Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Indiana
23-09-2012, 20:08
Larp wrześniowy - co było w grze :)
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 23-09-2007, 21:07   Larp wrześniowy - co było w grze :)

Poniżej to, co krązyło w grze i bywało ważne dla różnych osób :)

Skład archiwum:
Cytat:
Egzorcycm:
Egbert Saville
Istoty spoza światów.
Rzecz o bytach niewyjaśnionych w innych światach przebywających.

W pismach licznych opisuję wyniki wielu lat moich badań nad naturą demonów. W tej zaś krótkiej notatce zostawiam krótki opis mojego starcia z demonem imieniem Erthal, który przybył w nasz świat przez przypadek i wielu szkód był przyczyną.
Erthal jest władcą czasu. A powinienem napisać raczej władczynią, gdyż istota owa zdaje się mieć kobiecą naturę. Z badań, które zdołałem przeprowadzić w krótkim okresie, gdy była w mojej mocy, wnioskować mogę, że naturalną przestrzenią tej istoty są spirale czasu, w których zwykła drążyć niezrozumiałe dla mnie tunele i przejścia. Wydaje się, że ona to odpowiada za rzadkie zjawiska zaburzeń w odczuwaniu czasu, nienaturalnych przejść pomiędzy jedną a inną płaszczyzną czasową i inne anomalie. Przebywając w naszym wymiarze zdaje się tracić część swoich zdolności, tym niemniej czas wydaje się być i tutaj jej narzędziem. Gdy była obecna w naszym świecie, widziałem ciała ludzi, których poddała nagłemu działaniu czasu, ciała w okrutnym tempie postarzałe, kilka godzin wysychające niczym tysiącletnie mumie, dzieci o twarzach stuletnich starców, młodzieńców umierających ze starości po kilku godzinach jej klątwy. Miałem też okazję obserwować jej wyczyny, gdy udało się jej opanować umysły ludzi, co przychodzi jej z niezwykłą łatwością. Wystarczyło bowiem, że spojrzała komuś w oczy dotykając go, a ten stawał się posłuszny jej rozkazom, zyskując zarazem nadludzką siłę i odporność. Erthal zawsze jest żądna niszczenia, więc ci, których opanowuje, zwykle giną ostatecznie, gdy moc demona opuszcza ich ciała, chyba, że jej władza nad ich umysłami trwa nie dłużej niż dobę – wtedy mają szansę przeżyć. Jeśli zaś kto zabije osobę przez Erthal opętaną, sam stanie się przedmiotem jej władzy.
Możliwe jest zniewolenie jej woli, dla osoby zbyt słabej oznaczać to może jednak tak ogromne obciążenie umysłu, że może zabić.
Każdemu, kto zetknie się z Erthal, zalecałbym więc odesłanie jej poza nasz własny wymiar.
Poniżej treści egzorcyzmów i przebieg rytuałów, którymi można dokonać wymienionych czynności. Obydwie czynności udały mi się z powodzeniem, choć nie bez trudu, obydwie bowiem przypłaciłem ciężkimi ranami.

ODESŁANIE
Osoba opętana musi zostać unieruchomiona ogromną siłą, nie może mieć kontaktu wzrokiem ani dotykiem z żadną inną osobą.
Całość może odbywać się w środku kręgu sypanego solą – pozwoli to na uniknięcie ryzyka wydostania się demona poza krąg.
Ponadto wskazane jest, aby wewnątrz kręgu paliły się kadzidła – dym pomoże bowiem w komunikacji ze świadomością Erthal.
Absolutnie niezbędna będzie też osoba, która stanowiła medium pomiędzy światami (w moim przypadku byłem to ja sam). Ta osoba jako jedyna stanowi pomost pomiędzy naszymi zaklęciami, a obcym nam bytem jakim jest Erthal.
Należy po kolei kolejnymi zaklęciami:
- obudzić demona, jeśli jest uśpiony
- osłabić jego moc
- z pomocą medium otworzyć portal
- oderwać świadomość demona od świadomości osoby opętanej
- poprzez medium wezwać demona poza granice portalu
- wezwać medium z powrotem
- zamknąć portal

OPANOWANIE
Środki bezpieczeństwa podobne jak w poprzednim przypadku, ale do pojmania demona potrzebne będzie nam naczynie wypełnione roztworem soli, w środku którego znajdować się będzie drugie naczynie, stanowiące rodzaj ‘klatki” dla demona.
Również potrzebna będzie osoba medium.
Kolejnymi zaklęciami należy:
- przygotować naczynie, obkładając je zaklęciami blokującymi i zamykającymi
- obudzić demona, jeśli jest uśpiony
- zaatakować jego świadomość uderzeniami woli, by spowodować jego złość
- zaklęciem odbijającym skierować ją na powrót na świadomość demona
- w momencie, gdy osoba opętana odczuje uderzenie (fizycznie wydać będzie wstrząs ciała), należy zastosować zaklęcie poddania woli, trzykrotnie wypowiedziane, nie zapominając o własnym imieniu włączonym w zaklęcie
- oderwać świadomość demona od świadomości osoby opętanej
- otworzyć iluzje portalu skierowanego wyjściem w naczynie wewnątrz naczynia z solą
- rozkazem wysłać demona do portalu, a następnie do blokowanego naczynia
- zamknąć portal


Cytat:
Aneks do paktu raegeńsko - styryjskiego z 175 r. - bonus dla Raegen
Ku chwale Indry i innych bogów! Niech będzie cześć im należna!

