|
Karczma pod Silberbergiem Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :) |
|
Gracze o... - ... kwesti odgrywu.
Powój - 26-02-2015, 23:08 Temat postu: ... kwesti odgrywu. Z shoutboxa zaczerpnięte:
Elidis Caernoth: Co do odgrywu, myślę, że stając na przeciw wijów i Reshionów z kwasem to większość z nas miała by problem z utrzymaniem moczu, więc podawanie odwagi jako przykładu różnicy postać - gracz jest dla mnie średnia.
To co może, a czasem nawet powinno się różnić to charakter. Każdy chce czasem zagrać cynicznego badassa choć jest ciepłym misiem. Choć osobiście przyznam, że odgrywanie mnie samego, to jest pana Czerwoen Portki, jest dla mnie niezmierną satysfakcją i o to też w tej zabawie chodzi. Więc, jak dla mnie, zależy od nastroju i celu rozgrywki, tego co się chce tą postacią osiągnąć.
Indiana: Chyba za dużo Achai się naczytałeś... Z tym moczem to tak jednak istotna przesada. I nie sądzę, żeby była to jakaś istotna większość, jednak ludzie mają pewne mechanizmy, z których sobie nie zdają sprawy, a które po prostu działają w sytuacjach zagrożenia. Adrenalina robi swoje.
Elidis Caernoth: To była taka przenośnia, chciałem, zaznaczyć, że większość bohaterów musi być właśnie bohaterami, bo codziennie wyprawiają sie na smoki/wije/żywe trupy/i bogowie wiedzą co. Oczwywiście można też umyślnie stworzyć postać tchórza egoisty, ale większość z nas woli być rycerzami w mniej lub bardziej lśniących zbrojach i to oto mnie tu chodziło.
A co do Achai to pudło, nawet jednego tomu nie czytałem.
Indiana: No to już wiesz, że jest tam sporo o sikaniu A mi chodziło o to, że większość z nas od naszych bohaterów różni się wyszkoleniem (tj. jego brakiem), przyzwyczajeniem itd. ale też większość z nas reagowałaby całkiem podobnie. O ile widzę, nikt też ze swojej postaci nie robi turbowoja, każdy raczej zaznacza, że strach, szok, boli, nie-chcę-tu-być. Czyli bez przesady.
Elidis Caernoth: Och to oczywiście, wciąż jednak twierdzę, że są bardziej odważni niż my. Ja nie ukrywam, że po I ataku wija dostałbym choroby sierocej i już się nie ruszył. XD A wyszkolenie, no tak, zwłaszcza takie magi, nie. Co zaś się tyczy przyzwyczajeń, myślę, że to właśnie one tak na prawdę się nie zmieniają, bo są tak głęboko zakorzenione w nas, że ich nie zauważamy. Na pisanym RPG może ich nie być, właśnie przez naszą niepamięć, ale na LARP'ie wychodzą.
To jak ktoś siada, jak stoi, jak zakłada włosy za ucho, jak zachowuje się, gdy mówi do przyjaciela, a jak do osoby, której nie lubi. Tego w zasadzie nie da się zagrać i jest to wspólny mianownik wszystkich postaci danej osoby. Można oczywiście coś dodać, np :. ciągle poprawia okulary, ale to są drobiazgi w porównaniu z całą masą zachowań, które nadają koloryt bohaterowi i sprawiają, że jest bohaterem tego konkretnego gracza, ergo, ja nie zagram Powój, a Powój nie zagra Nem.
Indiana: Nie chodziło mi o przyzwyczajenie w kwestii drapania za uchem Tylko o przyzwyczajenie do działania w stanie silnego stresu. To nie jest tak, że po piętnastym, pięćdziesiątym i pięćsetnym razem mniej się boisz wysokości. Podziemi. Tego, że do ciebie strzelają. Bólu. Wija. To jest tak, że twój instynkt przetrwania jest u normalnego człowieka silniejszy i zmusza do funkcjonowania w trybie strachu. Najprawdopodobniej nie dostałbyś choroby sierocej, a jeśli nawet, to silny impuls adrenaliny by cię wybił. Normalny człowiek uczy się radzić sobie z presją stresu, nawet śmiertelnego zagrożenia. Inaczej wojny przeżywaliby nieliczni wybrańcy
Nasi bohaterowie od nas różnią się głównie tym, że są obyci ze stresem, a my, w większości, nie. A jeśli, to nie aż z takim. Ale większość z nas umiałaby się dostosować do takiego ekstremum, poza nielicznymi wyjątkami, które rzeczywiście mogłyby "posypać się" psychicznie.
Elidis Caernoth: Hymm... Rozumiem o co Ci chodzi, wiciąż jednak nie jestem pewien, ale myślę, że można to zepchnąć na przeszkoenie. Dziś maklerzy giełdowi mają całe szkolenia jak nie załamać się od stresu i pomoc psychologa. Żołnierze też mają swoje szkoelenie. Człowiek nie jest stworzony do długotrwałego stresu i chcąc być realistycznym nasze postaci powinny mieć z nim problemy. W końcu wojownik żłopie miód nie tylko dla przyjemność, ale by odgonić wspomnienia. Ale tak, na krótką metę dalibyśmy sobie radę zwłaszcza będąc wytrenowanymi w tym celu wojownikami. Tak sobie jeszcze myślę, że to jak bardzo różnimy się do postaci zależy też od jej profesji, jakkolwiek może większość z nas zdołałby psychicznie poradzić sobie z walką i zagrożeniem, tak mroczne profesje, typu zabójca, wymagają... specyficznego, podejścia, którego raczej nikt z nas tu obecnych nie ma ( a jak ma to ja się boję )
Indiana: I kiedy nasze postaci wyjdą wreszcie z sytuacji ciągłej presji, to pewnie te problemy powinny odczuć. Ale nie mamy jak tego odegrać, bo zwykle akcje larpowe nie opisują długich samotnych wieczorów przy flaszce i wspomnieniach...
