Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #19
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 15-12-2014, 20:28   Przygoda #19

Osoby, które widzą ten wątek, znajdą tu ciąg dalszy przygody, kiedy tylko "wyjdą" ze swoich tematów ;)
Póki co proszę się nie ujawniać ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 06-01-2015, 03:37   

Prim:
poinformowano cię wcześniej, że do Komnaty Władców jesteście zaproszeni zaraz po tym, jak minie Czas Czerwieni, a dodatkowo będą o tym informować dźwiękiem trombit.
Znałaś drogę do owej komnaty - przylegała do głównej kawerny, tej olbrzymiej, z jaśniejącym napisami obeliskiem. Nie była aż tak wielka, jak główna sala jaskini, ale też spora, więc podejrzewałaś, że "uczta" czy jak też należało zwać tę zaplanowaną uroczystość, odbędzie się gdzies w jej najbliższym pobliżu.
Gdy tylko Czas Czerwieni się skończył, byłaś gotowa do uroczystości.
Ruch w podziemnym mieście zdaje się dopiero ożywał na nowo po przymusowej przerwie Czasu Czerwieni, więc w licznych miejscach widziałeś mieszkańców, rozpalających od nowa paleniska, spieszących z naczyniami do wykutych w kamieniach wodnych mis, sprzątających przed drzwiami do mieszkalnych pomieszczeń resztki lodu i coś, co chyba było wypalonymi resztkami porostów. Były bure, więc trudno było sprawdzić, czy to były te błękitne, czy też te czerwone.
W samej dużej jaskini było ciemniej niż wcześniej. Gdzieś wysoko na otaczających obelisk galeriach skalnych widać było ognie, pochodnie, jakiś ruch. Swoją drogą, ciekawe, czy stamtąd też szły korytarze w głąb, czy też były to tylko galerie.
Spacerując przy brzegu podziemnego jeziora przyglądałaś się skalnym konstrukcjom, pomostom, galeryjkom. Gdzieś nad tobą rozległ się niski dźwięk trombit, poniósł się rozedrganym echem po korytarzach i sklepieniach.
W tym samym momencie zobaczyłaś znajomą postać, w dyskretnym pośpiechu z rękami w kieszeniach podążającą przez opustoszałe wybrzeże.
"Proszę, więc nie spóźni się!" - pomyślałaś i spróbowałaś zawołać, jednak trąby skutecznie zagłuszyły tę próbę. Patrzyłaś więc dalej, jak zamiast w kierunku wejścia do Komnaty Władców (było idealnie na wprost od głównego pomostu) tupta sobie przez mostki i chodniczki w kierunku jednego z bocznych wejść. Ruszyłaś w jego kierunku, jednak gdyby nie to, że przystanął, gapiąc się bez sensu na sufit, raczej byś nie dogoniła wysokiego dżentelmena.
Nareszcie jednak trombity umilkły.
- Reshion!!!! - krzyknęłaś z całym zapasem możliwości strun głosowych, jaki mogłaś w tym momencie wydać.
Zatrzymał się.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 06-01-2015, 16:16   

A ten co wyprawia? Odpowiedź na pytanie przeleciała błyskawicznie przez głowę.. Pewnie znów coś kombinuje....
Ale i na to odpowiedź przybyła równie błyskawicznie: Wybacz Mój Drogi, w tej chwili to możesz o tym jedynie pomarzyć.
Szybkim krokiem przemierzyła dzielący ich dystans, resztki lodu trzasnęły pod jej stopami. Spojrzała w górę, na jego twarz, na której zajaśniał blady, lekko kpiący uśmiech.
A Ty za przeproszeniem- gdzie się wybierasz, hm? -spytała cicho i uniosła brwi. Echo i tak poniosło się dalej w ten podziemny świat. Piękny w swej naturze. Co oczywiście nie oznacza, że nie taki, co potrafi pięknie sprawić fakt, że z nieostrożnych gości powstaną konfitury, dżemy, polewki i napary.
Spodziewając się jakieś wymijającej odpowiedzi Reshiego, dodała: To nie są wakacje. To nie jest wycieczka krajoznawcza. A to nie jest miejsce na zdrowotne spacery. Co więcej- to NIE JEST chwila nawet na marzenia o takich rzeczach. Słyszałeś trąby. Wzywają nas.
Mogę wiedzieć, co Ty znowu kombinujesz?
Spojrzała na niego wyczekująco.
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 06-01-2015, 16:57   

A co ona tutaj robi? - Spojrzał się lekko zdziwiony na hobbitkę, której nie spodziewał się tutaj znaleźć. - No cóż,chyba cały świat nie chce abym tam polazł do niech. Najpierw zapadania, potem czerwony a teraz ona.

Świetnie - Powiedział szeptem na głos kiedy usłyszał Prim, odwracając głowę, jakby się rozglądał, na wszelki wypadek gdyby umiała czytać z ruchu warg. Sarkazm można by wręcz kroić nożem. - Ja? Ja nic nie kombinuje, nawet co jakiś czas muszę dać sobie spokój. - Powtarzene kłamstwo, odruchowo wypowiedziane rozbrzmiało w pomieszczeniu. Mina, też juz wyuczona, z gatunku "Co ja tutaj robię?" trochę spotęgowała efekt. - Ja tylko idę na chwilę do więźniów, obaczyć czy jedna z nich jeszcze żyje bo mieli ją zabić po czerwonym, bodajże, a mi by się przydałaby żywa. Poza tym - Tutaj już zaczął iść, po prawda powoli, dalej w kierunku swojego celu, powoli przyspieszając. - zanim tam się nasi ogarną w pokoiku to my już zdąrzymy, no albo ja sam jak nie chces iść ze mną, tam i spowrotem.
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 06-01-2015, 17:30   

Wiedziała co się święci. Kilka lat temu w Terali poznała upór alchemika.
Dlaczego mu tak zależy na dostaniu się do tych ludzi? Po chwili zrozumiała. Przewróciła oczami. No chyba nie....Nie ma mowy.
Uszli może kilka niewielkich kroków, po czym Prim zamknęła oczy, westchnęła i wyskoczyła lekko w górę. Szybko, bez hałasu. Zdążyła zauważyć zaskoczoną minę Reshiego, po czym chwytając go za kołnierz koszuli i brzeg płaszcza, pociągnęła go w dół. Jego głowa znalazła się na wysokości oczu niziołki.
A teraz posłuchasz mnie uważnie, Reshi. powiedziała cicho i stanowczo kierując swe slowa bezpośrednio w stronę ucha alchemika, który próbował wyrwać się z uścisku. Jednak nic z tego.
Jesteś na służbie. To nie jest przydrożna karczma z dziwkami, a Podziemne Królestwo pełne tubylców. Głównej siły na tym terenie. Więc stosunki z nią są niezwykle ważne.
Mam Ci to rozrysować? Czy pojmujesz bez tego? Ufam w Twoją sławetną inteligencję Reshi, więc nie każ mi mówić jak do zwykłego chłopa.
Jesteś na misji organizacji której przyrzekałeś wierność i posluszeństwo. W tym wierność i posłuszeństwo dowódcom tej organizacji.
A w tym momencie dowódca mówi: tyłek w troki i na ucztę.


Cisnęła nim w stronę z której dobiegały już głosy zmierzającego do Komnaty Władców oddziału Imperialnego. Zachwiał się i stanął.

Pojmanymi zajmiemy się po uczcie. Porozmawiam o nich z szamanką. Nie martw się póki co. - dodała, po czym ruszyła w stronę Komnaty. Lód trzaskał pod stopami...

Zatrzymała się jeszcze na chwilę przy alchemiku i rzekła niskim, stanowczym głosem:
Ostrzegam Cię. Nie kombinuj i nie szukaj guza. Jeśli jeszcze raz przyłapię Cię na próbie amorów to... W tym momencie uniosła kącik ust w lekkim uśmiechu... to lepiej, żebym tego nie zrobiła.