Od dnia szóstego miesiąca Mawrth i po wieczne czasy zawarliśmy przymierze między wolnym królestwem Raegen a Cesarstwem Styryjskim, co zapisano w obecności wielu świadków na zamku styrgradzkim w Pakcie Lennym.
Niniejszym poszerzamy owo przymierze o co następuje.
Robert, Król Raegen, przyjmuje zwierzchnictwo i majestat Jego Wysokości Cesarza Styrii, składa mu hołd, przed obliczem bogów i ich biorąc na świadków przysięga pozostać na jego rozkazy. Oddając się w opiekę Cesarza rezygnuje jednocześnie z własnej armii, poza ustalonymi wyjątkami.
Aleksy, Pan i Władca Cesarstwa Styryjskiego, bierze w opiekę Wolne Królestwo Raegen, przed obliczem bogów i ich biorąc na świadków przysięga chronić wszystkimi siłami lud Raegen, ziemię i wszystko w królestwie przed wszelkim wrogiem. Mieszkańcy królestwa Raegen służyć odtąd będą w armii Cesarza, armia ta zaś bronić będzie królestwa Raegen.
Jeżeliby kiedykolwiek bogowie dopuścili, aby królestwo Raegen opuszczone zostało i Cesarz ochrony i opieki mu nie udzielił w chwili zagrożenia, w czas ów niech jasnym będzie, że królowie Raegen otrzymują prawo do powołania własnej armii, której sami rozkazywać będą, nie pozostając dłużej w posłuszeństwie względem władców Cesarstwa Styryjskiego. Do armii owej powołać mogą wszystkich mieszkańców królestwa Raegen służących dotychczas w armii pod rozkazami Cesarza, gdyż zostają oni zwolnieni wtenczas z wszelkich przysiąg wierności i posłuszeństwa.
Na świadków owego paktu bierzemy Indrę Zwycięskiego i Raven Wszechwiedzącą, w osobach generała Zakonu Pana Słońca i jednego z Sędziów Raven.
Podpisano na zamku Silberberg, dnia 16 Mawrth, roku styryjskiego 175.

Cytat:

melodramat ;)
Przełęcz Wilcza
Dnia szesnastego miesiąca Ebrill roku styryjskiego trzysta sześćdziesiątego piątego.

Piszę te słowa ku pamięci tych, którym służyłem.

