Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Gra wywiadów (Zapołudnie) - 1a - Gra

Elidis - 13-01-2016, 02:08
Temat postu: Gra
O Leth Caer moglibyście powiedzieć wiele rzeczy. Było ucieleśnieniem przeciwnika. Synonimem oporu przeciw waszym staraniom i cierniem w boku dla tych, którzy podbili świat. Jednak mimo to było piękne, zwłaszcza dla was.
Architektura Caer u swej podstawy przypominała budowle Aetnhil jedna rozwinięto ją w innym kierunku. Smukłe wieże i domy przypominały zwykła zabudowę. Lekkie miałe ściany pokryte były zawiłymi wzorami misternych plecionek i płaskorzeźb, w które idealnie wkomponowano ostrołukowe framugi okien. Przypominało to nieco budownictwo ludzi skrzyżowane z elficką sztuką i poczuciem piękna.
Jednak budowle znacznie różniły się od ludzkich faktem bycia żywymi organizmami. Wspaniałe arkady pałaców i wierz były korzeniami namorzynowymi, białe ściany nie były pokryte tynkiem zaś korą, a dachy tworzyły kopuły z jesiennych liści. Najwyższe wierze miasta miały pod swoimi hełmami rozłożyste korony, które tworzyły nad miastem przepiękny, bordowo, złoty baldachim.
Miasto poniżej przecinała gęsta sieć kanałów nad którymi rozpięto liczne mostki. Wiele z nich łatwo dawało się zniszczyć by uniemożliwić wrogowi skorzystanie z nich. Inne można było podnieść by zagrodzić przeciwnikowi drogą i jednocześnie stworzyć proste umocnienia. Po kanałach snuły się niewielkie łódeczki, zaś uliczkami na brzegach szli mieszkańcy miast oraz patrole straży.
Mieliście dobry widok na miasto z przydzielonej wam rezydencji. Cesarstwo ponownie nawiązało stosunki dyplomatyczne z Aenthil, co zdecydowanie ułatwiło wam działanie w obrębie silnie strzeżonej stolicy. Oczywiście po ostatnich atakach Qa sytuacja stanęła nieco pod znakiem zapytania. Jednak chwilowo uzyskane zawieszenie broni było dla was dobre.
Wciąż było wiele rzeczy do zrobienia.
Nie można było pozwolić, by Clovis pozostał w rękach sympatyków północy, do jakich na pewno nadal należał w sercu Elidis. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach.
Wasz cel był dobrze ukryty w bezpiecznym laboratorium, jednak wszędzie można się dostać. Zwłaszcza, że wkrótce w wasze ręce miała zostać dostarczona pewna istotna przewaga.

Nie byłaś pewna dokąd idziecie. Podali ci coś, przez co ciężko było ci się skoncentrować. Obraz mijanych budynków i ulic prześlizgiwały ci się przez świadomość nie pozostawiając w niej śladu.
Musiałaś iść. Nie mogąc zebrać siły, by się oprzeć musiałaś iść.
Gdzieś w głębi świadomości walczyłaś, starałaś się wyrwać od wpływu mikstury, przypomnieć sobie słowa, które kiedyś dawały ci siłę w takich momentach.
Bogini...
Wieniec z gwiazd dwunastu...
Zostań z nami...
Zostań...
Aż do końca...
Nie mogłaś ułożyć słów. Prowadził cię człowiek, któremu ufałaś, człowiek z którym przyszłaś tutaj, tak daleko od kraju. Ernest, wyłuskanie jego imienia z galopującej pamięci nie było aż tak trudne jak sądziłaś.
Wreszcie zatrzymaliście się gdzieś, ciężko było ci rozpoznać miejsce. Słońce chyliło się już ku zachodowi i miasto pogrążało się w mroku.
Wydawało ci się, że byliście gdzieś nieopodal murów miejskich, ale mogłaś się mylić. To nie było trudne w tej chwili.
Ernest położył ci ciężką rękę na ramieniu kiedy zaczęłaś odzyskiwać normalne widzenie świata. Przed tobą stało trzech elfów. Jednym z nich był wysoki Tulia którego widziałaś na balu. Obok niego stało dwóch elfów których nie znałaś. Jeden wyraźnie należał do kasty wojowników. Ohtat, czy jakoś tak. Drugiego ciężej było ci rozpoznać, ale pas z fiolkami i obszerna torba, z której wystawały jakiegoś rodzaju rośliny podpowiadały ci, że masz zapewne do czynienia z alchemikiem.
I Toruviel.
Elfka skrywała połowę twarzy za maską o perłowej barwie i idealnie gładkiej powierzchni. Dobrze wiedziałaś, że kryje pod nią blizny, które będzie nosić do końca życia. Blizny pozostawione przez jej dawnego mistrza, u którego jest teraz w gościnie.
A który cię zdradził w imię wyższych celów.
Jakże urocze jest życie.
Poruszyłaś rękami próbując się uwolnić, jednak z żelaznych kajdan nie tak łatwo było się uwolnić.