W tym momencie wiedział, że nie żartuje.
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
Ostatnio zmieniony przez Prim 06-01-2015, 17:33, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 06-01-2015, 18:14   

Czy nie zostałeś psionikiem? Tak to już byś tam sobie hasał a tak to musisz najpierw się z tym czymś żreć, eh. Dobra plan "B" teraz

- Eh, mówił tobie kiedyś ktoś, że jesteś upierdliwa? - Mówił poprawiając sobie ubranie. - Ale bardzo, oraz, że - Widząc złe spojrzenia kobiety niezbyt się przejął, był dla nich za wartościowy aby go karała, zresztą takie coś uchodziło mu na sucho, no może było blisko kilka razy. - masz bardzo piękne oczy? Niech ci będzie ale jak się skończy to ja spadam. Gdzie ta uczta?
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 06-01-2015, 19:41   

Gdy wymówił słowo "upierdliwa", zasznurowała wargi. Wiedziała, że nie będzie łatwo. Nigdy nie było. Niziołek- zabójca i szpieg. Niziołek- dowódca. Niziołek- komenderujący grupą. Uśmiać się można.

Śmiali się, gdy przystępowała do Imperium. Śmiech im zrzedł, gdy pokonała wszystkie próby przejścia. Gdy wykonywała kolejne niebezpieczne misje, nauczyła i przeciwników, że śmiech to ostatnia rzecz, jaką robili w swoim życiu.

Reshi nie miał szacunku do nikogo. Nawet do dowódców i posłów. Może się kiedyś nauczy. A może i nie. Westchnęła. Nie chciała używać siły. Bardzo nie chciała. Ale nie miała wyboru. Nie mogła narażać misji i sojuszu dla chwilowej fascynacji zadufanego w sobie mężczyzny. Ani teraz, ani w przyszłości.

Idąc obok niego sprawnie go podcięła. Jak tysiące razów w przeszłości. Zanim zdążył się zorientować- leżał jak długi. Sprawnie wykręciła mu ręce do tyłu i unieruchomiła mężczyznę. Stopą lekko naciskała głowę, skierowaną ku ziemi. Nie chciała poharatać mu twarzy. Szamotanie na kawałkach lodu i roślin nie było zbyt mądre. Zrozumiał to po chwili.
-Chyba się nie zrozumieliśmy, Mój Drogi.- powiedziała spokojnie i z żalem.- Kiedy nie byłeś w organizacji, kiedy nawet nie byłeś na misji- mogłeś robić, co chcesz. Pozwól że wyprowadzę Cię teraz z zasadniczego błędu: tutaj nie możesz.
Tutaj ja jestem Twoim dowódcą, czy Ci się to podoba, czy nie. Jeszcze jeden taki tekst w moją stronę, jeden głupi uśmieszek, jeden wyskok, czy niesubordynacja, a następnym razem nie będę powstrzymywała nieuchronnego spotkania Twojej twarzy z tą piękną i ostrą ziemią.
Zrozumiałeś?


Wybełkotał coś niezrozumiale. Poruszył głową w górę i w dół. Chyba zrozumiał. Cóż, w takiej pozycji chyba każdy by zrozumiał. A jeśli nie- nie będzie to ostatnia rozmowa na ten temat. Oj, nie.

Uparty. Ech, mężczyźni..."Piękne oczy"...pfi!... Matko Naturo, chroń kobiety tego świata... przebiegło jej przez myśl.

Puściła jego ręce i stanęła obok.
-Uczta jest w Komnacie Władców. Musimy jeszcze zatrzymać Cynthię na chwilę, zobaczymy czy ma coś w torbie na wypadek ewentualnych komplikacji z tutejszym jedzeniem. Chodżmy.

Poszli szybkim krokiem w stronę głosów Imperialistów. Gdy byli już blisko komnaty, niziołka uśmiechnęła się: Możesz mieć satysfakcję z tego, że podcięła Cię kobieta o "bardzo pięknych oczach", Reshionie dodała.
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
Ostatnio zmieniony przez Prim 06-01-2015, 19:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 07-01-2015, 01:48   

Obszerny chodnik, który można by wręcz nazwać bulwarem, pocięty kamiennymi kanałami, w których cichutko szemrała woda, powoli zapełniał się ludźmi i goblinami. Kiedy już oboje pozbieraliście się z ziemi, zauważyliście kilkoro ludzi, wyglądających na tubylców (wciąż nie mieliście innego słowa na określenie ich), przyglądających się wam z grzecznym zainteresowaniem. Nie, żeby się bulwersowali czy dziwili, po prostu byli zainteresowani.
U wyjścia jednego z korytarzy przyglądał się wam jeszcze ktoś, a właściwie grupa ktosiów.
/tu dorzucę kopię z innego wątku, słów kilka o wyglądzie. Btw. Prim - też słów kilka o wyglądzie byłoby spoko :) /
Cytat:
Każdy, a zwłaszcza Cynthia, starał się przygotować w miarę elegancko i uroczyście, więc podarte, ubłocone płaszcze zostały w pokoju. Zresztą, było naprawdę ciepło jak na miejsce wiele metrów pod ziemią.
Alchemiczka jako jedyna miała czyste i pachnące ziołami ubranie (zapach, jaki dawała mieszanka, używana jako mydło przy waszej umywalni), panowie musieli zadowolić się pospiesznym zmywaniem co bardziej zaawansowanego uciapania i plam z błota w asyście wielce krytycznego i kpiącego wzroku Cynthi.
Szliście na ucztę, to było jasne, jednak każdy zabrał ze sobą broń, sztylety i drobne noże trafiły rozplanowane w różne części garderoby, a duże klingi mieczy, szabel i pałaszy znalazły oficjalne miejsca przy pasie. Kurt zresztą dość jasno to nakazał - jesteście grupą zbrojną, nie ma co sie z tym kryć, czasy są wojenne, bezpiecznie nie jest nigdzie. Najwyżej w razie wielkiej chryi odwiesicie broń gdzieś na bok.

Zobaczywszy wasze małe starcie, z tej grupy kilka osób ruszyło do was biegiem.
- Ej, porąbało was! Co to za awantura? - rozległ się wysoki głos Cynthi - Co sobie nasi gospodarze pomyślą...! - dokończyła zdyszanym głosem, dopadając do was przy mostku.
Pozostali - Kurt, Astori, Verron, Valahid i Kodran - podbiegli tuż za nią, a wraz z nimi jeden z tubylców.
- Wy walka jak co? - Seitiri wyglądał na rozbawionego sytuacją, tymczasem z centralnej części jaskini, od owej wyspy z piramidą i obeliskiem, dobiegł was dźwięk.

To było coś jak zaśpiew, wysoki, modulowany, idący zwielokrotnionym echem po wnętrzu kawerny. Obecni dookoła was tubylcy zatrzymali się nagle, bez szczególnego zdziwienia czy egzaltacji, ale dość uroczystymi gestami odkładali rzeczy które trzymali w rękach - pochodnie, naręcza porostów, jakieś narzędzia, Seitiri odłożył trzymaną w rękach włócznię - i poklękali w pełnej szacunku pozie z twarzami skierowanymi do obelisku.
Poczuliście się nieswojo, jako jedyni stojący na nogach, ale nikt nie zwracał na was uwagi.
Piękny śpiew niósł się jeszcze przez chwilę. U podnóża piramidy zaczęła gęstnieć biała mgła, pełznąc gęstymi obłokami po powierzchni wody. Po kilku sekundach znaki na obelisku rozjarzyły się, blask narastał w miarę jak potężniał śpiewający głos. Trwało to może pół minuty. Znaki stawały się coraz jaśniejsze i jaśniejsze, aż po kilku sekundach nie byliście w stanie w ogóle na nie patrzeć bezpośrednio, patrzyliście więc na obłoki mgły, wśród której przebijające się promienie czyniły przecudne widowisko.
Aż wreszcie pomieszczenie rozbłysło ogromnym blaskiem i zgasło, znaki na obelisku wróciły do normalnej jasności, mgła powoli zaczęła się rozchodzić po jeziorze, śpiew umilkł.
Tubylcy, czyniąc najpierw ukłon głową, wstawali z klęczek i wracali do swoich zajęć.

