Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #21
Autor Wiadomość
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 06-03-2015, 20:09   

,,Pierdylenia"? I kto tu jest pedałem, co?
Nie miał dużo czasu na działanie. Rozmowy zostały przerwane, pora przejść do rękoczynów. Uśmiechnął się sam do siebie. Po raz kolejny ostatnimi czasy próbował rozwiązać swoje problemy negocjacjami i rozmową i znów mu nie wyszło...
Chyba nie mam do tego talentu. Wychodzi na to że nadaję się tylko do jednego...
Spojrzał w oczy najbardziej rozmownemu z całego towarzystwa, temu który właśnie ciągnął go do przodu za koszulę gdy jego kumpel trzymał Eryka od tyłu. Wciąż z uśmiechem na ustach rzucił.
-Proszę bardzo, oto żelazo.
Widział w jego oczach błysk gdy usłyszał pierwsze słowo. Zanim Eryk skończył wypowiadać drugie podniósł prędko do góry swoją tarczę i z całej siły wbił ostrym końcem w stopę tego gnoja. Zanim usłyszał pierwszą wiązankę przekleństw wyrwał swój migdał i zamachnął się łokciem do tyłu, starając się trafić w twarz tego który postanowił złapać go za kołnierz.
Poczuł opór i głuche łupnięcie a zacisk na koszuli zelżał. Sięgnął do rękojeści swojego miecza i wyszarpnął go robiąc zamaszysty ruch po swej prawej stronie, jakby odganiał kogokolwiek kto by od tamtej strony podszedł. Dzięki obrotowi który wykonał podczas ciosu stał teraz naprzeciwko chłystka z arbaletem i wyjścia z ulicy kaletniczej. Zasłonił się tarczą i ruszył do przodu starając się staranować przeciwnika zanim ten wystrzeli. Im bliżej niego się znajdzie podczas strzału tym większa szansa że trafi w tarczę albo że nie zdąży w ogóle go trafić.
Zdążyło mu jeszcze przemknąć w myślach że nawet jeśli położy na glebę strzelca, wciąż pozostaje dziewięciu względnie nietkniętych typów gotowych go zabić za ten numer...
Coś mi się widzi że będę uskuteczniał sprint do cytadeli...
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 07-03-2015, 06:52   

Argan,
Travid skwitował twój wybuch pełnym satysfakcji i wyższości uśmiechem, zmrużył oczy i skłonił się teatralnie, bez żadnego słowa, pochylając głowę przed przybranym synem. Zanim dotarłeś do Petry, wmieszał się w tłum na wybrzeżu.

- Naszej śmierci, Octavio - powiedziała głosem tak przepełnionym smutkiem, że prawie zrobiło ci się żal. Oczy dziewczyny były wypełnione łzami, choć nie szlochała, łzy po prostu płynęły jej po policzkach - I całego miasta. Słuchaj... - ton stał się bardziej rzeczowy, choć nadal smutny - Jestem w stanie wskazać ci osoby, które mają znaczenie. Ich aura jest silniejsza, dostrzegalna, ich los jest spleciony z miastem i... z naszym panem. Ale nie jestem w stanie ci powiedzieć, dlaczego i co mają uczynić. Albo co uczynili - uniosła w dłoni błękitny, przejrzysty agat - Khorani, ta ulundo. Ona jest ważna. Wyraźna. Tavar się w to miesza, ale nie jest wroga. Ale ... to jest dziwne, bo od niej prowadzą promienie, daleko, bardzo daleko, jakby miała być tu i gdzies indziej jednocześnie. Jest też jakiś elf - podniosła zielony kamień - nie znam jego nazwiska, ale jest ważny. Jest groźny. W pałacu namiestnika. Jest ktoś, kogo wskazują gwiazdy jako bardzo złego. I wiesz co... wskazują go w połączeniu z Reshionem da Tirelli. I wiem gdzie on jest. W domu Reshiona. A on mieszka na Białej, w północnej części. I jest jeszcze... to w ogóle jest dziwne. To jest chyba dziecko, bo ma bardzo jaśniutką aurę. Dziewczynka. Jest w porcie wojennym. Nie mam pojęcia, jak ją znaleźć, poza tym, że jestem w stanie założyć takie właściwości na kamień, żeby się sprzęgał z jej aurą, jeśli podejdę. I... nie śmiej się. Ma psa...




Eryk,
.... oj. Właściwie popełniłeś tak dramatyczny błąd, że Eryk powinien tu polec. Facet z arbaletem powinien bezwzlgędnie być pierwszy, po to go postawiłam tak blisko, że sięgnąłbyś go, albo osłonił się tarczą. Wykonałeś dwa pełne ruchy, będąc na muszce gościa, który ma do ciebie dwa kroki i palec na spuście, dopiero przy trzecim zasłaniając się od niego tarczą. I ani razu nie zasygnalizowałeś, że się uchylasz, obniżasz głowę, czy coś... :( no i co ja mam zrobić, no... :(

Wyszczekany koleś od pierdylenia i pedałów zawył tak, że aż zabolały cię gałki oczne. Gdybyś musiał uciekać do cytadeli, to z pewnością on by za tobą nie pobiegł. Właściwie w ogóle bieganie miał na dłuższy czas z głowy, zgruchotałeś mu śródstopie i niemal odciąłeś palce.
Puścił ubranie, wypuścił maczetę i skowyczał, kicając i potrącając kolegów.
Typ od łapania za kołnierz oberwał łokciem tak, że zbierał zęby właśnie , w sensie dosłownym, wypluwał je na rękę.
Facet od arbaletu wystrzelił, ale dzieki temu, że kicający herszt go potrącił, pocisk tylko otarł ci sie o czoło, zalewając krwia bok głowy. Paradoksalnie, duża przewaga liczebna uniemozliwila im aatakowanie cię równocześnie, a nie byli wyszkoleni tak, żeby nie przeszkadzać sobie w walce.
Ten z arbaletem odskoczył do tyłu, zasłoniło go dwóch typów z maczetą i pałką, które głucho uderzyły o rant tarczy. Krótki wypad do przodu, ruch łokciem i jeden uderzony w podbródek rantem znokautowany poturlał się po ziemi. W tym momencie musiałeś już odwrócić się do tyłu, poczułeś uderzenie ostrza, króte zsunęło się ze zgrzytem po zbroi, następne mogło juz być mądrzejsze. Poza tym... jeden z nich miał oskard czy inny nadziak... Odwróciłes się w ostatniej chwili, żeby odbić lecące prosto na twoje udo szpiczaste ciężkie coś, nadgarstek zaprotestował.
Ale nie przejmowałes się, w tym momencie bowiem ktoś zgasił światło.
Dokumentnie i nagle.



Gdy się ocknąłeś, było już jasno.
Zanotowałeś kilka zjawisk. po pierwsze coś tu smierdziało. Po drugie było ci dramatycznie zimno. Po trzecie, otwieranie oczu szkodzi, bo światło sprawia, że głowa pęka.
Ogarnięcie własnych zmysłów przyniosło następujące obserwacje.
Miałeś rozbity łeb. Kula z arbaletu, żeliwna, leżała zresztą zaraz obok. Nie roztrzaskała ci czaszki tylko dlatego, że tuman nie trafił w środek i poszło bokiem, wgniatając kość na skroni.
Nie miałeś na sobie ubrania. To jest większości. Zbroi, przeszywki, pasa. Miałeś spodnie i tunikę. Podartą. W dodatku ktoś chyba na nią nasikał. Miałes też but. Jeden. I onuce. Oba. Obok leżała tarcza. Broni nie było.

Wiem, niemiło, ale myślę, że uczciwie
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 07-03-2015, 17:09   

/już chciałem napisać, że jest jeszcze możliwość przeciągnięcia Argana z powrotem na jasną stronę mocy i chciałem rzucić schemacikiem wg którego kieruję tą postacią już od epilogu włącznie, ale akurat zaczęło to właśnie iść w ciekawą stronę, więc nie będę się tak odkrywał ;) /

Widok Petry w takim stanie podziałał nań porażająco. Wyprostował się gwałtownie, omal nie tracąc tym samym równowagi. W ostatniej chwili postawił kule tak jak należało.
Nie! Nie mógł pozwolić, by kolejną osobie na której mu zależało spotkała śmierć! Już zbyt wiele ich stracił!
Kiwał głową potakując szybko, słuchając uważnie słów Petry. Rozumiał aż za dobrze, że będą miały one teraz kluczowe znaczenie.
- Khorani, elf, człowiek od Reshiona i dziewczynka z psem, tak...? - mruknął - Ktoś jeszcze...?
Sapnął w zamyśleniu.
- Czyli Tavar nie jest wroga, a elf i ktoś od Reshiona tak...? Hm... - poszukał wzrokiem Travida. Miał nadzieję, że były kupiec usłuchał go i nie oddalił się zanadto - Chodź tu! - krzyknął w stronę gdzie miał wrażenie że zauważył pokutny płaszcz - Mam dla ciebie zadanie!
Czekając na przybycie Travida lub kogokolwiek innego podkręcił ponownie wąsa, myśląc gorączkowo nad kolejnymi krokami.
Zły elf, tak? Przypomniał sobie widok szpiczastouchego który przebywał wraz z Imperialistami parę dni temu w forcie XIV. Ciekawe w jakim stopniu elfy współpracowały z Imperium?
I ów groźny elf był w pałacu namiestnikowskim...? Jaaakaż szkoda, że zaraz tamte okolice staną w płomieniach... Jednakże sam pożar nie załatwi sprawy ze stuprocentową pewnością, a już na pewno nie przysporzy mu informacji.
- Trzeba będzie posłać po Khorani'Azriyę, najlepiej kogoś jakkolwiek duchownego - po części wydawał rozkazy, a po części mówił do siebie, wciąż planując - Powołując się na naszych bogów trzeba będzie ją namówić do ruszenia na pałac namiestnikowski, by zgarnęła a może i unieszkodliwiła tam jednego elfa. Jeśli zadeklaruje że nic do mnie nie ma i porzuca ewentualne urazy dla wyższej sprawy, mogę z nią po drodze jeszcze pogadać na osobności. Jeśli jednak tak, to wystarczy namówienie jej do ruszenia po elfa w pałacu namiestnika.
Przez chwilę zastanawiał się, czy warto tam posyłać właśnie ulundkę. Szybko jednak uznał, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Pałac namiestnikowski był w tej chwili w samym centrum zamieszek, prawdopodobnie oblężony. A do tego lada moment mógł stanąć w płomieniach. Tylko ulundka miałaby tam jakiekolwiek szanse. A nawet jeśliby poległa, tym lepiej dla jego planów.
- Petra, przygotuj proszę już zawczasu jakiekolwiek wskazówki, by namierzyć kolejne te osoby - skinął głową kierunku siostry, widząc jej chwilową bezczynność.
Gdy tylko ta skinęła głową i wzięła się do pracy, wznowił snucie swych planów na głos, jednocześnie przyzywając ręką każdego zauważonego gońca.
- Do domu na ulicy Białej wystarczy wysłać niewielkie komando, choć znajdujący się tam człowiek może być groźny... - zaklął pod nosem orientując się, że zapewne każdy wolny oddział lotny poszedł podpalać miasto - Mamy kogokolwiek wolnego, najlepiej jakichś dobrych wojowników? Gdzie jest Eryk gdy jest akurat potrzebny?
Westchnął ciężko. No tak. Eryk poleciał do tej swojej medyczki. Argan dziwnie się czuł, nie mając go u swego boku.
- Jak skończysz, Petra - zwrócił się do siostry cicho, oceniając czy jego słowa nie rozproszą jej w pracy - Pójdziemy oboje do tej dziewczynki z psem.
Rzucił okiem na część nadbrzeża oddzielającą keję Ligii od portu wojennego. Zdawała się całkiem bezpieczna. A przede wszystkim niedaleka.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 08-03-2015, 00:39   

