Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #16
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 06-01-2015, 03:58   

Kamień leciał długo. Bardzo długo. Właściwie jego uderzenie o podłoże było ledwie słyszalne,a i to trudno było stwierdzić, czy to była gleba czy też uderzył po drodze o ścianę. Głos rozszedł się w zamglonej przestrzeni olbrzymiej podziemnej kawerny.
- Mamy linę - mruknęła Ylva, wskazując skinieniem głowy na jednego z Wergundów, który linę rzeczywiście miał, jednak patrząc na grubość zwoju, mogło jej byc nie więcej niż kilkanaście metrów. O ile kamień nie lewitował magicznie nad dnem urwiska, to do owego dna było jak nic trzy razy tyle.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 06-01-2015, 22:53   

Obmacuje ściany szukając miejsca na obwiązanie liny a także wychylam sie jak najdalej mogę i rozglądam sie na boki.
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 07-01-2015, 02:06   

Obmacywanie ścian przynosi niespodziewany efekt - po prawej od miejsca, w którym stoicie, znajdujesz coś jakby przebitą w skale dziurę. Dziura jest na wylot - gdyby włożyć tam linę, wylazłaby z drugiej strony, obejmując skałę o średnicy ponad metra. Czyli byłoby to dość solidne stanowisko.
Zaczynając przyglądać się temu miejscu zauważasz, że stanowczo ktoś do tego celu go musiał używać - owa dziura skalna jest wytarta, widać ślady liny konopnej lub z innego roślinnego włókna (drobne, sztywne kłaczki), kamień jest leciutko wyszlifowany.

Po podejściu do samej krawędzi i wychyleniu się masz wrażenie, jakbyś stanął na krawędzi świata. W dodatku zmysły robią dość nieprzyjemne numery - nie widać ani dna, ani przeciwległych ścian, ani stropu, zupełnie jakbyście nagle stanęli na wysuniętym w otchłań kosmosu cyplu. Wzrok nie znajdywał punktów odniesienia, błędnik zgłupiał, nie mając żadnego oparcia, więc w głowie wirowało, a kolana robiły się miękkie.
Patrząc wzdłuż samej krawędzi widać było po obu stronach, w prawo i w lewo, wąski na jakieś 20-40 centymetrów, gzyms, znikał za skalnymi załomami.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 07-01-2015, 11:48   

Błyskawicznie się cofam i siadam przy ścianie cieżko dyszac staram się zapanować nad zawrotami głowy.
Kiedy zapanuje nad sobą podnoszę się opierając się o ścianę.
-dobra chyba nie mamy wyboru, spróbuje zejść.
Zaczynam szukać materiału który nada się na taśmy, następnie taśmy łapie w połowie długości i trzymając ręką przekładam między nogami. Z tyłu końce się rozkładam na boki tak, by po obu stronach ciała wróciły do trzymanej w ręce „połówki”, przez którą trzeba było te końce przełożyć i zaciskam wokół ud powstałe w ten sposób pętle. Resztę taśmy owijam wielokrotnie wokół talii i wiąże na możliwie mocny węzeł.
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 08-01-2015, 05:05   

Uszek napisał/a:
Zaczynam szukać materiału który nada się na taśmy, następnie taśmy łapie
Ok, ale czego konkretnie używasz?
/A on tak będzie sam kombinował, czy ktoś mu pomoże? :P /
Ylva, która podeszła obok, pochodnią zaświeciła w prawo wzdłuż krawędzi gzymsu.
- Patrzyłeś tam? - zagadnęła Agata - Patrz - zwróciła twoją uwagę na wyślizgany odcinek skały na wysokości, gdzie najłatwiej złapać się rękami - Wygląda, jakby ktoś tego używał jako chwytów.

Staliście tam już od kilku minut. Część z was nieufnie i ze strachem patrzyła w otchłań, na której krawędzi stanęliście, inni wciąż przeżywali klaustrofobiczne przeciskanie się między skałami, kilka osób po prostu korzystało z możliwości chwilowego odpoczynku. W tym momencie dobiegło was głuche tąpnięcie. Usłyszeliście je trochę jak wibrację w skale, trochę gdzieś na dolnej granicy słyszalności. Dobiegało z kierunku, z którego przyszliście, z tuneli.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 08-01-2015, 22:03   

