Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Wspomnienia - Wątki fabularne 2011

Enid - 27-07-2011, 12:04

K.W.I.K. napisał/a:
Właaaśnie, jak się skończyła fabuła na weteranie?

Grupa bohaterskich, dzielnych i praworządnych styryjczyków wskrzesiła Sephresa z pomocą Tavar, następnie ugrała sobie autonomię na ziemiach Laro i to właśnie tą stronę wsparła w ostatecznej bitwie zapewniając tym samym czarnym elfom zwycięstwo :) . Po drodze próbowano zbezcześcić nasz ołtarz poświęcony Indrze, zabić całą naszą małą grupę i oszukać na miliony sposobów :P . Jednakże my to Styria, a Styrii nic nie zwycięży! :D I mnie również zastanawia jak połączą dokonania Wasze, moi drodzy bracia, z naszymi ;) .

Aerlinn - 27-07-2011, 12:40

Nie wiem, jak połączą, ale spodziewam się jednego - z Aenthil i tak zostanie dużo mniej, niż tylko po ataku na stolicę.

P.S. Lubię bawić się w kadrę i prowadzić sesje poobozowe. Co z tego, że potem przychodzi epilog, czy wprowadzenie przedobozowe i nic się nie zgadza? Ważna jest zabawa.
(W zeszłym roku fabuła była mocno zakonna, w tym roku bawimy się w uchodźców próbujących dopchać się do odbudowujących własne państwo. I muszę przyznać, kocham tą sesję, kiedy jako MG nie muszę się wypowiadać przez dobrych dwadzieścia minut, bo gracze rozwiązują wszystko między sobą)

Kajetan - 27-07-2011, 13:19

Enid, a my sobie ugraliśmy królestwo na ziemiach Tavar, więc rzeczywiście ciekawe jak to pociągną :D
A tak btw, my też byliśmy na początku za elfami, ale przyszedł Sefres i powiedział, że mamy walczyć za puszczę, no więc zaczęliśmy walkę. U was tak nie było?

Viron - 27-07-2011, 13:59

Im Sefres dał niestety wybór...GRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!

I przez maruderów w karczmie i przez te całe YYYS żeśmy przegrali...

Enid - 27-07-2011, 14:28

Staliśmy jeszcze przed przejściem do świątyni i naradzamy się co robić. Nagle wybiega na pole walki Książę Sephres z flagą Styrii. Krzyczy do nas: "Styryjczycy! Chodźcie do mnie!". No to idziemy jak Książę każe. Kiedy już byliśmy na polu bitwy usłyszeliśmy, że to my jesteśmy Styrią, takietaminnebajery, i mamy decydować po czyjej stronie stajemy. Jednogłośnie, iż za Laro, bo nie chcemy budować swojego państwa, które teoretycznie ma być dobre i uczciwe na ziemiach zabranych siłą. No to huzia na Aenthill i Tavar :P I to dzięki Styrii Laro wygrało :D .
Aerlinn - 27-07-2011, 15:17

Dzięki Styrii? Dzięki styryjskim magom i wpływaniu przez Indi na fabułę. Słynne: "Ile oni mają tego leczenia?". Gdyby nie to, że nie chcieliśmy psuć klimatu, padłoby: "Ile oni mają tej many?"
Kajetan - 27-07-2011, 15:20

dobra dobra wszyscy wiemy, że Styryjczycy to najlepsi wojownicy :D I szamani :D
Viron - 27-07-2011, 20:17

Nie, ale serio, ta walka była niefair, co nie zmienia faktu, że w życiu realnym (a rozumiem, że taki tam odgrywamy) wiele rzeczy jest niefair. Tyle ;/
Enid - 27-07-2011, 21:58

Aerlinn napisał/a:
Dzięki styryjskim magom

Jeśli brać pod uwagę, iż na 5 osobową reprezentację Styrii 4 była "magiczna", to nie ma znaczenia czy dzięki styryjskim magom, czy wojownikom:P

Tiamat - 30-07-2011, 00:30

Aerlinn napisał/a:
Dzięki Styrii? Dzięki styryjskim magom.


Dziękuję w imieniu swoim i Ery, naprawde, oklasków można już zaprzestac :P

Cytat:
Gdyby nie to, że nie chcieliśmy psuć klimatu, padłoby: "Ile oni mają tej many?"


Mana została skrupulatnie przeliczona (przynajmniej z mojej strony), skonczylismy na wyczerpaniu, nie dziwcie sie jednak kanonadzie czarów gdy sam zdążyłem poprawnie, ze wszystkimi ceregielami, odprawić dwa pobrania many za linią frontu i potem ją wykorzystać :P Starczyło przebiec i maga ogłuszyć podczas rytuału, byłaby kiszka.

Co do recenzji....

Było fajnie. Wątek Tavar był interesujacy i wciagajacy, dotyczył też graczy bezpośrednio, co znacznie ułatwiało zaangazowanie się, a czego brakowało w zeszłym roku jeśli chodzi o wątek smoka- ludzi bardziej frasowali wergundczycy niż Okanogan. Gdybym powiedział, że spanie mi nie odpowiadało tobym skłamał, bo niestety spać lubię :D Motyw Vaylów i
Tiariela- bezbłędny, walka w deszczu- niezapomniana. Faktycznie bodaj jedyną rzeczą, której brakowało tegorocznemu silberowi (oprocz głowy sąsiada wiszącej w halli) była 1-2 akcje polegajace poprostu na biciu się.

Mam wrażenie, że po tej ilości głosów za większą ilościa walk, przyszły oboz będzie jedną, wielką rzezią :D

P.S Nie wiem, czy to odp. temat na to pytanie, ale- czy wiadomo co stało się z Vayle'yaro po śmierci Tiariela?

Tiamat - 30-07-2011, 18:55

No nie wiem, Vaylów jednak mimo wszystko było, i byli dosyc potężną kastą, wiec mam wrazenie że nie udało sie ich tak poprostu wybić. Conajwyżej osłabić, bo wciąż przecież siedza w twierdzy Silber, hm?
Illima - 31-07-2011, 00:07

Przyponę, że Vayle'yaro mają swoje siedziby w różnych krajach. Ekipa pod dowództwem Tiar'iela była tylko jedną, siedzącą na Silberze.
Aerlinn - 31-07-2011, 00:53

W wariancie sesjowym rozstrzygnęliśmy to tak, że starszyzna i Tiar'iel (no popatrzcie, więc to tak się pisze) polegli wtedy pod Silberem, reszta kasty rozproszyła się, straciła znaczenie, ale żyją i wciąż próbują walczyć z Puszczą. Ignac nawet odegrał jednego z nich, którego chyba ulubionym pytaniem było "Dlaczego?" w kontekście tego, co stało się pewnego wieczora na Telfamba i szło mu to wyśmienicie.

Co masz na myśli, mówiąc o różnych krajach? Aenthil i Laro czy może coś jeszcze?

Viron - 31-07-2011, 01:03

Illima, czyli nasze osiągnięcie było de facto..niczym szczególnym? :D

Dobrze wiedzieć ;p

Illima - 31-07-2011, 14:16

Przecież wy osiągneliście coś więcej niż tylko rozsypanie Vayleów. To było nic w porównaniu do reszty waszych osiągnięć. Rzecz akcydentalna, rzekłbym. A siedziby Vayle'yaro są w... różnych miejscach. :P W fabule wspomniane było np. Talsoi.
Kajetan - 31-07-2011, 15:20

Ale i tak z rozsypania Vayleów największa radocha!
Viron - 31-07-2011, 17:11

Tzn. miałem na myśli osiągnięcia względem właśnie Vayleów. Bo to był bardzo fajny motyw :)
Nie no...myślę, że pomoc Tavar w staniu się bożkiem jest coś sycąca względem dokonań ;)

Aerlinn - 31-07-2011, 18:22

Swoją drogą, ciekawe, co na pojawienie się Tavar w kręgu bogów inne bóstwa. Wszak pomagały nam np. leczyć przy odebraniu grotu, kiedy już zamierzaliśmy oddać go Tavar itd. A teraz Pani Puszcza niszczy to, czym się owe bóstwa opiekowały.

A osiągnięcia względem Vayle'ów to była konieczność, a nie żadne "osiągnięcia" właśnie. To była głupota Tiar'iela, który porwał się na świątynię.

Viron - 31-07-2011, 20:18

Osiągnięciem było ich "zatłucenie" ;d
Travor - 03-08-2011, 13:16

Pedro napisał/a:
Poza tym mówisz to taki tonem jakbyś był dorosły.

Chciałbym wtrącić że jest to jak najbardziej uzasadnione. Na urwisie była grupka 12-13-14 (może i 11) latków które się w pełni wczuwały i ogarniały. Bez problemu schrupałyby fabułę w wydaniu "normalowo-weterańskim". Dostały ją w wersji okrojonej ze względu na grupkę młodych uczestników, w przypadku których nie było mowy o jakimkolwiek klimacie - szczytem osiągnięć było poprowadzenie akcji tak by nie wszystkie wybuchły płaczem. Prawda, że kilka osób z tegorocznego urwisa powinnny już za rok spokojnie jechać na tzw. "normala". Ale jestem też zwolennikiem ustawienia żelaznej granicy 10 lat na urwisie. Tak, z osobistych obserwacji.

karalek napisał/a:
zmień swój podpis dowódcą na bank nie byłeś.... albo greenborn był albo Arkan

Bez dwóch zdań był dowódcą i to jeszcze całkiem niezłym. ;)
Aerlinn napisał/a:
To była głupota Tiar'iela, który porwał się na świątynię.

Czy ja wiem czy głupota. Przekazując klucze Tiar'ielowi, Aenthil i Laro upoważnili go do dysponowania mocą tarcz silberbergu. Stwierdził że należy je podnieść i takie było jego prawo. O tym że chce się za nimi skryć by tam zgnić odizolowany od puszczy poinformował nas... awatar samej puszczy. Skąd miałaby to wiedzieć? (a było to zanim stała się bogiem) Za to z pewnością było jej po drodze zwrócić nas przeciwko swojemu w owym czasie największemu wrogowi. Potem nikt nie potwierdził tych planów Vayle.
Ale wracając do świątyni. Puszcza się przeobraziła, trzeba było szybko postawić bariery by zapobiec jej ekspansji. Częśc z nas również doszła do tych wniosków, część zwycięska, jednak 24 godziny później. Na jego drodze staneła garstka - niepotrzebnych już zresztą - kapłanów, wbrew wszelkim prawom, normom i ustaleniom zabraniając mu dostępu do mechanizmu, jednocześnie skazując Laro i krainy centralne na uderzenie Puszczy. Nie wspominam już o Aenthil, dla którego dalsza ekspansja Tavar na północ oznaczała kres państwowości. Vayle'yaro nie mogli do tego dopuścić. Powstali, by do tego nie dopuścić. To nie był akt głupoty ale desperacji w obronie wszystkich tych, którzy nie będą chcieli ugiąć karku przed nową, boską Alte Tavar. Wojna zawsze wymaga ofiar. Ponieśli je świetliści, nie chcąc odwrócić się od praktyk które nie tylko nie szkodziły, ale być może nawet wzmacniały serce (patrz: nasz rytuał). Ponieśli ją kapłani, którzy po przeobrażeniu się puszczy uzurpowali sobie prawo do decydowania kto przeżyje otoczony barierami a kto nie pozostawiony na pastwę Tavar, choć odpowiednią wiedzę, doświadczenie i zrozumienie sytuacji posiadali tylko vayle. Poniosła ją Vayle Jasea, wraz z całym konwojem elfów którzy zginęli tylko dlatego, że wierni sprawie wykonywali rozkaz dostarczenia artefaktu do sojusznika z Laro. Potem poniósł ją sam Vayle Tiar'iel, którego wraz z elitą vayle z twierdzy silber wymordowano do nogi. Zginął, próbując postawić tarcze na drodze Tavar. Jakie są dowody, że robił to dla własnego interesu? Słowa puszczy. Jego nigdy o to nie spytano. O eksperyment, owszem, ale do tego miał prawo. Ludzie sami przybywali, żądni terenów wydartych puszczy. Ich zachłanność sprawiała że sami stawali się częścią "eksperymentu". Nikt, nigdy nie ściągnął tam nikogo siłą. Wszystko odbywało się zgodnie z prawami Aenthil i Laro.
Gdyby Tiar'iel został osądzony, uznano by te racje. Elfie państwa to wiedziały. Dlatego pozwoliły by został zabity przez bezstronną grupę jego wrogów. Czysto politycznie, żadne z państw nie chciało już załogi Vayle'yaro na twierdzy. Aenthil potrzebowało twierdzy i jej intersekcji by nie dopuścić do sytuacji w której oddziały Laro wyzwalają ich ziemie, bo im brakło już twierdz i wojowników. Zaś Laro chciało odzyskać ziemie które przekazało Vayle na mocy traktatu o przeciwdziałaniu puszczy, i spod murów silberu uderzyć na armie przeobrażonej Puszczy. I wtedy my spadliśmy im z nieba, chcąc by cofneli poparcie dla Tiar'iela. Przedstawiając jako dowod wybicie kaplanow. Wiedzieli że nie mogą Tiar'ielowi nic zrobic od tak, bez zbadania sprawy. Dlatego nie przyłożyli ręki do zabicia Vayla. Ale cofnąć poparcie mogli - resztą zajęliśmy się my. Tiar'iel nie został osądzony. Został zamordowany. A zatem nie trzeba już się z nikim sądować, prowadzić śledztw, udowadniać. Vayle'yaro z Twierdzy Silber zostali zabici przez niejasne zbiegowisko mające z nimi jakieś zatargi. A państwa elfów z uśmiechem zajmą wolną Twierdzę, z braku innych możliwości z ciężkim sercem zatwierdzając wszystkie winy leżące na Tiar'ielu. I z jeszcze większym smutkiem przejmując tereny oddane pod jego zarząd.

To gierki Tavar, Laro i Aenthil, w które idealnie się wgraliśmy a nie głupota Tiar'iela.

Viron - 03-08-2011, 13:57

Travor napisał/a:

To gierki Tavar, Laro i Aenthil, w które idealnie się wgraliśmy a nie głupota Tiar'iela.


Ee...ale on się dał w nie wciągnąć? Dlatego była to jego głupota. Myślę, że wystarczyłoby, żeby nas nie atakował i nie przyznawałby się "od tak" do eksperymentu, a nasza grupa nie byłaby w większości antyTiar`ielowa. Potwierdzając słowa Komesa (czyli Puszczy), iż robi on eksperyment, dał nam on pole do domysłów, że Tavar i w drugiej sprawie (jego interesu w zamknięciu barier) się nie myli. Słowem, dał się wpuścić w malinki (te na drodze do Laro ;-) ).

Indiana - 26-08-2011, 00:23

Enid napisał/a:
I mnie również zastanawia jak połączą dokonania Wasze, moi drodzy bracia, z naszymi ;) .
Mnie to też zastanawia :) Jak już zapowiadałam, zrobię połączenie najważniejszych i najbardziej logicznych Waszych posunięć, tak, żeby z historii 2 turnusów zrobić jedną.
Co już mówiłam - pomysł weteranów, aby oprzeć się na elfach, z którymi Styria nie ma nic wspólnego, zamiast na Tavar, której zawdzięcza życie Sephresa, był... ryzykowny :) Ale nie zostanie pominięty. Tylko owo ryzyko da znać o sobie.
I jak już o Sephresie mowa - jest on kluczową postacią styryjską, jak się pewnie domyśliliście. Sami byście go nie wskrzesili, to było mission impossible ;) Co nie zmienia faktu, że brawurowe działania obu grup ludzi z Ys (i jednego krasnoluda ;) ) sprawiły, że Styria wraca na arenę gry i to jest fakt niezaprzeczalny :)

Aerlinn napisał/a:
z Aenthil i tak zostanie dużo mniej, niż tylko po ataku na stolicę.
Wyczulona intuicja ;)

Viron napisał/a:
serio, ta walka była niefair
Wyjaśnij, proszę :)

ryuuzaki napisał/a:
Starczyło przebiec i maga ogłuszyć podczas rytuału, byłaby kiszka.
Dorzucając zarzuty z cyklu "można było" czyli gdybologia stosowana ;) Można było nie grać na pewniaka, czyli "mamy absolutną przewagę i zrobimy co chcemy" ;)
Można było wykluczyć osoby decydujące o froncie anty-Tavar - Sephresa, Anubisa, mnie. Można było wyeliminować magów, którzy przechylili szalę ;) Można też było się dogadać ;) ;) ;)
ryuuzaki napisał/a:
walka w deszczu- niezapomniana
A tak. Też jej raczej nie zapomnę ;) ;) tylko z innych powodów ;)
No i moje smutne, klapnięte uszka ;)

ryuuzaki napisał/a:
zy wiadomo co stało się z Vayle'yaro po śmierci Tiariela?
Illima już to właściwie wyjaśnił. Z wydarzeń obozowych powinniście wywnioskować, że Vayle istnieli jako silna, ponadplemienna kasta, niezależnie we wszystkich krajach elfów. Tiar'iel był jednym z jej najpotężniejszych przywódców, ale ponieważ zdradził ideę (ochrona swojego ludu), kasta Vayle bez problemów po prostu się go wyprze. W tym także część Vayle spod Silberu.
Znacznie poważniejszym pytaniem byłoby - co z Vayle, skoro Tavar nie jest już mutującym, potwornym zjawiskiem. Odpowiedź na to pytanie będzie istotną częścią następnej, przyszłorocznej fabuły :) :)

Aerlinn napisał/a:
reszta kasty rozproszyła się, straciła znaczenie, ale żyją i wciąż próbują walczyć z Puszczą
To rozwiązanie nielogiczne. Nie ma już Puszczy :) Umiejętności Vayle przestały być przydatne. Cały właściwie system społeczny elfów i ich wielotysiącletnia tradycja wzięła w łeb. Wszystkie elfie kraje czeka wielka transformacja, przy czym ludzką część świata obejdzie ona o tyle, o ile... no właśnie, o ile ;)

Illima napisał/a:
Przecież wy osiągneliście coś więcej niż tylko rozsypanie Vayleów. To było nic w porównaniu do reszty waszych osiągnięć.
Właśnie :) Poczytaliście sobie za sukces rozbicie Vayle, ale nie to zostanie zapamiętane jako kamień milowy w dziejach świata ;) ;) ;)

Aerlinn napisał/a:
ciekawe, co na pojawienie się Tavar w kręgu bogów inne bóstwa.
Dokładnie to, na co wskazuje logika ;) W świecie gry bogowie są skonstruowani trochę mitycznie - to tacy trochę potężniejsi ludzie. No dobra. W kij potężniejsi ;) ;) Posiadający wiedzę i moc, która w językach śmiertelników nawet nie ma określeń ;) Tym niemniej reakcja na istotę, która przemocą się wryje na panteon, a w dodatku pochodzi z innego, martwego już świata, może być tylko jedna ;)

Aerlinn napisał/a:
A teraz Pani Puszcza niszczy to, czym się owe bóstwa opiekowały.
Czyli co dokładnie niszczy? ;) Bogowie wspierali swoich wyznawców, zgodnie z zasadą, że w sprawach ziemskich mają oni wolną wolę, o ile nie jest ona rażąco sprzeczna z wolą bogów. Co natomiast Puszcza niszczy, póki co pozostaje moją słodką tajemnicą.

