Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Hyde Park - Kiedyś było lepiej, ale może...

Indiana - 29-10-2010, 18:40
Temat postu: Kiedyś było lepiej, ale może...
Tak, tak się właśnie będzie nazywał ;) ;)
Abdel napisał/a:
Na przykład...Ale z doświadczenia wiem(uuu doświadczenie 15-nastolatka :P )że nieważne gdzie by się poszło i gdzie by było jeżeli komuś nie pisane to nie znajdzie tej Jedynej a czasami,okazuje się,że wcale nie trzeba jej szukać daleko bo jest całkiem blisko,a jeszcze czasami okazuje się po prostu ma się pecha i nigdy się nie znajdzie tej Odpowiedniej mimo,że się szuka...(tak jak ja)

Travor napisał/a:
pozwolę sobie zacytować "Abdel, wywołałeś śmiech :D "

Indiana napisał/a:
sparafrazować ;) to było "wywołałeś uśmiech" i miało znaczenie wręcz przeciwne ;)

Travor napisał/a:
Szczegóły :D

Abdel napisał/a:
A to nie było przypadkiem "Abdel,wywołałeś uśmiech" :D Ale mówiłem,serio poeci są niezbyt popularni...A może chodzi tylko o to,że jestem ciut potłuczony i urodziłem się o 30 lat za póżno(albo w złym miejscu o właściwym czasie z niewłaściwą psychiką...nie czekaj to nie tak ja wole trudniej...w dobrym miejscu z dobrą psychiką i w niewłaściwym czasie lub też najlepiej w dobrym miejscu,dobrym czasiei z dobrą psychiką...Tak właśnie tak!...tylko na co ja w takim razie narzekam?!)

A teraz bonus Jeżeli zrozumieliście moją wypowiedż to jesteście A) Bardzo niestandardowymi cudownymi ludźmi B)bardzo inteligentni C)dziwnymi ludźmi Wybierzcie sobie odpowiedź :P I jeszcze jedno zadanie czy moje posty to podpucha?

Travor napisał/a:
Cóż, to juz kwestia czy komuś zlaeży na popularności. A co do wieku to ja osobiście o wiele chętniej bym się urodził 100 lat wcześniej. I choć zapewne ja osobiście nie przeżyłbym wojen, to najbardizje podziwiam i szanuję ludzi, którzy właśnie wteyd się urodzili. Dorastali w społeczeństiwe któremu nieobce były godności i honor, dostąpili radości odrodzenia ojczyzny, potem mogli za nią walczyć... i zwyciężyć. Potem, co prawda znów ją utracić... ale walczyć, choć troche inaczej i znów ją odzyskać

a pod koniec mogą spojrzeć w końcu na biało-czerwoną flagę na maszcie i... odejść ze świadomością życia oddanego dla Boga i Ojczyzny. Mi nie dano takiej możliwości

Abdel napisał/a:
No cóż zacne to słowa...Tyle,że mi chodziło bardziej o muzykę ale honor i godność też pasuje :D Co się tyczy popularności,popularność rozumiem jako pytanie:Czy ktokolwiek chce się ze mną zadawać?(użyłem złego słowa)

Travor napisał/a:
ja mogę tylko wychowywać się w zgniłym społeczeństwie pozbawionym wartości, potem walczyć o pieniądze jako jedyny gwarant godnego bytu, lub być zdeptanym przez tych którzy są więkrzymi świniami. Ostatecznie zapewne zostawię po sobie nic poza potomstwem i pewnie jakimśtam majątkiem. Żył żeby przeżyć, potem umarł. To co osiągnął to cyfry na wirtualnm koncie, kilka cegieł i trochę ziemi. Co najwyżej. Aż zostanie tylko kilka liter, na kamiennej płycie i samotna świeca.

Abdel napisał/a:
Właśnie dlatego tak ważna jest dla mnie muzyka.Dawniej muzycy pozostawiali po sobie coś wielkiego cząstkę siebie tę cząstkę,która przemawiała do ludzi i próbowała ich zmienieć grała w ich duszy.Nie odczuwam tego jednak w dzisiejszej muzyce i drżę na myśl co będzie jeżeli w przyszłości zabraknie w muzyce tej"Boskiej" cząstki

I ja też chcę pozostawić po sobie muzykę(nawet jeżeli jej jedynym odbiorcą miałbym być ja)

Illima napisał/a:
A ja wam powiem, że trudniej walczyć z niewidzialnym wrogiem. Dzisiejsze czasy również obfitują w "pola bitwy", na których można się udzielać, choć nie zostanie się zapamiętanym tak jak ci, którzy urodili się 100 lat temu. Wierszy też o nas pisać nie będą. Ale jeżeli to miałby być powód do podjęcia pewnych działań, to nie wiem czy to warto. Parafrazując Kirkegaarda: rycerz wiary nie ma oparcia w zewnętrzu.

Kolejną sprawą jest to, ze każdy jest odpowiedzialny za przeżycie własnego życia, to wystarczy, żeby mieć co robić przez całe życie, hm? ;)

Indiana napisał/a:
Ej, czemu zaczynacie takie fajne rozmowy na sb? ;) Abdel - chyba jesteśmy cudownymi, niestandardowymi, inteligentnymi i dziwnymi ludźmi najwyraźniej ;) 30 lat temu, 100 lat temu... To ja zaszaleję, wolałabym jakieś 1300 lat temu :) Ale wiecie, że to szukanie sobie usprawiedliwień? ;)

Travor, nie bądź taki pewien, że jeszcze tej szansy nie dostaniesz...


Poza tym, ci, którzy mieli fart być zapamiętanymi, sprzed lat 100, czy 1300 - obojętne, to tylko pojednyncze jednostki z tłumu tych, którzy toczyli swoje bitwy, a ich kości pałętają się po bezimiennych grobach. Albo i bez grobu. I pies z kulawą nogą o nich nie wspomni. Sądzicie, że wystarczy się urodzić w czasach bohaterskich, żeby błysnąć na panteonie? ;) Albo - że "wtedy" byłoby nam łatwiej? A gucio ;)


Varthanis napisał/a:
ponadto mozna rozwijać się w innych dziedzinak, naprzykład uczestniczć w rozwoju nauki. potu tyle samo, krwi znacznie mniej, ale nie dość że coś osiągasz, możesz również być przynieść dumę swojemu narodowi, a dla godnych sławy - wręcz zapisać się w kartach historii (reprezentując przy tym naród). Opcji jest wiele, nie trzeba do końca życia 'odpracowywać', wystarczy wziąć dupę w troki ;)


a co do szansy do walki - taka może nadejść, o ile nie sprzątnie nas wcześniej jakaś atomówka ;)

Hodo napisał/a:
Tylko, czy urodziwszy się te 100, czy 30 lat temu mielibyście poczucie, ze urodziliście się we właściwym czasie? ;) Nie sądzę, wtedy też prawdopodobnie wolelibyście się cofnąć ;) Generalnie w pewnym wieku, niezależnie od pokolenia pojawia się poczucie wyobcowania, a negatywną opinię o "zgniłym" społeczeństwie i koszmarze modernistycznego świata sądzę, że możemy znaleźć w każdej epoce ;)

Indiana napisał/a:
załóżmy, że w każdej :D

Illima napisał/a:
tym sposobem każdy powiedział to samo ubierając w dogodne dla niego słowa i kładąc nacisk na inne niuanse :D

Varthanis napisał/a:
http://static.black-frame...the-systsem.jpg tak mi się skojarzyło... :D

Travor napisał/a:
Proponuję utworzyć temat... bo chciałbym odpowiedzieć większości z Was, a shoutbox nie do końca jest do tego stworzony :P O ile reszta też jest tym zainteresowana :D


Abdel napisał/a:
Jak sie będzie nazywał temat? "Kiedyś było lepiej,ale może..."?? :D

Travor - 29-10-2010, 20:36

Abdel napisał/a:
Właśnie dlatego tak ważna jest dla mnie muzyka.Dawniej muzycy pozostawiali po sobie coś wielkiego cząstkę siebie tę cząstkę,która przemawiała do ludzi i próbowała ich zmienieć grała w ich duszy.Nie odczuwam tego jednak w dzisiejszej muzyce i drżę na myśl co będzie jeżeli w przyszłości zabraknie w muzyce tej"Boskiej" cząstki

Nie do końca rozumiem o co chodzi z "boską" cząstką. Muzyka ma wiele nurtów, niektóre się nam podobają, inne nie. Niektóre niosą z sobą coś więcej, inne maja wysoką wartość ze względu na piękno (ew. bliżej nie określona i wysoce nieprecyzyjną "fajność" :D ). I bywa też zawsze muzyka która nie ma ani tego, ani tamtego an niczego innego, a słuchają jej ludzie bo jest "na topie". I mają pełne prawo. Tak jest już przez stulecie, i nie widzę żeby tu coś większego zanikało. Może się nie znam.
Indiana napisał/a:
:) Ale wiecie, że to szukanie sobie usprawiedliwień? ;)

Czekaj, czekaj, usprawiedliwień czego? :P
Indiana napisał/a:
Travor, nie bądź taki pewien, że jeszcze tej szansy nie dostaniesz...

To powiem tak: Nie wierzę bym miał. Ale z drugiej strony ci ludzie oddali życia również po to, bym mógł żyć w dobrobycie, bym miał dzieciństwo, bym nie musiał poznać oblicza prawdziwej, współczesnej wojny, bym mógł mieć przyszłość, i mógł ją kształtować, nawet jeśli ma to być przyszłość bez większego sensu. To także szanuję.
Indiana napisał/a:

Poza tym, ci, którzy mieli fart być zapamiętanymi, sprzed lat 100, czy 1300 - obojętne, to tylko pojednyncze jednostki z tłumu tych, którzy toczyli swoje bitwy, a ich kości pałętają się po bezimiennych grobach. Albo i bez grobu. I pies z kulawą nogą o nich nie wspomni. Sądzicie, że wystarczy się urodzić w czasach bohaterskich, żeby błysnąć na panteonie? ;) Albo - że "wtedy" byłoby nam łatwiej? A gucio ;)

No ja tu akurat nie miałem na myśli nieśmiertelnej sławy. Czy jak by to tam nazwać.
Z mojej strony to raczej tęsknota za pewnym losem, życiem. Bo nie pisałem tylko o walce, zacząłem od ówczesnego społeczeństwa...
Varthanis napisał/a:
ponadto mozna rozwijać się w innych dziedzinak, naprzykład uczestniczć w rozwoju nauki. potu tyle samo, krwi znacznie mniej, ale nie dość że coś osiągasz, możesz również być przynieść dumę swojemu narodowi, a dla godnych sławy - wręcz zapisać się w kartach historii (reprezentując przy tym naród). Opcji jest wiele, nie trzeba do końca życia 'odpracowywać', wystarczy wziąć dupę w troki ;)

Oczywiście. Jeśli komuś zależy na zdobyciu nieśmiertelnej sławy to jest wiele dróg...
Hodo napisał/a:
Tylko, czy urodziwszy się te 100, czy 30 lat temu mielibyście poczucie, ze urodziliście się we właściwym czasie? ;)

30 lat temu, zdecydowanie nie. Akurat szarej komunistycznej rzeczywistości, pochodów I-majowych, perfidnych zakłamań historycznych i przyjaźni Polsko-radzieckiej zdecydowanie nie zazdroszczę. I całej reszty.
A co do drugiego wariantu, to ten wniosek wysunąłem tylko na podstawie tego, co mi się nie podoba w dzisiejszych realiach, i jak to wyglądało (albo mi się wydaje że wyglądało :P ) wtedy.
Ale wiem że takie gdybanie, "a ja to bym chciał 268 lat temu w południowej Grenlandii" nie ma sensu. Tak mi się wymsknęło :P

Varthanis - 29-10-2010, 20:55

Travor napisał/a:
Oczywiście. Jeśli komuś zależy na zdobyciu nieśmiertelnej sławy to jest wiele dróg...


Sława to tylko jeden z celów, czasem nawet nie sam w sobie ;) tutaj raczej wyszedłem na przeciw twojemu rozumowaniu o działaniu na rzecz ojczyzny - jeśli nie podoba ci się obecne 'zepsute' społeczeństwo, to działaj - można działać aktywnie na rzecz poprawy sytuacji w kraju - mówisz o szarym życiu spędzonym na zarabianiu pieniędzy i powolnym spacerku do grobu. A pomyśl teraz że wielu tych szaro żyjących obywateli też ma cel. Pomyśl na przykład o nauczycielach, którzy zarabiają obecnie, cóż, słabo. Ale zastanów się ilu z nich wybrało taki zawód z nadzieją, że będą mogli kształcić nowe pokolenia, podnosić stan wiedzy w kraju i po części to społeczeństwo wychowywać. pomyśl o badaczach, nawet artystach :) można by tak naprawdę długo wymieniać. Pomyśl że duża część 'szarego' społeczeństwa ma jakieś cele. Zawsze też możesz pójść bronić kraju jako zawodowiec, albo jeśli trzeba zabrać się za politykę i spróbować działać bezpośrednio na rzecz interesów państwa. W obecnym stanie marudzenie nic nie da. Trzeba działać, bo do zrobienia jest dużo, a czas nagli :P podepnę się tu pod zdanie Indi o znajdywaniu wymówek, no offence :)

Indiana - 29-10-2010, 21:03

Travor napisał/a:
I bywa też zawsze muzyka która nie ma ani tego, ani tamtego an niczego innego, a słuchają jej ludzie bo jest "na topie". I mają pełne prawo. Tak jest już przez stulecie
Nieprawda :) Tak zawsze było. Moda to zjawisko uniwersalne, obecnie wyolbrzymione dzięki możliwościom środków przekazu, ale nadal to samo.

Travor napisał/a:
usprawiedliwień czego?
Sarkania na obecną rzeczywistość i nieradzenia sobie z nią :)

Travor napisał/a:
To powiem tak: Nie wierzę bym miał.
To oby cię ta wiara nie zawiodła. Nie mieliśmy wojny już od 65 lat. Pokaż mi drugi taki okres w historii kraju... :/ Kiedyś w końcu skończy się ta sielanka. Może nie dożyjemy...

