Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
[opowiadanie] Kraina po Drugiej Stronie
Autor Wiadomość
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
  Wysłany: 08-11-2016, 01:01   [opowiadanie] Kraina po Drugiej Stronie

Przed przeczytaniem opowiadania informuję, co następuje:
1. Tak, to jest to opowiadanie o duchach.
2. Tak, są w nim postaci różnych ludzi.
3. Nie, nie znam tych postaci, bazuję na moich cudownych pomysłach oraz tym, co mi napisano.
4. Nie, to nie jest genialne opowiadanie.
5. Nie zabijać....plox?
6. Inspirowane Takim jednym demotywatorem


Cytat:
Thyria nie bardzo wiedziała, co się dzieje. Była zawieszona w bliżej nieokreślonym miejscu i czuła się całkiem zdrowo, chociaż przed chwilą widziała zapłakaną matkę, trzymającą ją za rękę. Ból był nie do zniesienia...chociaż teraz ustał.


Było ciemno.


I zimno.


Nigdy nie lubiła zimna. Zawsze wolała chodzić po polu, zbierając kwiaty na wianek w pełnym słońcu, niż kulić się w chacie zimową porą. Zimą nic się nie działo, nikt nie biegał, nikt ich nie odwiedzał, zimą zawsze przychodziły złe wieści. I było zimno.


Zaczęła zatem sobie wyobrażać jej ulubioną łąkę koło domu, gdzie słońce tak cudownie rozświetlało ponure otoczenie. Setki kwiatów błyszczały od porannej rosy. Jej wyobrażenie było tak silne i mocne….


Uświadomiła sobie, że dookoła niej robi się jaśniej. W końcu zaczęła dostrzegać jakieś kształty, które były niewyraźne przez otaczającą je mgłę. Ale nie była to taka zwykła mgła, no, nie do końca. Były w niej dodatkowo dziwne, gęste pasma, wyciągające swe macki z nieprzeniknionej bieli.


Po chwili ciche, nieśmiałe słońce zaczęło się przebijać przez tę mgłę. Thyria zrozumiała, że stoi w lesie podobnym do tego, który rósł koło jej wioski. Pod jej nogami zamajaczyły niewyraźnie maki, niezapominajki i hiacynty. Niepewna tego, co się właściwie dzieje, sięgnęła, by je zerwać.
Spostrzegła przy tym swoje ubranie, czystsze i nowsze, niż mogła kiedykolwiek marzyć. Ze śmiechem okręciła się dookoła własnej osi, podziwiając, jak jej sukienka faluje. Dźwięk odbił się wyraźnie w ciszy, która ją otaczała.


Thyria rozejrzała się z zachwytem. Nie wiedziała, co to za miejsce, ale było znacznie bardziej przyjemne niż jej dom. Zaczęła zrywać kwiatki i splatać z nich wianek, idąc powoli przed siebie.
Po dwóch krokach usłyszała ujadanie psa. Nie było to jednak ujadanie złowrogie, jakie zawsze słychać było w jej okolicy. Szczeknięcia były przyjazne, wręcz zachęcały do poznania. Brzmiały jak….


Mgła wciąż była gęsta.


Pies musiał być gdzieś z przodu. Dziewczyna przyśpieszyła, pomyślała bowiem, że spotka swoją przyjaciółkę, Chimenę, psa, który odszedł, gdy miała 9 lat.


Ujadanie zrobiło się głośniejsze, a słońce powoli ją ogrzewało i wyrzucało resztki bólu, zimna i choroby z ciała. Las dookoła stawał się wyraźniejszy, a z naprzeciwka wyskoczył duży pies.
W istocie, była to dawna suka Thyrii. Dziewczyna ze łzami w oczach powitała swoją przyjaciółkę i mocno ją przytuliła. Było to niemożliwe, ale serce psa biło tak głośno i żywo tuż koło jej głowy...Znowu się poczuła, jakby miała 6 lat.


Podrapała Chimę za uszami, zauważając, że pies ją gdzieś chce poprowadzić. Wstała więc i ruszyła za nim, ale poczuła jakby niepokój, ciągnący ją w tył za serce.


Odwróciła się.


