrozpaczonym wzrokiem Sapientii :D . Potem chyba była scena Styria - przewaga Wergundia leży a nagle zmiana Styria pada a Wergundia wstaje (Ty! Bo Aslock czy jakoś tak rzuciła na wergundów Berserkera! :D ), potem był Rudy z bieganiem i podrzynaniem wszystkim gardeł i kamień nieśmiertelności xdXD

A i tak my na II, gdy wbiło Sapientii po klucz, zrobiliśmy ich w konia. Bo wtedy oddział zbrojny od nas se poszedł już nie pamiętam gdzie, a my z kluczem zostaliśmy w osadzie. Klucz miał Aenthill. Zbieraliśny drewno, więc brama otwarta, i tak patrzymy, idzie do nas "koleżanka z osady obok z kolegami". W ostatniej chwili się zorientowaliśmy że coś jest nie tak i kolega poszedł zamknąć bramę i "nie zdążył" (dopiero potem się okazało że im pomagał czy coś). Więc wbili do nas, nas 8-10 os max a elfa schowaliśmy. W końcu 3-4 osoby poległy przy barku i nasz przepytują:
(S do mnie)-Gdzie jest klucz, elfie?
(Ja ze zdziwieniem) -Ja go nie mam
(Agatka) -My klucza nie mamy
(Sapientii)-Jak to, widziałam ciebie dzisiaj z kluczem (do mnie)
(Ja)-Ale ja go nie mam....
(Agatka)-Wziął go oddział zbrojny (olśniło go :D )
(Ja) -Dokładnie, my go nie mamy.
(Agatka) - Myślisz, ze daliby klucz słabszemu oddziałowi?
(Sapientii spoglądają po sobie i wychodzą)
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Nie wiedzieli, że Aenthill się schował i ma klucz :mrgreen: a nasz oddział zbrojny se z nimi poradził :D
Ponoć po drodze do oddziału kadra dostała sms kto ma naprawdę klucz :mrgreen:

Frodo - 06-09-2014, 21:34

Leite napisał/a:
wraz z Tabu

jakim Tabu??!
Leite napisał/a:
Zbieraliśny drewno

przez 2 godziny. Nie było to podejrzane?
Indiana napisał/a:
Fakt, że misji styryjskiej, w której było zwykle 0 lub 1 sztuka z wyboru

a szkoda, bo szczerze powiedziawszy Styria jest najciekawszym stronnictwem. Moim zdaniem.
Indiana napisał/a:
Styryjczycy w kilka minut przekonali osadników o swojej niewinności

jak? niestety nie było mnie przy tym
rozkmina:
tak na usprawiedliwienie (bez cytatu, nie potrafię znaleźć) - co do mojej misji i moich działań. Nie wiem, czy przemyślany był ten liścik z "Sapientia Styria" w pierwszą lub drugą noc. Ale nieważne. Chodzi mi o tą rozmowę z Ilvą (tą, której fabularnie nie było).
Otóż: jak podawałem ten list, byłem pewien że najemnicy z Tryntu pozostaną po stronie Styrii. Za zabójstwo oficera chyba ich nie wyciągną. Więc wykluczyłem amnestię i inne podobne operacje Wergundów, pragnących zwiększyć swój potencjał bojowy. Gdy więc najemnicy dołączyli do Wergundii i zaczęło się poszukiwanie szpiegów, byłem pewien że wiedzą kim był l.A.dV podpisany na kartce, nie był to chyba zbyt trudny szyfr. Dlatego rozpaczliwie chciałem wsparcia Styrii. I szczerze; troszkę nie rozumiem że "Aslaug i Ilva były dwoma równoważącymi się siłami w osadzie więc ta druga nie potrzebowała wsparcia poszukiwanego oddziału o nieznanym potencjale", czy jakoś tak. Wydawało mi się, że Styria z przyjemnością przyjmie ludzi mających kontakt z agentami Sapienti, którzy swe placówki mieli "wszędzie wokół osady". To znaczy że było ich całkiem sporo. Nie mam żadnych pretensji, serio. Szukam tylko sprostowania sytuacji.

wampirka - 06-09-2014, 22:36

Wiesz co, na własne oczy widziałam tę kartkę, ale żadnego l.A.dV tam nie ogarnęłam :3 może się zatarło, hmhm?
Frodo - 07-09-2014, 14:21

wampirka napisał/a:
może się zatarło

i tak później gadał ze mną Tryntyjczyk, mówiąc że Ilva potrzebuje pomocy i że podobno Styrii pomagam. Więc może ktoś to zatarł, bo raczej więźniowie widzieli ladv.