Szła mechanicznie, w zasadzie nie myśląc o niczym. Pardon, myślała o tym dziwnym tknięciu, które poczuła, gdy wychodzili z nieszczęsnej kawerny. Tknięcie energii, które w zasadzie można by przyrównać do wstrząsów, które mogli by wydawać Kamienni Słudzy stąpający po ziemi. Tak, to mogło być to.
Ale zarazem nie mogło. Bo skąd by tu się wzięły skalne golemy?
Z drugiej strony jednak, jeśli nie była to służba Pani Avgrunn, to w takim razie kto? Kto byłby w stanie wcisnąć tak wielką ilość energii w skały, że aż poczuła ją tutaj?
Chyba, że...
Chyba, że są bliżej niż mi się zdaje.
Z zamyślenia wyrwało ją delikatne pociągnięcie za łokieć. Ocknęła się.
Musieli przeciskać się przez szczelinę tak wąską, że aż czuła mruczenie skał całym swoim ciałem. Czuła, że wystarczyłaby jedna ich chęć, a zmiażdżyłyby ją jak człowiek jagódkę między palcami. Ale nie mogła dać się ponieść tej myśli, więc jedynie zagryzła wargę i szła dalej.
Swoją drogą... tu jest tak strasznie wąsko, a przecież ani wuj, ani jego siepacze nie są wysmukłymi elfami... trochę musieli tu zamarudzić, więc może nie są aż tak daleko?
Na szczęście następna jaskinia wynagrodziła uprzedni trud przeciskania się w klaustrofobiczne przejście. Aż z nawiązką.
- Koniec drogi.
- Co?
- Koniec drogi. Krawędź. Urwisko.
Zaraz, co?!
Cofnęła się o krok, dłonie zaczęły jej drżeć zauważalnie, a kolana zrobiły się miękkie. Próbowała się opanować, ale próba okiełznania tego lęku spełzła na niczym. Wzięła głęboki oddech i rozejrzała się. Zauważyła, jak jeden ze Styryjczyków bada krawędź, obserwowała jak Ylva coś mu pokazuje, ale nie miała śmiałości podejść bliżej. I choć urwisko było kawał dalej, i tak zdawało jej się, że jest zdecydowanie zbyt blisko.
Znów podjęła próbę uspokojenia szaleńczo kołatającego w piersi serca, ale i ta się nie powiodła.
Cofnęła się krok, a potem jeszcze kilka kroczków, aż wreszcie dotknęła plecami ściany. Tak dla pewności.
Wtedy przypomniała sobie, co poczuła, gdy opuszczali feralną kawernę i chwyciła się tego wspomnienia jak tonący liny rzuconej przez ratującego, byle tylko zapomnieć co czyha na nią te kilkanaście kroków z przodu. Przymknęła oczy i skupiła się, usiłując tchnąć myśl i wstęgę Mocy w skały... po czym świat zawirował, a organizm przypomniał o ostatnich próbach rzucania zaklęć. Oparła się ciężko o ścianę i odetchnęła głęboko.
Nie dam rady, bez rytuału nie dam rady...
Zebrała się w sobie i powiedziała:
- Zróbcie mi łaskawie trochę miejsca.

/Jeśli się da i rzeczywiście jest trochę wolnego miejsca, to Emilia szepcząc robi rytuał pobrania many, jeśli jednak tego miejsca nie da rady zrobić, to lipa i tylko pobiera trochę energii z kamieni/

Nie minęła jednak dłuższa chwila, gdy znów to poczuła. Znów to tknięcie, choć tym razem nie poczuła go zmysłem magii. A ciekawość, by dowiedzieć się, o co chodzi, znów urosła.
Przyłożyła dłonie do ściany od strony wąskiego przejścia, oczyściła umysł i wysłała myśl i Moc w głąb skał, w stronę, z której docierały tknięcia, pytała żywioł, cóż takiego się tam zmienia.
Nie była pewna, czy skały zrozumieją, o co jej chodzi, ale nie potrafiła inaczej tego sformułować. Kamienie nie znały pojęcia żywego, więc nie mogła po prostu spytać o ludzi. Za to czuły zmiany, więc miała nadzieję, że uda jej się jakoś zrozumieć ich odpowiedź.
O ile w ogóle zechcą jej odpowiedzieć.

/Pardonsik, że tak długo, ale co rusz się zabierałam za posta, to mnie wołali/zrzucali z koma/sam komp nie chciał współpracować. Ale mam nadzieję, że jest wystarczająco długi c:/
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 09-01-2015, 02:41   

Półka skalna była na tyle obszerna, że wykonanie pobrania many nie sprawiło wielkiego problemu.
Czułaś się na niej... tak, skały nie znały takich pojęć, właściwych dla żywego organizmu, ale czułaś się, jakbyś stała na języku jakiegoś olbrzyma, tuż przed skokiem gdzieś w jego wnętrze. Ale to było twoje, ludzkie rozumienie, skały odczuwały inaczej. Były przecież jednocześnie jednością i mnogością, możliwe do podzielenia na niemal nieskończoną ilość części, a wciąż będące tożsamą i spoistą substancją, ziemią. Była jednocześnie jedna, i miliardy.

