Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Pieśń Pierwsza
Autor Wiadomość
Onfis 

Wysłany: 07-12-2015, 02:32   Pieśń Pierwsza

Zbieraliście się powoli, przychodząc w różnych odstępach czasu, bardziej lub mnie wyspani, z różnymi myślami zaprzątającymi wasze głowy. Schodziliście się pod cieszącą się złą sławę rzeźnię, by spotkać się z człowiekiem, co do którego wierzyliście, że nada sens waszemu monotonnemu życiu.
Od frontu parterowy budynek w sumie nie wyróżniał się niczym szczególnym, może to kwestia kolejnej odbudowy? Był tylko trochę podniszczony. Na kawałku trawy po prawej stronie stał kikut drzewa, które spłonęło częściowo w pożarze. Nikt go nie ściął ani nie wyrwał, pomimo, że szpecił krajobraz i do niczego się nie przydawał. Mówiono, że to drzewo jest jedynym świadkiem tego, co tu naprawdę zaszło, że jest przeklęte od dnia gdy ocalało z pożaru. Ile było ludzkiego zaniedbania, a ile rzeczywistego strachu w pozostawieniu nadpalonego konaru? Dalej był plac, a przy nim kilka zagród i drewnianych budynków. W największym z nich trzymano zwierzęta. Po lewej stronie stał podmurowany magazyn. Przeznaczenia dwóch pozostałych budynków mogliście tylko się domyślać. Stawialiście może na ubojnię i garbarnię, albo może po prostu trzymano tam siano. Już za placem, na kolejnym spłachetku trawy rysował się mały pagórek, który po przyjrzeniu się objawiał drzwi i swoją rolę – było to zejście do ziemianki, gdzie w chłodzie leżało mięso.
Gdy przychodziliście pod rzeźnię i zaczynaliście szukać jakiegoś znaku, czy miejsca spotkania, wyłapywał was parobek i kierował do głównego budynku. Okazał się on mieścić, prócz skromnie urządzonego biura, małego sklepiku, gdzie próbowano sprzedawać mięso prosto z uboju, kilka pomieszczeń o wyraźnym przeznaczeniu mieszkalnym. Przez kuchnię parobek prowadził każdego z was ku drabinie i wskazywał klapę w suficie. Tamtędy wchodziliście na stryszek, pełen jakiś paczek, starych narzędzi gospodarstwa domowego i zawodowego. Gdy już zebraliście się wszyscy, mieszcząc się całkiem wygodnie, trochę przypominało to spotkania piwniczne, a stryszek okazał się całkiem przestronny, po drabinie wdrapał się Dietrich dar Tiglitz, w towarzystwie dwójki mężczyzn w prostych strojach, a za nimi na końcu, zamykając klapę, wszedł kolejny, siwiejący już, ubrany nieco dostatniej.
-Bardzo się cieszę, że moje zaufanie okazało się dobrze ulokowane – zaczął były centurion, po czym zwrócił się do towarzyszących mu osób – Być może nasza sprawa nie jest aż tak szaleńcza. Moi towarzysze byli bardzo sceptycznie nastawieni do waszej grupy, pomimo tego dali się przekonać, aby tutaj tutaj przybyć, a wszystko dzięki gościnie pana Lebe – tu wskazał na osobę, która weszła ostatnia.
Albrecht Lebe był członkiem gildii rzeźniczej, miał około 40 lat, nie posiadał żony ani legalnych lub nielegalnych potomków i nikt nie znał powodów, które pchnęły go do wykupienia „przeklętej rzeźni”. Prowadził interes od kilku lat i w sumie nie miał z tym żadnych ekscesów, a sama rzeźnia przynosiła mu zyski, zupełnie jakby jej zła sława odeszła w niepamięć. W tym momencie sam Albrecht wyglądał na miłego człowieka, lekko przy kości, jednak była to zwykła cech rzeźników, a jego stój wskazywał, ze wiedzie mu się całkiem dobrze. Jednak wiedzieliście, że jeśli współpracuje z dar Tiglitzem, to musi mieć głowę na karku.
-Pozwólcie więc, że przedstawię moich pozostałych towarzyszy – wskazał ręką na pierwszego z nich, wąsatego jegomościa o kasztanowych włosach - …
Nie dowiedzieliście się jednak kim jest posiadacz wąsów, gdyż nagle z dołu rozległ się jakiś hałas, a po nim wymiana zdań, z której daliście tylko rade wychwycić parobka tłumaczącego, że właściciela nie ma, nie wie kiedy wróci i bardzo prosi żeby nie robić mu krzywdy i że bardzo rozumie i jeszcze bardziej prosi żeby nie robić mu krzywdy. Wszystko zakończył kobiecy krzyk, którego słów zupełnie nie zrozumieliście, jednak nie byliście w stanie stwierdzić, czy to dla tego, że były niewyraźne, pochodziły z innego języka, czy po prostu coś innego wam przeszkodziło.
Co ciekawe, dar Tiglitz oraz jego towarzysze wyglądali na równei zszokowanych co wy, jedynie Albrecht Lebe wyglądał na naprawdę przerażonego – pobladł i prawie osunął się na ziemię, rzucał też nerwowe spojrzenia w dół.
-Czy ktoś wie, czego byliśmy właśnie świadkami? - zaczął ten wąsaty – Panie Lebe? Moi państwo? - z tym ostatnim zwrócił się do was.

Pedro:
Kiedy odezwały się te głosy poczułeś dreszcz... jakby znajomy, ale nie potrafiłeś go z niczym powiązać, jakbyś łapał myśl, która ciągle ci uciekała, jak sen, który im bardziej starasz sobie przypomnieć, tym bardziej się od ciebie oddala...

Aver:
Te krzyki... Wyobraź sobie, jakbyś słyszała znajomą pieśń, ale śpiewaną przez chór, który zna inne słowa, inną melodię i inną tonację. Znajome, ale inne. To mniej-więcej tym były dla ciebie niezrozumiałe okrzyki”.

Reshi:
Miałeś kiedyś wykład o czymś takim i zaprezentowano wam wtedy te, no... To uczucie wtedy było takie samo. Cholera, to na pewno był jakiś głupi fakultet, coś o różnych postaciach magii...

Strandbrand:
Wiele w życiu widziałeś, wiele w życiu spotkałeś. Nawet to. Tylko gdzie i kiedy? Ktoś też ci groził, ktoś kto miał do ciebie jakiś interes. I on też tak krzyczał, i to było takie jak teraz, tylko czemu on to robił i kto to był?
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 08-12-2015, 20:14   

..coś tam magia, coś tam... cholera. Niestety nie pamiętał o co już biegało, trzeba przyznać, że nie był za bardzo pamiętliwy do takich spraw a fakt, że na wykładzie interesowały go bardziej inne rzeczy odbijał się teraz. Co prawda był to częściowo przedmiot do zapchaj dziura, który się sam zdawał ale nie zmieniało to faktu, że nie mógł sobie przypomnieć o co wtedy chodziło co powoli irytowało go coraz bardziej. Cóż, nie wiedza boli.