Travor napisał/a:
oddali życia również po to, bym mógł żyć w dobrobycie,
Strasznie wyolbrzymiony punkt widzenia :) Nie sądzę, by ktokolwiek ginąc, myślał o dobrobycie przyszłych pokoleń. A jeśli tak, to bardzo nieliczni natchnieńcy. Tu i teraz, powinienem, chcę, walczę, moje życie, moja śmierć, moja sprawa, mój kraj tu i teraz.
Cytat:
a pod koniec mogą spojrzeć w końcu na biało-czerwoną flagę na maszcie i... odejść ze świadomością życia oddanego dla Boga i Ojczyzny
Albo spojrzeć na swoje ideały, wyśmiane, zniekształcone, pogardzane i odejść ze świadomością całkowitego niezrozumienia przez swoje wnuki, zmarnowanego trudu, po ciężkiej i samotnej starości przeżytej za marne grosze. :]

Travor napisał/a:
Z mojej strony to raczej tęsknota za pewnym losem, życiem.

No, to akurat w pełni rozumiem :) Z tym, że wybór jest zawsze i w każdych czasach, i dzisiaj też. Mało tego, los prostych zjadaczy chleba i los niespokojnych duchów jest uniwersalnym udziałem ludzi wszelkich czasów.
Więc nie marudź, twoje wybory jeszcze przed tobą ;) ;)


Varthanis napisał/a:
Ale zastanów się ilu z nich wybrało taki zawód z nadzieją, że będą mogli kształcić nowe pokolenia, podnosić stan wiedzy w kraju i po części to społeczeństwo wychowywać.
Oj, i tu znając to środowisko stwierdzę - zbyt niewielu!! Zawód nauczyciela stał się domeną ludzi, którym nowe pokolenia wiszą i wieją, a kształcili się z myślą o ciepłej posadce i spokojnym życiu...
Travor - 29-10-2010, 21:20

Varthanis napisał/a:
tutaj raczej wyszedłem na przeciw twojemu rozumowaniu o działaniu na rzecz ojczyzny - jeśli nie podoba ci się obecne 'zepsute' społeczeństwo, to działaj - można działać aktywnie na rzecz poprawy sytuacji w kraju

Zgadzam się. Bo zauważ, nie napisałem czegoś w stylu "nie urodziłem się 100 lat temu więc nie mogę robić nic dla ojczyzny". Raczej że tamtejsze realia bardziej by mi odpowiadały. I że TAKA droga służenia ojczyźnie jest dla mnie zdecydowanie zamknięta. Bo tak - jakby nie patrzeć - jest.
Varthanis napisał/a:
Pomyśl na przykład o nauczycielach, którzy zarabiają obecnie, cóż, słabo. Ale zastanów się ilu z nich wybrało taki zawód z nadzieją, że będą mogli kształcić nowe pokolenia, podnosić stan wiedzy w kraju i po części to społeczeństwo wychowywać

Hmmm nie wiem. Ja raczej widzę wśród nich, że 3/4 to ludzie którym w tym zawodzie odpowiada fakt, że miewają dni gdy po 3h kończą pracę. Inni skończyli studia, po których nie znaleźli lepszej pracy, albo po prostu im się nie poszczęściło. Są też tacy, którzy podjęli tą pracę okresowo, na kilka lat zanim nie załatwią sobie czegoś lepszego. Dużo ich jest. I dopiero na końcu są nauczyciele "z powołaniem" . Moim zdaniem, oczywiście.
Varthanis napisał/a:
W obecnym stanie marudzenie nic nie da. Trzeba działać, bo do zrobienia jest dużo, a czas nagli :P

Na chwilę obecną to ja mogę głównie uczyć się i marudzić :P ;)
Varthanis napisał/a:
podepnę się tu pod zdanie Indi o znajdywaniu wymówek, no offence :)

Jak wyżej, póki co nie do końca mam od czego robić sobie wymówki.

Raz jeszcze podkreślam, że w tych "100 latach wcześniej" nie chodziło tylko o samą możliwość służby. Sto lat dałem ze względu na społeczeństwo. Ale w sumie nie wiem czy jest sens kontynuować.

Hodo - 29-10-2010, 21:27

Travor, pokolenie Kolumbów dorastało w kulcie bohaterstwa, patriotyzmu, poświęcenia dla Boga i Ojczyzny. Wielu młodych ludzi miało podobne ideały do ciebie, zginąć w chwale i poswięceniu, na wojnie, etc... Tylko później się okazało, że ta śmierć wcale nie jest tak chwalebna, że nie jest tak wzniosła i potrzebna. Kiedy widzieli, jak do gazu idą tysiącami już nie ludzie, tylko numery, część z nich poczuła, ze to zupełnie przeczy ideałom, które były w nich wpojone. :)
Travor napisał/a:
Ja raczej widzę wśród nich, że 3/4 to ludzie którym w tym zawodzie odpowiada fakt, że miewają dni gdy po 3h kończą pracę.

Oj, ja widzę ich duzo mniej. Ale na to składa się zbyt wiele czynników, zeby można było zwalić winę tylko na ich lenistwo, czy niemożność znalezienia lepszej pracy.

Indiana - 29-10-2010, 21:28

Travor napisał/a:
Sto lat dałem ze względu na społeczeństwo.
Ok. No to robimy listę cech społeczeństwa, które są dzisiaj, a 100 lat temu ich nie było.... ;)
Hodo - 29-10-2010, 21:31

1. Mcdonaldyzacja ;) (termin jak najbardziej powazny i naukowy! :D )
Indiana - 29-10-2010, 21:32

Zdefiniuj :)
Hodo - 29-10-2010, 21:34

Nie no, żartowałem, nie chcę się w to wgłębiać ;) Z pewnością nie zamierzam bronić tezy, że 100 lat temu społeczeństwo było "lepsze" niż współcześnie ;)
Illima - 29-10-2010, 21:51

Cytat:
1. Mcdonaldyzacja

Potocznie mówi się o amerykanizacji, ale jest to błędne i krzywdzące. Na amerykanizację składają się takie rzeczy jak mcdonaldyzacja, los-angelizacja, coca-colizacja itp. ;)

Cytat:
Sława to tylko jeden z celów, czasem nawet nie sam w sobie

Oj, oj, oj, od 2300 lat od Arystotelesa wiemy, że szczęście jest jedynym celem ostatecznym. :D Ewentualnie "dobro" ale jest to wtedy tylko zmiana terminu nie pojęcia samego.

Cytat:
ilu z nich wybrało taki zawód z nadzieją, że będą mogli kształcić nowe pokolenia, podnosić stan wiedzy w kraju i po części to społeczeństwo wychowywać
Hmm, nie wiem ilu, ale - jak by to nie brzmiało - ja tak ;)
Travor - 29-10-2010, 21:53

Hodo napisał/a:
Oj, ja widzę ich duzo mniej.

Znaczy że 3/4 to wszyscy ci którzy nie są "z powołaniem". Źle ułożyłem zdanie :P I fakt, wiele czynników, trochę to spłyciłem, ale głównym czynnikiem rzadko jest możność służenia ojczyźnie poprzez kształcenie nowych pokoleń.
Indiana napisał/a:
Ok. No to robimy listę cech społeczeństwa, które są dzisiaj, a 100 lat temu ich nie było.... ;)

Czemu mam wrażenie że pytasz o to tylko po to, żeby jako historyk i osoba żyjąca drobne 15 lat dłużej, storpedować ową listę w moim wykonaniu? :D Zdaję sobie sprawę że to nie był żaden raj. A jako że jestem osobą której nawet rodziciele muszą mówić żebym "wyluzował", podanie listy cech których brakuje mi w dzisiejszym społeczeństwie, lub które nie odpowiadają mi w nim a były 100 lat temu, pokaże mnie jako katola, skrajnego tradycjonalistę, małego PiSowca i co tam jeszcze się da rzec, a do tego jeszcze w ramach dostosowania się do społeczeństwa, nie przestrzegającego połowy swoich ideałów, czyli jeszcze arcy hipokrytę. A ponieważ moja obecność na forum, jest już i tak szlakiem kompromitacji od pierwszego (może zwłaszcza) posta, pozwolę sobie ten raz zachować milczenie. I tak cała stara gwardia wypracowała sobie o mnie opinie na podstawie tego co pisałem w czasach ich aktywności jako graczy na forum, niech chociaż nowi gracze nie wypracowują sobie zupełnie innej, choć również nieprzychylnej opinii na podstawie moich obecnych wypowiedzi.

Hodo - 29-10-2010, 22:01

Travor napisał/a:
głównym czynnikiem rzadko jest możność służenia ojczyźnie poprzez kształcenie nowych pokoleń.

No pewnie, że tak, który człowiek postawi sobie taki cel za główny? ;) Służba ojczyźnie to potrzeba bardzo wysokiego rzędu, ale żeby zacząć ją realizować trzeba najpierw zadbać o te niższe ;)

Travor, wierz mi, twoje posty o wampirach były dużo mniej wyraziste, niż te o światopoglądzie ;) I gdybyś o nich co jakiś czas nie przypominał, utonełyby w mrokach dziejów :P :P
I spoko, spoko, ja tam od jakiegoś czasu wolałbym być nazwany PiSowcem, niż POwcem ;) A już na pewno powinieneś się cieszyć, że nikt cię nie nazwie lewakiem :D

Travor - 29-10-2010, 22:02

Fakt to jest i nie da się zaprzeczyć.
Varthanis - 29-10-2010, 22:02

Illima napisał/a:
Oj, oj, oj, od 2300 lat od Arystotelesa wiemy, że szczęście jest jedynym celem ostatecznym. :D Ewentualnie "dobro" ale jest to wtedy tylko zmiana terminu nie pojęcia samego.

pod warunkiem że sława jest dla ciebie wyznacznikiem szczęścia :P

Illima napisał/a:
Hmm, nie wiem ilu, ale - jak by to nie brzmiało - ja tak ;)

ano, ja na uczelni mam wielu pasjonatów i wykładowców z 'misją' - nawet nie wiesz jak to cieszy :D

Indiana - 29-10-2010, 22:04

Hodo napisał/a:
Tylko później się okazało, że ta śmierć wcale nie jest tak chwalebna, że nie jest tak wzniosła i potrzebna. Kiedy widzieli, jak do gazu idą tysiącami już nie ludzie, tylko numery, część z nich poczuła, ze to zupełnie przeczy ideałom, które były w nich wpojone. :)

Wiesz co... chyba pomyliłeś pojęcia :) Albo mierzysz ich własną miarą. Jeśli mówisz o pokoleniu Kolumbów jako o grupie spojonej wspólnymi ideałami, to akurat czynny sprzeciw wobec parszywych realiów jest jedną z podstawowych ich cech wspólnych.
To my dzisiaj sobie konstatujemy, czy Powstanie było potrzebne czy nie, akurat ta grupa ludzi tego nie robiła.

Illima napisał/a:
Potocznie mówi się o amerykanizacji, ale jest to błędne i krzywdzące. Na amerykanizację składają się takie rzeczy jak mcdonaldyzacja, los-angelizacja, coca-colizacja itp.

Konkret :) Używacie obaj pojęć, które w oczywisty sposób są współczesne. Mi chodzi o to, co dokładnie się pod nimi kryje. Niezdrowe jedzenie? No chyba nie :)

Illima napisał/a:
Hmm, nie wiem ilu, ale - jak by to nie brzmiało - ja tak ;)
Nie chcę cię martwić, ale będziesz w znaczącej mniejszości :)

Travor napisał/a:
Czemu mam wrażenie że pytasz o to tylko po to, żeby jako historyk i osoba żyjąca drobne 15 lat dłużej, storpedować ową listę w moim wykonaniu? :D
Ot, rozgryzłeś mnie :D :D :D
Szczerze mówiąc, liczyłam na listę w wykonaniu Hoda, to byłoby zabawniejsze... :D
Travor napisał/a:
pokaże mnie jako katola, skrajnego tradycjonalistę, małego PiSowca
Haha, to witamy w klubie :D Od kiedy nafukałam na ekipę za najazdy na 'kaczystów' i prezydenta, zostałam etatowym pisiorem :D :D :D
Travor napisał/a:
A ponieważ moja obecność na forum, jest już i tak szlakiem kompromitacji od pierwszego (może zwłaszcza) posta
Eeee. czy ty se nie wkręcasz aby jakichś pierdół....?
Indiana - 29-10-2010, 22:07

Varthanis napisał/a:
ja na uczelni mam wielu pasjonatów i wykładowców z 'misją'
Wśród kadry czy kolegów? :) A jeśli kolegów - ilu wybiera się na nauczycieli?
Ja szczerze mówiąc po bliższym powąchaniu systemu edukacji po specjalizacji nauczycielskiej i praktykach - w życiu nie ruszę go dwumetrowym kijem...

Hodo - 29-10-2010, 22:10

Indiana napisał/a:
Mi chodzi o to, co dokładnie się pod nimi kryje.

Zajrzyj do wiki ;)
Indiana napisał/a:
Szczerze mówiąc, liczyłam na listę w wykonaniu Hoda, to byłoby zabawniejsze... :D

Dobry argumentum ad personam, nie jest zły ;)

Travor - 29-10-2010, 22:13

Hodo napisał/a:
Zajrzyj do wiki ;)

Kurcze, strasznie ciekawa teoria :) Serio, nie wiedziałem że ktoś to tak dogłębnie zbadał i opisał...

