|
Karczma pod Silberbergiem Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :) |
![](images/print.gif) |
Gra wywiadów - Caer - Gra
Elidis - 02-11-2015, 06:19 Temat postu: Gra Na leśnej ścierze, dokładnie takiej samej jak tysiące innych, które mijaliście, zapadał już mrok noc. Fort Estel opuściliście dobre trzy noce temu, od dwóch byliście na ziemi spornej.
Nox przykucnął z naciągniętą cięciwą przy powalonym pniu drzewa i przyjrzał się drodze na wprost.
Szrapnel i Eryk szli kilka kroków za nim, nie mieli uniesionej broni, ale weterani ich pokroju zawsze byli gotowi do walki.
- Wyjaśnisz mi może czemu się zgodziłem? – powiedział półgłosem Eryk do swojego kasztelana.
- Bo chciałeś cholerną przepustkę żeby zobaczyć się z żoną w forcie Astalda, ja ci powiedziałem, że inaczej ci jej nie dam.
Waszej konwersacji przysłuchiwał się Tiranus, dawny kapłan wojownik Silvy, który nie mógł wciąż pojąć relacji tej dwójki z Elidisem. Gdy dwójka ludzi dyskutowała, a raczej przerzucała się kąśliwymi uwagami elf pogrążył się w zadumie.
Od upadku Terali minęło kilka miesięcy, wieści spod dwóch wzgórz były już dobrze znane. Wszyscy tu na południu wiedzieli co to oznacza, choć bali się powiedzieć to na głos. Zakończenie walk na północy oznaczało, że armia Qa skoncentruje pełną siłę natarcia na jej ostatnich wrogach. Cesarstwie i Styrii. Tirianus nie miał pojęcia jak wyglądała sytuacja u dzieci bogini, nie obchodziło go to, wiedział tylko, że w Caer rozpoczęto mobilizację, każdy obywatel miał być gotów by stanąć do broni.
Mało optymistyczna wizja.
Wasza misja mogła potencjalnie ocalić wiele istnień i każdy z was dobrze to wiedział. Cesarstwo szykowało się na odparcie szturmu, jednak nie wiedziało kiedy ten ma nastąpi, ani jaka będzie jego siła. Doprecyzowanie tych informacji było kwestią życia i śmierci. Zwiad donosił, że na północno wschodniej granicy Morein dostrzeżono jakieś poruszenie w śród Qa. Oddziały przemieszczały się pośpiesznie. Elidis kazał Szrapnelowi to sprawdzić, Szrapnel zaś, znudzony siedzeniem w forcie postanowił iść osobiści i zabrał Eryka jako eskortę. Tirianus sam się zgłosił, licząc, że zbliży się dzięki temu do Elidisa.
Najpierw jednak trzeba było dotrzeć na miejsce.
Podczas gdy towarzysze rozmawiali lub oddawali się zadumie Nox był skupiony na swoim zadaniu. Przez dwadzieścia lat odkąd tu przybyli Morein zaczęło zmieniać swe nieokiełznane oblicze, jednak tu, wiele staj od Caer bagna były wciąż dzikie, a przemierzanie ich nie było łatwe. Nox znów przystanął, zdjął maskę by wciągnąć haust powietrza.
Było chłodne i wilgotne, przyzwyczajony był raczej do zapachu morskiej bryzy.
Woda czerwona od krwi, niemal płaska od tysięcy ciał nabrzmiałych od słonej wody.
Otrząsnąłeś się. Musiałeś pozostać skupionym, twoje zadanie nie pozostawiło miejsca na rozkojarzenie. Spojrzałeś wytężając wzrok i wskazałęś coś grotem strzały, naciągając z powrotem maskę.
Szrapnel i Eryk umilkli, a Tirianus powoli sięgnął po broń. Kasztelan podszedł powoli i ostrożnie do elfa. Podczas swojej służby tutaj i on i Eryk widzieli już różne rzeczy. Ludzi rozerwanych na strzępy magią, porąbanych obsydianowymi mieczami, niewiele rzeczy mogło ich was, lub obrzydzić. To co wskazywał elf całkiem nieźle się starło, ale wciąż było to zbyt mało.
Pobliskie drzewo było usmarowanie krwią, zaś pod nim, w glinianej misie leżały kości zwierząt obłożone różnokolorowymi piórami do pnia drzewa przybite były krótkie plecionki z błękitnego minerału i podobnych pór. Wokół pnia unosił się dziwny odór, mieszanina spalenizny i olejków. Krew zaś była świeża.
Strandbrand - 02-11-2015, 11:11
Gdy Nox wskazał strzałą coś przed nimi w jednej chwili umilkł. Eryk złapał za rękojeść miecza swą prawą ręką, lekko wysuwając ostrze z pochwy. Przyglądał się okrwawionemu drzewu przed sobą.
Masa krwi, kości, pióra. Minerał. Chyba wdepnęliśmy w jakieś miejsce kultu czy coś... czy mi się wydaje czy krew jest świeża?
Spiął mięśnie gotów postawić pierwszy krok w kierunku tego drzewa, by przyjrzeć mu się z bliska - ostatnimi czasy coraz gorzej widział, w dodatku szybko zapadał zmrok.
Szybko jednak skarcił się w myślach, przypominając sobie że takie bezpośrednie podejście wielokrotnie już przysporzyło mu kłopotów. Zwłaszcza, gdy chodziło o sprawy magiczne, potencjalnie występujące również tutaj.
Terala w 895... nigdy więcej nie wchodzę w zamknięte kręgi magiczne. Ewentualnie iluzje chędożonego Dar Hovdera. Nigdy więcej.
Nie odwracając się w stronę żadnego z elfów, rzucił szeptem.
-Czujecie tu jakąś magię? Wdepniemy albo już wdepnęliśmy w jakiś krąg?
Powoli rozejrzał się na boki, wytężając wzrok by dostrzec czy nie zasadzają się na nich Qa. Właściwie było to bezcelowe działanie, skoro był z nimi Nox który pierwszy dostrzegłby zagrożenie, ale lata przyzwyczajeń robią swoje - wyglądanie przeciwnika było bardziej odruchem, niż świadomą reakcją.
Kodran - 02-11-2015, 13:53
Kiedy pozostali skupili uwagę na drzewie, Nox pozostał na miejscu. Rozglądał się za jakimkolwiek zagrożeniem lub znakiem, że była to pułapka.
Może to tylko zwykły ołtarzyk, ale wcale nie najgorsze miejsce na zasadzkę. Tylko kto niby miałby wiedzieć, że będziemy tędy szli. Wzruszył lekko ramionami i nie przestał rozglądać się w skupieniu po pobliskim terenie.
Nic nie może nam przeszkodzić w tej misji
Nie rozpraszając się rzucił cicho, ale tak by go usłyszeli:
-Czy ja wyglądam ci na maga? Pytaj się tego drugiego. Nawiasem mówiąc, proponowałbym zbadać to szybko i ruszać w dalszą drogę. Nie chcę umniejszać wagi znaleziska, ale im dłużej tu jesteśmy, tym większa szansa, że znajdzie nas choćby przypadkowy patrol.
Skończył mówić i dalej wartował w ciszy.
Szrapnel - 02-11-2015, 20:40
Może i perfidnie wykorzystał argument przepustki zaciągając Eryka ze sobą, ale stwierdził, że przyda mu się ten ogromy Wergund. Szli przed siebie przerzucając się kąśliwymi uwagami. Gdy nastąpiło poruszenie Szrapnel umilkł i przyjrzał się znalezisku. Krew, pióra, minerał, wyglądało mu to na robotę tubylców, ale zważając na miejsce mógł to być jakikolwiek świr. Poluzował pochwę na plecach ze srebrnym półtorakiem i wyciągnął spathę. Przerzucił ją do lewej ręki i otworzył jedną z rozlicznych kaletek i mieszków. Stamtąd wydobył srebrną monetę.
Metal aktywny magicznie. Jeśli jest tu jakiś krąg powinno przynajmniej zaiskrzyć
Płynnym i lekkim ruchem rzucił monetę przed siebie w stronę "ołtarza".
Proszę cię bardzo, masz swój krąg, ale i tak byłbym ostrożny - skwitował efekt
Bryn - 02-11-2015, 22:04
Popatrzył się na oblepione z krwi, otoczone dziwnymi przedmiotami drzewko. Nie zrobiło to na nim specjalnego wrażenia, w ciągu swojego długiego życia widział już wiele rzeczy, a to nie było niczym szczególnym. Trzeba było jednak sprawdzić co to jest. Towarzysze liczyli na niego, jednak nie wiedział do końca, w jakim stopniu jest dalej czuły na magię, w momencie, w którym bogowie od bardzo dawna nie odpowiadali. Mógł jednak na pewno zbadać to miejsce w normalny sposób, w końcu miał z całej grupy najwięcej doświadczenia z takimi miejscami.
Kiedy w powietrzu przeleciała Szrapnelowa moneta, powiedział:
Dajcie mi chwilę, spróbuję sprawdzić dokładniej co to jest.
Trzymając miecz w prawej ręce zaczął podchodzić do drzewka. Starał się skupić na choćby najmniejszej oznace występowania energii magicznej, najmniej wyczuwalnym drgnięciu. Obserwował rzeczy będące na samym drzewku, patrzył, czy nie są w jakiś sposób oznakowane, ułożone w konkretny sposób, czegokolwiek, co pomogłoby mu zidentyfikować co to dokładnie jest.
Zanim podszedł bliżej, rozejrzał się dookoła, czy w pobliżu nie leżą inne przedmioty, których wcześniej nie zauważyli.
Podchodząc czuł coraz intesywniej woń spalenizny i innych, nieokreślonych składników smrodu dolatującego od ołtarzyka. Dokładnie widział krew, jeszcze świeżą. Świeżość krwi i intensywność zapachu świadczyły o niedawnym użyciu tego miejsca przez kogoś.
Wygląda mi to na robotę tubylców, coś jak ołtarzyk? Ta krew jest świeża, to miejsce było niedawno przez kogoś używane. Uważajcie, ktoś może być w pobliżu, ja spróbuję bardziej się temu przyjrzeć.
Elidis - 04-11-2015, 08:11
Eryku, cała ta sytuacja mocno ci się nie podobała. Byliście na terenie wroga, nie mając zbyt duże wiedzy, o ile jakąś w ogóle, o jego pozycji. Rozglądając się nie udało ci się niczego dostrzec, ale to jeszcze nie oznaczało, że niczego tam nie ma.
Doskonale wiedziałeś co potrafiła zrobić bestie Zapołudnia i jak ciche mogą być.
Wzdrygnąłeś się na wspomnienie Wijów spod Vekowaru. Modwit jeden ich wie, czy te przerośnięte stonogi nie mieszkają i gdzieś tutaj. Wzdrygnąłeś na tę myśl.
Musiałeś jednak pozostać skupionym na otoczeniu.
Kapliczka była niepokojąca z wielu powodów. Sam nie wiedziałeś, co było gorsze, potencjalne spotkanie z potężną magia Q czy świeża krew, dobitnie świadcząca, że ktokolwiek postawił ten ołtarzyk wciąż był w pobliżu.
Chciałeś zbadać miejsce, ale w porę się powstrzymałeś ustępując miejsca elfóm. Wolałeś nie pchać się w sam środek jakiegoś nie wiadomo czego. Czekałeś obserwując lot monety Szrapnela, która najzwyczajniej spadła nie wywołując żadnych fajerwerków. Nic.
Obserwowanie otoczenia niewiele dało, nawet wytężając wzrok nie mogłeś przebić się przez gęstą zasłonę drzew.
Nox, misja była najważniejsza. Zawsze śmiertelnie poważne podchodziłeś do swoich zdań, nawet najbardziej błahych. Jednak to zdecydowanie nie należało do takich. Nie mogliście dać się złapać, nie mogła się wam powinąć noga, gdyż skutki mogły być opłakane. Cesarska armia nie mogła sobie pozwolić na zbyt duże rozproszenie, więc zwiadów wysłano niewiele. Co więcej szedł z wami kasztelan Estel.
Kapliczka, czy co to tam było, napawała cię niepokojem. Dobrze wiedziałeś jak zabójcza potrafi być magia Qa, a jej obcość tylko pogłębiała niepokój. Co więcej świeża krew oznaczała, że twórca ołtarzu jest w pobliżu, być może nawet na was czyha w tej chwili. Ta myśl sprawiła, że zacząłeś się uważniej przyglądać otoczeniu.
Zbyłeś szybko pytanie towarzysza i powróciłeś do obserwacji. Nie było to łatwe, nawet przy tak czułych zmysłach jak twoje. Ciężko było odróżnić gałąź poruszoną przez nocnego ptaka, od tej ruszonej przez nerwowego wroga.
Miałeś wrażenie, że jesteście obserwowani, lecz nie mogłeś niczego wypatrzeć.
Szrapnel, twoja moneta przeleciała bez najmniejszego efektu. Nie było trzasku, czy nawet iskrzenia. Przyszło ci do głowy, że być może magia Qa jest obojętna na srebro, a wrażliwa na Minerał, ale postanowiłeś zachować to dla siebie, żeby nie burzyć morale.
Po chwil zastanowienia poszedłeś po monetę. Kręgi nie kręgi, ale Książęcy, jest do cholery Książęcym. Ostrożnie podniosłeś monetę.
Nic.
Odetchnąłeś cicho z ulgą i zrobiłeś przejście dla Trianusa. Niech profesjonalista się tym zajmie. Lub były profesjonalista… W każdym razie ktoś z większą wiedzą od ciebie. Postanowiłeś zając się tym co potrafisz najlepiej i dołączyłeś do towarzyszy by zapewnić elfowi ochronę.
Trianusie, ostrożnym krokiem zbliżałeś się do ołtarza. Nie byłeś pewien co cię czeka. Magia Qa, zwłaszcza kapłańska napawała cię grozą i odpychała. Sama świadomość, że masz dotknąć się dzieła opiekunów, istot, które najpewniej zabiły twą panią.
Nie chciałeś o tym myśleć. Brak głosu pani bolał i przerażał, a to teraz nie było potrzebne.
Z ulgą spojrzałeś na upadającą na ziemię monetę. Z jeszcze większą obserwowałeś jak towarzysz ja podnosi. Stanąłeś przed ołtarze ze znacznie lżejszym sercem, jednak wciąż nie wiedziałeś, czy zdołasz coś zrobić.
Byłeś kapłanem, nie magiem, nie umiałeś badać artefaktów. Przyklęknąłeś na ziemi. Przez chwile zastanawiałeś się co robić i wpadł ci do głowy pomysł. Odetchnąłeś głęboko i otworzyłeś się na otoczenie, jak podczas rytuałów Silvy, gdy cały otaczający las był miejscem kultu.
Z początku nic nie poczułeś.
Strach.
Paraliżujący strach zalewa umysł, wzmocniony, wyeksponowany.
Czemu? Przed czym?
Pośpieszna ofiara, nadzieja.
Ucieczka.
Polowanie.
Zapach krwi.
Ruszać dalej.
Nagłe uderzenie obrazów, zapachów i emocji ścięło cię z nóg. Upadłeś obok ołtarza łapiąc szybko powietrze. Przez moment miałeś trudność z przypomnieniem sobie kim jesteś, lub co tu robisz, ale to minęło.
Wciąż byłeś mocno zdezorientowany, a umysł z trudem odróżniał wizje, od realnego otoczenia.
Strandbrand - 04-11-2015, 20:40
Nie można powiedzieć że nie i ulżyło mu po tym jak moneta Szrapnela upadła bez szkody niedaleko kapliczki. Pocieszającym również było że ten jak gdyby nigdy nic po chwili podszedł do niej i ją podniósł. Eryk spojrzał na niego wymownie, ze spojrzeniem jasno mówiącym ,,Więcej szczęścia niż rozumu..."
Zdjął rękę z miecza. Tarcza, przytrzymywana przez skórzany pas który trzymał lewą ręką lekko się zakołysała. Tiranus zbliżył się do kapliczki i zaczął ją badać, zaś on sam rozglądał się co jakiś czas, z nieodpartym wrażeniem że albo wdepnęli w pułapkę, albo zaraz się w niej znajdą.
Akurat gdy był odwrócony od kapliczki usłyszał jak ktoś przy niej upada na ziemię. Na usta cisnęło się tylko jedno słowo.
-Kurwa.
Eryk okręcił się, ponownie kładąc dłoń na rękojeści miecza. Zmierzył wzrokiem elfa który znajdował się na glebie, ciężko oddychając. Podszedł do Tiranusa i rzucił do Szrapnela:
-Zobaczę co z nim. Ale szykujmy się do drogi, nie chcę tutaj zostawać dłużej niż to konieczne.
Przykląkł przy elfie, który zachowywał się co najmniej dziwnie. Zipał i sapał, patrzył dziwnie wokoło jakby nie rozumiał gdzie się znajduje. Eryk pomachał mu przed twarzą.
-Hej, hej. Tiranus. Halo. Dowiedziałeś się czegoś? Pomóc ci wstać? Nie mamy dużo czasu.
Właściwie to miał nadzieję że elf sam wstanie. I że w ogóle będzie mógł ustać na własnych nogach. Ale jeśli się zawiedzie na własnych nadziejach, po prostu poniesie elfa dopóki nie znajdą lepszego, mniej... odsłoniętego miejsca żeby ewentualnie mu pomóc.
Dlaczego cała ta sytuacja tak cholernie mi się nie podoba... ehhhh no trudno, w większym gównie już lądowałem. Dosłownie, biorąc pod uwagę kanały pod Vekowarem...
Szrapnel - 04-11-2015, 23:48
"Elidis, bo chciałem żebyś miał materiał do pracy jutro rano, a kołdran nie pisał. Winc tego" ~Strandbrand
Moneta upadła bez żadnego efektu.
Przynajmniej tyle. Gorzej jeśli magia Qua nie działa na srebro. - pomyślał, ale już nie powiedział.
Podniósł ją i obejrzał dokładnie. Chuchnął i przetarł dokładnie, po czym się uśmiechnął i schował ją do mieczka. Wtem usłyszał głuche uderzenie ciała o ziemię. Gdy się odwrócił i zobaczył elfa na ziemi jego na jego twarzy wykwitł brzydki grymas.
-Tylko tego brakowało.
Podczas gdy Eryk próbował ocucić Tiranusa, Szrapnel dociągnął z powrotem pochwę z półtorakiem, zdjął tarczę z pleców i z zakomenderował:
-Dobra, w dupie z tym czymś. Idziemy dalej zanim nas ktoś dorwie na tym zadupiu
Kodran - 05-11-2015, 00:15
Spiął się momentalnie, gdy moneta poleciała w stronę kapliczki. Rozluźnił się i lekko odetchnął, gdy nic się nie wydarzyło i Szrapnel bez przeszkód podniósł srebro.
Na sekundę odwrócił głowę. Usłyszał głuchy odgłos upadającego ciała i już wycelował łukiem w tamtą stronę. Kurde, ale jestem spięty. pomyślał To miejsce tak na mnie działa. Musimy stąd iść, zanim coś albo ktoś nas zatrzyma. Opuścił łuk.
Kiedy zobaczył Szrapnel wyciągnął broń i zakomenderował, Nox odpowiedział:
-On ma rację. Trzeba iść. Jeżeli Tiranus nie wstanie, Eryk bierzesz go na plecy i wio. Musimy pozostać w ruchu, a to miejsce szczególnie mi się nie podoba.
Powrócił do lustrowania okolicy.
Bryn - 05-11-2015, 00:45
Z początku nie czuł nic. Wyczulił swoje zmysły, tak jak robił to wielokrotnie w służbie swojej Pani.