Aerlinn napisał/a:
To była głupota Tiar'iela, który porwał się na świątynię.
Dokładniej - determinacja, bo strach do dupy zajrzał. A był to pan, który dla swojego celu nie przebierał w środkach, choć bezsprzecznie głupi nie był.

Travor napisał/a:
Przekazując klucze Tiar'ielowi, Aenthil i Laro upoważnili go do dysponowania mocą tarcz silberbergu. Stwierdził że należy je podnieść i takie było jego prawo. O tym że chce się za nimi skryć by tam zgnić odizolowany od puszczy poinformował nas... awatar samej puszczy. Skąd miałaby to wiedzieć? (a było to zanim stała się bogiem) Za to z pewnością było jej po drodze zwrócić nas przeciwko swojemu w owym czasie największemu wrogowi. Potem nikt nie potwierdził tych planów Vayle.
Prawda. Z tym, że prawem istnienia Vayle była ochrona swojego ludu. Podnosząc rękę na świątynię (a była to recydywa), przekreślił to prawo. Fakt, że Puszczy było to na rękę. Skąd wiedziała? Odkąd posiadła umiejętność komunikowania się ze światem za pomocą awatarów, wiedziała zaskakująco wiele.

Travor napisał/a:
Na jego drodze staneła garstka - niepotrzebnych już zresztą - kapłanów, wbrew wszelkim prawom, normom i ustaleniom zabraniając mu dostępu do mechanizmu, jednocześnie skazując Laro i krainy centralne na uderzenie Puszczy.
Powód, dla którego kapłani odmówili podniesienia murów, pozostaje dla Was tajemnicą. Podniesienie murów nie chroni ani Laro ani krain centralnych przed uderzeniem. Chroni sam Silber i jego ogromny potencjał magiczny przed przejściem w ręce nowego bóstwa.

Travor napisał/a:
Ponieśli je świetliści, nie chcąc odwrócić się od praktyk które nie tylko nie szkodziły, ale być może nawet wzmacniały serce (patrz: nasz rytuał)
W przeciwieństwie do pierwszego turnusu nie zastanawialiście się nad możliwymi konsekwencjami rytuału, zadowalając się stworzeniem jego (imponującej!) oprawy. Gdy tymczasem rytuał przebiegł dokładnie tak, jak miał przebiec. Wysłał gigantyczny impuls energetyczny w serce Tavar. I zadziałałby dokładnie tak, jak przewidzieli Ciliea. Oni jednak nie przewidzieli jednego.
Kryształu.
To była kwestia, którą z ogromnym trudem tłukliśmy do głowy pierwszemu turnusowi (co można im wybaczyć ze względu na skąpą ilość weteranów). To kryształ, katalizator o mocy obliczonej na zmagania ze smokiem alfa, z którym w kieszeni Olaf wlazł w Ścieżki Szaleństwa (które były częścią Tavar, podobnie jak Meite, Draig-a-Haearn i jeszcze kilka istotnych elementów naszego świata), sprawił, że moc Tavar wzrosła i przeobraziła się. Dzięki kryształowi Tavar poznała działanie ludzkiego umysłu, co wykorzystała, tworząc sny i wizje, nękające część graczy. To ona zaszczepiła w umyśle Tiar'iela pomysł ściągnięcia tu ludzi (manipulując własnymi reakcjami tak, aby zdawało mu się, że ludzie stanowią przynętę na Tavar), po to, aby móc nimi dalej za pomocą wizji sterować. Jej z pewnością finalnym dziełem był Durgh ;) Ponieważ trafiło akurat na genialnego gracza, gdyby nie manipulacja obydwojga OG, mniej więcej w połowie gry stanowilibyście wszyscy drużynę wykonawczą Tavar, pięknie obrazując to, o czym mówię :)
Cały problem leżał właśnie w krysztale, po którym umiejętnie ślizgaliście się na obu turnusach, marginalizując tą informację pomimo naszych wysiłków, graniczących nieraz z namolnością ;)
Pierwszy turnus więc przeanalizował wnikliwie wszelkie możliwe opcje rozwoju wydarzeń, w tym i prawidłową. Drugi - stworzył takie wykonanie rytuału, że OG poskładało z wrażenia ;)

Travor napisał/a:
Poniosła ją Vayle Jasea, wraz z całym konwojem elfów którzy zginęli tylko dlatego, że wierni sprawie wykonywali rozkaz dostarczenia artefaktu do sojusznika z Laro.
O, bezsprzecznie prawda. To powinno leżeć graczom na sumieniach. Dlatego też starannie pilnowaliśmy, żeby to nie gracze zabili członków owego konwoju ;)

Travor napisał/a:
Potem poniósł ją sam Vayle Tiar'iel, którego wraz z elitą vayle z twierdzy silber wymordowano do nogi. Zginął, próbując postawić tarcze na drodze Tavar.
Nie. Zginął, bo dogoniła go zemsta postaci, której istnienie obydwa turnusy absolutnie zignorowały. Pomimo, że, podobnie jak w kwestii kryształu, nachalnych ogłoszeń, bo wskazówkami tego nazwać nie można, było po kilka na dzień, oba turnusy uznały, że postać OG jest poza grą i nie podlega jej prawom. Co ciekawe - ten sam problem Urwisy rozwiązały w pięć minut po zakończeniu akcji, która go sfinalizowała. Być może dlatego, że dzieciaki żyją fabułą i traktują ją jak rzeczywistość. Zobaczyły oczywiste przesłanki, wyciągnęły oczywisty wniosek. Starzy wyjadacze natomiast zakręcili się w logikach mechaniki gry.

Zabicie Tiar'iela było aktem prywatnej zemsty, popartej wściekłością z powodu śmierci kapłanów, a do tego głębokim przekonaniem, że zamknięcie się świty Tiar'iela w twierdzy nie poprawi wcale losu nikogo, poza tąże świtą.
Ponad to słowo "wymordować" odnosi się do sytuacji, gdy uzbrojeni zabijają bezbronnych, tutaj jest mało adekwatne.

Travor napisał/a:
Jego nigdy o to nie spytano.
Spytano. Podczas finałowej walki.

Travor napisał/a:
O eksperyment, owszem, ale do tego miał prawo. Ludzie sami przybywali, żądni terenów wydartych puszczy. Ich zachłanność sprawiała że sami stawali się częścią "eksperymentu". Nikt, nigdy nie ściągnął tam nikogo siłą. Wszystko odbywało się zgodnie z prawami Aenthil i Laro.

Tutaj zgoda. Ale nie miał prawa mieszać w ten eksperyment kasty Njarr bez ich wiedzy.

Travor napisał/a:
Gdyby Tiar'iel został osądzony, uznano by te racje.
Zgadujesz, nie znając zawiłości elfiego prawa ;) A powinieneś się domyślić, choćby na bazie fragmentów na stronie lub tekstu, który dostawały elfy na starcie, że w tym prawie, a zwłaszcza w prawie Laro, absolutną świętością i punktem odniesienia jest dobro wspólnoty, rozumianej wręcz jako abstrakcyjny byt. Dlatego racje Tiar'iela bynajmniej nie musiały zostać uznane.

Travor napisał/a:
Dlatego pozwoliły by został zabity przez bezstronną grupę jego wrogów. Czysto politycznie, żadne z państw nie chciało już załogi Vayle'yaro na twierdzy. Aenthil potrzebowało twierdzy i jej intersekcji by nie dopuścić do sytuacji w której oddziały Laro wyzwalają ich ziemie, bo im brakło już twierdz i wojowników. Zaś Laro chciało odzyskać ziemie które przekazało Vayle na mocy traktatu o przeciwdziałaniu puszczy, i spod murów silberu uderzyć na armie przeobrażonej Puszczy. I wtedy my spadliśmy im z nieba, chcąc by cofneli poparcie dla Tiar'iela. Przedstawiając jako dowod wybicie kaplanow. Wiedzieli że nie mogą Tiar'ielowi nic zrobic od tak, bez zbadania sprawy. Dlatego nie przyłożyli ręki do zabicia Vayla. Ale cofnąć poparcie mogli - resztą zajęliśmy się my. Tiar'iel nie został osądzony. Został zamordowany. A zatem nie trzeba już się z nikim sądować, prowadzić śledztw, udowadniać. Vayle'yaro z Twierdzy Silber zostali zabici przez niejasne zbiegowisko mające z nimi jakieś zatargi. A państwa elfów z uśmiechem zajmą wolną Twierdzę, z braku innych możliwości z ciężkim sercem zatwierdzając wszystkie winy leżące na Tiar'ielu. I z jeszcze większym smutkiem przejmując tereny oddane pod jego zarząd.

Absolutnie genialna analiza sytuacji politycznej :)
Podtrzymując powyższe uwagi, właściwie więcej nie mam nic do dodania. Tak, właśnie dlatego nikt graczy nie poparł w walce z Tiar'ielem. Co nie zmienia faktu, że winy starego Vayle były rzeczywiste, a Indariel śpiewająco wybroni się z zabicia go (a nie zamordowania, bo to sobie wypraszam :P ) w zemście za klan swoich rodziców, Ciliea, oraz za klan swoich przyjaciół, Envin, na których ręki podnieść Vayle nie mieli prawa. Prawa elfów dawały im szerokie kompetencje, ale nie takie, żeby zabijać swoich, niezależnie od powodu, choćby i argument o obronie Silberu był prawdziwy (a nie jest). Laro i Aenthil musieli zadecydować w ciągu niespełna godziny, a były to tylko reprezentacje, zdecydowali więc trzymać łapy z daleka i zająć to, co można w efekcie faktu, że Tiar'iel przegiął o raz za dużo. Zważ bowiem, że prywatna zemsta czekała długie lata i nie przeszkadzała w służbie Tiar'ielowi dla dobra wspólnoty. Zazgrzytało w momencie wykrycia eksperymentu, ale i to skończyło się tylko na awanturze. Dopiero zabicie po raz kolejny swoich własnych pobratymców przechyliło szalę. I mówienie o morderstwie z niejasnych powodów... świadczy o nierozumieniu sytuacji ;)

Viron napisał/a:
ale on się dał w nie wciągnąć? Dlatego była to jego głupota.

Nie :) Jego pewność siebie :) Mógł się wam przyznać do wszystkiego, łącznie z wybiciem całego klanu, bo nic dla niego nie znaczyliście. Przeszarżował. Patrząc wysoko nad głowami możnych tego świata na własną potęgę... nie zauważył, kiedy zagryzły go szczury, które zignorował ;) ;)

Kajetan - 26-08-2011, 00:43

Cytat:
I jak już o Sephresie mowa - jest on kluczową postacią styryjską, jak się pewnie domyśliliście. Sami byście go nie wskrzesili, to było mission impossible Co nie zmienia faktu, że brawurowe działania obu grup ludzi z Ys (i jednego krasnoluda ) sprawiły, że Styria wraca na arenę gry i to jest fakt niezaprzeczalny


Moze i bylo mission impossible, ale zbieranie tych wszystkich komponentów, targowanie się z kupcem-Illimą gdy reszta grupy zamykała Hoda w prysznicu(?) :) No i w końcu akcja Obóz vs Styryjczycy, bylo wręcz genialnie :P
A co do komponentów, to brakowało nam tylko świeżego ciałka które mogliśmy zaoferować w każdej chwili i lekcji anatomii, którą udzieliłaby nasza medyczka :D

Kajetan - 26-08-2011, 00:48

a wracając do Styrii, to skoro jest zalana, to jakim cudem tamci piraci byli tacy troche z przyszłych czasów?
Tak, że wodny świat tylko bez costnera ? :D

Indiana - 26-08-2011, 01:12

K.W.I.K. napisał/a:
brakowało nam tylko świeżego ciałka które mogliśmy zaoferować w każdej chwili i lekcji anatomii, którą udzieliłaby nasza medyczka
I odpowiedniej ilości magów :)
K.W.I.K. napisał/a:
akcja Obóz vs Styryjczycy, bylo wręcz genialnie
Było :) Kilkakrotnie już mówiłam, że jestem pełna podziwu dla ekipy pierwszoturnusowej Styrii. Dostaliście misję z rozkładu, nie mogliście się do niej przygotować, a do tego nie byliście czwórką, tylko dwoma dwójkami. A rozegraliście to rewelacyjnie. Zdobyliście poparcie najsilniejszej militarnej grupy na obozie (co z tego, że zieloni za waszą zdradę najchętniej wam urwą tyłek przez gardło ;) ;) ) i sympatię całego obozu, udzielając się i służąc pomocą w każdej możliwej kwestii (Akinori) i broniąc ofiarnie całości (Kwiki). Gdy przyszło co do czego, chociaż grupa was spacyfikowała ostatecznie (i prawie zabiliście OG ;) ), to wam odpuściła.
Grupa weterańska przeszarżowała na starcie, sądząc, że może wyjechać na środek z jakimś podejrzanym obcym bóstwem bez podejrzeń. A potem było tylko gorzej, występowali w każdym możliwym konflikcie między graczami, a zwykle bywali zarzewiem tego konfliktu. Byli podejrzani i traktowani z dystansem, a ostatecznie przeżyli tylko i wyłącznie dzięki ignorancji zamachowców (którzy zabili magów, a zostawili różdżki itp). Fakt, że przegraliście na starcie przez akcję z Abdelem. W tych warunkach jest sukcesem to, co osiągnęliście i wynikiem waszej genialnie prowadzonej rozgrywki strategicznej. I niebywałego farta :)
K.W.I.K. napisał/a:
wracając do Styrii, to skoro jest zalana, to jakim cudem tamci piraci byli tacy troche z przyszłych czasów?
Gdybyś słuchał, zamiast się drzeć, to byś usłyszał, że oni nic nie wiedzą o żadnym zalaniu Styrii. Nie z przyszłych, tylko z przeszłych. Pojawili się na Meite przypadkowym portalem czasowym i wpadli w bitwę między Talsoi i Fiordem. Byli z przeszłości, z czasów świetności Styrii, która względem dzisiejszego świata była zaawansowana cywilizacyjnie.
Indiana - 26-08-2011, 01:39

Dla osób - zwłaszcza tych, którzy nie grali w 2009 roku fabuły z Ys - wrzucam treść misji Ys z 1 turnusu. Może to wam nieco rozjaśni zawiłości sprawy styryjskiej :)

