Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Gra
Autor Wiadomość
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 21-11-2015, 00:53   

Ruszyliście dalej wcześnie obraną ścieżką ignorując znalezione przez Noxa ślady. Mimo odniesionych obrażeń i trenu marsz nie był zbyt ciężki za sprawą jasnego światła księżyca i gwiazd. Jednak nie pozwalaliście sobie na rozluźnienie. Nie po poprzednim starciu. Lew żył i mógł się dalej na was czaić, a tera na pewno byłby ostrożniejszy.
Szliście już od kilku minut, kiedy weszliście na małą, dziwnie wyglądającą polankę. Na pierwszy rzut oka była to po prostu przerwa w gęstym dachu liści wiszącym nad lasem. Jednak przy bliższych oględzinach zaczęliście dostrzegać wyraźne świadectwa walki. W błocie było mnóstwo mniej, lub bardziej wyraźnych śladów. Drzewa przy jednej z krawędzi polany były dziwnie przygięte, jakby uderzyło w nie coś masywnego. Mieliście pewną teorię co to mogło być.
Gdzieniegdzie dało się też zauważyć ślady krwi. Gdy podążyliście za nimi wzrokiem dostrzegliście zmasakrowane ciało leżącą pod jednym z drzew. Ubiór, błękitne ozdoby i miecz z lśniącymi, obsydianowymi zębami jasno mówiły czyjego trupa macie przed sobą.
Qa miał na sobie dość prostą białą tunikę i ciemną, długą i szeroką przepaskę biodrową z pojedynczym, pomarańczowym pasem z tyłu. Spod szerokiego kołnierza z lśniącego kamienia, który służył za razem jako ozdoba i naramienniki spływał czarny płaszcz. Twarz Qa była skryta za kapturem. Po kilku ładnych latach spędzonych na wojnie z ludem Zapołudnia potrafiliście dość trafnie rozpoznawać ich po ubiorze. Przynajmniej jeśli chodziło o wojowników. Ten był kapłanek wojownikiem, jednym z tych, którzy prowadzili Qa do ataku. Cholernie trudny do zabicia.
Być może chcieliście do niego podejść, może rozejść się i zabezpieczyć teren. Na nic z tego nie mieliście jednak czasu.
Pierwsi usłyszeliście to wy, Trianusie i Nox. Ciche skrzypnięcie na granicy słuchu, można je było łatwo uznać, za naturalny dźwięk lasu. Jednak coś w nim mówiło wam, że jest inaczej. Odwróciliście się instynktownie i zamarliście w bezruchu. Po chwili zaalarmowani waszym zachowaniem obrócili się także Szrapnel i Eryk. Oni też stanęli jak wryci.
Jakieś pięćdziesiąt metrów przed wami stała kobieta celująca do was z łuku. Miała na sobie długi, karmazynowy płaszcz spięty szerokim pasem. Pod płaszczem dało się zauważyć skórzany pancerz. Znad materiałowej maski zakrywającej twarz łuczniczki wpatrywały się w was duże oczy łuczniczki, lśniące w świetle księżyca.
Szrapnel chciałeś coś powiedzieć. Zastanawiałeś się tylko, czy powiedzieć coś głupiego dla rozładowania atmosfery, czy coś bardziej rzeczowego, ale i tak głupiego. Jednak kiedy nabrałeś powietrza dziewczyna mocniej napięła łuk. Odpuściłeś sobie.
Grot strzały dziwnie przyciągał twój wzrok, Tiranusie. Było w nim coś nietypowego, jakby małe, srebrne rozbłyski pełgające po metalu. Wydawało ci się, że już coś takiego widziałeś, ale nie mogłeś sobie przypomnieć co to było.
- Z północy przybywam... – syknęła dziewczyna.
Odprężyliście się nieco. Były to słowa hasła oddziałów polowych, co prawda dość stare, ale prawidłowe. Wytężając pamięć Eryku przypomniałeś sobie odezwę.
- By dom tu uczynić – powiedziałeś, dziewczyna opuściła łuk.
- Widzieliście ich? Wiecie gdzie poszli? – mówiła podchodzą do was.
Mogliście się jej teraz przyjrzeć, zwłaszcza, że opuściła maskę. Miała delikatne rysy twarzy, drobne usta i nos. Zielone oczy ładnie współgrały z kilkoma niesfornymi kosmykami lekko kręconych blond włosów spadających spod kaptura. Delikatnej urodzie przeczyła blizna przecinająca jej twarz od lewej brwi, przez nos do prawego kącika ust. Tatuaż na twarzy dziewczyny przedstawiały winorośl zza której widać było kształt przypominający słońce.
Stanęła przed wami Wyciągnęła coś zza pasa i pokazała unosząc brew w niemym pytaniu. Był to pukiel ciemnych włosów.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Szrapnel 
Villsvin


Wysłany: 21-11-2015, 16:10   

Gdy mógł już trochę się rozluźnić obejrzał łuczniczkę od czubków butów, przez karmazynowy płaszcz, aż po kręcone blond włosy.
Ładna panienka. Jak wszystkie elfki. - pomyślał
Po chwili coś przyszło mu do głowy.
To chało ma ze dwa miesiące. Dość długo tutaj siedzi
Następnie zwrócił się do dziewczyny:
-Kogo dokładnie mieliśmy zobaczyć? - zapytał - Bo jedyne co wiedzieliśmy przez ostatnie parę dni to ta cholerna dżungla, nasze twarze, pare trupów i jednego bardzo dużego kota
Następnie ze swojego miejsca począł rozglądać się po polanie.
_________________
"Pole rażenia granatu jest zawsze o metr większe niż zdołasz uciec"
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 23-11-2015, 01:02   

Gdy sytuacja się uspokoiła, schował strzałę do kołczanu, ale zatrzymał łuk w ręku.
Nigdy nie wiadomo co się stanie pomyślał Swoja droga, jest na pewno z Caer, ma tatuaż ze słońcem, jej strzały sa jakieś dziwne. Ani chybi wyglada na Gwiezda Łuczniczkę. To by wyjaśniało też, że nie przeszkadzało jej spędzanie czasu poza miastem.
Kiwnał głowa elfce na przywitanie i ruszył w stronę martwego Qa, zostawiajac rozmowę towarzyszom. Uklakł obok ciała i położył łuk w zasięgu ręki. Zaczał obszukiwać zmarłego w poszukiwaniu... właściwie czegokolwiek. Mapy, dokumentów, rozkazów, listów ale także jakiś bardziej praktycznych przedmiotów jak krzesiwo, lina lub cokolwiek innego co nie obciażało by za bardzo w czasie dalszego marszu.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
Ostatnio zmieniony przez Kodran 23-11-2015, 01:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 24-11-2015, 16:33   

Gdy tylko Eryk usłyszał pierwszą część hasła, naprzemiennie przeszukiwał pamięć w poszukiwaniu odzewu i zastanawiał się czemu posługuje się ona hasłem sprzed dwóch-trzech miesięcy?
-By dom tu uczynić.
A tak, bardzo ładne i przemawiające do Eryka hasło. Jakby nie było był żywym przykładem. Łuczniczka zadała pytanie i pokazała im zawartość swej dłoni. Pukiel ciemnych włosów zwisał spomiędzy palców elfki. Podniósł brwi do góry w zdziwieniu. A potem dotknęła go przedziwna, niesamowicie nieprawdopodobna myśl. Zaraz jednak się uspokoił. Nie było logicznej możliwości by Aldea lub Inga która odziedziczyła barwę włosów matki mogły znajdować się poza Caer lub jednym z fortów. Nie było takiej możliwości... prawda?
Zanim zdążył zadać nieznajomej pytanie, Szrapnel sam zapytał o to o czym myślał Eryk. Nox zaczął przeszukiwać ciało Qa. Nie bardzo wiedząc co robić Eryk zbliżył się do centrum polanki, przyglądając cały czas elfce.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 26-11-2015, 10:03   

Elfka popatrzyła się na was wzrokiem jakbyście to wy byli siedzącymi głęboko na bagnach dziwakami, a nie ona. Elfka co prawda wyglądała na spokojną, ale wciąż trzymała strzałę nałożoną na cięciwę.
Obróciła szybko głowę w twoja stronę, Szrapnel, kiedy zacząłeś mówić.
- Trupy i duży kto!? – syknęła – I w ogóle was to nie zastanowiło?
Przeszła kilka kroków jakby rozładowując zdenerwowanie. Cały czas jedna obserwowała was i otoczenie, utrzymywała postawę gotowa unieść łuk do strzału w każdej chwili.
- Kogo, kogo. – powiedziała jakby do siebie, popatrzył na kosmyk trzymanych w ręku włosów. – To była kobieta Qa, szła z orszakiem. A skoro z orszakiem, to uznałam, że musi kierować się do jakiegoś większego skupiska jej ziomków – popatrzyła na was krytycznie, ale dostrzeliliście w jej oczach lekkie ogniki humoru. – Nadążacie chłopcy?
Dalibyście głowę, że uśmiechnęła się wrednie pod maską.
- Ten kot zrobił tu niezłą rozróbę. Panienka zwiała, zostawiła kosmyk włosów na krzewie. Wiecie gdzie poszła? – ponowiła twardo pytanie.
W tym czasie ty, Nox, zająłeś się przeszukiwaniem Qa. Nie udało ci się znaleźć wiele. Zatrzymałeś krzesiwo, a także mały nóż ze szkła wulkanicznego. Co prawda miałeś tego typu narzędzia, ale dobrych noży nigdy za mało. Niestety Qa nie miał za wiele przydatnych przedmiotów. Żadnych listów, mag, glejtów. Zresztą i tak raczej nikt z was nie byłby w stanie ich odczytać.
Oczywiście pozostały przedmioty, jak zbroja wojownika, jego miecz z obsydianowych kolców, ozdoby z Minerału i jadeitu. Mógłbyś, rzecz jasna, zabrać dowolną z tych rzeczy, o ile tylko będziesz miał na to ochotę.
Eryku poszedłeś na środek polany, zaszokowany widokiem kosmyka włosów. Myśli galopowały ci przez głowę. To było nie możliwe, by włosy należały do którejś z nich. Niemożliwe. Nie mogłeś się na niczym skupić, ale mimochodem usłyszałeś, jak łuczniczka mówi „kobieta Qa” odetchnąłeś z ulgą. To oznaczało, że tak żona, jak córka były nadal bezpieczne.
Przynajmniej w jakimś stopniu. Jak bezpiecznym można być w obliczy wojny z potęgą, która podbiła świat?
Tiranusie, obserwowałeś uważnie elfkę przysłuchując się rozmowie. W pewnym momencie przyszło ci do głowy dość oczywiste i podstawowe pytanie, którego nikt jednak nie zadał.
- Jak masz na imię?
Łuczniczka popatrzyła na ciebie nagle zbita z tropu.
- Teraz mówią na mnie Auriga…
Przerwał jej głośny kobiecy krzyk. Wszyscy momentalnie zaczęliście szukać jego źródła. Nox bezbłędnie określiłeś jego źródło i spojrzałeś się w tamtą stronę. Zauważyłeś, że Auriga także wyłapała źródło dźwięku.
- Nie daleko – powiedziała raczej do siebie. – Za mną!
Wskoczyła prosto w zarośla i skierowała się w stronę hałasu.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 26-11-2015, 19:42   