Uspokoił umysł, otwarł go na otoczenie.
Emocje eksplodowały w jego umyśle.
Strach.
*
- Idzie kolejna fala! - wrzasnęła z całych sił In'dariel, tak, aby cały oddział ich usłyszał. Wiedział co zaraz nadejdzie, widział to już wiele razy. Mimo to, za każdym razem bał się, cholernie się bał. W twarzach ulundo rozpoznawał poszczególne elementy elfiej fizjonomii, w ich ciałach widział poszczególne części nadal wykazujące podobieństwo do tego, czym były wcześniej. Były, i jednocześnie nie były elfami. Ulundo. Potwory. Całkowicie sprzeczne naturze, sprzeczne z jej zasadami, naigrywujące się z praw wyznaczonych przez świat. Ich zdeformowane ciała, w które powplatane były elementy roślin i skał, budziły jego obrzydzenie. I grozę. Nie mogli ich pokonać, nie mogli naruszyć ich zasad, tak jak oni naruszyli nasze. Nie do pokonania. Niszczące Aenthil, deformujące elfy, zabierające ziemię kawałek po kawałku.
Nie mógł znieść myśli, że mógłby stać się jednym z nich.
Strach.
Popędził razem z panikującym oddziałem. Uciekali w popłochu, zostawiając za plecami towarzyszy zmuszonych walczyć za nich. Najważniejsze było przetrwać, nie stać się jednym z nich.
Nie do pokonania.
Mutanty.
Strach.
Khalil, Wulfryk, Azeran i Akinori. Tylko oni pozostali, aby osłaniać grupę, która pozostawiła ich na pastwę Alta Tavar. Jednak nie mógł zawrócić, nie mógł się zdobyć na walkę. Przerażenie oszałamiało i jednocześnie dodawało skrzydeł. Biegł, jak najdalej, jak najszybciej. Byle nie zostać zmienionym, wynaturzonym, stać się bezprawnym tworem nie z tego świata. Poza naturą, poza Panią.
Strach.
*
Jakąś sekundę później leżał już nieprzytomny na ziemi, odczuwając dokładnie wszystkie emocje skumulowane w tym miejscu.
Elidis - 06-11-2015, 19:27
Zaczęliście zbierać się do odejścia spod kapliczki. Eryku pomagałeś wstać oszołomionemu Tiranusowi, który wciąż nie do końca odzyskał kontakt z rzeczywistością, rzucał na prawo i lewo spłoszonym wzrokiem i mamrotał coś pod nosem. Powoli jednak atak mijał.
Tiranusie wciąż miałeś przed oczami wspomnienia z ataku Alta Tavar, były jedynym co pasowało do emocji, jakie znalazłeś w kapliczce. Migawki i urywany obrazy towarzyszy pozostawionych na pastwę Puszczy, przerażającej, nieludzkiej Puszczy powoli blakły i znikały. Wracałeś do siebie, jednak ziemia wciąż ci się wymykała spod stup.
Mielicie już iść, Nox uważnie patrzyłeś na ścieżkę przed wami. Szrapnel zabezpieczałeś tyły pochodu, postąpiliście kilka kroków.
I wtedy to usłyszeliście.
Niski, przypominający gulgotanie warkot, który zdawał się dochodzić zewsząd. Doszedł do tego jeszcze niepokojący dźwięk łamanych gałęzi i szorowanie czegoś twardego po korze. Zareagowaliście błyskawicznie.
Szrapnel dobyłeś miecza i stanąłeś w postawie obserwując linię drzew.
Nox, dziwię dochodził dokładnie z tego samego kierunku, gdzie wcześniej zauważyłeś drobne poruszenie. Przekląłeś się w myślach, że nie przyłożyłeś do tego wcześniej większej wagi. Naciągnąłeś cięciwę łuku.
Eryku, nie bardzo miałeś co zrobić, gdyż trzymałeś Trianusa, który lał się przez ręce i nie nadawał w żadnym stopniu do walk. Klnąc jak tylko żołnierz potrafi zacząłeś rozglądać się za źródłem dźwięku.
Trianusie hałas znów rzucił cię w odmęty wspomnień. Zdawało ci się, że oto słyszysz kolejna falę nadciągających ulundo, jednak chwilę później uświadomiłeś sobie, że tamte dni dawno minęły. Wszystko to otępiało twoje zmysły, jednak adrenalina pomagała twojemu umysłowi powrócić na ziemię.
Spomiędzy drzew jakieś trzydzieści metrów od Noxa wyłonił się pysk przypominający lwa, jednak znacznie szerszy i dłuższy z dłuższy. Stwór miał błyszczące, wielkie oczy, które w was utkwił. Zawarczał cicho obnażając kły i zaczął powoli się zbliżać.
Jego ruchy były niezwykle płynne i lekkie, zaskakujące przy jego rozmiarach. Miał potężne przednie łapy zakończone długimi pazurami. Nie mogliście dostrzec tylnych łap, jednak doskonale widzieliście długi, biczowaty ogon zakończony pędzlem.
Łeb bestii przypominał drapieżnego kota, nie licząc szerszego pyska i zagiętych do przodu rogów wyrastających ze skroni zwierzęcia. Potwór zbliżał się do was obniżając łeb i wyciągając do przodu łapy.
Jak kot podchodzący mysz.
Kodran - 06-11-2015, 21:02
Było sprawdzić te krzaki ofuknął się w myślach Nox Teraz za późno
Błyskawicznie przyjął pozycję, przygotował strzałę, naciągnął łuk i wycelował w pysk bestii. Cała sekwencja ruchów przyszła mu z łatwością; na statkach strzelał na dłuższe odległości i nadal zabójczo celnie. Liczył, że trafi w jedno z ogromnych oczu kotowatego, nos albo inny wrażliwy narząd. Wziął głęboki wdech, zamarł w bezruchu tylko na moment i wystrzelił w lwa.
Nie zapatrywał się na efekt swoich akcji i rzucił się w stronę Tiranusa, dalej od bestii. Gdy do niego dotarł, znów przyjął pozycję i naciągnął łuk, celując w lwa. Jeżeli może oddać czysty strzał, to strzela ponownie.
Strandbrand - 06-11-2015, 21:22
Gdy tylko usłyszał hałas, zaczął się niezdarnie rozglądać wciąż trzymając Tiranusa. Noszenie nie było to specjalnie trudne, tak jak się spodziewał, elf był lekki. Ale nie pomagał on w manewrowaniu, dosłownie leciał mu w rękach. Usłyszał świst zwalnianej cięciwy i kątem oka zobaczył że Nox podbiega w jego stronę. Prędko położył oszołomionego elfa na ziemi i rzucił do Noxa:
-Zostań tu, na dystans. Zwracaj uwagę na Tiranusa.
Odwrócił się napięcie w stronę w którą spoglądał łucznik, by dostrzec to czego się tak spodziewał. Dopadła ich miejscowa fauna. Przeleciał w głowie listę znanych mu bestii, ale to coś nie przypominało niczego co znał. Zrzucił z pleców tarczę i chwycił lewą dłonią za imak swojego migdała. Prawą ręką gładko wyciągnął swój miecz z pochwy. Po plecach przeszły mu ciarki - po trochu ze względu na dźwięk jaki wywołało ostrze, a po trochu ze względu na potworność jaką widział.
Marnie to wygląda. Cholerstwo jest duże, ma rogi... kły pewnie też niczego sobie. Szlag by trafił to całe zapołudnie.
Tak więc stał teraz między bestią a dwoma elfami. Niedaleko niego Szrapnel właśnie szykował się do walki, wyciągając swój srebrny brzeszczot. Ich ustawienie było jasne. Zbliżył się do swojego dowódcy.
-Musimy to coś przytrzymać. Ja je sprowokuję do ataku na tarczę, a ty postaraj się ciąć od boku. Nox będzie nas ubezpieczał z dystansu.
Widząc jak kasztelan fortu Estel skinął głową, ruszył do przodu. Plan był taki, żeby dotrzeć do tego stwora zanim ten wpadnie na myśl zaszarżować na nich. Jakkolwiek duży i silny Eryk by nie był, takiej szarży by nie wytrzymał. Chciał go zmusić żeby zajął się nim i jego tarczą na bliskim dystansie, dając Szrapnelowi czas na zajście bestii od boku.
Jednak gdyby nie zdążyli zaskoczyć drapieżnika (Bo jaka ofiara zaczyna atakować pierwsza?!) i bestia wpadła na szarżę, musieli mu zejść z drogi. Żaden z nich nie wytrzymałby z tą pędzącą kulą futra. Wtedy pozostawało tylko modlić się, że Nox zdąży trafić maszkarę prosto w pysk.
Gdy biegli zastanowił się jeszcze, co w tej chwili porabia Aldea i dziewczynki... A potem skupił się już tylko na walce.
Szrapnel - 06-11-2015, 21:58
Do uszu najemnika dobiegły warkoty i dźwięki łamanych gałęzi. Błyskawicznie wyrwał srebrnego półtoraka z pochwy. 4 i pół stopy srebra odbiło światło przedzierające się przez chaszcze. Zakręcił nim delikatnie. Wtedy stwór się pokazał. Szrapnel był kiedyś łowcą potworów, ponad to mieszkał tu już 15 lat, ale takiego czegoś jeszcze nie poznał. Było podobne do mantykory, której nigdy w życiu na oczy nie widział prawdę mówiąc, tylko o niej czytał. Następne w kolejce było przeszukanie słownika wszystkich znanych mu przekleństw, we wszystkich znanych językach aby nazwać to coś. Ponownie nie znalazł niczego adekwatnego. Brzęknęła cięciwa. Zaczęło się. Adrenalina skoczyła. Eryk zarzucił pomysłem. Potaknął i ruszył po okręgu. Coraz szybciej i szybciej. Przy potworze znalazł się w parę sekund. Był już w pełni nakręcony gdy wyprowadzał ciosy. Od dołu w brzuch, z góry w grzbiet i z ukosa od dołu wycelowany w bok przez brzuch. Cały czas kontrolował swoje położenie względem bestii. Jeśli znajdzie się na przeciwko niej to będzie po nim. Wystarczyłoby uderzenie łapą nie mówiąc już o szarży. Rogi stwora były imponujące.
Bryn - 07-11-2015, 01:28
Wydawało mu się, że wraca powoli do sił. Wydawało mu się, że zaraz oprzytomnieje, że będzie mógł walczyć.
W momencie, w którym Eryk puścił go, przestało mu się wydawać.
Padł na ziemię, mroczki wystąpiły mu przed oczami. Starał się walczyć ze sobą, odzyskać kontrolę nad swoim własnym ciałem. Kiedy zobaczył lwa jednocześnie ze zwykłym strachem poczuł przypływ adrenaliny. Jeszcze bardziej zamroczyło mu oczy.
*
Wyprowadził cios, mający raczej odstraszyć przeciwnika, niż trafić go i zadać mu rany. Cała grupa skupiła się na środku skrzyżowania. Była ciemna, bezgwiezdna noc. Nie wiedzieli, co zaatakowało ich w środku tego lasu, lasu na pograniczu Messyny i Velidy.
Stwory atakowały ich z każdej strony. Ciężko było cokolwiek zrobić, kiedy nie widzieli prawie nic i wpadali na siebie nawzajem, a duża część z nich nawet nie była obyta w walce.
Zamachnął się po raz drugi. Stwór uchylił się przed ciosem i jak wystrzelony z procy wyskoczył na odsłoniętego po wyprowadzeniu nietrafionego ciosu elfa.
Tirianus poczuł, jak ląduje na ziemi przybity do niej ciężarem atakującego.
Zaczął się szamotać, jednak jego miecz potoczył się parę metrów dalej. Jego towarzysze nie widzieli dokładnie co się dzieje, panował chaos.
Bestia, niezwykle silna, przygwoździła go do ziemi. Zaczął krzyczeć, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Zobaczył błyskające w ciemności białe, ostre zęby. W następnej chwili poczuł, jak te błyszczące, białe, ostre zęby zanurzają się w jego kark. Przed oczami wystąpiły mu mroczki.
*
Gdy mroczki ustąpiły starał się zorientować w sytuacji. Leżał na ziemi, za plecami reszty grupy. Miecz nadal miał schowany przy swoim boku. Widząc, że Nox naciąga łuk, spróbował wstać. Wstając zatoczył się i upadł ponownie. Spróbował wstać znowu, kolejna próba poszłal lepiej - tym razem tylko zatoczył się, ale zdołał się utrzymać na nogach. Nadal czuł echo tych uczuć, których doznał w kontakcie z kapliczką. Już rozumiał, co je wywołało i jak niebezpieczne musiało być, żeby uczynić je tak silnymi. Wolał jednak nie dzielić się tą wiedzą z towarzyszami. Wyuczonym ruchem wyszarpnął z pochwy swój stary, wykuty w Larionie miecz. Adrenalina zaczynała działać, zdolności do kontroli ciała powracały. Widząc, że Nox wystrzeliwuje strzałę napiął mięśnie w nogach i czekał w gotowości do odskoczenia na to, co zrobi bestia. Wiedział, że może być po nim, jeśli szybkość reakcji zawiedzie. Wolał jednak wierzyć, że szybkość reakcji nie zawiedzie po tylu latach. Stał oczekując na rozwój sytuacji.
Elidis - 07-11-2015, 02:21
Strzała, którą wypuściłeś Nox bezbłędnie poszybowała do celu. Strzał był idealny i grot zagłębił by się w psyku gdyby nie refleks bestii. Z niesłychaną szybkością stwór uskoczył na bok wybijając się z łap niczym ze sprężyn. Wylądował na ścieżce, miękko i z gracją przeczącą jego rozmiarom.
Dopiero teraz dało się zobaczyć jego pełne wymiary. Ciało zwierzęcia, bez ogna miało długość dwóch metrów, z ogonem kolejny metr. Jego potężne barki wznosiły się na mniej więcej na wysokości metra siedemdziesięciu, jedna zad był wyraźnie niższy o jakieś dziesięć, dwadzieścia centymetrów. Tylne łapy, krótsze od przednich, miały potężne umięśnione uda i długie stopy zakończone pazurami.
Nox przypadłeś do Tiranusa, który zaczął się gramolić z ziemi i po chwili stał w miarę gotów do walki. W tym czasie Eryk i Szrapnel zaczęli zachodzić bestię, nie było zatem pola do oddania kolejnego strzału.
Eryku rzuciłeś się na bestię przez chwilę myśląc, że może jednak czas na zmianę zajęcia, ta myśl jednak szybko zniknęła ci z głowy. Stwór skulił się nieco i warknął w twoją stronę obnażając długie jak sztylety zęby. Dźwięk, który wydawał przypominał połączenie wilczego warczenia, gniewnego pomruku drapieżnego kota i gardłowo gulgotu, który nie dawał się z niczym porównać. Zwierzę położyło po sobie uszy skupiając na tobie całą swoją uwagę, wyglądało na to, że plan zadziała, a drapieżca nie tylko dał się zaskoczyć, ale nawet przestraszył się twojego natarcia.
Zbyt późno zrozumiałeś, że jesteś w błędzie.
Szrapnel, kiedy Eryk wziął na siebie atak bestii ty zacząłeś zachodzić ją od boku. Musieliście się dobrze zgrać. Jeśli zaatakujesz za wcześnie impet bestii trafi ciebie, jeśli za późno z Eryka może zostać morka plama i strzaskana tarcza. Byłeś bowiem spokojny, że celny cios rogów przebiłby wergundzki migdał. Wyglądało na to, że zwierzę skupiło uwagę na szarży Eryka. W głowie już widziałeś jak tniesz potwora, to nie powinno zająć długo.
Dopiero dobiegając i widząc, że stwór nie tyle kuli się ze strachu co napina mięśnie zrozumiałeś w jakiej dupie byłeś. Pierwsza zasada łowcy potworów brzmiała nie walcz z nieznanym stworzeniem, a jak już musisz to wybadaj co to jest, zanim zaczniesz z tym walczyć. Złamałeś tę zasadę.
Masywne przednie łapy stworzenia i krótkie tylne z pewnością uniemożliwiały mu długi bieg. Owszem, mógł być i zapewne był szybki, jednak budowa jego tylnych kończyć świadczyła, że jego główną metodą ataku, nie jest szarża.
Stwór obrócił łeb w twoją stronę Szrapnel, wiedziałeś, co się stanie.
Bestia wybiła się z ziemi. Jej tylne łapy zachowały się jak potężne sprężyny wysyłając ją prosto w twoją stronę. Przez ułamek sekundy widziałeś potężne rogi lecące prosto w twoją stronę. Zwierzę przeskoczyło dzielący was dystans trzech metrów. Cudem udało ci się uniknąć uderzenia, zadziałał instynkt i lata doświadczenia. Rzuciłeś się w bok wykonując przewrót i lądując w przyklęku. Zacząłeś wstawać. Zwierzę miękko wylądowało tuż obok.
Rogów uniknąłeś, jednak przed ciosem potężnej łapy nie było ucieczki. Nie miałeś czasu na reakcję. Potężny cios spadł na lewy bark przygniatając cię do ziemi. Krzyknąłeś z bólu, o dziwo kolczuga wytrzymała, ale cios i tak był wybitnie dotkliwy.
Nad tobą znalazła się uzębiona paszcza zwierzęcia.
Eryku twoja szarża nie przynosiła zamierzonego efektu. Wszyscy patrzyliście ze zgrozą jak zwierzę wybija się w powietrze i powala Szrapnela. Eeryku w tej chwili bestia znalazła się za twoimi plecami, z lewej, stała do ciebie bokiem. Nox i Trianusie stwór dalej był przed wami, jednak teraz stał do was lekko pod kątem, choć wciąż patrzyliście głównie na jego potężne ramiona. Nox masz w miarę czyste pole do strzału, nie licząc leżącego na ziemi Szrapnela. Tiranusie adrenalina i determinacja pozwoliły ci odzyskać władzę nad sobą, mogłeś przystąpić do walki.
Strandbrand - 07-11-2015, 23:25
W chwili gdy był przed stworem, był już tuż tuż ten odwrócił łeb do Szrapnela. I skoczył. Wybił się w górę jak na sprężynie i po prostu skoczył, lądując przy kasztelanie Estel. Odwrócił się napięcie i już w tym momencie głowę Eryka poczęła wypełniać cała kolekcja przekleństw i bluzgów wszelkiej maści. Poszerzyła się jeszcze gdy zobaczył jak w zastraszającym tempie zwierzę zmusza Szrapnela do rzutu w bok, a następnie przygniata go do ziemi łapą.
Nie widział co się działo z Noxem i Tiranusem po drugiej stronie. Zwierzak był zwrócony do niego bokiem, odsłaniając żebra. Szybko rozważył swoje szanse. Zwierzak był skupiony na Szrapnelu z jakiegoś powodu, więc jeśli zadziała szybko to może go nie zauważy. Nie miał szans na jakiekolwiek odrzucenie czy przepchnięcie stwora, nieważne ile by miał siły.
Eryk nie miał pewności czym jest to coś. Czy to egzotyczne zwierzę z Moreinn? A może to potwór, którego ima się tylko srebro? Brak informacji zmusił go do podjęcia nagłej decyzji. Chowając swój miecz i wyjmując z pochwy srebrny długi nóż zaczął zbliżać się do stwora. Jego pysk zajęty szrapnelem miał po swojej lewej, czyli po stronie z której miał swoją tarczę. Trzymając w dłoniach srebrne ostrze dobiegł do boku i wycelował między żebra, chcąc trafić w organy wewnętrzne a następnie pchnął z całej siły.