Kajetan - 07-09-2014, 15:44

co oznacza l.A.dV bo nie ogarniam wciąż %D
Reshion vol 2 Electric Bo - 07-09-2014, 16:42

Kajetan napisał/a:
co oznacza l.A.dV bo nie ogarniam wciąż %D


Podpis pod postami Froda, kim grał w danych latach napisał/a:
2014 l.A.dV działający dla Sapienti


;)

Frodo - 07-09-2014, 18:27

l = lord
A = Artvr
dV = dar Vastus

z tego co pamiętam, napisałem jeszcze (ku pokrzepieniu serc oczywiście) : jesteśmy z wami.
wampirka napisał/a:
na własne oczy widziałam tę kartkę,

dostałaś ją po grze, czy Tryntyjczycy ją zwędzili? A mówiłem, żeby ją spalić :angry:

Frączek - 07-09-2014, 19:04

Frodo napisał/a:
l = lord
A = Artvr
dV = dar Vastus


Łohohoho, Frodo jakie tytuły :D :D :D

wampirka - 07-09-2014, 23:46

Frodo napisał/a:
dostałaś ją po grze, czy Tryntyjczycy ją zwędzili?

Byłam szamanką :D I możliwe, że miała ją Indi i oglądałam ją w kantorku, bo długo próbowałyśmy rozkminić, czy z niej miało coś wyniknąć. Bo przecież nawet bez podpisu wiedziałyśmy kto ją napisać (bo misja), ale nie mogłyśmy używać tej wiedzy fabularnie :)
A Tryntyjczycy mi tylko o niej mówili, jak dobrze kojarzę.

Frodo - 08-09-2014, 20:14

wampirka napisał/a:
Byłam szamanką

zapomniałem :mrgreen: faktycznie.

Indiana - 08-09-2014, 20:28

Frodo napisał/a:
Nie wiem, czy przemyślany był ten liścik z "Sapientia Styria" w pierwszą lub drugą noc.

Nawet jeśli nie był, to byłoby nawet niezłe posunięcie - zapisać sobie u nas dług wdzięczności zaraz na starcie. Problem w tym, że z tej kartki nie wynikało dalej nic. Nikt nie nawiązał kontaktu, nie pomógł ani nic. Więc na starcie wydano obecność Sapientii bez żadnych profitów.
A kartka została zniszczona fabularnie. Niefabularnie też, była mokra (chyba padało wtedy) i tekst się zmył.
Frodo napisał/a:
zaczęło się poszukiwanie szpiegów, byłem pewien że wiedzą kim był l.A.dV podpisany na kartce, nie był to chyba zbyt trudny szyfr.

Jak widać, był.
Frodo napisał/a:
Dlatego rozpaczliwie chciałem wsparcia Styrii.

Wtedy? Wtedy, kolego, to było na to grubo za późno.
Frodo napisał/a:
troszkę nie rozumiem że "Aslaug i Ilva były dwoma równoważącymi się siłami w osadzie więc ta druga nie potrzebowała wsparcia poszukiwanego oddziału o nieznanym potencjale", czy jakoś tak.

Srakoś. Nie twórz poezji mi tutaj :D
Styria zawsze potrzebowała wsparcia. Problem w tym, że w momencie, w którym do mnie z tym przyszedłeś, cały obóz szukał agenta Sapientii, który nas wystawił najemnikom. Nas - Styrię też. W momencie, w którym z tym przyszedłeś, przyjęcie Twojej oferty byłoby strzałem w stopę, musiałabym zrezygnować z absolutnie wszystkich innych sojuszników na rzecz Sapientii, o której nic nie wiedziałam. Mówiąc inaczej - jest jakaś Sapientia, która miała mi pomóc, ale nigdy tego nie zrobiła, za to jej ludzie oskarżyli Styrię o handel niewolnikami, a potem probowali wystrzelać. A gdy mieliśmy szpiega już prawie na widelcu - on mi wtedy proponuje porzucenie wszystkich zawartych już sojuszy i współdziałanie z nim...? Serio... ? :/
I gdybym grała realnie, to w tym momencie bym was przyskrzyniła i wydała reszcie. Anulując tą rozmowę chciałam ci dać szansę na zdobycie po pierwsze kontaktu z resztą sapientii, żebyście uzgodnili, co macie, czego chcecie itd, po drugie - szansę na wymanewrowanie się spod oskarżeń o wszystko złe.