No tak, ale przy tych profesjach to jest jeszcze inna bajka. Brak skrupułów, który powinna mieć taka postać, gracz rekonpensuje brakiem konsekwencji swoich działań. Tj. gdyby ktoś naprawdę był zimnym mordercą, to by się nie spocił, mordując małego kotka. Gracz też się nie spoci, ale nie dlatego, że jest mordercą, tylko bo zabija tego kotka na niby.
Elidis Caernoth: A szkoda, klimat czegoś takiego byłby super... Ale są w końcu postaci przyjeżdżające wielokrotnie ( nieśmiertelny Szrapnel, mam Powój, czarna legenda Valdar ), niechę nikomu mówić jak ma grać, ani, że gra źle ( bo bardzo cenię tę 3 cwaniaczków ), ale chopdzi mi oto, że takie postaci mogłyby coś takiego przejawiać. Np:. Szrapnel wiecznie łażący z piersiókwą, Powój z jakimiś tikami nerwowymi, Valdar, który przestaje widzieć świat poza służbą Mortwoi. To tylko takie przykłady...
Indiana: No i można by deliberować, skąd się biorą zimni zabójcy Przeszłość postaci jest inna niż gracza, ale czy gdyby gracz przeszedł to,co postać, czy mógłby stać sie mordercą?
Oooo, akurat Powój to swoim stresem pourazowym zapisała grube stronnice!
<Powój kica ze szczęścia bo ktoś o niej pamięta>
Czyli koniec końców też lądujemy w punkcie pytania - czy gramy kogoś innego czy gramy samych siebie w innych warunkach.
Elidis Caernoth: ... ale jak dla mnie już sam motyw jest ciekawy. A co morderców, oj wiem, wiem, ale rozważamy ogólny RPG'ing i to co nas odróznia od naszych postaci, a co nas do nich zbliża. Chciałem zaznaczyć, że dopiero przy tych bardzo zuych postaciach ten rozdźwięk robi się wyraźny.
Indiana: Dla mnie z pewnościa pierwsza opcja nie ma sensu, zawsze to sztuczne i na oślep, nigdy nie będziemy w stanie do końca wiedzieć, jak to jest być kimś kogo sobie wyobrazimy. Za to druga opcja - każe zastanawiać się nad własną osobowością, nad reakcjami i tym, czym bym był, gdybym wylosował nieco inny świat
Elidis Caernoth: Kurcze piszemy jednocześnie. DX
Indiana: Widzę
i jeszcze nad tym, co jest mną, a co tylko warunkami środowiskowymi
<larpy takie pouczające, psychologia taka wow, głębia postaci bardzo>
Elidis Caernoth: Zgadzam się w pewnym sopniu. Osobiśie uważam, że choć nie zagramy postaci skrajnie różnej od nas, tak o 180 stopni, to tak do 90, może czasem 100 damy radę. Zgadzam się też z drugim punktem, a nawet więcej, im lepiej znamy swój charakter tym łatwiej jest nam zagrać postacie różne od naszej ( w tym rozsądnym stopniu ), bo wiemy, jakie są nasze cechy, a to daje nam szanse na ich modyfikacje.
Strandbrand: Łej ale mnie fajna dysputa ominęła :d Aż przyjemnie czytać
Elidis Caernoth: XD A no wow, wow. #rpgodzawsze #uwielbiamtworzyćpostać
No nie? I oddaje honor Powój, faktycznie jej odgrywanie stresu załuguje na szacunek wielki!
<Powój kica ze szczęścia po raz drugi, bo tu też ktoś o niej pamięta>
Indiana: Tylko właśnie modyfikacja własnych cech to zawsze droga na łatwiznę. Bo nagle zyskujesz wielkie pole manewru, a jeśli je ograniczasz, to arbitralnie. Przykład - muszę podjąć decyzję "zabić kotka". I wiem o sobie, że prawdopobnie nie zabiłabym kotka. I moja postać zagra tak, jak zachowałabym się ja. Ale jeśli przyjmę, że jestem kimś innym - to mogę zrobić dosłownie wszystko, zjeść kotka, przytulić kotka, oskórować kotka - pełny wachlarz reakcji. Arbitralnie wybieram, co zrobi ta "inna" postać nawet jeśli próbuję tę postać tworzyć jakoś komplementarnie, to i tak jest to tylko moja kreacja, moja decyzja, która tylko mi się wydaje, tj. może mi sie tylkko wydawać, że ktoś kogo sobie wymysliłam, tak by właśnie zrobił.