Miejsce przekazania więźnia było niedaleko murów miejsce, w uliczce otoczonej przez wysokie mury wież. Wasz kontakt pojawił się punktualnie i miał ze sobą to, co wam obiecał.
Ylva Darren.
As wywiadu Styryjskiego, wróg numer jeden szamanki oraz Lomin’yaro.
Wreszcie była w waszych rękach. Ten niezwykle cenny łup mógł wam potencjalnie otworzyć wiele drzwi, włącznie z tymi prowadzącymi w głąb struktur SSW i do miejsca gdzie znajdował się Wergund.
Jednak zanim mogliście ją wykorzystać należało wyprowadzić ją z miasta i dostarczyć do obozujących poza Caer Qa. Tam w miejscu, gdzie nie roiło się od sił zbrojnych i wywiadowczych waszych wrogów, lub potencjalnych wrogów, będzie mogli ją przesłuchać w spokoju.
- Tak jak obiecywałem – powiedział Ernest przekazując wam więźnia.
- Dobrze się sprawiłeś – rzekła Toruviel, należało zachować pozory. – Możesz już odejść.
- Jak sobie życzysz pani – powiedział ironicznie Styryjczyk zamiatając kapelusze uliczkę. – Żegnaj Ylvo. Było miło znów cię zobaczyć. – powiedziawszy to zniknął w gąszczu uliczek.
Odczekaliście aż odejdzie, po czym ruszyliście w stronę waszego wyjścia z miasta. W trakcie ostatnich szturmów Qa poważnie naruszyli mury w jednym miejscu i stworzyli wyrwę przez którą mogła przejść trójka ludzi.
Udało się wam dowiedzieć kto miał kiedy wartę oraz upewnić się, że się na nią nie stawi. Elidis teoretycznie zapewniał wam możliwość wyniesienia Ylvy z miasta, jednak woleliście nie ryzykować.
Najpierw jednak musieliście dostać się do murów, a w tym celu konieczne było przejście długą aleją do mostku na końcu wyspy, a następnie pokonanie odcinka drogi w pobliżu murów usianego odgałęzieniami mniejszych uliczek.
Patrole was ignorowały, nie one były zmartwieniem. Bardziej obawialiście się potencjalnego pościgu ze strony Styryjczyków.
Kilka metrów dalej od ściany odkleiła się odziana w czerń postać. Wam wolno było poruszać się po mieście, jednak Qa wciąż nie mogli przechodzić przez bramy. Namacuix, mag wojownik, weteran wojen z północą i szanowany badacz, miał was prowadzić w samym obozie Qa, kiedy tylko do niego dotrzecie.

Nem - 15-01-2016, 01:13

Nemaria szła małą uliczką stosunkowo sybkim krokiem. Rozglądała się uważnie po okolicy. Uwielbiała to miasto… Gdyby mogła, odcięłaby się od całego świata i została tu na zawsze. Przed oczami pojawiały się jej wspomnienia z dzieciństwa. Wtedy miała rodzinę. Lylian i Keithen żyli, Sonja i Mirko traktowli ją jak swoją rodzoną siostrę i mogła mówić do samego cesarza Leth Caer per "wujku"… Uśmiechnęła się do siebie. Wszystko było takie piękne, a potem stała się wojna i polityka. Skręciła w inną uliczkę i przyspieszyła. Są.
Kiedy była trochę bliżej rzuciła szybkie spojrzenie na więźnia i na jej twarzy pojawił się lekki wyraz zadowolenia. W biegu zdjęła kaptur z głowy, stanęła przed elfami i ukłoniła się z szacunkiem.
- Tulia'Toruviel, Tulia'Opalis powinniśmy przyspieszyć kroku, ktoś jest w okolicy. Nasi agenci mają na nich oko, ale lepiej się pospieszyć.

Indiana - 15-01-2016, 02:13

Umysł to ciekawy wynalazek. W chwilach, gdy miewała zbyt dużo czasu, w samotny wieczór czy w czasie wędrówki, potrafił płatać figle, na przykład przywołać wspomnienia dawno zapomnianych twarzy, żal za dawno utraconymi ludźmi, miejscami, potrafił wciągnąć w wir irracjonalnych depresji. Ale spięty do działania adrenaliną nawet pod wpływem narkotyku czy zaklęć potrafił pracować składnie i błyskawicznie. Wtedy dookoła czas zwalniał, ruchy ludzi i przedmiotów, na które patrzyła, wydawały się spowolnione, a myśli spokojne, pozwalające analizować obraz za obrazem, czynnik za czynnikiem.
Zwykle.
Teraz nie poszło tak łatwo.
Na towarzyszące jej od dawna zmęczenie, spowodowane ciągłym niewyspaniem, na uruchamiające się znienacka wizje i halucynacje spowodowane prawdopodobnie cholernym wirusem, nałożyło się działanie podanego silnego narkotyku. Zawrót głowy z trudem pozwalał odróżnić pion od poziomu. Głosy, twarze, dotyk szorstkiej faktury muru, wszystko spajane przemożnym uczuciem paniki, uczuciem, którego praktycznie nie znała. Rzeczywistość mieszała się z wyobrażeniami, teraźniejszość ze wspomnieniami.
Przyjaciele. Wrogowie.
Toruviel odwraca upiornie poparzoną twarz, rana kontrastuje z łagodnym uśmiechem na pięknej twarzy. Za nią płoną krwawą czerwienią domy miasta Cotaperi.
Szrapnel leży u jej stóp w błocie drogi ponad osadą na przełęczy Tecuitla. Jej dłoń dotyka wciąż ciepłego policzka i sztyletu, który przed chwilą wbiła w gardło. Krew ścieka jej z palców.
Nemaria z twarzą pobitą przez styryjskich śledczych szepcze "to ty zabiłaś Lylian, nie obroniłaś jej"... nikogo nie obroniłaś, nawet siebie, dopowiada skądś poważny głos. Nawet tego, po którego tu przyszłaś...
W ciemnym laboratorium pełnym tajemniczych narzędzi przez ciemność przebijają się lśniące błękitem oczy Ai. Narzędzia bardziej przypominają izbę tortur. "Do jutra wieczorem" mówi poważnym głosem szef.
Krzyk pełen bólu....
Nie!
Ten krzyk chyba wyrwał ją nieco z ciągu halucynacji. Twarz Ernesta... Twarz Toruviel... Twarz Nemarii... wciąż trudno było odróżnić rzeczywistość od złudzenia. Trudno było pozbierać myśli. Ziemia boleśnie uderzyła po kolanach, gdy poślizgnęła się na wystającym kamieniu brukowanej uliczki.
Zostań z nami.... zostań z nami aż do końca...
Słowa ułożyły się same.
Wstań.
Wstała.

