Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Hyde Park - Kariery graczy

user194 - 09-03-2010, 21:35
Temat postu: Kariery graczy
Airis, nie powstrzymasz mnie! I tak przejmę kontrolę nad światem! <socjopatyczny śmiech> Mwah! Mwah!
A serio, to hiraganę i katakanę już znam. Co tam kanji, raptem trzy-cztery, no może 16 tysięcy znaków... Co to dla mnie <lekceważący mach ręką> ;'D

Sham, nie gadaj. Musisz iść na dyrygenturę. Na Akademii Muzycznej wszyscy studiują dyrygenturę xd

OTULINOWCE. Ale trochę bokeny, bo Sham nie idzie na dyrygenturę @_@

maxus - 09-03-2010, 21:54

???
Bokeny!

Masza - 10-03-2010, 17:28

Fehu napisał/a:
Na Akademii Muzycznej wszyscy studiują dyrygenturę xd


A to ja się nie dziwię, bo dyrygent bierze za jeden koncert, hm... powiedzmy, że dużo. Nawet bardzo dużo ;]

Travor - 10-03-2010, 21:04

Melathriel napisał/a:
A to ja się nie dziwię, bo dyrygent bierze za jeden koncert, hm... powiedzmy, że dużo. Nawet bardzo dużo ;]

I wszystkie brawa są dla niego, tylko czasami odda część biednym muzykom :P

Masza - 10-03-2010, 21:36

No... Nie zawsze. Jeżeli jest orkiestra bez solisty - owszem, jak najbardziej. Jeżeli jest solita - dyrygent schodzi na drugi plan, a o orkiestrze nikt nie pamięta :( ...
user194 - 10-03-2010, 21:49

Nie solista, tylko koncertmistrz. I brawa brawami, ale dyrygent dostaje zawsze bukiet ;'d

Poza tym, przyczyna masowego studiowania dyrygentury jest znacznie bardziej prozaiczna [chociaż trudno mówić, że jest coś bardziej prozaicznego, niż pieniądze xd] - na dyrygenturę nie trzeba nic umieć. Na każdy inny wydział [no, poza aranżacją i reżyserią dźwięku] trzeba się znać na muzyce ;'>

I żeby wszystko było cacy - OTULINOWCE.

Travor - 10-03-2010, 22:00

Fehu napisał/a:
masowego studiowania dyrygentury

Na mój gust teraz większość studiuje prawo i psychologię ew. jak idą na studia tylko dla papierka to statystykę :P

Shamaroth_Glupi - 10-03-2010, 22:16

Fehu napisał/a:
na dyrygenturę nie trzeba nic umieć



No tu przegiąłeś pałę, mój miły :P Naprawdę uważasz, że dyrygent nie powinien znać się na muzyce? Nie powinien mieć podzielności uwagi, nie powinien znać możłiwości każdego instrumentu? Częstokroć dyrygenci są zarazem kompozytorami-jeśli mówimy o nowych dziełach. Idąc na AM trzeba znać podstawy i zdać egzaminy takie jak kształcenie słuchu.


Bokeny! :P

Travor - 10-03-2010, 22:18

Trafiony-zatopiony :P
Masza - 10-03-2010, 22:55

Fehu napisał/a:
Na każdy inny wydział [no, poza aranżacją i reżyserią dźwięku] trzeba się znać na muzyce ;'>


No tak się składa, że aranżacja i reżyseria dźwięku to są baaardzo wymagające działy. Nie tylko trzeba mieć słuch muzyczny, wyczucie rytmu itd. ale tez znać dobrze zasady tworzenia muzyki (klasycznej) i nie tylko tworzenia. Ogólnie musisz wiedzieć wszystko co nauczyłeś się w Szkołach Muzycznych (podst. i śr.);]. Przy czym i tak klasyka nie wiele tu daje, bo na ogól siedzi się w rozrywce.
Aha, i fizyka się kłania ;]

A o dyrygenturze wypowiedział się już Sham.

Travor - 10-03-2010, 22:58

Trafiony-zatopiony raz jeszcze :P
user194 - 10-03-2010, 23:23

Cytat:
Naprawdę uważasz, że dyrygent nie powinien znać się na muzyce?


Nie zrozumieliśmy się. Miałem na myśli to, że na dyrygenturę nie zdaje się żadnego egzaminu wstępnego, poza oczywistym sprawdzianem słuchu muzycznego, który zdaje się na każdy wydział. Dlatego praktycznie nic nie trzeba umieć, kiedy się zdaje na dyrygenturę.

