Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #16
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 03-12-2014, 21:26   

Krajobraz po okrzyku Emilii musiał przedstawiać dla niezaangażowanego obserwatora dość zabawny widok. Walczący zastygli w pozach mocno dynamicznych, nie raz w pół ciosu i w połowie lotu pięści do szczęki. ;)

Magiczka momentalnie i skutecznie ściągnęła uwagę każdej obecnej osoby, najsilniej chyba dekuriona i Eriego, ale wszyscy czuli się mocno niewyjściowo, zdezorientowani, osłabieni i na wpół przytomni.
- Czekaj... - stęknęła Ylva, odpychając butem wergundzką tarczę i przetaczając się tak, że podniosła się na jedno kolano. Wolną rękę przycisnęła do czoła, usiłując odzyskać panowanie nad wzrokiem - Emilia... Nie możesz ich z nami ścigać, to... dla ciebie... niebezpieczne... przyciągasz... zabójców. Jego... Psiakrew - agentka z trudem wstała na nogi, w miarę już panując nad głosem - Zostawić cię tu też nie możemy.
Dekurion, który przez ten czas jak człowiek niewidomy na czworakach poszukiwał swojego wytrąconego kopniakiem miecza, znalazł w końcu rękojeść i też się podniósł.
- Co to miało być... Panno Emilio...?? - zadał pytanie w imieniu niemal wszystkich obecnych - Ja pani te mapy załatwię i oddział pójdzie w pościg, tylko niech panna już nie krzyczy...
Styryjczyk, który walczył z Roderykiem, też się podniósł i bezwładnym ruchem spróbował dokończyć przerwany w połowie cios, w związku z czym ręka w skórzanej rękawicy wylądowała z boku szczęki Roderyka i ześlizgnęła się po niej mięciutko. Gwardzista potrząsnął głową jak nieprzytomny.
Roderyk akurat doskonale rozumiał to uczucie, bo tez próbował skończyć walkę i kopnąć przeciwnika, w efekcie bezwładnie szturchnął go nogą.
Eri też czuł się jak po ciosie stufuntową poduszką w potylicę. Ze zdumieniem wpatrywał się w jedyną przytomną osobę w pomieszczeniu, Emilię, której postać wirowała i pulsowała mu w oczach.
Kapitan cytadeli wygramolił się spod Agata, który trzymając się za lewe ramię jęczał cichutko na glebie.
- I... dź...cie...po... te...kur...*a...mapy - wysapał, odsuwając przeciwnika zerknął na niego - No tos się urządził - stęknął - Medyyyyk.... Weś.. żesz.. gooo... nastaf... eszsze raz. No ja cie tego mój łeb...
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Eri 
Father of Demons


Skąd: Kraków
Wysłany: 03-12-2014, 21:56   

Eriego zatkało. Dosłownie.
Mag ledwie oddychał, próbując dojść do siebie po tym... czymś. Nie miał pojęcia, co się właśnie stało, zapewne tak jak pozostali. Cała jego wiedza dotycząca magii nie była w stanie rozwikłać tej zagadki.
Gdy tylko odzyskał zdolność jasnego myślenia, podszedł do narzeczonej. Bal się o nią, kobieta wyraźnie nie kontrolowała swej nowej mocy. Bo czemu zaatakowała ona również Eriego?
- Emilia... ci się dzieje? - spytał cicho. W jego głosie dało się słyszeć troskę.
Magia działająca niezależnie od woli czarującego z reguły obraca się przeciw niemu. Dlatego właśnie Eri szczerze nie cierpiał kapłanów - nie mieli faktycznej mocy, mogli jedynie błagać swych panów o łaskę. Bez niej zaś byli bezużyteczni.
Ta zaś zdolność widocznie była niekontrolowana. Ponadto ujawniła się pierwszy raz... to nie wróżyło dobrze.
_________________
II turnus 2012 - Erindiar, random-najemnik
II turnus 2013 - Raerinerin Nelias Parlain L'ombre di Offire, czyli po prostu Eri - mag wody
epilog 2013 - Również Eri, ale tym razem jako szpieg Imperium wśród zaufanych ludzi maharani
III turnus 2014 - Eri z rodu L'ombre raz jeszcze, lecz działający dla Sapientii
II turnus 2015 - Eryalen Parlain Cador L'ombre di Offire , zwany czasem matkobójcą ;)
III turnus 2016 - Serivus 'Nerigui' L'ombre, samnijski szaman węża
prolog 2017 - Kheritt Foldir, sługa Jedynej z Enarook
 
 
Rosomak 
"Te, możny"

Skąd: księstwo Boucort
Wysłany: 03-12-2014, 22:33   

Tępym głosem:
- E... Eee... To ja tu poczekam, dobra? A właściwie to co się stało?
Odchodzę od największego zbiorowiska, jednocześnie odsuwając się od Emilli.
Przechodząc koło Elmeryka szepczę mu do ucha:
- Z tobą się później policzę, zdrajco...
_________________
2012 urwis - Earon, ofirski traper.
2013 III turnus - Samus, szaman rosomaka z Samni, imperialista.
2013 epilog - Dobromił, teralski kapłan Rega w służbie 22 kohorty kondotierskiej burego tymenu.
2014 IV turnus - Książę Oleg Fryderyk Wettyn w służbie 15 kohorty zielonego tymenu.
2014 epilog - † Gentarō Nyanor Diaeth, kapłan-wojownik Klyfty/ generyczny elf z rodu Diaeth - prawie jak BN ^^
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 03-12-2014, 23:19   

*Zbiera się do kupy podnosi miecz sztylet i wszystkie inne życzy które zgubił wykonując swoją ulubiona czynność i mówi * No dobra to gdzie te tunele, bo mperium znowu wam ucieknie *spojrzal z wyrzutem na weegundow*
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Frączek 
Wergundia Pany


Skąd: z Wergundii
Wysłany: 04-12-2014, 00:59   

[Puszcza oko Roderykowi]
- ostatni raz staje w obronie Styryjki, psiakrew. I co, dekurionie, warto było kozaczyć?
[Pociąga solidnego łyka wina z manierki]
- To co.. hik! Czekamy na te chedozone mapy? Hik!
_________________
'13 - Zwiadowca / łucznik Celahir ( zwany 'Hobbit Sam'
Epilog '13 - mag ognia Divakar
'14 - Kapral Halvard, w służbie 15. kohorty Zielonego Tymenu
Epi '14 - podziemny hipnotyzer Akhel Ah'ran z rodu Diaeth (†)
'15 - imperialista aka najemnik Germeriusz 'Gałgan'
Epi '15 - wojownik Qa, Qorykohynaq
'16 - Ernest, szpieg z krainy deszczowców B)

QA FORTHEWIN

"Opętanie na Indianę! Bijesz Indianę!"
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 04-12-2014, 02:38   