Po krótkiej chwili w wyjściu u podnóża piramidy ukazała się Szamanka. Stojący do tego czasu u początku pomostu, wiodącego do piramidy, strażnicy ruszyli w jej kierunku. Szła powoli, jedną ręką ocierając czoło i oczy, sprawiała wrażenie wyraźnie zmęczonej. W połowie pomostu minęła się ze strażnikami, którzy wykonali coś w rodzaju salutu, unosząc do piersi zaciśnięte na rękojeściach obsydianowych mieczy dłonie. Przeszła obok nich, pozdrawiając z przyjaznym uśmiechem, kilku połozyła dłonie na ramieniu, oni ukłonili się i cały sześcioosobowy oddział podążył w kierunku centralnej wyspy i zniknął pod piramidą.
Gdy podeszła nieco bliżej brzegu, zobaczyła waszą grupkę, uśmiechnęła się i skinęła wam głową przyjaźnie i ciepło.
Na brzegu podeszło do niej kilkoro osób, ktoś narzucił jej na plecy jakiś koc, bo wyraźnie drżała, choć było stosunkowo ciepło. Seitiri machnął do was ręką, dając wam znak, żebyście podeszli.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 07-01-2015, 03:07   

/To Reshi ma na sobie ubranie mieszkańca miasta klasy wyższej, które było pod koszulą kiedy szliśmy na dół, które zostawił w ich pokoju po przyjściu do miasta. I jeszcze płaszcz. Ale teraz ma też to "ubranie właściwe" pewnie brudne bo leżał na ziemi, co nie?/

Wstając i się otrzepując coś tam mamrował cicho pod nosem. Potem dopiero zwrócił się do niziołki (?) - Jeśli tak bardzo tobie zależy na ich opinii to trzeba było mnie nie wywalać bo teraz pewnie się poczują urażeni przez mój wygląd. Ehh. - Zaczął kręcić głową i patrzeć wymownym spojrzeniem na Prim, starając się pokazać, że ona była tą złą. - Ma który z was jakiś płaszcz aby się zakryć? - Dalszy wykład przerwał mu dźwięk rozlegający się w pomieszczeniu.

Po widowisku podszedł gdzieś do grupy i stanął obok Remusa i Kodrana czekając na dalszy bieg wydarzeń.
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 07-01-2015, 17:14   

Prim poprawiła prawie niewidoczne zagniecenia czarnych, mocnych szarawarów, i również czarną, skórzaną, wyszywaną we wzory kamizelkę z gorsetowym wykończeniem (jakże przydatnym, gdy poselstwa kończyły się uwięzieniem- bowiem metalowe pręty czasem są na wagę złota). Przy okazji sprawdziła, czy trzy ukryte w ubraniu sztylety są na swoich miejscach. Odruchowo sprawdziła pochwę z Wykałaczką i oceniła pobieżnie swój wygląd.
Tylko wysokie buty miała ubłocone. Strząsnęła z nich szybko kawałki lodu. Owinęła się ciemnozielonym płaszczem ze srebrną zapinką. Nie, zdecydowanie podziemia to nie miejsce na suknie balowe. Czyste ubranie, trochę srebra i zausznica w kształcie winorośli na uchu- powinny wystarczyć za całą elegancję kolacji. A może śniadania? W każdym razie- jedzenia. Jakże pięknego słowa w życiu każdego hobbita.

Rzuciła szybko okiem na wygląd swoich ludzi. Nie prezentowali się najgorzej. Byli trochę zmęczeni i bladzi, ale jednak gotowi. Zawsze gotowi. Na wszystko co ich spotka.

- Spokojnie Cynthio- odrzekła- Reshion właśnie odbył pod moim okiem pierwszą lekcję dobrych manier.- chrząknęła i rzuciła alchemikowi chusteczkę- Wytrzyj się- zakomenderowała
- Czas na nas. - rzekła w stronę oddziału- Miejcie oczy i uszy otwarte. I bądźcie czujni- dodała, ściszając głos.
Zbliżyła się do Cynthi i szepnęła: Dysponujesz może czymś na zatrucia? Ja mam tylko coś, co działa po fakcie. Przydałoby się cokolwiek, by nas przed tym faktem ochronić.
- przejechała ręką, obwiązaną karwaszem, obok skórzanej kaletki przy pasie.- Sprawdź i daj mi znać- odsunęła się, czując na sobie spojrzenie Szamanki.

Prowadząc oddział w jej stronę, rzekła cicho do Kurta, idącego obok:
Miej oko na Reshiego. Jeśli tylko coś zacznie kombinować, powiadom mnie.
Kurt w odpowiedzi skinął głową.

Jaskrawe włosy szamanki jaśniały coraz bardziej z każdym kolejnym krokiem.
Matko Naturo, miej nas w opiece. Matko Naturo, dopomóż w zadaniu. Matko Naturo, bądź ze mną zawsze, gdziekolwiek się udam. Matko Naturo, podpowiedz, gdy niebezpieczeństwo będzie chciało zapukać do drzwi Twych dzieci. Ześlij wizję. Ześlij pomoc.
Dotknęła piersi. Tam, gdzieś pod spodem, znajdował się talizman. Poczuła lekkie drgania.
Matka Natura jest z nami.

Stanęli przed Szamanką.
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
Ostatnio zmieniony przez Prim 07-01-2015, 17:16, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 07-01-2015, 19:39   

[czekam na rozwój wydarzeń]
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 08-01-2015, 04:55   

Podejście bliżej potwierdziło to, co widzieliście z większej odległości - Szamanka wyglądała na wyczerpaną, i zmęczoną. Drżały jej dłonie, była blada, na czole tuż pod linią płomienistych włosów widniały drobne krople potu. Ale odwróciła się do was z promiennym uśmiechem i odezwała się w czystej mowie północy:
- Dobrze was widzieć - poprawiła na ramionach podany jej wcześniej koc, skinęła też głową do kogoś, kogo dostrzegła gdzieś za waszymi plecami, po czym wróciła wzrokiem do was - Mam nadzieję, że wypoczęliście już po trudnej drodze tutaj i wszystkich niebezpieczeństwach, na jakie was naraziłam. Jeśli nie, będzie na to jeszcze czas. Zwłaszcza tobie się to przyda - uśmiechnęła się, a jej wzrok prześwidrował Reshiego - Mam nadzieję, że spacery po naszym mieście były owocne, choć wizyta w strefie więziennej chyba nie przyniosła ci tego, co chciałeś. Porozmawiamy o tym za chwilę. Moi ludzie zaprowadzą was do Komnaty Władców, rozgośćcie się przy stołach, wszystko jest przygotowane i czeka na was. Ja dołączę za kilka minut - zrobiła gest, jakby chciała zasugerować, że sytuacja, jaką widzicie, wymaga od niej lekkiego ogarnięcia się, choć nie sprawiało to wrażenia, jakby wystarczyło na to kilka minut - Ale - dodała jeszcze - nie wszyscy przyszliście. Tulya'Toruviel nie przybyła?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 08-01-2015, 14:15   

- Spacery były zaprawdę owocne, wasze miasto jest wyjątkowe i zadziwiające dla kogoś z powierzchni i było czym zająć oczy w czasie pochodu. Z chęcią jak będzie okazja później to bym je zwiedził do końca, może nawet z jakimś przewodnikiem ale to jeszcze czas pokaże czy będzie kiedy. - Powiedział całkiem wesoły, kończąc uśmiechem. Starał się myśleć o jakiś pierdołach i sprawach, które zostawił w Ofirze na razie, do czasu powrotu. Używając do tego staroofirskiego, które każdy uczeń musiał znać biegle jako, że wykorzystywany jako język naukowy jest ciągle na terenie kraju. Jest też wyznacznikiem wykształcenia, jako, że każda szanująca siebie rodzina uczyć swoich najmłodszych języka przodków - Pewnie w swoim pokoju, mogę po nią pójść jak chcecie. - Wykazał się szybko inicjatywą, jakoś trzeba się zacząć odkupiać wśród ludzi, co nie?
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 09-01-2015, 00:01   