Próbując odczuć to, co działo się w strukturach tego organizmu, musiałaś na chwilę stawać się jednym z miliardów, wcieleniem Skalnej Pani, na chwilę mentalnie... kamieniałaś.
Dłonie, wciąż ludzkie i ciepłe, w zetknięciu ze skałą stawały się chłodne, przejmowały delikatne wibracje, drgania i chrobotania, po to, żeby cała reszta ciebie wchłonęła je i przekazała dalej.
To był wybuch, eksplozja energii, która uderzyła gdzieś wewnątrz tuneli za wami. Daleko. Ciepło, wyemitowane przy tej okazji, wciąż krążyło po strukturach granitów, obce, dziwne, ciekawe.
A potem, przed chwilą, to nie było nic dziwnego. Jedność stała się wielością. Scalone rozdzieliło się. Mówiąc po ludzku - gdzies za wami runął strop.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 09-01-2015, 18:01   

-Elmeryk Roderyk pomóżcie mi- i z ich pomocą zaglądam do wskazanego przez Ylwe miejsca
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 12-01-2015, 05:42   

Dowódca Wergundów, dość wysoki i postawny facet, chwilowo zajęty był jeszcze przyspieszonym wciąganiem powietrza, którego po przejściu przez skalne zaciski wciąż miał wrażenie, że mu brakowało. Spojrzał więc tylko na ciebie z niemym wyrzutem.
Elmeryk, ów zadziorny szlachcic, który swego czasu wmieszał się w awanturę w twojej obronie przeciwko swoim rodakom, fuknął z nieskrywaną pogardą w kierunku oficera i krokiem, kojarzącym się z co najmniej lekkomyślnością, podszedł do krawędzi. Zabalansował na niej ostentacyjnie, i, odchrząknął i zamaszyście splunął w dół, prezentując pogardę dla nieznanego, kryjącego się w ciemności.
- Co tam macie, Styryjczycy? - zapytał wreszcie. Jego wzrok odbił się od pełnego dezaprobaty wzroku Ylvy. Skinieniem głowy pokazała mu krawędź i wąziutki gzyms wiodący w prawo.
- Jeśli mamy to sprawdzać, to trzeba kogoś przytrzymać na linie. Agat zmajstrował już prowizoryczną uprząż do zjazdu /nadal nie wiem, z czego ;) /, ale jeśli poleci, to sama go nie utrzymam. Więc lina - podała Wergundowi sznur, którego koniec przewiązała przez skalne "oczko" i związała. Lina miała kilkanaście metrów, jeden koniec był więc przymocowany do skały, drugi do Agata, pomiędzy jednym a drugim końcem ktoś musiał linę podawać, aby w razie upadku Agat nie pofrunął w dół na całą długość.
- Znaczy co, mam wam trzymać sznurek? - zakpił lekko pogardliwie Wergund - Wyglądam na jakiegoś tragarza? Dawaj te szelki, sam tam pójdę.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 12-01-2015, 23:56   

Z trudem ukrytym zażenowaniem zachowaniem Elmeryka
zaczął tłumaczyć
-wielce szanowny Elmeryku przecież wpychanie się na taką półkę skalą nie godzi szlachcicowi! I może prowadzić do szybkiej i nie honorowej śmierci. Czy wolisz mieć napisane na nagrobku "zginą bo się poślizgną" czy "zginą walcząc za ojczyznę posyłając do grobu setki nieprzyjaciół "?
A z drugiej strony patrząc (szeptem )
Eleryku patrz na tych ludzi żadnemu z nich nie powierzył bym życia tak jak tobie.

*uprząż zrobiona jest z niebywale mocnego i długiego szala który nosze na szyi od dłuższego czasu?!*
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 13-01-2015, 05:36   

/strasznie długie szale nosisz ;) ale ok, może być, ujął mnie profesjonalizm uprzęży z taśmy :) /

Elmeryk podejrzliwie ci się przez chwilę przyglądał z uniesioną jedną brwią i skrzywionymi ustami. W końcu westchnął ostentacyjnie i złapał za linę, odpychając do tyłu Ylvę, która słyszalnie zgrzytnęła zębami i zdusiła komentarz. Sprawdziła jeszcze raz węzły.
- Agat - powiedziała poważnie, dociskając ósemkę przy twojej prowizorycznej uprzęży - Trzymaj - wcisnęła ci w kieszeń świecę i zapałki - Bez kozaczenia, dobrze? Jeśli za tym załomem jest coś, co będzie ci zagrażać, wrzeszczysz i skaczesz z powrotem, w razie czego utrzymamy cię. Dość było strat na dziś - westchnęła. Dwóch gwardzistów - Evret i Mahrein, Styryjka wywołała ich po imieniu - dołączyło do niej, trzymając asekuracyjną linę.
Stanąłeś na krawędzi. Napiąłeś linę tak, żeby móc oprzeć się na niej plecami, odchyliłes lekko od pionu do tyłu, zapierając stopami o krawędź w szerokim rozkroku.
Sprawdziwszy w ten sposób, czy asekuracja funkcjonuje, stanąłeś z powrotem w pionie, znajdując dłońmi porządne chwyty przyciągnąłeś się do skały.
- Dajcie luz na linie - poprosiłeś. Gdy poczułeś, że lina juz nie trzyma cię w miejscu, ruszyłeś wzdłuż gzymsu. Przeszedłeś jakieś 5 metrów, po czym dostrzegłeś, ze gzyms się poszerza, tworząc obszerną półkę, na której swobodnie można byłoby stanąć, jakieś 3 x 3 metra.
Nie miałeś światła, ale z poświaty, która promieniowała od "waszej" półki widać było cienie. Na półce coś leżało.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 13-01-2015, 15:04   