Ylva spojrzała na Elmeryka, potem na dekuriona, którego mina z grubsza przypominała ciężko wnerwionego buldoga. Ogarnęła okiem całe pobojowisko i wybuchnęła zaraźliwym szczerym śmiechem...
Dar Khaven popatrzył na nią z wyrzutem, ale po chwili przez twarz przebiegło mu coś jak uśmiech.
- No dobra, pozabijam was kiedy indziej, Styryjczycy...
Nastroje opadły. Ludzie pozbierali się, schowali broń, zajęli się opatrzeniem obrażeń.
W międzyczasie z tupotem obcasów wpadł żołnierz, którego wysłano do kwatery kapitana po mapę. Wręczył ją oficerom.
Oczywiście nie omieszkali rzucić jeszcze kilkoma znaczącymi spojrzeniami, mówiącymi coś w rodzaju "no! tylko żadnych numerów". Ylva fuknęła i rozwinęła mapę bardziej, analizując ją jakby rzeczywiście oglądała ją wcześniej godzinami.
- Plac... Złoty Kwiat... Na Skos... Wschodnia.... Tutaj - pokazała - To najbliższe zejście. Tuż obok barbakanu. Psiakrew, niezauważeni nie zejdziemy. Chyba, że... - spojrzała na kapitana z leciutko kpiącym uśmiechem - może udostępnisz zejście, to wewnątrz cytadeli, hm? To którego nie ma na mapie, w południowej kurtynie...?
Kapitan prawie się zapowietrzył, zamachał rękami, jakby zamierzał walnąć Styryjkę. Ale spojrzał na Emilię i opuścił ręce.
- Ekhm... No ale...
- Zastanów się - mruknęła Ylva - Zrobiłam krok w waszą stronę. Ujawniłam ci, co mój wywiad wie o twojej cytadeli. Nie zdradzisz mi znów aż tak wiele, naprawdę to juz wiemy. Musisz pozwolić nam przejść, to wszystko... I... Byłoby dobrze, gdybyś dał nam paru ludzi.
Ostatnie pytanie było skierowane do dekuriona.
- Któryś na ochotnika? Ty - pokazał na Elmeryka - na pewno koniecznie chcesz iść tam w pierwszym szeregu. A panna Emilia? Zostanie u nas?
- A jesteście w stanie jej upilnować? Przyjdą po nią, nie Imperium, ktoś znacznie groźniejszy...
- Jak na przykład?
Ylva westchnęła i w zamyśleniu spojrzała na własne buty.
- Groźniejszy - powtórzyła.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 04-12-2014, 17:12   

- Ja... - zamilkła na moment, patrząc narzeczonemu prosto w kobaltowe oczy z lekkim przestrachem. Nie chciała zrobić mu żadnej krzywdy, brońcie bogowie! A jednak coś... coś się stało. Coś niewytłumaczalnego. Spuściła wzrok, wgapiając się w swoje dłonie. Zamiast delikatnych dłoni arystokratki ujrzała utytłane w błocie i pyle ręce pełne zabrudzonych otarć i drobnych ran spowodowanych jednym czy drugim upadkiem. Westchnęła cicho. Przynajmniej pierścień był na swoim miejscu. Spoczywał tam, gdzie zwykle, na palcu serdecznym lewej dłoni, chroniąc ten wąski pasek ciała przed ubrudzeniem.
Przymknęła oczy i oparła się głową o ramię narzeczonego, nie zwracając uwagi na to, co się działo obok nich. Intrygowało ją co innego.
Czemu, na wszelakie sługi Swarta, ktoś tak usilnie próbuje pozbawić ją życia? Czemu komuś zależy na tym aż tak, by poświęcać życie całego tabuna ludzi tylko po to, by jakaś młoda magiczka pożegnała się z tym ludzkim padołem?
- ... panna Emilia? Zostanie u nas?
Otworzyła oczy i skoncentrowała się na zasłyszanej wymianie zdań.
Groźniejszy.
Czyżby...
Przed oczami stanęło jej wspomnienie sprzed zaledwie kilkudziesięciu godzin. Przerażające twarze pokryte odłażącą skórą, blade niczym trupy... głos przenikający duszę i ciało na wskroś, jednym słowem wzbudzający irracjonalny lęk przed nieznanym...
Otworzyła szeroko oczy i spojrzała na Ylvę. Zacisnęła usta w wąską kreskę. Przełknęła ślinę.
- Ylvo, kogo masz na myśli mówiąc "groźniejszy"? - spytała, starając się ukryć drżenie głosu.
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Frączek 
Wergundia Pany


Skąd: z Wergundii
Wysłany: 04-12-2014, 18:14   

Przysłuchiwał się słowom kapitana (dekuriona?) z rozbawieniem. Ten dzieciak chyba nie ma pojęcia z kim rozmawia, komu rozkazuje… No cóż, pora wyprowadzić go z błędu.

- Nie, nie mam zamiaru iść, a już na pewno nie w pierwszym szeregu. - Podchodzi do kapitana, nachyla się i mówi mu do ucha - za to Ty tam pójdziesz, i to w pierwszym szeregu. - po czym dodaje szeptem, tak żeby tylko on usłyszał - jeszcze jedno słowo, a zadbam żebyś stracił swoją rangę i został wysłany do czyszczenia latryn gdzieś na południu Wergundii. Wystarczy jeden list do Akwirgranu, zapamiętaj, jeden list. - po czym woła głośno - dajcie no Kapitanowi tarczę, przyda mu się!

Ech… [Pociąga łyk wina]
- To co Styryjko, kto tu taki groźny, hm?
_________________
'13 - Zwiadowca / łucznik Celahir ( zwany 'Hobbit Sam'
Epilog '13 - mag ognia Divakar
'14 - Kapral Halvard, w służbie 15. kohorty Zielonego Tymenu
Epi '14 - podziemny hipnotyzer Akhel Ah'ran z rodu Diaeth (†)
'15 - imperialista aka najemnik Germeriusz 'Gałgan'
Epi '15 - wojownik Qa, Qorykohynaq
'16 - Ernest, szpieg z krainy deszczowców B)

QA FORTHEWIN

"Opętanie na Indianę! Bijesz Indianę!"
 
 
Rosomak 
"Te, możny"

Skąd: księstwo Boucort
Wysłany: 04-12-2014, 19:23   

Podchodzę z powrotem do zbiorowiska i kopię Elmeryka pod kolano obalając go i chwytam go za gardło
- Nie wiem kim jesteś i gówno mnie to interesuje, jak pan kapitan/centurion mówi, że tam pójdziesz, to albo tam ku**a pójdziesz, albo już nigdy nigdzie nie pójdziesz, czaisz "ser"?
Kursywa oznacza ironię
_________________
2012 urwis - Earon, ofirski traper.
2013 III turnus - Samus, szaman rosomaka z Samni, imperialista.
2013 epilog - Dobromił, teralski kapłan Rega w służbie 22 kohorty kondotierskiej burego tymenu.
2014 IV turnus - Książę Oleg Fryderyk Wettyn w służbie 15 kohorty zielonego tymenu.
2014 epilog - † Gentarō Nyanor Diaeth, kapłan-wojownik Klyfty/ generyczny elf z rodu Diaeth - prawie jak BN ^^
 