Nazywam się Elmi Urdarian, pisząc te słowa kończę osiemdziesiąty czwarty rok życia. Owymi czasy byłem opiekunem, a potem obrońcą panienki Elwiry z rodu Vasadarian, córki Dymitra Vasadariana, margrabiego na Kłodzku i pani Soni z rodu Mowbre, hrabianki twerskiej z południowej Rowenii.
Panienka Elwira miała lat sześć, gdy pierwszy raz przyszło jej ujrzeć skutki ciążącej nad Kłodzkiem wróżdy rodowej. Zbiry paladyna Silberbergu latem roku trzysta dwudziestego najechały dobra margrabiego na stokach nad Bardem. Spłonęły trzy wioski. Pech chciał, że pani Sonia przebywała w tamtej okolicy na polowaniu z córką. Orszak ich został napadnięty w lesie. Młody Rasgalen miał wtedy lat dwanaście i brał udział w swej pierwszej wyprawie wojennej. Wtedy to ujrzeli się po raz pierwszy, choć nie mieli wiele czasu, bo przybyliśmy w samą porę by odegnać silberberskich rabusiów, bo bogowie wiedzą co mogłoby się stać.
Jednak wtedy zaczął sypać się piach w klepsydrze przeznaczenia. Dziesięć lat później oboje wpadli na siebie przypadkiem podczas wizyty w świątyni w Bardzie. Panienka Elwira była wówczas najpiękniejszą panną w całej Rowenii. On zaś był synem ówczesnego paladyna na Silberbergu. Nosił imię Robert i najbardziej znienawidzone w Kłodzku nazwisko Rasgalen. Ale dla przeznaczenia nie ma granic, miłość nie zna zakazów.
Mi, który wówczas byłem stróżem panienki Elwiry, przyszło być świadkiem jej wielkiej miłości.
Tych dwoje bowiem wbrew krwawej zemście, dzielącej oba rody, zakochało się w sobie.
Spotykali się w lasach nad przełęczą Wilczą, na pograniczu majątków obu rodzin. W miejscu, gdzie wieki temu zaczęła się krwawa nienawiść między ich rodami. Jest tam traperska chata z kominkiem, gdzie zwykli byli spędzać długie godziny. Zaś po trzech latach zdecydowali, że powiedzą o tym światu.
Latem, w dokładnie trzynaście lat po ich pierwszym spotkaniu, przed ołtarzem wielkiej świątyni Indry w Bardzie złożyli wzajemną przysięgę na oczach rodzin, dworów i dostojników. Tylko obecność rycerzy zakonnych uchroniła wtedy świątynię od otwartej walki, w tak wielką wściekłość wpadł bowiem margrabia Dymitr. Panienkę kazano mi odwieźć do zamku kłodzkiego, stamtąd margrabia planował wywieźć ją dalej na południe. Gdym potem rozmawiał z ludźmi paladyna Silberbergu, dowiedziałem się, że i młodego panicza wywieziono wtedy w lasy Raegen, do ich rodowego zamku w Mirawalde.
Panienka, z moją skromną pomocą, uciekła na linie z zamkowego okna. Panicz uciekł po drodze na północ. Spotkali się na Wilczej Przełęczy, a był to czwarty miesiąca Awst roku styryjskiego trzysta trzydziestego trzeciego. Biorąc na świadków bogów jedynie przysięgli tam sobie miłość małżeńską i to, że nie opuszczą jedno drugiego. Za jednym i drugim już szedł pościg.
Mając jedynie moją pomoc, przekroczyli Niess i uciekli w stepy na południe od gór, zostawiając za sobą obydwie rodziny i przekleństwo je dzielące. W ucieczce zatrzymaliśmy się dopiero, gdy na południu widać już było Góry Mgliste. Okolica była to bezludna, oboje bowiem obawiali się ludzkich siedzib i osad, ze strachu prze wpływami swoich rodzin. Ale na stepach znaleźli dobre miejsce do życia, wąwóz ze strumieniem. Tam też pan Robert wybudował dom dla siebie i swojej żony, którą zawsze jednak w myślach nazywam panienką Elwirą. Ja zaś zostałem z nimi, by służyć pani tak, jak było mi przeznaczone. Tamtego roku była łagodna zima, a wiosną następnego roku pani powiła bliźnięta, chłopca i dziewczynkę. Nadali im imiona Rennard i Olga.
Cały rok pracowali oboje, by stworzyć dom dla siebie i swoich dzieci, które przyszły na świat wbrew tak ogromnej nienawiści. Z okolicznych osad kupili ziarno i nasiona, by uprawiać kawałeczek ziemi przy domu. Polowali, łowili ryby. Jesienią zbierali owoce swojej pracy i byli szczęśliwi.
Potem jednak nadeszła zima.
Była to najdłuższa zima, jaką pamiętano na ziemiach Rowenii. Srogie śniegi spadły w miesiącu Hydrew. Pod koniec roku pojawiły się wielkie stada wilków, grasujące po stepach.
Dwudziestego ósmego dnia miesiąca Rafthyr zaś umarła panienka Elwira. Z panem Robertem byliśmy wtenczas na polowaniu, skończyły się bowiem jesienne zapasy. Gdy wróciliśmy, znaleźliśmy jej rozszarpane przez wilki ciało opodal domu.
Pan Robert wpadł w rozpacz tak wielką, że omal nie postradał zmysłów. Krzyczał długo i groził bogom i demonom. Potem zamilkł i nigdy nie usłyszałem od niego już żadnego słowa. Umarł wiosną, szóstego dnia miesiąca Mawrth, zabity przez ogromną rozpacz.
Zostałem wtenczas sam z dwojgiem dzieci, które miały niespełna rok.
Nie wiem, czy decyzja moja była słuszna, jeśli nie, niechaj bogowie i panienka Elwira mi wybaczą. Wróciłem bowiem do Kłodzka skrycie i oddałem małą Olgę bratu panienki Elwiry, Rayadanowi, dziedzicowi Kłodzka. Uznał on ją za własną córkę i w tej świadomości wychował, zachowawszy w całkowitej tajemnicy fakt, że jej rzeczywistym ojcem był Robert z rodu Rasgalenów.
Małego Rennarda zawiozłem do Silberbergu, pozostawiwszy go pod opieką starego paladyna. Rok później wyjechał on wraz z dzieckiem do Mirawalde, zostawiwszy Silberberg młodszemu synowi, Evryllowi. Rennard wychował się więc w Mirawalde, nie wiedząc, że jego matką była Elwira z rodu Vasadarian.
Uczyniłem to, by obydwu rodzinom oddać dzieci, które utraciły. Uczyniłem to, aby krew tych dwojga przeżyła w ich dzieciach. Jednak, oby mi bogowie wybaczyli, zaprzepaściłem pamięć o ich wielkiej miłości, bowiem ani ich dzieci ani wnuki nie będą znać ich imion i historii.