Przeszukując ciało Qa znalazł krzesiwo i mały nóż. Nóż nie wyglądał specjalnie, nóż jak nóż można by powiedzieć. Ale wykonany był ze szkła wulkanicznego i nie wiedzieć czemu wpadł w oko Noxa i postanowił go zatrzymać. Prócz tego nic. Był lekko zawiedziony, licząc, że kapłan miałby coś ze sobą, ale nie pokazał tego po sobie. Obejrzał dokładniej tunikę trupa, znalazł w miarę czysty kawałek i oderwał jeszcze szybko podłużny pasek i schował z intencją wykorzystania go jako bandaża, jako że tych nigdy dość. Zamierzał zrobić tak ponownie, gdy usłyszał kobiecy krzyk. Nox poderwał wzrok, w kierunku, z którego dobiegał wrzask. Obrócił na chwilę głowę w stronę Aurigi by zauważyć, że ta gotuje się do biegu. Poderwał się z kucek, łapiąc łuk w ręce i niewiele myśląc skoczył chwilę po łuczniczce w zarośla.
W trakcie pomyślał, że robi to bez zastanowienia i właściwie nie ma powodu by to robić.
Ale właściwie może to być ktokolwiek, jakiś zbłąkany oddział lub osadnicy. Nie musi to być koniecznie ktoś związany z poszukiwaniami Aurigi. Takim osobom, należało pomóc tak jak rozbitkom na morzu.
Teraz pewny już swoich intencji skupił się na szybkim podążaniu za łuczniczką, starając się być o 3-5 kroków za nią.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Bryn 


Wysłany: 26-11-2015, 22:37   

Kiedy elfka weszła na polanę i zaczęła mówić do nich, zmierzył ją wzrokiem. Nie wydawało mu się, żeby była to znana mu osoba - chociaż mógł przecież nie pamiętać wszystkich osób widzianych podczas długiego życia.
Z zachowania irytowała go już po pierwszych słowach. Był jednak dyplomatą z wieloletnim stażem, umiał ukryć takie rzeczy jak emocje przed światem. Słuchał ją więc i lustrował wzrokiem. Kiedy zapytał ją o imię widział, że trochę zgubiła wątek. Ucieszyło go to w niewielkim stopniu, jednak tego też nie dał po sobie poznać.
Auriga.
Czy znał taką osobę?
Czy rozpoznawał tą kobietę, spotkaną w miejscu raczej odludnym?
Kim jest?
Pytania kłębiły mu się w głowie. Nie umiał znaleźć na nie odpowiedzi, ale przez cały czas miał wrażenie, że coś mu umyka, jakaś myśl chowa się przed nim.
Rozmyślania te przerwał gwałtowny krzyk kobiety, niedaleki. Widząc, że elfka podająca się za Aurigę wskoczyła w krzaki i popędziła w stronę okrzyku, szybko dokonał decyzji. Dał za nią susa, biegnąc tuż za Noxem. Przygotował się do szybkiego wyciągnięcia broni, w razie niebezpieczeństwa starcia się z nieprzyjaznymi osobami czy też jeszcze mniej przyjazną fauną Zapołudnia.
_________________
2011 i 2012 - Tirianus Taeleth, kapłan bitewny Silvy
2013 - Emrys, syn Drogowita z Wojniłłów Karanowic, witeź / Małgorzata
2014 - Cadan a.k.a. Kaban/Shazam/Conan - laryjski psionik
2015 - Brynjolf Gunnarson Sliabh Ard
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 26-11-2015, 23:59   

Zastanowił się nad słowami Aurigi. Jakaś kobieta Qa z orszakiem. Zapewne ważna persona skoro miała własną obstawę. Już miał się spytać czy leżący przy drzewie Qa to robota elfki czy kota, gdy po lesie poniósł się krzyk. Stanął jak wryty. Elfka puściła się pędem w kierunku z którego nadszedł wrzask, zaraz za nią podążył Nox a następnie Tiranus.
Eryk spojrzał na Szrapnela. Najwyraźniej łańcuch dowodzenia poszedł się chędożyć, ale kasztelan nie wyglądał na przejętego tą sprawą. Strandbrand westchnął i spytał.
-Czy my choć raz możemy wykonać misję bez wplątywania się w jakąś rozróbę?
Potem ruszył w kierunku elfów, nie chcąc ich stracić z oczu. Miał ochotę krzyknąć do Tiranusa, by nie pędzili tak przed siebie. Jakby nie patrzeć oni, ludzie gorzej orientowali się w ciemności. Cóż, pozostawało liczyć na to że nie był to ostatni wrzask rozlegający się z lasu.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Szrapnel 
Villsvin


Wysłany: 27-11-2015, 00:25   

Gdy elfka zaczęła swój wywód najemnik specjalnie przybrał twarz idioty.
-Czekaj, zgubiłem się na "to" - mruknął, ale został zignorowany.
Padło następne pytanie. Wzruszył ramionami. Skąd mógł wiedzieć? Przecież nie był, bogiem, wszechwiedzącym ani najwyższym druidem kręgu. Wtem rozległ się krzyk. Łuczniczka rzuciła się biegiem w krzaki, a za nią oba elfy. Eryk i Szrapnel popatrzyli po sobie. Teral przewrócił oczami, wyrwał półtoraka z pochwy i rzucił się w pogoń za resztą.
Jak to dobrze, że nie muszę nimi dowodzić na co dzień, bo już dawno byśmy nie żyli
_________________
"Pole rażenia granatu jest zawsze o metr większe niż zdołasz uciec"
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 03-12-2015, 03:18   

Biegliście przez las za Aurigą. Podmokły teren i noc zdecydowanie nie pomagały w tym wysiłku.
Nox ty radziłeś sobie najlepiej. Przywykłeś do trudnego i nie pewnego terenu. Jednak nawet tobie liczne rozlewiska i zwieszające się z drzew liany nastręczały pewnych trudności. Wyobrażałeś sobie, że liany to olinowanie okrętu, zaś rozlewiska to zejścia pod pokład. To dawało ci nieco oparcia.

Oparcia, którego zdecydowanie ci brakowało Tiranusie. Przywykłeś do puszcz i lasów. Tam też trzeba umieć stawiać kroki, jednak to wciąż nie były cholerne bagna Morein. Każdy krok mógł skończyć się w trzęsawisku, lub, co gorsza, w paszczy jednego z wielkich, ziemio - wodnych gadów zwanych aligatorami. Przeklęte bezskrzydłe smoki czatowały pod wodą na nieuważne ofiary.
Widziałeś jak tropiciele z Caer zaganiali oddziały Qa prosto w paszcze tych stworzeń. Widziałeś też ile z owych Qa zostawało po tym, jak bestie złapały ich w mocarne szczeki. Jednak być może najgorsze było to, że zamiast odgryzać mięso gady obracały się wokół własnej osi trzymając ofiarę i rozrywając je na strzępy.
Elfy z Cesarstwa nazywały ich leża czerwonymi stawami. Była to nader słuszna nazwa. Wolałeś uniknąć takich przyjemności, więc biegłeś po śladach Noxa.

Bieg był wyczerpujący dla elfów, co dopiero dla was Eryku i Szrapnel. Nie było łatwo biegać w takim terenie, co dopiero w rynsztunku. Staraliście się dotrzymywać tępa elfom, jednak i tak byliście kilka ładnych metrów za nimi.
W dodatku śliskie korzenie i zapadająca się ziemia kilka razy nieomal doprowadziły was do upadku, lub skręcenia sobie kostki. Udało się wam się jak uniknąć tego przykrego losu.

Wszyscy za to zauważyliście bezbłędną precyzję i grację z jaką poruszała się Auriga. Wydawało się, że mokradła w żadnym stopniu jej nie ograniczają.
Przeskakiwała z korzenia na korzeń, wzbijała się w powietrze by wylądować na niskiej gałęzi i przeskoczyć trzęsawisko chwytając się lian przy lądowaniu i płynnie przechodząc do dalszego biegu. Zawsze wiedziała jak postawić następny krok. Którą gałąź wybrać, a którą ominąć. Było w tym coś nierealnego.
Jakby tańczyła pośród oświetlonych nikłym blaskiem gwiazd i księżyca mokradłach.

Powietrze rozdarł kolejny krzyk, tym razem niższy, męski.
I znacznie bliższy.
Usłyszeliście trzask łamanego drewna. I charakterystyczne gulgoczące powarkiwanie. To samo, które już słyszeliście tej nocy. Kobieta znów krzyknęła. Była bardzo blisko. Zauważyliście ją między drzewami.
Ubrana była w długą białą suknię z szerokim, ozdobnym kołnierzem ze złota i jadeitu. Na suknię narzuciła czarną przepaskę biodrową, nawiązującą do stroju wojowników. We włosy miała wpięty niewielki pióropusz. Opierała się plecami o drzewo i wpatrywała się w coś z przerażeniem.
Łatwo było się domyślić co to było.
Naprzeciw kobiety pomiędzy drzewami stał wielki, masywny kształt. Od razu rozpoznaliście lwa. Jego pysk był ciemny od krwi, a przed nim leżał dziwacznie powyginany kształt, który kiedyś był zapewne człowiekiem.
Bestia usłyszała wasze nadejście. Skuliła się szykując do skoku, oceniała sytuację. Auriga napięła łuk. Bestia ryknęła w jej stronę i skoczył w stronę przeciwną do was, kryjąc się w gęstwinie.
Kobieta Qa wyglądała jakby była najszczęśliwszą istotą na ziemi. Jednak jej uśmiech szybko spełzł gdy zobaczyła kima są jej wybawcy. Chciała rzucić się do ucieczki, jednak błysk grotów strzał Aurigi i Noxa powstrzymał ją przed tym zamiarem.
Nie mogą uciekać i nie mogąc walczyć postanowiła zagrać niepewną kartą. Wyprostowała się, zadarła głowę, przybrała minę gniewnej bogini. Gdyby nie trzęsący się podbródek i ślady łez wyglądałaby nawet szlachetnie.
- Jestem Huoxeni żona wielkiego Toltaque z plemienia Toho. Jak śmiecie niepokoić mnie w mojej podróży! - kiedy mówiła ostatnie zdanie podniesienie głosu zakończyło się jego załamaniem i cała poza ważnej osobistości skutecznie się rozsypała.
- Zaraz pokażę ci jak - powiedziała spokojnie Auriga po czym złapała ją za włosy i sprowadziła na kolana. - Zechcecie przejąć? - rzuciła niby obojętnie w waszą stronę, jednak jej oczy zdradziły, że nie miała doświadczenia w przesłuchaniach.
Zaskoczona Qa wierciła się na ziemi z grymasem bólu na twarzy.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Szrapnel 
Villsvin


Wysłany: 03-12-2015, 16:49   

-Z miłą chęcią. - odpowiedział najemnik. Na jego twarzy wykwitł nieładny uśmiech. Dał pozostałym sygnał ręką, że mogą się trochę rozluźnić, ale nie za bardzo.
-Niby taka dostojna i ważna, a jaka płaczliwa - Skomentował zachowanie kupki nieszczęścia leżącej na ziemi. Następnie wyciągnął nóż i przyklęknął przy kobiecie.
-Niemiło poznać. Wybacz, że się nie przedstawię. - mruknął. Po czym chwycił za jej rękę, przyciągnął do ziemi, tak żeby sama złapana leżała na brzuchu i nie mogła sięgnąć go drugą, i postawił na niej ciężki wojskowy but. Ostry jak brzytwa nóż przystawił do jej kciuka. Począł powoli i delikatnie naciskać.
To będzie niezbyt ekscytujące ani ładne. Dobrej sławy też mi nie przysporzy
-Dokąd zmierzaliście i w jakim celu? - zapytał Szrapnel, cały czas się uśmiechając.
Po sekundzie namysłu podniósł głowę.
-A może wy macie jakieś ciekawe pytania?
_________________
"Pole rażenia granatu jest zawsze o metr większe niż zdołasz uciec"
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 03-12-2015, 18:43   