"Cóż, ja tam się wtrącał nie będe"
Wpatrzył się przed siebie i oczyścił umysł. Skupił się na wspomnieniach podziemnych, olbrzymich jezior, ogromnych pół stalagmitów oraz innych niezwykłości napotkanych po drodze. Chciał je zapamiętać jako, że mógł ich nigdy nie zobaczyć. Potem spojrzał na siebie. Na szczęście czarna koszula nie ukazywała większości plam, których nie zdążył zmyć. Brązowe hajdawery były trochę postrzępione, ale wyschły do końca więc nie prezentowały się najgorzej. Najbardziej wyjściowa pozostawała kurtka ze srebrnymi zdobieniami bez śladów zabrudzeń.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 09-01-2015, 15:58   

Tulya'Toruviel.... dźwięczało jej w uszach... Tak. Pamiętała, jak Primrose kilka razy kiedyś wypowiedziała jej imię. Elfka. Zaangażowana politycznie. Tak. To ona.
Ale co tutaj robi? I czemu ja nic o tym nie wiem? posłała pytające spojrzenie Kurtowi i Reshiemu. Ładnie się zaczyna... Nie ma co.
I dlaczego szamanka i ją tu zaprasza? Trzeba koniecznie się czegoś w tej sprawie dowiedzieć....

Poprawiła niewidoczne zagniecenia kamizelki. Należało odzyskać pewność siebie i kilka informacji.
- Och, a więc przebywa tu również słynna Toruviel...- rzekła- jak dotąd nie miałam okazji jej spotkać. W przeciwieństwie, jak widzę, do mojego oddziału. Turuviel również jest waszym sojusznikiem? - spojrzała pytająco w stronę szamanki
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 12-01-2015, 05:20   

Na słowa Prim Kurt znacząco odchrząknął.
- Toruviel przybyła z nami. Znaczy się, przyprowadziliśmy ją. Szczerze mówiąc, kiedy ją ostatnio widziałem, nie wyglądała na sojusznika - skrzywił się lekko i odruchowo przejechał dłonią po nosie, opuchniętym przy nasadzie - Cynthia musiała ją poczęstować uspokajaczem.
- To były konieczne środki w sytuacji, gdy nie było czasu na tłumaczenie
- westchnęła Szamanka - Myślę, że teraz sytuacja wygląda inaczej. Nie wiem, Primulo, czy panna Toruviel ostatecznie uzna nas za sojuszników, nie ukrywam, że mam taką nadzieję. Porozmawiamy o tym za chwilę, wybaczcie mi, proszę, zapraszam was do Komnaty Władców. A! - uśmiechnęła się, bo odwracając się, spojrzała w kierunku korytarzy i dostrzegła elfkę, która właśnie wkroczyła do kawerny w towarzystwie tubylczej dziewczyny - Oto i ona.
Seitiri na skinienie swojej dowódczyni wskazał wam kierunek, wejście do Komnaty Władców stanowił wielki, ozdobny portal, rzeźbiony w granicie, naprzeciw pomostu, wiodącego do piramidy, za którym widać było ciepłe światło pochodni. Stojąc do piramidy tyłem, po lewej mieliście korytarz, z którego przyszliście (tj. Reshi, Kordan, a teraz Toruviel, korytarz wiodący do kwatery Prim jest lekko po prawej - stojąc tyłem do jeziora - od wejścia do Komnaty), więc poniekąd ruszyliście Toruviel naprzeciw, a w każdym razie oszczędziliście jej drogi.
Sama Szamanka, bez żadnej obstawy czy choćby towarzystwa, poza otulającym ją kocem, odłączyła się od was, idąc brzegiem jeziora w prawo zniknęła w jednym z tuneli. Na brzegu ludzie powrócili do swoich zajęć.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 12-01-2015, 19:51   

Tak jakby to ona tobie ten nos rozwaliła się łapiesz. Swoją drogą ciekawe co ją dopadło, że tak nagle potrzebuje tego koca? Jeszcze kilka godzin temu było z nią wszystko ok. Może podczas czerwonego została w strefie rażenia. Hm, co ona knuje. Tak sobie rozmyślał podczas drogi z resztą ekipy. Jego paranoja powoli zaczynała się znowu ożywiać. Zaczął się rozglądać na boki, planując w myślach jakąś trasę ucieczki lub plan wydostania się z podziemnego miasta. Zaplanował też się usadowić między Astrorim i Kordanem ntak na wszelki wypadek.
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 12-01-2015, 20:32   

Dirili puściła jej rękę, kiedy zorientowała się, że elfka przestała bujać w obłokach. Toruviel szła teraz prosto ku Imperialistom i Szamance. Z jakiegoś powodu nie miała wątpliwości, gdzie będzie musiała pójść. Ozdobny portyk mówił sam za siebie. Zobaczyła jak grupa zaczyna iść w jej kierunku i jak Szamanka się odłącza, by zniknąć gdzieś w korytarzach. Nai i fatanyu samas! Po prostu cudownie... - marudziła w myślach. Motywy tej kobiety rozumiała, ale Imperium nie napawało jej optymizmem. Widziała dwie znajome twarze Kurta i Reshiego. Jeśli dobrze pamiętała, to cała grupa, oprócz hobbitki to ci, z którymi się tu dostała. Zacisnęła zęby ze złości na wspomnienie o Primrose. Dlatego nie lubię zapalczywości niziołków. Nakręciła się na swój punkt widzenia i już nic do niej nie docierało.
Tak jak przypuszczała grupka skręciła pod portyk. Dirili idąca tuż obok niej też ją tam poprowadziła
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 13-01-2015, 00:54   

Kodran odprowadził Szamankę wzrokiem."Ciekawe gdzie poszła?" pomyślał. Zauważył że Reshion przesunął się do niego i Astoriego. "A ten znowu knuje. Cóż nie żebym miał mu za złe bo lepiej dmuchać na zimne, ale to lekka paranoja." pomyślał i wzruszył ramionami. Skierował się w stronę portalu razem z grupą.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 13-01-2015, 01:19   

To wszystko jakieś dziwne....Nie potrafię tego zrozumieć...Dlaczego tak się zachowuje...hm....
Zerknęła na Reshiego...A ten znowu cholera coś kombinuje....Ale nie...po moim trupie. Kurt mam nadzieję się nim zajmie..
Jej wzrok przykuła drobna figura elfki, przypatrującej się jej badawczo...Ona chyba mnie z kimś myli.... Ech, no tak. Primrose.
I jeszcze ten opuchnięty nos Kurta...będzie się nim trzeba zająć później.... Nonono...ziółko z niej...

- Dziękuję Kurt, za udzielenie jakże w czas- informacji.- zwróciła się w stronę najemnika, gdy szli razem w stronę portalu.
Trzeba będzie zamienić słowo, lub dwa z tą Toruviel...ciekawa jestem motwu jej wycieczki tutaj... Czego od niej chcą tubylcy....

Nie było już czasu na przemyślenia. Stanęli u progu komnaty.
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
Ostatnio zmieniony przez Prim 13-01-2015, 01:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 13-01-2015, 21:22   

Kilkoro towarzyszących wam tubylców, zorientowawszy się, że pełnią przez chwilę zaszczytną rolę gospodarzy, wymieniło między sobą kilka słów, dość wyraźnie organizacyjnych. To czekamy tutaj? Nie, wszystko gotowe, chodźmy do sali, tam poczekamy na Siostrę. Prawda, wszystko czeka przecież.
Starając się robić to możliwie grzecznie względem was, wskazali wam drogę przed sobą.