Mgła za nią gęstniała, znowu przysłaniając otoczenie. Gdzieś za tą mgłą była jakaś rozpacz, jakieś poczucie straty, może samotny głos, który prosi i błaga przez łzy...? Może kogoś woła…?

Nie wiedziała.


Odwróciła się tam, gdzie było mgliście, ale jasno. Ruszyła powoli za swoją odzyskaną przyjaciółką, nie martwiąc się, wiedząc, że zaprowadzi ją tam, gdzie trzeba.
Gdziekolwiek była.


Po parunastu minutach powolnego spaceru i zbliżania się do granicy lasu Thyria zorientowała się, że jej suka już nie biega radośnie dookoła. Stała jakieś 10 kroków przed dziewczyną, jakby czekając, a za nią z mgły wystawały duże psie uszy.
Pies za Chimeną był jej podobny wzrostem. Miał duże uszy, mądre oczy i czarny kolor sierści, który przechodził w jasny brąz. Zdecydowanie przypominał te psy, które chodziły wraz z Wergundzką armią. Zawsze je podziwiała z pewnej odległości.
Ten konkretny stał, patrząc spokojnie. Gdy podeszła wystarczająco blisko, dał się pogłaskać i spojrzał na nią, jakby mówiąc “To idziesz, czy nie?”.
Poszła, plecąc dalej wianek. Bo co miała zrobić?


A mgła za nią gęstniała.


Wergundzki Pies poprowadził ją przez łąkę i kawałek lasu, wkraczając na ścieżkę. Była zwykła, wydeptana, jak zawsze w lesie. Dołączała do większej drogi, wykładanej sporymi kamieniami.


Thyria trochę się zaniepokoiła. Nie wiedziała wciąż, gdzie jest, a za nią nie było już nic widać. Jednak psy nie wykazywały żadnego zaniepokojenia, zatem ruszyła do przodu. Po kolejnym zakręcie zamajaczyła przed nią drewniana Wartownia. Przed nią stała ciemna postać.


Postać nie ruszała się, kiedy dziewczyna do niej podeszła. Miała na sobie czarne szaty z długimi rękawami, z bliżej nieokreślonego, ale z pewnością drogiego materiału. Na głowę miała zarzucony kaptur, a twarz przesłoniętą kawałkiem materiału. Powietrze za nią lekko wirowało i dopiero wtedy Thyria zorientowała się, że ma przed sobą skrzydlatą istotę.


-Kim jesteś? - zapytała nieśmiało. Dźwięk przeszył ciszę, powietrze lekko zawirowało. Postać nie poruszyła się. Onieśmielona dziewczyna podeszła bliżej.


Witaj w Krainie, która jest po Drugiej Stronie.


Głos nie wydobył się z ust postaci, raczej napłynął, pojawiając się i znikając, miękko przechodząc przez powietrze. Nie był nieprzyjemny, przypominał kołysankę.


Teraz idź do swojej kwatery. Twój Sąd odbędzie się później.


Brama otworzyła się. Na placu nie było nikogo, ognisko się nie paliło. Thyria spojrzała za siebie, na Psa, który ją tu przyprowadził. Ten pomachał ogonem i zniknął w gęstniejącej mgle, w której wciąż wyczuwała jakąś rozpacz.
Chimena została z nią.


Postać przesunęła się nieco w bok i wskazała na wejście. Jej skrzydła falowały.


Nie ma drogi powrotu.




* * *


Kiedy wyprowadzono ją z Sali Sądu, odetchnęła z ulgą.
Bogowie byli sprawiedliwi. Do bólu. Thyria nie zrobiła w swoim życiu nic specjalnie dobrego ani też nic bardzo złego, zatem przeszła do szczęśliwych zaświatów, zamiast do Otchłani. Zaraz po przejściu znalazła się w Halli, gdzie akurat była uczta.
Stoły zastawione jedzeniem i piciem były wręcz oblegane przez różne istoty. Nikt nie zwrócił na nią uwagi, z czego się cieszyła. Przeszła po cichutku bokiem w ciemniejszy kąt sali, próbując się odnaleźć wśród ludzi, elfów, krasnoludów, niziołków.