 
Eri 
Father of Demons


Skąd: Kraków
Wysłany: 04-12-2014, 23:51   

Otoczył ramieniem narzeczoną, próbując odegnać zmęczenie. Poczuł się spokojniej, pewniej wiedząc, że Emilia jest przy nim, że nie grozi jej niebezpieczeńśtwo. Ta chwila nie mogła jednak trwać wiecznie...
- Muszę odprawić rytuał. - mruknął cicho, rozglądając się za Ylvą. Gdy tylko nawiązali kontakt wzrokowy, rzekł:
- Idę pobrać manę. Do zobaczenia za 5 minut. - oznajmił, po czym ruszył schodami w górę, wychodząc na dziedziniec.
Parszywa pogoda tylko dodała mu sił. Eri uśmiechnął się, po czym rozpoczął rytuał słowami:
- Gainazal igoerakerin itxi gatriketa.
Mówił wyraźnie, cichym i opanowanym głosem. Zamknął oczy, koncentrując się na otoczeniu. Podczas pobierania many z intersekcji operuje się energią skrajnie inną niż w przypadku komponentów - dużo potężniejszą, a zarazem niebezpieczniejszą. Od maga operującego miejscami mocy oczekuje się olbrzymiej precyzji i nie mniejszej siły umysłu. Eri pamiętał jak przez mgłę pierwsze zajęcia z magii rytualnej o intersekcjach - dotknięcie umysłem morza, chwycenie jego energii i pobieranie, pobieranie... sam wykładowca musiał interweniować, by jego uczeń przeżył zajęcia, nie wysadzając przy okazji połowy wybrzeża czystą energią.
Zawsze przypominał sobie tą chwilę podczas operowania intersekcjami. Zakamarki umysłu odpowiedzialne za kontrolę zapamiętywały pierwsze wymagające takiego wysiłku wspomnienie. Ot, skutek uboczny.
Dokładnie zabezpieczył spory krąg wyrysowany energią, nieszczelne domknięcie mogłoby spowodować eksplozję lub przynajmniej nieudany rytuał. Następnie umysłem sięgnął ku wezbranym chmurą oraz nawiązał połączenie, inkantując czterokrotnie:
- Osagaia bete.
Następne czynności należało wykonać jak najszybciej, bowiem zbyt długie operowanie tak wielką energią powodowało osłabienie psychiczne, a to prowadziło do błędów. I wybuchów...
Po związaniu energii z kręgiem wyciągnął ręce w stronę nieba i krzyknął:
- Indarra desargatzea Atrium!
Powtórzył czynność. Raz jeszcze. I kolejny... jeszcze parę wypowiedzianych formuł.
Choć z reguły rytuał nie oddziaływał na otoczenie, w tym przypadku uważny obserwator dostrzegłby pewną anomalię. Mianowicie, w granicach kręgu deszcz padał teraz dużo mocniej, niż poza nimi. Strugi ciemnego, spadającego z olbrzymią prędkością deszczu spływały po znoszonych obecnie ubraniach maga. Pod jego stopami formowała się wielka kałuża, która jednak nie wychodziła poza obręb kręgu.
Następnie mag usiadł na środku kręgu powtarzając:
- Egonkortze indarrak.
Wypowiedział te słowa kilkukrotnie, bowiem uspokojenie tak olbrzymiej energii wymaga większej koncentracji, niż byle rytuał. Potem zamilkł... skupiał się na nowo otrzymanej mocy, wyczuwał ją. Starał się rozpoznać pierwiastek wody w manie, którą przed chwilą pobrał. Wgłębiał się w zakamarki umysłu, szukając energii i kierował nią, by dotarł a do przeznaczonego jej w świadomości miejsca.
- Quir ahar! - zabrzmiały słowa otwarcia kręgu, kiedy w końcu wstał i podszedł do jego krawędzi. Rytuał był już praktycznie skończony, jednak dla formalności mag wody podniósł głowę i wypowiedział słowa stabilizujące otoczenie i przywracające je do pierwotnej postaci:
- Arazten gainazalean.
Eri spojrzał po sobie - był niesamowicie przemoczony, jak na maga wody przystało. Uśmiechnął się, czując nowe pokłady energii po czym udał się na powrót do suchych, przytulnych kazamat.

/Indi, ile? :D /
_________________
II turnus 2012 - Erindiar, random-najemnik
II turnus 2013 - Raerinerin Nelias Parlain L'ombre di Offire, czyli po prostu Eri - mag wody
epilog 2013 - Również Eri, ale tym razem jako szpieg Imperium wśród zaufanych ludzi maharani
III turnus 2014 - Eri z rodu L'ombre raz jeszcze, lecz działający dla Sapientii
II turnus 2015 - Eryalen Parlain Cador L'ombre di Offire , zwany czasem matkobójcą ;)
III turnus 2016 - Serivus 'Nerigui' L'ombre, samnijski szaman węża
prolog 2017 - Kheritt Foldir, sługa Jedynej z Enarook
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 05-12-2014, 00:03   

*z uśmiechem na ustach wyprowadza sztych w Roderyka mówiąc stanowczym głosem*
zostaw go kurna!!!!
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 05-12-2014, 01:18   

Chłopaki, szlag mnie trafi z wami... :roll:

Shatan napisał/a:
słowom kapitana (dekuriona?)
To dwie różne osoby. To którego w końcu zaatakowałeś? Zakładam, że kapitana, który nie jest szlachcicem, ale to dekurion, też arystokrata, mówił o tym, że cię wyśle z oddziałem.
-> tłumaczę, jest tam dwóch wergundzkich wyższych oficerów.
Kapitan, o nieszlacheckim nazwisku Verhaveren, dowódca cytadeli miejskiej, ten który przesłuchiwał Reshiona. Facet odpowiada za miasto i porządek w nim, zarządza więzieniem, w razie oblężenia będzie dowodził obroną cytadeli. Ale nie miasta.
Dekurion dar Khaven, ten, który sprowadził Emilię, dowódca kohorty vekowarskiej zielonego tymenu, kohorty wydzielonej wyłącznie do służby w mieście.
Obaj podlegają magniferowi, który dowodzi wszystkimi wergundzkimi oddziałami w okolicy, w tym tymi na okrętach etc.
Jasne?


Ylva przez dłuższą chwilę wyraźnie wahała się, czy odpowiedzieć Emilii na pytanie. Nie udawała jednak, że nie wie.
- Khorani nie wygasiła w twoim umyśle więzi z Władcą Koni. Wręcz przeciw... - zaczęła mówić, ale w tym momencie wtrącił się Elmeryk:
- To co Styryjko, kto tu taki groźny, hm?
Zmierzyła człowieka wzrokiem z namysłem, rzuciła okiem na dowódcę kohorty vekowarskiej, który w dość widoczny sposób gotował się wewnętrznie, a jednocześnie nie zareagował tak, jak dowódca powinien, tak jak zrobiłaby to ona na jego miejscu. No ale to jednak była armia Wergundii, a nie styryjska tentara, więc inne warunki, inne zależności. "Ahaaaa" - zanotowała w myśli ciekawą pozycję tego żołnierza... i w tym momencie jego pozycja zmieniła się na zasadniczo horyzontalną.
Roderyk przycisnął Wergunda do ziemi, trudno było nie zauważyć też nieskrywanej satysfakcji dekuriona, ale jednocześnie czegoś jakby wstyd. Ech... Może jednak to powstrzymać, zanim wylądujemy znów w środku bijatyki...
- Panowie, może zostawicie te porachunki na... No żesz kurna! - warknęła, widząc interwencję Agata. Jego atak oczywiście momentalnie zadziałał jak iskra na prochy. Roderyk, któremu ostrze przeszyło mięsień najszerszy pleców poniżej lewej łopatki, wrzasnął i zerwał się, puszczając Elmeryka i rzucił się na Agata. To samo zrobiło dwóch stojących obok tarczowników (tarczę miał w ręku jeden, drugi chwilowo w momencie łatania się odstawił), Agat znów wylądował na ziemi. Eri, który właśnie stanął na górze schodów, zdziwił się, widząc widok jak przed chwilą. Emilia przyłożyła dłoń do czoła.
- Dość!! - wrzasnęli jednocześnie Ylva i dekurion dar Khaven - Dosyć! Chować broń!!
- Chyba wystarczy tego śmierdolenia - warknął oficer - Oddział! Na zewnątrz na plac! JUŻ! Opatrz go - ostatnie polecenie było skierowane do medyka. W czasie, kiedy żołnierze, powarkując na siebie, wychodzili powoli na górę, dekurion wydawał kolejne rozkazy - Kapitanie, zabezpieczcie strefę lochów, strop może runąć dalej i pozabija więźniów, ewakuujcie ich na drugą stronę.
- Cele są pełne... - mruknął Varhaveren
- To będą bardziej pełne, trudno - odparł dekurion - Ylva, twoi ludzie idą w pościg?
- Czekaj - przytrzymała oficera i Emilię, czekając, aż pozostali wyjdą na plac - To nie jest takie łatwe. Emilia, khorani nie zlikwidowała w twoim umysle więzi z zabójcą. Utrzymała ją, ale... hmm, jak to tłumaczyć... odwróciła tylko w jedną stronę. On niczego ci nie może nakazać, ale z twojego umysłu promieniuje coś, co go trzyma. To jego własna moc, obrócona przeciwko niemu. Działa na niego jak pęta. Musi cię zabić, zeby się uwolnić. Nie wiemy, kim on jest, czy to żywy czy umarły. na razie posłał za tobą tabun zabójców, różnych, od wynajętych w porcie cholera wie jakim sposobem, aż po podejrzane typy szkolone w sposób, jakiego nie znamy. Oni cię znajdą wszędzie, nie ma sposobu, żebyś się ukryła. Mamy rozkaz cię chronić i czekać, aż on sam przyjdzie. Imperium pokrzyżowało nam szyki, robiąc w mieście chaos... A ja mam zbyt mało ludzi, by ich ścigać i jednocześnie chronić ciebie. Więc kohorta musi cię wziąć pod opiekę, albo też musisz pójść z nami.

