Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Wątki fabularne 2011
Autor Wiadomość
Enid 
kanalia


Skąd: Marki
Wysłany: 27-07-2011, 12:04   

K.W.I.K. napisał/a:
Właaaśnie, jak się skończyła fabuła na weteranie?

Grupa bohaterskich, dzielnych i praworządnych styryjczyków wskrzesiła Sephresa z pomocą Tavar, następnie ugrała sobie autonomię na ziemiach Laro i to właśnie tą stronę wsparła w ostatecznej bitwie zapewniając tym samym czarnym elfom zwycięstwo :) . Po drodze próbowano zbezcześcić nasz ołtarz poświęcony Indrze, zabić całą naszą małą grupę i oszukać na miliony sposobów :P . Jednakże my to Styria, a Styrii nic nie zwycięży! :D I mnie również zastanawia jak połączą dokonania Wasze, moi drodzy bracia, z naszymi ;) .
 
 
 
Aerlinn 
Tavariel In'Tebri


Skąd: Kraków
Wysłany: 27-07-2011, 12:40   

Nie wiem, jak połączą, ale spodziewam się jednego - z Aenthil i tak zostanie dużo mniej, niż tylko po ataku na stolicę.

P.S. Lubię bawić się w kadrę i prowadzić sesje poobozowe. Co z tego, że potem przychodzi epilog, czy wprowadzenie przedobozowe i nic się nie zgadza? Ważna jest zabawa.
(W zeszłym roku fabuła była mocno zakonna, w tym roku bawimy się w uchodźców próbujących dopchać się do odbudowujących własne państwo. I muszę przyznać, kocham tą sesję, kiedy jako MG nie muszę się wypowiadać przez dobrych dwadzieścia minut, bo gracze rozwiązują wszystko między sobą)
_________________
2010-2012 - Aerlinn Tavariel In'Tebri, kapłanka Silvy i Herna
2013 - + Sonja córka Aliny z Sulimów, drużynniczka rodu Kietliczów Karanowiców
2014 - kadet (bardka Nawojka, + Angela Ehrenstrahl, Talsojka Arianwel'arya... i inne)
2014 Nelramar - + Tulya'Istanien z rodu Idril, Vayle'Finiel z rodu Meredith oraz khorani Akhala'beth (khorani drugiego hurdu tentara kedua)
 
 
 
Kajetan 


Skąd: Tychy
Wysłany: 27-07-2011, 13:19   

Enid, a my sobie ugraliśmy królestwo na ziemiach Tavar, więc rzeczywiście ciekawe jak to pociągną :D
A tak btw, my też byliśmy na początku za elfami, ale przyszedł Sefres i powiedział, że mamy walczyć za puszczę, no więc zaczęliśmy walkę. U was tak nie było?
_________________
WALCZYĆ TRENOWAĆ VILLSVIN HIRD MUSI PANOWAĆ
 
 
Viron 
Viron van Redriel


Skąd: aronoł
Wysłany: 27-07-2011, 13:59   

Im Sefres dał niestety wybór...GRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!

I przez maruderów w karczmie i przez te całe YYYS żeśmy przegrali...
_________________
2006 - Viron
2007 - Viron
2008 - Engvar (??????????) :D
2009 - Viron
2010 - Viron
2011 - Viron
2012 - Viron
 
 
Enid 
kanalia


Skąd: Marki
Wysłany: 27-07-2011, 14:28   

Staliśmy jeszcze przed przejściem do świątyni i naradzamy się co robić. Nagle wybiega na pole walki Książę Sephres z flagą Styrii. Krzyczy do nas: "Styryjczycy! Chodźcie do mnie!". No to idziemy jak Książę każe. Kiedy już byliśmy na polu bitwy usłyszeliśmy, że to my jesteśmy Styrią, takietaminnebajery, i mamy decydować po czyjej stronie stajemy. Jednogłośnie, iż za Laro, bo nie chcemy budować swojego państwa, które teoretycznie ma być dobre i uczciwe na ziemiach zabranych siłą. No to huzia na Aenthill i Tavar :P I to dzięki Styrii Laro wygrało :D .
 
 
 
Aerlinn 
Tavariel In'Tebri


Skąd: Kraków
Wysłany: 27-07-2011, 15:17   

Dzięki Styrii? Dzięki styryjskim magom i wpływaniu przez Indi na fabułę. Słynne: "Ile oni mają tego leczenia?". Gdyby nie to, że nie chcieliśmy psuć klimatu, padłoby: "Ile oni mają tej many?"
_________________
2010-2012 - Aerlinn Tavariel In'Tebri, kapłanka Silvy i Herna
2013 - + Sonja córka Aliny z Sulimów, drużynniczka rodu Kietliczów Karanowiców
2014 - kadet (bardka Nawojka, + Angela Ehrenstrahl, Talsojka Arianwel'arya... i inne)
2014 Nelramar - + Tulya'Istanien z rodu Idril, Vayle'Finiel z rodu Meredith oraz khorani Akhala'beth (khorani drugiego hurdu tentara kedua)
 
 
 
Kajetan 


Skąd: Tychy
Wysłany: 27-07-2011, 15:20   

dobra dobra wszyscy wiemy, że Styryjczycy to najlepsi wojownicy :D I szamani :D
_________________
WALCZYĆ TRENOWAĆ VILLSVIN HIRD MUSI PANOWAĆ
Ostatnio zmieniony przez Kajetan 27-07-2011, 15:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Viron 
Viron van Redriel


Skąd: aronoł
Wysłany: 27-07-2011, 20:17   

Nie, ale serio, ta walka była niefair, co nie zmienia faktu, że w życiu realnym (a rozumiem, że taki tam odgrywamy) wiele rzeczy jest niefair. Tyle ;/
_________________
2006 - Viron
2007 - Viron
2008 - Engvar (??????????) :D
2009 - Viron
2010 - Viron
2011 - Viron
2012 - Viron
 
 
Enid 
kanalia


Skąd: Marki
Wysłany: 27-07-2011, 21:58   

Aerlinn napisał/a:
Dzięki styryjskim magom

Jeśli brać pod uwagę, iż na 5 osobową reprezentację Styrii 4 była "magiczna", to nie ma znaczenia czy dzięki styryjskim magom, czy wojownikom:P
 
 
 
Tiamat 

Skąd: W-wa
Wysłany: 30-07-2011, 00:30   

Aerlinn napisał/a:
Dzięki Styrii? Dzięki styryjskim magom.


Dziękuję w imieniu swoim i Ery, naprawde, oklasków można już zaprzestac :P

Cytat:
Gdyby nie to, że nie chcieliśmy psuć klimatu, padłoby: "Ile oni mają tej many?"


Mana została skrupulatnie przeliczona (przynajmniej z mojej strony), skonczylismy na wyczerpaniu, nie dziwcie sie jednak kanonadzie czarów gdy sam zdążyłem poprawnie, ze wszystkimi ceregielami, odprawić dwa pobrania many za linią frontu i potem ją wykorzystać :P Starczyło przebiec i maga ogłuszyć podczas rytuału, byłaby kiszka.