Szrapnel: Ekhem. Co do tego chodzenia z piersiówką... 1. Czemu chcesz mnie wpędzić w alkoholizm. 2. Trochę nie mam gdzie tej piersiówki pod tym pancerzem schować 3. Nie mam piersiówki ... Ale waszą dyskusję bardzo miło się czyta
Elidis Caernoth: I to ma być łatwizna? Stworzenie wiarygodnej postaci i pozostanie wiernym jej charakterowi to bodaj najtrudniejsze zadanie RPG. Bo to nie sprowadza się do tego jednego kotka, ale do wszystkich kotków jakie spotkam. Owszem, sytuacje mogą być różne, ale ogólny stosunek ten sam. Była taka powieść "Dzień szakla" o zabójcach właśnie, gdzie jeden z nich nienawidził psów i zawsze je zabijał jak widział, do stopnia, w którym zaryzykował zadnie by zabić psa. to co jest trudnego w odgrywaniu postaci różnej od nas to konsekwencja, wytrzymanie w podejmowaniu decyzji, jakie ta postać by podjęła a nie jakie my byśmy podjęli. I nie chodzi mi tu o zabijanie psów, czy kotków, to takie abstrakcyjne są przykłady ( to do wszystkich miłośników zwierząt )
Oj Szrapenl, to tylko takie przykłady no. Jak dla mnie możesz nawet jarać balanty, nie mam z tym problemu. XD
Indiana: I to właśnie jest łatwizna, bo jedyne, czym jesteś ograniczony, to wyobraźnia. Możesz uznać, że twoja postać ZAWSZE zabije psa. Albo, że tym razem jednak nie, bo mu przypomina ... no nie wiem, jego ukochanego chomika. Albo tym razem zabije też kolegę, bo zaszczekał. Albo nie zabije, tylko walnie. Albo uzna, że koty to też takie psy. Albo że już nie chce tych psów zabijać. Wszystko da się jakoś uzasadnić, o ile nie jest to twoja własna rzeczywista osoba.
Bo jeśli jest... to już uczciwość przed samym sobą zmusza cię do zastanawiania "co bym zrobił". To jest w sumie sensowna wartość, jaką można wynieść. Tworzenie "kogoś innego" to zabawa konwencją, spoko i fajna, ale łatwa.
Elidis Caernoth: Uważam, że nie do końca. Jeżeli taką postać umieścimy na szkielecie naszej własnej moralności ( o czym gdzieś tam już wspominałem ) to już nas ogranicza. Po za tym, dobre doegranie RPG'a jest jak fałszywa tożsamość zbiega/szpiega. Oczwywiście jest tylko naszą wyobraźnią i wiele postaci nie wychodzi poza ten obszar przez co są właśnie "sztywne" i sztuczne, ale jeżeli uwierzymy w tę postać i się w nią wczujemy, jak aktor w rolę, jak zbieg w nowego siebie, wtedy ta postać staje się czymś więcej. Uważam, że każdy tak potrafi, choć jest to fest trudne, a postać musi być świetnie przemyślana, znan nam i posiadać cechy wspólne z nami, ale wtedy można być "kimś innym".
W końcu, Elidisa odemnie też różnią pewne konkretne cechy, ale jakie, to już moja słodka tajemnica. :3
Jeszcze co do szczerości wobec samego siebie, ale właśnie oto się rozchodzi, niech zostaną najbardziej podstawowe i fundamentalne cechy naszego charakteru, a resztę obudować, sprawi to, że będziemy w pewnym stopniu sobą, a wpewnym kimś innym i to właśnie tego kogoś innego, a nie nas ukrytych w środku, zobaczą inni. To, moim zdaniem, jest kwintesencja dobrego odgrywu postaci różniącej się do nas samych.
A teraz przepraszam, ale pies już któryś raz wbiega mi do pokoju ze smyczą w pysku i maślanymi oczkami. XD Rozmawiało się bardzo przyjemnie. Może kiedyś do tego wrócimy?
Indiana: No właśnie rzecz w tym, że to nie jest rola aktora - aktor ma do odegrania konkret. Wycinkowy zestaw gotowych scen z jakiegoś życia jakiejś osoby. Larpowiec czy rpgowiec ma do podejmowania decyzje. I spoko, można sobie ustalić profil postaci i się nim konsekwentnie bawić - ale to właśnie jest w zakresie naszych decyzji, naszej zabawy.
Idź ogarnij pieseła O tym można by gadać właściwie dowolną ilość czasu, której nie mamy
<spam inszymi sprawami>
Powój: Juz chciałam się oburzyć z tym stresem, ale faktycznie. W sesji dokładniej to widać, chociaż kto był na Nelramarze ten widział co najmnniej jedno załamanie nerwowe Powój. Np. Na widok ducha Vuela radośnie hasającego po naszym obozie, dostanie listu o śmierci Meriel czy moment w którym musiałam zrealizować sposób na to, by wergundzi mnie nie zarąbali w jednej chwili za szpiegostwo. Chociaż za to ostatnie był smaczny pierniczek mówienia prawdy oraz mina Aver gdy na pytanie czy jestem styryjskim szpiegiem doprałam "nie" i zajęłam się wciąganiem reszty pierniczka.
Owizor: hm... przyznaję się bez bicia, że nie czytałem wszystkiego powyżej, więc jak gdzieś się powtórzę, to nie bijcie: postacie różnią się od nas na ogół o tyle, o ile różnią się ich historie od naszych i czy czegoś specjalnego sobie nie wymyślimy... ale wspólne mianowniki, czyli podobne odruchy i reakcje, pozostaną zawsze. Z własnego doświadczenia: Owizor był pod względem charakteru mną, choć miał nieco inne priorytety i poglądy. Argana-Octavia natomiast, mam wrażenie, przekombinowałem - nadałem mu historię, która stworzyła postać mocno różniącą się ode mnie w realu. I konsekwentne odgrywanie go nie zawsze mi wychodziło
Bawcie się dzieci dalej
Elidis - 26-02-2015, 23:15
wow!