Kiedy Szrapnel dał sygnał, Nox schował strzałę do kołczanu i opuścił łuk. Wziął kilka głębokich oddechów. I potem jeszcze kilka. Szaleńczy bieg zmęczył każdego z nich, oprócz Aurigi. Po uspokojeniu oddechu i tętna, elf usłyszał pytanie najemnika. Uśmiechnął się podobnie, jak ten przed chwilą. Z natury nie był okrutny, ale Qa stanowili pewien wyjątek. Może i jakiś czas minął od początku konfliktu, a nienawiść Noxa lekko zmalała, ale wciąż nie czuł większego współczucia do przesłuchiwanej.
Zbliżył się lekko do kobiety i położył łuk za plecami, tak by on mógł do niego sięgnąć a Qa nie. Wyciągnął za to swój nóż i lekko się nim bawiąc zapytał:
-Kim jest wielki Toltaque i gdzie jest reszta twojej eskorty? jeżeli nie odpowiadała, dawał znak najemnikowi aby ten naciskał bardziej. Po chwili zapytał -Elfko, czy masz do niej jakieś swoje pytania?
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 03-12-2015, 22:42   

Nie zdążył odsapnąć po pogoni za elfami gdy dostrzegł scenę rozgrywającą się przed nim. Coś co kiedyś zapewne było jednym z Qa, leżące przed ich znajomym sprzed chwili. Natychmiast sięgnął do rękojeści miecza, lecz zanim zdołał go wyciągnąć lew dał susa w krzaki gdzie ponownie zniknął im z oczu.
Jak szybkie jest to monstrum, że zdążyło tu dobiec i zrobić rzeź?
Gdy zagrożenie chwilowo minęło zdał sobie sprawę że On, szrapnel i trójka elfów to nie jedyne żyjące istoty w okolicy. Ze zdziwieniem obserwował jak kobieta Qa dumnie przełyka łzy i buńczucznie mówi kim to ona nie jest. Gdy skończyła wyrwało mu się parsknięcie śmiechu.
I naprawdę sądzisz że zaimponujesz nam tym? Głupia kobito, właśnie wydałaś na siebie wyrok.
Nie było niczym dziwnym, że wszystkie patrole z Caer i inne grupy operujące w tych rejonach zabijali każdego napotkanego Qa. Przesłuchiwanie było rzadszą procedurą, zazwyczaj nie było na to czasu albo okoliczności. A puszczenie chociażby jednej osoby z Qa żywcem nie wchodziło w grę.
Na tym polegała ta wojna. Oni zabijali ich ludzi, nawet cywili na północy. Więc my zabijamy ich, nawet jeśli nie są wojownikami.
Przyglądał się jak Szrapnel sprawnie obezwładnia kobietę i zaczyna zadawać jej pytania. Właściwie to on i Nox spytali chyba o wszystko co by ich interesowało, może Auriga miała jakieś konkretniejsze pytania. Eryk tylko odchrząknął i rzucił do Szrapnela.
-Streszczajcie się. Nie muszę dodawać że powtarzamy 913? Rogacz wciąż gdzieś tu krąży. Może wie ona coś o tym skocznym cholerstwie?
Na pewno Szrapnel, być może Tiranus i Nox, a nawet Auriga zrozumieli że Eryk nawiązuje do akcji z 913 roku gdy udało się załodze Estel pojmać żywcem dużą grupę Qa. Gdy skończyły się przesłuchania i mszczenie za poległych towarzyszy, wszystkich tych z pojmanych którym nie poderżnięto gardeł na miejscu, zostawili na śmierć bez możliwości poruszania się. Zwiadowcy z dżungli zaobserwowali wtedy wzmożoną aktywność aligatorów właśnie w tamtym miejscu.
Jeśli będziemy mieli szczęście, to pogruchotamy jej nogi i lew będzie miał zajęcie na tyle długo że zdążymy się oddalić.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 04-12-2015, 21:15   

wpis za Elfika

Gdy kobieta zakończyła przemowę, Tiranus uśmiechnał się pobłażliwie i parsknał krótkim śmiechem. Przygladał się Szrapnelowi i Noxowi, wcielajacym się w role przesłuchujacych. Pro chwili zdał sobie sprawę, że nikt nie obserwuje okolicy w poszukiwaniu zagrożeń. Zabrał się za to w zastępstwie Noxa i modlił się do ostatnio głuchych bogów by nie wyskoczył lew lub cokolwiek innego.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 05-12-2015, 03:48   

Zaczęliście przesłuchiwać Qa. Poza kobiety w jednej chwili się rozpadła, Qa trzęsła się, jej szczęka i usta kurczyły się w niekontrolowany sposób. Po policzkach ciekły pojedyncze łzy. Wyraźnie była przerażona, być może nawet na skraju paniki.

Szrapnel gdy przycisnąłeś kobietę do ziemi ta wybuchnęła płaczem. Zaczęła bełkotać coś niezrozumiale w swoim narzeczy. Musiałeś nieco odpuścić by ją uspokoić. Denerwowałeś się. Hałas jaki generowała mógł przyciągnąć wszelkiego rodzaju drapieżniki i inne zakazane bestie z Zapołudnia, których nie mało było w rejonie Morein.
Zwłaszcza, jeśli ostatnio kręcił się tu ten lew.
Złapałeś Huoxeni za włosy i pokierowałeś jej ciałem zmuszając do klęczenia na kolanach. Przykucnąłeś przed nią, patrząc się ponurym nieruchomym wzrokiem w jej oczy. Qa powoli dochodziła do siebie, jej oddech zwalniał i przestała już krztusić się łzami. Powtórzyłeś pytanie.
- Mia... Miałam zanieść mężowi wieść o... o... - jej głos załamał się, znów zaczęła łkać. - O śmierci naszego małego Oetliego. - zaczęła płakać.

Nox przez chwilę patrzyłeś jak Szrapnel przesłuchuje kobietę. Mierzyłeś ją zimnym wzrokiem, pozornie obojętny na jej słowa. Jednak w głębi rozumiałeś co oznacza utrata bliskich. Gdzieś w głębi duszy jej współczułeś.
Wyruszyła z domu by powiadomić męża o śmierci ich pociechy, ich planów na przyszłość. A teraz sama znalazła się na skraju śmierci zaatakowana najpierw przez jakiś porąbany, rogaty horror i kiedy została wybawiona, okazało się, że ratunek niosą jej zapiekli wrogowie. Przykry los. Jednak nie mogłeś za dużo o tym myśleć.
Czy współczucie im w ogóle było właściwe? Ścieżka do niego zachęcała, jednak czy odnosiło się to do wszystkich?
Potrząsnąłeś głową wracając do tego co tu i teraz.
Wpadło Ci do głowy własne pytanie.
- Moim mężem. - kobieta popatrzyła na ciebie bez zrozumienia. - Wsławił się na północy i ma prowadzić część sił w tutejszej ofensywie. Moją eskortę zaś rozniosło to... to coś - w jej oczach znów pojawił się strach. - Myślałam, że to Upiór z Bagien, jak w wiosce Tecali... Ale to nie to. Zdecydowanie nie - zakryła usta.

Auriga zmierzyła kobietę wzorkiem przez chwilę rozważając jej słowa.
- Wciąż nie odpowiedziałaś, dokąd zmierzałaś - powiedziała głosem pozornie pozbawionym emocji, dało się w nim jednak słyszeć siłę i przymus. - Więc?
Huoxeni popatrzyła jej w oczy jakby czegoś szukając.
- Do obozowiska sił Tecuixin.
Znaliście tę nazwę. Było to lokalne plemię Qa, jego wojownicy nosili płaszcze ze skór aligatorów i hełmy z ich łbów. Często też malowali na swoich ciałach wyobrażenie rozwartych szczęk gada. Byli zdecydowanie najbardziej upierdliwymi wrogami. W przeciwieństwie do plemion z poza Morein dobrze znali bagna i potrafili się po nich poruszać. Jeden przewodnik Tecuixin potrafił, ku waszej irytacji, ocalić kilkudziesięciu wojowników przed wejściem w paszcze aligatorów.

Eryku przyglądałeś się przesłuchaniu z pewną dozą obojętności. Od kolejna pojmana, zapewne już martwa, Qa. Nic nadzwyczajnego. Starałeś się zagrać swoją posturą wchodząc w rolę goryla straszącego jeńca samym wzrostem.
Jednak słuchając opowieści Qa coraz ciężej było ci utrzymać tę rolę. Straciła swoje dziecko. Mimowolnie zacząłeś się stawiać w jej sytuacji. Jak sam byś zareagował gdyby coś stało się jednej z twoich córek? Co by było, gdyby Aldea wyruszyła by cię o tym zawiadomić i wpadła w podobne gówno do Huoxeni?
Nagle przestałeś patrzeć na nią jak na pozbawioną emocji kukłę wymachującą obsydianowym ostrzem. Nie mogłeś już jej postrzegać jak kolejnego, bezimiennego wroga.
To była potworność wojny. Można było demonizować przeciwnika, przypisywać mu zbrodnie, okrucieństwo, odczłowieczyć go by móc łatwiej go zabić. By poradzić sobie z krwią ściekającą z rąk. Jednak czasem ta iluzja rozsypywała się w pył i nagle okrutni wrogowie jawili się kochającymi rodzicami, współczującymi ludźmi wepchniętymi w tryby wojny.
Odwróciłeś wzrok nie chcąc patrzeć na kobietę, której twarz nagle zaczęła przypominać ci Aldeę.

- Gdzie? - zapytała Auriga, gdy odpowiedź nie nadeszła zdzieliła Qa po twarzy i zmieniła pytanie. - Czym jest Upiór z Bagien?
Huoxeni, jeszcze przed chwilą kuląca się po ciosie nagle przestała się ruszać. Pobladła, wyprostowała się. Popatrzyła się na was pustymi, nieobecnymi oczami.
- To postrach z wioski Twcali. Zabija nocami przywódców powracających w chwale z frontu w Styrii lub wyruszających by tej chwały zaznać. Zabił wielu z naszych. - w jej oczach pojawiły się łzy. - W tym mojego syna - głos jej się urwał.

Tirianusie obserwowałeś bacznie otoczenie, nie zwracając zbytniej uwagi na przesłuchanie. Zajmowało się nim już dość dużo osób. Gdyby teraz ktoś lub coś postanowiło was zaatakować bylibyście w laryjskiej dupie.
Miałeś tylko nadzieję, że cokolwiek się na was rzuci nie będzie tym cholernym lwem.
Ciężko było obserwować środowisko takie jak Morein. Nawet w nocy bagna tętniły życiem, przepełniał je ruch i dźwięk. Słyszałeś donośne kumkanie tysięcy żab, widziałeś długie liany i ogromne, przypominające brody porosty poruszające się na wietrze. W powietrzu latały ćmy, a po gałęziach raz po raz przebiegały małe gryzonie.
Wychwycić zagrożenie w tej feeri ruchów i dźwięków nie było łatwo.
Kilka razy wydawało ci się, że widzisz jak poruszają się zarośla, lub jak słyszysz charakterystyczny dźwięk wydawany przez lwa, jednak trwało to tylko sekundy. Nie zauważyłeś jego sylwetki, nie słyszałeś kroków, ni ludzkich głosów.
Wyglądało na to, że byliście sami.
Jednak na jak długo?
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Szrapnel 
Villsvin


