Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Wątek 25 - Przygoda #25.1

Indiana - 14-03-2015, 01:08
Temat postu: Przygoda #25.1
Ruszyliscie w kierunku tunelu pospiesznym krokiem, mijając tubylców, którzy skupiali się bliżej przejścia między pomostem a Komnatą Władców. Na obrzeżach pomieszczenia było już bardziej pusto, mijaliście tylko jakieś pojedyncze grupki, i tak skoncentrowane na tym, co działo się na środku.
Przy samym wejściu do tunelu kręciło się jeszcze kilku goblinów, którzy skinęli wam głowami, coś tam mrucząc po swojemu.

Po chwili weszliście w ciemniejszy obszar korytarza. Tu i ówdzie paliły się przygaszone pochodnie i troche porostów, panował więc półmrok, tak że z trudem widzieliście zarys ścian i podłogi, a w niektórych miejscach było zupełnie ciemno.
Reshi - to ten sam korytarz, w który wszedłeś, gdy szukałeś więzienia.

Za wami słychac było podniesione głosy ludzi, okrzyki, piski nawet, generalnie spory rwetes. Przed wami była cisza jaskiń.

Verlan - 14-03-2015, 02:10

Verlan spojrzał w ciemność, a potem z ciekawością zerknął w kierunku, z którego dochodziły owe dźwięki. Głośno wyłamał knykcie, zastanawiając się jakim cudem z armii Wergundii znalazł się w podziemiach tubylców.
Reshion vol 2 Electric Bo - 14-03-2015, 21:41

Wreszcie wyzwolony od obecności pierwotnych mieszkańców tego terenu mógł się zrelaksować na ile to pozawalało mu bycie głęboko pod powierzchnią ziemi. Szedł powolnym krokiem, zaciągając się powoli robiąc to co lubił najbardziej - myśleć.

Dobra... - Wypuścił dym z ust. - Rytuał skończony, teraz chcą zrobić sobie wycieczkę na powierzchnię... - Zaciągnął się. - Znaleźć Taihere i resztę...

Tak sobie powoli wszystko robiąc próbował rozwiązać trapiące go problemy, o których wcześniej nie miał czasu pomyśleć aż nagle zatrzymał się i sfrustrowanym głosem, donośnie powiedział.

- Nosz, zapomnieliśmy zabrać oddziału tubylców. I jeszcze Kodran nie ogarnął się i został tam. Ehh. - Wzdychnął. - Dobra wracamy się., po nich. Potem jeszcze raz tędy idziemy.

Jak powiedział tak zrobił.

Indiana - 14-03-2015, 22:39

Ech, trzeba było wydzielic temat, żebyś nie widział, co się dzieje w sali... "Zapomnieliśmy tubylców"...? ;/ :-?
Reshion vol 2 Electric Bo - 14-03-2015, 22:44

Nie, wracamy dlatego, że w sali jest rozpiernicz tylko z powodów napisanych wyżej. W #23 pisałem, że będę chciał mieć oddział odwodowy i Kodran jest nam potrzebny do wskazania drogi. Nie napisałaś nigdzie, że po drodze do kogokolwiek z lokalnych gadałem na ww. temat, więc teraz Reshion się wraca po posiłki. Nie myśl, że wracam aby ciebie tam zabić :P
Verlan - 14-03-2015, 22:44

-Aż tak nam potrzebny oddział tubylców?
Ruszył za Reshim. Pytanie zadał od niechcenia, w zasadzie poszedł za Reshim tylko dlatego, że kiedyś obiecał pilnować alchemika. Oby tylko Elidis i pozostali nie zrobili niczego durnego… To by było wielce niekorzystne. Dla nich i dla mnie…

Akinori - 14-03-2015, 23:17

Przestaję ogarniać co tu się dzieje - Myśli Fenris - Po rytuale miało być przecież ta pięknie, a tu ciągle chaos jakiś.... - idzie z Reshim wzruszając ramionami.
Pedro - 15-03-2015, 20:55

Stanęliście i po słowach Reshiego postanowiliście zawrócić. Verlan nagle poczuł uderzenie w plecy i silny kłujący ból pod prawą łopatką. Ból na tyle silny, że z wrażenia upadłeś na kolana.
Wszyscy usłyszeliście jak Verlan upadł na kolana i sapną boleśnie.
Dosłownie sekundę po tym Fernis usłyszał cichutki szelest za sobą i poczuł silne uderzenie w tył głowy pod wpływem którego upadł na ziemię kompletnie zamroczony.
Reshi, zauważasz jak Twoi dwaj kompani leżą na ziemi, a od ich strony zauważasz jakiś niewyraźny ruch w mroku.

Verlan - 15-03-2015, 21:06

Zaklął szpetnie i intuicyjnie odczołgał się jak najdalej, łapiąc Fenrisa za fraki, próbując ciągnąć go ze sobą.
-Sobaka… Psi syn…
Odwrócił głowę i spojrzał w ciemność, chcąc zobaczyć co go uderzyło.

Akinori - 16-03-2015, 12:29

jestem przytomny czy zemdlalem, i co widzę. I czy zmysłem tubylczym wyczuwam jakiś tubylców w okolicy?
Pedro - 16-03-2015, 18:13

Fenris, leżysz na ziemi mocno zamroczony ale przytomny. Kręci ci się w głowie. Nie wyczuwasz innych tubylców. Nie wiele widać, bo w tunelu jest ciemno, a nie zapaliliście pochodni.
Akinori - 16-03-2015, 19:51

A jak głęboko w tunelu jesteśmy? Jak szybko możemy stamtąd uciec?
Verlan - 16-03-2015, 21:30

Cynthia zaczęła się cofać i grzebać w torbie starając się wyciągnąć cokolwiek co byłoby w stanie pomóc. Verlan w tym czasie wstał z jękiem i znowu zaczął ciągnąć Fenrisa, jednocześnie oglądając tunel.
-Reshi, rusz swoje magnacko ofirskie cztery litery i coś zrób!
Cynthia wyciąhnęła granat ale z przestrachem spojrzała na sufit i schowała go do torby. Podbiegła do Verlana i pomogła ciągnąć Fenrisa.

Pedro - 16-03-2015, 23:33

Jesteście tak ze 30- 50 metrów w głąb tunelu. Z ucieczką może być problem, bo Verlan jest ranny, ty ogłuszony.

Verlan, z rannym barkiem nie jesteś w stanie ciągnąć Fenrisa. Po pierwszej próbie poczułeś mocny, kłujący ból w miejscu rany.
Cynthia grzebiąc w swojej torbie znalazła granat dymny który trzymała w niej na wszelki wypadek.

W tym czasie dobiegł do was odgłos kroków od strony kawerny z której przyszliście i głos kogoś.
-Hey, szybko gdzie - po tych słowach następuje jeszcze kilka innych słów, ale tylko przypominają język tubylców.
Fenris rozumie, że pozostałe słowa jedynie brzmią podobnie do języka tubylców. Ale nimi nie są. Reshi ma wrażenie jakby koleś seplenił po tybulczemu czy coś. Nie bardzo wiesz o co może chodzić. Reszta nic nie rozumie.
Jest ciemno i nie widzicie kto do was idzie.

Verlan - 16-03-2015, 23:41

Verlan klęknął obok Fenrisa, a Cynthia wyciągnęła znowu ten granat i spojrzała pytająco na Verlana, potem na Fenrisa i w końcu na Reshiego. Verlan starał się dosięgnąć rany i zbadać jak bardzo jest rozległa.
Reshion vol 2 Electric Bo - 16-03-2015, 23:48

Myśląc, że wszystko w porządku dalej, zaciągając się rysował w umyśle przyszłe granice na mapie. Nagły hałas zaciekawił go, zmuszając do obrócenia się. Widząc padającego Verlana i bliskiego spotkania się z ziemią Fenrisa nie czekając starając się podejść cicho plecami do ściany zaczął odpalać pochodni.

- Cynhtia, najpierw odpal dymny, potem termit. Mamy się nie dać schywać przedwszystkim. - Powiedział do Itharyjki po ofirsku rozglądając się i patrząc bacznie po okolicy.

Edit:

Zignorował głos tubylca na razie, już wiedział, że nie wszyscy mogą z nim się porozumieć przez bariery językowe.

Verlan - 16-03-2015, 23:57

Cynthia wykonała polecenie Reshiego, zapaliła dymny i rzuciła na odległość, w zamierzeniu, trzech metrów. Potem wyciągnęła ów termit i użyła go na odległość, w zamierzeniu, dwa metry od leżącego Fenrisa. Verlan w tym czasie, nie rezygnując, przyciskał jedną rękę do krwawiącej rany, a drugą trzymał i próbował ciągnąć Fenrisa.