Indiana - 29-10-2010, 22:14

Hodo napisał/a:
Dobry argumentum ad personam, nie jest zły ;)
Arumentum to by byli gdybym napisała o tej personam 'Hodo jest gupi' :P

Hodo napisał/a:
Zajrzyj do wiki
Sam se zajrzyj :) Pytałam o twoją definicję, nie rozmawiam tu z żadną wiki :P
Hodo - 29-10-2010, 22:52

Nie mam "swojej" definicji :p Moja definicja to definicja z wiki :P
Varthanis - 29-10-2010, 22:55

Travor napisał/a:
I tak cała stara gwardia wypracowała sobie o mnie opinie na podstawie tego co pisałem w czasach ich aktywności jako graczy na forum

Pieprzysz, waść :D

Hodo napisał/a:
No pewnie, że tak, który człowiek postawi sobie taki cel za główny? ;) Służba ojczyźnie to potrzeba bardzo wysokiego rzędu, ale żeby zacząć ją realizować trzeba najpierw zadbać o te niższe ;)

Trudno mi wyobrazić sobie obecnie człowieka który w obecnych czasach idzie uczyć dla zarobków :P

Travor napisał/a:

Kurcze, strasznie ciekawa teoria :) Serio, nie wiedziałem że ktoś to tak dogłębnie zbadał i opisał...

podrzucę ci kiedyś historię rozwoju etnologii i etnografii i próby jej klasyfikacji - to jest dopiero fun :D

Indiana napisał/a:
Varthanis napisał/a:
ja na uczelni mam wielu pasjonatów i wykładowców z 'misją'
Wśród kadry czy kolegów? :) A jeśli kolegów - ilu wybiera się na nauczycieli?
Ja szczerze mówiąc po bliższym powąchaniu systemu edukacji po specjalizacji nauczycielskiej i praktykach - w życiu nie ruszę go dwumetrowym kijem...


wśród kadry głównie, wśród kolegów - jeszcze nie wiem, za krótko znam :) Mnie osobiście interesują badania terenowe, potem praca naukowa :)

Hodo - 29-10-2010, 23:03

Varthanis napisał/a:
Trudno mi wyobrazić sobie obecnie człowieka który w obecnych czasach idzie uczyć dla zarobków :P

Wiesz, nie każdy jest na tyle ambitny, czy zaradny, by robić karierę w biznesie, czy polityce ;) A perspektywa 2000 brutto za pracę w szkole, nie na kasie dla niektórych nie jest taka najgorsza.
Varthanis napisał/a:
historię rozwoju etnologii i etnografii i próby jej klasyfikacji - to jest dopiero fun
We wszystkim jest fun, ale zazwyczaj odkrywa się to dopiero na studiach ;)
Varthanis napisał/a:
ja na uczelni mam wielu pasjonatów i wykładowców z 'misją'

Uczelnia to co innego niż szkoła ;) Jak ktoś się decyduje studiować, potem doktoryzować się, a potem pracować naukowo i wykładać na studiach to musi być misję :P Uogólniając ;)
Cytat:
Mnie osobiście interesują badania terenowe, potem praca naukowa :)

A to chyba jest niestety nierozłączne ;P

Indiana - 29-10-2010, 23:23

Hodo napisał/a:
Nie mam "swojej" definicji :p Moja definicja to definicja z wiki :P

No dobrze, to przeczytałam ;)
Gładko brzmi, ale dla mnie mocno naciągnięte. Ludzkość od zawsze dążyła do zwiększania efektywności, wydajności własnej pracy i ułatwiania sobie życia. Przejawy tak ujętej makdonaldyzacji masz od zarania znanych dziejów i temu służył niemal każdy ludzki wynalazek, od łuku, przez trójpolowkę, po maszynę parową.
Niemyślenie? Automatyzacja pracy? A czym innym jest mająca początek w rewolucji neolitycznej praca na roli? Od pługa aż do traktorów z unijnych dotacji - jedna wielka makdonaldyzacja ;)
Powiedziałabym, w kontekście akapitu o holokauście, że nas od przodków różni świadomość przekroczonej granicy. Ale nie powiem... Za to odeślę do informacji o piecach do palenia ludzi w XVI-wiecznej Nysie czy wynalazku gilotyny. Nie było nowością ani odkryciem nazistowskim dążenie do ekonomicznego, szybkiego i łatwego zadawania śmierci. A do tego, jak się poczyta autorów wieków poprzednich, to owa świadomość "przekroczonej granicy" i zepsucia własnych czasów również jest tak bardzo ludzka i tak bardzo uniwersalna, że aż nie ma co winić za nią Travora ;) ;)

Abdel - 29-10-2010, 23:49

Travor napisał/a:
A ponieważ moja obecność na forum, jest już i tak szlakiem kompromitacji od pierwszego (może zwłaszcza) posta


Mamy ze sobą więcej wspólnego niż myślałem :D (Oczywiście nie licząc bycia skrajnym katolem,tradycjonalistą i PiSowcem,ja po prostu jestem niereformowalnym głupkiem :P )

Hodo napisał/a:
Trudno mi wyobrazić sobie obecnie człowieka który w obecnych czasach idzie uczyć dla zarobków :P

No tak ale muszę powiedzieć,że czasem się jednak zdarzają też tacy co rzeczywiście poszli uczyć,bo chcieli i nadal chcą(w dużej części zależy to od ucznia,bo jeżeli uczniowi się chce to nauczycielowi zazwyczaj też się zachciewa.Taki entuzjazm jest po prostu zaraźliwy :P )

I jeszcze do cech społeczeństwa:Wydaje mi się,że kiedyś ludzie żyli po prostu pełniej.Każdy miał jakieś hobby czymś się wyróżniał.Teraz często obserwuję,np.moich rówieśników z klasy,większość z nich nie ma żadnego hobby(oprócz imprez i zbijania bąków,słowem nie korzystania z życia)Zapytasz takiego czemu się uczy.
-Bo zawsze się uczyłem.
Dlaczego chodzi do kościoła.
-Bo każą
Kim chcesz być w przyszłości?
-Nie wiem
I Nawet brak w tym buntu!Jeżeli nie chce chodzić do kościoła niech tego nie robi.Niech żyje w zgodzie ze sobą.Ale nie oni są po prostu niemi...Smutne ołowiane żołnierzyki...Ubezwłasnowolnione produkty naszego wieku...Puste.

Travor - 29-10-2010, 23:59

Abdel napisał/a:
Wydaje mi się,że kiedyś ludzie żyli po prostu pełniej.Każdy miał jakieś hobby czymś się wyróżniał.

Hmmm... no nie wiem. Chyba zawsze istniała tzw. masa. Czy jakby ją tam zwać. Pewne typy ludzkie po prostu nie odczuwają potrzeby zrobienia czegoś więcej. To chyba normalne, i takie typy obecne były w społeczeństwie od zawsze, tak samo jak typy wszechstronnie zainteresowane czy jakiekolwiek inne ;-)
Abdel napisał/a:
Dlaczego chodzi do kościoła.
-Bo każą

Hmmm. Dobra pomarudzę trochę, na odległość nie ubiją :D To mnie również kiedyś niezwykle denerwowało, ale można się przyzwyczaić. Taki brak odwagi by podjąć chociaż tak fundamentalną decyzję - wierzę czy nie, a jeśli tak to w co. Ale to dość powszechne zjawisko, być może wynika z wieku.

Hodo - 30-10-2010, 00:05

Abdel napisał/a:
Wydaje mi się,że kiedyś ludzie żyli po prostu pełniej.Każdy miał jakieś hobby czymś się wyróżniał.
Rany. Masz rację, wydaje ci się. Skąd ci się wziął ten "każdy"? Myślę, że kiedyś ludzie mieli dużo bardziej ograniczone pole wyboru hobby niż teraz. I myślę tez, że albo nie znasz swoich kolegów, albo nie jesteś do końca obiektywny. Ja widzę mnóstwo ludzi którzy mają jakieś hobby, od programowania, przez sporty walki, odtwórstwo historyczne, po taniec towarzyski.
Abdel napisał/a:
oprócz imprez i zbijania bąków,słowem nie korzystania z życia

Odczep się od tego jak ktoś korzysta ze swojego życia. Dla twoich kolegów korzystaniem z życia są imprezy, na których ty, jak mi się wydaje nie bywasz. Masz 15 lat, nie masz prawa nazywać swoich rówieśników "produktami", zwlaszcza "ubezwłasnowolnionymi" naszego wieku, bo... sory, tak naprawdę za mało wiesz tak o tym wieku, jak i poprzednich.
Abdel napisał/a:
Dlaczego chodzi do kościoła.
-Bo każą
Kim chcesz być w przyszłości?
-Nie wiem

Do 18 roku zycia nieregularnie co prawda, ale chodziłem do kościoła, z rodziną, choć nie miałem najmniejszej ochoty. Gdybyś zapytał mnie 2 lata temu kim chcę być w przyszłości, również odrzekłbym, że nie wiem. Nazwij mnie ubezwłasnowolnionym produktem naszych czasów.
A co do tego, że kiedyś ludzie zyli pełniej. Być może, ale to kwestia definicji i przesunięcia pewnych czynników z których składa się codzienność. Uwierz mi, że w 2010 roku, nie brakuje ludzi, którzy żyją pełnią życia.

Abdel - 30-10-2010, 00:25

Tak chyba jestem subiektywny.Wiem,że nie brakuje ludzi żyjących pełnią życia( ot chociażby na forum jest ich pełno :D )Więc zgoda moje posty to raczej wyraz frustracji
spowodowanej osobistymi doświadczeniami...I tyle!

Hodo - 30-10-2010, 00:27

Pamiętaj, że oni mogą uważać, że żyją pełnią życia. I jeśli tak, to.. będą chyba mieli rację ;)
Indiana - 30-10-2010, 00:29

Nie będę się znęcać, bo Hodo już to zrobił ;)
Tylko podsumuję - to mitologizacja "starych dobrych czasów" :) Nigdy ludzie nie mieli tylu możliwości rozwoju, co dzisiaj... Abdel, wyobraź sobie przeciętnego chłopa, produkt czasów... hmm, długich, od Rzymu po I wojnę. Człowieka o zamkniętych horyzontach, przywiązanego do ziemi, znającego swoją i dwie okoliczne wioski. Rytm przyrody, praca, głód, praca, budowa, narodziny, praca, pogrzeb, praca, pożar, praca... Czasem jakaś wojna, przetaczająca się przez kapustę. I praca. Praca. Praca. I tak jakieś 70-80% społeczeństw. Przez całe stulecia.
Hobby?
Żartujesz sobie? Trzeba myśleć o tym, żeby z głodu nie zdechnąć! Potrafisz sobie wyobrazić, że może ci zabraknąć jedzenia...? Tak, żeby umrzeć z głodu...?
Ja nie potrafię.
Pełnia życia? No tak. Tu mogę przyznać rację. Rytm, puls natury, wiosna, zima, kolejne koło, śmierć, narodziny, śmierć, narodziny... Odwieczne, niezmienne, być częścią tego, z natury się rodzić, do niej odejść... To bardzo piękne. To w pewnym sensie JEST pełnia życia....
I sądzę, że znalazłam cechę różniącą nas (was? :) ) od ludzi sprzed stu lat :) Ale chyba nie o tą wam chodziło :)

Illima - 30-10-2010, 00:30

Cytat:
Taki brak odwagi by podjąć chociaż tak fundamentalną decyzję - wierzę czy nie, a jeśli tak to w co.

Swoją drogą na moich studiach bardzo ciekawa rzecz. Jest tam sporo osób, które wierzą "bo tak wychowano" itp. po czym przyszły na studia i - w konfrontacji z nieuniknionymi pytaniami ze strony filozofii - muszą się jakoś zadeklarować przed samym sobą. I wychodzą z tego rozmaite rzeczy. Z uwagą śledzę poczynania mojego dobrego znajomego, który ma bardzo analityczny umysł, a był wychowywany w atmosferze bardzo chrześcijańskiej. I rezultaty jego przemyśleń, wątpliwości są niesamowicie interesujące. Na pewno byłby to również wartościowy przedmiot badań psychologów - wychowanie vs racjonalizm oraz wytwory powstałe na drodze pragmatycznego konsensusu między zastaną kondycją psychiczną a nową wiedzą uzyskaną na drodze analizy. :D

Hodo - 30-10-2010, 00:31

Illima napisał/a:
wychowanie vs racjonalizm oraz wytwory powstałe na drodze pragmatycznego konsensusu między zastaną kondycją psychiczną a nową wiedzą uzyskaną na drodze analizy
Klasyczny dysonans poznawczy ;)
Indiana - 30-10-2010, 01:15

Illima napisał/a:
które wierzą "bo tak wychowano" itp. po czym przyszły na studia i - w konfrontacji z nieuniknionymi pytaniami ze strony filozofii
Nie jest to tylko cecha filozofii i nie tylko na gruncie abstrakcyjnego racjonalizmu wyrastają takie problemy :) Podobne kryzysy ludzie miewali właśnie na historii, zapoznając się szczegółowo z historią Kościoła, a zwłaszcza z genezą pojęć, które uznawali za objawione dogmaty, a które w rzeczywistości są tworem ludzkim na potrzeby chwili dawno minionej :) Sama to zresztą przerobiłam :) Przy czym odchodząc od chrześcijaństwa, nie odeszłam od religii, choć pewnie jestem wyjątkiem :)
Abdel - 30-10-2010, 01:32

Dobra dobra zrozumiałem.Przyznaję się jestem tym złym ,który czepia się innych ludzi za to,że żyją jak chcą,uważam ich za pustych ponieważ w rzeczywistości sam czuję się od nich gorszy i próbuję być lepszy niż jestem,kosztem innych,będąc w rezultacie dwa razy gorszym.Na dodatek szukam wymówki w twierdzeniu,że gdybym żył parę(naście,set)lat temu,to wszystko wyglądałoby inaczej.Nie potrafię zawiązać normalnych relacji międzyludzkich i wyżywam się za to na nie wiadomo kim,gdy w rzeczywistości winny jestem tylko ja sam.Tak,Jestem uosobieniem zawiści i beznadziejności :mrgreen: ;) ;) ;) :mrgreen:
Tak,więc zgoda to prawda,że ludzie żyją pełnią życia ;D

Hodo - 30-10-2010, 01:35

W dodatku starasz się obrócić samokrytykę w żart, żeby ktoś nie pomyslal czasem, że mówisz serio ;)
Indiana - 30-10-2010, 01:42

Abdel napisał/a:
Przyznaję się jestem tym złym ,który czepia się innych ludzi za to,że żyją jak chcą,uważam ich za pustych ponieważ w rzeczywistości sam czuję się od nich gorszy i próbuję być lepszy niż jestem,kosztem innych,będąc w rezultacie dwa razy gorszym.
Wiesz co, zaczynasz mnie wnerwiać... Nikt cię nie nazywał gorszym, wyluzuj. Rozmawiamy normalnie, na argumenty, nie na epitety. Przestań stosować ten idiotyczny zabieg.
Abdel napisał/a:
Tak,więc zgoda to prawda,że ludzie żyją pełnią życia
Nie to powiedziałam. czytaj żesz ze zrozumieniem...
Abdel - 30-10-2010, 01:46

Indiana napisał/a:
Nikt cię nie nazywał gorszym

No jak nikt?Sam się nazwałem :mrgreen: (czyli w sumie nikt :mrgreen: )
Ale dobra skoro cię to wkurza to skończę.

