Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Met'aya
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 18-02-2021, 03:01   

Wiadomości docierały ze wszystkich stron, jakby byli w jakimś centrum sztabu, zarządzającego bitwą.
Zwiadowcy Legionu szli śladem od ruin aż tutaj i tu ich dogonili. Lare dokonała cudu - pociągnęła za sobą tych złamanych i odczłowieczonych, a oni, po raz pierwszy od kiedy stali się tym, czym byli, uczynili coś innego niż bezwolne poddanie się agresorom. Nie byli uzbrojeni w nic innego niż kije i kości, nie mieli siły fizycznej ani umiejętności… A jednak po ich stronie było zaskoczenie - ostatnim, czego legioniści się spodziewali, był opór.
Zwiadowcy zostali zmuszeni do cofnięcia się. Czterech met’aya zginęło - tj. w momencie śmierci ich dusze zostały porwane przez demony, otaczające Felnor (“pożeracze dusz”) i dostarczone na Pola Śmieci pod Piramidą.

Tymczasem wieści ze wschodnich korytarzy - ci, którzy uciekli z Yewehenii, prawdopodobnie udało im się wydostać z korytarzy ucieczkowych. W każdym razie oddział Legionu przy tym wyjściu bardziej na zachód rozpoczął z kimś walkę.

Wieści z samej areny.
Dowódca Legionu coś podejrzewa. Nakazał wyrzucenie wszystkich met’aya z loży Legionu, tym samym blokując dostęp do Sile i Famosa. Jedyna nadzieja w tym, że tych dwoje zauważy wskazany im kanał - to rodzaj odpływu, kiedyś dla wód burzowych, potem dla wody, która w czasach Raeth zawilgocała ściany. Zostawieni tam amanyi próbują światłem zwrócić ich uwagę, ale to ryzykowne, mogą to zauważyć żołnierze.
W loży świątyni, gdzie znajduje się Altaris, Alfar oraz ludzie pani Delfiny, sytuacja się skomplikowała. Wilczan postanowił publicznie obrazić arcykapłana Menekaura, został zabrany przez Rzeźbiarzy Ciał, nerankhu, leży w tej chwili na środku areny u stóp katafalku z ciałem Sechemseta.
Altaris ma zostać zaprowadzony do loży eshtjeret, więc istnieje możliwość, że uda się wprowadzić zamęt i ułatwić mu ucieczkę w korytarzu.
Pani Delfina i jej ekipa muszą sami w jakiś sposób dostać sie do korytarza, a tam nasi ludzie wskażą im kanały ucieczki.
Co więce, sytuacja w amfiteatrze się komplikuje. Zdaje się, że generał Nefrek próbuje siłą przejąć władzę, jego żołnierze walczą z gwardzistami świątynnymi, na razie tylko w korytarzach, jeśli zdobędą przewagę, kto wie, co może się stać.

Oteh wyczuwał nadchodzący Gniew. Duch Sechemseta nie był tym, czego spodziewali się w trakcie pogrzebu. Wściekłość jaką niósł ze sobą, zagrażała wszystkim, obecnym na świątynnej arenie.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Ruta 

Wysłany: 23-02-2021, 03:41   

Magini siedziała w ciasnym korytarzu obmyślając dalszy plan działania, sortując przy okazji wszystkie rzeczy, które będą musieli zrobić.

-Trzeba będzie wprowadzić zamęt w korytarzu i zabrać z tamtąd Altarisa kiedy tylko nadarzy się taka okazja, czy potrzebujecie w tym mojej pomocy? Czy są jakieś wieści o Alfarze Ai? Bo trzeba mu przekazać informację o możliwości ucieczki. Nefrek, skoro walczy, to może nam dać potrzebne zamieszanie, to dobrze. Czy dałoby się wejść pod arenę? Bo odnoszę wrażenie, że jeśli da się jakoś spowolnić ten rytuał, to tylko z tamtąd. -pytała spoglądając po elfach przynoszących kolejne informacje.