Kodran - 08-11-2015, 00:53
W pozycji i z łukiem gotowym do strzału, szepnał cicho:
-O kurwa. Ale duże bydle...
Widzac towarzyszy zachodzacych bestie, czekał na swój moment. Musiał mieć czyste pole do strzału, ponieważ jedna strzała trafiajaca w nieopowiedni cel najprawdopodobniej oznaczała przegranie starcia. Musieli maksymalnie się skupić i dać z siebie wszystko.
Tymczasem bestia, niczym sprężyna, wystrzelił w Szrapnela i powalił go łatwościa na ziemię. Nox zobaczył rzad ostrych i długich niczym sztylety zębów. Zebów mogacych zaraz zacisnać się na Szrapnelu. Widzac Eryka zbliżajacego się od drugiego boku, sam znów wycelował pysk, ponownie liczac na trafienie oka lub czegoś równie nieprzyjemnego. Strzelił szybciej niż ostatnim razem; nie musiał napinać łuku bo ten był już gotowy. Wiedział że jeżeli "lew" nie odskoczy to najprawdopodobniej straci oka, z tej odległości Nox był pewien że trafi. Nie czekajac na to co się stanie ponownie napiał łuk i przygotował się do kolejnego strzału lub szybkiego uniku w razie konieczności.
Szrapnel - 08-11-2015, 01:31
Moment w którym najemnik spojrzał głęboko w oczy bestii, był momentem w którym wiedział, że wszytko poszło się walić. Stwór skoczył. On też skoczył. Problem leżał w tym, że lwopodobny stwór miał 4 łapy, a były łowca potworów 2 nogi, jego lądowanie nie było tak stabilne. Tylko wstał i coś będące jednocześnie bardzo miękkie i bardzo twarde uderzyło go z dużą siłą z góry. Miecz wypadł mu z ręki. Dźwięk, który wydobył się z jego krtani jednoznacznie wskazywał, że zabolało. Gdy otworzył oczy zajrzał bestii prosto do pyska. Poczuł potworny odór. To go trochę ocuciło. Rozejrzał się za srebrnym brzeszczotem.
-Ale jesteś brzydki - skwitował spoglądając kątem oka na kotka.
Nagle, ponownie brzęknęła cięciwa, zaszurało ostrze wchodzące do pochwy.
Czas spierniczać - pomyślał.
Gdy Nox strzelił a Eryk zaatakował nożem stwór się od niego odwrócił. Najemnik zaczął się turlać w przeciwną stronę, po chwili zerwał się na nogi. Porwał z ziemi broń. I ponownie stanął ramię w ramię z Wergundem.
Bryn - 08-11-2015, 02:04
Wstał i spróbował ogarnąć sytuację. Widział zachodzącego potwora od boku Eryka z wyszarpniętym z pochwy srebrnym sztyletem. Widział, że potwór uwagę skupia obecnie na Szrapnelu, przygniecionego przez niego do ziemi łapą. Widział, że Nox stara się wycelować w czuły punkt taki jak oko, jednak potwór nie był odwrócony głową w ich stronę. Był od niego jakieś 30 metrów. Szybko przekalkulował sytuację i jedyne, co mu przyszło do głowy, to odwrócenie uwagi od Szrapnele i skupienie jej na sobie.
Pobiegł do przodu i zaczął drzeć się, krzyczeć, tak, żeby lew odwrócił się w jego stronę i zostawił na chwilę Szrapnela, a Nox mógł wycelować mu w oczy.
Miał tylko nadzieję, że skupienie na sobie uwagi wielkiego, groźnego lwa nie doprowadzi go do przedwczesnego zgonu.
Przełknął ślinę i krzyczał dalej, szarżując na bestię.
Elidis - 10-11-2015, 11:19
Sytuacja powoli wymakyła się wam spod kontroli, a starcie zmieniało się w chaos, co nie było zbyt optymistyczne z perspektywy ziemi w jakiej się znalazłeś, Szrapnel. Zraniony bark cholernie bolał i miałeś poważne podejrzenia, że został wybity. Zastanawiałeś się, czy po tych wszystkich latach, kiedy już na dobre porzuciłeś pracę łowcy potworów przyjdzie ci jednak umrzeć z ręki, czy łapy, jednego z nich. Cóż za ironia.
Jednak z pomocą przyszedł ci Trianus.
Zacząłeś krzyczeć i biec przed siebie, szarżując na lwa, jak poprzednio uczynił to Eryk. Przez głowę przemknęła ci myśl, że może nie być to najlepszy pomysł, jednak została zmyta przez falę adrenaliny. Zresztą wyglądało na to, że twój pomysł był słuszny. Lew podniósł łeb i spojrzał na ciebie. Zwierzę zawarczało gardło, wyglądało na to, że skupiłeś całą jego uwagę.
Leżąc na ziemi, Szrapnel, zauważyłeś, że po popisie Tiranusa lew znów zaczął przymierzać się do skoku.
W tym czasie celowałeś z łuku Nox. Uśmiechnąłeś się pod nosem. Dzięki temu co zrobił ewidentnie szalony paladyn bestia obróciła łeb w twoja stronę. Widziałeś ją wyraźnie, w dodatku była bardzo blisko. Jakby sam jej rozmiar nie wystarczył by w nią trafić oddałeś szybki strzał, pewien, że trafisz w oko.
Wtedy dobiegłeś do lwa Eryku. Niewiele myśląc wraziłeś sztylet między żebra zdekoncentrowanego zwierzęcia. Nóż przeciął mięśnie zwierzęcia, jednak nie mogłeś wycelować tak dobrze jak za dnia. Ostrze weszło zbyt pod kątem i uderzyło o twardą kość żebra. Z boku zwierzęcia popłynęła krew jednak o śmiertelnym ciosie nie było mowy.
Stwór ryknął gniewnie obracając łeb w twoją stronę.
Strzała, którą wystrzelił Nox trafiła w róg bestii i zrykoszetowała odrywając końcówkę ucha.
Lew ryknął wściekle.
Uderzył w ciebie rogami, Eryku, jednak zdołałeś zasłonić się tarczą. Mimo to wciąż miałeś wrażenie, że zderzyłeś się z okrętem. Cios nie był jednak obliczony by cię zranić, miał tylko posłać cię na ziemię. Udało mu się to. Wylądowałeś twardo na ziemi, przez chwilę pociemniało ci w oczach.
Oceniłeś szkody. Względnie nic ci nie było prócz obitych pleców i nowej rysy na tarczy, jednak padając wypuściłeś nóż. Nie byłeś pewien gdzie upadł, zwłaszcza, że cały świat zataczał koła.
Lew jednak nie zatrzymał się na Eryku i pognał prosto na ciebie, Tiranusie, Szarżując na bestię nie miałeś jak jej uniknąć. W desperacji próbowałeś uskoczyć przed lwem. Częściowo ci się to udało. Zszedłeś z drogi potwornych rogów, jednak nie uniknąłeś zderzenia z potężnym cielskiem lwa. Uderzenie barku bestii przypominało wbiegnięcie twarzą na drzewo. Zamroczyło cię. Poleciałeś na ziemię. Chwile potem poczułeś potworny ból w prawej łydce. Zwierzę po niej przebiegło rozcinając pazurami mięsnie, a naciskiem wystawiając kości na potworna próbę.
Lew pobiegł dalej w twoja stronę Nox. Z jakiegoś powodu przeczuwałeś, że tak może się stać. Uskoczyłeś na bok przed szarżującym lwem. Zwierzę zarzuciło łbem, próbując cię trafić. Kiedy nie przyniosło to skutku z warczało gniewie. Potwór zatrzymał się i obrócił w twoją stronę. Wydawało ci się, że próbuje rozeznać się w sytuacji.
Zobaczył Szrapnela, który odnalazł swój miecz i wstawał z ziemi. Dostrzegł gramolącego się ziemi Eryak i powoli podnoszącego się Tiranusa z krwawiącą nogą. Oraz ciebie, z łukiem w ręku może dwa metry od pyska .
Znów napiąłeś cięciwę. Jednak lew nie dał ci okazji. Ryknął ogłuszającą i rzucił w stronę ściany lasu. Po chwili zniknął wśród drzew. Starcie skończyło się tak nagle, jak się zaczęło.
Waszych żyłach wciąż buzowała adrenalina, wodziliście wokół zaskoczonym wzrokiem.
Strandbrand - 10-11-2015, 23:13
Tak, starcie obróciło się w chaos. Nie widział co robiła dwójka elfów, widział tylko że bestia ostrzy sobie kły na Szrapnela. Dlatego też naprędce wraził swój sztylet w bok zwierzęcia, i dlatego też jak miał się później dowiedzieć nie powiódł się śmiertelny strzał Noxa. Tymczasem po nie do końca udanym ataku i krótkim locie na glebę wywołanym rogami stwora, Eryk z trudem wstawał czując chyb każdą kość w plecach.
Na szybko ogarnął co się działo. Tiranus leżał na ziemi, najwyraźniej ranny i próbował niezgrabnie wstać. Przeszkadzała mu prawa noga, lecz w zapadających ciemnościach Eryk nie mógł stwierdzić co dokładnie się stało. Nox wydawał się nieuszkodzony. Wciąż świdrował wzrokiem otoczenie w poszukiwaniu lwa. No i spojrzał na Szrapnela. Był najbliżej kasztelana, więc gdy tylko wstał na równe nogi, podszedł do niego. Zgubił gdzieś nóż. Wypatrywał go po drodze, powinien leżeć gdzieś tutaj.
Stanął nad Szrapnelem. Jeden rzut oka na to jak zwisała jego ręka i już wiedział że coś jest nie tak. Rzucił pytaniem:
-Złamana?
Jednak dowódca Estel pokręcił głową i go poprawił.
-Wybity bark.
Eryk westchnął ciężko. Jeśli Szrapnel się nie mylił to czekało ich trochę roboty. Zdjął tarczę z przedramienia i odwinął do tyłu płaszcz by nie przeszkadzał. Nie musiał się oglądać by wiedzieć że Nox jest w pobliżu.
-Mógłbyś Nox sprawdzić czy gdzieś za mną, po mojej lewej nie leży srebny nóż? Masz najlepsze szanse na znalezienie go. A ty szrapnel, ściśnij zęby. Na razie ściągam kolczugę.
Podał mu dłoń żeby pomóc mu wstać. Następnie chwycił go za nadgarstek niesprawnej ręki, tak żeby pomóc kolczudze zejść z niego bezboleśnie. Drugą ręką pomógł mu podciągnąć kolczugę i powoli ją zrzucić w miarę jak Szrapnel pochylał się do przodu.
Gdy zbroja wylądowała na ziemi pozwolił mu ponownie usiąść. Rozpiął czarną koszulę i zdjął rękaw z bezwładnego ramienia. Ponieważ było ciemno, raczej nie mógł polegać na wzroku. Jednak czuć było rosnącą opuchliznę barku. Znowu westchnął. Tak jak się spodziewał, ręka wydawała się być nierówna z linią pleców. Jeszcze ta opuchlizna - Szrapnel miał rację. Zwinął luźno wiszący rękaw jego koszuli i podał mu do sprawnej ręki.
-Zaciśnij na tym zęby. Chyba że masz coś lepszego. Nie mamy tu chyba znieczulenia, ani czasu. Będę musiał nastawić bark na żywca.
Mówiąc to poprawił swoją pozycję. Lewą rękę oparł na jego obojczyku, tworząc oparcie dla całego barku. Prawą chwycił mocno za nadgarstek niesprawnej ręki Szrapnela. Zdarzało mu się to robić kilkukrotnie, najczęściej w warunkach polowych. Jeszcze za czasów gdy zmierzali z Vekowaru do Caer, gdy Aldea była zajęta poważniejszymi ranami on sam udzielał na tyle pomocy na ile mógł. Między innymi nastawił kilka wybitych barków. Gdy był gotowy zaczął odliczać.
-Na trzy Szrapnel. Raz... dwa... trzy.
Pociągnął rękę do siebie i nieco w dół, zmuszając kość do ,,wskoczenia" na swoje miejsce.
Kodran - 11-11-2015, 00:00
Kiedy strzała nie sięgnęła celu, wiedział, że stracili jakiekolwiek panowanie nad sytuacją, jeżeli jakieś kiedykolwiek mieli. Zobaczył jak bestia uderzyła rogami Eryka, powalając go na ziemie bez większych problemów.Chwilę później lew częściowo stratował Tiranusa i Nox prawie doświadczył tego samego. Na szczęście zdążył uskoczyć i szybko podnieść się chociaż na kolano. Drapieżnik zwrócił pysk w jego stronę. Nox szybko wrócił do pionu i naciągnął ponownie łuk. Jednak lew skoczył w stronę, lasu tym samym kończąc potyczkę. Na razie.
Przez kilka pierwszych sekund Nox nie do końca rozumiał co się stało. Potem opuścił łuk i schował strzałę do kołczanu. Nie przewieszał łuku przez ramię, widząc, że jako jedyny wyszedł ze starcia bez większych obrażeń. Szybko rozejrzał się po okolicy, dosłownie przejeżdżając wzrokiem dookoła. Ale lew nie wrócił.
Usłyszał jak Eryk wymienia kilka zdań ze Szrapnelem i zwraca się z prośbą o znalezienie sztyletu. Nie spuszczając wzroku z okolicy odpowiedział:
-Jasne. Zawsze przyda się srebrna broń.
Ruszył w stronę Eryka i dalej za niego. Mimo dobrego wzroku, w ciemności trudniej będzie znaleźć sztylet. Spróbował ustawić się tak aby księżyc oświetlał przeszukiwany obszar. Może światło padnie na ostrze i odbije się tak by je zauważył. Jeżeli to nie przyniesie skutku, Nox stara się wymacać na ściółce zgubę Eryka.
Po rozwiązaniu sprawy srebrnego sztyletu. Nox zbliżył się do rannego Tiranusa i zniżył się by zbadać jego zranioną nogę. Nie wyglądała na złamaną, ale mięśnie łydki były rozorane pazurami bestii. Wyciągnął bandaże i zapytał, nikogo konkretnie, wszystkich:
-Czy mamy coś czym można by było oczyścić ranę? I czy zasklepiamy klasycznie czy magicznie? Nie wygląda to najlepiej, ale daleka droga przed nami i mikstury mogą się jeszcze przydać
Bryn - 11-11-2015, 05:23
Wiedział, że plan nie jest może najmądrzejszy, ale przynajmniej zdekoncentruje na chwile bestie. Myślał, że kiedy stwór obróci łeb w jego stronę strzała będzie już musiała sięgnąć celu. Nie pomyślał jednak o tym, że wbicie zwierzęciu w bok noża może spowodować zmianę priorytetów i popatrzenie się na Eryka.
Zbladł, widząc, że zwierzę przymierza się do skoku.
Chwilę później leżał już na ziemi, czując pulsujący ból w prawej łydce. Popatrzył na nią. Była rozorana dosyć głęboko, tkanki były porozcinane, jednak można to było jeszcze uratować przy użyciu dostępnych środków - kości nie były połamane. Na szczęście wiele razy w ciągu swojego życia zajmował się leczeniem ran i znał się na tym, szczególnie na ranach w wyniku obrażeń odniesionych w walce.
Usłyszał chrupnięcie - przez moment zastanawiał się czy to jego noga jednak zdecydowała się połamać - ale szybko zlokalizował źródło tego dźwięku, jakim był Szrapnel krzywiący się z bólu i trzymający się za bark, już na swoim miejscu.
Słysząc pytanie Noxa wyjął z kaletki butelkę z przezroczystą z wyglądu miksturą zasklepienia tkanek i z miksturą przeciwbólową. Do tego wyciągnął także zwitek bandaży.
- Słuchaj, najpierw podaj to Szrapnelowi, niech weźmie dwa łyki, powinno trochę załagodzić ból - to mówiąc wyciągnął do niego dłoń z zaciśniętym w niej medykamentem. Nox podał to Szrapnelowi mówiąc mu co ma robić. Szrapnel popatrzył się z niechęcią na butelkę, ale bez marudzenia wziął nakazane dwa łyki, krzywiąc się przy tym jeszcze bardziej niż przed chwilą. Nox zabrał butelkę i podał ją z powrotem Tirianusowi.
- Dobra, teraz potrzebuję, żebyś znalazł coś co może posłużyć jako usztywnienie, mógłby to być chociażby kijek - powiedział, kiedy elf podał mu butelkę. Nox oddalił się w poszukiwaniu czegoś. Tirianus otworzył butelkę ze środkiem przeciwbólowym, wziął jeden łyk i zamknął butelkę. Następnie zakorkował ją i włożył do torby. Potrzebował czegoś do odkażenia ran. Wiedział, że Eryk zawsze nosi przy sobie buteleczkę alkoholu.
- Eryk, mógłbyś mi podać swoją butelkę z alkoholem? - spytał żołnierza Tirianus. Ten podał mu ją szybko. Elf odpiął pasek i włożył sobie jego część do zagryzienia do ust. Odkorkował butelkę z alkoholem i polał nią rany na nodze. Bół kłuł, ale dzięki środkowi przeciwbólowemu był to ból bardzo łagodny. Czuł, jak płyn spływa mu po nodze i wsiąka w ubranie. Cała rana zapieniła się. Kiedy zakorkował butelkę i oddał ją do właściciela, odkorkował trzecią butelkę wypełnioną zielonym płynem - środek przyspieszający znacznie regenerację tkanek. Otwarł ją i zaciskając zęby na pasku polał nią ranę na łydce. Znowu zapiekło, ale wiedział, że było to nic w porówaniu do tego co poczułby, gdyby nie był odurzony miksturą przeciwbólową. Szybko schował butelkę do kaletki. Gdy to zrobił i posiedział tak chwilę, zobaczył Noxa niosącego krótką gałąź. Ten podał mu ją , a Tirianus przyłożył odpowiednio kij do rannej łydki i obwinął ją bandażami starannie razem z gałęzią.
Następnie spróbował wstać z użyciem zastosowanej prowizorycznej protezy usprawniającej chodzenie.
Szrapnel - 11-11-2015, 16:14
Decyzja o ucieczce była jak najbardziej trafna. Po chwili stał dzierżąc miecz w jednej ręce, gotowy do dalszej walki. Stwór przeprowadził ostatni atak skierowany w oba elfy, raniąc Tiranusa, a następnie uciekł.
Najemnik siadł ciężko na ziemi. Ramię bolało jak cholera. Podejrzewał wybity bark, przy sile zwierzęcia było to bardzo prawdopodobne. Eryk podszedł do niego i zadał pytanie na temat ręki. Pokręcił przecząco głową i odpowiedział:
-Wybity bark.
Wergund zabrał się do jego opatrywania. Szrapnel zacisnął mocno zęby. Zdejmowanie kolczej było bolesne, a to był dopiero początek. Gdy doszło do nastawiania barku, popatrzył na podany mu rękaw i westchnął głośno po czym podniósł najbliższy kijek i wsadził go do ust. Żołnierz szarpnął, on poczuł kliknęcie a potem straszny ból.
-Kurwewwehg - rozległo się zza kijka. Gdy już było po wszystkim dostał do ręki butelkę z jakimś dziwnym płynem. Popatrzył na nią z niesmakiem, ale wziął dwa łyki.
-Hej Strandbrand - zawołał - Nie myślałeś kiedyś o zostaniu medykiem?
Po czym wstał, ubrał koszulę, kolczugę i zwrócił się do wszystkich:
-Nie chciałbym was poganiać, ale wypadałoby się stąd zabierać w cholerę.