Lewy - 30-10-2010, 01:49

Cytat:
Tak,więc zgoda to prawda,że ludzie żyją pełnią życia


Tak. Ja żyję. Przyznaję sie bez bicia. A dodatku jestem bezwstydnym hedonistą, epikurejczykiem i ogólnie zależy mi na tym, zeby mi było dobrze. A jak dam radę, to może jeszcze tym w najbliższym otoczeniu. Chodzę po knajpach, piję piwo i bawię się, że hej!
Co nie zmienia faktu, ze jak by przyszli Niemce (Ruskie, Chińczyki, Bułgarzy czy inna swołocz) żeby podpalić dom, ten w którym mieszkam, Polskę, to pewnie bym jak dziady i pradziady poszedł do lasu (choc ja bym się raczej zajął konspiracją i partyzantką miejską ;-)). I niekoniecznie z poczucia patriotycznego obowiązku, ale dla osiągnięcia kolejnego poziomu samozadowolenia.
Rzekłem :-D

Varthanis - 30-10-2010, 03:10

Abdel napisał/a:
Varthanis napisał/a:
Trudno mi wyobrazić sobie obecnie człowieka który w obecnych czasach idzie uczyć dla zarobków :P

No tak ale muszę powiedzieć,że czasem się jednak zdarzają też tacy co rzeczywiście poszli uczyć,bo chcieli i nadal chcą(w dużej części zależy to od ucznia,bo jeżeli uczniowi się chce to nauczycielowi zazwyczaj też się zachciewa.Taki entuzjazm jest po prostu zaraźliwy :P )

A ja muszę powiedzieć że nie przeczytałeś całego tematu.
Varthanis napisał/a:
Pomyśl na przykład o nauczycielach, którzy zarabiają obecnie, cóż, słabo. Ale zastanów się ilu z nich wybrało taki zawód z nadzieją, że będą mogli kształcić nowe pokolenia, podnosić stan wiedzy w kraju i po części to społeczeństwo wychowywać. pomyśl o badaczach, nawet artystach :)

Nie wyrywaj z kontekstu wypowiedzi bez zapoznania się z tematem, to denerwuje mnie niezmiernie ;)

Hodo napisał/a:
A to chyba jest niestety nierozłączne ;P

sprostowuję Praca Naukowa i Badania Terenowe w alternatywie
do nauczania.

Hodo napisał/a:
We wszystkim jest fun, ale zazwyczaj odkrywa się to dopiero na studiach ;)

fakt, większa swoboda myśli (i słowa), mógłbym powiedzieć ;)

Hodo napisał/a:
Abdel napisał/a:
oprócz imprez i zbijania bąków,słowem nie korzystania z życia

Odczep się od tego jak ktoś korzysta ze swojego życia. Dla twoich kolegów korzystaniem z życia są imprezy, na których ty, jak mi się wydaje nie bywasz. Masz 15 lat, nie masz prawa nazywać swoich rówieśników "produktami", zwlaszcza "ubezwłasnowolnionymi" naszego wieku, bo... sory, tak naprawdę za mało wiesz tak o tym wieku, jak i poprzednich.

dokładnie - ludzie ustawiają sobie poprzeczki według uznania, jeśli cię to mierzi to trudno. Popatrz z innej perspektywy, może oni mają cię za 15-letniego 'zgreda' i też ich śmieszy twoja postawa. Kwestia światopoglądu, nie będe wnikał który jest właściwy.

Indiana napisał/a:
Przy czym odchodząc od chrześcijaństwa, nie odeszłam od religii, choć pewnie jestem wyjątkiem :)

guzik prawda :P

Illima - 30-10-2010, 10:02

Cytat:
Nie jest to tylko cecha filozofii i nie tylko na gruncie abstrakcyjnego racjonalizmu wyrastają takie problemy :) Podobne kryzysy ludzie miewali właśnie na historii, zapoznając się szczegółowo z historią Kościoła, a zwłaszcza z genezą pojęć, które uznawali za objawione dogmaty, a które w rzeczywistości są tworem ludzkim na potrzeby chwili dawno minionej :) Sama to zresztą przerobiłam :) Przy czym odchodząc od chrześcijaństwa, nie odeszłam od religii, choć pewnie jestem wyjątkiem

A czy ja coś mówię, że gdzieś indziej tak nie jest? ;)
A ostatnie zdanie - cytując
Cytat:
Podobne kryzysy ludzie miewali właśnie na historii, zapoznając się szczegółowo z historią Kościoła, a zwłaszcza z genezą pojęć, które uznawali za objawione dogmaty, a które w rzeczywistości są tworem ludzkim na potrzeby chwili dawno minionej
Tak, i to :D
Indiana - 30-10-2010, 11:39

Abdel napisał/a:
Ale dobra skoro cię to wkurza to skończę.
Tylko proszę, nie pomyl tego, co powiedziałam, ze stwierdzeniem "skończ dyskutować z nami"... :)

Lewy napisał/a:
A jak dam radę, to może jeszcze tym w najbliższym otoczeniu.
:D :D Pierwsze skojarzenie:
Cytat:
"- Moją ogromną przywarą jest niepohamowana dobroć. Ja po prostu muszę czynić dobro. Jestem jednak dość rozsądnym krasnoludem i wiem, że wszystkim wyświadczyć dobra nie zdołam. Gdybym próbował być dobry dla wszystkich, dla całego świata i wszystkich zamieszkujących go istot, byłaby to kropelka pitnej wody w słonym morzu, innymi słowy: stracony wysiłek. Postanowiłem zatem czynić dobro konkretne, takie, które nie idzie na marne. Jestem dobry dla siebie i dla mego bezpośredniego otoczenia."


Lewy napisał/a:
ze jak by przyszli Niemce (Ruskie, Chińczyki, Bułgarzy czy inna swołocz)
Drugie skojarzenie:
Hodo po kolejnym poranku piosenek legionowych przy zmianie turnusów:
"No, teraz mógłbym iść na Niemca, Austriaka czy innego tam, niech no się tylko jakiś pojawi!!" ;) ;) ;)
Lewy napisał/a:
dla osiągnięcia kolejnego poziomu samozadowolenia.
A nawet bardziej - dla uniknięcia pewnego poziomu niezadowolenia... ;)

Varthanis napisał/a:
guzik prawda :P
Eeee...? :D Nielogiczne zaprzeczenie ;) Nieprawdą jest opisana kwestia mojej religijności? Czy że CHYBA jestem wyjątkiem? ;) ;) ;) Przy czym należałoby napisać - wyjątkiem wśród znanych mi pod tym kątem ludzi zajmujących się historią ;)
Dobra, no, zrozumiałam ;) ;)


Illima napisał/a:
A czy ja coś mówię, że gdzieś indziej tak nie jest? ;)

A czy ja mówię, że mówisz? :D :D Rozwinęłam wątek tylko :p ;)

Varthanis - 30-10-2010, 11:52

Indiana napisał/a:
wyjątkiem wśród znanych mi pod tym kątem ludzi zajmujących się historią ;)

to ja przepraszam... :D

Abdel - 30-10-2010, 12:14

Zgoda! ;)
Wszyscy razem udowodniliście mi,że nie warto oceniać ludzi(powiedział mi to kiedyś mój psycholog :P ) i że nie można stosować uogólnień względem ludzi.

Lewy napisał/a:
Chodzę po knajpach, piję piwo i bawię się, że hej!
Co nie zmienia faktu, ze jak by przyszli Niemce (Ruskie, Chińczyki, Bułgarzy czy inna swołocz) żeby podpalić dom, ten w którym mieszkam, Polskę, to pewnie bym jak dziady i pradziady poszedł do lasu
Lewy napisał/a:
I niekoniecznie z poczucia patriotycznego obowiązku, ale dla osiągnięcia kolejnego poziomu samozadowolenia.

Tylko po co czekać aż przyjdą :mrgreen: np. W wojsku(ja się wybieram)
można bić się z nim za granicą,nie niszcząc przy tym swego kraju ;) ;)

Hodo - 30-10-2010, 15:38

Abdel napisał/a:
W wojsku(ja się wybieram)
można bić się z nim za granicą,nie niszcząc przy tym swego kraju

Obawiam się, że nie ma na to szans :)

Abdel - 30-10-2010, 16:15

Na co?Na to,że się dostanę czy na walkę poza granicami państwa? ;D
Hodo - 30-10-2010, 17:03

Na to drugie ;) Oczywiście, jesli chodzi o walkę z Wrogiem ;)
Travor - 30-10-2010, 18:50

Abdel napisał/a:
W wojsku(ja się wybieram)
można bić się z nim za granicą,nie niszcząc przy tym swego kraju ;) ;)

O tak, nie ma to jak ginąć od pułapek, zastawianych przez ludzi, którzy nawet nie wiedzą gdzie Twój kraj leży, i to wszystko w imię amerykańskiego imperializmu i interesów.
Indiana napisał/a:
Podobne kryzysy ludzie miewali właśnie na historii, zapoznając się szczegółowo z historią Kościoła, a zwłaszcza z genezą pojęć, które uznawali za objawione dogmaty, a które w rzeczywistości są tworem ludzkim na potrzeby chwili dawno minionej :)

Hmmm. A nie dały Ci te studia podobnej opinii o pogaństwie (podrzućcie proszę, jakieś ładne określenie tych wierzeń, bo wolałbym uniknąć tej nazwy, o wzgardliwym zabarwieniu... rodzimowierstwo?)? Bo ja, z całym szacunkiem, gdy czytam mitologie słowiańskie czy nordyckie, nie mam najmniejszych wątpliwości, że to wymyślił i napisał jakiś człowiek tych czasów. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bogowie "dobrzy" są odzwierciedleniem cech uznawanych w ówczesnym społeczeństwie za chwalebne, "źli" odzwierciedlają cechy powszechnie potępiane. Spełniają ludzką potrzebę wiary, że jeśli złożą ofiarę konkretnemu patronowi, to będzie im się żyło lepiej np. poszczęści im się w bitwie czy wyhodują leprze plony. Historia Chrystusa nie pasuje do realiów w których powstała. W tym sensie, że żaden żyd, wymyślający historię mesjasza nie napisałby o osobie która złamała większość judaistycznych praw, a pod koniec życia dała się zabić. Raczej byłby to wielki, majestatyczny król żydowski, który przepędziłby rzymian i odbudował królestwo Izraela. I podczas gdy rodzimowierstwa wyrzekły się wobec chrześcijaństwa, prędzej czy później, pod naciskiem lub nie ale jednak całe cywilizacje, to od chrześcijaństwa ludzie nie odchodzili nawet w okresach długotrwałych prześladowań.
Muszę tylko ze swojej strony dodać, że chciałbym bardzo zrozumieć zjawisko neopogaństwa. Rozumiem, że w neoszamaniźmie ludzie szukają głębszego kontaktu z naturą, z ziemią, ze światem, od którego oddziela nas coraz grubsza warstwa betonu i stali. Ale czemu tamci bogowie są lepsi od Tego? Może dlatego że nie ma dekalogu? Spowiedzi? Zasuwania do kościoła? Wierzę, ale niewiele muszę?
Nie wiem. A chciałbym wiedzieć.

Hodo - 30-10-2010, 19:32

Tu chyba nie chodzi o wymianę jednego boga na kilku innych. Poza tym neopogaństwo neopogaństwu nie równe ;) Poczytaj trochę np o wicca. A czemu rodzimowierstwo ma twoim zdaniem wzgardliwe zabarwienie?
Abdel - 30-10-2010, 19:49

Travor napisał/a:
Ale czemu tamci bogowie są lepsi od Tego?

A czemu Ten Bóg miałby być lepszy od innych Bogów? Nie ma złych wyznań,są tylko źli wyznawcy ;D Zresztą jak mówi pluralizm religijny(z którym się zgadzam)to i tak nie ma różnicy. ;)

Varthanis - 30-10-2010, 20:00

przeinaczasz znaczenie duchowości Travorze, nie chodzi tu przecież o 'korzyści' w stylu życia wiecznego w zamian za jak najmniejszą liczbę 'obowiązków wobec boga', bo to jest wyrachowanie, a nie duchowość ;) Ważne (przynajmniej moim zdaniem) żeby ze swoją duchowością czuć się naturalnie i chcieć wierzyć z własnej woli. A tak btw (przyczepię się ;) ) - zależy jaki szamanizm, bo nie każdy rodzaj szamanizmu rozbudowuje założenia animistyczne, masz na przykład wielu szamanów południowoamerykańskich których można określić już bardziej pojęciem 'kapłan' (a raczej miałeś, bo większość plemion stosujących taki szamanizm została spacyfikowana przez konkwisty ;) )

edit: polecam też zapoznać się z pojęciami szamanizm pierwotny i wtórny :)

Travor - 30-10-2010, 20:22

Hodo napisał/a:
A czemu rodzimowierstwo ma twoim zdaniem wzgardliwe zabarwienie?

Nie rodzimowierstwo, tylko pogaństwo.
Varthanis napisał/a:
przeinaczasz znaczenie duchowości Travorze, nie chodzi tu przecież o 'korzyści' w stylu życia wiecznego w zamian za jak najmniejszą liczbę 'obowiązków wobec boga',

Wiem, że nie o to chodzi, ale to jedyny powód jaki wpadł mi do głowy. No chyba, że ktoś po prostu czuje wewnętrzną potrzebę wierzenia akurat w to i w takiej formie, bez bliżej określonych powodów.
Abdel napisał/a:
Nie ma złych wyznań,są tylko źli wyznawcy ;D

No nie wiem. W mojej opinii są. Nie jest ich wiele, ale są.
Abdel napisał/a:
A czemu Ten Bóg miałby być lepszy od innych Bogów?

To zależy co przez to rozumiesz. Ja akurat jestem zwolennikiem teorii, o jednej odgórnej sile sprawczej, różnie nazwanej i ukazanej przez człowieka. I w takim wypadku, Bóg chrześcijański zdecydowanie jest dla mnie, dla mnie osobiście lepszym wyobrażeniem niż np. Jahwe żydowski. Choć równocześnie wierzę, iż to jedno i to samo.

Hodo - 30-10-2010, 20:39

Travor napisał/a:
I w takim wypadku, Bóg chrześcijański zdecydowanie jest dla mnie, dla mnie osobiście lepszym wyobrażeniem niż np. Jahwe żydowski.

Ale przecież dla obu wierzeń to jest ten sam bóg.

Travor - 30-10-2010, 20:42

Owszem, ale jeśli zagłębisz się w testamenty, to zachodzi wiele różnic. Bóg przedstawiony w Starym Testamencie jest surowym, wymagającym Ojcem, podczas gdy w Nowym jest również a może przede wszystkim miłosierny i przebaczający.
Varthanis - 30-10-2010, 20:44

Travor napisał/a:
Ja akurat jestem zwolennikiem teorii, o jednej odgórnej sile sprawczej, różnie nazwanej i ukazanej przez człowieka.