Cytat:
No tak się składa, że aranżacja i reżyseria dźwięku to są baaardzo wymagające działy.


Owszem, ale zdecydowanie więcej na nich fizyki, techniki i informatyki, niż praktycznej muzyki. I, z całym szacunkiem, ale wydziały instrumentalne i teoria muzyki to wydziały niezaprzeczalnie trudniejsze i bardziej angażujące [szczególnie instrumentalne], niż aranżacja i reżyseria.

Cytat:

Ogólnie musisz wiedzieć wszystko co nauczyłeś się w Szkołach Muzycznych (podst. i śr.)


Akademie Muzyczne [a przynajmniej tak jest w przypadku tej białostockiej, choć myślę, że analogicznie jest w każdej] nie wymagają obecnie dyplomu ukończenia jakiejkolwiek szkoły muzycznej. Wystarczy egzamin wstępny [odpowiedni dla wydziału]. Warto przy tym zauważyć, że egzamin z kształcenia słuchu jest zwykle banalnie prosty i ogranicza się do rozpoznania dwóch-trzech interwałów i powtórzenia jakiejś melodii, co potrafią dzieci po roku nauki w szkole muzycznej. Oczywiście to tak odnośnie aranżacji, reżyserii i dyrygentury. Na teorię i instrumenty egzaminy są bardziej złożone.

PS: Travor, weź idź się lepiej sam traf i utop, a nie spamujesz bessęsu ;'d

Travor - 11-03-2010, 10:19

Fehu napisał/a:
bessęsu

Biorąc pod uwagę że cały ten temat to jeden, wielki, niekreatywny, zbędny i niepotrzebny spam, administracja tu nie zagląda a wiadomości w nim nie są naliczane w liczniku postów, nie czuję się winny :P
Swoją drogą i tak bym się nie czuł :P

I Fehu, tak ogólnie, z całym szacunkiem, to nie masz racji. Np. Warszawski Uniwersytet Muzyczny im. Fryderyka Chopina. Sprawdziany wiedzy i umiejętności z dyrygentury:

Cytat:
Kierunek: DYRYGENTURA (studia stacjonarne)
Specjalność: dyrygentura symfoniczno-operowa

* dyrygowanie przygotowanym utworem (nazwisko kompozytora i tytuł utworu przesłać wraz z podaniem)
* kształcenie słuchu i podstawy instrumentoznawstwa - sprawdzian ustny
* fortepian – wykonanie przygotowanego programu i czytanie a vista

Kierunek: KOMPOZYCJA I TEORIA MUZYKI (studia stacjonarne)

Specjalność: kompozycja

* przegląd minimum 3 samodzielnych prac kompozytorskich (przesłanych wraz z podaniem, do wcześniejszego zapoznania się przez komisję)
* kształcenie słuchu i harmonia – sprawdzian ustny
* fortepian – wykonanie przygotowanego programu i czytanie a vista

Specjalność: teoria muzyki

* harmonia - sprawdzian pisemny i ustny
* kształcenie słuchu - sprawdzian pisemny i ustny
* formy i analiza dzieła muzycznego - sprawdzian ustny

Jak to jest
Cytat:
oczywistym sprawdzianem słuchu muzycznego, który zdaje się na każdy wydział.
to współczuję pozostałym wydziałom które dyrygentura nie interesuje. Ale nie jest. Więc Twoja lokalna akademia musi po prostu nie reprezentować sobą za wysokiego poziomu... I tak nie wymaga rzeczywiście ukończenia Szkoły Muzycznej. Ale jakbyś poczytał dalej wymogi sprawdzianów na resztę wydziałów, to by się zapewne przydało i to bardzo ;)
user194 - 11-03-2010, 13:38

Warszawski Uniwersytet Muzyczny im. Fryderyka Chopina, rzeczywiście idealny przykład przeciętnej Akademii Muzycznej... Oczywiście nie ma znaczenia fakt, że ów Uniwersytet to najbardziej elitarna wyższa szkoła muzyczna w Polsce ;'P

Cytat:
Ale jakbyś poczytał dalej wymogi sprawdzianów na resztę wydziałów, to by się zapewne przydało i to bardzo


Przecież sam powiedziałem, że wydziały instrumentalne i teoretyczne oraz kompozytorskie są znacznie bardziej wymagające.

Travor - 11-03-2010, 14:38

Fehu napisał/a:
Przecież sam powiedziałem, że wydziały instrumentalne i teoretyczne oraz kompozytorskie są znacznie bardziej wymagające.

W takim razie tym bardziej je przeczytaj. Bo nie są. Są porównywalnie wymagające.