Spisałem tę historię i powierzam ją podziemiom archiwum w Silberbergu, obawiam się bowiem, że jeśli trafi w ręce panów na Kłodzku czy Silberbergu – zostanie zniszczona. Jeśli taka będzie wola bogów, ujrzy ona kiedyś światło dnia i trafi do tych, w których powinna żyć pamięć panienki Elwiry i pana Roberta.


Cytat:
"Mapa" skarbu:
Raport z przesłuchania
przeprowadzonego w dniu 16 Mai 376 r. St. w Kamieńcu.
w sprawie: napadu i kradzieży w dobrach książąt dar Kirian w Kamieńcu
przesłuchiwany: Alojzy Chwost z osady Kieł (w majątku hrabiego Rasgalena z Silberbergu)
w charakterze: świadka
We wstępie świadek potwierdza, że jest w pełni sił umysłowych, a wszelkie zeznania składa dobrowolnie. Następnie oświadcza, co następuje:
Dnia 12 Mai obecnego roku przez przypadek świadek napotkał w lesie trzech mężczyzn, dwóch ludzi i półelfa. Świadek podał też rysopis (adnotacja protokolanta: rysopis odpowiadał wyglądowi ujętych dwa dni temu sprawców napadu na majątek dar Kirianów) owych trzech osobników, zaznaczając, że oni go nie widzieli. To znaczy, świadek sądzi, że go nie widzieli, ukrył się bowiem w krzakach i obserwował, jak wyżej wymienieni podążają do ruin starego pieca do wytopu ołowiu. Świadek nie potrafi zlokalizować go na mapie (nie potrafi bowiem posługiwać się mapą) ale podaje lokalizację owego pieca. Znajduje się on na stoku powyżej Szlaku Zębatego, a poniżej drogi biegnącej na zachód od Żelaznego Mostu. Świadek podaje, że aby znaleźć ów piec, należy z drogi idącej na zachód za Żelaznym Mostem zejść w dół prosto na zachód w miejscu gdzie droga skręca ku południowemu zachodowi. Tam świadek widział, jak wymienieni mężczyźni ukrywali niesione w torbach niewielkie przedmioty, pozawijane w szmaty. Następnie ów półelf krzyczał jakieś nieznane słowa, które świadek wziął za zaklęcia. Potem mężczyźni odeszli stamtąd. Świadek zeznał, że do złożenia zeznań nakłoniła go informacja o nagrodzie wyznaczonej przez księcia dar Kirian. Świadek odebrał ową nagrodę w wysokości 50 lintarów.
Adnotacja urzędowa:
Przesłuchiwany Alojzy Chwost dnia 18 Mai 376 r. St. został znaleziony martwy w pobliżu osady Kieł. Znaleziono przy nim kopię listu gończego z pieczęcią cesarską oraz 50 lintarów.

Na skarb składał się wart jakieś 20 tys. zabytkowy puchar, ozdobny wisior, trochę cennych kamieni i "Błękitne Oko". Skarb znajdował się tam, gdzie Alojzy Chwost opisał :P

Cytat:
bonus dla Cesarstwa:
Przedmioty magiczne i nadprzyrodzone, na ziemiach wschodnich Cesarstwa Styryjskiego znane.
Rzecz przez Grega Harterna w roku Styrii 325 spisana.

Pierścień Garthellena – przedmiot zwany też „Błękitnym Okiem”. Istnieje legenda związana z Pierścieniem. Głosi ona, że w roku 175, gdy cesarstwo Styrii zażądało od Raegen złożenia hołdu lennego, rycerz Cedric Garthellen zebrał zbrojną drużynę i wystąpił przeciwko cesarzowi Aleksemu II. Po kilku miesiącach walki Garthellen został pokonany przez hetmana wojsk cesarskich, Eystena dar Kirian. Pojmany w niewolę rycerz raegeński spodziewał się rychłej śmierci, jednakże hetman wielkomyślnie pozwolił mu odejść wolno wraz z jego ludźmi, zabierając mu jedynie należący do rycerza artefakt, Błękitne Oko. Cedric Garthellen złożył wówczas przysięgę, zgodnie z którą on i wszyscy jego potomkowie stawią się zbrojnie na każde wezwanie Cesarza Styrii, o ile zostanie im okazany ów artefakt. Zgodnie z legendą potomkowie Garthellena żyją do dzisiaj na terenie rozległych rozlewisk zwanych Bagnami Sawery. W roku Styrii 268 na wezwanie Cesarza Justyna Zdobywcy stawili się w liczbie dwóch tysięcy wojownicy ze wschodniego Raegen, identyfikowani z potomkami Cedrica Garthellena. Według obliczeń naukowców dzisiaj ich liczba może sięgać kilkunastu tysięcy ludzi.
Pierścień Garthellena jest przechowywany w skarbcach książęcej rodziny dar Kirian.



