Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #18
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 09-12-2014, 03:52   Przygoda #18

Wątek łączony, skład ujawni się za chwilę ;)
#11 mają pierwszeństwo w wypowiedzi, pozostali proszę o poczekanie ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 09-12-2014, 15:03   

Od razu gdy elf go puścił, doskoczył do tarczy. Pospiesznym ruchem spiął paski. Nieco za mocno - dłoń zaczęła mu drętwieć. Ale nie miał w tej chwili głowy do poprawiania, zajmie się tym w wolnej chwili.
Jeszcze mocował się z trumną, gdy zaczęła się szamotanina z fretkowatym jegomościem. Nim poderwał się na nogi, było już po wszystkim. Wyprostował się i rozejrzał pospiesznie. Kuvainenn nie był w tej chwili jego priorytetowym problemem, ważniejsze było bezpieczeństwo.
Trzy... nie, cztery korytarze. W dwa już ktoś od nich poszedł...
Kalkulacja była bardzo szybka. Trzeba było zabezpieczyć wyjście, z którego z pewnością ktoś nadchodził, a które nie było jeszcze obstawione.
Podbiegł do korytarza równoległego do tego, w którym znikł Lothel. Na dźwięk szamotaniny przeszły go ciarki. Czyżby osoby określone mianem "profesjonalistów" zachodziły ich z boku?
Zrezygnował z pierwotnego zamiaru zastawienia korytarza tarczą. Zamiast tego zatrzymał się o kilka kroków przed jego wylotem, tak by mieć na oku również korytarz w który wszedł Lothel. W razie potrzeby nadal będzie mógł w miarę szybko zastawić pilnowane przejście tarczą, a przynajmniej nie da się teraz zaskoczyć z boku. Modlił się w duchu, by Keithen dobrze się sprawił w korytarzu za jego plecami...
Ale co z ostatnim, czwartym korytarzem?
Rzucił okiem na resztę kompani. Nie, nie mieli szans, gdyby przyszło im bronić wszystkich przejść.
- Musimy się wycofać na korytarz - powiedział na tyle cicho, na ile mógł zachowując pewność, że pozostali z jego grupy go usłyszą - Którykolwiek. Inaczej skończymy jak poprzedni obrońcy tej sali....
 
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 09-12-2014, 17:05   

Elidis pocałował się ze ścianą.
Była trochę zimna i oślizgła w swych manierach, ale miewał gorsze kobiety. Mimo burzliwego początku, elf wiedział, że ich wątek nie miał szans powodzenia i z trudem się od niej odkleił.
Był zły, nawet bardzo.
- Jak jeszcze raz ktoś mną tak rzuci to spalę na pop... - dalsza reszta groźby uwięzła mu w gardle, widząc co dzieje się z jeńcem. - Znakomicie otruł się debil - niechcący powiedział to na głos.
Dotarło do niego co mówi Keithen. Spotkał wzrok Lothela, przytaknął bez większego namysłu.
Zwiadowca był dobry, ba!, świetny w swym fachu. Elidis nie powinien się o niego martwić, a jednak tak było. Lothel był nie tylko wojownikiem, ale także doradcą i przyjacielem. Zawsze gdy znikał Elidis bał się, czy mu się powiedzie.
Tym bardziej niepokoiły go dźwięki szamotaniny. Wziął głęboki oddech.
Zaufaj El, zaufaj.
Bardziej powinien martwić się sobą. Ostatnie magiczne wybryki pozostawiły go pustym w trzech czwartych. Jechał na rezerwie, a niedługo wejdzie na własne zasoby. Mimo to, jeżeli będzie trzeba, był w stanie przesmażyć na chrupko kilku ludzi. Tu, w ciasnych korytarzach, jego ukochany promień miał potworne działanie.
Wolał go jednak zostawić sobie jako asa w rękawie.
Wysłuchał Octavia, miał rację. Musieli wybrać, a skoro przed nimi byli profesjonaliści.
- W ten z tyłu i łącznikiem! - syknął wskazując korytarz równoległy do tego, w którym już był Styryjczyk. - Ci są słabsi, z dwóch stron ich i bronimy - starał się przekazać maksymalnie dużo treści przy minimalnej ilości słów.
Octavio i Elidis weszli w korytarz. Mag przepuścił tarczownika przodem.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Powój 
Rozwydrzona


Skąd: Z bajorka
Wysłany: 09-12-2014, 17:25   

Teralka zaklęła próbując jeszcze zmusić mężczyznę do pozbycia się trucizny z organizmu. Było jednak za późno, nawet jej desperackie szarpnięcie nerwami zakładnika nie podziałało. Zbytnio bała się zagłębić w obumierający umysł, jeśli by tam została gdy tkanka obumarła by całkowicie... Mogłaby już nie wrócić do własnego umysłu. Cena była zbyt wysoka by ją podjąć. Poza tym nie mieli czasu. Puściła fretkowatego i skoczyła do jednego z pokonanych przeciwników podnosząc kuszę, drugą ręką chwyciła leżący na ziemi bełt i obejrzała się na Ofelię. Rozumiały się bez słów.
Torba uderzyła ją o biodro gdy wykonała skok za towarzyszami w jeden z korytarzy. Mieli racje, obrona w takim miejscu nie miała szans powodzenia. W trakcie ruchu nawet nie próbowała załadować broni jednak miała nadzieję, że to ustrojstwo się jeszcze przyda... Ostatnio kusze zrobiły się wyjątkowo modne w Vekowarze i pora było sięgnąć po ten ostatni trend.
- Elidis nie wyczuwasz magi? - Rzuciła przez zęby znikając z ogniskowego światła, kamienne ściany korytarzy wbrew pozorom dały jej poczucie bezpieczeństwa.
Co do zaś fiolki... Miała mu zamiar dać ją jak tylko się wszystko uspokoi. Jednak sztuczka Lothela która wskazywała drogę mogła i tu się zdać. Dlatego zaryzykowała przekazanie dowodów na winę alchemika elfowi. W innym wypadku najpewniej zaczekałaby do czasu aż wyjdą na powierzchnie i uda jej się porównać to z innymi alchemikami.

// Miśki napisaliśmy ponad 300 postów ; - ; dostaniecie jakieś ciastka jak się spotkamy, bo takiej sesji to dawno nie miałam (Indi ty też dostaniesz:D )//
_________________
Uważaj czego sobie życzysz.
Ostatnio zmieniony przez Powój 09-12-2014, 17:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 09-12-2014, 17:55   

Cholera jasna. Dałem się podejść jak rekrut.
Głowę Eryka wypełniały te słowa. Zimne ostrze wywoływało na jego karku gęsią skórkę. Nie śmiał się zatrzymywać , więc mrużąc oczy przed oślepiającym światłem brnął do przodu i gorączkowo rozważał swoją sytuację.
Jest szybki. Za szybki bym mógł go obezwładnić w tej pozycji. Nie sięgnę po broń bez zwracania na siebie uwagi. Spędziłem dużo czasu w kanałach, przemarznięty i mięśnie mi zdrętwiały, tym gorzej dla mnie. Jeszcze to światło... zbyt dużo działa na moją niekorzyść...
Sytuacja przypomniała mu czas spędzony w głębi za południa i poderżnięte mu przez elfa gardło... mimo wszystko wolałby uniknąć podobnych wrażeń. Skoro nie mógł skutecznie walczyć ani uciekać, pozostało mu jedno do zrobienia. Zaczął mówić na tyle głośno na ile pozwoliło mu zaschnięte gardło:
-Jak śmiecie zadzierać z oficjalnym przedstawicielem Ligi Kupieckiej w Vekowarze! Jestem prawą ręką panienki Petry Lecorde, i jeśli natychmiast nie zabierzesz tego przeklętego noża z mojego karku to na pewno wyciągnę srogie konsekwencje.
Biorąc przykład z Travida postanowił się targować - o swoje życie. Nawet próbował mówić podobnym tonem co jego były pracodawca. Może nieco wyolbrzymił swoją rolę w lidze. Nikt nigdy nie nadał mu statusu prawej ręki kogokolwiek, co nie zmienia faktu że oni nie musieli o tym wiedzieć. Wystarczy że widzieli go jak kręcił się w pobliżu Petry lub ,,Octavia".
Nie mógł być pewien ale wydawało mu się że gdzieś z dalszych części tuneli usłyszał czyjś głos. Nie rozpoznał słów ale zaczął się w duchu modlić do Modwita by był to ktoś bardziej przyjazny niż ten dupek wykręcający mu rękę.
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 09-12-2014, 19:29   