/Powiem szczerze że rano jak to przeczytałem byłem zły. Ale faktycznie, zawaliłem tutaj sprawę... i nie mam do nikogo pretensji. Będę pracował z tym co mi dano ;) Szkoda mi tylko buta, będzie mi zimno w stopę...

Po pierwsze - zaje**ście bolała go głowa. Przyłożył rękę do miejsca gdzie uderzył go pocisk z arbaletu. Natychmiast tego pożałował, gdyż dodał sobie tylko bólu.
Zapamiętać... nie dotykać..
Ocenił swój stan. Stracił prawie cały swój dobytek. Ktoś chyba postanowił odlać się na niego gdy leżał nieprzytomny. W dodatku czuł się jakby poprzedniej nocy wychylił kilka bukłaków księżycówki krasnoludzkiej...
Prawie jakbym był na jakieś ostrej popijawie.
Nie miał na razie sił dźwignąć się z ziemi więc leżał tak, pokonany. Nawet myślenie sprawiało mu ból więc wiązanka którą ciskał w myślach na te gnojki została przerwana w połowie. Po prostu leżał tak, z pustą głową niezdolny do jakiejkolwiek reakcji...
Nie wiedział ile czasu minęło. Jednak do głowy, mimo bólu przyszła my myśl że jeśli będzie tu tak leżał to w końcu ktoś postanowi dokończyć robotę którą zwaliła tamta grupa. Dlatego oparł ręce na ziemi i dźwignął się do góry. Oczywiście towarzyszyły temu efekty dźwiękowe...
-Oż kurw... ty gnoju z arbaletem... jak cię znajdę to ci tą kulkę wetknę w dupsko, przysięgam...
Dla poparcia swoich czynów sięgnął jedną ręką po pocisk leżący na bruku i schował sobie do kieszeni w spodniach. Gdy już dźwignął się z ziemi uznał że to wystarczająco duży wysiłek i podszedł do ściany o którą oparł się plecami... Spojrzał w dół na siebie...
-Teraz to już nikt nie pomyśli że jestem wojskowym...
Aktualnie prezentował obraz nędzy i rozpaczy. Z jednym butem, podartą i zasikaną koszulą, okrwawioną twarzą stał w ulicy kaletniczej... Przeszło mu przez myśl że może mieć poważne problemy z dostaniem się do cytadeli lub zaczepieniem jakiegoś strażnika bez problemów...
Mimo to ruszył dalej. Nie miał zamiaru zabierać swojej tarczy. Zamiast tego podniósł ją i wsunął w zacienioną uliczkę która prowadziła z kaletniczej bezpośrednio na białą. Samym migdałem nic nie wskóra, a tylko przyciągnie na siebie uwagę albo zostanie oskarżony o rozbój.
Wyszedł z ulicy kaletniczej i ruszył w kierunku cytadeli trzymając się ściany, by być mniej widocznym i na wypadek gdyby jego stan postanowił ściągnąć go na poziom ziemi. Na pewno nie było sensu iść ,,na skos", tam gdzie właśnie tłoczyły się tłumy żądne krwi i wergundzka siła zbrojna która widziałaby w nim tylko kolejnego przeciwnika...
Ten dzień jest do dupy. Poprzedni też.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 09-03-2015, 05:56   

Eryk,
wyszedłeś na szerszą przestrzeń, gdzie wciąż kłębiła się masa ludzi, nie był to jednak ścisk, przez który nie da się przejść, tym bardziej w pobliżu ścian. Tak jak podejrzewałeś, tym razem absolutnie nikt nie zwrócił na ciebie uwagi.
Przemknąłeś pod ścianą aż do poprzecznej, sporej ulicy, wiodącej do zajazdu i Na Skos, minąłeś tę ulicę i wszedłeś w zwężenie, niewielki zamknięty placyk z fontanną, połączony z placem wschodnim dwoma małymi uliczkami. Po drodze, w zaułkach, bramach i kątach dostrzegłeś przynajmniej kilka sytuacji dokładnie analogicznych do tej, której sam chwilę wcześniej byłeś bohaterem. Miałeś powody przypuszczać, że większość kończyła się znacznie gorzej dla napadniętych niż dla ciebie. W licznych mijanych domach słychac było dźwięk tłuczonego szkła, wyrzucane na ulicę sprzęty, rozbijane wyposażenie.
Na placu wschodnim było wcale nie lepiej. Dawne koczowisko uchodźców teraz zmieniło się we wrzące wściekłością ludzkie mrowie. Z tego końca placu, na którym wyszedłeś, nawet przy swoim wzroście nie mogłeś dostrzec, co się dzieje przy cytadeli, ale mozna było wywnioskować z komend i krzyków ludzi, że wojsko broniło dostępu do bramy dla krążących oddziałów, nie wahając się strzelać salwami z łuków i kusz do tłumu.
Jeden z takich oddziałów zobaczyłeś właśnie, próbując przepchać się ku cytadeli. Żołnierze przepychali się tarczami, ostrzeliwali się z kusz, pomiędzy zwartym szeregiem widać było medyków w zielonych cotte, taszczących nosze.
Była w tym oddziale. Pomiędzy tarczami wyraźnie dostrzegłeś jej wysoko upięty czarny kucyk. Szła na tyle, raz po raz opierając się na ramionach wyższych towarzyszy wyprowadzała sprawne pchnięcie włócznią, usuwając co bardziej aktywnych, którzy próbowali uderzyć na szyk. Celnie i szybko, tym bardziej że obok niek kolejni strzelali z kusz.
Podejście do nich zbyt blisko oznaczało bełt w klacie, prawdopodobnie zanim zdążyłbyś powiedzieć, kim jesteś, o ile w ogóle by cię usłyszeli. Zakładało to przepchanie się z jedną bosą nogą przez tłum, dogonienie ich i przekrzyczenie się przez wrzaski zanim cię zastrzelą. Albo panna przez pomyłkę potraktuje cię włócznią.
Ale jakie miałeś wyjście?


Argan,

Owizor napisał/a:
Przypomniał sobie widok szpiczastouchego który przebywał wraz z Imperialistami parę dni temu w forcie XIV.
O ile pamiętam, widziałeś, jak go Elidis zastrzelił na placu.
gdy już podwładni zdążyli dopytać i upewnić się co do twoich intencji, padły pytania.
O który dom na Białej chodzi? Owego Czorta - pojmać czy zabić? Gdzie dokładnie jest khorani?
Petra, usiłując skupić myśli w zamieszaniu, próbowała kolejne rytuały.
Dom. Na północ. Druga kamienica od północy po wschodniej stronie ulicy Białej. przed kamienicą jest błoto. Białe właśnie, od niego ulica ma nazwę.
Khorani jest na północnej bramie.
Dziewczynka w porcie wojennym. Pies też.
A co z Czortem?

Uzyskawszy odpowiedzi, ludzie ruszyli we wskazane miejsca z odpowiednimi rozkazami. Na bramę zgodnie z twoją intencją poszedł stary Lecorde.
Wy ruszliście do portu wojennegego.
Tam trafiliście na niezły tłum, tym razem na wasze szczęście nie była to masa gniewnego motłochu. Żołnierze wysiadali z kolejnych łodzi, kursujących między stojącymi na redzie ciężkimi trierami, a brzegiem. Na łodzie z kolei wsiadali cywile, można było podejrzewać, że to właśnie rodziny wojskowych. Keja była dokładnie obstawiona szczelnym kordonem. Oddziały od razu z pomostu niemal truchtem biegły otwartą aleją w kierunku bramy północnej.
Rozejrzeliście się. Znaleźć w tym tłumie dziecko to będzie dobry wyczyn. Petra ściskała w dłoni kamień, który, jak wytłumaczyła, sprzęgła z jej aurą, cokolwiek to znaczyło, miał ją łaskotać w dłoń, jeśli dziewczynka znajdzie się w pobliżu. Ale to chyba znaczało łażenie po placu wzdłuż i wszerz, w tłumie ludzi.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 09-03-2015, 22:49   