W posiadaniu Miji Pendragon, wykradziony z archiwów styryjskich, z pieczęcią kancelarii cesarskiej:
Cytat:
list zbuntowanych zakonników:
Komturia Bardo, dnia 10 Mai 391 r. St.


Chwała niech będzie Indrze Zwycięskiemu i Tobie, Najjaśniejszy Panie, dziedzicu potęgi Styrii.

Zakon Pana Słońca służy Panu Zwycięstwa od czasów, gdy jeszcze plemiona styryjskie walczyły ze sobą nad brzegami wielkiej Odear. Przez wieki, które minęły, Zakon służył radą, mieczem i modlitwą władcom świętego Styryjskiego Cesarstwa.
Dziś zaś chmury zebrały się nad Zakonem. Mrok ogarnia nasze myśli i rozpacz rozdziera nam serca, gdy musimy pisać te słowa, jednakże bez tego Zakon zginie, a z nim być może i Styria. W sercu Zakonu zrodziła się zdrada. Najwyżsi rangą dostojnicy zakonni przystąpili do spisku, który dybać będzie na życie Twoje, Najjaśniejszy Panie, a być może i innych, którzy Tobie służą. Nie dość mamy informacji, by podać wszystkie cele i wszystkich uczestników owego spisku. Nadmienię tylko, że dni temu dziesięć spotkali się oni w pobliskiej nam miejscowości Silberberg, na jednym z tamtejszych fortów. Wiemy ponad wszelką wątpliwość i w każdej chwili ręczymy rycerskim słowem, że na owo spotkanie przybył człowiek, który pochodzi z Easterlingów, a rozmawiano tam o pozbawieniu życia Waszej Wysokości w sposób podstępny, a także o tym, by hordy Easterlingów wtargnęły niezatrzymywane w nasze granice.
Ponad wszelką wątpliwość wiemy, że w spisku owym uczestniczy naczelny kapłan Zakonu, Drezedek, a także generał Zakonu, Regnar dar Pavenle, komtur bardzki, Anzelm Aubrycht i komtur lestecki, Torwald Preid.
Nie wiedząc, komu spośród dostojników styrgradzkich możemy ufać, ośmielamy się kreślić te słowa bezpośrednio do Waszej Wysokości, licząc na to, że uda się nam udaremnić owe nikczemne plany.
W obawie przed tym, że spiskowcy podejmą się jednak opisanych czynów, zdecydowani jesteśmy złamać zakonne śluby posłuszeństwa i wystąpić zbrojnie przeciwko naszym dowódcom. Cokolwiek się stanie, wiedzę o tym powierzamy Waszej Wysokości. Za dwa dni od teraz zdecydowani jesteśmy pojmać wyżej wymienionych podczas święta Indry Pana Słońca w Styrgradzie i oddać ich, a także siebie samych, jako że na własnych zwierzchników decydujemy się podnieść rękę, pod sąd Waszej Wysokości. O ile wcześniej nie dosięgnie nas ręka spiskowców.
Jedyne, co mamy na poparcie naszych słów, to nasze słowo rycerskie, któregośmy nigdy nie splamili kłamstwem, i honor, którego nie odważymy się splamić zdradą swojego kraju. Za nami, którzyśmy poniżej wypisali swe imiona, stoi wielu niżej postawionych rycerzy i knechtów, którzy o planach naszych dowódców nic nie wiedzą, a gotowi są oddać życie i wolność za święte Cesarstwo Styryjskie.

Niech łaska Pana Zwycięstwa będzie z Tobą, nich chroni Cię przed wrogami.

Rycerze Zakonu Pana Słońca
Aidan dar Lea
Magnus Torgren
Tiernan dar Bethle
Lambert von Landhofen
Gerard Tardenmare
Jedric Mensarioth
Ronan dar Illia
Falghar Zeghara


Oprócz tego
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Ziemowit
[Usunięty]

Wysłany: 23-09-2007, 21:37   

Egzorcyzm-zdobyła straż i oddała według misternego planu :!:
Aneks-zdobyła straż :!: :!:
"mapa"-zdobyła straż :!: :!: :!:
skarb-zdobyła straż :!: :!: :!: :!:
karteczka bonusowa dla Straży-zdobyta :!: :!: :!: :!: :!:

Buahahaha <szyderczy śmiech>
 
 
Angantyr 
Stary druh Lann :]


