|
Karczma pod Silberbergiem Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :) |
 |
Wątek 4 - Przygoda #4
Indiana - 15-11-2014, 07:38 Temat postu: Przygoda #4 Wieczorna sesja negocjacyjna była wyjątkowo męcząca, może dlatego, że dopiero wróciliście z dość eksploatującej wyprawy. A może dlatego, że polityczne rozmowy z natury rzeczy są nudne.
Ustami swojego reprezentanta, Trebetha dar Mawarot, Wergundia wyrażała po raz kolejny nadzieję, że ktoś wesprze ich w utrzymaniu Vekowaru, tej przystani nadziei i przyczółku do zdobywania świata. Zaznaczała zagrożenie dla Styrii i podkreślała, że to tak bardzo wspólna walka, jakże niespodziewana.
Khorani' azriya Amethe'ra nie była aż tak egzaltowana, za to bardziej szczera. W imieniu Styrii zaznaczała rolę przedmurza, jaką przyjmie na siebie jej kraj, jeśli żywioł tubylczy okaże się tak agresywny (a wszystko wskazuje na to, że tak właśnie jest), by iść na północ. Żądała ustalenia terminarza wycofania się wergundzkich wojsk za Sankarę.
Mawarot zgodził się wstępnie, ale zażądał, aby granica oficjalna wróciła do stanu sprzed wojny.
Amethe zgodziła się.
Dało się zauważyć, że wszyscy usilnie unikali tematów nie przyziemnych. Kapłani byli nieobecni, a przemawiający nawet przez chwilę nie zbaczali w kierunku dyskusji o najnowszych wiadomościach, które przyniosły oddziały Ylvy i Imrama. O obudzeniu tzw. dawnych bogów.
Toruviel myślała o tym bezustannie. W jasnej, oświetlonej setkami świec sali miała wrażenie, że w każdym zacienionym miejscu widzi twarz awatara. Omal nie zerwała się z nożem w dłoni, gdy jeden z Wergundów głośno zakaszlał... jego świszczący oddech przypomniał jej głos spod ziemi. Oprócz niej zerwał się też Elidis, ale aby zamaskować swoją reakcję natychmiast właczył się do publicznej dyskusji.
Miasto na bagnach, Leth Caer, może stać się drugim Vekowarem. Tylko je dofinansujcie. Poślijcie tam okręty, żołnierzy, magów, materiały i żywność. Pogłębimy kanały wokół miasta, pobudujemy fortyfikacje. Od strony lądu pozostanie niezdobyte, a dla wojsk północy będzie stałą bazą wypadową chroniącą wybrzeża i dającą wsparcie portowi w Vekowarze.
Ale oprócz tego wszystkiego statki z północy, okręty Talsoi, wergundzkie triery i styryjskie kogi przewiozą tutaj cały, ale to cały lud dawnego Aenthil. Tu, na nową ziemię. Tu powstanie Nowe Aenthil. Wywalczy sobie nowy kraj, ufortyfikowany przez naturę, niedostępny, dziki, pełen magii. Zbudujemy tu nowe świątynie, wyszkolimy nowych Vayle i Nyarów, nauczymy nowej magii, magii Światła, czystej, potężnej. Wzbogacimy się na handlu Minerałem, a z czasem – może popłyniemy dalej na południe, może zbudujemy nowe imperium....
Toruviel słyszała tę wizjonerską opowieść wiele razy i za każdym razem dawała się uwieść rozmachowi i odwadze, z jaką się wiązała. I za każdym razem miała te same wątpliwości. Zerknęła ukradkiem na ojca.
Tulya’Astendet miał ściągnięte brwi i zaciśnięte szczęki. W jego oczach widziała ogień, to były płomienie trawiące miasto Aenthil, ich pałac wraz z biblioteką rodziny, sypialnię jego i mamy. Gdy wstał i wyszedł z sali, przeprosiwszy uprzejmie obecnych, odczekała chwilę, by nie wzbudzać zainteresowania i dyskretnie wyszła za nim. W drzwiach usłyszała jeszcze, jak błękitno-srebrzysta ulundo tonem łaskawcy oznajmia, że Styria gotowa jest użyczyć elfom wszystkiego, statków, wyposażenia, pieniędzy, a nawet oddać ruchome dobra z Domu Pamięci Przodków i z Książęcego Skryptorium. Nigdy nie przeklinała, prawie nigdy, ale teraz posłała w myślach względem Khorani bardzo brzydki epitet.
Elidis obserwował ją bardzo pilnie. Wróciła blada, ciężko oddychała, trzęsły się jej ręce. W lewej ręce wyraźnie coś trzymała w zaciśniętych kurczowo palcach.
Wzięła kilka głębokich wdechów i podniosła rękę, jakby szykowała się do zwrócenia uwagi całej rozdyskutowanej sali, więc uprzedzając ją wstał:
- Jest już późno, za dwie godziny będzie świtać, szlachetni! – przebił się głosem przez harmider – Dalszą część nocy spędźmy więc jak ustaliliśmy, w zespołach, które ustalą detale traktatu. Tak, jak mówiliśmy, ja i szlachetni z Hetanoru zajmiemy się sprawą organizacji exodusu.
Toruviel - 15-11-2014, 15:53
Czekałam na niego przy wyjściu z sali odpowiadając nieprzytomnie na kierowane ku mnie pozdrowienia. Khorani skinęła mi głową, wychodząc... wyglądała na zadowoloną. Byłam roztrzęsiona... A Elidis wyskakuje z czymś takim. To nie do pomyślenia! Nowe Aenthil. Co to za nazwa?! To sugeruje, że to prawdziwe nie ma znaczenia! Dobrze. Uspokój, się Toruviel... Wdech, wydech...
Przede mną stał Elidis. Widać, że zadowolony z siebie. Ale w jego spojrzeniu mogłam dostrzec zmartwienie.
-Czeka nas pracowita noc, Toruviel. Mamy wiele do omówienia. - poklepał mnie po ramieniu i kiwnął na wyjście z sali.
-Czeka nas bardzo pracowita noc. Nie masz nawet pojęcia jak. - robiłam wszystko co mogłam, żeby głos mi nie drżał. - Te negocjacje nie będą łatwe. Ale opowiem Ci o tym, kiedy będziemy sami.
Doszliśmy do przeznaczonej dla nas sali i usiedliśmy przy szczycie sześcioosobowego stołu.
-Ojciec na razie do nas nie dołączy, Elidisie. Możemy zacząć bez niego. Nie wiem, na ile zgodziliście się po moim wyjściu, ale możesz przedstawić mi swoje stanowisko. Twoje i Styrii jak mniemam. A ja się do niego ustosunkuję. - Karteczkę ściskaną rozpaczliwie w dłoni ukryłam w niewielkiej noszonej przy pasku sakiewce, tak, by uszło to jego uwadze. Przyciągnęłam do siebie leżące na środku stołu pióro, kałamarz i plik czystych kartek. Spojrzałam na Elidisa, milcząc wyczekująco.
Elidis - 15-11-2014, 22:15
Elidis skrzywił się w duchu na słowa "stanowisko twoje i Styrii" jakby nie posiadał już własnej woli. Na zewnątrz jednak jego twarz pozostała obojętna. Rozdrażnienie sprawiło, że stracił z oczu kartkję, którą elfka trzymała w dłoni.
Zaklął w duchu. No nic to - powiedział w myślach, - później.
- Rozmawiałem jeszcze z przedstawicielstwem Styrii o waszym państwie, - Eldis zaakcentował lekko "waszym", niemal nie wyczuwalnie, ale wymownie dla obytej dyplomatki, jaką była Toruviel - jednak na razie nic szczególnego nie ustaliliśmy. Zresztą, od czasu pobytu w więzieniu nauczyłem się dokładniej rozpatrywać cudze prośby - lekko ironizował. - Tak czy inaczej. Jak już wielokrotnie mówiłem jestem otwarty na wszystkich elfów, którzy zgodzą się zostać członkami mojego państwa i służyć naszej sprawie. Nie licz jednak, że stanę się dla was nowym Talsoi, nie oddam wam moich ziem pod używanie, a mogę jedynie ułatwić zdobycie własnych, poprzez otwarcie dla was portu. To gdzie się dosiedlicie należałoby jednak omówić także z innymi stronami.