Delikatnie sięgam po świeczkę od ylvy, następnie biorę zapałki i zapalam świeczke.
Z zapaloną świeczką ostrożnie zbliżam się do owego przedmioty(osoby?).
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 14-01-2015, 00:06   

Robiąc jeszcze dwa kroki w lewo (patrząc twarzą do skały), wszedłeś na skalną półkę. Migotliwe światło świecy w warunkach całkowitej niemal ciemności dało efekt, jakbyś tam zapalił wiązkę pochodni. Wyraźnie zobaczyłeś porowate, pełne wnęk i nisz ściany, a na środku półki - stertę zwiniętych w równe zwoje lin z roślinnych włókien. Obok leżały szarfy i kilka gładkich, stalowych obręczy.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 14-01-2015, 14:46   

Biorę połowę lin i uprzęży, krzyczę-"Już wiem jak stąd zejdziemy!". I wracam z powrotem wraz ze sprzętem, odkładam w widoczne miejsce i idę po resztę. Następnie instruje ich jak założyć uprzęże i podpiąć się do liny. Po tym wracam po drugą połowę sprzętu.
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
Ostatnio zmieniony przez Uszek 14-01-2015, 14:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 15-01-2015, 01:17   

Zmarszczyła brwi, a jej ludzka w tym momencie część umysłu zaczęła wymyślać dziesiątki różnych scenariuszy dla tego, co wyczuła. Nie skupiła się jednak na nich, dalej prowadząc swego rodzaju rozmowę z kamieniami. W rzeczywistości trudno było to nazwać rozmową, to był raczej uczuciowy monolog skał, choć i uczuciowym tego nazwać nie można. Skały nie czują, skały po prostu są. Brak emocji, brak żywego i słabego, jedynie twarda i nieustępliwa istota. Byt, który istniał wszakże od początków świata, który obserwował, jak przemijają kolejne millenia, w który wsiąkała krew z pól bitewnych i wino z biesiad zwycięzców, którzy owego wina wypili za dużo i ich kielichy chwiały się na boki.
Czymże jednak były te straszne wojny i piękne biesiady, zaledwie chwilą i ułamkiem tego czasu, przez który istniała Matka Ziemia. Żywe istoty korzystały z jej darów za swego marnego żywota, a kiedy i on dobiegał końca, wtedy ziemia zabierała swoją część długu, by koło mogło się zamknąć, a Ouroboros mógł zatopić zęby we własnym ogonie...
- Emilio?
Dotyk znajomej, acz poranionej dłoni parzył przedramię. Odskoczyła, tracąc kontakt ze skałą i spojrzała z początku ze złością na narzeczonego. Odetchnęła jednak i pokręciła głową. Spojrzała na swoją rękę - nie było na niej zaczerwienienia, jakiego się spodziewała, lecz w jej umyśle pozostała pustka, jakiej zawsze doświadczała, gdy ktoś przerywał jej kontakt z żywiołem. Zerknęła na Eriego. Jego intensywnie niebieskie oczy wpatrywały się w nią z wyczekiwaniem i lekką obawą. Znów pokręciła głową i uśmiechnęła się smutno.
- To nic... - zamilkła na moment, po czym rzekła głośniej, do wszystkich - To, że zawaliło się za nami przejście, to chyba każdy poczuł. Mam jednak wrażenie, że ktoś idzie za nami. Ktoś dysponujący Mocą... albo wyjątkowo potężną substancją wybuchową - skrzywiła się na moment na wspomnienie wychowanicy wuja, ale szybko potrząsnęła głową, wyrzucając jej wspomnienie w niebyt.
Wtem usłyszała głos tego Styryjczyka, który, jak się okazało, zlazł na półkę. A słowa, które wypowiedział, zmroziły ją bardziej niż czarodziejski lód narzeczonego, sprawiając, że krew odpłynęła z jej twarzy, a ręce znów zaczęły się trząść.
Z...zz...zejdziemy?!
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 15-01-2015, 17:57   

Po upewnieniu się ze wszyscy maja założone uprzęże przywiązuje linę do dziury i rozpoczynam zejście
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 15-01-2015, 21:04   

