Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Wątek 11 - Przygoda #11

Indiana - 17-11-2014, 00:12
Temat postu: Przygoda #11
(grupa 1?)
(grupa 4?)
Wszyscy są i ok?

Toruviel - 17-11-2014, 00:14

/Mhm, ale ja jeszcze tylko jakieś 20 minutek mogę i się zbieram./
Elidis - 17-11-2014, 00:14

/rozumiem, że sutereny da?/
Jestem

Powój - 17-11-2014, 00:17

Jestem. Aczkolwiek odpisywać będę z szybkością ślimaka D:
Elidis <3
Toruviel <3

Indiana - 17-11-2014, 00:21

Elf, który zbiegł po schodach (Veliear) doskoczył do Conv, widząc z daleka jej odruchowy ruch ręki przy pasie, wywrócił ją na ziemię twarzą w dół, blokując ręce, i zabrał nóż, rzucając w kąt. Drugi, który biegł za nim, doskoczył do Octavio.
Łucznik cofnął się o krok, zeby uniknąć kolizji z pobratymcem, za sobą miał drzwi na dziedziniec, szeroko otwarte.
Po schodach zbiegła kolejna osoba. Toruviel.

Toruviel i Elidis:
krótki korytarz kończył się bocznym wyjściem na zewnątrz (po prawej) i schodami w dół (w lewo). Zbiegliście schodami i waszym oczom ukazał się przyparty do ściany Octavio Lecorde, z rozwalonej wargi płynęła mu krew, trzymał w górze obie dłonie. Elf, który go trzymał, przykładał mu do szyi długi nóż, drugi elf właśnie wyciągał Octaviowy miecz i rzucał w kierunku wyjścia na dziedziniec.
To wyjście było po waszej prawej, po lewej jeszcze jedne zamknięte drzwi, krótki korytarz prowadził jeszcze około 5 m na wprost, gdzie widac było drzwi do pokoju.
I dziewczynę, którą Veliear trzymał na glebie kolanem. Miała na sobie szary uniform sanitariuszki, brązowe włosy, twarzy nie było widać.
Czwarty z elfów, Lutha, całe towarzystwo trzymał na "muszce" strzały.

Elidis - 17-11-2014, 00:26

Elidis wskazał pozostałe pomieszczenia i korytarze wojownikom.
- Uważajcie, może ich tam być więcej - przemawiał po elficku, by ludzie go nie zrozumieli.
- Witam pana, panie Octavio - Elidis nie był ani trochę zaskoczony. - Zastanawiałem się kiedy się znów zobaczymy. Raczy nam pan przedstawić swoją towarzyszkę?

Owizor - 17-11-2014, 00:27

/o siema :) na naszym wątku pogrubialiśmy dialogi a komentarze pochylaliśmy i zmniejszaliśmy - jak tutaj?
Już widzę opis Indiany, to od siebie dorzucę: Dłonie trzyma uniesione w geście "nie mam złych zamiarów" ( http://www.wordans.ca/wvc.../124436_340.jpg ) Jest w pełnym rynsztunku (tym samym co na epilogu), jeno tarczy nie ma. Patrzy prosto w oczy "przytulającego" go elfa z wyraźnym zaskoczeniem.

Elidis - 17-11-2014, 00:31

Elidis odczekał chwilę po czym z grymasem lekkiego niezadowolenia powiedział :
- Panie Octavio nie zwykłem się powtarzać, a sytuacja jest dość... - rozejrzał się po pokoju - napięta. Zapytam zatem jeszcze raz. Co pan tu robi i kim jest ta kobieta? - ruchem głowy wskazał medyczkę.

Owizor - 17-11-2014, 00:32

- Co... ach... - Octavio odwrócił spojrzenie w stronę Elidisa - Witam pana, panie Elidisie - uśmiechnął się w skrwawionej parodii uśmiechu - Przedstawiam panu pannę Convolve, sanitariuszkę... w sumie niewiele więcej wiem - zmrużył oczy, dostrzegając w półmroku drobniejszą Toruviel, po czym znów się uśmiechnął - O, witam też panią, Tulya'Toruviel... Widzę że nie tylko ja mam dziś talent do miłego witania gości... - polizał się po rozciętej wardze.
Powój - 17-11-2014, 00:33

Głos tak znajomy, tak obcy i zimny zarazem w tej chwili. Szumiało jej w uszach a w ustach czuła smak krwi z przygryzionej wargi. Taki wiele myśli, splątanych nagle w szaleńczej gonitwie wspomnień i słów. Tak wiele bólu związanego z przeszłością. Tak wiele.... Wiele. Wiele. Za wiele. Zagryzła mocniej szczękę warcząc po nosem przekleństwa związane z tym na czym świat stoi. Tak wiele się zmieniło. Pięć lat to długi czas, bardzo długi dla człowieka a dla elfa to zaledwie ułamek sekundy. Poderwała głowę do góry. Rysy te same co dawniej, może w oczach miała więcej bólu i cierpienia, mniej radości z życia. Jednak to wciąż była ona. A może już nie.
- On mnie nawet nie zna Elidis Caernoth któryś pogrążony w żałobie po żonie co na styryjskim wybrzeżu życie straciła. Jak miło Cię znowu widzieć. - Głos miała chłodny, nie to co dawniej. Ta życzliwość którą młoda teralska uzdrowicielka potrafiła obdarzyć innych nagle znikła. Nie, nie nagle. Znikła wraz z rozpoczęciem wojny. Teraz skupiała spojrzenie na elfie, nie zaś jego towarzyszce.