Elidis skończył mówić i zaczął uważnie przyglądać się zmianom na twarzy elfki.
Indiana - 15-11-2014, 22:34
Do drzwi pomieszczenia - czytelni chyba - w którym siedzicie, ktoś zapukał. Po sekundzie uchyliły się drzwi i wszedł jeden z gwardzistów Khorani Amethe'ra. W progu złożył głęboki ukłon Toruviel, zamiatając ziemię rudym kapeluszem i skłonił głowę w kierunku Elidisa.
- Pani Meliaor - powiedział, trzymając kapelusz w ręku - Czy jest możliwość, abyśmy się spotkali z pani ojcem? Tulya'Astendet Meliaor musi jeszcze przed świtem porozmawiać z Khorani, tymczasem nie wiadomo, gdzie jest. Wojownicy Ohtat z jego świty powiedzieli, że udał się na spoczynek, ale nie ma go w kwaterze. To bardzo ważne, pani.... Czy wiesz, gdzie jest...?
Toruviel - 15-11-2014, 22:53
-Cóż, z tego co słyszałam na sali to planujesz exodus, całkowite przesiedlenie elfów z Hetha-nore. Wybacz, ale to jest materiał pod dyskusję. Jeśli zdecydują się za Tobą podążyć z własnej woli, zamiast pozostać Aenthil, jest to ich wybór. Są wolni. Ale jeśli miałoby to być pełne przesiedlenie we współpracy z Helethai i Ealinge, to sama struktura kulturowo-społeczna może spowodować, iż nie będziesz miał autorytetu wśród całej społeczności. Jeśli byłby to pełen exodus, Twoi ludzie staliby się nową kastą a Ty otrzymałbyś miejsce w Ealinge. Jednak bylibyście społecznością niezależną. Wśród Twoich ludzi nie Ealinge i Helethai nie mieliby władzy. Byłyby to współrządy. Nie jest to jednak preferowane przez nas wyjście. Nasze ziemie to nasze plany. Nie posiadasz jednak prawa do nazwy Nowego Aenthil.
I zgadzam się, że miejsce naszego osiedlenia należy omówić ze Styrią oraz Wergundią.
"I nie można zapomnieć o Laro" - dodała w myślach.
***
Wstałam podnosząc dłoń do obojczyka w tradycyjnym powitaniu.
-Niestety, odkąd wyszedł z obrad nie widziałam się z nim. Jeśli jednak Khorani chce z nim porozmawiać, zaręczam, że jestem jedną z osób, które znają jego opinie i mają liczne okazje przekazać mu informacje. Chętnie się z nią teraz zobaczę. - spojrzałam na Elidisa. - Wybaczysz?
-Jednak chciałabym zapytać, kto wpuścił was do kwatery ojca?
Elidis - 15-11-2014, 23:16
Część Ealinge!? Nowa kasta? KASTA!!? Jeżeli tak to postrzegasz to możesz zapomnieć o naszej współpracy niewdzięczna gnido! - wykrzyczał w myślach.
Uspokoił się w przeciągu kilku sekund, nim Toruviel jeszcze skończyła mówić.
- Tego typu rozwiązanie nie tylko nie jest preferowane, ale nawet nie wchodzi w grę i możecie zapomnieć o przybijaniu do moich pirsów z takim nastawieniem - mówił twardo, ale w sposób opanowany. - Nie mam czego wybaczać, jeżeli Tulya'Astendent zniknął to też jestem zainteresowany jego odnalezieniem. Być może on lepiej zrozumie pewne kwestie.
Indiana - 15-11-2014, 23:31
- Zniknął...? - oczy gwardzisty rozszerzyły się na chwilę, ale szybko uspokoił głos - Pani... Panie Elidis. Jeśli coś się stało panu Meliaor, to będzie kolejny już incydent... Zważywszy, że pierwszym było zabójstwo, możemy się spodziewać... Przepraszam, będę musiał to zameldować mojej pani.
Gwardzista ukłonił się dwornie raz jeszcze i odwrócił, prawie zderzając się ze stojącym nieruchomo elfem. To był Veliear, Ohtat'yaro, dowódca ochrony reprezentacji hetanorskiej.
Zatrzymał się skonsternowany.
- Czy Khorani powinna o czymś wiedzieć....
Elidis - 15-11-2014, 23:42
- Tak, poinformuj ją, że nie wiemy gdzie przebywa główny reprezentant Hethanoru, ale na litość, nie wznieć alarmu w całym porcie. Oczywiście być może ty, bracie, rzucisz nieco światła na tę sytuację?
Indiana - 15-11-2014, 23:55
Veliear rzucił dyskretne, ale wyraźnie pytające spojrzenie na Toruviel.
- Pani, rzecz nie wygląda dobrze. Kanały...
Elidis - 16-11-2014, 00:00
Elidis uniósł brwi w dokładnie wyważonym geście zadziwienia.
- Kanały? Nie rozumiem, Toruviel zechcesz podzielić się swoją wiedzą ze swymi sojusznikami?
Indiana - 16-11-2014, 00:07
Veliear skłonił się w kierunku Elidisa, nie widząc sprzeciwu w oczach Toruviel powiedział:
- Zwykle klapy od kanałów burzowych nie wystają ponad ulicę. Ta była odsunięta nie bez powodu. Zeszliśmy tam, do kanałów burzowych pod miastem. Rozgałęziają się po czterdziestu metrach. Rozwidlenie w pięć kierunków. Tam, przy pierwszym z prawej, znaleźliśmy to - Veliear na otwartej dłoni zaprezentował kawałek metalu, to był ułamany koniuszek zapiny od płaszcza, ozdobnej, w kształcie grotu strzały, srebrnej. Toruviel miała podobne - Dalej nie szliśmy ze względu na groźbę, o której powiedziałaś, pani....
Toruviel - 16-11-2014, 17:19
Toruviel zbladła. Rzuciła Elidisowi przeciągłe spojrzenie.
-To co powiedziałam, jest prawdą. Nie mam pojęcia gdzie jest mój ojciec. Ale zniknął. Ktoś znowu sabotuje obrady. Ale trzeba to zachować w sekrecie. - głos jej zadrżał. - Nie pozwolę, żeby stała mu się krzywda. - spojrzałam na każdego z nich. - Z Khorani porozmawiam osobiście. Nie życzę sobie, aby takie informacje były przekazywane w wypaczony sposób z drugiej ręki. Ohtat'Valiear, udaj się proszę do Khorani i poproś o spotkanie.
Indiana - 16-11-2014, 17:26
Valiear ukłonił się i otworzył drzwi sali - wtedy zauważyliście wszyscy czworo, że na korytarzu jest jakiś hałas. W lewo, w kierunku głównych schodów rezydencji przebiegło dwóch wergundzkich żołnierzy, w holu ktoś wydawał rozkazy podniesionym głosem. U wylotu korytarza, przy holu dostrzegliście Ylvę, rozmawiającą z jednym z gwardzistów styryjskich, który po chwili zasalutował i biegiem pogalopował schodami do góry, skąd za chwile rozległy się jego rozkazy:
"Gwardia! Do mnie! Ewakuacja do kwatery, podwyższona gotowość bojowa!"
Elidis - 16-11-2014, 17:32
- O na wszystko co... - Elidis zaczął tonem w stylu "no nie, znowu!?"
Ruszył w stronę wyjścia, ale zaczepił jeszcze Toruviel i szepnął jej :
- Wrócimy do tej groźby.
Kierował się w stronę Ylvy krokiem energicznym, z wysoko uniesioną głową. Chciał pokazać swoje opanowanie i być może w ten sposób nieco uspokoić innych.
- Cóż to znowu za rozgardiasz Styryjko? Ewakuacja, straże, cóż się tu wyprawia? - zniżył głos, tak by słyszała go tylko Ylva. - Tubylcy, czy może Władca Koni?
Toruviel - 16-11-2014, 17:33
Nie zwracając uwagi na konwenanse Toruviel wypadła na korytarz i krzyknęła.
-Ylvo! - czarnowłosa Styryjka odwróciła się w jej stronę. Elfka dopadła do niej. - Co się dzieje? - odwróciła głowę. - Valiear, do mnie.