Onfis - 15-01-2016, 20:51

Uśmiechnął się lekko widząc przyczynę swych ostatnich zmartwień w więzach i to przyprowadzoną mu tutaj przez członka styryjskiego wywiadu, niczym baranek na rzeź. Czasem wystarczył tylko drobny nacisk na odpowiednie osoby... Och jak niebezpieczną rzeczą jest przywiązanie, a o ile jeszcze gorszą sumienie.
Jednak skuta i oszołomiona Ylva Darren wciąż była groźna, niczym osaczona żmija.
Mówiono, że szpiegom często udziela się paranoja, ale z drugiej strony kto nie przejmował się swoim życiem wystarczająco, ten szybko je tracił. Sprawdził więc osobiście kajdany, poszukując wszelkich oznak dodatkowej ingerencji, nadpiłowań, magicznych znaków... Obszukał też dokładnie Ylvę. Cholera wie gdzie mogła schować jakiś sztylet... A w sumie to nie, nie cholera. Zarówno byli ludzie i elfy, ktorzy dobrze wiedzieli, skąd Ylvie mogą wychodzić, wystawać i wyskakiwać sztylety.
Kiedy tylko upewnił się, że nie ma żadnych niespodzianek dał znać Othorionowi żeby zakneblował kobietę. Żadnych kurde krzyków z cyklu "Chwałą wielkiej Styrii" czy inny szajs, nie tym razem. Kazał też zarzucić na Ylve prosty płaszcz z kapturem. Nie ułatwi nikomu poszukiwań.
Po czym ruszył starannie opracowaną trasą. Każdy wiedział, co ma robić i po co tu był. Jednak i tak elf spodziewał się niespodziewanego

Toruviel - 16-01-2016, 02:00

Toruviel nie była specjalnie zaskoczona, gdy zaproponowano jej stanowisko w ambasadzie w Leth Caer. Wszystkie aktywne projekty przekazała swoim współpracownikom z Tulya'yaro i Nolwe'yaro i pojechała na południe. Po raz kolejny. Zaczęła się nawet przyzwyczajać.
I nie było dla niej zaskoczeniem, gdy dowiedziała się od Tulya'Naera czym będą musieli się zająć.
Gdy przyprowadzono Ylvę, uważnie jej się przyjrzała. Poza oczywistym nawaszerowaniem wydawała się cała i zdrowa. Dobrze i niedobrze jednocześnie. W obeności Ylvy Darren nigdy nie można było być pewnym swego. Nauczyła się już tego
- Dobrze się sprawiłeś – powiedziała stanowczym, ale uprzejmym tonem. – Możesz już odejść.
Odczekali chwilę, by Styryjczyk zniknął, po czym Naer i Othorion zajęli się Ylvą, a z bocznej uliczki wyłoniła się Nemaria. Toruviel nie ufała jej. Nie znała jej w ogóle, a przeszłość dziewczyny także nie napawała jej spokojem. Teraz może z nimi współpracować, ale kto wie... Chociaż jej rozżalenie i niechęć do Styrii zdawały się być szczere. Skinęła jej na powitanie. I ruszyli.
Idąc uważnie obserwowała mijanych przez nich elfów i ludzi. Mieszkańcy Leth Caer mieli w sobie wiele godności, a miasto, choć obce, miało w sobie wiele uroku i jakaś jego cząstka kojarzyła jej się z Aenthil Irin. I było spokojnie. Nie zanosiło się na to, by ktoś im przeszkodził, ale na wszelki wypadek... cóż, dla maga lasu ten teren był całkiem nie najgorszym środowiskiem działania.

Reshion vol 2 Electric Bo - 16-01-2016, 20:42

Od czasu zakończenia operacji w enklawie czekał na kolejną misję, choć spodziewał się, że będzie ona bardziej przyziemna, a w szczególności bezpieczniejsza. Wizja ucięcia łba trującemu wężowi niezwykle go motywowała podczas przygotowywania się do zadania oraz podnosiła na duchu kiedy czekał na dostarczenie "przesyłki" lecz jednocześnie nakłoniła do napisania testamentu, ot tak na wszelki wypadek.
Przed wyruszeniem sprawdził kilka razy czy aby na wszystko jest tam gdzie powinno, ułożone do wyjęcia tak ja powinno, czy coś się o inne coś nie zaczepi podczas wyciągania, czy może fiolka nie stłucze się jeśli oberwę w dane miejsce, czy nie będą hałasowały podczas biegu, et cetera, et cetera..
Zajęło to trochę czasu ale przeczucie mówiło, że się opłacić, że dzięki temu będzie lepiej. Tak też sobie powtarzał przeczesując raz po raz okolicę wzrokiem, wyginając palce, gimnastykując je kiedy czekali.
Kiedy Ylva przyszła od razu do niej podszedł i pomógł w obszukaniu jej po czym przygotował się do "transportu" styryjki.

Fachuraw - 17-01-2016, 16:41

Meh...-pomyślał w głowie młody elf-Mam nadzieję, że teraz nie będziemy musieli walczyć.
Letoy jednak się mylił. Gdy zobaczył Ylvę przeszedł go zimny dreszcz, po czym przypomniało mu się co się stało z jego ręką gdy walczyli pod enklawą. Odruchowo, ale nie za szybko złapał się za nowy pancerz
na lewej ręce.
Gdy przechodzili koło elfów i styryjczyków, którzy sobie "biesiadowali" powtarzał sobie w głowie, mając zwykłą minę-Obyście nie zaatakowali.