Szacunek i honor za skopiowanie tego wszystkiego!
Leite - 26-02-2015, 23:18
Ja mówiłam - nadal muszę się zastanawiać nad tym, jak ja bym się poczuła a dopiero potem to przekierowywać na odczucia postaci. Dlatego, że chcę mieć w miarę realną reakcję. Wiadomo, takich są setki, ale jak ktoś ci powie, że twój ukochany, najmilszy kotek umarł to chyba nie zaczniesz tańczyć z radości, nie? Głównie mi o to chodzi, żeby poczuć to, co w danym momencie JA bym czuła i zmodyfikować pod względem postaci.
Dlatego też mam problem z Sefii jeżeli chodzi o więzi z jej bratem i jej misję ,_, nie wiem, co mam zrobić, bo ja normalnie bym rzuciła się na Ylvę i wydarła się coś w tym stylu ale ona jest podziemną, a podziemne, jak było, uważają za ważne i rodzinę i wypełnianie misji. Więc co? :/
Elidis - 27-02-2015, 00:06
W takiej sytuacji ja bym zaznaczał ten konflikt, ale do pewnego momentu, w którym postać podejmuje decyzję, a następnie się jej trzyma. Jasne, czasem mogą powracać niepewność, "zemsta jest taj blisko, może powinnam po nią jednak sięgnąć...?", ale decydujesz się podążać za podjętą decyzją "nie, powinność wobec Rodu przede wszystkim, potem się nią zajmę". Tak ja bym robił, ale też nie za często wplatałbym te przemyślenia. Od czasu do czasu, przy czymś wznioślejszym.
Sleith - 27-02-2015, 00:13
A no przyłączę się do zabawy :3 Pozwolę sobie używać skrótu MG.
Wiele postaci na rpg i larpach jest tworzona przez graczy, te które są tworzone przez MG odrzucamy, bo to czyste udawanie(za rzadko się trafia przypadek by grać postacią która bardzo nas przypomina); są one tworzone zazwyczaj prostym schematem:
Stawiasz obok siebie siebie(wiem jak to brzmi), następnie odejmujesz cechy które Ci się w sobie nie podobają i dodajesz coś co chciałbyś w danym momencie mieć.
Czasami jest to tworzenie trochę na odwrót:
Tworzysz postać z tego co chcesz by w sobie miała, a gdy już zupełnie skończą się pomysły uzupełniasz tym co masz w sobie.
I tu się pojawia teoria procentowa Elidisa ( ) raz stworzymy postać która jest od nas różna o 5 stopni, a czasami o 130.
Czy granie postaciami bardzo podobnymi do nas nam dużo ułatwia? Zależy od świata, w jednym rzeczywiście gra zaraz nam się powinna znudzić, chyba, że Mg dobrze prowadzi; za to w innym spotkamy się z mnóstwem rzeczy z którymi nie mamy dostępu w rzeczywistości, moim zdaniem to bardzo ciekawe doświadczenie, raz łatwa decyzja, raz taka nad którą trzeba naprawdę długo pomyśleć. Czasami mamy za mało czasu by postać zaprojektować odpowiednio i zaczynamy się zastanawiać (co własnie nas ogranicza), czy ja tak bym postąpił/moja postać by tak postąpiła.
Możemy się kłócić czy zabicie kota, konia, tygrysa, potwora, człowieka będzie dla nas trudne psychicznie... No rzeczywiście możemy potraktować, że to tylko gra i wszystko możemy zrobić; jednak w tym momencie pojawiają mi się dyskusje na forach rpg o gwałtach oraz śmierci pierwszej postaci(z winy np. innego gracza), chyba dwie sytuacje które najbardziej uderzają w psychikę gracza, a ślad czasami zostaje na baaaardzo długo. Wspominam o tym, z powodu prostego: jedna osoba zareaguje bardzo łagodnie, druga...czasami może się załamać na większość swojego życia. I zauważamy wtedy, że tak właściwie, odgryw postaci, można opanować i stworzyć postać która będzie odpowiednio reagować na pewne sytuacje, na innych będzie miała "pauzy myślowe" i gracz będzie się zastanawiał nad reakcją postaci(co już nie będzie odruchem), ale są sytuacje w których nie ważne czy postać ma odchylenie 3 stopni czy 150, uderzą w gracza. Dlatego czasami ta łatwa zabawa okazuje się pewnym pancerzem na naszą własną psychikę.
Moim skromnym zdaniem do odgrywu postaci trzeba jednego: czasu z nią spędzonego. Trzeba bardzo dobrze przeanalizować ją: odchylić o 23 stopnie czy może 104? I da się stworzyć postać którą będziemy w całości, a nie będzie nami, a do tego będzie miała reakcje takie jak powinna...jednak do takiej rzeczy trzeba niesamowicie odpornej psychiki(lub być psychopata, ale takich nie przyjmujemy ).
W tym tekście może być trochę nadinterpretacji, ale wylałem z siebie wszystkie myśli, wywołane początkiem rozmowy.