Indiana - 16-11-2014, 17:44
- Bez paniki - uśmiechnęła się agentka - Gwardia musi przede wszystkim zabezpieczyć samą Khorani. Bezsprzecznie w mieście mają jakiś sabotaż na dużą skalę. Znikają ludzie. Wczoraj zabito zwierzchnika wergundzkiej zbrojowni, właściwie zniknął, zabito też jego 10-letnie dziecko. Przed chwilą przyszła wiadomość, że zginął główny medyk wojskowy, zarządzający szpitalem. To spory problem, miastu grozi epidemia. Zaraz padną rozkazy o otwarciu portu, bo miasto jest przeludnione, a wtedy możemy zapomnieć o schwytaniu imperialistów. Co prawda cała straż portowa ma ich portrety pamięciowe, ale w tym tłumie... Nie wiem czy udało się im wejść do miasta. Zresztą, Reshion z tą jego polimorfią i tak jest niemal nieuchwytny.
Toruviel, co z twoim ojcem? Posłałam ludzi, bo Khorani chciała z nim rozmawiać....
Elidis - 16-11-2014, 17:48
- Myślę, że o losach Pana Meliaor dowiemy się niebawem, ale w tej sytuacji, przy tak dużej liczbie zaatakowanych jestem bardzo zainteresowany ową groźbą o której wspomniał Valiear. Toruviel zechcesz nam wyjawić jej treść? To może wiele wyjaśnić. - Elidis położył Toruviel rękę na ramieniu, po przyjacielsku.
Toruviel - 16-11-2014, 18:01
Toruviel zadrżała, czując rękę Elidisa na ramieniu. Miała ochotę się rozpłakać.
-Zniknął. Nie ma go. Wyszedł dziś z obrad i zniknął. A w jego pokoju znalazłam kartkę. Oni go zabiją. Zabiją. - Toruviel mówiła wysokim głosem, jaki wyrywał się jej tylko w momentach paniki. Pod koniec już jedynie szeptała.
Indiana - 16-11-2014, 18:04
- Groźby...? - zainteresowała się Ylva - Co się dzieje? Każda informacja może być na wagę złota. Jeśli grożono reprezentantowi Hetanoru, trzeba przydzielić mu mocniejszą ochronę...
****
edit:
- Psiakrew. Jak to zniknął? Nikt go nie widział, jego ludzie, nikt? Gdzie ostatni raz go widziano?
- Tulya'Astendet Meliaor nie uważał się za osobę bezbronną, nie życzył sobie też obstawy chodzącej za nim krok w krok - wyjaśnił stojący obok Valiear - Ostatni raz był widziany, gdy wychodził na chwilę z pałacu w kierunku kwater w Złotym Kwiecie -dodał, widząc zezwalający wzrok Toruviel - Tulya'Toruviel odkryła włamanie w ich pokoju, kartkę na stole. Zniknęło też dwóch naszych ludzi, pilnujących wewnętrznego dziedzińca. Dodatkowo, podejrzewamy, że napastnicy ukrywają się w kanałach burzowych.
- Nie da się nimi wyjść poza miasto - powiedziała Ylva, dając dowód tego, ile styryjski wywiad wie o wergundzkim porcie - Wyloty są w porcie, przy dokach i na klifach na południu, ale nie poza wałami. Obawiam się, że jeśli go wzięto na zakładnika, to mogą go zabić, jeśli zarządzimy przeszukanie kanałów. Czy coś jeszcze wiadomo?
Toruviel - 16-11-2014, 18:13
-Za późno. On zniknął dzisiaj. Teraz jedyne co można zrobić, to odciąć miejskie kanały. Obstawić wyjścia. Z tego co mówi Ohtat'Valiear zabrali go kanałami. Ale proszę... proszę... - teraz Toruviel była już na granicy płaczu. - "Nie próbuj go szukać, bo umrze gdy tylko się zbliżysz. Czekaj na instrukcje i milcz". Ja nie mogę go stracić. - zamrugała gwałtownie.
Elidis - 16-11-2014, 18:22
- Nie wierzę by było zbyt późno, myślę, że porwano go tuż przed podrzuceniem tej groźby. Podobno Na Skosie doszło do jakiejś szarpaniny z udziałem trzech ludzi, możliwe, że było to właśnie porwanie twojego ojca - spojrzał w oczy elfce. - Sądząc po czasie było to tuż przed tym, jak weszłaś do zajazdu. Zakładając, że to prawda to Tulya'Astendent wciąż jest w naszym zasięgu - elf mówił z ogniem i pewnością siebie, chciał w ten sposób nieco ulżyć Toruviel i dać jej okruch nadziei.
Indiana - 16-11-2014, 18:23
- Instrukcje... - zastanowiła się Ylva - Obstawienie wylotów kanałów narobi od cholery hałasu. Będzie o tym wiedzieć cała straż portowa, trzeba będzie przepchać oddziały spod wschodniej bramy przez ten tłum... Jeśli porywacze mają wtyki w straży, to się źle skończy. Ale jeśli mają ci przysłać instrukcje... To muszą ci je jakoś przekazać. Dopóki kręci się wokół ciebie obstawa, to nie podejdą. Jednak gdybyś została sama, ale strzeżona z ukrycia, może udałoby się złapać owego posłańca, który ma ci podać instrukcje? Chwila pracy i wyśpiewa co wie. Znając miejsce, gdzie go trzymają, można by precyzyjnie uderzyć... Problem w tym, że nie będziemy mogli dać wam do dyspozycji gwardii arcyksięcia, bo jest poważne podejrzenie, że porywacze będą polować też na Khorani....
Elidis - 16-11-2014, 18:32
- Nie podoba się mi to. Równie dobrze mogą już wiedzieć, że coś planujemy - westchnął, - ale chyba nie mamy innego wyjścia prawda? Co do ludzi, raz możemy pójść my, dwa poselstwo Hethanoru ma przecież eskortę prawda? Czemu mają zatem służyć, jeżeli nie ochronie własnych ludzi - spojrzał na Othat. - Pozostaje jeszcze kwestia tego gdzie ma być spotkanie. Chyba najrozsądniejszą opcją będzie ten zajazd Złoty Kwiat, tam też łatwo będzie się nam zamaskować.
Indiana - 16-11-2014, 18:38
/w poselstwie Hetanoru macie kilkunastu othat, w tym tych dwóch, co też zniknęli, czterech łuczników i oprócz Toruviel i jej taty - jeszcze czworo tulya, którzy pomagają w poselstwie/
Toruviel - 16-11-2014, 18:57
-Czekanie na nich pod Złotym Kwiatem jest najrozsądniejsze. I tak to tam kwaterujemy. Ja, mój ojciec oraz nasz oddział Ohtat'yaro... - nadal mówiła cicho. - A na wyciąganie informacji mamy też swoje sposoby. Chociaż wolałabym, wypuścić go z zajazdu i pojmać później, gdzieś po drodze. Trzeba by wtedy mieć kogoś z naszych obserwujących zajazd. Nie wiadomo jednak, czy oni też nie będą tam mieli jeszcze kogoś. I mamy impas....
-Chyba że przesłuchamy go na miejscu. Skontaktuję się z kimś z Vayle'yaro lub Nolwe'yaro. Załatwi sprawę. Ale wolałabym nie iść osobiście. W zaistniałej sytuacji moim głównym obowiązkiem jest zastąpić ojca do czasu jego odnalezienia lub wyznaczenia przez Tulya'yaro kogoś innego do tego zadania. - zwróciła się do Valieara - Wyślij Ohtat'Indonwego i Lutha'Elveadila.
Elidis - 16-11-2014, 19:02
- Niestety nie masz opcji na zastępstwo. To twój ojciec został porwany i to do ciebie skierowali swoją wiadomość. To ty czekasz na instrukcje. Dlatego jeżeli będzie czekał na nich ktoś inny to zwiną cały interes i po ptokach. A wypuszczanie agenta też nie jest rozsądne, zaalarmuje innych, a wtedy mogą zrobić jakieś głupstwo by ratować skóry - dał wyraźnie do zrozumienia co ma na myśli przez "głupstwo". - Zatem Toruviel, to musisz być ty, a całą sprawę należy załatwić możliwe szybko, także ze względu na rozmowy.