Frodo - 08-09-2014, 22:32

Indiana napisał/a:
Nawet jeśli nie był, to byłoby nawet niezłe posunięcie - zapisać sobie u nas dług wdzięczności zaraz na starcie.

mniej więcej o to mi chodziło. Była druga kartka, ale umarła po drodze. Mieliście na niej wypisać co chcecie, jakie macie plany. Chociaż tych drugich raczej byście nie wypisali, twierdząc że to dywersja Wergundów.
Indiana napisał/a:
Jak widać, był.

taki dumny :D
Indiana napisał/a:
cały obóz szukał agenta Sapientii

Indiana napisał/a:
I gdybym grała realnie, to w tym momencie bym was przyskrzyniła i wydała reszcie

jednego mnie ;> reszta była zabezpieczona. Serio. Nawet jeśli chcielibyście mnie przesłuchiwać, to gdy faktycznie to robiliście miałem chyba z dwadzieścia okazji by ponownie poderżnąć sobie gardło. Nie zrobiłem tego, bo raczej te wszystkie ucieczki były dla klimatu, nie zamierzałem dać się zabić :P
Indiana napisał/a:
szansę na wymanewrowanie się spod oskarżeń o wszystko złe.

co się nie udało niestety... Właściwie: Kennet - skąd Ty wiedziałeś, że jesteśmy z Sapientii?

ps: ale dzięki za nie wydanie mnie. Chociaż - szczerze powiedziawszy (skoro to już weteran) następnym razem nie miej litości :)

Indiana - 09-09-2014, 22:32

Hm, to nie była litość, tylko raczej niezręcznośc sytuacji. OG nie powinien raczej podejmować takiej decyzji, żeby udupić całe stronnictwo, bądź co bądź na obozie w większości gra na kodach ;)
Reshion vol 2 Electric Bo - 09-09-2014, 22:58

Indiana napisał/a:
Hm, to nie była litość, tylko raczej niezręcznośc sytuacji. OG nie powinien raczej podejmować takiej decyzji, żeby udupić całe stronnictwo, bądź co bądź na obozie w większości gra na kodach ;)


Z jednej strony gra na kodach, ale jak czasami idzie coś samemu wyknuć podczas długich wypraw to chyba można to wykorzystać ;) ? Poza tym jeśli udupienie kogoś jest na rękę OG, zakładając oczywiście, że nie robi tego z wiedzy czysto kadrowej, to czemu nie? Chyba o to chodziło w tym roku aby "moje" stronnictwo wygrało, a jak to zrobić najprościej? Udupiając inne ;) . Oczywiście OG nie powinien robić tego zawsze, szczególnie na obozach z nowymi graczami. Jednak według mnie jeśli OG stał by się realnie częścią jakiegoś stronnictwa, knując z nimi, bądź nawet samemu inicjował jakieś duże intrygi/akcje, mające na celu pomoc jego sprzymierzeńcom granica pomiędzy kadrą a graczami na obozie zacierała by się jeszcze bardziej. Może wreszcie postać OG będą musiały się bać o życie w obozie, gdyż ktoś je uzna za "niewygodne" :P . Oczywiście, nie było mnie nigdy w kadrze więc nie wiem jak to wszytko w tym domu na górze wygląda, więc po prostu może nie być na to wszytko czasu.

Indiana - 09-09-2014, 23:16

Reshi napisał/a:
Chyba o to chodziło w tym roku aby "moje" stronnictwo wygrało
Serio, Reshi....? Tak sądzisz...? :shock:

Reshi napisał/a:
Jednak według mnie jeśli OG stał by się realnie częścią jakiegoś stronnictwa, knując z nimi, bądź nawet samemu inicjował jakieś duże intrygi/akcje, mające na celu pomoc jego sprzymierzeńcom granica pomiędzy kadrą a graczami na obozie zacierała by się jeszcze bardziej.
Na obozie to nierealne, bo wbrew temu, co CI się wydaje, naszym zadaniem nie jest wygranie LARPa dla swojego stronnictwa, tylko animowanie gry. Sprawianie, że się będzie działo.
Reshi napisał/a:
Może wreszcie postać OG będą musiały się bać o życie w obozie, gdyż ktoś je uzna za "niewygodne" :P
Przez wszystkie trzy turnusy, które prowadziłam, nie rozstawałam się z bokenem nawet we własnym namiocie na wypadek zamachu ;) I była taka opcja, jak zawsze zresztą. W tym roku była pewna modyfikacja. Mieliśmy wiele postaci OG, które weszłyby w razie utraty którejś postaci. Wamp miała oprócz Aslaug jakąś elfkę Talsojkę (przez chwilę grała nią Ortan), ja miałam Laro Idrilen, Kharie miała odpowiednik Aslaug oraz dziewczynę ze Smoczej itd.
Więc gdyby przykładowo chłopaki z Wergundii wpadliby na pomysł, żeby mnie sprzątnąć, to Wamp znalazłaby neutralnego OG, Illimę, albo kogoś innego i ten by nadzorował akcję. Styria straciłaby prowadzącego OG, a ja bym wprowadziła postać alternatywną.
Chyba, żeby postac danego OG była w jakiś sposób niezbędna dla dalszej fabuły, przykładowo gdyby została ostatnim z naznaczonych przez Szamankę czy coś w tym rodzaju - to akcja by została uwzględniona, ale OG by przeżył, ale np. z ciężką raną.

Reshion vol 2 Electric Bo - 10-09-2014, 03:37

Indiana napisał/a:
Reshi napisał/a:
Chyba o to chodziło w tym roku aby "moje" stronnictwo wygrało
Serio, Reshi....? Tak sądzisz...? :shock:


Przede wszystkim chce powiedzieć, że tzw. "wygranie larp-a" to jeden z celów, a nie główny ;) . Mi osobiście zależy na oderwaniu się od świata na te kilka dni i spędzeniu w grupie ludzi, których znam, lubię i podzielam zainteresowania ;) .

Dla gracza? Który jest Wergundem i jego państwo od 5 lat jest w stanie w wojny, gdzie ludzi od 5 lat giną na froncie i kapitał zamiast rozwijać lokalną gospodarkę idzie na wojsko? I to wszystko dlatego, że grupa desperatów zabiła twojego władcę i teraz trzeba go pomścić? No ja bym wtedy dążył do jak najszybszego zakończenia działań wojennych.

A może to osiągnąć sprawiając,np., że Wergundowie zabrali by wszystkie kartki z wiedzą w tym roku. A wyeliminowanie innych, przeciwnych grup umocniło by ich pozycję.

Dla kadrowicza, którego postać jest Styryjczykiem-OG-iem w obozie.... no cóż, poza tym rokiem, na każdym na obozie na, którym byłem nie było aż tak jawnego w obozie podziału na grupy o przeciwstawnych celach a OG zawsze był postacią, dla 95% osób neutralną bądź przyjazną. Rozumiem, że OG jest czymś innym niż graczem, można z nimi coś po knuć, ale jak dla mnie za mało ingerują w knucie wewnątrz graczowe. Ale jeśli to nie ma być zadanie OG, to ...... :? .... niech robi to co powinien ;) .

Indiana napisał/a:
Przez wszystkie trzy turnusy, które prowadziłam, nie rozstawałam się z bokenem nawet we własnym namiocie na wypadek zamachu ;) I była taka opcja, jak zawsze zresztą.


Kurde, a słyszałem, że OG nie można zabić :/, w szczególności Indi :P (gracze się chyba za bardzo boją :D ), trzeba będzie to teraz wykreślić z sekretnej księgi ;) :D .

Indiana napisał/a:
W tym roku była pewna modyfikacja. Mieliśmy wiele postaci OG, które weszłyby w razie utraty którejś postaci. Wamp miała oprócz Aslaug jakąś elfkę Talsojkę (przez chwilę grała nią Ortan), ja miałam Laro Idrilen, Kharie miała odpowiednik Aslaug oraz dziewczynę ze Smoczej itd.


Kurde, szkoda, im więcej dowiaduję się po obozie ile nas ominęło tym mi się smutniej robi, że nic takiego rewolucyjnego nie próbowaliśmy zrobić :/. Trzeba to teraz za rok odrobić ;) .