Wysłany: 11-12-2015, 18:16   

Szrapnel był zdenerwowany. Kobieta generowała za dużo hałasu. Im więcej go było tym większa szansa, że coś niezbyt miłego wyskoczy zaraz z krzaków i spróbuje się z nimi zabawić. Ponadto zaczynała być ckliwa i opowiadać smutne historyjki o tym co to zabiło jej dzieciaka, który miał dla niego tym większą wartość im bardziej był martwy.
Jednego przeciwnika mniej. Zostało jeszcze pół miliona.
Poziom jego zirytowania osiągnął apogeum gdy na rzucone hasło: 913, wszyscy pokręcili głowami.
-Chyba mi nie powiecie, że was to ruszyło? Na tej wojnie umarło już dziesiątki tysięcy ludzi, a was obchodzi jeden zjedzony Qua? - zapytał z wyraźną dezaprobatą w głosie.
Ale skoro tak to będę "ludzki". - ostatnie słowo podkreślił w taki sposób żeby dało do zrozumienia jak mało dla nie go znaczy.
Wziął 3 szybkie oddechy. Zdjął rękawiczki. Wsadził je za pasek. Uspokoił twarz i znowu przyklęknął przed Huoxeni. Cały czas trzymał nóż. Wolną dłoń położył na twarzy przesłuchiwanej i delikatnie przesuwał po niej kciukiem.
-Bardzo nam przykro - mówił bardzo cicho - Ale to jest wojna, a na wojnie ludzie giną.
Po czym płynnym ruchem poderżnął jej gardło od ucha do ucha. Krew ubrudziła mu ręce. Gdy już się wykrwawiła wytarł je w jej ubranie i wstał. Założył rękawiczki.
-Spadamy zanim wróci nasz ulubiony kotek
_________________
"Pole rażenia granatu jest zawsze o metr większe niż zdołasz uciec"
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 11-12-2015, 19:25   

On sam rzucił wzmiankę o 913. Jako pierwszy o tym pomyślał, był to naturalny odruch na tej wojnie. Ale im dłużej słuchał jej słów, tym bardziej robiło się mu żal. Jeszcze kilka lat temu bez wahania wykonałby rozkaz 913, z radością pozbywając się kolejnego wroga północy. A teraz? Jakby automatycznie w głowie pojawił się obraz jego rodziny. Tej dawnej, z którą nie miał kontaktu już od dobrych 20 lat, i tej obecnej - jego żony, jego córek. Eryk pokręcił głową, jakby w dezaprobacie do tego jak się zmienił.
Chyba się starzeję. Co mnie podkusiło...
Spojrzał na Szrapnela. W jego oczach jawiła się jedna myśl - ,,skończ to szybko". Widział że elfy też nie chciały realizować rozkazu 913. Kasztelan Estel popatrzył na nich zirytowany.
-Chyba mi nie powiecie, że was to ruszyło? Na tej wojnie umarło już dziesiątki tysięcy ludzi, a was obchodzi jeden zjedzony Qua?
Strandbrand odchrząknął cicho.
-Potem ci powiem ci mnie obchodzi ta sytuacja. Kończ waść.
Kilka sekund później było po wszystkim. Ledwo dostrzegał szkarłat, lejący się w ciemnościach z jej gardła. I znów, poczuł wyrzuty sumienia. Odepchnął od siebie myśli typu ,,a co gdyby odwrotna sytuacja spotkała Aldeę... albo mnie?"
Gdy Szrapnel stwierdził że pora spadać, postanowił się jeszcze na chwilę wtrącić.
-No chyba zapomniałeś o czymś Szrapnel. Weź ją obszukaj, albo ja to zrobię. Wszystko jedno. Auriga, nie wiem co masz zamiar teraz począć ale musimy ruszać dalej naszym szlakiem.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 11-12-2015, 19:57   

Mimo zimnego wzroku i pozornej obojętności, wraz z załamywaniem się kobiety, Nox poczuł coś. Współczucie? Bardziej rozumiał jej sytuacje i było mu przykro, tam w środku, ale tylko tyle. Na zewnątrz jednak nie było uczuć. Ścieżka, którą podążały elfy z Caer, ta którą podążać miał i on, mówiła o współczuciu. On nie mógł współczuć. Nie teraz. Po to by inni mogli, on musiał być bezwzględny. Bez względu na koszty.
Nie odezwał się na komentarz najemnika; przeniósł wzrok na Qa. Spojrzał jej w oczy. To już zaraz się skończy pomyślał, jakby chciał przekazać jej tą myśl. Nie odwrócił wzroku, kiedy Szrapnel rozcinał jej gardło. Patrzył dalej, gdy ta wykrwawiała się. Patrzył, aż oczy zrobiły się szkliste i ciało zwiotczało. Patrzył do końca. Miał nadzieję, że trochę jej pomógł; może chociaż tak udało mu się pogodzić Ścieżkę, ze swoją powinnością.
Ocknął się dopiero na komentarz Eryka.
-Ja to zrobię-powiedział. Jako, że stał blisko, zrobił tylko kilka kroków i rozpoczął obszukiwanie. Tym razem szukał właściwie czegokolwiek. Po zakończeniu tej czynności wstał i wyciągnął łuk, tym samym będąc gotowym do drogi.
-Zgadzam się ze Szrapnelem, kotek może tu wrócić lada chwila, zapach krwi przyciągnie tutaj coś na pewno
Póki nie ruszyli dalej, rozpoczął standardowo obserwować otoczenie.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
Ostatnio zmieniony przez Kodran 11-12-2015, 19:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Bryn 


Wysłany: 14-12-2015, 02:15   

Tirianus patrzył z boku na całą sytuację. Nie chciał mieszać się w całe zajście, ale był też przeciwny znęcaniu się nad złapanym Qa. Kiedy Eryk rzucił hasło "rozkaz 913" zdecydowanie pokręcił głową. To samo zrobił Nox. Kiedy widział, że Szrapnel zabiera się za dokończenie żywota złapanej, odwrócił się i zaczął odchodzić, rzucając przez ramię:
- Pospieszmy się, ta bestia może tu wrócić w każdej chwili
Ponownie zaczął obserwować i nasłuchiwać otaczające ich bagno w poszukiwaniu niewidzialnego dla nich napastnika.
_________________
2011 i 2012 - Tirianus Taeleth, kapłan bitewny Silvy
2013 - Emrys, syn Drogowita z Wojniłłów Karanowic, witeź / Małgorzata
2014 - Cadan a.k.a. Kaban/Shazam/Conan - laryjski psionik
2015 - Brynjolf Gunnarson Sliabh Ard
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 17-12-2015, 05:18   

- Nieee!! – krzyknęła Auriga.
Elfka skoczyła w stronę umierającej Qa i odepchnęła Szrapnela z drogi. Próbowała zatamować krwawienie płaszczem. Jednak było zbyt późno.
Na ciemnym płaszczu nie było widać śladów krwi, jedynie mokrą plamę.
Auriga wstała z wyrazem twarzy jakby chciała was zabić, albo przynajmniej bardzo mocno uszkodzić. Miała zaciśnięte pięści, jej ramiona lekko drżały. Oddychała głośno, szybko, wyglądała jakby zaraz miała eksplodować, jednak jakimś cudem udawało się jej przed tym powstrzymać.
- Czy wyście całkiem zdurnieli od tego siedzenie w forcie? – wycedziła przez zęby. – Oparów z bagna się nawdychaliście!?
Szarpnęła głową w stronę mówiącego do niej Eryka, jej źrenice się zwęziły niczym u kota. Przez ułamek przeszły was ciarki, jakbyście znów patrzyli na lwa szykującego się do ataku.
- Waszym szlakiem? Czy wy nie rozumiecie, że ta kobieta była odpowiedzią na pytanie co robią oddziały Qa!? – trzęsła się ze złości. – Mogła nam wskazać ich obóz, tropiłam ją od kilku dni, straciłam trzech ziomków próbując ją znaleźć, a teraz wy ją po prostu zabiliście po nic?

Tirianusie, obserwowałeś bacznie okolice obawiając się powrotu wielkiego kota. Rozproszyłeś się na chwilę słysząc słowa Aurigi.
Mniejsza co miała do powiedzenia, powodowała hałas. Dużo hałasu, a to mogło przywabić kota, lub inne drapieżniki, których nie brakło na terenie bagien Morein. Pokręciłeś głową pozbywając się przytłaczających myśli.
Nagle usłyszałeś za sobą jakiś szmer.
Obejrzałeś się powoli, przysiadając na nogach. Nie byłeś pewien co to, ale wydawało ci się, że dźwięk nie przypomniał kota, raczej coś innego, mniejszego.
Spojrzałeś w zarośla. Dostrzegłeś ruch i coś lśniącego.
Połyskującą czerń.

Auriga przeszła kilka kroków, chyba po to, żeby otrząsnąć się niego ze złości.
Zatrzymała się i spojrzała na ciało, które właśnie przeszukiwał Szrapnel. Jej wzrok pozostał nieodgadniony, nie mieliście pojęcia o czym myśli i w jakim jest nastroju.
Szrapnel przy kobiecie znalazłeś kilka podstawnych narzędzi jak hubka i krzesiwo, obsydianowy nóż, kilka dziwnych monet. Było tam też mnóstwo nieznanych ci amuletów przedstawiających zapewne Opiekunów. Wyglądało na to, że Qa była bogobojna. Odrzuciłeś amulety z pogardą.
Znalazłeś też jakiś list spisany nieznanym ci narzeczem Qa. Auriga wyraźne zainteresowała się papierem.
- Pokaż mi... – przerwała w pół słowa
Błyskawicznym, niemal nieuchwytnym dla oka ruchem nałożyła strzałę na cięciwę i napięła łuk celując gdzieś w spowite mrokiem chaszcze.
- Słyszeliście to...? – szepnęła, spojrzeliście po sobie, nie było nic słychać.

Tirianusie podszedłeś nieco bliżej by zbadać źródło dźwięku.
Nie musiałeś się jednak zanadto zbliżać.
Połyskująca czerń obsydianowych ostrzy, lekko jaśniejący błękit barw wojennych na śniadej skórze.
Wiedziałeś co widzisz aż za dobrze. Byli wszędzie, nie mogłeś ich policzyć, lecz nie mogło być ich mniej niż dwudziestu.
- QAA!!! – krzyknąłeś.
Zerwałeś się biegiem by wrócić do towarzyszy unikając kilku potencjalnie zabójczych strzałek z dmuchawki.

Qa wyskoczyli zza drzew i z zarośli. Nosili na sobie barwy wojenne i tatuaże przedstawiające rozwarte szczęki aligatora. Znak Tecuixin. Wojownicy wydali z siebie zawodzące bitewne zawołanie i zaatakowali.
Dostrzegliście dziesięciu wojowników z obsydianowymi mieczami i okrągłymi tarczami biegnących w waszą stronę. W krzakach kryli się łucznicy i wojownicy z dmuchawkami. Co najmniej siedmiu.
Zza drzew wynurzyła się postać w długich, czarnych szatach z narzuconym n twarz kapturem. Kapłan wyciągnął dłoń w waszą stronę. Potężne wyładowanie zalśniło i zgasło. W ostatniej chwili uskoczyliście na boki przed wyjącą implozją czystej energii.
Zauważyliście wojownika idącego na czele oddziału. Był odziany inaczej niż reszta, miał na sobie długi płaszcz ze skóry jaguara, którego łeb tworzył hełm wojownika. Spod skóry kota wystawał szeroki, niezwykle ozdobny kołnierz z lśniącego jadeitu, zaś w dłoni Qa dzierżył niezwykle kunsztowny miecz z obsydianu.
Jaguar zatrzymał się gdy zrozumiał, że kobieta jest martwa. Zawył wściekle, a w jego głosie nienawiść i gniew mieszały się z bólem i smutkiem.
- ŻYWYCH!! – wasza ograniczona znajomość języka Qa pozwoliła wam zrozumieć okrzyk.
Powietrze przecięło kilka strzałek z dmuchawki.

Szrapnel poczułeś jak coś ostrego wbija ci się w kark. Szybkim ruchem wyrwałeś strzałkę, wiedzą, że w twoim ciele już krąży jad czy inne paskudztwo. Miałeś tylko nadzieję, że był paraliżujący. Wciąż miałeś jednak dość sił, by się poruszać i walczyć.
Przez lata służby uodporniłeś się na część bagiennych toksyn, jedna strzałka nie zdoła cię położyć. Nie od razu.
Dowódca oddziału wyraźnie biegł w stronę ciała kobiety, w twoją stronę i stojącego po twojej lewej Eryka.