Toruviel - 16-11-2014, 19:10
Sytuacja była fatalna. Ale Toruviel nie mogła się powstrzymać od wywrócenia oczami i ciężkiego westchnięcia. - Elidis, wyślę ich po jakieś Vayle. Nie jestem głupia, wiem, że to ja muszę czekać pod Kwiatem. Ale rzeczony Vayle może czekać z Valiearem w, chociażby, sąsiednim pokoju.
Indiana - 16-11-2014, 19:13
edit:
/zaś piszemy równocześnie/
- Według rozkazu, pani - skłonił się elf - Obstawimy dyskretnie budynek. Możemy też spróbować w ramach mistyfikacji podszyć kogoś pod ciebie, przykładowo w twoim płaszczu.
- W razie poważnej potrzeby - powiedziała Ylva - gwardia arcyksięcia również pomoże, o ile nie będzie to oznaczało osłabienia ochroni Khorani. Są w gotowości, w pałacu, w razie czego przyślijcie człowieka. Wybaczcie, muszę się zająć jeszcze kilkoma sprawami.
Elidis - 16-11-2014, 19:17
Elidis aż przygryzł język by powstrzymać się od komentarza odnośnie inteligencji elfki.
- Ciesze się zatem, że się rozumiemy. Czy życzysz sobie mojej pomocy w przygotowaniach do tej zabawy? Jeżeli nie to was przeproszę, spotkamy się ponownie za parę minut w Kwiecie, czy może ktoś ma coś jeszcze do mnie? - rozejrzał się po zebranych.
Indiana - 16-11-2014, 19:18
Ylva skinęła im głową i szybkim krokiem poszła na piętro pałacu (gwardzista poszedł tam już wcześniej).
Toruviel - 16-11-2014, 19:19
/Zaznaczam, żeby nie było nieporozumień. To ja chcę czekać na posłańca./ - Zgadzam się z Ylvą. Możemy obstawić budynek, ale dyskretnie. Posłańca, po tym jak przekaże mi polecenia, przesłuchamy i zmienimy pamięć o przesłuchaniu, tak, żeby pamiętał, że jedynie się ze mną spotkał. Potem można go wypuścić i choćby śledzić. Gdyby nie wrócił mogliby zabić ojca. Chyba że macie inne sugestie
Elidis - 16-11-2014, 19:20
-Skoro tak, wybaczcie mi - Elidis skłonił się lekko, dystyngowanie i odszedł.
Indiana - 16-11-2014, 19:25
/jest jakoś coś jak blady świt, macie za sobą nieprzespaną noc, to będzie już trzecia z kolei, bo do obrad siedliście natychmiast po powrocie z Przystani. To rzutuje na waszą percepcję /
Toruviel - 16-11-2014, 19:29
Toruviel zwróciła się do Ylvy. - Spotkam się jutro z Khorani na dwie godziny przed obradami. Jeśli pozwolisz, chciałabym odpocząć choć przez chwilę. - Skłoniła głowę i wyszła z Valiearem podążającym za nią.
-Musimy znaleźć wprawnego psionika. - mówiła cicho. - Poślesz ich gdy tylko dojdziemy do karczmy. /czy znam już takiego w Vekowarze? Najlepiej Aenthil./
Indiana - 16-11-2014, 20:09
Ylva machnęła ręką ze schodów na znak, że zrozumiała.
Na zewnątrz wyraźnie słychać, że miasto się budzi. Na placu przed pałacem jest od cholery ludzi, nawet ktoś tam gdzieś koczuje, choć straż portowa wygania raczej na inne miejsca. Na placu wschodnim przy cytadeli jest obszerny obóz tymczasowy na przykład...
Gdy podeszliście do dużych, rzeźbionych wrót pałacu, właśnie przebiegł przez nie jeden z waszych wojowników. Widząc was skłonił się:
- Właśnie was szukam, Tulya'Toruviel, Othat'Veliear - mówił z lekką zadyszką - Znaleźliśmy dwóch naszych, zginęli od uduszenia, jakby ktoś ich kompletnie zaskoczył. To dlatego nikt na ulicy nie zareagował, kiedy zaatakowano pani ojca, jego ochroniarze wtedy już nie żyli... Ciała były wepchnięte za stertę skrzyń przy wyjściu kuchennym z zajazdu.
Toruviel - 16-11-2014, 22:34
Toruviel zapadła się w sobie. Kolejni elfowie. Cholera by to... co ona powie rodzinom? -Połączą się z Eą. Będzie trzeba ich godnie pożegnać. - Była wstrząśnięta. - Ale te morderstwa znaczą, że wiedzieli gdzie, kiedy i jak zaatakować. - powiedziała do obu wojowników. - To teraz nieważne. Ohtat'Ingwe, znajdź proszę jakiegoś psionika z Nolwe'yaro lub Vayle'yaro, poproś, żeby przybył pod Złotego Kwiatu. I uważaj na siebie.
Pośpieszyła z Veliearem do zajazdu, musiała chwilę odpocząć. Zjeść i uzgodnić z Elidisem i Veliearem plan działania. Przespać się choć kilka krótkich godzin. A potem musiała stawić czoła rozmowom z ulundo. Była zmęczona.
Indiana - 16-11-2014, 22:50
Toruviel napisał/a: | Toruviel zapadła się w sobie. | ...Ekhm co?
Weszliście oboje do zajazdu. W holu było trochę zamieszania, gospodarz w kącie rozmawiał z jednym z elfów, był roztrzęsiony, przepraszał. Obok stało dwóch ludzi, wyglądali na ochroniarzy, takich rasowych wykidajło.
Styryjczyków nie było widać, można było wywnioskować, że Khorani wraz z ochroną raczej została w pałacu. Kilku othat widzieliście u góry, na schodach (na wprost). W prawo i lewo od wejścia też były korytarze, ale nikogo tam nie było. Widać było schody w dół.
Elidis - 16-11-2014, 22:54
Elidis wszedł do zajazdy Złoty Kwiat chwilę po Toruviel i Othat.
Rozejrzał się. Podszedł do elfki.
- Jakieś nowe informacje? - spojrzał jej w oczy, zauważył w nich głębokie poruszenie, zmarszczył brwi. - Czy coś się stało moja droga? Wyglądasz na wstrząśniętą - przyjrzał się jej jeszcze uważniej. - Drżysz...
Toruviel - 16-11-2014, 23:27
/Indi, metaforycznie! Duchowe, wewnętrzne przygnębienie! /
-Mamy dwa morderstwa. Przed porwaniem ojca uduszono dwóch Ohtat. Tutaj. Pod zajazdem. Znaleźli ich na tyłach. - Nie podobało jej się to. Wiedziała, że musi zobaczyć ciała. Może i byli uduszeni, ale nie wiadomo, czy fizycznie czy może była to magia. Sama przecież zabijała tak ludzi w walce. - Będziemy musieli ich pochować. - Była przygnębiona. - Pewnie nie dam rady osobiście wziąć udziału w pogrzebie. Ale ktoś z Tulya'yaro zrobi co trzeba. A teraz... - jej wzrok powędrował ku karczmarzowi... Podeszła do niego i elfa /co to za elf? Ohat, Lutha czy Tulya?/. Przyłożyła dłoń do obojczyka.
-Spokojnie. Chciałabym wiedzieć, jak to się stało? Czy to ty ich odnalazłeś?
Elidis - 16-11-2014, 23:36
Elidis zaczął się przechadzać po zajeździe, wciąż nasłuchując wszelkich rozmów.
Rozglądał się, patrzył na tłum, sondował dokładnie ściany w poszukiwaniu wgłębień, mogących świadczyć o ukrytych drzwiach.
Indiana - 16-11-2014, 23:47
Toruviel napisał/a: | /co to za elf? Ohat, Lutha czy Tulya?/. |
Othat, weteran, stary zawodowiec. Miał na imię Ceivenor. Był opanowany, widac było tylko jak zaciska szczęki. Ukłonił się.
- Tulya'Toruviel. Tak, ja i moi ludzie. Leżeli wrzuceni w stertę śmieci - słyszalnie zgrzytnął zębami - Uduszono ich garotą, wcześniej ktoś ich oszołomił prawdopodobnie zaklęciem. musiało być mocne, bo obaj byli odporni, podobnie jak na alchemię. Ale nikt przecież nie jest odporny całkowicie.