Cytat:
STYRYJCZYCY
- Dość!- wyszeptała ta kobieta. Był to z pewnością szept, ale przebił się przez zgiełk walki, huk pocisków, trzask zaklęć. Kiedy weszła do podziemi, zamarliście nieruchomo, jakby splątały was niewidzialne więzy. Zamarli też wasi przeciwnicy, a jej wejście z pewnością uratowało im marne żywoty.
Nieumarła Pani najpierw podeszła do postumentu, zabierając swój artefakt, błękitną kulę, po czym podeszła do Sephresa, a on opadł przed nią na kolana z rezygnacją, pochylając głowę. Pochyliła się nad nim, szepcząc słowa, których nie słyszeliście, trzymając dłonie na jego skroniach odbierała mu kolejne krople życia. "Przykro mi" wyszeptała zamykając mu powieki, a wszystkim wydało się, że płacze. Wy, wciąż spętani jej zaklęciem, chcieliście się zerwać, krzyczeć, walczyć. Bezsilność dusiła wam gardła.
Potem ona wyszła, zaklęcie puściło, a w kazamacie rozpętało się piekło. Wrogowie, najemnicy Pani Miasta, rzucili się na was, wy zaś bez wsparcia waszego księcia byliście słabi jak dzieci. Tylko wasza czwórka przytomnie zdążyła uciec z tej rzezi, rzuciliście się w boczny korytarz i umknęliście, zanim najemnicy zdążyli się zorientować, ilu was właściwie było. Wszyscy pozostali zginęli.
Wróciliście potajemnie, gdy odeszli, przerażeni, ścigani, osamotnieni. Ciało księcia Sephresa, księcia-nekromanty, nieumarłego, leżało porzucone na środku pomieszczenia. Chcieliście je zabrać, ale gdy tylko dotknęliście go, obróciło się w proch. Tak mściła się natura za zabrane nienależnie lata...
Wasza historia zaczęła się długie wieki temu. Właściwie sami nie wiecie, ile już czasu minęło. Waszą ojczyzną była Styria, potężne i mroczne cesarstwo. Wyznawaliście boga Indrę, a w oficjalnych uroczystościach ku jego czci składano krwawe ofiary. Kiedy zaczęły się pojawiać zwiastuny klęski, deszcze, powodzie, ludzie sądzili, że to z powodu nieprawości, jakie się w Styrii rozprzestrzeniły, że to kara bogów. Tak uważał też Sephres, książę krwi cesarskiej, czternasty w kolejce do tronu, człowiek wielkiej wiedzy i mądrości, uzdrowiciel i mag. Wtedy nadszedł kataklizm. Poziom wód podnosił się powoli, stopniowo, aż nagle pękły lodowe zapory na północnym morzu i ogromna fala zalała równiny, miasta i pola Styrii. W Styrgradzie, stolicy, Sephres zgromadził wokół siebie garstkę odważnych i podjął ryzyko wydostania się z zalewanego miasta. Otworzył portal na największą odległość, jaką był w stanie uzyskać, w losowe miejsce. Dopiero później dowiedzieliście się, że miejsce wcale nie było losowe, że wasz portal został zniekształcony i przyciągnięty przez inny, budowany starannie już od kilku lat, portal ludzi z Loży, sekty głoszącej upadek Styrii, karę boską i oczyszczenie świata. Oni przygotowali się na apokalipsę i stworzyli sobie osadę w nieznanych wam wówczas górach. Podróż przez wasz portal przeżyła połowa. Ci, którzy mieli szczęście, założyli miasto Ys, małą nową Styrię. Z rozkazu Sephresa zaprzestaliście ofiar z ludzi, powróciliście do pierwotnej, czystej styryjskiej wiary. Książę uratował z cesarskiego pałacu Draig-a-Haearn, artefakt cesarski, włócznię z gwiezdnego metalu, której moc miała utrzymywać państwo Styrii dopóki żyje ostatni z rodu cesarskiego. W trudzie i mozole budowaliście od nowa swój świat, a moc Driag-a-Haearnu was wspomagała. Sephres natomiast, obawiając się, że wraz z jego śmiercią jego ludzie pozostaną sami w rozproszeniu i ciemności, a moc artefaktu zniknie, , zaczął poznawać tajniki nekromancji. Zrządzeniem losu poznał i pokochał kobietę, która przekazała mu swoją wiedzę o zachowywaniu duszy. Jej bowiem udało się uzyskać nieśmiertelność.
Idylla Ys zakończyła się tragedią. Osada, którą założyli uciekinierzy z Loży, niespodziewanie okazała się leżeć w sąsiednim masywie. Przekonani, że wciąż kultywujecie zbrodnicze obyczaje styryjskie, ludzie Loży zesłali na was demona z innych wymiarów, ognistego ifryta. Płonące umierające w męce miasto to była ostatnia rzecz, jaką zapamiętaliście przed śmiercią. I jeszcze postać Sephresa na murach jego zameczku.
Książę wyrwał was śmierci. Was i siebie. Jemu samemu udało się przetrwać atak ifryta dzięki rytuałom jego kochanki i Draig-a-Haearnowi. Wasze ciała spłonęły, ale dusze zostały uwięzione między życiem a śmiercią, między mocą demona, a mocą księcia, który stał się nieśmiertelnym liszem. By przywrócić was światu, książę zdecydował się poświęcić miejscowych wieśniaków i oddać wam ich ciała, w skomplikowanym rytuale łącząc je też ze swoją własną krwią. Tak też powróciliście do grona żywych, w ciałach ludzi z Miasta Na Przełęczy. Ich dusze zostały odesłane w zaświaty, podobnie ich pamięć, wspomnienia, wola i odczucia. Macie ich ciała, ale jesteście w pełni... Styryjczykami. Staliście już u progu odbudowy Ys, które w międzyczasie stało się porośniętą pokrzywą ruiną, Mieliście moc Draig-a-Haearnu, moc księcia-lisza, kolejne ciała pozyskiwane dla dusz styryjskich... Ale utraciliście poparcie nekromantki, książęcej kochanki, Hetepsechemui. Nieumarła Pani pozwoliła najemnikom z Miasta na Przełęczy na wtargnięcie do zamku, prowadziła ich, pozwalając poznać tajemnice Ys... Gdy jednak niemal ich wybiliście do nogi.... Wtedy ona sama pozbawiła życia Sephresa, uznając, że przestał zasługiwać na dar wiecznego życia, skoro zdecydował się odbierać życie niewinnym.
I tak pozostaliście sami, pięcioro, w sercu obcych ziem, w nieznanych czasach, nad prochami waszego ukochanego wodza i opiekuna. Sami. Nawet Draig-a-Haearn zniknął.
Ale jesteście Styryjczykami. Ostatnimi na świecie dziedzicami martwego cesarstwa. Wy nie poddacie się nigdy.
Wedle miejscowej rachuby był rok 832 w tym nowym, obcym świecie.
Prochy Sephresa zabraliście ze sobą w niewielkiej urnie. Wytropiliście Draig-a-Haearn. Wyruszyliście na południe do kraju zwanego Teralą, gdzie do grodu o nazwie Lęda zaniosła go poszukiwaczka skarbów. Tam założyliście trwającą ponad trzydzieści lat wartę. Podjęliście kilka prób kradzieży, jednak komes Lędy, ambitny Dagome, strzegł włóczni jak oka w głowie, chociaż mijało się to z logiką. Dagome sądził, że Draig-a-Haearn wspomoże każdego władcę, który ma go w rękach, a tymczasem był on powiązany z krwią cesarzy styryjskich i tylko im mógł służyć.
Dwóch z was, Akinori i Azeran, strzegli więc Lędy, gdy tymczasem trzej pozostali rozeszli się po świecie, usiłując dotrzeć do rytuałów, akcesoriów i wiedzy nekromantów tej dziwnej krainy.
Wulfryk był kiedyś krasnoludem z elitarnego cesarskiego oddziału, powołanego kiedyś w Styrgradzie dla uhonorowania pamięci pewnego krasnoludzkiego chorążego, który uratował cesarza. Po katastrofie Ys przy wskrzeszeniu tylko dzięki osobistemu staraniu księcia Seprhesa otrzymał na powrót ciało krasnoluda, ale nie było to już ciało wojownika. Wulfryk udał się więc w rejony Gór Maergos, gdzie zaciągnął się do Smoczej Kompanii. Przez lata biorąc udział w poszukiwaniach artefaktów z zamierzchłej przeszłości zbierał potrzebne wam informacje.
Khalil urodził się w podbitym przez Styrię Chanacie, wychowany był na pustyni i wyszkolony w sztuce maskowania i cichej śmierci. W tym świecie trudno mu było się odnaleźć, wyruszył jednak na wschód, poza miasta Ofiru, gdzie znalazł wreszcie pustkowia, choć trochę przypominające jego ojczyste. Tam jednak nie było miejsc, gdzie można poszukiwać wiedzy, więc udał się do ludnych miast Ofiru. Jego umiejętności pozwoliły mu dostać się do wpływowego Cechu Zabójców, w którym z roku na rok awansował, licząc na dostęp do obszernych tajnych archiwów. I to mu się udało.
Gdy dziesięć lat temu spotkaliście się pod grodem Lęda na powrót, oto, co udało się im zgromadzić:
Wskrzeszenie człowieka, który był nieumarłym, ale został pozbawiony mocy, jest możliwe. Potrzebny do tego jest rzecz jasna dobrze opracowany rytuał, to jednak nie wystarczy. Potrzebna jest ogromna moc, dużo większa niż w przypadku jakiegokolwiek innego zaklęcia. Moc przekraczająca możliwości jakiegokolwiek ludzkiego maga.
Potrzebna jest także substancja z rodzaju, które nauka magiczna nazywa "życionośnymi". Na świecie znajduje się kilka źródeł o właściwościach powiązanych z żywiołem życia. Z czego większość na terenach zamieszkałych przez elfy.
Warta pod Lędą trwała. Był rok 861, gdy nadchodzące z południa, uzbrojone po zeby oddziały ludzi z kraju zwanego Wergundią, napadły na gród. Wtedy zaczęliście się niepokoić. Akinori, który od lat służył blisko skarbca jako stróż, był świadkiem, jak do pomieszczenia, w którym trzymano Draig-a-Haearn, przybiegła kobieta, druidka. Jednym zaklęciem powaliła na ziemię strażników, oplątując ich zielonym pnączem. Dalej wszystko poszło w piorunującym tempie. Druidka zabrała włócznię i uciekła, a tuż za nią wpadli do skarbca uzbrojeni po zęby ludzie. Strażnicy nie przeżyli... Zaraz za żołnierzami wbiegł człowiek w szkarłatnym płaszczu, wysoki, szczupły arystokrata. Akinori widział jego nieprzytomne oczy i ciężki, noszony na szyi artefakt z przejrzystego kryształu. Ale włóczni juz tam nie było. Lęda spłonęła.
Ruszyliście w ślad za druidką, ale to nie było łatwe zadanie, ona kluczyła, gubiła ślady. Równocześnie część z was wciąż szukała informacji o możliwościach przeprowadzenia rytuału. I w końcu się udało.
Najsilniejsza na świecie intersekcja znajduje się na pograniczu elfich krain Laro i Aenthil, pod fortecą Silber. Położone w głębi ziemi żyły wodne lub cieki lawy emanują energią magiczną, dodatkowo wzmocnioną przez położone tam złoża srebra. Srebro zaś, jak wiadomo, kumuluje manę. W rejonie Silberu znajduje się kilka "życionośnych" źródeł, jedno w siedzibie elfich uzdrowicieli, kolejne – w okolicznych masywach. Aby uzyskać maksymalną moc substancji, konieczne będzie zmieszanie wody "silberskiej" z tą "zewnętrzną". To miejsce było waszym celem.
Jeden z was, Degran, wytropił ową druidkę. Z waszym artefaktem uciekła do stolicy Aenthil., gdzie podobno elfy usiłowały dojść do sedna jego właściwości.
Plan był więc prosty – Degran, który był genialnym złodziejem, wykradnie Draig-a-Hearn i dołączy do was pod Silberem. Pozostali muszą dostać się pod Silber, a to nie jest łatwe. Elfy ze względu na wojnę z jakąś anomalią magiczną, nie puszczają tam nikogo.
Znaleźliście dwa sposoby.
Khalil z ramienia Cechu Zabójców przyjął pewne zadanie. Jeden z elfów, jakaś tamtejsza szycha, imieniem Tiariel, wynajął Cech do sprzątania w okolicy niepożądanych ludzi. Tym samym Khalil uzyskał glejt na przebywanie w okolicy Silberu, gdzie wykonał też kilka pierwszych zleceń. Kilka tygodni temu usunął pewnego szpiona, prawdopodobnie ofirskiego, który próbował węszyć po okolicznych elfickich osadach. Usunąłeś też kilkoro poszukiwaczy tajemnic, jakichś naukowców czy archeologów, którzy węszyli w rejonie umocnień twierdzy Silber. Po tym pokazie twoich umiejętności ów książę Tiariel zaakceptował cię i wynajął na dłuższą służbę, na którą wciągnąłeś także Wulfryka, z którym blisko się znacie.
Natomiast Akinori i Azran postanowili dołączyć się do grupy pionierów, których rekrutował jakiś arystokrata. Słabo są wam znane realia tego świata, wciąż nie orientujecie się w stosunkach między krajami i rodami. Możny nazywał się chyba Ostin.
Posiadacie treść rytuału, którego chcecie użyć. Posiadacie prochy Sephresa, zaś w waszych żyłach płynie po części jego krew. Potrzebujecie mocy intersekcji oraz wody "życionośnej" powstałej z dwóch różnych źródeł. Degran przyniesie Draig-a-Haearn.
Już wkrótce uda się wam przywrócić do życia Sephresa...



Kajetan - 26-08-2011, 02:12

Nie prawda! Zieloni od razu jak przeszliśmy na strone puszczy to przeszli z nami! A Rudtto...Rudtto stracił głowe, bo Off już nie wiedzał kto jest sprzymierzeńcem, a kto nie, tak jak prawie połowa graczy :D

A w ogóle, to wcale nie chciałem Ciebie zabić, tylko na zakładnika wziąć :) Jakby mi się udało, to domyślam się, że wszystko potoczyłoby się inaczej. Swoją drogą, ciekawe jak ?

Indiana - 26-08-2011, 02:20

K.W.I.K. napisał/a:
Zieloni od razu jak przeszliśmy na strone puszczy to przeszli z nami!
Hm, sprawiali wrażenie jakby nie wiedzieli, że przechodzą na stronę puszczy ;)

K.W.I.K. napisał/a:
omyślam się, że wszystko potoczyłoby się inaczej.
Ciekawe :) Nie sądzę, żeby gracze aż tak mnie lubili, żeby ci się udał taki szantaż ;)
Kajetan - 26-08-2011, 02:26

No nie wiem, trzeźwo myśląc byłaś jedyną osobą która mogłaby negocjować z Laro z powodzeniem, a to nie bylo co, przynajmniej dla grupy która zaszlachtowała w 20 osób jednego Laro :P
Indiana - 26-08-2011, 03:36

Hm... ;) Zakładasz, że przeanalizowaliby to w tej sytuacji? ;) ;) ;)
Kajetan - 26-08-2011, 13:07

Cytat:
Hm, sprawiali wrażenie jakby nie wiedzieli, że przechodzą na stronę puszczy


Bo nie wiedzieli :D A przynajmniej, tak mi się wydawało. W sumie to w pewnym momencie oni chyba lali każdego, tylko nie siebie. Dobre rozwiazanie w takiej sytuacji :D

Aerant - 29-08-2011, 22:52

tak ta bitwa mnie powaliła dosłownie po zostałem brutalnie spałowany przez offa który też chyba nie wiedział kogo bić a potem 3 razy straciłem głowę i 4 razy zostałem dobity a potem razem z innymi poległymi pociągaliśmy z buteleczki z jakimś tam eliksirem :D
Kajetan - 29-08-2011, 23:10

Ta, to też było troche nie dopowiedziane. Woda życia, która leczyła Wasze odcięte łby.
Bryn - 29-08-2011, 23:28

To pro-puszczowcy jak padli, to niezmieszaną wodę życia pili, wstawali i walczyli dalej.
Tristan - 29-08-2011, 23:38

Elfik napisał/a:
To pro-puszczowcy jak padli, to niezmieszaną wodę życia pili, wstawali i walczyli dalej.


To akurat prawda jest, sam kilka razy musiałem siec tych samych pro-puszowców ;/ Kwestia wody życia nie została do końca ustalona bo primo Elfik ma rację, z tego co wiem ta woda nie była zmieszana i secundo leczyła tak absurdalne rany jak odcięte/oderwane kończyny.

Aerant - 29-08-2011, 23:47

K.W.I.K. napisał/a:
Ta, to też było troche nie dopowiedziane. Woda życia, która leczyła Wasze odcięte łby.


Kłamstwo waść ja grzecznie leżałem z głową co chwilę brutalnie odcinaną i nikt mnie niczym nie leczył tylko po jakimś czasie się odczołgałem z głową pod pachą ażeby mnie nie stratowano a niezmieszaną wodą życia to się leczył ten cholerny zabójca magów

Bryn - 29-08-2011, 23:52

Ten zabójca magów był oszukistą!
Aerant - 29-08-2011, 23:55

a no był sku...bany :D ale mnie i tak bardziej wkurzał taki mały co miecze cały czas kradł
Tristan - 29-08-2011, 23:55

No trzeba przyznać, że "trochę" naginał niektóre zasady i czasem psuł klimat ale nie on jeden więc nie ma co go aż tak piętnować. Aerant aż szkoda, ze nie byłem tak bystry żeby się odczołgać to bym nie załapał tego buta na twarz... ale za to jaka pamiątka (na około 2 dni) bitewna :D
Aerant - 29-08-2011, 23:57

a no widziałem jak cię stratowali choć wycofanie się nie było łatwe na każdy hmm czołg :D dostawałem średnio 10 ciosów i ze 4 dobicia
Tristan - 29-08-2011, 23:59

Ale to się dopiero nazywa realizm! :D Leżeć tuż obok walczących z krwią na twarzy, aż mam cichą nadzieję, że będzie to na jakimś zdjęciu :mrgreen:
Pedro - 30-08-2011, 01:08

Tristan napisał/a:
z krwią na twarzy


Indi też nieźle oberwała od kogoś w czoło. Guza miała wielkości małego kartofla, a taki czerwony był... Aż się zapytałem czy to charakteryzacja czy serio tak oberwała. :)

A'hin - 30-08-2011, 22:36

Z Indi to na tej bitwie ja miałem niezły dylemat, bo gdy wszyscy się napierdzielali na srodku, to ja sprytnie przechodziłem druga stroną i "krytykowałem" od tyłu lyryjskich łuczników i nie wiedziałem czy mam zrobić to samo z Indariel bo w sumie to cały obóz byłem po jej stronie. Wkońcu nic jej nie zrobiłem ;>
Indiana - 30-08-2011, 22:41

Pedro napisał/a:
Indi też nieźle oberwała od kogoś w czoło.
Od Kamila. Skończyło się na wgnieceniu, nawet siniaka nie było :)
A'hin napisał/a:
czy mam zrobić to samo z Indariel bo w sumie to cały obóz byłem po jej stronie. Wkońcu nic jej nie zrobiłem ;>
Mogłam cię zastrzelić... ;) ;)
Pedro - 30-08-2011, 22:54

Indiana napisał/a:
Skończyło się na wgnieceniu, nawet siniaka nie było


Nie było siniaka? Hmm... Spodziewać się można było czegoś gorszego po początkowym wyglądzie.