Cofnął się napięcie i rzucił z powrotem w kierunku z którego przyszedł. Przepychał się między ludźmi, chyba nawet przewrócił jakiegoś wąsatego jegomościa głośno skandującego jakieś hasła. Nieważne.
Wbiegł z tupotem do ulicy kaletniczej i sięgnął do miejsca gdzie położył swoją tarczę. Przez chwilę poczuł ukłucie strachu, gdyż nie wyczuwał żadnego kształtu poza ścianą kamienicy. Sięgnął głębiej i niżej... Jest! Zacisnął dłoń na rancie tarczy i wyszarpnął go spomiędzy budynków. Gdy zakładał ją sobie na lewą rękę oparł się o ścianę. Mimo wszystko wciąż nieco kręciło mu się w głowie. Tylko czy od uderzenia w czaszkę czy z emocji?
Upewnił się że wszystko dobrze leży, a paski przytwierdziły migdał do jego lewego przedramienia. Wypadł z kaletniczej i z powrotem puścił się biegiem w kierunku wschodniego placu.
Tłum przed nim wciąż nieustannie tworzył barierę którą musiał pokonać. Zaczął iść przez ludzi, pomagając sobie rantem tarczy. Niektórzy głośno protestowali przeciwko temu jak się przepychał, inni przepuszczali go myśląc zapewne że biegnie pomóc tym którzy nękają wergundzkie grupki. Wyciągnął głowę najwyżej jak umiał i poszukiwał tego małego, zielonego ustępu w morzu cywilów które niczym statek pokonywało drogę do cytadeli. W końcu dostrzegł jeden, a nad nim czarną banderę jej włosów. Ruszył w tamtym kierunku ze zdwojoną mocą.
Dotarł do eskorty medyków. Zaczął ją okrążać by znaleźć się naprzeciwko Aldei. Widział jak rani kolejnych śmiałków próbujących się dostać do transportowanych rannych. Stał właśnie przed jednym takim, wydawało się że próbuje skoczyć w kierunku sanitariuszki.
Eryk chwycił go za ramię i odciągnął do tyłu mrucząc pod nosem ,,suń się". Nie skupiał się na tym gościu, bardziej uważał by jakiś strzelec nie dorwał go i nie dokończył roboty opryszka z arbaletem. Zasłaniał się swoją tarczą najbardziej jak umiał. Powoli wyjrzał znad rantu i szukał wzrokiem Aldei. Miał nadzieję, być może nawet łudził się że go rozpozna w tłumie. Starał się przyciągnąć jej uwagę obecnością tarczownika przed nią.
To teraz wszystko w rękach losu... I Modwita...
Jeśli jeszcze tam jesteś panie wojny, wysłuchaj mej prośby.
Twój sługa Eryk Strandbrand stara się dostać tylko do
swych pobratymców i przeżyć wraz z nimi.
Jeśli patrzysz akurat swym łaskawym okiem w stronę
Vekowaru, usilnie proszę cię byś dopomógł mi w tej sprawie.

Sam był zdziwiony jak ostatnimi czasy często modlił się do boga wojny... najwyraźniej to prawda co mówią - w chwili wielkiej próby zawsze zwracamy się do bogów, my zwykli śmiertelnicy... Jednak mimo prędkiej modlitwy (aczkolwiek nie pozbawionej szacunku) nie rozproszył się i wciąż uważał na jakiekolwiek pociski czy inne zagrożenia ze strony tak wergundów jak i tłumu za nim.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 10-03-2015, 01:47   

Indiana napisał/a:
O ile pamiętam, widziałeś, jak go Elidis zastrzelił na placu.
Samego aktu zestrzelenia o ile pamiętam Argan nie widział (a nawet jeśli to z dość daleka)
Indiana napisał/a:
Owego Czorta - pojmać czy zabić?
Nigdzie dotąd (poza shoutboxem) nie padło, że Czort = człowiek Reshiego. Argan może to co najwyżej podejrzewać, ale nie ma jeszcze dowodu by wiedzieć z absolutną pewnością, że człowiek w domu na ulicy Białej to Czort

/przepraszam że dziś krócej, ale czasu nie miałem prawie w ogóle od wczoraj włącznie - jak do jutra nie pojawi się post MG, to może jeszcze dopiszę jakieś detale/

Widząc, że to Travid podszedł wysłuchać jego poleceń, uśmiechnął się. Doprecyzował byłej głowie rodu, że ma powoływać się na sprawy bogów i na konieczność porzucenia prywaty dla dobra sprawy.
Natomiast ludzi mających zorganizować grupkę do uderzenia na dom na ulicy Białej poinstruował, by uważali na chemikalia. Cała reszta - czyli zorganizowanie odpowiednich ludzi, uzbrojenia i taktyki, pozostawił już swym podwładnym.
Ruszając wraz z Petrą w stronę pomostu rzucił jeszcze na odchodnym, że gdyby pojawił się na miejscu Eryk, ma lecieć do niego w wojennym porcie.

Poszło całkiem nieźle. Co prawda zajęte ręce bardzo mu doskwierały i kilkukrotnie omal się nie wywrócił, niemniej przemieszczanie się o kulach okazało się całkiem szybkie i skuteczne. Dało się przyzwyczaić.
Po drodze poprosił Petrę o sprawozdanie ostatnich ostatnich paru dni z jej perspektywy, uprzednio gratulując jej ogarnięcia namierzonych osób. Wiedział, że młoda Lecordówna potrzebuje motywacji. Zwłaszcza po spotkaniu z Travidem, potrzebowała jakiegokolwiek wyrazu uznania.
Dotarłszy na plac musiał znacznie zwolnić. Poruszanie się o kulach w tłumie pozostawało nielichym wyzwaniem.
Opis działania kamyka przyprawił go o nieprzyjemny dreszcz. To działało niemal identycznie jak medalion Angeli. Wspomnienie tamtych podziemi paraliżowało go znacznie skuteczniej niż brak nogi. Starał się ze wszystkich sił odegnać wspomnienia i skupić na zadaniu.
A zadanie najwyraźniej polegało na łażeniu za Petrą i wypatrywaniu odpowiedniej osoby, bądź nasłuchiwaniu odpowiedniego psa. Nie miał pomysłu na nic lepszego.
Miał szczerą nadzieję, że nie zastanie w tym tłumie nikogo kogo nie chciałby spotkać. Zwłaszcza tutaj ryzyko na takie spotkanie rosło do niebezpiecznego poziomu.
Ścisnął mocniej kule świadomy, że w razie potrzeby walki byłby w stanie unieszkodliwić co najwyżej jedną osobę. O ile by miał szczęście i zdołał doskoczyć takowej osobie do szyi. A później sam zginąłby zadeptany.
Przełknął ślinę i skarcił się w myślach. Miał wypatrywać dziewczynki z psem, nie zagrożeń!
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 10-03-2015, 13:29   

/dobra, to teraz już mogę na spokojnie dopisać detale... w sumie poza dialogiem podczas wędrówki do portu wojennego niewiele zostało/

Droga do portu wojennego była relatywnie spokojna, ten odcinek nadbrzeża był jeszcze kontrolowany przez żołnierzy. Choć i tutaj należało mieć oczy dookoła głowy i uważać na wzmożony ruch.
Poruszanie się o kulach było co prawda wolniejsze niżby Argan tego chciał, ale przynajmniej drobniejsza Petra nie miała teraz problemów z nadążeniem za nim.
- Dobra robota z tymi kamykami - uśmiechnął się, gdy tylko wyruszyli - Podziwiam cię. I przy okazji chętnie się w wolnej chwili pomodlę wraz z tobą o dodatkowe cierpienia dla tego dupka Travida - mrugnął w stronę siostry z ponurym uśmiechem.
Zrobił krótką przerwę, by skupić się na nierówności na drodze.
- Pewnie czekasz na wyjaśnienia co się ze mną działo? - wznowił po chwili rozmowę - Cóż...
Zastanowił się w którym momencie rozstał się z Petrą, od czego zacząć opowiadanie.
Rozstanie miało miejsce krótko po przebyciu bramy. Petra ruszyła do Cytadeli odebrać wynagrodzenie za służbę w Straży Pogranicza, podczas gdy Argan poszedł do pałacu namiestnikowskiego złożyć raport ulundce. Mieli się spotkać wieczorem w siedzibie Ligii.
- Wiadomość o tym, że zatrzymałem się z Ofelią w Złotym Kwiecie spakować jej manatki dostałaś, prawda? Zresztą po co się pytam, rano dostałem od ciebie odpowiedź... - zerknął na siostrę siostry zdając sobie sprawę, że nawet tamten list który otrzymał w zajeździe mógł być fałszywy... choć to już niewiele zmieniało - Rano doszło do burdy w zajeździe, Ofelia gdzieś znikła. Chciałem ci zresztą o wszystkim powiedzieć, koło południa byłem w siedzibie Ligii... I zastałem tylko Eryka - westchnął - Gdzie żeś się wtedy podziewała!? Choć akurat ciebie rozumiem, pewnie sprawy Lecorde... ale... Powiedziałaś chyba Angeli, że rano mam wrócić, prawda? To po jaką ciężką cholerę ona tamtego dnia gdzieś wyszła, skoro wiedziała że będę lada moment!? Zresztą... nieważne... już i tak nieważne...
Musiał na chwilę przerwać, by powstrzymać rosnącą mu w gardle gulę. Powoli wypuścił powietrze, starając się uspokoić.
- Potem wraz z rzekomą przyjaciółką Ofelii ruszyłem do miejsca gdzie rzekomo została ona porwana, nieopodal Przesmyku Żerskiego - wznowił po chwili, z trudem utrzymując spokojny ton - Tam owa przyjaciółka sprowokowała grupkę wergundzkich agentów do zaatakowania mnie... Potem już, długo po tym jak zabiłem napastników, dowiedziałem się kim oni byli - uśmiechnął się cierpko - To wszystko była intryga styryjskiego wywiadu. Wplątali mnie w zabijanie wergundów i wysłannika Coralidesa licząc na to, że dzięki takiemu szantażowi zmuszą mnie do zostania wiernym agentem Styrii. A wergundowie myśląc, że już jestem agentem Styrii... oni... porwali i zabili Angelę.
Znów przerwał. Tym razem nie tyle by samemu się uspokoić, lecz by dać Petrze czas na przyswojenie informacji.
- Krótko po tym wszystkim agenci styryjscy, w tym również Ofelia, prowadzili mnie i Eryka podziemnymi kanałami przekonani, że jesteśmy już ich wiernymi pieskami. Mieli tam jakieś swoje sprawki, chyba jacyś Imperialiści. Nieważne... Tam właśnie zawalił się jeden tunel, grzebiąc kilku z nich żywcem... nie bez mojego poświęcenia zresztą. Tam właśnie straciłem nogę. Mnie i Eryka wyciągnęli wergundowie. Pogadałem sobie z szefem ich wywiadu, ale ów okazał się idiotą jakich mało. Zamiast zapobiec konfliktowi Ligii z Wergundią uznał, że lepiej będzie przyznać się, że stał za zabójstwem Angeli, a następnie poddać mnie i Eryka torturom... i co najlepsze, po tym wszystkim nas wypuścić - uśmiechnął się cierpko - Szkoda że cennik i lista kontaktów z Cechem jest gdzieś już spakowana pod pokładem Damy. Ale co się odwlecze to nie uciecze - dokończył mówić bardziej do siebie niż do Petry.
Zaczęli się zbliżać do placu przed pomostem w wergundzkim porcie wojennym.
- Tak więc... - zwrócił się ponownie w stronę siostry - Jak to wyglądało u ciebie? Te ostatnie kilka dni?