Co do recenzji....

Było fajnie. Wątek Tavar był interesujacy i wciagajacy, dotyczył też graczy bezpośrednio, co znacznie ułatwiało zaangazowanie się, a czego brakowało w zeszłym roku jeśli chodzi o wątek smoka- ludzi bardziej frasowali wergundczycy niż Okanogan. Gdybym powiedział, że spanie mi nie odpowiadało tobym skłamał, bo niestety spać lubię :D Motyw Vaylów i
Tiariela- bezbłędny, walka w deszczu- niezapomniana. Faktycznie bodaj jedyną rzeczą, której brakowało tegorocznemu silberowi (oprocz głowy sąsiada wiszącej w halli) była 1-2 akcje polegajace poprostu na biciu się.

Mam wrażenie, że po tej ilości głosów za większą ilościa walk, przyszły oboz będzie jedną, wielką rzezią :D

P.S Nie wiem, czy to odp. temat na to pytanie, ale- czy wiadomo co stało się z Vayle'yaro po śmierci Tiariela?
_________________
2010- Telamont Guldar, psionik czerwonej togi
2011- Tiaamat, lisz Ys
2012- Archias, spirytualista [*]
 
 
Tiamat 

Skąd: W-wa
Wysłany: 30-07-2011, 18:55   

No nie wiem, Vaylów jednak mimo wszystko było, i byli dosyc potężną kastą, wiec mam wrazenie że nie udało sie ich tak poprostu wybić. Conajwyżej osłabić, bo wciąż przecież siedza w twierdzy Silber, hm?
_________________
2010- Telamont Guldar, psionik czerwonej togi
2011- Tiaamat, lisz Ys
2012- Archias, spirytualista [*]
 
 
Illima 
Dyrektor Instytutu Alchemii

Skąd: Wrocław
Wysłany: 31-07-2011, 00:07   

Przyponę, że Vayle'yaro mają swoje siedziby w różnych krajach. Ekipa pod dowództwem Tiar'iela była tylko jedną, siedzącą na Silberze.
 
 
Aerlinn 
Tavariel In'Tebri


Skąd: Kraków
Wysłany: 31-07-2011, 00:53   

W wariancie sesjowym rozstrzygnęliśmy to tak, że starszyzna i Tiar'iel (no popatrzcie, więc to tak się pisze) polegli wtedy pod Silberem, reszta kasty rozproszyła się, straciła znaczenie, ale żyją i wciąż próbują walczyć z Puszczą. Ignac nawet odegrał jednego z nich, którego chyba ulubionym pytaniem było "Dlaczego?" w kontekście tego, co stało się pewnego wieczora na Telfamba i szło mu to wyśmienicie.

Co masz na myśli, mówiąc o różnych krajach? Aenthil i Laro czy może coś jeszcze?
_________________
2010-2012 - Aerlinn Tavariel In'Tebri, kapłanka Silvy i Herna
2013 - + Sonja córka Aliny z Sulimów, drużynniczka rodu Kietliczów Karanowiców
2014 - kadet (bardka Nawojka, + Angela Ehrenstrahl, Talsojka Arianwel'arya... i inne)
2014 Nelramar - + Tulya'Istanien z rodu Idril, Vayle'Finiel z rodu Meredith oraz khorani Akhala'beth (khorani drugiego hurdu tentara kedua)
 
 
 
Viron 
Viron van Redriel


Skąd: aronoł
Wysłany: 31-07-2011, 01:03   

Illima, czyli nasze osiągnięcie było de facto..niczym szczególnym? :D

Dobrze wiedzieć ;p
_________________
2006 - Viron
2007 - Viron
2008 - Engvar (??????????) :D
2009 - Viron
2010 - Viron
2011 - Viron
2012 - Viron
 
 
Illima 
Dyrektor Instytutu Alchemii

Skąd: Wrocław
Wysłany: 31-07-2011, 14:16   

Przecież wy osiągneliście coś więcej niż tylko rozsypanie Vayleów. To było nic w porównaniu do reszty waszych osiągnięć. Rzecz akcydentalna, rzekłbym. A siedziby Vayle'yaro są w... różnych miejscach. :P W fabule wspomniane było np. Talsoi.
 
 
Kajetan 


Skąd: Tychy
Wysłany: 31-07-2011, 15:20   

Ale i tak z rozsypania Vayleów największa radocha!
_________________
WALCZYĆ TRENOWAĆ VILLSVIN HIRD MUSI PANOWAĆ
 
 
Viron 
Viron van Redriel


Skąd: aronoł
Wysłany: 31-07-2011, 17:11   

Tzn. miałem na myśli osiągnięcia względem właśnie Vayleów. Bo to był bardzo fajny motyw :)
Nie no...myślę, że pomoc Tavar w staniu się bożkiem jest coś sycąca względem dokonań ;)
_________________
2006 - Viron
2007 - Viron
2008 - Engvar (??????????) :D
2009 - Viron
2010 - Viron
2011 - Viron
2012 - Viron
 
 
Aerlinn 
Tavariel In'Tebri


Skąd: Kraków
Wysłany: 31-07-2011, 18:22   

Swoją drogą, ciekawe, co na pojawienie się Tavar w kręgu bogów inne bóstwa. Wszak pomagały nam np. leczyć przy odebraniu grotu, kiedy już zamierzaliśmy oddać go Tavar itd. A teraz Pani Puszcza niszczy to, czym się owe bóstwa opiekowały.

A osiągnięcia względem Vayle'ów to była konieczność, a nie żadne "osiągnięcia" właśnie. To była głupota Tiar'iela, który porwał się na świątynię.
_________________
2010-2012 - Aerlinn Tavariel In'Tebri, kapłanka Silvy i Herna
2013 - + Sonja córka Aliny z Sulimów, drużynniczka rodu Kietliczów Karanowiców
2014 - kadet (bardka Nawojka, + Angela Ehrenstrahl, Talsojka Arianwel'arya... i inne)
2014 Nelramar - + Tulya'Istanien z rodu Idril, Vayle'Finiel z rodu Meredith oraz khorani Akhala'beth (khorani drugiego hurdu tentara kedua)
 
 
 
Viron 
Viron van Redriel


Skąd: aronoł
Wysłany: 31-07-2011, 20:18   

Osiągnięciem było ich "zatłucenie" ;d
_________________
2006 - Viron
2007 - Viron
2008 - Engvar (??????????) :D
2009 - Viron
2010 - Viron
2011 - Viron
2012 - Viron
 
 
Travor 

Wysłany: 03-08-2011, 13:16   

Pedro napisał/a:
Poza tym mówisz to taki tonem jakbyś był dorosły.