Rozejrzał się po pomieszczeniu mając nadzieję, że ktoś wysunie się przed szereg z inicjatywą niestety mało kto wydawał się obecny. Prawdopodobnie większość była bardziej zajęta myśleniem nad tragicznym losem jaki może ich spotkać lub widząc centuriona-legendę zachłysnęła się chwilą i szybowała w obłokach.

Słysząc pytanie niszczące ciesz na poddaszu tylko zaklął niemo bezdźwięcznie i postanowił zignorować swoich biernych towarzyszy. Szczęśliwie zanim atmosfera stała się złowroga stał blisko dar Tiglitz i ludzi, którzy z nim przyszli więc postanowił zdać się wojskowe wyszkolenie. Przybliżył się do tego pierwszego i w miarę cicho zapytał się - Wyczułem działanie magii. Co robimy? - Wierzył, że kto jak kto on będzie miał plan. Choć przeczucie mówiło mu, że może usłyszy stare i sprawdzone "Cicho", które dowódcy mówili przeważnie kiedy używali swoich komórek mózgowych.
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 08-12-2015, 20:41   

Zanim zdążyli poznać tożsamość wąsatego, z dołu rozległy się głosy i krzyki, napawające zdumieniem oraz przerażeniem, w tym wypadku pana Lebe. Robert spoglądał w deski stanowiące podłogę strychu, jakby liczył na to że przejrzy je wzrokiem i dostrzeże jakie sceny się tam odgrywają lub też odegrały. Ponieważ zapadła podejrzana cisza po tym nagłym poruszeniu.
Mając złe przeczucia począł rozglądać się z większą uwagą po strychu, chciał zobaczyć czy klapa przez którą się tutaj dostał wraz z Talionem była jedynym wejściem, a w tym wypadku potrzebnym wyjściem ze strychu. Bo jeśli tak w istocie było, to najgorsze obawy mogły niedługo przerodzić się w pojmanie przez Qa.
A właśnie, Qa czy coś innego. Sędziwy dar Strandbrand zachodził w głowę, próbując sobie przypomnieć gdzie już wcześniej słyszał podobne wrzaski. Daleko, na końcu pamięci majaczył jakiś obraz, dawno zatarty i zapomniany. Schowany w szafie z dopiskiem ,,zapomnieć" a klucz wyrzucił. Teraz próbował ten klucz odnaleźć.
Bo co innego mogło to być? Gdy zadał sobie to pytanie, natychmiast przeszył go dreszcz a do serca wkradł się niepokój. Jakby dopiero teraz uświadomił sobie że znajdowali się w tej niesławnej rzeźni, o której co poniektórzy mówili że w niej upiory chadzają. Wprawdzie światło dzienne mocno uspokajało Roberta. Jednak gdzieś w jego umyśle cichy głosik wołał że Adeline lub czemukolwiek co po niej pozostało mogłoby się nie spodobać konspiracyjne spotkanie na strychu jej rzeźni...
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 08-12-2015, 21:54   

Kobiecy krzyk wywołał na jego lekko zaspanej twarzy nieme "CO?!". Potarł skronie starając się w pełni obudzić. Po lekkim zebraniu się do kupy, spojrzał wąsatego, który przemówił do całej grupy.
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia pomyślał Harald I chyba lepiej się nie dowiedzieć co to.
Począł rozglądać się za jakimś przejściem na dach lub czymś podobnym. Właściwie luźna deska lub niewykończony kawałek w dachu powinien w ostateczności pozwolić im uciec.
- O ile to nie są Qa to równie dobrze możemy po prostu zejść na dół wyszeptał Harald Nie jesteśmy tu nielegalnie i jest z nami właściciel tego miejsca. Ale zawsze możemy rozważyć ucieczkę dachem lub jakąś inną alternatywą drogę
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
Ostatnio zmieniony przez Kodran 08-12-2015, 21:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Szrapnel 
Villsvin


Wysłany: 08-12-2015, 22:04   

Spacer to rzeźni był dosyć przyjemny. Powietrze było rześkie, wiał delikatny wiatr. Robert stukał swoją okutą laską. Talion trzymał ręce w kieszeniach długiego płaszcza i rozmyślał o tym co ich czeka. Wychodziło na to że coś się zaczyna.
Coś się kończy, coś się zaczyna. Kończy się stagnacja, zaczyna się działanie.

Weszli na teren rzeźni rozglądając się powoli. Kilka zagród i drewnianych budynków, murowany magazyn przed nimi plac. W zasięgu wzroku pojawił się pachołek, który skierował ich do właściwego budynku. W środku zostali poprowadzeni przez kuchnię do drabiny. Były wojskowy pociągnął nosem. Lubił kuchnie. Stanąwszy przy drabinie spojrzał w górę. Krótkie westchnienie i drewniane szczeble trzeszczały już pod jego ciężkimi wojskowymi butami. Na stryszku, który był całkiem przestronny, ulokował się w jakimś kącie i zamknął oczy.

Dar Tigliz wpakował się przez klapę razem z trzema towarzyszami. Talion spojrzał na nich z zaciekawieniem. Centurion już miał ich przedstawić gdy pod nimi wybuchło poruszenie. Kłótnia i krzyki, właściwie jeden krzyk, kobiecy i mało zrozumiały.
-Niech to szlag jasny. Dobre duchy i grzeczni wojownicy Qua nie robią awantur o tej godzinie. - mruknął
_________________
"Pole rażenia granatu jest zawsze o metr większe niż zdołasz uciec"
 
 
Referen 
Ref


Wysłany: 09-12-2015, 00:16   

Nie pamiętał zbytnio jak dotarł w okolice rzeźni ani jak znalazł się na stryszku, gdyż całą drogę spędził pogrążony w zadumie. Z tegoż powodu pluł sobie później w brodę, przecież mógł poświęcić choć odrobinę więcej uwagi otoczeniu.
A nuż zauważyłby coś ciekawego lub niepokojącego?

Gdy dar Taglitz przedstawiał im swoich towarzyszy Referen niekoniecznie słuchał jego wypowiedzi. Mało tego, wyraźnie ciekawsze w tej chwili były przedmioty którymi wypełniony był strych. Nie wiedział czego szuka, ale systematycznie, kawałek po kawałku przeszukiwał pomieszczenie.
"Skrzynia, sterta szkrzynek, jakiś worek, znów skrzynki, worek, worek, koło od wozu, swoją drogą skąd tu koło od wozu, beczka, świece, sterta lin, świece.
Zwykły strych, to i zwykła zawartość, czego ja szukam?"

Jego rozmyślania przerwało zamieszanie które skupiło jego uwagę.
Spiąłwszy się słuchał tłumaczeń chłopaka na dole.
Niespodziewany i niezrozumiały krzyk zastał go zgarbionego, ze ściągniętymi brwiami i z półotwartymi ze zdziwienia ustami.