O, to to ;)

Illima - 30-10-2010, 21:48

Pogaństwo ma znaczenie potoczne, pejoratywne, ale jest też znaczenie pierwotne, to "prawdziwsze" czyli nie-chrześcijaństwo. I nie musi mieć zabarwienia religijnego nawet.

Cytat:
No chyba, że ktoś po prostu czuje wewnętrzną potrzebę wierzenia akurat w to i w takiej formie, bez bliżej określonych powodów.

Powinniśmy założyć, że wewnętrzna potrzeba to główny powód, a nie traktować ją marginalnie tak jak to zrobiłeś wcześniej. :) Nie wdajemy się tu we wszelkie rozważania psychologiczno-deterministyczne ma się rozumieć.

Indiana - 01-11-2010, 03:47

Varthanis napisał/a:
to ja przepraszam... :D
Ależ wodzu! Co wódz....?
;) ;) ;)

Travor napisał/a:
to wszystko w imię amerykańskiego imperializmu i interesów.
Aaaauuuuć :D

Travor napisał/a:
A nie dały Ci te studia podobnej opinii o pogaństwie
A nie dały :) Przed czasami chrześcijaństwa świat nie znał tak zinstytucjonalizowanego i oderwanego od idei systemu religijnego. Chrześcijaństwo wytworzyło swoistą machinę socjotechniczną ;) , niezależną od swojej, skądinąd pięknej idei. No ale taka cecha większości idei ;)

Travor napisał/a:
gdy czytam mitologie słowiańskie czy nordyckie, nie mam najmniejszych wątpliwości, że to wymyślił i napisał jakiś człowiek tych czasów.
To lepiej tych wątpliwości nabierz :] Na palcach jednej ręki można zebrać źródła pisane, traktujące o mitologiach przedchrześcijańskiej Europy, pochodzące z czasów przedchrześcijańskich. Mitologia nordycka spisana została w 12 wieku, długo po zapanowaniu Chrystusa w Skandynawii, a słowiańska nie została spisana nigdy i odtwarzamy ją mozolnie po tropach etnograficznych i źródłach pośrednich. Celtycka przetrwała dzięki Rzymowi i kościołowi iroszkockiemu, ale zniekształcona relacją własnych wrogów. Znamy dokładnie Grecję i Rzym, poza tym trochę, bo wciąż niewiele, Egipt, a tak poza tym o religijności ludzi sprzed chrystianizacji wiemy niewiele. Za to to, co wiemy, leży bardzo daleko od potocznego chrześcijańskiego wyobrażenia o pogaństwie. I typowo chrześcijańskiej pejoratywności tego słowa.

Travor napisał/a:
Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bogowie "dobrzy" są odzwierciedleniem cech uznawanych w ówczesnym społeczeństwie za chwalebne, "źli" odzwierciedlają cechy powszechnie potępiane. Spełniają ludzką potrzebę wiary, że jeśli złożą ofiarę konkretnemu patronowi, to będzie im się żyło lepiej np. poszczęści im się w bitwie czy wyhodują leprze plony.
Aha, Kalemu ukraść krowę - źle... My wszak jedyni, chrześcijanie, niesiem kaganek duchowości wśród tego prymitywizmu i interesowności zabobonnych ludów...
Wybacz, ale kiepskie dałeś świadectwo własnej religii. Ale spoko, przekonanie o wyjątkowości i wyższości nad innymi jest też typowo chrześcijańską cechą.
Nie będę powtarzać po Varthanisie, tylko odpowiem ci lusterkiem - chrześcijaństwo to wiara w starca siedzącego na chmurce, który ma sadystyczne skłonności, bo zabił swojego syna, którego spłodził w magiczny sposób z ziemską kobietą, a teraz wyznawcy jedzą jego ciało i piją jego krew w magicznym rytuale, żeby zasłużyć na wejście do cudownego ogrodu, w którym rośnie drzewo z jabłkami....
Fajnie? Polecam jeszcze do kompletu historyjkę pt. "dupa Henryka", znajdziesz w necie. Jak chcesz, każdą ideę możesz spłycić i sprowadzić do tępego zabobonu.

Travor napisał/a:
rodzimowierstwa wyrzekły się wobec chrześcijaństwa, prędzej czy później, pod naciskiem lub nie ale jednak całe cywilizacje, to od chrześcijaństwa ludzie nie odchodzili nawet w okresach długotrwałych prześladowań.

:D :D :D
Ej, chyba nie przemyślałeś, co piszesz. Wyrzekły się, z podziwu i zachwytu nad głębią tej religii zapewne... Wzdychając z neofickiego zapału. Kpisz?
Rodzimowierstwa zostały niemal wszędzie wykorzenione siłą. Chrześcijaństwo przyniosło nową jakość - polityczną. Po tym, jak Karol Wielki zaniósł błogosławieństwo Chrystusa Sasom, budując imperium na ich trupach, większość władców zrozumiała przydatność tej religii. Ale chluby chrześcijaństwu to raczej nie przynosi...

Nie odchodzili? Doprawdy? Akurat sytuacja prześladowania jest dla chrześcijaństwa idealnym środowiskiem, nie bój się, to dobrobyt zabije tą religię, nie prześladowanie....

Travor napisał/a:
chciałbym bardzo zrozumieć zjawisko neopogaństwa
To na początek zacznij od darowania sobie kpiny i pogardy. Np. takiej:
Travor napisał/a:
Ale czemu tamci bogowie są lepsi od Tego? Może dlatego że nie ma dekalogu? Spowiedzi? Zasuwania do kościoła? Wierzę, ale niewiele muszę?

Chcesz zrozumieć czyjąś religię, a zakładasz, że nie jest religią, tylko pustostanem moralnym?....

Cała moja kpina z chrześcijaństwa przedstawiona powyżej, jest na potrzeby uświadomienia ci, ze mechanizm, którego używasz, jest obosieczny. Twoją religię też można wyśmiać i spłycić. Ale prawdziwe idee chrystianizmu są jednym z najważniejszych i najpiękniejszych dziedzictw ludzkości. I bardzo szanuję chrześcijaństwo i chrześcijan.
Ludziom przyzwyczajonym do monoteizmu ciężko jest zrozumieć istotę religijności "pogańskiej", politeistycznej. To nie jest tak, że moi Bogowie są lepsi niż twój Bóg. Nie mogą, bo w istocie są jednym. I rozumieli to nawet ludzie tak politeistycznego świata, jak Egipt czy wyznawcy hinduizmu z czasów spisania ksiąg wedyjskich, a tym bardziej rozumieją to współcześni neopoganie. Bóg objawia się ludzkości pod tysiącami postaci, imion, idei, aspektów. Śmieszy cię oddawani czci Bogu pod postacią pioruna, a nie bawi klękanie przed obrazem? Bo wiesz, że nie do obrazu się modlisz, prawda? Ani też i poganin nie czci pioruna, tylko potęgę Stwórcy w piorunie objawioną. I tą twarz Boga bywa, że nazywa Thorem. I ubiera w historyjki i mitologie, jak wasze opowieści o wężach i jabłkach, bo tak łatwiej prostym ludziom rozumieć. Te historyjki to symboliczny, metaforyczny folklor. A głębia wiary jest dla wszystkich religii świata wspólna, tak jak wspólne dla ludzkości jest postrzeganie dobra i zła. Także dla tych, o których sądzisz, że są 'złe', a sądzisz tak, bo oceniasz je tak, jak oceniłeś pogaństwo - powierzchownie i z wyższością. Szukamy w neopogaństwie uniwersalności. Nie wystarcza nam Bóg pod postacią Chrystusa, bo mamy świadomość, że to tylko jedna z twarzy. I najczęściej nie akceptujemy Kościoła jako pośrednika w wierze, chcemy być bliżej, także bliżej Boga w naturze, bo nigdzie indziej nie jest tak wyraźny jak w tym, co stworzone Jego ręką. Bo brakuje nam naturalnego - boskiego tym samym - rytmu życia, koła roku, z całą jego pierwotnością, prawidłowością, której tak brak w chrześcijańskiej liturgii, pomimo wszystkich zaczerpnięć i magicznych rytów, które stały się częścią obrzędu zwanego mszą. Bo nie akceptujemy gorsetu kościelnej tradycji, kościelnej obyczajowości, która już dawno zatraciła prawdziwy sens. Bo mamy potrzebę wolności umysłu i wolności wiary. I to nie prawda, że nic nie muszę. Muszę przeżyć moje życie jak najlepiej. Po prostu.

Koniec eseju :P :P :P

Varthanis - 01-11-2010, 04:28

Indiana napisał/a:
Akurat sytuacja prześladowania jest dla chrześcijaństwa idealnym środowiskiem, nie bój się, to dobrobyt zabije tą religię, nie prześladowanie....


tak by the way, kocham to podejście: 'jak nas prześladują to jest be, jak my prześladujemy to w imię wiary, bo co poganie będą w ciemnocie siedzieć!' ;)

powiem tak Travorze: nie postrzegam obu tych religii w kategoriach 'gorsza-lepsza'. I jeśli chcesz zrozumieć tą drugą, nie powinieneś się ograniczać do takiego schematu. Jeśli jakąś wiarę uznajesz za słuszną to ją wyznajesz, jeśli nie wyznajesz jakiejś ujętej w konkretne ramy wiary, ale masz jakieś duchowe wyznaczniki, to kieruj się nimi w życiu bez wstydu. To tyle :)

Illima - 01-11-2010, 11:40

Z pewnymi fragmentami eseju Indiany można polemizować, ale intencja jest tak czytelna i słuszna, że nie ma co :D

Cytat:
gdy czytam mitologie słowiańskie czy nordyckie, nie mam najmniejszych wątpliwości, że to wymyślił i napisał jakiś człowiek tych czasów.

Z chrześcijaństwem jest tak samo. Kolejne dogmaty powstawały w różnych czasach, aby rozwiązać pewne problemy polityczne, czy też w obrębie samej religii. Co więcej, zadziwiający jest fakt, jak daleko odbiegło chrześcijaństwo od swoich źródeł dogmatotwórczych czyli - poza pismem świętym - filozofii ojców i doktorów Kościoła. Jest dla mnie nie do pojęcia jak z tak niesamowitych, spójnych i po prostu mądrych filozofii chrześcijańskich (mówię o wielu, bo są pewne różnice w obrębie jednego chrześcijaństwa) ukształtował się tak kretyński, niespójny i wyssany z palca Dogmat kościelny.

Indiana - 02-11-2010, 17:33

Illima napisał/a:
daleko odbiegło chrześcijaństwo od swoich źródeł dogmatotwórczych czyli - poza pismem świętym - filozofii ojców i doktorów Kościoła.
W przypadku niektórych ojców Kościoła - może to i lepiej, że odbiegło ;) ;)
Travor - 02-11-2010, 22:58

Muszę powiedzieć, że średnio podoba mi się umiejscowienie mnie w roli chrześcijańskiego bojownika, obrzucającego alternatywy błotem. Zwłaszcza że okazanie komukolwiek, czy czemukolwiek braku szacunku czy wzgardy było ostatnią rzeczą, jaką chciałem tym postem osiągnąć. Widać - nie wyszło.
Tak czy inaczej uświadomiłaś mi tym postem kilka rzeczy i za to dziękuję. I choć na wiele elementów Twojej wypowiedzi chciałbym odpowiedzieć, to jedną z tych rzeczy jest fakt, że nie jestem dla Ciebie partenerem do dyskusji w tych tematach.

I choć dość chętnie uczestnicze w dyskusjach na tematy, o których mam nawet powierzchowne pojęcie, uważam, że akurat dyskusje teologiczne wymagają wiedzy i... doświadczenia życiowego i być może również pewnego rodzaju duchowej (i nie tylko) dojrzałości której 15 latek nie posiada. No, przynajmniej ten 15-latek. Pozwolę sobie tylko nadmienić, że za jakiś czas chętnie wrócę do tej dyskusji, a póki co - wycofam się z udziału.

Indiana - 02-11-2010, 23:42

Travor napisał/a:
średnio podoba mi się umiejscowienie mnie w roli chrześcijańskiego bojownika
Mi też się średnio podoba, ale Ty to napisałeś, nie ja.

Travor napisał/a:
I choć na wiele elementów Twojej wypowiedzi chciałbym odpowiedzieć, to jedną z tych rzeczy jest fakt, że nie jestem dla Ciebie partenerem do dyskusji w tych tematach.
Aha. Czyli piszę cały esej wyjaśniający wszystko od podstaw, bo NIE JESTEŚ dla mnie partnerem w dyskusji....? :)
Zwykle, gdy ktoś nie jest partnerem w dyskusji, to każe się mu spadać na drzewo :)

Travor napisał/a:
dyskusje teologiczne wymagają wiedzy i... doświadczenia życiowego i być może również pewnego rodzaju duchowej (i nie tylko) dojrzałości której 15 latek nie posiada.
Dlatego też pisaliśmy z Illimą o pewnym kryzysie prostej wiary i potrzebie wyjaśnień, jakie opadają człowieka na niektórych kierunkach studiów :) Ale bladego pojęcia nie mam, dlaczego napadło cię przekonanie, że w związku z tym nie możemy z tobą rozmawiać :?

No ale nie chcesz, to nie :)

Hodo - 02-11-2010, 23:43

Ale nie przeprosił, dobrze, ze się nie założyliśmy ;)
Travor - 04-11-2010, 00:11

Że co? :)
Travor - 04-11-2010, 00:30

A ktoś poczuł się dotknięty? ;)
Indiana - 08-11-2010, 02:06

Obszernie i wyczerpująco. Żródło: http://rodzimowierca.prv.pl/

Cytat:
Neopogaństwo, Rodzimowierstwo i Pseudorodzimowierstwo
Redaktor: Administrator
21.07.2009.
Czyli o błędnych przekonaniach na temat rodzimowierstwa pochodzących z zewnątrz.

Ratomir Wilkowski
ver. poprawiona

Jako rodzimowierca stosunkowo często spotykam się ze stanowiskiem, wykazującym niezrozumienie podstawowych pojęć związanych z reprezentowanym przeze mnie systemem wyznaniowym. Potoczne, a przy tym niezbyt precyzyjne określenie "neopogaństwo" mylone jest (lub wręcz błędnie traktowane jako synonim) z "rodzimowierstwem". To drugie z kolei dość powszechnie, częściej łączone jest z polityką (zazwyczaj z poglądami skrajnie prawicowymi lub wręcz skrajnie nacjonalistycznymi), niż kojarzone z rzeczywistą wiarą... Czym tak naprawdę jednak jest neopogaństwo, tudzież rodzimowierstwo, a czym nie jest? W czym te dwa pojęcia wykazują podobieństwa, a w czym różnice? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w niniejszym felietonie.