Do werdyktu MG:
-Czy granat zadziałał i czy Cynthia rzuciła go na zamierzoną odległość;
-Czy termit wyleciał na tyle daleko, aby nie zrobić krzywdy Verlanowi, ani Fenrisowi;
-Czy Verlan ma już przebite płuco i umiera, czy tylko rozcięcie, i jest w stanie taszczyć Fenrisa w tempie dwa metry na minutę

Akinori - 17-03-2015, 00:01

- To nie tubylcy. To podstęp! Lud Qa bym wyczuł. - Dał im znać, wstając z ziemi ale ciągle trzymając się nieco niżej na wszelki wypadek.
Indiana - 17-03-2015, 00:43

Verlan napisał/a:
c, przyciskał jedną rękę do krwawiącej rany
Nie dostałeś w plecy czasem? ;)
Dajcie informację, w którą stronę rzuciliście który granat. 2 m od Fenrisa, ale w którą stronę?
Verlan napisał/a:
Cynthia wykonała polecenie Reshiego,
Weźcie pod uwagę chwilę, jaką odpala się dwa osobne ładunki, nie? I obydwa są lontowe, tak? Czyli zanim dym zadziała, jest x czasu na lont, a potem jak przy świecy dymnej - płomień i dopiero ulatnia się kłąb dymu. W jakim odstępie czasu odpalacie ten drugi i gdzie on leci? Ile czasu na lont?
Reshion vol 2 Electric Bo - 17-03-2015, 00:47

Ma odpalić na razie pierwszy. Verlan się zapędził niechący. Drugi ma trzymać w gotowości.
Verlan - 17-03-2015, 00:50

Owszem, Indi, dostał w plecy, dlatego ma rękę pod dziwnym kątem wygiętą
A co do tych granatów to jest brak odstępu czasu. Zapędziłem się, jak Reshi mówi…

Indiana - 17-03-2015, 00:55

Reshi napisał/a:
Verlan się zapędził niechący.
To już wiemy :) Ale polecenie brzmiało "odpal jeden, a potem drugi". Więc -
DO WERDYKTU.


Verlan napisał/a:
A co do tych granatów to jest jakaś minuta odstępu czasu.
Ok, przyjęte :) Więc halo, wszystkie pozostałe nińdzie w tym temacie - odpala się świeca dymna, dość jasny czerwony płomień oświetla w promieniu (?) 10 metrów. Po kilku sekundach od płomienia ulatnia się gęsty dym, który po kolejnych kilku sekundach powinien pokryć całkowicie korytarz, tak, że nie widac nic na 2 kroki.
Reshi, pochodnię odpaliłeś, tak?

Verlan, bo wyłączę edycję postów. Nie zapędziłeś się z tym, tylko z odległością. Polecenie było jasne - jeden, a potem drugi.
Ale ok. Pedro, Twoje uznanie, jeśli tak uznasz, to im to wycofaj.
-> DO WERDYKTU

Reshion vol 2 Electric Bo - 17-03-2015, 02:12

Tak odpalam ją
Pedro - 17-03-2015, 16:47

Verlan, próbujesz sięgnąć ręką do rany. Przezwyciężając ból wyczuwasz pod palcami nóż.
Termitu nie macie, bo został w świątyni także problem rozwiązany.
Powiem wam co widzicie w świetle flary jak dowiem się co robią pozostałe ninja. Mam nadzieję, że dzisiaj. ;)

Indiana - 17-03-2015, 16:59

A ja zapomniałam zapytać, w którą stronę leci flara. W kierunku do sali czy w przeciwnym.
Owizor - 18-03-2015, 02:04

Flara poleciała w stronę sali, lecz nie daleko - jedynie na tyle by nie poparzyć ludzi z grupy, możliwie jak najbliżej.
Gdy tylko upewniła się, że rzut został jakkolwiek przyzwoicie wykonany, zaczęła gorączkowo szukać w torbie czegokolwiek co mogłoby posłużyć za broń. Dopiero po chwili zorientowała się, że zostawiła termit wcześniej w świątyni. Jęknęła z paniką, ale nie przerwała poszukiwań, dodatkowo utrudnionych faktem marnego oświetlenia. Flara dopiero zaczynała się świecić.
Same eliksiry... Żeby je bożki wzięły!
Z potencjalnych broni pozostała jedynie awaryjna świeca dymna, od biedy mogłaby ją odpalić i cisnąć w znajdującego się gdzieś blisko przeciwnika. Cóż... przy odrobinie szczęścia może by nawet zdołała oparzyć nią jego a nie siebie. Choć w starciu z tym czymś co atakowało, marne były szanse nawet i na tak liche zranienie wroga. Cudownie. Po prostu zajedwabiście cudownie.
Właśnie przed takimi chwilami przestrzegali ją wszyscy mentorzy i szkoleniowcy, jak daleko pamięcią sięgała. Zawsze, zawsze powtarzali jak to ma być w każdej chwili przygotowana na wszystkie okoliczności! A teraz pozwoliła znaleźć się w tak głębokiej i ciemnej kazamacie (dość dosłownie) zupełnie nieprzygotowana.
Spokój! - skorciła się w myślach - Jesteś alchemiczką! Myśl! Analizuj! Nie daj się panice!
Zamknęła torbę i rozejrzała się. Rozpalające się światło świecy dymnej odsłaniało tajemnice otoczenia, które lada moment spowite miały zostać gęstym dymem.
Zerknęła szybko na Reshiona, gotowa w razie potrzeby rzucić się w jego kierunku i jakkolwiek próbować ratować. Ugięła nogi, gotowa do zerwania się w którąkolwiek stronę, z rękami uniesionymi, gotowymi do działania. Choć zdawała sobie sprawę, że zapewne niewiele zdoła zrobić w jakimkolwiek starciu...

Pedro - 18-03-2015, 11:38

Nowa kolejka
Cynthia, rzuciłaś flarę w stronę sali. Na krótko ciemność rozbłysła światłem wydzielanym przez granat. Dostrzegliście idących w waszą stronę 2 postaci od strony sali. Jeden z nich ubrany jest jak Tubylec. Drugiego widzicie tylko kontury bo jest kilka kroków za tym z przodu. Nie widzicie jego twarzy bo zasłania ją przed rażącym światłem z flary. Kilka sekund później płomień zniknął a pojawił się dym. Powoli zaczyna przesłaniać korytarz.

Reshi, odpaliłeś pochodnię. Jednak teraz gdy dym zaczyna rozprzestrzeniać się po korytarzu, jej światło staje się coraz bardziej tłumione przez dym. Puki co widzicie na odległość 4 metrów wokół siebie, ale im więcej dymu będzie tym ten promień się będzie kurczył.

Fenris, wstałeś na nogi. Od uderzenia boli Cię głowa.

Reshion vol 2 Electric Bo - 18-03-2015, 11:49

Czy z racji dymu flary piszemy teraz wszyscy tutaj czy skrycie we własnych wątkach? Jakaś kolejka?
Onfis - 18-03-2015, 22:00

Nathaniel i Gotard porzucili te podchody (no poza tymi idiotycznymi wdziankami z paseczkiem materiału z przodu) i zaczęli biec w stronę postaci, które przez chwilę ujrzały ich w blasku flary. Prosty wergundzki miecz i smukły styryjski rapier wysunęły się z pochew, kontrastując ze strojem wojowników. Ale to już nawet Natowi nie przeszkadzało. Nadszedł ich moment. Skończyły się skradanki, skończyło się udawanie. Przyszedł czas działać. Działać szybko i sprawnie, jak przystało na jego formację. Oczywiście lepiej działało się z kapeluszem na głowie, ale to była nadzwyczajna sytuacja. Wbiegli w dym. Wergund po lewej, Styryjczyk po prawej stronie.
Działał na wyczucie, posuwał się na przód gotowy pchnąć pierwszą zobaczoną osobę. Przez dym prześwitywało mu światło pochodni i chciał już wbiec w jego krąg. Chciał wybrać cel, chociaż już wiedział kogo będzie uderzał. Człowiek, który splamił swe usta bluźnierstwem. Człowiek, który złamał swoje przysięgi.
Zobaczył ich, a oni zobaczyli go. W kilka susów pokonał dzielącą ich odległość i wyprowadził pchnięcie w stronę ex kapłana, a Gotard zamachnął się na człowieka, który stał przy nim (Velran).
-Pora się przekonać po czyjej stronie są bogowie. Pani, kieruj mą ręką

Verlan - 18-03-2015, 22:06

Verlan wstał, zanim zdołał się wyprostować rzucił się do przodu. Bez namysłu wyciągnął miecz lewą ręką, pędząc w kierunku wyjścia z tunelu. Na wszelki wypadek, postawił miecz tak, aby nikt mu nic w twarz i tors nie zrobił. Nic nie widział, ale to nie znaczyło, że nie działały wrodzone instynkty. Rzucił się do wyjścia, rzucił tylko spojrzenie Reshiemu i Cynthi. Cały czas przyciskał prawą rękę do miejsca w które wbity był nóż. Nie zatrzymywał się, aby spojrzeć za siebie.
-Na wszelkie duchy natury, przydałaby się pomoc… Do wyjścia… tylko do wyjścia…potem już w domu… byle dalej od tej drogi do potępienia…

Owizor - 19-03-2015, 01:51

Uciekać! - to była jej pierwsza myśl na widok wroga. Na szczęście ułamek sekundy potem przypomniała sobie, że po drugiej stronie też coś atakowało.
Rozejrzała się dookoła w akcie desperacji. Zauważyła powstającego Verlana. Zorientowawszy się że jest ranny, odruchowo sięgnęła do torby po eliksir leczący.
Nim jeszcze wymacała odpowiednią fiolkę zauważyła jak wojownik zrywa się do biegu. Zmieniła zamiar. Nie było sensu ani czasu bawić się tu w medyka. Byłoby tylko o jednego trupa więcej.
Zacisnęła palce na pierwszej lepszej fiolce którą wymacała w torbie, po czym błyskawicznym ruchem odkręciła ją i machnęła w stronę przeciwnika stojącego na drodze Verlana. A przynajmniej w stronę gdzie ów znajdował się nim dym z flary przysłonił widok.
Nie było sensu przyglądać się czy ciecz z fiolki cokolwiek trafiła. Cynthia rzuciła się biegiem w stronę sali. Pustą, acz wciąż mokrą fiolkę rzuciła już w biegu przed siebie. W stronę gdzie, jak się obawiała, stał drugi przeciwnik.
Świadoma że ewentualny wróg na jej drodze najpewniej wykona cięcie z góry lub z ramienia, rzuciła się na ziemie wykonując przewrót przez bok tak, by bok przy którym była torba nie uderzył w ziemię. Będąc nisko przy ziemi zmniejszała szanse na oberwanie do minimum. I przy okazji mogła sobie przypomnieć jaką jest łamagą w porównaniu do większości innych agentów Imperium.