Słuchając jej słów dotarł do placu.

- Prowadź, ty tu rządzisz - polecił po krótkiej chwili rozglądania się po tłumie.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 12-03-2015, 04:04   

Niestety, tak to jest, jak się pisze w środku nocy i w pośpiechu :) Rzeczywiście, trochę ci wygadałam, że Czort jest od Reshiego, chyba dlatego, że przyjęłam, iż i tak to wiesz z sb. W każdym razie póki co trudno jest podsuwać ci jakieś rozwiązania ;) , więc teraz czekam na inwencję w kwestii znalezienia panny z piesełem ;)
Argan,
Petra słuchała twojej opowieści z wielkim przejęciem. To było do przewidzenia, osoba o tak wyczulonej empatii jak ona musiała przejąć się czyimiś problemami. Przejęła się tak bardzo, że w którymś momencie zatrzymała się i przytuliła cię po siostrzanemu ze smutnym westchnieniem.
- Musi być tak, że chyba nie masz szczęścia do ludzi... - mruknęła, lekko zakłopotana, jak każdy po wysłuchaniu tragicznej opowiesci, w której nic nie może pomóc ani zmienić - Uporządkujemy to wszystko. Po kolei...
Jej wzrok padł na tłum ludzi przed wami i sama nieco zwątpiła w prawdziwość tych słów. Podniosła wzrok na ciebie.
- Octavio, ja nie wiem, jak ją znaleźć. Ani w ogóle kto to jest. Ale... Jest taka gwiazda, gwazdozbiór właściwie, nazywa się Tarcza Modwita i jest kojarzony z... no z mocą Modwita właśnie. I on na północy już by zanikał, bo jest październik, ale tutaj widać go wyraźniej. I jak się szuka gwiazd, które mają większą emanację, znaczy gwiazd, planet i gwiazdozbiorów... no ciał niebieskich, to ten jest teraz jeden z najmocniejszych. Ten, i jeszcze jeden, nazywa się Warkocz, i przypisuje się go mocy Tavar, ale tylko symbolicznie, bo... No nie ważne. Ale ten gwazdozbiór Tarczy, on świeci jak wściekły i jak pójść za powiązaniem, to wyszukuje właśnie to dziecko. Ona ma jakieś 10 lat. Poznałabym ją z twarzy chyba.
Petra mówiła ciągiem z szybkością karabinu... (znaczy, gdybyście znali karabiny...), jakby chciała zrobić wszystko, by zagłuszyć twoją mało wesołą opowieść i zająć umysł czymś konkretnym, planowaniem, ogarnianiem, szukaniem.
- Tak się zastanawiam, co dziecko może mieć wspólnego z Modwitem, hm? Może to jakaś służka świątynna... Ale świątynie są w południowej części, co by tu robiła. Może jakaś wieszczka albo co... Kurcze no.. nie wiem...
Jęknęła, patrząc na zatłoczone wybrzeże. Przed wami przetruchtał kolejny oddział, w równym rytmie okrzyków dziesiętnika, podzwaniając zielonymi tarczami.
- Przecież chyba nie będziemy łazić tu tam i z powrotem...


Eryk,
troszkę przekombinowałeś z czasem, nie miałeś szans wrócić do uliczki i z powrotem z tarczą w czasie, kiedy oddział nie przeszedłby przez plac
Gdy dotarłeś do oddziału, byli juz o dwa kroki od wychodzącej im na przeciw straży cytadeli. Zza pleców rozwrzeszczanych cywilów widziałeś jej oczy, spokojne, przymrużone, jej ruchy celne i precyzyjne, bez drżenia rąk i chaosu. Dla kogoś, kto potrafił przeprowadzać operacje na żywym organizmie, walka na wojnie nie była widocznie żadnym stresem. Ale dziwnie to wyglądało, ta dziewczyna, taka roztargniona, żywiołowa, impulsywna, a tutaj nagle spokojna, jak wygładzona stal miecza, pewna, twarda... zimna.
Już prawie dotarli do kordonu, idący pierwsi tarczownicy z okuwanymi stalą migdałami już prawie wchodzili między pierwszych tarczowników z cytadeli. Idący ostatni, w tym Aldea, zatrzymali się, krzycząc do swoich "stój, stój!".
Ucieszyłeś się, przez chwilę przemknęło ci przez myśl, że cię rozpoznali, ale nie, patrzyli gdzieś w twoje prawo, nad twoją głową.
Słyszałeś ich w miarę wyraźnie. W ich szeroko otwartych oczach widać było znużenie, grozę i przejęcie.
- Bogowie... za co... - jęknął któryś z tarczowników. Aldea opuściła włócznię i też patrzyła. Uznałeś, że nie bedziesz się gapił, dopóki nie będziesz bezpieczny, więc skorzystałeś z okazji i poskoczyłeś do przodu.
W ostatniej chwili zasłoniłeś sie tarczą przed odwiniętym ciosem tarczownika po lewej. Zamieszanie zwróciło uwagę medyczki.
- Nie, czekaj! - krzyknęła, trącając towarzysza w ramię - To jeden z naszych! Eryk! Co ty... nieważne... - wychylając się zza ramienia żołnierza szarpnęła za tarczę, z siłą, której się po niej nie spodziewałeś. Prawie się wywróciłeś, wpadając na niosących nosze tragarzy. Dopiero stanąwszy na nogach mogłeś się bezpiecznie odwrócić i zobaczyć, na co patrzyli żołnierze i duża częśc ludzi na placu, na którym powoli zaczynał rozlegać się powszechny okrzyk paniki.
Znad budynków południowej pierzei placu wielkim czarnym słupem unosił się dym, gęsty olbrzymi kłąb dymu, w którym widać było pojedyncze płomienie, liżące ściany drewnianych budynków.
- No tylko tego jeszcze brakowało... - skwitowała Aldea z westchnieniem - I co ty tu, do ciężkiej nędzy, robisz, miałeś wsiadać na statek!
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 13-03-2015, 00:52   

Zaskoczenie wywołane faktem że bez trudu go przeciągnęła i pozbawiła równowagi po chwili ustąpiło i zaczął mówić.
-No niby miałem... ale nadeszła zmiana planów. Octavio popłynął razem z personelem ligi kupieckiej, a ja...
Podczas gdy wypowiadał te słowa patrzył ponad jej głową i obserwował jak czarne kłęby dymu wznoszą się nad Vekowarem.
-Zostałem... oni mnie już nie potrzebowali. W drodze na północ na nic się nie przydam, ale tutaj...
Tak, tutaj zostanę i dam się obrabować - pomyślał smutno. Musiał wyglądać żałośnie w swoim obecnym stanie. W dodatku głowa wciąż dawała o sobie znać tępym bólem pulsującym blisko skroni. Oderwał wzrok od dymu i spojrzał na nią.
-Myślałaś że cię zostawię samą z tym wszystkim? Niedoczekanie...
Uśmiechnął się słabo. Nie brzmiało to chociaż w połowie tak heroicznie czy troskliwie jak sobie wyobrażał że będzie. Wpatrywał się w nią czekając na jakąś odpowiedź.
Obudź się. Chyba zapomniałeś o gównie w jakim tkwicie obydwoje.
Tłum chyba na chwilę się uspokoił... nie, źle powiedziane. Przestał skupiać się na nich. Skupił się na płomieniach widocznych nad niektórymi budynkami. Gdzieniegdzie widział już pierwsze oznaki zbiorowej paniki wśród tłumu.
-Nie stójmy tak. Do Cytadeli, bo zaraz będzie tu jeszcze większy chaos niż wcześniej. Teraz mamy szansę.
Na rozmowy czas przyjdzie później, za murami wergundzkiej fortecy. I na inne rzeczy... miał nadzieję że Aldea lub inny uzdrowiciel opatrzy ranę zostawioną przez Arbalet. Chociaż wolałby Aldeę gdyby miał wybierać.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 13-03-2015, 13:58   