W ogóle, przecież i tak wiadomo o co chodzi. I nie jest to bynajmniej pójście na łatwiznę. Chodzi po prostu o kasę, dlatego dyrygentura. Kasę i tyle. Gdyby chcieli się nie męczyć, nie poszliby do akademii muzycznej. Tylko na statystykę ;) :P

Masza - 11-03-2010, 18:12

Dyrygent często jest też instrumentalistą, ale doszedł do wniosku, że lepiej bardziej opłaci mu się dyrygować orkiestrą aniżeli w niej grać. Znajomy znajomej (tak, wiem jak to brzmi), z tego co wiem, jest bodajże wiolonczelistą, a poszedł na dyrygenturę TYLKO ze względu na kasę ;) . Sam to z resztą przyznał.

A aranżacja i reżyseria niedaleko padają od kompozycji ;) . Tutaj ułatwienie mają ci, którzy są absolutami, co nie zmienia faktu, że właśnie na te działy TRZEBA być po SM, i nie ze względu na jakiś papierek, jak Fehu zasugerował, tylko czysto praktycznego - mają większe szanse na dostanie się do AM. Z resztą jak na każdym innym kierunku muzycznym. Nikt z ulicy nie przejdzie, bo nie ma umiejętności i wiedzy.

P.S. Na reżyserię baaardzo ciężko się dostać ;) .

user194 - 11-03-2010, 19:11

Cytat:
Dyrygent często jest też instrumentalistą, ale doszedł do wniosku, że lepiej bardziej opłaci mu się dyrygować orkiestrą aniżeli w niej grać.


Masz rację. Moja koleżanka fagocistka również studiuje dyrygenturę, chociaż mogłaby spokojnie studiować fagot.

Cytat:
aranżacja i reżyseria niedaleko padają od kompozycji ;) . Tutaj ułatwienie mają ci, którzy są absolutami, co nie zmienia faktu, że właśnie na te działy TRZEBA być po SM


Definicja słowa 'trzeba' wskazuje, że byłby to warunek niezbędny. A wcale nie jest to mus, ponieważ można się prywatnie kształcić muzycznie i spokojnie zdać na Akademię. Mój wujek jest z wykształcenia dyrygentem, a nie skończył nawet pierwszej klasy Szkoły Muzycznej.

Travor - 11-03-2010, 19:54

Fehu napisał/a:
można się prywatnie kształcić muzycznie i spokojnie zdać na Akademię

Pytanie tylko na jaką? Czy idzie się po wykształcenie czy po papierek? Oczywiście jeśli ktoś nie żyje dla muzyki, tylko gra/dyrygent-uje/robi cokolwiek innego po AM dla pieniędzy to rzeczywiście może się prywatnie wyuczyć czego trzeba na sprawdzian i potem skończyć Akademię, i spróbować zacząć trzepać kasę. Trochę żałosne ale zdarza się jak widzę.
W ogóle ustawianie swojego kształcenia pod przyszły zarobek jest takie... puste i bezwartościowe. W moich oczach przynajmniej.

EDIT: Swoją drogą można było po prostu zrobić taki temat w Hyde Park'u, bo pięknie się nam rozwiną :)

user194 - 11-03-2010, 19:57

Cytat:
W ogóle ustawianie swojego kształcenia pod przyszły zarobek jest takie... puste i bezwartościowe. W moich oczach przynajmniej.


Albo masz wybitnie dziwaczne poglądy, albo ja czegoś nie zrozumiałem. Sugerujesz, że bez sensu jest zdobywać wykształcenie, by przy jego pomocy później zarabiać pieniądze? @_@

Travor - 11-03-2010, 20:13

Fehu napisał/a:
Sugerujesz, że bez sensu jest zdobywać wykształcenie, by przy jego pomocy później zarabiać pieniądze?

Po pierwsze nic nie sugeruję. Wyrażam swoje, porąbane i nieobiektywne zdanie. :D
Uważam że sytuacja w której dany osobnik idzie na konkretne studia tylko dlatego iż ich skończenie pozwoli mu wykonywać dobrze płatny zawód, ustanawia dobre zarabianie jako swój cel i dąży tylko do niego, ignorując swoje ewentualne talenty i predyspozycje a także ewentualne zainteresowania czy światopogląd, świadczy o pustości i bezwartościowości.
Rozumiem że taki pogląd może być nie zrozumiały w obecnym społeczeństwie. Wielu ludzi uważa stan w którym ma wysokie lub zadowalające dochody, za stan spełnienia, kto wie może nawet ja tak kiedyś skończę. Ale póki co sądzę co sądzę i... chyba mam prawo ;)