Reshion vol 2 Electric Bo - 19-01-2016, 00:10

Z ich całej grupki tylko Ylva pewnie się ucieszyła się na widok tego co znajdywało się przed nimi, sam szpetnie zaklął w myślach a ponure myśli wypełniły jego głowę. Poprawił postawę, sprawdził jedną - wolną - ręką czy w razie problemu będzie miał jak odpowiednio szybko zareagować wyciągając to co mu akurat potrzebne będzie oraz czy będzie miał jak sprawnie sięgnąć po miecz.
W czasie drogi pozwalał swojemu oddziałowi pilnować czy jakieś niebezpieczeństwa nie pojawiają się za rogami sam zaś skupił się na styryjce. I o ile miał zajęte ręce to umysł mógłby się lenić. Mógłby ale po tym jak "przypadkiem" ktoś się wywalił to postanowił go wykorzystać aby obmyślać co może prowadzona przez niego osoba zrobić i jak może on na takie czyny reagować. Teraz wszystko co zdążył sobie obmyślić powtórzył sobie jeszcze raz, w najgorszym przypadku będzie musiał sprawdzić jak dobrze mu to wyszło.
Obejrzał się jeszcze tylko po twarzach zebranych by zobaczyć co sami knują w sprawie zbieraniny przed nimi i wrócił do swojego zadania jakim było pilnowanie Ylvy.

Toruviel - 19-01-2016, 01:57

Zmroziło ją. W nieobecnym wzroku Ylvy było coś magnetycznego. Nie umiała zerwać tego kontaktu, ten głos, ta obecność, to...
Zniknęło. Toruviel nerwowo poruszyła głową i na tym się skończyło. Z Ylvą było gorzej. Prawdopodobnie z powodu narkotyku. Ale co to, niech to cholerna Puszcza pochłonie, było? Chyba, że... Stop, nie czas na to. - odepchnęła od siebie rozważania i natrętne podejrzenia wiążące się z wiadomościami o wirusie. I miała rację, bo chwilę później Ylve trzeba było zbierać z ziemi.
Minęli mostek. Elfka wiedziała, że widok pary zapadnie jej w pamięć. Tak samo było, gdy amil, gdy jej matka spodziewała się drugiego dziecka. Świadomość, że to, co robi służyło jej pobratymcom było jej siłą napędową.

Nie mieli zamiaru się kryć, co z resztą dla niej nie było możliwe. Perłowa maska niemal krzyczała do przechodniów, z kim mają do czynienia. Szepnęła Letoyowi, by pilnował tyłów, a sama minęła Ylvę i Othoriona i szła tuż za Tulya'Naerem.
Czwórka przy stoliku zdawała się ich nie zauważać. I najlepiej by było, gdyby tak pozostało, ale wolała się nie łudzić. Mundur Gwardii oraz szaty kapłana Tavar rozpoznała na pierwszy rzut oka. I to jedno spojrzenie wystarczyło, by w ją postawić w stan gotowości. Kwestia przyzwyczajenia. Obecność Talsoia jak zawsze wywoływała nieprzyjemne poczucie winy, ale jego towarzystwo skutecznie to niwelowało. W ogóle odkąd skręcili w zaułki zarastało w niej napięcie, a w myślach pojawiać się zaczęły gesty i formuły.
Zerknęła szybko na Nemarię. Liczyła, poważnie liczyła na to, że Styryjczycy jej nie poznają. A tym bardziej jej nie zaczepią.

Onfis - 19-01-2016, 17:25

Może był paranoikiem, ale wszystko tu śmierdziało pułapką. Wręcz krzyczało. Ale może był tylko paranoikiem. Cholernie długo żyjącym, jak na swój zawód, paranoikiem. Dlatego nie miał zamiaru biernie włazić w wrogowi w łapy, bez względu na to, czy czekano na niego, czy był to tylko przypadek. Swoją drogą, skoro sam opracował trasę, czy to znaczyło, że ma pod samym nosem kreta, czy po protu obstawiono wszystkie możliwe drogi?
Szybko przekalkulował w głowie, co może zrobić, a do czego mogą się posunąć jego przeciwnicy. Czy byli aż tak zdesperowani, by angażować w to oficerów Caer? Jeśli tak, komuś przyjdzie za to zapłacić. Teraz jednak, trzeba troche dopomóc szczęściu...
Dał znak Letoyowi, by trzymał się z tyłu, a w każdej dłoni ukrył po jednej rzutce.
-Żadnych wybuchów ani dymów, nie chcemy zwracać uwagi - szepnął Othorionowi, po czym skinął głowa Toruviel, która zdawała się wiedzieć, co ich czeka, wciąż miał jednak nadzieję, że to tylko jego paranoja.
Ruszył przed siebie licząc kroki, wytężając słuch i bacznie obserwując siedzących przy stoliku, był gotowy posłać rzutki w stronę gwardzisty, gdyby ten tylko przygotowywał się do strzału. Znał jednak największą słabość styryjskich strzelb prochowych.
Zamierzał, gdy będzie na wysokości stolika, "potknąć się" i przewrócić na stolik tak, by po pierwsze sam przewracający się stolik odgrodził ich grupkę od siedzących przy nim, po drugie zależało mu na zalaniu samopału przez napar. Szalony plan, ale jak wiele razy powtarzał, szczęście sprzyja tym, których stać na odrobinę bezczelności. Liczył tylko, że tamci nie postanowią za szybko zajść im drogi, bo to oznaczałoby konieczność walki. Głośnej walki. Więc gwardzista na pierwszy cel w razie czego.