Stanęliście w progu komnaty.
Kute w skale wejście było wysokie na blisko 8 metrów (porównanie - halla ma 7 do kalenicy), wycięte bezpośrednio w skale, zdawały się być z lekka wtopione w kamień, otoczone były rzeźbionym portalem, na którym przeplatały się geometryczne wzorzyste rzeźbienia. Podobny charakter zachowywały zdobienia, które niektórzy tubylcy nosili na szerokich kołnierzach czy lamówkach strojów, ale tutaj oszałamiał bogactwem ornamentu i kunsztem rzeźbiarza. Stając przed wejściem zadzieraliście głowy, podziwiając piękne, zaplecione kolumny, wtapiające się pod sklepieniem w coś jak pawi ogon, promieniście rozchodzący się powyżej wejścia. Centrum owego wieńczącego portal wachlarza stanowił wielki, błękitny kryształ Minerału, świecący delikatnym błękitem tak, że nadawał trojwymiaru lekko odstającym elementom rzeźby. Umilkliście zachwyceni, przechodząc pod wejściem kilkoro z was odwróciło się.
Nietrudno było zauważyć, bo nadbrzeżny chodnik nie był zatłoczony, w dodatku w kierunku jeziora teren lekko opadał. W pobliżu piramidy dostrzegliście łódki, trzy albo cztery, odpychane długimi żerdziami jak tratwy, od których słychac było cichy zawodzący śpiew. Odpłynęły od piramidy, a stojący na nich ludzie pochylali się, wyciągali z dna łodzi zawinięte w białe płótna długie zawiniątka i wrzucali je do wody. Zawiniątka kształtem nie pozostawiały złudzeń co do tego, czym były.
Popatrzyliście po sobie z lekka konsternacją, ale ruszyliscie dalej, bo przed wami właśnie jawiła się Komnata Władców.

Posadzka, którą szliście była z gładzonego kamienia, stukot waszych butów odbijał się dźwięcznym echem po olbrzymiej sali. Miała długość przynajmniej kilkudziesięciu metrów, sklepienie unosiło się wysoko nad waszymi głowami, tak że nie byliście w stanie rozpoznać rzeźbionych detali. Ściany pokrywały płaskorzeźby, przedstawiały ludzi i zwierzęta, przeplatanych skomplikowanym ornamentem z niesłychaną mnogością szczegółów. Co kilka metrów ku górze wznosiły się wysklepione ze ściany kolumny. Trzon kolumn stanowiły rzeźby postaci - spojrzenie na nie wystarczyło, żeby zrozumieć pochodzenie nazwy tego miejsca. Postaci przedstawiono w dumnych pozach, ich płaszcze i elementy stroju płynnie przechodziły w podstawy kolumn i wtapiały się w posadzkę. Na głowach widniały skomplikowane ozdoby, szerokie pióropusze, korony, wysokie tiary, kunsztownie wkomponowane w kapitele kolumn. U stóp kolumn -posągów płonęły maźnice z olejem skalnym, migoczące światło ognia ożywiało postaci, poruszało zastygłymi rysami twarzy, elementami ozdób, fałdami strojów. Szliście tak wzdłuż tych imponujących szeregów urzeczeni, dostrzegając coraz to nowe elementy, nowe postaci, nowe przedstawienia wyłaniające się z ciemności. Pomiędzy posągami dostrzegaliście także rozliczne wejścia do bocznych sal, a także rozpięte na słupach i przyporach galeryjki, wszystko z oszałamiającą ilością zdobień i ornamentów.
Na szczytowej ścianie sali z daleka już widać było jaśniejące błękitem miejsce. Stało tam podwyższenie, miniaturka piramidy z jeziora. U jej stóp spoczywały olbrzymie drapieżne koty, rzeźbione w białym kamieniu, ich oczy jarzyły się błękitnym blaskiem. Ściany piramidy, podobnie jak tej dużej, pokrywały płaskorzeźby i ozdobne przypory.
Na szczycie budowli znajdował się tron, olbrzymi, wykonany z białego marmuru, zdobiony Minerałem, rozświetlony olbrzymią ilością błękitnych fluorescentów, ale także jakimś zewnętrznym, oślepiająco białym światłem. Przy wielkim tronie widniały mniejsze, na poniższych stopniach piramidy.

Towarzyszący wam tubylcy przechodząc przed owym podwyższeniem, pochylali głowy z szacunkiem, chociaż wy nie mogliście dostrzec tam żadnej żywej osoby. Nieodparcie jednak wszystkim zdawało się, że leżące na posadzce jaguary gapią się na was i wodzą za wami swoimi lśniącymi oczyma. I w dodatku żadne z was nie założyłoby się, że to tylko złudzenie...

Seitiri wskazał wam wejście na lewo od wielkiego tronu.
Weszliscie do dużo mniejszej sali, równie ozdobnej, jak wielka sala tronowa, ale znacznie mniej monumentalnej.
Tutaj w czterech narożach płonęły szerokie paleniska, w których, sądząc po znajomym zapachu dymu, płonęły wysuszone porosty, nadając całej sali ciepłą kolorystykę. Wzdłuż ścian ustawione były stoły, w większosci kamienne, w jednym końcu stał jednak stół wykonany z drewna, w kształcie "L", dało się zauważyć, że świeżego. Wzdłuż niego stały rozłożone masywne ławy z oparciami oraz krzesła.
Stół zastawiony był jadłem.
Wszelkim, jakie mogliście sobie wymarzyć. I takim, jakiego nawet sobie nie wyobrażaliście, bo nie wiedzieliscie, że istnieje ;) Od półmisków z pieczeniami z rozmaitych zwierząt, których większości nie mogliście rozpoznać (ale na jednym na pewno były świnki morskie w panierce ;) ), przez misy i kociołki z zupami, polewkami i papkowatymi substancjami o wysmienitym zapachu, koszami pełnymi nieznanych wam owoców i orzechów, aż do wielkich dzbanów z napitkiem. Z przynajmniej kilku miło woniało procentami, w jednym z pewnością było grzane wino owocowe, doprawione korzennymi przyprawami.

Dirili, która wciąż wam towarzyszyła, wzięła wdech i starannie dobierając słowa, tak by wszyscy ją zrozumieli, lekko kłaniając się powiedziała:
- Witając goście - wskazała gestem na stół - Wszystko dla wy, bądźcie zapraszamy. Maiput będzie bliska chwila.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 16-01-2015, 00:07   

Idąc, co jakiś czas wracała spojrzeniem do rzeźbionych kolumn. Pamiętała posągi, stojące w ogrodach jej rodzinnej posiadłości dawno temu, wyglądające jakby za chwilę miały ożyć i powitać przechodzących elfów. Ale te były inne - majestatyczne i dumne, surowe, w migoczącym świetle płonącego oleju wydawały się obserwować salę ze stoickim spokojem dawnych władców, patrzących za poczynania swoich sukcesorów. Niemal czuła na sobie badawczy wzrok, pytający kim jest.

Kiedy weszli do sali i Dirili ich powitała, przechodząc na wspólną mowę Północy, Toruviel skłoniła lekko głowę w stronę towarzyszki.
-Jesteśmy wdzięczni za to zaproszenie. Możemy wiedzieć, kogo jeszcze poza Szamanką powinniśmy się tu spodziewać? - czuła się niezręcznie w obecności tych ludzi. Co ja tu z nimi robię? Rzuciła szybkie spojrzenie na Kurta i jego dziwnie opuchnięty nos. Przypomniała sobie chaotyczną szamotaninę w porcie i tak... to mogła być jej sprawka.
Teraz też, kiedy była bliżej zauważyła swoją pomyłkę - hobbitka nie była znaną jej Primrose. W ogóle ich postawy znacznie się różniły, ale na swój sposób miały tak samo zdecydowane spojrzenia.
Może dowiem się czegoś konkretniejszego. Bo tak właściwie nie wiem, co oni sobie w ogóle wyobrażali szczując Starych Bogów na Północnych.
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 16-01-2015, 22:20   