,
Elidis Caernoth napisał/a:
pocałował się ze ścianą.
Była trochę zimna i oślizgła w swych manierach, ale miewał gorsze kobiety.
Popłakałam się :D
Powój napisał/a:
(Indi ty też dostaniesz:D )
...że gruba jestem? :angry:

;)


Eryk:
- Nie taki znów profesjonalista - mruknął Lothel kpiąco, popchnąwszy cię w kierunku waszej podziemnej sali. Gdy oczy ci się przyzwyczaiły do dość jasnego światła, zobaczyłeś szerokie na jakieś 10-12 metrów pomieszczenie, wykute w skale i lekko podmurowane. Widać było 4 wyloty korytarzy, łącznie z tym, z którego właśnie wyszliście. W jednym z nich, usytuowanym po przekątnej do tego "waszego" zobaczyłeś właśnie dziewczynę w turkusowym płaszczu, która w pośpiechu zniknęła w mroku korytarza. Słychać było też pospieszne kroki, więcej niż jednej osoby.
Prowadzący cię na ten widok zatrzymał się. Zaklął. W dumnym starożytnym języku Aenthil przekleństwa brzmiały malowniczo i miękko - El, psiakrew! Jest tylko jeden! - powiedział dość głośno - A ty trzymaj łapy tak, żebym je widział.
Groźba "mam Ligę Kupiecką i nie zawaham się jej użyć" najwyraźniej nie zrobiła żadnego wrażenia na nieprzyjaznym dupku, gwizdnął cicho na dość wysokich rejestrach tuż przy twoim uchu, a ostrze trzymane przy twoim karku przecięło ci skórę, w efekcie czułeś bardzo nieprzyjemną strużkę krwi, cieknącą do przodu po pochylonej szyi.

Elidis:
przepuszczając Octavia prawie zderzyłeś się z Convolve i jej nowo zaprzyjaźnioną kuszą. Za nią szła dość spokojnie Ofelia, uzbrojona w jeden z odebranych zabitym w kazamacie krótkich mieczy. Trudno było nie zauważyć wprawy, z jaką obróciła w dłoni rękojeść i zakręciła nadgarstkiem, sprawdzając wyważenie i szybkość broni. Już chciałeś je obie ponaglić, gdy usłyszałeś kroki w pomieszczeniu, po czym bardzo wulgarne przekleństwo tyczące życzeń wątpliwych i alternatywnych doznań seksualnych pod adresem adresata. I jego najbliższej rodziny. W czystej mowie prastarego Aenthil.
Odetchnąłeś. Zwiadowcę nie tak łatwo było jednak zaskoczyć.
Po sekundzie do twoich uszu dotarł wysoki gwizd, sygnał uzywany zwykle jako przyzwanie i jakieś wrzaski, z których usłyszałeś tylko "Liga Kupiecka".
Zerknąłeś do pomieszczenia.
W świetle koksownika stał Lothel, trzymając wprawnym chwytem jakiegoś mężczyznę, któremu nieodparte pragnienie zachowania w całości swoich stawów w prawej ręce kazało pochylić się w pół i tak zostać. W takiej pozycji sprawiał wrażenie 3/4 Lothela, z czego można było wnioskować, że jakby się wyprostował, stanowiłby jakieś półtora elfa. Tym bardziej należało podziwiać umiejętności elfa. I martwić się, gdyby zawiodły.

Octavio:
wszedłeś w korytarz pierwszy, więc z tego, co działo się w pomieszczeniu, nie widziałeś zbyt wiele. Zgodnie z tym, co powiedział Elidis, wszedłeś w "poprzeczkę", ten równoległy przesmyk, łączący dwa korytarze. Zanim wyszedłeś do drugiego tunelu (numer 2 ;) ), zatrzymałeś się, nasłuchując.

Rzeczywiście, słychać było jakiś ruch. Cichą rozmowę, a właściwie jakieś urywane słowa, których brzmienia nie dało się rozeznać. Tupot. Kichnięcie...? Zaczynałeś rozumieć, co Keithen miał na myśli, mówiąc "amatorzy". W pewnym momencie coś w oddali też coś rozbłysło delikatną poświatą na scianach. Jakby ktoś zapalił zapałkę. Samego Styryjczyka nie było widać, on jednak amatorem nie był, więc martwić się o niego nie było powodu.

Convolve:
kusza, którą podniosłaś, była w sam raz rozmiarów na twoje ręce. Na końcu poniżej łoża miała lekkie strzemię, przeładowywana była zgrabnie i ozdobnie wykonaną "kozią nóżką". Po złapaniu za wajchę płynnie i bez szarpania cięciwa wskoczyła na swoje miejsce. Mogła mieć ze 40, może 50 kg naciągu. Kolba ładnie leżała w ręce, spokojnie mogłabyś z niej strzelić nawet jedną ręką.
Wskakując w korytarz uniknęłaś zderzenia z Elidisem (na szczęście, wszak coś tam się odgrażał względem następnego, który go ... zdyslokuje ;) ) i pobiegłaś za Octaviem, który skręcił w "łącznik" między korytarzami. Ofelia idąca za tobą zwolniła i zatrzymała się przy elfie.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 09-12-2014, 20:01   

Elidis zajrzał do pomieszczenia.
Zły, cwaniacki uśmiech rozlał mu się po twarzy. Uśmiech tylko się powiększył, gdy usłyszał głos jego mościa.
- Witaj Eryku! - krzyknął by wszyscy go słyszeli. - Jakże miło nam, a przynajmniej mi - powiedział już ciszej, - że tu jesteś.
Podszedł do człowieka. Lothel popatrzył na niego pytającą, co ma zrobić z tym człowiekiem. Elidis delikatnie pokręcił głową, mówiąc mu, by go jeszcze nie puszczał. Zwiadowca poprawił chwyt i dodatkowo pochylił Eryka.
Może i go znam, ale bynajmniej nie mam z nim związanych dobrych wspomnień - analizował w głowie. - W dodatku są jeszcze diwie kwestie...
- Jeżeli dobrze pamiętam - zaczął lodowato zimnym, ale wyniosłym tonem - kiedy ostatnim razem się widzieliśmy chciałeś mnie zabić. Pamiętam też, że byłeś tego całkiem bliski, w osadzie kopaczy.
Ostrze Lothela nieco mocniej nacisnęło na kark Eryka. Choć mężczyzna go nie widział, był niemal pewien, że trzymający go elf wykrzywił twarz w grymasie złości i dezaprobaty.
- Mam go oświecić? - syknął tak jadowicie, że dreszcz przeszedł po plecach Eryka, jak również, choć mniej, Elidisa, zwiadowca znał się na swojej robocie.
Mag tylko uniósł przecząco dłoń.
- Dam ci, Eryku szansę na powstrzymanie mnie przed tym rewanżem - rzekł. - Wierzę, że ci tam, w kanale to twoi ludzie? Powiedz im, proszę, by łaskawie złożyli broń. I tak nie mają szan, a wierzę, że damy radę się dogadać, bez rozlewu krwi?
Wolał już nie walczyć, zresztą pojawienie się Eryka mogło wiele wyjaśnić. Zwłaszcza w sprawie Octavia. Co więcej, ci ludzie mogli się jeszcze przydać. Ktoś musiał mu pomóc w znalezieniu Toruviel.
Poza tym aż żal mu było tych biednych naiwniaczków tam, w kanale.