Owizor - 27-02-2015, 00:14
No właśnie, dobra okazja do odegrania dramatycznego dylematu
Jak tak czytam to wychodzi na to, że aby dobrze i przyjemnie grać postacią, należy znać i rozumieć ją jak najlepiej, możliwie we wszystkich detalach. I wszystkie te detale rozumieć i uważać za logiczne. To w pewnym sensie trening na empatię. Trzeba potrafić się wczuć w postać, wejść nie tylko w jej szaty ale i bieliznę (kto się interesuje aktorstwem i słyszał o "metodzie Stanisławskiego" ten wie o co chodzi )
A im larp trwa dłużej, tym większe ryzyko że wyjdzie jakaś rozbieżność wynikająca na ogół z zapomnienia o jakimś założeniu postaci i zrobieniu tego co by się również offtopowo robiło.
Więc należy albo robić postać podobną do siebie w realu, albo dobrze znać jej historię i (przynajmniej samemu) uważać ją za logiczną
Indiana - 27-02-2015, 00:22
O, no i jest fajna ilustracja do dyskusji Bo kotki są abstrakcyjne
Więc możesz stworzyć postać Sefii w wyobraźni i uznać, że ma jakieś cechy. Np. jest bardzo ambitna, zależy jej na opinii zwierzchników, albo pragnie władzy po trupach, albo gardzi mężczyznami, więc brat był mało dla niej wart.
Albo wręcz przeciwnie, możesz sobie wymyślić Sefii, która jest wycofana i skromna, której nie zależy na hierarchii, kochała brata, a misja... no trudno, najwyżej straci dobrą opinię.
To łatwe - kreujesz tak lub tak, jak ci tylko wpadnie do głowy. Fantazja. Byle było spójnie, to jak przy tworzeniu świata gry
Ale jeśli Sefii jest jakąś wersją gracza-Marysi, to sprawa jest trudniejsza. Wtedy trzeba sobie wyobrazić siebie jako tego elfa. Wyobrazić sobie, jaka bym była, gdybym się tam wychowała. Jaka jestem tutaj - ile dla mnie znaczy rodzina, a ile hierarchia społeczna. Gdyby dano mi ważną misję, dzięki której ocalę tylu moich, być może także tych najbliższych, którzy tam walczą, liczą na mnie, czekają aż wrócę z pomocą... Gdyby ktoś zabił mojego brata...Co bym zrobiła? Gdyby wychowywano mnie w określonych wartościach... a jak pojmuję te rzeczywiste, w których mnie wychowano...?
To robi się z tego coś więcej niż zabawa w tworzenie lalki Robi się z tego osobiste przeżycie
Dla mnie wartość absolutna sama w sobie
Edit:
doczytałam, co chłopaki napisali Absolutnie nie twierdzę, że któraś z wersji jest obowiązująca, trzeba się do niej stosować czy coś Twierdzę tylko, że granie sobą jest bardziej emocjonalne i trudniejsze dla psychiki. Granie kimś innym to fajna zabawa. Ale obie opcje są wartościowe, kto co lubi i kto czego potrzebuje
Elidis - 27-02-2015, 00:49
Mówisz Indi co by było jakbym się tam wychowała, jakbym była tym elfem. Już w tej chwili staje się to abstrakcją i dla mnie ta abstrakcja jest celem gry. Skąd gracz - Marysia może wiedzieć co by zrobiła, gdyby straciła brata? Co by naprawdę zrobiła. Ja nie wiem, co by się ze mną stało, gdyby zobaczył śmierć mojej siostry, czy chociaż o niej usłyszał. Byłbym bardziej przybity, czy zły, czy może oba, a jak tak to w jakiej kolejności?
Wszystko to są tylko projekcje naszej wyobraźni. Stając przed moralnym wyborem można się zastanawiać, co by się w danej sytuacji zrobiło, ale zawsze będą to nasze wyobrażenia, bo w gruncie rzeczy tego nie wiem. A jaka jest dana postać, to faktor, który może pomóc nam poznać siebie samych.
Jeżeli założymy, że Sefii przedłoży misję nad brata ( tu jeszcze dochodzi lore podziemnych, dla których rodzina jest bardzo ważna, co wpływa na naszą decyzję odsuwając ją od nas jeszcze dalej ). Jak gracz - Marysia się z tym poczuje?
Jeżeli będzie to dla niej przykre, to dowie się, że nie jest sposób w jaki ona sama by postąpiła
Jeżeli jej to nie będzie przeszkadzać... Cóż, wysokie stołki czekają.
RPG może być doskonałym studium naszej postaci, lustrem, w którym odbija się nasza osobowości i dopiero kiedy naprawdę poznamy siebie będziemy mogli tworzyć w pełni prawdziwe postacie, bo dla mnie nasze decyzje i charaktery nigdy nie są jednoznaczne. I mamy pole do manewru pozostając wiernymi sobie, bo podejmujemy różne ( choć nie skrajnie ) decyzje z różnych powodów, a postacie na RPG mogą być po prostu przerysowaniem pewnych cech naszego charakteru.
W ten sposób będziemy różni od siebie na co dzień, o co przecież chodzi w grze, ale wciąż wierni sobie.
Przepraszam jeżeli to jest niespójne, ale jestem trochę zmęczony, jak coś jest nielogiczne / niedopowiedziane to wyjaśnię.
EDIT
Nie chcę być wzięty tu za jakieś sztywniaka, czy purystę. RPG to super frajda i to jest jego centrum. Jednakże poruszyliśmy tu bardzo ciekawy dla mnie temat, stąd poważny wydźwięk postu.
Leite - 27-02-2015, 01:01
Według mnie różnica pomiędzy tym, co ty mówisz, a tym, co mowi Indi, jest taka, ze w jednej kwestii masz opisane cechy postaci z góry, wyobrażasz sobie reakcje osoby o tych cechach na tą sytuacje i pod te cechy wymyślasz reakcje a w tej drugiej wersji bierzesz siebie, wstawiasz w tą sytuacje, wyobrażasz sobie reakcje i odpowiednio ją modyfikujesz.