Indiana - 30-08-2011, 22:58

Kij z wyglądem ;) Gdybym przed walką z Illimą obaliła dwie setki śliwowicy, byłabym, bardziej trzeźwa niż po tym ciosie ;) I mniej by mnie mdliło ;)
Ale bez offtopów :) Tak czy owak, kto pcha ryj do walki, ten prędzej czy później w niego zaliczy ;) Amen.

A'hin - 30-08-2011, 23:00

Indiana napisał/a:

A'hin napisał/a:
czy mam zrobić to samo z Indariel bo w sumie to cały obóz byłem po jej stronie. Wkońcu nic jej nie zrobiłem ;>
Mogłam cię zastrzelić... ;) ;)

Stałem wtedy jakieś 5 metrów za tobą, ale między prawdą a bogiem, jakbym wtedy przyłożył ci od tyłu miecz do szyi i krzyknął krytyk to cały oddział laro by się na mnie rzucił i o własnych nogach nie wrócił bym z tej bitwy xD

Kajetan - 30-08-2011, 23:08

A w końcu wróciłeś, bo już nie pamiętam?:D
Indiana - 30-08-2011, 23:10

A'hin napisał/a:
Stałem wtedy jakieś 5 metrów za tobą, ale między prawdą a bogiem, jakbym wtedy przyłożył ci od tyłu miecz do szyi
Z 5 metrów to chyba ręką Gadżeta ;) ;) Trzeba było bić, a nie myśleć :) OG to też gracze, jeśli OG w danej bitwie nie ma polec - to nie polegnie, nie wasze w tym zmartwienie ;)
Kajetan - 30-08-2011, 23:14

Właśnie dzięki tej dyskusji mnie naszła myśl, co jeśli ktoś zgodnie z technicznymi zasadami zabiłby OG ważnego dla fabuły? Unieważnilibyście zabójstwo, czy jak?
Hodo - 30-08-2011, 23:15

A czy komuś kiedykolwiek udało się zabić postać ważną dla fabuły? ;)
Kajetan - 30-08-2011, 23:16

Nie Hodo(a przynajmniej ja nic nie wiem:P), stąd te pytanie :) "jeśli" :)
karalek - 30-08-2011, 23:16

raczej czy ktoś kiedyś próbował?
A'hin - 30-08-2011, 23:17

Indiana napisał/a:
A'hin napisał/a:
Stałem wtedy jakieś 5 metrów za tobą, ale między prawdą a bogiem, jakbym wtedy przyłożył ci od tyłu miecz do szyi
Z 5 metrów to chyba ręką Gadżeta ;) ;) Trzeba było bić, a nie myśleć :)
Mi tu bardziej zależało na cichutenkim podejsciu i podcięciu gardła, no ale można i na berserkera :mrgreen:
K.W.I.K. napisał/a:
A w końcu wróciłeś, bo już nie pamiętam?:D
No a jakby inaczej ;)
karalek napisał/a:
raczej czy ktoś kiedyś próbował?
A nasz kochany morgot, który myślał ze jego zadaniem było zabicie Keldorna ( dla nie wtajemniczonych Morgot był niezbyt garniętym skrytobójcą ) xD
Kajetan - 30-08-2011, 23:17

Z tego co wiem, w którymś z chyba poprzednich tematów o akcjach obozowych było coś w stylu komentarza:
"O mało nie zabiłeś/iście/aś OG ważnego dla fabuły", czy coś w tym stylu. Toteż się pytam:)

Indiana - 30-08-2011, 23:30

K.W.I.K. napisał/a:
Unieważnilibyście zabójstwo, czy jak?
Nie dopuścilibyśmy do niego :) Jeśli postać nie może zginąć, to ma takie zabezpieczenia, że nikt jej nie ruszy, magiczne osłony etc.
Ale kilka razy było tak, że OG normalnie grali i gracze mieliby powody, żeby postać OG zabić, a OG się wystawiał i czekał :) I zazwyczaj się nie doczekał :)
Gracze przyjęli, że nas się nie atakuje, nawet jeśli ewidentnie trzeba. W tym roku gracze przyjęli też, że postać OG nie należy nawet wypytywać ;) vide cholerna sprawa z kłem i klątwą :angry:

karalek napisał/a:
raczej czy ktoś kiedyś próbował?
Angantyr 2007 ;) I spisek anty-Biarsonowy.
A'hin napisał/a:
nasz kochany morgot, który myślał ze jego zadaniem było zabicie Keldorna
Aaaa czemuż on tak myślał...?
A'hin - 30-08-2011, 23:37

Bo imie tego maga ognia którego miał zabić w zadaniu było bardzo podobne do imienia "Keldorn", już nie pamiętam dokładnie jak one brzmiało. A że był to nasz pierwszy obóz to myślał on że to normalne że ma zabić og :P
Kajetan - 30-08-2011, 23:42

Cytat:
W tym roku gracze przyjęli też, że postać OG nie należy nawet wypytywać

Na akcji Obóz vs Styria, próbowałem ruszyć Keldorna i zostałem boleśnie spałowany :)
Przez graczy :)

Indiana - 30-08-2011, 23:44

A jaką Aerant miał misję?
A'hin - 30-08-2011, 23:58

Aerant miał chronić osoby rozstawiające reine czyli np. mnie.
Aerant - 31-08-2011, 00:00

a ty ty za mnie mówisz zaiste został wysłany ze świętą misją walki z puszcz aby chronić magów (a nie kapłanów A'hinie)
Indiana - 31-08-2011, 00:03

A'hin napisał/a:
Aerant miał chronić osoby rozstawiające reine czyli np. mnie.
Hm, to nie mial w misji żadnego nazwiska... :-?
Kajetan - 31-08-2011, 00:05

Z Keldornem to o morgotha chodziło a nie Aeranta
Aerant - 31-08-2011, 00:06

nie nie miałem miałem tylko o jakiejś pani co to do chramu nad lędą (nie wiem jak to się pisze) przybyła po czym z niego wybyła ;) a ja miałem niejasne przeczucie że jadę jej na spotkanie
Kajetan - 31-08-2011, 00:08

Czy ta pani czasem druidką nie była ? :D
A'hin - 31-08-2011, 00:11

K.W.I.K. napisał/a:
Czy ta pani czasem druidką nie była ?

Dobre xD
Aerant napisał/a:
a ty ty za mnie mówisz zaiste został wysłany ze świętą misją walki z puszcz aby chronić magów (a nie kapłanów A'hinie)

To było zadanie pod postać zabójcy magów ktorego zadaniem było rozstawianie reina bo znałem sie na magi a zarazem byłem na nia odporny.

Aerant - 31-08-2011, 00:11

nie myślę że nie było to zbyt niejasno opisane jak na postać jakiegoś gracza, a może to ja się po prostu nie skapnąłem ;) ,ale wątpię
Travor - 31-08-2011, 00:12

Kończąc mojego posta z tematu o recenzjach:
W sprawie Ys,
chciałbym dokonać krótkiego wyjaśnienia dlaczego niektóre rzeczy wyglądały jak wyglądały.
Otóż.
Poprosiliśmy by wątek Ys pojawił się ponownie i byśmy mogli zagrać styryjczykami z jednego jedynego powodu. Bo wątek ten strrasznie nam się spodobał. Był po prostu świetny. I chcieliśmy nim zagrać, niczym mniej ale właśnie Ys. Ze wszystkimi "smaczkami" tej frakcji. Dlatego postaraliśmy się by w naszych strojach pojawiły się barwy w których chadzali ludzie z Ys w '09, poskładaliśmy ołtarzyk Indry itp. Chcieliśmy po prostu grać Ys, niczym innym. Wiedzieliśmy, że to frakcja negatywnie kojarzona, liczyliśmy więc że z fabuły wyniknie coś, co nie pozwoli "uratować tavar". Wyrżnąć nas za fakt bycia styryjczykami. Quest w szczegółach minął się z naszymi oczekiwaniami. Nie mogliśmy działać jako Ys - co miało być główną frajdą - powinniśmy udawać niezwiązanych z sobą przybłędów. Nie dziwne, że o wiele lepiej wyszło to osobom które miały właściwie i tak odgrywać takie postacie, niż nam, którzy do pół roku jaraliśmy się że gramy Ys, wymyślaliśmy związane z tym klimacenia, dopytywaliśmy się o i tworzyliśmy szczegóły tej frakcji.
Chcieliśmy więc chociaż w minimum zachować klimat jakiegoś obcego ludu, chociaż trochę zaznaczyć że coś jest na rzeczy, że czcimy nieznane bóstwo itp. Okazało się że były osoby kontynuujące 3 rok postaci, część zaś od tak po prostu stwierdziła sobie że dysponuje wiedzą z 09'. Może by to mimo wszystko jakoś uszło, gdyby nie dwa zdarzenia.
Abdel i ujawnienie WSZYSTKICH informacji o nas przez tavar.
Co do pierwszego nie mam nic do powiedzenia. Tyle tylko że zdziwiony jestem do dziś.
Efekt był taki, że wbrew naszej woli, nie tylko kilka bardziej zmyślnych osób coś switało, ale wzrok wszystkich zwrócił się na nas i od tamtej pory byliśmy postrzegani jako jakaś dziwna grupa na którą trzeba uważać, bo to najpewniej jacyś kultyści którzy są na pewno przeciwko nam wszystkim, trza ich trzymać zawsze od strony miecza. I nie byłoby to takie złe, gdybyśmy chociaż mogli tym wysokim kosztem, zwać się Ys.
W tym momencie już naprawdę księga od Tavar w którym był pełen zapis co to i czym to się je był zbędny. No ale i tu dostaliśmy kopa. Efekt? Z nas wszystkich chyba tylko Enid w ogóle zobaczyła D-a-H na oczy a potem nas wycięto ciosem w plecy gdy szliśmy poświęcić naszą najcenniejszą rzecz w imię grupowej sprawy. Bo chociaż sie okazało ze koniec końców Puszcza nas nie oszukała, ja osobiście nie chciałem zaufać tej sile, mieliśmy wszystko do rytuału prócz magów, ale w ich sprawie dogadywaliśmy się z Tiar'ielem i ofirczykami. Uważam, że gdyby to było możliwe, odprawilibyśmy przyzwanie. Ale postanowiliśmy że okażemy całej grupie gest dobrej woli, skoro wszyscy idą za Durghiem jak jeden mąż i wspierają Puszczę. Więc i my ją poprzemy żeby okazać że jesteśmy im towarzyszami w pewnym stopniu a w każdym razie na pewno nie wrogami.
Co zrobiono w odpowiedzi?
Wybito nas ciosem w plecy. Dla mnie osobiście nauczka by w przyszłości nie naginać lekko dążeń mojej postaci by nie dochodziło w drużynie do skrajnych kwasów. Każdy sobie rzepkę skrobie jak to mówią. Lepiej bym wyszedł gdybym jednak zdecydował się wprowadzać w życie plan zachachmęcenia D-a-H. Nauka na przyszłość.
Zwłaszcza, że w sprawie ołtarza, o który było tyle awantur, jeden z graczy zamieszanych powiedział mi po obozie że ukradł go dlatego iż wyglądaliśmy głupio jak się tak przy nim modliliśmy. Aha. Trochę szkoda.
Co do ostatecznego wyboru - Laro - cóż, w umyśle starego Inubisa to nowe, ostatnie Ys ma być prawdziwym rajem. Raj nie może stanąć na ziemi siłą wydartej jej mieszkańcom.
A poza tym - dość już było ukłonów w stronę Durgha i spółki, ostatni raz przy takim ukłonie, odcięto nam głowy.
Idea utopijnego Ys towarzyszyła Inubisowi przez cały czas i miała główny wpływ na jego decyzje. Szkoda, że choć próbowaliśmy uświadomić ekipie do czego dążymy i że nie jest to żadne zło, spotykaliśmy się z takimi zagraniami jak to o którym pisałem wyżej, albo
Cytat:
przez wspomniany brak bitki Lily zorganizowała akcję pt. "Na ratunek Tavar!"


Cóż. Czy z naszej winy czy nie - trudno mi stwierdzić, ale nie bawiłem się dobrze. Choć osiągnęliśmy niby swoje, mam wrażenie że tego questa mógłby zrobić i w pojedynkę niezbyt mocny gracz, po prostu idąc na akcję z awatarem Tavar i przyjmując jej propozycje. Dobrze, że w pośmiertnych drgawkach udało nam się chociaż na do widzenia przestawić sprawę nieco na inny tor niż sama jechała.
Choć, jak widzę, w tej jednej sprawie która jako tako się potoczyła jak myśmy chcieli już od razu zarzucono nam oszukiwanie i faworyzację OG. Trochę szkoda, jak mówiłem.

Zagranie w grupie było dziwnym doświadczeniem. Ale - może z własnej winy - przez cały tegoroczny obóz czułem się wyjątkowo bezsilny. Nie mieliśmy ani jednego asa. Wywalczyliśmy, przetrwanie. Trochę porażka. Był nawet taki moment gdy udało mi się tak wymanewrować całą ekipę że całkiem legalnie i otwarcie chcieli mi pozwolić na krwawą ofiarę - pod przykrywką zadośćuczynienia za kradzież ołtarza. Wypełniłbym swego mini-questa. Wtedy jednak pojawiła się Indariel i przebiła moje argumenty. Nie mam o to pretensji, w końcu nie zrobiłaby tego gdyby moja śpiewka była mniej dziurawa, ale trochę szkoda że skoro nabrali się na nią wszyscy zainteresowani sprawą gracze to OG ją udaremniła. Trudno.

Widzę to tak - nastąpiło kilka niezależnych do nas złych zbiegów okoliczności, które uwypukliły i naświetliły nasze własne błędy. Efekt - brak satysfakcji z gry. No ale i również dosyć cenne doświadczenie do przyszłych postaci i tego pokroju inicjatyw.

Dzięki całemu turnusowi za wspólną grę. Miło było spotkać wiele nowych osób i kilku dawno nie widzianych znajomych w boju o Twierdzę Silber :) Sława!

Kajetan - 31-08-2011, 00:13

Bo wiesz, nasza pani która zakosiła nam włócznie (a z drugiej strony ją ochroniła) była druidką właśnie :D

//
To wcale nie była włocznia!

Aerant - 31-08-2011, 00:15

to to wiem ale czy to o to chodziło to ja ci nie powiem bo sam tego nie ogarnąłem
Kajetan - 31-08-2011, 00:27

Wracając do misji styryjczyków, to myślę, że też staralibyśmy się grać trochę innych ludzi niż wszyscy, ale z całej grupy tylko Wulfryk miał w poprzednich turnusach styczność ze Styrią, a do tego zabijając Sefresa. Ja osobiście nie wiedziałem o tym nic, nie znałem flagi ani kolorów i Styrii tak jak całą nasza grupa, więc stwierdziliśmy, że będziemy grać skryte postacie, które ukazywały tylko to, że się znają , przy okazji jednając jak najwięcej pobratymców którzy przydaliby się przy wskrzeszaniu Sefresa. Widać czasem niewiedza popłaca, bo my żyjemy i mamy się dobrze przy boku Sefresa jednocześnie będąc sojusznikiem przeżylych tą bitkę :D Szczerze mówiąc, też chcieliśmy poprzeć Laro, ale potem okazało się, że Sefres nei chce.

//Wulfryk
Ta, ja z urwisa 09 pamiętałem tylko Hodo jako Sefresa, Hetepsechemui(popraw ktoś jeśli, a napewno się pomyliłem) no i tą kule, co nam z Masywu zabrano :P Więc, też nie za dużo.

Travor - 31-08-2011, 00:39

K.W.I.K. napisał/a:
my żyjemy i mamy się dobrze przy boku Sefresa jednocześnie będąc sojusznikiem przeżylych tą bitkę :D

Taak, to to my też. Ale bez frajdy po drodze.

karalek - 31-08-2011, 00:40

tak wędrówka dwa dni wracamy i kradną nam kule, to było zabójcze :roll:
Indiana - 31-08-2011, 01:23

Ech, Travor. Naprawdę mi przykro, że misja, która od początku była tworzona pod Was, nie spełniła waszych oczekiwań. Pod tym kątem właściwie ułożyliśmy połowę fabuły. Nie spodziewałam się, że w ten sposób to odbierzecie.
Travor napisał/a:
. Nie mogliśmy działać jako Ys - co miało być główną frajdą - powinniśmy udawać niezwiązanych z sobą przybłędów.
Hm. A może z chwilą, kiedy Abdel i tak was wystawił na strzał, trzeba było odkryć część kart i przejąć rolę Durgha? Może... Gdybologia, wiem. Ale my naprawdę staramy się nie ingerować w stosunki wśród graczy, za wyjątkiem sytuacji, gdy ktoś jest ewidentnie prześladowany.
Travor napisał/a:
od tamtej pory byliśmy postrzegani jako jakaś dziwna grupa na którą trzeba uważać, bo to najpewniej jacyś kultyści którzy są na pewno przeciwko nam wszystkim
O tym właśnie mówię. Skoro mleko się rozlało, może trzeba było zagrać va banque?
Travor napisał/a:
księga od Tavar w którym był pełen zapis co to i czym to się je
Zamysł tej księgi nie brał pod uwagę właśnie tego, że ktoś wam wcześniej wywali parawan. Akcja była po to, żeby konspira musiała się wydać i musiała zacząć działać.
Travor napisał/a:
potem nas wycięto ciosem w plecy gdy szliśmy poświęcić naszą najcenniejszą rzecz w imię grupowej sprawy.
Nie rozumiem] tego. Nie pojmuję, czemu nie zobaczyliście właśnie waszej szansy w dogadaniu się z Tavar, skoro rytuał był dla was na granicy wykonalności i niepewny.
Travor napisał/a:
Lepiej bym wyszedł gdybym jednak zdecydował się wprowadzać w życie plan zachachmęcenia D-a-H.
I co dalej? Fabuła powinna wam uświadomić, że wasz artefakt, zanim nadano mu moc chronienia cesarzy, był częscią Tavar. Powinniście załapać wszystkie wiążące się z tym możliwości i opcje. Zwłaszcza ty, z twoją przenikliwością polityczną. Mając D-a-H w ręce, mogliście Tavar dyktować warunki. Nie musieliście iść na rozkazy Durgha i OG by was poparli. Ael Tavar była jedyną szansą na odrodzenie cesarstwa, to przecież musiało być oczywiste!
Travor napisał/a:
w umyśle starego Inubisa to nowe, ostatnie Ys ma być prawdziwym rajem. Raj nie może stanąć na ziemi siłą wydartej jej mieszkańcom.