Skąd: Alba
Wysłany: 24-09-2007, 01:15   

Buahahahaha...khe, khe... kłaczek... :] Myśle, że gdyby potomkowie Garthallena dowiedzieli się o dotychczasowej niepodległości Raegen, czyli tego, o co walczył założyciel ich oddziału, to pierścień byłby tutaj niewiele pomocny. Przysięga czy nie, to nadal są potomkowie Raegen. :D Więc co? Fein Rasgallen zyskał prawdopodobnie kilkanaście tys. doborowych żołnierzy? Fajnie. :D

Odkryty skarb...Mmmmmmmmm Taaaaak. :mrgreen: Ciekawe co na to Kamieniec, a także Król Raegen, na którego ziemiach znaleziono to wszystko. Straż posądzona o kradzież i przywłaszczenie mienia? :D

Oj, ale fajnie było, żeby nie było, że się tylko czepiam. :P :D
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-09-2007, 01:31   

Sam se kłaczek.
Kamieniec nawet nie kwiknie, po ich udziale w spisku na życie cesarza niech się cieszą, że jeszcze mają swoje dobra i nie siedzą w lochu :P

Co do obydwu dokumentów -
założenie było następujące - robimy jeden dokument, który może przynieść korzyści Raegen, a szkodę Cesarstwu, a drugi odwrotnie, i niech drużyny o niego walczą. Ostateczna treść tych dokumentów - bez wątpienia można było je wymyślić lepiej, tak, żeby były bardziej jednoznaczne w kontekście tego konfliktu, ale proszę o wybaczenie dla piszących tą fabułę i te teksty - zdaję sobie sprawę z niedopracowania.
Co by było gdyby - decyzja jak zachowaliby się ludzie z bagien, to decyzja MG.
Co nie zmienia faktu, że obydwa papiery mieliśmy w ręku my, nie Raegen :D
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Hodo 
Emeryt


Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
Wysłany: 24-09-2007, 01:43   

Angantyr napisał/a:
Odkryty skarb...Mmmmmmmmm Taaaaak. Ciekawe co na to Kamieniec, a także Król Raegen, na którego ziemiach znaleziono to wszystko. Straż posądzona o kradzież i przywłaszczenie mienia?

Oczadziałeś ? Od kiedy to poszukiwanie skarbów jest nielegalne ?
 
 
 
Angantyr 
Stary druh Lann :]


Skąd: Alba
Wysłany: 24-09-2007, 01:55   

Hodo napisał/a:
Oczadziałeś ?


Musze z przykrością przyznać, że tak. :P W przeciwnym razie siedziałbym z Wami do oporu, zamiast "podtrzymywać pion" przy ognisku czy ławie. :P

Hodo napisał/a:
Od kiedy to poszukiwanie skarbów jest nielegalne ?


Gdyby to chodziło o rzeczy, które zaginęły przed setkami, nawet dziesiątkami lat, to nic by w tym nie było. No, ale mamy do czynienia ze skradzionymi stosunkowo niedawno przedmiotami, które są poszukiwane przez właścicieli. Nie ma prawa mówiącego o tym, że to, co znalezione na ziemiach Państwa należy formalnie do jego władcy. Chyba powinniście to przedyskutować z przedstawicielami Raegen.
No może trochę Was wkręcam. Przecież Raegen nie wywoła Wam wojny z powodu paru artefaktów, znalezionych na swoich ziemiach, prawda? Kogo by interesował pierścień wart kilkanaście tysięcy zbrojnych? :] :P :D
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-09-2007, 02:24   

Przedstawiciele Raegen w grze nie dowiedzieli się o pierścieniu - zostawiliśmy to jako jeden z ostatecznych siłowych argumentów, które okazały się nie być potrzebne.
Drążąc sytuację fabularną - nie jest sprecyzowane, jak prawo traktuje poszukiwanie i znajdowanie skarbów, więc to zostawiam. Rodzina dar Kirian po wybryku księżnej Eledhwen jest na cenzurowanym i ani kwiknie przeciwko cesarstwu - to pewne. My nikomu nie pochwaliliśmy się znalezionym skarbem, gdybyśmy chcieli go spieniężyć, zrobilibyśmy to po cichu i bez munduru ;) A w ostateczności - w razie problemów, zawsze moglibyśmy liczyć na 10 % znaleźnego :D ;)
Mówiąc szczerze, skarb o tej wartości został pomyślany jako sposób na uspokojenie Roweńczyków. Ale Roweńczycy uspokoili się sami :D
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Angantyr 
Stary druh Lann :]


Skąd: Alba
Wysłany: 24-09-2007, 02:43   

Roweńczycy nie znaleźli tej mapy (przeszkali jaskinię ponownie, po odejściu wszystkich spod sztolni), co wyznał jeden z nich pod wpływem eliksiru, nie mieliśmy go także my, a skoro Raegen nic o nim nie wiedziało, to znaczy, że mieliście go Wy. ;) To wiedzieliśmy, a później także i Roweńczycy, więc tak łatwo byście z mapki nie skorzystali. :D :P :mrgreen:
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-09-2007, 02:48   