Chciałbym wtrącić że jest to jak najbardziej uzasadnione. Na urwisie była grupka 12-13-14 (może i 11) latków które się w pełni wczuwały i ogarniały. Bez problemu schrupałyby fabułę w wydaniu "normalowo-weterańskim". Dostały ją w wersji okrojonej ze względu na grupkę młodych uczestników, w przypadku których nie było mowy o jakimkolwiek klimacie - szczytem osiągnięć było poprowadzenie akcji tak by nie wszystkie wybuchły płaczem. Prawda, że kilka osób z tegorocznego urwisa powinnny już za rok spokojnie jechać na tzw. "normala". Ale jestem też zwolennikiem ustawienia żelaznej granicy 10 lat na urwisie. Tak, z osobistych obserwacji.

karalek napisał/a:
zmień swój podpis dowódcą na bank nie byłeś.... albo greenborn był albo Arkan

Bez dwóch zdań był dowódcą i to jeszcze całkiem niezłym. ;)
Aerlinn napisał/a:
To była głupota Tiar'iela, który porwał się na świątynię.

Czy ja wiem czy głupota. Przekazując klucze Tiar'ielowi, Aenthil i Laro upoważnili go do dysponowania mocą tarcz silberbergu. Stwierdził że należy je podnieść i takie było jego prawo. O tym że chce się za nimi skryć by tam zgnić odizolowany od puszczy poinformował nas... awatar samej puszczy. Skąd miałaby to wiedzieć? (a było to zanim stała się bogiem) Za to z pewnością było jej po drodze zwrócić nas przeciwko swojemu w owym czasie największemu wrogowi. Potem nikt nie potwierdził tych planów Vayle.
Ale wracając do świątyni. Puszcza się przeobraziła, trzeba było szybko postawić bariery by zapobiec jej ekspansji. Częśc z nas również doszła do tych wniosków, część zwycięska, jednak 24 godziny później. Na jego drodze staneła garstka - niepotrzebnych już zresztą - kapłanów, wbrew wszelkim prawom, normom i ustaleniom zabraniając mu dostępu do mechanizmu, jednocześnie skazując Laro i krainy centralne na uderzenie Puszczy. Nie wspominam już o Aenthil, dla którego dalsza ekspansja Tavar na północ oznaczała kres państwowości. Vayle'yaro nie mogli do tego dopuścić. Powstali, by do tego nie dopuścić. To nie był akt głupoty ale desperacji w obronie wszystkich tych, którzy nie będą chcieli ugiąć karku przed nową, boską Alte Tavar. Wojna zawsze wymaga ofiar. Ponieśli je świetliści, nie chcąc odwrócić się od praktyk które nie tylko nie szkodziły, ale być może nawet wzmacniały serce (patrz: nasz rytuał). Ponieśli ją kapłani, którzy po przeobrażeniu się puszczy uzurpowali sobie prawo do decydowania kto przeżyje otoczony barierami a kto nie pozostawiony na pastwę Tavar, choć odpowiednią wiedzę, doświadczenie i zrozumienie sytuacji posiadali tylko vayle. Poniosła ją Vayle Jasea, wraz z całym konwojem elfów którzy zginęli tylko dlatego, że wierni sprawie wykonywali rozkaz dostarczenia artefaktu do sojusznika z Laro. Potem poniósł ją sam Vayle Tiar'iel, którego wraz z elitą vayle z twierdzy silber wymordowano do nogi. Zginął, próbując postawić tarcze na drodze Tavar. Jakie są dowody, że robił to dla własnego interesu? Słowa puszczy. Jego nigdy o to nie spytano. O eksperyment, owszem, ale do tego miał prawo. Ludzie sami przybywali, żądni terenów wydartych puszczy. Ich zachłanność sprawiała że sami stawali się częścią "eksperymentu". Nikt, nigdy nie ściągnął tam nikogo siłą. Wszystko odbywało się zgodnie z prawami Aenthil i Laro.
Gdyby Tiar'iel został osądzony, uznano by te racje. Elfie państwa to wiedziały. Dlatego pozwoliły by został zabity przez bezstronną grupę jego wrogów. Czysto politycznie, żadne z państw nie chciało już załogi Vayle'yaro na twierdzy. Aenthil potrzebowało twierdzy i jej intersekcji by nie dopuścić do sytuacji w której oddziały Laro wyzwalają ich ziemie, bo im brakło już twierdz i wojowników. Zaś Laro chciało odzyskać ziemie które przekazało Vayle na mocy traktatu o przeciwdziałaniu puszczy, i spod murów silberu uderzyć na armie przeobrażonej Puszczy. I wtedy my spadliśmy im z nieba, chcąc by cofneli poparcie dla Tiar'iela. Przedstawiając jako dowod wybicie kaplanow. Wiedzieli że nie mogą Tiar'ielowi nic zrobic od tak, bez zbadania sprawy. Dlatego nie przyłożyli ręki do zabicia Vayla. Ale cofnąć poparcie mogli - resztą zajęliśmy się my. Tiar'iel nie został osądzony. Został zamordowany. A zatem nie trzeba już się z nikim sądować, prowadzić śledztw, udowadniać. Vayle'yaro z Twierdzy Silber zostali zabici przez niejasne zbiegowisko mające z nimi jakieś zatargi. A państwa elfów z uśmiechem zajmą wolną Twierdzę, z braku innych możliwości z ciężkim sercem zatwierdzając wszystkie winy leżące na Tiar'ielu. I z jeszcze większym smutkiem przejmując tereny oddane pod jego zarząd.

To gierki Tavar, Laro i Aenthil, w które idealnie się wgraliśmy a nie głupota Tiar'iela.
Ostatnio zmieniony przez Travor 03-08-2011, 13:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Viron 
Viron van Redriel


Skąd: aronoł
Wysłany: 03-08-2011, 13:57   

Travor napisał/a:

To gierki Tavar, Laro i Aenthil, w które idealnie się wgraliśmy a nie głupota Tiar'iela.


Ee...ale on się dał w nie wciągnąć? Dlatego była to jego głupota. Myślę, że wystarczyłoby, żeby nas nie atakował i nie przyznawałby się "od tak" do eksperymentu, a nasza grupa nie byłaby w większości antyTiar`ielowa. Potwierdzając słowa Komesa (czyli Puszczy), iż robi on eksperyment, dał nam on pole do domysłów, że Tavar i w drugiej sprawie (jego interesu w zamknięciu barier) się nie myli. Słowem, dał się wpuścić w malinki (te na drodze do Laro ;-) ).
_________________
2006 - Viron
2007 - Viron
2008 - Engvar (??????????) :D
2009 - Viron
2010 - Viron
2011 - Viron
2012 - Viron
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 26-08-2011, 00:23   

Enid napisał/a:
I mnie również zastanawia jak połączą dokonania Wasze, moi drodzy bracia, z naszymi ;) .
Mnie to też zastanawia :) Jak już zapowiadałam, zrobię połączenie najważniejszych i najbardziej logicznych Waszych posunięć, tak, żeby z historii 2 turnusów zrobić jedną.
Co już mówiłam - pomysł weteranów, aby oprzeć się na elfach, z którymi Styria nie ma nic wspólnego, zamiast na Tavar, której zawdzięcza życie Sephresa, był... ryzykowny :) Ale nie zostanie pominięty. Tylko owo ryzyko da znać o sobie.
I jak już o Sephresie mowa - jest on kluczową postacią styryjską, jak się pewnie domyśliliście. Sami byście go nie wskrzesili, to było mission impossible ;) Co nie zmienia faktu, że brawurowe działania obu grup ludzi z Ys (i jednego krasnoluda ;) ) sprawiły, że Styria wraca na arenę gry i to jest fakt niezaprzeczalny :)