Elidis - 20-01-2016, 15:40

Żeby się chaos nie zrobił, to "odgradzam"

Tu był post mg.

Onfis - 21-01-2016, 19:57

"Wyplątał" się z Toruviel i obrócił się i posłał obie rzutki za Ylvą, po czym zerwał się do biegu za agentką.
-Brać ją - krzyknął do Letoya, ale też tak żeby jego ludzie usłyszeli.
Wysłał do pozostałych agentów sygnał "przejęcia celu", po czym dobył miecz i rzucił się za agentką. W biegu zerwał z szyi płaszcz i okręcił go sobie wokół ręki, przystosowując go do obezwładnienia ręki przeciwnika.
Jego umysł oddzielił sprawę tajemniczego Talsoia od sprawy złapania Ylvy, to drugie było teraz ważniejsze i skupił się na tym. Dodatkowo Ylva musiała być choć lekko zaskoczona tą sytuacją, co czyniło ją wrażliwą na atak. No i trzeba ją było powstrzymać zanim zniknie w labiryncie uliczek, póki jeszcze mięli przewagę. Płaszcz postanowił wykorzystać do skontrowania zaimprowizowanego morgensternu, a miecz powinien w jego rękach wygrać z małym nożykiem. Starał się jednak tak wyprowadzać ciosy, by agentkę zranić i ogłuszyć, wciąż liczył na pojmanie jej żywej. Jednak takie na przykład sprawne ręce nie będą jej już potrzebne, umysł wystarczy.
Próbował też mieć w polu widzenia owego elfa, nigdy nie wiadomo, komu on będzie próbował przeszkodzić. Miał nadzieję, że agenci dość szybko odetną Ylvie drogę. Liczył też na wsparcie magią Toruviel, oraz na Letoya, który ze swoim opancerzeniem mógłby po prostu staranować styryjkę. A rannymi zajmą się później...

Reshion vol 2 Electric Bo - 21-01-2016, 23:13

Czuł się jakby wypił za dużo alkoholu i tylko chwile dzielą go albo od zwrócenia pod siebie lub wywalenia się tam gdzie stoi i zaśnięcia, zero kontroli nad własnym ciałem, myśli jakby napływały rzadko i powoli z dalekiej krainy. Przebijały się powoli głosy, że musi walczyć, że musi się bronić ale nie miał siły ani sposobności. Przewrócił się na lewy bok i drżące dłonie zmusił do zakrycia głowy by stanowiły, może mała ale zawsze jakąś, obronę przed kolejnym atakiem.
Toruviel - 22-01-2016, 15:20

Tego nie przewidzieli. Cholera, tylko tego. A Othorion mógł ją nafaszerować czymś, ale nie chcieli ryzykować. To teraz mieli.
Dziękowała Ei, za ten minimalny instynkt samozachowawczy, który ocalił ją przed uszkodzeniem twarzy w kolejny oryginalny sposób.
Odsunęła się od Naera jak najszybciej i wstając szeptała już formułę zaklęcia, celując w Ylvę "Talami kirmari aisi sanga yaareth kelva ektele laisi atsa korin " i czekała aż wokół agentki wystrzrlą spod ziemi korzenie by ją pochwycić. Obserwowała ją, ale jeśli ten czar zadziała, to Naera i Letoy powinni dać sobie radę.
Potem zawołała Nemarię i podeszła do Othoriona. Odpięła kartkę i zostawiła na razie dziewczynie "Zajmij się nim, proszę " . Sama podeszła do Qa żeby sprawdzić czy żyje. Wypowiedziała krótkie zaklęcie "Talami serwer laisi poykaldi tulkare " chcąc wzmocnić maga choć trochę bez wybudzania go póki co. Najpierw trąba przyszpilić Ylvę.
Swoją drogą w sposób naturalny drobna część jego umysłu zaczęła szukać wyjaśnienia dla działań Talsoia. Ale na to przyjdzie czas za chwilę. Na razie liczyły się znokautowane oficer i kapłana oraz gwardzista że sztychem przy gardle.

Nem - 22-01-2016, 23:22

Gdy tylko ktoś zajął się Ylvą, Nemaria nie widząc już zbyt dużego zagrożenia rzuciła się w stronę rannego elfa, próbując go złapać, zanim się wywróci i jeszcze bardziej uszkodzi swoją głowę.
- Oh bercinta, itu salah - mruknęła do siebie.
Delikatnie pomogła elfowi położyć się w pozycji, która będzie w tym momencie dla niego najbezpieczniejsza i pozwoli jej dokładnie obejrzeć obrażenia. Najpierw rzuciła okiem na ranę ciętą. Na szczęście tętnica nie była uszkodzona, więc dało się z tego wylizać, ale blizna na pół twarzy mimo wszystko zostanie.
- Tulya'Toruviel, czy mamy igłę i nici? Bardzo by mi się teraz przydały.
Mówiąc to zaczęła grzebać w kaletce elfki, wyciągając z niej eliksir odkażenia, zasklepienia i bandaż. Gdy już to zrobiła polała ranę niewielką ilością odkażenia, a następnie rozdarła bandaż na dwie części. Jedną z nich odsączyła większą część krwi zmieszanej z eliksirem z okolic rany, a drugą polała zasklepieniem i delikatnie przykładała do rany, zaczynając od szyi. Upewniła się przy okazji, że głowa elfa znajduje się w takiej pozycji, że rana nie zacznie się rozłazić, zanim eliksir zacznie działać. Nie bandażowała jej. Następinie zajęła się raną od kajdanów. O nią obawiała najbardziej. Zaczęła delikatnie dotykać miejsca, w którym kajdan spotkał się z głową elfa, uważnie obserwując przy tym reakcję jego ciała. Miała nadzieję, że czaszka nie była uszkodzona...