Eryku perspektywa spotkania z ewidentnie wkurzonym Qa zdecydowanie ci się nie podobała, zwłaszcza gdy ten wyciągnął w twoją stronę rękę po której przeskoczyło wyładowanie energii.
Miałeś ułamki sekund na reakcję. Zbyt mało.
Poczułeś, jak twoim ciałem targa wstrząs wyładowania. Upadłeś na jedno kolano, przez chwilę pociemniało ci przed oczami, a do ust napłynęła ci krew.

Nox, kiedy kapłan rzucił zaklęcie skoczyłeś w tył i nieco w bok, znajdując się dalej po lewej za Szrapnelem i Erykiem.
Ze swojej pozycji mogłeś ostrzeliwać nadciągających wrogów, jednak zauważyłeś też kolejne niebezpieczeństwo. Kilku Qa przemykało przez zarośla próbując was okrążyć. Było tam ze trzech, może czterech wojowników z łukami. Były też dwie Aguray.

Tirianusie, byłeś dość daleko od epicentrum wybuchu by nie musieć specjalnie go unikać. Stałeś na prawo od Szrapnela, tak, że mogłeś patrzeć nieco z boku na nadciągających Qa.
Trzech Qa zawróciło w twoją stronę i pobiegło ci na spotkanie.

Auriga z gracją wylądowała dalej po lewej od Tirianusa i za Szrapnelem. Nie czekając zaczęła zasypywać Qa ogniem.
Jej pierwsza strzała pomknęła w kierunku łuczników by eksplodować kulą biało złotych płomieni. Dwóch zmienionych w żywe pochodnie łuczników wybiegło z wrzaskiem z krzaków.
Trzasnęły cięciwy.
W waszą stronę poleciała salwa wrogich strzał. Jedna z nich trafiła cię, Trianusie w udo. Ułamałeś ją i wciąż mogłeś walczyć. Mimo to ból dekoncentrował i drażnił.
Inna strzała przebiła ramię Aurigi. Kobieta sapnęła z bólu, ułamała i wyciągnęła strzałę.
Kilka kolejnych pocisków wycelowano w Noxa, te jednak chybiły celu. Szrapnel i Eryk znajdowali się zbyt blisko nacierających Qa, by stanowić dogodny cel.

Wojownicy wroga wpadli pomiędzy was. Trafiony zaklęciem Eryk dostał potężnym uderzeniem tarczy i poleciał na plecy. Powoli gramolił się na nogi, kiedy Szrapnel stawiał czoła nadciągającym Qa.
Kasztelan Caer przebił sztychem bok Qa, który uderzył Eryka i rozciął brzuch następnemu uwalniając jego trzewia Nie spodziewał się jednak ataku wojownika jaguara. Qa uderzył płaską powierzchnią miecza w szczękę Szrapnela, po czym złapał zamroczonego wojownika za włosy i pociągnął go na spotkanie ze swoim kolanem.
Do ust starego wojownika napłynęła krew, jego nos był bez wątpienia złamany, a oczy zalewała mu krew z rozbitego łuku brwiowego. Szrapnel opierał się na rękach, nad nim stał dowódca Qa.
Gdy Eryk podniósł się do pionu jaguar odwrócił się w jego stronę.
Nieco dalej Tiranus starł się z nadciągającymi wojownikami. Elf płynnie ominął kilka pierwszych ciosów i zdołał poważnie ranić jednego z wrogów w ramię. Jednak sama ich liczba była przytłaczająca.
Ostry ból przeszył lewe ramię Trianusa z którego nagle wyrosła kolejna strzała.
Chwila rozkojarzenia wystarczyła, by dostać buławą w brzuch. Elf zgięty w pół cofnął się kilka kroków łapiąc powietrze. Miał mało czasu, zanim Qa znów do niego dopadną.
Oddalony do starcia wręcz Nox trafił jednego z przemykających bokiem Qa między żebra. Wrogi łucznik osunął się na ziemię.
Jednak wtedy z zarośli wypadła tresowana Agurara. Nox rzucił się w bok, jednak nie dość szybko. Ostre jak brzytwa pazury rozcięły udo elfa, kolejny cios rozharatał pierś.
Z pomocą przyszła Auriga. Jej strzała trafiła bestię w jedno oko. Aguara zawyła gniewnie i skoczyła w stronę łuczniczki, która zniknęła w gęstej roślinności. Zwierzę widząc, że nie da rady jej dognać znów zwróciło się w stronę Noxa.

Kaszląc i plując krwią stanęliście do nierównej walki.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 17-12-2015, 20:22   

Eryk patrzył jak elfka bezskutecznie próbuje ratować kobietę przed ostrzem szrapnelowego noża. Przez chwilę, jedną chwilę w głowie jawiła się myśl że zrobili coś źle, że pomylili się w osądzie. Ale zaraz potem, gdy Auriga zaczęła się rzucać i pyskować, Eryk postanowił zareagować. Nie wywarły na nim wrażenia jej słowa ani mina. Ze zmarszczonymi ze zniecierpliwienia brwiami spojrzał na elfkę.
-Elfko, sama ze strachem oddałaś tego tutaj trupa w nasze ręce, nie mając dość odwagi by ją przesłuchiwać, więc racz się zamknąć. Wyraźnie słyszałaś jak mówiłem o 913, zresztą daliśmy wystarczająco dużo czasu byś ty mogła zadać jakieś pytanie. A teraz na nas naskakujesz?
Wciągnął powietrze, lecz widząc że chce ona mu przerwać natychmiast zaczął mówić dalej.
-Skoro ty masz w rzyci nasze rozkazy, to my możemy mieć twoje. Mamy swoje sprawy, i zamierzamy je załatwić.
Nic już nie powiedziała, najwyraźniej zbyt zła by coś powiedzieć bez uderzenia Eryka przy okazji. Szrapnel tymczasem znalazł jakieś papiery przy zmarłej Qa, które przyciągnęły uwagę wszystkich wokół. Nie zdążył im się dokładniej przyjrzeć, lecz widział że nie były napisane w języku ludów północy. Wzruszył ramionami. Nie pracował z sekcją od języka Qa, więc znał go szczątkowo i tylko werbalnie. Nie było więc sensu by patrzył na dokumenty.
Auriga, jednak wydała się bardzo zainteresowana tym co znalazł Szrapnel. Tym dziwniejsze było gdy zamiast po nie sięgnąć, nałożyła strzałę na cięciwę i wycelowała w kierunku otaczających ich krzaków. W chwili gdy zadała to fatalne pytanie, Eryk wiedział już że czekają ich problemy.
Chwycił rękojeść swojego miecza i zrzucił tarczę z pleców, chwytając zarazem imacz. Rozglądał się po otaczającej ich ciemności, licząc na to że dostrzeże to, co zaalarmowało Aurigę. Zamiast zagrożenia, spostrzegł że Tiranus przygląda się czemuś w ciemności. Zbliżył się do granicy niewielkiej polany, by po chwili wydać z siebie jeden okrzyk. Qa.
Wojownicy poczęli wypadać z drzew. W otaczającej ich ciemności nie sposób było ich policzyć. Jednak widać było że mają nad nimi znaczącą przewagę liczebną. Z ust Strandbranda wyrwało się tylko ciche ,,kurwa".
Nie mógł być pewien, ale wydawało mu się że na ciałach Qa widzi malunki stylizowane na aligatory. Spojrzał prędko na leżącą na ziemi Qa. Z tego samego plemienia. Żona wodza plemienia.
-Kurwa mać!
Tym razem przekleństwo było głośniejsze, ale i tak utonęło wśród okrzyków rozpoczynających walkę.
Zanim mógł stawić czoła któremukolwiek z wojowników Qa, spostrzegł że ubrana w czerń postać, jedna z tych która budziła taką grozę wśród wojowników północy podnosi rękę. Odruch szybszy niż myśli zmusił Eryka do uskoczenia na bok. Wylądował miękko i zaczął pomagać sobie tarczą we wstawaniu. Chwycił miecz by go w końcu wyciągnąć, gdy dostrzegł kolejną figurę odróżniającą się od reszty Qa.
Naprzeciw oddziału wroga kroczył odziany w skórę jaguara wojownik, swym wyglądem, wyposażeniem i postawą wrzeszczący - ja tutaj rządzę. Przypuszczenia Eryka potwierdził wrzask jaki wydał z siebie jaguar, za którym poleciało polecenie pojmania ich żywych. A więc to był wódz plemienia.
Nie było nawet czasu na rzucenie wiązanki, gdyż mąż zabitej Qa podniósł na niego rękę. Znów dostrzegł magiczne wyładowania przeskakujące między palcami. Następnym co widział była ciemność. Nie stracił przytomności, lecz upadł na kolana. Coś pociekło po brodzie rosłego wergunda.
Właściwie to ciemność była podejrzana. Czy Qa sprawił że stracił wzrok? Krótki moment paniki wstrząsnął ciałem Eryka. Krew na twarzy, nic nie widział. Wyciągnięte na szybko wnioski były przerażające.
Jednak szybko się uspokoił. Wyraźnie czuł że stróżka krwi ma swój początek w kącikach ust.
Spróbował wstać. Tarcza po raz kolejny okazała się nieocenionym wsparciem w tak prostej czynności. Na ślepo wymacał po raz kolejny rękojeść miecza. Zanim jednak zdążył wyrwać go z pochwy, poczuł jak coś ciężkiego trafia go od przodu, a on sam traci równowagę i leci do tyłu.
Tym razem lądowanie nie było miękkie. Chyba uderzył w jakiś głaz, bo siła uderzenia wycisnęła z niego powietrza. Z drugiej strony, ta sama siła zmusiła go do otworzenia oczu. Nad nim połyskiwały gwiazdy zapołudnia, a wokół rozbrzmiewały odgłosy bitwy - obsydian ścierał się ze stalą, zaś przez wszystko przebijały się krzyki rannych. Rannych Qa miał nadzieję.
Z jękiem Stranbdrand zaczął podnosić się z ziemi. Wypluł ślinę zmieszaną z krwią gdy tylko stanął na nogi. Aż dziw że nikt nie postanowił tym razem posłać go na glebę. Znowu.
Machinalnie sięgnął ręką do swojego miecza. Rozejrzał się by ogarnąć sytuację. Naprzeciw niego stał jaguar. Z mordem wypisanym na twarzy.
Chłopie, krzywisz się jak srający kot w pethabanie.
Tym razem zanim cokolwiek zdołało mu przerwać, Eryk wyszarpnął miecz z pochwy. Wyszedł gładko, jakby czekał tylko na okazję do walki. Znowu splunął mieszanką juchy i śliny, tym razem naprzeciw wodza Qa. Patrzyli się przez chwilę na siebie.
-Naha skurwiele.
Przyjmując gardę Eryk ruszył żwawo do przodu. Jeden z wojowników dostrzegł, że Eryk wrócił do walki i zagrodził mu drogę prowadzącą do jaguara. Tarczownik, jednak jego tarcza była nieporównywalnie mniejsza z wergundzką tarczą Strandbranda. Qa przyjął gardę i czekał, obserwując co zrobi człowiek z północy.
Eryk specjalnie zostawił swoją prawą flankę otwartą na ataki, osłaniając tylko lewy bok swoją tarczą. Liczył na to że wojownik Qa wykorzysta okazję i spróbuje trafić w jego prawy bok.
Gdy tak się stało, Eryk sparował obsydianowy miecz swoim własnym, mimo że sekundę wcześniej wyglądało jakby nie był gotów na parowanie z tej strony.
Uderzył tarczą w kant okrągłej tarczy Qa, otwierająć lukę w jego obronie i pchnął mieczem w brzuch południowca zanim ten mógł zareagować. Szarpnął mieczem oswabadzając go ciała Qa. Gdy ten upadał, Eryk już kierował kroki w kierunku jaguara.
Zdawał sobie sprawę że walka z wodzem będzie zdecydowanie trudniejsza. Na jego korzyść przemawiał fakt, że ten nie posiadał ze sobą żadnej tarczy. Zaś na niekorzyść, to że potrafił używać magii. Dlatego musiał działać szybko. Eryk poderwał się do biegu, jakby chciał zaszarżować w wodza Qa. Chciał kupić cenne sekundy zanim ten spróbuje znów jakiegoś zaklęcia.
Gdy biegł w jego stronę myślał, że jeśli nawet coś mu się stanie, zawsze pomocą mógł mu służyć amulet kołyszący się pod koszulą. Aldea zaklęła go swoją magią w taki sposób by w razie poważnych obrażeń, mógł natychmiast wrócić do walki poświęcając moc wisiora.
Odległość ciosu dzieliła Eryka i wodza Qa, gdy ten przerwał bieg i zamiast wpaść tarczą z całą mocą w jaguara, ciął mieczem od dołu wkładając w cięcie siłę rozpędu, modląc się w duchy by Qa nie zdążył się zasłonić przed ciosem. Szarża poza faktem kupienia kilku sekund miała też sprawić, że wojownik ubrany w czarną skórę nie zdąży przyjąć odpowiedniej gardy na cięcie.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 19-12-2015, 20:32   

Kiedy tylko podniósł wzrok by obserwować otoczenie, zobaczył Tirianusa biegnącego i wrzeszczącego.