Reshion vol 2 Electric Bo - 19-03-2015, 02:25

Zapalał pochodnie w jednym celu. Aby mieć z czego odpalić szybko i bezproblemowo ładunki. Widząc jednak brak działania ze strony Cynthii stłumił przekleństwo. Zapomniała ich zabrać, prawdopodobnie pieczętując ich los tutaj. Mimo złości myślał dalej szybko. Pochodnia sprawiała, że będą lecieć do niego jak ćmy do ognia. Trzeba było to wykorzystać. Przemieścił się do Cynthii szybko i wyciągnął z torby, starając się mieć na uwadze otoczenie, wręczając jej szybko włócznie, odkażenie. Odkorkował zębami butelkę, korek powędrował na ziemię zasilony energią kinetyczną i potencjalna, lądując gdzie w brudzie. Sam wziął trochę płynu do ust, resztą zostawiając w butelce.
Reshion vol 2 Electric Bo - 19-03-2015, 12:15

Fenris widząc zmierzający w jego kierunku obiekt. Kierunku, z którego zostali zaatakowani, mimo bolącej głowy i spróbował obronić się. Lekkie mroczki przed oczyma nie pozwalały mu się łatwo i szybko zorientować w sytuacji.

Chcąc wykorzystać przewagę zasięgową naginaty i utrzymać przeciwnika na dystansie cofając się o kilka kroków przykucnął aby zmylić przeciwnika i przygotował się do ataku w nogi wroga

Pedro - 19-03-2015, 15:37

Verlan, rzuciłeś się do ucieczki. Niewiele widząc przez dym skierowałeś się w stronę kawerny. Postawiłeś zastawę lewą ręką mając nadzieję, że coś Ci to da w walce z przeciwnikiem. Niestety nie dało. Poczułeś silne uderzenie w miecz osłaniający twoją głowę. Na tyle silne, że nie przyzwyczajona do trzymania broni lewa ręka nie zdołała utrzymać ciosu. Twój miecz został odbity w stronę Twojej twarzy i poczułeś jak wbija się w nią. Ból był tak silny, że i tak nadwyrężone raną w plecach ciało załamało pod sobą nogi. Wylądowałeś na ziemi w pozycji półsiedzącej a Twój miecz jest wbity w twarz. W następnej chwili coś przebiło Ci pierś w okolicy serca. Czujesz jak życie zaczyna z Ciebie wypływać. Osunąłeś się na ziemię i umarłeś.

Reshi, podszedłeś szybko do Cynthi która stała w pobliżu i zacząłeś jej grzebać po torbie. Znalazłeś co chciałeś, wyjąłeś i odkorkowałeś. Wtedy poczułeś jak coś od tyłu wbija Ci się w bok. Jak przeszywa twoją nerkę i wychodzi drugą stroną. Potworny ból sprawił, że wypuściłeś buteleczkę która spadła i rozbiła się pod Twoimi stopami. Potem jeszcze gorszy ból, jakby ktoś rozrywał Cię od środka sprawił, że Twoje nogi całkiem odmówiły Ci posłuszeństwa. Upadłeś na ziemię, na brzuch. Zauważyłeś przy sobie czyjeś buty. Nie były to buty Cynthi.

Cynthia, wyciągnęłaś pierwszą butelkę z torby i chlusnęłaś jej zawartością w stronę gdzie miałaś wrażenie, że będzie przeciwnik. Usłyszałaś głos cieczy rozbijającej się cieczy na czymś i krótkie urwane przekleństwo. Potem zgrzyt metalu, czyjeś bolesne stęknięcie (masz wrażenie, że to był głos Verlana), upadające ciało i odgłos przebijanego ciała. Tuż obok Ciebie Reshi który jeszcze przed sekundą grzebał Ci w torbie, stęknął i upadł. Spojrzawszy w tamtą stronę zauważasz w świetle pochodni kontury postaci stojącej nad nim. Ubrana na czarno, elfka. Z drugiej strony kątem oka widzisz jak jakaś postać wpada od tyłu na Fenrisa, który po krótkiej wymianie ciosów cofnął się 3 kroki w tył, i powala go na ziemię.

Nathaniel, zbliżyłeś się w stronę byłego kapłana. Doskok, wypad. Jednak tam gdzie powinien być przeciwnik, już go nie było. Zamiast tego usłyszałeś zgrzyt broni o broń i zauważyłeś tuż przed sobą lekko oświetloną światłem pochodni, ostrze naginaty i zarysy postaci, ją trzymającej. Osoby którą chciałeś dorwać. Dostrzegłeś nagły atak który ten wykonał. Był jednak na tyle nieudany, że uniknąłeś ostrza bez większego problemu. Chciałeś doskoczyć i skrócić dystans, ale Fenris cofnął się i nie pozwolił na to. Dalej masz przed sobą półtora metrową broń wymierzoną w Ciebie.

Fenris, stoisz w pozycji obronnej. Próbowałeś zaatakować przeciwnika, ale boląca głowa przeszkodziła Ci w wyprowadzeniu celnego ciosu. Przeciwnik uskoczył przed ciosem. Chciał doskoczyć, ale odszedłeś kilka kroków w tył nie pozwalając na zbliżenie się. Nagle usłyszałeś za sobą kroki, obróciłeś się w samą porę by przyjąć zamiast na kark to na zęby, kopnięcie. Przewróciłeś się na ziemię lekko ogłuszony. Broń ściskasz dalej w ręce. Chciałeś się podnieść, ale nagle poczułeś jak stal przebija Twoje ciało przechodząc pod lewą łopatką, a w następnej chwili zostałeś przybity do ziemi. Czujesz jak życie uchodzi z Twojego ciała. Przestajesz widzieć otaczający Cię dym. Zaczyna się robić ciemno.

Leite - 19-03-2015, 18:12

Patrzę z satysfakcją na ciało Reshiona. Chwilowo nie wstanie, zatem wyszarpnelam miecz z jego ciała i odwróciłam sie w stronę Cyntii. Jednakże ją zajął sie Lothel, uprzednio dobiwszy Fenrisa. Odwróciłam sie wiec i kucnęlam przy Reshim tak, by mnie zobaczył, i przycisnelam mu ostrze do karku. Nie miał szans.
-Nie wiem, co inni ma do ciebie. Ale mnie winnyś znać. I brata mego, Asara Iza'ana, tez. Byłeś tez winny śmierci. I, jak mowi inni bracia, którzy zemstę wtedy, przez ciebie pani Klyfta ma problem z Stary Bogowie.
Skończywszy krótkie i nawet bezsensowne przemówienie, pożyczyłam od Lothela jeden z jego krótszych mieczy i na twarzy Reshiego wycięłam nasz symbol rodowy, symbol Diaeth. Długa kreska zaczyna sie na czole nad lewym okiem i ciągnie w dół aż do policzka. Wkoło niej są kropki. Jeżeli sie szarpie, uderzam jego głową o ziemie i kontynuuje rysunek.
-Twoja krew za jego krew -stwierdziłam obojętnie. Po czym wbiłam mu moj tymczasowy miecz w głowę tak, by nadal było widac krwawy znak.
Wstałam i wyjęłam miecz, przeszłam po reszcie ciał sprawdzając, czy żyją, jeśli tak, to dobijam. Następnie mowie :
-Dziękuje, Lothel. Miło, ze jesteście, Nat.
Na mojej twarzy pojawia sie cień uśmiechu. Ide do wyjścia z tunelu zobaczyc, co sie dzieje i jak pomoc.

Lothel po powaleniu Fenrisa dobija go a następnie łapie Cyntię i ogłusza ją. Patrzy pytająco na Nata, z niemym pytaniem co z nią zrobic. Gdy ten odpowie, robi to. Patrzy z osobliwą miną na poczynania Sefii, a gdy pozbędzie sie problemu z Cyntią, idzie zobaczyc, co sie dzieje w głównej komnacie.