Hmmm, nie zrozumiałam. Jakiej mapki? Do skarbu prowadził opis (ten z przesłuchania), a nie mapka. W każdej grupie był ktoś, kto coś o nim wiedział. Co z tego, że wiedzieliście, że jest mapka. Co z tego, że mogliśmy my ją mieć? (równie dobrze mogliście być dupy wołowe i nie zauważyć jej w sztolni - wszak jeden dokument nie został znaleziony :P ) Oczywiście, że skorzystaliśmy ze zdobytego papierka :D Oczywiście, że wydobyliśmy skarb i nikt się nie zorientował, że go mamy :P
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Ortan 

Skąd: Posen
Wysłany: 24-09-2007, 19:34   

Kto wiedział o tym u nas? I co wiedział? :D
Bo my (O&A) nie wiemy o tym nic. :<
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-09-2007, 19:43   

Nie jestem pewna, ale u was wiedział chyba Illima (oryginalnie miał to być człowiek z młotkiem :P ). U Roweńczyków był to Omo, u nas - Globus, u banitów...chyba Sham. Poza tym, o istnieniu w ogóle archiwum wiedzieli Gadjung, Hodo, Ula ... a zresztą... ja poprostu chyba wrzucę treść misji do wglądu... :D
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Illima 
Dyrektor Instytutu Alchemii

Skąd: Wrocław
Wysłany: 24-09-2007, 21:17   

Nic o mapce nie wiedziałem :)
 
 
Gadjung
[Usunięty]

Wysłany: 24-09-2007, 21:25   

Yngvild napisał/a:
Poza tym, o istnieniu w ogóle archiwum wiedzieli Gadjung, Hodo, Ula ...


Off skwitowal moja pierwsza propozycje co do odwiedzenia archiwom pojdziemy rano ( propozycja byla ok ~4:30 rano )
drugą : a komu by sie chciało nieść ponton na 6 rano ( propozycja z ~5:30 ) :D
 
 
Airis 


Skąd: Warszawa
Wysłany: 24-09-2007, 21:27   

Żeby się tylko nie okazało, że przez przypadek nikt z reageńskich nic nie wiedział ... :]
 
 
Abel 

Wysłany: 24-09-2007, 21:31   

Chyba przez ZUPEŁNY PRZYPADEK tak było.
 
 
Ulfberht
[Usunięty]

Wysłany: 24-09-2007, 22:00   

Cesarskie psy muszą jakoś wygrywać :P :P :P
 
 
Abel 

Wysłany: 24-09-2007, 22:14   

Apropos, dzisiaj mają swoje święto: pełnia księżyca :D wyjcie pieski wyjcie!
 
 
Airis 


Skąd: Warszawa
Wysłany: 24-09-2007, 22:36   

Jak już chcecie być złośliwi, to przynajmniej trzymajcie jakiś poziom :] :P
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-09-2007, 22:44   

Wygląda na to, że zawiść was zżera zwyczajnie. Obojętnie, ile wiedzieliście. Byliście WSZYSCY pod tą sztolnią. Było was łącznie 20 osób! A nas czworo! Mieliście nas w garści i pod mieczem, bezbronnych. A my wyszliśmy stamtąd, wynosząc nie tylko życie, ale wszystkie cenne papiery :D Udławcie się zazdrością :D

Abel, często mi się zdarza wyć do pełni, a porównanie do psa nie jest specjalnie obraźliwe- każdy wie, że kocham psy, a dwa takie są dla mnie rodziną. Więc spadaj.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Abel 

Wysłany: 24-09-2007, 22:51   

Ja się przyznaje do jednego pieska w rodzinie, a skoro Ty się nie czujesz urażona, to ja nie czuję się w obowiązku przepraszać zwłaszcza, że to wszystko jest raczej na żarty. Ja też się nie obrażam za porównania do chanackich(dla odmiany) psów i nie widzę w tym nic złego, ot trochę dystansu do samego siebie.

Fakt, mieliśmy was w garści, ale my nie wiedzieliśmy NIC na temat archiwum. Równie dobrze mogliśmy wierzyć, że nic tam nie było poza egzorcyzmem i nie mielibyśmy powodu, aby nie wierzyć...
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-09-2007, 22:59   

Jasne :D a dlaczego właściwie tam przyszliście? :D I dlaczego sądziliście, że skoro w zabranej Hodowi torbie nie było dokumentów, to ich nie mamy? Mieliście nas za łosi...? Wiem, ze przekonująco kłamałam pod tą sztolnią, ale to jeszcze nie powód, żeby nam wierzyć :D Naprawdę uwierzyliście, że przyszliśmy tam po ten egzorcyzm? :D :P

A o psy wcale się nie obrażam :P
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Airis 