/Eri, spoko, może być max ;) /
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Frączek 
Wergundia Pany


Skąd: z Wergundii
Wysłany: 05-12-2014, 01:30   

zaatakowałem tego który wymachiwal mieczem przed nosem Ylvy. Słowa wypowiedziałem do tego który mi próbuje rozkazywac, mimo iż jego rozkazom nie podlegam

- jak dzieci. - Pociąga łyk wina - trzeba w takim razie pilnować panny Emilii... cóż, ktoś ma jakieś pomysły? - pociąga łyk wina
_________________
'13 - Zwiadowca / łucznik Celahir ( zwany 'Hobbit Sam'
Epilog '13 - mag ognia Divakar
'14 - Kapral Halvard, w służbie 15. kohorty Zielonego Tymenu
Epi '14 - podziemny hipnotyzer Akhel Ah'ran z rodu Diaeth (†)
'15 - imperialista aka najemnik Germeriusz 'Gałgan'
Epi '15 - wojownik Qa, Qorykohynaq
'16 - Ernest, szpieg z krainy deszczowców B)

QA FORTHEWIN

"Opętanie na Indianę! Bijesz Indianę!"
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 05-12-2014, 01:54   

Shatan napisał/a:
zaatakowałem tego który wymachiwal mieczem przed nosem Ylvy. Słowa wypowiedziałem do tego który mi próbuje rozkazywac, mimo iż jego rozkazom nie podlegam
W tej scenie nikt niczym nie machał. Wcześniej to był dekurion. W drugim przypadku zresztą też.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 05-12-2014, 17:41   

Poczuła się, jakby dostała solidnym, krasnoludzkim kowadłem w i tak obolałą głowę. Wpatrywała się w Styryjkę z oczekiwaniem, jakby ta miała powiedzieć „żartowałam!” i razem z oficerem zacząć się śmiać z kawału, jaki jej wywinęli.
Ale nic takiego się nie działo. Ylva dalej była śmiertelnie poważna.
Westchnęła i zrobiła minę, która nie wróżyła nic dobrego.
- Twoja kochana khorani nie była łaskawa na tyle, by mnie o tym chociażby powiadomić, jak rozumiem? – bardziej stwierdziła niż spytała, a jej głos był przepełniony goryczą i sarkazmem – Miło, że robicie ze mnie przynętę bez mojej wiedzy.
Założyła ramiona i trochę jakby się skuliła, jakby nagle zrobiło jej się zimno. Przynajmniej teraz wiem, dlaczego pół Vekowaru chce mnie zaciukać..., pomyślała i zaśmiała się smutno w duchu, pojmując ironię tej sytuacji. Westchnęła, po czym wyprostowała się i spojrzała hardo w ciemne oczy Styryjki.
- Żeby się uwolnić, musi mnie zabić – skrzywiła się – A że nikt tutaj w ciemię bity... – zamilkła na chwilę, przypomniając sobie, co przed chwilą się działo – no dobra, większość z nas nie jest, więc nie zamierzamy mu tego ułatwić, prawda? Niech sam się pofatyguje – zmrużyła oczy, w których zatańczyła iskierka ofirskiej pewności siebie – a skoro już się tu ma pojawić, to wolę z nim walczyć na swoich warunkach – uśmiechnęła się lekko, i jedynie niemalże niezauważalne drżenie dolnej wargi mogło zdradzić jakikolwiek strach czający się głęboko w duszy magini. Widząc, że nie do końca rozumieją o co jej chodzi, tupnęła lekko w podłoże.
- Pod ziemią. Goniąc tamtych – tu wtrąciła słowo, którego nie powstydziłby się najgorszy birkijski szewc –A teraz wybaczcie, muszę odprawić szybko rytuał. Przygotujcie resztę do drogi.
I zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć ominęła zawał i weszła do swojej dawnej celi. Uklękła i wyciągnęła ręce na boki. Przymknęła oczy i skupiła się na innych zmysłach. Czuła pod kolanami twardy i nieustępliwy kamień, w powietrzu pachniało wilgocią, kurzem i rdzą. Oczyściła swój umysł i rozpoczęła rytuał tak dobrze jej znanymi słowami.
- Gainazal igoerakerin itxi gatriketa...
Mówiła szeptem, a jej głos rozchodził się po celi i wnikał w kamienie. Inkantowała dalej, tworząc krąg z energii wokół niej. Ktoś z wyczulonym zmysłem Magii byłby w stanie dojrzeć, jak z każdym słowem z jej ust i koniuszków palców ulatuje niby-dym, niemalże przezroczysty, i formuje krąg na kamieniach, snując się wąską strużką.
- Rozesua itxi... – tymi słowami upewniła się, że krąg jest szczelny. Każdy ubytek nieustabilizowanej energii, który mógłby się wydostać na zewnątrz, powodowałby paradoksy... a nawet najmłodszy student jakiegokolwiek Uniwersytetu Magii wiedział, że Moc nie lubi paradoksów.
Po związaniu energii z kręgiem położyła dłonie na kamieniach pod nią i szóstym zmysłem sięgnęła wgłąb nich, inkantując czterokrotnie:
- Osagaia bete...
Uśmiechnęła się, czując energię łaskoczącą ją w palce. Kamień stawał się coraz cieplejszy... a może to ona robiła się coraz zimniejsza?
Wstała i donośnym głosem wypowiedziała słowa:
- Indarra desargatzea Erat! – i obracając się za każdym razem o ćwiartkę powtórzyła inkantację jeszcze trzy razy.
Czując, jak energia pobrana od Matki Ziemi szaleje po kręgu, nie mogąc się wydostać, ponownie się uśmiechnęła. Szóstym zmysłem widziała wstęgi w kolorze, na który każdy miał inną nazwę, w kolorze Magii, wirujące wokół niej. To było to zabójcze piękno, coś, dla czego niektórzy magowie umierali z zachwytem na twarzach, bo jak wiadomo, trwanie w kręgu pełnym nieustabilizowanej Mocy na pewno nie należało do najbezpieczniejszych rzeczy.
Ponownie klęknęła po środku, i znów, pieszcząc szeptem owe wstęgi, trzykrotną inkantacją uspokajała szalejącą energię, kierując ją tam, gdzie powinna się znaleść – do tej części swojego umysłu, która odpowiadała za Magię.
Następnie przerwała krąg krótkim „Quir ahar!”, przecinając powietrze ręką. Obserwowała, jak niby-dym, tworzący uprzednio krąg, rozwiewa się szybko. Wstała i znów wyciągając ręce na boki oczyściła celę z resztek energii.
- Arazten gainazalean.
Odetchnęła i czując rozpierającą ją moc wyszła na powierzchnię.