Gdy zaskoczeni towarzysze zaczęli zadawać pytania siadł na podłodze i wyszukał szparę w deskach z płonnym zamiarem przyjżenia się zamieszaniu. Jednocześnie ustawił się tak, by znajdować się za plecami osoby wchodzącej po drabinie na strych.
-Jeśli takie rzeczy dzieją się tu w biały dzień, co dzieje się tu w nocy!-mruknął pod nosem, nie zdając sobie sprawy jak dobrze słyszalne były to słowa w zaległym na strychu milczeniu.
_________________
II turnus 2014 - najemnik z Fiordu(pracował dla Styrii)
II turnus 2015 - mag morza z Leth Caer
Epilog 2-4.10.2015 - Qa
Epilog 27-29.11.2015 - Qa
Zimówka 27-29.12.2015 - Qa
III turnus 2016 oraz epi- Rawen, członek Czarnego Tymenu
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 09-12-2015, 00:24   

Do rzeźni dotarła jako jedna z ostatnich. Bratu nie mówiła, dokąd idzie, sam zresztą nie pytał. Wzięła tylko dodatkowo zamykany wisiorek, którego zwykle wolała nie brać ze sobą. Kluczyła trochę po mieście, kupiła kilka późnych jabłek na śniadanie, jedno zdążyła zjeść razem z ogryzkiem zanim dotarła na miejsce. Pachołek wyłapał ją akurat jak już miała zamiar zabrać się za następne, i zaprowadził do drabiny. Na stryszku była już większość kompanii z piwnicy.
A to ironia, z podziemi na strych...
Skinęła dar Strandbrandowi i Kasjanowi, uśmiechnęła się lekko do braci, którzy na braci nie wyglądali. Ty też nie wyglądasz jak bliźniaczka Iryla. Różne dzieci się rodzą./i]. Wywróciła w duchu oczami. Przysiadła sobie znów na jednej z niewielu skrzyń i zabrała za następne jabłko.
Gdzieś mniej więcej w połowie degustacji przybył dekurion. Schowała niedogryzek w dłoni, zsunęła się ze skrzyni i stanęła, lekko się o nią opierając. Słuchała z neutralnym wyrazem twarzy słów dar Tiglitza, chociaż w duchu najchętniej by prychnęła.
[i]Nie dziwię się, że byli sceptyczni. Konspiracja spotykająca się z kompletnie niewypróbowanymi ludźmi...?

Nie dokończyła myśli, hałas skutecznie zaburzył jej wątek. Chwilę się przysłuchiwała, a w miarę narastającej kłótni jej brwi unosiły się coraz wyżej.
I w końcu nastąpił ten wrzask.
Coś ją tknęło, tak inaczej, tak... dziwniej. Magia? Zmarszczyła brwi i przygryzła wargę, jak zawsze, kiedy się nad czymś głęboko zastanawiała. Raczej nie Moc, tylko coś... innego... a może właśnie Moc, a nie mana? Ale to nie siostra w pieśni, tą bym poznała... chyba. Starała się jakoś dopasować to dziwne odczucie do... czegokolwiek.
I wtedy odezwał się Harald.
- O ile to nie są Qa to równie dobrze możemy po prostu zejść na dół - wyszeptał. - Nie jesteśmy tu nielegalnie i jest z nami właściciel tego miejsca. Ale zawsze możemy rozważyć ucieczkę dachem lub jakąś inną alternatywą drogę...
Pokręciła głową.
- Schodzenie to zły pomysł. Musielibyśmy pojedynczo, a to nigdy nie jest bezpieczne kiedy nie wiadomo kto się czai na dole - mruknęła - zwłaszcza, że tam jest coś... niepokojąco i dziwnie znajomego.
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Pedro 

Wysłany: 09-12-2015, 00:39   

Wszystko wydawało się być w porządku. Do rzeźni przybył jako jeden z pierwszych. Rozglądał się uważnie po obejściu starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Dobrze było obejrzeć sobie to miejsce w świetle dnia. Wyglądało delikatnie przyjemniej niż w środku nocy. Może nie licząc drzewa.
Gdy znalazł się na strychu, siadł przy przy skrzyni stojącej kawałek za wejściem na strych. Chciał mieć dobry widok na to kto wchodzi, samemu nie będąc od razu zauważonym.
Z niecierpliwością czekał na dar Tiglitza i to co chce im powiedzieć. Niestety nie było mu to dane.
Gdy usłyszał krzyk poczuł niewyraźne uczucie którego nie potrafił nazwać. Otrząsnął się szybko z niego.
- Jeśli to Qa to mamy pozamiatane, chyba, że macie tu inne wyjście z tego strychu - rzucił szeptem do gospodarza.
Zbliżył się do klapy i przyłożył do niej ucho chcąc wsłuchać się w to co się na dole dzieje.
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
Ostatnio zmieniony przez Pedro 09-12-2015, 00:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Gorvenal 
wergundzki oddział specjalny


Skąd: Łódź
Wysłany: 10-12-2015, 19:37   

Do rzeźni przybył stosunkowo wcześnie. Poprzedniego dnia starał się nie siedzieć zbyt długo nad eliksirami, więc nie był tak zaspany jak zwykle. Miał na szczęście dostatecznie dużo czasu żeby dojść na miejsce okrężną drogą która pozwalała zgubić ewentualnych obserwatorów.
Wchodząc na strych rozejżał się uważnie. Pomieszczenie było dosyć niskie, ale raczej nie brakowało w nim przestrzeni. Uśmiechnął się. Brakowało tylko kołysania fal i zapachu moża aby poczuć się jak w domu. Wdrapał się na pierwszą nadającą się do siedzenia belkę podpierającą sufit i na wpół leżąc, na wpół siedząc czekał na dar tiglitza Już mu się tu podobało. Przynajmniej do momentu kiedy usłyszeli nerwową rozmowę na dole.To było conajmniej niepokojące. Później był ten dziwny krzyk. Zadziałały dawno wyuczone odruhy. Sturlał się ze swojej belki i stanął na klapie w podłodze tak żeby stała się trudniejsza do podniesienia.
-Mamy może coś ciężkiego?
_________________
Rzeczywiście nie działa. Hmm... próbowałeś dodać piorunianu?