Indiana - 10-09-2014, 04:25

Reshi napisał/a:
Przede wszystkim chce powiedzieć, że tzw. "wygranie larp-a" to jeden z celów, a nie główny
Wiem, wiem :) Absolutnie nie dziwi mnie, ani nie oburza chęć wygrywania - u graczy :) Zdziwiło mnie, że jest taka nieświadomość względem OG - nie możemy sobie pozwolić na takie zaangażowanie. tegoroczna koncepcja wykorzystywała motyw zwalczających się stronnictw, żeby nakręcic atmosferę i adrenalinę, ale OG musieli też tonować nastroje, żeby nie podgrzały się za bardzo, musieli też dbać o graczy spoza tych dwóch stronnictw, bo nie wszyscy mieli swoich prowadzących (choćby dlatego, że jak byłam Ylvą, to nie mogłam być Idrilen ;) )
Mi się bardzo dobrze tak grało, na tyle fajnie, że z chęcią wzięłam na 5 turnusie bycie OG, chociaż w poprzednich latach po dwóch rundach byłam wykończona. Adrenalina pomaga ;)
Więc z chęcią bym rozwijała taki kierunek :)

Reshion vol 2 Electric Bo - 11-09-2014, 02:40

Indiana napisał/a:
Więc z chęcią bym rozwijała taki kierunek :)


Więc możemy liczyć na więcej walk i konfliktów na lini gracze-gracze :D ? Mnie się podoba, nie wiem jak innym ale dla mnie chyba najciekawsze walki zachodzą między graczami ;) .

Indiana - 11-09-2014, 12:16

Reshi napisał/a:
więcej walk i konfliktów na lini gracze-gracze
Myślę, że ten rok zdał egzamin, tj. gracze go zdali, poprawili po koszmarnym przykładzie 2011. Więc tak, chętnie bym tak to rozwijała.

Reshi napisał/a:
najciekawsze walki zachodzą między graczami
Ale też najbardziej kontuzjogenne i fochogenne.
Nem - 11-09-2014, 19:41

Ale w takim wypadku fajnie byłoby zrobić coś, żeby nie powtórzyła się sytuacja z tego roku: po dużej bitwie jakiś gracz (nie pamiętam kto) podszedł do Kiliego i zaczął na niego wrzeszczeć i oskarżać go o oszustwo, bo Kili dostał od niego krytyka (czyt. bokenem w szyje), a walczył dalej..... sprawa nie jest jakoś bardzo straszna, ale mimo wszystko psuje klimat.
Owizor - 11-09-2014, 20:34

Właśnie to warto by było ustalić - ostatnie bitwy zostawiły mnie z paroma wątpliwościami:
otóż w pewnym momencie ciachnąłem przeciwnika w plecy i aż mnie korciło by zakrzyknąć "ciężka", bowiem trafienie było z zaskoczenia prosto w kręgosłup... no ale ów wojownik miał więcej hp i się odwrócił i zaatakował ;/ i stąd przemyślenia:
czy gracz graczowi może dać ciężką? pewnie nie, bo byłoby to nadużywane... ale może pod jakimiś warunkami w stylu "jak cię zaskoczy silny cios w plecy to po prostu sam wiesz, że padasz..."? a co z podrzynaniem gardeł? i co z dobiciami? gracz graczowi może? jak to by się na graczu odbiło (ciężka, krytyk)?

Nem - 11-09-2014, 20:59

cóż...
Cytat:
Pole trafienia, czyli części ciała przeciwnika, w które celujemy to: korpus, ramiona do łokci, uda do kolan.
Niedopuszczalne są ciosy w głowę, szyję, krocze, przedramiona, łokcie i dłonie, kolana, łydki i stopy.


Cytat:
Ciosy krytyczne
Są zadawane tylko i wyłącznie przez BNa. Jest to cios, który powoduje natychmiastową krytyczną ranę (np. przejechanie nożem po gardle). BN ma obowiązek wyraźnie poinformować gracza, że otrzymał cios krytyczny.

Reshion vol 2 Electric Bo - 12-09-2014, 00:09

Indiana napisał/a:
fochogenne


Nie wiem czemu ludzie się fochają po takich walkach ;/ . Czy chodzi o noże wbite w plecy (choć nie rozumiem jak można się o fabularne zdrady czepiać w normalnym życiu ;/ ) albo o to, że przeciwnik wygrał bo miał jakiegoś asa w rękawie albo kamień nieśmiertelności? No cóż bywa, nie wszystko idzie po naszej myśli i tak, więc trzeba to zaakceptować i ruszyć dalej ;) .