Elidis - 14-11-2015, 00:25
Zajęliście zbieraniem się z ziemi po walce. Szrapnel z wybitym barkiem, Tiranus z rozoraną łydką. Bogowie nad wami czuwali, że skończyło się tylko na tym. Bogowie, tak jasne, ciekawe jacy i skąd. Choć może lepiej było nie znać odpowiedzi na to pytanie...
Eryku zająłeś się rannym przyjacielem jednocześnie wysyłając Noxa na poszukiwanie zgubionej broni. Srebrne brzytwy same się nie wykuwają i tanie też nie są. Co prawda w starciu nie byłeś w stanie stwierdzić, czy stworzenie w jakikolwiek sposób zareagowało na srebro, czy może po prostu na fakt, że cosik je zakuło w boku.
Tiranusie w tym czasie zająłeś się swoimi obrażeniami. Nie przepadałeś za alchemią, preferując w uzdrowieniu moc pani, jednak teraz nie miałeś wyboru. Skrzywiłeś się nie tylko od piekącego bólu oczyszczanej i zrastającej się rany, ale także przez świadomość tego faktu. Przez to, że nigdy już miałeś nie poczuć mocy pani.
Nox zajęty byłeś pomaganiem reszcie oddziału. Przez chwilę szukałeś noża jak prosił cię Eryka. W końcu znalazłeś nóż parę ładnych metrów od wojownika. Lew mu go wybił z ręki, czy co? Pomyślałeś podnosząc broń. Przez chwilę przyglądałeś się miejscu w którym leżała. Coś tu było nie tak. Zacząłeś przyglądać się otoczeniu.
Machinalnie podałeś nóż Erykowi. Obchodziłeś miejsce starcia i kapliczkę kilka razy. Co jakiś czas przykucałeś przy dokładniej obejrzeć coś na ziemi. Delikatnie dotykałaś gleby. Ślady były zatarte, ale byłeś niemal pewien. W błocie dało się zauważyć odciski stup, teraz nieregularne i rozmyte po całym dniu. Ktoś tędy przechodził w dużym pośpiechu nie dłużej niż trzy godziny przed wami. Wciąż dość świeża krew, świadczy o tym, że byli tu raczej niedawno.
Po chwili biegania od śladu do śladu, porównywania znalezisk i ignorowania zbitych z tropu współtowarzyszysz byłeś w stanie określić kierunek w którym udali się domniemani twórcy kapliczki.
Strandbrand - 17-11-2015, 20:41
Eryk spojrzał na Szrapnela, jak ten krzywi się po wypiciu zawartości butelki.
-Nie. To raczej działka mojej żony. Wiesz, ja zabijam ona ratuje życia, tak się dopełniamy. Ale, jakby to ona powiedziała ,,Nie nadwyrężaj tego barku i przez następne dni nie dźwigaj nic ciężkiego."
Uśmiechnął się pod nosem wiedząc jak bardzo wykonalne jest to zalecenie w obecnych warunkach.
-Po prostu nie machaj zbytnio łapą. I jak już muszą ci wybijać bark to daj im drugi następnym razem. Kasztelanie.
Włożył srebrne ostrze z powrotem na swoje miejsce i upewnił się że nic więcej nie zgubił w czasie walki. W duchu podziękował Noxowi, który był najwyraźniej zajęty że odnalazł nóż - cholerstwo było drogie, zwłaszcza w takim miejscu jak Caer bez żadnych złóż srebra czy dobrych szlaków handlowych.
A skoro mowa o elfie, to za czym on tak biegał?
-Hej, Nox coś znalazłeś? Bo ja proponuję ruszyć w drogę. Wiecie, mamy rozkazy i takie tam.
Coś zaszeleściło w krzakach po lewej. Wzdrygnął się i spojrzał w tamtym kierunku, ale musiał to być wiatr bo nic nie dostrzegł. Ani nie usłyszał - charakterystycznego warkotu.
Tak zdecydowanie wolałbym ruszyć w drogę.
Kodran - 17-11-2015, 22:08
Gdy usłyszał głos Eryka, pomachał energicznie głową na boki, jakby budził się z transu.
-Znalazłem ślady. Są rozmyte i mają około trzech godzin. Było ich więcej niż jeden, ale więcej raczej nie stwierdzę. Wnioskuję, że są to budowniczy kapliczki, choć równie dobrze mogliby to być wyznawcy, którzy przyszli tu złożyć ofiarę. To tłumaczyłoby świeżą krew, ale obie opcje są możliwe. westchnął Tak wiem, że mamy rozkazy i jest to pewnie ważniejsze niż jacyś lokalni kultyści czy inne Qa. Mimo wszystko, jednak warto by chociaż rozważyć, czy tego nie sprawdzić.
Całe bagno działało mu na nerwy, ale postarał się uspokoić i skupić na lustrowaniu okolicy. Szczerze, wszystko mu było jedno, czy sprawdzą ślady czy nie.
-Kasztelanie specjalnie wymówił to słowo dokładnie jakieś przemyślenia?
Jeżeli reszta nie przejawi chęci tropienia kultystów, to ruszamy w drogę
Szrapnel - 17-11-2015, 22:49
Najemnik wysłuchał Eryka. Przytaknął, nie powinno być aż takiego problemu, był praworęczny a jego tarcza była lekka. Chwilę później z krzaków wyszedł Nox.
-W dupie z tymi śladami, czyjekolwiek one są to już pewnie i tak nie żyje, albo nie warto za nim iść. Robotę mamy na wschód i tam powinniśmy się skierować - odpowiedział.
Po chwili obserwacji nieba, znalazł odpowiedni kierunek.
Aha i jeszcze jedno - wtrącił - To coś, znaczy kotek, ma przystosowania jak zwierzę górskie, lub leśne. Długie, przednie łapy do chwytania skał, lub konarów i silne tylne do skoków jeżeli gdzieś się nie da dotrzeć normalnie. Jednak masa ciała i wielkość raczej wyklucza nadrzewny tryb życia, chyba, że będą to drzew na mocnych środkach alchemicznych.
Bryn - 18-11-2015, 00:12
Tirianus, gdy skończył łatanie swojej nogi, wsłuchał się w rozmowę towarzyszy. Zdziwił się słysząc z ust Kasztelana tak naukowe stwierdzenia i frazesy. Gdy ten skończył mówić, dodał:
- Według mnie powinniśmy iść sprawdzić te ślady. Tak naprawdę nie wiemy kto je zostawił ani dlaczego tu był, a możemy pominąć coś ważnego czy niebezpiecznego dla Cesarstwa. Powinniśmy się chociaż szybko rozejrzeć i dopiero pójść dalej na wschód. Ale to nie moja decyzja.
Kiedy skończył mówić, zaczął gramolić się z ziemi, uważając na ranną nogę.
Elidis - 21-11-2015, 00:53
Ruszyliście dalej wcześnie obraną ścieżką ignorując znalezione przez Noxa ślady. Mimo odniesionych obrażeń i trenu marsz nie był zbyt ciężki za sprawą jasnego światła księżyca i gwiazd. Jednak nie pozwalaliście sobie na rozluźnienie. Nie po poprzednim starciu. Lew żył i mógł się dalej na was czaić, a tera na pewno byłby ostrożniejszy.
Szliście już od kilku minut, kiedy weszliście na małą, dziwnie wyglądającą polankę. Na pierwszy rzut oka była to po prostu przerwa w gęstym dachu liści wiszącym nad lasem. Jednak przy bliższych oględzinach zaczęliście dostrzegać wyraźne świadectwa walki. W błocie było mnóstwo mniej, lub bardziej wyraźnych śladów. Drzewa przy jednej z krawędzi polany były dziwnie przygięte, jakby uderzyło w nie coś masywnego. Mieliście pewną teorię co to mogło być.
Gdzieniegdzie dało się też zauważyć ślady krwi. Gdy podążyliście za nimi wzrokiem dostrzegliście zmasakrowane ciało leżącą pod jednym z drzew. Ubiór, błękitne ozdoby i miecz z lśniącymi, obsydianowymi zębami jasno mówiły czyjego trupa macie przed sobą.
Qa miał na sobie dość prostą białą tunikę i ciemną, długą i szeroką przepaskę biodrową z pojedynczym, pomarańczowym pasem z tyłu. Spod szerokiego kołnierza z lśniącego kamienia, który służył za razem jako ozdoba i naramienniki spływał czarny płaszcz. Twarz Qa była skryta za kapturem. Po kilku ładnych latach spędzonych na wojnie z ludem Zapołudnia potrafiliście dość trafnie rozpoznawać ich po ubiorze. Przynajmniej jeśli chodziło o wojowników. Ten był kapłanek wojownikiem, jednym z tych, którzy prowadzili Qa do ataku. Cholernie trudny do zabicia.
Być może chcieliście do niego podejść, może rozejść się i zabezpieczyć teren. Na nic z tego nie mieliście jednak czasu.
Pierwsi usłyszeliście to wy, Trianusie i Nox. Ciche skrzypnięcie na granicy słuchu, można je było łatwo uznać, za naturalny dźwięk lasu. Jednak coś w nim mówiło wam, że jest inaczej. Odwróciliście się instynktownie i zamarliście w bezruchu. Po chwili zaalarmowani waszym zachowaniem obrócili się także Szrapnel i Eryk. Oni też stanęli jak wryci.
Jakieś pięćdziesiąt metrów przed wami stała kobieta celująca do was z łuku. Miała na sobie długi, karmazynowy płaszcz spięty szerokim pasem. Pod płaszczem dało się zauważyć skórzany pancerz. Znad materiałowej maski zakrywającej twarz łuczniczki wpatrywały się w was duże oczy łuczniczki, lśniące w świetle księżyca.
Szrapnel chciałeś coś powiedzieć. Zastanawiałeś się tylko, czy powiedzieć coś głupiego dla rozładowania atmosfery, czy coś bardziej rzeczowego, ale i tak głupiego. Jednak kiedy nabrałeś powietrza dziewczyna mocniej napięła łuk. Odpuściłeś sobie.
Grot strzały dziwnie przyciągał twój wzrok, Tiranusie. Było w nim coś nietypowego, jakby małe, srebrne rozbłyski pełgające po metalu. Wydawało ci się, że już coś takiego widziałeś, ale nie mogłeś sobie przypomnieć co to było.
- Z północy przybywam... – syknęła dziewczyna.
Odprężyliście się nieco. Były to słowa hasła oddziałów polowych, co prawda dość stare, ale prawidłowe. Wytężając pamięć Eryku przypomniałeś sobie odezwę.
- By dom tu uczynić – powiedziałeś, dziewczyna opuściła łuk.
- Widzieliście ich? Wiecie gdzie poszli? – mówiła podchodzą do was.
Mogliście się jej teraz przyjrzeć, zwłaszcza, że opuściła maskę. Miała delikatne rysy twarzy, drobne usta i nos. Zielone oczy ładnie współgrały z kilkoma niesfornymi kosmykami lekko kręconych blond włosów spadających spod kaptura. Delikatnej urodzie przeczyła blizna przecinająca jej twarz od lewej brwi, przez nos do prawego kącika ust. Tatuaż na twarzy dziewczyny przedstawiały winorośl zza której widać było kształt przypominający słońce.
Stanęła przed wami Wyciągnęła coś zza pasa i pokazała unosząc brew w niemym pytaniu. Był to pukiel ciemnych włosów.
Szrapnel - 21-11-2015, 16:10
Gdy mógł już trochę się rozluźnić obejrzał łuczniczkę od czubków butów, przez karmazynowy płaszcz, aż po kręcone blond włosy.
Ładna panienka. Jak wszystkie elfki. - pomyślał
Po chwili coś przyszło mu do głowy.
To chało ma ze dwa miesiące. Dość długo tutaj siedzi
Następnie zwrócił się do dziewczyny:
-Kogo dokładnie mieliśmy zobaczyć? - zapytał - Bo jedyne co wiedzieliśmy przez ostatnie parę dni to ta cholerna dżungla, nasze twarze, pare trupów i jednego bardzo dużego kota
Następnie ze swojego miejsca począł rozglądać się po polanie.
Kodran - 23-11-2015, 01:02
Gdy sytuacja się uspokoiła, schował strzałę do kołczanu, ale zatrzymał łuk w ręku.
Nigdy nie wiadomo co się stanie pomyślał Swoja droga, jest na pewno z Caer, ma tatuaż ze słońcem, jej strzały sa jakieś dziwne. Ani chybi wyglada na Gwiezda Łuczniczkę. To by wyjaśniało też, że nie przeszkadzało jej spędzanie czasu poza miastem.
Kiwnał głowa elfce na przywitanie i ruszył w stronę martwego Qa, zostawiajac rozmowę towarzyszom. Uklakł obok ciała i położył łuk w zasięgu ręki. Zaczał obszukiwać zmarłego w poszukiwaniu... właściwie czegokolwiek. Mapy, dokumentów, rozkazów, listów ale także jakiś bardziej praktycznych przedmiotów jak krzesiwo, lina lub cokolwiek innego co nie obciażało by za bardzo w czasie dalszego marszu.
Strandbrand - 24-11-2015, 16:33
Gdy tylko Eryk usłyszał pierwszą część hasła, naprzemiennie przeszukiwał pamięć w poszukiwaniu odzewu i zastanawiał się czemu posługuje się ona hasłem sprzed dwóch-trzech miesięcy?
-By dom tu uczynić.
A tak, bardzo ładne i przemawiające do Eryka hasło. Jakby nie było był żywym przykładem. Łuczniczka zadała pytanie i pokazała im zawartość swej dłoni. Pukiel ciemnych włosów zwisał spomiędzy palców elfki. Podniósł brwi do góry w zdziwieniu. A potem dotknęła go przedziwna, niesamowicie nieprawdopodobna myśl. Zaraz jednak się uspokoił. Nie było logicznej możliwości by Aldea lub Inga która odziedziczyła barwę włosów matki mogły znajdować się poza Caer lub jednym z fortów. Nie było takiej możliwości... prawda?
Zanim zdążył zadać nieznajomej pytanie, Szrapnel sam zapytał o to o czym myślał Eryk. Nox zaczął przeszukiwać ciało Qa. Nie bardzo wiedząc co robić Eryk zbliżył się do centrum polanki, przyglądając cały czas elfce.
Elidis - 26-11-2015, 10:03
Elfka popatrzyła się na was wzrokiem jakbyście to wy byli siedzącymi głęboko na bagnach dziwakami, a nie ona. Elfka co prawda wyglądała na spokojną, ale wciąż trzymała strzałę nałożoną na cięciwę.
Obróciła szybko głowę w twoja stronę, Szrapnel, kiedy zacząłeś mówić.
- Trupy i duży kto!? – syknęła – I w ogóle was to nie zastanowiło?
Przeszła kilka kroków jakby rozładowując zdenerwowanie. Cały czas jedna obserwowała was i otoczenie, utrzymywała postawę gotowa unieść łuk do strzału w każdej chwili.
- Kogo, kogo. – powiedziała jakby do siebie, popatrzył na kosmyk trzymanych w ręku włosów. – To była kobieta Qa, szła z orszakiem. A skoro z orszakiem, to uznałam, że musi kierować się do jakiegoś większego skupiska jej ziomków – popatrzyła na was krytycznie, ale dostrzeliliście w jej oczach lekkie ogniki humoru. – Nadążacie chłopcy?
Dalibyście głowę, że uśmiechnęła się wrednie pod maską.
- Ten kot zrobił tu niezłą rozróbę. Panienka zwiała, zostawiła kosmyk włosów na krzewie. Wiecie gdzie poszła? – ponowiła twardo pytanie.
W tym czasie ty, Nox, zająłeś się przeszukiwaniem Qa. Nie udało ci się znaleźć wiele. Zatrzymałeś krzesiwo, a także mały nóż ze szkła wulkanicznego. Co prawda miałeś tego typu narzędzia, ale dobrych noży nigdy za mało. Niestety Qa nie miał za wiele przydatnych przedmiotów. Żadnych listów, mag, glejtów. Zresztą i tak raczej nikt z was nie byłby w stanie ich odczytać.
Oczywiście pozostały przedmioty, jak zbroja wojownika, jego miecz z obsydianowych kolców, ozdoby z Minerału i jadeitu. Mógłbyś, rzecz jasna, zabrać dowolną z tych rzeczy, o ile tylko będziesz miał na to ochotę.
Eryku poszedłeś na środek polany, zaszokowany widokiem kosmyka włosów. Myśli galopowały ci przez głowę. To było nie możliwe, by włosy należały do którejś z nich. Niemożliwe. Nie mogłeś się na niczym skupić, ale mimochodem usłyszałeś, jak łuczniczka mówi „kobieta Qa” odetchnąłeś z ulgą. To oznaczało, że tak żona, jak córka były nadal bezpieczne.
Przynajmniej w jakimś stopniu. Jak bezpiecznym można być w obliczy wojny z potęgą, która podbiła świat?
Tiranusie, obserwowałeś uważnie elfkę przysłuchując się rozmowie. W pewnym momencie przyszło ci do głowy dość oczywiste i podstawowe pytanie, którego nikt jednak nie zadał.
- Jak masz na imię?
Łuczniczka popatrzyła na ciebie nagle zbita z tropu.
- Teraz mówią na mnie Auriga…
Przerwał jej głośny kobiecy krzyk. Wszyscy momentalnie zaczęliście szukać jego źródła. Nox bezbłędnie określiłeś jego źródło i spojrzałeś się w tamtą stronę. Zauważyłeś, że Auriga także wyłapała źródło dźwięku.
- Nie daleko – powiedziała raczej do siebie. – Za mną!
Wskoczyła prosto w zarośla i skierowała się w stronę hałasu.
Kodran - 26-11-2015, 19:42
Przeszukując ciało Qa znalazł krzesiwo i mały nóż. Nóż nie wyglądał specjalnie, nóż jak nóż można by powiedzieć. Ale wykonany był ze szkła wulkanicznego i nie wiedzieć czemu wpadł w oko Noxa i postanowił go zatrzymać. Prócz tego nic. Był lekko zawiedziony, licząc, że kapłan miałby coś ze sobą, ale nie pokazał tego po sobie. Obejrzał dokładniej tunikę trupa, znalazł w miarę czysty kawałek i oderwał jeszcze szybko podłużny pasek i schował z intencją wykorzystania go jako bandaża, jako że tych nigdy dość. Zamierzał zrobić tak ponownie, gdy usłyszał kobiecy krzyk. Nox poderwał wzrok, w kierunku, z którego dobiegał wrzask. Obrócił na chwilę głowę w stronę Aurigi by zauważyć, że ta gotuje się do biegu. Poderwał się z kucek, łapiąc łuk w ręce i niewiele myśląc skoczył chwilę po łuczniczce w zarośla.
W trakcie pomyślał, że robi to bez zastanowienia i właściwie nie ma powodu by to robić.
Ale właściwie może to być ktokolwiek, jakiś zbłąkany oddział lub osadnicy. Nie musi to być koniecznie ktoś związany z poszukiwaniami Aurigi. Takim osobom, należało pomóc tak jak rozbitkom na morzu.
Teraz pewny już swoich intencji skupił się na szybkim podążaniu za łuczniczką, starając się być o 3-5 kroków za nią.
Bryn - 26-11-2015, 22:37
Kiedy elfka weszła na polanę i zaczęła mówić do nich, zmierzył ją wzrokiem. Nie wydawało mu się, żeby była to znana mu osoba - chociaż mógł przecież nie pamiętać wszystkich osób widzianych podczas długiego życia.
Z zachowania irytowała go już po pierwszych słowach. Był jednak dyplomatą z wieloletnim stażem, umiał ukryć takie rzeczy jak emocje przed światem. Słuchał ją więc i lustrował wzrokiem. Kiedy zapytał ją o imię widział, że trochę zgubiła wątek. Ucieszyło go to w niewielkim stopniu, jednak tego też nie dał po sobie poznać.