Aerlinn napisał/a:
z Aenthil i tak zostanie dużo mniej, niż tylko po ataku na stolicę.
Wyczulona intuicja ;)

Viron napisał/a:
serio, ta walka była niefair
Wyjaśnij, proszę :)

ryuuzaki napisał/a:
Starczyło przebiec i maga ogłuszyć podczas rytuału, byłaby kiszka.
Dorzucając zarzuty z cyklu "można było" czyli gdybologia stosowana ;) Można było nie grać na pewniaka, czyli "mamy absolutną przewagę i zrobimy co chcemy" ;)
Można było wykluczyć osoby decydujące o froncie anty-Tavar - Sephresa, Anubisa, mnie. Można było wyeliminować magów, którzy przechylili szalę ;) Można też było się dogadać ;) ;) ;)
ryuuzaki napisał/a:
walka w deszczu- niezapomniana
A tak. Też jej raczej nie zapomnę ;) ;) tylko z innych powodów ;)
No i moje smutne, klapnięte uszka ;)

ryuuzaki napisał/a:
zy wiadomo co stało się z Vayle'yaro po śmierci Tiariela?
Illima już to właściwie wyjaśnił. Z wydarzeń obozowych powinniście wywnioskować, że Vayle istnieli jako silna, ponadplemienna kasta, niezależnie we wszystkich krajach elfów. Tiar'iel był jednym z jej najpotężniejszych przywódców, ale ponieważ zdradził ideę (ochrona swojego ludu), kasta Vayle bez problemów po prostu się go wyprze. W tym także część Vayle spod Silberu.
Znacznie poważniejszym pytaniem byłoby - co z Vayle, skoro Tavar nie jest już mutującym, potwornym zjawiskiem. Odpowiedź na to pytanie będzie istotną częścią następnej, przyszłorocznej fabuły :) :)

Aerlinn napisał/a:
reszta kasty rozproszyła się, straciła znaczenie, ale żyją i wciąż próbują walczyć z Puszczą
To rozwiązanie nielogiczne. Nie ma już Puszczy :) Umiejętności Vayle przestały być przydatne. Cały właściwie system społeczny elfów i ich wielotysiącletnia tradycja wzięła w łeb. Wszystkie elfie kraje czeka wielka transformacja, przy czym ludzką część świata obejdzie ona o tyle, o ile... no właśnie, o ile ;)

Illima napisał/a:
Przecież wy osiągneliście coś więcej niż tylko rozsypanie Vayleów. To było nic w porównaniu do reszty waszych osiągnięć.
Właśnie :) Poczytaliście sobie za sukces rozbicie Vayle, ale nie to zostanie zapamiętane jako kamień milowy w dziejach świata ;) ;) ;)

Aerlinn napisał/a:
ciekawe, co na pojawienie się Tavar w kręgu bogów inne bóstwa.
Dokładnie to, na co wskazuje logika ;) W świecie gry bogowie są skonstruowani trochę mitycznie - to tacy trochę potężniejsi ludzie. No dobra. W kij potężniejsi ;) ;) Posiadający wiedzę i moc, która w językach śmiertelników nawet nie ma określeń ;) Tym niemniej reakcja na istotę, która przemocą się wryje na panteon, a w dodatku pochodzi z innego, martwego już świata, może być tylko jedna ;)

Aerlinn napisał/a:
A teraz Pani Puszcza niszczy to, czym się owe bóstwa opiekowały.
Czyli co dokładnie niszczy? ;) Bogowie wspierali swoich wyznawców, zgodnie z zasadą, że w sprawach ziemskich mają oni wolną wolę, o ile nie jest ona rażąco sprzeczna z wolą bogów. Co natomiast Puszcza niszczy, póki co pozostaje moją słodką tajemnicą.

Aerlinn napisał/a:
To była głupota Tiar'iela, który porwał się na świątynię.
Dokładniej - determinacja, bo strach do dupy zajrzał. A był to pan, który dla swojego celu nie przebierał w środkach, choć bezsprzecznie głupi nie był.

Travor napisał/a:
Przekazując klucze Tiar'ielowi, Aenthil i Laro upoważnili go do dysponowania mocą tarcz silberbergu. Stwierdził że należy je podnieść i takie było jego prawo. O tym że chce się za nimi skryć by tam zgnić odizolowany od puszczy poinformował nas... awatar samej puszczy. Skąd miałaby to wiedzieć? (a było to zanim stała się bogiem) Za to z pewnością było jej po drodze zwrócić nas przeciwko swojemu w owym czasie największemu wrogowi. Potem nikt nie potwierdził tych planów Vayle.
Prawda. Z tym, że prawem istnienia Vayle była ochrona swojego ludu. Podnosząc rękę na świątynię (a była to recydywa), przekreślił to prawo. Fakt, że Puszczy było to na rękę. Skąd wiedziała? Odkąd posiadła umiejętność komunikowania się ze światem za pomocą awatarów, wiedziała zaskakująco wiele.

Travor napisał/a:
Na jego drodze staneła garstka - niepotrzebnych już zresztą - kapłanów, wbrew wszelkim prawom, normom i ustaleniom zabraniając mu dostępu do mechanizmu, jednocześnie skazując Laro i krainy centralne na uderzenie Puszczy.
Powód, dla którego kapłani odmówili podniesienia murów, pozostaje dla Was tajemnicą. Podniesienie murów nie chroni ani Laro ani krain centralnych przed uderzeniem. Chroni sam Silber i jego ogromny potencjał magiczny przed przejściem w ręce nowego bóstwa.