/prrrr kolego, teraz moja kolej ;) zaraz napiszę :) /
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 16-01-2015, 02:09   

Agat,
pierwszy zwój lin przerzuciłeś sobie przez ramię i stanąłeś z powrotem na krawędzi. Usłyszałeś Ylvę, jak woła "wybierać linę... powoli, jasny gwint!!", rzeczywiście, węzeł przy twojej uprzęży napiął się, skracając długość luźnej liny. Ostrożnie postawiłeś stopy na gzymsie, złapałeś skałę. Wróciłeś z powrotem na półkę, gdzie stała reszta i zrzuciłeś z ramienia kłąb lin i taśm.
Uszek napisał/a:
instruje ich jak założyć uprzęże

Trudno było ci utrzymać powagę na widok przerażonych oczu niektórych. Przynajmniej dwóch z wergundzkiego oddziału miało widoczny problem z wysokością. Emilia także wydawała się przerażona, za to Elmeryk cały czas przejawiał problem wręcz odwrotny, jakby wysokość go kusiła i bawiła.
Wyjaśniłeś, jak przełożyć taśmy, jak zawiązać węzeł na mocno zaciśniętych w talii powyżej bioder splotach.
Cytat:
i podpiąć się do liny
/ a jak zamierzasz podpiąć do liny? Masz linę, taśmy i stalowe obręcze.
- Idę po resztę sprzętu - oznajmiłeś w kierunku Elmeryka i Ylvy.
- To miejsce wygląda jakby przygotowane do przeprawy tutaj - mruknęła Styryjka - Stal? No tubylcze to to nie jest, ale znów te liny... Dobra, zanim Agat wróci, niech wszyscy się poobwiązują taśmami!
Ruszyłeś z powrotem, dotarłeś bez problemów na półkę, analogicznie przerzuciłeś przez ramię drugi zwój.

Emilia,
wręczone ci do ręki taśmy przyjęłaś z lekka nieprzytomnie, równie dobrze mógłby to być naleśnik albo kapelusz z piórkiem. Twój wzrok mówił "nie. nie ma szans, nie zrobicie mi tego", jednak szybko znalazło się kilku ochotników, którzy na wyprzódki zaczęli tłumaczyć ci, jak robić z taśmy uprząż, a w tym celu przecież trzeba obwiązywanego objąć rękami, na początku w ogóle taśmy przełożyć między...
Coś błysnęło błękitem.
- Zabieraj się, bo cię rodzona matka nie pozna! - warknął Eri, mierząc zmaterializowanym w dłoni ostrym jak sztylet soplem lodu prosto w oko Evreta. Styryjczyk znieruchomiał z taśmą w dłoniach, zgrzytnął zębami i zmrużył oczy.
- Chciałem pomóc - syknął.
- Wypierniczaj z tą pomocą! - może to było zdenerwowanie, a może coś innego, Eri nie zachowywał się tak jak zwykle. Otrząsnęłaś się i połozyłaś dłoń na ręce narzeczonego.
- Eri, daj spokój...
Styryjczyk skorzystał z tego, że mag spojrzał na ciebie, błyskawicznie sięgnął ręką do rękojeści rapiera, szarpnął w górę i wyrżnął Eriego w szczękę, aż ten poleciał na ścianę. Krzyknęłaś. Elmeryk, stojący przy samej krawędzi z liną w dłoniach, odwrócił się i roześmiał.
- Trzymaj tych swoich chłopczyków na smyczy - zakpił w kierunku Ylvy, która też się odwróciła.
- Evret, jasny szlag! Odpuść!
W tym samym momencie poczułaś drżenie, delikatne dygotanie pod stopami, jak dreszcz przechodzący po skórze zdenerwowanego zwierzęcia. Znieruchomiałaś. Skały zadrżały. Z odległej, nieokreślonej dali dobiegł cię głuchy odgłos, tuż poza dolną granicą słyszalności, fala dźwięku przez większość niezauważona, przemknęła między wami, przez was i pomknęła w przestrzeń. W ślad za nią nadszedł mocniejszy wstrząs. Tym razem poczuli to wszyscy.

Stojący na samej krawędzi Elmeryk stracił równowagę i runął w dół.

Agat,
stanąłeś właśnie stopami na gzymsie i wpiłeś palce w skałę przed sobą, przytulając się do niej możliwie blisko. Wtedy poczułeś drżenie, początkowo delikatne, ledwie wyczuwalne, a potem mocny, wyraźny wstrząs. Palce ślizgnęły się na kamieniu, poczułeś uderzenie adrenaliny i charakterystyczne uczucie mrowienia w końcach dłoni i stóp, towarzyszące momentom, kiedy blisko było do upadku. Poleciałeś w dół kilka centymetrów, ale natychmiast odzyskałes równowagę. Wciągnąłeś powietrze, chcąc odetchnąć.
W tym samym momencie lecący w dół Elmeryk szarpnął przywiązaną do ciebie liną.
Poleciałeś w dół szerokim wahadłem, szorując z impetem bokiem po skale.
Lina szarpnęła.