user194 - 11-03-2010, 20:22

A, no to się zgadzam z tobą. Po prostu nie zrozumiałem twojej wcześniejszej wypowiedzi ;']
Warto jednak zauważyć, że wbrew naiwnemu powiedzeniu, pieniądze dają bardzo dużo szczęścia, dlatego - choć nie powinno to być nadrzędne kryterium - warto starać się o jak najlepiej płatną pracę. Nie każdy musi być chirurgiem, czy sekretarką prezydenta, ale chyba nikt nie zdecyduje się pracować na śmieciarce dlatego, że lubi zgarniać śmieci ;'p

Travor - 11-03-2010, 20:27

Fehu napisał/a:
warto starać się o jak najlepiej płatną pracę.

No tak, to już inna sprawa. Co prawda to prawda.

Ian - 11-03-2010, 21:46

W życiu nie spodziewałem się offtopu w tym temacie ;) Bokeny.
user194 - 11-03-2010, 21:58

Otulinowce xD
Shamaroth_Glupi - 11-03-2010, 22:20

Travor napisał/a:
, ustanawia dobre zarabianie jako swój cel i dąży tylko do niego, ignorując swoje ewentualne talenty i predyspozycje a także ewentualne zainteresowania czy światopogląd, świadczy o pustości i bezwartościowości.



Nie mogę się zgodzić. W sumie z całą Twoją wypowiedzią. Odnośnie cytatu-dobre zarabianie wcale nie musi powodować ignorowania talentów i zainteresowań. Przede wszystkim przykładowo-jeśli ktoś kocha muzykę, to idzie na dyrygenturę. Jeśli przy tym łączy tu dobre zarobki-zajebiście dla niego, udało się. Jeśli dostanie się na dziennikarstwo, na odgałęzienie-dziennikarstwo muzyczne-super dla niego, może zostać krytykiem itd.

Twój pogląd uważam za-wybacz złowo-debilne. Twój, czyli spełniać marzenia, rozwijać talenty bez względu na przyszłość. Niepraktyczne, niepragmatyczne podejście do życia, gdzie powiedzmy-rozwinąłbyś umiejętność walki mieczem, która nie miałaby przełożenia na rzeczywistość. Oczywiście-mogłoby Ci przyfarcić i byłyś szermierzem, albo walczyłbyś za pieniądze na turniejach. Ale to naprawdę duuuży łut szczęścia.


Travor napisał/a:
W ogóle ustawianie swojego kształcenia pod przyszły zarobek jest takie... puste i bezwartościowe.


Dla mnie puste i bezwartościowe jest życie na ulicy i wiązanie ledwo końca z końcem. Podejście "idę na studia, żeby potem dobrze zarabiać" jest według mnie najprostszym instyktem człowieka-samozachowawcze podejście.

Straciłem trochę myśl po drodze, bo się na simpsonów zagapiłem, ale chyba ująłem to co chciałęm pwoiedzieć :D

Travor - 11-03-2010, 23:04

Czyli sugerujesz że do naturalnych instynktów człowieka należy "trzepanie kapuchy"?
Shamaroth_Glupi - 11-03-2010, 23:14

A czy ja tak napisałem? Czytanie ze zrozumieniem. Napisałem o samozachowaczym podejściu, czyli w logicznym domyśle-o woli przetrwania, woli życia. Pieniądze, to przeżycie. Jeśli chce się żyć w syfie, długach, życiem od dziesiątego do dziesiątego-cóż, to jest ta część społeczeństwa, która jest głupia, albo która miała pecha.

Takie jest moje zdanie. Jeśli stoję przed wyborem studiów, to celuję w studia, które mam nadzieję sprawią mi przyjemność i zagwarantują w jakimś większym stopniu, że będę mógł wyżywić rodzinę. Nie pójdę na nauczyciela, żeby dostawać 1000 miesięcznie, znosić upokorzenia gimnazjalistów, krzyczeć i przebywać z innymi nauczycielami i udawać, że mi się to podoba. No i wyżywić z tej kasy rodzinę, powodzenia.