Mam nadzieję, że nie wygląda na wymuszony... bo po dwóch crashach komputera zaczęłam pisać w Wordzie z opcją autozapisu. :v i że zacytuję... "Indi, ile? :D "
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 06-12-2014, 07:26   

Ylva nie opuściła wzroku, wysłuchując pełnych wyrzutu słów Emilii, ale też nie traciła energii na tłumaczenie. Za to uśmiechnęła się oszczędnie kącikiem ust, widząc nagły przypływ ducha bojowego i wtedy dopiero się odezwała:
- Wiedza o tym w niczym by ci nie pomogła, a oszczędziłaby niepotrzebnych emocji. Ale to już nieistotne. To możliwe, że wyjście mu na przeciw będzie najlepszym z możliwych rozwiązań.

W czasie, gdy magiczka rozmawiała ze skałami (maksymalna, to jasne, że potrzebuję was na pełnej mocy ;) ), na dziedzińcu cytadeli formowano oddział pościgowy. Ze Styryjczyków zostało pięciu, jednego Ylva odesłała z raportem do Khorani. Razem z samą agentką i Agatem było zatem siedmioro.
Agat -
wojskowy medyk sprawnie opatrzył zgruchotany obojczyk. Wystarczy nieobciążanie go przez najbliższy czas, a zrośnie sie błyskawicznie. Nie pozwala na uzywanie młota, ale miecz, który zabrałeś Kodranowi i tak będzie poręczniejszy w podziemiach.
Gdy zajęci sobą żołnierze umożliwili chwilę dyskretnej rozmowy, podeszła do ciebie Ylva:
- Nie jesteś pod moimi rozkazami - powiedziała - Jesteś tu z własnej woli i jestem ci wdzięczna za pomoc i ochronę. Ale NIGDY WIĘCEJ nie rozpoczynaj niepotrzebnej walki tam, gdzie potrzebny jest rozejm. Wystarczyło, by twój sztych doszedł celu, a mielibyśmy martwego żołnierza i dużo rozlanej krwi. Nie wyszlibyśmy z tego żywi. Po co mieszałeś się w wergundzkie sprzeczki?

Z Wergundów dekurion dar Khaven wybrał dziesiątkę ochotników. Roderyk do tej dziesiątki został zakwalifikowany na ochotnika i pobłogosławiony dowodzeniem, a tym samym odpowiedzialnością. I mapą.
Z magazynu przyniesiono wam pochodnie, dwa zwoje lin i taśmy do przywiązywania do nich, mieliście także (każdy żołnierz) zaciskowe kajdanki, świecę i zapałki. Sam dekurion natomiast nie zdecydował się iść, jako dowódca kohorty w mieście miał i tak sporo roboty.

Elmeryk -
dekurion ostentacyjnie ignorował twoją obecność, z lekką wyniosłością i chłodem. Natomiast kapitan Varhaveren starał się schodzić ci z drogi, zresztą szybko zajął się porządkowaniem lochów
Twoje dalsze poczynania zależą od ciebie.

/zakładam, że idziecie w komplecie/
Po przygotowaniu wszystkiego dekurion zebrał cały 20-osobowy oddział.
- Nie wiem, czym przewiniliśmy bogom, że musimy iść w jednym szeregu ze Styryjczykami - sarknął na starcie. Styryjczycy zignorowali - Ale jak trzeba, to mus. Jednak żeby to było jasne, że oddziałem dowodzi wergundzki podoficer i on będzie tu rozkazywał. Waszym zadaniem jest wytropić i przyprowadzić, a jak się nie da, to ubić, intruzów, którzy tu wtargnęli, wraz z więźniami, których wykradli. Jasne?
- Jasne, dar Khaver - skwitowała Styryjka - Rozkazy wergundzkiego podoficera wykonujemy, dopóki nie opuścimy terenu cytadeli. A i to wyłącznie z wrodzonej grzeczności - wyszczerzyła zęby - Bez nas ich nie wytropicie. Więc się nie licytuj. I spieszmy się, bo z każdą chwilą są coraz dalej.

Zejście do tuneli było wewnątrz budynku, opatrzone licznymi kłódkami, sztabami, kratami i pułapkami. Przejście zajęło wam kilkanaście minut. Aż wreszcie znaleźliście się w szybie, prowadzącym w dół.

Otwór miał mniej więcej 0,5 x 0,5 m, murowany z kamienia. Ciężka żeliwna krata miała odlany ładny herb miasta, w dół prowadziła stalowa drabinka w postaci rury z przymocowanymi poprzeczkami.
Rura kończyła się blisko 3 m nad ziemią i konieczne było zeskoczenie.
Pierwsi poszli zwiadowcy, zabezpieczając kolejne korytarze. Odpalona pochodnia oświetliła tunel, szeroki na około 1,5 metra, na dnie którego płynął głęboki na pół metra rynsztok. Bokiem można było iść wyłożonymi kamieniem chodniczkami, szerokimi na około 30 cm. Woda płynąca dnem kanału, była brudna i zamulona, w całych podziemiach słychać było szum. Można było się domyślić, że to efekt niedawnej burzy. Było wilgotno i niezbyt ciepło, w przybliżeniu 8-10 st., para szła wyraźnie z ust. Kamienie ślizgały się pod nogami.
Wąziutki tunel wkrótce przechodził w większy.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Rosomak 
"Te, możny"

Skąd: księstwo Boucort
Wysłany: 06-12-2014, 14:13   

- Dobra, tarcze naprzód i idziemy, ale z życiem!
Idąc próbuję podstawić Elmerykowi nogę żeby wpadł do rynsztoku, jeśli mi się uda to idę dalej i wołam:
- Te, pomóż mu ktoś wyjść!
_________________
2012 urwis - Earon, ofirski traper.
2013 III turnus - Samus, szaman rosomaka z Samni, imperialista.
2013 epilog - Dobromił, teralski kapłan Rega w służbie 22 kohorty kondotierskiej burego tymenu.
2014 IV turnus - Książę Oleg Fryderyk Wettyn w służbie 15 kohorty zielonego tymenu.
2014 epilog - † Gentarō Nyanor Diaeth, kapłan-wojownik Klyfty/ generyczny elf z rodu Diaeth - prawie jak BN ^^
 
 
Frączek 
Wergundia Pany


Skąd: z Wergundii
Wysłany: 06-12-2014, 14:24   

No to już ku*wa przesada. Dobra, jakiś dzieciak może sobie tu żołnierzykom rozkazywać, ale żeby znowu zaczynać bijatyke...
Widząc starania Roderyka uśmiecham się ironicznie,
- Odpuść sobie, dzieciaczku.
Zatrzymuje się, przechodzę na tył pochodu i pociągam łyk wina.