Najbliżej niej przy stole siedziała niewielka grupka składająca się z trzech osób. Była tam kobieta, ewidentnie krasnoludka, o długich ciemnych włosach i oznakach przynależności do armii. Chyba wergundzkiej. Obok niej siedział ciemnowłosy mężczyzna, na pewno pochodzący z Wergundii, a naprzeciwko nich, po drugiej stronie stołu, zaśmiewała się jakaś samnijka. Krasnoludzka kobieta opowiadała coś głośno, Thyria mogła wychwycić tylko fragmenty, ale brzmiało to jak historia jakiejś walki. Dziewczyna nie miała pojęcia zbyt dużo o świecie, ale wydawało jej się niezwykłe, że tak różne osoby siedzą przy jednym stole.


-Niesamowite, prawda? - rozległ się nowy głos. Koło Thyrii stała kobieta o brązowych włosach, splecionych w dwa warkocze. Wyglądała zwyczajnie, ale kiedy spojrzała na dziewczynę jasnymi oczami, ta dostrzegła pofalowane uszy. Nigdy takich nie widziała, ale słyszała o nich…
- Jestem Meriel'oarni Caernoth, z elfów Talsoi. Chyba mogłaś takich nie widzieć. A ty kim jesteś?
-Ja..ja jestem Thyria, po prostu Thyria. - odparła zakłopotana.
- Widziałam, jak weszłaś tutaj - uśmiechnęła się elfka. - Z początku wszyscy są zagubieni, ale potem zobacz…
Poprowadziła ją wzdłuż stołu, do najbliższego wolnego miejsca, opowiadając po cichu.
-Ten mężczyzna, który tam siedzi, to Kadian, żołnierz z Wergundii. Poległ w Tryncie, broniąc go przed zajęciem przez Qa, co podobno ocaliło część Tryntu. Raczej nie lubi się chwalić i siedzi cicho.
Thyria spojrzała na wspomnianego wyżej. Wyglądał całkiem normalnie, ale jego widok zamglił się i ukazał ponurego, zakrwawionego wojownika, bladego, z poranioną twarzą. Miał na sobie poplamione krwią szaty, a po prawej stronie jego brzucha widniała rana, wyglądająca na cios mieczem. Po chwili jednak wrócił do poprzedniego wyglądu.


Meriel przyglądała się jej reakcji z krzywym uśmiechem.
-Widzisz, nie? Jak się dokładnie przyjrzysz i będziesz miała ochotę przejrzeć przez mgły, dostrzeżesz, jak dana osoba umarła. Jednak wygląd ogólny, który tu mamy, to najczęściej nasz naturalny, normalny, z najlepszego okresu w życiu. Ty umarłaś przez chorobę, prawda?
Thyria spojrzała na nią z lekka zakłopotana.
-Więc to...naprawdę są zaświaty? Naprawdę umarłam?
-Tak, Thyrio. Jesteś po drugiej stronie. Inaczej byś nie rozmawiała z osobą, która zginęła w 900 roku. - ponownie na jej twarzy wypłynął krzywy uśmiech. Dziewczyna skupiła się, chcąc zobaczyć jej wygląd w chwili śmierci. Przez chwilę mignął obraz lekko sinej, pustej twarzy elfki, ze znacznie dłuższymi włosami. Przez chwilę dało się zauważyć na jej twarzy ogromny smutek. Przez chwilę dało się dostrzec brzuch ciążowy. Ale obraz przeminął, tak, jak mgła w jasny poranek. Szybko dodała:
- Nie musisz pytać. Wolałabym nie.


Dziewczyna uszanowała jej prośbę. Spojrzała ponownie w kierunku tamtej grupki. Samnijka miała na sobie ubranie ze skór, trochę futra i trochę kości. Czapkę położyła obok. Zaśmiewała się tak bardzo, że aż trudno uwierzyć, że ktoś podciął jej gardło….
-To Erdenee. Niewiele mówi o sobie, poza tym, co można zobaczyć, więc w sumie się jej nie dziwię...A obok niej siedzi Ingeboran Pioc Ar'cant, krasnoludka, która była auxillionem 22.Kohorty Kondotierskiej Burego Tymenu...nie wiem, czy Ci to coś mówi, ale walczyła za wolne Aenthil… - Meriel posmutniała. - Podobno Aenthil zdradziło...Ale z Ingeboran możesz później porozmawiać, ma dużo ciekawych historii do opowiedzenia.