Prawie zawsze: Jasper Flint- alchemik
Czasem: Oktavian Leadnros- medyk-strzelec, Saren z Tlais Orthogok- medyk-archeolog, Holt Wren- komandos pod przykrywką z zamiłowaniem do ciężkich zbroi
Alaric- wiecznie wiszący w chmurach myśliwy ze styryjskiego końca świata
 
 
Onfis 

Wysłany: 11-12-2015, 17:35   

Powoli opadało z was napięcie. Wyglądało na to, że ktokolwiek się dobijał, odszedł nie uczyniwszy większej szkody. Prócz oczywiście kilku dodatkowych siwych włosów. Referen, który spojrzał przez mała dziurę w podłodze, dostrzegł już tylko plecy i opadające na nie kasztanowe włosy. Wasz gospodarz wyglądał, jakby z jego twarzy uciekły wszystkie kolory i już nie zerkał na dół. Zaciskał powieki, jakby chciał, aby to wszystko po prostu zniknęło. Dar Tiglitz i jego towarzysze zamarli w pozycjach z ręką przy mieczu... Jednak żaden z nich nie miał miecza, więc wyglądali wyjątkowo bezradnie.
-Może i wy jesteście tu legalnie, ale my jesteśmy poszukiwani za niezłożenie broni – skwitował wasz pomysł drugi z mężczyzn, o rozczochranych czarnych włosach, które kiedyś musiały być pięknie zadbane – Poza tym myślicie, że Qa nie zaczęli by zadawać niewygodnych pytań, czy nawet świecić w oczy tymi swoimi niebieskimi pierścionkami? W momencie, kiedy postanowiliście przyjąć spotkanie pana Tiglitza staliście się tak samo winni.
I już poznaliście w czym tkwił haczyk, jakiego użył na was stary centurion, a wy połknęliście przynętę i od tego momentu nie było już mowy o odwrocie, bo ta myśl, to wspomnienia zawsze będzie gdzieś w głębi waszych umysłów.
-Panie Lebe, czy wszystko w porządku?
Właściciel rzeźni oddychał głośno i wyglądał jakby zaraz miał wybrać się na tamten świat. Wymamrotał jednak jakąś odpowiedź o sprawdzeniu dołu i zszedł przez klapę po drabinie.
-To było wyjątkowo niespodziewane... - zaczął dar Tiglitz – Miejmy nadzieję, że poznamy wyjaśnienie tej sprawy... Wracając jednak do celu naszego spotkania. Przedstawiam panów Bertolda dar Shema – tu wskazał na wąsatego – oraz Lothara dar Mawarot. Wraz z nimi chcielibyśmy wam złożyć pewną propozycję. Widzicie, moje wczorajsze pojawienie się może było niezaplanowane, jednak obserwowaliśmy waszą grupę od dłuższego czasu. Wasze spotkania, śpiewy, modlitwy. Jak mówiłem miłe, odważne, ale nie tym powinien żyć prawdziwy Wergund. Pieśnie śpiewa przecież nawet ten przeklęty zdrajca dar Nithel przy wszystkich uroczystościach, mówi się nawet, że ma odsłonić jakiś nowy pomnik Elmeryka Zdobywcy Arden. Cóż za ironia. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że to wszystko tylko na pokaz, oni będą powoli zabijać to kim byliśmy... to kim jesteśmy. Dlatego nie ma czasu. Siedzenie w piwnicy jest dobre, jednak nie dla nas luksus zapadnięcia w sen i przeczekania tego. Dlatego chcielibyśmy was zapytać, czy jesteście gotowi wyjść i działać. Chcecie przetrwać, czy sprawić by Wergundia przetrwała? Takich grup jak wy jest więcej, ale niektórym brak odwagi, niektórym brak przewodnika, a jeszcze inni sami nie widzą czego chcą. Czy chcecie być dla nich przykładem? Zapytacie, czego od was oczekuję? Nie, nie chce byście występowali zbrojnie przecie Qa, nie wszyscy jesteście żołnierzami, poza tym na to jest za wcześnie. Ale możecie przekazywać nasze słowa innym, możemy pilnować by fałszywe słowa dar Nithela nie wyrządzały szkody, możemy wreszcie przygotowywać się, by pewnego dnia uderzyć. Powiedzcie, jesteście gotowi to zrobić dla Wergundi? Jesteście gotowi przyjąć nasze rozkazy?
 
 
Pedro 

Wysłany: 12-12-2015, 20:20   

Ralf odetchnął z ulgą gdy wszystko się uspokoiło. Wysłuchał przemowy dar Tiglitza z niecierpliwością. Gdy spytał o gotowość do działania, przez chwilę chciał wykrzyczeć głośno, że chce i jest gotowy na wszystko. Ostatnie lata bezczynności mocno dały mu się we znaki. W ostatniej chwili powstrzymał się przed tym zamiarem. Nie chciał wyjść na osobę która zachowuje się jak gówniarz. Wziął głęboki oddech i odpowiedział:
- Jeśli to ma skończyć naszą bezczynność to ja jestem gotowy na wszystko. Przyjmuję wasze dowództwo - powiedział spokojnie.
Nigdy jako Sędzia Rega nie przypuszczał, że kiedyś powie do kogoś takie słowa. Ale cóż... Wyjątkowe czasy wymagają wyjątkowych środków.
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
Ostatnio zmieniony przez Pedro 12-12-2015, 20:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 13-12-2015, 03:01   

Słowa wypowiedziane przez dar Tiglitza były niespodziewane. Po tym jak rozmawiali z nim poprzedniego dnia w ich ukrytej piwniczce, Robert spodziewałby się bardziej radykalnych działań do których były centurion chciałby ich popchnąć. Być może nie otwarty bunt, ale uważał że dar Tiglitz ma w planach jakieś poważne kroki. To, co zaproponował... było gładkim i naturalnym rozwinięciem jego koncepcji. Tej koncepcji która mu przyświecała gdy zbierał tę grupkę w piwnicy. Gdy zlecał w najwyższej tajemnicy znalezienie jednej z figurek Modwita sprzed czasów okupacji, by była dla tych młodych ludzi symbolem otuchy.
W końcu, w momencie gdy poczułby że są gotowi, zapewne zaproponowałby to o czym teraz mówił centurion. Tak, roznoszenie dobrego słowa, ukazywanie prawdy o marionetkowym rządzie jaki stanowił dar Nithel i jego poplecznicy, kultywowanie tradycji. Roznoszenie chociażby tej szczątkowej odwagi jaką było czczenie Modwita wśród innych.
Jednak czy byłbym gotów by przekonać ich do następnego kroku? Czy posłuchaliby starego dar Strandbranda? Nie, potrzebują właśnie takiej figury. Potrzebują dar Tiglitza by zaczęli działać dosadniej. Nie mógł sobie znaleźć lepszej chwili by wypaść z tej ściany.
Pierwszym który się odezwał był, co zaskakujące Sędzia Rega, osoba która teoretycznie powinna zostać bezstronna. Cóż, dotychczasowe zasady uległy zmianom. Ralf, by tylko walczyć z bogami ludów południa, nie miał problemu by oddać się na służbę dar Tiglitza. Reg, jeśli mógł i patrzył w tej chwili, też zapewne nie miał nic przeciwko. Ciężkie czasy wymagają łamania starych zasad.
Pociągnął się za siwą brodę. Tak, to stwierdzenie było nader trafne.
-Nie wiem, czy byłbym jakkolwiek użyteczny w waszej sprawie. Jak sam pan mówił, panie dar Tiglitz, to młodzi stanowią przyszłość, to oni powinni się tym zająć. Może moim celem było doprowadzenie tej grupy pod wasze skrzydła?
Uśmiech wykwitł na ustach starego Roberta.
-Ale z drugiej strony, mam chyba najmniej do stracenia z tutaj zebranych. Cóż mi szkodzi, pomóc wam jak będę umiał, prawda? Zwłaszcza gdy na szali leży cała Wergundia.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 13-12-2015, 15:25   