Auriga.
Czy znał taką osobę?
Czy rozpoznawał tą kobietę, spotkaną w miejscu raczej odludnym?
Kim jest?
Pytania kłębiły mu się w głowie. Nie umiał znaleźć na nie odpowiedzi, ale przez cały czas miał wrażenie, że coś mu umyka, jakaś myśl chowa się przed nim.
Rozmyślania te przerwał gwałtowny krzyk kobiety, niedaleki. Widząc, że elfka podająca się za Aurigę wskoczyła w krzaki i popędziła w stronę okrzyku, szybko dokonał decyzji. Dał za nią susa, biegnąc tuż za Noxem. Przygotował się do szybkiego wyciągnięcia broni, w razie niebezpieczeństwa starcia się z nieprzyjaznymi osobami czy też jeszcze mniej przyjazną fauną Zapołudnia.
Strandbrand - 26-11-2015, 23:59
Zastanowił się nad słowami Aurigi. Jakaś kobieta Qa z orszakiem. Zapewne ważna persona skoro miała własną obstawę. Już miał się spytać czy leżący przy drzewie Qa to robota elfki czy kota, gdy po lesie poniósł się krzyk. Stanął jak wryty. Elfka puściła się pędem w kierunku z którego nadszedł wrzask, zaraz za nią podążył Nox a następnie Tiranus.
Eryk spojrzał na Szrapnela. Najwyraźniej łańcuch dowodzenia poszedł się chędożyć, ale kasztelan nie wyglądał na przejętego tą sprawą. Strandbrand westchnął i spytał.
-Czy my choć raz możemy wykonać misję bez wplątywania się w jakąś rozróbę?
Potem ruszył w kierunku elfów, nie chcąc ich stracić z oczu. Miał ochotę krzyknąć do Tiranusa, by nie pędzili tak przed siebie. Jakby nie patrzeć oni, ludzie gorzej orientowali się w ciemności. Cóż, pozostawało liczyć na to że nie był to ostatni wrzask rozlegający się z lasu.
Szrapnel - 27-11-2015, 00:25
Gdy elfka zaczęła swój wywód najemnik specjalnie przybrał twarz idioty.
-Czekaj, zgubiłem się na "to" - mruknął, ale został zignorowany.
Padło następne pytanie. Wzruszył ramionami. Skąd mógł wiedzieć? Przecież nie był, bogiem, wszechwiedzącym ani najwyższym druidem kręgu. Wtem rozległ się krzyk. Łuczniczka rzuciła się biegiem w krzaki, a za nią oba elfy. Eryk i Szrapnel popatrzyli po sobie. Teral przewrócił oczami, wyrwał półtoraka z pochwy i rzucił się w pogoń za resztą.
Jak to dobrze, że nie muszę nimi dowodzić na co dzień, bo już dawno byśmy nie żyli
Elidis - 03-12-2015, 03:18
Biegliście przez las za Aurigą. Podmokły teren i noc zdecydowanie nie pomagały w tym wysiłku.
Nox ty radziłeś sobie najlepiej. Przywykłeś do trudnego i nie pewnego terenu. Jednak nawet tobie liczne rozlewiska i zwieszające się z drzew liany nastręczały pewnych trudności. Wyobrażałeś sobie, że liany to olinowanie okrętu, zaś rozlewiska to zejścia pod pokład. To dawało ci nieco oparcia.
Oparcia, którego zdecydowanie ci brakowało Tiranusie. Przywykłeś do puszcz i lasów. Tam też trzeba umieć stawiać kroki, jednak to wciąż nie były cholerne bagna Morein. Każdy krok mógł skończyć się w trzęsawisku, lub, co gorsza, w paszczy jednego z wielkich, ziemio - wodnych gadów zwanych aligatorami. Przeklęte bezskrzydłe smoki czatowały pod wodą na nieuważne ofiary.
Widziałeś jak tropiciele z Caer zaganiali oddziały Qa prosto w paszcze tych stworzeń. Widziałeś też ile z owych Qa zostawało po tym, jak bestie złapały ich w mocarne szczeki. Jednak być może najgorsze było to, że zamiast odgryzać mięso gady obracały się wokół własnej osi trzymając ofiarę i rozrywając je na strzępy.
Elfy z Cesarstwa nazywały ich leża czerwonymi stawami. Była to nader słuszna nazwa. Wolałeś uniknąć takich przyjemności, więc biegłeś po śladach Noxa.
Bieg był wyczerpujący dla elfów, co dopiero dla was Eryku i Szrapnel. Nie było łatwo biegać w takim terenie, co dopiero w rynsztunku. Staraliście się dotrzymywać tępa elfom, jednak i tak byliście kilka ładnych metrów za nimi.
W dodatku śliskie korzenie i zapadająca się ziemia kilka razy nieomal doprowadziły was do upadku, lub skręcenia sobie kostki. Udało się wam się jak uniknąć tego przykrego losu.
Wszyscy za to zauważyliście bezbłędną precyzję i grację z jaką poruszała się Auriga. Wydawało się, że mokradła w żadnym stopniu jej nie ograniczają.
Przeskakiwała z korzenia na korzeń, wzbijała się w powietrze by wylądować na niskiej gałęzi i przeskoczyć trzęsawisko chwytając się lian przy lądowaniu i płynnie przechodząc do dalszego biegu. Zawsze wiedziała jak postawić następny krok. Którą gałąź wybrać, a którą ominąć. Było w tym coś nierealnego.
Jakby tańczyła pośród oświetlonych nikłym blaskiem gwiazd i księżyca mokradłach.
Powietrze rozdarł kolejny krzyk, tym razem niższy, męski.
I znacznie bliższy.
Usłyszeliście trzask łamanego drewna. I charakterystyczne gulgoczące powarkiwanie. To samo, które już słyszeliście tej nocy. Kobieta znów krzyknęła. Była bardzo blisko. Zauważyliście ją między drzewami.
Ubrana była w długą białą suknię z szerokim, ozdobnym kołnierzem ze złota i jadeitu. Na suknię narzuciła czarną przepaskę biodrową, nawiązującą do stroju wojowników. We włosy miała wpięty niewielki pióropusz. Opierała się plecami o drzewo i wpatrywała się w coś z przerażeniem.
Łatwo było się domyślić co to było.
Naprzeciw kobiety pomiędzy drzewami stał wielki, masywny kształt. Od razu rozpoznaliście lwa. Jego pysk był ciemny od krwi, a przed nim leżał dziwacznie powyginany kształt, który kiedyś był zapewne człowiekiem.
Bestia usłyszała wasze nadejście. Skuliła się szykując do skoku, oceniała sytuację. Auriga napięła łuk. Bestia ryknęła w jej stronę i skoczył w stronę przeciwną do was, kryjąc się w gęstwinie.
Kobieta Qa wyglądała jakby była najszczęśliwszą istotą na ziemi. Jednak jej uśmiech szybko spełzł gdy zobaczyła kima są jej wybawcy. Chciała rzucić się do ucieczki, jednak błysk grotów strzał Aurigi i Noxa powstrzymał ją przed tym zamiarem.
Nie mogą uciekać i nie mogąc walczyć postanowiła zagrać niepewną kartą. Wyprostowała się, zadarła głowę, przybrała minę gniewnej bogini. Gdyby nie trzęsący się podbródek i ślady łez wyglądałaby nawet szlachetnie.
- Jestem Huoxeni żona wielkiego Toltaque z plemienia Toho. Jak śmiecie niepokoić mnie w mojej podróży! - kiedy mówiła ostatnie zdanie podniesienie głosu zakończyło się jego załamaniem i cała poza ważnej osobistości skutecznie się rozsypała.
- Zaraz pokażę ci jak - powiedziała spokojnie Auriga po czym złapała ją za włosy i sprowadziła na kolana. - Zechcecie przejąć? - rzuciła niby obojętnie w waszą stronę, jednak jej oczy zdradziły, że nie miała doświadczenia w przesłuchaniach.
Zaskoczona Qa wierciła się na ziemi z grymasem bólu na twarzy.
Szrapnel - 03-12-2015, 16:49
-Z miłą chęcią. - odpowiedział najemnik. Na jego twarzy wykwitł nieładny uśmiech. Dał pozostałym sygnał ręką, że mogą się trochę rozluźnić, ale nie za bardzo.
-Niby taka dostojna i ważna, a jaka płaczliwa - Skomentował zachowanie kupki nieszczęścia leżącej na ziemi. Następnie wyciągnął nóż i przyklęknął przy kobiecie.
-Niemiło poznać. Wybacz, że się nie przedstawię. - mruknął. Po czym chwycił za jej rękę, przyciągnął do ziemi, tak żeby sama złapana leżała na brzuchu i nie mogła sięgnąć go drugą, i postawił na niej ciężki wojskowy but. Ostry jak brzytwa nóż przystawił do jej kciuka. Począł powoli i delikatnie naciskać.
To będzie niezbyt ekscytujące ani ładne. Dobrej sławy też mi nie przysporzy
-Dokąd zmierzaliście i w jakim celu? - zapytał Szrapnel, cały czas się uśmiechając.
Po sekundzie namysłu podniósł głowę.
-A może wy macie jakieś ciekawe pytania?
Kodran - 03-12-2015, 18:43
Kiedy Szrapnel dał sygnał, Nox schował strzałę do kołczanu i opuścił łuk. Wziął kilka głębokich oddechów. I potem jeszcze kilka. Szaleńczy bieg zmęczył każdego z nich, oprócz Aurigi. Po uspokojeniu oddechu i tętna, elf usłyszał pytanie najemnika. Uśmiechnął się podobnie, jak ten przed chwilą. Z natury nie był okrutny, ale Qa stanowili pewien wyjątek. Może i jakiś czas minął od początku konfliktu, a nienawiść Noxa lekko zmalała, ale wciąż nie czuł większego współczucia do przesłuchiwanej.
Zbliżył się lekko do kobiety i położył łuk za plecami, tak by on mógł do niego sięgnąć a Qa nie. Wyciągnął za to swój nóż i lekko się nim bawiąc zapytał:
-Kim jest wielki Toltaque i gdzie jest reszta twojej eskorty? jeżeli nie odpowiadała, dawał znak najemnikowi aby ten naciskał bardziej. Po chwili zapytał -Elfko, czy masz do niej jakieś swoje pytania?
Strandbrand - 03-12-2015, 22:42
Nie zdążył odsapnąć po pogoni za elfami gdy dostrzegł scenę rozgrywającą się przed nim. Coś co kiedyś zapewne było jednym z Qa, leżące przed ich znajomym sprzed chwili. Natychmiast sięgnął do rękojeści miecza, lecz zanim zdołał go wyciągnąć lew dał susa w krzaki gdzie ponownie zniknął im z oczu.
Jak szybkie jest to monstrum, że zdążyło tu dobiec i zrobić rzeź?
Gdy zagrożenie chwilowo minęło zdał sobie sprawę że On, szrapnel i trójka elfów to nie jedyne żyjące istoty w okolicy. Ze zdziwieniem obserwował jak kobieta Qa dumnie przełyka łzy i buńczucznie mówi kim to ona nie jest. Gdy skończyła wyrwało mu się parsknięcie śmiechu.
I naprawdę sądzisz że zaimponujesz nam tym? Głupia kobito, właśnie wydałaś na siebie wyrok.
Nie było niczym dziwnym, że wszystkie patrole z Caer i inne grupy operujące w tych rejonach zabijali każdego napotkanego Qa. Przesłuchiwanie było rzadszą procedurą, zazwyczaj nie było na to czasu albo okoliczności. A puszczenie chociażby jednej osoby z Qa żywcem nie wchodziło w grę.
Na tym polegała ta wojna. Oni zabijali ich ludzi, nawet cywili na północy. Więc my zabijamy ich, nawet jeśli nie są wojownikami.
Przyglądał się jak Szrapnel sprawnie obezwładnia kobietę i zaczyna zadawać jej pytania. Właściwie to on i Nox spytali chyba o wszystko co by ich interesowało, może Auriga miała jakieś konkretniejsze pytania. Eryk tylko odchrząknął i rzucił do Szrapnela.
-Streszczajcie się. Nie muszę dodawać że powtarzamy 913? Rogacz wciąż gdzieś tu krąży. Może wie ona coś o tym skocznym cholerstwie?
Na pewno Szrapnel, być może Tiranus i Nox, a nawet Auriga zrozumieli że Eryk nawiązuje do akcji z 913 roku gdy udało się załodze Estel pojmać żywcem dużą grupę Qa. Gdy skończyły się przesłuchania i mszczenie za poległych towarzyszy, wszystkich tych z pojmanych którym nie poderżnięto gardeł na miejscu, zostawili na śmierć bez możliwości poruszania się. Zwiadowcy z dżungli zaobserwowali wtedy wzmożoną aktywność aligatorów właśnie w tamtym miejscu.
Jeśli będziemy mieli szczęście, to pogruchotamy jej nogi i lew będzie miał zajęcie na tyle długo że zdążymy się oddalić.
Kodran - 04-12-2015, 21:15
wpis za Elfika
Gdy kobieta zakończyła przemowę, Tiranus uśmiechnał się pobłażliwie i parsknał krótkim śmiechem. Przygladał się Szrapnelowi i Noxowi, wcielajacym się w role przesłuchujacych. Pro chwili zdał sobie sprawę, że nikt nie obserwuje okolicy w poszukiwaniu zagrożeń. Zabrał się za to w zastępstwie Noxa i modlił się do ostatnio głuchych bogów by nie wyskoczył lew lub cokolwiek innego.
Elidis - 05-12-2015, 03:48
Zaczęliście przesłuchiwać Qa. Poza kobiety w jednej chwili się rozpadła, Qa trzęsła się, jej szczęka i usta kurczyły się w niekontrolowany sposób. Po policzkach ciekły pojedyncze łzy. Wyraźnie była przerażona, być może nawet na skraju paniki.
Szrapnel gdy przycisnąłeś kobietę do ziemi ta wybuchnęła płaczem. Zaczęła bełkotać coś niezrozumiale w swoim narzeczy. Musiałeś nieco odpuścić by ją uspokoić. Denerwowałeś się. Hałas jaki generowała mógł przyciągnąć wszelkiego rodzaju drapieżniki i inne zakazane bestie z Zapołudnia, których nie mało było w rejonie Morein.
Zwłaszcza, jeśli ostatnio kręcił się tu ten lew.
Złapałeś Huoxeni za włosy i pokierowałeś jej ciałem zmuszając do klęczenia na kolanach. Przykucnąłeś przed nią, patrząc się ponurym nieruchomym wzrokiem w jej oczy. Qa powoli dochodziła do siebie, jej oddech zwalniał i przestała już krztusić się łzami. Powtórzyłeś pytanie.
- Mia... Miałam zanieść mężowi wieść o... o... - jej głos załamał się, znów zaczęła łkać. - O śmierci naszego małego Oetliego. - zaczęła płakać.
Nox przez chwilę patrzyłeś jak Szrapnel przesłuchuje kobietę. Mierzyłeś ją zimnym wzrokiem, pozornie obojętny na jej słowa. Jednak w głębi rozumiałeś co oznacza utrata bliskich. Gdzieś w głębi duszy jej współczułeś.
Wyruszyła z domu by powiadomić męża o śmierci ich pociechy, ich planów na przyszłość. A teraz sama znalazła się na skraju śmierci zaatakowana najpierw przez jakiś porąbany, rogaty horror i kiedy została wybawiona, okazało się, że ratunek niosą jej zapiekli wrogowie. Przykry los. Jednak nie mogłeś za dużo o tym myśleć.
Czy współczucie im w ogóle było właściwe? Ścieżka do niego zachęcała, jednak czy odnosiło się to do wszystkich?
Potrząsnąłeś głową wracając do tego co tu i teraz.
Wpadło Ci do głowy własne pytanie.
- Moim mężem. - kobieta popatrzyła na ciebie bez zrozumienia. - Wsławił się na północy i ma prowadzić część sił w tutejszej ofensywie. Moją eskortę zaś rozniosło to... to coś - w jej oczach znów pojawił się strach. - Myślałam, że to Upiór z Bagien, jak w wiosce Tecali... Ale to nie to. Zdecydowanie nie - zakryła usta.
Auriga zmierzyła kobietę wzorkiem przez chwilę rozważając jej słowa.
- Wciąż nie odpowiedziałaś, dokąd zmierzałaś - powiedziała głosem pozornie pozbawionym emocji, dało się w nim jednak słyszeć siłę i przymus. - Więc?
Huoxeni popatrzyła jej w oczy jakby czegoś szukając.
- Do obozowiska sił Tecuixin.
Znaliście tę nazwę. Było to lokalne plemię Qa, jego wojownicy nosili płaszcze ze skór aligatorów i hełmy z ich łbów. Często też malowali na swoich ciałach wyobrażenie rozwartych szczęk gada. Byli zdecydowanie najbardziej upierdliwymi wrogami. W przeciwieństwie do plemion z poza Morein dobrze znali bagna i potrafili się po nich poruszać. Jeden przewodnik Tecuixin potrafił, ku waszej irytacji, ocalić kilkudziesięciu wojowników przed wejściem w paszcze aligatorów.
Eryku przyglądałeś się przesłuchaniu z pewną dozą obojętności. Od kolejna pojmana, zapewne już martwa, Qa. Nic nadzwyczajnego. Starałeś się zagrać swoją posturą wchodząc w rolę goryla straszącego jeńca samym wzrostem.
Jednak słuchając opowieści Qa coraz ciężej było ci utrzymać tę rolę. Straciła swoje dziecko. Mimowolnie zacząłeś się stawiać w jej sytuacji. Jak sam byś zareagował gdyby coś stało się jednej z twoich córek? Co by było, gdyby Aldea wyruszyła by cię o tym zawiadomić i wpadła w podobne gówno do Huoxeni?
Nagle przestałeś patrzeć na nią jak na pozbawioną emocji kukłę wymachującą obsydianowym ostrzem. Nie mogłeś już jej postrzegać jak kolejnego, bezimiennego wroga.
To była potworność wojny. Można było demonizować przeciwnika, przypisywać mu zbrodnie, okrucieństwo, odczłowieczyć go by móc łatwiej go zabić. By poradzić sobie z krwią ściekającą z rąk. Jednak czasem ta iluzja rozsypywała się w pył i nagle okrutni wrogowie jawili się kochającymi rodzicami, współczującymi ludźmi wepchniętymi w tryby wojny.
Odwróciłeś wzrok nie chcąc patrzeć na kobietę, której twarz nagle zaczęła przypominać ci Aldeę.
- Gdzie? - zapytała Auriga, gdy odpowiedź nie nadeszła zdzieliła Qa po twarzy i zmieniła pytanie. - Czym jest Upiór z Bagien?
Huoxeni, jeszcze przed chwilą kuląca się po ciosie nagle przestała się ruszać. Pobladła, wyprostowała się. Popatrzyła się na was pustymi, nieobecnymi oczami.
- To postrach z wioski Twcali. Zabija nocami przywódców powracających w chwale z frontu w Styrii lub wyruszających by tej chwały zaznać. Zabił wielu z naszych. - w jej oczach pojawiły się łzy. - W tym mojego syna - głos jej się urwał.
Tirianusie obserwowałeś bacznie otoczenie, nie zwracając zbytniej uwagi na przesłuchanie. Zajmowało się nim już dość dużo osób. Gdyby teraz ktoś lub coś postanowiło was zaatakować bylibyście w laryjskiej dupie.