/btw, Powój, ja też dostanę ciastka!? ;) /
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 09-12-2014, 20:11, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 09-12-2014, 20:35   

Podniósł głowę na tyle na ile mógł na dźwięk kroków które zbliżały się w jego kierunku. Nie mógł jednak dostrzec nic więcej niż nogi, których właściciel sunął w jego kierunku. Po chwili nowo przybyły człowiek zaczął mówić. Właściwie nowo przybyły elf. I to nie byle jaki elf - to ten cholerny mag Elidis. Skąd on się tu wziął? I co wspólnego miał z tym wszystkim? Chyba wplątał się w coś poważniejszego niż zwykłe porachunki wewnątrz ligi kupieckiej. Po chwili postanowił odpowiedzieć na pytanie Elidisa:
-Jeśli dobrze pamiętam, nie ja jeden chciałem byś gryzł piach. I nie bez powodu. Nieźle sobie z nami pogrywałeś w osadzie Krevaina, to i nie dziwota że przegiąłeś.
Przydupas Elidisa znów przycisnął nóż. Skrzywił się w bólu. Teraz to już na ziemię ściekała strużka krwi, mieszając się z wodą która skapywała z niego po deszczu i pobycie w kanałach.
-Skoro już wymieniliśmy grzeczności to może odpowiem ci na twoją propozycję - nie wiem o czym mówisz. Jak dotąd widziałem tutaj tylko ciebie, szanownego pana-który-raczyłby-wreszcie-schować-ten-nóż i jakiegoś Styryjczyka. A teraz skoro pragniesz to rozwiązać bez rozlewu krwi to może mnie wreszcie puścicie? Wolę rozmawiać widząc twarz osoby do której się zwracam.
Coś tak czułem że nie nadaję się na drugiego Travida. Ale nie zaszkodziło spróbować... chyba.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
Ostatnio zmieniony przez Strandbrand 09-12-2014, 20:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 09-12-2014, 20:48   

Elidis wysłuchał roszczeń człowieka z miną mówiącą "wolne żarty".
Zamiast puścić mężczyznę Lothel wybitnie nieprzyjemnie kopnął go w kostkę, tak, że Eryk dygnął na chwilę, ale zaraz wrócił do poprzedniej pozycji, gdyż jego staw nagle zacierpiał mocnej.
- Spełnię twą prośbę - powiedział nonszalanckim tonem.
Szybkim ruchem Elidis złapał mężczyznę za włosy i pociągnął do góry. Teraz widzieli swoje twarze, tak jak tego chciał Eryk.
- A teraz jeszcze raz - powiedział mag stoicki tonem, choć ochota, by Lothel wykonał pewien nader szybki ruch ręką była coraz większa. - Każ swoim ludziom złożyć broń. Teraz!
Elidis miał poważne dość. Każda mijająca sekunda oddalała go od wyjaśnienia tajemnicy jego elfiej towarzyszki.
W dodatku kanały zaczynały dawać mu w koć. Były zbyt ciemne i wąskie. Chciał wreszcie z nich wyjść. Ten fakt, jak również ostatnie wydarzenia spowodowały, że absolutnie nie miał ochoty na subtelności.
Może tamci dwaj nie byli od Eryka? Może. Miał to gdzieś. Nie lubił mężczyzny, a teraz miał świetną okazję by dać mu to odczuć. Zresztą to byłby zbyt duży zbieg okoliczności. Wolał wybrać bezpieczną opcję i nie puszczać mężczyzny, chyba, że Octavio będzie wiedział co ten tu robi.
Choć zdaje się więzi rodzinne Lecordów ostatnio trochę osłabły...
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 09-12-2014, 22:00   

-No dobra, dobra. Masz mnie. Mam nadzieję że mnie usłyszą, już wołam.
Elidis wyglądał na zadowolonego z siebie. Puścił jego włosy i patrzył na niego wyczekująco. Miał nadzieję że to wystarczy by jego szalony plan zadziałał. Nabrał powietrza w płuca, jakby miał zamiar wrzasnąć. Wyczuł że trzymający go elf odsunął intuicyjnie nóż gdy jego kark podnosił się podczas wciągania powietrza. Natychmiast jednym haustem wyrzucił całe powietrze i opuścił maksymalnie głowę, tak by jego kark znalazł się w jeszcze dalszej odległości od ostrza. Licząc na element zaskoczenia zacisnął jak najmocniej rękę za którą elf go trzymał i przycisnął do swych pleców, tak by bolało jak najmniej. Wiedział że to może się skończyć wyłamaniem barku. Mimo to spiął się, i odsunął bark tejże ręki na tyle na ile myślał że może by nie nadziać się na kozik. Następnie z całą siłą przerzucił elfa przez bark, przy okazji prostując się na nogach tak by elf stracił oparcie o ziemię. Jakby nie było, elf był od niego lżejszy i niższy. Próbował przerzucić elfa w stronę stojącego naprzeciwko niego Elidisa.
Modwicie, proszę spraw by podczas lotu ten elf złamał kark. Albo Elidisa w pół. Cokolwiek… muszę się stąd wydostać, Oby żaden z nich mi nie przeszkodził.
Nie patrząc czy się udało, lewą ręką sięgnął po nóż myśliwski a prawą po krótki miecz przy pasie i stanął w gotowości do odpierania ciosów, a zarazem zrobił krok w stronę (miał nadzieję) najbliższego wyjścia z pomieszczenia.

/Jeśli zrobiłem coś czego nie mogłem zrobić, poprowadziłem źle narrację tego co robię - przepraszam. Jak dotąd nie widziałem żadnego starcia i nie wiem jak tu wyglądają.../
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 09-12-2014, 22:26   

/kolejność panowie, kolejność, błagam, poczekajcie na reakcje innych :roll: /

Eryk!?
Stanął zdębiały, słysząc słowa Elidisa.
Co on tu do diabła robi!? Przecież... Przecież miał pilnować Angeli!
- To chyba jakiś ponury żart - mruknął ze wściekłością, odwracając się na pięcie i niemal taranując Convolve i Ofelię szybkim marszem z powrotem w stronę sali. Keithen będzie musiał sobie poradzić sam. Zresztą, to nie powinno być dla elitarnego Gwardzisty wielkie wyzwanie.
- Eryk, do wszystkich biesów!!! - ryknął, wkraczając z powrotem do sali - Co ty...
Przerwał w pół słowa, zobaczywszy całą szamotaninę między wergundem a elfami. Zastygł w bezruchu z ustami otwartymi w niemym zdziwieniu.
 
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 09-12-2014, 22:28   

Elidis od razu zauważył, że coś było nie tak.
Eryk nie dałby tak łatwo za wygraną. Zobaczył, jak Lothel spina wszystkie mięśnie, gotów do walki.
Nagle zawrzało.
Eryk próbował zdaje się przerzucić Lothela przez siebie. Zwiadowca jednak był bardzo zwinny i nie powinno przyjść to Erykoiw łatwo.
Elids wyciągnął rękę. Zastawiał się, jakiego zaklęcia użyć.
Postanowił grać na czas.
- Hazea muthu ender errekorra! - krzyknął formułę zaklęcia obalającego, które w dodatku trzymało cel na ziemi, przez jakieś pół minuty do minuty.
Elf poczuł, jak opuszczają go resztki energii. W zasadzie zostały mu już tylko jego zasoby.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 09-12-2014, 22:34   

/Prrr, teraz ja!/ ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 09-12-2014, 22:50   

Eryk:
manewr był rzeczywiście niezły, a Lothel przy całej swojej zwinności był od ciebie przynajmniej o połowę lżejszy. Widząc, że nie ma szans utrzymać cię, bo pochylenie barku praktycznie oderwało go od ziemi, sam przetoczył się przez twoje ramię do przodu, zręcznie lądując na ziemi swoim prawym barkiem, przekoziołkował. Twoj problem polegał na tym, że twój nadgarstek puścił dopiero kiedy sam lądował na ziemi.
Chrupnęło, zgrzytnęło, staw puścił...
Ciebie szarpnęło na ziemię prawym ramieniem ku dołowi. Nóż odkleił się od karku, a padając zdążyłeś sięgnąć po długi nóż lewą ręką, ale pacnąłeś na ziemię jak długi. Z wyłamanym nadgarstkiem. Czując jak po drodze zgarniasz ze sobą jeszcze coś.