Travor - 11-03-2010, 23:33

Shamaroth_Glupi napisał/a:
sprawią mi przyjemność i zagwarantują w jakimś większym stopniu, że będę mógł wyżywić rodzinę

Nadinterpretacja. Co innego dbanie o przetrwanie, wyżywienie rodziny a co innego po prostu karierowiczostwo. Ja pisałem o osobach które całe życie układają sobie pod zarabianie, nie o osobach które chcą po prostu zapewnić życie na cywilizowanym, "ludzkim" poziomie swojej rodzinie i sobie. A naprawdę sądzę, że nie trzeba poświęcać na to całego życia od specjalizacji klasy w liceum po emeryturę.
Shamaroth_Glupi napisał/a:
Nie pójdę na nauczyciela, żeby dostawać 1000 miesięcznie, znosić upokorzenia gimnazjalistów, krzyczeć i przebywać z innymi nauczycielami i udawać, że mi się to podoba. No i wyżywić z tej kasy rodzinę, powodzenia.

Nigdzie nie napisałem że chce zostać nauczycielem (tfu), a już życzysz mi powodzenia.
Shamaroth_Glupi napisał/a:
Pieniądze, to przeżycie.

To chyba zależy już od tego co rozumiesz pod hasłem "przeżycie". Bo na mój gust pieniądze to nie jest życie. To życie na pewnym poziomie.

Coś żeś strasznie się zbulwersował :P Nie spodziewałem się po Tobie tego rodzaju reakcji...

Shamaroth_Glupi - 11-03-2010, 23:41

Nie znasz mnie, może to dlatego.

Nie wiem czy to jest bulwers. Po prostu taki a nie inny mam pogląd.

Travor napisał/a:
Nigdzie nie napisałem że chce zostać nauczycielem (tfu), a już życzysz mi powodzenia.


Podałem to jako przykład. Mogłem podać równie dobrze sprzątacza ulic, albo ratownika medycznego.

Ja nie jestem za karierowiczostwem. Ale jestem za zarabianiem pieniędzy. Po prostu. Bo gdybym miał pewność, że zląduję w lepiance, gdzieś w Kenii i będę nawijał w kiswahili, to nie patrzyłbym na kasę. Ale dopóki żyję tu, dopóki w jakiś tam sposób znam realia życia na poziomie-chcę zarabiać i chcę żyć dobrze i robić pieniądze. Nie wiem na ile jest to rozwinięte u innych, ale zdecydowanie mam zapędy hedonistyczne i chcę komfortu i własnej przyjemności.

Travor napisał/a:
Bo na mój gust pieniądze to nie jest życie. To życie na pewnym poziomie.


Na mój gust mało żyjesz. Nie znam Cię, nie wiem czy rozdawałeś jakieś ulotki, czy zarabiałeś pieniądze. Ale zupełnie inaczej podchodzę do tego po targaniu z truskawkami w wakacje, które nie było sielanką. Uważam, że pieniądze w dzisiejszych czasach to życie. Tak, życie na pewnym poziomie-żul ze śmietnika też żyje na pewnym poziomie.

Masza - 11-03-2010, 23:42

Ciągle tylko "Pieniądze, pieniądze, pieniądze!" ><! A czy nie lepiej być szczęśliwym z tego powodu co się robi, i lubić swoją praca? Ot, tak. Po prostu.
Melyonen - 11-03-2010, 23:43

Travor napisał/a:
Uważam że sytuacja w której dany osobnik idzie na konkretne studia tylko dlatego iż ich skończenie pozwoli mu wykonywać dobrze płatny zawód, ustanawia dobre zarabianie jako swój cel i dąży tylko do niego, ignorując swoje ewentualne talenty i predyspozycje a także ewentualne zainteresowania czy światopogląd, świadczy o pustości i bezwartościowości.

No i ja też się z Tobą kompletnie nie zgodzę. :P W ogóle nie rozumiem tego, chociaż czytam to już z piąty raz. :D Bo (chyba już ktoś to napisał) ja też się zgadzam z tym, że jeśli ktoś idzie na studia, a później po nich ma świetną pracę i dobrze zarabia, to chyba powinno mu się to chwalić, a nie tępić? Bo jak dla mnie, to pomyliłeś chyba pojęcia. "Karierowicz" i "wyścig szczurów" - który chyba masz na myśli, to nie są rzeczy zależne od studiów tylko Twojej postawy. Idąc Twoim tokiem rozumowania, ktoś, kto wykonuje pracę, która jest jego pasją, nie może być karierowiczem, tak? :D

Shamaroth_Glupi - 11-03-2010, 23:45

Melathriel napisał/a:
Ciągle tylko "Pieniądze, pieniądze, pieniądze!" ><! A czy nie lepiej być szczęśliwym z tego powodu co się robi, i lubić swoją praca? Ot, tak. Po prostu.