Stary Anubis powinien wiedzieć, czym jest walka o przetrwanie :) Nie spodziewałam się po was takich sentymentów ;)
Travor napisał/a:
od razu zarzucono nam oszukiwanie i faworyzację OG.

Hm. Chwilę wcześniej i chwilę później mówisz, że OG byli przeciwko wam :)
Travor napisał/a:
Wtedy jednak pojawiła się Indariel i przebiła moje argumenty. Nie mam o to pretensji, w końcu nie zrobiłaby tego gdyby moja śpiewka była mniej dziurawa, ale trochę szkoda że skoro nabrali się na nią wszyscy zainteresowani sprawą gracze to OG ją udaremniła. Trudno.
Pozwolenie wam na krwawą ofiarę byłoby waszym gwoździem do trumny w oczach grupy, spowodowałoby walkę, w której byście przegrali :) I sprzeniewierzeniem się ideałom księcia Sephresa przy okazji :)
Travor napisał/a:
Ale - może z własnej winy - przez cały tegoroczny obóz czułem się wyjątkowo bezsilny. Nie mieliśmy ani jednego asa.

Cholera, a założyłabym się, że mieliscie ich naprawdę sporo....

Travor napisał/a:
Efekt - brak satysfakcji z gry.
I to jest cholerna szkoda, zwłaszcza w waszym przypadku... :(
Hodo - 31-08-2011, 02:10

K.W.I.K. napisał/a:
Szczerze mówiąc, też chcieliśmy poprzeć Laro, ale potem okazało się, że Sefres nei chce.

Ta, okazało się że Sephres nie chce ;] Było słuchać uważnie tego, co Sephres do was mówił, przy pierwszym spotkaniu, to by nie musiał się potem łapać za głowę, widząc co czynią jego poddani :!: :!:

Kajetan - 31-08-2011, 02:12

Ale... ale ta zdrada na polu walki była zamierzona! :D :D:D
Travor - 31-08-2011, 12:05

Indiana napisał/a:
Naprawdę mi przykro, że misja, która od początku była tworzona pod Was, nie spełniła waszych oczekiwań.

Nie napisałem do końca tak, napisałem o szczegółach. Chodziło po prostu o fakt że tą misję najlepiej wykona 100% konspira. Grając otwarcie Ys nie moglibyśmy rozwinąć skrzydeł tak jak na to pozwoliłaby opcja którą jak się potem okazało wybrał 1-szy turnus. Bo nie mieliśmy nic, albo nam się tak wydawało, że nie mieliśmy nic czym mogliśmy zamachać na zasadzie "mamy coś, czym możemy wam pomóc, dogadajmy się". Czymś takim jak sądziliśmy będzie Draig-a-Haern. Tylko że gdy doszło do jego zdobycia byliśmy już w takim szachu, że jak wspomniałem część z nas go na oczy nie ujrzała. Nie mieliśmy grupie nic do zaoferowania specjalnego, a część weteranów miała z nami z tytułu frakcji na dzień dobry na pieńku.

Nie wiem jak mielibyśmy w tej sytuacji przejąć rolę Durgha. Jego postać z kolei, znała się z prawie wszystkimi kontynuowanymi postaciami, ba, znała się to mało powiedziane - gdyby kazał im skoczyć na główkę do studni w Białym Domku i sprawdzić, czy przypadkiem nie ma tam 12 królestw, motywując to tym że mu się tak, o, po prostu przyśniło, wszyscy jak jeden mąż stawiliby się w ładnym rządku. Nie wiem o ile z boku ta sytuacja była widoczna, ale nie, nie było mowy żeby ktokolwiek przejął tam rolę Durgha, wydaje mi się że nawet gdybyśmy tych wpadek nie zaliczyli ;)

Sam rytuał, cyrki przy zdobywaniu wody życia, to było świetne. Obecność D-a-H i ysowych wątków w fabule też. Dzięki za to.

Indiana napisał/a:
Nie rozumiem] tego. Nie pojmuję, czemu nie zobaczyliście właśnie waszej szansy w dogadaniu się z Tavar, skoro rytuał był dla was na granicy wykonalności i niepewny.

To w sumie efekt dość prostego rozumowania. Załóżmy że się nie udaje, w jednym i drugim przypadku. W pierwszym, Tavar pochłania moc D-a-H, staje się bogiem a co do nas stwierdza "takiego wała!". Zostajemy w ciemnej dziurze bez D-a-H. W drugim, rytuał się nie udaje. Tak samo, tyle że mamy D-a-H. Z którego moim zdaniem mogliśmy skorzystać, przecież w naszych żyłach płynęła krew cesarska, krew Sephresa. Czy tak było naprawdę, a hun, się nie dowiedzieliśmy. Po prostu porażka rytuału stawiała nas w niezmiennej sytuacji, a Tavar? Mogła zrobić cokolwiek. Olać nas, stworzyć marionetkowego księcia (czego żeśmy się strasznie przelękli, gdy potem książę wyszedł z identycznej chmury dymu jak iluzje puszczy i stwierdził że ta da nam AUTONOMIE a nie własny kraj). Co mieliśmy na dowód uczciwości Puszczy, poza cukierkowaniem Durgha. A ryzyko było ogromne. Pomijając już fakt że nawet przez głowę nam nie przeszło że rytuał może być ściemą, widzieliśmy to trochę tak że możemy albo się przyłożyć i go odprawić co będzie mega trudne ale jak już się odbędzie to wszystko będzie alright, albo jeśli jesteśmy bęcwałami i nie damy rady rytuału - wleźć do kieszeni Tavar z nieprzewidzianymi konsekwencjami ;) Naprawdę wierzyliśmy że zrobimy ten rytuał ;)
Indiana napisał/a:
Fabuła powinna wam uświadomić, że wasz artefakt, zanim nadano mu moc chronienia cesarzy, był częscią Tavar.

Uświadomiła nam to Tavar, powtarzali jej zwolennicy. Dlaczego trudno zrozumieć, że nie chcieliśmy tak na dzień dobry uwierzyć na słowo zmutowanej bogini z innego wymiaru i oddać jej rdzeń długowieczności cesarstwa? A może po prostu jest ekspansywną siłą która chce się dorwać do mega wypasionego hiper artefaktu? To nie byłoby takie dziwne, prawda? Nie mogliśmy poznać jej intencji, obiecywała nam to czego pragnęliśmy, ale kurcze, rzucała podobnymi obietnicami na lewo i prawo. Nie było żadnych dowodów że gdy nas już wykorzysta, spłaci dług. Poza bredzeniem jej zwolenników, marzących o namiestnikowskich tronach.
Indiana napisał/a:
Mając D-a-H w ręce, mogliście Tavar dyktować warunki.

No. Mając D-a-H w ręce.
I po to szedłem tam na górę. Horacemu wystarczyło powiedzieć że chcemy osobiście spłacić dług i oddać D-a-H jej właścicielce - by dostać go tam na górze w ręce. I spróbować ugrać coś więcej nim odda się go ulundo. Ewentualnie walnąć chociaż przy tym uroczystą przemowę w imieniu cesarzy styryjskich którzy korzystali z jego mocy.
No. To sobie mogłem popatrzeć.
Indiana napisał/a:
Hm. Chwilę wcześniej i chwilę później mówisz, że OG byli przeciwko wam :)

Ech. Miałem nadzieję że się nie da czegoś takiego wywnioskować. No to stwierdzam oficjalnie że nie odczułem by OG byli przeciwko nam :P Raz nas popierali, raz przeciwnie :P Sytuacje z ofiarą przytoczyłem bo się zastanawiałem dlaczego.
Indiana napisał/a:
Pozwolenie wam na krwawą ofiarę byłoby waszym gwoździem do trumny w oczach grupy, spowodowałoby walkę, w której byście przegrali :)

Nooo, gdybym tam kogoś za rogiem to pewno, tyle że udało mi się wmówić grupie że to sprawiedliwa cena za kradzież ołtarza, która nie ma być dla moich widzimisie ale dobra grupy - ochrony przed gniewem boga ;) Aleee to nie ważne w sumie.
Indiana napisał/a:
I sprzeniewierzeniem się ideałom księcia Sephresa przy okazji :)

Tak, ale ustaliliśmy że ciałem do rytuału będzie ktoś z nas, gdyż nie mamy możliwości za bardzo innych ;) ;) ;) My naprawdę chcieliśmy go zrobić ;)
Liczyłem trochę na tą ofiarę, miałem nadzieje że może przywrócenie Indrze mocy da mi większe pole do manewru. Ale to drobiazg jest.
Indiana napisał/a:
Cholera, a założyłabym się, że mieliscie ich naprawdę sporo....

W sensie? Przegapiliśmy czy jak? Ja widziałem tylko D-a-H, ale o tym było już wyżej.

Indiana - 31-08-2011, 14:32

Wiesz, z punktu widzenia 'teraz' mogę tylko teoretyzować, nie jak należało zagrać, ale być może jak sama bym to zagrała. Myślę, że przegadałabym Durgha ;)
Travor napisał/a:
Jego postać z kolei, znała się z prawie wszystkimi kontynuowanymi postaciami, ba, znała się to mało powiedziane - gdyby kazał im skoczyć na główkę do studni w Białym Domku i sprawdzić, czy przypadkiem nie ma tam 12 królestw, motywując to tym że mu się tak, o, po prostu przyśniło, wszyscy jak jeden mąż stawiliby się w ładnym rządku.
:D :D W dziesiątkę :D Durgh jest graczem absolutnie z najwyższej półki. Świetnym przykładem, że LARPa wygrywa się słowem. I nie tylko LARPa. W pewnym momencie, o czym już pisałam, zorientowaliśmy się, że zaraz nam się wszystko wywali, bo grupa jest właściwie na rozkazy kapłana. I zaczęliśmy równoważyć, dokładnie - ja zaczęłam, bo Off miał potem dołączyć do stronnictwa Puszczy. I bardzo, ale to bardzo brakowało mi oparcia w graczach. Gdybyś wtedy wystąpił właśnie przeciw niemu (chociaż akurat to było w moich oczach nielogiczne ;) ;) ) to bym cię poparła, za to akurat ręczę.
Travor napisał/a:
, a Tavar? Mogła zrobić cokolwiek. Olać nas, stworzyć marionetkowego księcia (czego żeśmy się strasznie przelękli, gdy potem książę wyszedł z identycznej chmury dymu jak iluzje puszczy i stwierdził że ta da nam AUTONOMIE a nie własny kraj).
Wszystko pięknie. Rzecz w tym, że nawet zakładając powodzenie rytuału wskrzeszenia (szczerze mówiąc, jak się dowiedzieliśmy w którymś momencie, że jesteście gotowi i chcecie działać, zapadła decyzja, że pozwolimy i wskrzesimy Wam Sephresa, ale potem się okazało, że jednak nie jesteście. A szkoda :( ), lądujecie w sytuacji, kiedy jest was sześcioro, licząc księcia, w świecie rozdanych kart i zajętych domen. I nie macie nic więcej. Jesteście wygnańcami bez kraju. Nikt nie da wam więcej niż autonomię.
Jaki był zamysł twórców fabuły? Rodzące się bóstwo nie ma tożsamości ani historii. To wy mogliście z Tavar zrobić Styrię. Nadać tożsamość. bo to była jedyna możliwość odrodzenia Cesarstwa. Jeśli nie chcieliście zabierać czyichś ziem - dążyć do wycofania za Morque Ando i tam tworzyć Styrię. To jedyne ziemie niczyje.
Trzeba było poprzeć Tavar, zająć Silber, zassać energii ;) , zaszachować oba kraje elifickie i wycofać się na południe w ramach pokazania dobrej woli, jako Nowa Styria, pod berłem Sephresa i opieką dwóch równoprawnych bóstw - Indry i Tavar.
Travor napisał/a:
No. Mając D-a-H w ręce.
I po to szedłem tam na górę.
Ok :) Tu się pojawiły problemy techniczne ;) Nie mogłeś iść na górę, bo pirotechnika ;) Proza życia ;) ;) ;)
No. Ale przemowę to mogłeś walnąć ;)

Travor napisał/a:
udało mi się wmówić grupie że to sprawiedliwa cena za kradzież ołtarza,
Wiem, ale to by ci się odbiło czkawką, pamiętający 2009 rok zarzucaliby, że chcecie tutaj wprowadzić krwawe rytuały i zamordyzm styryjski :)

Jak ja bym to poprowadziła? Hm. W momencie, kiedy Abdel was wystawił na strzał, pojechałabym w daleko idący mistycyzm, "my, pielgrzymi, po stuleciach wędrówki, szukamy tego, co nasze i nie należy do tego świata, aby światu oddać mądrość i wiedzę naszego cesarstwa. Bo potęgi już nie mamy, co sami widzicie". Sprawę z D-a-H postawiłabym jasno i dążyła do przejęcia go wcześniej, na każdym kroku powtarzając, że jego moc ma znaczenie tylko dla Styrii i nie da się nim nikomu zaszkodzić. Kiedy przyszło co do czego, miałabym jasno ugruntowaną w grupie świadomość, że D-a-H należy do mnie i mi go mają oddać w łapki.
Wcześniej może zwróciłabym się do Tiar'iela o analogiczną zgodę, jaką dał komesowi - co wydrę Tavar to moje.
Gdy rzeczy zaczęły się klarować i tavar ujawniła księgę, jej zawartość nie byłaby dla nikogo zaskoczeniem, nikt by mi nie zarzucił knucia potajemnie. Rzuciłabym hasło - oddajemy D-a-H a na terenach Tavar stworzymy kraj dla tych, którzy nie mają dla siebie miejsca w tym świecie. Wycofamy się na południe, ale najpierw musimy zająć Silber i pobrać moc. Tu można było wciągnąć w to ludzi komesa - np. Virona, który bardzo dobrze to rozgrywał, mielibyście ich poparcie. Poparłaby to też część graczy i Durgh, więc byłoby to stronnictwo nie do ruszenia. Przeciwko byłby ten OG, który miałby rolę Indariel, czyli nieprzejednany przeciwnik Tavar, popierany przez Laro, najprawdopodobniej z kilkoma stronnikami, tymi z elfów, którzy nie łyknęliby zapewnień o wycofaniu. Zważywszy na moc oddziaływania Durgha - byłoby ich bardzo niewielu i można by ich było rozegrać, tak jak robił to Off, czyli pogrozić Aenthil dominacją Laro. Powtórzylibyście to, co zrobił 1 turnus - zajęlibyście Silber i dyktowalibyście warunki. Tavar bez was byłaby tylko eterycznym bytem z armią śmiertelnych już mutantów na usługach. Z wami stanowiłaby zalążek imperium. Wtedy łaskawie moglibyście zdecydować, że oddajecie zabrane ziemie, bo jesteście mili i dobrze ;) ;)

Travor napisał/a:
My naprawdę chcieliśmy go zrobić ;)
A dlaczego właściwie nie zrobiliście go tego wieczora, gdy odzyskaliście D-a-H? :)
Travor - 31-08-2011, 17:32

Indiana napisał/a:
Tu się pojawiły problemy techniczne ;) Nie mogłeś iść na górę, bo pirotechnika ;)

Nie zrozumiałem. Nie mogłem się potargować i walnąć przemowy bo generalnie wąchałem chwilowo kwiatki od spodu :D I kto wie, gdybyśmy wtedy pogadali sobie z Tavar może efekt byłby zupełnie inny. Bo to był ten moment kiedy zamierzaliśmy powiedzieć "Ok, mamy d-a-h, chcemy tego tego i tego a tamto ma tak wyglądać". Niestety, w tym kluczowym momencie zostaliśmy wycięci. I huna mogłem zrobić. Oczywiście można było z nią gadać jeszcze następnego dnia ale nie mieliśmy już d-a-h, w sumie to nigdy my go nie mieliśmy. Nie byliśmy już w pozycji do stawiania żądań.
Indiana napisał/a:
(szczerze mówiąc, jak się dowiedzieliśmy w którymś momencie, że jesteście gotowi i chcecie działać, zapadła decyzja, że pozwolimy i wskrzesimy Wam Sephresa, ale potem się okazało, że jednak nie jesteście. A szkoda :( )

Nie do końca wiem o który moment chodzi. Generalnie problem był jeden - magowie. Dogadaliśmy się potajemnie z Baldrinem, Aerlinn i Durghiem że nam pomogą. W gruncie rzeczy chyba błąd. Co do reszty uczestników - trzech bodajże - złapaliśmy się dwóch wyjść. Pierwsze to Tiar'iel, nie pamiętam dokładnie jak dużo mu powiedzieliśmy ale generalnie że Sephres może użyć D-a-H by powstrzymać napływ Puszczy czy coś w ten deseń. Tylko potrzebujemy magów vayle. On powiedział że to przemyśli. Potem Degra nas zbeształa że to nie jest właściwy kierunek i sprawa nie była kontynuowana. Zresztą Tiar'iel przestał się jakoś wtedy z grupą dogadywać i pojawiać w obozie.
Drugi to ściągnięcie ofirskich magów poprzez Horacego. Wysłaliśmy do nich wiadomość, odpowiedź brzmiała - najprędzej za trzy dni. Pomyśleliśmy - sygnał od kadry że jeszcze nie mamy się za to brać. No dobra. I tak się rozeszło bo potem wyszło że ekipa zamierza zdobyć i oddać D-a-H dla Tavar, więc zamiast na rytuale skupiliśmy się na tym żeby z tej transakcji coś mieć. Niestety, w momencie gdy trza było z nią gadać leżeliśmy martwi.
Indiana napisał/a:
A dlaczego właściwie nie zrobiliście go tego wieczora, gdy odzyskaliście D-a-H? :)

Po pierwsze, bo grupa ukrywała przed nami Draig-a-Haern i było pewne że go oddadzą, więc chcąc nie chcąc już wtedy musieliśmy zaakceptować ten sposób i tylko postarać się jak najwięcej z tego wyciągnąć. Po drugie - czasu by i tak nie było, bo przecież tego samego wieczora poszliśmy dah oddać. Po czym całą noc moja postać była martwa a dopiero z rana wskrzeszona. Tiar'iel stał się naszym wrogiem a Horacy oddał Tavar artefakt któy mieliśmy dla niego aktywować. A zatem wtedy rytuał nie był już możliwy. Byliśmy do niego gotowi w dniu rytuału tzw. "bombki". Chcieliśmy się tam wybrać godzinę wcześniej i go odprawić. Ale dostaliśmy negatywnąodpowiedź od ofirskich magów którą wzięliśmy za wskaźnik od kadry.
Indiana napisał/a:
Jaki był zamysł twórców fabuły? Rodzące się bóstwo nie ma tożsamości ani historii.