Indiana - 17-11-2014, 00:35

Veliear spojrzał podejrzliwie i puścił Conv, ale ona jeszcze przez chwilę została na podłodze, twarzą w dół.
Na skinięcie dowódcy ten, który trzymał Octavio, cofnął się, kopnąwszy przy okazji dalej leżący na ziemi miecz. Łucznik zwolnił naciąg do połowy (co oznacza opóźnienie strzału ewentualnego o pół sekundy).

Elidis - 17-11-2014, 00:41

Elidis się wyprostował. Jego spojrzenie stało się nieobecne.
Wzdrygnął się na wspomnienie o Meriel, po jego kręgosłupie przeszedł zimny dreszcz. Na chwilę stracił kontakt z otoczeniem, lekko się zakołysał, jednak już po chwili wrócił do siebie. Jego twarz znów stała się nieruchoma i arystokratycznie obojętna.
Tylko tańczące nerwowo iskry w jego oczach zdradzały jego emocje, wewnętrzną burzę wspomnień, bólu i zadziwienia.
- To ty...? - zdołała tylko wydusić, słysząc jak łamie się mu głos postanowił oszczędzić sobie i inny pokazu własnej słabości i zamilkł wpatrując się w kobietę.
Widząc ją tu, teraz, zadawał sobie pytanie, czy faktycznie się znali?

Owizor - 17-11-2014, 00:45

Octavio powinien był być chyba bardziej zaskoczony... Ale jakoś niespecjalnie dziwiło go, że Elidis ma aż tyle znajomości, choć raczej z Convolve nie miał żadnych umów handlowych... Uniósł tylko brwi, wodząc wzrokiem to na Elidisa, to na sanitariuszkę, to na swój miecz... Może w razie potrzeby, gdyby tak się rzucił "na szczupaka", dałby radę go chwycić...? Przynajmniej elf już na niego nie chuchał. Co prawda miał dość świeży oddech, ale i tak nie podobała mu się aż taka bliskość ich twarzy. Powoli, płynnym ruchem, przyłożył jedną dłoń do wargi, macając rozcięcie.
Powój - 17-11-2014, 00:47

- Ja. - Odparła z prostotą. Gdy puścił ją nader agresywny i nadgorliwy elf wstała opierając się o ścianę. Znów kręciło jej się w głowie, nadal nie powróciła do dobrego zdrowia. Ale z bezczelnością godną tylko Terala wwiercała swoje spojrzenie w oczy Elidisa. Wiele się zmieniło, naprawdę wiele. Ale coś zagrało w jej duszy, jakaś cząstka dawnego ja. - Przepraszam... Nie tylko ty jesteś po niej pogrążony w żałobie, nie powinnam Ci tego wypominać. - Potrząsnęła głową i wskazała na Octavia. - I faktycznie, nazywają mnie teraz Convolve. Niezbyt daleko od pierwowzoru imienia... -Jej wargi mimowolnie drgnęły ku górze. Nie bała się nie kryć emocji. Była tylko człowiekiem a oni mogli czytać z niej jak z otwartej księgi.
Wiedziała co to oznacza stracić bliską osobę, bardzo bliską. Ale wojna ją zmieniła, stała się bardziej kąśliwa i ostra. Nie chciała znów tracić kogoś na kim jej zależało, dlatego to zrobiła. A może z innego powodu. Zerknęła na Argana sprawdzając czy nic mu nie jest. Mieli podobne obrażenia, tylko ona jeszcze stłuczone przez niego czoło. Po chwili zwróciła się do Elidisa.
- Nie czas na wspominki, jak widzę zostaliśmy uznani za zbrodniarzy. Tylko czego dokonaliśmy?

Elidis - 17-11-2014, 00:55

Elf powoli doszedł do siebie.
Odchrząknął trochę zbyt głośno.
- Jeszcze niczego.
Wam nie udowodniliśmy - dodał mimowolnie w myślach.
- W tym zajeździe doszło do porwania wysokiej rangi Tulya, ojca obecnej tu Toruviel, jak również morderstwa dwóch wojowników Othat - jego głos stawał się już normalny. - Te pomieszczenia są idealnie rozlokowane pod kątem takiego czyny, zatem logiczne jest, że tu wkroczyliśmy z podobną... gwałtownością. Zwłaszcza, że porywacze powiedzieli, iż dadzą nam dalsze instrukcje. Wybaczcie nam to najście - dodał pojednawczym tonem

/niestety to mój ostatni post dzisiaj, następny nie wiem kiedy, dobranoc/

Indiana - 17-11-2014, 00:58

(tylko Elidis kończy na dziś, czy reszta też? :) )
Owizor - 17-11-2014, 00:59

(ja jeszcze teraz odpowiem i też kończę powoli)
Owizor - 17-11-2014, 01:04

- Zabawne - mruknął Octavio, choć jego wyraz twarzy wyraźnie przeczył jakiejkolwiek zabawności sytuacji - Z tego samego budynku dziś przed świtem porwano też Ofelię - spojrzał znacząco na Elidisa i Toruviel, przy czym nieco bardziej na Toruviel - TĘ Ofelię.
Indiana - 17-11-2014, 01:07

(dobrze, to trochę was przemieszczę celem zrobienia tego, co musi być zrobione ;) )

Widząc, że się znacie, Veliear dał znak swoim ludziom.
- Nie będziemy was wiązać, ale jeden ruch i poleje się krew. Bardziej - dodał patrząc na rozbitą twarz Octavia. Ten elf, który w niego wpadł, wciągnął mocno powietrze, sprawdzając żebra, więc spojrzenie dowódcy othat było niepozbawione szacunku - To nie jest miejsce do rozmowy, więc oboje ręce na kark i na górę - powiedział do obojga pozbieranych z ziemi ludzi.