Onfis - 19-03-2015, 20:14

Ciało Fenrisa leciało na ziemię jakby w zwolnionym tempie. Cała akcja, ta szarża, wymiana ciosów nie trwała mięcej niż kilka sekund. Fenris upadł, a Lothel go dobił. Brzydka śmierć. Brzydka, ale konieczna. Przynajmniej szybka.
-Ciekawe, kto teraz osądzi twoje uczynki? Obyś miał szczęście choć po drugiej stronie - mówił do umierającego człowieka, przyklękując przy nim, a gdy ten skonał umoczył place w rosnącej plamie krwi - Darah musuh – powiedział, przykładając palce po kolei do czoła i do serca – Bogini, obdarz mnie ich mocą i siłą, bo choć zdrajcy, walczyli do końca. Oni teraz odpoczną, a mnie czeka jeszcze walka.
Podniósł głowę akurat, by zobaczyć elfkę znęcającą się nad umierającym alchemikiem. Otworzył usta by jej przerwać, nikt nie zasługiwał na takie traktowanie konając, jednak słysząc, że to najwyraźniej dopełnienie jakiejś rytualnej zemsty rozmyślił się. Nie jemu było oceniać i nie był to czas na przepychanki. Odwrócił głowę i w myślach zmówił krótką modlitwę za cierpienie Reshiego.
Wstał i spojrzał na Gotarda, którzy trzymał się rekami za twarz.
-Cholera, Gotard czymś oberwał, jasny pierun, a miało być szybko i bez strat. Trzymaj się - odciął kawałek koszuli zabitego imperialisty i zaczął przecierać twarz Wergunda - Medykiem nie jestem, to wszystko, co dam radę zrobić. Dasz radę walczyć? Choć, zabierzemy cię do reszty - i zarzucił sobie rękę Gotarda na ramię.
Nie odpowiedział nic Sephi. Pozostała ostatnia, trzymana przez Lothela kobieta. Zagryzł wargi. Nie podobała mu się idea egzekucji na bezbronnej, nieświadomej kobiecie. Ale czas uciekał, zostawili za sobą już wystarczająco trupów, a ich towarzysze czekali.
-Zrób to Lothel, o ile nie przeszkadza ci splamienie rąk śmiercią bezbronnej kobiety. Ewentualnie oddaj ją Sephi. Tylko szybko, bez zbędnych ceregieli - i odwrócił się, by nie widzieć, co się stanie, nie mógł jednak nie usłyszeć padającego na ziemię ciała - Dobra, załatwiliśmy co mieliśmy to załatwienia. Zbieramy się, bo pewnie tamci mają jeszcze pełne ręce roboty, a trzeba doprowadzić Gotarda do stanu używalności.
I ruszył w stronę tunelu.

/z braku wiedzy, co dzieje się z Gotardem, wiele nie zrobię, ewentualnie jak Pedro napiszesz to będę działał doraźnie/

Reshion vol 2 Electric Bo - 19-03-2015, 20:25

Kiedy ból rozrywał my plecy wydał okrzyk ból, wydarł się strasznie głośno. Jednak nie był to okrzyk bólu jak wydaje człowiek normalnie jak coś go boli, ten brzmiał.. inaczej.

- TOOOOOLEEEEDOOOOOOO!!! - Upadł na podłogę, podpierając się rękoma. Prawą uderzył przed ramieniem o ziemie, przed głową, bliżej stóp Leite. Lewą podparł się bliżej ciała.
Czemu wezwał boginię? Cóż to opowieść na później.
Już raz było podobnie, w Terali. I tam się udało. Tutaj też musi.
Karmazynowy płaszcz opasający jego ciało zlewał się z kolorem krwi, która powoli się rozprzestrzeniała. W owym płaszczu miał, teraz nieprzydatne mikstury i swoją ostatnią deskę ratunku. Sztylet umieszczony był po prawej stronie płaszcza, tak by mu - mańkutowi - było łatwiej. Chwycił jak najszybciej broń, czując pod palcami chłodny dotyk stali. Widząc, że przeciwniczka się zniża czekał by zadać, prawdopodobnie ostatnie w jego życiu, atak. Starał się celować w serce lub szyję - to co mu wyglądało na bardziej odsłonięte. Celował by zabić lub krytycznie zranić. W jego oczach mogła zobaczyć nic innego jak czystą desperację.


DO WERDYKTU:
- Czy uda mi się zadać cios i jakie będą skutki?

Akinori - 19-03-2015, 21:44

Ostrze przebiło jego ciało, przygwoździło go do ziemi. Wrzaski powoli stają się ciche, światło zamienia się w mrok. A oni słuchają....
Bogowie! Ujrzałem nową drogę! Nowe światło!
Stałem się jednym z Qa!
Człowiekiem Neyestecae !
Waszym mieczem! Waszą nienawiścią! Waszym gniewem i strachem!
Teraz światło gaśnie w moich oczach....Uchodzi z mego ciała. Napełnijcie mnie swą siłą!
Dajcie mi moc, bym starł w proch tych, którzy podnieśli rękę na Wasz Lud! Pozwólcie mi udowodnić swą wartość! Wzywam Was!
Głodzie, zmuś ich, aby rzucili się na siebie i wgryźli w swe szyje.
Pragnienie, wywołaj w nich chęć picia krwi swych dawnych towarzyszy!
Zarazo, nie pozwól, aby ktokolwiek z nich mógł żyć zdrowo jak wcześniej!
Ześlij na nich trąd i szkorbut, wrzody i niestrawności, febrę i gangrenę!
O Samotności, spraw by nigdy już nie poczuli obecności swych, tak zwanych, bogów!
O Bólu, niechaj czują jakby im olej do gardła wlewano!
Niechaj wrzeszczą, kiedy paznokcie będą im wyrywać!
Niechaj zamilkną, kiedy ich języki zostaną wycięte!
O bogowie, którzy władaliście tym światem, uczyńcie mnie narzędziem, które sprowadzi waszą władzę na świat!
Dajcie mi siłę, a złożę wam w ofierze swój Ból i Gniew! Strach i Cierpienie!
Dajcie mi siłę, a rzeki Północy spłyną krwią ku waszej czci!
Dajcie mi siłę, a dam Wam łzy dzieci, cierpienie matek, strach wojowników!
Dajcie mi siłę, a podaruję Wam nienawiść tych, których bliskich pochłonie wojna! nienawiść Północy!
Dajcie mi siłę, a śmierć będzie ze mną kroczyła aż po kres moich dni! Dajcie mi siłę!
Ja dam wam życie, nie tylko swoje...

Owizor - 19-03-2015, 22:45

/ej, nieładnie tak z góry zakładać że zostałam schwytana :angry: poza tym zapomnieliście chyba o tym, że dym jest wszędzie i niewiele widzicie ;) /

Obawa o Verlana, jakkolwiek Cynthia by go nie zdążyła polubić, szybko została wyparta nowym, znacznie straszliwszym spostrzeżeniem.
Reshion. Jej mentor. Jej nauczyciel. Upadający.
- NIEEEEEE!!!
Okrzyk wyrwał się mimowolnie. Ale trwał ledwie ułamek sekundy. Cynthia nie mogła sobie teraz pozwolić na rozpacz. Póki można było cokolwiek zrobić, musiała to robić.
Nie było sensu sprawdzać co z innymi. Jeśli uciekli, to dobrze dla nich. Jeśli nie, to trudno, Cynthia nie pomoże im. Nie ma jak.
Rzuciła się biegiem w stronę głównej sali. Gęsty dym od rzuconej świecy skutecznie ograniczał jakąkolwiek widoczność. Chciała krzyczeć, chciała płakać... ale nie mogła zdradzać aż tak dobrze swojego położenia.
Gdzieś przed nią musiał być ten jeszcze jeden napastnik. Cisnęła przed siebie całą torbą. Z otwartego, lecącego juku poleciały dziesiątki fiolek. Wysypując się z torby, poszybowały rozpędem za nią na wszystko cokolwiek było z przodu. Rozległy się odgłosy tłuczonego szkła i cichy syk stykających się z powietrzem chemikaliów.
Cynthia wolała nawet nie myśleć, jaki może być efekt rozbicia tych wszystkich fiolek z tak zupełnie różnymi eliksirami. Nie przerwała biegu choćby na chwilę.
Domyślała się, że o ile lecące szkła nie wywarły na stojącym na jej drodze przeciwniku wrażenia, ów najpewniej wykona cięcie z góry lub z ramienia. Rzuciła się na ziemie wykonując przewrót. Będąc nisko przy ziemi zmniejszała szanse na oberwanie do minimum, choć ryzykowała zetknięcie z rozlanymi właśnie eliksirami. Ale nie mogła w tej chwili się zawahać. Chwila zatrzymania równała się śmierci.
Gdy tylko /o ile/ znalazła się poza zagrożeniem, rzuciła się pełnym sprintem przed siebie.
Teraz już nie musiała się powstrzymywać. Pobiegła pełnym, nieskrępowanym już sprintem. A z jej oczu zaczęły płynąć liczne, nieskrępowane już łzy.

DO WERDYKTU:
- W co trafi torba i jej rozsypująca się w locie zawartość?
- Jak zadziałają mieszające się chemikalia z roztłuczonych fiolek?
- Czy Cynthia zdoła się przemknąć pod ramieniem Lothela (w kierunku którego domyślnie poleciała torba)?
- Czy Cynthia się ubabra owymi chemikaliami robiąc przewrót?