Nem napisał/a:
po dużej bitwie jakiś gracz (nie pamiętam kto) podszedł do Kiliego i zaczął na niego wrzeszczeć i oskarżać go o oszustwo, bo Kili dostał od niego krytyka (czyt. bokenem w szyje), a walczył dalej..... sprawa nie jest jakoś bardzo straszna, ale mimo wszystko psuje klimat


Trochę znam ten ból :( , chcąc nie chcąc jako alchemik muszę ludzią mówić co im się dzieje po wypiciu jakieś mikstury mimo, że na około dalej trwa walka a pauzy nie ma :( . Lepiej jak takie coś jest, zakładając, że tego kryta dostał normalnie a nie, przejechałem ci podczas biegu sztyletem po szyji i bam! kryt, to podejść na osobności i powiedzieć na stronie o co chodzi ;)

Owizor napisał/a:

otóż w pewnym momencie ciachnąłem przeciwnika w plecy i aż mnie korciło by zakrzyknąć "ciężka", bowiem trafienie było z zaskoczenia prosto w kręgosłup... no ale ów wojownik miał więcej hp i się odwrócił i zaatakował ;/ i stąd przemyślenia:
czy gracz graczowi może dać ciężką? pewnie nie, bo byłoby to nadużywane... ale może pod jakimiś warunkami w stylu "jak cię zaskoczy silny cios w plecy to po prostu sam wiesz, że padasz..."? a co z podrzynaniem gardeł? i co z dobiciami? gracz graczowi może? jak to by się na graczu odbiło (ciężka, krytyk)?


Kryty na pewno można, ale nie na zasadzie, że biegasz jak porąbany dotykasz gardła i mówisz "krytyk" a potem do następnego, na pewno można komuś go w czasie bitwy zasadzić ale nie na tak na siłę ;) . A co do takich ciężkich, to raczej zależy od tego odrywającego czy uzna taką ranę za ciężką, ( oczywiście jeśli może nią nie być ;) ), czy nie :) .

Nem - 12-09-2014, 01:28

Reshi napisał/a:

Trochę znam ten ból :( , chcąc nie chcąc jako alchemik muszę ludzią mówić co im się dzieje po wypiciu jakieś mikstury mimo, że na około dalej trwa walka a pauzy nie ma :( . Lepiej jak takie coś jest, zakładając, że tego kryta dostał normalnie a nie, przejechałem ci podczas biegu sztyletem po szyji i bam! kryt, to podejść na osobności i powiedzieć na stronie o co chodzi ;)


Chodzi mi o to, że niektórym graczom wydaje się, że mogą sobie rozdawać kryty na prawo i lewo, nie informując BNa. W normalnej bitwie, jak się dostanie od gracza w szyje to nie powinno być żadnej rany, bo w szyje się nie wolno bić. Pytaliśmy potem Sarę, czy to tak się da i powiedziała, że nie. Fajnie by było po prostu uświadomić niektórym, że nie są BNami i nie mają takich supermocy jak oni.

Indiana - 12-09-2014, 02:11

Nem napisał/a:
po dużej bitwie jakiś gracz (nie pamiętam kto) podszedł do Kiliego i zaczął na niego wrzeszczeć i oskarżać go o oszustwo, bo Kili dostał od niego krytyka (czyt. bokenem w szyje), a walczył dalej.....
Ów gracz powinien się puknąć w czoło (za formę) i wrócić do przeczytania jeszcze raz zasad walki.
Kili miał rację, że walczył dalej.

Nem napisał/a:
Ciosy krytyczne
Są zadawane tylko i wyłącznie przez BNa.

Kropka. Lub zatwierdzane przez BNa. Nie chodzi o supermoce tylko uprawnienia "sędziowskie" w grze.

Owizor napisał/a:
czy gracz graczowi może dać ciężką? pewnie nie, bo byłoby to nadużywane...
Sam sobie odpowiedziałeś. Powinno być tak, że może (w sensie ciężką "z ręki", a nie przez kolejne trafienia), ale gdybyśmy się o to pokusili, to dopiero by był cyrk...

Owizor napisał/a:
"jak cię zaskoczy silny cios w plecy to po prostu sam wiesz, że padasz..."?
To nie przejdzie, niestety, na pewno nie w walce między graczami. Chęć zwycięstwa jest zbyt duża, a okreslenie "silny cios" zbyt nieprecyzyjne.

Owizor napisał/a:
a co z podrzynaniem gardeł?
Mamy na nie alergię. Prawie taką, jak na ucinanie głowy... Poderżnięcie gardła po pierwsze nie jest raną śmiertelną (można to przeżyć), co najwyżej krytyczną, a tą można zadać zgłaszając OG.