Mimo tego, że zagrożenie odeszło nie poczuł się ani trochę bezpieczniej. Skądś wróg wiedział, że tutaj mieli być bo inaczej to wejście było zbyt losowe. Przeleciał wzrokiem po twarzach zebranych zastanawiając się czy to może któryś z nich to zrobił i za co, choć nie wykluczał, że ktoś zupełnie mu obcy mógł raport zdać. Zadumał się tak myśląc tak, że nie usłyszał sporej części monotonnej monologu Tiglitza, dopiero zmiana w brzmieniu jaką wywołał Ralf pozwoliła mu wrócić do teraźniejszości. Pokręcił głową ja człowiek wyrwany ze snu spędzając kilka chwil na ogarnięciu tego co się wydarzyło.
Ja również oddaję się pod twoje rozkazy. - Powiedział następny czując lekki dreszcze emocji związany z tym na co się piszę.
 
 
Haakon 
Krwawa Furia

Skąd: Shamarot
Wysłany: 13-12-2015, 23:42   

Po wysłuchaniu przemowy krasnolud uśmiechnął się. "No, w końcu coś się będzie działo, a nie, chórek w piwnicy który boi się uchylonych drzwi. Nareszcie zaczniemy działać." - pomyślał.
- Jak najbardziej panie dar Tiglitz. - rzekł - Oddaję się pod pana rozkazy.
_________________
"Modwit przyleci na pralce"
2012 - Valgard, mag życia
2013 - Malar, paladyn Styrwita
2014 - 2015 - Haakon, krasnolud wojownik z klanu Krwawych Bród [*]
Epilog 2015 - Ekhard dar Bratz, paladyn Modwita
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 14-12-2015, 01:08   

Słuchała dekuriona z kamienną twarzą. Domyślała się tego, domyślała się, że spyta o to.
- Powiedzcie, jesteście gotowi to zrobić dla Wergundi? Jesteście gotowi przyjąć nasze rozkazy?
Dla Wergundii. Dla kraju, który powitał mnie śmiercią matki. Dla kraju, który obiecywał upragniony spokój i dom, a podarował skrawki wspomnień i walkę o każdy kolejny dzień. Dla kraju...
Dla kraju tak drogiego naszemu ojcu.
Głos Iryla wybrzmiał gdzieś z tyłu głowy z lekką ironią. Nawet on tu wrócił. Może...
Spuściła głowę, zapatrzyła się w deski podłogi.
Może to znak, że warto?
Poczuła ciężar wisiora u szyi. Pomyślała o ukrytych w środku małych kosmykach jasnych włosów związanych osobno skrawkami zielonej i czerwonej nitki. Zacisnęła na moment mocno powieki, ale mimo to przed oczami miała widok wykutych w kamieniu imion na obelisku postawionym gdzieś pośród okolicznych lasów.
Za groby ojców, jak powiada hymn...
Zsunęła się ze skrzynki, stanęła prosto. Część już złożyła swoje deklaracje, nawet krasnolud, który ledwo zmieścił się w przejściu na stryszek.
- Ja również. - Jestem to komuś winna, dokończyła w myślach z goryczą. Zastanawiało ją tylko co na to wszystko powie Iryl.
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 14-12-2015, 01:52   

Kiedy sytuacja się uspokoiła, Harald rozluźnił się. Przemowa zdecydowanie do niego przemówiła. Zresztą chyba do wszystkich.
-Ja także oddaje się pod twoje rozkazy powiedział skłaniając głowę przed dowódcą
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Referen 
Ref


Wysłany: 14-12-2015, 15:37   

Zdawał się być bardziej poruszony wydarzeniami z przed chwili w porównaniu do reszty towarzystwa. Niepokoiła go postać którą zobaczył w sparze, nawet jeśli trwałp to tylko chwilę.
Ustawił się więc w wejściu siadając na najwyższym szczeblu drabiny. Patrzył się tylko w przejście przed sobą.
-Chcecie przetrwać, czy sprawić by Wergundia przetrwała?
-Najchętniej obydwa.-mruknął pod nosem.
Gdy dar Taglitz pytał ich czy oddadzą się pod jego rozkazy nie wahał się jednak.
Wstał, śmiesznie balansując na szczeblu i rzekł:
-Zrobię to z kilku powodów, jednym będzie chociażby spokój sumienia, innym troska o ojczyznę.
Jakkolwiek by nie było, oddaje się pod pańskie rozkazy panie dar Taglitz.

Po tym ponownie siadł na czatach.
_________________
II turnus 2014 - najemnik z Fiordu(pracował dla Styrii)
II turnus 2015 - mag morza z Leth Caer
Epilog 2-4.10.2015 - Qa
Epilog 27-29.11.2015 - Qa
Zimówka 27-29.12.2015 - Qa
III turnus 2016 oraz epi- Rawen, członek Czarnego Tymenu
 
 
Szrapnel 
Villsvin


Wysłany: 14-12-2015, 18:45   

Talion wysłuchiwał centuriona z zamkniętymi oczami. Gdy skończył otworzył je i popatrzył na dar Tiglitza z ciekawością.
Nieźle to sobie zaplanowałeś
Najpierw cię wyrzucają, a potem rekrutują od nowa - wymruczał.
Po tym wstał ze swojej belki i zasalutował niedbale.
-Gotowy do służby - powiedział
_________________
"Pole rażenia granatu jest zawsze o metr większe niż zdołasz uciec"
 
 
Gorvenal 
wergundzki oddział specjalny


Skąd: Łódź
Wysłany: 14-12-2015, 20:35   

Zszedł z klapy odrobinę wstydząc się swojej zbyt gwałtownej reakcji i popatrzył na Tiglitza
-Mam wrażenie że nigdy nie zostałem zwolniony z przysięgi wojskowej. Czekam na rozkaz do walki panie Tiglitz, nawet jeżeli zamiast miecza mam tylko słowa.
_________________
Rzeczywiście nie działa. Hmm... próbowałeś dodać piorunianu?