Wtedy tak o tym nie myślałem. Kiedy Tavar mówiła o "państwie, jakiego nie widział świat" itd. odebrałem to tak, że ma swoją wizję którą zamierza zrealizować. A my będziemy na doczepkę, jeśli w ogóle. Bo książe mówił o pełnej autonomii od Tavar, nie Styrii jako jej państwie. Gdybym miał świadomość, ze tak to ma wyglądać, to bym się nigdy nie zdecydował na żadne Laro ;) . Ale ani Tavar nie dała nam tego do zrozumienia, ani książe nie oświadczył takich planów. Mówiono raczej o partnerstwie Styrii i państwa które stworzy sobie Tavar.
Indiana napisał/a:
"my, pielgrzymi, po stuleciach wędrówki, szukamy tego, co nasze i nie należy do tego świata, aby światu oddać mądrość i wiedzę naszego cesarstwa. Bo potęgi już nie mamy, co sami widzicie"

Kiedy próbowałem wyskakiwać z tego typu tekstami Nila, Onfis itp. wyskakiwali z rozróbą na przełęczy Silber, gdzie "zabijaliśmy" wieśniaków a nasz książe był nieumarłym i nikt nie uwierzyłby w naszą krzywdę i dobre intencje ;)

Oczywiście, teraz na sucho, znając wszystkie fakty, też bym to poprowadził zupełnie inaczej. Jednak trzeba było podejmować decyzje na podstawie tego co się wie, albo co się wydaje i czego się mniej lub bardziej celnie domyśla ( :D ). Pewnie byśmy postępowali tak jak piszesz wyżej, gdyby nie to że było kilka osób dla których postaci Ys to zło wcielone po 09. To sprawiało że znaliby kilka stron medalu, i nie można im było wcisnąć od nowa kim jesteśmy. W każdym razie, gdy się ujawniliśmy, plota o "złym arcymagu" poszła z kilku punktów bardzo szybko, co przyczyniło się do "na ratunek tavar".

Indiana - 31-08-2011, 21:09

Travor napisał/a:
Nie zrozumiałem. Nie mogłem się potargować i walnąć przemowy bo generalnie wąchałem chwilowo kwiatki od spodu :D
Sorki :) To ja nie zrozumiałam :) Zupełnie mi wyleciało ze łba, że taki był kontekst. Fakt też, że wpuszczenie graczy na tą skałkę nie było przewidziane, bo była okablowana. Odruchowo myślałam, że ktoś (Off? BNy?) odmówił ci wejścia tam, więc tłumaczę, jaki mógł być powód :)

Ok, tej akcji do dziś nie rozumiem. Zgłoszono nam ją przed wyjściem i ostrzegliśmy autorów przed konsekwencjami. Spartaczyli straszliwie. Dziwię się, że z zemsty ich nie pozabijaliście, tego właśnie się spodziewaliśmy i byliśmy nastawieni na hamowanie mordobicia.

Travor napisał/a:
Nie do końca wiem o który moment chodzi.
O wieczór między walką w wąwozie, a wyjściem pod skałkę i spotkaniem z Tavar. Doszła do nas wtedy informacja - do mnie trafiła przez Offa - że jesteście gotowi i chcecie zrobić rytuał, zanim oddacie DaH puszczy, będzie wilk syty i tak dalej. Była szybka narada w kantorku, Hodo już się prawie przebierał za Sephresa, a Kharie za Tavar, bo zdecydowaliśmy się to puścić, chociaż nie było tego w planach. Po czym alarm odwołany, bo okazalo się, że jednak nie jesteście gotowi, bo nie macie magów. Szkoda. Ciekawe, jak by to wyszło.

Travor napisał/a:
Tiar'iel, nie pamiętam dokładnie jak dużo mu powiedzieliśmy ale generalnie że Sephres może użyć D-a-H by powstrzymać napływ Puszczy czy coś w ten deseń. Tylko potrzebujemy magów vayle. On powiedział że to przemyśli. Potem Degra nas zbeształa że to nie jest właściwy kierunek

Vayle dostali włócznię z Aenthil, żeby ją zbadać, bo magowie elfów zaczęli kminić, że DaH ma coś z puszczą wspólnego, ale za kija nie wiedzieli co. Odesłali to do specjalistów od walki z Tavar. Degra miała rację i nie miała, mogliście wyjść w oczach Tiar'iela na zdrajców, którzy chcą knuć puszczańskim narzędziem jemu pod bokiem. Albo stary mag mógł uznać, że to przydatne.
Travor napisał/a:
Byliśmy do niego gotowi w dniu rytuału tzw. "bombki". Chcieliśmy się tam wybrać godzinę wcześniej i go odprawić. Ale dostaliśmy negatywnąodpowiedź od ofirskich magów którą wzięliśmy za wskaźnik od kadry.

O. Ta informacja chyba w ogóle do mnie nie doszła. W sumie też mógłby to być ciekawy scenariusz. Ale - chyba, że znów nie rozumiem :) - przecież nie mieliście wtedy włóczni?

Travor napisał/a:
bo grupa ukrywała przed nami Draig-a-Haern i było pewne że go oddadzą

Hm. Wynika z tego, że główną waszą słabością było za małe poparcie w grupie. Mówiłam wam to chyba już przy akcji z Abdelem. Mieliscie dwa rozwiązania - iść w totalną konspirę, jak 1 turnus, albo w totalną jawność, jak Durgh. A wy wybraliście rozwiązanie pośrednie - trochę konspiry i niejasność waszych poczynań zaraz na wstępie wzbudziły nieufność, jasne było, że coś knujecie. Jeszcze na grubo przed odkryciem księgi Tavar, ktoś z graczy mi meldował (Utes?), że chcecie wskrzesić potwornego lisza. Moim zdaniem to było najgorsze z możliwych rozwiązań. Ale łatwo mi się to mówi teraz z kanapy ;)
Travor napisał/a:
Kiedy Tavar mówiła o "państwie, jakiego nie widział świat" itd. odebrałem to tak, że ma swoją wizję którą zamierza zrealizować.

Wiesz, ze w takich sytuacjach rozgrywamy argumenty i logiczne czynniki na bieżąco. Na zwykły rozum - jaką wizję? Państwa ulundo? Tavar stała się częścią świata, podlega jego prawom. Nie odleje sobie wojska z brązu, ani nie wyhoduje w probówkach. A nawet jeśli - to nie prędko. Tavar była czystą kartą. Mogliście ją pomalować na styryjsko :)

Travor napisał/a:
Ale ani Tavar nie dała nam tego do zrozumienia, ani książe nie oświadczył takich planów. Mówiono raczej o partnerstwie Styrii i państwa które stworzy sobie Tavar.
No tak. Powiedziałabym - problem techniczny. BNy improwizują tekst, który nie zawsze jest ściśle zbieżny z założeniami.
Ale kurcze - czy Laro dało wam więcej niż Tavar? Czy ich słowo było pewniejsze? No chyba nie, jak powiedziałby pewien uroczy mag ;)
Travor napisał/a:
W każdym razie, gdy się ujawniliśmy, plota o "złym arcymagu" poszła z kilku punktów bardzo szybko, co przyczyniło się do "na ratunek tavar".
Mhm, o tym mówiłam. Gdybyście się zdecydowali poprzeć Tavar, Durgh i jego moc słowa byłaby po waszej stronie ;) I ploty o złych arcymagach można by uciszyć.

Sumując - łatwo to się teraz analizuje, i fajnie, bo to dużo wnosi. Z mojej strony muszę przyznać, że uznałam połączenie Tavar-Styria za tak oczywiste, że zupełnie nie opracowałam sensownej alternatywy. Wy wybraliście inną opcję, przez co wszystkie pod was pomyślane wątki (np. właśnie komes i jego ludzie) się rozsypały i stworzyły nielogiczną kombinację (kreujący się na przywódcę Aenthil Onfis po stronie Tavar...?). Po raz kolejny wychodzi konkluzja, że pełny wybór dla graczy jest kiepskim pomysłem i się nie sprawdził. Przyznaję też, że w waszym pierwotnym składzie uznaliśmy was za silniejszych niż byliście, przez co mieliście zasadzone na ogonie takie osoby, jak Aerlinn, z misją niedopuszczenia do operacji wbrew naturze ;) Nie przewidziałam Utesa. Przewidzieliśmy za to Durgha i byliśmy święcie przekonani, że będzie sprzymierzeńcami, co czyniłoby tą grupę jeszcze silniejszą. A tu sru ;)

Kajetan - 31-08-2011, 21:28

Jak tak to czytam, to musze przyznać, że na weteranie dzieje się chyba o wiele lepiej niż na normalu :)

No ale moje komentarze, może i mało wnoszące do dyskusji:

Cytat:
Naprawdę wierzyliśmy że zrobimy ten rytuał

My też. I też mieliśmy problem z magusami, którzy raz nam powiedzieli, że nie chcą, a w momencie gdy niestety wydało się, że jesteśmy grupą ze Styrii, dowiedzieli się o całej akcji wskrzeszenia Sephresa, dwoch czy tam trzech się od nas odwróciło.

Cytat:
Dlaczego trudno zrozumieć, że nie chcieliśmy tak na dzień dobry uwierzyć na słowo zmutowanej bogini z innego wymiaru i oddać jej rdzeń długowieczności cesarstwa?


No, my też tak rozumowaliśmy. Ale my chyba za wiele do gadania nie mieliśmy. Zostaliśmy przekrzyczeni na "naradzie" w sprawie - "Co robimy z DaH?". My wtedy byliśmy pewni, że rytuał się uda.

Cytat:
Kiedy próbowałem wyskakiwać z tego typu tekstami Nila, Onfis itp. wyskakiwali z rozróbą na przełęczy Silber, gdzie "zabijaliśmy" wieśniaków a nasz książe był nieumarłym i nikt nie uwierzyłby w naszą krzywdę i dobre intencje


Normalnie jakbym słyszał 80% uczestników normala :P Ale w sumie, co im się dziwić? :)

W sumie, my też byliśmy(a przynajmniej mnie - Wulfrykowi wydawało się) blisko wskrzeszenia Sephresa na własną ręke. Juz nawet kapłan Widy przygotowywał oktagon na terenie obozu(mieliśmy chyba jakąś ugodę z graczami, że myśleli, że tak naprawdę nie mogliśmy przekazać DaH'u prosto w ręce Sephresa. My to z Akinorim i Khalilem jakoś ominelismy i z tego co pamiętam, nasz pomysł był zgodny z zasadami). Potem jednak ktoś się zaparł, że nie zgodzą się pomóc nam w rytuale(mag ognia? Chyba tak, za to też go chciałem ubić podczas ostatniej walki ;]) no i bez pytania nas o jakiekolwiek zdanie(no bo w sumie racja, po co? I tak nie damy rady zrobić rytuału) poszliśmy do Tavar oddać jej grzecznie DaH.(nie obyło się bez krasnoludzkiego marudzenia)

Indiana - 31-08-2011, 21:36

Travor napisał/a:
Dlaczego trudno zrozumieć, że nie chcieliśmy tak na dzień dobry uwierzyć na słowo zmutowanej bogini z innego wymiaru i oddać jej rdzeń długowieczności cesarstwa?
Ale ja to doskonale rozumiem :) Dziwię się tylko, że kiedy na koniec wszystko stało się jasne, wybraliście Laro, a nie Tavar :) I ewentualnie, że wcześniej nie dostrzegliście, iż puste połacie Puszczy to jest właśnie to, na czym możecie odbudować cesarstwo. A DaH, jeśli jest częśćią Puszczy, był dla Cesarstwa i tak stracony.... :/

K.W.I.K. napisał/a:
nie zgodzą się pomóc nam w rytuale(mag ognia?
Haha, następny, który dostał misję z przydziału i wykonał ją niemalże lepiej, niż ten, dla którego została napisana ;) Ale zrobił ten sam błąd i tak samo przegrał ;) A razem z obydwoma panami... przegrał Ofir, z akcentem na Arethynę ;)
Kajetan - 31-08-2011, 22:11

A właśnie, moglibyście wkleić treść tych "fajniejszych" misji?. Ciekawość mnie zżera co do niektórych :D
Na przykład, czy rzekomy łowca potworów (Van Helsing aka van stefan) na serio przyjechał do kraju elfów bo... jakiś delikwent zakosił mu konia ? :D

Indiana - 31-08-2011, 22:14

Degran zakosił mu konia :) Poprzez tego konia miał wam też wsiąść na ogon, ale niestety nie ogarnął ;) Jego następca na weteranie też nie ogarnął ;)
Aerant - 31-08-2011, 22:19

a ja a ja też przyjechałem naprawdę dla tego że mnie wysłali z świętą misją? :D a i popieram pytanie K.W.I.K-a (nie wiem jak mam się do was zwracać)
Indiana - 31-08-2011, 22:20

Dobra, wrzucę, ale za jakiś czas, bo na razie mam urwanie łba :)
Kajetan - 31-08-2011, 22:27

kajtuś i Wojtuś, Aerant, brzmiałoby najlepiej :P Nie no, pisz kwiki albo jak tam chcesz.
Kwiki wystarczą :P

Aerant - 31-08-2011, 22:30

ziekuję bardzo a w ten rytuał który odprawiłem nad dreg... to mnie kosztował tyle łaski boskiej że aż się dziwię iż Off tego nie wykorzystał i nie pozbawił mnie mojego jakże wspaniałego leczenia i plus 1 do życia :D
Bryn - 31-08-2011, 22:39

Kurtka, ja do teraz żałuję, że nie pojąłem działan w kierunku kła strzygi,. Zupełnie to zawaliłem. Jakby mi się udało, to wszyscy Vayle'owie spod Silberu byliby na moich rozkazach (z tego co wiem). Mogłem wyskoczyć z jakąś przemową w karczmie jak o tym gadaliśmy. No ale to tylko gdybanie. Szkoda.
Indiana - 31-08-2011, 22:53

Elfik napisał/a:
nie pojąłem działan w kierunku kła strzygi,. Zupełnie to zawaliłem
No trochę zawaliłeś ;) Ale jeszcze musiałbyś mnie przekonać, że mam ci go oddać ;) Albo mi go odebrać ;)
Aerant - 31-08-2011, 22:57

a ja a ja? Czy ja wykonałem swoją misję, bo jej w ogóle nie ogarniałem? :oops:
Bryn - 31-08-2011, 23:00

Indi, na moje spiczaste uszy, za rok mi pójdzie lepiej!
Bryn - 31-08-2011, 23:01

Aerant napisał/a:
a ja a ja? Czy ja wykonałem swoją misję, bo jej w ogóle nie ogarniałem? :oops:


Ty miałeś misję chronić tych, co reine rozstawiają? Jak ich chroniłeś, to tak.