Podstawowe pojęcia

Rodzimowierstwo najprościej rzecz ujmując, to system wierzeń etnicznych (zarówno minionych jak i współczesnych, zawsze jednak nawiązujących do konkretnego systemu wierzeń etnicznych - opartych na mitologii i wierzeniach lokalnej społeczności, występujących w obrębie danej grupy kulturowej), odwołujących się zazwyczaj do tradycji przedchrześcijańskich.1 Samo pojęcie powstało ze złączenia dwóch słów: "wiara" w znaczeniu zespołu zasad, na których opiera się pogląd na świat oraz "rodzima" czyli właściwa danej społeczności, regionowi - pochodząca z danego narodu, plemienia, ojczyzny, macierzy, domu, miejsca, itd.2 W przypadku rodzimowierstwa słowiańskiego (słowianowierstwa) chodzi tu głównie o odwołanie się do tradycji wspólnot słowiańskich (czasem jednak z elementami opartymi na rodowodzie celtyckim, germańskim, pruskim - czyli dawnych plemion zamieszkujących obecne tereny Polski, a których kultury - dla których wspólnym mianownikiem była świętość Natury - wzajemnie się przenikały). Opiera się ono głownie na religii funkcjonującej wśród Słowian przed chrystianizacją (choć pewne odłamy rodzimowierstwa czerpią także inspiracje zarówno z późniejszych elementów wierzeń, trwających w folklorze ludowym w opozycji do chrześcijaństwa), jak również z wcześniejszego dorobku pozostałych, dawnych kultur etnicznych (tworzących korzenie tradycji słowiańskiej na długo przed pojawieniem się chrześcijaństwa).3

Neopogaństwo (czasem błędnie neopoganizm) to powszechne, acz niezbyt precyzyjne zbiorowe określenie współczesnych systemów wierzeń, odwołujących się zarówno do etnicznych (zazwyczaj przedchrześcijańskich lub określanych przez chrześcijan jako pogańskie) religii danego regionu lub kraju, jak i powstałe współcześnie, całkowicie od podstaw (nie koniecznie sięgając do żadnego konkretnego systemu wierzeń etnicznych/pierwotnych) lecz wykazujące ogólne cechy pogańskie - np. klasyfikowane są jako politeizm.4 Jak sama nazwa wskazuje neopogaństwo to swoiste nowe pogaństwo, a więc w przeciwieństwie do rodzimowierstwa nie musi ono np. wykazywać najmniejszej nawet ciągłości historycznej z wierzeniami, do których się odwołuje, jak też w równej mierze czerpać może z kilku różnych systemów wierzeń etnicznych (tudzież nawet z żadnego) tworząc całkiem nowy, odrębny system. W przypadku neopogaństwa wyraźny związek z jedną tylko grupą kulturową, etniczną, nie jest kwestią specjalnie istotną.5

Reasumując - choć w pewnych aspektach oba te pojęcia wzajemnie się przenikają, to zarówno neopogaństwo jak i rodzimowierstwo (a tym bardziej rodzimowierstwo słowiańskie), zasadniczo trudno traktować jako tożsame. Co więcej - w ramach każdego z nich, mówić można o bardzo wielu różnych systemach wyznaniowych, zasadniczo nie będącymi nawet w połowie ruchami tak jednorodnymi - zwartymi ideowo i wyznaniowo - co np. chrześcijaństwo (a przecież nawet ono, pomimo tego nie uniknęło na przestrzeni wieków pewnym rozwarstwieniom, w konsekwencji czego współcześnie wyodrębnić możemy wiele jego odmian, wspólnot czy Kościołów). Tego rodzaju różnorodność szczególnie wyraźna jest w nie dogmatycznych (lub w znikomym stopniu to wykazujących) systemach rodzimowierczych, nie roszczących sobie prawa do jedynej słusznej wykładni i czy ściśle określonej teologii. Z tego choćby szczególnie względu, formułowanie pewnych ogólnych tez na temat całego neopogaństwo czy rodzimowierstwa, może okazać się nieprawdziwe lub wręcz krzywdzące dla wielu wpisujących się w ten nurt systemów wyznaniowych (analogicznie, całkowicie nietrafione, może okazać się formułowanie opinii o całym ruchu, na podstawie jednego tylko związku, ogólnie wpisującego się w dany nurt - analogicznie zaś nawet w ramach samego chrześcijaństwa spotykać można rożne, mniejsze lub większe, bardziej lub mniej radykalne, jego nurty), że o poszczególnych osobach nie wspomnę...



Rodzimowierstwo rzeczywiste i pseudorodzimowierstwo

Do kolejnych, dalszych, znacznie gorszych przekłamań, prowadzić mogą jednak jeszcze inne sytuacje (np. polegające na łączeniu danych systemów wyznaniowych z tym, co w rzeczywistości z kwestiami wyznaniowymi związku nie ma). Powszechny całościowy obraz neopogaństwa, a tym bardziej rodzimowierstwa (zwłaszcza słowiańskiego), szczególnie wypacza np. utożsamianie go z satanizmem lub nacjonalizmem. W pierwszym przypadku jest to zazwyczaj wynikiem tzw. młodzieńczego buntu i chęci przeciwstawienia się lub wręcz zanegowania wyniesionego z domu, często narzucanego przez rodziców, dotychczas kultywowanego systemu wyznaniowego. Osoba taka, przechodząc kolejno przez płytko rozumiany satanizm (znacznie częściej ateizm lub agnostycyzm), fascynacje np. muzyką heavy metalową, w swych poszukiwaniach ostatecznie otrzeć się może o neopogaństwo. O ile jednak w pewnym wąskim zakresie, pewne jego ruchy mogą nawet odwoływać się w niektórych aspektach do satanizmu, to w żadnym razie nie znajduje on potwierdzenia w rodzimowierstwie. Szczególnie rodzimowierstwo słowiańskie, zasadniczo odrzucające wiarygodność chrześcijaństwa (jako niewłaściwego dla swojej grupy kulturowej), na tej samej zasadzie całkowicie odrzuca negacje jego przekazu w postaci satanizmu (jako cześć tej samej mitologii). Co więcej, nawiązując do przekazów źródłowych, już Aleksander Brückner - znany polski filolog i slawista, historyk literatury i kultury polskiej, pisał: "Słowianie nic o piekle ani żadnym diable nie wiedzieli, naw ani siedziba welów nie są piekłem ani Weles diabłem - to są nabytki chrześcijańskie". Tym samym więc, we własnej opinii, całkowicie odżegnują się oni od wszelkich mitów (i związków z nimi) związanych z szatanem. Co więcej - z innej strony - pewne oficjalne grupy reprezentujące nurt słowiańskiego rodzimowierstwa wychodzą wręcz z wyraźnego założenia, że wszyscy na swój (możliwy, dostępny dla siebie) sposób czczą tego samego Boga Najwyższego, choć sławiąc go pod różnymi imionami.

Całkowicie odrębną kwestię stanowi natomiast wiązanie muzyki heavy metalowej z reprezentowanym systemem wyznaniowym... Trudno bowiem wychodzić z założenia, że czyjeś osobiste preferencje muzyczne, filmowe, kulinarne, seksualne czy polityczne jednoznacznie determinują, w jakiego Boga dana osoba wierzy (tudzież, że stanowią one tym bardziej rzeczywiste źródło wiedzy o sposobie ich czci). Na tej podstawie powinniśmy bowiem np. wnosić, że wśród katolików nie powinni trafiać się np. żadni zwolennicy heavy metalu - a to czysty absurd.

W drugim przypadku, utożsamiającym omawiane systemy ze skrajnym nacjonalizmem, faszyzmem lub wręcz nazizmem, aspekt jest nieco bardziej złożony. Wymienione wyżej postawy społeczno-polityczne dla podbudowania swej ideologii odwołują się bowiem zazwyczaj do różnych sfer dziedzictwa narodowego - w tym także wyznaniowego. Z tego względu różne grupy, organizacje i stowarzyszenia o tego rodzaju charakterze, dla uwiarygodnienia swej działalności, sięgają zarówno (zależnie od charakteru) do katolickiego jak i pogańskiego, rodzimowierczego dziedzictwa w historii kraju. Przy czym nie stanowi żądnej tajemnicy, że pewne dziwne, ekstremalne, radykalne grupy (m.in. o tego rodzaju poglądach), trafić się mogą wśród najróżniejszych grup społecznych (w tym też wyznaniowych)... O ile jednak powszechnie nikt raczej nie stara się oceniać całego katolicyzmu przez pryzmat poglądów i działalności tego rodzaju grup jak np. Młodzież Wszechpolska czy Narodowe Odrodzenie Polski, to już w przypadku neopogaństwa czy rodzimowierstwa nikomu analogicznie nie nastręcza to specjalnie większych problemów.

Szczególną winę w kształtowaniu tego rodzaju fałszywego obrazu odgrywają niestety goniące za sensacją (czyt. tym co się akurat najlepiej sprzeda - nie koniecznie zaś zainteresowane przybliżeniem rzeczywistego wizerunku polskiego rodzimowierstwa) media. Nie zawsze natomiast ci co najgłośniej krzyczą, swoimi często skrajnymi poglądami wzbudzają największe kontrowersje, przez to będący szczególnie eksponowani przez owe media - a więc najbardziej widoczni dla opinii społecznej, stanowią rzeczywisty, reprezentacyjny, wiarygodny obraz większości, a co dopiero całości danego ruchu... Inna sprawa, że informując np. o tego rodzaju grupach, których ideologia w jakimś stopniu bazuje na katolicyzmie, piszą zazwyczaj po prostu o grupach nacjonalistów... Pisząc o analogicznych grupach uwiarygodniających swe sensu stricte polityczne cele odwołaniami np. do rodzimowierstwa, piszą już zazwyczaj o "pogańskich nacjonalistach", licząc na dodatkowy wymiar sensacji. A przecież polityka i wiara to w gruncie rzeczy dwie różne (choć w pewnych aspektach zapewne mogące wzajemnie się przenikać) sfery życia społecznego. W tym miejscu należy sobie bowiem jasno zaznaczyć, iż rzeczywiste neopogaństwo, a tym bardziej rodzimowierstwo, to systemy wyznaniowe w zdecydowanej większości skupiające się przede wszystkim na wierze (pomimo tego nawet, że pewne nieoficjalnie, bliżej nieokreślone, grupy - czy nawet poszczególne jednostki - starają się wykorzystywać ją do maskowania swoich rzeczywistych, czysto politycznych, celów). Czym innym są bowiem grupy polityczne i ich cele (dla których np. bogowie to jedynie symbole sił natury, a wierzenia ich słowiańskich przodków to wyłącznie element rodzimej kultury), a czymś zupełnie innym związki wyznaniowe (dla których sfera sacrum ma faktyczny wymiar i znaczenie duchowe) - inne bowiem będą priorytety i założenia związku wyznaniowego, a inne partii czy klubu politycznego...



Pozostałe nieścisłości i przekłamania

Jednym z najcięższych, powtarzających się co jakiś czas zarzutów jest to, jakoby pogaństwo legło u podstaw hitleryzmu. Niewątpliwie Hitler w swej polityce dopuszczał pewne elementy okultyzmu (a zapewne kilka osób z jego najbliższego otoczenia można wręcz uznać za fascynatów tegoż), ale chodziło tu głownie o te jego aspekty (nie koniecznie nawet związane choćby z mitologią nordycką czy nawet pogaństwem jako takim) mające zapewnić mu utrzymanie lub pogłębienie już posiadanej władzy (tudzież w opisany wyżej sposób uwiarygodnić jego polityczne aspiracje). Trudno tu jednak mówić o podstawach... Hitler dorastał w rodzinie katolickiej. Pomimo wyraźnej postawy antyklerykalnej, z spośród wyznań chrześcijańskich faworyzował protestantyzm (uznając go za najbardziej otwarty na reinterpretację). Co więcej, na potrzeby nazizmu został stworzony wręcz, specjalnie spreparowany system wierzeń oparty na terminologii chrześcijańskiej - tzw. "pozytywne chrześcijaństwo".6 Kwestie religijne bowiem (niezależnie od rodzaju) Hitler traktował głównie w sposób instrumentalny, użyteczny dla swej polityki. Rząd III Rzeszy po prostu zwyczajnie wykorzystywał wszystko to, co we własnym mniemaniu mogło wspomóc ich dążenia do dominacji (jak np. podpisanie konkordatu z Kościołem Katolickim). To co nie przystawało do tych dążeń, lub też wyraźnie mogło im zaszkodzić, było bezwzględnie eliminowane - nie bez powodu w 1937 roku politycy z NSDAP podjęli kampanię przeciw wszystkim tzw. organizacjom okultystycznym, które mogły stać się zalążkiem opozycji wobec nazizmu.

Kolejnym, w pewien sposób szczególnym bo sztucznie kształtowanym błędem, jest przedstawianie neopoganizmu jako rodzaj konsumpcjonizmu. Uzasadnieniem ma tu być rzymski hedonizm, który ostatecznie w starożytności doprowadził niby do upadku imperium. Czyż wówczas jednak oficjalnie dominującą religią w Rzymie nie było chrześcijaństwo, a barbarzyńscy najeźdźcy przede wszystkim właśnie poganami? Inna kwestia dotyczy tego, iż filozofia istniała w Rzymie tak długo jak istniało pogaństwo (w późniejszym okresie, aż do XIII wieku, chrześcijanie w tym względzie przerabiali głównie to co powstało wcześniej - przede wszystkim opierając się na pracach Arystotelesa i pomocniczo Platona). Znów też powraca kwestia mylenia pojęć - jeśli bowiem chcemy współcześnie mówić o konsumpcjoniźmie - postawie polegającej na nieusprawiedliwionej konsumpcji, tudzież uznawaniu jej za wyznacznik jakości życia - to czemu nie używać określenia konsumpcjonizm tylko innego, związanego z tematyka wyznaniową (zasadniczo traktującego zupełnie o czym innym)? Dla zdeprecjonowania (przez skojarzenia) tegoż drugiego, przez łączenie go z pierwszym?...