(Ruta pójdzie pomagać przy wyciąganiu Altarisa, chyba że jej tam nie potrzebują. Wtedy skupi się na wywiadywaniu się co z Alfarem i jak jest strzeżony, plus dalszym pytaniu o przejścia pod areną i tnne na nią wejścia, typu kanały burzowe (jeśli jakieś są to tam pójdzie żeby jakoś osłabić rytuał)
_________________
Ruta
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 23-02-2021, 03:47   

Kilka postów wcześniej jest mapka, a na niej lokalizacje osób. I jest tam Alfar, jest dokładnie obok Altarisa. Informacje o możliwości ucieczki zostały mu przekazane.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 25-02-2021, 18:08   

- Tutaj.
Ruta i towarzyszący jej amanyi, poprowadzeni przez jedną z nich imieniem Nut, zeszli na jeszcze niższy poziom. Pomieszczenie, do którego weszli, było znacznie większe niż inne (40 x 20 m), wycięte w skale z elementami podmurowanymi. Pod ścianami ciągnęły się dwie kamienne rynny, na dnie których szemrała woda, spływając zgodnie z nachyłem posadzki w kierunku tunelu u szczytu pomieszczenia.
Wzdłuż bocznych ścian widniały jakieś otwory, wykute lekko pod kątem i wygładzone przez wodę, która z niektórych nawet kapała do znajdujących się poniżej rynien.
Pomiędzy nimi widniały wspaniałe płaskorzeźby, przedstawiające mniejsze i większe postaci, z których najwyraźniej wyeksponowane było bóstwo z głową olbrzymiego gada. Płaskorzeźby były tak pomyślane, że wszystkie wyloty otworów wkomponowano w nurt, spływający z dłoni owej istoty niczym jego błogosławieństwo.
- To tutaj - uzupełniła Nut - To jest miejsce, które dawni budowniczowie pomyśleli jako regulację systemu odwadniania całego kompleksu świątyni. Drugie takie pomieszczenie jest pod pałacem, ale niestety nie ma niczego takiego pod lochami Yewehenii, które są młodsze - wyrecytowała z miną znawcy. Nut była drobna, nawet jak na met’aya, lekko przygarbiona i skulona, ale w sposobie poruszania się można było rozeznać niezwykłą sprawność - Te szyby odwadniające - wskazała na owe otwory - idą ponad 50 m do góry, zbierają wodę, która płynie do nich bocznymi kanałami na poszczególnych poziomach amfiteatru i świątyni. Do każdego szybu wpada przynajmniej kilka kanałów. Mówiąc inaczej, wspinając się odpowiednim szybem można dotrzeć do prawie dowolnego miejsca w tym obszarze i wydostać się poprzez spływy z kanałów burzowych.
Ruta mimowolnie przypomniała sobie dziką ucieczkę przez inne kanały burzowe w zupełnie innej budowli.
- Tak, to chyba możliwe….
- Tunele są niezbyt szerokie, ale to dobrze. Więc… wysłaliśmy już ludzi, którzy siedzą tam, u góry i czekają, aż uda się twoim przyjaciołom, pani, zsunąć do kanałów i wówczas pokierują ich tu. Jeśli zechcesz, tarinya, tędy możemy się także dostać na górę, do amfiteatru.

- Są wieści od Lare! - zawołał ktoś przy wyjściu - Naszym śladem od starej świątyni idą oddziały Legionu! A z nimi idą ushebti!
Przez amanyi przebiegł szmer. Oczywistym było, że nie powstrzymają ushebti, na to nie wystarczy nawet najbardziej szaleńcza odwaga. Lare wraz z grupą, którą roboczo nazwała harcownikami, ustawiła się w przejściach od strony, z której przyszli. W wąskich i zawiłych korytarzach katakumb mieli spore szanse mylić i rozbijać oddziały zwiadowców generała Nefreka, jednak z ludzkimi maszynami nie mieli żadnych szans.
Konsternację jednak przerwał inny sygnał.
W jednym z otworów, które Nut wskazała jako szyby odprowadzające wodę z kanałów burzowych, coś zaszurało i wypełzł stamtąd jeden z amanyi.
- Idą tu!
- Co ty, kto…
- Nut przytrzymała go za rękę - Co się stało?
- Na górze. Żołnierze w loży Legionu zorientowali się, chyba, zobaczyli sygnał światła, który mieli zobaczyć …. tamci. Uciekłem, kiedy zaczęli schodzić w dół szybem. Zostawiłem lusterko sygnałowe, może pomyślą, że to tylko przypadek te błyski…