Miałeś tylko nadzieję, że cokolwiek się na was rzuci nie będzie tym cholernym lwem.
Ciężko było obserwować środowisko takie jak Morein. Nawet w nocy bagna tętniły życiem, przepełniał je ruch i dźwięk. Słyszałeś donośne kumkanie tysięcy żab, widziałeś długie liany i ogromne, przypominające brody porosty poruszające się na wietrze. W powietrzu latały ćmy, a po gałęziach raz po raz przebiegały małe gryzonie.
Wychwycić zagrożenie w tej feeri ruchów i dźwięków nie było łatwo.
Kilka razy wydawało ci się, że widzisz jak poruszają się zarośla, lub jak słyszysz charakterystyczny dźwięk wydawany przez lwa, jednak trwało to tylko sekundy. Nie zauważyłeś jego sylwetki, nie słyszałeś kroków, ni ludzkich głosów.
Wyglądało na to, że byliście sami.
Jednak na jak długo?
Szrapnel - 11-12-2015, 18:16
Szrapnel był zdenerwowany. Kobieta generowała za dużo hałasu. Im więcej go było tym większa szansa, że coś niezbyt miłego wyskoczy zaraz z krzaków i spróbuje się z nimi zabawić. Ponadto zaczynała być ckliwa i opowiadać smutne historyjki o tym co to zabiło jej dzieciaka, który miał dla niego tym większą wartość im bardziej był martwy.
Jednego przeciwnika mniej. Zostało jeszcze pół miliona.
Poziom jego zirytowania osiągnął apogeum gdy na rzucone hasło: 913, wszyscy pokręcili głowami.
-Chyba mi nie powiecie, że was to ruszyło? Na tej wojnie umarło już dziesiątki tysięcy ludzi, a was obchodzi jeden zjedzony Qua? - zapytał z wyraźną dezaprobatą w głosie.
Ale skoro tak to będę "ludzki". - ostatnie słowo podkreślił w taki sposób żeby dało do zrozumienia jak mało dla nie go znaczy.
Wziął 3 szybkie oddechy. Zdjął rękawiczki. Wsadził je za pasek. Uspokoił twarz i znowu przyklęknął przed Huoxeni. Cały czas trzymał nóż. Wolną dłoń położył na twarzy przesłuchiwanej i delikatnie przesuwał po niej kciukiem.
-Bardzo nam przykro - mówił bardzo cicho - Ale to jest wojna, a na wojnie ludzie giną.
Po czym płynnym ruchem poderżnął jej gardło od ucha do ucha. Krew ubrudziła mu ręce. Gdy już się wykrwawiła wytarł je w jej ubranie i wstał. Założył rękawiczki.
-Spadamy zanim wróci nasz ulubiony kotek
Strandbrand - 11-12-2015, 19:25
On sam rzucił wzmiankę o 913. Jako pierwszy o tym pomyślał, był to naturalny odruch na tej wojnie. Ale im dłużej słuchał jej słów, tym bardziej robiło się mu żal. Jeszcze kilka lat temu bez wahania wykonałby rozkaz 913, z radością pozbywając się kolejnego wroga północy. A teraz? Jakby automatycznie w głowie pojawił się obraz jego rodziny. Tej dawnej, z którą nie miał kontaktu już od dobrych 20 lat, i tej obecnej - jego żony, jego córek. Eryk pokręcił głową, jakby w dezaprobacie do tego jak się zmienił.
Chyba się starzeję. Co mnie podkusiło...
Spojrzał na Szrapnela. W jego oczach jawiła się jedna myśl - ,,skończ to szybko". Widział że elfy też nie chciały realizować rozkazu 913. Kasztelan Estel popatrzył na nich zirytowany.
-Chyba mi nie powiecie, że was to ruszyło? Na tej wojnie umarło już dziesiątki tysięcy ludzi, a was obchodzi jeden zjedzony Qua?
Strandbrand odchrząknął cicho.
-Potem ci powiem ci mnie obchodzi ta sytuacja. Kończ waść.
Kilka sekund później było po wszystkim. Ledwo dostrzegał szkarłat, lejący się w ciemnościach z jej gardła. I znów, poczuł wyrzuty sumienia. Odepchnął od siebie myśli typu ,,a co gdyby odwrotna sytuacja spotkała Aldeę... albo mnie?"
Gdy Szrapnel stwierdził że pora spadać, postanowił się jeszcze na chwilę wtrącić.
-No chyba zapomniałeś o czymś Szrapnel. Weź ją obszukaj, albo ja to zrobię. Wszystko jedno. Auriga, nie wiem co masz zamiar teraz począć ale musimy ruszać dalej naszym szlakiem.
Kodran - 11-12-2015, 19:57
Mimo zimnego wzroku i pozornej obojętności, wraz z załamywaniem się kobiety, Nox poczuł coś. Współczucie? Bardziej rozumiał jej sytuacje i było mu przykro, tam w środku, ale tylko tyle. Na zewnątrz jednak nie było uczuć. Ścieżka, którą podążały elfy z Caer, ta którą podążać miał i on, mówiła o współczuciu. On nie mógł współczuć. Nie teraz. Po to by inni mogli, on musiał być bezwzględny. Bez względu na koszty.
Nie odezwał się na komentarz najemnika; przeniósł wzrok na Qa. Spojrzał jej w oczy. To już zaraz się skończy pomyślał, jakby chciał przekazać jej tą myśl. Nie odwrócił wzroku, kiedy Szrapnel rozcinał jej gardło. Patrzył dalej, gdy ta wykrwawiała się. Patrzył, aż oczy zrobiły się szkliste i ciało zwiotczało. Patrzył do końca. Miał nadzieję, że trochę jej pomógł; może chociaż tak udało mu się pogodzić Ścieżkę, ze swoją powinnością.
Ocknął się dopiero na komentarz Eryka.
-Ja to zrobię-powiedział. Jako, że stał blisko, zrobił tylko kilka kroków i rozpoczął obszukiwanie. Tym razem szukał właściwie czegokolwiek. Po zakończeniu tej czynności wstał i wyciągnął łuk, tym samym będąc gotowym do drogi.
-Zgadzam się ze Szrapnelem, kotek może tu wrócić lada chwila, zapach krwi przyciągnie tutaj coś na pewno
Póki nie ruszyli dalej, rozpoczął standardowo obserwować otoczenie.
Bryn - 14-12-2015, 02:15
Tirianus patrzył z boku na całą sytuację. Nie chciał mieszać się w całe zajście, ale był też przeciwny znęcaniu się nad złapanym Qa. Kiedy Eryk rzucił hasło "rozkaz 913" zdecydowanie pokręcił głową. To samo zrobił Nox. Kiedy widział, że Szrapnel zabiera się za dokończenie żywota złapanej, odwrócił się i zaczął odchodzić, rzucając przez ramię:
- Pospieszmy się, ta bestia może tu wrócić w każdej chwili
Ponownie zaczął obserwować i nasłuchiwać otaczające ich bagno w poszukiwaniu niewidzialnego dla nich napastnika.
Elidis - 17-12-2015, 05:18
- Nieee!! – krzyknęła Auriga.
Elfka skoczyła w stronę umierającej Qa i odepchnęła Szrapnela z drogi. Próbowała zatamować krwawienie płaszczem. Jednak było zbyt późno.
Na ciemnym płaszczu nie było widać śladów krwi, jedynie mokrą plamę.
Auriga wstała z wyrazem twarzy jakby chciała was zabić, albo przynajmniej bardzo mocno uszkodzić. Miała zaciśnięte pięści, jej ramiona lekko drżały. Oddychała głośno, szybko, wyglądała jakby zaraz miała eksplodować, jednak jakimś cudem udawało się jej przed tym powstrzymać.
- Czy wyście całkiem zdurnieli od tego siedzenie w forcie? – wycedziła przez zęby. – Oparów z bagna się nawdychaliście!?
Szarpnęła głową w stronę mówiącego do niej Eryka, jej źrenice się zwęziły niczym u kota. Przez ułamek przeszły was ciarki, jakbyście znów patrzyli na lwa szykującego się do ataku.
- Waszym szlakiem? Czy wy nie rozumiecie, że ta kobieta była odpowiedzią na pytanie co robią oddziały Qa!? – trzęsła się ze złości. – Mogła nam wskazać ich obóz, tropiłam ją od kilku dni, straciłam trzech ziomków próbując ją znaleźć, a teraz wy ją po prostu zabiliście po nic?
Tirianusie, obserwowałeś bacznie okolice obawiając się powrotu wielkiego kota. Rozproszyłeś się na chwilę słysząc słowa Aurigi.
Mniejsza co miała do powiedzenia, powodowała hałas. Dużo hałasu, a to mogło przywabić kota, lub inne drapieżniki, których nie brakło na terenie bagien Morein. Pokręciłeś głową pozbywając się przytłaczających myśli.
Nagle usłyszałeś za sobą jakiś szmer.
Obejrzałeś się powoli, przysiadając na nogach. Nie byłeś pewien co to, ale wydawało ci się, że dźwięk nie przypomniał kota, raczej coś innego, mniejszego.
Spojrzałeś w zarośla. Dostrzegłeś ruch i coś lśniącego.
Połyskującą czerń.
Auriga przeszła kilka kroków, chyba po to, żeby otrząsnąć się niego ze złości.
Zatrzymała się i spojrzała na ciało, które właśnie przeszukiwał Szrapnel. Jej wzrok pozostał nieodgadniony, nie mieliście pojęcia o czym myśli i w jakim jest nastroju.
Szrapnel przy kobiecie znalazłeś kilka podstawnych narzędzi jak hubka i krzesiwo, obsydianowy nóż, kilka dziwnych monet. Było tam też mnóstwo nieznanych ci amuletów przedstawiających zapewne Opiekunów. Wyglądało na to, że Qa była bogobojna. Odrzuciłeś amulety z pogardą.
Znalazłeś też jakiś list spisany nieznanym ci narzeczem Qa. Auriga wyraźne zainteresowała się papierem.
- Pokaż mi... – przerwała w pół słowa
Błyskawicznym, niemal nieuchwytnym dla oka ruchem nałożyła strzałę na cięciwę i napięła łuk celując gdzieś w spowite mrokiem chaszcze.
- Słyszeliście to...? – szepnęła, spojrzeliście po sobie, nie było nic słychać.
Tirianusie podszedłeś nieco bliżej by zbadać źródło dźwięku.
Nie musiałeś się jednak zanadto zbliżać.
Połyskująca czerń obsydianowych ostrzy, lekko jaśniejący błękit barw wojennych na śniadej skórze.
Wiedziałeś co widzisz aż za dobrze. Byli wszędzie, nie mogłeś ich policzyć, lecz nie mogło być ich mniej niż dwudziestu.
- QAA!!! – krzyknąłeś.
Zerwałeś się biegiem by wrócić do towarzyszy unikając kilku potencjalnie zabójczych strzałek z dmuchawki.
Qa wyskoczyli zza drzew i z zarośli. Nosili na sobie barwy wojenne i tatuaże przedstawiające rozwarte szczęki aligatora. Znak Tecuixin. Wojownicy wydali z siebie zawodzące bitewne zawołanie i zaatakowali.
Dostrzegliście dziesięciu wojowników z obsydianowymi mieczami i okrągłymi tarczami biegnących w waszą stronę. W krzakach kryli się łucznicy i wojownicy z dmuchawkami. Co najmniej siedmiu.
Zza drzew wynurzyła się postać w długich, czarnych szatach z narzuconym n twarz kapturem. Kapłan wyciągnął dłoń w waszą stronę. Potężne wyładowanie zalśniło i zgasło. W ostatniej chwili uskoczyliście na boki przed wyjącą implozją czystej energii.
Zauważyliście wojownika idącego na czele oddziału. Był odziany inaczej niż reszta, miał na sobie długi płaszcz ze skóry jaguara, którego łeb tworzył hełm wojownika. Spod skóry kota wystawał szeroki, niezwykle ozdobny kołnierz z lśniącego jadeitu, zaś w dłoni Qa dzierżył niezwykle kunsztowny miecz z obsydianu.
Jaguar zatrzymał się gdy zrozumiał, że kobieta jest martwa. Zawył wściekle, a w jego głosie nienawiść i gniew mieszały się z bólem i smutkiem.
- ŻYWYCH!! – wasza ograniczona znajomość języka Qa pozwoliła wam zrozumieć okrzyk.
Powietrze przecięło kilka strzałek z dmuchawki.
Szrapnel poczułeś jak coś ostrego wbija ci się w kark. Szybkim ruchem wyrwałeś strzałkę, wiedzą, że w twoim ciele już krąży jad czy inne paskudztwo. Miałeś tylko nadzieję, że był paraliżujący. Wciąż miałeś jednak dość sił, by się poruszać i walczyć.
Przez lata służby uodporniłeś się na część bagiennych toksyn, jedna strzałka nie zdoła cię położyć. Nie od razu.
Dowódca oddziału wyraźnie biegł w stronę ciała kobiety, w twoją stronę i stojącego po twojej lewej Eryka.
Eryku perspektywa spotkania z ewidentnie wkurzonym Qa zdecydowanie ci się nie podobała, zwłaszcza gdy ten wyciągnął w twoją stronę rękę po której przeskoczyło wyładowanie energii.
Miałeś ułamki sekund na reakcję. Zbyt mało.
Poczułeś, jak twoim ciałem targa wstrząs wyładowania. Upadłeś na jedno kolano, przez chwilę pociemniało ci przed oczami, a do ust napłynęła ci krew.
Nox, kiedy kapłan rzucił zaklęcie skoczyłeś w tył i nieco w bok, znajdując się dalej po lewej za Szrapnelem i Erykiem.
Ze swojej pozycji mogłeś ostrzeliwać nadciągających wrogów, jednak zauważyłeś też kolejne niebezpieczeństwo. Kilku Qa przemykało przez zarośla próbując was okrążyć. Było tam ze trzech, może czterech wojowników z łukami. Były też dwie Aguray.
Tirianusie, byłeś dość daleko od epicentrum wybuchu by nie musieć specjalnie go unikać. Stałeś na prawo od Szrapnela, tak, że mogłeś patrzeć nieco z boku na nadciągających Qa.
Trzech Qa zawróciło w twoją stronę i pobiegło ci na spotkanie.
Auriga z gracją wylądowała dalej po lewej od Tirianusa i za Szrapnelem. Nie czekając zaczęła zasypywać Qa ogniem.
Jej pierwsza strzała pomknęła w kierunku łuczników by eksplodować kulą biało złotych płomieni. Dwóch zmienionych w żywe pochodnie łuczników wybiegło z wrzaskiem z krzaków.
Trzasnęły cięciwy.
W waszą stronę poleciała salwa wrogich strzał. Jedna z nich trafiła cię, Trianusie w udo. Ułamałeś ją i wciąż mogłeś walczyć. Mimo to ból dekoncentrował i drażnił.
Inna strzała przebiła ramię Aurigi. Kobieta sapnęła z bólu, ułamała i wyciągnęła strzałę.
Kilka kolejnych pocisków wycelowano w Noxa, te jednak chybiły celu. Szrapnel i Eryk znajdowali się zbyt blisko nacierających Qa, by stanowić dogodny cel.
Wojownicy wroga wpadli pomiędzy was. Trafiony zaklęciem Eryk dostał potężnym uderzeniem tarczy i poleciał na plecy. Powoli gramolił się na nogi, kiedy Szrapnel stawiał czoła nadciągającym Qa.
Kasztelan Caer przebił sztychem bok Qa, który uderzył Eryka i rozciął brzuch następnemu uwalniając jego trzewia Nie spodziewał się jednak ataku wojownika jaguara. Qa uderzył płaską powierzchnią miecza w szczękę Szrapnela, po czym złapał zamroczonego wojownika za włosy i pociągnął go na spotkanie ze swoim kolanem.
Do ust starego wojownika napłynęła krew, jego nos był bez wątpienia złamany, a oczy zalewała mu krew z rozbitego łuku brwiowego. Szrapnel opierał się na rękach, nad nim stał dowódca Qa.
Gdy Eryk podniósł się do pionu jaguar odwrócił się w jego stronę.
Nieco dalej Tiranus starł się z nadciągającymi wojownikami. Elf płynnie ominął kilka pierwszych ciosów i zdołał poważnie ranić jednego z wrogów w ramię. Jednak sama ich liczba była przytłaczająca.
Ostry ból przeszył lewe ramię Trianusa z którego nagle wyrosła kolejna strzała.
Chwila rozkojarzenia wystarczyła, by dostać buławą w brzuch. Elf zgięty w pół cofnął się kilka kroków łapiąc powietrze. Miał mało czasu, zanim Qa znów do niego dopadną.
Oddalony do starcia wręcz Nox trafił jednego z przemykających bokiem Qa między żebra. Wrogi łucznik osunął się na ziemię.
Jednak wtedy z zarośli wypadła tresowana Agurara. Nox rzucił się w bok, jednak nie dość szybko. Ostre jak brzytwa pazury rozcięły udo elfa, kolejny cios rozharatał pierś.
Z pomocą przyszła Auriga. Jej strzała trafiła bestię w jedno oko. Aguara zawyła gniewnie i skoczyła w stronę łuczniczki, która zniknęła w gęstej roślinności. Zwierzę widząc, że nie da rady jej dognać znów zwróciło się w stronę Noxa.
Kaszląc i plując krwią stanęliście do nierównej walki.
Strandbrand - 17-12-2015, 20:22
Eryk patrzył jak elfka bezskutecznie próbuje ratować kobietę przed ostrzem szrapnelowego noża. Przez chwilę, jedną chwilę w głowie jawiła się myśl że zrobili coś źle, że pomylili się w osądzie. Ale zaraz potem, gdy Auriga zaczęła się rzucać i pyskować, Eryk postanowił zareagować. Nie wywarły na nim wrażenia jej słowa ani mina. Ze zmarszczonymi ze zniecierpliwienia brwiami spojrzał na elfkę.
-Elfko, sama ze strachem oddałaś tego tutaj trupa w nasze ręce, nie mając dość odwagi by ją przesłuchiwać, więc racz się zamknąć. Wyraźnie słyszałaś jak mówiłem o 913, zresztą daliśmy wystarczająco dużo czasu byś ty mogła zadać jakieś pytanie. A teraz na nas naskakujesz?
Wciągnął powietrze, lecz widząc że chce ona mu przerwać natychmiast zaczął mówić dalej.
-Skoro ty masz w rzyci nasze rozkazy, to my możemy mieć twoje. Mamy swoje sprawy, i zamierzamy je załatwić.
Nic już nie powiedziała, najwyraźniej zbyt zła by coś powiedzieć bez uderzenia Eryka przy okazji. Szrapnel tymczasem znalazł jakieś papiery przy zmarłej Qa, które przyciągnęły uwagę wszystkich wokół. Nie zdążył im się dokładniej przyjrzeć, lecz widział że nie były napisane w języku ludów północy. Wzruszył ramionami. Nie pracował z sekcją od języka Qa, więc znał go szczątkowo i tylko werbalnie. Nie było więc sensu by patrzył na dokumenty.
Auriga, jednak wydała się bardzo zainteresowana tym co znalazł Szrapnel. Tym dziwniejsze było gdy zamiast po nie sięgnąć, nałożyła strzałę na cięciwę i wycelowała w kierunku otaczających ich krzaków. W chwili gdy zadała to fatalne pytanie, Eryk wiedział już że czekają ich problemy.