Na górze na półce stojąca teraz przy krawędzi Ylva odchyliła sie do tyłu i próbowała zaprzeć na nodze, widząc upadek Wergunda, jednak kiedy liną dodatkowo szarpnął ciężar Agata, pojechała do przodu przez skalny załom i zawisła jedną ręką na linie, a drugą trzymając się kruszącego się gzymsu. Stojący za nią Wergund pojechał do przodu, ale zdążył zaprzeć się nogą o jakiś załom, klapnął na ziemię, prawie się kładąc i wrzasnął z bólu ciętych przez linę dłoni.
Trójka ludzi bezwładnie i z najwyższym trudem zawisła na linie trzymanej z równie najwyższym trudem przed dwóch kolejnych.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 18-01-2015, 20:48   

Nie. Nie ma szans. Nie zrobicie mi tego.
Nie ma mowy.
Już prędzej pocałuję żabę. Albo trolla.
No, może tylko żabę.
Ale i tak tego nie zrobię.

Niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń, słowa, które do niej kierowali żołnierze przelatywały przez głowę, ulegające przed wielką mocą lęku. Mówili chyba coś o tej wstrętnej rzeczy, którą jeszcze przed chwilą trzymała w dłoniach, a teraz krążyła gdzieś między ich rękami. Ktoś się o nią otarł, ktoś objął rękami, i, bynajmniej, nie były to ręce, które tak dobrze znała. Mięśnie same się spięły, a umysł podjął próbę oprzytomnienia.
Ale zaraz, przecież ja mam sukienk...
Nie zdołała nawet dokończyć myśli, błękit zalśnił w świetle pochodni, a ciemnoniebieskie oczy Eriego zwiastowały burzę materializującą się w postaci sopla w poranionej dłoni narzeczonego.
Jego twarde słowa otrząsnęły ją ze stanu, w jakim się znajdowała ostatnie kilka minut. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Co się z nim dzieje? Co się z nimi wszystkimi dzieje?
- Eri, daj spokój...
Nie dane było jej jednak dokończyć zdania (Czy oni kiedykolwiek pozwolą mi dokończyć cokolwiek?!), gdyż stal rapiera błysnęła ostrzegawczo, a następnej sekundzie mag wyrżnął w ścianę, trzymając się za szczękę. Krzyknęła i zakryła dłońmi usta, jednak słysząc, jak Eri zaczyna kląć po staroofirsku pod adresem niewydarzonych chłopczyków z bronią, odetchnęła w duchu z ulgą. Nic poważnego się nie stało.
Odwróciła się w stronę owego Styryjczyka, by wygarnąć mu, co myśli na temat takiego zachowania, i być może doszłoby i do rękoczynu z jej strony, gdyby nie fakt, że skały zamruczały potężnie. Ostrzegawczo. Jak najeżający się drapieżnik.
- O nie...
Mruczenie nasiliło się i przemknęło dalej, a za nim nadszedł wstrząs.
I wszystko zaczęło się mieszać.
Stała jak wryta, patrząc na to, co się działo. Panika sparaliżowała całe jej ciało, nie mogła poruszyć nawet palcem.
Wrzask bólu przeszył jej słuch, oprzytomniając umysł. Adrenalina uderzyła do skroni, czuła, jak pulsuje, rozlewając się po całym ciele gorącem.
Nie.
Nie dam nikomu więcej zginąć.
Dość dziś ludzi umarło.

- Co tak stoicie, pomóżcie im! - wydarła się na resztę ludzi, stojących bliżej przejścia, przez które weszli, sama również podbiegła, chwyciła linę, stając za Styryjczykiem, i pomogła wciągać wiszących na górę, choć wiedziała, że jej siła jest ze dwa razy mniejsza niż siła przeciętnego mężczyzny.
Lina mocno obcierała dłonie, ręce bolały od obciążenia. Zacisnęła zęby i ciągnęła dalej, starając się nie myśleć o tym, co było kilka kroków przed nią.
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 19-01-2015, 04:31   