Stuk stuk...stukały buty o kamienną posadzkę.... stuk stuk...mijała kolejne rzeźby i cudowne sklepienia.....stuk stuk....myśli w głowie Prim przelatywały z szybkością błyskawicy. Gospodyni nie ma. Jest tu mój oddział. I tubylcy. I ta Toruviel. Zastanawiające. Dobrze że Kurt uprzedził ją o całym zajściu z nosem.
Pfi! prychnęła do siebie. Nie ma to jak informacja...
Odetchnęła głęboko i przysunęła się do Cythi. Najważniejsza w tym momencie była drużyna. Tą elfką zajmiemy się za moment.
-Sprawdziłaś, czy to masz?- spytała cicho alchemiczki
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 17-01-2015, 12:08   

Mimo wszystko był zdziwiony. A raczej lekko oniemiały. Nie wiedział dlaczego, ale nigdy nie spodziewałby się, że tubylcy mają tak długą historię. Wiedział, że nie są przecież gorsi od ludów z Północy, ale może to że nazywali ich dzikimi sprawiało, że czuł wyższość. Teraz zdał sobie sprawę, że było to fałszywe uczucie. Zaraz po tym odczuł ciekawość. Zachciał poznać ich kulturę, historię oraz język.
"Ale na to jeszcze będzie czas" pomyślał widząc suto zastawione stoły
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 17-01-2015, 18:42   

Zadziwiony niehigienicznym wrzucaniem ciał ludzkich do wody, która wydawała mu się zdatna do picia podążał za resztą do sali tronowej. Jej ogrom przypomniał mu o ogromnych ofirskich budynkach zostawionych w kraju. Świątyniach, pałacach lub budynkach administracyjnych, gdzie ozdoby i zdobienia wypełniały każdy zakamarek. Zaciekawiło go ile to już czasu tutaj byli tubylcy, wyglądało jakby mieszkali tutaj od co najmniej kilku stuleci patrząc po poziomie zaawansowania zdobień, ich ilości, oraz ogólnemu wyglądowi tego miejsca. Takich miast nie tworzy się w kilka miesięcy, na goblińskie ono nie wyglądało mimo jego wcześniejszych przypuszczeń. Oznaczało to, że od samego początku mieli na oku działania osób z północy na ich ziemiach. Myśl ta pocieszająca nie była, widok rzeźb też nie był.... Całe to miejsce podobało mu się coraz mnie z minuty na minutę.

Zanim usiedli przy stole ustawił się pomiędzy Prim a Kodranem, trochę był śpiący ale jakoś dawał radę, na razie powstrzymywał się od jedzenia czekając na "panią gospodarz".
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 18-01-2015, 05:30   

Toruviel,
Dirili wydawała się dosyć przejęta i zestresowana sytuacją. Krązyła między krzątającymi się wokół was tubylcami, zagadując o różne drobiazgi, a to czy napoje ciepłe, a to o zapas paliwa do palenisk. Nerwowymi ruchami poprawiała sukienkę - białą prostą tunikę, lekko dopasowaną w talii, sięgającą do pół uda, spiętą czerwonym pasem z charakterystycznym, zwisającym elementem, oraz formą wiązanego z tyłu trenu, sięgającego kostek. Zagadnięta przez ciebie (w jakim języku? :) ) zatrzymała się z lekkim bałaganem w oczach.
- Maiput chciała rozmawiac z wami sama. Ale na pewno będzie także Taihire, dowodząca, i Morebu, pamiętający.

Prim,
Cynthia nachyliła się do ciebie i szepnęła (choć niezbyt konspiratorsko)
- Mam tylko jedną fiolkę uniwersalki, ale wiesz, że ona bez oryginału trutki sie nie przyda. Osłonowego mam dwie porcje tylko, za mało czasu było. Ale wiesz, wydaje mi się, że gdyby mieli nas pozabijać, to naprawdę mają tu po temu lepsze możliwości niż trucie. Jest nas tu garstka, zechcą, to nas pokroją i nie poradzimy... Łooożesz! - wyrwało się alchemiczce na widok zastawionych stołów - Ależ jestem głodna!
Gdy weszliście do komnatki, nachylił się do ciebie Kurt.
- Zgarnęliśmy Toruviel zgodnie z rozkazami szamanki. Tego całego Ascedenta czy jak mu tam, odstawiliśmy z powrotem - szepnął z poważnym wyrazem twarzy - Słuchaj, tam na górze, w Vekowarze, Toruviel była ze styryjskimi gwardzistami od Ylvy. Zabiliśmy ich, do spółki z elfami, które Toruviel ochraniały. Układ Styrii z Aenthil chyba ... wisi - mruknął - Aha... W czasie akcji poległ Aeron...

Kodran,
towarzyszący wam tubylcy obserwowali was dyskretnie i obserwowali wasze reakcje, kiedy prowadzili was przez imponującą salę. Po wielu z nich widać było, że posągi i rzeźby także robią na nich wrażenie, nawet jeśli nie idą pierwszy raz tą drogą. Tak, nie byli dzikusami, za jakich brałeś ich jeszcze kilka miesięcy temu, czym jednak byli...?

Reshi, '
senność dawała o sobie znać. Zmarnowałeś okazję na sen, a to była już kolejna... doba? Cholerka, trochę traciłeś rachubę czasu bez wschodów i zachodów słońca. Człowiek nie ma w naturze bezustannej ciemności... pomyślałeś, a twój wzrok padł na rozświetlone posągi i postument z tronem. Taaa, dobrze, więc nie ciemności, ale półmroku, życia w świetle... bez słońca... Ale z drugiej strony, myślisz kategoriami północy - upomniałes się w myślach. Może ten lud ma to w naturze...? Ziewnąłeś szeroko, czym zwróciłeś uwagę Prim i prychnąłeś ze zniecierpliwieniem na jej pełen dezaprobaty wzrok.

Verlan i Verron nie rozmyślali nad filozofią rozwoju podziemnych cywilizacji. Na widok smakołyków i trunków na stole oczy im sie zaśmiały i wraz z Cynthią usiedli na szerokich ławach,zabierając się do jedzenia. Tylko wprawny obserwator zauwazyłby dyskretnie poprawiane w rękawach, karwaszach i cholewkach ostrza, rękojeści ustawiane tak, by wyciągnięcie broni nie natykało przeszkód, wino rozsmarowywane na podniebieniu w poszukiwaniu nienaturalnych, zapowiadających truciznę odcieni smaków.
Na sali było przynajmniej kilku wprawnych obserwatorów.