Leite - 19-03-2015, 22:48

/tylko że Lothel to nie jest zwykły elf :D /
Indiana - 19-03-2015, 23:17

Owizor napisał/a:
rzuciła się pełnym sprintem przed siebie.
Przypominam, że oprócz dymu jest tam raczej ciemno.
I prawda, prosiłam, zeby przy interakcjach pisać o intencjach, celach czy planowanym przebiegu działań, a nie o ich efektach :)

Pedro - 19-03-2015, 23:40

Spoko Indi, ja po prostu nie patrzę na to jaki oni sobie efekt wymyślili tylko piszę po swojemu. ;)
Owizor - 19-03-2015, 23:54

Cytat:
Przypominam, że oprócz dymu jest tam raczej ciemno.
Cynthia pamięta chyba mniej-więcej jak szła droga, a poza tym to chyba mimo wszystko jest dość ważny tunel podziemnej świątyni, powinien być raczej łatwy w przejściu... No a poza tym jeszcze działa wyostrzająca zmysły adrenalina... i kobieca intuicja ;)
Indiana - 20-03-2015, 00:09

Pedro, wiem, ale to ich nie zwalnia! :D
Owizor, to też wiem :D Wyłącz światło na korytarzy we własnym mieszkaniu i zacznij biec ;)

Onfis - 20-03-2015, 01:07

Wychodzi na to, że w całym tym ferworze, moje akcje nie będą tak "spokojne", ale to się dogra :P
Reshion vol 2 Electric Bo - 20-03-2015, 13:44

//Wypadku porażki wyżej i znalezienia się w sytuacji gdzie bez pomocy kogoś z zewnątrz R. umrze.//

Reshion widział, że jego szanse na przeżycie są niewielkie. Zwrócił się o pomoc do kogoś, do "osoby", jeśli można ją tak nazwać, której nikt tutaj się spodziewał.

Toledo!
Wielka Pani!
Matko Równowagi!
Strażniczko ładu!
Patronko Ofiru!
Żarze serc naszych!
Doradczyni nasza!
Zmiłuj się nade mną!
Usłysz mnie, wysłuchaj mnie!
Dziś, w tej mrocznej chwili, zwracam się do ciebie!
Ja Reshion Villbus, błagam ciebie o pomoc!
Zwracam się do ciebie by jako człowiek błagać o łaskę!
Pomóż mi, poprowadź mnie przez te mroczne chwile jak poprowadziłaś niegdyś legendarnego Eutychusa!
Ofiaruję tobie może życie i służbę do chwili aż koło czasu przestania się kręcić!
I wszystko co posiadam, obiecuję wykorzystywać zgodnie z twoją wolą!
Działałem dla sił i dobra i zła, błądziłem bo głupcem i grzesznikiem byłem, błagam pokaż mi o wspaniała drogę równowagi, balansu, którą będę miał kroczyć do końca mych dni!
Wlej błogosławieństwo w ducha mojego!
Żar w serca.
Niechaj wiara będzie mym pancerzem, gniew orężem, który ugodzi zgodnie z twą myślą!
Wiara pochodnią, która rozświetli noc.
Nadaj mi mocy, a spuść przewiny.
Prowadź, abyśmy nie błądził na krętych ścieżkach.
Prowadź ku zwycięstwu.
Prowadź ku Odnowieniu.
Przybyłem tutaj by bronić mój kraj, od wewnątrz i zewnątrz!
By obronić go od zdrajców i od wrogich sił!
O wszechmocna!
Możesz wyczytać w mym sercu, żem wstąpił do grona tych radykalistów, tylko po by usnąć tą narośl, którą są na twarzy mej ojczyzny!
By spalić ją na popiół płomieniem sprawiedliwości!
By nigdy nie odrosła!
Wiesz, że moje serce mówi prawdę, zawsze byłem przeciwny ichnim ideałom!
Moje serce krwawi, widząc dalej jak pobratymcy mordują siebie, jak przez działanie obcych sił, sąsiad morduje sąsiada!
Mój ból w czasie pamiętnych wydarzeń, podczas Wojny o Koronę, był niezmierzony.
Straciłem wtedy wszystko i wszystkich których znałem.
Od tamtej chwili działałem tylko w celu dobra mego kraju.
Pomóż swojej owieczce, zabłąkanej w ciemnej nocy.
Poprowadź ja do światła.
Błagam, o potężna!
.
..
...
....


Ile mógł powiedział na głos, potem szeptem, jak nie miał siły szeptać poruszał tylko ustami. Kiedy te usta ważyły jakby były zrobione z czystego Osmu pozostało mu się modlić w głowie, w umyśle.

DO WERDYKTU:

-Czy Toleda mnie wysłucha?
-Jak mi pomoże?



//W związku z skomplikowana historia reshiego jestem zobowiązany, jeśli MG zechce, odpowiedzieć na pytania związane z tym co teraz mówił lub robił w życiu.

Owizor - 20-03-2015, 13:59

Cytat:
Wyłącz światło na korytarzy we własnym mieszkaniu i zacznij biec
Niestety Indi, jak nic kobiecej intuicji mi zabrakło... :( (a poza tym duszek narzeczonej zadzwonił i powiedział bym tego nie robił)
Pedro - 20-03-2015, 14:02

Ej, Onfis. Ty miałeś już swoją kolejkę. O ile Reshi pisze alternatywę tego co się z nim dzieje w razie jakby atak nie wyszedł, o tyle to co Ty robiłeś działo się w tym samym momencie co bieg Cynthi. A to, że założyłeś z góry że coś się wydarzy to Indi już wcześniej pisała by tak nie robić. :P Usuwam post.
Onfis - 20-03-2015, 14:06

Tylko średnio moje akcje były adekwatne do biegnącej mi przed nosem osoby, drących się trupów i całego tego sajgonu, ale twoja wola :P
Pedro - 20-03-2015, 14:19

Wiedziałeś, że Cynthia jest jeszcze nie ruszona. Ale wolałeś się patrzeć na trupa, i zająć Gothardem. On na pewno będzie Ci wdzięczny. ;)
Pedro - 20-03-2015, 16:16

Przed Cynthią nie stoi Lothel. Tego szybko minęłaś biegnąc w stronę sali. Bliżej kawerny był Gothard. Choć Twoja postać tego nie ma jak wiedzieć. ;)

Cynthia, widząc masakrę która rozgrywa się do koła Ciebie postanowiłaś dać nogi za pas. Przebijając się przez dym i ciemność pobiegłaś w stronę sali na końcu korytarza mając nadzieję, że zdołasz tam dobiec. Chcąc wyrównać w jakiś sposób swoje szanse w walce wyrzuciłaś przed siebie zawartość swojej torby. W powietrze poszybowała torba z której w locie wyleciały fiolki z cieczami, składniki alchemiczne w postaci suchej, przybory do pisania i tym podobne rupiecie. Całość zniknęła w dymie i mroku. Dało się tylko słyszeć brzdęk tłuczonego szkła, chlust rozlanych cieczy, dziwny syk. Pewnie coś ze sobą się zmieszało powodując silną reakcję chemiczną. Wśród tego wszystkiego dało się jeszcze słyszeć głuche uderzenie o coś torby i przekleństwo z Twojej prawej strony, całkiem blisko. W biegu zrobiłaś jeszcze przewrót by w razie czego uniknąć ciosu mieczem. Poczułaś jak w trakcie fikołka szkło z fiolek wbija Ci się w skórę, ale nie zważając na to pobiegłaś dalej. Czyżby miało Ci się udać? Dym zaczął się przerzedzać. Jeszcze kilkanaście szybkich susów i szansa na przeżycie będzie prawie pewna. Susów jednak było o te kilkanaście za dużo. Nagłe pociągnięcie za włosy zwaliło Cię na ziemię gdy nogi chciał biec dalej, ale głowa została w tyle. Ból ciągniętych włosów, bolesne zderzenie z ziemią gdy nierówne podłoże wbiło się w plecy. Łzy napłynęły Ci do oczu już nie tylko ze smutku. Poczułaś chłodną stal przy szyi, szybkie pociągnięcie. Uczucie wypływającej z Ciebie krwi było straszne. Dotarła do Ciebie straszna świadomość, że właśnie poderżnięto Ci gardło. Zrobiło się zimno. I smutno, że tak to się skończyło. Najpierw Twój mistrz, a zaraz po nim Ty. Nie tak to miało być. Ostatnie łzy spłynęły Ci po policzku po czym umarłaś.

Reshion, sięgnąłeś ręką po sztylet ukryty w połach płaszcza wiedząc, że tylko on może Cię teraz uratować. Wyjąłeś go i zamachnąłeś się w stronę postaci która się nad Tobą pochyliła. Sztylet powędrował w stronę szyi, jednak zamiast dojść celu, poczułeś jak Twoja ręka została złapana w pół drogi do celu, a następnie wykręcona tak mocno, ze sam wypuściłeś sztylet. Następnie zostałeś rzucony bezceremonialnie na plecy co wywołało nową falę bólu z rozerwanej nerki. Tylko jakiś cud sprawił, że nie zemdlałeś z bólu. Kolanem przycisnęła Cię mocno do ziemi i zobaczyłeś nad sobą upiornie białą twarz podziemnej elfki. Zaczęła coś do Ciebie mówić, ale nie słuchałeś jej. Zacząłeś robić coś czego nikt po Tobie na pewno się nie spodziewał. Zacząłeś się modlić. Początkowo na głos, ale gdy elfka zaczęła wycinać coś na twarzy, a ty zacząłeś się ostatkiem sił szarpać robiłeś to już w myślach. W końcu od natłoku bóli i braku sił do obrony, przestałeś już cokolwiek czuć. Ostatnie co zobaczyłeś to czubek ostrza nad Twoim okiem. Potem była już tylko ciemność.

