Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Finałowe starcie
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 02-04-2015, 23:11   

#24

Powój - inicjuje mega modlitwę do Tavar, a za jej sprawą do bogów północy.
Za pośrednictwem Tavar, bogini oszustwa i iluzji, tworzy iluzję duchów "obrońców Północy", które mają zaatakować Szamankę.

W moim odczuciu to jest mega pomysł, a to, jak to opisała (część mam na prv, zaraz wrzucę) to jest mistrzostwo.

-> równocześnie na powierzchni trwa szturm, który przełamał bramy. Khorani ranna po zerwaniu więzi została uzdrowiona przez wergundzką medyczkę (i Eryka) z istotną pomocą Tavar.
I tu jest mój mały problem, że Tavar powinna być teraz tam na górze.
WIĘC z tego tytułu efekty akcji Powój można by trochę opóźnić. O ile - można rzucać.

Jako odpowiedź - Neye wezwałaby Starych Bogów. Ci oczywiście rozpędzą iluzję, ale czas na ucieczkę powinien się znaleźć.

Drugą prośbą Powój jest moc - żeby nie przekoksić myslałam o załadowaniu many wszystkim magom. Można o to rzucać.

Emilia - zaklęciem odłupuje skałę i grozi zgnieceniem ludków. 2 razy pytałam w 23 czy chcą ewakuować tych ludzi na pd od tunelu na Veko - powiedzieli że nie. No ale ... powinni uciec widząc kamień.
Chyba, że iluzja?


Planujemy szantażować szamankę jej ludźmi. Jeśli tamci będą się trzymać priorytetów, neye powinna chyba się ugiąć.

Cadan - zależy od zaklęcia. Nie wiem, czy ruszy uszami, ale powinien zamaskować iluzją ten wiszący kamień, żeby nie uciekli.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 02-04-2015, 23:12   