Chwycił rękojeść swojego miecza i zrzucił tarczę z pleców, chwytając zarazem imacz. Rozglądał się po otaczającej ich ciemności, licząc na to że dostrzeże to, co zaalarmowało Aurigę. Zamiast zagrożenia, spostrzegł że Tiranus przygląda się czemuś w ciemności. Zbliżył się do granicy niewielkiej polany, by po chwili wydać z siebie jeden okrzyk. Qa.
Wojownicy poczęli wypadać z drzew. W otaczającej ich ciemności nie sposób było ich policzyć. Jednak widać było że mają nad nimi znaczącą przewagę liczebną. Z ust Strandbranda wyrwało się tylko ciche ,,kurwa".
Nie mógł być pewien, ale wydawało mu się że na ciałach Qa widzi malunki stylizowane na aligatory. Spojrzał prędko na leżącą na ziemi Qa. Z tego samego plemienia. Żona wodza plemienia.
-Kurwa mać!
Tym razem przekleństwo było głośniejsze, ale i tak utonęło wśród okrzyków rozpoczynających walkę.
Zanim mógł stawić czoła któremukolwiek z wojowników Qa, spostrzegł że ubrana w czerń postać, jedna z tych która budziła taką grozę wśród wojowników północy podnosi rękę. Odruch szybszy niż myśli zmusił Eryka do uskoczenia na bok. Wylądował miękko i zaczął pomagać sobie tarczą we wstawaniu. Chwycił miecz by go w końcu wyciągnąć, gdy dostrzegł kolejną figurę odróżniającą się od reszty Qa.
Naprzeciw oddziału wroga kroczył odziany w skórę jaguara wojownik, swym wyglądem, wyposażeniem i postawą wrzeszczący - ja tutaj rządzę. Przypuszczenia Eryka potwierdził wrzask jaki wydał z siebie jaguar, za którym poleciało polecenie pojmania ich żywych. A więc to był wódz plemienia.
Nie było nawet czasu na rzucenie wiązanki, gdyż mąż zabitej Qa podniósł na niego rękę. Znów dostrzegł magiczne wyładowania przeskakujące między palcami. Następnym co widział była ciemność. Nie stracił przytomności, lecz upadł na kolana. Coś pociekło po brodzie rosłego wergunda.
Właściwie to ciemność była podejrzana. Czy Qa sprawił że stracił wzrok? Krótki moment paniki wstrząsnął ciałem Eryka. Krew na twarzy, nic nie widział. Wyciągnięte na szybko wnioski były przerażające.
Jednak szybko się uspokoił. Wyraźnie czuł że stróżka krwi ma swój początek w kącikach ust.
Spróbował wstać. Tarcza po raz kolejny okazała się nieocenionym wsparciem w tak prostej czynności. Na ślepo wymacał po raz kolejny rękojeść miecza. Zanim jednak zdążył wyrwać go z pochwy, poczuł jak coś ciężkiego trafia go od przodu, a on sam traci równowagę i leci do tyłu.
Tym razem lądowanie nie było miękkie. Chyba uderzył w jakiś głaz, bo siła uderzenia wycisnęła z niego powietrza. Z drugiej strony, ta sama siła zmusiła go do otworzenia oczu. Nad nim połyskiwały gwiazdy zapołudnia, a wokół rozbrzmiewały odgłosy bitwy - obsydian ścierał się ze stalą, zaś przez wszystko przebijały się krzyki rannych. Rannych Qa miał nadzieję.
Z jękiem Stranbdrand zaczął podnosić się z ziemi. Wypluł ślinę zmieszaną z krwią gdy tylko stanął na nogi. Aż dziw że nikt nie postanowił tym razem posłać go na glebę. Znowu.
Machinalnie sięgnął ręką do swojego miecza. Rozejrzał się by ogarnąć sytuację. Naprzeciw niego stał jaguar. Z mordem wypisanym na twarzy.
Chłopie, krzywisz się jak srający kot w pethabanie.
Tym razem zanim cokolwiek zdołało mu przerwać, Eryk wyszarpnął miecz z pochwy. Wyszedł gładko, jakby czekał tylko na okazję do walki. Znowu splunął mieszanką juchy i śliny, tym razem naprzeciw wodza Qa. Patrzyli się przez chwilę na siebie.
-Naha skurwiele.
Przyjmując gardę Eryk ruszył żwawo do przodu. Jeden z wojowników dostrzegł, że Eryk wrócił do walki i zagrodził mu drogę prowadzącą do jaguara. Tarczownik, jednak jego tarcza była nieporównywalnie mniejsza z wergundzką tarczą Strandbranda. Qa przyjął gardę i czekał, obserwując co zrobi człowiek z północy.
Eryk specjalnie zostawił swoją prawą flankę otwartą na ataki, osłaniając tylko lewy bok swoją tarczą. Liczył na to że wojownik Qa wykorzysta okazję i spróbuje trafić w jego prawy bok.
Gdy tak się stało, Eryk sparował obsydianowy miecz swoim własnym, mimo że sekundę wcześniej wyglądało jakby nie był gotów na parowanie z tej strony.
Uderzył tarczą w kant okrągłej tarczy Qa, otwierająć lukę w jego obronie i pchnął mieczem w brzuch południowca zanim ten mógł zareagować. Szarpnął mieczem oswabadzając go ciała Qa. Gdy ten upadał, Eryk już kierował kroki w kierunku jaguara.
Zdawał sobie sprawę że walka z wodzem będzie zdecydowanie trudniejsza. Na jego korzyść przemawiał fakt, że ten nie posiadał ze sobą żadnej tarczy. Zaś na niekorzyść, to że potrafił używać magii. Dlatego musiał działać szybko. Eryk poderwał się do biegu, jakby chciał zaszarżować w wodza Qa. Chciał kupić cenne sekundy zanim ten spróbuje znów jakiegoś zaklęcia.
Gdy biegł w jego stronę myślał, że jeśli nawet coś mu się stanie, zawsze pomocą mógł mu służyć amulet kołyszący się pod koszulą. Aldea zaklęła go swoją magią w taki sposób by w razie poważnych obrażeń, mógł natychmiast wrócić do walki poświęcając moc wisiora.
Odległość ciosu dzieliła Eryka i wodza Qa, gdy ten przerwał bieg i zamiast wpaść tarczą z całą mocą w jaguara, ciął mieczem od dołu wkładając w cięcie siłę rozpędu, modląc się w duchy by Qa nie zdążył się zasłonić przed ciosem. Szarża poza faktem kupienia kilku sekund miała też sprawić, że wojownik ubrany w czarną skórę nie zdąży przyjąć odpowiedniej gardy na cięcie.
Kodran - 19-12-2015, 20:32
Kiedy tylko podniósł wzrok by obserwować otoczenie, zobaczył Tirianusa biegnącego i wrzeszczącego.
Qa
No to przedstawienie czas zacząć pomyślał i zaklął szpetnie pod nosem, widząc że prócz kapłana Qa, w oddziale był też, jak się można było domyślać, mąż ich jeńca. Lub raczej tego co z niej zostało.
-Nasze zajebane szczęście
Udało mu się uskoczyć przed potężnym wyładowaniem energii. Bez zastanowienia wyciągnął strzałę z kołczanu i nałożył ją na cięciwę. Chciał już strzelić w nacierających Qa, gdy zobaczył grupkę próbującą prześliznąć się bokiem. W ułamku sekundy zmienił cel i wypuścił strzałę. Nie wiedział czy to szczęście, czy może lata praktyki, ale trafił w miejsce nieosłonięte przez pancerz. Strzała zagłębiła się bardzo głęboko.
Jednego mniej pomyślał Nox. Już brał kolejnego łucznika na cel. Wtedy wypadła na niego aguara. Spanikował lekko; aguarze udało mu się dwa razy przejechać po nim pazurami, zanim uskoczył. To nie dało mu za wiele. Gdyby nie strzała Aurigi, pewnie stałby się przystawką pupilków Qa. Bestia skoczyła w ślad za łuczniczką, której udało się uciec. Aguara ponownie obróciła się w stronę Noxa.
Ten jednak nie czekał. Kiedy bestia tylko na chwilę przestała patrzyć w jego stronę, już wyciągnął strzałę i naciągnął z nią cięciwę. Uspokoił oddech i wycelował spokojnie do aguary. Dzięki adrenalinie, jeszcze przez jakiś czas nie będzie czuł ran zadanych w pierwszym starciu. Aguara obróciła łeb, z którego sterczała już jedna strzała, w jego stronę by ponownie zaatakować. Wtedy łucznik wypuścił strzałę, celując w drugie oko lub rozwarty pysk.
Jeżeli strzał się nie udał, opuścił łuk i wyciągnął nóż myśliwski, czekając aż zwierzę skoczy. Kiedy skoczyło, próbował uniknąć go, (kiedy wyląduje) złapać za pysk od tyłu i wbijać nóż w gardło od boku, które odsłaniał ciągnąc pysk. Jeżeli nie udało się uniknąć skoku, planował nabić aguarę na nóż, kiedy ta będzie na niego spadać i wbijać w jej korpus nóż, zadając liczne rany kłute, jednocześnie osłaniając się od pyska drugą ręką.
Jeżeli strzał się nie udał, ale zwierzę nie skacze, to po opuszczeniu łuku rzuca jednym ze swoich noży do rzucania, w jakikolwiek odsłonięte miejsce. Wyciąga miecz, przyjmuje postawę i czeka na atak aguary.
Jeżeli powalił aguarę, naciąga kolejną strzałę i wcelowuje się w jednego z Qa atakującego Tirianusa, o ile ma czyste pole do oddania strzału. Stara celować w odsłonięte fragmenty ciała, najlepiej krytyczne(szyja, oko, brzuch, kolana, korpus itp.), lecz przedkłada trafienie nad znalezienie takiego miejsca.
Nie mając czystego strzału w tamtą stronę, wcelowuje w kapłana Qa i strzela póki ten nie padnie lub nie rzuci w niego wyładowania energii. W razie tego stara się uniknąć magii i dalej strzelać.
Nie mogąc oddać strzału ani w stronę Qa atakujących towarzysza ani kapłana, rozpoczyna ostrzał oddziału, który próbuje zajść ich od tyłu. Priorytetowo strzela w łuczników, potem wojowników i aguarę.
Szrapnel - 20-12-2015, 18:31
Auriga krzyknęła i rzuciła się do przodu, odepchnęła go na bok. Z wrednym uśmiechem na ustach patrzył jak elfka bezskutecznie próbuje zatamować krwawienie. Nie było możliwości. Ruch jego noża zaczynał się od jednego ucha i kończył na drugim. Nie miał wyrzutów, taka była jego praca. Mordował Qua bez litości przez ostatnie czternaście lat, a do niewoli brał tylko konkretnych wcześniej wyznaczonych. Potem nastąpił wybuch. Łuczniczka postanowiła wyrzucić z siebie całą frustrację jaka w niej siedziała.
- Mogła nam wskazać ich obóz, tropiłam ją od kilku dni, straciłam trzech ziomków próbując ją znaleźć, a teraz wy ją po prostu zabiliście po nic?
-A potem ty byś tam poszła sama i wszystkich zabiła. - wymruczał
Sam straciłem na tych cholernych bagnach mnóstwo ludzi. W tym przyjaciół. Żeby zniszczyć taki obóz trzeba nie lada siły bojowej
W tym momencie zareagował Eryk. Najemnik wysłuchał co ten ma do powiedzenia przy okazji zabierając się do przeszukania trupa, który jako że nie miał nic do powiedzenia to leżał cicho pod drzewem. Dużo do przeglądania nie było to też szybko znalazł kilka rzeczy. Hubkę i krzesiwo zostawił, obsydianowy nóż wsadził w drugi but, amulety wyrzucił w cholerę. Był też papier zapisany okrągłym pismem Qua. Tym jako żywo zainteresowała się Auriga.
-Pokaż mi.. - przerwała w pół słowa i naciągnęła łuk.
Szrapnel spojrzał na Wergunda, ten popatrzył na niego. Nic nie słyszeli. Elfy miały dużo lepszy słuch od ludzi. Szybko schował list do jednej z sakw. Specjalnie do tego zrobionej. Impregnowanej aby zmniejszyć ryzyko zamoknięcia dokumentów.
Tirianus rzucił się do szaleńczego biegu w ich stronę.
QAAAAA - krzyczał. Zza jego pleców wyleciało parę małych, ledwo zauważalnych obiektów.
Cholerne strzałki – zdążył pomyśleć zdejmując z pleców niewielką tarczą i wciągając kawaleryjską spathę z pochwy przy boku. Qua jak zwykle wyglądali jak zajazd w dzień przesilenia letniego. Kolorowi i aligatorami na ciałach krzyczeli gorzej niż chłopstwo na publicznej egzekucji monarchy. Poza nimi był jeszcze jegomość w kapturze na twarzy, w jego dłoni zalśniło wyładowanie magiczne. Skoczyli na boki. Kapłani byli potężni i niebezpieczni. Za nim szedł dowódca wojowników. Sugerowało na to jego odzienie. Skóra jaguara zarzucona na plecy. Hełm z łba zwierzęcia. Kołnierz z jadeitu przyciągał uwagę, a miecz z obsydianu połyskiwał niebezpiecznie.
-ŻYWYCH!!! - Tyle zrozumiał.
Poczuł kłucie w karku. Gwałtownie wyrwał strzałkę. Coś już krążyło w jego żyłach.
Chcieli żywych więc pewnie paraliżujące. Żeby się tylko nie przeliczyli
Wszyscy rzucili się naprzód. Jaguar zmierzał na niego i Eryka. Kolejne wyładowanie energii przecięło powietrze. Strandbrand upadł. Najemnik nie miał czasu. Rozpoczynała się walka a on był bardzo, bardzo wkurzony. Wergund dostał ponownie. Wściekłość Terala rosła z każdą chwilą. Człowiek zagnany w pułapkę bez wyjścia zamienia się w zwierze. Sztych jego miecza zagłębił się w bok jednego z tarczowników, odkręcił się i rozciął brzuch następnego. Jego wnętrzności wypadły na ziemię. Wszystko szło płynnie, aż do tego momentu. Ostatnia rzecz jakiej się spodziewał był płaz obsydianowego miecza, który wylądował na jego twarzy. Na jego skroni postało szerokie rozcięcie. Potem nastąpiło spotkanie z kolanem. Kości nosa pękły z łatwością.
Kasztelan opierał się na rękach. Oczy zalewała mu krew. Przymknął na chwilę oczy. Znajdował się w jasnej przestrzeni. Naprzeciwko stał… on sam.
- Ah to ty. Jesteś moją wolą przeżycia, albo jakimś pomniejszym demonem, którego przez przypadek wpuściłem do środka prawda? - zapytał.
No coś w tym stylu, ale to jest teraz nieważne. Ważne jest to żebyś przeżył idioto, bo inaczej zdechniemy oboje.
-Pracuję nad tym - odpowiedział z lekką irytacją
Otworzył oczy. Dalej znajdował się w pozycji klęczącej, ale minęło nie więcej niż 5 sekund. Doszedł do niego jego błąd. Wojownik targany emocjami popełnia błędy. Wojownik spokojny walczy przemyślanie. Padł płasko na ziemię, złapał swój miecz i tarczę po czym przeturlał się pół metra. Wstał bardzo szybko i rozejrzał się w sytuacji. Miał jakieś sześć, może siedem sekund wolności. Wyciągnął dwa granaty i zapałkę. Robił to bardzo szybko. Zapałkę odpalił o paznokieć i przyłożył do obu lontów na raz. Upuścił palący się kawałek drewna, granaty cisnął nad biegnącymi tarczownikami prosto w łuczników. Źle policzył czas. Wojownicy już dobiegali. Skoczył do tyłu i przeturlał się. Zyskał może ze dwie sekundy. Wystarczyło, był gotowy na pierwszego. Rozpędzony biedak nie zdążył podnieść tarczy. Cięcie wymierzone od lewej rozpołowiło jego dolną żuchwę. Następny zauważył co się święci i przyjął pozycję za swoją tarczą. Czekał. Dostał to czego chciał. Szrapnel ruszył na niego a gdy był wystarczająco blisko kopnął go w kolano, a przynajmniej taki był plan. Krew lejąca się z rany na skroni utrudniała widoczność. Trafił w goleń. Podziałało, chociaż inaczej niż zamierzał. Qua pochylił się do przodu odsłaniając głowę. Szrapnel uderzył głowicą. Gdy trafiony znalazł się na ziemi najemnik poprawił mu okutym butem w ciemię. Chrupnęło.
Zdychaj
Dotąd nie myślał. Nie musiał. Tańczył taniec śmierci i zamierzał kontynuować. Kolejny cios nadleciał pionowo z góry. Odsunął się a gdy miecz przeznaczony dla niego znajdował się blisko ziemi. Nadepnął na niego z całej siły. Zajmował się uzbrojeniem i obroną. Musiał wiedzieć z czym ma do czynienia. Obsydianowe miecze miały nietępiące się ostrza, ale same miecze łatwo się łamały. Nic nie jest idealne. Tarczownik pozbawiony broni próbował uderzyć tarczą. Nic z tego. Teral zasłonił się swoją a jednocześnie wymierzył cięcie w rękę przeciwnika. Znowu trysnęła krew. Okaleczony wrzeszczał, a siwy morderca dalej tańczył taniec ostrzy. Przeciwnicy pojawiali się co chwila. Cięcie nadeszło znikąd i ułamało trzecią cześć jego tarczy.
-Kurwa - skwitował.
Odwrócił się w stronę z którego nadleciał cios. Przeciwnik stał luźno na nogach. Umiejętnie zasłaniał się tarczą. Zwarli się gwałtownie. Klingi wirowały, zderzały się, krzesały iskry, a kawałki tarcz co chwila upadały na ziemię. Żaden nie chciał odpuścić. Krew dalej zaślepiała kasztelana. Podczas niewłaściwego bloku jego tarcza rozleciała się na drzazgi. Odrzucił jej resztki i przyśpieszył. Zasypywał przeciwnika gradem ciosów. Markował na głowę i uderzał na tułów. Wykonywał pchnięcia i zwody nie dając czasu na odpowiedź. W końcu, całkowicie przypadkiem, znalazł małą lukę w obronie przeciwnika tnąc go w łydkę. Jego przeciwnik czując ból w rozcięciu przyklęknął na jedno kolano odsłaniając się. Zmęczony już walką Szrapnel szybko wyciągnął obsydianowy sztylet z buta po czym wbił go pod mostkiem tarczownika. Wypuścił sztylet i wyrwał tarczę z ręki umierającego. Był gotowy na dalszą walkę chociaż lekko już zmachany.
Bryn - 21-12-2015, 00:53
Poczuł tępy ból w brzuchu. Zgiął się wpół, zamroczyło mu przed oczami. Nadal ściskając w ręce miecz, postarał się jak najszybciej wyprostować i nabrać powietrza w płuca. Bark palił, wystawała z niego strzała upierzona kolorowymi lotkami. Chciał odruchowo odłamać ją, jednak nie było na to czasu. Nie mógł się nią zająć, nie kiedy liczyły się każde ułamki sekundy. Wyprostował się z trudem i podniósł gardę.
Wojownik Qa, którego ranił ciężko chwilę wcześniej słaniał się ledwo na nogach. Jeden przeciwnik został póki co wyeliminowany z walki, jednak nie miało to chwilowo większego znaczenia. W niewielkiej odległości od niego stało kilku innych, między innymi ten, którego buława wylądowała chwilę wcześniej na brzuchu starego elfa. Dyszał ciężko, ściskając w dłoni buławę i przygotowując się do zadania kolejnego ciosu.
Tirianus musiał działać szybko, nie mógł sobie pozwolić na stracenie chociaż odrobiny cennego czasu.