Nathaniel, po szybkiej akcji Lothela popatrzyłeś się na ciało Fenrisa. Nawet naszło Cię na jakieś mądre słowa pożegnania. Szybka śmierć na pewno była lepsza od tej którą zgotowała Reshionowi Sefii. Nic dziwnego, że ludzie się ich boją skoro nawet nad ofiarą muszą się pastwić jak kot nad myszą. Przypomniałeś sobie wtedy, że chyba coś stało się Gothardowi. Zacząłeś go szukać w dymie kierując się sapaniem, gdy nagle przebiegła Ci koło nosa postać. Chyba Cynthia. Chciałeś się za nią rzucić w pogoń, ale zaraz za nią pobiegł Lothel nim spiąłeś się do biegu. Zostawiając mu ostatniego przeciwnika podszedłeś do Gotharda. Stał nad ciałem jednego z impów, oparty o ścianę i sapał. Gdy zbliżyłeś się, poderwał się, ale rozpoznając Cię opuścił miecz.
- Ktoś we mnie czymś rzucał. Raz drugi, cholera jedna, ledwo oddycham. Mam nadzieję, że to już wszyscy.
Oparł się na twoim ramieniu. Stara się iść o własnych siłach, ale widać, że ma problemy z oddychaniem przez co Twoja pomoc zdaje się tu być potrzebna.
- Dzięki Nat - wycharczał - Mam nadzieję, że to szybko przejdzie.

Dym powoli zaczął się rozchodzić. Mieliście moment dosłownie na odsapnięcie gdy usłyszeliście Lothela:
- Szybko, potrzebują nas gdzie indziej! Odpoczywać będziemy później.


Podsumowanie:
grupa impów: rozbita
porozumienie wergundzko styryjskie: Gothard ma problem z oddychaniem, ciężko mu iść; pozostali bez szwanku.

Leite - 21-03-2015, 00:00

Popatrzyłam na martwego alchemika i wstałam. Potem do mnie dotarło i gwałtownie odrzuciłam miecz na ziemię. Potem popatrzyłam na moje ręce, jakby do mnie nie docierało, co właśnie zrobiłam. Stałam tak przez chwilę a na twarzy przemijały mi szok, smutek, pogarda, zmartwienie, ulga...bardzo duża mieszanka, nawet z tego sobie nie zdawałam sprawy, pogrążona w myślach...
No dobrze...(...lag myślowy)i co teraz? Twoi cię potrzebują, ile to już czasu...? Tydzień? Dwa? Mogą właśnie ginąć, bo ty sobie wymyśliłaś zemstę...no ale w sumie to mój brat...A tamta jeszcze żyje i nie zapłaciła. Jej krwi...czy ja chcę jeszcze krwi...? Wojna to straszna rzecz...chcę spokojnego życia...tylko ona jeszcze tam jest...a to, co tu się dzieje, wydaje się ważne dla całej ludzkości...zostanę i pomogę. A potem jeszcze tamta i wracam do swoich, bez złości na zabójców i mam nadzieję, że bez wojny...taki sens życia? Wieczna walka? I strata bliskich...? Poczułam się bardzo samotna i nieuczciwa. Znów spojrzałam na ciało alchemika i pomyślałam, że może on też miał kogoś, kto na niego czekał...Ale ja czekałam na Asara w tunelu. I usłyszałam tylko wyrok...Stało się. Nie ma co myśleć. Mimo to ogarnęła mnie lekka odraza dla siebie. Podeszłam zatem do ciała Reshiona i zamknęłam mu oczy. Klyfto, pani ciemności, towarzysz mu w jego pośmiertnej wędrówce. Nie wiem, jakim był człowiekiem. Wybacz mi i jemu też to całe boskie powstanie. Wspomóż mnie w dalszej drodze, o pani, proszę... Podniosłam z wahaniem miecz i szybko uprzątnęłam myśli. Co się z tobą dzieje, elfico? Takie myśli teraz masz? No pięknie, jednak powierzchniowcy mają jakiś wpływ na ciebie...musisz się od tego odsunąć. Ale czy czasem każdy nie ma takich myśli? Tego nie wiem... Wytarłam miecz z krwi, wzięłam z ziemi sztylet Reshiona i podeszłam do reszty trupów. Im również zamknęłam oczy i odmówiłam krótką modlitwę w myślach. Następnie zwróciłam uwagę na poszkodowanego i przyjrzałam mu się. (jak wygląda jego twarz? mogę mu pomóc?). Na słowa Lothela odwróciłam się gwałtownie. To pierwsze zdanie, jakie usłyszałam z jego ust. Więc jednak umie mówić...Ma rację.
Podchodzę do wylotu z tunelu i próbuję zrozumieć, co widzę. Czyli co tam się dzieje i kogo można atakować w miarę rozsądnie. Potem słyszę Lothela i odwracam się, w sumie ma rację. Ale niech Nat weźmie co trzeba. Ja mam sztylet i to wszystko, co chcę mieć. A zawartość torby Cyntii jest na twarzy Gotharda... Wracam spojrzeniem do głównej komnaty. Rozpoznaję kogoś?

Lothel podszedł do Gotharda i go uważnie obejrzał, ewentualnie pomógł, jeżeli może. Następnie pomógł mu iść i również podeszli do wyjścia z tunelu. Jednak w połowie drogi Lothel kolejny raz się odezwał:
-Nat, sprawdź, czy coś potrzebnego lub ważnego mają przy sobie. Zwłaszcza Reshion i ten kapłan...
Dochodzą wreszcie do wyjścia z tunelu i tak jak Sefii, próbują zrozumieć, co tu się dzieje.

Prim - 21-03-2015, 01:17

przepraszam że się wtrącam bo to nie mój wątek...ale gdzie zostało powiedziane jednogłośnie że Fenris nie żyje?
Nem - 21-03-2015, 01:27

Cytat:
Chciałeś się podnieść, ale nagle poczułeś jak stal przebija Twoje ciało przechodząc pod lewą łopatką, a w następnej chwili zostałeś przybity do ziemi. Czujesz jak życie uchodzi z Twojego ciała. Przestajesz widzieć otaczający Cię dym. Zaczyna się robić ciemno.

Prim - 21-03-2015, 01:57

still. Nie ma jednoznacznosci.
Akinori - 21-03-2015, 15:55

A co? Aż tak Fenrisa polubiłaś?
Pedro - 21-03-2015, 16:51

Fenris nie żyje.
Reshion vol 2 Electric Bo - 22-03-2015, 19:37

Zanim spotkał swój koniec dokończył modlitwę. Została mu jeszcze chwila czasu. Nie widział boskiego światła, nie słyszał dźwięków nie z tej ziemi, nie przemówił do niego żaden głos.
Więc to tak ma się skończyć.... teraz wszystko w twoich rękach przyjacielu...
Mignęła mu przed oczyma ich ostatnia rozmowa, którą ostatkiem sił sobie przypomniał.

***

Monscastra, niegdyś wielki i wspaniały zamek wyłaniający się z góry Cyllene. Wybudowany w czasach kiedy to o Wergundii lub rodzie Elmeryka nikt nie słyszał, w czasach kiedy wojna między mieszkańcami gór Larion i członkami Sojuszu Ofirskiego zbierała swoje krwawe żniwo. Rządził nim ród Accavus (trzech jego członków pełniło zaszczytne obowiązki kratistosa), czerpiąc dochody z kopalni złota w prowincji. Był on widoczny z każdego miejsca na ichnich ziemiach, górując nad nimi majestatycznie. Opierał się o zbocze góry z, którego wydawało się, że wyrasta. Posiadał trzy pierścienie murów otaczające budowle za nimi. Sam kompleks budowli cywilnych i wojskowych mógł pomieścić więcej niż jakikolwiek inny wówczas. Kopalnie jednak maja do siebie to, że powoli się wyczerpują. Nie inaczej było z tymi, z biegiem czasu powoli trzeba było schodzić głębiej i głębiej, aż ostatni kawałek kruszcu został wywieziony. Zasoby się wyczerpały i wraz z nimi ród Accavusów powoli odchodził w niepamięć. Wydarzyło się to w latach 700 po wielkiej migracji. Z dnia na dzień fortyfikacje niszczały, skarbiec coraz bardziej świecił pustkami a mieszkańcy okolicy, kiedyś górnicy cieszący się swym bogactwem, głodowali coraz bardziej. Wielu wtedy opuściło to miejsce by nigdy nie powrócić, zostawiając za sobą tą niegdyś miodem i mlekiem płynącą krainę.

I tak przez ponad 150 lat sytuacja pogarszała się tylko.

Aż pewnego dnia, jeden ofirczyk przybył na te ziemie. Poszukiwał siedziby dla swojego rodu, a że myślał przyszłościowo chciał aby mała nie była. Ruinę, która kiedyś zamkiem wielkim była kupić chciał, lecz właściciel, zwany Gnejusz, wierny był swym korzenią i siedziby rodu oddać w obce panowanie nie chciał. Jednak po długich rozmowach i przetargach wreszcie do porozumienia doszli. Pieniądze zasiliły skarbiec jednego, opuściły drugiego a zamek zyskał nowego władcę. Gnejusz został kasztelanem fortecy i tak miało być póty ród Villbus Da Tirelli miał rządzić tym miejscem lub ich od owego zobowiązania nie uwolni.