Prawie zawsze: Jasper Flint- alchemik
Czasem: Oktavian Leadnros- medyk-strzelec, Saren z Tlais Orthogok- medyk-archeolog, Holt Wren- komandos pod przykrywką z zamiłowaniem do ciężkich zbroi
Alaric- wiecznie wiszący w chmurach myśliwy ze styryjskiego końca świata
 
 
Onfis 

Wysłany: 15-12-2015, 18:35   

Dar Tiglitz zatrzymywał wzrok na każdym z was, jednak teraz już nie czuliście się jakby prześwietlał was na wylot. Centurion uśmiechał się, jakby zaglądał w głąb własnej głowy i tam widział jakieś przyjemne wspomnienie.
-Prosze się nie martwić panie Strandbrand, każdy może być tutaj użyteczny, powiem nawet że pan w szczególności, ale o tym powie w odpowiednim czasie pan Mawarot. Bardzo też cieszy mnie, że duch Wergundii naprawdę nie umarł. Niektórych z was znałem wcześniej, innych może widziałem, część dopiero poznaję, jednak nie zawiedliście mnie...
Wergund mówił dalej, jednak Kasjanowi, Referenowi i Rilli co raz trudniej było go słuchać. Czuliście się jakby na stryszku nagle zmieniło się ciśnienie , zaczęło wam dzwonić w uszach, a przed oczami pojawiły się ciemne plamy. Wiedzeni wyszkoleniem bądź też instynktem momentalnie postawiliście osłony wokół umysłów, przewidując, że ktoś próbuje was zaatakować mentalnie, jednak nic to nie pomogło. Dzwonienie nasilało się.

Referen:
Niebezpiecznie zacząłeś kiwać się nad krawędzią i być może uderzenie adrenaliny spowodowane nachyleniem się nad dziurą, sprawiło, że nagle wszystkie objawy ustały. Przed oczami mignęły ci kasztanowe włosy, ale przecież patrzyłeś w pustą ścianę.

Kasjan:
Dzwonienie nasiliło się do pewnego stopnia i trwało na tej umownej granicy, gdzie rzeczy dopiero za chwilę mają stać się nieznośne i doprowadzić do wybuchu. Upadłeś na czworaka, próbując się skupić, jednak ciemne plamy miałeś nie tylko przed oczami, ale też zdawały się zaćmiewać ci umysł.

Rill:
Miałaś wrażenie, że udało ci się instynktownie przekierować to, co wzięłaś za atak, a nawet rozpracować strukturę, tego co wzięłaś za rytuał. Wydawało ci się, że masz wszystko pod kontrolą, chciałaś wysnuć swoją pieśń. Jednak wtedy światło zgasło, a pod tobą ugięły się nogi. Straciłaś przytomność.

Dla całej reszty wszystko wydarzyło się praktycznie równocześnie – Referen zachwiał się i ocknął, jakby z drzemki, Kasjan podparł się rękami, a Rilla padła niczym lalka, której przecięto sznurki.
 
 
Referen 
Ref


Wysłany: 15-12-2015, 23:36   

Spokojny głos dar Taglitza rozbrzmiewał mu w głowie, zdawał się odbijać od ścian i wracać do słuchacza niczym echo. Nie mógł skupić myśli, poczuł mrowienie na koniuszkach palców dłoni i stóp.
-Proszę się nie martwić panie Strandbrand, każdy może być tutaj użyteczny, powiem nawet, że pan w szczególności, ale o tym w odpowiednim czasie opowie pan Mawarot.
Mawarot... Mawarot. Kim do czorta był Mawarot? Ach, to ten wąsaty jegomość.
Taglitz miał go przedstawić chwilę przed Krzykiem. Właśnie! Krzyk! Coś się stało, jasna cholera, niedobrze!
Zamrugał oczami. Nie wiedział co się dzieje z jego wzrokiem.
-...część dopiero poznaję, jednak nie zawiedliście mnie...
Zachwiał się na szczeblu. Spojrzał w dół, świadomy tego, że za chwilę spadnie i skręci sobie kark.

Referen leżał na podłodze. Czuł drzazgi wbijające mu się w kark i plecy.
"Nie mogę się ruszać, nic nie widzę!" Serce łomotało mu w piersi, gdy z przerażeniem zdał sobie sprawę, że jednak zleciał z tej przeklętej drabiny.
Co teraz? Bogowie! Jakie życie go czeka? Czy już nigdy nie spotka się z matką, z rodziną?
Przecież obiecywał sobie, że odszuka ich za wszelką cenę. A on zawiódł. Nie zginął nawet w walce ani podczas przesłuchań. Nie. On zleciał z drabiny, przeżył, a teraz nie widzi i nie czuje nic poza tymi przeklętymi drzazgami. Ze złości i bezsilności zacisnął mocniej powieki.
Chwila.
Co?
Ktoś lekko szturchnął go w żebra. Poprawka, zwyczajnie zarobił od kogoś z buta. Czyli jednak czuje. Otworzył oczy. Od razu uderzyła go dziwna pustka.
Spodziewał się, że ujrzy jakichś ludzi pochylonych nad nim. Brak jakiejkolwiek reakcji zabolał.
Stęknął i wtedy doczekał się uwagi. Harald, rzucił mu krótkie spojrzenie, błysnął łobuzersko zębami w uśmiechu i wyciągnął rękę chcąc pomóc mu wstać. Referen zdecydował, że poleży jeszcze chwilę.
Zdał sobie sprawę, że to Harald przed chwilą szturchnął go butem. Pewnie chciał się upewnić czy wszystko z nim dobrze.

-Spokojnie, nie tak tłumnie, wszystko ze mną w porządku! Nie mam pojęcia, co się stało, ale cokolwiek to było, wygrałem!
Uniósł ręce w górę w geście zwycięstwa.
Jakże się cieszył, że wcale nie spadł, bo leżał właśnie na strychu. Wcale nie umarł, bo oddychał i wcale nie skręcił sobie karku, gdyż przed chwilą ułożył się wygodniej na deskach.
Przypomniał też sobie wydarzenia sprzed ostatniej minuty.
Prawie spadł ze strychu. Świadomość ryzyka najpewniej ostudziła go na tyle, by zareagować na zbliżający się atak. Nie wiedział zbytnio, przed czym się broni, więc zasłonił się na wszystkie możliwe sposoby.
Wtedy też zamknął oczy. Odchylił się do tyłu, by nie spaść. Omyłkowo strącił w dół swoją laskę leżącą nieopodal. Resztę znał. Najadł się niemało strachu.

Usiadł, rozejrzał się. Trochę kręciło mu się w głowie, ale dziwne mroczki ustąpiły. Trzy głębokie oddechy i oznajmił towarzyszom:
-Panowie i Panie, nie mam pojęcia, na czym skończył Taglitz, nie mam również pojęcia, jaki jest wasz stan psychiczny. Obawiam się jednak, że musimy na chwilkę przerwać ustalenia co dalej i zająć się bieżącymi problemami. Najpierw Krzyk, teraz to. Ponieważ nie tylko ja to poczułem prawda?
Przerwał zaskoczony, gdy zobaczył co stało się Rill. Jak mógł jej nie zauważyć?