Nut atawistycznym ruchem dłoni przeczesała nieistniejące włosy nad czołem, przejeżdzając palcami tylko po tatuażu, przedstawiającym idące wzdłuż głowy warkoczyki. W jej wielkich niebieskich oczach przemykały setki pytań i scenariuszy. Wreszcie sapnęła i wyciągnęła zza sznurka, którym była przewiązana, zaostrzony jak nóż kawałek kości. Zapewne ludzkiej.
- Ty. I ty. I ty. Idziemy - wskazała kilku podobnej do niej budowy, po czym złapała “nóż” w zęby i zeszła na czworaki. Jej ruchy były nieco upiorne, stawy zdawały się wyginać w dowolnych kierunkach, pozwalając ułożyć ciało niemal pod dowolnym kątem. Błyskawicznie wpełzła w odpływ szybu i tylko ledwie słyszalny szmer dawał znać, że podąża do góry.
Nagle szmer ucichł.
W otworze błysnęło światło płomienia - Ruta i pozostali dostrzegli opuszczony na plecionym sznurze kaganek.
Oteh błyskawicznym ruchem zgasił pochodnię, którą przynieśli, w półmroku czekali na dalszy rozwój wydarzeń.
Ten nastąpił szybciej niż sądzili, z szybu dały się słyszeć głosy, kilka, głośny hurkot schodzących w dół osób. Aż wreszcie po chwili napięcia zobaczyli nogi, obute w wojskowe, mocne sandały.
- Tu jest otwór w bok, pewnie spływ wody…. - powiedział męski głos, dochodzący jak ze środka naczynia, echo poniosło lekko po kamiennych ścianach.
- Dasz radę tam zajrzeć?
- Mały jest, spróbuję…

Płomień kaganka wysunął się z szybu, oświetlając część pomieszczenia, a w ślad za nim pokazała się reszta potężnie zbudowanego mężczyzny, uzbrojonego w krótki miecz i nóż, który nogami w przód wysunął się z szybu, stając oko w oko z wszystkimi zgromadzonymi w pomieszczeniu.
W tym samym momencie za nim, w szybie dał się słyszeć rumor, krótki odgłos walki, i na dół szybu spadło ciało, zabarwiając krwią położona poniżej rynnę.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Ruta 

Wysłany: 02-03-2021, 06:26   

Nie było zbytnio czasu na myślenie. Pertraktacje ani nic z tych rzeczy. Ten żołnierz nie miał jak wyjść z tych kanałów żywy. Nie była to najlepsza myśl, i ani trochę nie podobała się Rucie, jednak musiała myśleć w kategorii zagrożenia. Albo on, albo my. Teraz jedynym problemem było powalenie tego olbrzymiego felnorczyka. Gdyby miała na to czas, Ruta zastanawiałby się pewnie jak w ogóle przecisnął się przez którykolwiek z kanałów burzowych. Jednak aktualnie przez głowę przelatywały jej tylko możliwe do użycia formuły magiczne.
Nie było ich co prawda zbyt wiele, nie uczono jej magii bojowej, i nigdy też nie wykazywała nią zbytniego zainteresowania, chociaż ostatnio o wiele zbyt często musiała się nią posługiwać. Dlatego miała już wyrobione pewne odruchy.

-Anr hawille vive yawiee yarreth masiliasalo aelith kaldai quentro.- wymówione jednym tchem, zaklęcie na piętnasto sekundowe ogłuszenie, powtarzane jako jej pierwsze zetknięcie z samoobroną. Świst powietrza wywołany przez jej słowa przeleciał z dużą prędkością przez drgające powietrze, w końcu docierając do uszu felnorczyka falą ogłuszającego dźwięku. Słyszalnego dla pozostałych w pomieszczeniu jedynie jako cichy pisk.