Sama okolicy zyskała tylko na zmianie władcy, który dysponował znacznymi pokładami gotówki. Szybko obydwoje puścili pieniądz w ruch powoli podnosząc krainę z ruin i nędzy. Dzięki ciężkiej pracy, dużym inwestycją i wielu nowym zastosowanią alchemicznym stała się rejonem zaopatrującym w zboże ziemie na północ od Tulos.

Trzy miesiące przed fabułą obozu.
Komnaty Reshiona znajdowały się w najwyższej wieży, zwanej Aquila. zapewniając mu widok na panoramę okolicy kiedy tylko zachciał. Cześć z niej był wyryta w skale, tworząc wrażanie, jakby góra chciała ją objąć i pochłonąć.

Alchemik siedział przy biurko zajmując się papierkową robotą kiedy usłyszał kroki zakończone pukaniem do drzwi.
-Otwarte. - Rzucił nie podnosząc oczu znad kartki papieru. Teraz tylko jedna osoba mogła do niego przyjść.
Drzwi się otworzyły a za nimi ukazała się ruda czupryna kłaków.
-No wreszcie, czekałem na ciebie. - Elf szybko i bezgłośnie usadowił się w fotelu na przeciwko alchemika.
-Miałem być po trzeciej nad ranem. To jestem. - Ziewnął i przeciągnął się. Kilka minut temu wstał dopiero.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, wszystko wyglądało jak zazwyczaj. Za alchemikiem znajdywała się szafa z księgami wszelkiego rodzaju, na lewo od niej były schody na wyższe piętra. Po drugiej stornie pomieszczenia był balkon z widokiem na dzieciniec po którym teraz spacerowali strażnicy. Na stoliku przez kominku znajdowało się kilka butelek po płynach wysokoprocentowych wraz z pustymi fiolkami alchemicznymi. Alchemik wstał, podszedł do owego stolika i nalał do dwóch kubków szczodrze. Czerwony płyn wylał by się z nich przy pierwszym większym przychyleniu.
Wiesz po co tutaj jesteś, za dwa dni wyjeżdżam stąd a ty masz to wszytko przejąć do czasu moje powrotu. Jednak nie wykluczone jest, że mogę z niej nie powrócić.
-Zawsze możesz ze sobą zabrać więcej osób do pomocy.. - Elf rozsiadł się wygodnie w siedzeniu, przyjął kubeczek wypełniony jak się okazało winem. - Nikt tobie każe też tam jech.
-Dość! - Przerwał mu Reshion, widocznie zirytowany poruszaniem tematu. - Już przerabialiśmy ten temat wiele razy, ile zabieram rzeczy do pomocy tyle zabieram, nie mniej nie więcej. Dzisiaj nie o tym, decyzja w tamtych sprawach już i tak zapadła. - Podszedł do biurka, podniósł jeden z leżących na nim listów i rzucił go przyjacielowi. - Tutaj masz początek tego o co ciebie proszę abyś zrobił na wypadek mojej śmierci. zawarte tam są początkowe instrukcje, resztę znajdziesz w miejscu podanym w liście. Otwórz go dopiero jak nie powrócę po dziewięciu miesiącach lub dostaniesz potwierdzone informacje na temat mojego zgonu.
-Rozumiem, że na wypadek jakieś wpadki zutylizować go? - Schował list w kieszeni koszuli.
-Tak. Miejmy nadzieję, że mi się mimo wszystko uda i nie będziesz musiał nic z nim robić. Muszę jeszcze sobie w końcu potomka sprawić.. - Zaśmiał się ponuro. - Wypadało by przynajmniej.
-Nie myślałeś aby któregoś, no wiesz, nielegalnego tak na wszelki wypadek ogarnąć jakby to poszło źle?
-Nie. Jak będzie to legalny, żaden inny. Jak nie będzie to nie... ale to .. temat na inną porę. Jeszcze wiele innych rzeczy muszą poruszyć z tobą dzisiaj jeszcze raz. To pewnie nasza ostatnia rozmowa zanim wyjadę.
Dyskutując tak powoli dokończyli trunki. Godzinę później Keldorn uciekł do swych komnat chcą jeszcze na chwilę przespać się zanim zapieję koguty. Reshion nie miał czasu na takie przyjemności, miał ręce pełne roboty.
Kiedy o szóstej rano skończył pracę, stał na balkonie obserwuąc budzący się do życia zamek. Myślał o ostatnich słowach przyjaciela: "Co może pójść nie tak? Już raz śmierć oszukałeś, nie możesz nie wrócić, za dużo osób tutaj ciebie potrzebuje. Musisz dla nich tutaj działać. Ty, nikt inny..."


***

Zobaczył jak podnisi sztylet do ostatecznego ciosu. Spróbował podnieść rękę by się zasłonić ale nie miał siły. Dusza chciała walczyć ale ciało było za słabe.
Darmowa wycieczka do zaświatów .. a chciałem jeszcze zwidzieć Shamaroth..ehh....
Nie mógł się pogodzić z myślą, że umrze. Tutaj, w taki sposób.
Rort, Kvyrt i Venkeh, Neyestecae, Toldea, Swart, Izos ktokolwiek.. niech pomoże.. błagam, musicie..
Broń nagle zaczeła zmierzać w jego kierunku. Potem był koniec.

Onfis - 23-03-2015, 13:12

Ostatnie ciało zastygło na zawsze. Ustały rozpaczliwe próby, ustały drgawki. Jak zawsze. Jednak dziś nie było w tym chwały. Było zabicie kilku osób, które ledwo spodziewały się ataku w chwili triumfu. Nie ma co teraz się zastanawiać nad ich losem, czekają ich ważniejsze obowiązki. Oddał Gotharda Lothelowi i przejrzał szybko kieszenie, sakiewki, kaletki, etc. zabitych w poszukiwaniu czegoś istotnego (pieniądze, czy rzeczy wyłącznie osobiste pomija). Starał się nie patrzeć na zmasakrowaną twarz alchemika. Nie że taki widok był dla niego nie do zniesienia, nie widział różne rzeczy na wojnie. Jednak ten akt napawał go pewnego rodzaju niepokojem. Nie wiedział czego się po elfce spodziewać. Zwłaszcza, że Ylva miała z nią jakieś zatargi jak ten tutaj. Czy prędzej lub później przyjdzie im uczynić zadość swoim obowiązkom i zabić podziemną w obronie agentki? Czy może stanie się to tak jak tutaj - nagle zorientują się, że Styryjka leży na ziemi z krwawym znakiem na twarzy? Oby te dwa scenariusze nigdy się nie spełniły. Oby.
Podniósł się znad ostatniego przeszukanego ciała i ruszył szybkim krokiem za resztą zmierzającą w stronę głównej kawerny.
-Miejmy nadzieję, że jakoś się tam trzymają, bo prawdziwe wyzwanie zacznie się dopiero teraz

Pedro - 24-03-2015, 16:10

Osoby przeszukiwane niech mi wyślą na PW co miały przy sobie.
Indiana - 24-03-2015, 16:41

Chyba powinni to mieć wypisane w swoich wątkach w off-tematach finałowych.
Owizor - 24-03-2015, 16:48

miałam torbę, zawartość chyba się potłukła i zalała, niestety nie dożyłam odkrycia właściwości nowo powstałej kałuży (poza tym, że do wnętrza parówek i tak się nada) ;)
nie wiem jak byłam ubrana ani co poza miksturami w torbie miałam...

Pedro - 24-03-2015, 16:52

Verlan pewnie nie miał zbyt wiele więcej poza bronią?
Reshion vol 2 Electric Bo - 24-03-2015, 17:06

Jego samego nie było jak wypisywaliśmy ekwipunek grupy a jego postać pomineliśmy.
Verlan - 24-03-2015, 18:51

Fakt, nie miałem nic poza mieczem, tak jak Reshi powiedział
Indiana - 24-03-2015, 19:09

Chłopaki, ale od tego są offtopy :D
Pedro - 25-03-2015, 21:18

Lothel podszedł do Gotharda i przyjrzał mu się. Mruknął pod nosem coś niezrozumiale i wzruszył ramionami. Stwierdził, że nie da się teraz z nim nic zrobić. Przełożył sobie ramię Gotharda za głową i pomógł mu dojść do zakrętu przed wyjściem z tunelu.
Nat, poszedłeś w stronę kawerny. Wychodząc zza zakrętu zobaczyłeś sporą grupę tubylców. Krzyczą, pokazują sobie coś. Wyglądają na wystraszonych i zdezorientowanych. Zza rogu widać waszych towarzyszy (co mniej więcej się z nimi dzieje masz w ostatnim poście Indi z tym, że bez szczegółów z racji ludzi was od nich odgradzających). Zauważyłeś, że kilka osób na Ciebie zerknęło ale nikt nie zwrócił większej uwagi.
Sefii, pomodliłaś się nad ciałami w czasie gdy Twoi towarzysze poszli już w stronę wyjścia. Gdy do nich dołączyłaś, ci byli już przy wyjściu z tunelu obserwując z ukrycia salę.

Reshion vol 2 Electric Bo - 27-03-2015, 03:38

Kroki komandosów powoli zaczęły się oddalać a potem całkowicie ucichły....

Cisza.

Nic się nie dzieje..

Gdzieś dalej ludzie walczą o przetrwanie, próbują zyskać jeszcze chwilę na tym świecie. Ale czym są sekundy i godziny wobec czasu jaki już minął i ma minąć w według boskiego planu stworzenia?