Fachuraw - 24-01-2016, 20:57

Gdy usłyszał rozkazy od swojego mistrza wiedział co zrobić.
Miał jeden cel do schwytania i jedną szansę.
Ruszył.Biegł niczym puma w dżungli. Powtarzał sobie w kółko" Biec.Dopaść.Nie zabić.To ostanie to jakoś jeszcze wytłumaczę, ale lepiej by była żywa,a jak nie będzie współpracowała to najwyżej podetnę jej nogi na wszelki wypadek" Biegł.Biegł i biegł.Nic i nikt nie mógł go powstrzymać.

Elidis - 27-01-2016, 22:03

Post
Onfis - 01-02-2016, 13:47

Świat obrócił się kilka razy, ale przynajmniej to nie on leżał na ziemi. Szło zadziwiająco dobrze, teraz trzeba już tylko to zakończyć zanim ktoś wleci im na plecy. Ruszył w stronę Styryjki, po drodze łapiąc z ziemi swój płaszcz i ciskając go agentce w twarz. Leżąca Ylva będzie miała trudności z rozpędzeniem kajdan do cisu, trzeba więc tylko obawiać się nożyka. Dlatego kiedy znów biegiem zaczął się zbliżać do agentki miał zamiar połamać palce trzymające ostrze celnym ciosem obcasa i jednocześnie zamarkować cięcie mieczem na drugą rękę. Jednak okaleczenie Ylvy nie było jedynym planem, miał jeszcze asa w rękawie. Dosłownie.
W całym tym zamieszaniu chciał jeszcze spróbować dotknąć skóry agentki wiszącym przy lewym nadgarstku medalionem, który momentalnie ogłuszyłby agentkę. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku, nie będzie się pchał pod ostrze żeby podotykać sobie Styryjki, co to to nie, jeszcze mu coś wypryszczy....
Swoją drogą, gdzie do cholery jest reszta jego ludzi? Czyżby powstrzymywali pościg?
I czego do cholery chce ten Talsoi? Trzeba będzie na niego uważać...

Toruviel - 02-02-2016, 22:59

Nie spodziewała się tego. Nigdy nie przypuszczała, że Ylva, będąc w pełni sprawną i zdolną do ucieczki zaryzykuje ponowne pochwycenie. Widać nie znała jej dość dobrze. Albo agentka wiedziała coś, czego nie wiedzieli oni.
Na bezdechu odskoczyła od walczących, dziękując w myśli Naerowi na jego zręczność. Była drobna, spotkanie z kajdanami odczułaby pewnie o wiele gorzej od Qa.
Oczywiście zaklęcie podziałało. Jak zawsze.
Nemaria oczywiście radziła sobie doskonale. Ale Qa wyglądał bardzo źle. Pierwsze zaklęcie nie podziała długo. Kątem oka zarejestrowała umierającego gwardzistę. I Talsoia. On mógł być problemem. Z Ylvą sobie poradzą. Przynajmniej powinni. Szybko oceniła odległości dzielące kobietę od Naera i Letoya - nim ją dopadną i nim ona sama wyrwie się z więzów, pojawi się ich więcej. Ponownie wyszeptała "Talami kirmari aisi sanga yaareth kelva ektele laisi atsa korin", jednak gdyby zwarcie nastało szybciej niż się spodziewała, gotowa była wyhamować ruch korzeni. Nie chciała, żeby któryś z jej towarzyszy skończył na ziemi. W starciu z Ylvą nie mogła się przydać na wiele.
Odebrała od Nemarii swoją kaletkę i dopięła do paska. Wzmocniła Othoriona tym samym zaklęciem, co maga.
Minęła Nemarię, pozostawiając Lutha jej opiece. Sama zaś zaczęła uważniej przyglądać się otoczeniu. Możliwe, że ktoś zmierzał w ich stronę. Krzyk Ylvy zrobił swoje. Straż, Styryjczycy... gotowa była zareagować - nadchodzących - jeśli mieliby wrogie zamiary - zwłaszcza Styrjczyków - potraktować korzeniami - nie chciała ich zabijać, przynajmniej na razie. Gdyby nadchodziło coś innego... zaklęcie, wybuch, kto wie - najprawdopodobniej wzniosłaby barierę posługując się płytami chodnikowymi i wiążącymi je roślinami.
Obserwowała też Talsoia. Był magiem. Tego była niemal pewna - psionikiem, lub Earen, magiem morza. Zbliżała się ostrożnie ku niemu, nie podchodząc jednak zbyt blisko - na tyle, by miała czas bronić się magią. Czekała na rozwój wypadków - jeśli okaże się przyjacielem, będzie musiała podziękować za uratowanie życia.

Elidis - 03-02-2016, 00:11

Post
Reshion vol 2 Electric Bo - 06-02-2016, 02:27

Operowany leżąc na ziemi miał okazję poobserwować wydarzenia jakie miały miejsce w okolicy się w ciągu kilku ostatnich. Zgrzytnął zębami kilka razy ze złości, że nie dał Ylvie czegoś osłabiającego lub, że został teraz obciążeniem dla drużyny nie uczestnicząc w walce jaka miała teraz miejsce. Nie popędzał mimo tego medyczki bo wiedział, że i tak daje z siebie wszystko i warczenie da tylko odwrotny skutek.

Kiedy tylko Nem skończyła operować szybko podziękował za przedłużenie żytowa, teraz nie była chwila na długie wywody, wyciągnął z kaletki granat odłamkowy. Początkowo chciał go rzucić od razu ale bujna wyobraźnia podpowiedziała co może mag ziemi z nim zrobić więc potrzymał do chwilę a potem rzucił, tak aby wybuchł w powietrzu maksymalnie kilka metrów przed wrogiem raniąc go poważnie. Często z takich granatów korzystał, miał więc dobre pojęcie jak długo musi to zrobić aby nie skończyło się na tym, że granat nie spowoduje żadnych uszczerbków na zdrowiu przeciwnikowi.