-Ano hewrra yarreth filliri, kaldai kalatar erwen ano ortami sinwe yunti eletre yunti erwen anr hawille navalta quentro. - wyrecytowała robiąc krok do tyłu i przygotowując się na atak, spomiędzy jej dłoni wystrzelił w żołnierza ostry pociski rozgrzanego do czerwoności metalu sycząc cicho po uwolnieniu się spomiędzy jej palców.

Wiedziała, że powinna oszczędzać manę, jednak wolała nie dopuścić do niepotrzebnych strat w ludziach. Poza tym, obecność intersekcji dodawała jej nieco odwagi. Odsunęła się nieznacznie w ciemność próbując znaleźć w rzeźbionych ścianach dobre miejsca do chowania się przed atakami. Jednocześnie ciągnąc te elfy bez widocznych broni za sobą.

(zaklęcia na offtopie)
_________________
Ruta
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 04-03-2021, 16:24   

Zaklęcie paraliżujące działało zawsze. Może to była kwestia układu nerwowego człowieka, który był podatny na ingerencję magiczną, a może po prostu dobrze złożone zaklęcie.
Nim jednak właściciel miecza i noża upadł, rzuciło się na niego przynajmniej kilka postaci, Ruta nie sądziła, że amanyi mogą poruszać się z taką prędkością. ‘Ze zwierzęcą drapieżnością, bez poleceń i instrukcji, ktoś wydarł mu miecz, jego własnym ostrzem tnąc w szyję z taką siłą, że klinga zatrzymała się ze zgrzytem na kręgac. Pocisk Ruty uderzył w martwe ciało.
Magiczka poczuła coś jakby ulgę, w końcu to nie ona go zabiła. Jednak spojrzenie na leżące w rosnącej kałuży krwi zwłoki rozwiały tę myśl szybciej niż się pojawiła.
To, co spadło w szybie odpływowym, okazało się być drugim z żołnierzy, jego także wciągnięto do środka, i dopiero w nikłym świetle kaganka Ruta zobaczyła, jak zginął - jego oczodoły były krwawą mazią, ktoś wbił mu w nie palce głęboko, tak, że wypchnął gałki oczne, jednocześnie szarpiąc do góry i skręcając kark.
W ślad za wyciągniętym z szybu ciałem, na czworakach, zwinnie jak zwierzę, wyskoczyła Nut.
Jej dłonie były umazane krwią aż do nadgarstków.

Wszyscy zatrzymali się na ułamek sekundy, patrząc po sobie w niemym szoku. U ich stóp leżały dwa ciała żołnierzy Legionu Amrunu, najsilniejszych wojowników na wyspie.
Nut oprzytomniała pierwsza, wyszarpując z zastygłej ręki żołnierza długi nóż.
- Bierzcie broń!
W tym momencie coś zaszurało w jednym z dalszych otworów, dokładnie trzy szyby dalej i wyskoczył z niego kolejny z amanyi.
- Schodzą tu! - podbiegł do Nut i Ruty. Ta pierwsza złapała go za ramię:
- Żołnierze?!
- Nie! Obca z kontynentu, i jeden elf Tasoi. Alai ich prowadzi….

Z owego dalszego szybu poniósł się wysoki, wibrujący pisk, coś zakotłowało się i u wylotu ukazały się brudne stopy Alai, kolejnego z amanyi, który stęknął ciężko, jakby przygnieciony jakimś ciężarem. Stęknął jeszcze ciężej, po czym wyturlał się z szybu, a za nim ukazały się stopy obute w eleganckie, zdobione sandały. Stopy miały pomalowane kolorem paznokcie. W ślad za nimi ukazała się równie elegancka szata, po czym z jękiem do pomieszczenia wturlała się noszącą osoba.
- No żesz ***** ***** ****** mać! - oznajmiła, ciężko dysząc - O kur*a krokodyl!


Zapraszam do sąsiedniego tematu "W katakumbach"
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 14