Powiedz to ratownikowi medycznemu. Naraża swoje życie, ratuje od śmierci pijaków, nie wraca do domu na wiele nocy w tygodniu i jeśli nie złąpie fajnego kontraktu, to zarabia 1200 miesięcznie. Musiałby być naprawdę skrajnym altruistą jeśli w tej sytuacji nie narzekałby na życie i brak pieniędzy na kupienie sobie lepszych spodni niż z lumpeksu.

Travor - 12-03-2010, 10:15

Melyonen napisał/a:
eśli ktoś idzie na studia, a później po nich ma świetną pracę i dobrze zarabia, to chyba powinno mu się to chwalić, a nie tępić?

Ale ja tu mówię o trochę innej sytuacji. Przynajmniej próbowałem :) Jeśli ktoś idzie an studia a po nich ma świetną pracę -> fajnie. Jeśli ktoś idzie na studia takie, po których ma świetną pracę, pod względem zarobkowym, ponieważ zna realia i chce żyć na pewnym poziomie -> też fajnie. Ale jeśli ktoś idzie na studia, jakieś konkretne studia, tylko dlatego, że po tym dostanie bardzo dobrą pracę -> może też fajnie choć w moich oczach nie. I nie mówię tu o sytuacji w której ktoś po prostu ma farta typu: udało mu się dostać dobrą pracę, albo po prostu po jego studiach taką pracę się da wykonywać i tyle. Mówię tu o sytuacji w której dana osoba ustawia sobie studia pod zarabianie kasy, i nie dlatego że - jak w przypadku przytaczanym przez Shamarotha - chce zapewnić dobrobyt sobie ew. komuś-tam, tylko dlatego że dla niego zarabianie kasy jest celem samym w sobie.
Shamaroth_Glupi napisał/a:
Powiedz to ratownikowi medycznemu. Naraża swoje życie, ratuje od śmierci pijaków, nie wraca do domu na wiele nocy w tygodniu i jeśli nie złąpie fajnego kontraktu, to zarabia 1200 miesięcznie. Musiałby być naprawdę skrajnym altruistą jeśli w tej sytuacji nie narzekałby na życie i brak pieniędzy na kupienie sobie lepszych spodni niż z lumpeksu.

Mi się wydaje że taką pracę wykonuje się z dwóch powodów: światopoglądowego i jak się nie ma wyjścia. A biorąc pod uwagę że dla pójścia do Szkoły Ratownictwa Medycznego, jak sądzę są alternatywy, stawiam na to pierwsze. Niektórym ludziom naprawdę większą satysfakcję sprawia pomóc pijakowi niż 10000 na koncie co miesiąc. Kwestia światopoglądu. A to że chodzą przy tym w spodniach z lumpeksu... raczej w takich z marketu, w czym nie ma nic złego, ale nawet jeśli czy to naprawdę jest takie hańbiące? Czy jeśli oni nie chcę od życia komfortu i przyjemności, ale w takim samym stopniu satysfakcjonuje ich możliwość pomocy ludziom, to żyją na niższym poziomie? Tylko majątkowym jak sądzę.
Shamaroth_Glupi napisał/a:
puste i bezwartościowe jest życie na ulicy i wiązanie ledwo końca z końcem.
Cytat:
chce się żyć w syfie, długach, życiem od dziesiątego do dziesiątego-cóż, to jest ta część społeczeństwa, która jest głupia, albo która miała pecha.
Shamaroth_Glupi napisał/a:
żul ze śmietnika też żyje na pewnym
poziomie.

Co żeś się tak uczepił tych "ludzi ulicy"? Jesteś z tych co uważają że jakby chcieli i ciężko pracowali itd. to by też żyli na poziomie, a jak są głupi to niech siedzą w rynsztoku?

maxus - 12-03-2010, 14:51

Jezu! :faint:
Bokeny! :medit: :medit:

Airis - 12-03-2010, 17:21

Travor napisał/a:
Biorąc pod uwagę że cały ten temat to jeden, wielki, niekreatywny, zbędny i niepotrzebny spam

O, wypraszam sobie takie oszczerstwa pod adresem mojego tematu. Dyskusja jest prowadzona cały czas na temat (chyba że znajdzie się jakiś spamer, ale wtedy jest szybko wypraszany), merytoryczna, moim zdaniem absolutnie niezbędna i kreatywna ze strony tych, którzy potrafią się na kreatywność zdobyć.
Chodzi o ideę. Czy uważasz, że poszukiwania Świętego Graala też były niekreatywne i niepotrzebne ? :medit:

Fehu - to świetnie, że znasz już hiraganę i katakanę. Zaliczenie z tego będzie w drugim tygodniu nauki :D A tak serio, to skąd Ci się pomysł wziął ?