Kolejną stosunkowo często spotykaną krytyką pogaństwa są oskarżenia o bałwochwalstwo, w potocznym rozumieniu tego słowa znaczeniu - czyli o oddawanie bezpośredniej czci przedmiotom (posągom, elementom lub zjawiskom sił natury)... W tym jednak znaczeniu - żywcem przeniesionym ze średniowiecznego postrzegania etnicznych wierzeń przez chrześcijaństwo - analogicznie moglibyśmy obecnie paradoksalnie postrzegać też katolicyzm (z całym tym jego szeregiem świętych figur, obrazów czy magicznych przedmiotów zwanych relikwiami)... A przecież podobnie tak jak w katolicyzmie tak również w rodzimowierstwie czy nawet neopogaństwie nikt tak naprawdę nie uważa, że drewniana figura czy posąg, będące jedynie wyobrażeniem pewnego bytu, są mu rzeczywiście tożsame... Tak bowiem jak nie rozmawiamy z telefonem, a przez telefon, tak nie modlimy się do posągu, lecz do pewnego bytu wyższego (który w sporym uproszczeniu, dany posąg może symbolizować).

Innym, nie do końca prawdziwym zarzutem, z jakim z kolei często spotyka się samo rodzimowierstwo słowiańskie, jest posądzenie go antychrześcijańskość (przy czym nie powinno się tego mylić z antyklerykalizmem, w stosunku co do którego stanowisko większości tzw. innowierców, a zapewne także wielu chrześcijan, jest zapewne dość podobne). O ile jednak rodzimowierstwo jest "antychrześcijańskie", to zapewne nie bardziej niż większość innych niechrześcijańskich systemów wyznaniowych, ani też nie bardziej niż chrześcijaństwo jest antyrodzimowiercze, czy antyjakiekolwiekinnewyznaniowo... Zasadnicza różnica polegać może tylko na tym, że historycznie to chrześcijaństwo (szczególnie na tych ziemiach) przybyło z zewnątrz zwalczać pogaństwo, a nie na odwrót... Dodatkowo to monoteizm zasadniczo wyklucza możliwość wiary w innych Bogów (czy nawet różne postrzeganie Boga Najwyższego, będąc często systemem wyznaniowym dogmatycznie przekonanym o swym potencjalnym posiadaniu monopolu na tzw. prawdę objawioną - co z kolei szczególnie sprzyja szerzeniu wszelkiego rodzaju nietolerancji) a nie politeizm (do którego najczęściej - czasem z wyraźnymi elementami panteizmu - zalicza się również rodzimowierstwo). To natomiast, że rodzimowiercy starają się zachować pamięć dawnych wydarzeń, z którymi nierozerwalnie związana jest rodzima kultura i religia, nie czyni z nich jeszcze w jakiś szczególny sposób antychrześcijańskimi...

Podobnie (głównie właśnie przez swą wyraźną etniczność), to nie rodzimowierstwo słowiańskie ma globalnie ekspansywny charakter. To nie rodzimowierstwo słowiańskie wychodzi z założenia o konieczności przekonania wszystkich do swoich racji. Wręcz przeciwnie - w rodzimowierstwie słowiańskim, które raczej trudno zaliczyć do systemów dogmatycznych, dość powszechny jest pogląd, że tak jak ludzie są różni (choćby przez uwarunkowania społeczno-kulturowe) tak dany, możliwy dostępny dla każdej z tych osób, sposób zbliżenia się do Boga Najwyższego może być różny. Co więcej - rodzimowierstwo słowiańskie zasadniczo nie wykazuje jakiejś specjalnej potrzeby "nawracania" czy werbowania nowych członków (a w konsekwencji nie podejmuje też żadnych specjalnych działań w tym kierunku). Generalnie wychodzi bowiem z założenia, że jeżeli ktoś odczuwa dostatecznie silny związek z pogańskim dziedzictwem swoich przodków, to prędzej czy później na to rodzimowierstwo i tak sam trafi... że rodzimowiercą się albo jest albo nie (bo rodzimowierstwo słowiańskie to nie tylko system wyznaniowy, ale również swego rodzaju filozofia życiowa) i kwestią pozostaje jedynie, kiedy dana osoba ostatecznie ten fakt (bycia lub nie rodzimowiercą) sobie uświadomi. Zresztą nawet prokatolickie organizacje, próbujące opisywać wszelkie (zarówno chrześcijańskie jak i niechrześcijańskie) mniejszościowe związki i grupy wyznaniowe (a więc szczególnie wyczulone na związane z tym wszelkiego rodzaju patologie), relacje z otoczeniem jednego z głównych formalnie zarejestrowanych związków rodzimowierczych określają jako "poprawne", wykazujące "brak izolacji, agresji", a także stwierdzają "brak danych na temat zagrożeń ruchu dla psychiki [jego] wyznawców".7

Częściowo zbieżne zagadnienia wynikać mogą z dość umownego (pozostającej w opozycji do siebie) podziału na tzw. religie objawione i naturalne - a konkretnie z prób dowiedzenia wyższości jednego systemu wyznaniowego nad innymi, w ramach przedstawionej wyżej klasyfikacji. Przedstawiciele tych pierwszych wychodzą z założenia, że to istoty boskie, niemal bezpośrednio, przekazują prorokom prawdy o świecie i bogach, które to prawdy zostają następnie spisane w świętych księgach. 8 Z kolei wyznawcy religii naturalnych (czyli istniejących niejako od zawsze, a dokładniej od początku historii danej grupy etnicznej czy narodu, opierające się na zmysłowej i pozazmysłowej obserwacji otaczającego nas świata - choć także w ich ramach spotyka się bezpośrednie relacje z istotami wyższymi - do których m.in. zalicza się rodzimowierstwo słowiańskie9) kontrargumentują, iż Natura (gdzie szereg Bóstw stanowi poszczególne aspekty natury lub poprzez te aspekty natury przejawia swe istnienie) nie potrzebuje żadnych domniemanych świętych ksiąg (co m.in. także nie sprzyja dogmatyzmowi), by jej prawa były respektowane. Dodatkowo w religiach naturalnych nie występuje uniwersalizm - tym samym zasadniczo brak jest wspominanej już tendencji do nawracania osób spoza danej grupy. Religie naturalne oparte są na tradycji, przekazywanej w ciągu pokoleń. Święte księgi nawet jeśli istnieją, są jedynie zapisem owej tradycji (nie uważa się ich za objawione czy też podyktowane przez istoty wyższe, jak ma to miejsce np. w przypadku monoteizmów pochodzenia semickiego, np. judaizmu, chrześcijaństwa czy islamu). 10 Z kolei samo pojecie religii objawionych - jako sposób klasyfikacji w głównej mierze oparty na subiektywnym założeniu wyznaniowym w ramach danej religii - jest coraz częściej krytykowane i zastępowane bardziej trafnym terminem religii założonych (czyli takich, których początki związane są z działalnością założyciela czy proroka - okres tej działalności uznawany jest za początek historii danej religii).

Rodzimowierstwu słowiańskiemu, z braku jego niedostatecznej znajomości, równie często zarzuca się prymitywizm. Wystarczy jednak zapoznać się choćby z zawartymi w nim koncepcjami zaświatów czy duszy by przekonać się, że jest zgoła inaczej. Koncepcje te swobodnie równać się mogą lub wręcz przewyższają analogiczne, spotykane obecnie w wielu innych, powszechnie znanych, globalnych systemach wyznaniowych. Niektórzy próbują natomiast dodatkowo umniejszyć znaczenie lub wręcz wartość rodzmiowierstwa słowiańskiego, opierając się na założeniu wyparcia jednego systemu wyznaniowego (względem posiadanej liczby wyznawców) przez inny, obecnie dominujący. Nie biorą oni jednak wówczas zupełnie pod uwagę, iż powszechność danego czynnika (czego odbicie znaleźć można choćby w prawie Kopernika-Greshama) wcale bynajmniej nie musi świadczyć o jego wyższości czy nawet przewadze, przedkładać się na jego rzeczywistą wartość...

Z drugiej strony w pewnych kręgach cały czas powszechnie pokutuje obraz polskiego rodzimowiercy, jako tego poganina biegającego po lesie w łapciach z łyka, w prosto skrojonej, ręcznie szytej, lnianej koszulinie (pomimo, że rodzimowiercą równie dobrze może być przysłowiowy sąsiad z za ściany, którego codziennie idącego do pracy mijamy w windzie). Wynika to najczęściej z kolejnego braku rozróżnienia pewnych zasadniczo dwóch różnych środowisk - tym razem wyznaniowego i grup odtwórstwa historycznego (zwanych potocznie bractwami rycerskimi). O ile i tym razem w pewnym zakresie członkowie jednego ze środowiska przenikać się mogą z drugim, to same środowiska raczej trudno uznać za tożsame (nawet pomimo tego, że o ile każdy rodzimowierca może być członkiem jakiegoś bractwa - i vice versa - o tyle wcale nie musi). W tym świetle całkowicie fałszywe byłoby więc stwierdzenie, że każdy odtwórca jest poganinem, a każdy poganin odtwórcą (choćby dla tego, że nawet radykalni katolicy bywają członkami bractw). Podobnie rzecz ma się odnośnie tzw. strojów historycznych. O ile osoby w takowych widuje się przy okazji różnego rodzaju obrzędów rodzimowierczych (co często ułatwia np. zbudowanie pewnego swoistego klimatu), to zasadniczo nigdy nie jest to wymogiem. Z drugiej strony o ile samo odtwórstwo traktować można jako rodzaj zabawy, hobby (formę pokazu przy okazji różnego rodzaju festynach), o tyle kwestia wiary (przynależności do systemu wyznaniowego) - powiedzmy sobie jasno i wyraźnie - zasadniczo już tym nie jest.

Kolejnym częstym zarzutem jest brak źródeł, choć zapewne nie brak przedmiotu badań... O ile bowiem od czasów A. Brücknera nie przybyło specjalnie tekstów źródłowych, to jednak zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch dekad odnotowano znaczny postęp wiedzy o Słowianach, wiążący się z przyrostem ilości źródeł archeologicznych, postępem metodologicznym, a także nową interpretacją źródeł pisanych, stanowiących wciąż główne oparcie w badaniu dziejów Słowian (w tym na płaszczyźnie religijnej). 11 Powszechnie też przyjęło się sądzić, że niewiele pozostało z dawnych wierzeń prasłowian... I rzeczywiście może się tak wydawać, biorąc pod uwagę bogactwo kulturowe naszych przodków, którego to znaczna część na przestrzeni wieków uległa zatraceniu. Z samych wierzeń zachowało się jednak wystarczająco wiele, by nadal pozostały one żywe (czego współcześni rodzimowiercy są najlepszym dowodem). Przyczyniają się do tego nie tylko zapiski ówczesnych kronikarzy czy pozostałości dawnych przekazów i tradycji, znajdujące swe odbicie choćby w folklorze całej (a nie tylko z terenów obecnej Polski) słowiańszczyzny, ale także przychodzące im w sukurs liczne dziedziny naukowe, takie jak np. archeologia czy językoznawstwo. Inna sprawa, że rodzimowierstwo to nie wyłącznie sucha mitologia... Żywa wiara to coś więcej niż tylko metodologiczne, naukowe badania nad nią. Żywa wiara rozwija się, ewoluuje pozwalając co raz lepiej zbliżyć się do Boga Najwyższego... A będąc etniczną swe źródło jak i ciągłą Jego obecność posiada w terenach, na których się wykształciła, w ziemi i ludziach ją zamieszkujących, w ich kulturze...

W tym miejscu warto zaznaczyć, że rodzime wierzenia nie przestały istnieć 1000 lat temu, wraz z tzw. "Chrztem Polski", raptem jakby ktoś światło zgasił. Tzw. chrystianizacja przebiegała bowiem (a wręcz powiedzieć można, że cały czas nadal przebiega) stopniowo i to bynajmniej wcale nie gładko i bez oporów (czego najlepszym dowodem jest choćby mająca miejsce na tych terenach w XI w. "Reakcja Pogańska")... Jeszcze w XVII wieku Kościół Katolicki na swych kazaniach potępiał pogańskie zwyczaje przy czym rodzimowierstwo - mniej lub bardziej jawnie - cały czas funkcjonowało także w późniejszych wiekach, aż do dnia dzisiejszego. Warto przy tym również wspomnieć, że rodzimowierstwo słowiańskie to nie tylko tzw. 'pogaństwo polskie', lecz także dziedzictwo naszych słowiańskich (lub innych - pod tym względem bliskich nam kulturowo, których ludność wzajemnie się przenikała) sąsiadów, u których tego rodzaju świadectwa zachowały się znacznie dłużej, a często także w większej ilości (np. Litwa). Całkowitym przejawem ignorancji byłoby natomiast sądzić, że nasi słowiańscy przodkowie, przed tzw. przysłowiowym "Chrztem Polski" w 966 r., nie reprezentowali sobą żądnej spuścizny społecznej, czy żadnej wyższej kultury (niemal tak jakby co dopiero z drzew zeszli). A przecież gdyby tak było w rzeczywistości, nie stanowiliby choćby dość atrakcyjnego obszaru nie tylko dla wspomnianej wyżej, zapoczątkowanej chrześcijańskiej ekspansji religijnej, ale również jako cel wielokrotnie podejmowanych prób militarnego podbicia (z których jednak - jak relacjonuje choćby kronikarz Gal Anonim we wstępie do swojej kroniki - kraj ten [...] choć otoczony przez tyle [...] ludów chrześcijańskich i pogańskich i wielokrotnie napadany przez wszystkie na raz i każdy z osobna, nigdy przecież nie został przez nikogo ujarzmiony w zupełności12 - taka potęga nie bierze się raptem z nikąd). Podobnie co do znacznej majętności pierwszych Piastów (dodatkowo poświadczonej choćby przez zachowane, niestety stosunkowo nieliczne, źródła materialne) kronikarze są raczej zgodni. Wspomniany już Gal opisując bogactwo za czasów Bolesława Chrobrego wspomina: nie tylko komesowie, lecz nawet ogół rycerstwa nosił łańcuchy złote niezmiernej wagi, taki wszyscy mieli nadmiar pieniędzy. Damy zaś dworskie tak chodziły obciążone koronami złotymi, naszyjnikami, łańcuchami złotymi, naramiennikami, złotogłowiami i klejnotami, że gdyby ich drudzy nie podtrzymywali, nie mogłyby udźwignąć tego ciężaru13 - uznając nawet, że autor przesadził, to ilość kosztowności musiała być znaczna i raczej nie zgromadzona z dnia na dzień.