Elidis:
zwiadowca był zwinny i zrobił co trzeba, jednak Eryk nie był zwinny. Szarpnięty przez Lothela wywalił się z łoskotem przez ramię, wrzeszcząc przy okazji (przedtem było słychać jakieś "chrup", mogło to mieć coś wspólnego) i podcinając ci nogi.
Jako fachowy mag nie przerwałeś inkantacji, która wycelowana w Eryka odepchnęła go od ciebie i rozwałkowała na ziemi. Na chwilę. Zaklęcie rzucone z pozycji "lecę w losowym kierunku, zapewne na zimną mokrą ziemię" nie mogło zadziałać w pełni zgodnie z założeniem.
Odbiłeś się od ziemi, wściekły jak stopięćdziesiąt. Lothel zerwał się pierwszy i już zdążył doskoczyć do leżącego Wergunda, ale ten też się poderwał na jedno kolano i wynik starcia nie był już taki bardzo oczywisty.

Jednak po tym, jak wrzask Octavia sprawił, że z mokrego sklepienia posypała się zaprawa, obaj powstrzymali atak.

Convovle, Octavio, Eryk, Elidis :P
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Powój 
Rozwydrzona


Skąd: Z bajorka
Wysłany: 09-12-2014, 23:47   

Odskoczyła w bok unikając biegnącego Octavia i zerknęła na Ofelię. Keithen znikł w tunelu najwidoczniej chcąc pozbyć się tego drugiego zagrożenia. Szukała w przyjaciółce odpowiedzi na pytanie, komu pomagają. Czy styryjskiemu gwardziście czy Arganowi i spółce. Przygryzał wargi i skinęła głową w stronę korytarza po czym zaczęła zasługiwać co z tymi drugimi. Niskie szanse, żeby Keithen sam sobie dał radę... Chociaż... No dobra. Były szanse.

//krótko bo krótko, ale mam trochę mało czasu ^^
Indi: Nie, że lubisz ciastka :D
Elidis: No ba.
_________________
Uważaj czego sobie życzysz.
Ostatnio zmieniony przez Powój 09-12-2014, 23:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 10-12-2014, 00:11   

Widok walczącego Eryka z elfami sprawił, że jego myśli pogalopowały w stronę zupełnie zaskakującej, acz przerażająco logicznej konkluzji...
Obejrzał się szybko za siebie, by sprawdzić czy Ofelia jest blisko i czy nic jej nie zagraża. Gdy zobaczył że wraz z Convolve biegnie w jego kierunku, odwrócił się z powrotem w stronę walczących i uniósł miecz.
- Mów gdzie jest Angela, zdrajco!!! - zachrypiał, po czym rzucił się w stronę wergunda.
Stojący po drodze Lothel oraz koziołkujący majestatycznie od własnego zaklęcia Elidis zagradzali mu drogę szarży. Ale w tej chwili był zbyt wściekły na Eryka, by zwracać na to uwagę. Uniósł trumnę, taranując wszystko na drodze między nim a osobą, która najwyraźniej była po uszy zaangażowana w cały ten spisek.
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 10-12-2014, 09:54   

Wszyscy oszaleli. Im zupełnie odbiło.
Stał pośrodku pomieszczenia, ledwo powstrzymując się od artykułowania swego bólu w postaci wiązanki przekleństw i gróźb. Jego dłoń pulsowała paraliżującym bólem i zwisała bezwładnie po tym jak jego manewr powiódł się połowicznie. Naturalnie cieszył się że nie czuł elfiego noża na swym karku. W dodatku ten długouchy drań Elidis właśnie cisnął nim o podłogę jak szmacianą lalką. Zanim zdążył na dobre powstać i rzucić na jednego elfa - nieważne którego, obydwoje byli kłopotliwi - usłyszał jak Argan gdzieś z boku krzyczy jego imię. Przystanął z wyciągniętym nożem.
No, nareszcie ktoś kto mi pomoże. W dodatku to Argan, nie mógł wybrać lepszego momentu.
Gdzie tam, przecież to nie mogło być tak piękne... posiłki szarżujące na wroga? Gdzież tam. Faktycznie szarża ale w jego kierunku. Darł się o jakiejś zdradzie i biegł w jego kierunku taranując swoją tarczą wszystkich po drodze. Nie miał pojęcia dlaczego, nie miał pojęcia skąd. Ale nie będzie stał jak kołek i czekał na Argana.
Przełknął ból i zaparł się nogami o ziemię. Argan zapomniał o pewnej różnicy między nimi. Mimo że Argana nie można nazwać drobną osobą to wciąż Eryk przewyższał go i miał więcej siły.
Zobaczymy czy twoja tarcza wytrzyma starcie ze ścianą. Dosłownie
Moment przed ich kolizją usunął się na bok wciąż trzymają wyciągnięty nóż w pozycji do odparcia ciosu. Mina Argana musiała być bezcenna ale nie dostrzegł jej gdyż zbyt skupiony był na obserwacji tego co zrobią elfy. Jeśli tylko usłyszy łoskot zderzającego się ze ścianą Argana postara się doskoczyć do niego i unieruchomić oplatając sprawnym ramieniem jego kark. A potem przyjdzie czas na rozmowy.
-Raz Wergundowi śmierć - powiedził cicho do siebie i czekał na dźwięk rozbijającej się o ścianę tarczy.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 10-12-2014, 18:20   

Elidis podniósł się z ziemi.
Znów.
Miał już tego serdecznie dosyć. Tak samo miał dosyć tej całej sytuacji.
Jego oczom ukazał się malowniczy obrazek zderzających się ze sobą Eryka i Octavia, oraz Lothela, który płynnym ruchem zachodził nowo przybyłego od tyłu.
Zwiadowca chciał uderzyć kolosa końcem rękojeści miecza w potylicę, by zgasić mu światło.
Elidis postanowił zmienić strategię. Nabrał powietrza w płuca.
- SPOOOOOOOOOOOOKÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓJ!!! - rozdarł się na całe gardło.
Jego głos był donośniejszy od głosu Argana i zadudnił echem w korytarzach i uszach obecnych. Nagle zdębiali ludzie popatrzyli się na niego dziwnie, niepewnie.
- Czyście sku...syny do reszty łby potracili!? - język i werwa sierżanta z jaką nagle zaczął się wyrażać elf stanowiła silny kontrast do jego dystyngowanego stylu bycia. - Eryk! Jak rzeczywiście jesteś z Octaviem to opanuj owsiki i daj nam pogadać! Octavio! Jeżeli kazałeś mu pilnować Angeli to może przylazł tu bo ściga jej chędożonych porywaczy!? - powiódł po nich wzrokiem, odwrócił się do tunelu, w którym byli następni "goście". - A wy może cie już wyjść z tych cieni i tak spieprzyliście sprawę. Pozdrowienia dla kichającego. Wyłazić! A łapy tak, żebym je widział.
Przerwał. Zebrani patrzyli zdezorientowanym wzrokiem, nie wiedząc czy powinni dalej się naparzać, czy może posłuchać elfa.
- Ludzie... - mówił już ciszej - i nieludzie - dodał po chwili. - Nie pamiętam takiego szaleństwa od kiedy zamtuzy w Birce postanowiły obniżyć ceny ja jedną noc! Brrrrr...!
Wzdrygnął się, przez jego ciało przeszedł dreszcz.
Dla wszystkich wyglądało to dziwacznie i niezrozumiale. Jeden Lothel wiedział co to znaczyło. Elidis wzdrygał się tak, gdy ogarniał go potworny gniew. Stres, przemęczenie i kanały doprowadziły stoickiego normalnie elfa na skraj wybuchu.
Ciężko było mu się opanować.
- Mamy tu dwie damy w potrzebie jak rozumiem - dodał na koniec - zamiast więc gadać i się naparzać powinniśmy zając się ich odbijaniem - skierował na nich pełen irytacji wzrok, jakby karcił krnąbrne dzieci.