W obu przypadkach jest wyobraźnia, w obu moze sie okazać nietrafiona reakcja, tylko pierwsza wersja jest jak dla bohatera książki a druga jak dla swojego-nie-do-końca-bliźniaka.
Elidis - 27-02-2015, 01:07
Ciekawe podsuwanie. Przez zmęczenie nie jestem pewien, to co ja mówię to ten nie do końca bliźniak, czy koleś z książki?
Indiana - 27-02-2015, 01:10
Ale ty się spierasz tam, gdzie nie ma sporu, bo to kwestia preferencji wyłącznie.
Gra z założenia jest abstrakcją. Stawiamy się w sytuacjach, jakich nie znamy. W większości nie znamy.
Są też różnice między nami jako graczami. Niektórzy z nas nie wiedzą (na szczęście) jak to jest stracić kogoś bliskiego i co się wtedy czuje. Inni nie wiedzą, jak to jest dostać poważnie po pysku. Albo bać się to to, czy dożyjesz następnej minuty. Dla innych granice są nieco dalej. Ale mimo wszystko to taka ubezpieczana próbka doświadczenia tego.
Jeśli nastawiasz się na doświadczanie czegoś, ty sam, w twojej własnej osobie, to twoja postać jest tobą, tylko w kostiumie. A ty nurkujesz w emocje, próbując zbadać, zasymulować, jakby zadziałały na ciebie.
Co by było, gdyby ten oddział,który z twojej winy został wymordowany, to byli prawdziwi ludzie? Czy gdybyś uciekał przed wrogami i zabrakło ci sił, czy wyszedłbyś naprzeciw, żeby ładnie umrzeć?
Dla mnie to wszystko pewien zestaw symulowanych doświadczeń, jasne, że w udawanym świecie, ale z prawdziwymi emocjami. Bo moimi.
Gdybym udawała kogoś innego, musiałabym dodać jeszcze jeden stopień - czy ten ktoś by to zrobił? Skąd, u licha, miałabym wiedzieć, co zrobiłby ktoś inny? Na ludzkie decyzje składa się taki milion elementów, że właściwie mam niemal pełne spektrum wyboru. I wciąż nie jest to mój wybór. To jak zabawa lalkami. Fajna. No ale ja tu tylko poruszam sznurkiem.
Dlatego Ylva powinna zabić Sefii gdy tylko będzie okazja I dlatego pewnie Ylva tego nie zrobi, bo jednak jest Indianą i ma skrupuły. Do pewnych granic. Więc możliwe, że jednak to zrobi, bo Indiana też ma bardzo mocne instynkty przetrwania Więc Ylva wybierze pewnie przetrwanie, ale pewnie poczeka do momentu, kiedy nie będzie wyjścia
Nem - 27-02-2015, 01:13
Ja powiem tak:
Jak gram człowiekiem, to w sumie trochę nieświadomie robię z tego normalną mnie... Ale orka.... orka być trocha inna. Jak ja orka być to ja się wczuciłam i ja odgrywać nonstop bez offtopowywania. I przyznam szczerze, że orkę mi się hmm... wygodniej grało niż człowieka, bo wtedy bardziej grałam. I myślałam, co zrobiłaby głupia orka. A teraz za to płacę i płaczę w kanałach, bo wojny bogów itp. XD
@EDIT: wiem, że ten post nie pasuje do waszej kłóóóó.... emmm... dyskusji, ale nie miałam na razie czasu poczytać :F
Elidis - 27-02-2015, 01:19
Ej Sefii, wiej. XD
O i widzisz, tym postem jesteśmy bliżsi do porozumienia.
Mi chodzi o to, że ze postaci na RPG zawsze będą bardziej "płytkie / płaskie" niż my z prawdziwego życia, bo nawet w prawdziwym życiu nie znamy siebie do końca.
A jeżeli nie możemy na 100% powiedzieć "ja zrobiłbym tak", więc możemy zakładać, że wybrałbym daną opcję, lub inną wciąż pozostając sobą i przeżywając grę naprawdę. Dlatego też mówiłem, że nie możemy wczuwać się w postaci skrajnie różne od nas. Ten podstawowy szkielet naszej moralności zawsze zostaje.
To czym można manipulować to metaforyczny tłuszczyk i mięśnie naszego bohatera, fryzura i kolor włosów. Najbardziej podstawowe pobudki i emocje pozostaną nasze, ale reszta daje nam pole do manewru i tworzenia postaci różniących się od siebie.
I oto mi chodzi, że każdy z nas, pozostając moralnym sobą może stworzyć kilka podobnych do siebie, choć różnych postaci.
Sleith - 27-02-2015, 01:23
No widzę, częściowo już podsumowane, więc wrzucę to by się nie zmarnowało, jako osobistą opinię.
No Elidis ja nie mam żadnych pytań
Dla mnie to bardzo klarowne, ba! Zgadzam się z Tobą...nawet jeśli, zagramy postacią bardzo podobną do nas, będziemy polegać na wyobrażeniach, reakcjach innych(z wszelakich źródeł), czasami zareagujemy tak jak byśmy rzeczywiście zareagowali, a czasami tak, jak myślimy ze zareagujemy, a w rzeczywistości będzie inaczej.