Mimo to nadal nie brakuje zarzutów - czy może raczej swego rodzaju praktyk stosowanych przez oponentów rodzimowierstwa - usilnie próbujących dowieść (pomijając m.in. choćby różnice w przedstawionych wyżej definicjach neopogaństwa i rodzimowierstwa) brak ciągłości między współczesnym a średniowiecznym systemem wierzeń słowiańskich. Przypuszczalnie zachowania takie są mniej lub bardziej świadomą kontynuacją starań mających miejsce w poprzednich epokach, a zmierzających do całkowitego wymazania tychże wierzeń. Innymi słowy - współcześnie próbuje się nam wmawiać to, do czego usilnie (choć ostatecznie bez większego powodzenia) starano się doprowadzić w minionych wiekach - odcięcia społeczeństwa od etnicznej wiary, a tym samym od podstaw rodzimej kultury. Dodatkowo zastanawiający jest tu natomiast pewien swoisty brak konsekwencji takich twierdzeń szczególnie, że wysuwają je najczęściej przedstawiciele monoteistycznego systemu wyznaniowego (obecnie dominującego na terenie RP), który sam onegdaj (dla uwiarygodnienia swej ekspansji) wiele z tych tzw. pogańskich tradycji zaadaptował (wcześniej sam często piętnując je z ambon podczas kazań w kolejnych wiekach), a z czego większość z powodzeniem kultywowana jest po dziś dzień (np. "wielkanocne" pisanki). W rzeczywistości bowiem pogaństwo cały czas zaznaczało swą obecność. Jak już wspomniałem, jeszcze w XVII wieku Kościół Katolicki na swych kazaniach otwarcie potępiał pogańskie zwyczaje14, zaś szczególny nawrót do rodzimej kultury zaobserwować można w dobie romantyzmu polskiego. Z kolei w okresie międzywojennym powstały i działały już takie organizacje o charakterze rodzimowierczym jak Lechickie Koło Czcicieli Światowida, Zadruga, czy środowisko skupione wokół pisma Demiurg. Po zapoczątkowanej pod koniec lat 80 zmianie ustroju, w kraju powstało natomiast szereg nowych organizacji, stowarzyszeń i grup wyznaniowych tego rodzaju, jak np. Rodzimy Kościół Polski, Polski Kościół Słowiański, Rodzima Wiara (wówczas zarejestrowane jako Zrzeszenie Rodzimej Wiary) czy Stowarzyszenie na rzecz Tradycji i Kultury "Niklot" i.in. 15

Kolejne nieporozumienia wynikać może z innego podejścia do kwestii grzechu, który w rodzimowierstwie słowiańskim nie istnieje (szczególnie dziedziczony po kimś) w powszechnie przyjętym (zdefiniowanym przez chrześcijaństwo), potocznym tego słowa znaczeniu (a co za tym idzie - w tym sensie - jego potencjalne odpuszczenie nie jest możliwe, ani też nawet do czegokolwiek koniecznie potrzebne), a co najwyżej jako czyn moralnie naganny, szkodzący innym (przy czym podstawowa zasada rodzimowierstwa słowiańskiego "czyń co chcesz, bylebyś przy tym nie krzywdził innych" całkowicie wyklucza grzech jako możliwość szkodzenia samemu sobie). 16 Z tego m.in. względu w rodzimowierstwe szczególnie istotny jest stosunek czynów prawych do niegodnych, co z kolei ma wpływ na dalsze nasze losy. Nie oznacza to więc, że rodzimowiercy - nawet jeśli niejako pozbawieni bezpośrednio wiszącego nad sobą swego rodzaju bata - równocześnie pozbawieni są wszelkich podstaw zasad współżycia społecznego. Wręcz przeciwnie... Przez to, że każdy czyn niegodny zasadniczo nie może zostać odpuszczony (całkowicie wymazany, a jedynie zniwelowany), tym większego znaczenie nabiera jego zrównoważenie lub przeważenie czynem prawym. Tym samym najczęściej uznają oni uniwersalny system wartości moralnych, wspólny dla wielu kultur i systemów wyznaniowych, zasadniczo znajdujący swe odbicie również w drugiej połowie przykazań wchodzących w skład dekalogu (takich jak: nie zabijaj, nie kradnij, nie kłam, szanuj przodków...). Inna sprawa, że analogicznie błędem byłoby też sądzić, że każdy ateista czy agnostyk (czy nawet zdecydowana ich większość) pozbawiony jest wszelkich zasad moralnych (podobnie jak błędem zapewne byłoby sądzić, że wśród np. chrześcijan spotykać można wyłącznie osoby kierujące się szczególnie wysokimi standardami etycznymi). Żaden bowiem domniemany, gotowy przepis na godne życie (szczególnie przy założeniu, że dobro i zło jest relatywne), nie zastąpi nam empatii i zdolności samodzielnego myślenia - ile bowiem bez tego, warta byłaby ta cała nasza ludzkość?...

Jak już wspomniałem wyżej, niezbyt właściwe (także z metodologicznego punktu widzenia) jest też ocenianie całego ruchu rodzimowierczego na podstawie osobistych, często będących wynikiem młodzieńczego buntu (i związaną z tym huśtawką nastrojów), kontaktów z różnego rodzaju dziwnymi, zazwyczaj nieformalnymi tworami, samookreślającymi się (niestety często niezgodnie z rzeczywistością) jako organizacje rodzimowiercze. Błędem jest też ocenianie całego środowiska rodzimowierczego, na podstawie jakichś marginalnych, mniejszościowych, często ekstremalnych jego przedstawicieli, przy jednoczesnym całkowitym pominięciu większościowych, formalnie zarejestrowanych i działających zgodnie z prawem, organizacji tego typu (których priorytetem jest rzeczywiście wiara, a nie np. polityka). Analogicznie niezbyt właściwe jest też ocenianie całego ruchu, na podstawie anonimowych kontaktów nawiązanych np. za pośrednictwem internetu (gdzie każdy może podszyć się niemal pod każdego, a podając się za przedstawiciela tej czy innej formalnie istniejącej grupy, wypaczać jej rzeczywisty wizerunek - np. "powołując" wręcz osoby niepełnoletnie do funkcji kapłańskich). Przy minimum wysiłku można natomiast bez większego problemu - nawet w sieci internet - natrafić na witryny rzeczywiście działających, formalnie zarejestrowanych w MSWiA związków, których powszechny jawny charakter (objawiający się np. w oficjalnie, publicznie zapowiadanych otwartych spotkaniach i świętach, na których obecność nie jest związana nawet z koniecznością przynależności do któregoś z nich), pozwala uzyskać wgląd w rzeczywisty obraz tematu (pomimo nawet znacznego rozproszenia samych rodzimowierców w polskim społeczeństwie). Większość fałszywych stereotypów obalić też można wyszukując (choćby na jednej z popularniejszych internatowych platform wymiany plików wideo) relacje filmowe z rzeczywistych świąt rodzimowierczych takich jak np. Noc Kupały organizowana przez wspomniane wyżej jawnie działające związki. Przekonać się można, że nikt tam nie pali Biblii, nie bezcześci krzyży czy pozostałych symboli innych wyznań, nie składa kotów czy innych zwierząt w ofierze, nie wznosi faszystowskich gestów ni haseł... 17 a komu takiej relacji filmowej mało, może się o tym przekonać osobiście jako, że tego rodzaju obchody są jawne i publiczne, i stosunkowo wcześniej zapowiadane na łamach stron tychże związków (a uczestnictwo w nich - poza sporą dozą poszanowania dla rodzimej, etnicznej kultury - wymaga od zainteresowanego jedynie minimum dobrej woli).



Wielopłaszczyznowe postrzeganie w rodzimowierstwie słowiańskim

Nie podlega natomiast zasadniczo dyskusji fakt, że rodzimowierstwo (a nawet zdecydowana większość neopogaństwa) odwołuje się do kultu Natury. Bynajmniej nie znaczy to jednak, że postrzeganie rodzimych bogów ogranicza się (jak zdają się sądzić niektórzy) wyłącznie do jej symboliki... Na przykładzie rodzimowierstwa słowiańskiego w grę wchodzić bowiem może swego rodzaju wielopłaszczyznowe postrzeganie danego aspektu. W przypadku utożsamiającym Naturę - cały otaczający nas świat - z Bogiem Najwyższym, będącym absolutem jest on zazwyczaj Bogiem bezosobowym lub nie podlegającym w pełni ludzkiemu poznaniu (trudno bowiem by dla opisania tego rodzaju bytu najwyższego - wiecznego, nieskończonego i nieograniczonego - adekwatne były skończone i ograniczone, ludzkie kryteria)... Jest On z kolei reprezentowany przez szereg bóstw stanowiących poszczególne aspekty natury lub poprzez te aspekty natury przejawiający swe istnienie (np.: Swaróg - bóstwo ognia, słońca, Perun - bóstwo burzy, wojny, Rod - bóstwo losu, Weles - bóstwo magii, a także zaświatów, Mokosz - bóstwo wilgotnej ziemi, płodności i urodzaju itd.)... 18 Jedno bowiem wcale nie musi wykluczać drugiego.

Czasem ludzie postrzegać bowiem mogą niektóre rzeczy w spłyconej, jednowarstwowej, ograniczonej formie (niektórym w zupełności wystarcza to nawet przez większą część ich życia), dostrzegając przy tym jedynie pewne drobne, pozornie ze sobą nie powiązane fragmenty większej całości. Tym samym często borykają się z dylematami z rodzaju "co wybrać - rybki czy akwarium"... W rzeczywistości tego rodzaju wybory wcale jednak nie muszą być konieczne - to co pozornie wydawać się może dwoma różnymi wzajemnie się wykluczającymi koncepcjami, w rzeczywistości stanowić może obraz pewnej większej spójnej całości. Tak też jest np. w przypadku zaprezentowanej przeze mnie wyżej koncepcji. Jeśli bowiem rozpatrujemy istnienie Boga Najwyższego (niech to będzie Świętowit), który jako byt najwyższy (jako, że w sobie zawiera wszystko pozostałe) zajmuje najwyższą z możliwych istniejących płaszczyzn (tudzież jest nimi wszystkimi), to jego poszczególne aspekty będące pozostałymi bogami przejawiają się na niższych płaszczyznach (z których kolejne zajmują demony, duchy przodków, ludzie, itd, itp - przy czym każda płaszczyzna, w pewnych aspektach oraz w różnym stopniu i zakresie (w zależności od stopnia ich zbliżenia) przenika się z pozostałymi). W sporym uproszczeniu wyobraźmy je sobie jako koła (lub raczej owale), z których każdemu przypisać można inną dziedzinę. Każde z tych kół (owali) posiadając wspólną oś, ma jednocześnie względem niej rożny kąt nachylenia, w wyniku czego dana płaszczyzna przecina się z innymi (czyli miejsca, w których wzajemnie - w różnym stopniu i w różnych aspektach - owe płaszczyzny się przenikają)... A wszystkie one zawierają się w płaszczyźnie najwyższej, będącej absolutem, metawszechświatem...



Podsumowanie

W niniejszym felietonie starałem się możliwie obszernie i kompleksowo opisać różnego rodzaju kontrowersje mogące pojawiać się przy okazji omawiania tematów związanych z pogaństwem, neopogaństwem i rodzimowierstwem. Zapewne nie udało mi się wyszczególnić wszystkich związanych z tym aspektów, ale mam szczerą nadzieję, że opisałem przynajmniej większość z tego, czym neopogaństwo (a tym bardziej rodzimowierstwo) na pewno nie jest... Ktoś mógłby spytać - Ale po co? Czemu nie ograniczyć się wyłącznie do tego czym w istocie jest?... Otóż na pytanie, czym neopogaństwo lub rodzimowierstwo w skrócie jest, odpowiedź każdy rzeczywiście zainteresowany zagadnieniem bez większego problemu znaleźć może sam. Mimo to, co jakiś czas, wciąż natrafić jednak można na liczne przykłady powielanych na ten temat fałszywych poglądów i stereotypów... Przygotowując niniejszy materiał nie miałem złudzeń i nie liczyłem na to, że za jego pomocą wyeliminuję je wszystkie... Zakładam jednak, że przynajmniej częściowo zminimalizuję skutki części z nich. Ostatecznie pamiętajmy bowiem, że każdemu z nas gwarantowana jest wolność wyznania... a nawet gdyby nie była - w najlepszym razie tylko my sami i bogowie wiedzą, co naprawdę drzemie w naszej duszy i sercu.

Opracowanie pierwotnie przygotowane specjalnie do publikacji na portalu pro katolickim - zaadresowane do odbiorcy dotąd nie mającego zasadniczo większej styczności z rodzimowierstwem i związanych z nim zagadnieniami. Rozbieżności występujące wewnątrz - w ramach poszczególnych środowisk rodzimowierczych - omówione zostały w odrębnym artykule skierowanym do osób mającym pewną orientacje w temacie (planowana publikacja w najbliższym numerze pisma "Gnizado – rodzima wiara i kultura" 2(7)/2009).

PRZYPISY:
1 Rodzimowierczy portal informacyjno-kulturalny http://www.Rodzimowierca.prv.pl
2 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Rodzimowierstwo
3 Rodzimowierczy portal informacyjno-kulturalny http://www.Rodzimowierca.prv.pl
4 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Neopogaństwo
5 Schemat prezentujący omawianą terminologię, w zależności od zachowanej ciągłości wierzeń http://img187.imageshack....176/religie.gif
6 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Adolf_Hitler za "Mein Kampf", 278
7 Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji http://www.psychomanipulacja.pl/kontakt/
8 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Religia_objawiona
9 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Religia_naturalna
10 Ibidem
11 Kosmologia dawnych Słowian - Artur Kowalik
12 Kronika Polska - Gal Anonim
13 Historia sztuki polskiej, t.I: Sztuka średniowieczna, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1965, s. 150
14 Dotyczyło to m.in. świątecznych elementów agrarnych, związanych z nadzieją na dobry urodzaj, jak ustawianie podczas Wigilii snopka niemłóconego zboża w kącie izby oraz rozścielenie słomy lub siana na podłodze lub stole pod obrusem. Dopiero pod koniec XVII wieku upowszechniło się przekonanie, że czyniono to na pamiątkę żłóbka, w którym narodził się Chrystus.
15 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/w...2owia%C5%84skie
16 Rodzimy Kościół Polski http://www.r-k-p.prv.pl
17 Filmowy Kanał Rodzimowierczy http://www.youtube.com/user/regulyYT
18 Rodzimy Kościół Polski http://www.r-k-p.prv.pl
Zmieniony ( 29.07.2009. )


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group