/Indi dlaczemu ja na końcu...? :( ;) /
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 10-12-2014, 18:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 11-12-2014, 01:31   

Elidis Caernoth napisał/a:
/Indi dlaczemu ja na końcu...? :( ;) /
Bo wcześniej wymachałeś dwie kolejki ;) Eryk też, ale on jest nowy :D /

Octavio:
trzeba przyznać, że pomysł szarży na sporo cięższego przeciwnika to nie był najlepszy z pomysłów wieczoru. Zwłaszcza, że zza podniesionej tarczy nie widziałeś poczynań Eryka. Zasadniczo niewiele widziałeś. Więc w sumie nawet się zdziwiłeś, gdy zamiast trafić na spodziewaną "miękką" przeszkodę, poczułeś ramię na karku, z wektorem siły ukierunkowanym dokładnie w tym samym kierunku, co twoja szarża. Po chwili znalazła sie i przeszkoda, ale nie była miękka. Bark i lewe ramię pod tarczą poczułeś aż w przysłowiowej dupie a zęby zadzwoniły ci tak, że dwa chyba się ukruszyły.
Dodatkowo jakaś ciężka łapa nadal manewrowała ci przy karku, ale w tym momencie dobiegł cię dziki wrzask Elidisa. I sprawił, że na strasznie długie 3/5 sekundy oddałeś się filozoficznym rozważaniom na temat natury dźwięku i tego, jakimi otworami dociera do naszego mózgu...

Eryk:
przechwycenie przeciwnika, który nic nie widzi, to słabe wyzwanie, ale ty miałeś tylko lewą rękę. Prawa... zasadniczo ci wisiała. Zrobiłeś unik w ostatniej chwili, lewą ręką pchnąłeś Octavia w tym samym kierunku, w którym już zdążał. Usłyszałeś dźwięk tarczy szorującej o ścianę (żałuj, ze nie widziałeś miny Lothela, który w porę odsunął się z drogi pocisku... ), wzbogaconego o kilka innych dźwięków, i odwróciłeś się, żeby złapać porządnym chwytem zapaśniczym, jednak lewa ręka to nie prawa, a Octavio nie chciał jakoś stać spokojnie (tylko pluł zębami).
I zasadniczo rozważanie o naturze dźwięku w tym momencie wydało ci sie tez dobrym pomysłem.

Elidis:
nie spodziewałeś się takiego efektu, tak, to na pewno kwestia właściwości akustycznych kazamaty... No ale w każdym razie obu panów przestało (na chwilę) się lać.
Nie spodziewałeś się też, że ktoś ci odpowie na wezwanie, rzucone w ciemność. Więc bardzo się zdziwiłeś, usłyszawszy prawym uchem hałas w korytarzu, w którym zniknął Keithen. Była tam też Convolve, ale ona stała tuż przy kazamacie, widziałeś, jak ładuje kuszę i znajduje dobre miejsce na pozycję strzelecką przy ścianie. Ktoś tam z kimś się lał. Po czym usłyszeliście kroki. Kilku par butów. W tym jednej bardzo ciężkiej.

Conv:
mina Ofelii niewiele ci powiedziała. Dziewczyna skoczyła do kazamaty za bratem, gdy wydarł się za pierwszym razem, próbowała mu połozyć rękę na ramieniu i coś powiedzieć, ale chyba nie zauważył. Więc jedyne, co zdążyła zrobić, to wpakowanie się w środek zamieszania tak, by zareagować gdyby ktoś zechciał jednak kogoś zabijać.
Tak, tobie tez wpadło do głowy, że jeśli jeszcze raz świadek wam zejdzie, zamiast zeznawać, to będzie bardzo, ale to bardzo smutno.
Wtedy usłyszałaś coś w korytarzu. Stanęłaś tak, aby na tle światła nie było cię zanadto widać, i nasłuchiwałaś. Widać było lekką poświatę, jakby zapałkę czy malutką świecę. Ktoś kichnął. Dobiegło cię głośne przekleństwo, sądząc po brzmieniu, ale nie zrozumiałaś słów. Po czym nagle świeca zgasła, usłyszałaś szamotaninę, wyraźne uderzenie, padające ciało. Ruszyłaś do przodu, ale po chwili usłyszałaś więcej uderzeń, w tym jedno chyba z kopa w czyjąś klatę, bo usłyszałaś wyraźne stęknięcie połączone z wypuszczeniem powietrza z płuc. I chyba pękającą kością.
Po czym kilka cichych słów.
Z daleka, mając światło za plecami, nic nie miałaś szans zobaczyć. Dopóki nie podeszli.A kroki się zbliżały. Przylepiłaś się do ściany, bo oni na pewno widzieli cię lepiej, niż ty ich. Nałożyłaś bełt, naciągnęłaś mechanizm i czekałaś.
Zobaczyłaś najpierw jakiegoś typa, podzwaniającego kolczugą, nie widziałaś jego twarzy, schowanej za chaosem rozczochranych włosów. Za nim szedł drugi, krasnolud, jakoś sztywno wyprężony, widziałaś ostrze lśniące w pobliżu jego gardła.
Idący za nimi Keithen kopnął w tyłek tego, który szedł przed nim, ten wpadł na tego z przodu i obaj z rozmachem plasnęli na glebę w kazamacie.


/goście pierwsi, potem dowolnie ;) /
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Szrapnel 
Villsvin


Wysłany: 11-12-2014, 17:57   

Uderzenie w ziemię zabolało, bardzo zabolało. Szrapnela zamroczyło. Chwilę później postanowił usiąść. Zrobił to, strącił włosy z twarzy i kichnął. Zabolało ponownie. Czując smak krwi w ustach splunął na ziemię i rozejrzał się dookoła.
A to niespodzianka, Elidis, Eryk i Octavio.. nie, poprawka Argan. Reszty nigdy nie widziałem
-To tak witacie znajomych? - skomentował ze smutnym uśmiechem.
Z ust i złamanego nosa dalej sączyła mu się krew, a żebra bolały niemiłosiernie.
-Jak już ze sobą skończycie to możecie nas opatrzyć - dodał z wrednym uśmieszkiem i kichnął. To zabolało tak, że aż musiał położyć się z powrotem.
_________________
"Pole rażenia granatu jest zawsze o metr większe niż zdołasz uciec"
 
 
Szamalchemik 
Mistrz Wijów

Skąd: Kalisz
Wysłany: 11-12-2014, 18:07   

Nauczony poprzednimi doświadczeniami nawet nie staram się podnieść, po prostu siadam na tyłku i rozglądam dookoła. Zauważam znajome twarze po czym słyszę co mówi Szrapnel... i postanawiam już nic nie dodawać. Po prostu kładę się i zastanawiam, dlaczego wszystko musiało się tak skończyć. A miało być tak pięknie...
_________________
1. turnus 2013 - Szamalchemik Orła
2. turnus 2014, Epilog 2014 - Ysgard Fuilteah Feah, krasnal ze Smoczej
2. turnus 2015 - Julian Skellen, Smoczy kapłan Tavar †
Epilog 2015 - Eanraigh Iainson Borgh Du, przedstawiciel Halfdana, Jarla Północy
Prolog, 3. turnus 2016 - Laurenz (dar) Eich, mag bojowy z kardamonowej bandy, późniejszy członek Czarnego Tymenu
+18, Epilog, Zimówka 2016 - Kethren, niewyspany komandor wywiadu styryjskiego
Prolog 2017 - Tristan Sterling, furier Tercji Gerei †
Bitewny 2017 - Fernan Heyes, oficer Czarnej Tercji
2. turnus, Epilog 2017 - Kethren, "cholerny buc, wyśmienity psionik"
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 11-12-2014, 18:46   

-Wspaniale że proponujesz wreszcie rozwiązanie Elidis. Szkoda że nie wpadłeś na nie przed sponiewieraniem mnie.
Przeszyło go mordercze spojrzenie elfa. Natychmiast dodał:
-Ale oczywiście zgadzam się. Nie przyszedłem tu by się z wami kłócić, a co dopiero walczyć.
Puścił Argana ze swojego nieudolnego chwytu lewym ramieniem i ogarnął wzrokiem kazamatę. Na ziemi leżeli Szrapnel i Ysgard.
Nie widziałem ich od jakiegoś czasu... ostatnim razem jak pamiętam wymienialiśmi ze Szrapnelem razy w osadzie kopaczy... i razem uciekaliśmy przed tubylcami. Po dotarciu do Vekowaru już ich nie spotkalem, myślałem że zdążyli się zawinąć na statek przed zamknięciwm portu.
Stanął przed leżącym człowiekiem i krasnoludem i obejrzał się po kolei na twarze w pomieszczeniu. Argan, Elidis, nożownk, styryjczyk którego widział i jakieś dwie kobiety... natłok kłębiących się w głowie pytań w końcu się wydostał;
-Czy którekolwiek z was może mi wyjaśnić co tu robicie, co się dzieje i dlaczego oni leżą na podłodze a ja przed chwilą zostałem uznany za zdrajcę? Hę?
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Powój 
Rozwydrzona