Przeszukaliśmy cały budynek, górne piętra są bezpieczne...
- Jeszcze suterena - mruknął hotelarz smutno.
- Tak, jeszcze....
Wojownik zamarł z uniesioną w górze ręką. Wszystkie elfy w pomieszczeni usłyszały cichy dźwięk podzwaniającego metalu. dochodził z prawej z jednego z zejść na schody.
Pierwszy zareagował Veliear. Rzucił się w tamtym kierunku dobywając krótkiego noża. Za nim skoczył także Ingwe (chwilę wcześniej wydał dyspozycję, żeby znaleźć maga).
Ceivenor dał sygnał jednemu Lutha na półpiętrze, ten znów machnął przez okno, pokazując w kierunku (umownie) z którego dochodził głos. Mogło tam być wewnętrzne wejście.
Gospodarz, którego ludzkie ucho nic nie wyłapało, stał zdezorientowany, ale milczał.
Elidis - 16-11-2014, 23:56
Elidisa zelektryzował dźwięk metalu.
Dzwonki, cholerne podziemne dzwonki w samym środku Vekowaru!? O nie, nie ma mowy...!
Odwrócił się w stronę dźwięku i przygotował zaklęcie. Jeżeli to oni, to usmaży ich na chrupko. Jeżeli to nie oni, tylko jacyś zbrojni ludzie, to najpierw odetchnie z ulgą, spojrzy kto to, a potem usmaży na chrupko.
To był długi dzień i Elidisowi nie chciało się więcej bawić. Był gotów. Stanął za wojownikami Aenthil i czekał na rozwój sytuacji.
Suterena - nagle sobie przypomniał słowa karczmarza - a może... Trzeba czekać...
Uśmiechnął się lekko, niezauważalnie, maił już pewien ogląd na sytuację.
Toruviel - 17-11-2014, 00:04
Toruviel miała ochotę kląć. Teraz! Wspaniale. Po prostu świetnie... Spostrzegła u Elidisa delikatny uśmieszek, na którego widok nauczyła się mieć się na baczności. Zamknęła na chwilę oczy i skupiła się na swojej mocy. Była tak zmęczona, że kosztowało ją to mnóstwo koncentracji. Ale powtórzyła w pamięci formułkę i stanęła tak, by mieć obraz sytuacji w całej sali.
Indiana - 17-11-2014, 00:07
Z dołu usłyszeliście, tym razem wszyscy i wyraźnie, dźwięk metalu (jakby ktoś worek z pustymi puszkami mocno trzepnął o ścianę ), łomot, więcej łomotu.
Okrzyk, męski głos:
- Na ziemię! Już!
W chwilę później Velieara:
- Nie zabijać! Żywych!
Edit:
przed pierwszym elfem - kobiecy wysoki pisk.
Toruviel - 17-11-2014, 00:10
-Nie pozwólcie nikomu stąd wyjść! - Toruviel krzyknęła do pozostałych elfów w pomieszczeniu i pobiegała w kierunku Velieara i Ingwego, mając obalenie w pogotowiu.
-Kto to?! Kogo znaleźliście?!
Indiana - 17-11-2014, 00:11
-> wątek 11
Elidis - 17-11-2014, 00:13
Elidis przepchnął się przez ludzi i podążył za elfami rozważając...
Wciąż miał swój "promień śmierci" w zanadrzu, mógł też zawsze oślepić tych na dole.
Indiana - 20-11-2014, 04:41
Toruviel:
przez jakiś czas czuwałaś w swojej kwaterze, rozważając wszelkie możliwe opcje. O co chodzi? Negocjacje? A może jakaś zemsta? Może okup...? Może ktoś w mieście wpadł na to, że "elfia arystokratka" ma pieniądze...? Sprawność, z jaką poruszali się porywacze, narzędzia jakich używali, wskazywało, że to raczej nie jest gromadka spod budki z piwem. To byli fachowcy.
Ale dlaczego...?
I co powinnaś zrobić? Pójść na ich warunki może się okazać nie do przyjęcia - jeśli chodzi im o jakieś sprawy polityczne, ojciec pierwszy by się ciebie wyparł, gdybyś dla jego życia postawiła na szali Sprawę, sprawę Aenthil.
Z drugiej strony może to jakiś przypadek, może zemsta, może o nią chodzi... Może to Imperium, przecież starłaś sie z nimi w Przystani.... A może Styria? Może khorani chciała się pozbyć przeciwnika... Ale to bez sensu, bez niego tego nie podpiszą, on ma wyłączne uprawnienia od Helethai, one nie są dziedziczne. Ty możesz go zastąpić w rozmowach, ale nie w podpisie...
Rozmyślając o tym wszystkim w końcu zasnęłaś.
Obudziło cię pukanie, wszedł Veliear.
Nie miał dobrych wieści. Kolejny z ohtat poległ, rażony bełtem z kuszy w czoło. Elidis jest ciężko ranny. Ale pomściliście Ingwego, zabił go elf, mag ziemi... Ciało zabitego leżało w tym samym pokoju, co i waszych poległych. Zeszłaś tam.
Znałaś tego elfa. Widziałaś go kilka dni temu w Przystani...
Było dobrze po południu. Udałaś się więc do Pałacu na umówione z khorani spotkanie. Styryjczycy obstawili całe piętro, gdzie mieszkała ulundo, ewidentnie robili wszystko, by nie dopuścić, by także ich reprezentantowi coś się stało.
Pani Wody przyjęła cię bardzo ciepło. Jej apartament był skromny, sofa, stolik, biurko. Poczęstowała cię herbatą o nieznanym ci aromacie, wyśmienitą. Była poważna, uprzejma, rzeczowa, patrzyła ci w twarz swoimi złotymi tęczówkami.
- Panno Meliaor - głos ulundo był miękki, szemrzący, miły - Żadna z nas nie jest winna temu, czym jesteśmy. Ja nie odwrócę biegu czasu. Nie zmienię tego, czym jest moja Matka, nie odczynię tysiącleci jej krzywdy. Ty nie odczynisz i nie zawrócisz krzywdy swojej ojczyzny. Nie mamy dość mocy. Ja nie chcę krzywdzić nikogo z was, nie jestem wam wrogiem. Ale nie wińcie mnie i takich jak ja za to, że wasz dom stał się naszym domem. Kochamy go tak samo... - zamilkła w zamyśleniu, po chwili wracając do przemowy - Choć może nie chcę się licytować, kto kocha Aenthil bardziej - nie uszło twojej uwagi, że nie uzyła tak drażniącej was nazwy - Chcę, a i takie mam rozkazy, by złagodzić wasz ból i tęsknotę tak bardzo jak się da. być może nowe Aenthil w Mieście na Bagnach jest niemożliwe, ale rozważ, czy to nie jest wielka szansa, by zaprzestać krzywd. Oddamy wam to, czego zażądacie. Skarby, pomniki, choćby i mury same. Wszystko, prócz tej ziemi, z której my sami też wyrośliśmy. Panno Toruviel, niech nam pani da odpowiedź, czego żądacie. A będziemy mogli choć spróbować zabliźnić tę wspólną ranę....
Indiana - 22-11-2014, 12:41
Ok, przepraszam, ale muszę to ruszyć do przodu
Rozmowa z khorani była trudna, być może gdyby ona stawiała sprawę jasno - jesteśmy waszymi wrogami, zawsze nimi będziemy, zabraliśmy wam dom, wygraliśmy wojnę o niego i teraz wami gardzimy - byłoby łatwiej. Ale kohrani'aziraya była niezwykle wyczuloną psionicznie i empatyczną osobą, bezbłędnie znajdywała słabe strony twojej osobowości - wrażliwość, współczucie, pragnienie pokoju. I grała na nich.
Zakończyłyście na niczym, na paru frazesach, że tak, że pokój bardzo, że ważne, że zobaczymy, jak wróci Tulya'Astendet.
Wyszłaś na korytarz zaczerpnąć powietrza. Tam zastał cię posłaniec od Velieara.
Elidis oberwał trucizną i źle z nim. Leczą go, ale to potrwa.