Co do pracy, kariery i innych to ja się nie wypowiadam. Ja tu japonistykę studiuję, sama nie wiem po co, i w przyszłości będę głodem przymierać też sama nie wiem po co i cholera wie gdzie. O.

OTULINOWCE!

Shamaroth_Glupi - 12-03-2010, 22:10

Travor napisał/a:
Co żeś się tak uczepił tych "ludzi ulicy"? Jesteś z tych co uważają że jakby chcieli i ciężko pracowali itd. to by też żyli na poziomie, a jak są głupi to niech siedzą w rynsztoku?



W gruncie rzeczy tak, jestem z tych. Jestem z tych, bo miałem parę podejść do bezdomnych i żebrzącacych. I niech sobie będą, ale jeśli prosi mnie o pieniądze na dworcu, a ja mu mówię, że dostanie, jak zaniesie mi torbę do domu (zaznaczam, że mieszkam 500 metrów od dworca), a on reaguje, że jestem idiotą, burakiem i czymkolwiek jeszcze-nie, wtedy nie mogę tego zaakceptować.

Travor napisał/a:
Mi się wydaje że taką pracę wykonuje się z dwóch powodów: światopoglądowego i jak się nie ma wyjścia. A biorąc pod uwagę że dla pójścia do Szkoły Ratownictwa Medycznego, jak sądzę są alternatywy, stawiam na to pierwsze. Niektórym ludziom naprawdę większą satysfakcję sprawia pomóc pijakowi niż 10000 na koncie co miesiąc. Kwestia światopoglądu. A to że chodzą przy tym w spodniach z lumpeksu... raczej w takich z marketu, w czym nie ma nic złego, ale nawet jeśli czy to naprawdę jest takie hańbiące? Czy jeśli oni nie chcę od życia komfortu i przyjemności, ale w takim samym stopniu satysfakcjonuje ich możliwość pomocy ludziom, to żyją na niższym poziomie? Tylko majątkowym jak sądzę.


Już olać te spodnie z lumpeksu, głupio napisałem ;) Ale-ja właśnie z powodów światopoglądowych chciałem pójść na rat-med. Zrezygnowałem jednak, bo nie podoba mi się to, że nie mógłbym żyć tak, jak bym chciał. Może to głupie, ale tak właśnie myślę.

A poza tym-cholera, Bokeny! :D

user194 - 13-03-2010, 11:42

Wiesz, Sham, tak właściwie to popieram twoje zdanie. Ale...

OTULINOWCE! ;'D

Airis - 13-03-2010, 16:42

OTULINOWCE! :medit:
Travor - 13-03-2010, 20:08

Fehu napisał/a:
Wiesz, Sham, tak właściwie to popieram twoje zdanie. Ale...

Zdecyduj się ;)
Fehu napisał/a:
OTULINOWCE!

Jak możesz z czystym sumieniem zabierać głos w tej kwestii, skoro nigdy nie trzymałeś go w ręku, nie straciłeś przez niego czucia w paluchach, nie możesz pochwalić się siniakami po nim... dopiero takie rzeczy pozwalają wyrobić sobie obiektywną opinie :-D

Hodo - 13-03-2010, 22:26

A ja się zgadzam z Travorkiem ;) I powiem jeszcze, że studia nie są żadną gwarancją dostania pracy.
Travor - 13-03-2010, 22:41

Jak miło że ktoś w końcu :D
Indiana - 14-03-2010, 01:04

A ja się zgadzam tylko trochę z Travorkiem, a bardziej z Shamem, Mel i Melathriel.

Po primo - pieniądze nikomu szczęścia nie dają. Szczęście daje to, co można za nie kupić. I niekoniecznie sobie. Szczęście daje np. fakt, że komuś kochanemu można kupić to, o czym marzy.

Po drugie primo - kto lubi to, co robi, do końca życia nie musi pracować ;)

Po trzecie primo - Sham, Hodo, to nie jest tak, że możemy się tylko dostosowywać i akceptować to, co nam się wydarza. Sham dał przykład z instruktorem szermierki - można się spełniać w najbardziej porytym zawodzie, ale jesli jest to rzecz rzadko spotykana, to pracę trzeba będzie sobie samemu stworzyć. Da się zrobić :) Założyć szkołę. Założyć bractwo. Robić pokazy. Itd. Wybranie rzadkiego zawodu nie musi oznaczać braku kasy.