Onfis - 06-02-2016, 20:35

Pojawienie się kobiety spowodowało tylko, że musiał zakończyć tą walkę jak najszybciej. Postanowił więc zadziałać na oczywistych odruchach. Zamachnął się na głowę agentki, tak by pozostawała jej tylko jedna forma bloku, przygotowując się do złapania blokującej dłoni swoja lewą ręką i przesłania ogłuszającego impulsu. Jednocześnie gotowy był wyprowadzić kopnięcie kolanem w brzuch Styryjki, by maksymalnie przełamać jej obronę. W tym momencie dopuszczał już możliwość zadania śmiertelnego ciosu.
Gdyby jednak pojawiła się inna okazja niż owy blok, gotowy był złapać agentkę za ręką z kajdanami, lub nawet twarz, gdyby ta pochyliła się po ciosie w brzuch.
Jednocześnie wiedział, że kajdany są bardzo niebezpieczne, więc ustawiał się do przepuszczenia ewentualnego ciosu bokiem.
Przewidywał też możliwość, że jego miecz zostanie zablokowany łańcuchem w podobny sposób jak miecz Letoya, gdyby tak się więc zdarzyło miał zamiar skrócić dystans i ponownie znaleźć okazję do wykorzystania amuletu przy lewej ręce.

Fachuraw - 08-02-2016, 23:21

Widząc zamkniętą Toruviel wiedział, że w pewnym sensie jest bezpieczna do czasu.
Wiedział też, że w lewej ręce już nic nie utrzyma, więc teraz będzie używał swojego stalowego ramienia tylko do obrony. Choć chciał pojedynkować się nadal z Ylvą zostawił tę walkę komuś lepszemu. Komuś bardziej doświadczonemu. Jedyną opcją było teraz obrona poszkodowanego Othariona, leczącej Nem i pomóc Talsoiowi, ale najpierw obrona słabszych.

Toruviel - 09-02-2016, 00:31

Zaklęła pod nosem, głośniej jej nie wypadało - wyciągnęła szybko nóż i wydrapała na ścianie solar z wpisaną w środek falą mrucząc "tehta laisi ektele dewanya talami yaareth". Skanowała, szukała żywych istot w okolicy, wiedziała, że najbliżej wykryje sześć - Tulya'Naera, Lutha'Othoriona, Ohtat'Letoya, Nemarię, Ylvę i tajemniczego Talsoia. Liczyła, że gdzieś blisko pojawi się siódma - mag lub magini odpowiedzialna za tę klatkę. I owszem, gdy zaklęcie zadziałało, przesunęła dyskretnie skałę tworząc lufcik, przez który mogłaby zobaczyć swój cel. Mag ziemi, niedobrze, będzie musiała się nagimnastykować z blokowaniem zaklęć. Gdyby leciał granat (magiczny, lub nie), natychmiast podniosłaby ścianę, by jak najbardziej zniwelować szkody - laisi kelva talami yaareth sanga tulkare reena weere. A gdyby nadarzyła się okazja, gdyby zobaczyła atakującego spróbowałaby go przebić "talami lantante laisi yaareth tulkare seikelva". A gdyby magowi zachciało się implodować jej klatkę... talami ektele laisi weere
Myśli te przeleciały szybko, automatycznie, przez jej świadomość. A po chwili usłyszała nad sobą:
-Tulya’Toruviel Meliaor, jesteście cali? - Talsoi wspiął się na górę
-Tak, ostrożnie. - Jeśli nie będzie widać maga, opuści klatkę "talami reena kelva vanya laisi yaareth", ostrzegając o tym elfa. Chyba, że trafi maga, wtedy prawdopodobnie skorzysta z pomocy... a ścianę opuści, gdy już wyjdzie. No i wiele zależeć też będzie od jej sprzężenia z mocą... Czuła się dobrze, tuż przed akcją odprawiła rytuał, ale czuła, że połączenie nieco osłabło.

Elidis - 10-02-2016, 03:03

Post
Toruviel - 17-02-2016, 14:05

Potrzebowała chwili koncentracji, musiała zebrać myśli. W momencie, w którym wokół niej wyrosła kamienna ściana, Toruviel wiedziała, że to do niej będzie należało rozprawienie się z czarodziejką. I jej przeciwniczka wyglądała na obeznaną w swoim fachu. Była człowiekiem, bez wątpienia, ale coś w jej postawie, sposobie w jaki czarowała, dawał do zrozumienia, że elfka miała do czynienia z mistrzynią. Czego o sobie powiedzieć nie mogła. Jako elfia magiczka, ledwie musnęła sztuki, nie mogła się równać z Nolwe. Musiała nadrobić, szybkością, kreatywnością.
Zwróciła się do Talsoia - "Dziękuję. Liczę na ostrzeżenie" - i obdarzyła go uśmiechem - szczerym, może nie promiennym, ale ładnym.