Różnica w naszym postępowaniu jest taka: albo na podstawie znanych nam informacji staramy sobie wyobrazić jak my zareagujemy, albo według planu naszej postaci reagujemy w dany sposób(gdy zdarza się coś o czym nie pomyśleliśmy szukamy w śród znanych nam postaci, które były w podobnej sytuacji, takiej najbardziej podobnej do naszej i reagujemy w ten co ona sposób)
Jednak w Larpach, często mamy za mało czasu na myślenie, więc raz zareagujemy tak jak mamy w planie postaci, raz tak jak my myślimy, że zareagowalibyśmy (nie zależnie czy gramy "sobą" czy wymyśloną postacią)
Z własnego doświadczenia wiem, że zdarzają się przypadki scalenia osobowości postaci z graczem. I gdy gracz to odpowiednio opanuje, potrafi wytworzyć poprawną dla postaci reakcję. Czasami jest to wielki szał bojowy(nawet z opanowaniem), czasem wybitna przemowa, a czasem niezmierna rozpacz. Ale jest to naprawdę trudne, a przynajmniej w moim przypadku: po jednym berserku naprawdę poczułem się okropnie wycieńczony; może dlatego, że stałem się jakby tą postacią, która dopiero co pozbyła się ciężkiej?
A i sporu rzeczywiście nie ma, bo jak Indiana zauważyła: kwestia preferencji. Dla mnie np. trudniej wymyślić CAŁĄ postać, z każdą możliwą reakcją; stworzyć nowego siebie który nie zachowa się jak ja, a następnie być tą postacią i powstrzymać naturalne reakcje. A granie sobą wydaje się łatwe: reagujesz tak jak zawsze/starasz się zareagować tak jakbyś ty zareagował. Nie mówię, że to złe; bo czasami po akcji się zastanawiam: jak ja bym zareagował?
Indiana - 27-02-2015, 01:35
Fryzura, kostium - to są detale, nie mają znaczenia dla osobowości.
Dlatego ci właśnie mówię, że tu nie ma sporu tylko opisywanie preferencji, ewentualnie ocena, co dla kogo jest łatwiejsze/trudniejsze
Wydaje mi się, że w ogóle nie da się "wczuć" w postać zupełnie od nas inną. Możemy jedynie założyć jakiś sztuczny profil postaci i uznać, że zrobiłaby to a to. Możemy empatycznie próbować rozumieć, takie emocje oderwane od naszej własnej osobowości. Ale to chyba bardziej wtedy, kiedy mamy gotowe informacje, gotowe reakcje, jak w przypadku roli aktorskiej. Nie, kiedy sami musimy podejmować decyzje.
Ale w sumie to takie tam dywagacje. Wiem, że całkiem wiele osób bawi właśnie wybieranie sobie postaci, które uważają za odległe od samego siebie. Spoko zabawa. Może to mój sposób pojmowania larpa jest ograniczony
Nem - 27-02-2015, 01:38
Cytat: | Wiem, że całkiem wiele osób bawi właśnie wybieranie sobie postaci, które uważają za odległe od samego siebie. |
Ja przed napisaniem ankiety:
"Ta postać będzie super chamska, tajemnicza i odosobniona i jeszcze zadufana w sobie"
Ja pisząc ankietę:
"Wesoła z ADHD, uosobienie dobrej cioci :3"
Nie da się wyciąć swojej osobowości z postaci. Można ją zmodyfikować ale 75% to wciąż my. Dlatego orka nie jeść elfa.
Sleith - 27-02-2015, 01:43
Sposobów pojmowania larpa jest tyle ile graczy
A jak nazwa wskazuje jest odgrywanie postaci/roli....więc ograniczają nas chęci: chcemy grać sobą gramy sobą, chcemy grać człowiekiem w pełnej płycie mającego 4 tarcze na sobie, mając klasę zabójca, a do tego będącego wszechwiedzącym uczonym...bardzo proszę czasami może się udać. Najważniejsze, że dokonujesz jakiejś reakcji, raz poprawna, raz nie; raz z powodzeniem, raz wręcz odwrotnie. Najważniejsze, by nie zapomnieć zareagować(chyba, że teren/zasady nie pozwalają )
~~~~~
po poście Nem
Poza tym może w poście 1 nie doprecyzowałem, ale nie da się stworzyć postać mniej niż parędziesiąt% z nas samych..bo psycha nam może nie wytrzymać lub po prostu tego nie ogarniemy. Wiekowości ludzi, nie ważne jak zaplanują postać i tak zostanie te minimum 50% siebie.(tym razem nie poparte żadnymi wyliczeniami,odwrotnie jak w 1 poście)
Elidis - 27-02-2015, 01:52
Odpiszę już juro bo mam teraz tylko telefon, ale powiem że ja się ne spieram tylko prezentuje tonco myślę to że każdy może mieć różne postaci oparte na swoim charakterze i że można się w nie wczuć w 100%. A teraz dobranoc. ( chociaż będę Was jeszcze obserwował jak Reshi z krzaków )
Indiana - 27-02-2015, 01:54
Sleith napisał/a: | , raz poprawna, raz nie | Czyli jaka? Nie jestem pewna, czy istnieją kryteria oceny.