Zakotłowało się nieco (Toruviel zeszła ze schodów, ustępując miejsca idącym). Elidis ruszył pierwszy, pomijając łucznika, który wybiegł na górę trzymając z góry schodów na celu dwoje ludzi, Veliear za nim, idąc półodwrócony w tył, dalej Octavio ze sztychem jednego z elfów (który też miał jego miecz) między łopatkami . Za nim Convolve, kolejny elf i Toruviel.

Powój - 17-11-2014, 01:10

//to proponuje ewentualny post Indi, uznając, że Toruviel po prostu obserwuje i czy kiedyś normalnie piszemy kolejką w temacie obok. Jeśli ktoś spóźnia się 4/5h z odpisem to przerzucamy go na koniec kolejki, a przed mg. Jeśli dłużej nie odpisują to mg decyduje co dalej. Edit: Indi mnie uprzedziła. Lądujemy jeszcze gdzie indziej czy ten sam wątek?//
Indiana - 17-11-2014, 01:15

/ten sam, właściwie detal ;) /

Wychodzicie powoli do góry, rozmawiając nadal. Zostawiacie za sobą pomieszczenie (był tam półmrok, tylko światło od drzwi na dziedziniec) puste, jedne otwarte na oścież i dwie pary na głucho zamkniętych drzwi.
I wtedy Conv i idący za nią elf słyszą skrzypnięcie zawiasów. Odwracają się - Toruviel za nimi nie ma.

Owizor - 17-11-2014, 01:39

- A właśnie! Czy możemy się jeszcze wrócić? W pokoju tam na dole została moja tarcza... - mruknął Octavio, zerkając za siebie - Chwila... Toruviel szła z tyłu, nie?
Powój - 17-11-2014, 02:14

Drgnęła na ten iście nieprzyjemny dźwięk od którego po plecach przeszedł jej nieprzyjemny dreszcz. Odwróciła się oczekując, że elfka wkroczy na górę za nimi. Minęła sekunda, może dwie gdy szok malował się na jej twarzy. Dopiero po chwili drgnęła, jednak zanim Argan zdążył otworzyć usta ruszyła w kierunku drzwi z wysuniętą przed siebie lewą ręką, jakby chciała je na nowo uchylić.
- Elfko?...
Może to było bezmyślnie, ale miała złe przeczucia.

Indiana - 17-11-2014, 02:21

Ten elf za Conv oczywiście też się odwrócił.
- Tulya'Toruviel??
Zeskoczył z ostatniego stopnia z powrotem do korytarzyka i wyjrzał na dziedziniec:
- Pani Toruviel???

(Toruviel, przytomniejesz)

Na górze Veliear ani Elidis nie mieli szans zobaczyć co się dzieje, minęli już zakręt schodów, ale Octavio wyraźnie widział uchylone drzwi. Ten elf, który go trzymał na sztychu, cofnął się, dzieląc uwagę między Octavia i to, co sie działo na dole.

Indiana - 17-11-2014, 02:45

Toruviel oprzytomniała i odzyskała władzę w mięśniach, tych krtani także. Zza tych uchylonych drzwi słyszycie jej paniczny wrzask.
Powój - 17-11-2014, 02:49

//Obstawiam, że jeśli była nieprzytomna to leży, lub siedzi//
Również bez zastanowienia ruszyła w stronę kobiety, cóż była uzdrowicielką jej zadaniem było leczyć i pomagać. Jeśli elfka zasłabła najwyraźniej miała ku temu powody zaś naturalną reakcją Con było jej pomóc. Zerknęła na elfy unosząc lekko dłonie ku górze, aby pokazać, że nie chce zaszkodzić ich pani i nie oglądając się już na nie zeskoczyła po stopniach ku kobiecie. Nie miała zbyt wiele przy sobie jednak mogła jej chociaż pomóc wstać czy sprawdzić jak się czuje. Tylko tego zachowania nie wyzbyła się w trakcie wojny.
- Wszystko w porządku? - Było to najbardziej bezsensowne pytanie jakie mogło paść, jednak z drugiej strony całkowicie naturalne.

Indiana - 17-11-2014, 03:04

/ok, to teraz tylko opis sytuacyjny/
Za tymi drzwiami jest mały korytarz, zupełnie ciemny. Idzie pod górkę, nie widać schodów.
Toruviel pół siedzi, pół leży, widać po niej efekty działania preparatu silnie paraliżującego. Nie widać ran, ukłuć, zadrapań. Generalnie jest cała. Nie widać napastnika. W korytarzyku nie ma niczego, może służyć jako zsyp czy pochylnia do transportu towarów na zaplecze, jeśli wychodzi gdzieś na ulicę (teraz jesteście lekko poniżej ulicy).