Twoi ludzie pozbierali informacje - w ciągu ostatnich dwóch dni w Vekowarze zniknęło przynajmniej kilka osób. Od miejscowych Talsoi, który mieli tutaj swoją dzielnicę, wiecie że zniknął ich najlepszy szkutnik, Mistrz Okrętów, Evdean Lidei. Wergundom zniknął płatnerz i jedna z oficerów, dowodząca magami bojowymi, też zresztą mistrzyni.
Tymczasem wieczór niedługo.
Wasi ludzie mają obstawiony przesmyk, obserwując poczyniania tej dwójki, Octavia i Convolve. Przejmą tą ich niby siostrę i przesłuchają, więc byłoby dobrze byś pani do godziny pojawiła się pod Kwiatem. Mamy tam już psionika do przesłuchania.
Elidis - 23-11-2014, 23:20
Elidis obudził się nie mając pojęcia gdzie jest. W jego głowie była wielka biała plama.
I wrażenie, że przeszło przez nią całe zaplute Wergundzkie wojsko tupiąc jak oszalałe.
Co się stało? Znów zapił z kolegami z Telfamby na "zajęciach z alchemii"?
Potężny ból głowy potwierdzał diagnozę.
Ból ramienia i bandaż pasowały już trochę mniej do obrazka, ale nie takie rzeczy się zdarzały.
Powoli pamięć spływała z powrotem do jego umysłu.
Przypomniał sobie pościg ulicą, kusznika i zatruty bełt, który nieomal przebił mu serce i odetchnął z ulgą, że to jednak nie była popijawa w Telfambie.
Z trudem zwlókł się z łóżka. Chwiał się, ale dał radę się ubrać. Jakiś uczynny człowiek uprał jego na pewno zalaną krwią szatę. Jak miło.
Był w Złotym Kwiecie, w swojej kwaterze. Zaczął się krzątać. Przez lekkie zawroty głowy uderzył stopą w kant łoża. Zaklął na całe gardło.
- Widzę, że się już obudziłeś panie - przez drzwi wszedł elf, Elidis szybko rozpoznał w nim Lothela, swojego najbardziej zaufanego agenta, szefa Vekowarskiej komórki. - Cieszę się, że nic ci nie jest.
- Ja również się cieszę - nieco chrypiał więc odchrząknął. - Co wy byście beze mnie zrobili owieczki wy moje?
- Hahaha - elf zaśmiał się cicho, nieco niepokojąco jak to miał w zwyczaju. - Dobra nie jestem tu na pogaduchy, słuchaj więc...
Lothel streścił mu ostatnie wydarzenia.
- Ciekawie... Dobrze. Dziękuję ci, jesteś wolny.
Lothel położył prawą pięść na lewej piersi, skłonił lekko głowę i odszedł.
Kamień węgielny... tu w Vekowarze! Trzeba go zdobyć.
Zszedł na dół, chciał dowiedzieć się co robią Octavio i Powój, podobno ktoś ma na nich oko. Również zastanawiał się czy nie złożyć wizyty smoczej, zapytać o kamień, ale jak znał Szrapnela i Ysgerda to sami do niego przyjdą.
Teraz jednak przede wszystkim chciał coś zjeść. Był głodny jak Ork o poranku.
Indiana - 24-11-2014, 00:46
Zszedłeś na dół zajazdu, przywitany radosnym uśmiechem przez gospodarza, który najwyraźniej od rana uwijał się w okolicach głównego holu.
- Nie umarł pan, panie elfie! - zawołał zachwycony, po czym zorientował się, że to mogło zabrzmieć z lekka nie teges i sprostował - Znaczy się, pan zyje. Bo tu już tyli elfy umarły, że się zaczynam bac, czy jakis dla was pechowy mój zajazd nie jest - widząc twój wymowny wzrok, dodał - A tak, tak, pan pewnie głodny! W jadalni stół cały dzień zastawiony, bo co chwila ktoś wpada. Panienka Toruviel jadła po południu, potem poszła na rozmowy z tą niebieską damą ze Styrii, pan Veliear jadł przed chwilą, chyba wciąz tam jest. Dwóch dżentelmenów o pana pytało, krasnolud i człowiek, ale pan wtedy nieprzytomny był...
Podziękowałeś i ruszyłeś do jadalni. Stół był zastawiony na modłę północną, rozmaitymi produktami, choć widać było że z dawna nie było transportów z portu, bo produkty były tylko miejscowe.
Nakładając na talerz marchewki, szynki i wędzone rybki, zoczyłeś dowódcę ohtat.
Na twoją prośbę skrócił ci, co się stało na placu.
Przede wszystkim poległ Ceivenor poległ. To jak przez mgłę sam pamiętałeś. Kusznik. Skurczysyn.
No ale co dalej.
Ohtat flankując tych dwóch ze Smoczej dobiegli za nimi do Przesmyku. Tam znaleźli ślady montowania liny, którą uciekający zgarnęli za sobą. Musieli zejść w dół po klifie, ale nie było na dole żadnej łodzi, więc muszą mieć kryjówkę w połowie klifu.
Potem wrócili, zgarnęli z głównego placu zwłoki tego, którego udało się zabić. To był elf z Aenthil, Toruviel go rozpoznała. Robił dla Imperium, był magiem ziemi.
Toruviel spała do popołudnia, potem poszła na spotkanie z khorani. Zachowuje sie co najmniej dziwnie, jest zdenerwowana, płacze, podejrzewają, że napastnik jednak jej cos przekazał, a ona sie boi o ojca. Ohtat nie spuszczają jej z oka.
Drugi oddział jest na nabrzeżu przy Przesmyku, obserwują Octavia i tą drugą pannę. Mają rozkaz pojmać tę jego rzekomą siostrę, która mogła widzieć porwanie.
Poza tym w mieście zaginęły kolejne osoby. Oprócz ojca Toruviel zniknął wergundzki mistrz płatnerski, zwierzchnik ich zbrojowni, zniknęła także wergundzka oficer, zwierzchnik magów bojowych, kobieta uchodząca za absolutną mistrzynię fachu. I elf, talsojski szkutnik, także mistrz rzemiosła. W tej części północnej dzielnicy, która należała do Talsoi, miał własną niewielką stocznię.
Tak wygląda sytuacja na teraz. Czyli jakoś na pół godziny przed zachodem słońca.
Toruviel - 24-11-2014, 15:40
Toruviel powiedziała poslancowi, ze w ciagu godziny powinna pojawic sie pod Zlotym Kwiatem. Weszla z powrotem do sali, gdzie wciaz czekala khorani.
Elidis - 24-11-2014, 21:46
Mag, kowal, szkutnik... Okręt budują czy ki diabeł? - myślał przeżuwając. - Ale mag z Imperium... Klif, urwana lina... - rozszerzyły mu się źrenice pod wpływem szalonego konceptu. - Reshion ostatnio zgadał się z Mrocznymi, a jeżeli oni mają tunele pod miastem... Tylko po jaką cholerę im jest potrzebny Kamień Węgielny!? Zapamiętać, znaleźć tę główną świątynie, wybadać i w razie możliwości zająć. Będę potrzebował do tego Styrii i Wergundii. Taaaak... Czas już by się z nimi spotkać.
Po jedzeniu wrócił do swojej kwatery, znalazł papier, kałamarz i pióro. Utrzymując wszelkie standardy i konwenanse oraz typowe banały związane z dyplomacją napisał dwa zaproszenia. Jedno dla khorani, jedno dla wergudzkiego reprezentanta.
Jako miejsce spotkania zaproponował komnaty wspólne w pałacu, by podkreślić bezstronność i uniwersalizm dyskusji. Za czas podał dzisiejsze popołudnie, musiało się to odbyć szybko.
Indiana - 25-11-2014, 20:55
Elidis Caernoth napisał/a: | Za czas podał dzisiejsze popołudnie |
Ekhm. Umknęło?
Cytat: | Czyli jakoś na pół godziny przed zachodem słońca. |
Co oznacza w przybliżeniu na październik jakąś 19:00. Możesz ich umówić ewentualnie na jutro
Elidis Caernoth napisał/a: | musiało się to odbyć szybko. | No właśnie. I tu z lekka problem Więc na jutro czy jak?