Nie zabrzmiały trąby ani nie usłyszeliście bębnów. Nie poprzedzał jej orszak dworzan, ani oddział ochrony. Moglibyście jej w ogóle nie zauważyć.
Ale osób takich jak ona nie da się nie zauważać. Co to było, aura magiczna, psioniczne zaklęcie charyzmy, a może naturalny urok...? Dość, że kiedy weszła, zerwaliście się niemal wszyscy. Miała na sobie białą suknię, prostą, z długimi wąskimi rękawami, spiętą szerokim pasem nabijanym kamieniami. Na ramionach nosiła szeroki kołnierz, rodzaj ozdoby, wykonanej ze skóry, kamieni i złota, wszystko lśniło w odcieniach czerwieni i żółci, podobnie jak pas.
Jej włosy, wizytówka i znak rozpoznawczy, sięgały do samej ziemi, zaplecione w warkocze i skomplikowane pleciony, sprawiały wrażenie czerwonej, płonącej aury wokół jej bladej, ale niezwykle pięknej twarzy.
- Witam was, goście z dalekiej północy! - jej dźwięczny głos rozległ się echem po komnacie, nie zostawiał miejsca na obojętność, nie dawał się zignorować. Niektórym z was wpadło do głowy, że może to psionika, może magia, albo inne wspomagacze. Ale może to jednak naturalna charyzma...?
Każde z was miało wrażenie, że ciepły, promienny i przyjazny uśmiech był skierowany własnie do niego.
- Wybaczcie mi - zaczęła Szamanka w czystej mowie Północy - Przepraszam, że kazałam wam czekać. Wiem, widzę wszystkie wasze wątpliwości. Chciałabym wytłumaczyć wam istotę rytuałów pod Obeliskiem, ale nie jestem pewna czy znajdę dość słów, by je wyjaśnić. To... ważne dni, dla moich ludzi, dla naszego świata... Dla mnie - uśmiechnęła się oszczędnie tym razem i lekko smutno, podchodząc do stołu- Ale... nie traćmy cza...
Przerwał jej. Korzystając z tego, że obecni tubylcy, robiąc jej miejsce, odsuwali się na boki, mieszając z ludźmi Imperium, minął wszystkich i znalazł się tuż obok niej. Wyhamował, chyba intuicyjnie, tuż przed jej dłonią, złożoną jak do zaklęcia...
- Maiput... tak masz na imię..? Chciałem....?
- Nie -
jej twarz odzyskała uśmiech po chwili napięcia, opuściła rękę - Panie Astori, niech pan tego więcej nie robi. Lubię pana... - jej uśmiech zdawało się, że rozświetlił całą jego osobę i sprawił, że jego oczy zyskały wielkość spodków - Naprawdę nie chciałabym pana przypadkiem skrzywdzić...
- Pani... -
Yerbat zarzucił kolokwialne "ty" na rzecz dworskich wyrażeń, które tu i ówdzie musiał przyswoić - Chciałem podziękować za gościnę, za szansę, jaką nam dałaś, za ... Dziękuję.. - powiedzial niepewnie i przyjaciele z Imperium teraz dopiero zauważyli miętoszony w rękach coś jakby wianek z błękitnych porostów. Trzeba przyznać, że nawet ładny - Nie mam wiele, nie tutaj, chciałem tylko żebyś, pani, wiedziała, że nasza wdzięczność... - Astori zaciął się z lekka, ale ona nie dała się opanować zażenowaniu. Jej przecudny, z lekka pobłażliwy uśmiech, rozładował dziwną sytuację.
- Dziękuję - uśmiechnęła się, kładąc ręce na dłoniach imperialisty - Naprawdę, to najmilsza rzecz, jaką otrzymałam od... od dawna - coś smutnego przemknęło przez wypracowane uśmiechy i spojrzenia, coś... szczerego - Dziękuję... - spojrzała na wieniec i zauważyła jego centralną częśc, piękny kryształ o diamentowym cięciu, wielki jak śliwka, oprawiony w filigranowy kaboszon ze srebra - To... to jest naprawdę piękne - szepnęła, zdejmując kryształ z wieńca, zawiesiła go na szerokim kołnierzu - Będę go nosić... Remusie. Dziękuję - pocałowała imperialistę w policzek i wyraźnie otrząsnęła się - Widzę, że na Północy nie zapomniano dworskich manier i znaczenia piękna...
Wszyscy poczuliście się nieco zdezorientowani sytuacją. Sam Astori chyba też, bo wymanewrował się gdzieś poza plecy tubylców. Tymczasem Szamanka naturalnym ruchem podeszła do stołu i usiadła, wskazując także i wam miejsca.
- Czekałam na tę chwilę, by móc z wami porozmawiać inaczej niż w pośpiechu, inaczej niż tuż przed walką, pod presją. Jesteście jedynymi z wielkiej Północy, z którymi rozmawiać mogę i chcę. Jesteście też dla mnie nadzieją, że Północ ... może się zmienić. Za kilka godzin zamknę wreszcie to, co rozpoczęłam wiele lat temu, obudzę moich ludzi, mój lud wróci na należne mu wśród narodów świata miejsce. Chcę, przyjaciele, abyście w tym towarzyszyli, bo jest w tym wasza wielokrotna zasługa. Czy zaszczycicie naszą wielką chwilę swoją obecnością?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 19-01-2015, 02:25   

Toruviel skłoniła się i w języku Północy odpowiedziała:
-Jestem zaszczycona mogąc reprezentować mój lud w tej chwili. Narody Północy są niezwykle różnorodne, lecz udawało im się koegzystować w sposób bardziej lub mnie pokojowy od wieków. Dlatego też liczę, że i wy ostatecznie znajdziecie przeznaczone wam miejsce pośród narodów świata. A tak jak i wy, tak my zajmiemy swoje.
Następnie powiedziała to samo w mowie tubylców. Chciała, by wszyscy zrozumieli jej przesłanie. Potem usiadła na jednym ze wskazanych miejsc. W pobliżu zasiadała Szamanka oraz Imperialiści. Ciekawe, bardzo ciekawe towarzystwo.
Rozejrzała się wokół siebie, chciała spróbować stojącej w pobliżu zupy, o ciekawej żółtej barwie i słodkawym zapachu z kluseczkami przypominającymi zacierki, które jadła kiedyś na północy Wergundii. Poza tym nie miała zaufania do stojących na stole mięs - świnki morskie nie napawał jej entuzjazmem. Ale pewnie czegoś spróbuje. Była głodna, a nie mogła się najeść samymi owocami. Choć z niejakim zadowoleniem stwierdziła obecność znanych już jej owoców-gwiazd i śmiesznych gruszek o różowym miąższu. Teraz wiedziała, że tubylcy nazywali je karambolami i guawami.

Jednak jej myślami odpłynęła. Jej głowę zaprzątała sprawa ofiar z ludzi - zapewne z więźniów. Nie podobało jej się to. Wiedziała, że będzie ją to wiele kosztowało, ale musi dołożyć wszelkich starań, żeby dowiedzieć się, w jaki sposób działają Starzy Bogowie. Po cichu liczyła, że Szamanka będzie mogła coś zdziałać w tej kwestii. A już mówiąc o Szamance... uśmiechnęła się pod nosem, myśląc o Astoriim. Kamień, który podarował Szamance był piękny i nawet ją uderzył kunszt, z jakim wykonana była oprawa. Jej uśmiech powiększył się, gdy przypomniała sobie dumnych znalazców gigantycznych kryształów w osadzie Krevaina. Sama Szamanka zrobiła na niej duże wrażenie - jej strój zupełnie nie odpowiadał znanym jej kanonom ubioru, ale z drugiej strony - przecież Tubylcy nie należeli od cywilizacji Północy. Zwyczajnie nie wpisywali się w schemat.

Jednak czas na politykę nadejdzie za chwilę. Była głodna i jednak sięgnęła po zupę. Postanowiła cieszyć się tą ulotną chwilą.
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 19-01-2015, 04:28   