Powój - 17-11-2014, 03:23

Tym razem zaklęła głośno na tyle, by ci którzy zostali na górze usłyszeli jej głos. Nie tylko słowa uzdrowicielki dotarły na górę, ale i tupot wojskowego obuwia gdy podbiegła do na wpół leżącej elfki. Może i dziewczyna już się ocknęła jednak sanitariuszka położyła chłodne palce na tętnicy szyjnej tulya bez ceregieli badając szybkość jej tętna. W tym samym czasie w półmroku zajęła się też względnymi oględzinami odsłoniętych części jej ciała w poszukiwaniu drogi jaką preparat mógł dostać się do jej ciała.Nie znajdując żadnych ran odwróciła głowę badając pomieszczenie.
- Ej! Elfy, sprawdźcie korytarz. Szybko. - Nie miała zamiaru tłumaczyć czemu im rozkazuje, ba, nawet nie czuła się w tej sytuacji dziwnie. Jeśli zaś obrażą, się na nią za "elfy" to ich sprawa, jakby mieli zaprzeczać tym kim są...
Odsunęła palce od kobiety. Puls miała unormowany, może trochę słabszy jednak nie dziwiło jej to. Odgarnęła kilka kosmyków z twarzy kobiety, które musiały na nią opaść i spytała zaczęła jej zadawać ze spokojem pytania z nadzieją, że ta będzie w stanie odpowiadać, albo chociaż mrugać w odpowiedzi.
- Czujesz palce u rąk? - Spytała naciskając na opuszki elfki. Już nie raz widywała jak preparat paraliżujący potrafił uszkodzić ciało i uniemożliwić korzystanie z niektórych części ciała. Następnie uniosła ponownie dłonie ku twarzy towarzyszki delikatnie ją obracając by lepiej widzieć w słabym świetle jej oblicze. Preparat mogli podać jej w postaci szybko ulatniającego się płynu na szmatce który był zbliżony do drug oddechowych. Czasem zostawiał on ślady na skórze i łatwiej można było go rozpoznać. A rozpoznanie często prowadziło do twórcy. Większość alchemików miała swoje przyzwyczajenia jeśli chodzi o tworzenie i dobór składników, warto było wiedzieć kto ma jakie. Być może elfka czuła się przez to przedmiotowo jednak w zielonych oczach kobiety widać było troskę, zaś ruchy jej były pewne i można było w nich dostrzec idące z fachem doświadczenie. Była jeszcze jedna opcja, dziewczynę sparaliżowano magią. Jednak wtedy Elidis powinien to wyczuć, chyba, że był w to zamieszany... Nie, tą myśl od razu odrzuciła zajmując się Toruviel. Nikt jej nigdy nie zabronił opieki nad innymi, zwłaszcza jeśli chciał by teralka z nimi współpracowała.

Owizor - 17-11-2014, 12:52

Tymczasem znajdujący się nieco z tyłu grupki Octavio parsknął z irytacją, czując wciąż na plecach kłujący sztych swojego miecza.
- Elidis, mogę odzyskać miecz i skoczyć po tę cholerną tarczę? - mruknął do elfa - Nie podoba mi się to wszystko...

Toruviel - 17-11-2014, 16:12

Słyszała kobiecy głos i widziała kontury pochylającej się nad nią postaci, które zaczynały nabierać ostrości. Kobieta wołała teraz do Ohtat. Toruviel próbowała coś powiedzieć, ale głos odmówił jej posłuszeństwa.
Na następne pytanie odpowiedziała zaciskając palce na dłoni... Conv... Nazywała się Conv. Co ja mam zrobić....

Indiana - 17-11-2014, 17:51

/ponieważ Elidis z góry wąskich schodów i tak wiele nie zamiesza w naszej kanciapce - piszę dalej/

Convolve -
sprawdzając organizm Toruviel zauważasz ślad preparatu wokół jej ust i nosa, skóra jest zaczerwieniona, mógł być zatem lekko parzący. Na samych ustach widać leciutko zielonkawe zabarwienie.
To musiał być preparat alchemiczny, bardzo lotny, ale reagujący z naskórkiem (w ramach efektu ubocznego). Preparat działa mniej więcej jak chloroform, zważywszy na to, że całe zajście trwało może z minutę, to albo był mocno rozcienczony, albo Toruviel wyjatkowo odporna. To w sumie logiczne ci się wydaje - była z rodu dyplomatów, naturalnie narażonych na trucizny, więc mogli się jakoś chronić.
Masz rację, zielone zabarwienie mogłoby naprowadzić cię na ślad konkretnego alchemika.

Na twój okrzyk, a właściwie niezależnie od niego elf (ten, który szedł za Conv, ma na imię Ingwe) rzuciwszy okiem na Toruviel i widząc, że sanitariuszka jest przy niej, skoczył w korytarzyk. Drugi elf (ten, który szedł za Octavio, niech mu będzie Leith) wydawał się osłaniać was dwie od strony dziedzińca, szarpnął klamkę od pokoiku, gdzie nocował Octavio, było zamknięte, więc wywalił w drzwi z buta.
W tym momencie od strony, gdzie pobiegł Ingwe, z odległości kilku metrów dał się słychać jego okrzyk:
- mam go! Do mnie! - odgłos walki, szybkich uderzeń, zgrzyt noża o kamienie (korytarzyk jest wąski, ma kamienne ściany). Po jakichś dwóch sekundach dał się słyszeć zgrzyt czegoś jak metalowe drzwi i krótki korytarzyk zalał się światłem dnia.