Powrót myślami do Angeli rozpraszał go mocno. Ciężko mu było skupić myśli, ponownie zalewane nienawiścią wobec Styrii i Wergundii. Choć im dłużej o tym rozważał, tym bardziej jego gniew kierował się w stronę pierwszego z wymienionych państw. Wergundowie byli co prawda skrajnie brutalni i przerażająco tępi, lecz ich działania były w pewnym sensie logiczne. To Styria i jej intrygi stały przede wszystkim za wszystkimi nieszczęściami Argana.
Skup się psiakrew! - skarcił się w myślach - Petra coś do ciebie mówi o tarczach i warkoczach! Jakie znowu... ach, gwiazdy... no właśnie, skup się idioto!
- Modwit patronuje zorganizowanym wojskom... tu jest multum żołnierzy i każdy jak jeden czci Modwita - mruknął - Obstawiam że w okolicy jest też co najmniej kilku kapelanów... Mówisz, że gwiazdozbiór związany z Modwitem ignoruje taki ładunek wierzących i wskazuje na tę konkretną dziewczynkę? Może jakby poprosić żołnierzy o zaśpiewanie jakiejś litanii, mogłoby to nam pomóc...? Nie wiem, cholera... Nie znam się na tym...
Sapnął i wyprostował się, nasłuchując czy nie słyszy szczekania psa.
Zaczął mruczeć pod nosem, rozważając na głos kolejne możliwości.
- Swart chyba nie chciałby byśmy się modlili do Modwita... hm... Na rytuał do gwiazd chyba nie ma miejsca... Jak zaczniemy krzyczeć że szukamy dziewczynki z psem, tylko nas wyśmieją... Na modlenie sie do Swarta o pomoc mogą zareagować dość agresywnie... Dowództwo wojskowego portu jest daleko a i tak wątpię by nakazało oddziałom szukać jakiejś dziesięciolatki... hm... A może gdyby tak podsadzić Petr... - parsknął do własnych myśli. Przecież był o kulach! Noszenie Petry na barkach mogło się dlań źle skończyć, nawet mimo jego krzepy i drobnej figury Lecordówny.
Spojrzał na siostrę.
- Na razie starajmy się iść za emanacją, czy jak to tam się nazywa, i wypatrujmy. Może w trakcie na coś wpadniemy, a na razie nie traćmy czasu - ruszył powoli w stronę tłumu, przeklinając w myślach fakt, że ma zbyt zajęte ręce by móc się efektywnie przepychać - Skoro mówisz, że dziewczynka ma psa, to powinien chyba szczekać... Jak duży to pies?
Kolejny pomysł jaki przyszedł mu do głowy, tym razem o machaniu kawałkiem mięsa na patyku, potraktował już jako dobitny znak że nie ma absolutnie żadnego pomysłu i powinien się skupić na samym przeciskaniu przez tłum i wypatrywaniu.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
Ostatnio zmieniony przez Owizor 13-03-2015, 14:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 16-03-2015, 18:54   

Argan
- Ty mnie chyba nie słuchasz - mruknęła Petra, wzdychając - Jakie "iść za emanacją". Powiedziałam ci, że to być może będzie emanować, jeśli znajdzie się w jej pobliżu. Ale gdzie, u licha, jest jej pobliże? Na razie nie ma żadnej, kurcze, emanacji! - zakończyła prawie krzycząc - Swart chce, żebyśmy ratowali miasto! Myślisz, że to znaczy "ratujcie miasto, tylko nie zwracajcie się do Modwita"????
Ludzie stojący dookoła spojrzeli na was ze zdziwieniem i lekkim zainteresowaniem, ale jako że nie była to bynajmniej jedyna osoba, krzycząca lekko histerycznie w okolicy, to szybko wrócili do własnych zmartwień. Czyli do tego, jak się dostać na łodzie.

Psów w okolicy było od jasnej cholery. Jak zawsze w porcie, kręciły się w poszukiwaniu resztek, łapiąc szczury i wykradając rybakom połów z koszy. Teraz niewielu tu było rybaków, ale po ogromnej chmarze ludzkiej zostawało mnóstwo resztek. Psy snuły się więc pod kamienicami i na samym nabrzeżu, ale żaden nie wydawał się w najmnieszym stopniu obchodzić astrologicznego kamyczka.
Dziewczynek też było sporo, najczęściej przyczepionych do rodzicielskich ubrań, czasem płaczących gdzieś po kątach albo zajętych pogłębianiem chaosu poprzez fascynującą zabawę w bieganie między ludźmi zygzakiem i potrącanie ich toreb.

Wyglądało na to, że utknęliście w martwym punkcie.
Nagle od strony dużej szerokiej alei, wiodącej do bramy (nazwijmy ją ulicą Północną), zza winkla znajdującej się na rogu kamienicy, wyłoniło się kilku wojowników z emblematami ligi - poznaliscie ich, to było to komando, które Argan wysłał na Białą do domu Reshiona. Wlekli ze sobą jakiegoś człowieka, sporej postury. Prowadzący ich najemnik dostrzegł was w tłumie i machnął do ciebie.
Ponieważ w tym momencie staliście przy forcie nabrzeżnym (ten budynek kwadratowy przy samym molo wojskowym, jak wszystkie budynki fortyfikowane, w szarej otoczce), przeszliście na drugą stronę ulicy do waszego oddziału.
- Panie Lecorde - zameldował najemnik - Zgodnie z rozkazem dom na Białej przeszukany, znaleźliśmy tam tylko tego o tutaj. Twierdzi, że da Tirelli wynajmował u niego lokum. Mieszkał tam on i jakaś panna, też da Tirelli, magiczka.
- To jest bezprawne... - warknął ów człowiek, szarpiąc związanymi z tyłu rękami - Nie jesteście strażą, żeby sobie tak pozwalać...
- Zamknij ryj - dowódca najemników mocnym uderzeniem w nerkę na chwilę pozbawił go oddechu. Petra spojrzała na to krytycznie, jeszcze bardziej krytycznie na kilku przechodniów, którzy zainteresowali się sytuacją, po czym rozejrzała się i wskazała na bramę narożnej kamienicy. Była otwarta. Petra pociągnęła cię za rękaw, wskazując budynek.
Weszliście.
Budynek sprawiał wrażenie całkowicie pustego, na schodach walały się jakieś sprzęty, kołdry, doniczki z kwiatami, wszystko porzucone w pospiechu. Dowódca najemników, Ulfer, wysłał najpierw dwóch do sprawdzenia terenu. Mieszkanie na parterze było puste, więc weszliście tam. Najemnicy pchnęli na krzesło więźnia.
- Przytrzymajcie go, proszę - powiedziała Petra i wyciągnęła z sakwy kamyk koloru czarnego. Przez chwilę ważyła go w dłoni, marszcząc brwi,po czym spojrzała na ciebie i pokręciła przecząc głową, jakby chciała powiedzieć "to nie ten". Nogą szybko sprzątnęła wokół więźnia wszelkie leżące przedmioty i spiesząc sie rozłożyła kilka kolejnych kamieni dookołoa.
- Ej! - zaprotestował uwięziony - Nie wolno, ja nie chcę żadnych..
- Ulferze, byłbyś tak miły i zakneblował mu usta, jeśli jeszcze raz się odezwie niepytany? - łagodny uśmiech Petry przeraził więźnia chyba bardziej niż treść słów. Najemnik z ukłonem potwierdził. Panna Lecorde tymczasem, mrugając do ciebie za plecami więźnia, porozkładała swoje kamyki, po czym stanęła za jego plecami i na chwilę skupiła myśli - kamienie dookoła zaiskrzyły, powodując, że więzien podskoczył jak dźgnięty szpilą.
- Słuchaj no - Petra stanęła teraz przed nim - Sprawa wygląda tak, jesteś oskarżony o spisek, zdradę i sianie defetyzmu...
- Niczego nie... - zamilkł, przerażony ruchem Ulfera.
- No - kontynuowała dziewczyna - I zawiśniesz. Chyba, że mi powiesz, gdzie jest Reshion da Tirelli i z kim się konszachtował. Możesz zacząć od tego, jak się nazywasz... A jak nie powiesz - kamyki znów zaiskrzyły - to ci zagotuję mózg w środku tego kręgu.
Więzień rozejrzał się w popłochu. Miał twarz poznaczoną bliznami, wyglądał na kogoś, kto ma bogatą przeszłość, wcale nie spędzoną na uprawie brukwi, a to z kolei średnio licowało z jego zachowaniem, pasującym bardziej do wystraszonej pensjonarki.
- Hallbjorn... Nazywam się Hallbjorn Einarson. Jestem kupcem. Mam tutaj dom... Kamienicę. Wynajmowałem ją da Tirellemu i jego siostrzenicy Emilii... Nic nie wiem o żadnych konszachtach, nikogo nie zdradziłem i w ogóle nie wiem o co chodzi!!!

Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, Petra znieruchomiała, nasłuchując. Wyszła z kręgu i połozyła palec na ustach, każąc wam być cicho.
- Słyszysz to...?
- Co?
- To z zewnątrz...?
- Nie bardzo...
Dziewczyna podbiegła do okna i otworzyła je na oścież, wychodziło na bramę. Rzeczywiście, zamiast słyszeć harmider bitewny, słyszeliście... huk..? Jak mnogi chór głosów.
- Co, do jasnej... - mruknęła Petra. Nie zwracając uwagi na to, że mogłoby ci to przyjść z lekkim trudem, wybiegła na klatkę schodową i zawołała - Ta kamienica ma kilka pięter, z góry może zobaczymy. Chodź, Octavio!
Zakląłeś w myśli. I tak ledwie stałeś. Jeden z najemników zauważył twoje wahanie i zaproponował pomoc. Ulfer wysłał kilku, by zabezpieczyć wejście do klatki schodowej i dwóch wraz z Petrą (Oddział liczył 10 osób), po czym skinął ci głową, że dopilnuje więźnia.

Zanim dotarłeś trzy piętra wyżej, prawie zemdlałeś ze zmęczenia i gdyby nie ów żołnierz, pewnie byś się sturlał z rozmachem i łomotem na dół. Petrę znaleźliście na poddaszu, stała, szeroko otworzywszy klapę w dachu i słuchała.
Gdy stanąłeś obok niej, dostrzegłeś bramę, oplecioną czarnym dymem, stojące tam szeregi żołnierzy. Widziałeś styryjczyków na wałach i Wergundów z zielonego. Stali. Wszyscy.
Widziałeś też za murami ludzkie mrowie tubylców. Powietrze drgało od niskiego, wibrującego dźwięku, hipnotyzującego i pięknego.
- Co oni robią...? - zapytałeś. Petra z szeroko otwartymi w zachwycie i przejęciu oczami szepneła:
- Śpiewają, Octavio... Śpiewają.
Pozostała tak na długą chwilę, słuchając, ważyła w dłoniach kamienie. Z przeciwnej strony pomieszczenia,gdzie było drugie okno, jeden z najemników krzyknął i też je otworzył.
- Panie Lecorde!
W śpiew, unoszący się nad miastem, wkradł się inny dźwięk. Petra drgnęła i krzyknęła, przebiegła obok ciebie do tego drugiego okna. Stamtąd wyraźnie słyszeliście wrzask ludzi od strony głównego placu, krzyki i panikę. Nad miastem, od strony pałacu namiestnikowskiego, unosiły sie gęste kłęby dymu i płomienie. Miasto płonęło. Ludzie uciekali ku wybrzeżu, potęgując panikę. Wiejąca od morza poranna bryza roznosiła ogień na całą jego wschodnią część.
- On mnie tu przyprowadził! - powiedziała nagle Petra - Ona tu jest!
Niemal równocześnie usłyszeliście warczenie. Głuche warczenie psa. Ale nigdzie go nie było widać. Warczenie niemal natychmiast umilkło, ale załozyłbyś się, że dochodziło z jednej z niskich ścian pod skosami.