Elidis - 25-11-2014, 23:16
Nie ogarneem. Pisałem, że mam kaca... Oczywiście, że na jutro zatem.
Mam wyedytować post by ładnie i schludnie to wyglądało w całej sesji?
Indiana - 25-11-2014, 23:34
Nie ma takiej potrzeby
Oboje ustalcie dalsze działania od teraz do wieczora Jak chcecie działać osobno, to was poprzerzucam w inne tematy.
Elidis - 26-11-2014, 00:04
Oj z tym będzie raczej ciężko ( matury próbne w tym tygodniu, mało czasu kruca bomba... )
Elidis przeciągnął się na krześle. Szybko jednak tego pożałował, gdyż ramie boleśnie o sobie przypomniało.
Zastanawiał się co może teraz zrobić.
Sytuacja z ojcem Toruviel robiła się coraz bardziej rozmyta, a sama elfka nie szukała go tak zawzięcie, jak można by się tego spodziewać.
Pojawienie się Octavio i Powój było dziwne, nie pasowało do obrazu. Elidis nie lubił kiedy coś nie pasowało do obrazu, ale na razie postanowił sobie tym głowy nie zaprzątać.
Kamień... Kamień był poważnym problemem, ale to omówią już jutro.
Eliminując rzeczy niemożliwe do zrobienia, rzeczy trudne do zrobienia, oraz rzeczy, których robić mu się nie chciało pozostała mu tylko jedna możliwość.
- Czy Tulya'Toruviel jest w zajeździe? - zapytał jednego z Othat.
- Z tego co wiem, jest teraz w pałacu namiestnika.
Wyśmienicie, przebieżka, jak ja tego potrzebowałem.
- Dobrze zatem, ja też tam się udam, dziękuję - to rzekłszy Elidis ruszył do drzwi i opuścił Kwiat idąc w stronę pałacu.
Toruviel spotkał w drzwiach pałacu.
- Witaj moja droga, domyślam się, że jesteś zmęczona, ale mamy jeszcze pewne kwestie do omówienia - jego ton był miękki, przyjazny. - Wejdźmy może zatem do środka. Wszak gdzie lepiej rozmawiać, jak tu?
Weszli do tej samej komnaty, w której byli gdy gruchnęła wieść o porwaniu. Elidis usiadł ciężko na krześle, ramie zaczynało go poważnie denerwować.
- A więc, jak poszło z khorani?
Toruviel - 26-11-2014, 00:44
W Toruviel serce zamarło, gdy stanęła twarzą w twarz z Elidisem. Skinęła niepostrzeżenie na Jarrida, by poczekał chwilę i dała się pociągnąć do sali.
-To zależy o co pytasz. Jak na razie... mogę negocjować, ale problemem jest nieobecność mojego ojca. A teraz... Elidisie... posłuchaj mnie i nie przerywaj. Nie protestuj. - zwróciła się do niego w ten sposób do tej pory tylko jeden raz w osadzie Krevaina. W dość nieprzyjemnych dla niego okolicznościach. - Porywacze chcą się ze mną spotkać. Teraz. Pójdę tam. Khorani była na tyle wyrozumiała, że użyczyła mi jej ludzi. Jeśli chcesz, może pójść za mną wraz z nimi. Ale wiesz, że musisz uważać. Nie daj po sobie poznać, że wiesz, że ja tam jestem. Że oni mnie pilnują. Od tego zależy życie mojego ojca.
Popatrzyła mu prosto w oczy.
-Chcę wiedzieć, kim są Ci ludzie. Jeśli to jest z nimi Reshi, to zapewne nie będzie to prawdziwy wygląd tego człowieka... Ale dowiemy się, czego chcą. Musisz zdecydować. Idziesz, albo nie przeszkadzasz. - głos jej się złamał delikatnie. - Elidisie, pozwalam sobie na zaufanie wobec ciebie jak dawniej, proszę, zrozum. Iii... jeśli coś się stanie przekaż wieści Veliearowi.
Stała cała w napięciu.
Indiana - 26-11-2014, 00:50
Elidis Caernoth napisał/a: | Oj z tym będzie raczej ciężko | Kumam, więc jak ma cię nie być dłuższy czas, to wyznacz jakiś kierunek działania - z kim, przeciw komu i jakim sposobem, to będę prowadzić twoją postać, a będziesz ja przejmował, jak będziesz miał czas.
Mała korekta Wchodząc do pałacu namiestnikowskiego trafiłeś rzeczywiście na Toruviel.
Otoczoną przez oddział gwardii arcyksięcia
Twoje pytanie w tym kontekście było dość wstępne, bo wzrok siłą rzeczy musiał zapytywać "o Hun tu chodzi, czego chcą ci Styryjczycy??", zwłaszcza, że ich dowódca mierzył cię mało przyjemnym wzrokiem z góry na dół i miałeś wrażenie, że zna już lokalizację wszystkich ukrytych ostrzy, na nawet skład twojej sakiewki.
Ponieważ nie było na oficjalu, jeszcze raz rysopis dowódcy gwardzistów:
Miał na oko 35-38 lat, ciemne długie włosy spięte w kucyk na karku. Z ogorzałej i poznaczonej bliznami twarzy wyglądały głęboko osadzone, szare oczy. Nosił krótko w szpic przyciętą brodę. Budowy średniej, ale sprężysty krok zdradzał dużą zwinność i sprawność fizyczną. Nosił barwy gwardii, rudy kaftan i czarny płaszcz na skos przez ramię.
Oddział, który zwołał, liczył 6 osób, podobnych do niego ludzi, na pierwszy rzut oka zdradzających świetne wyszkolenie i obycie w walce w każdych warunkach.
Elidis - 26-11-2014, 00:53
Elidis popatrzył jej głęboko w oczy.
Wspomnienie ostatnich wydarzeń przebiegło mu przez głowę, ale je stłumił, nie miał teraz na to czasu. Skupił się na jej oczach.
Dostrzegł w nich lód. Nie, nie lód, ale stal. Silne postanowienie. Dostrzegł w nich odbicie samego siebie.
Uśmiechnął się, byli bardziej podobni niż myśleli.
- Dobrze, pomogę Ci. Ale najpierw muszę zabrać coś na to ramię z zajazdu, jak to dobrze, że to tak blisko - odszedł i wrócił po chwili. - Dobrze, możemy iść, prowadź.
Indiana - 26-11-2014, 01:10
Z czego rozumiem, że wraz ze swoją obstawą podążacie w kierunku Przesmyku?
Indiana - 26-11-2014, 01:23
Poszliście więc przez miasto. Spodziewając się, że jesteście obserwowani, rozdzieliliście się, gwardziści szli dyskretnie pojedynczo w sporym odstępie od was.
To była dzielnica magazynowo-handlowa. Szliscie przez wylot ulicy Kupieckiej, o tej porze dnia handlarze zajęci byli chowaniem wystawionych towarów do wnętrza sklepów, pakowaniem skrzyń z zaopatrzeniem, zbieraniem śmieci.
Dalej było kilka budynków mieszkalnych, trochę magazynów.
Potem weszliście w rejon targu rybnego. Z rybami był problem, jako że straż portowa od dawna nie pozwalała wypływać dalej niż na akwen, a na tym ryb było niewiele. Handlowano jednak czym się dało, a z racji na setki uchodźców, koczujących w północnej i wschodniej części, klientów było sporo.
Teraz, w zapadającym zmroku, na targu także pakowano dobytek na wozy i wózki, sprzątano, zwijano kramy. Kręciło się mnóstwo bezpańskich psów, wyjadających resztki, i trochę dzieciaków, zarabiających na noszeniu handlarzom skrzyń z towarem do postawionych w uliczkach wozów.
Zauważyliście też dwie znajome twarze. Krasnolud i człowiek (Szrapnel i Ysgard) podążali w kierunku Przesmyku, obładowani sporym zwojem konopnej liny, latarniami, bronią i jeszcze jakimś sprzętem.
Nie zaczepialiście ich.
możecie ewentualnie zadeklarować, że ich śledzicie lub każecie ich śledzić.
W oddali nad morzem słychać było grzmoty.
Trzymaliście się raczej budynków, nie wychodząc na otwarty plac. Obserwowaliście.