Dobromił, nie ciągnij tego bo nie ruszymy się do przodu, a takie akty gówniarstwa niczemu nie służą. Zastanów się, czy jakbyś był jakimś pachołkiem to byś podkładał nogę komuś kto jest tak wysoko urodzony że nawet mu butów nie mógłbyś czyścić...
_________________
'13 - Zwiadowca / łucznik Celahir ( zwany 'Hobbit Sam'
Epilog '13 - mag ognia Divakar
'14 - Kapral Halvard, w służbie 15. kohorty Zielonego Tymenu
Epi '14 - podziemny hipnotyzer Akhel Ah'ran z rodu Diaeth (†)
'15 - imperialista aka najemnik Germeriusz 'Gałgan'
Epi '15 - wojownik Qa, Qorykohynaq
'16 - Ernest, szpieg z krainy deszczowców B)

QA FORTHEWIN

"Opętanie na Indianę! Bijesz Indianę!"
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 06-12-2014, 17:04   

W miarę schodzenia w dół rosła jej pewność siebie, tak jakby zamykające się nad nią ramiona Matki Ziemi wspomagały ją duchowo. Zdecydowanie, rytuał dodał jej sił i poprawił humor, więc już się nie słaniała jak chora.
Nie przewidziała jednak jednego: że w kanałach może być chłodnawo.
Normalnie owinęłaby się swoim grubym, szytym z najprzedniejszego sukna koloru czerwonego wina płaszczem, jednak ten został na piętrze zajazdu, więc pozostało jej jedynie udawać, że pomimo cienkiej, porwanej w kilku miejscach sukienki nie jest jej zimno.
Szła, muskając palcami ścianę koło niej, starając się skupić i oczyścić umysł ze strachu, który powoli, acz nieubłaganie rósł niczym istota pożerająca całą odwagę od środka.
Drugą ręką ściskała dłoń Eriego. Czuła się jakoś bezpieczniej, czując ciepło skóry narzeczonego.
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 06-12-2014, 21:48   

Shatan napisał/a:
No to już ku*wa przesada
Akceptuję, jak zauważyliście, przekleństwa w dialogach, użyte z sensem. Za bluzgi poza dialogami będę rozdzielać ostrzeżenia.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 07-12-2014, 22:55   

Wergundowie zeszli pierwsi, po drodze urządzając jakieś dziwne przepychanki.
Na dole dowódca zarządził krótkie "tarcze i naprzód!", nie informując, w którą stronę, zupełnie, jakby widział na ścianie napis "za Imperialistami to tam".
Jednak tam nie było takowego napisu, więc zdezorientowani tarczownicy ruszyli w kierunku, w którym wąski korytarz przechodził w szerszy.

Ylva, obserwująca całą tę szopkę lodowatym wzrokiem, powstrzymała swoich ludzi i podeszła do Emilii.
- Masz możliwość wyczucia kierunku tej wyrwy, którą wykryłaś wcześniej? Tej którą zrobili, wdzierając się do lochów?
Zastanowiłaś się chwilę. Wymagało to pewnego skupienia, zastanowienia się, z której strony patrzysz na którą skałę. Przypominało to trochę obserwowanie dużego człowieka, stojącego bardzo blisko, o którym się wie, że nie ma jednego żebra. Chwilę czasu zajęłoby zrozumienie, ze patrzysz właśnie na jego ucho, ale potem znalezienie drogi do żebra to juz formalność.
Wyrwa była tam - w prawo do dużego korytarza poprzecznego, w lewo dalej małym. A wyrwa na wprost.
- Jeśli tam dotrzemy możliwie szybko, znajdę zostawione przez Kodrana znaki i mamy szanse ich dogonić lub przynajmniej wyśledzić dokąd idą. Każda minuta stracona na pajacowanie, to większa szansa, że Kodran wpadnie i zginie, a ślady znikną - wyjaśniła Styryjka - Jesteś w stanie jakimś zaklęciem czy czymś znaleźć drogę?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 08-12-2014, 21:07   

Słowa Styryjki słyszała jak przez mgłę zasnuwającą jej głowę myślami. Kiwnęła głową i bez słowa rozejrzała się, marszcząc brwi. Pamiętała, gdzie jest wyrwa, bo nadal ją czuła, choć o wiele słabiej niż wcześniej, wystarczyło się zorientować, gdzie są...
Przymknęła oczy i starała się wyobrazić sobie coś... coś jak bardzo pomniejszoną makietę.
Zaraz... weszliśmy tędy, obróciliśmy się tak... Ponownie zmarszczyła brwi, pomagając sobie dłońmi w imaginacji. Czyli skoro stoimy tak, to wystarczy...
Otworzyła oczy i spojrzała na Ylvę.
- Zaklęcia nie są tu potrzebne. Chyba, że znasz jakieś na... - zamilkła i spojrzała na Wergundów, po czym pokręciła głową.
- Przejście jest tam - machnęła gdzieś w kierunku, w którym znajdowała się wyrwa, po czym stwierdziła nieco głośniej (nie krzykiem), tak, by wszyscy ją usłyszeli - Musimy skręcić w prawo, tam będzie taki spory korytarz, a potem w lewo nieco węższym. Tamtędy uciekli - zamilkła, patrząc na Ylvę - Poprowadź ich, bo wygląda na to, że bez dekuriona średnio im dyscyplina w oddziale idzie - skrzywiła się lekko.
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 09-12-2014, 15:41   

/z czego widzę, że pozostali omijają tę kolejkę, tak? No ok./
Ylva powędrowała wzrokiem za spojrzeniem Emilii i westchnęła.
- Ja nie wiem, jakim cudem oni prawie wygrali tę wojnę. W takich momentach aż brakuje mi tu Aslaug... - Styryjczycy na polecenie dowódcy ruszyli w kierunku, który wskazała Emilia. Minęliśmy kręcących się na skrzyżowaniu korytarzy Wergundów, Emilia jako osoba rozpoznająca drogę, ruszyła przodem, poprzedzana przez dwóch gwardzistów jako przednią straż. Ponieważ z tyłu byli Wergundowie, Ylva poprosiła dwóch swoich o pilnowanie naszych własnych tyłów. W razie, gdyby chłopcom z kohorty coś głupiego wpadło do głowy.

Po niespełna 500 m marszu był korytarz w lewo, weszliśmy w ten korytarz, po chwili lokalizując bez większego problemu wybitą w ścianie dziurę, która przebijała się do naturalnej szczeliny w skale, bardzo szerokiej, ale niskiej że musieliście się czołgać. Po dłuższej chwili wyszliście do wielkiej kawerny, której sklepienie niknęło w mroku. Pomieszczenie zwężało się jak szyjka butelki prosto do przejścia o dość wysokim sklepieniu. Grunt podnosił się, trzeba było dość wysoko się wspiąć po skalnych formacjach, więc poszło tam najpierw tylko kilka osób,w tym Emilia. Znaleźli wybity w sklepieniu otwór, z którego czuć było wilgoć, pył i ludzkie odchody. To była podłoga dolnego poziomu lochów. Tuż przy otworze, wśród gruzów i łupanych kamieni z zaprawą jeden z gwardzistów trafił na strzępek jedwabnej szkarłatnej tkaniny, przetykanej złotem.
Wróciliście do kawerny i przeszukaliście całość pomieszczenia. To były naturalne jaskinie, tunele i pomieszczenia o podłodze spłaszczonej przez wodę, ale o bardzo zmiennej kubaturze. Skała była mieszana, szare granity i gabro, przetykane kruchym zlepieńcem i łupkiem. W wielu miejscach przesączała się woda, pod nogami chlupotał wam sporej wielkości strumień.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 10-12-2014, 00:43   