(Eryk, dla Ciebie chyba dam w osobnym temacie, bo tu się trochę chaosu zrobiło)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 16-03-2015, 20:44   

/jako że scenka dość długa, to napiszę też swoje zachowania w trakcie jej trwania ;) /

- Tylko myślę na głos, uspokój się, bo się upodabniasz się do Winklera - prychnął słysząc wybuch Ofelii - Wiesz dobrze, że się nie znam na tym. Możesz, a nawet masz mnie poprawiać! Ale, na bogów, nie unoś się bez sensu! - uniósł wzrok by ujrzeć nadciągające komando Ligii - Oho, nasi. Dobra, do dziewczynki i jej psa wrócimy za chwilę...
Podkuśtykał do żołnierzy trzymających człowieka skinął głową dowódcy i przyjrzał się schwytanemu.
Twarz gęsto poznaczona bliznami... Czy był podobny do Czorta z wizji...? ciężko powiedzieć. Cóż, warto z niego wycisnąć ile się da, nieważne kim jest. Najwyżej zginie kolejna niewinna osoba, trudno.
Wyprostował się i rozejrzał, szukając miejsca do przesłuchania. Szarpnięcie za rękaw Petry wskazał mu kierunek.
- Do tamtej kamienicy. Szybko - zaordynował.

Gdy tylko wkroczono do wolnego pomieszczenia i przygotowano miejsce przesłuchania, stanął pod ścianą naprzeciwko przesłuchiwanego, wciąż zastanawiając się czy to jest ta osoba którą widział w wizji.
Spojrzenie Petry wzmocniło jego wątpliwości. Ale nie zaprotestował gdy ta rozpoczęła przesłuchanie. A samo przesłuchanie wywarło na nim spore wrażenie.
Musiał przyznać, że jego siostra miewała przebłyski naprawdę świetnego ogarnięcia, geniuszu wręcz. Dobrze, że owe do niedawna wyjątkowo rzadkie przebłyski zdarzały się coraz częściej. Petra stawała się stopniowo, przynajmniej w jego oczach, pełnoprawną głową Lecordów. Ale potrzebowała jeszcze na to czasu.
Już zamierzał oskarżyć przesłuchiwanego o łgarstwo, tym samym przyjmując rolę złego gliny, gdy Petra znieruchomiała, jakby czegoś nasłuchując.
Stanął sam nieruchomo, w nerwowym oczekiwaniu.
- Już, lecę w podskokach - mruknął ironicznie do wbiegającej na górę siostry - O, dzięki - to z kolei było do jednego uczynnego najemnika - Za nią.

Dopadł klapy i oparł się o nią, z trudem łapiąc oddech. Posłał pełne wdzięczności spojrzenie najemnikowi, po czym obrócił się w stronę Petry.
- Pozwól że przypomnę - wysapał z trudem - że nie wszyscy mają tu obie...
Przerwał. Usłyszał.
Przez chwilę wpatrywał się zaskoczony w stronę wojsk tubylców. A nim nasycił oczy i zrozumiał na co patrzy, Petra skoczyła do drugiej klapy.
W tamtą stronę nie miał już siły biec. Ale i tak ze swojej strony nie miał problemu ze zrozumieniem, co widać było po drugiej stronie. Uśmiechnął się ledwo zauważalnie, z trudem ukrywając mściwą satysfakcję. Miasto płaciło za całe cierpienie jakie mu wyrządziło.
Usłyszał warczenie. Odwrócił się zaskoczony w stronę skąd nadbiegało. Następnie przeniósł pełny napięcia wzrok na Petrę. Odetchnął głęboko, by się uspokoić.
- Spokojnie, przyszliśmy cię uratować - powiedział cicho w stronę kąta, na tyle łagodnie na ile potrafił.
Zerknął na najemnika i dał mu znak ułożoną poziomo dłonią, by nie podejmował gwałtownych akcji. Sam jednak mocniej ścisnął prawą dłonią rękojeść miecza, a lewą kule na której wciąż się podpierał.
- Dostaliśmy polecenie od bogów uratować cię - powiedział powoli i spokojnie w stronę ściany - Mają cię w opiece.
Zamilkł i zaczął nasłuchiwać. W razie gdyby milczenie zaczęło się przedłużać, uniósł wskazujący palec dłoni wciąż zaciskającej się na rękojeści, gotów dać cichy sygnał do ruszenia w stronę z której dobiegło warczenie.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-03-2015, 17:21   

Rzecz w tym, że w kącie nikogo nie widziałeś. Za to miałeś wrażenie, że deski na ciebie warczą, ale gdy zacząłeś mówić, natychmiast przestały.
Petra zmarszczyła brwi. Podniosła z podłogi jakiś drąg, który chyba był kiedyś nogą od krzesła, i stuknęła w ścianę pod skosem dachu. Cisza. Ruszyła wzdłuż ściany, stukając, aż wreszcie w samym kącie odpowiedział jej odgłos poruszenia.
Spojrzała na ciebie, pokazując ci nierówny rant jednego z paneli desek, którymi obłożono ścianę.
Jeśli tam jest pies, to może się wystraszyć i zaatakować. Ale znów zabić go, jeśli jest tam też dziewczynka - to może wam zamknąć możliwość kontaktu z nią.
Na pomoc przyszedł najemnik, jeden z tych, którzy pobiegli za Petrą, najwyraźniej myślący typ.
Kładąc palec na ustach zdjął płaszcz i rozłożył go tak, żeby wybiegające zwierzę zaplątało się w tkaninę. Petra stanęła obok, łapiąc za ów wystający rant desek. Na sygnał szarpnęli.

Nic nie wybiegło. Waszym oczom ukazała się wnęka pod zabudowanym skosem dachu, a w niej skulona dziewczynka około dziesięcioletnia, przytulona do olbrzymiego owczarka wergundzkiego, któremu zaciskała drobne dłonie na pysku. Owczarek siedział nieruchomo, warcząc tylko głucho na wasz widok.

Spokojnie, przyszliśmy cię uratować - powtórzyłeś - Dostaliśmy polecenie od bogów uratować cię. Mają cię w opiece.
Dziewczynka spojrzała na ciebie wielkimi, niebieskimi oczami. Teraz dopiero zauważyłeś, że na jej kolanach spoczywa mały kordzik przecudnej kowalskiej roboty, na którym mała zacisnęła jedną rękę, puszczając psa.
- Ciiii, Mysza, ciii - uspokoiła warczącego czujnie owczarka - Nie wiem, kim pan jest - odpowiedziała rezolutnie i nad wyraz dorośle - ale myli się pan. Modwit porzucił mojego tatę i pozwolił go porwać. A teraz pozwolił mu umrzeć.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 25-03-2015, 01:52   

/domyślam się że tutaj nad Petrą nie mam aż takiej władzy jak w wątkach podziemnych gracze mają nad swoimi NPC'ami?/

Choć spodziewał się takiego właśnie lub podobnego widoku, znalezienie dziewczynki i tak wprawiło go w osłupienie. W mieście gdzie wszystko się paliło, waliło, mordowało, grabiło i strach pomyśleć co jeszcze nie działo, wciąż można było znaleźć takie zupełnie niewinne, zlęknione i słabe istotki. To było zaskakujące, że taka dziewczynka przeżyła tak długo, podczas gdy wielu potężniejszych ginęło w zamieszkach.
- A kim jest twój tata? - spytał na tyle łagodnie na ile potrafił.
Siedziała w tej wnęce... niczym Angela gdy umierała... - nagła myśl zaskoczyła go - Jakim prawem ona zasługuje na wydostanie z tej trumny, skoro równie niewinna Angela nie otrzymała ratunku...? Ta dziewczynka też powinna w takim razie...
Nie! Psiakrew, ogarnij się!
Chrząknął cicho, by inni nie zauważyli tej nagłej gonitwy myśli. Nie, zamurowanie tej dziewczynki z pewnością nie pomogłoby mu w pozbyciu się wizji... Zresztą pewnie wszyscy wokół uznaliby go wówczas za groźnego szaleńca i spróbowali powstrzymać...
Cóż, chwilowo trzeba odstawić na bok własne fanaberie i skupić się na zadaniu. W murarza Argan pobawi się kiedy indziej... i na kimś innym...
- To właśnie Modwit poprosił mnie, bym przyszedł i się tobą zaopiekował - uśmiechnął się łagodnie, całkiem sprawnie przyjmując postawę osoby ciepłej i troskliwej - Powiedział, że jesteś w niebezpieczeństwie i mam cię ochronić. Nazywam się Octavio Lecorde, to moja siostra Petra - wskazał w kierunku astrolożki - A tamten pan... cóż... on jest ochroniarzem, dba o nasze bezpieczeństwo - wzruszył ramionami - A ty, jak się nazywasz?
Zerknął na Petrę. Odsunął się o pół kroku (czy raczej: o pół kicnięcia), by zrobić jej więcej miejsca. O wiele większe szanse były na to, że dziewczynka z psem zaufa chętnie niższej i bardziej dziecięcej z wyglądu Petrze, niż wysokiemu, wąsatemu kalece.
Przemknęło mu przez myśl, że na dole wciąż czeka kupiec który miał być sługą Reshiona, prawdopodobnie Czortem... Trzeba będzie jak najszybciej do niego pójść... Najwyżej jak będzie się przeciągało, można posłać Petrę z dziewczynką i psem na statek... zresztą nawet i lepiej by było, gdyby Argan porozmawiał z nim na osobności, bez świadków...
Ale czy będzie na to chwila? cóż... czas pokaże... I postawa tej dziewczynki również...
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 25-03-2015, 13:00   

/możesz spokojnie kierować Petrą, z tym, że raz na czas dorzucę info, którego nie możesz znać, typu czy kamyczek czy coś tam/