Skąd: Z bajorka
Wysłany: 11-12-2014, 19:07   

Krzyk Elidisa zrobił na niej całkiem niezłe wrażenie. Przypominał usłyszane kiedyś elfickie wiązanki przekleństw, nie potrafiła nigdy rozpoznać konkretnych słów ani ich znaczenia, ale Merial zapewniła jej taki koncert kiedyś, że do dziś wiedziała które wyrazy oznaczają wybitne niezadowolenie... Wybitnie wielkie.
W Srebrnohorze, przy rzeźni(mojmirze) którą urządzał im Mojmir przynieśli jej do lazaretu elfkę, materiał bluzki spłonął natychmiast przy starciu z piorunem nie mówiąc już o skórze brzucha po którym rozlazło się poparzenie. Potraktował ją tak Elidis, bo opętana mocą byłego palatyna rzuciła się na swoich. Terapia szokowa była niezła, trzeba przyznać. Jakim cudem udało jej się wtedy uratować przyjaciółce, tego nie wie. Ale okazało się, że zna się na rzeczy. Po obrażeniach zadanych przez maga zostały tylko drobne blizny i urażona duma.
Dopiero gdy upewniła się, że to Keithen idzie opuściła broń i odezwała się cicho.
- Wszystko w porządku? - gdy już przeszli obok niej, sama zamknęła pochód wchodząc do kazamaty.
Elidis miał racje, musieli się uspokoić bo inaczej powybijają się nawzajem i nic nie wskórają. Trzeba było wreszcie ustalić kto przyjaciel kto wróg.
Przejście Keithena obserwowała z półmroku próbując chociaż pojąć o kogo on prowadzi. Co tu robił krasnal do stu biesów? Może był najemnikiem, jak ten pierwszy. Bo obstawiała, że przeziębiony kolega który wydawał odgłosy spadającej z góry szkatułki wypełnionej biżuterią jest najemnikiem. Chociaż. Wciąż z uniesioną kuszą wyszła z półcienia przyglądając się jego twarzy. Znała go. Ba, nawet niewiele się zmienił, ot z młokosa którego zszywała na placu w Srebrnohorze trochę rysy mu się wyostrzyły i może spojrzenie wydawało się mądrzejsze. Chociaż sytuacja w której się znajdywali jednoznacznie wskazywała, że zdrowego rozsądku to mu nie przybyła. Zacisnęła usta przeklinając los.
Kogo mi jeszcze tu ześlesz co? Elidis już jest, jeszcze ten. Czy naprawdę rozpoczęłam jakiś kwartał wspominek? Bo co? A mogłam sobie załatwić przeniesienie do jakiś jednostek Teralskich albo szpitala w Styrgradzie. Ale nie, zachciało się kicać z poselstwem. A mówili, że to ma być ostatnia misja. Ta też jest ostatnia tak? I oczywiście żeby było weselej to trzeba odnawiać stare wiadomości. Najpierw duch Vuela który ewidentnie chce nas ukatrupić a teraz ci dwaj... Świetnie.
Czy ją rozpozna? Możliwe. Jeszcze wtedy w fortalicji Srebrnohora była sama gówniarą wierzącą ślepo w ludzi, w jej oczach widać było zawsze zapał i chęć do pracy. Zmieniła się przez te pięć lat. Długich lat. Stała się opryskliwa i niechętna ludziom. Ale cóż się dziwić? Straciła narzeczonego, człowieka którego w jakiś sposób kochała i gromadkę przyjaciół. W dodatku nie wyglądała w tej chwili najlepiej, zamiast teralskiego ubioru(tudzież, munduru 22) miała na sobie poszarpane z lekka ubranie, pochodzenie kroju trudno było określić. Tylko płaszcz mimo, że ubłocony wyglądał najlepiej. Twarz miała we własnej krwi no i również błocie. Pewnie mało kto by ją rozpoznał. Elidis widział ją o poranku, nie zaś po walce i ratunku Argana. Milczała przez chwilę przyglądając się Szrapnelowi. Krasnoluda nie znała, więc prawie nie poświęcała mu uwagi. Potrząsnęła głową pozbywając się nadmiaru myśli, powinna pracować a nie... Westchnęła odwracając się do gwardzisty.
- Dobra robota... Ciesz się, że nie jesteś z nikim tu związany znajomością bo skończyłbyś jak ci trzej. - Wskazała na mężczyzn którzy jeszcze chwilę temu skupiali się na bitce.
W końcu spojrzała na człowieka ligi kupieckiej, jeśli wierzyć jego wrzaskom. W sumie nie wiedziała komu już wierzyć.
- Ty mości panie jeśli łaska puść Octavia. Bo wpakuje Ci bełt w którąś z części ciała po same lotki, wyciąganie takich pocisków nie należy do najprzyjemniejszych. - Oświadczyła przytrzymując nadal w rękach kuszę. Nieznajomy w tym samym momencie wypuścił z nieudolnego chwytu Argana. Kiwnęła mu głową opuszczając broń, ba nawet przekazała ją Ofelii.
Pokręciła głową i ruszyła w jego kierunku. Uniosła dłonie lekko do góry pokazując mu, że nie ma złych zamiarów.
- Oni będą odpowiadać na twoje pytania, a ja obejrzę twoje ramię. - Zależało jej głównie na tym, by ewentualnie ktoś mógł ratować woja od wściekłego Argana, z drugiej strony... Nie chciała czuć się bezużyteczna. Zajęta badaniem barku spojrzała na Octavia. - A ty się uspokój, bo to nie pomaga ani nam, ani twojej narzeczonej. Jeśli jeszcze raz będziesz chciał zabić osobę która może nam cokolwiek wyjaśnić, to obiecuje, że obdarzę Cię kilkoma godzinami snu. Bezapelacyjnymi.
Wciąż zajęta ręką jegomościa zerknęła na Elidisa. Znali tych dwóch? Jak miło. Jeszcze milej by było gdyby nie paplał Szrapnelowi, ze oto była teralska uzdrowicielka, oraz równie była pierwsza oficer 22 kondotierskiej kohorty burego tymenu jest tu z nimi. Wyciąganie wszystkich kart na stół nie leżało teraz w definicji znalezienia Toruviel czy Angeli.
- Drodzy panowie. - Zwróciła się do krasnoluda i Szrapnela. Głos miała ochrypły, trudny do rozpoznania. - Z dobrej woli uprzedzam was, że nie jesteście w dobrej sytuacji do stawiania żądań. Natomiast próby ucieczki mogą się skończyć dla was źle. Albo jak tamten kolega. - Wskazała na przewrócone ciało fretkowatego, którego twarz była sina a mięśnie oblicza zastygły wykrzywiając jego usta. Nie wiedzieli, że został otruty, równie dobrze ktoś mógł potraktować go czarem. - Albo tkanki waszych dłoni zostaną nieodwracalnie złączone w całość, a jeśli będzie wam się chciało głośno krzyczeć to obiecuje pozbawić was tej możliwości. - Ewidentnie straciła humor.
_________________
Uważaj czego sobie życzysz.
 