-Oho. Teraz mamy pewność, że cokolwiek to było, mam na myśli Krzyk, nie odeszło. Chwilę temu, zaatakowało nas...-chciał powiedzieć psionicznie, lecz nie miał bladego pojęcia, co to do końca było.
-Zaatakowało nas w każdym razie. Osobiście widziałem postać, którą ujrzałem za pierwszym razem, gdy podpatrywałem przez szparę w drzwiach. To może wskazywać na połączenie tych dwóch wydarzeń.
Zatoczył się na ścianę. Oparł się o najbliższą skrzynie i tak już został. Myślał intensywnie.
_________________
II turnus 2014 - najemnik z Fiordu(pracował dla Styrii)
II turnus 2015 - mag morza z Leth Caer
Epilog 2-4.10.2015 - Qa
Epilog 27-29.11.2015 - Qa
Zimówka 27-29.12.2015 - Qa
III turnus 2016 oraz epi- Rawen, członek Czarnego Tymenu
Ostatnio zmieniony przez Referen 15-12-2015, 23:42, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 16-12-2015, 18:02   

Kiedy centurion zatrzymał na nim wzrok, Harald odwzajemnił lekki uśmiech. Miał nadzieję, że najbliższe wydarzenia przyniosą kres stagnacji, w jaką wpadł ostatnimi czasy. Dość już miał życia z dnia na dzień, takiej wegetacji. Jednak jego rozmyślaniom przerwał Referen, a dokładnie to jego na wpół kontrolowany upadek.

Jako, że bohaterski upadek na plecy towarzysza nie wyglądał na niebezpieczny, Harald ograniczył się do lekkiego szturchnięcia butem i mruknięcia "Co jest?". Rozejrzał się dookoła i zobaczył, że Rill także leżała na ziemi. Co jest grane... pomyślał. Tymczasem Referen otworzył oczy, by zobaczyć jak Harald wyszczerzony, podaje mu rękę by pomóc mu wstać. Ten kiwnął lekko głową, że "dzięki, ale tu jest całkiem wygodnie". Parsknął śmiechem i pokręcił głową. Podszedł z kolei do Rill, która nie wyglądała, jakby miała zaraz wstać. Delikatnie podniósł ją do postawy siedzącej i przysunął do najbliższej ściany, o którą ją oparł.

-Czy ktoś wie co tu się stało? powiedział, a słysząc wypowiedź kolegi, doprecyzował -Tak, konkretniej może. I czy mamy tu medyka?
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
Ostatnio zmieniony przez Kodran 16-12-2015, 18:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Szrapnel 
Villsvin


Wysłany: 17-12-2015, 16:42   

Talion słuchał dar Tiglitza z niewielkim zainteresowaniem. W wojsku wysłuchał już wystarczająco dużo patriotycznych przemówień. Jesteście nadzieją, przyszłością, albo czymkolwiek sobie pan dekurion wymyślił. Jego interesowało działanie, rozkazy.

Magowie polecieli w kierunku ziemi. W armii nauczył się, że tylko magowie nagle tracą przytomność bez wyraźnie widocznej przyczyny.

Z zainteresowaniem przyglądał się postępowaniu Haralda wobec swojego towarzysza a później młodej dziewczyny. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Przystąpił do nieprzytomnej mrucząc:
-Nie w ten sposób.
Ponownie delikatnie położył dziewczynę na podłodze. Potrząsnął nią lekko aczkolwiek stanowczo. Później jedną rękę położył na jej czole , dwa palce drugiej ręki na brodzie i odchylił głowę do tyłu. Wykluczał uraz kręgosłupa. Następne w kolejności było sprawdzenie czy ratowana oddycha. Pochylił się nad nią tak aby jego policzek znajdował się trochę nad ustami leżącej i policzył do dziesięciu. Uznawszy iż już nic więcej nie może zrobić ułożył Rill na boku z głową odchyloną i umożliwiającą swobodne oddychanie. Wstał.
-Medykiem nie jestem, ale jeśli jest potrzeba to mogę jeszcze pomóc. - odparł
-Aha i pomoglibyście jeszcze jemu - tutaj wskazał na trzecią osobę na klęczkach, którą zauważył dopiero teraz
_________________
"Pole rażenia granatu jest zawsze o metr większe niż zdołasz uciec"
 
 
Pedro 

Wysłany: 17-12-2015, 17:47   

Słuchał słów dar Tiglitza. Cieszył się w duchu, że w końcu coś zrobi. Skończy siedzieć na zadzie mając nadzieję, że może coś się zmieni. W końcu sam zacznie zmieniać świat. Taką przynajmniej ma nadzieję. Takie dumanie przerwały mu nagłe utraty przytomności ludzi będących z nimi. Nim zdążył zareagować, Harald i Talion obskoczyli nieprzytomną dziewczynę. Widząc, że Referen sam doszedł do jako takiego stanu podszedł do trzeciej z poszkodowanych osób czyli Kasjana. Z klęczek pomógł mu się przenieść pod najbliższą skrzynię. Zaoferował też wodę ze swojego bukłaka.
- Jeśli Referen ma rację i to nie wiadomo co dalej tu siedzi to musimy coś z tym zrobić. Nie wiadomo czy zaraz nam nie ściągnie na kark oddziału Qa.
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 17-12-2015, 20:37   

Hmmm, więc macie już dla mnie jakiś pomysł.Najwyraźniej nuda nie będzie mi doskwierać w najbliższym czasie.
Robert siedział i słuchał uważnie tego co dar Tiglitz miał dalej do powiedzenia. Nie usłyszał jednak wiele więcej, gdyż po chwili trójka osób w pomieszczeniu straciła przytomność. A przynajmniej tak to wyglądało.
Widział jak tracą siły i przewracają się. Nawet gdyby nie ograniczał go wiek, nie zdążyłby zareagować. Na szczęście inni byli bardziej czujni i udało im się złapać osłabionych towarzyszy.
Spojrzał na dar Tiglitza i na pana Lebe.
-Nie chcę psuć podniosłego tonu naszego spotkania, ale obawiam się że robi się ono coraz bardziej dziwne i niebezpieczne. Czy możemy przełożyć je w inne miejsce lub czas? Mam nadzieję że nasze miejsce oraz ten strych to niejedyne bezpieczne schronienia jakimi dysponujemy.
Miał nadzieję że w ogólnym chaosie jaki powstał, dar Tiglitz usłyszy jego słowa. I że ich posłucha. Albo przynajmniej się pośpieszą. Robert dar Strandbrand miał złe przeczucia.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 18-12-2015, 03:21   

Próbując podtrzymać się na czworaka marzył o dawce czegoś na ból lub by ktoś zlitował się nad nim ucinając głowę. Walcząc ze sobą próbował dalej zachować przytomność i trzeźwość umysłu nie zauważając nawet, że to Ralf udzielił mu pomocy.
Coś jest nie tak... - Spróbował sklecić zdanie, nawet nie wiedząc czy mówi w zrozumiałym dla słuchacza języku. - Musimy stad odejść...
Odruchowo napił się wody z przystawionego bukłaka, potem dopiero zorientował się, że chyba nie o to chodziło i częścią wody przemył sobie twarz mając nadzieję, że to pomoże mimo tego, że to z czym przyszło mu się mierzyć niczym zwyczajnym nie jest.
 