Travor napisał/a:
Ponieśli je świetliści, nie chcąc odwrócić się od praktyk które nie tylko nie szkodziły, ale być może nawet wzmacniały serce (patrz: nasz rytuał)
W przeciwieństwie do pierwszego turnusu nie zastanawialiście się nad możliwymi konsekwencjami rytuału, zadowalając się stworzeniem jego (imponującej!) oprawy. Gdy tymczasem rytuał przebiegł dokładnie tak, jak miał przebiec. Wysłał gigantyczny impuls energetyczny w serce Tavar. I zadziałałby dokładnie tak, jak przewidzieli Ciliea. Oni jednak nie przewidzieli jednego.
Kryształu.
To była kwestia, którą z ogromnym trudem tłukliśmy do głowy pierwszemu turnusowi (co można im wybaczyć ze względu na skąpą ilość weteranów). To kryształ, katalizator o mocy obliczonej na zmagania ze smokiem alfa, z którym w kieszeni Olaf wlazł w Ścieżki Szaleństwa (które były częścią Tavar, podobnie jak Meite, Draig-a-Haearn i jeszcze kilka istotnych elementów naszego świata), sprawił, że moc Tavar wzrosła i przeobraziła się. Dzięki kryształowi Tavar poznała działanie ludzkiego umysłu, co wykorzystała, tworząc sny i wizje, nękające część graczy. To ona zaszczepiła w umyśle Tiar'iela pomysł ściągnięcia tu ludzi (manipulując własnymi reakcjami tak, aby zdawało mu się, że ludzie stanowią przynętę na Tavar), po to, aby móc nimi dalej za pomocą wizji sterować. Jej z pewnością finalnym dziełem był Durgh ;) Ponieważ trafiło akurat na genialnego gracza, gdyby nie manipulacja obydwojga OG, mniej więcej w połowie gry stanowilibyście wszyscy drużynę wykonawczą Tavar, pięknie obrazując to, o czym mówię :)
Cały problem leżał właśnie w krysztale, po którym umiejętnie ślizgaliście się na obu turnusach, marginalizując tą informację pomimo naszych wysiłków, graniczących nieraz z namolnością ;)
Pierwszy turnus więc przeanalizował wnikliwie wszelkie możliwe opcje rozwoju wydarzeń, w tym i prawidłową. Drugi - stworzył takie wykonanie rytuału, że OG poskładało z wrażenia ;)

Travor napisał/a:
Poniosła ją Vayle Jasea, wraz z całym konwojem elfów którzy zginęli tylko dlatego, że wierni sprawie wykonywali rozkaz dostarczenia artefaktu do sojusznika z Laro.
O, bezsprzecznie prawda. To powinno leżeć graczom na sumieniach. Dlatego też starannie pilnowaliśmy, żeby to nie gracze zabili członków owego konwoju ;)

Travor napisał/a:
Potem poniósł ją sam Vayle Tiar'iel, którego wraz z elitą vayle z twierdzy silber wymordowano do nogi. Zginął, próbując postawić tarcze na drodze Tavar.
Nie. Zginął, bo dogoniła go zemsta postaci, której istnienie obydwa turnusy absolutnie zignorowały. Pomimo, że, podobnie jak w kwestii kryształu, nachalnych ogłoszeń, bo wskazówkami tego nazwać nie można, było po kilka na dzień, oba turnusy uznały, że postać OG jest poza grą i nie podlega jej prawom. Co ciekawe - ten sam problem Urwisy rozwiązały w pięć minut po zakończeniu akcji, która go sfinalizowała. Być może dlatego, że dzieciaki żyją fabułą i traktują ją jak rzeczywistość. Zobaczyły oczywiste przesłanki, wyciągnęły oczywisty wniosek. Starzy wyjadacze natomiast zakręcili się w logikach mechaniki gry.

Zabicie Tiar'iela było aktem prywatnej zemsty, popartej wściekłością z powodu śmierci kapłanów, a do tego głębokim przekonaniem, że zamknięcie się świty Tiar'iela w twierdzy nie poprawi wcale losu nikogo, poza tąże świtą.
Ponad to słowo "wymordować" odnosi się do sytuacji, gdy uzbrojeni zabijają bezbronnych, tutaj jest mało adekwatne.

Travor napisał/a:
Jego nigdy o to nie spytano.
Spytano. Podczas finałowej walki.

Travor napisał/a:
O eksperyment, owszem, ale do tego miał prawo. Ludzie sami przybywali, żądni terenów wydartych puszczy. Ich zachłanność sprawiała że sami stawali się częścią "eksperymentu". Nikt, nigdy nie ściągnął tam nikogo siłą. Wszystko odbywało się zgodnie z prawami Aenthil i Laro.

Tutaj zgoda. Ale nie miał prawa mieszać w ten eksperyment kasty Njarr bez ich wiedzy.

Travor napisał/a:
Gdyby Tiar'iel został osądzony, uznano by te racje.
Zgadujesz, nie znając zawiłości elfiego prawa ;) A powinieneś się domyślić, choćby na bazie fragmentów na stronie lub tekstu, który dostawały elfy na starcie, że w tym prawie, a zwłaszcza w prawie Laro, absolutną świętością i punktem odniesienia jest dobro wspólnoty, rozumianej wręcz jako abstrakcyjny byt. Dlatego racje Tiar'iela bynajmniej nie musiały zostać uznane.

Travor napisał/a:
Dlatego pozwoliły by został zabity przez bezstronną grupę jego wrogów. Czysto politycznie, żadne z państw nie chciało już załogi Vayle'yaro na twierdzy. Aenthil potrzebowało twierdzy i jej intersekcji by nie dopuścić do sytuacji w której oddziały Laro wyzwalają ich ziemie, bo im brakło już twierdz i wojowników. Zaś Laro chciało odzyskać ziemie które przekazało Vayle na mocy traktatu o przeciwdziałaniu puszczy, i spod murów silberu uderzyć na armie przeobrażonej Puszczy. I wtedy my spadliśmy im z nieba, chcąc by cofneli poparcie dla Tiar'iela. Przedstawiając jako dowod wybicie kaplanow. Wiedzieli że nie mogą Tiar'ielowi nic zrobic od tak, bez zbadania sprawy. Dlatego nie przyłożyli ręki do zabicia Vayla. Ale cofnąć poparcie mogli - resztą zajęliśmy się my. Tiar'iel nie został osądzony. Został zamordowany. A zatem nie trzeba już się z nikim sądować, prowadzić śledztw, udowadniać. Vayle'yaro z Twierdzy Silber zostali zabici przez niejasne zbiegowisko mające z nimi jakieś zatargi. A państwa elfów z uśmiechem zajmą wolną Twierdzę, z braku innych możliwości z ciężkim sercem zatwierdzając wszystkie winy leżące na Tiar'ielu. I z jeszcze większym smutkiem przejmując tereny oddane pod jego zarząd.

Absolutnie genialna analiza sytuacji politycznej :)
Podtrzymując powyższe uwagi, właściwie więcej nie mam nic do dodania. Tak, właśnie dlatego nikt graczy nie poparł w walce z Tiar'ielem. Co nie zmienia faktu, że winy starego Vayle były rzeczywiste, a Indariel śpiewająco wybroni się z zabicia go (a nie zamordowania, bo to sobie wypraszam :P ) w zemście za klan swoich rodziców, Ciliea, oraz za klan swoich przyjaciół, Envin, na których ręki podnieść Vayle nie mieli prawa. Prawa elfów dawały im szerokie kompetencje, ale nie takie, żeby zabijać swoich, niezależnie od powodu, choćby i argument o obronie Silberu był prawdziwy (a nie jest). Laro i Aenthil musieli zadecydować w ciągu niespełna godziny, a były to tylko reprezentacje, zdecydowali więc trzymać łapy z daleka i zająć to, co można w efekcie faktu, że Tiar'iel przegiął o raz za dużo. Zważ bowiem, że prywatna zemsta czekała długie lata i nie przeszkadzała w służbie Tiar'ielowi dla dobra wspólnoty. Zazgrzytało w momencie wykrycia eksperymentu, ale i to skończyło się tylko na awanturze. Dopiero zabicie po raz kolejny swoich własnych pobratymców przechyliło szalę. I mówienie o morderstwie z niejasnych powodów... świadczy o nierozumieniu sytuacji ;)

Viron napisał/a:
ale on się dał w nie wciągnąć? Dlatego była to jego głupota.