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 11-12-2014, 19:42   

Szrapnel i Ysgerd... Tak się zastawiałem kiedy się znajdziecie.
Sytuacja była co najmniej dziwna, by nie rzec, frustrująca. W dowolnej chwili mogli skoczyć sobie do gardeł i się pozabijać, choć stan, w jakim znaleźli się trzej nowi panowie raczej na to nie wskazywał.
Trzeba było ich uspokoić, uświadomić we wspólnym celu.
- Co tu robimy? - zaczął od powtórzenia uwagi, chciał wrzucić jakąś kąśliwą uwagę co do Eryka i jego początkowych zamiarów, nawet kilka, ale to nie pomogłoby w ich położeniu, przemilczał je zatem i przeszedł do sedna. - Podejrzewam, że ścigamy mniej więcej tych samych ludzi. Ty Eryku zapewne jesteś tu w sprawie Anglei, co z resztą zaraz udowodnisz dając nam kilka informacji co do jej położenia, prawda? Octavio i Conv chcieli odbić tę panią, zwaną Ofelią, siostrę Octavia. Szrapnel i Ysgerd gonią ludzi którzy okradli Smoczą - elf postanowił nie zatajać tego faktu, musieli być ze sobą szczerzy. - Ja zaś poszukuję zaginionej Toruviel. Mam również powody wnosić, że wszyscy tutaj zebrani mamy rankor z Imperium, a przynajmniej Reshionem da Tirelii, którego ślady działalności już znaleźliśmy.
Wziął głęboki oddech, po chwili kontynuował.
- Proponuję zatem, byś przestali gadać i się zabijać, a wzięli się do roboty. Cov może zająć się leczeniem, Lothel podasz mi pióra? Szrapnel, zdaje się, że macie jaką świecę, mogę o nią prosić - po chwili otrzymał trzy krucz pióra i nieco wypaloną już świecę. - Cudnie. Mam nadzieję, że nasi trzej goście podzielą się jakąkolwiek wiedzą na temat przebywania naszych wrogów? Tym czasem...
Skończył mówić, udał się na bok. Lothel wskazał mu strony świata. Elf zatoczył krą i po chwili zaczął szeptać rytuał uzupełnienia, nie pozostając jednak głuchym na otoczenie.

/czy rytuał też mam pisać?/
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 11-12-2014, 19:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 11-12-2014, 20:53   

Gdy tylko uścisk zelżał, odwrócił się, gotowy do dalszej walki. Ale widząc, iż ta została najwyraźniej zawieszona, pozwolił sobie kontynuować obrót, aż do pacnięcia o ziemię.
Ramię dawało o sobie znać, pulsując lekko bólem. Nie tak dawno zaleczona rana przypomniała o sobie po zderzeniu z Erykiem i ścianą.
Bez słów przyglądał się Szrapnelowi i Ysgardowi. Uśmiechnął się w myślach. Najwyraźniej dobrze się domyślał paru rzeczy od kilku godzin...
Równie bez słów wysłuchał całego przemówienia Elidisa. Łypał jedynie przez ten czas groźnie na Eryka, gotów w każdej chwili poderwać się do dalszej walki.
Wciąż siedząc, poluzował zbyt mocno dopięte paski w "trumnie", a następnie przełożył do lewej ręki miecz. Wolną dłonią pomacał się po zębach.
Lewa dolna dwójka nieco się ukruszyła. Zaklął w myślach.
Nie żeby kiedykolwiek miał wyjątkowo zdrowe zęby. Mamcia Primrose z trudem przełknęła niegdyś bajkę, że to frontowe jedzenie w ciągu dwóch lat tak zdewastowało Octaviowe szkliwo. Mimo wszystko jednak, ukruszony ząb wydał mu się cięższą raną od dotychczasowych. Angela lubiła jego blizny, ale obawiał się, że nie zaaprobuje świeżopowstałego ubytku w siekaczach.
O ile w ogóle kiedykolwiek jeszcze coś zaaprobuje...
Westchnął z niecierpliwością i spojrzał na pozostałych. Elidis skończył już przemówienie i zajął się rytuałem. Ktoś będzie musiał zacząć tłumaczenia. A przerażony wzrok Ofelii przypomniał mu do tego, że komuś do tego należą się owe wyjaśnienia bardzo szybko.
- Jak by tu zacząć... - mruknął, sepleniąc lekko - Pewnie nie interesują was intrygi wewnątrz Ligii Kupieckiej... Zresztą nie ma za bardzo czasu tego wszystkiego tłumaczyć. Że tak to ujmę w skrócie... Ktoś kto najwyraźniej pracuje z Harkareiami, a być może też z paroma innymi rodami, a być może też z pewnymi powszechnie znanymi i powszechnie nielubianymi organizacjami, uprowadził Ofelię - wskazał ruchem głowy na medyczkę dzierżącą w rozedrganych rękach kuszę - Najwyraźniej jednak całe to porwanie miało na celu tak naprawdę odciągniecie mnie od narzeczonej, by ją porwać - wziął głęboki wdech, powstrzymując narastający gniew - ...czyli by porwać Angelę Ehrenstrahl, wnuczkę Salomona Ehrenstrahla. TEGO Salomona Ehrenstrahla - liczył w duchu na to, że każdy obecny ma choćby podstawowe pojęcie o władzach Ligii - Została porwana i najwyraźniej gdzieś zamurowana. I miało to miejsce kiedy to ten oto pan - spojrzał spode łba na Eryka - był jej osobistym ochroniarzem.
 
 
 
Szamalchemik 
Mistrz Wijów

Skąd: Kalisz
Wysłany: 11-12-2014, 20:55   

Ech, czas się podładować. Idąc śladem Elidisa idę w kąt się podładować, patrząc po drodze na nieznajomych podnoszących Szrapnela. W co żeśmy się władowali? I czemu mielibyśmy mieć coś do Reshiona (no pomijając to że imperium uwolniło wściekłych bogów na nasz świat, ale przecież Reshiego tam nawet nie było)? Może jak atmosfera się już trochę rozluźni to poproszę Argana albo Elidisa o wyjaśnienia. I czemu ta baba (sory Powój) tak się lampi na Szrapnela?
_________________
1. turnus 2013 - Szamalchemik Orła
2. turnus 2014, Epilog 2014 - Ysgard Fuilteah Feah, krasnal ze Smoczej
2. turnus 2015 - Julian Skellen, Smoczy kapłan Tavar †
Epilog 2015 - Eanraigh Iainson Borgh Du, przedstawiciel Halfdana, Jarla Północy
Prolog, 3. turnus 2016 - Laurenz (dar) Eich, mag bojowy z kardamonowej bandy, późniejszy członek Czarnego Tymenu
+18, Epilog, Zimówka 2016 - Kethren, niewyspany komandor wywiadu styryjskiego
Prolog 2017 - Tristan Sterling, furier Tercji Gerei †
Bitewny 2017 - Fernan Heyes, oficer Czarnej Tercji
2. turnus, Epilog 2017 - Kethren, "cholerny buc, wyśmienity psionik"
 
 
Powój 
Rozwydrzona


Skąd: Z bajorka
Wysłany: 11-12-2014, 22:06   

//Erykeł, odrobinę pokieruje twoją postacią, ale to na zasadzie raczej ułatwienia medykowi pracy ^^" i dostałam wcześniej jakoś pozwolenie na drobne pokierowanie Ofelią, to tego użyje. //
Przez chwilę uciskała okolice nadgarstka mężczyzny ze skupieniem malującym się na twarzy, najwidoczniej badała w jaki sposób chrząstki się przesunęły i ile siły musi nadać temu by wróciły na powrót w swoje miejsce. Jej pacjent kogoś jej przypominał, ale nie była pewna kogo. W sumie to nie było ważne. Zamiast tego odsunęła się kawałek.
- Jeśli wolisz to usiądź, to zajmie moment... I chyba musicie się wreszcie dogadać. - Gdy już pacnął na ziemię sama przyklękła obok i poprawiła torbę. Brakowało jej specyfików, a mocy też nie chciała marnować. Zamiast tego otoczyła dłońmi nadgarstek Strandbranda. - Nie mam żadnego znieczulenia, ale raczej nie wyglądasz na delikatnego rekruta. Na trzy.. - Mruknęła. - Raz. - Poprawiła uchwyt. - Dwa. - Trzy już nie nastąpiło, szarpnęła rękami tak, by nadgarstek odpowiednio ułożył się w stawie, ten skwitował to nieprzyjemnym chrupnięciem w ramach protestu przeciwko tak bestialskiemu traktowaniu. Przesunęła jeszcze raz dłońmi po barku sprawdzając czy jest dobrze ułożony, przypuszczała, że nie było to najprzyjemniejsze uczucie, ba wręcz bardzo bolesne, jednak w porównaniu do nastawiania ramienia badanie go już musiało być ledwo zauważalne. Odsunęła się od pacjenta.
- Nie nadwyrężaj ręki przez jakiś czas... Chociaż znając życie to nie ma szans, byś nie walczył w najbliższym czasie. - Poprawiła płaszcz który zsunął się z jej ramion. Z tej perspektywy tylko Strandbrand mógł dostrzec znak Tavar na odsłoniętym barku dziewczyny. - Jak to się skończy.. - miała namyśli łażenie po kanałach - idź do dobrego alchemika po wyciąg z kory kasztanowca lub nagietka, używaj tego do robienia okładów to szybko minie zarówno ból jak i obrzęk.
Po chwili wstała i zerknęła na Octavia, to on tu robił za jej dowódce tak naprawdę. Wskazała na Szrapnela i jego kolegę.
- To ich też składać? - Mruknęła patrząc na wstającego krasnoluda. W tym samym momencie Ofelia uniosła kuszę, ale nie wymierzyła to było tylko ostrzeżenie.
- Siadaj waszmość. - Głos siostry Octavia nie był silny, wciąż lekko drżał ze względu na... na wiadomo co. Jednak ewidentnie była gotowa ewentualnie strzelić gdyby krasnolud jednak postanowił dowędrować dalej.
Con podeszła do dwójki którą wyciągnął z tunelu Keithen przyglądając się z uwagą, który to bardziej potrzebuje pomocy. Niestety wszystko wskazywało na Szrapnela. Ten siedział, najwyraźniej brakło mu siły by wstać nawet mimo pomocy krasnala. Dziewczyna przyklękła obok najemnika.
- Oprócz kataru co ci jeszcze jest hm...? - Na chwilę zerknęła na Ofelię. - Byłabyś tak miła i przeszukała naszych martwych gospodarzy? Przydałaby mi się woda, ewentualnie spirytus i czyste, suche szmatki. - Przerwała na chwilę. - I ewentualnie bełty do kuszy. - Tu zwróciła się znów do Eryka. - Na razie jak widać nie mam czym oczyścić ci ran na karku, ale cóż, może z czasem się to zmieni.
Skinęła krasnoludowi by też usiadł. Tak dla pewności wolała wiedzieć czy oberwał czy nie.