Gdy Thyria się najadła, poszły dalej. Minęły łowcę potworów Nila, który poległ, walcząc z ówczesną Styrią. Przywitał się z nimi, uśmiechając się szelmowsko. Sam powiedział, że jest tu już ponad 30 lat.
- Nie znudzi mi się to. Nowe osoby zawsze tak dużo mówią, zawsze są bardzo ciekawe. Świat przeszedł tyle zmian...Nie do wiary, że teraz Wergundia i Styria trzymają sztamę, kiedyś to się mordowali. Chodź, opowiem Ci trochę o ludziach tutaj. Mamy w końcu na to całą wieczność.


Ruszyli więc dalej, zostawiając zatłoczoną karczmę i Meriel za sobą. Przed nimi rozciągał się plac, na który się schodziło po schodkach. W lewo od placu prowadziły ulice, w różnych kierunkach. Z drugiej połowy placu zaczynała się ścieżynka do lasu, prowadząca przez pola. Wyglądało to na dziwne połączenie miasta i natury.
Nil dostrzegł zaskoczenie w jej oczach.
-A ty jak to widzisz?
Opowiedziała mu zatem, na co roześmiał się i wyjaśnił, że każdy widzi to miejsce inaczej. Wspomniał o elfach z Aenthil, postrzegających tu swój dawny dom, Wergundach, widzących koszary oraz ludziach samotnych, szukających lasów. Opowiedział, że miejsce to jest nieograniczone i duże, w końcu setki istot przechodzi do zaświatów. Opowiadając, poprowadził ją wzdłuż placu, zwracając jej uwagę na nieistotne szczegóły. O każdej mijanej osobie mógł opowiedzieć coś ciekawego, coś intrygującego, coś, co ją wyróżnia. Każdej jednej.


Minęli druida, który dopiero po śmierci odzyskał oczy. Nazywał się Betram i wpatrywał się pustym wzrokiem w dal, jakby wspominając, czy może podejmując jakąś decyzję. On również zginął, broniąc Tryntu, lecząc ludzi.
Niedaleko za nim, bawiąc się ogniem, przykucnął potężny mężczyzna. Nazywał się Kadel Strandbrand, był magniferem i poświęcił się za Wergundię, walcząc o Akwirgran. Patrzył w ogień spojrzeniem równie twardym, zdecydowanym, płomiennym.


W cieniu, pod drzewem siedziała jakaś para. Vela Łuczniczka z Leth Caer, z rozszarpanym gardłem, śmiała się wraz z Callanem Strandbrandem, rozsiekanym szablą samnijską na wysokości mostka. Wyglądali na szczęśliwych, ale czuć było od nich smutkiem. Niedaleko siedział Birk. Wszyscy polegli w Tryncie, w imię wyższych idei.
Nil i Thyria podeszli do nich. Elfka obdarzyła ją uśmiechem, po czym spojrzała na Nila.
-Wracasz? - zapytała poważnie. Nil zaprzeczył i spojrzał pytająco na Birka, który też pokręcił głową, mówiąc, że jest łowcą, a nie żołnierzem.


Usiedli razem wszyscy pod drzewem, obserwując okolicę. Wciąż migała w okolicy mgła, przesłaniając sylwetki, ale poza tym, było tu całkowicie spokojnie. Otoczenie wciąż się zmieniało; jedyne, co było stałe, to budynek Halli, plac i brama.


Niedaleko nich przeszedł kolejny zmarły, Solon Dragases, wraz ze swoją siostrą Nilą. Był pontekonterem 14 pontekosti armi Messyńskiej. Wyglądał na smutnego, wspominającego coś...Według słów Nila, pragnął wolnego Ofiru, lecz się nie doczekał, nawet do tej pory. Walczył o niego, jak mógł, nawet będąc członkiem ruchu oporu, czym ogromnie zaryzykował, bo w efekcie zostawił swoje dzieci, Thadeusa i Annę. Wyglądał bardzo dostojnie w typowej todze ofirskiej, dopóki mgła nie odsłoniła jego wyglądu w momencie śmierci. Wówczas cały urok tracił, jak każdy z tutaj zebranych.