Postanowiła zaryzykować. Ciskanie małych zaklęć zdawało się bez sensu – mogła liczyć, że tamtej skończy się mana, ale znów – coś ją ostrzegało, coś mówiło, by nie lekceważyć.
Obserwując to, co działo się przed nią, wyjęła z kaletki kredę i zaczęła szeptać – szybko, nie mniej jednak pełna koncentracji, skupiając się na płynących i pulsujących wokół źródłach energii.
„Talami atsa weere, tehta yaareth korin”, po czym schyliła się i zaczęła rysować tarczę, mówiąc „Talami atsa lantante kirmari wanya, talami ektele halda, laisi ektele poykaldi atsa weere”.
W wewnętrznym polu nakreśliła krzyż hethe i zaczęła wpisywać kolejne znaki, inkantując odpowiednie zaklęcia.
Przy węźle związała energię, połączyła się z tym niezwykłym, półleśnym kompleksem Leth Caer „Talami sanga ektele errer, laisi sanga ektele errer”
Wpisując falę i węzeł kierunkowy zaczęła splatać zaklęcie ofensywne, korzystając z energii życia, którą wcześniej zaczęła gromadzić w okolicznych drzewach – ich korzeniach, gałęziach, oraz wszelkiej drobniejszej roślinności. Także zaryzykowała i spróbowała użyć ziemi przeciw magiczce.
„Talami rinde yaareth, rinde korin, laisi ektele sanga kelva yaareth, tulkare, yaareth”
Dorysowała triskelidon i dokończyła zaklęcie „Talami tulkare errer, laisi behera, laisi marratzu, talami sanga yaareth, laisi kelva, sangavide tulkare sanga anwa, tatyave anwa”.

W trakcie ostatniej części rytuału niemal całą uwagę poświęciła już czarodziejce, cały czas spodziewała się ataku, ale rytuał skonstruowany był tak, by na wczesnych etapach przeszkadzać, a dopiero po triskelidonie uderzyć z pełną siłą – liczne krótkie formuły, przeskakujące między pierwiastkami, między dziedzinami zapewniały stałą aktywność podłoża i roślin, a także utrudniały rzucenie przeciwzaklęcia.

Onfis - 18-02-2016, 22:45

Złożył szybko w głowie do kupy wszystkie okoliczności i wybrał dość szaloną, ale i podłą metodę. Mając prawą rękę zbitą na lewo, i kamień lecący w stronę prawego kolana, niewiele miał możliwości jak unikać w lewo. Postanowił jednak wykorzystać to na swoją korzyść. Wszystkie czynności musiał wykonać w miarę jednocześnie, żeby nie odsłonić się, ani nie oberwać pociskiem... a może jeszcze na tym zyskać, a lekkie ataki Ylvy tylko mogły mu w tym pomóc. Jednocześnie:
ustawił sie lewym bokiem do Ylvy wykonując pół kroku prawą nogą to tyłu, tak, żeby to Ylva znalazła się na torze lotu pocisku
ciął mieczem celując w lewy bark
chciał złapać łańcuch kajdan przy słabszym zamachnięciu i pociągnąć agentkę w miejsce, gdzie przed chwilą była jego prawa noga, lub ją po prostu wywrócić, najlepiej na torze lotu pocisku oraz zadać ewentualny cios w witalne partie
jeśli uniknęła pochwycenia, kopnąć lewą noga pod jej lewe kolano, żeby wybić ją z równowagi i móc zadać kolejny cios
Priorytetem jednak było uniknięcie pocisku tak, żeby leciał on w Ylvę, jednocześnie nie odsłaniając się na ciosy agentki.

Reshion vol 2 Electric Bo - 18-02-2016, 23:29

Uciskając świeżą ranę na nodze na przemian to bluzgając na siebie w myślach, to na przeciwniczkę, to znowu na siebie postanowił nie wracać się znów po pomoc medyczną. Zamiast tego zacisnął zęby i rozejrzał się za jakimś miejscem gdzie podłoże wyglądało na niezrobione z kamienia bądź dało się ukryć przed wzrokiem magini i dał nura w owe miejsce co głównie za skutkowało nowym wybuchem bólu w udzie.
Następnie nie chcą być dłużnikiem wyciągnął kolejny granat odłamkowy, gotowy aby rzucić go jeśli czar Toruviel nie zadziała zgodnie z jej oczekiwaniami, lub tuż po tym jak przeciwniczka się z nim rozprawi nie chcąc jej dać chwili aby sama mogła rzucić własny czar.

Fachuraw - 24-02-2016, 23:58

Mogłabyś pomóc mi coś z tą ręką?- powiedział zmachany Letoy do Toruviel.
Na razie "osłania" Othoriona i Nem.

Reshion vol 2 Electric Bo - 25-02-2016, 01:55

W miarę możliwości cały czas O. posiada schowany "pod ręką" granat odłamkowy gotowy do rzucenia gdyby sprawy potoczyły się niepomyślnie.
Toruviel - 25-02-2016, 02:25

<ZA ONFISA
do korekty przez w.w. >


Kiedy Ylva odskoczyła, nie pozostawał w tyle, wiedział o tej kobiecie zbyt wiele. Gdy krzyknęła, Opalis był tuż przy niej, doskoczył, planował ciąć w lewe udo agentki. Ale przede wszystkim nie chciał pozwolić jej zwiększyć dystansu - miał przewagę i zwarcie utrudniało magiczce celowanie. To on nakazał Ylvie rzucić broń, a gdy zaczęła mówić ustawił się po jej lewej stronie, gotów, gdyby Styryjka wyskoczyła z czymś niespodziewanym, lub gdyby wszystko w ogóle się posypało do trafienia jej, szybkim ciosem na tętnicę udową. Obserwował też Talsoia - nie chciał, o ile było to możliwe, prowokować elfa.

Wysłuchał Ylvy, wysłuchał Toruviel - co do tego się zgadzał - im więcej ich będzie przy Ylvie tym lepiej. Jeśli się powiedzie, to on właśnie zabezpieczy Ylvę, odbierze jej miecz i korzystając ze sposobności zabezpieczy - błyskawicznie sparaliżuje amuletem noszonym na lewej ręce. Ylva musiała być nieprzytomna - tylko w ten sposób nie sprawi kłopotów.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group