Brak snu dawało się odczuć ale to nie był pierwszy raz kiedy niespał w nocy, jak zwykle w takich chwilach przewagę zyskała ta gorsza część charakteru. Ignorując jakiekolwiek akcje od strony Prim, które może w normalnych warunkach by go coś obchodziły ale teraz... zmęczonego bez sprzętu w jakiś jaskiniach na końcu świata? Prawda jest taka, że nawet jakby teraz coś miało się zacząć dziać to byłby najmniej użyteczną osobą w oddziale. Walczył średnio, więcej oglądał walczących niż sam brał udział, choć dzięki temu trochę teorii liznął jak od czas do czasu spoglądał na trenujących wojowników. Nic swojego alchemicznego nie miał a to co miał wcześniej zabrali mu wergundowie. Przynajmniej reszta tych wszystkich cholerstw czeka na mnie tam gdzie powinna. Tylko ciekawe za ile się tam dostanę. Na razie chyba nikomu nie kwapi się do wyjścia. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, poświęcając czas na rozejrzenie się po pomieszczeniu jeszcze raz. Sarkazm włączył się podczas przemówienia Toruviel, choć udała zainteresowanego. Te kilka lat na ofirskiej scenie politycznej pomogły mu podreperować zdolności aktorskie do przyzwoitego poziomu.
Tak... północ żyjąca w pokoju. Pokój był z tysiac lat temu zanim Ofir bił się z Laro. Potem przyszli teraźniejsi wergundowie i cała reszta i co robili? Próbowali się wnieść do Ofiru, potem walczyli między sobą a pomniejsze konflikty były wszechobecne u nas. Potem był względy spokój a potem przyszedł Elmeryk i wszystko szlag trafi. I od jego czasu nie było chyba dekady bez okresu mordowania się wzajemnie.
Słysząc elfkę używającą obcej mowy uśmiechął się pod nosem, jego potwierdzenia się potwierdziły. Choć nie był to powód do radości bo z jakogoś powodu to akurat ją nauczyli a ich nie. Jak zwykle najpierw przemkneły mu przez głowę najczarniejsze myśli lecz zignorował je. Kiedy mogli ją nauczyć? Albo już przed porwaniem ale to oznaczałoby to, że przez dwa dni w mieście Vekowarze jakiś południowiec nauczył ja mówić, pewnie psionik skoro tak szybko albo już tutaj. Ale skoro mogli ją nauczyć w ciągu kilka godzin rozmawiać płynnie to czemu ich nie? Sojusznik drugiej kategorii idący do odstrzału? Wolałbym nie.
Nachylił się do Prim jakby komentując wystrój sali wskazując palcem coś na suficie.
- Potrafisz posługiwać się ich mową płynnie?
Dał jej chwilę ma odpowiedź po czym skupił się na wchodzącej właśnie rudej. Ciekawiło go o ile łatwiej psionicy mają w życiu, nie ujmując nic szamance, której urody nie brakowało i, prawie, sama osiągnęła pozycję, na której obecnie się znajduje. Nastawił się pozytywnie, próbując znaleźć jakąkolwiek linię obrony przed czytając umysły władczynią. A mogłem zostać psionikpsionikiem, wtedy to by nie było takie jednostronne. Zaciekawił się co też się stało, że tak szybko wróciła do normalnego stanu, z czegoś co wyglądało na zaawansowaną gorączkę. Coś tutaj było nie tak. Dalsze przemyślenia przerwał mu widok osoby Astoriego, którą dostrzegł jako jeden z pierwszych. Ciekawy dalszego rozwoju sytuacji nie przeszkadzał mu, ani nie dawał Prim żadnych sygnałów co się dzieje. Oglądając całe zdarzenie z jednej strony jak przystało na faceta kibicował Remusowi z drugiej był rozbawiony komicznością sytuacji. Przeszedł mu złośliwy humor jak ręką odjął i Astorii zyskał w jego oczyach trochę szacunku za odwagę, choć już słysząc pierwsze słowa szamanki przypomniał sobie te stare bajki o nieszczęśliwej miłości normalnego człowieka i księżniczki. Tutaj skończy się pewnie nie inaczej. Niestety. Kiedy zabójca wracał do swoich poklepał go po plecach pocieszająco po czym zaczął obmyślać jakby tutaj zagadać o jego planach z Ofirem i południem. Namierzywszy wino nalał go sobie trochę by do pomogło mu w myśleliu i rozwiązaniu języka.
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 19-01-2015, 21:35   

Przez cały ten czas był niezmiernie spragniony, więc zaraz po zajęciu miejsca, nalał sobie trunku, który najmniej wyglądał na trujący. Gdy Toruviel powiedziała o pokojowym koegzystowaniu, o mało co się nie zaksztusił, ale chyba nikt tego nie zauważył. Koegzystować w pokoju... niech powie to tym wszystkim żołnierzom, którzy przeżyli oraz rodzinom tych, którzy nie mieli takiego szczęścia.. Na głos nie powiedział nic. Rozejrzał się tylko jak rozlokowani są wszyscy przy stole oraz ilu ich jest.Chciałbym dowiedzieć się jak nazywają swój lud oraz wielu innych rzeczy, ale to może poczekać. Zmierzył się wzrokiem ze świnkami morskimi, a następnie nałożył sobie jedną. Chwilę potykał ją nożem, przemógł się i spróbował.Smakuje jak kurczak- ocenił. Nałożył wszystkiego co było w zasięgu ręki po trochu, aby spróbować, na talerz i słuchał dalej rozmów.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 20-01-2015, 11:27   

Na dźwięk słów Cythi, pokiwała głową. Za mało,pomyślała. Przygotowanym należy być zawsze. Pamiętała, o skrytych w rękawie druidzkich odtrutkach. Cholera, niedobrze. Miejmy nadzieję, że nic się nie stanie.
-Dobrze, miej mikstury w pogotowiu.- szepnęła do niej.
Gdy zaś Kurt wytłumaczył jej zajście z Toruviel, pokiwała głową: Pewnie Ylva nie była zbyt szczęśliwa. Gdy dodał uwagę o Styrii i Aenthil, zmarszczyła brwi: Wszystko się rwie. Albo dopiero zaczyna. Na dodatek straciła na akcji człowieka z i tak już niewielkiego oddziału.
Cholera.
Z zamyślenia wyrwał ją widok Yerbata, kręcącego się wokół szamanki. Prim obserwowała całą scenę z lekkim rozbawieniem i zdziwieniem.
Dobrze to rozegrał, pomyślała. Ród Astorich znała przecież nie od dziś. Ceniła w nich swego rodzaju fantazję i odwagę. Nieczęsto spotykaną w świecie.

Teraz natomiast należało się zająć polityką.
Wysłuchała spokojnie krótkiego wystąpienia Toruviel.
Pokój? Chyba w snach. Wojny zawsze już będą. Kto raz zakosztował krwi, ten nigdy z niej nie zrezygnuje.
W tym momencie pochylił się nad nią Reshi, zagadując o język. Kiwnęła głową w zamyśleniu.

Zwróciła wzrok w stronę szamanki. Wydawała jej się inna... Chora? Zmęczona?
Poniekąd wzięła na siebie ogromne brzemię. Okrutne brzemię.
Wzięła na siebie ciężar odrodzenia potęgi swego ludu. Który postanowił już nie być bezbronny...O nie...
Gdy przysłuchiwała się jej przemówieniu, uderzyły ją słowa: „Północ...może się zmienić.”
Czyli może się podporządkować Południu, tak? Zmiana, albo śmierć. A oni- Imperium? Oni się zmienili? Ich zaszantażowali. Ale sami się o to prosili.
Rzucili dla tubylców sojusze. Dla ich potęgi i siły. Ale czy, gdy południowi dojdą do władzy- będą o tym pamiętali? Sojusze są kruche. A tubylcy nieznani.
I albo się to zmieni. Albo czarno to widzę.

Przez chwilę zastanawiała się, jak pokierować dyskusją....O co zapytać...tyle spraw zostało jeszcze niewyjaśnionych: co z więźniami? ze Starymi Bogami?
I najważniejsze- co z nimi? Imperialistami?

Trzeba wyjść im na przeciw.
Czując na sobie wzrok oddziału, podniosła się z miejsca i skłoniła się zebranym. Przymknęła oczy. Westchnęła. I rzekła, zwracając się w stronę Szamanki:
W moim Domu, Velidzie, do posiłku zasiadało się zawsze z najbliższymi. To był symbol więzi, rodziny i bliskości. Dzisiaj zasiadam do stołu z Wami, którzy ugościliście nas, jak przystało na braci. Którzy pokazaliście nam potęgę Waszego Domu. Dziękujemy za tę naukę i przyjmujemy ją z wdzięcznością. Dumni jesteśmy, że możemy dzisiaj tu z Wami przebywać.

Odetchnęła. I powtórzyła bez zająknięcia te same słowa w języku tubylców.
Później opadła na krzesło, obok Reshiego. Zacisnęła lekko usta.
Świnek morskich jeść nie zamierzała. Mięsa nie tykała nawet dziesięciometrowym kijem. Popatrzyła po stole. Wszystko wyglądało smakowicie.
Gdyby normalny hobbit popatrzył teraz na nią- stwierdził, że jest chora. Przed nią był stół zastawiony wszelkim jadłem, a ona...nie miała apetytu. Widząc, że oddział pałaszuje smakołyki, nałożyła sobie kilka najbliższych na talerz. Ale ledwo co je tknęła.

Wiedziała, że przed nią niełatwe godziny. Godziny, w których przesądzony zostanie los państw Północy i Południa.
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
Ostatnio zmieniony przez Prim 20-01-2015, 11:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 15