Nie :) Jego pewność siebie :) Mógł się wam przyznać do wszystkiego, łącznie z wybiciem całego klanu, bo nic dla niego nie znaczyliście. Przeszarżował. Patrząc wysoko nad głowami możnych tego świata na własną potęgę... nie zauważył, kiedy zagryzły go szczury, które zignorował ;) ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Kajetan 


Skąd: Tychy
Wysłany: 26-08-2011, 00:43   

Cytat:
I jak już o Sephresie mowa - jest on kluczową postacią styryjską, jak się pewnie domyśliliście. Sami byście go nie wskrzesili, to było mission impossible Co nie zmienia faktu, że brawurowe działania obu grup ludzi z Ys (i jednego krasnoluda ) sprawiły, że Styria wraca na arenę gry i to jest fakt niezaprzeczalny


Moze i bylo mission impossible, ale zbieranie tych wszystkich komponentów, targowanie się z kupcem-Illimą gdy reszta grupy zamykała Hoda w prysznicu(?) :) No i w końcu akcja Obóz vs Styryjczycy, bylo wręcz genialnie :P
A co do komponentów, to brakowało nam tylko świeżego ciałka które mogliśmy zaoferować w każdej chwili i lekcji anatomii, którą udzieliłaby nasza medyczka :D
_________________
WALCZYĆ TRENOWAĆ VILLSVIN HIRD MUSI PANOWAĆ
Ostatnio zmieniony przez Kajetan 26-08-2011, 00:49, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Kajetan 


Skąd: Tychy
Wysłany: 26-08-2011, 00:48   

a wracając do Styrii, to skoro jest zalana, to jakim cudem tamci piraci byli tacy troche z przyszłych czasów?
Tak, że wodny świat tylko bez costnera ? :D
_________________
WALCZYĆ TRENOWAĆ VILLSVIN HIRD MUSI PANOWAĆ
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 26-08-2011, 01:12   

K.W.I.K. napisał/a:
brakowało nam tylko świeżego ciałka które mogliśmy zaoferować w każdej chwili i lekcji anatomii, którą udzieliłaby nasza medyczka
I odpowiedniej ilości magów :)
K.W.I.K. napisał/a:
akcja Obóz vs Styryjczycy, bylo wręcz genialnie
Było :) Kilkakrotnie już mówiłam, że jestem pełna podziwu dla ekipy pierwszoturnusowej Styrii. Dostaliście misję z rozkładu, nie mogliście się do niej przygotować, a do tego nie byliście czwórką, tylko dwoma dwójkami. A rozegraliście to rewelacyjnie. Zdobyliście poparcie najsilniejszej militarnej grupy na obozie (co z tego, że zieloni za waszą zdradę najchętniej wam urwą tyłek przez gardło ;) ;) ) i sympatię całego obozu, udzielając się i służąc pomocą w każdej możliwej kwestii (Akinori) i broniąc ofiarnie całości (Kwiki). Gdy przyszło co do czego, chociaż grupa was spacyfikowała ostatecznie (i prawie zabiliście OG ;) ), to wam odpuściła.
Grupa weterańska przeszarżowała na starcie, sądząc, że może wyjechać na środek z jakimś podejrzanym obcym bóstwem bez podejrzeń. A potem było tylko gorzej, występowali w każdym możliwym konflikcie między graczami, a zwykle bywali zarzewiem tego konfliktu. Byli podejrzani i traktowani z dystansem, a ostatecznie przeżyli tylko i wyłącznie dzięki ignorancji zamachowców (którzy zabili magów, a zostawili różdżki itp). Fakt, że przegraliście na starcie przez akcję z Abdelem. W tych warunkach jest sukcesem to, co osiągnęliście i wynikiem waszej genialnie prowadzonej rozgrywki strategicznej. I niebywałego farta :)
K.W.I.K. napisał/a:
wracając do Styrii, to skoro jest zalana, to jakim cudem tamci piraci byli tacy troche z przyszłych czasów?
Gdybyś słuchał, zamiast się drzeć, to byś usłyszał, że oni nic nie wiedzą o żadnym zalaniu Styrii. Nie z przyszłych, tylko z przeszłych. Pojawili się na Meite przypadkowym portalem czasowym i wpadli w bitwę między Talsoi i Fiordem. Byli z przeszłości, z czasów świetności Styrii, która względem dzisiejszego świata była zaawansowana cywilizacyjnie.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 26-08-2011, 01:39   

Dla osób - zwłaszcza tych, którzy nie grali w 2009 roku fabuły z Ys - wrzucam treść misji Ys z 1 turnusu. Może to wam nieco rozjaśni zawiłości sprawy styryjskiej :)