Czasu, który mu pozostał przed niechybną śmiercią?
Ponoć tutaj dusze zostają razem z ciałami. Na zawsze, uwięzione, nie mogące się uwolnić od woni starych bagien.
Nie, nie skończy tutaj, nie w tym momencie. Jeszcze nie teraz.
Zacisnął mocniej dłonie na swojej broni. Zatoczył nim w powietrzu szybki łuk, od lewej do prawej. Strzała wystająca z barku utrudniała mu manewrowanie. Nie starał się nikogo trafić, raczej starał się nie dopuścić nikogo w swoje pobliże. Wiedział, że nawet jeśli zdołałby trafić jednego, to sam dostałby kilka ciosów od reszty. Liczył na wsparcie ze strony towarzyszy, choć wiedział, że to może nie nadejść.
Musiał kupić czas.
Czas, czas, czas…
[...]
- Nie mamy czasu. Musimy być tam przed nimi – powiedział Solon. Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i popędzili za nim, pod górę. Musieli dostać się do świątyni przed resztą, zanim tamci odnajdą Łzy czy też cokolwiek, czego oni sami potrzebowali.
Tirianus sam ich do tego nakłonił. Wiedział, że jego cele są zbieżne z celami powstańców, mógł im zaufać. Żeby tylko zdążyć przed Trawidem i resztą…
[...]
Kolejne wspomnienia przemknęły mu przez głowę w ułamku sekundy. Musiał się skupić, nie mógł sobie pozwolić na dekoncentrację. Trzymał przed sobą broń, zataczając nią w powietrzu tak, aby nie pozwolić nikomu podejść bliżej. Strzała w barku dawała się we znaki, ale starał się na niej nie skupiać. Musiał przetrzymać ich na tyle długo, aby Nox mógł zacząć do nich pruć z łuku. Wiedział, że szanse są małe, ale wiele już nie mógł poza tym zrobić. Czuł się trochę, jakby starał się odganiać natrętne muchy sprzed twarzy – a ile razy nie zamachnąłby się, to one wciąż podlatywały, czekały tylko na okazję, by ukąsić. Odganiał się od Qa i liczył na farta, który przecież przez ostatnie niecałe 500 lat rzadko go zawodził.
Elidis - 26-12-2015, 04:38
Eryku gdy nadbiegałeś wojownik nawet się nie poruszył, opuścił tylko miecz. Patrzy tylko jak nadbiegasz i miałeś wrażenie, że jego wzrok przebija twą duszę na wskroś niczym lodowato zimne ostrze. Stalowe oczy jaguara rozbłysły dopiero kiedy zaatakowałeś.
Cięcie od dołu zmyliłoby większość wrogów, jedna jaguar był zdecydowanie zbyt doświadczony. Przerzucił ciężar ciała na prawą nogę, zrobił szybki wypad. Miecz zbił drewnianym płazem własnej broni, następnie szarpnął miecz w po skosie w górę. Twoja tarcza uniemożliwiała atak na korpus, czy ramiona, jednak łydki i część ud były odsłonięte.
Ostre jak brzytwa, obsydianowe zęby rozpruły mięśnie uda.
Przeciwnik był piekielnie szybki.
Zbyt szybki, nie powinieneś był stawać do walki z nim w pojedynkę.
Qa opłynął cię i znalazł się za twoimi plecami. Zacząłeś się obrać, jednak zbyt wolno. Ostry rwący ból w plecach jasno świadczył, że przeciwnik nie próżnował. Chwilę później na tył twojej głowy spadło potężne uderzenie.
Płaz miecza, zdążyłeś pomyśleć nim świat stał się czarny.
Nox, odskoczyłeś od rozjuszonej Aguary. Po prawdzie nie przypominałeś sobie, byś kiedyś spotkał spokojną Aguarę, widać taka ich natura.
Zwierzę ryknęło rozkładając ramiona by zastraszyć cię swoimi rozmiarami. Ty jednak dostrzegłeś w tym szansę. Przez ułamek sekundy bestia odsłoniła szyję. Wycelowałeś i strzeliłeś. Pokryty czarną posoką grot wyrósł z karku bestii, która zawodząc padła na ziemię.
Szybko obróciłeś się w stronę Qa atakujących Tirianusa.
Musiałeś być ostrożny by pomóc brat, a nie zaszkodzić.
Chwilę mierzyłeś, stałeś nieco po skosie względem elfa, więc miałeś w miarę dobrą pozycje do oddania strzału, bez wielkiego ryzyka trafienia samego Tirianusa. Wybrałeś Qa najbliżej ciebie, wymierzyłeś prosto w głowę przeciwnika. Strzała przemknęła w powietrzu by z obrzydliwym mlaśnięciem wbić się w ciało Qa.
Ostry ból w lewym udzie i w prawej łopatce. Szybko zrozumiałeś. Łucznicy za tobą postanowili nie odpuści łatwego celu.
Jedna ze strzał odbiła się od kości łopatki pozostawiając tylko nieprzyjemny, ograniczający zakres ruchu ból. Druga sterczała z tyłu uda, niemal uniemożliwiając poruszanie się. Ułamałeś ją.
Obróciłeś oddając strzał na szybko, który trafił jedno z łuczników w pierś.
Był jednak inny problem. Druga Aguara.
Potwór był już blisko, bardzo blisko. Nie miałeś czasu by strzelić. Wyszarpnąłeś nóż myśliwski, ale nie zdążyłeś zadać ciosu. Potężna kosmata łapa bestii rzuciła tobą o ziemię niczym workiem ryżu. Upadłeś na podmokłą ziemię tracąc dech.
Potwór stanął nad tobą obnażając kły i przygniatając cię do ziemi potężnymi ramionami. Kątem oka dostrzegłeś jak jeden z łuczników wyjmuje gruby sznur i idzie w twoją stronę.
Szrapnel rzucone przez ciebie granaty poszybowały po niskiej paraboli by zniknąć gdzieś między drzewami. Po chwili noc rozdarły dwie potężne eksplozje, oraz przeraźliwe krzyki rannych i umierających.
Kątem oka zobaczyłeś kapłana z uniesionymi rękoma, z których wydobywały się dwie wijące strugi energii tworzące wokół niego błękitną sferę.
Nie miałeś jednak czasu się nad tym zastanawiać. Rzuciłeś się do walki. Pierwszych przeciwników łatwo przyszło ci pokonać. Lata walki i doświadczenia bojowego robiły swoje i doskonale wiedziałeś jak się zachować.
Jednak te same lata walk przyprószyły ci włosy srebrnym szronem i osłabiły mięśnie. Nadbiegło kolejnych dwóch tarczowników. Uskoczyłeś przed płaskim cięciem w bark, wykonałeś zamach na nogi. Prosty zwód. Kiedy przeciwnik opuścił tarczę szybko poderwałeś miecz i ciąłeś płasko pod pachę.
Qa upadł brocząc krwią.
Nie zdążyłeś jednak właściwie zareagować na kolejnego wroga. Qa wpadł w ciebie tarczą wybijając z rytmu i odpychając. W ostatniej chwili podniosłeś miecz by się zasłonić. Obsydianowa piła uderzyła o posrebrzane ostrze tuż nad twoją głową. Siła ciosu przygięła cię do ziemi.
Zebrałeś resztki siły. Gdy Qa uderzył na ukos z góry w bark sparowałeś cios i wybiłeś się z przyklęku przechodząc w sztych, który zakończył się w gardle przeciwnika. Tarczownik osunął się charcząc i plując własną krwią.
Wstałeś.
Kolejnych trzech Qa nadbiegało od strony lasu. Skłoniłeś głowę raz do jednego barku, raz do drugiego. Kręgi szyi chrupnęły. Dyszałeś ciężko, lecz byłeś gotów na dalsze starcie. Wtedy uświadomiłeś sobie, że nie możesz się ruszyć.
Twoje mięśnie były wiotkie i odmawiały ci posłuszeństwa. Próba wyprostowania prawej ręki skończyła się wypuszczeniem srebrnego półtoraka z ręki. To musiała być ta cholerna dmuchawka.
Osunąłeś się na kolana patrząc jak wojownicy wytracają pęd. Nie byłeś już zagrożeniem wiec nie musieli szarżować. Jeden z nich podszedł do ciebie z liną, inny podniósł twój miecz i zaczął się mu przeglądać.
W myślach kląłeś na czym świat stoi, jednak nie mogłeś nic zrobić.
Tirianusie odpędzałeś się od kolejnych wrogów, jednak to nie mogło trwać wiecznie. Widziałeś, że wojownicy są coraz bliżej, a zza ich pleców biegną kolejni.
Wtem z głowy jedno z Qa nagle wyrosła czarnopióra strzała Noxa. Przeciwnicy zdekoncentrowali się co dało ci kilka sekund. Ułamałeś sterczącą z barku strzałę, by zapewnić sobie możliwość ruchu. Raniony wcześniej wojownik podnosił się z klęczek, a dwóch kolejnych dołączyło do starcia.
Co więcej Nox miał własne kłopoty.
Nie miałeś wyboru i musiałeś stanąć do walki. Poruszałeś się tak szybko i płynnie jak tylko potrafiłeś unikając kolejnych ciosów. Obracałeś się wokół własnej osi tnąc i sztychując w uporządkowanym chaosie.
Szybki cios z nad głowy doszedł jego z wojownika bez tarczy, który nie zdążył podnieść buławy. Szerokie, płaskie cięcie i krótki sztych zakończyło życie ranionego wcześniej wroga. Dwóch z czterech Qa leżało na ziemi.
Jednak zbyt wolno przeszedłeś do parady.
Ostry, rwący ból przeszył twoje plecy. Obsydianowe zęby rozdzierały skórę i mięśnie, rysowały kości kręgosłupa wywołując potworny ból, który rzucił cię na kolana. Na chwilę pociemniało ci przed oczyma, jedna to nie cios zakończył starcie.
Patrząc pomiędzy wojownikami dostrzegłeś jak kapłan unosi jarzącą się na niebiesko dłoń. Poczułeś jak twoje ciało sztywnieje, a mięśnie odmawiając ci posłuszeństwa. Nie mogłeś się ruszyć.
Jeden z Qa wyciągnął grubą linę, a ty nie mogłeś nic zrobić gdy cię wiązał.
Qa związali was wszystkich i spędzili w jedno miejsce, przed ciałem zmarłem Qa. Jaguarz trzymał martwą kobietę w ramionach i wpatrywał się w jej nieruchomą twarz. Jego oczy zaszły łzami, jakkolwiek przerażający i biegły nie był w boju teraz był tylko mężem zamordowanej z zimną krwią kobiety.
- Po co? – rzucił głuche pytanie nie odrywając wzroku od twarzy Huoxeni, jakby spodziewał się, że ta nagle znów zaczerpnie powietrza.
Nie odpowiedzieliście.
Wojownik podniósł na was płonące szalonym gniewem oczy, w których nie było już łez smutku. Pozostała tylko nienawiść.
- PO CO!? – wykrzyczał wam w twarz, wyglądało na to, że mówił płynnie we wspólnym, miał jednak silną naleciałość specyficznego języka Qa. – Co wam uczyniła?
Nie czekając na odpowiedź wojownik podszedł do Szrapnela i przyłożył mu dłoń do czoła. Ciałem starego Terala wstrząsnął dreszcz. Mięśnie rwały się, skręcały i wiły gdy Qa zalewał nerwy bólem.
Ból był potężny i wszechogarniający. Szrapnel czułeś się, jakby twoje oczy miały zaraz eksplodować, a ciało rozlecieć się na miliony drobin. Pociemniało ci przed oczami. Gdy byłeś już na krawędzi osunięcia się w słodki, lepki mrok utraty przytomności Qa cofnął rękę pozostawiając cię z przeraźliwym uczuciem zerwania mięśni.
Wszystkich mięśni.
Jaguar odwrócił się do kapłana i rzucił kilka słów, zakapturzony sługa Opiekunów skłonił się i podszedł do was. Stanął najpierw przed Tirianusem, położył elfowi dłoń na czole.
Tirianusie maiłeś wrażenie, że ktoś zmienił twoją głowę w kopalnię i uporczywie uderzał w jej ściany kilofem i dłutem. Przed oczami zaczęły tańczyć ci wspomnienia.
Wszystkie najgorsze chwile z twojego życia. Powstanie Tavar, Telfamba, płonące Aenthil, porzuceni przyjaciele, widok Ulundo rozdzierających twoich braci na strzępy, poczucie porzucenia ich, zniknięcie Silvy, samotność po stracie bogini...
Wszyto to ożyło na nowo i zaczęło przewijać się przez twoje myśli jakbyś znów tam był. Wspomnienia nie były uporządkowane, nie były chronologiczne. Były za to przerażająco realne.
Wiłeś się na ziemi nie mogą rozróżnić jawy od majaków krzycząc z przerażenia i bólu.
Następnie kapłan stanął przed Noxem.
Nox dobrze wiedziałeś co zaraz się stanie. Szkolono cię do tego. Skupiłeś się, wyciszyłeś i przygotowałeś na mentalne starcie. Kapłan był dobry w tym co robił, ale ty też byłeś niezły. Kiedy ten atakował ty wysuwałeś szybkie kontry poddając mu mało istotne myśli.
Samemu kilka razy przeszedłeś do ofensywy, a w myślach kapłana znalazłeś interesującą informację. Na północy, w okolicach dawnej osady kopaczy, grasował stwór, człowiek, którego nie można było zabić, choć już umarł w jakiejś jaskini...?
Nie miałeś pojęcia co to oznacza, ale byłeś pewien, że cesarz zechce o tym usłyszeć. Zwłaszcza, że kapłan zdawał się obawiać tego człowieka.
Jednak udany atak miał też negatywne konsekwencje. Skupiając się na myślach kapłana porzuciłeś obronę i Qa zaatakował ze zdwojoną siłą.
Miałeś wrażenie, że twój umysł pękł na dwóje, jednak założone wcześniej misterne blokady zadziałały ku twojej uldze. Kapłan wyprostował się i zamienił kilka szybkich słów z jaguarem, który do ciebie podszedł.
- Daremnie się trudzisz elfie. Nikt nie ocali waszej bagiennej mrzonki, a ty zginiesz zapomniany, wiedząc, że wiodłeś żywot nader daleki od twojej Ścieżki – słowa Qa zdawały się hipnotyzować i usypiać, nie mogłeś się przed nimi bronić i zacząłeś przyjmować jej jako prawdę. – Porzuciłeś swych braci i siostry z Talsoi by podążać za Ścieżką, jednak i ją zdradziłeś. Odwróciłeś się w życiu od wszystkich swych ideałów i nie ocaliłeś tym nikogo... Zgrzeszyłeś przeciw samemu sobie, a w zamian nie dostaniesz nic...
Słowa spadały na ciebie jak ciosy miecza, musiałeś się im poddać, nie było innej możliwości. Mimowolnie pomyślałeś o cmentarzysku statków w okolicy Talsoi i o tym, że gdy floty się starły ciebie tam nie było. Byłeś tutaj, wierząc, że służysz Cesarstwo jednak znów zdradziłeś to co dla ciebie ważne.
Gdzieś w głębi czułeś, że coś jest nie tak, coś usilnie starało się krzyknąć, przerwać te czarne myśli. Jednak ów głos był za słaby i wziąłeś go za swoją desperację.
Kapłan zbliżył się do Eryka. Zanim zaczął atakować umysł mężczyzny zauważył wiszący na jego szyi medalion. Podniósł magiczną błyskotkę by się jej przyjrzeć, chwilę się jej przypatrywał, a następnie uśmiechnął się podle.
Kapłan potrzebował tylko chwili by złamać twoją wolę Eryku, bowiem doskonale wiedział czego szukać, choć starałeś się to usilnie ukryć.
Kapłan znów zamienił kilka słów z wojownikiem w skórze jaguara. Ten uśmiechnął w sposób tak okrutny i tak nienawistny, że przeszły cię ciarki. Miałeś bardzo złe przeczucia. Jaguar skinął na Qa noszącego skórę krokodyla i zamienił z nim kilka słów, po czym krokodyl przyłożył pięść do serca w salucie, krzyknął coś do zebranych wojowników i wraz z oddziałem dziesięciu ludzi zniknął w gęstwinie.
- Ci ludzie – jaguar wskazał ci biegnących Qa – poszli właśnie do fortu Astalda. Sprowadzą twoją sukę i te dwie gówniary. Sam zdejmę ich skalp, małe główki to mniej roboty, zaś ty będziesz mógł patrzeć jak twoja żona puszcza się z Aguarami – wyszczerzył zęby.
Gdy Qa zabawiał Eryka rozmową kapłan już był przy tobie, Szrapnel. Przez chwilę siłowaliście się mentalnie. Ty również odebrałeś szkolenie obronne i miałeś założone blokady.
Jednak napędzana Minerałem magia Qa była bardzo silna. Wreszcie kapłan przebił się mentalne bastiony.
Chwilę przeglądał twoje wspomnienia. Zebrałeś siłę na bolesny uśmiech. Nie miałeś już nic do stracenia, więc mógł sobie szukać dowoli i wywoływać jakieś majaki z Wergundzkiego loszku wzięte. Gdy kapłan wciąż szukał jaguar położył mu dłoń na ramieniu i dociągnął go.
- Sam się tym zajmę – wycedził.
Przyklęknął przy tobie, wyjął nóż, odciągnął twój rękaw. Poczym powolnym, starannym ruchem zaczął nacinać skórę ręki. Znałeś te ruchy, Qa chciał ściągnąć fragment skóry. Nie chciałeś dawać mu tej satysfakcji, jednak ból był zdecydowanie zbyt silny.
Zacząłeś wyć.
Jaguar skończył wreszcie długie jedno długie i jedno krótkie nacięcie. Wyglądało na to, że chciał podważyć prostokątny fragment skóry. Wtedy podszedł do niego jeden z wojowników i, myśląc, że nie zrozumiecie rzekł :
- Panie musimy ruszać, siły są gotowe do marszu na miasto.
- Przed balem i tak się nie ruszymy, powiedz dowódcom, by rozciągnęli kordon wokół Caer.
Tirianusie, Nox, iluzje, którymi byliście obłożeni powoli przestawały działać, a wasze umysły znów były wasze, choć echo przeżytych emocjo było ciężkie do wytłumienia.
Kiedy dowódca Qa torturował Szrapnela wy dostrzegliście ruch gdzieś na granicy widzenia. Przemykający wśród drzew, karmazynowy płaszcz i jeszcze jeden i kolejny. Wreszcie mieliście wrażenie, że przez moment między drzewami zamajaczyła wam twarz Aurigi.
Wysokie wycie poniosło się po lesie.
W pierwszym odruchu skurczyliście się ze strachu przed powrotem lwa. Było bowiem oczywiste, ze Qa pozostawiliby was tu na pożarcie by samemu uciec. Jednak po chwili uświadomiliście sobie, że nie jest to żaden z dźwięków wydawanych przez groteskowe zwierzę.
Był to wizg Norimów, wielkich jeleni jakich dosiadali cesarscy kawalerzyści.
Qa przybrali pozycje bojowe mierząc w las z łuków i przypatrując się okolicy.
Spomiędzy drzew wypadł szybko poruszający się kształt. Trzask cięciwy, świst lotek. Strzała wyrosła ze spowitej cieniem twarzy kapłana by po chwili zapłonąć złotym ogniem.
Zza drzew wypadł kolejny jeździec posyłając strzałę w tarczowników. Pocisk eksplodował złotym płomieniem.
Qa zaczęli biegać i krzyczeć, zapanował chaos, a z pomiędzy drzew wyskoczył następny łucznik na Norimie.
|
|