Te tytuły nic jej nie mówiły, niemniej jednak była zaskoczona faktem, jak wiele ciekawych osób chodzi po tym świecie. Do tej pory o tym nie myślała.


Kawałek dalej, na starym pniu przykucnęła ciemna postać. Był to mężczyzna o długich włosach, nieco przyprószonych siwizną, wpatrywał się ziemię. Obok niego siedziała ciemnowłosa kobieta, wyglądająca na styryjkę. Rozmawiali. Nie wiadomo do końca, o czym, ale z pewnością ich historie były bogate i ciekawe. Szrapnel, bo tak się nazywał ów mężczyzna, spędził na Zapołudniu u Cesarza Elidisa część swojego życia, a Ylva Darren tam zginęła. Była twardą, bardzo istotną postacią dla Styrii i polityki w ostatnich latach, w gruncie rzeczy, dzięki niej Styria dogadała się z Wergudnią. Mogła rozmawiać z tym świetnym strategiem o ich, to jest styryjskich i wergundzkich, ostatnich posunięciach. Dowcipkowali i się śmiali, jak starzy znajomi.


Gdy zapadł zmrok, Nil i Birk sobie poszli. Vela i Callan zagapili się w puste niebo, bez gwiaz. Po chwili, gdy się zupełnie ściemniło, niedaleko przycupnęła podziemna elfka. Według słów Callana, nazywała się Sefii Diaeth. Po chwili dołączył do niej jej brat, którego pomściła, mordując w okropny sposób Reshiona Cato Villibusa Da Tirelli.


Thyria zdecydowała się wrócić do Halli z Velą i Callanem, jednak po drodze napotkali formującą się powoli grupę osób. Był wśród niej Betram, poznany wcześniej druid, a całości przewodziła osoba nazywająca się Ingrane Dar Bregen. Była to kolejna zdecydowana osoba, która była gotowa poświęcić wieczne szczęście w zaświatach, byleby tylko dołączyć do powstania w Tryncie, nawet jako upiór. Oraz chciała zobaczyć znów swoje dzieci, Keirę i Calida. O dziwo, dołączyła do niej spora grupka osób, w tym poznana przed chwilą para.


Dziewczyna pożyczyła im szczęścia i wróciła do karczmy. Przy jednym ze stołów siedział wysoki, brązowowłosy mężczyzna, z wyglądu ofirczyk. Rozmawiał z elfem Aenthil, zdecydowanie niższym, o miłym uśmiechu. Gdy się przysiadła niedaleko, dostrzegła, że pierwszy z wymienionych ma zmasakrowaną twarz, wypaloną skórę, a z obu stron głowy ma dziurę, jakby ktoś mu ją przebił mieczem...a potem zauważyła, że obydwaj są spowici ciemną mgłą. W ich kuflach nie było picia, a fragmenty, które dało się dostrzec dookoła nich, wskazywały, że są gdzieś, gdzie jest ciemno i ponuro.
-To są dusze wyklęte z Walhalli. - odezwał się mężczyzna z jej prawej. - Czasem się pojawiają. Nie widzą nas, siedzą w wiecznej ciemności, jakby w innym wymiarze.


Thyria podziękowała mu. Uśmiechnął się, chociaż był ze szlacheckiego stanu i powinien ją traktować jak sługę.
-Vuel Dar Bregen. Pan na Kruczej Skale, tak mnie czasem nazywali. Byłem dowódcą dawnego czarnego tymenu. Gdy się przyjrzysz, dostrzeżesz efekt skrytobójczego ataku, ale nie polecam ci tego oglądać.
Podziękowała i znów spojrzała w kierunku wyklętych dusz. Nie dostrzegła nikogo. Pan Dar Bregen odwrócił się w inną stronę.


Gdy Thyria wstała, stanęła twarzą w twarz z tamtą elfką podziemną. Jej tatuaż był identyczny, jak rany na twarzy jednego z wyklętych.
-To był Reshion. - powiedziała z satysfakcją. - Morderca. Zdrajca. Dobry alchemik - przyznała z niechęcią. Po czym odeszła, zostawiając dziewczynę z lekkim zaskoczeniem na twarzy.