Aerant - 31-08-2011, 23:02

to była misja drużynowa, którą wykonałem to wiem ale mi chodzi o osobistą, a przynajmniej coś na jej kształt
Bryn - 31-08-2011, 23:03

A jaką miałeś, mogę się spytać?
Indiana - 31-08-2011, 23:08

Aerant napisał/a:
Czy ja wykonałem swoją misję, bo jej w ogóle nie ogarniałem?
A co to było? Uzdrowiciel? Czy człowiek od snów?
Indiana - 31-08-2011, 23:09

Elfik napisał/a:
Indi, na moje spiczaste uszy, za rok mi pójdzie lepiej!
Będę pamiętać, żeby nie ustawiać Cię przeciwko sobie... ;) ;)
Aerant - 31-08-2011, 23:10

kapłan Widy który podążał za jakąś panią co ją przywiało do chramu pod Ledą a potem wywiało Wida wie gdzie
Kajetan - 31-08-2011, 23:13

Gdybyś o tym wcześniej wspomniał :)
Bryn - 31-08-2011, 23:13

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. Ty ścigałeś tą druidkę, która zabrała D-A-H z Lędy tuż przed napadem i spaleniem jej przez (jeśli się nie mylę) Olafa Szalonego.
Indiana - 31-08-2011, 23:22

Elfik napisał/a:
Ty ścigałeś tą druidkę, która zabrała D-A-H z Lędy tuż przed napadem i spaleniem jej przez (jeśli się nie mylę) Olafa Szalonego.
O :)
Cytat:
Rychło okazało się, że nie tylko Podziemia wysyłają swoich najlepszych na walkę.
Kraj druidów, Terala, okazał także przejęcie rosnącym na południu zagrożeniem. Zakon Widy, mądrej Pani, wysłał cię by wspomóc walczących pod Silbererm. Dlaczego ciebie? Dlaczego z Terali, skoro lasy nad Wedrą dzieli od krain elfów blisko 20 dni konnej jazdy? Właściwie wystarczyłoby ci słowo Pani, objawiającej się kapłanom w chramie pod Lędą. Ale przekonało Cię jeszcze coś. Kilka lat temu książę Wergundii, Olaf, zwany już wówczas szalonym, napadł na Lędę i spalił drewniany gród, wygnawszy mieszkańców. Niespełna dwa dni po tym wydarzeniu, czyli tyle, ile trzeba było na przebycie drogi z Lędy właśnie, w deszczową, straszną noc, przybyła do chramu kobieta, odziana podróżnie, z głębokim kapturem nasuniętym na twarz. Kapłanki bez słowa otworzyły jej wrota świątyni. Nad chramem do świtu grzmiało, pioruny waliły dookoła jakby nad wami właśnie rozdarły się na pół niebiosa i moc bogów wylewała się na ziemię, wy przemoknięci czekaliście. Przez ostatnich osiem lat nie zapomniałeś tej nocy. Kobieta wyjechała o świcie na południe. Gdy ruszałeś jako wojownik Mądrej Pani pod Silber, wiedziałeś, nielogiczną, bezpodstawną pewnością, że jedziesz jej tropem. Że jedziesz, bo ona pojechała. Choć nikt ani słowem o niej nie wspomniał.

Dowiedziałeś się, kim była? Co wiozła, dokąd i dlaczego? A już wiedząc, co to było, zapytałeś Widy, po co cię tu przysłała? I wykonałeś to, co ci powiedziała?
:) Jeśli tak, to wykonałeś misję ;)

karalek - 31-08-2011, 23:23

ja też skopałem swoją misje więc sie nie martw :oops: :oops:
Bryn - 31-08-2011, 23:27

Jaką miałeś?
Indiana - 31-08-2011, 23:30

karalek napisał/a:
ja też skopałem swoją misje więc sie nie martw :oops: :oops:
No ty skopałeś śpiewająco ;) Co zapewne uratowało życie Khalilowi ;)
karalek - 31-08-2011, 23:31

no, powinien mi dziękować :mrgreen: ale troche jej nie załapałem... na weteranie lepiej komuś poszło?
Kajetan - 31-08-2011, 23:31

No, karalek, wlaczyłeś przy boku zabójcy Twoich rodziców :D
Indiana - 31-08-2011, 23:34

karalek napisał/a:
na weteranie lepiej komuś poszło?
Nie :) W ogóle nie poszedł na Masyw... :D
karalek - 31-08-2011, 23:35

a to w sumie był gorszy ode mnie :D od razu lepiej ;)
Indiana - 31-08-2011, 23:37

A kiedy załapałeś, że wszystko przez nieusłyszenie kolesia-posągu? :) Bo jeśli jeszcze w czasie gry, to wciąż mogłeś działać, np. poprosić magów o odtworzenie tamtej sceny w pamięci czy coś :)
karalek - 31-08-2011, 23:40

tylko że właśnie gorzej... bo ja usłyszałem to słowo i źle zapamiętałem :P coś pokręciłem i mi sie nie dopasowało
Indiana - 31-08-2011, 23:42

No to kiszka :) Spoko, poprawisz za rok :)
karalek - 31-08-2011, 23:43

mam taką nadzieje :)
Kajetan - 31-08-2011, 23:47

a i tak byś mnie nie zabił. Jakby co nocowałbym u zielonych a tam byś musiał pokonać pułapki i skrzata bojowego :D
karalek - 31-08-2011, 23:50

zawsze można w ciągu dnia :P
Kajetan - 31-08-2011, 23:52

Cytat:
skrzata bojowego


Nie zdradzaj tajemnicy bojowej!

@góra
No ja nie wiem, czy to takie proste :)

karalek - 31-08-2011, 23:54

zawsze można próbować, rozmawiasz sobie z kimś czy jesz śniadanie i tu łup... pewnie reszta by mnie zabiła ale no cóż, trzeba sie poświęcać
Travor - 01-09-2011, 00:09

Indiana napisał/a:
Dziwię się, że z zemsty ich nie pozabijaliście, tego właśnie się spodziewaliśmy i byliśmy nastawieni na hamowanie mordobicia.

Kogo mieliśmy wtedy tak naprawdę zabić? ;) :D
Tych którzy nas wytłukli bo Lily wydała taki rozkaz? A może samą Lily? A może Durgha, który ich do tego podjudził, choć łap sobie nie ubrudził? Albo pół tuzina innych ludków które o tym wiedziały ale milcząco przyzwoliły? :D :D Niee, gdybyśmy mieli robić z tego powodu rzeźnię, zaangażowało by się w to całe towarzycho i byśmy się nawzajem wyrżnęli. Ewentualnie nas by docięto już na amen :D To nie miało sensu tak fabularnie jak i poza. Chcieliśmy jakoś kurcze chociaż minimalnie z tymi ludźmi współpracować, ale chyba tylko my.
Indiana napisał/a:
O wieczór między walką w wąwozie, a wyjściem pod skałkę i spotkaniem z Tavar. Doszła do nas wtedy informacja - do mnie trafiła przez Offa - że jesteście gotowi i chcecie zrobić rytuał, zanim oddacie DaH puszczy, będzie wilk syty i tak dalej. Była szybka narada w kantorku, Hodo już się prawie przebierał za Sephresa, a Kharie za Tavar, bo zdecydowaliśmy się to puścić, chociaż nie było tego w planach. Po czym alarm odwołany, bo okazalo się, że jednak nie jesteście gotowi, bo nie macie magów. Szkoda. Ciekawe, jak by to wyszło.

Cholera, pierwsze słyszę :D Nie wiem o co kaman, może coś przespałem albo mam jakieś zaćmienie ale kurcze ciemność :D
Indiana napisał/a:
Ale - chyba, że znów nie rozumiem :) - przecież nie mieliście wtedy włóczni?

Ależ przecież, włócznia nie była potrzebna w rytuale...
Cytat:
Ale kurcze - czy Laro dało wam więcej niż Tavar? Czy ich słowo było pewniejsze? No chyba nie, jak powiedziałby pewien uroczy mag ;)

Obiecało oddać w nasze rządy enklawe. Uzyskamy ją pełnoprawnie od państwa funkcjonującego w tym świecie od tysiącleci, zgodnie z tutejszymi prawami. Wydawało mi się to lepszym startem do wejścia na scenę niż zostanie podobnej siły sojusznikiem ekspansywnej Tavar i w jej imieniu walka z sąsiadami. To miał być taki start - więcej chciałem ugrać już drogą dyplomatyczną, podczas negocjacji wszystkich stron w Wolnym Mieście na które zaprosiłem. W ostatnich dniach promowaliśmy neutralność Ys. Teraz widzę że Puszcza oferowała dużo więcej, wtedy sądziłem że nam zapewni jedynie krwawą wojnę o granice, enklawa w Laro zaś - nikły bo nikły ale jednak uznawany głos dyplomatyczny w tym świecie.
Gdybym zrozumiał naturę Tavar, tę białą kartkę to jasne że byśmy przy niej pozostali. Ale niestety, zinterpretowałem ją inaczej...
Cytat:
, Durgh i jego moc słowa byłaby po waszej stronie ;)

Dziękujemy bardzo, obyliśmy się bez ;) :D :D
Cytat:
Z mojej strony muszę przyznać, że uznałam połączenie Tavar-Styria za tak oczywiste, że zupełnie nie opracowałam sensownej alternatywy.

A wiesz, nawet mi przeszło przez głowę na samym początku wystąpienia awatarów "To jak to, czyli że to Tavar ma być nową Styrią?" ale po wystąpieniu księcia i następstwach jakoś tak wyleciało :)
Cytat:
kreujący się na przywódcę Aenthil Onfis po stronie Tavar...?

Też mnie to właśnie dziwi. Dali się strasznie zmanipulować Keldornowi, od jakiegoś czasu wyklinali Puszczę za śmierć ich braci i rodzin oraz upadek państwa, w kilka godzin później umierali za jej sprawę ;)
Cytat:
. Przyznaję też, że w waszym pierwotnym składzie uznaliśmy was za silniejszych niż byliście,

Nie rozumiem. W jakim aspekcie, silniejszych?
Cytat:
Przewidzieliśmy za to Durgha i byliśmy święcie przekonani, że będzie sprzymierzeńcami, co czyniłoby tą grupę jeszcze silniejszą.

To by się dało w sumie zrobić. Gdybyśmy tylko wymyślili albo dostali cynk z tą białą kartą...

Indiana - 01-09-2011, 00:20

Travor napisał/a:
Kogo mieliśmy wtedy tak naprawdę zabić? ;) :D
Lily, Utesa, Kelediego. Na początek. W atmosferze, jaka się wtedy zrobiła, mielibyście poparcie :)

Travor napisał/a:
włócznia nie była potrzebna w rytuale...
...? Teraz ja mam zaćmienie ;)

Travor napisał/a:
Nie wiem o co kaman, może coś przespałem albo mam jakieś zaćmienie ale kurcze ciemność :D
To trzeba będzie spytać Offa ;)

Travor napisał/a:
ale po wystąpieniu księcia i następstwach jakoś tak wyleciało :)
:D :D :D Dobre sobie :D
Travor napisał/a:
Dali się strasznie zmanipulować Keldornowi, od jakiegoś czasu wyklinali Puszczę za śmierć ich braci i rodzin oraz upadek państwa, w kilka godzin później umierali za jej sprawę ;)
Moc OG zaiste jest wielka ;) ;) ;)
Ale i kolejny głos przeciwko możliwości wyboru dla graczy.
Chociaż był to swoisty pojedynek na siłę przekonywania między mną a Offem ;) Szkoda, że Off z pewnych powodów postanowił odpuścić ;|
Travor napisał/a:
W jakim aspekcie, silniejszych?

Jako graczy. Czwórka weteranów obozów i epilogu, zorganizowana, od pół roku przygotowana do gry, zgrana, z dużą motywacją. Spodziewaliśmy się, że będziecie rządzić obozem :) więc zrobiliśmy trochę, żeby was osłabić.
Travor napisał/a:
Gdybyśmy tylko wymyślili albo dostali cynk z tą białą kartą...
No tak. Karniak dla mnie. Nie wszystko, co dla mnie jest oczywiste, jest takie dla graczy :/
Kajetan - 01-09-2011, 00:26

Takk, włócznia nie była potrzebna :D

Mieliśmy jeszcze taki pomysł, ale stwierdziliśmy, że nie ma co bo to technicznie by nie wypaliło, a mianowicie Akinori jako ten od prowadzenia rytuału na koniec nie wróciłby do naszych czasów, tylko na taki okres, że moglibyśmy ostrzec Sefresa o zagrożeniu ze strony Hetepsechemui :D

Powój - 01-09-2011, 00:29

karalek napisał/a:
zawsze można próbować, rozmawiasz sobie z kimś czy jesz śniadanie i tu łup... pewnie reszta by mnie zabiła ale no cóż, trzeba sie poświęcać



Wystarczyło by dodać trucizny do mussmilka. Co prawda połowa sali też by padła trupem, ale cóż, ważny cel :D

Indiana - 01-09-2011, 00:32

K.W.I.K. napisał/a:
Mieliśmy jeszcze taki pomysł, ale stwierdziliśmy, że nie ma co bo to technicznie by nie wypaliło, a mianowicie Akinori jako ten od prowadzenia rytuału na koniec nie wróciłby do naszych czasów, tylko na taki okres, że moglibyśmy ostrzec Sefresa o zagrożeniu ze strony Hetepsechemui
O kutfa :D Dobry pomysł :D Ale byście nam zagwozdkę dali ;)
Tristan - 01-09-2011, 00:36

Powój napisał/a:
Wystarczyło by dodać trucizny do mussmilka. Co prawda połowa sali też by padła trupem, ale cóż, ważny cel :D


Oj nieładnie kraść pomysły Babciu Wiedźmo :P I z pewnością więcej niż połowa by padła :D

Travor - 01-09-2011, 00:50

Indiana napisał/a:
Lily, Utesa, Kelediego. Na początek. W atmosferze, jaka się wtedy zrobiła, mielibyście poparcie :)

No nie, zaraz pojawiłyby się głosy że już dość przelewania krwi i wewnętrznych walk i w ogóle peace and love, nas można my nie możemy ;)
To była w ogóle idiotyczna sytuacja, nie wiedziałem jak miałaby się zachować moja postać. Kolejne konflikty i pomsty mogły tylko pogorszyć naszą sytuacje, ale z drugiej strony jakie to nierealistyczne, że człowiek zabity nie przywiązuje do tego faktu ogromnej wagi. Cóż, nie było czasu się nad tym pochylać. Jakoś tam na szybko ustaliliśmy że jeden z tych co tłukli, ten fiordyjski pirat - imię wypadło mi z głowy - złoży przysięgę lojalności Sephresowi i odpokutuje pomagając nam odbudować Ys. Reszcie jakoś się upiekło. Naprawdę, nie było czasu i miejsca na jakieś awantury, dość czasu pochłonęły już nasze poprzednie sprawy. Głupio ale cóż zrobić. Nie wiem jak mielibyśmy inaczej tą sytuację rozegrać. I tak miałem 12h gry, w tym jeden kluczowy punkt w plecy.

Kajetan - 01-09-2011, 01:01

Indi, a nasz plan może wszedłby w życie, gdyby nie to, że nie chcieliśmy odchodzić bez Dagerana, a średniawo jak mieliśmy go skołować. Po 2 to to, że i w tej i w tej sytuacji musielibyśmy zaczynać wszystko od początku, z jednym wyjątkiem, że teraz nie mieliśmy (póki co) na karku Hetepsechemui :)
Indiana - 01-09-2011, 01:02

Vey :)
Wiem, masz rację. Z perspektywy i na spokojnie powiedziałabym - trzeba było nie zabierać się za zabijanie z powodu ołtarza, a zabić właśnie wtedy. No ale własnie :)

Viron - 05-09-2011, 01:02

Mnie, swoją drogą, znając pewne szczegóły, ogromnie zdziwiło wasze przejście na stronę Laro.
Tak, jak Indi napisała. Durgh i tzw. ludzie komesa (czyli ja i Masha) byliśmy waszymi naturalnymi sojusznikami.
Ja osobiście napisałem chyba najwięcej listów na tym obozie (prawda li to, Indi? ;D ), więc komes był idealnie poinformowany o całej sytuacji.
Co więcej nawet Tavar wiedziała o tym, co planuję, bo udało mi się do niej "pomodlić" :)
Więc zaplecze mielibyśmy dobre. Z reszta, mając Durgha obyłoby się bez mojej "modlitwy".

Wyobrażałem sobie to tak.
Komes chce państwa.
Najpierw okazuje się, że Tavar sama chce stać się "normalna", więc i łatwiejsza do zwalczania. Komes też tego chciał. Więc lecę i popieram tych, co chcą oddać jej D-a-h. Później okazuje się, że Tavar będzie bóstwem. Więc zasadniczo łatwiej jest utworzyć państwo przy jej pomocy. No więc lecę i "modlę się" do niej o państwo dla komesa, w zamian za pomoc jego ludzi.
Wtedy wyszło na jaw, że Tavar wam wskrzesza Sefresa i że będziecie mieli dzięki niej państwo.
No to lecę do was i dogaduję się z Enid. I wszystko zdawało się idealnie układać...do czasu, gdy zaczęliście gadać o jakimś dziwnym...raju Ys ;)
No i wtedy się zrypało. Reszty dokonał Sefres, który, kurka wodna, dał wam wybór (NIE ZA BARDZO ROZUMIEM, DLACZEGO?).


Swoją drogą, Indi, jak komes wylądował na 1. turnusie? Bo raczej mało dowiedziałem się na biesiadzie, a jestem ciekaw, na czym będę stał podczas epilogu.
I czy można było coś zrobić lepiej? To znaczy...czy lepiej było was nie zdradzać i siedzieć nadal cicho, jak mysz kościelna?

I DLACZEGO NIE MOGŁEM DOBIJAĆ, jak już zdradziłem? :D I JAKIM CUDEM komes wpadł Ci, Indi, w ręce, kiedy stałaś sama pod drzewem otoczona przez ludzi komesa? :D
Bo ja tego nie ogarniam ;)

Kajetan - 05-09-2011, 01:08

na 1 turnusie komes wyladowal na ziemi konając. No chyba, że jakiś elfik go uzdrowił, z tego co mi wiadoomo :D
Viron - 05-09-2011, 01:16

Toż piszę, co się stało z nim W OGÓLE.
Bryn - 05-09-2011, 01:18

Więc było tak, że komes, cały poparzony przez Tiar'iela uciekał z towarzyszami do Wergundii. Nasz oddział spotkał go w lesie na drodze. Jego towarzysze byli bardzo nieufni, ale udało nam się przekonaC ich o naszych dobrych zamiarach. Zostawiłem u kogoś mój piękny mieczyk i podszedłem spróbować go uleczyć. Udało mi się. Wyleczyłem go na tyle z oparzeń, że mógł mówić. Podziękował nam i odszedł z towarzyszami w stronę Wergundii. Tak to wyglądało.
Indiana - 05-09-2011, 01:19

Uhu, no to kilka istotnych pytań w końcu ;)
Viron napisał/a:
jak komes wylądował na 1. turnusie?
Nijak, właściwie. Trzon jego oddziału, "Zieloni", w starciu o kieł go wystawili i od tej pory stanowili zbrojną gwardię Ys, a temat samego komesa padł.