Conv i Toruviel, oślepione nagłym światłem widzicie zarysy postaci Ingwego i jeszcze drugiego człowieka, elf (rozróżniasz, bo elf ma długie, luzem puszczone włosy, ten drugi jest bardzo wysoki, szczupły i ma krótko obcięte lub spięte włosy) ewidentnie leje pięścią napastnika. Światło padło z otwartegu u góry włazu (to może być coś jak zsyp na drewno do kominków czy inne ziemniaki), stamtąd ktoś wrzasnął zaklęcie i Ingwe poleciał do tyłu, uderzony sporym kamieniem. Wysoki napastnik z korytarza skoczył do góry, dała się słyszeć inkantacja, błysnęło, huknęło po czym cały wylot korytarzyka zawalił się z ogłuszającym trzaskiem i łomotem, przygniatając leżącego tam Ingwego. W was uderza chmura pyłu, na chwilę oślepiając.

Elidis, jesteś najdalej, już na górze schodów. Na wprost masz korytarz w kierunku portierni, a po lewej wyjście boczne. Słyszysz wszystko, co się dzieje na dole, ale słyszysz też zza tego wyjścia inkantację, a po kilku sekundach huk zawalającej się ziemi.
Stojący obok ciebie łucznik rzuca się do tego wyjścia, wywala je z buta.
- Tam są! - krzyczy wypuszczając strzałę, celnie, bo słychać wrzask bólu, i wybiega w pościg. Z kierunku portierni biegnie też Ceivenor i jeszcze dwóch elfów.

Octavio - jesteś razem z Veliearem dokładnie w połowie między obiema zajściami. Słyszysz w miarę wyraźnie jedno i drugie.

Elidis - 17-11-2014, 18:04

Elidis rzuca się za łucznikiem by lepiej rozeznać się w sytuacji.
Mag ma absolutny priorytet. Co więcej może być dowódcą grupy.
- Lutha, wal w maga, strzelaj by unieszkodliwić! - krzyczy. - Reszta bez ceregieli.
Ma przygotowane kilka zaklęć, w zależności od wymogów sytuacji.

Indiana - 17-11-2014, 18:13

/na górze/
Elidis, drzwi wychodzą w boczną uliczkę, która zaraz dołącza do większej Na Skos (kto nadawał te nazwy...??). Jest tam trochę ludzi - ulica wiedzie prosto do Wschodniej Bramy, a w drugą stronę do Placu. I w tamtym też kierunku uciekli, widzisz łucznika, jak błyskawicznym rzutem na ziemie uchyla się przed kamiennym pociskiem i strzela wciąż leżąc. Zza winkla słychać przeklenstwo, ale niknące w okrzykach przerażenia i oburzenia postronnych widzów. Dwóch elfów, w tym Ceivenor, mija cię w biegu lecąc za Lutha.
Ceivenor w biegu jeszcze wrzeszczy w kierunku schodów:
- Veliear, zabezpiecz panią!!!!

Powój - 17-11-2014, 18:16

Miała mało światła i musiała działać na tym co miała przy sobie. A miała niewiele, nie była gotowa na taką sytuację dlatego improwizowała. Wsunęła dłonie do kaletki grzebiąc w niej w poszukiwaniu czegokolwiek co mogło robić za przechowanie dla resztek substancji. Nie chciała wylewać zawartości buteleczek, to byłoby marnotrawstwo w obecnej sytuacji. Znalazła kawałek jakiejś kartki jej wzrok przez chwilę śledził litery lecz to była jakaś stara receptura na miksturę wzmacniającą odporność, nic ważnego. Zagięła kartkę tak aby stworzyć z niej prowizoryczną kopertkę. Następnie zwróciła się znów do elfki wyciągając igłę.
- Nie zrobię Ci krzywdy, chcę tylko zebrać preparat. Może łatwiej odnajdziemy sprawcę. - Wymamrotała, jednak nim zdołała cokolwiek zrobić usłyszała odgłosy walki i odłożyła igłę na papier obok elfki i poderwała się w kierunku walczących. Przeszła zaledwie kilka kroków gdy coś huknęło i pył wypełnił pomieszczenie. Na własne szczęście nie było jej w korytarzyku. nawet nie chciała myśleć co by się stało gdyby ta góra kamieni na nią spadła. Mimo tego gdy odzyskała oddech to ruszyła ku miejscu gdzie poleciał elf.
Błagam, żyj...
I faktycznie próbowała odnaleźć jego ciało. Toruviel nic nie powinno się stać, w tej chwili tylko jedna droga prowadziła na zewnątrz a był tam Octavio z Elidisem, zaś jeśli elf wciąż żył to mogła próbować mu pomóc. Albo ukoić jego ból.

Indiana - 17-11-2014, 19:02

Conv:
w korytarzu wszystko pokryło się pyłem, gruzem i syfem, nic nie było widać. Jednak po chwili stopniowo osuwająca się po zapadlisku ziemia odsłoniła przebitkę na górę i w smugach światła dostrzegłaś Ingwego. Potężny blok kamienny przygniatał go na wysokości żeber i poniżej, przyciśniętą miał na pewno całą jamę brzuszną, zgniecione narządy wewnętrzne i miednicę. Żył jeszcze, ale przy rzężącym oddechu na usta dobywała mu się zabarwiona na różowo piana. Gdy cię dostrzegł, próbował mocniej wciągnąć powietrze, ale z ust rzuciła mu się fala czarnej krwi, przymknął oczy, a usta poruszały się bezgłośnie w czymś jakby modlitwie.
Po kilkunastu sekundach przestał.