Cytat:
STYRYJCZYCY
- Dość!- wyszeptała ta kobieta. Był to z pewnością szept, ale przebił się przez zgiełk walki, huk pocisków, trzask zaklęć. Kiedy weszła do podziemi, zamarliście nieruchomo, jakby splątały was niewidzialne więzy. Zamarli też wasi przeciwnicy, a jej wejście z pewnością uratowało im marne żywoty.
Nieumarła Pani najpierw podeszła do postumentu, zabierając swój artefakt, błękitną kulę, po czym podeszła do Sephresa, a on opadł przed nią na kolana z rezygnacją, pochylając głowę. Pochyliła się nad nim, szepcząc słowa, których nie słyszeliście, trzymając dłonie na jego skroniach odbierała mu kolejne krople życia. "Przykro mi" wyszeptała zamykając mu powieki, a wszystkim wydało się, że płacze. Wy, wciąż spętani jej zaklęciem, chcieliście się zerwać, krzyczeć, walczyć. Bezsilność dusiła wam gardła.
Potem ona wyszła, zaklęcie puściło, a w kazamacie rozpętało się piekło. Wrogowie, najemnicy Pani Miasta, rzucili się na was, wy zaś bez wsparcia waszego księcia byliście słabi jak dzieci. Tylko wasza czwórka przytomnie zdążyła uciec z tej rzezi, rzuciliście się w boczny korytarz i umknęliście, zanim najemnicy zdążyli się zorientować, ilu was właściwie było. Wszyscy pozostali zginęli.
Wróciliście potajemnie, gdy odeszli, przerażeni, ścigani, osamotnieni. Ciało księcia Sephresa, księcia-nekromanty, nieumarłego, leżało porzucone na środku pomieszczenia. Chcieliście je zabrać, ale gdy tylko dotknęliście go, obróciło się w proch. Tak mściła się natura za zabrane nienależnie lata...
Wasza historia zaczęła się długie wieki temu. Właściwie sami nie wiecie, ile już czasu minęło. Waszą ojczyzną była Styria, potężne i mroczne cesarstwo. Wyznawaliście boga Indrę, a w oficjalnych uroczystościach ku jego czci składano krwawe ofiary. Kiedy zaczęły się pojawiać zwiastuny klęski, deszcze, powodzie, ludzie sądzili, że to z powodu nieprawości, jakie się w Styrii rozprzestrzeniły, że to kara bogów. Tak uważał też Sephres, książę krwi cesarskiej, czternasty w kolejce do tronu, człowiek wielkiej wiedzy i mądrości, uzdrowiciel i mag. Wtedy nadszedł kataklizm. Poziom wód podnosił się powoli, stopniowo, aż nagle pękły lodowe zapory na północnym morzu i ogromna fala zalała równiny, miasta i pola Styrii. W Styrgradzie, stolicy, Sephres zgromadził wokół siebie garstkę odważnych i podjął ryzyko wydostania się z zalewanego miasta. Otworzył portal na największą odległość, jaką był w stanie uzyskać, w losowe miejsce. Dopiero później dowiedzieliście się, że miejsce wcale nie było losowe, że wasz portal został zniekształcony i przyciągnięty przez inny, budowany starannie już od kilku lat, portal ludzi z Loży, sekty głoszącej upadek Styrii, karę boską i oczyszczenie świata. Oni przygotowali się na apokalipsę i stworzyli sobie osadę w nieznanych wam wówczas górach. Podróż przez wasz portal przeżyła połowa. Ci, którzy mieli szczęście, założyli miasto Ys, małą nową Styrię. Z rozkazu Sephresa zaprzestaliście ofiar z ludzi, powróciliście do pierwotnej, czystej styryjskiej wiary. Książę uratował z cesarskiego pałacu Draig-a-Haearn, artefakt cesarski, włócznię z gwiezdnego metalu, której moc miała utrzymywać państwo Styrii dopóki żyje ostatni z rodu cesarskiego. W trudzie i mozole budowaliście od nowa swój świat, a moc Driag-a-Haearnu was wspomagała. Sephres natomiast, obawiając się, że wraz z jego śmiercią jego ludzie pozostaną sami w rozproszeniu i ciemności, a moc artefaktu zniknie, , zaczął poznawać tajniki nekromancji. Zrządzeniem losu poznał i pokochał kobietę, która przekazała mu swoją wiedzę o zachowywaniu duszy. Jej bowiem udało się uzyskać nieśmiertelność.
Idylla Ys zakończyła się tragedią. Osada, którą założyli uciekinierzy z Loży, niespodziewanie okazała się leżeć w sąsiednim masywie. Przekonani, że wciąż kultywujecie zbrodnicze obyczaje styryjskie, ludzie Loży zesłali na was demona z innych wymiarów, ognistego ifryta. Płonące umierające w męce miasto to była ostatnia rzecz, jaką zapamiętaliście przed śmiercią. I jeszcze postać Sephresa na murach jego zameczku.
Książę wyrwał was śmierci. Was i siebie. Jemu samemu udało się przetrwać atak ifryta dzięki rytuałom jego kochanki i Draig-a-Haearnowi. Wasze ciała spłonęły, ale dusze zostały uwięzione między życiem a śmiercią, między mocą demona, a mocą księcia, który stał się nieśmiertelnym liszem. By przywrócić was światu, książę zdecydował się poświęcić miejscowych wieśniaków i oddać wam ich ciała, w skomplikowanym rytuale łącząc je też ze swoją własną krwią. Tak też powróciliście do grona żywych, w ciałach ludzi z Miasta Na Przełęczy. Ich dusze zostały odesłane w zaświaty, podobnie ich pamięć, wspomnienia, wola i odczucia. Macie ich ciała, ale jesteście w pełni... Styryjczykami. Staliście już u progu odbudowy Ys, które w międzyczasie stało się porośniętą pokrzywą ruiną, Mieliście moc Draig-a-Haearnu, moc księcia-lisza, kolejne ciała pozyskiwane dla dusz styryjskich... Ale utraciliście poparcie nekromantki, książęcej kochanki, Hetepsechemui. Nieumarła Pani pozwoliła najemnikom z Miasta na Przełęczy na wtargnięcie do zamku, prowadziła ich, pozwalając poznać tajemnice Ys... Gdy jednak niemal ich wybiliście do nogi.... Wtedy ona sama pozbawiła życia Sephresa, uznając, że przestał zasługiwać na dar wiecznego życia, skoro zdecydował się odbierać życie niewinnym.
I tak pozostaliście sami, pięcioro, w sercu obcych ziem, w nieznanych czasach, nad prochami waszego ukochanego wodza i opiekuna. Sami. Nawet Draig-a-Haearn zniknął.
Ale jesteście Styryjczykami. Ostatnimi na świecie dziedzicami martwego cesarstwa. Wy nie poddacie się nigdy.
Wedle miejscowej rachuby był rok 832 w tym nowym, obcym świecie.
Prochy Sephresa zabraliście ze sobą w niewielkiej urnie. Wytropiliście Draig-a-Haearn. Wyruszyliście na południe do kraju zwanego Teralą, gdzie do grodu o nazwie Lęda zaniosła go poszukiwaczka skarbów. Tam założyliście trwającą ponad trzydzieści lat wartę. Podjęliście kilka prób kradzieży, jednak komes Lędy, ambitny Dagome, strzegł włóczni jak oka w głowie, chociaż mijało się to z logiką. Dagome sądził, że Draig-a-Haearn wspomoże każdego władcę, który ma go w rękach, a tymczasem był on powiązany z krwią cesarzy styryjskich i tylko im mógł służyć.
Dwóch z was, Akinori i Azeran, strzegli więc Lędy, gdy tymczasem trzej pozostali rozeszli się po świecie, usiłując dotrzeć do rytuałów, akcesoriów i wiedzy nekromantów tej dziwnej krainy.
Wulfryk był kiedyś krasnoludem z elitarnego cesarskiego oddziału, powołanego kiedyś w Styrgradzie dla uhonorowania pamięci pewnego krasnoludzkiego chorążego, który uratował cesarza. Po katastrofie Ys przy wskrzeszeniu tylko dzięki osobistemu staraniu księcia Seprhesa otrzymał na powrót ciało krasnoluda, ale nie było to już ciało wojownika. Wulfryk udał się więc w rejony Gór Maergos, gdzie zaciągnął się do Smoczej Kompanii. Przez lata biorąc udział w poszukiwaniach artefaktów z zamierzchłej przeszłości zbierał potrzebne wam informacje.
Khalil urodził się w podbitym przez Styrię Chanacie, wychowany był na pustyni i wyszkolony w sztuce maskowania i cichej śmierci. W tym świecie trudno mu było się odnaleźć, wyruszył jednak na wschód, poza miasta Ofiru, gdzie znalazł wreszcie pustkowia, choć trochę przypominające jego ojczyste. Tam jednak nie było miejsc, gdzie można poszukiwać wiedzy, więc udał się do ludnych miast Ofiru. Jego umiejętności pozwoliły mu dostać się do wpływowego Cechu Zabójców, w którym z roku na rok awansował, licząc na dostęp do obszernych tajnych archiwów. I to mu się udało.
Gdy dziesięć lat temu spotkaliście się pod grodem Lęda na powrót, oto, co udało się im zgromadzić:
Wskrzeszenie człowieka, który był nieumarłym, ale został pozbawiony mocy, jest możliwe. Potrzebny do tego jest rzecz jasna dobrze opracowany rytuał, to jednak nie wystarczy. Potrzebna jest ogromna moc, dużo większa niż w przypadku jakiegokolwiek innego zaklęcia. Moc przekraczająca możliwości jakiegokolwiek ludzkiego maga.
Potrzebna jest także substancja z rodzaju, które nauka magiczna nazywa "życionośnymi". Na świecie znajduje się kilka źródeł o właściwościach powiązanych z żywiołem życia. Z czego większość na terenach zamieszkałych przez elfy.
Warta pod Lędą trwała. Był rok 861, gdy nadchodzące z południa, uzbrojone po zeby oddziały ludzi z kraju zwanego Wergundią, napadły na gród. Wtedy zaczęliście się niepokoić. Akinori, który od lat służył blisko skarbca jako stróż, był świadkiem, jak do pomieszczenia, w którym trzymano Draig-a-Haearn, przybiegła kobieta, druidka. Jednym zaklęciem powaliła na ziemię strażników, oplątując ich zielonym pnączem. Dalej wszystko poszło w piorunującym tempie. Druidka zabrała włócznię i uciekła, a tuż za nią wpadli do skarbca uzbrojeni po zęby ludzie. Strażnicy nie przeżyli... Zaraz za żołnierzami wbiegł człowiek w szkarłatnym płaszczu, wysoki, szczupły arystokrata. Akinori widział jego nieprzytomne oczy i ciężki, noszony na szyi artefakt z przejrzystego kryształu. Ale włóczni juz tam nie było. Lęda spłonęła.
Ruszyliście w ślad za druidką, ale to nie było łatwe zadanie, ona kluczyła, gubiła ślady. Równocześnie część z was wciąż szukała informacji o możliwościach przeprowadzenia rytuału. I w końcu się udało.
Najsilniejsza na świecie intersekcja znajduje się na pograniczu elfich krain Laro i Aenthil, pod fortecą Silber. Położone w głębi ziemi żyły wodne lub cieki lawy emanują energią magiczną, dodatkowo wzmocnioną przez położone tam złoża srebra. Srebro zaś, jak wiadomo, kumuluje manę. W rejonie Silberu znajduje się kilka "życionośnych" źródeł, jedno w siedzibie elfich uzdrowicieli, kolejne – w okolicznych masywach. Aby uzyskać maksymalną moc substancji, konieczne będzie zmieszanie wody "silberskiej" z tą "zewnętrzną". To miejsce było waszym celem.
Jeden z was, Degran, wytropił ową druidkę. Z waszym artefaktem uciekła do stolicy Aenthil., gdzie podobno elfy usiłowały dojść do sedna jego właściwości.
Plan był więc prosty – Degran, który był genialnym złodziejem, wykradnie Draig-a-Hearn i dołączy do was pod Silberem. Pozostali muszą dostać się pod Silber, a to nie jest łatwe. Elfy ze względu na wojnę z jakąś anomalią magiczną, nie puszczają tam nikogo.
Znaleźliście dwa sposoby.
Khalil z ramienia Cechu Zabójców przyjął pewne zadanie. Jeden z elfów, jakaś tamtejsza szycha, imieniem Tiariel, wynajął Cech do sprzątania w okolicy niepożądanych ludzi. Tym samym Khalil uzyskał glejt na przebywanie w okolicy Silberu, gdzie wykonał też kilka pierwszych zleceń. Kilka tygodni temu usunął pewnego szpiona, prawdopodobnie ofirskiego, który próbował węszyć po okolicznych elfickich osadach. Usunąłeś też kilkoro poszukiwaczy tajemnic, jakichś naukowców czy archeologów, którzy węszyli w rejonie umocnień twierdzy Silber. Po tym pokazie twoich umiejętności ów książę Tiariel zaakceptował cię i wynajął na dłuższą służbę, na którą wciągnąłeś także Wulfryka, z którym blisko się znacie.
Natomiast Akinori i Azran postanowili dołączyć się do grupy pionierów, których rekrutował jakiś arystokrata. Słabo są wam znane realia tego świata, wciąż nie orientujecie się w stosunkach między krajami i rodami. Możny nazywał się chyba Ostin.
Posiadacie treść rytuału, którego chcecie użyć. Posiadacie prochy Sephresa, zaś w waszych żyłach płynie po części jego krew. Potrzebujecie mocy intersekcji oraz wody "życionośnej" powstałej z dwóch różnych źródeł. Degran przyniesie Draig-a-Haearn.
Już wkrótce uda się wam przywrócić do życia Sephresa...