 
Onfis 

Wysłany: 19-12-2015, 15:57   

Cała trójka powoli dochodziła do siebie. Nieprzytomni się wybudzali, osłabieni się podnosili, i tylko jedna rzecz w tym wszystkim wam nie pasowała. No może więcej niż jedna, ale w tym momencie to, zaskoczyło was bardziej niż sytuacja sprzed chwili. Otóż objawy przyszły nagle, gwałtownie i nie wiadomo skąd. Teraz jakby się wycofywały, powoli i ostrożnie, jakby nie chciały zrobić wam więcej krzywdy. Jednocześnie wyczuliście zupełny brak złych intencji, wręcz przeciwnie – jakby ktoś kto to spowodował, nagle zdał sobie sprawę, że coś wymknęło się spod kontroli, tak jakby próbując zabić nieznośnego owada uderzyło się psa. Po chwili wszystko zniknęło – dzwonienie, dyskomfort i to dziwne uczucie, wszystko wycofało się gdzieś w jakiś ciemny kont i zamarło.
-Co tu się do cholery wyprawia?! - wybuchnął dar Shem – To miało byś bezpieczne, unikane przez wszystkich miejsce! Panie Lebe! Panie Lebe, no gdzież pan jest?!
I skierował się w stronę klapy, spojrzał przez nią, zawołał jeszcze raz i zszedł szukać właściciela. Słyszeliście jak cały czas gada zdenerwowany i woła.
-To rzeczywiście niespodziewany przebieg wydarzeń... To naprawdę dobre, sprawdzone miejsce. Nigdy nic takiego się wcześniej nie działo – tłumaczył Tiglitz – W ogóle dlaczego dopadło tylko część osób? Poza tym jesteście pewni, że to ktoś z zewnątrz? Nie chciałbym się dowiedzieć, że mamy jakiegoś nowego wroga, jakby nie mieli już dość problemów. Hej, Bertold, znalazłeś go?! - rzucił w stronę klapy, jednak odpowiedziała mu cisza – Co jest, poszedł go szukać do obory? Bertold?! Panie Lebe?!
Każdy wyobraził sobie w tym momencie jedno – że klątwa rzeźni postanowiła zebrać swoje żniwo. Jednak ta klątwa to przecież tylko plotki, trzeba twardo stąpać po ziemi, przecież żądne zemsty duchy nie porwały właśnie dwóch ludzi w środku dnia i nie obdzierają ich ze skóry w jakiś podziemiach! Przecież nie niemożliwe... Tak samo niemożliwe, jak wszystko w czym uczestniczyliście w ostatnich paru dniach, prawda? No przecież ile niezwykłych rzeczy może zdarzyć się naraz?
Matki, babki, nianie, koledzy... Każdego kiedyś nastraszono historią o złych duchach, no ale przecież takie duchy nie wyłażą w środku dnia! Muszą przecież mieć jakieś zasady!
 
 
Pedro 

Wysłany: 20-12-2015, 15:16   

Dar Tiglitz zapewniał, że będzie tu bezpiecznie. Najwyraźniej się mylił. Wątpił by umyślnie sprowadził ich w miejsce w którym mogła stać im się krzywda. Chociaż kto to tak na prawdę wiedział poza nim samym? Z resztą, teraz było już za późno. Coś było tu nie w porządku. Gdy przypomniał sobie kobietę którą widział tej nocy ciarki przeszły mu po plecach. Może Adeline czegoś od nich chce? Na przykład ich śmierci.
- Nic nie trwa wiecznie panie dar Tiglitz. Wergundia wie o tym doskonale.
Zaniepokoiło go to, że obie osoby które zeszły na dół, nagle przestawały o sobie dawać znać. Czyżby coś się tam stało?
- Może pójdę zobaczyć gdzie ich poniosło. Może wyszli na podwórze i nie słyszą. Talion, Kasjan, chodźcie ze mną. Tak w razie czego.
Nie czekając na odpowiedź zaczął schodzić na dół po drabinie. W połowie drogi odwrócił się by sprawdzić czy wyznaczeni ochotnicy ruszyli się by pójść za nim. Jeśli nie to popędził ich.
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 21-12-2015, 00:59   

Atmosfera zagęszczała się stopniowo, za każdym razem gdy ktoś schodził na dół a następnie nie dawał znaku życia. Pan Lebe, pan dar Shem. Spoglądał jak na wszyscy na strychu zaczynają snuć domysły na temat tego co się dzieje. Część pewnie zrzuci to na karb Qa. Inni, jak Robert szybko przypomną sobie o złej sławie jaką owiana jest rzeźnia. W tę czy tamtą stronę, strach zacznie ich po kolei dopadać.
Najwyraźniej Ralf również zdawał sobie z tego sprawę. A może był zbyt ciekawski? Był kolejną osobą która postanowiła sprawdzić co się dzieje na dole.
Przynajmniej ma na tyle rozumu by nie iść samemu.
Jednak gdy zdał sobie sprawę kto poza Talionem został wywołany przez Ralfa, musiał dorzucić swoje trzy tugriki.
-Nie sądzę by było rozsądnie, by jedna z osób która przed chwilą... doświadczyła tego dziwu schodziła na dół. Może wybierz kogoś innego Ralf?
Właściwie to zaczął się zastanawiać, czemu właściwie tej trójce się oberwało. Wiedział na pewno o tym że Rill w jakiś sposób uzdolniona magicznie... Ale to wciąż nic mu nie mówiło. I równie dobrze mogła to być sprawka Qa. Równie dobrze jakiegoś bytu związanego z rzeźnią. A równie dobrze czegokolwiek innego co teraz nie przychodziło mu do głowy.
Skup się. Już kiedyś napotkałeś na coś takiego. Tylko kiedy i gdzie... kiedy i gdzie? Granica Teralsko-Wergundzka 872? Salicja tegoż roku? A może wcześniej? Maegros 871? Spotkanie z tymi dziwnymi ludźmi na szlaku... Teralska szajka przemytnicza? Nie pamiętam, nie wiem...
Robert wydał z siebie przeciągły pomruk oznaczający głębokie zamyślenie. Gdyby miał przy sobie fajkę pewnie zaciągnąłby się, gdyż jak każdy wie pykanie fajki zwiększa intuicję i umiejętność łączenia wątków. Jednak bez niej, dar Strandbrand musiał wytężać umysł by przywrócić wspomnienia minionych dni. Kiedyś już był w podobnej sytuacji, na pewno. Kolejny pomruk wydobył się zza siwej brody.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Pedro 

Wysłany: 21-12-2015, 01:17   

- W sumie możesz mieć rację Robercie. Harald, ty w takim razie zamiast Kasjana.
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 9