- Łapać się skały! Łapcie skałę! Odciążcie linę! - słyszeliście wibrujący strachem głos Ylvy, skierowany do obydwu wiszących poniżej towarzyszy. Gdy lina przejechała wam przez dłonie o kolejny metr, słowa Styryjki przeszły w lekko paniczny wizg, liną szarpnęło. Spadła w dół o kolejny metr.
Konopna lina cięła dłonie jak papier szlifierski, zdzierała kawałki skóry bezlitośnie, zgarniając warstwę za warstwą. Wergundzki żołnierz, który był pierwszy od krawędzi, krzyczał z bólu, znacząc krwią kolejne długości sznura.
- Wytrzymaj! - wrzasnął Roderyk, rzucając się w kierunku krawędzi, wsparł towarzysza, odciążając nieco linę - Dalej! Ciągnąć na trzy! - krzyknął, linę trzymało już pięć osób, więc mielisćie szansę wyciągnąć ciężar - Raz! Dwa! TRZY! - szarpnęliście nadludzkim wysiłkiem, lina stęknęła, przesunęła się o metr na szorstkiej, graniastej krawędzi.
- Nie!!! - zawołał Evret, ten Styryjczyk, który chwilę temu w niewybredny sposób się do ciebie przystawiał - Nie ciągnąć!!! Lina się przeciera!!!
Zastygliście przez chwilę w ciszy, ktoś jęknął z rezygnacją, dowódca Wergundów zaklął z niedowierzaniem.
- Wyciągnijcie naaaas do kur*y nędzy!!!! - usłyszeliście zza krawędzi pełen strachu i bólu przytłumiony wysiłkiem krzyk Elmeryka - Nie dam rady dłużej.... !
- Szlag jasny... - warknął Evret, rozglądając się dookoła zakręcił się bezładnie, potykając się o rzucony luzem długi zwój liny, którą przytargał chwilę wcześniej Agat.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 19-01-2015, 15:54   

staram się wczepić paznokciami w ścianę i krzyczę
-użyjcie liny i uprzęży i zejdźcie po nas !!!1
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Frączek 
Wergundia Pany


Skąd: z Wergundii
Wysłany: 19-01-2015, 21:04   

- Auuuuu, kurrrrrrr... Zbieracie sie na urodziny ciotki czy raaaaauuutujcie ludzi do choleryyyy?!
Powiedział Elmeryk wisząc i majtając nogami nad przepaścią ( :mrgreen: :mrgreen: )
_________________
'13 - Zwiadowca / łucznik Celahir ( zwany 'Hobbit Sam'
Epilog '13 - mag ognia Divakar
'14 - Kapral Halvard, w służbie 15. kohorty Zielonego Tymenu
Epi '14 - podziemny hipnotyzer Akhel Ah'ran z rodu Diaeth (†)
'15 - imperialista aka najemnik Germeriusz 'Gałgan'
Epi '15 - wojownik Qa, Qorykohynaq
'16 - Ernest, szpieg z krainy deszczowców B)

QA FORTHEWIN

"Opętanie na Indianę! Bijesz Indianę!"
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 20-01-2015, 01:48   

Obtarcia na dłoniach paliły niczym po dotknięciu gorącego pręta i szczypały jakby posypano je solą. Zagryzła wargę, czując, jak w jej wnętrzu coś zaczyna się gotować, coś jak mieszanka dużej dawki paniki połączona z adrenaliną i strachem, jednak nie o siebie, lecz o wiszących nad przepaścią ludzi.
Stopy w poprzecieranych butach przesunęły się kilka cali do przodu, przez co przed jej oczami znów pojawiła się wyimaginowana przez jej podświadomą fobię wizja, której tak bardzo chciała nie widzieć.
Zaciśnięte powieki. Świst w uszach miesza się z krzykiem. Sukienka powiewa niczym skrzydła jakiegoś ptaka.
Ziemia jest coraz bliżej.
I bliżej.
A to przecież tylko ułamek sekundy. Potem już jest tylko trzask łamanych kości i płacz.
Płacz.
Skoro płaczę, to żyję.
Mamusiu, to boli, to tak strasznie boli...
Gdzieś z oddali niesie się głos kobiety.
- Remulus, co się tam dzieje?
- Mamo, mamo, Emilka spadła z muru! - dziecięcy głosik brata drży od płaczu.
Remi, przestań, tato zakazał nam płakać...
Ból, ból połamanej kończyny, ból rozerwanych tkanek, ból pękniętej czaszki. Szloch kobiety połączony z wołaniem o pomoc.
Mamo... mamusiu, nie płacz...
Przecież nie ma gorszego widoku niż płacząca czarodziejka.

Nie bała się wysokości. Bała się upadku. Bała się tego bólu, którego doświadczyła za dzieciaka, i który odzywał się czasem ukłuciami w głowie.
- Lina się przeciera!!!
Przeciera?!
Spojrzała w dół, na trzymaną w drżących dłoniach linę, a potem na ziejącą ciemnością otchłań, gdzie owa lina znikała za załomem. Zmarszczyła brwi.
- Zrobimy tak - stwierdziła głośno, starając się zwrócić na siebie uwagę - Spróbuję wzmocnić linę zaklęciem, i wtedy ich wciągniemy, jasne?
Wiedząc, że i tak niewiele jej pomoc przy ciągnięciu dawała, ostrożnie puściła sznur i podeszła na czworakach do miejsca, w którym znikał za krawędzią. Całe ciało drżało, a żołądek skręcił się dziwnie, przypominając o lęku. Zagryzła wargę i odwróciła wzrok od hipnotyzującej ciemności czerniącej się przed nią.
- Dobra, wciągajcie!
Położyła dłonie na linie i delikatnymi nitkami Mocy wniknęła w tą jej cechę, nad którą miała władzę, przy czym mamrotała cicho słowa zaklęcia wzmacniającego trwałość włókna.
- Gogortasuna indargari... gogortasuna indargari... gogortasuna indargari...
Miała nadzieję, że to zadziała, bo jeśli nie... to wolała nie wiedzieć, co zastaną na dole.
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 20-01-2015, 03:26   