Z całym szacunkiem, jaki miała do Matki Ziemi, i z całym uczuciem, jakim darzyła swój ukochany żywioł nie była jednak w stanie znieść zapachu, którego zdecydowanie nie można było nazwać birkańskimi perfumami.
Eau de rynsztok, jakby to stwierdziła Lili..., pomyślała i skrzywiła się, czy to od wspomnień sprzed kilku lat, czy też może po prostu od smrodu fekaliów.
Odetchnęła dopiero wtedy, gdy wrócili do większej jaskini.
- Mogę? - spytała gwardzistę, wskazując głową znaleziony strzępek.
Jedwab był ubrudzony, jednak nie to było ważne. Ważny był fakt, że ów strzępek wyglądał na fragment stroju Nem. A to oznaczało, że są na dobrej drodze.
Tylko... co teraz?
Podeszła do Ylvy ze strzępkiem w dłoni.
- Mogę spróbować sprawdzić, którędy poszli... ale nie wiem, czy się uda - zagryzła wargę - Jeśli Kodran rzeczywiście zostawiał jakieś znaki, to skały powinny je czuć... znaczy... - zmieszała się i zamilkła.
- W każdym razie skończyły mi się pomysły na to, co dalej robić - stwierdziła niemalże szeptem i spuściła głowę, wpatrując się w szkarłat leżący na jej dłoni.
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Rosomak 
"Te, możny"

Skąd: księstwo Boucort
Wysłany: 10-12-2014, 18:07   

- Cholera jasna, ale wali. *Do Emilii* Pani, dacie radę znaleźć dalszą drogę? Trzeba może w czymś pomóc?
Odrywam dwa kawałki materiału z ubrania i przewiązuję sobie jednym twarz żeby nie czuć smrodu, drugi podaję Emilii.
_________________
2012 urwis - Earon, ofirski traper.
2013 III turnus - Samus, szaman rosomaka z Samni, imperialista.
2013 epilog - Dobromił, teralski kapłan Rega w służbie 22 kohorty kondotierskiej burego tymenu.
2014 IV turnus - Książę Oleg Fryderyk Wettyn w służbie 15 kohorty zielonego tymenu.
2014 epilog - † Gentarō Nyanor Diaeth, kapłan-wojownik Klyfty/ generyczny elf z rodu Diaeth - prawie jak BN ^^
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 11-12-2014, 02:17   

Avergill napisał/a:
Ważny był fakt, że ów strzępek wyglądał na fragment stroju Nem.
Po obejrzeniu bliżej okazał się być uciętym nożem fragmentem jej szala, z którego ktoś dodatkowo poodcinał te małe ozdobne kryształki.
- Panie oficerze - Ylva zwróciła się do Roderyka, nieco go awansując, ale kto by się tam czepiał takich detali - Proszę, niech pan każe ludziom przeszukać ten obszar jaskiń. Jeśli to wejście, którym się tu dostaliśmy, to jedyna droga - tamtędy musieli wyjść. Tamten rejon też przeszukajmy. Kodran zostawił nam znak - takich strzępków powinniśmy szukać. Powinny leżeć w tym kierunku, w którym poszli.

Jeśli Roderyk się zgadza, poszukiwania potrwają krócej, jeśli nie, przeszukiwać teren będą tylko moi gwardziści.
Jaskinie wydawały się byc zamkniętym obszarem. Konkretniej idąc w stronę przeciwną, z której przyszliście, żołnierze znaleźli kilka szybów, których dno ginęło w ciemności. Czuc było stamtąd przeciąg i smród pleśni, więc dokądś prowadziły, ale zrzucone w dół pochodnie gasły. Nie było w pobliżu ani szmatek, ani zaczepów do lin, zostawiliście je więc w spokoju. Innych dróg wyjścia z jaskiń nie znaleźliście, chociaż nie sposób było wykluczyć, że w tej kawernie z wysokim sklepieniem gdzieś nad waszymi głowami nie było jakichś wylotów korytarzy. Nie mieliście dość światła, by to dotrzec.
Za to kilku żołnierzy posłanych z powrotem do tuneli burzowych zameldowało, że mają kolejną szmatkę. Rzeczywiście była. Leżała kilka metrów za tym przebitym w ścianie przejściem, w kierunku przeciwnym niż przyszliście, więc nie mogliście jej wcześniej zauważyć.

Powoli więc wróciliście do korytarzy burzowych. Wyszliscie do tego dużego korytarza, mogliście już się zorientować, że są duże, takie szerokie na kilka metrów, ze sklepieniem wysokim na podwójny wzrost człowieka, oraz mniejsze, wąskie tak, że rozkładając ręce na boki można było trzymać się obu ścian. We wszystkich był rynsztok, idący środkiem, o różnej głębokości i wszędzie tym rynsztokiem płynęła dość rwąco woda o barwie kawy z mlekiem.
Po jakiejś chwili marszu znaleźliście szyb do góry, z którego leciała niczym z prysznica struga brudnej wody. To musiało być wyjście na powierzchnię, spojrzenie na mapę wskazywało, że to może być wyjście najbliżej Wschodniej bramy na ulicy Na Skos. Ale tam nie znaleźliście niczego, więc kolejne przeszukanie terenu zajęło wam kolejne za dużo czasu.
Ale szmatki jedwabne regularnie się dawały odnaleźć.
Mogło być już dobrze godzinę po tym, jak zeszliście pod ziemię, gdy trafiliście na jedną z odnóg, tych mniejszych korytarzy, w której była wnęka, coś w rodzaju malutkiego pomieszczenia, zapewne na narzędzia dla robotników pracujących przy budowaniu kanałów.
Tam w błotnistym gruncie (w tym miejscu podłoga nie była wymurowana tylko naturalna, pokryta warstwą gliniastego błota) dostrzegliście ślady, wyraźne ślady obuwia, bardzo prostego, coś jak sporej wielkości łapcie z łyka czy skóry. Razem z nimi wyraźnie widniały ślady drobnych stóp w butach z obcasem.
Tam także była szmatka.

Szliście dalej.
Niespełna 200 metrów za tym miejscem trafiliście na dość dziwne skrzyżowanie. Powtórzone przeszukanie terenu dało następujące wyniki:
w lewo od głównego tunelu był korytarz, w którym ktoś rozwalił ścianę (widać było gruz na ziemi) po czym zamurował ją od nowa. Była nam świeża, wyraźna zaprawa, mocno wyróżniająca się od sąsiedniej ściany, jakby ktoś mniej więcej 2 m2 ściany wymurował zupełnie innymi materiałami, niż całą resztę.
Poza tym kawałek (około 30 m) dalej znaleźliście wyraźne ślady krwi i jakichś eliksirów, wyraźny był zapach alkoholu, na ziemi leżały też pourywane nitki.
Za tym miejscem leżała kolejna szmatka.