Skąd: Warszawa
Wysłany: 24-09-2007, 22:59   

Yngvild napisał/a:
Mieliście nas w garści i pod mieczem, bezbronnych. A my wyszliśmy stamtąd, wynosząc nie tylko życie, ale wszystkie cenne papiery

Wyjaśniałam Ci już jak to wyglądało z mojego punktu widzenia ;)

I możesz mi wierzyć, że Rienowi trzęsły się ręce od pokusy, kiedy trzymał miecz na Twojej szyi. Tylko był za bardzo obowiązkowy - nie opłaca się rozpętywać wojny dla chwili osobistej satysfakcji ;)
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-09-2007, 23:02   

Rien nie musiał mnie zabijać, żeby odebrać mi papiery :P Zwłaszcza, że tym cholernym eliksirem ułatwiliście sobie robotę :P wystarczyło odpowiednio zaszantażować :P
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Airis 


Skąd: Warszawa
Wysłany: 24-09-2007, 23:12   

Aaaaaaapff, to jednak jeszcze raz mam wyjaśniać? :roll: No dobrze - to nie było 20 na 4, bo większość tych 20 siedziała na stoku, rozmawiała i miała głęboko gdzieś co się działo fabularnie dookoła. A ja nie mogłem ryzykować, że sprawy będą wyglądać jeszcze gorzej (przy próbie ataku daje 85% szans, że któreś z Was by nam uciekło, a to oznaczało nieuchronną wojnę - Fein by mi urwał łeb, jakbym się jeszcze kiedyś pokazał w Reagen :P ). Nie wiedziałem co robić, a Wy wyraźnie dawaliście do zrozumienia swoim zachowaniem, że macie zamiar puścić nam płazem ten incydent - więc skwapliwie skorzystałem z możliwości załagodzenia sprawy.
A o jakichkolwiek dokumentach ważnych dla Reagen zwyczajnie nie wiedziałem, więc nie miałem powodu podejrzewać, że znaleźliście coś więcej niż egzorcyzm.

Wierz mi, gdyby któremukolwiek z magów (najlepiej Varthanisowi) chciało się ruszyć tyłek na polecenia moje lub Naila, to wyglądałoby to inaczej.
 
 
Gadjung
[Usunięty]

Wysłany: 24-09-2007, 23:12   

Yngvild napisał/a:
Byliście WSZYSCY pod tą sztolnią. Było was łącznie 20 osób! A nas czworo! Mieliście nas w garści i pod mieczem, bezbronnych.


Nale nie pozwalal nam was zabic ( dowodcy sie slucha :<)
 
 
Abel 

Wysłany: 24-09-2007, 23:16   

Ja bym całe poselstwo Styrii z chęcią wybił(Globus dostał piorunem), ale to by było zbyt otwarte...
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-09-2007, 23:18   

Rien, za opieszałość waszych magów nie możesz nas winić. Faktem jest, że było was tam 20-tu i gdybyście (mówię ogólnie) grali porządnie - jakie mielibyśmy szanse? Zwłaszcza, że jedna dobra zagrywka, i sama bym wam oddała wszystkie papiery :P

A tak serio? Co was skłoniło do tego, żeby przyjść pod sztolnię? Co powiedziała wam Ula?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Airis 


Skąd: Warszawa
Wysłany: 24-09-2007, 23:19   

Gadjung :] Ty się lepiej nie odzywaj na ten temat, bo ja dobrze pamiętam CO robiłeś pod sztolnią.
Mianowicie NIC nie robiłeś :]

Indi, my szukaliśmy banitów i nie szliśmy wcale pod sztolnię. Ula zasugerowała, żeby iść w stronę pobliskiej miejscowości, po drodze usłyszeliśmy głosy w lesie, więc pobiegliśmy w tamtym kierunku (okazało się, że to jakiś gość krzyczący na konia :]) a potem, dyskretnie kierowani przez Ulę, dalej szukaliśmy grupy Naila, znowu biegnąc za jakimiś głosami (pewnie Wy się darliście :P ) aż trafiliśmy pod sztolnię.

I wcale Was nie winię za opieszałość magów. Winię magów :P I siebie winię, że nie wybrnąłem lepiej z tej sytuacji :P
Ostatnio zmieniony przez Airis 24-09-2007, 23:24, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Gadjung
[Usunięty]

Wysłany: 24-09-2007, 23:51   

Airis napisał/a:
Gadjung :] Ty się lepiej nie odzywaj na ten temat, bo ja dobrze pamiętam CO robiłeś pod sztolnią.
Mianowicie NIC nie robiłeś :]


A co miałem robić ?
Bić nie wolno, wejść nie wolno, podyskutować co robić sie nie da bo wszyscy sie drą :<
Tylko z Ellin mozna było pogadac ^^
 
 
Hodo 
Emeryt


Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
Wysłany: 24-09-2007, 23:55   

biedaczek
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 11