Cytat:
I gdy rozbrzmiał jej ostatnie słowa poczuła zamianę. Początkowo nieznaczną, drgnięcie mocy gdzieś z tyłu czaszki. A potem stało się wiele rzeczy na raz.
Moc wybuchła paląc układ nerwowy, ale nie mogła drgnąć sparaliżowana. Czuła tylko jak kolejne iskry przeskakując pomiędzy jaźnią a czynem. Mogła obserwować, w zachwycie i przerażeniu.
Ziemia zamruczała pod jej stopami, by dźwięk ten przerodził się w grzmot. Ciepło nagle rozprzestrzeniające się w powietrzu poruszyło jej włosami. Woda z jeziora gwałtownie zaczęła parować przy brzegu i w ciągu kilku sekund kawernę zalała mleczna biel. A potem ustały wszystkie dźwięki. Martwa cisza zaległa wokół oszukując zmysły, a w ciszy tej poruszyły się sylwetki.
Jasnowłosa elfka przebiegła bosymi stopami po falach, wzburzając je dłońmi na własną modłę. Te zatańczyły wokół jej ciała gdy rozpoczęła inkantację. Jezioro ożywiło się gwałtownie pod jej dłońmi.
Gdzieś z naprzeciwka, z mgły wyszła kobieta. Niewysoka, o ciemnych włosach ściągniętych na karku. Odszukała wzrokiem młodą kapłankę i uśmiechnęła się, a potem huknęła niemo na sylwetki za sobą.
Ci którzy wyszli z cienia mgły mieli na sobie charakterystyczne kuraki burego tymenu. Bez wahania wkroczyli na taflę za swą dowódczynią.
Tuż obok Elidisa przemknęła złotowłosa tarczowniczka, o sarnich oczach. Wbiegła po jednej z fal by wybić się w powietrze i tam na niewidzialnej półce wylądować obok szermierza. Ten potrząsnął głową pozbywając się ciemnych kosmyków z oczu i posłał kobiecie szelmowski uśmiech. Ten charakterystyczny dla niego uśmiech.
Z mgły wynurzył się również łucznik. Barwy Draganowego proporca zdobiły jego tunikę. Sięgnął po strzałę nakładając ją na cięciwę i ruszył za pozostałymi. Nawet się na nią nie obejrzał.
Głośny śmiech rozległ się za plecami szamanki gdy jasnowłosy olbrzym wynurzył się zza piramidy i mgły jej spowijającej. Obejrzał się za siebie, na idącego towarzysza. Ten drugi oparł o ramię korbacz i uśmiechnął się z kpiną. Olbrzym wzruszył ramionami i znów się zaśmiał wstępując na schody utkane z wody.
Uzdrowicielka o rudych włosach pojawiła się znikąd, właściwie w jednej chwili jej nie było a sekundę później przeszła poprzez barykady przesadzając je jednym susem. Czółenko podtrzymujące sploty zdawało się przyciągać uwagę.
Obok kobiety przebiegła po chwili styryjska agentka wyciągając pałasz.
A potem pojawili się kolejni. Kubraki gwardii arcyksięcia zajaśniały pośród mgły. Wiele imion, znanych, niewypowiedzianych. Ci którzy odeszli. Styryjczycy w z kawerny którzy zginęli przywaleni przez kamienie, również ten którego imię poznała na wybrzeżu, tego który osierocił córeczkę. Gdzieś pomiędzy jej ludźmi pojawili się też wergundowie, mgła zazieleniła się od ich kubraków. Dołączyły do nich sylwetki elfów które widziała z okna, tych których twarze siniały na dziedzińcu.
Pojawili się zaledwie w ciągu kilku sekund, wraz z mgłą. Mogła wymienić ich imiona nawet wyrwana z głębokiego snu. Meriel, Ingeboran, Duncan, Divakar, Dobromił, cała dwudziesta druga, Sonja, Mirko, Żegota, Goliat i Vuel. Aine, Ofelia. Styryjczycy których imion nie znała, lecz głos bogini wypowiadał je w jej pamięci.
Otoczyli szamankę. Ich twarze wykrzywiły uśmiechy. Brakło w nich pogardy oraz kpiny, cieszyli się. Podjęli wyzwanie, umarli już raz za swoje idee, mogli zrobić to znów. I znów. W nieskończoność. Za Północ.
A potem przybyli też żywi. Jasnowłose elfki wkroczyły pośród martwych towarzyszy, tawanien i vayle. Za nimi przybyła Zigira’Akhala’beth, khorani drugiego hurdutentarakedua zwana dawniej Nyar’Ethelien z rodu Aiwë. I jasnowłosy kapłan Tavar, śniący o pięknym świecie - Ikarion. I Kaldel Strandbrand w swym czerwonym płaszczu magnifera. I Eryka dar Bregenówna stająca u boku ojca, piastująca w dłoniach błyskawice.
- Północ. – Głos jednostek stający się głosem tysięcy. Jej głosem. – Północ. – Powtórzyli.

I jeśli Tavar da też wzmocnienie :D
Cytat:

Podczas gdy postacie zaczynały otaczać szamankę poprzez mgłę popłynęła moc, inna pieśń. Zaklęcie utkane na drobinach wody, dostosowane tak by rozpoznać swoich. Niczym mżawka opadło na ich grupę. Głos Con rozbrzmiewał w ich umysłach, powtarzając szaleńczą mantrę.
- Jiwa, gaya. Darah, daya. Jiwa, gaya. Darah, Daya, jiwa gaya..darahdayaji..wagay..ada… - Słowa splatające się w jedność.
Iluzja mgły znikła gdy kropelki osadziły się wokół ich oczu, jednak postacie które przywołała pozostały. Właśnie okrążyli szamankę. Con szeptała dalej.
Daya, jiwa, gaya, darach…
Kropelki wody wnikały przez pory skóry, moc bogini przedostała się do żył i wniknęła w nie. Odżywiała, regenerowała, wzmacniała. Moc którą oni określali maną, wypełniła ich po brzegi, po granice. Sięgnęli oni dalej niż kiedykolwiek. Bogini manipulowała ich materią za pomocą swej kapłanki.
Tkała zaklęcie dalej.
- Jiwa, gaya. Darah, daya. Jiwa, gaya!
Moc wybuchła. Tavar odpowiedziała. Zaklęcie trwało dalej, już samoistnie.
Niedźwiedź milczał wpatrzony w jej zielone oczy. Spoglądała na niego. A potem spojrzała dalej, w głąb mocy.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 02-04-2015, 23:16   