-One tak mają, nie przejmuj się. - stwierdziła postać siedząca niedaleko. - To podziemne, nigdy niczego się po nich nie spodziewaj. Zwłaszcza po tej konkretnej.
Thyria ostrożnie się przysiadła, patrząc na kobietę. Ta wbiła w nią przenikliwe spojrzenie.
-Lylian Duan, witaj w zaświatach.
-Dziękuję…
-Lylian? - w drzwiach halli pojawiła się kobieta nazwana wcześniej Ylvą. Podeszła do przyjaciółki i objęła ją. Widać były sobie bardzo bliskie.
Po chwili Ylva odsunęła się od Lylian i wyjaśniła Thyrii co nieco, ocierając oczy.
-Ta małpa tutaj to Devi terphilin, wybranka Tavar. Osoba cholernie istotna dla Styrii i nie tylko, a ośmieliła się nas zostawić….Swoją drogą, Lylian, gdzie jest Beru?
Na twarz Lylian wypłynął uśmiech.
-Na zewnątrz, Ylva. Na zewnątrz.


A kolejna noc zamieniła się w dzień w miejscu, w którym czasu i gwiazd nie ma, a które trwa wiecznie. (no, do zmiany bogów).
Ta historia się nie kończy. Każdy kolejny rozdział dopisują kolejne osoby. Pamiętaj.



Leite setny raz zmieniła pozycję przed komputerem. Damn, totalnie mi to nie poszło….Pomijam, że muszę się uczyć. Przełączyła kolejną piosenkę na yt i wróciła do opowiadania.
Wyskoczyło jej okienko czatu na fejsie. Odpisała, wciąż pozostając w świecie Silbera. Tak naprawdę, w realnym świecie otaczał ją ogromny burdel. W jej myślach jednak siedziała na Warowni, obserwując setki postaci, wspominając różne sytuacje. Patrząc na ludzi, o których nigdy niczego się nie dowiedziała. Myśląc o ciekawostkach, które może zaoferować każda postać, ważna lub nie, bogata lub nie, piękna lub brzydka. Widząc Hallę, wspominając biesiady.


Wieczności dzień kolejny (zapytaj Modwita lub Izosa)
Drogi Graczu.
Nie wiem, czy kiedykolwiek zwróciłeś uwagę na to, jak bardzo wyjątkowy jesteś. Jak wiele możesz osiągnąć, jak bardzo możesz zarysować swoją postać w tym świecie. Silber niczym się nie różni od realnego świata, każdy ma coś, co może pokazać. Oh, przepraszam, w świecie Silbera możesz być całkowicie sobą. Możesz osiągnąć wszystko. Zostać cesarzem, tajnym agentem, magiem, zabójca bogów. Nawet łowcą potworów. Nie jest istotne, jak wyglądasz. Ważne, co pokazujesz. Ważne, jak nas zaciekawisz. Nie oczekuj, że ktoś się za ciebie pojawi. Sam rób sytuacje. Nie bój się, jesteś w gronie takich samych wariatów i porypańców, jak ty. Nie bój się. Nie bój się zainstnieć, mieć czegoś ciekawego przy sobie, chociażby jednej ciekawostki.
Jeżeli czujesz, że nie pasujesz, trudno. Nic bardziej nie pasuje, niż ELF z ZAPOŁUDNIA, wspierający TRYNT Wysokie Ziemie, który potem związał się z człowiekiem i skończył w Tymenie Mgieł, będąc wcześniej w Hirdzie. Naprawdę, nie przejmuj się, że Twoja postać jest z dupy. Może i to dziwne i źle, ale też nikt nie wie, jak to miało być. Możesz wymyślać na bieżąco, zmieniać, kombinować. Nie bój się.
Jeżeli jesteś jakimś randomem i myślisz, że jesteś randomem, to przestań tak myśleć i zostań karczmarzem! Lomin’Onfis poleca. Wepchnij się jakoś, zaistniej. Odzywaj się, mów coś….albo milcz i zwracaj na siebie uwagę właśnie w ten sposób. Nikt za Ciebie tego nie zrobi.
Zwróć uwagę, Graczu, jak wielką masz przewagę nad kadrą. Weźmy sobie na przykład taką Indianę. Indiana z racji bycia OG przez całe życie, nigdy praktycznie nie była postacią, która miała realny wpływ na świat. Zawsze w końcu miała wspierać graczy, znała całą fabułę, nie miała możliwości, by zaistnieć. Jej jedyną postacią, która zrobiła coś więcej, była Ylva.