Powój - 17-11-2014, 19:45

Zaklęła. Znów. Chyba powinna przestać, jednak taką manierę nabyła podczas wojny. Każdy kolejny ranny i trup to było przekleństwo, ciche, składne, czasem na świat, czasem na bogów a czasem na ludzi. Bo trzeba było zakasać rękawy i leczyć z nadzieją, że delikwent przeżyje a oni wyjątkowo często nie chcieli tego robić. Tak samo trupy, były dowodami na niemoc jej i innych lekarzy. Nie lubiła gdy ludzie wokół niej umierali, czuła się wtedy taka... bezsilna. Jeszcze dla pewności sprawdziła puls elfa a gdy go nie odnalazła zamknęła oczy mężczyzny do końca.
- Odpoczywaj w spokoju, wśród swoich. - Wymruczała pod nosem, nagle tracąc jakąś wewnętrzną energię i wróciła do Toruviel wracając do przerwanego zadania.
Najpierw rozpaliła świeczkę którą miała w ukrytą wcześniej w kaletce i przy żółtawym świetle zaczęła zbierać drobiny zielonkawej substancji do prowizorycznej kopertki z pergaminu. Starała się to robić jak najdokładniej aby nie stracić ani okruszka pyłu. Im więcej tym lepiej, jak znajdzie alchemika? Tego jeszcze nie wiedziała. Gdy skończyła wróciła do oględzin elfki. Przy pomocy igły naciskała jej skórę by sprawdzić gdzie tulya odzyskuje czucie i w jakim stopniu. Nie chciała ingerować w jej organizm nazbyt licząc na to, że sam pozbędzie się toksyny.

Indiana - 17-11-2014, 20:01

/Toruviel, możesz się ruszać, choć chwilowo rekordu na setkę nie pobijesz :P /

Conv:
W efekcie oględzin widzisz, że zakończenia nerwowe reagują normalnie na dziubnięcia igłą, oczy też zareagowały na zbliżaną świecę zwężeniem źrenic. Z elfką wszystko wydawało się być w porządku, mogła czuć się z lekka słabo, ale to powinno stopniowo przechodzić.

Elidis:
wybiegliście - ty i tych dwóch - na ulicę Na Skos, zderzając się z kilkoma przechodniami, ktorzy nie zdążyli uskoczyć. Łucznik był przed wami, ale ze względu na tłum bał się strzelać. Dwóch napastników widzieliście, jak torują sobie drogę na plac, obaj byli dość wysocy, więc widać ich było znad głów ludzi.
Szybkim spojrzeniem przelustrowałeś okolicę w poszukiwaniu [... :P ], zobaczyłeś i gwałtownym ruchem ręki, który nie uszedł uwagi Ceivenora, machnąłeś dając znak kogo chcesz dorwać. I rzeczywiście, wypadając na plac zobaczyłeś, jak tuż przy zajmującym centru placu malutkim (ale bardzo urodziwym architektonicznie) budynku wagi miejskiej dwóch uciekinierów niespodziewanie zderzyło się z jakimiś ludźmi, wyglądającymi na portowych cwaniaczków. Jeden wyłożył się jak długi i od cwaniaczka zaliczył jeszcze kopa w nerki. Drugi uniknął upadku przewrotem do tyłu i porzucając leżącego kolegę rzucił się w stronę południowej pierzei placu. Zdążyłeś w biegu im się przyjrzeć (na placu było nieco więcej miejsca) - ten, który się wywrócił to był elf, wysoki, jasnowłosy, z krótkim kucykiem na karku, bardzo szczupły. Drugi, też wysoki, zanim zdążyłeś zauważyć rysy twarzy, naciągnął na krótkie włosy obszerny kaptur i pobiegł, sprawnością ruchów wskazując na kogoś obytego z wysiłkiem fizycznym i walką.

Owizor - 17-11-2014, 20:07

/troszkę się pogubiłem... o ile dobrze ogarniam, jestem w swoim pokoiku? jak nie, to najwyżej się usunie posta :roll: /
Ok, możemy przyjąć, że to wbiegłeś do pokoiku w ślad za Leith'em, który wpadł tam z buta szukając intruza, który zaatakował Toruviel.
Huk i nagły chaos zdezorientowały Octavia. Potknął się i wywrócił. Wstanie na nogi chwilkę mu zajęło. Na szczęście w całym tym zamieszaniu miał jedną rzecz, na której mógł się skupić:
- Tarcza, tarcza! - nie był do końca pewien czy tylko pomyślał, czy może przypadkiem wykrzyczał te słowa. Zresztą nie miało to znaczenia, pewnie i tak nikt nie usłyszał.
"Trumna" z wymalowanym herbem Lecorde leżała oparta o ścianę. Octavio miał już wprawę w szybkim jej dobywaniu. Doskoczył do niej, nieomal się potykając w biegu, i wsunął rękę za pasy. Szybki ruch dłonią i zaciągnięte mocniej paski przestały się majtać.
Szybko omiótł wzrokiem pomieszczenie. Na stole pozostało upoważnienie od Coralidesa. Nie było czasu na eleganckie zwijanie pergaminu. Ruszył biegiem do wyjścia, po drodze mnąc dokument w pięści i wciskając go głęboko do kaletki.
Teraz jeszcze tylko miecz i niech się dzieje co chce - przemknęło mu przez myśl, gdy łowił wzrokiem elfa z jego bronią.