Na nabrzeżu też trwał ruch. Kręcili się ludzie ze straży portowej, trochę żołnierzy. Patrząc na południe w stronę Przesmyku widzieliście, ograniczone linami miejsce, gdzie ktoś położył kilka bukietów świeżych kwiatów. Tam zauważyliście też Octavia i Convolve.
Pytali o coś strażników (Conv pytała), potem podeszli na nabrzeże, było już prawie ciemno, więc ledwie widzieliście, na co z taką uwagą patrzyli. Potem gadali z jakimiś dziećmi.
Było juz niemal zupełnie ciemno, wzdłuż brzegu stały maźnice z olejem rybnym i starszy człowiek z pochodnią po kolei je odpalał. Dawały one światło w promieniu kilku metrów od nich, sprawiając, że reszta nabrzeża tonęła w mroku. Lekko oślepieni tym światłem zdołaliście dostrzec, że do tych dwojga ktoś podchodzi, kilku mężczyzn, potem zniknęli gdzieś między budynkami.
W tym momencie było już prawie ciemno, nie licząc momentów, kiedy się błyskało. Morze szumiało jak wściekłe, tłukąc o brzeg i klify przy przesmyku, huk zbliżających piorunów kazał myśleć, że burza będzie naprawdę potężna.
tę dwójkę także możecie śledzić, potrzebuję tylko deklaracji, czy mieszacie się w ich sprawę, czy też nie. Jeśli nie, idziecie prosto do Przesmyku
Indiana - 26-11-2014, 14:49
Elfiki kochane, potrzebuję tylko krótkiej deklaracji - mieszacie się w sprawy Octavia i Convolve czy też nie Pls. Bo oni wiszą czekając na Waszą decyzję
Elidis - 26-11-2014, 18:21
Z mojej strony każę się zainteresować Szrapnelem i krśkiem, Octavio/Powój jak starczy czasu.
Dziś nie dam rady nic zrobić, od razu mówię.
Priorytety : ojciec Toruviel/sama wiesz co, sama wiesz skąd /własne bezpieczeństwo
Indi co z tym co pisałem?
Indiana - 26-11-2014, 18:26
Przyjęte do wiadomości, jedno drugie i trzecie
Toruviel - 26-11-2014, 21:58
-Elidisie, zostaniesz tutaj? Spróbuj sprawdzić co z Octaviem i tą dziewczyną... A jeśli chodzi o Szrapnela... możemy tu chyba poprosić Stryjczyków o pomoc. Powiedz, by trzej poszli za nimi. Ale niech uciekają, jeśli zrobi się niebezpiecznie. Niech nie narażają się bez potrzeby. Nie chcę nadużyć życzliwości khorani.
Toruviel zostawiła Elidisa i pospieszyła w stronę targu rybnego mając w pamięci słowa ". Masz się pojawić sama, o zmroku, przy pierwszej kei przy targu rybnym. Bez broni. Żadnych othat w pobliżu."
Elidis - 26-11-2014, 22:49
Elidis przytaknął skinieniem głowy. Popatrzył za oddalającą się dziewczyną.
Jeśli coś jej się stanie... Dziwne - poczuł się nagle zmieszany.
- Dobra panowie, słyszeliście ją? Niech dwóch idzie za Szrapnelem i Ysgerdem, trzech to zbytni tłum. Trzech niech ubezpiecza Toruviel. Reszta za mną, odstęp pięć metrów od każdej osoby - mówił ściszając głos.
Skierował się w stronę Octavia i Powój, szedł tak cicho jak tylko potrafił nasłuchując wszystkiego wokoło.
Wiedział, że nie może podejść zbyt blisko, był, bądź co bądź, mocno charakterystyczny.
Chciał podejść dość blisko by słyszeć rozmowę, jednocześnie kryjąc się pod ścianami budynków.
Co i rusz oglądał się dyskretnie na Styryjczyków. Sprawdzał ich pozycje i to co robią, próbował możliwe ogarnąć całą sytuację póki jeszcze były na to szanse.
Był napięty jak struna, na każdą okazję miał zaklęcie, które powtarzał w pamięci.
Był gotów.
Indiana - 27-11-2014, 00:19
Uhuhu, no to mi teraz zapodaliście zagwozdkę... No dobra, to jakoś z tego wychodzimy...
Elidis:
dowódca styryjskich gwardzistów (miał na imię Jarrid, jak pamiętałes) podzielił oddział według twojego polecenia. Nie umknęło twojej uwagi, jak przy tym zgrzytał zębami. Z tobą zostało dwóch gwardzistów. Chwilę obserwowaliście, jak Toruviel, pozornie samotna, powoli idzie wzdłuż nabrzeża na południe (z czego morał, że dalszej części Toruviel już nie wie ), po czym ruszyliście między zaułki.
Grzmiało. Coraz bliżej.
Octavio i Convolve weszli między budynki w wąziutkie zaułki, eskortowani przez kilku ludzi. Zdążyłeś się im przyjrzeć - ubrani zwyczajnie, ale w sposób ułatwiający szybkie i ciche poruszanie się. Przylegające kaftany z kapturami, chusty na twarzach, bure kolory, czyniące ich w tym półmroku niemal niewidocznymi. Poruszali się zwinnie i cicho, jak zorganizowana grupa, dwóch szło z eskortowanymi, pozostali trzymali się w odległości, z czego jeden w ogóle w cieniu, prawdopodobnie niewidziany przez waszą dwójkę znajomych. Dwóch miało niewielkie kusze, wszyscy oprócz tego krótkie miecze, najlepsze do walki w ograniczonej przestrzeni.
Zaczęło się od dziewczyny. Gdy doszli do malutkiego placyku między trzema budynkami, ona wyrwała się, Octavio uderzył jednego tarczą w twarz.
Widząc rozkręcającą się bijatykę, poleciłeś Styryjczykom podejście na taki dystans, żeby w razie czego móc wkroczyć. Założyliście (pamiętając, że Ofelia, siostra Octavia, może być wam pomocna), że interweniujecie dopiero, jesli któremuś z nich zacznie grozić śmierć (nie ma możliwości interakcji, bo jesteście czasowo spóźnieni )
Bijatyka rozkręciła się na dobre, na dobre też zaczęło lać. Widok przysłaniała wam ściana deszczu, więc podeszliście całkiem blisko, każdy z osobna, nie bardzo miałes jak wydać polecenia, więc polegac mogłeś wyłącznie na tym, że wykonają poprzedni rozkaz. Obserwowałeś, jak Convolve, sanitariuszka, w walce wręcz położyła dwóch sporych przeciwników, stosując chwyty i dźwignie, jakich nie powstydziliby się najlepsi zabójcy. Jeden złapał ją za włosy - połamała mu rękę wprawną dźwignią. potem skoczyła na kusznika, z którym dłuższą chwilę się szamotała i też go załatwiła. Ciekawe, czy wszystkie styryjskie sanitariuszki mają taki poziom wyszkolenia...
Octavio walczył tak, jak byś się spodziewał - dużo operował tarczą, ale ostatecznie uległ, wzięty w kleszcze między szermierza i kusznika. Dziewczynę też rozbroili.
Oboje leżeli na ziemi, napastnicy coś do nich mówili. Convolve rzuciła im swoją sakwę, wypatroszyli torebkę, najwyraźniej czegoś szukając. Potem kusznik schylił się do leżącej na brzuchu dziewczyny, po czym wyszarpnął się do tyłu, wyjąc i wrzeszcząc tak, że włosy zjeżyły ci sie na karku. Nie miałes pojęcia, co mogła zrobić temu człowiekowi, żeby tak wrzeszczał. Ona podniosła kuszę, strzeliła do tego, co trzymał Octavia, kusznik rzucił się na nią, okładając ją w jakimś ataku berserka. Tym razem nie miała szans.
Octavio podjął walkę z tym drugim, był zajęty.
Zanim zareagowałeś, zobaczyłeś, jak doskakuje do niej jeden ze Styryjczyków. W ostatniej chwili.
Zapraszam do #11 za jakąś chwilkę
Indiana - 27-11-2014, 00:20
Toruviel -> to będzie jakoś #15, za jakąś chwilę.
|
|