Po czwarte primo - ale manie kasy musi się wiązać z zapierniczaniem. Niestety, nawet jeśli swoją pracę lubisz, to i tak z nieba nic nie spadnie. I trzeba się liczyć z tym, że czasem zabraknie nie tylko na chleb, ale nawet na piwo ;)

Po piąte - tak, uważam, że jeśli ktoś wylądował na ulicy, to jest jego wybór. Tak, ja też się zetknęłam z bezdomnymi i żebrakami, którzy po zaproponowaniu zatrudnienia (w dobrej firmie, przy brukowaniu) popełniali rekord na setkę. Albo tacy, którzy odmawiali, bo w owej pracy nie wolno było pić. No bardzo mi przykro... Tak, jestem z tych, co to uważają, że jakby chcieli, to by nie żyli na ulicy.

I w ogóle, to najlepsze podsumowanie, to hasło znajdujące się na nagłówku scenariusza erpegowego - UMIAR, KUR**!! Pieniądze dobrze mieć, ale nie trzeba się dla nich zatracać. Warto spełniać marzenia, ale nie trzeba od razu lać na realia :P

Ha, ale się wymądrzyłam :P ;P A miałam się nie odzywać :P

Doctor - 14-03-2010, 10:06

W oryginale w nagłówku scenariusza nie było przecinka, bo to Off pisał. :P ;)
Indiana - 14-03-2010, 14:50

Doc napisał/a:
W oryginale w nagłówku scenariusza nie było przecinka, bo to Off pisał. :P ;)
Prawda :D :D :D Jakoś odruchowo go wstawiłam ;)
user194 - 14-03-2010, 14:50

Cytat:
Jak możesz z czystym sumieniem zabierać głos w tej kwestii, skoro nigdy nie trzymałeś go w ręku, nie straciłeś przez niego czucia w paluchach, nie możesz pochwalić się siniakami po nim... dopiero takie rzeczy pozwalają wyrobić sobie obiektywną opinie

A jak możesz z czystym sumieniem zabierać głos w sprawie szczęśliwego, niepustego i wartościowego życia? Jesteś po studiach? Pracujesz? Zarabiasz?
Skwituję to taką sentencją: krytyk filmowy nie robi filmów, chociaż je krytykuje.

No, ale tak właściwie, to masz trochę racji. Nie bardzo mi to robi różnicę, czy boken to boken, czy otulinowiec. Ot dla zabawy chciałem po prostu poprzeć mniejszość, żeby była równiejsza walka ^^

PS:
Cytat:
obiektywną opinie

Oksymorony lepiej zostaw poetom ;'>

maxus - 14-03-2010, 15:10

Bokeny! :medit:
Indiana - 14-03-2010, 15:23

Spadaj do swojego tematu!! :D
Grettir - 14-03-2010, 15:28

OTULINOWCE
Indiana - 14-03-2010, 15:32

Kurde! :D Won! :D
Travor - 14-03-2010, 20:57

Fehu napisał/a:

A jak możesz z czystym sumieniem zabierać głos w sprawie szczęśliwego, niepustego i wartościowego życia? Jesteś po studiach? Pracujesz? Zarabiasz?
Skwituję to taką sentencją: krytyk filmowy nie robi filmów, chociaż je krytykuje.

Nie powinieneś brać niektórych moich postów tak poważnie ;) Nie pracuję, nie zarabiam, do studiów mi daleko, jestem dzieciaczkiem który ledwo 15 wiosen żyje na ziemi, będąc na utrzymaniu rodzicieli i nie wiedząc nic o prawdziwym życiu, które trwa za drzwiami, stara się wypowiadać na tematy o których ma gówniane pojęcie :D
Ale ja wyjątkowo lubię dyskutować na takie tematy :) Nawet jeśli nie mam racji ;)

Fehu napisał/a:
No, ale tak właściwie, to masz trochę racji. Nie bardzo mi to robi różnicę, czy boken to boken, czy otulinowiec. Ot dla zabawy chciałem po prostu poprzeć mniejszość, żeby była równiejsza walka ^^

Oh, mi się wydaje że nazwanie Airis mniejszością jest w tym konkretnym wypadku pójściem trochę za daleko ;-)

user194 - 14-03-2010, 21:33

Nie nazwałem Airis mniejszością. Nazwałem mniejszością zwolenników otulinowców. I chyba nie jest to jakieś obraźliwe określenie, a zwyczajne stwierdzenie faktu xd

I ty także nie musisz brać sobie do serca moich uwag. W końcu jestem niewiele starszy od ciebie i też mam gówniane pojęcie o wielu rzeczach ;']

Ale i tak OTULINOWIEC, ło! ;'d


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group