#23

Wszelkie kwestie leczenia rannych uznaję z góry za udane, z tym, że obie dziewczyny będą miały ślady na skórze, chyba że mi przedstawią jakiś plan regeneracji czy coś (w sensie słówka do zaklęcia).
Choć na ich miejscu bym to zostawiła, klimat ;)

Dalej ich plan opiera się na napieprzaniu.
Widzę, że:
1. granat - mamy do niego już rozpis
2. piorun - można go rozpisać jak obszarówkę, zadając ciężkie rany w promieniu x i lekkie w promieniu y metrów (standardowo 5 i 10 lub większe), przy czym szansa uniknięcia jest odpowiednio 5 i 75 %? Czyli jak przy granacie... lub inna. Tu rzecz utrudnia, że zależy, jak blisko ludzie stoją, im bliżej, tym bardziej się poniesie.

Nie widzę u nich np. pomysłu na wezwanie bogów, pomysłu na jakieś większe akcje. Ale ja jestem nieobiektywna i zdaję sobie z tego sprawę ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Pedro 

Wysłany: 02-04-2015, 23:26   

Jak nie mają pomysłów to trudno. Chcemy to dziś skończyć czy nie? ;) Choć może na rolla to ogarniemy to.
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 02-04-2015, 23:46   

No chciałabym :)
Na razie w ramach pomysłów mają pierun. Spoko pomysł.
Kwestia, jak rozpisać obrażenia od niego.

I myślę, że można już zamykać ich tury i podsumowywać.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Pedro 

Wysłany: 03-04-2015, 02:41   

Kolejne dwie minuty trwały jak dwie godziny. Świadomość odpowiedzialności jaka spoczywa teraz w Twoich rękach nie pomagała Ci wcale. Całą siłą swojej woli powstrzymywałeś ręce od drżenia. Hałas na ulicy nasilił się od momentu wyważenia bram. Dochodziły do was potworne okrzyki nacierających tubylców, mieszające się z okrzykami żołnierzy broniącymi miasto.
Jeden z sanitariuszy będący z wami w pomieszczeniu podbiegł do Aldei próbując ją ocucić. Nawet mu się to udało chociaż dziewczyna nie była zdolna zrobić nic więcej niż wyszeptać:
- Głowa... zatkać - po czym znowu omdlała.
- Potrzymajcie ją - krzyknął sanitariusz do jednego z gwardzistów w sali po czym odszedł od zemdlałej dziesiętniczki podbiegając do Khorani -Tylko się nie ruszaj - powiedział sanitariusz w Twoją stronę i wziął w szczypce odcięty kawałek czaszki Khorani.
W tym samym momencie od strony wyjścia zaczął rozlegać się huk uderzeń o drzwi który po kilku sekundach zmienił się w trzask łamanego drewna.
- Wdarli się! - krzyknął ktoś od strony wejścia.
Strażnicy będący w pomieszczeniu zerwali się w stronę wyjścia z wyciągniętą bronią. Wybiegli zamykając za sobą drzwi. Furyer wyciągnął miecz z pochwy, ale został w sali. Sanitariusz zaczął szybko ale ostrożnie wsadzać kawałek czaszki na swoje miejsce.
Zza drzwi dało się słyszeć szczęk metalu, krzyki bólu i strachu. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a przez nie wpadło do pomieszczenia ciało gwardzisty. Zaraz za nim biegł ubrany w przepaskę biodrową i liczne wisiory oraz uzbrojony we włócznię tubylec. Szybkim spojrzeniem omiótł pomieszczenie i wyrwał z ciała włócznię. W tym samym czasie rzucił się do ataku oficer. Tubylec odskoczył przed ciosem miecza i sam odpowiedział pchnięciem które Styryjczyk zbił mieczem. Wtedy do pokoju wbiegło kolejnych 2 tubylców i nim oficer zdążył zareagować, wbili mu włócznie w ciało. Podczas tego szybkiego pojedynku sanitariusz zdołał osadzić kawałek czaszki na swoim miejscu.
Gdy ciało Styryjczyka padło na ziemię, wzrok Tubylca powędrował w Twoją stronę. Widząc, że jesteś zajęty czymś, uniósł włócznię i skierował ją w Twoją stronę.
Ostatnio zmieniony przez Pedro 03-04-2015, 03:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Pedro 