Qa

No to przedstawienie czas zacząć pomyślał i zaklął szpetnie pod nosem, widząc że prócz kapłana Qa, w oddziale był też, jak się można było domyślać, mąż ich jeńca. Lub raczej tego co z niej zostało.
-Nasze zajebane szczęście
Udało mu się uskoczyć przed potężnym wyładowaniem energii. Bez zastanowienia wyciągnął strzałę z kołczanu i nałożył ją na cięciwę. Chciał już strzelić w nacierających Qa, gdy zobaczył grupkę próbującą prześliznąć się bokiem. W ułamku sekundy zmienił cel i wypuścił strzałę. Nie wiedział czy to szczęście, czy może lata praktyki, ale trafił w miejsce nieosłonięte przez pancerz. Strzała zagłębiła się bardzo głęboko.
Jednego mniej pomyślał Nox. Już brał kolejnego łucznika na cel. Wtedy wypadła na niego aguara. Spanikował lekko; aguarze udało mu się dwa razy przejechać po nim pazurami, zanim uskoczył. To nie dało mu za wiele. Gdyby nie strzała Aurigi, pewnie stałby się przystawką pupilków Qa. Bestia skoczyła w ślad za łuczniczką, której udało się uciec. Aguara ponownie obróciła się w stronę Noxa.
Ten jednak nie czekał. Kiedy bestia tylko na chwilę przestała patrzyć w jego stronę, już wyciągnął strzałę i naciągnął z nią cięciwę. Uspokoił oddech i wycelował spokojnie do aguary. Dzięki adrenalinie, jeszcze przez jakiś czas nie będzie czuł ran zadanych w pierwszym starciu. Aguara obróciła łeb, z którego sterczała już jedna strzała, w jego stronę by ponownie zaatakować. Wtedy łucznik wypuścił strzałę, celując w drugie oko lub rozwarty pysk.

Jeżeli strzał się nie udał, opuścił łuk i wyciągnął nóż myśliwski, czekając aż zwierzę skoczy. Kiedy skoczyło, próbował uniknąć go, (kiedy wyląduje) złapać za pysk od tyłu i wbijać nóż w gardło od boku, które odsłaniał ciągnąc pysk. Jeżeli nie udało się uniknąć skoku, planował nabić aguarę na nóż, kiedy ta będzie na niego spadać i wbijać w jej korpus nóż, zadając liczne rany kłute, jednocześnie osłaniając się od pyska drugą ręką.

Jeżeli strzał się nie udał, ale zwierzę nie skacze, to po opuszczeniu łuku rzuca jednym ze swoich noży do rzucania, w jakikolwiek odsłonięte miejsce. Wyciąga miecz, przyjmuje postawę i czeka na atak aguary.

Jeżeli powalił aguarę, naciąga kolejną strzałę i wcelowuje się w jednego z Qa atakującego Tirianusa, o ile ma czyste pole do oddania strzału. Stara celować w odsłonięte fragmenty ciała, najlepiej krytyczne(szyja, oko, brzuch, kolana, korpus itp.), lecz przedkłada trafienie nad znalezienie takiego miejsca.

Nie mając czystego strzału w tamtą stronę, wcelowuje w kapłana Qa i strzela póki ten nie padnie lub nie rzuci w niego wyładowania energii. W razie tego stara się uniknąć magii i dalej strzelać.

Nie mogąc oddać strzału ani w stronę Qa atakujących towarzysza ani kapłana, rozpoczyna ostrzał oddziału, który próbuje zajść ich od tyłu. Priorytetowo strzela w łuczników, potem wojowników i aguarę.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
Ostatnio zmieniony przez Kodran 19-12-2015, 20:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Szrapnel 
Villsvin


Wysłany: 20-12-2015, 18:31   

Auriga krzyknęła i rzuciła się do przodu, odepchnęła go na bok. Z wrednym uśmiechem na ustach patrzył jak elfka bezskutecznie próbuje zatamować krwawienie. Nie było możliwości. Ruch jego noża zaczynał się od jednego ucha i kończył na drugim. Nie miał wyrzutów, taka była jego praca. Mordował Qua bez litości przez ostatnie czternaście lat, a do niewoli brał tylko konkretnych wcześniej wyznaczonych. Potem nastąpił wybuch. Łuczniczka postanowiła wyrzucić z siebie całą frustrację jaka w niej siedziała.
- Mogła nam wskazać ich obóz, tropiłam ją od kilku dni, straciłam trzech ziomków próbując ją znaleźć, a teraz wy ją po prostu zabiliście po nic?
-A potem ty byś tam poszła sama i wszystkich zabiła. - wymruczał
Sam straciłem na tych cholernych bagnach mnóstwo ludzi. W tym przyjaciół. Żeby zniszczyć taki obóz trzeba nie lada siły bojowej
W tym momencie zareagował Eryk. Najemnik wysłuchał co ten ma do powiedzenia przy okazji zabierając się do przeszukania trupa, który jako że nie miał nic do powiedzenia to leżał cicho pod drzewem. Dużo do przeglądania nie było to też szybko znalazł kilka rzeczy. Hubkę i krzesiwo zostawił, obsydianowy nóż wsadził w drugi but, amulety wyrzucił w cholerę. Był też papier zapisany okrągłym pismem Qua. Tym jako żywo zainteresowała się Auriga.
-Pokaż mi.. - przerwała w pół słowa i naciągnęła łuk.
Szrapnel spojrzał na Wergunda, ten popatrzył na niego. Nic nie słyszeli. Elfy miały dużo lepszy słuch od ludzi. Szybko schował list do jednej z sakw. Specjalnie do tego zrobionej. Impregnowanej aby zmniejszyć ryzyko zamoknięcia dokumentów.


Tirianus rzucił się do szaleńczego biegu w ich stronę.
QAAAAA - krzyczał. Zza jego pleców wyleciało parę małych, ledwo zauważalnych obiektów.
Cholerne strzałki – zdążył pomyśleć zdejmując z pleców niewielką tarczą i wciągając kawaleryjską spathę z pochwy przy boku. Qua jak zwykle wyglądali jak zajazd w dzień przesilenia letniego. Kolorowi i aligatorami na ciałach krzyczeli gorzej niż chłopstwo na publicznej egzekucji monarchy. Poza nimi był jeszcze jegomość w kapturze na twarzy, w jego dłoni zalśniło wyładowanie magiczne. Skoczyli na boki. Kapłani byli potężni i niebezpieczni. Za nim szedł dowódca wojowników. Sugerowało na to jego odzienie. Skóra jaguara zarzucona na plecy. Hełm z łba zwierzęcia. Kołnierz z jadeitu przyciągał uwagę, a miecz z obsydianu połyskiwał niebezpiecznie.
-ŻYWYCH!!! - Tyle zrozumiał.
Poczuł kłucie w karku. Gwałtownie wyrwał strzałkę. Coś już krążyło w jego żyłach.
Chcieli żywych więc pewnie paraliżujące. Żeby się tylko nie przeliczyli
Wszyscy rzucili się naprzód. Jaguar zmierzał na niego i Eryka. Kolejne wyładowanie energii przecięło powietrze. Strandbrand upadł. Najemnik nie miał czasu. Rozpoczynała się walka a on był bardzo, bardzo wkurzony. Wergund dostał ponownie. Wściekłość Terala rosła z każdą chwilą. Człowiek zagnany w pułapkę bez wyjścia zamienia się w zwierze. Sztych jego miecza zagłębił się w bok jednego z tarczowników, odkręcił się i rozciął brzuch następnego. Jego wnętrzności wypadły na ziemię. Wszystko szło płynnie, aż do tego momentu. Ostatnia rzecz jakiej się spodziewał był płaz obsydianowego miecza, który wylądował na jego twarzy. Na jego skroni postało szerokie rozcięcie. Potem nastąpiło spotkanie z kolanem. Kości nosa pękły z łatwością.


Kasztelan opierał się na rękach. Oczy zalewała mu krew. Przymknął na chwilę oczy. Znajdował się w jasnej przestrzeni. Naprzeciwko stał… on sam.
- Ah to ty. Jesteś moją wolą przeżycia, albo jakimś pomniejszym demonem, którego przez przypadek wpuściłem do środka prawda? - zapytał.
No coś w tym stylu, ale to jest teraz nieważne. Ważne jest to żebyś przeżył idioto, bo inaczej zdechniemy oboje.
-Pracuję nad tym - odpowiedział z lekką irytacją
Otworzył oczy. Dalej znajdował się w pozycji klęczącej, ale minęło nie więcej niż 5 sekund. Doszedł do niego jego błąd. Wojownik targany emocjami popełnia błędy. Wojownik spokojny walczy przemyślanie. Padł płasko na ziemię, złapał swój miecz i tarczę po czym przeturlał się pół metra. Wstał bardzo szybko i rozejrzał się w sytuacji. Miał jakieś sześć, może siedem sekund wolności. Wyciągnął dwa granaty i zapałkę. Robił to bardzo szybko. Zapałkę odpalił o paznokieć i przyłożył do obu lontów na raz. Upuścił palący się kawałek drewna, granaty cisnął nad biegnącymi tarczownikami prosto w łuczników. Źle policzył czas. Wojownicy już dobiegali. Skoczył do tyłu i przeturlał się. Zyskał może ze dwie sekundy. Wystarczyło, był gotowy na pierwszego. Rozpędzony biedak nie zdążył podnieść tarczy. Cięcie wymierzone od lewej rozpołowiło jego dolną żuchwę. Następny zauważył co się święci i przyjął pozycję za swoją tarczą. Czekał. Dostał to czego chciał. Szrapnel ruszył na niego a gdy był wystarczająco blisko kopnął go w kolano, a przynajmniej taki był plan. Krew lejąca się z rany na skroni utrudniała widoczność. Trafił w goleń. Podziałało, chociaż inaczej niż zamierzał. Qua pochylił się do przodu odsłaniając głowę. Szrapnel uderzył głowicą. Gdy trafiony znalazł się na ziemi najemnik poprawił mu okutym butem w ciemię. Chrupnęło.
Zdychaj
Dotąd nie myślał. Nie musiał. Tańczył taniec śmierci i zamierzał kontynuować. Kolejny cios nadleciał pionowo z góry. Odsunął się a gdy miecz przeznaczony dla niego znajdował się blisko ziemi. Nadepnął na niego z całej siły. Zajmował się uzbrojeniem i obroną. Musiał wiedzieć z czym ma do czynienia. Obsydianowe miecze miały nietępiące się ostrza, ale same miecze łatwo się łamały. Nic nie jest idealne. Tarczownik pozbawiony broni próbował uderzyć tarczą. Nic z tego. Teral zasłonił się swoją a jednocześnie wymierzył cięcie w rękę przeciwnika. Znowu trysnęła krew. Okaleczony wrzeszczał, a siwy morderca dalej tańczył taniec ostrzy. Przeciwnicy pojawiali się co chwila. Cięcie nadeszło znikąd i ułamało trzecią cześć jego tarczy.
-Kurwa - skwitował.
Odwrócił się w stronę z którego nadleciał cios. Przeciwnik stał luźno na nogach. Umiejętnie zasłaniał się tarczą. Zwarli się gwałtownie. Klingi wirowały, zderzały się, krzesały iskry, a kawałki tarcz co chwila upadały na ziemię. Żaden nie chciał odpuścić. Krew dalej zaślepiała kasztelana. Podczas niewłaściwego bloku jego tarcza rozleciała się na drzazgi. Odrzucił jej resztki i przyśpieszył. Zasypywał przeciwnika gradem ciosów. Markował na głowę i uderzał na tułów. Wykonywał pchnięcia i zwody nie dając czasu na odpowiedź. W końcu, całkowicie przypadkiem, znalazł małą lukę w obronie przeciwnika tnąc go w łydkę. Jego przeciwnik czując ból w rozcięciu przyklęknął na jedno kolano odsłaniając się. Zmęczony już walką Szrapnel szybko wyciągnął obsydianowy sztylet z buta po czym wbił go pod mostkiem tarczownika. Wypuścił sztylet i wyrwał tarczę z ręki umierającego. Był gotowy na dalszą walkę chociaż lekko już zmachany.
_________________
"Pole rażenia granatu jest zawsze o metr większe niż zdołasz uciec"
 