Niektórzy po prostu się nimi nie martwią. Dla innych, taki wysiłek jest nie potrzebny. Mają własne sposoby na .. przykre przeżycia.

Kiedy oddział, który kilka minut temu wymordował bez wahania cztery osoby szarżował by pomóc reszcie coś się nagle zmieniło w krajobrazie. Coś się poruszyło.

Martwe palce podniosły się, wyszukały po ciemku stalowe ostrze. Chwyciły rękojeść i pociągnęły.

- Kurw...! - Zdusił przekleństwo w nie chcąc tracić przewagi jaką uzyskał. Wypadło by w sumie nazwać teraz tamtych zabójców idiotami. Choć jak mieli odgadnąć, przewidzieć, to co się teraz wydarzyło? Nie mieli nawet szansy. I tak już przegrali. Wyzywanie ich od mongoloidów nie zwiększy sukcesu tutaj.

Usiadł na ziemi, złapał się za głowę. Bolała, szczególnie lewy oczodół. Piekielnie. Szybko regenerująca się tkanka miała to do siebie. Znaki na twarzy powoli zanikały, wzorki stawały powoli się wypełniały ciałem, które kilka chwil wcześniej stamtąd zniknęło. Powoli wracało też czucie w nogach. Tylko to, że wcześniej wypił eliksiry znieczulające, które dolał sobie sprytnie do wina sprawiały, że nie darł się z bólu zwabiając tutaj na dokończenie roboty.

Po minucie spróbował się podnieść. Zakręciło się w głowie i przewrócił się, wpadając na Cynhtię.

Biedna dziewczyna.

Zadanie alchemika było przygotowywać się na to co może spotkać, przewidywać. Tego, najtrudniejszego testu, nie zdała.

On tak.

Widzisz drogi czytelniku, taki specjalny eliksir pozwolił naszemu bohaterowi przeżyć. Dopóki wzgórze i rdzeń mózgowy były nie naruszone reszta ciała mogła się regenerować. Dekapitacja zakończyła by sprawę ale ... ktoś tutaj się zbytnie śpieszył na nią widocznie. Alchemia naprawdę jest najpotężniejszą z tajemnych sztuk. Mag wody robiący takie coś? Taaa.. już widzicie w myślach wstającego po śmierci Eriego. Niestety, Eri był tylko magiem i nie wstanie. Jest martwy. A Reshion Villbus Da Tirelli uciekł z objęć śmierci. Po raz drugi, pierwszy był w Terali.

Reshion wstał, podpierając się o ścianę tunelu.

Widzę, że nie ciekawie się dzieje... lepiej pójdę tam gdzie nie ma sali.. przeczekam, aż opuszczą to miejsce, choć sprawienie u nich zawału serca jest kuszące, potem do Vekowaru. Tak. Tam się rozkręcę, wygraliście dzieci bitwę. Wojna dalej trwa. Choć nawet czy wygraliście bitwę jest teraz wątpliwe.

-Hahahaha! - Zaśmiał się gardłowo, radosny z sukcesu. Po czym odpalił podniesioną z ziemi pochodnie i ruszył dalej od sali, skąd dochodziły nie miłe dźwięki.

Teraz tylko jakoś to wytłumaczyć Prim i Nye.. a może to było Nya? Nie ważne, potem na to czas przyjdzie.

Indiana - 27-03-2015, 03:41

Ale wyjaśnisz potem? :D :D :D
Reshion vol 2 Electric Bo - 27-03-2015, 03:44

Oczywiście, w czasie do tego odpowiednim czyli po sesji ;) Ktoś musi teraz ucierpieć za przedwczesne świętowanie zemsty i zwycięstwa ;)
Reshion vol 2 Electric Bo - 27-03-2015, 03:53

Miałem rzucić na to czy się uda i wypadło na rollu 6 przy rzucie d100, chyba nie patrzyłaś ale to oznaczało skucess, którzy był od 10 w dół :) Opis tamtej był dla zmyłki ;)
Pedro - 27-03-2015, 10:53


Indiana - 30-03-2015, 14:33

Pedro, za każdym razem, jak chcę tu coś poważnie odpisać, widzę ten obrazek i... :D :D :D

Dobra, biorę się w garść i piszę :D


Ruszyłeś korytarzem. Waszych zabójców już nie było w pobliżu. Gdzieś dalej przed sobą słyszałeś ich cichą rozmowę, zagłuszaną przez krzyki i odgłosy walki z głównej sali.
Bolała cię głowa. Tak, głowa powinna boleć, to jasne. Wszystko się zgadza. Słyszałeś kiedyś historię pewnego Messyńczyka, który w czasie wojny oberwał jakąś stalową drzazgą w oko. Przeżył i resztę życia bolała go głowa, a potem dopiero medycy w czasie sekcji odkryli, że drzazga utkwiła w mózgu, sprytnie pomiędzy poszczególnymi płatami.
Zachichotałeś pod nosem. Grunt to mieć fart. Ale niedoczekanie wasze z tą sekcją. Nie dziś i nie jutro. Otóż nie.
Stanąłeś u wylotu tunelu.
Stąd miałeś doskonały widok na całe pole walki.
Przed tobą kilka grup wojskowych i cywilów, trzech łuczników, próbujących zestrzelić ludzi z pomostu.
Pomost był odgrodzony lodową ścianą od reszty sali. Na prawo od ciebie szalał jaskiniowy niedźwiedź, tarmosząc wściekle każdego, kto stanął mu na drodze, a u wylotu pomostu sprawnie walczyli styryjscy gwardziści i wergundzcy żołnierze, rozbijając w puch eskortę jeńca.
Tego jeńca, o którym Kagua mówił, że trzeba na czas go przyprowadzić. Cóż albo się mylił, albo nie zdążyliście na czas. Jeniec w dość ponurym stanie leżał w ramionach Nem, która chyba usiłowała go leczyć, ale nie widziałeś dokładnie.
Tubylcy się cofali, napastnicy - atakowali.
Nikt cię nie dostrzegł.

Reshion vol 2 Electric Bo - 02-04-2015, 20:27

Krótki, ale bardzo silny ból zaatakował dolną część kręgosłupa. Rozprzestrzeniał się na nogi zmierzając w kierunku w stóp. Reperujące się kręgi i nerwy dały o sobie znać. Ta, mimo, że krótka trasa były niebywale męcząca dla nowo powstających, lub starych odnawiających się jak kto woli, połączeń w układzie nerwowym.
Zachwiał się, efektywnie tracąc równowagę. Odruchowo na kierował się na najbliższą ścianę by nie rozłożyć się jak długi na środku tunelu. I tak był upaćkany w każdym syfie jakiego można by znaleźć w okolicy, ale żałośnie tak się wywalić. Koszula straciła biały kolor. Ewoluował w kombinacje błękitnego, ciemno jasno czerwonego, karmazynowego, kilku nutek białości i szarości.
Wpadł na ścianę tunelu plecami, uderzając kręgosłupem o kamień. Zawył z paraliżującego bólu, jednak miał szczęście, że akurat w tej samej chwili wielka ściana z lodu została wysadzona, choć i tak napastnicy mieli inne rozkazy i daleko byli od niego.
Po uderzeniu na chwilę zamarł w bezruchu, prostując palce i wyginając je na różne strony. Spędził w bezruchu kilka momentów tylko by potem upaść na kamienny grunt przed nim.
- Zapamiętać na przyszłość, więcej nie dać się zaatakować w kręgosłup. Ani razu. Więcej. - Wysapał przez zęby. Połowę twarzy miał zanurzoną w błocie lub bardzo brudnej wodzie. Trochę wleciało mu do budzi jak mówił. Zirytowany podniósł się na rękach, wypluł co "coś", przetarł twarz i podczołgał się pod ścianę. Miał z niej na tyle dobry widok na to co się działo w sali na ile mógł z tego tunelu.
Dopiero teraz ujrzał całą rozpierduchę jaka miała miejsce w kawernie.
Cholera.Nieźli są. Mało kto z wojowników, których widział stał na nogach jeszcze. Tylko jacyś łucznicy strzelali do kogoś poza zasięgiem jego wzroku. Pomost nawet skąd patrzył był cały zakrwawiony. Ciała leżały na nim wszędzie. Szamanka była chyba jedyną osobą, którą mógł nazwać sojusznikiem i jeszcze stała tam o własnych siłach... Wróć jeszcze Astorii. Ale Prim nie miała tyle szczęścia co no. Pochylał się na nią były Ofirczyk próbując jej pomóc wstać.
Cała zabawa mnie ominęła. Choć to chyba dobrze, to tak by mnie spotkały gorsze rzeczy niż to w tunelu.
Dalej widział jeszcze jakieś kształty i ludzi na brzegu przy drodze do Vekowaru, ale z tak daleka nie był jeszcze w stanie zobaczyć kto tam jest. Może jak drugie oko się z regeneruje to będzie miał jakieś szanse. Albo jak podejdzie bliżej. Ale jak na razie nie miał żadnego zamiaru wychodzić, że swojego schronienia. Było zimno, mokro ale wolał drugi raz nie umierać. Fart go wsparł raz i lepiej go nie nadużywać.

Reshion vol 2 Electric Bo - 04-04-2015, 18:26

http://imgur.com/a/1TJIN

Miało być to proszę ;)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group