Owizor napisał/a:
co z dobiciami? gracz graczowi może?
Z czym?
Jeśli chcesz zabić gracza, to zgłaszasz to OG. Jeśli gracz jest ciężko raniony, wystarczy odpowiedni cios (czyli nie np. w dłoń), a jeśli jest zdrów... to najpierw go ciężko ranisz. Ale dopuszczenie zabicia postaci gracza będzie bardzo bardzo rzadkie.

Reshi napisał/a:
Kryty na pewno można
:roll:
Reshion vol 2 Electric Bo - 12-09-2014, 02:18

Czyli gracz nie może tak po prostu podejść do drugiego od tyłu poderżnąć mu gardło, tym samym dać mu kryta, a po tym wszystkim zgłosić to komuś z kadry? Nie ma opcji wyłączenia postaci innego gracza z gry na tej zasadzie, pozostają tylko, nie wiem, próby podania mu jakiś eliksirów osłabiających, rzucenia na niego kilku czarów o podobnym efekcie aby mógł tylko leżeć w łóżku czekając, aż jego stan się polepszy?
wampirka - 12-09-2014, 02:23

Reshi napisał/a:
Czyli gracz nie może tak po prostu podejść do drugiego od tyłu poderżnąć mu gardło, tym samym dać mu kryta, a po tym wszystkim zgłosić to komuś z kadry?

NIE. Musi NAJPIERW zgłosić to komuś z kadry, żeby ten na to patrzył.
Kurcze, wszystko z grupy gracz vs gracz musi być zatwierdzane przez kadrę PRZED wykonaną akcją, jeśli ma być uznawane w fabule.

Indiana - 12-09-2014, 02:37

Kurde, Reshi, ale tłuczemy to tyle na wstępach, i co, nikt nie zwraca uwagi czy jak...?
PRzecież to chyba jasne, że jeśli ma być jakiś skomplikowany cios zadany (a zabicie kogoś to JEST skomplikowany cios! ) to ktoś musi ocenić, czy trafił, w co trafił, jak bardzo i z jakim skutkiem! Przecież ani bijący, ani bity, nie może być sędzią. Więc skąd to zdziwienie nagle!

Reshion vol 2 Electric Bo - 12-09-2014, 02:41

Musiało mi jakoś umknąć podczas tych Behapców :( , i też jest takim graczem, że nidgy innych nie miałem zamiarów zabić :) , ani w ogóle ranić ;) .
Owizor - 12-09-2014, 13:44

Oki... czyli by od tyłu z zaskoczenia załatwić nieświadomego przeciwnika najlepiej go poklepać szybką serią kilku(set) ciosów na sekundę... da się zrobić :twisted: (choć szanse na element zaskoczenia w bitwie maleją... no ale co poradzisz :roll: )
Sam usłyszałem w bitwie parę razy "dobicie" od przebiegających nade mną graczy, ale uznałem to za "widzimy, że jesteś w zbroi, jak cię uleczą, i tak nie wstawaj". A serio potraktowałem tylko tę osobę (notabene kadeta), która już mi wyraźnie intencjonalnie przejechała mieczem po nodze bom się podczołgiwał by mieć lepszy widok na przebieg bitwy :roll:
Bycie wojownikiem to ciągła nauka przez praktykę (również zasad i kruczków prawnych :mrgreen: )

Ale żeby już nie odbiegać bardziej od tematu: dokładniejsze historie i losy poszczególnych bohaterów i rodów czy interakcje między graczami chyba nie wpływają na porównania i podsumowania?

Indiana - 12-09-2014, 15:07

Owizor napisał/a:
Sam usłyszałem w bitwie parę razy "dobicie"
Owizor napisał/a:
(notabene kadeta)
A. To mogła być w tym wypadku siła przyzwyczajenia z poprzednich lat.

Generalnie - ja rozumiem, że zabicie na śmierć przeciwnika jest logiczną konsekwencją walki. Ale nie dopuścimy zabijania graczy przez graczy - bo wtedy serio od fochów się nie ogarniemy. Jest to zachwianie realizmu, wiem. Ale z drugiej strony - banalna łatwość klepnięcia bokenem w porównaniu do realnie śmiertelnego ciosu mieczem stalowym wskazuje, że dopuszczenie zabijania postaci także będzie zachwianiem realizmu.