 
Bryn 


Wysłany: 21-12-2015, 00:53   

Poczuł tępy ból w brzuchu. Zgiął się wpół, zamroczyło mu przed oczami. Nadal ściskając w ręce miecz, postarał się jak najszybciej wyprostować i nabrać powietrza w płuca. Bark palił, wystawała z niego strzała upierzona kolorowymi lotkami. Chciał odruchowo odłamać ją, jednak nie było na to czasu. Nie mógł się nią zająć, nie kiedy liczyły się każde ułamki sekundy. Wyprostował się z trudem i podniósł gardę.
Wojownik Qa, którego ranił ciężko chwilę wcześniej słaniał się ledwo na nogach. Jeden przeciwnik został póki co wyeliminowany z walki, jednak nie miało to chwilowo większego znaczenia. W niewielkiej odległości od niego stało kilku innych, między innymi ten, którego buława wylądowała chwilę wcześniej na brzuchu starego elfa. Dyszał ciężko, ściskając w dłoni buławę i przygotowując się do zadania kolejnego ciosu.
Tirianus musiał działać szybko, nie mógł sobie pozwolić na stracenie chociaż odrobiny cennego czasu.

Czasu, który mu pozostał przed niechybną śmiercią?
Ponoć tutaj dusze zostają razem z ciałami. Na zawsze, uwięzione, nie mogące się uwolnić od woni starych bagien.
Nie, nie skończy tutaj, nie w tym momencie. Jeszcze nie teraz.

Zacisnął mocniej dłonie na swojej broni. Zatoczył nim w powietrzu szybki łuk, od lewej do prawej. Strzała wystająca z barku utrudniała mu manewrowanie. Nie starał się nikogo trafić, raczej starał się nie dopuścić nikogo w swoje pobliże. Wiedział, że nawet jeśli zdołałby trafić jednego, to sam dostałby kilka ciosów od reszty. Liczył na wsparcie ze strony towarzyszy, choć wiedział, że to może nie nadejść.
Musiał kupić czas.
Czas, czas, czas…

[...]

- Nie mamy czasu. Musimy być tam przed nimi – powiedział Solon. Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i popędzili za nim, pod górę. Musieli dostać się do świątyni przed resztą, zanim tamci odnajdą Łzy czy też cokolwiek, czego oni sami potrzebowali.
Tirianus sam ich do tego nakłonił. Wiedział, że jego cele są zbieżne z celami powstańców, mógł im zaufać. Żeby tylko zdążyć przed Trawidem i resztą…

[...]

Kolejne wspomnienia przemknęły mu przez głowę w ułamku sekundy. Musiał się skupić, nie mógł sobie pozwolić na dekoncentrację. Trzymał przed sobą broń, zataczając nią w powietrzu tak, aby nie pozwolić nikomu podejść bliżej. Strzała w barku dawała się we znaki, ale starał się na niej nie skupiać. Musiał przetrzymać ich na tyle długo, aby Nox mógł zacząć do nich pruć z łuku. Wiedział, że szanse są małe, ale wiele już nie mógł poza tym zrobić. Czuł się trochę, jakby starał się odganiać natrętne muchy sprzed twarzy – a ile razy nie zamachnąłby się, to one wciąż podlatywały, czekały tylko na okazję, by ukąsić. Odganiał się od Qa i liczył na farta, który przecież przez ostatnie niecałe 500 lat rzadko go zawodził.
_________________
2011 i 2012 - Tirianus Taeleth, kapłan bitewny Silvy
2013 - Emrys, syn Drogowita z Wojniłłów Karanowic, witeź / Małgorzata
2014 - Cadan a.k.a. Kaban/Shazam/Conan - laryjski psionik
2015 - Brynjolf Gunnarson Sliabh Ard
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 26-12-2015, 04:38   

Eryku gdy nadbiegałeś wojownik nawet się nie poruszył, opuścił tylko miecz. Patrzy tylko jak nadbiegasz i miałeś wrażenie, że jego wzrok przebija twą duszę na wskroś niczym lodowato zimne ostrze. Stalowe oczy jaguara rozbłysły dopiero kiedy zaatakowałeś.
Cięcie od dołu zmyliłoby większość wrogów, jedna jaguar był zdecydowanie zbyt doświadczony. Przerzucił ciężar ciała na prawą nogę, zrobił szybki wypad. Miecz zbił drewnianym płazem własnej broni, następnie szarpnął miecz w po skosie w górę. Twoja tarcza uniemożliwiała atak na korpus, czy ramiona, jednak łydki i część ud były odsłonięte.
Ostre jak brzytwa, obsydianowe zęby rozpruły mięśnie uda.
Przeciwnik był piekielnie szybki.
Zbyt szybki, nie powinieneś był stawać do walki z nim w pojedynkę.
Qa opłynął cię i znalazł się za twoimi plecami. Zacząłeś się obrać, jednak zbyt wolno. Ostry rwący ból w plecach jasno świadczył, że przeciwnik nie próżnował. Chwilę później na tył twojej głowy spadło potężne uderzenie.
Płaz miecza, zdążyłeś pomyśleć nim świat stał się czarny.

Nox, odskoczyłeś od rozjuszonej Aguary. Po prawdzie nie przypominałeś sobie, byś kiedyś spotkał spokojną Aguarę, widać taka ich natura.
Zwierzę ryknęło rozkładając ramiona by zastraszyć cię swoimi rozmiarami. Ty jednak dostrzegłeś w tym szansę. Przez ułamek sekundy bestia odsłoniła szyję. Wycelowałeś i strzeliłeś. Pokryty czarną posoką grot wyrósł z karku bestii, która zawodząc padła na ziemię.
Szybko obróciłeś się w stronę Qa atakujących Tirianusa.
Musiałeś być ostrożny by pomóc brat, a nie zaszkodzić.
Chwilę mierzyłeś, stałeś nieco po skosie względem elfa, więc miałeś w miarę dobrą pozycje do oddania strzału, bez wielkiego ryzyka trafienia samego Tirianusa. Wybrałeś Qa najbliżej ciebie, wymierzyłeś prosto w głowę przeciwnika. Strzała przemknęła w powietrzu by z obrzydliwym mlaśnięciem wbić się w ciało Qa.
Ostry ból w lewym udzie i w prawej łopatce. Szybko zrozumiałeś. Łucznicy za tobą postanowili nie odpuści łatwego celu.
Jedna ze strzał odbiła się od kości łopatki pozostawiając tylko nieprzyjemny, ograniczający zakres ruchu ból. Druga sterczała z tyłu uda, niemal uniemożliwiając poruszanie się. Ułamałeś ją.
Obróciłeś oddając strzał na szybko, który trafił jedno z łuczników w pierś.
Był jednak inny problem. Druga Aguara.
Potwór był już blisko, bardzo blisko. Nie miałeś czasu by strzelić. Wyszarpnąłeś nóż myśliwski, ale nie zdążyłeś zadać ciosu. Potężna kosmata łapa bestii rzuciła tobą o ziemię niczym workiem ryżu. Upadłeś na podmokłą ziemię tracąc dech.
Potwór stanął nad tobą obnażając kły i przygniatając cię do ziemi potężnymi ramionami. Kątem oka dostrzegłeś jak jeden z łuczników wyjmuje gruby sznur i idzie w twoją stronę.

Szrapnel rzucone przez ciebie granaty poszybowały po niskiej paraboli by zniknąć gdzieś między drzewami. Po chwili noc rozdarły dwie potężne eksplozje, oraz przeraźliwe krzyki rannych i umierających.
Kątem oka zobaczyłeś kapłana z uniesionymi rękoma, z których wydobywały się dwie wijące strugi energii tworzące wokół niego błękitną sferę.
Nie miałeś jednak czasu się nad tym zastanawiać. Rzuciłeś się do walki. Pierwszych przeciwników łatwo przyszło ci pokonać. Lata walki i doświadczenia bojowego robiły swoje i doskonale wiedziałeś jak się zachować.
Jednak te same lata walk przyprószyły ci włosy srebrnym szronem i osłabiły mięśnie. Nadbiegło kolejnych dwóch tarczowników. Uskoczyłeś przed płaskim cięciem w bark, wykonałeś zamach na nogi. Prosty zwód. Kiedy przeciwnik opuścił tarczę szybko poderwałeś miecz i ciąłeś płasko pod pachę.
Qa upadł brocząc krwią.
Nie zdążyłeś jednak właściwie zareagować na kolejnego wroga. Qa wpadł w ciebie tarczą wybijając z rytmu i odpychając. W ostatniej chwili podniosłeś miecz by się zasłonić. Obsydianowa piła uderzyła o posrebrzane ostrze tuż nad twoją głową. Siła ciosu przygięła cię do ziemi.
Zebrałeś resztki siły. Gdy Qa uderzył na ukos z góry w bark sparowałeś cios i wybiłeś się z przyklęku przechodząc w sztych, który zakończył się w gardle przeciwnika. Tarczownik osunął się charcząc i plując własną krwią.
Wstałeś.
Kolejnych trzech Qa nadbiegało od strony lasu. Skłoniłeś głowę raz do jednego barku, raz do drugiego. Kręgi szyi chrupnęły. Dyszałeś ciężko, lecz byłeś gotów na dalsze starcie. Wtedy uświadomiłeś sobie, że nie możesz się ruszyć.
Twoje mięśnie były wiotkie i odmawiały ci posłuszeństwa. Próba wyprostowania prawej ręki skończyła się wypuszczeniem srebrnego półtoraka z ręki. To musiała być ta cholerna dmuchawka.
Osunąłeś się na kolana patrząc jak wojownicy wytracają pęd. Nie byłeś już zagrożeniem wiec nie musieli szarżować. Jeden z nich podszedł do ciebie z liną, inny podniósł twój miecz i zaczął się mu przeglądać.
W myślach kląłeś na czym świat stoi, jednak nie mogłeś nic zrobić.