Dziewczynka poważnie popatrzyła na was, wciąż uspokajając warczącą głucho Myszę. Oceniwszy sytuację uznała, że wyjście z kryjówki będzie jednak lepszym pomysłem, zwłaszcza skoro kryjówka już została odkryta.
Może nawet przeszło jej przez myśl, że rzeczywiście jest jakiś nadprzyrodzony cel w waszych działaniach.
Wielki pies nie odstępował jej na krok. Gdy stanęła przed wami, pies sięgał Octaviowi niemalże do biodra. W kłębie. Gdyby stanął na łapach, byłby wyższy. Warknięciem odgonił najemnika, który próbował małej pomóc wyjść.
Ta stanęła wyprostowana, lewą rękę trzymając na psie, a prawą na kordziku, wydawała się być jakimś małym książątkiem, przez pomyłkę tylko siedzącym w pyle jakiegoś poddasza na zadupiu.
- Jestem Verka... to znaczy Veronika dar Mirge - powiedziała lekko tylko drżącym głosem - Mój tato był dziesiętkiem i płatnerzem w kohorcie Vekowarskiej. W zeszłym tygodniu porwano go przy Przesmyku, zabili przy tym moją siostrę Milę. Wszyscy mówili, że tato nie żyje. Mama poprosiła nawet sędziego Rega o zemstę. Ale ja wiedziałam, że żyje. Dopiero wczoraj... - tu głos dziecka nie wytrzymał jednak naporu uczuć, zadrżały jej usta i oczy zrobiły się szklane. Petra w naturalnym odruchu przyklękła przy dziecku, ignorując psa, który akurat bezbłędnie rozpoznał intencje. Dziewczynka przez chwilę trzymała się sztywno, ale potem miękko wtuliła sie w ramiona Lecordówny, mocząc jej ramię łzami. Szlochała bezgłośnie. Pies patrzył ze smutkiem.
Wreszcie odsunęła się lekko, jakby zawstydzona własną słabością.
- Co się stało wczoraj, kochanie?
- Wczoraj - westchnęła, uspokajając się - Przyśnił mi się tato. Był w takiej wielkiej kuli, błękitnej. Klęczał, był związany...śpiewał pieśń do Modwita, ale mówił do mnie. Mówił... - głos znowu zadrżał - Że mam być dzielna, wziąć mamę, Silkę, Myszę i miecz... I potem zabiła go kobieta o czerwonych włosach... Ale mama i Silka poszły na wybrzeże. Szukałam ich, ale tam było dużo złych ludzi. Wróciłam do domu, bo myślałam, że tu są, ale potem przyszliście i myślałam, że też jesteście źli. Panie Lecorde? - zapytała poważnym, bardzo oficjalnym tonem - Czy przysłał pana Modwit, żeby mi pomóc znaleźć mamę...?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 26-03-2015, 01:56   

Argan westchnął ciężko. Coś mu mówiło, że ów kowal to ten sam którego rzekomo zabił Czort. A zatem mężczyzna czekający na parterze mógł współpracować z Imperium... To by sporo tłumaczyło... I było całkiem prawdopodobne.
Paradoksalnie, gdyby ów mężczyzna rzeczywiście okazał się Imperialistą, wyszłoby to dlań lepiej. Oczywiście zakładając, że ma gdzieś ukryty komplecik imperialnych amuletów i że to co mówił niegdyś pan Astorii na ich temat jest prawdziwe... Jeśli nie... cóż... to niewiele pozostało mu opcji.
Koniecznie trzeba będzie pogadać z panem "kupcem" na osobności...
- Powiedział jedynie, że mam cię ochronić - uśmiechnął się smutno w stronę dziewczynki. Swart patronował w pewnym stopniu kłamcom i oszustom. Może nie aż tak jak Tyv, ale nie powinien się chyba obrazić za nazwanie go Modwitem dla dobra sprawy - A to oznacza najwyraźniej, że twoja mama i Silka są w tej chwili gdzieś, gdzie nie mogą cię chronić... Możliwe, że są już na jakimś statku. Jak nie ma ich gdzieś na statkach, to cóż... - zastanowił się jak to powiedzieć łagodnie.
- Albo są na statkach, albo już są tam gdzie tata - dokończyła za niego łagodnym, acz poważnym głosem Petra, wciąż pozostająca w przyklęku by mieć oczy na poziomie rozmówczyni - Będziemy musieli poszukać mamy i Silki na statkach. To jedyne miejsce gdzie mogły się bezpiecznie schronić skoro tutaj ich nie ma. I ty oraz Mysza też będziecie tam bezpieczna przy okazji - ujęła delikatnie ramię dziewczynki - Obiecuję, że ja i mój brat zaopiekujemy się tobą jak długo będzie trzeba. Aż nie odnajdziemy kogoś z twoich bliskich...
Argan i najemnik popatrzyli po sobie z lekką konsternacją. Żaden z nich nie był przyzwyczajony do rozmawiania z dziećmi. Zwłaszcza z dziećmi, którym z bliskich osób najwyraźniej pozostał już tylko pies.
- Powinniśmy iść - przemówił Argan starając się trafić na właściwy jego zdaniem ton - W mieście jest pożar, ten dom też może niedługo się zapalić. Na statku będziesz bezpieczniejsza. I a nuż uda się tam znaleźć twoją mamę...
Skinął głową na Petrę, lecz bez wielkiego pośpiechu. Pozwolił siostrze przejąć inicjatywę. Jej szybkie spojrzenie jednakże dało mu do zrozumienia, że również i ona nie ma pojęcia jak postępować z dzieckiem i całkowicie improwizuje.
Ujęła powoli i delikatnie dłoń Veroniki.
- Mój brat ma rację - skinęła głową - Chodź. I nie martw się, Mysza będzie przy tobie - uśmiechnęła się uśmiechem całkiem niedalekim do szczerości.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 27-03-2015, 03:35   

Dziewczynka skinęła głową, cały czas sprawiając wrażenie duzo poważniejszej jak na swój wiek.
- Panie Lecorde - powiedziała, odwracając się tuż przed schodami- Ale ja bez mamy nie wsiądę na żaden statek. I Silki... to znaczy Silieny, siostrzyczki mojej, też tu nie zostawię.
Powiedziała to z taką pewnością siebie, że przez moment byłeś gotów jej w tym przytaknąć.
Zeszliscie już piętro niżej, kiedy Mysza, idąca wciąż przy Veronica, zaczęła powarkiwać. Nie musiałeś specjalnie wytężać słuchu, żeby usłyszeć awanturę na dole.
Petra fuknęła ze złością i zbiegła przed tobą, po chwili usłyszałeś jej pełen złości głos:
- Ulfer! Jak mu obijesz twarz to... - po tym zapadła cisza i po chwili usłyszałeś głos Petry, ale tak zimny i wyrachowany, jakiego chyba wcześniej nie udało ci się uchwycić - a właściwie to nic. Chcesz to przywal mu jeszcze raz.
Po czym usłyszałeś głuche uderzenie.
Petra czekała przed wejściem do tego mieszkania, gdzie trzymaliście pojmanego.
- Octavio - ściszyła głos, patrząc wymownie na Verkę, której inteligentne spojrzenie zdawało się przenikac wasze myśli - Ten cały niby kupiec od Reshiona, to nie jest ten o którego chodzi. Gwiazdy nie pokazują, nie zgadza się emanacja. Ale coś ma z nim wspólnego, drogi musiały się przeciąć. Tamten... Wydaje mi się, że ... on - tu jej głos zdawał się wskazywać, że chodzi o Swarta - chce zebyśmy znaleźli tamtego. Słuchaj, te iskry i w ogóle, to tylko sztuczka jarmarczna, nie umiem mu usmażyć mózgu, czy co ja tam mówiłam. Nie mamy psionika, nie mamy kapłana, nawet mój ojciec gdzieś znikął. A co gorsza nie mamy czasu. A musimy to z niego wyciągnąć. Ech.. - mruknęła - Teraz przydałaby się Ylva i jej metody ucinania palców....

Po wejściu do pomieszczenia -> do 26 :)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 27-03-2015, 04:21   

/jak coś, to konsultuję swoje posty z Tuuli, zastrzeżenia do ewentualnych nielogiczności proszę kierować do niej ;) /

Zerknął w stronę pomieszczenia gdzie czekał przesłuchiwany, słuchając jednakże wciąż słów siostry.
- O palcach opowiesz mi kiedy indziej - mruknął cicho do Petry, namyślając się - Dobra, nie mamy czasu, a rozwiązanie siłowe na niego niespecjalnie działa... Trzeba będzie pójść w drugą stronę, udać jego przyjaciela... Hm... Zabierz Verę i Myszę do wyjścia, a gdy zacznę teatrzyk, zbierz tam również pozostałych naszych i im wytłumacz że tylko udaję - zerknął na Petrę by upewnić się, że zrozumiała. Widząc jej potakiwanie nachylił się bliżej ściszył głos tak, by nawet Veronika nie usłyszała - I niech kilku przygotuje co trzeba, by móc cichcem podpalić ten budynek na mój ewentualny sygnał. Nie chcę zostawiać śladów gdyby sprawy potoczyły się niekorzystnie.
Petra ponownie potaknęła. W jej oczach widać było częściowy brak zrozumienia, ale pewny ton Argana najwyraźniej wystarczył jej by wykonała polecenie.
- Już teraz...? - upewniła się.
- Mhm - skinął głową - Szkoda, że nie mamy żadnego psionika, ostatnio miałem okazję poznać bardzo ciekawą metodę przesłuchiwania... - mruknął do siebie, widząc że Petra podchodzi do Veroniki i kieruje się z nią ku wyjściu - Nieważne, mniejsza... - westchnął, po czym podniósł głos do krzyku - CZY JA KAZAŁEM WAM GO BIĆ!? CZY JA W OGÓLE POWIEDZIAŁEM WAM ŻE MACIE COŚ ROBIĆ POZA PILNOWANIEM DO MOJEGO POWROTU!? WON MI STĄD, WY SKOŃCZENI IRRUMATORZY!!! - dopiero poniewczasie zorientował się, że owe określenie używane jest jedynie przez ofirczyków, nie było jednak czasu się poprawiać. Ruszył niczym burza w kierunku pomieszczenia gdzie znajdował się przesłuchiwany


No to lecę do 26 :)
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 30-03-2015, 14:06   