//Szrapnel oraz ew. Ysgard, dajcie mi opis zebranych przez was obrażeń i uzbrojenie. Np. Czy macie przyszywki ect. ;) I Szam. nie ma sprawy, rozumiem, że to do o postaci :D //
_________________
Uważaj czego sobie życzysz.
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 11-12-2014, 22:24   

Wysłuchiwał po kolei słów uzdrowicielki na którą mówili Conv, Elidisa i Argana. Natłok informacji był przytłaczający... gdy już ostatnia z osób skończyła mówić a Elidis i Ysgard zaczęli rysować magiczne symbole na posadzce w końcu ponownie się odezwał:
-Zacznijmy może od spraw najciekawszych to znaczy...
Przerwał w środku zdania, gdyż uzdrowicielka nieprzyjemnie ruszała jego nadgarstkiem próbując go nastawić. Pozwolił sobie na krótkie ,,Ałł!!" gdy szybkim ruchem pociągnęła za rękę, nastawiając kończynę zanim kontynuował:
-To znaczy, tego co ja tu robię gdyż wierzę że to najpierw chcecie usłyszeć. Niestety, ale nie wiem nic o Angeli ani miejscu jej pobytu Arganie.
Mina jaką obdarzył go Rożenek sprawiła że mocniej zacisnął swoją broń na wypadek gdyby coś znowu mu odbiło. Ale na razie stał w miejscu, przyglądając się jak Conv bada stan jego barku.
-Jestem tu z powodu tego jednego truchła - tutaj wskazał na leżącego na ziemi Kuviennena - oraz ze względu na jego koleżkę, Terę Gaunidelosa. Węszyli to po izbie ligi, to szukali jakichś haków na ciebie Argan. Postanowiłem ich śledzić, wpadłem tutaj, poczekałem dość długi czas by potem wpaść w łapy tego tutaj - ruchem podróbka wskazał na elfa który niedawno próbował go zabić. - więc ciekawi mnie czy tego drugiego też spotkał podobny los.
Ciekawe ile już tak tutaj siedzę... Nie wiem ile upłynęło od wejścia do kanałów, straciłem rachubę czasu.
-Skoro, mam nadzieję zaspokoiłem waszą ciekawość dotyczącą mojej obecności tutaj to teraz po kolei. Argan, co twoja siostra tutaj robi? Myślałem że będę musiał ją wyciągać ze Styrii. Kim jest Conv? Tak w ogóle to dziękuję za poskładanie mi nadgarstka. Kim są wasi towarzysze - ten elf oraz gwardzista styryjski? I na bogów co do tego wszystkie ma Reshion?
Potok słów opuścił jego usta, podczas gdy on sam wstał i zaczął ruszać nadgarstkiem sprawdzając jak się trzyma. Uzdrowicielka wykonała dobrą robotę, chociaż faktycznie czuł jeszcze ból... Po tym jak skończył zadawać pytania zwrócił się jeszcze raz do Argana:
-Wybacz mi za to że nic nie wiem o losie Angeli... byłem zajęty innymi sprawami i uważałem że Angeli nic nie grozi. Przeliczyłem się. Ale zdrajcą na pewno nie jestem. Miałem już tyle okazji do zdradzenia ciebie - na froncie, w drodze tutaj, w osadzie Krevaina... czemu miałbym zrobić to teraz?
Wyciągnął do swojego towarzysza świeżo naprawioną przez Conv rękę w geście pojednania.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
Ostatnio zmieniony przez Strandbrand 11-12-2014, 22:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Szamalchemik 
Mistrz Wijów

Skąd: Kalisz
Wysłany: 11-12-2014, 22:57   

/* Ja nie oberwałem za bardzo, jakaś nie znaczna rana na ramieniu, kopniak z kolana w twarz. Za to powinienem się podładować jak najszybciej (w sensie manę). Na sobie mam krótką przeszywanicę (do pasa)... i to tyle. */
- Ze mną wszystko w porządku, ale naprawdę muszę się na chwilę oddalić. Magiczne sprawy - widząc, że Ofelia nie zamierza odpuścić patrzę błagalnie to na Argana, to na Eryka, mając nadzieję, że po naszym
krótkim wspólnym epizodzie rozumieją.
_________________
1. turnus 2013 - Szamalchemik Orła
2. turnus 2014, Epilog 2014 - Ysgard Fuilteah Feah, krasnal ze Smoczej
2. turnus 2015 - Julian Skellen, Smoczy kapłan Tavar †
Epilog 2015 - Eanraigh Iainson Borgh Du, przedstawiciel Halfdana, Jarla Północy
Prolog, 3. turnus 2016 - Laurenz (dar) Eich, mag bojowy z kardamonowej bandy, późniejszy członek Czarnego Tymenu
+18, Epilog, Zimówka 2016 - Kethren, niewyspany komandor wywiadu styryjskiego
Prolog 2017 - Tristan Sterling, furier Tercji Gerei †
Bitewny 2017 - Fernan Heyes, oficer Czarnej Tercji
2. turnus, Epilog 2017 - Kethren, "cholerny buc, wyśmienity psionik"
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 11-12-2014, 23:14   

Elidis spokojnie i systematycznie przystąpił do rytuału.
W znanych ruchach i słowach było pewne pocieszenie. Rutyna pomaga człowiekowi w jego codziennym życiu i pomaga się odprężyć w stresujących sytuacja.
- Desargatzeko...!
Rozłożył komponenty, związał je.
- Indarra dersagatzea...!
Poczuł przypływ energii gdy ta za pośrednictwem komponentów przeszła na niego z żywiołów. Było to orzeźwiające uczucie. Teraz znów chciało mu się trudzić i pracować.
Nieprzyjemność związane z obecną sytuacją zeszły na dalszy plan.
Zebrał przedmioty.
- Quir ahar!
Starł krąg.
Mimo przeprowadzania rytuału mniej więcej słyszał co się dookoła niego dzieję, postanowił zatem odpowiedzieć na pytanie Eryka.
- Tak Reshion. Mówię to na podstawie dowodów, jakie zebraliśmy i dedukcji. Między innymi na podstawie starcia, w którym uczestniczyliśmy razem ze Szrapnelem i Ysgerdem, nie ważne już teraz - zobaczył pytające spojrzenie Octavia, westchnął. - Wtedy, gdy wybiegłem z sutereny - wyjaśnił. - Dodając dwa do dwóch to prawie na pewno jest Reshion.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 14