agat,
znalazłeś wygodną pozycję, oprócz tego, że drętwieje ci od uprzęży tyłek, w sumie nic ci nie jest. No i przeszorowałeś po ścianie, masz wybite dwa palce lewej ręki i zdarte ubranie wraz ze skórą z ramienia i biodra, ale siedzisz stabilnie i o ile lina nie strzeli, to nic ci nie grozi. Chyba, że puszczą, to polecicie w dół, konopna lina na pewno nie wytrzyma obciążenia przy odpadnięciu z kilku metrów.
Nikt nie posłuchał twojego wezwania do zejścia po was, może to i lepiej, jako że na górze nie został nikt, kto technicznie wiedziałby, jak to zrobić.

Elmeryk,
wisisz na rękach, mocno nadszarpniętych podczas upadku, zdarło ci potężnie skórę z dłoni, ale trzymasz. No bo co niby masz robić. Nie znasz się na wspinaczkach i zjazdach.

Emilia,
wzmocniona zaklęciem lina lekko stęknęła, kiedy pociągnęliście w górę. Za linę trzymali w tej chwili już wszyscy, komenderował Roderyk, na jego "iiiiii RAZ!" lina przesuwała się o jakieś pół metra, strzępiąc się i pryskając włókienkami.
Leżąc na krawędzi widziałaś to bardzo wyraźnie. Widziałaś, jak po kolejnych trzech pociągnięciach z liny zaczęły się wydzielać pękające z brzdękiem kolejne włókna.
- Wytrzyma...? - przypadł do ciebie ów Styryjczyk, Evret, odplątując but z tamtej drugiej, przyniesionej przez Agata liny, po czym wychylił się przez krawędź - Agat! Ylva! Łapcie ścianę! Lina jest niepewna!
- Pospieszcie się do ciężkiej nędzy! - wydarł się stłumionym z wysiłku głosem Elmeryk, co przypłacił utratą równowagi i osunięciem się o kolejny metr. Wrzasnął, ale utrzymał się. Wychyliłaś się, czując bardzo nieprzyjemne mrowienie w kończynach, zobaczyłaś Agata zapartego stopami o ścianę w pewnej, siedzącej pozycji, gotowego łapać Elmeryka, gdyby ten jednak poleciał w dół. Sam Wergund wisiał na rękach, majtając w panice nogami.
- Nogi na ścianę! - krzyknął do niego Agat. Ylva milczała, widziałaś jej twarz, zaciśnięte z wysiłku szczęki i zmrużone oczy, podparła stopy o ścianę, ale co chwila jej podróżne buty zjeżdżały z niej, rękami trzymała linę na wysokości głowy.
- Ciągnąć! - krzyknął Roderyk - I RAZ! - kolejny metr do góry, lina ewidentnie pękała, ale dzięki zaklęciu wolniej.
- Szybciej, może zdązymy! - zawołał Eri, widząc także pękające włókna.
- I raz!
Ylva była już o metr od was, podniosła głowę, podnosząc się też na nogach, szukając nimi podparcia.
- I raz!
Pół metra.
- Stój! - wrzasnęła Styryjka, widząc, co zaraz się stanie, ale nie mogła puścić, bo utrzymanie całego ciężaru na jednej nadwyrężonej i zmęczonej ręce było niemożliwe. Jej krzyk nałożył się na okrzyk Roderyka:
- I raz!
Rzutem na taśmę Ylva prawą ręką złapała skałę, ale lewa pociągnięta do góry wjechała pod przełom liny na rancie skały. Złapałaś Styryjkę za kaftan i usłyszałaś wyraźnie chrupot łamanych kości. Ylva wrzasnęła zduszonym głosem, lewa ręka bezwładnie puściła linę, ale na szczęście prawą mogła się już podeprzeć z góry i podciągnąć. Wyłożyła się jak długa na kamieniach, wyszarpując połamaną dłoń spod liny.
- Rzućcie im tę drugą linę - stęknęła - Ta zaraz strzeli....
- Ludzie za nami! - wrzasnął nagle ostatni ze stojących wzdłuż liny Wergundów.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 20-01-2015, 03:43   

Odpowiedzi już w temacie #22 ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 14