Toruviel - 17-11-2014, 20:17

Toruviel zaczęła powoli poruszać najpierw głową, potem rękami, podczas gdy medyczka skubała z jej twarzy proszek. W końcu, korzystając z pomocy Convolve, wstała. Zakręciło jej się w głowie. Wiedziała, że wiele teraz nie zdziała. Musiała odpocząć. Teraz było to absolutnie konieczne. Zaczęła powoli iść w stronę Zajazdu. Podeszła do Ingwego... i tam ugięły się pod nią nogi. To wszystko moja wina... Ale nie zaczęła płakać. Weszła na górę i poprosiła karczmarza o pomoc w zabraniu go na górę. Gdy wniósł ciało, Toruviel dopadło zmęczenie.
-Karczmarzu, obudź mnie proszę, gdy wrócą moi ludzie i Elidis. Jeśli nie wrócą wcześniej, to o godzinie 10. /powiedzmy, że obrady zaczynamy w południe/

Elidis - 17-11-2014, 21:01

Elidis uśmiechnął się półgębkiem.
Cholera z tym Othat, może sobie myśleć co chce - powiedział w duchu.
Wyciągnął dłoń w stronę drugiego uciekiniera i wyrecytował zaklęcie mające na celu oślepić delikwenta na około minutę.
Liczył, że wtedy go dorwą, nie ważne kto.
- Skrępować, w razie trudności ogłuszyć! - wrzasnął do "cwaniaczka", który obalił pierwszego przeciwnika.

/jeżeli zgrzeszyłem przeciw kolejce to przepraszam. :-? /

Indiana - 17-11-2014, 21:20

Octavio:
twój miecz miał właśnie Leith, gdy Toruviel się podniosła, spojrzał na nią pytająco i gdy uzyskał potwierdzenie, wcisnął ci oręż do ręki.
Chwilę trwało, zanim wszyscy wróciliście na górę. Othat z trudem wydobyli ciało Ingwego spod kamiennego bloku, który go przygniótł, ciało zawinięte w białe płótno dołączyło do dwóch pozostałych w jednym z pomieszczeń, które karczmarz wam oddał na ten smutny cel. Jedna z kobiet w delegacji Hetanoru była z Tawanien, słychać było na parterze budynku jej smutny śpiew.

Elidis:
niestety twój cwaniaczek był cwany, ale tamten był cwańszy. Oberwawszy oślepieniem podniósł się i nie widząc przeciwnika na oślep wywalił zaklęciem "fala kamieni", zasypując nadbiegających, w tym ciebie, potokiem drobnych skalnych odłamków. Zdążyłeś zasłonić oczy, ale i tak pocięły ci twarz.
Leżący elf zerwał się i ruszył powoli przed siebie, w tym momencie cwaniaczek obok poleciał do tyłu, z impetem uderzony bełtem z kuszy w szyję. Krótkie spojrzenie na przebitą krtań wyjaśniło ci, że z tego człowieka już nie będziesz miał pożytku, ale dwóch kolejnych oraz Ceivenor i tamten lutha już do ciebie biegli. Lutha przymierzył się, by wpakować uciekinierowi strzałę w nogę, ale pechowo tamten potknął się (nic nie widział) i strzała przeszyła mu jamę brzuszną, sądząc po ilości krwi - tętnicę.
Wyraźnie widziałeś za to tego drugiego, stał przy południowej pierzei i mierzył do was z kuszy, miał na sobie bury kaftan i osobny kaptur (wełniany, w kolorze grafitowym), który zacieniał mu twarz.
Lutha wymierzył w niego. Przez chwilę celowali w siebie nawzajem, ale tamten opuścił kuszę. Lutha wystrzelił, ale strzała go tylko musnęła. Obaj z Ceivenorem zerwali się za uciekinierem.
Twoje cwaniaczki spojrzały na ciebie pytająco, gotowe do pościgu.

Co ciekawe, od strony nadbrzeża i molo, które było dość dobrze widoczne z Placu - słychać było jakiś rwetes. Jakby... ktoś kogoś gonił..?

Toruviel:
wyszłaś na górę i udałaś się do swojego pokoju.
(-> #4, Elidis na razie zostaje tutaj, skoro się rozdzieliliście)

Powój - 17-11-2014, 21:25

Westchnęła ciężko i zerknęła na Octavia. Elidisa gdzieś wcięło, na szczęście, zaś jego towarzyszka udała się na spoczynek. Prawdopodobnie było kilka godzin przed południem, a oni nadal nic nie widzieli, oprócz tego, że trzeba pomóc Ofelii.
- Octavio? - Spytała mając w pamięci jego ostatnią uwagę. - Powinniśmy chyba się stąd zmyć, tulya jest bezpieczna ze swoją świtą, ale znając Elidisa to jak tu wróci to będzie chciał nas przesłuchiwać i wrabiać w zabójstwo tamtych elfów.. - Wsłuchała się na chwilę w śpiew kobiety zza desek ściany. - W dodatku nadal nie mamy żadnego planu.