Tirianusie odpędzałeś się od kolejnych wrogów, jednak to nie mogło trwać wiecznie. Widziałeś, że wojownicy są coraz bliżej, a zza ich pleców biegną kolejni.
Wtem z głowy jedno z Qa nagle wyrosła czarnopióra strzała Noxa. Przeciwnicy zdekoncentrowali się co dało ci kilka sekund. Ułamałeś sterczącą z barku strzałę, by zapewnić sobie możliwość ruchu. Raniony wcześniej wojownik podnosił się z klęczek, a dwóch kolejnych dołączyło do starcia.
Co więcej Nox miał własne kłopoty.
Nie miałeś wyboru i musiałeś stanąć do walki. Poruszałeś się tak szybko i płynnie jak tylko potrafiłeś unikając kolejnych ciosów. Obracałeś się wokół własnej osi tnąc i sztychując w uporządkowanym chaosie.
Szybki cios z nad głowy doszedł jego z wojownika bez tarczy, który nie zdążył podnieść buławy. Szerokie, płaskie cięcie i krótki sztych zakończyło życie ranionego wcześniej wroga. Dwóch z czterech Qa leżało na ziemi.
Jednak zbyt wolno przeszedłeś do parady.
Ostry, rwący ból przeszył twoje plecy. Obsydianowe zęby rozdzierały skórę i mięśnie, rysowały kości kręgosłupa wywołując potworny ból, który rzucił cię na kolana. Na chwilę pociemniało ci przed oczyma, jedna to nie cios zakończył starcie.
Patrząc pomiędzy wojownikami dostrzegłeś jak kapłan unosi jarzącą się na niebiesko dłoń. Poczułeś jak twoje ciało sztywnieje, a mięśnie odmawiając ci posłuszeństwa. Nie mogłeś się ruszyć.
Jeden z Qa wyciągnął grubą linę, a ty nie mogłeś nic zrobić gdy cię wiązał.

Qa związali was wszystkich i spędzili w jedno miejsce, przed ciałem zmarłem Qa. Jaguarz trzymał martwą kobietę w ramionach i wpatrywał się w jej nieruchomą twarz. Jego oczy zaszły łzami, jakkolwiek przerażający i biegły nie był w boju teraz był tylko mężem zamordowanej z zimną krwią kobiety.
- Po co? – rzucił głuche pytanie nie odrywając wzroku od twarzy Huoxeni, jakby spodziewał się, że ta nagle znów zaczerpnie powietrza.
Nie odpowiedzieliście.
Wojownik podniósł na was płonące szalonym gniewem oczy, w których nie było już łez smutku. Pozostała tylko nienawiść.
- PO CO!? – wykrzyczał wam w twarz, wyglądało na to, że mówił płynnie we wspólnym, miał jednak silną naleciałość specyficznego języka Qa. – Co wam uczyniła?
Nie czekając na odpowiedź wojownik podszedł do Szrapnela i przyłożył mu dłoń do czoła. Ciałem starego Terala wstrząsnął dreszcz. Mięśnie rwały się, skręcały i wiły gdy Qa zalewał nerwy bólem.
Ból był potężny i wszechogarniający. Szrapnel czułeś się, jakby twoje oczy miały zaraz eksplodować, a ciało rozlecieć się na miliony drobin. Pociemniało ci przed oczami. Gdy byłeś już na krawędzi osunięcia się w słodki, lepki mrok utraty przytomności Qa cofnął rękę pozostawiając cię z przeraźliwym uczuciem zerwania mięśni.
Wszystkich mięśni.

Jaguar odwrócił się do kapłana i rzucił kilka słów, zakapturzony sługa Opiekunów skłonił się i podszedł do was. Stanął najpierw przed Tirianusem, położył elfowi dłoń na czole.
Tirianusie maiłeś wrażenie, że ktoś zmienił twoją głowę w kopalnię i uporczywie uderzał w jej ściany kilofem i dłutem. Przed oczami zaczęły tańczyć ci wspomnienia.
Wszystkie najgorsze chwile z twojego życia. Powstanie Tavar, Telfamba, płonące Aenthil, porzuceni przyjaciele, widok Ulundo rozdzierających twoich braci na strzępy, poczucie porzucenia ich, zniknięcie Silvy, samotność po stracie bogini...
Wszyto to ożyło na nowo i zaczęło przewijać się przez twoje myśli jakbyś znów tam był. Wspomnienia nie były uporządkowane, nie były chronologiczne. Były za to przerażająco realne.
Wiłeś się na ziemi nie mogą rozróżnić jawy od majaków krzycząc z przerażenia i bólu.
Następnie kapłan stanął przed Noxem.

Nox dobrze wiedziałeś co zaraz się stanie. Szkolono cię do tego. Skupiłeś się, wyciszyłeś i przygotowałeś na mentalne starcie. Kapłan był dobry w tym co robił, ale ty też byłeś niezły. Kiedy ten atakował ty wysuwałeś szybkie kontry poddając mu mało istotne myśli.
Samemu kilka razy przeszedłeś do ofensywy, a w myślach kapłana znalazłeś interesującą informację. Na północy, w okolicach dawnej osady kopaczy, grasował stwór, człowiek, którego nie można było zabić, choć już umarł w jakiejś jaskini...?
Nie miałeś pojęcia co to oznacza, ale byłeś pewien, że cesarz zechce o tym usłyszeć. Zwłaszcza, że kapłan zdawał się obawiać tego człowieka.
Jednak udany atak miał też negatywne konsekwencje. Skupiając się na myślach kapłana porzuciłeś obronę i Qa zaatakował ze zdwojoną siłą.
Miałeś wrażenie, że twój umysł pękł na dwóje, jednak założone wcześniej misterne blokady zadziałały ku twojej uldze. Kapłan wyprostował się i zamienił kilka szybkich słów z jaguarem, który do ciebie podszedł.
- Daremnie się trudzisz elfie. Nikt nie ocali waszej bagiennej mrzonki, a ty zginiesz zapomniany, wiedząc, że wiodłeś żywot nader daleki od twojej Ścieżki – słowa Qa zdawały się hipnotyzować i usypiać, nie mogłeś się przed nimi bronić i zacząłeś przyjmować jej jako prawdę. – Porzuciłeś swych braci i siostry z Talsoi by podążać za Ścieżką, jednak i ją zdradziłeś. Odwróciłeś się w życiu od wszystkich swych ideałów i nie ocaliłeś tym nikogo... Zgrzeszyłeś przeciw samemu sobie, a w zamian nie dostaniesz nic...
Słowa spadały na ciebie jak ciosy miecza, musiałeś się im poddać, nie było innej możliwości. Mimowolnie pomyślałeś o cmentarzysku statków w okolicy Talsoi i o tym, że gdy floty się starły ciebie tam nie było. Byłeś tutaj, wierząc, że służysz Cesarstwo jednak znów zdradziłeś to co dla ciebie ważne.
Gdzieś w głębi czułeś, że coś jest nie tak, coś usilnie starało się krzyknąć, przerwać te czarne myśli. Jednak ów głos był za słaby i wziąłeś go za swoją desperację.

Kapłan zbliżył się do Eryka. Zanim zaczął atakować umysł mężczyzny zauważył wiszący na jego szyi medalion. Podniósł magiczną błyskotkę by się jej przyjrzeć, chwilę się jej przypatrywał, a następnie uśmiechnął się podle.
Kapłan potrzebował tylko chwili by złamać twoją wolę Eryku, bowiem doskonale wiedział czego szukać, choć starałeś się to usilnie ukryć.
Kapłan znów zamienił kilka słów z wojownikiem w skórze jaguara. Ten uśmiechnął w sposób tak okrutny i tak nienawistny, że przeszły cię ciarki. Miałeś bardzo złe przeczucia. Jaguar skinął na Qa noszącego skórę krokodyla i zamienił z nim kilka słów, po czym krokodyl przyłożył pięść do serca w salucie, krzyknął coś do zebranych wojowników i wraz z oddziałem dziesięciu ludzi zniknął w gęstwinie.
- Ci ludzie – jaguar wskazał ci biegnących Qa – poszli właśnie do fortu Astalda. Sprowadzą twoją sukę i te dwie gówniary. Sam zdejmę ich skalp, małe główki to mniej roboty, zaś ty będziesz mógł patrzeć jak twoja żona puszcza się z Aguarami – wyszczerzył zęby.

Gdy Qa zabawiał Eryka rozmową kapłan już był przy tobie, Szrapnel. Przez chwilę siłowaliście się mentalnie. Ty również odebrałeś szkolenie obronne i miałeś założone blokady.
Jednak napędzana Minerałem magia Qa była bardzo silna. Wreszcie kapłan przebił się mentalne bastiony.
Chwilę przeglądał twoje wspomnienia. Zebrałeś siłę na bolesny uśmiech. Nie miałeś już nic do stracenia, więc mógł sobie szukać dowoli i wywoływać jakieś majaki z Wergundzkiego loszku wzięte. Gdy kapłan wciąż szukał jaguar położył mu dłoń na ramieniu i dociągnął go.
- Sam się tym zajmę – wycedził.
Przyklęknął przy tobie, wyjął nóż, odciągnął twój rękaw. Poczym powolnym, starannym ruchem zaczął nacinać skórę ręki. Znałeś te ruchy, Qa chciał ściągnąć fragment skóry. Nie chciałeś dawać mu tej satysfakcji, jednak ból był zdecydowanie zbyt silny.
Zacząłeś wyć.
Jaguar skończył wreszcie długie jedno długie i jedno krótkie nacięcie. Wyglądało na to, że chciał podważyć prostokątny fragment skóry. Wtedy podszedł do niego jeden z wojowników i, myśląc, że nie zrozumiecie rzekł :
- Panie musimy ruszać, siły są gotowe do marszu na miasto.
- Przed balem i tak się nie ruszymy, powiedz dowódcom, by rozciągnęli kordon wokół Caer.

Tirianusie, Nox, iluzje, którymi byliście obłożeni powoli przestawały działać, a wasze umysły znów były wasze, choć echo przeżytych emocjo było ciężkie do wytłumienia.
Kiedy dowódca Qa torturował Szrapnela wy dostrzegliście ruch gdzieś na granicy widzenia. Przemykający wśród drzew, karmazynowy płaszcz i jeszcze jeden i kolejny. Wreszcie mieliście wrażenie, że przez moment między drzewami zamajaczyła wam twarz Aurigi.
Wysokie wycie poniosło się po lesie.
W pierwszym odruchu skurczyliście się ze strachu przed powrotem lwa. Było bowiem oczywiste, ze Qa pozostawiliby was tu na pożarcie by samemu uciec. Jednak po chwili uświadomiliście sobie, że nie jest to żaden z dźwięków wydawanych przez groteskowe zwierzę.
Był to wizg Norimów, wielkich jeleni jakich dosiadali cesarscy kawalerzyści.
Qa przybrali pozycje bojowe mierząc w las z łuków i przypatrując się okolicy.
Spomiędzy drzew wypadł szybko poruszający się kształt. Trzask cięciwy, świst lotek. Strzała wyrosła ze spowitej cieniem twarzy kapłana by po chwili zapłonąć złotym ogniem.
Zza drzew wypadł kolejny jeździec posyłając strzałę w tarczowników. Pocisk eksplodował złotym płomieniem.
Qa zaczęli biegać i krzyczeć, zapanował chaos, a z pomiędzy drzew wyskoczył następny łucznik na Norimie.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 26-12-2015, 04:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 9