Dlaczego napisałam to opowiadanie? Żeby wskazać, że każdy może się czymś wyróżnić i pokazać. Oraz żeby pokazać moją wizję Silberowych Zaświatów. Wiem, że przecież tak to nie wygląda, że jest inaczej. Ale ja to tak widzę. Każda postać jest godna zapamiętania, wspomnień. Przecież różne aegdoty z dawnych lat są wciąż powtarzane przy ognisku. Gdy rzuci się imieniem, większość wie, o kogo chodzi, a jak nie, to zawsze ktoś wyjaśni. Silber to jedna wielka rodzinka. Więzi, powiązania i takie rzeczy występują w liczbie “Nawet Izos nie policzy”.
Oczywiście opowiadanie nie ma takiej formy, o jaką mi chodziło.
Drogi Graczu. Spróbuj zaistnieć, nic nie stracisz, a możesz dużo zyskać.


Z poważaniem, elf, który mało co osiągnął ;)


~Leite
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

Ostatnio zmieniony przez Leite 08-11-2016, 01:11, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Powój 
Rozwydrzona


Skąd: Z bajorka
Wysłany: 08-11-2016, 01:20   

Dobra, przeczytam zaraz, ale jak już wiem o czym jest to mogę powiedzieć, że to opowiadanie z pewnością nie jest kanoniczne :) ale to nic złego. Przeczytałam póki co kawałek (gdzieś przy Ingeboran się zatrzymałam) i całkiem fajne :)
_________________
Uważaj czego sobie życzysz.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 08-11-2016, 01:52   

Maki i hiacynty... nie rosną razem... I z hiacynta trudno zrobić wianek...
Kwintesencja Tamtego Miejsca...

Niebo, to tam, gdzie można upleść wianek z hiacyntów...

Gdzie wchodzących przez mgłę przeprowadza Brego... Znów może biegać i nic go nie boli. I czeka na nas.

I chyba nigdy nie przeczytałam piękniejszego manifestu niż ten na końcu tekstu.
Muszę to poważnie przemyśleć i może ja też kiedyś przestanę się bać.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 08-11-2016, 02:20   

Szanowna Pani Leite,
Choć nie miałyśmy większej okazji się poznać, to chciałabym rzec Pani słów kilka.
Masz Pani pewną szczególną intuicję. I tworzysz Pani bardzo ciekawe obrazy.
I bardzo szanuję Pani manifest na końcu, podpisując się pod nim obiema stopami.

Pozdrawiam znad spowitego w mroku nocy stołu i ciepłego naparu przy nim,
Skądś, gdzie nikt wzrokiem nie sięga. Bo tam myśli się najlepiej.

Primula Seweird, niziołek z Za-Południa
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
 
 
Reshion vol 2 Electric Bo 
To jak, umowa handlowa?


Skąd: Szczecin
Wysłany: 08-11-2016, 03:22   

Bo po co iść do nieba jak praktycznie każdy jak można siedzieć w piekle ;) Chodzienie do Walhali po śmierci jest takie 2k15, sprzedało się i z komercjalizowało :P Teraz to nie ważne kim byłeś to możesz tak wejśc. Za to do piekła, wbrew pozorom, szli wybrańcy 8-)
#duszewpiekleteżmająznaczenie
 
 
Akinori 
Fenrir


Skąd: Wrocław
Wysłany: 08-11-2016, 13:19   

Reshi napisał/a:
Za to do piekła, wbrew pozorom, szli wybrańcy 8-)
#duszewpiekleteżmająznaczenie


Trudno się nie zgodzić :D
_________________
"Eee tam, wyklepie się na warsztacie"
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9