Wysłany: 03-04-2015, 04:40   

Szliście w stronę domu na Białej tak szybko jak pozwalały wam na to kule Lecorda. Za wami w uliczkach słychać było krzyki walczących i umierających. Czas się kurczył. Upadek bramy sprawił, że musicie przyspieszyć jeśli chcecie zrobić wszystko co planowaliście.
Domek był coraz bliżej. Zaledwie 2 ulice dzieliły was od celu gdy nagle z bocznej uliczki wypadła na was gromada krzyczących Tubylców. Najemnicy, nim napastnicy dopadli do waszej grupki byli gotowi już do walki, jednak nim pierwszy przeciwnik dobiegł do was, jeden z najemników złapał się za wystający z podbrzusza drzewiec włóczni i upadł na ziemię. Potem dobiegła reszta i rozpętała się walka. Dziewczynka zaczęła krzyczeć przerażona, a jej pies warknął gardłowo i rzucił się na jednego z przeciwników. Zaskoczony Tubylec nie zdołał uniknąć szarży zwierzęcia i nim się obejrzał, owczarek złapał go za rękę szarpiąc mocno. Wtedy jednak inny z napastników podbiegł i uderzeniem drzewca oderwał go od ręki towarzysza, jego samego pozbawiając części mięsa z ręki. Pies skamląc padł na ziemię.
Najemnicy wzięli was w centrum, jednak będący w przewadze Tubylcy zaczęli was otaczać. Zaatakowali jednocześnie, angażując waszych ochroniarzy w walkę. Jeden z napastników przedarł się do was i zaatakował kalekę drzewcem uderzając o kule by go przewrócić. Lecorde upadł na ziemię i zasłonił się rękoma w rozpaczliwej próbie obrony. Jego wzrok powędrował w stronę jego oprawcy. Wielkie było jego zdziwienie gdy nad ramieniem Tubylca dostrzegł cienistą postać. Stała z założonymi rękoma, patrząc się na walkę. W następnej sekundzie jednak coś świsnęło, a Tubylec nad Lecordem odleciał do tyłu z bełtem wbitym w pierś. Z uliczki z której wybiegli Tubylcy wypadł nagle oddział żołnierzy. Po krótkiej walce kilku z dzikusów uciekło w popłochu. Żołnierze którzy przyszli wam na ratunek nie mieli jednak czasu na rozmowę. Jeden z nich, wyglądający na dowódcę rzucił tylko:
- Uciekajcie stąd. Na ulicach nie jest bezpiecznie - po czym oddział pobiegł za grupą uciekinierów.
Dziecko wciąż rozhisteryzowane kuli się pochlipując cicho. 1 z najemników nie żyje. 2 innych rannych. Pozostali zdołali zachować sprawność. Wokół was leży 7 trupów Tubylców.
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
 
 
Pedro 

Wysłany: 03-04-2015, 16:17   

Haha, widzę, że offtop z 24 pozostał w ukryciu. :D
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 03-04-2015, 16:20   

Tak, obiecałam im :)
To nie fair, że tamci gdzieś tam za ich plecami bluzgali na #24 w dowolny sposób, a teraz w kontekście kilku cierpkich uwag czy złośliwości w tym offtopie wyjdą na pokrzywdzonych. Więc tego. Nie ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Pedro 

Wysłany: 03-04-2015, 16:28   

Spoko, mi to w żadnym wypadku nie przeszkadza. Swoją drogą, skąd nagle ten atak Cadana na Sefii? To tak zapobiegawczo zrobił?
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 03-04-2015, 16:36   

Nie, chyba chciał jej pieczęć podpieprzyć, ale ona nie miała ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Pedro 

Wysłany: 03-04-2015, 16:47   

Podejrzewam, że Ylvie to w żadnym razie nie przeszkadza, że ją zaciukał. Mam rację? ;)
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 03-04-2015, 16:51   

Zdaje się, że tam wisiał jeszcze obiecany pojedynek za jego brata, którego nawet nie zabiłam - to w sumie :D
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 10