Indiana - 17-11-2014, 21:26

/Dobra, to jeśli się oddzielacie, to Powój i Owizor -> do #1 ;) /
Elidis - 17-11-2014, 21:36

Elidis zaklął szpetnie wypluwając kamienie.
Nie wiedział co ma robić. Zbyt wiele czynników i zmiennych.
Zamieszanie na molo.
Ci tutaj, tamci w karczmie.
Myśl, myśl El, eliminuj... - nakazał sam sobie.
Tamci z karczmy zaraz mogą zniknąć, a miał sprawę do Octavia, co więcej Powój... To nie mógł być przypadek.
Z drugiej strony byli ci zamachowcy. Zabili mu człowieka. Othat mieli coraz mniejszą szansę ich dopaść, ci w karczmie byli zaś pewniejszym wyjściem.
No i mógł się tam upewnić o losie Toruviel...
Podjął decyzję.
- Ty! - zwrócił się do jednego z cwaniaczków. - Wracaj do zajazdu, niech pozostali Othat przytrzymają tych dwoje ludzi z sutereny i nie pozwolą im odejść. Powiedz, że ja cię przysyłam. Ty - zwrócił się do ostatniego żywego ze swoich ludzi /powinno być ich trzech prawda? trochę się pogubiłem w opisach... ;/ / - za mną!
Ruszył za uciekinierem.

czyżbym się spóźnił...? XD

Indiana - 17-11-2014, 22:29

Niekoniecznie ;)

Cfaniaczek pokazał gest uniesionego kciuka i pogalopował z powrotem do Złotego Kwiatu.
Wy pobiegliście za tamtym. Uciekał wzdłuż południowej pierzei, potem skręcił między luźno stojące budynki otaczające targ rybny.

Dwóch othat wyprzedzało was o jakieś 20 m, jeden z twoich cwaniaczków odskoczył w bok i zawołał, po chwili z bocznego zaułka wybiegło jeszcze dwóch kolesi, najwyraźniej znajomych, prosto na uciekającego typa - to nie był ich szczęśliwy dzień, bo uciekinier był wprawny w walce wręcz. Jeden goniący zwinął się po ciosie nozem w brzuch, drugiemu odwinął w pysk kolbą kuszy.

W tym momencie zorientowałeś się, że hałas, jaki słyszałeś z molo, zbliża się do ciebie. Zza budynku wyleciało trzech innych ludzi z chustami na twarzach, widząc ciebie wyhamowali i skoczyli w bok. Jeden tarmosił ewidentnie ciężką torbę. Był najbliżej ciebie.

Elidis - 17-11-2014, 23:40

- To dywersant! - Elidis wrzasnął do Othat i swojego zbrojnego. - Łapać tych! - wskazał na trzech zamaskowanych.
Zaraz potem Elidis wypowiedział formułę i z jego złożonych dłoni trysnął promień oślepiającego, palącego światła.
Panował nad zaklęciem, nie było dość silne by by zabić, jedynie skutecznie przysmażyć i pozbawić możliwości dalszego funkcjonowania. Celował nim tak, by nie trafić w worek, ani w twarze zamaskowanych.

Indiana - 18-11-2014, 00:14

Ten najbliższy oberwał zaklęciem, wrzasnął, kiedy zaczęła się na nim palić tunika. Padł na ziemię, usiłując zgasić płomień, worek gruchnął o glebę i wyjechał z niego kamień, płaski, wielkości może 50x40 cm, na którym widać było wzór przypominający klinowe pismo tubylców. Twoi ludzie zdezorientowani wyhamowali i odwrócili się do ciebie. Nie widziałeś tego, ale uciekający wam spod zajazdu "kurier" też się odwrócił.

Zatrzymali się też pozostali dwaj zamaskowani (zaklęcie nie mogło ich sięgnąć, byli za daleko). Natychmiast zawrócili, mieli do kolegi jakieś 5 m, jeden złapał najpierw worek z kamieniem, drugi podbiegł do zgaszonego już ale mocno poparzonego kolegi.

Szykowałeś się do kolejnego zaklęcia, ale w tym momencie poczułeś tęgie uderzenie w okolicy lewego obojczyka, aż poleciałeś do przodu i ze zdziwieniem zobaczyłeś końcówkę grotu wystającą niebezpiecznie blisko serca. Odwróciłeś się - uciekinier w kapturze zamiast wiać, naciągał właśnie kuszę. Ceivenor olał twoje polecenie łapania tych trzech i zawrócił znów do kusznika... i wyłapał bełt prosto w czoło. Umarł zanim upadł na kolana na brukowaną ulicę.

Widząc, z kim mają do czynienia, twoje cwaniaczki zupełnie nie spieszyły się, by gonić napastników, zwłaszcza, że jakoś mało się was zrobiło. Jeden podbiegł do ciebie.
Trzech zamaskowanych pozbierało przypalonego kolegę z ziemi, złapało worek z kamieniem.
- Szybciej! - wrzasnął do nich ten w kapturze - Ruchy, psiakrew!

Ruszyli biegiem prosto w kierunku Przesmyku Żerskiego...

To chyba już powinno być #12, jako, że od strony molo właśnie wbiegło dwóch panów...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group