/z wiadomosci na privie - co mówię swoim najemnikom gdy Hallbjorn nie widzi/


Poszukał wzrokiem swoich ludzi. Zgodnie z jego poleceniami powinni stać tuż za wejściem do kamienicy. Gdy ich odnalazł /mam nadzieję, że nigdzie nie poleźli/ ruszył do nich szybkim, kulawym krokiem.
- Wybaczcie tamten ton - wyszeptał na powitanie, widząc mało entuzjastyczne spojrzenia swoich ludzi - Musiałem stworzyć pozory, że jestem mu przyjazny. I w sumie chyba podziałało.
Dotarł do grupy, gdzie stanął na chwilę, by zaczerpnąć oddechu. Chodzenie o kulach potrafiło solidnie zmęczyć.
- Gość chce nas zaprowadzić do labolatorium na Białej - cały czas mówił bardzo szybkim szeptem - Domyślam się, że powiedzie nas w pułapkę, miejcie wiec oczy cały czas szeroko otwarte. Szmatki na twarze, bo mogą pójść w użycie chemikalia... - sapnął, zwalniając nieco tempo przemowy - Dobra...
Wyprostował się by zaczerpnąć tchu, po czym zaczął wydawać polecenia. Mówił bardzo głośno, by przesłuchiwany człowiek go usłyszał. Może wręcz odrobinę zbyt teatralnie. Odrobinę.
- Wy tutaj, idźcie go podnieść i doprowadzić do porządku. Zaprowadzi nas gdzie trzeba. Tylko delikatnie z nim, psiakrew! Jak znowu zobaczę, że któryś się nad nim znęca, to cały wasz żołd popłynie do Birki, a wy tu zostaniecie...
Skinął głową dwójce najemników.
- ...i za nic nie luzujcie więzów. To profesjonalny zabójca jest - dodał szeptem, mrugając.
Gdy wyznaczeni najemnicy ruszyli, spojrzał na pozostałych zgromadzonych. Odszukał wzrokiem Petrę, Verę i Myszę.
- Coś ciekawego i istotnego działo się gdy mnie z wami nie było? - spytał szeptem.
Odczekał sekundkę, wyczekując odpowiedzi.
/zakładając brak takowej, wydaję dalej polecenia... jak jakaś będzie, to to poniższe nie miało miejsca/

- Dobra, to po kolei - zerknął na dziewczynkę z psem - Vera, jak nazywa się twoja mama i siostra? Jak wyglądały? Wyślę kilku ludzi w miasto, by je odnaleźli, podczas gdy ty i Mysza poczekacie bezpieczne na pomoście Ligii.
Rozejrzał się po najemnikach, szukając wzrokiem takiego, którego aparycja byłaby najmilsza w oczach dziewczynki. Wybrawszy człowieka o relatywnie najłagodniejszym licu i najmniejszym wzroście, skinął na niego.
- Ten pan zadba o twoje bezpieczeństwo aż nie dotrzecie na pomost - uśmiechnął się do dziewczynki - Moja siostra niestety będzie musiała pozostać tutaj. Jej czary będą nam potrzebne by odnaleźć twoich rodziców.
Skierował wzrok na Petrę.
- Byłabyś w stanie za pomocą gwiazd namierzyć jej matkę? - spytał.
Nie czekając na odpowiedź spojrzał na pozostałych najemników.
- Gdzie są ci, których posłałem po materiały do podpalenia? - skinął na nich, by odeszli od grupy. Gdy znaleźli się wystarczająco daleko by reszta nie usłyszała, nachylił się do nich konspiracyjnie - Nie chcę zostawiać śladów po nas w tym budynku, a ogień najlepiej je usunie. Zaprószcie go gdzieś na tyłach kamienicy, żeby ludzie na placu zorientowali się, że wybuchł pożar dopiero jak my już będziemy bardzo daleko. I tak pewnie szybko go ugaszą, gdzieś tu w okolicy przebywa wodna ulundka.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 01-04-2015, 02:52   

/to skoro mogę kierować swoimi podkomendnymi, to kieruję... ale nadal proszę MG o poprawki w razie czego ;) /

Najemnicy odpowiadali oszczędnymi potakiwaniami. Argan odetchnął z ulgą, widząc że zrozumieli i nawet jeśli żywili doń urazę po ostatnich krzykach, teraz już jej nie było.
Dwóch najemników, których imienia nie znał, ruszyło w stronę pomieszczenia gdzie przebywał Hallbjorn powolnym niespiesznym krokiem. Wszyscy zaczęli również sprawdzać chusty w swych kieszeniach, a w razie ich braku odrywać skrawki tunik.
- Nie, nic ciekawego - wzruszył ramionami najemnik stojący najbliżej drzwi, sprawiający wrażenie czujki - Znaczy się... rozgardiasz i chaos. Taki jak był gdy wchodziliśmy.
Wszyscy słuchali w skupieniu, wyczekując kolejnych informacji od Octavia. Gdy ów wskazał młodzieńca, ów uśmiechnął się i kucnął przy dziewczynce.
- Nazywam się Saul Xaken - ku irytacji Argana, jego głos okazał się mniej łagodny niż się tego spodziewał - Nie martw się, oni odnajdą mamę i siostrę. A do tego czasu możesz liczyć na mnie.
Otoczona żołnierzami dziewczynka, nawet mając psa, nie miała wielkiego wyboru. Wyraźnie jednak wodziła tęsknym wzrokiem za Petrą, gdy wychodziła wraz z psem i najemnikiem.
Ta tymczasem skupiła się na pytaniu o rytuał.
- Daj mi chwilkę, dosłownie sekundkę - mruknęła, po czym poszła do pokoju znajdującego się tuż obok, gdzie zatrzasnęła za sobą drzwi.
Za ten czas zgłosiła się trója żołnierzy posłana po materiały do podpalenia. Pod pachami trzymali naręcza pochodni oraz duże ilości wiader ze smołą do uszczelniania kadłubów.
Nie potrzebowali długich wyjaśnień. Rozkaz to w końcu rozkaz. Ruszyli wgłąb korytarza, na tyły budynku, zmierzając za klatkę schodową.

DO POTWIERDZENIA PRZEZ MG:
- reakcja dziewczynki na obietnice odnalezienia matki i siostry
- czy na zewnątrz zaszło coś niezwykłego
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
Ostatnio zmieniony przez Owizor 01-04-2015, 03:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 01-04-2015, 04:57   

- Coś ciekawego i istotnego działo się gdy mnie z wami nie było?
- Nie - usmiechnęła się Petra ciepło - Verka opowiadała mi o swoim tacie, który był płatnerzem. Wiesz, ona zna wszystkich zołnierzy z garnizonu, łącznie z magniferem.
- Tak jest, panie Lecorde - powiedziała rezolutnie mała - Pan magnifer dar Reiveren to bardzo miły pan i lubi herbatę jaśminową, jaką robi mama. Mama nazywa się Veilemea dar Mirge, proszę pana. Jest bardzo piękna. Jak wychodziła z domu, miała na sobie sukienkę taką ze sznurowaniem, błękitną, i chustę. Oczy ma zielone, a włosy złote. Siostra nazywa sie Siliena dar Mirge, ale wszyscy mówią Silka.
-Byłabyś w stanie za pomocą gwiazd namierzyć jej matkę?
- Wiesz, Octavio, to się da zrobić - Petra sięgnęła do sakiewki, gdzie brzdęknęły półszlachetne kamyki, jakie nosiła do rytuałów - Ale potrzebuję na to czasu. Piętnaście minut? Mamy piętnaście minut? Ocatvio - siostra nachyliła się do ciebie, tak by móc szeptać - Ta dziewczynka jest ważna, mówiłam ci. I to też może być ważne...
Nie czekając na twoją odpowiedź, zwróciła się do małej:
- Verka, potrzebuję czegoś, co należało do mamy. Albo dostałaś to od niej. Masz coś takiego? - po krótkiej chwili namysłu Verka odpięła spinkę i jasne włosy rozsypały się wokół twarzyczki.
- Mama miała to na ślubie, miała trzy i podarowała każdej z nas po jednym.
Petra westchnęła i przytuliła małą, po czym nie zwlekając wskoczyła z powrotem do budynku i uchyliła drzwi sąsiedniego pomieszczenia, zabierając sie do rytuału.
W międzyczasie najemnicy, którym nakazałeś zajęcie się podpalaniem, dali ci wyraźnie do zrozumienia, co sądzą o używaniu ich do takich celów zamiast do walki. Nie powiedzieli ani słowa, ale z ich mimiki dało się to jasno wywnioskować. Jednak nie odmówili.

- Czy mogę poczekać, aż pani Petra skończy rytuał, panie Saulu? - zapytała mała księżniczka głosem, który nadawał się wyłącznie do wydawania rozkazów - Wolałabym poczekać, aż pani Petra czegoś się dowie. Bo... - tu dźwięczny głosik z lekka zabrzmiał fałszywą, złamaną nutą - Bo gdyby się okazało, że im... że nie... że... - głęboki wdech - że nie żyją, to poszłybysmy na statek, ale jeśli nie... - Saul spojrzał pytająco na ciebie, a jego spojrzenie poparła para rezolutnych niebieskich oczu, których właścicielka podeszła do ciebie, patrząc do góry zupełnie bez zakłopotania uchwyciła w ręce twoją prawą dłoń - Obiecuję, że z wami pójdę, panie Octavio, ma pan moje słowo, a ja jestem szlachcianka herbowa z Wergundi, a dla Wergunda honor jest droższy niż życie, droższy jest tylko jego miecz... - stropiła się nieco widząc twoje zdziwione tą przemową spojrzenie - Mój tatuś mi tak powiedział. I obiecuję, że pójdę z wami, jeśli tylko mogę poczekać, aż przyjdzie pani Petra i powie, czy mama żyje...

Zakładam, że Octavio pozwolił ;)

Gdy wyprowadzono Hallbjorna, Petra właśnie wychodziła z pokoju. Prawie wpadła w ciebie i niemalże krzyknęła ci w ucho:
- Ona żyje! Jest tutaj, zaraz obok, przy bramie. To jest ważne, on mówi, że to jest ważne, miałam wizję... - ściszyła głos do szeptu - I to jest ważne, żeby one się znalazły... Ale nie wiem czemu.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 14