Oczekuję, że mi napiszecie, co robicie, na co zwracacie uwagę, co chcecie przejrzeć dokładnie. Jeśli nic nie piszecie, zakładam, że nic nie robicie.
Akurat przed wami będzie dłuższy odcinek marszu przez podziemia, ale od was zależy, ile będziecie wiedzieć, jak z nich wyjdziecie
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 11-12-2014, 02:36   

*podchodzę do świeżej ściany i szukam słabszych punktów ,dziur? i szeptem mówię tak by usłyszała mnie i ylva i roderyk * teraz musimy być bardzo cicho oni są w pobliżu i chyba nie chcemy bo o nas wiedzieli.
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 12-12-2014, 02:44   

Ściana, którą oglądasz, została wykonana ewidentnie w pośpiechu. Do zaprawy dodano coś szybko wiążącego, żeby przyspieszyć jej tężenie, to widać po ubytkach między kamieniami (na przyspieszaczach zaprawa lekko zmniejsza objętość). Kamienie położono, w przeciwieństwie do sąsiednich ścian, nierówno, byle jak, a ten kto to robił, pojęcia nie miał o czymś takim jak pion, więc powierzchnia przypominała pijanego węża. Kamienie nie pasowały do siebie, wyglądało to jak źle podobierane puzzle.
Do tego tu i ówdzie dziurawe.
W jednym miejscu, przyglądając się, zauważyłeś grudę zaprawy z wlepionymi w nią włosami. Raczej długimi, jasnoblond.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 12-12-2014, 14:02   

Z każdym strzępkiem szala Nem - czy też znakiem, jak określiła to Ylva - niepokój narastał. A co, jeśli już uciekli? Co, jeśli to wszystko idzie na marne?
Potrząsnęła głową. Skup się, to nie pora na biadolenie o niczym.
Cały czas szła z dłonią na ścianie, a kiedy się dało, to i dwiema, po dwóch stronach, usiłując wyczuć jakiekolwiek zmiany w strukturze jaskiń, choć w tym nie była zbyt dobra. Brakowało jej wielu lat nauki o konstrukcji i właściwościach skał, jakich poświęcają na to starej daty magowie z Uniwersytetu.
Ale teraz nie było czasu na douczanie się, więc tylko muskała zmysłem Magii ściany, próbując znaleźć coś, co wyróżniało się spośród statycznych kamieni. Może kolejne wyrwy albo substancje, których tu nie powinno być, a są, wprowadzając nowości w naturze skał?
Coś czuła, ale nie była w stanie stwierdzić, co to. Nie bez zaklęcia, a na to nie było czasu.
Kolejna szmatka. I odciski butów.
Zagryzła wargę. Obcasy mogły wskazywać na ślady Nem, za to te większe... Pokręciła głową. Nie była tropicielem, nie znała się na tropach. I choć przypatrywała się nim dłuższą chwilę, miała problem z rozróżnieniem, czy posiadaczem większych butów była jedna, czy też kilka osób.
Poszli dalej, a ona wróciła do sprawdzania skał. Nie dane jednak było jej się skupić bardziej, gdyż kawałek dalej znów coś znaleziono.
Przeszła kawałek dalej, do miejsca, gdzie był kolejny kawałek szala Nem. Zmarszczyła nos, czując zapach, który przypominał jej coś... coś niedawnego...
Zaraz... tak przecież pachniała pracownia wuja w Tyrelu, pomyślała zaskoczona. I sam wuj, kiedy po kolejnym wieczorze degustacyjnym z kuzynostwem wracał do swoich pokoi... Skrzywiła się i potrząsnęła głową.
Wyrzucając złe wspomnienia z myśli kucnęła, przyglądając się śladom. Zmarszczyła brwi i wstała.
- Wydaje mi się, że tu po prostu kogoś opatrywano. Alkoholem zapewne dezynfekowano ranę, a eliksiry mogły być przeciwbólowe - wskazała resztki nitek - i ktoś musiał pozbawić się części rękawa, by rana się nie zabrudziła - mówiła cicho i spokojnie, choć w środku czuła, że coś jest nie tak.
Wróciła się kawałek i przecisnęła do zamurowanego wejścia, stając obok żołnierza z połamanym ramieniem. A więc to pewnie to... Pogładziła dłonią ścianę i przyjrzała się jej dokładnie. Robota pijanego murarza normalnie..., pomyślała i skrzywiła się, widząc niestabilność tak zamurowanego przejścia. Przymknęła oczy położyła obie dłonie, delikatnie, by nie naruszyć i tak chybotliwej struktury ściany i cicho wypowiedziała zaklęcie:
- Harria kora aitoru indargari indargari behera. - czym wysłała drobną strużkę Mocy za przejście, usiłując dowiedzieć się, dokąd prowadzi, i prosząc Matkę Ziemię by zechciała chociaż dać jej znak, kto zbezcześcił piękną sztukę murarstwa tak okropną robotą.

Skała moc nasycać wzmacniać powielać pobierać. To samo zaklęcie, co poprzednio przy szukaniu wyrwy.
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Eri 
Father of Demons


Skąd: Kraków
Wysłany: 13-12-2014, 00:46   

Eri zamknął oczy. Jego zmysły wyłączyły się... oddech stał się miarowy, głęboki... jego ręce opadły luźno. Wszystkie dźwięki, które mag słyszał ucichły... cisza.
Kap... kap...
Brzmiały. Niczym trącane lekko przez barda struny w umyśle mężczyzny poczęły rozbrzmiewać. A ich mnogość i różnorodność była nie do pojęcia dla niewtajemniczonych. Kolejne kapnięcie. I znowu. A później lekki szmer w tle - to odgłos podziemnego strumienia, na tyle małego, że jeszcze niezauważonego. Jaskinia? Nie... zbyt wąsko. Nie przecisnęliby się.
Dźwięki zaczęły napływać z różnej strony. Poruszające się po naciekach skalnych kropelki... szum burzy szalejącej na zewnątrz... nawet puls krwi najbliższych ludzi. Wszystko zlało się w jedną symfonię, uzupełniając się z niepojętą harmonią. Wszystko miało swoje miejsce. Wszystko rozbrzmiewało w swoim czasie... Wszystko.
Wyczuł ją. Niewielką, stojącą kałużę wody tuż pod swoimi nogami. I choć mogłoby się wydawać, że jest dość mierny sukces, uśmiechnął się lekko, jakby z triumfem.
Wyczuł nieporuszającą się wodę. Przedarł się przez barierę zmysłów. Przeskoczył przez przepaść. Teraz wystarczyło tylko pójść o krok dalej.
Rozszerzył myśli, starając się wyczuć wodę i wilgoć wokół siebie. Kałuże, krople, zmiany w wilgotności... cokolwiek, co świadczyłoby o obecności w pobliżu jaskini lub ukrytego pomieszczenia. Rzecz jasna najbardziej skupił się na posłaniu swego zmysłu magii w miejsce okolice postawionej przez uciekinierów ściany. Jeśli coś wyczuł, stara się oszacować na podstawie wielkości kałuży, położenia cieków i tym podobnych rzeczy wielkość pomieszczenia, ilość możliwych rozgałęzień i zwraca uwagę na wszelkie szczegóły, które wydają mu się podejrzane.
_________________
II turnus 2012 - Erindiar, random-najemnik
II turnus 2013 - Raerinerin Nelias Parlain L'ombre di Offire, czyli po prostu Eri - mag wody
epilog 2013 - Również Eri, ale tym razem jako szpieg Imperium wśród zaufanych ludzi maharani
III turnus 2014 - Eri z rodu L'ombre raz jeszcze, lecz działający dla Sapientii
II turnus 2015 - Eryalen Parlain Cador L'ombre di Offire , zwany czasem matkobójcą ;)
III turnus 2016 - Serivus 'Nerigui' L'ombre, samnijski szaman węża
prolog 2017 - Kheritt Foldir, sługa Jedynej z Enarook
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 10