_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Kajetan 


Skąd: Tychy
Wysłany: 26-08-2011, 02:12   

Nie prawda! Zieloni od razu jak przeszliśmy na strone puszczy to przeszli z nami! A Rudtto...Rudtto stracił głowe, bo Off już nie wiedzał kto jest sprzymierzeńcem, a kto nie, tak jak prawie połowa graczy :D

A w ogóle, to wcale nie chciałem Ciebie zabić, tylko na zakładnika wziąć :) Jakby mi się udało, to domyślam się, że wszystko potoczyłoby się inaczej. Swoją drogą, ciekawe jak ?
_________________
WALCZYĆ TRENOWAĆ VILLSVIN HIRD MUSI PANOWAĆ
Ostatnio zmieniony przez Kajetan 26-08-2011, 02:16, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 26-08-2011, 02:20   

K.W.I.K. napisał/a:
Zieloni od razu jak przeszliśmy na strone puszczy to przeszli z nami!
Hm, sprawiali wrażenie jakby nie wiedzieli, że przechodzą na stronę puszczy ;)

K.W.I.K. napisał/a:
omyślam się, że wszystko potoczyłoby się inaczej.
Ciekawe :) Nie sądzę, żeby gracze aż tak mnie lubili, żeby ci się udał taki szantaż ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Kajetan 


Skąd: Tychy
Wysłany: 26-08-2011, 02:26   

No nie wiem, trzeźwo myśląc byłaś jedyną osobą która mogłaby negocjować z Laro z powodzeniem, a to nie bylo co, przynajmniej dla grupy która zaszlachtowała w 20 osób jednego Laro :P
_________________
WALCZYĆ TRENOWAĆ VILLSVIN HIRD MUSI PANOWAĆ
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 26-08-2011, 03:36   

Hm... ;) Zakładasz, że przeanalizowaliby to w tej sytuacji? ;) ;) ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 9