Viron napisał/a:
I czy można było coś zrobić lepiej?

Jeśli tak, to nie bardzo. Komes miał dość przesrane w tym zestawieniu, bo pomimo całego swojego sprytu i talentu politycznego, wpadł w rozgrywkę gigantów. Z perspektywy fotela ;) i na spokojnie, myślę, że można było otwarcie wystąpić do Tavar w imieniu komesa i zaproponować jej służbę jego i jego ludzi, w zamian za uczynienie komesa jej namiestnikiem na ziemi. Z perspektywy fabuły wiem, że zyskałbyś odpowiedź pozytywną - jak już pisałam, Tavar była białą kartą, bogiem bez wiernych, władcą bez poddanych, przyjęłaby każde wsparcie,a wy przecież byliście drużyną wyrzutków bez kraju. Można było też rozmawiać wtedy, gdy uratowaliście rannego komesa przy Moście Lisim, można było mu to rozwiązanie zaproponować, też by je przyjął. Względem innych graczy bez problemu wyszlibyście z twarzą stwierdzając "przecież my nie mamy ojczyzny, więc chcemy sobie zyskać nową, nic wam to nie wadzi".
Szyki pokrzyżowali wam Ys. Rzeczywiście, wspólnie byście to doskonale rozłożyli. Chociaż wtedy my osłabilibyśmy retorykę (Off) popierającą Puszczę, żeby wyrównać nieco siły. Chyba ;) Ale zwycięstwo byłoby wasze. Zdecydowali Ys.
Viron napisał/a:
czy lepiej było was nie zdradzać i siedzieć nadal cicho, jak mysz kościelna?

Bynajmniej :) Tak właśnie należalo uczynić, jak uczyniłeś :) Mogłeś spokojnie grać jeszcze twardziej i iść w oficjalną reprezentację ludzi komesa :)

Viron napisał/a:
I DLACZEGO NIE MOGŁEM DOBIJAĆ, jak już zdradziłem?
Podczas walki za mostem? Obawialiśmy się za daleko idących scysji między graczami. Ale może to byl błąd.

Viron napisał/a:
I JAKIM CUDEM komes wpadł Ci, Indi, w ręce, kiedy stałaś sama pod drzewem otoczona przez ludzi komesa? :D
Bo ja tego nie ogarniam ;)
Fejspalm... :) Kwestię klątwy tłukłam wam od drugiego dnia, kiedy wyszła na jaw :) Ze dwa razy kazałam łowcy recytować ten fragment jego misji:
Cytat:
Pradawne zasady klątwy działają tak, że posiadając część ciała strzygi, w której zaklęta jest moc można uzyskać całkowitą władzę nad winowajcą. Głównie po to dawniej rzucano te okrutne czary. Osoba, która posiada część (na przykład kieł) strzygi, po pierwsze może pobierać moc od winowajcy, a po drugie, staje się automatycznie chroniona mocą klątwy jako mściciel i staje się nietykalna. Nie ima się jej żadna broń ani magia, nawet elfia. Wyjątkiem w tej sytuacji jest osoba, która "dziedziczy krzywdę", czyli spadkobierca (wedle krwi lub wedle tradycji) osoby, klątwę rzucającej. On jako jedyny może uszkodzić mściciela.

Komes,gdy wszedł w posiadanie kła, stał się "mścicielem". Ja zaś byłam spadkobiercą :)
Jak zostałam sama przeciw ludziom komesa, to zwyczajnie wyciągnęłam ręce i złapałam go za kołnierz ;) Nie mógł mnie uszkodzić - i tylko mnie :) Więc resztę odgoniłam groźbą zabicia szefa i zabrałam kieł - wtedy nie mógł mnie zabić już nikt.
Nadal nie wiem, dlaczego obie grupy zignorowały to zupełnie.

Viron napisał/a:
Ja osobiście napisałem chyba najwięcej listów na tym obozie (prawda li to, Indi? ;D )
Masza dotrzymywała ci kroku ;)


Wątek komesa z pewnością będzie miał swoje post scriptum, jeśli nie na epilogu, to na pewno w historii świata gry :)

Kajetan - 05-09-2011, 01:25

No tak, te zawiłości z podstawianym komesem itd tak mi zawróciły w głowie, że już się pogubiłem teraz który był który :D
Hodo - 05-09-2011, 01:27

Viron napisał/a:
DLACZEGO NIE MOGŁEM DOBIJAĆ, jak już zdradziłem?

Sory, Viron, ale zachowałeś się jak zwykła menda. Trzeba było najpierw kogoś pokonać, a potem go dobić, zamiast rzucać się na rannych, których pokonali inni.

Masza - 05-09-2011, 01:39

Viron napisał/a:
komes był idealnie poinformowany o całej sytuacji

Aż mi się przypomniało:
-Ile listów dostaliśmy od komesa?
-1.
-A ile mu wysłaliśmy?
-7.

Czy jakoś tak ;) .

Jeszcze jedno...
Viron napisał/a:
(czyli ja i Masha)

Masza, kurde, Masza.

Viron - 05-09-2011, 02:31

Hodo, rozumiem, że było ciemno, ale wyraźnie żeś nie dowidział, co się działo. Ja tam od tyłu 3/4 ich wytłukłem. Więc dobijałem "swoich" rannych. Konkretnie...no. Jak ona miała :) Em...koleżanka, co się razem z Indi do Laro wybrała. Przepraszam, że imienia nie pamiętam :)

Ah! No i co do klątwy, to rzeczywiście tego nie zrozumiałem :D Po prostu jak już Enid sieknąłem od tyłu, to byłem pewny, że nie jesteś w stanie nic zrobić i że nic się nie stanie, więc pobiegłem do drugiej grupy, żeby też ich od środka ciachać, ale w międzyczasie usłyszałem, że go masz i było to dla mnie nie lada zaskoczeniem ;)

Przepraszam, MaSZa ;)

Hodo - 05-09-2011, 02:40

To w takim razie faktycznie żem nie dowidział. Z mojej perspektywy wyglądało to, jakbyś wyskoczył z szeregu, przyłączył się do nas i pierwsze co zrobił to zaczął dobijać. Dołączając do ludzi komesa, w pewnym sensie podczas tej akcji stałeś się kimś na kształt BN-a. Gdyby ci pozwolić, to spokojnie mógłbyś dobić cały obóz, bo większość graczy przynajmniej raz leżała. ;) A to byłoby niewskazane. ;)
Viron - 05-09-2011, 09:20

Hah, no wiem, wiem. Z resztą sam później też się trochę za głowę złapałem, bo właściwie mógłbym za dużo namieszać takim dobijaniem ;)
Po prostu chciałem trochę odwrócić bieg gry. Swoją drogą, gdybyś nie powiedział, że nie mogę dobijać, to bym później nie miał, jak wrócić, jako moja postać. I tak było z tym cienko i gdyby nie pomoc Ys to by mnie tam usiekli ;)

Hodo - 05-09-2011, 15:20

Uwierz, że ja się bardziej złapałem za głowę, widząc ten nagły zwrot akcji:D
Bryn - 08-10-2011, 14:23

Wracając do mojej misji: czy jeśli by mi się udało, to mógłbym kontrolować Vayle spod Silberu? Czy mógłnym przez to ochronić Silber? I czy ta misja była w ogóle wykonalna? A, i jeszcze jedno: miałem taką pieczątkę księcia Adarnila, która nadawała mi prawo samodzielnego działania na rzecz Aenthilu. Czy mogłem dzięki niej wydać rozkaz tym posłom z Aenthilu odesłania resztek armii Aenthilu do Silberu?
Nila Laurelin - 10-10-2011, 19:49

Ok, to teraz ja. Z delikatnym opóźnieniem, ale zawsze :mrgreen:

Baaardzo podobała mi się tegoroczna fabuła. Kwestia ulundo i Tavar jako bóstwa zdecydowanie bardziej dotyczyła graczy niż zeszłoroczny Okanogan. Trochę brakowało mi potyczek z wrogami, z którymi teoretycznie mielibyśmy jakieś szanse, bo nieśmiertelne twory puszczy i potężni magowie raczej do takich nie należeli :P Ale fabuła opierała się bardziej na mistyce i jako takiej nie można jej niczego zarzucić.

Co do ilości akcji, to może faktycznie było ich tyle co w zeszłym roku, ale osobiście mniej odczułam ich natężenie niż w '09 czy '10. przez pierwsze kilka dni połowa obozowiczów siedziała przy ognisku od 7 rano i...nic.

Wątki...
Wątek Tiariela był trudny do rozgryzienia zachowując jakikolwiek obiektywizm, bo teoretycznie wypełniał swoje obowiązki, a jednak jego działania pozostawały w sprzeczności z głównymi założeniami społeczności. Ostatecznie jednak nie można było stać z boku, a byłam bardzo daleka od poparcia go (i bardzo mnie zdziwiło, że zrobił to Utes, tłumacząc się mętnie jakąś przysięgą).

Podobnie było z komesem, tu jednak przeważył fakt wciągania nas w prywatne porachunki między nim a Tiarielem. Mojej postaci bardzo to nie odpowiadało.

Styryjczycy, cóż...początkowo w ogóle nie skojarzyłam że Styryjczycy to Styryjczycy (nie pamiętałam imienia Indry :roll: )Faktycznie mieliście problem z poparciem i byliście punktem centralnym sporów wewnątrzgrupowych, głównie przez obozowych złodziei i ich akcję z ołtarzykiem i "na ratunek Tavar".
Cytat:
Nila, Onfis itp. wyskakiwali z rozróbą na przełęczy Silber, gdzie "zabijaliśmy" wieśniaków a nasz książe był nieumarłym i nikt nie uwierzyłby w naszą krzywdę i dobre intencje

Z naszej strony tak to właśnie wyglądało. Grupa zwolenników Sephresa, z którym 2 loa temu walczyliśmy, bo za dużo sobie pozwalał, próbuje nam wcisnąć że są biedni i nieszczęśliwi, a jak tylko im pomożemy to powrócą do precelków, dusz i podejrzanych rytuałów.
Co do mojej rzeczonej hipokryzji, słowo wyjaśnienia jak doszło do tego że w konsekwencji walczyłam ramię w ramię ze Styryjczykami. Z decyzją o obdarowaniu ich autonomią na terenie Laro nie miałam właściwie nic wspólnego. Ich prośbę przekazał Emethrion a zawyrokowała sama Savra. W takim układzie nie miałam nic do powiedzenia, nawet gdybym chciała się przeciwstawić woli księżnej, a nie chciałam będąc jej wierną i wierząc że podejmuje przemyślane, odpowiedzialne decyzje.

Tavar, Durgh i reszta... Jak już napisał Travor postać Durgha:
Cytat:
znała się z prawie wszystkimi kontynuowanymi postaciami, ba, znała się to mało powiedziane - gdyby kazał im skoczyć na główkę do studni w Białym Domku i sprawdzić, czy przypadkiem nie ma tam 12 królestw, motywując to tym że mu się tak, o, po prostu przyśniło, wszyscy jak jeden mąż stawiliby się w ładnym rządku.

i tu miałam największy problem, bo czysto teoretycznie powinnam była znać ich wszystkich z obozu III8, a w praktyce nie wiedziałam nic o ich postaciach, relacjach między nimi, ani o tym co wtedy robili.
Trzeba jednak przyznać że kapłan był okropnie przekonujący i zyskał ogromne poparcie, które utrzymało się nawet wtedy, gdy karmił nas naciąganymi obietnicami Tavar.

Dodatkowo Hodo-Emethrion, który miał wiedzieć kim jestem, a nie wiedział, co skończyło się kłótnią i rozkazem ogłuszenia mnie ;) może coś by to zmieniło, nie wiem.

Podsumowując, w tym roku nie wszystko ogarnęłam, stałam trochę z boku i w konsekwencji nie zagrałam tak jak chciałam. Co nie zmienia faktu że cieszę się że pojechałam na tegoroczny obóz.

Btw.
[quote]zemsta postaci, której istnienie obydwa turnusy absolutnie zignorowały[quote]
Indi, olśnienie, że jesteś ostatnią z Ciliea spłynęło na nas po tym jak Tiarielowi nie udało się podnieść osłon, a Ty powiedziałaś coś w stylu "miecz nie wystarczy, trzeba być jeszcze Kimś", tylko jakoś nikt o tym głośno nie mówił :D

Cytat:
koleżanka, co się razem z Indi do Laro wybrała

Ja :mrgreen: Grzecznie przeleżałam w błocie do końca bitwy, potem ktoś przyszedł leczyć i powiedziałam żem martwa, a kadra kazała mi zmartwychwstać :) Nie powiem, ucieszyłam się ;)
Najdłuższy post życia:D

Hodo - 10-10-2011, 19:59

Nila Laurelin napisał/a:
Dodatkowo Hodo-Emethrion, który miał wiedzieć kim jestem, a nie wiedział, co skończyło się kłótnią i rozkazem ogłuszenia mnie

Ojej, przepraszam ;) Ale obawiam się, że gdybym nie zapomniał, że Emetrion cię zna, i tak nie zgodziłby się na twoje żądania :) W końcu byłaś tylko... kimś związanym z wywiadem? Czyli nie wojskowym ;) Najwyżej potraktowano by cię bardziej godnie :P

Nila Laurelin - 10-10-2011, 20:22

Zawsze coś ;)
Indiana - 10-10-2011, 20:31

A już myślałam, że się nie odezwiesz ;)

Nila Laurelin napisał/a:
Kwestia ulundo i Tavar jako bóstwa zdecydowanie bardziej dotyczyła graczy niż zeszłoroczny Okanogan.
Hm, były też zupełnie inne założenia. Tam miał być jednoczący wróg, a tu z premedytacją podzieliliśmy graczy.
Nila Laurelin napisał/a:
którym 2 loa temu
Alleluja, jedna z nielicznych elfów, które przyswoiły sobie elficki podział czasu :)

Nila Laurelin napisał/a:
Grupa zwolenników Sephresa, z którym 2 loa temu walczyliśmy, bo za dużo sobie pozwalał, próbuje nam wcisnąć że są biedni i nieszczęśliwi, a jak tylko im pomożemy to powrócą do precelków, dusz i podejrzanych rytuałów.
Zagadnienie tkwi w tym, czy w ogóle Ys próbowało Wam sprawę tłumaczyć i czy wy w ogóle chcieliście słuchać ;)

Nila Laurelin napisał/a:
czysto teoretycznie powinnam była znać ich wszystkich z obozu III8
Urok dwóch turnusów :)

Nila Laurelin napisał/a:
w tym roku nie wszystko ogarnęłam, stałam trochę z boku
Ciekawe, w moim odczuciu byłaś dużo bardziej widoczna niż w poprzednich latach. I samodzielna jako postać ;)

Nila Laurelin napisał/a:
Indi, olśnienie, że jesteś ostatnią z Ciliea spłynęło na nas po tym jak Tiarielowi nie udało się podnieść osłon, a Ty powiedziałaś coś w stylu "miecz nie wystarczy, trzeba być jeszcze Kimś", tylko jakoś nikt o tym głośno nie mówił :D
Żadną ostatnią, byłam dzieckiem ostatniego :) Ciekawość, jak zatem wytłumaczyliście sobie, że położyłam Komesa gołymi rękami i zabrałam mu kieł, skoro typ miał być odporny na wszystko oprócz dziedzica klątwy :P :P ;)

Nila Laurelin napisał/a:
Grzecznie przeleżałam w błocie do końca bitwy, potem ktoś przyszedł leczyć i powiedziałam żem martwa, a kadra kazała mi zmartwychwstać :)
E? :) TO ja nie wiem czemu.
Nila Laurelin - 10-10-2011, 20:44

Cytat:
TO ja nie wiem czemu.


bo teoretycznie Viron miał nie dobijać, chyba...

Cytat:
Ciekawość, jak zatem wytłumaczyliście sobie, że położyłam Komesa gołymi rękami i zabrałam mu kieł


nie tłumaczyliśmy tego... w każdym razie ja nie :P
Cytat:

Ciekawe, w moim odczuciu byłaś dużo bardziej widoczna niż w poprzednich latach. I samodzielna jako postać


Dziękuję :mrgreen:

karalek - 10-10-2011, 21:47

My, a przynajmniej część osób obczaiła że jest z tobą coś nie tak - w sensie żę masz jakieś porachunki z Tiar... Trial... mam nadzieje że każdy wie o kogo chodzi ;)
Szczególnie po pewnym tekscie który powiedziałaś chyba w świątyni ale i tak nikt nie poruszył tego tematu

Indiana - 10-10-2011, 21:56

To może jako apel do wszystkich przyszłych graczy :) Nie ignorujcie takich wskazówek i wątków, bo ich szkoda.OG to znaczy Opiekun-GRACZ. Można od niego uzyskać info, można go ubić (jeśli będzie to niemożliwe z punktu widzenia gry, to nasza w tym głowa, żeby nie zaistniało :) ), można wykorzystać jego zdolności, znajomości, powiązania. Nie wykorzystujecie w ten sposób podanych wam na tacy podpowiedzi :)
Żeby mi to ostatni raz ;) ;)

Aerlinn - 11-10-2011, 00:08

karalek napisał/a:
Tiar... Trial... mam nadzieje że każdy wie o kogo chodzi


Z Vayle Tiar'ielem :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group