Owizor napisał/a:
dokładniejsze historie i losy poszczególnych bohaterów i rodów czy interakcje między graczami chyba nie wpływają na porównania i podsumowania?
Chyba nie wpływają, ale nie zaszkodzi wiedzieć :)
Owizor - 12-09-2014, 23:42

Indiana napisał/a:
A. To mogła być w tym wypadku siła przyzwyczajenia z poprzednich lat.
żeby nie było, kadet już nie powiedział jak reszta tłumu "dobicie", jeno ciachnął ścięgno ;)
Indiana napisał/a:
Chyba nie wpływają, ale nie zaszkodzi wiedzieć
siebie już pisałem pod spisem wydarzeń dla ewentualnego twórcy opowiadania (ale wygląda na to, że takowego nie będzie :( ), reszta rodu Lecorde - aż do wydarzeń obozu trzeci ród w Lidze - chyba jest dość znana, a w kwestii burzliwych losów kompanii Valdara czy poszczególnych agentów Sapientii, choć też mniej-więcej je ogarniam, nie jestem alfą i omegą (więc tylko tak prowokuję tym tekstem, by ktoś mnie wyręczył ;D )
Verlan - 14-09-2014, 01:02

Owizorze, w razie czego odpowiem na jakie kolwiek pytania związane z, jak sam to ładnie określiłeś, Kompanią Valdara. ;) Bo jeszcze nikt nie określił ich losów jako burzliwych i jestem bardzo ciekaw co miałeś na myśli.
Owizor - 14-09-2014, 04:10

No generalnie to, jak to było z waszym kompanem Artemem i jego przejściem na stronę Styrii. A poza tym relacje między wami a Wergundią jako taką (historie "dlaczego nie będąc stricte żołnierzem jestem na za-południu i eskortuję jeńców" łączące historie postaci z misją od kadry były bardzo zgrabne, ale już ich nie pamiętam). No i generalnie dlaczego te a nie inne osoby były jeńcami/eskortą... Tak ogólnie sceny, ciekawostki itd. itp.
(taak... zeszły rok i Dzienniki zostawiły mnie uzależnionego od zbierania informacji i dopytywania co do wszelakich niepewnych faktów, nawet mało istotnych :roll: )

Indiana - 14-09-2014, 13:21

Owizor napisał/a:
jak to było z waszym kompanem Artemem i jego przejściem na stronę Styrii. (...). No i generalnie dlaczego te a nie inne osoby były jeńcami/eskortą...
Myślę, że na te akurat pytania właściwą odpowiedź znam ja ;)
Artem - 14-09-2014, 16:32

Owizorze , historia drogi Artema do zostania Styryjczykiem została przeze mnie opisana pod postem ,,baza pod opowiadanie(...) ". Ogólnie , drogi Artema i Kompanii rozeszły się tuż przed Wielką Wojną , gdy Valdar mieszkał jeszcze w swej teralskiej świątyni Morta , a Artem służył jako osobisty ochroniarz pod jednym z pomniejszych kniaziów . Mniej więcej wtedy miało miejsce to co opisałem pod tamtym postem . Miłej lektury :3 Co do dopasowania więźniów i eskorty - mógł to być przypadek , ale nie musiał ;)
Owizor - 14-09-2014, 18:18

Spoko, dzięki :)
Tak po prostu pytam ogólnie, coby przywrócić temat na tory "fabuła 2014" ;)
Z mojej strony jeszcze dorzucę wątek (może mało istotny, ale zawsze) że siostrzenica Krevaina była dość mocno skłócona z Ligą po tym jak po samobójstwie jednej z agentek Harkarheinów (do teraz nie jestem pewny jak to się pisze :roll: ) obrzucała nas oskarżeniami o współpracę z nimi... co prawda wybroniliśmy się, ale zaraz potem umarł sam Krevain i pojawiły się głosy by przegłosować na jakiejś naradzie, że to Loreniss powinna przejąć osadę bo więcej ogarnia niż dziewczę w żałobie... no ale jakoś kolejne wydarzenia sprawiły, że szybko o tym zapomniano i to cięta na Ligę Krevainówna przejęła władzę nad osadą :-?

Toruviel - 15-09-2014, 00:01

A ja w ramach sprostowania dyplomatycznego bałaganu Hetha-nore... Nie wiem, jak to się skończyło, ale Elidisa Cearnotha po przybyciu do Vekowaru oddałam swoim zwierzchnikom i mieliśmy go albo sądzić na miejscu, albo przewieźć do Hetha-nore.

Jeszcze miały miejsce pewne rokowania na linii Hetha-nore - Laro, ale to historia cokolwiek zagmatwana.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group