I "scalenie" postaci z graczem ma miejsce tylko wtedy, kiedy gracz i postać to osobne istoty
Mówiąc czysto za siebie (i to wyłącznie w tych aspektach, gdzie mogę po prostu grać, nie ograniczana tym, co muszę/nie mogę wykonać jako OG) - dla mnie to zupełnie inna zabawa, niż ta, którą opisałeś. To zbieranie doświadczeń w symulatorze. Doświadczeń dla mnie, tej prawdziwej, doświadczeń, które mogę potem przemyśliwać, bezpieczna od poważnych konsekwencji. Bo przecież na szczęście nikt nie zabił moich ludzi z powodu moich skrupułów... A jednocześnie jestem absolutnie pewna, że w prawdziwym życiu zrobiłabym to samo, bo jestem moją postacią... więc mam o czym mysleć Ale to nie jest ciężar prawdziwej konsekwencji.
Symulator To dobre słowo, jak dla mnie
Sephion - 27-02-2015, 02:00
ARGH, POJAWIŁO SIĘ MILION POSTÓW PRZEZ CZAS JAK TO PISAŁEM, NIE WIEM CZY JEST JESZCE TRAFNE :<
Poruszacie fantastyczny temat, na który ciężko jest znaleźć łatwą odpowiedź. Jako człowiek, który na Silberach gra postaci będące w znacznej większości sobą (Sephion wydanie pierwsze - tam dopiero łapałem z czym się je LARPy, więc naturalnie tak wyszło, Sephion wydanie drugie - ja, od czasu do czasu przypominającym sobie że zawał, Symeon wydanie oba - także ja, tylko z priorytetem ustawionym na cwaniactwo) dodam swoje trzy grosze.
Lubię dzielić rzeczy na mniejsze elementy i jak na razie widzę trzy główne fragmenty prezentowania kreacji postaci, która się od nas różni. Trzy następujące akapity są dość rozwlekłe, dla dobra społeczeństwa zamieszczam pod nimi skrót w formie TL;DR.
Priorytety - to chyba najłatwiejsze, bo wiąże się z gamistycznym podejściem do larpa i questami. Jeśli moja postać ma za zadanie wykonać sprawdzony i absolutnie bezpieczny rytuał wyzwolenia ifryta, to prawdopodobnie będę o tym pamiętał wybierając co ma w danej chwili ochotę uczynić. Łatwość wprowadzania tego wynika moim zdaniem z tego, że dotyczy głównie wyborów o konkretnym, wymiernym skutku (wymiana informacji, fizyczna zmiana postaci lub świata gry) i przez to łatwo przeprowadzić sobie projekcję "czy podjęcie takiej a takiej akcji zbliża moją postać do wykonania celu".
Duże różnice charakteru - łatwy do zapamiętania, trudny do wykonania punkt. Dla przykładu - Elidis mógłby grać mrukliwego, niepiśmiennego kafara. I pamiętałby o tej cesze swojej postaci (poza momentami wzmożonego wysiłku/podekscytowania, tak jak mi zawsze włącza się żyłka dyskutancka w czasie debatowania, nawet jeśli postać nie powinna próbować ich zdominować [moja "rola doradcza" na larpie tolkienowskim]). Tylko że wprowadzenie w świat gry takiej kreacji i podążanie za nią na dłuższą metę jest męczące, bo musimy tłumić swoje "naturalne" cechy charakteru. Dlatego dziękuję wszystkim, którzy odradzają mi granie świątobliwego paladyna Hwita, macie rację
Smaczki - "jak mówi przysłowie...", wtrącanie słówek czy powiedzeń w języku innym niż wspólny, odgrywanie jakiejkolwiek czynności kompulsywnej. Moim skromnym - smaczki robią postać. Pozwalają dodać jej charakteru w sposób, który inni gracze zapamiętają, a nie przyćmić zanadto całej kreacji jednym elementem. Problem jest ten, że jako ludzie drobnych "smaczków" (przyzwyczajeń? jak je nazwać?) prezentujemy wiele, a większość jest bardzo subtelna i MECHANICZNA. Jeśli gracz miałby stworzyć postać, która myśląc pociera czoło, a nie brodę, kuleje chodząc, ma specyficzny akcent, a do tego jeszcze pamiętać o jej motywacjach i ważniejszych cechach, to przed każdą odpowiedzią na pytanie następowałaby minuta ciszy, żeby to wszystko zebrał do kupy.
TL;DR - postać różnią od nas cele, wyraźne cechy charakteru i garstka smaczków. I spora część z tego jest wyłącznie dla gracza-kreatora, bo nie wszystko inni gracze dostrzegą. A przekazywanie im tego w formie szekspirowskich monologów nie jest dobrą drogą . I moim zdaniem, w tą stronę powinno się kierować prezentowanie innym graczom swojej postaci, mimo że jest to męczący proces, trochę bardziej łamigłówka niż dążenie do immersji.
A co do drugiego wątku (tu na szczęście będzie krócej ) czyli tworzenia samej kreacji, nie wydaje mi się żeby dało się stworzyć postać bez odnoszenia jej do siebie, a potem ją przekonująco odegrać. Jeśli postać straciła brata, to odniesiemy to do naszej wizji tego, jak na psychikę wpłynęłaby strata członka rodziny. Można polemizować, że odsuwanie się od własnego charakteru przez procesy, które opisałem powyżej może utrudniać immersję. Ale do mnie przemawia wizja na przykład dostania bleeda w sytuacji, w której postać, która jest "mną" by silnych emocji nie odczuła. Zdarzyło mi się to kilkukrotnie, jest fajne ^^
Sleith - 27-02-2015, 02:08
Sephi.... nic dodać nic ująć
Bardzo piękne podsumowanie
Czasami każdy po podjęciu decyzji ma takie: "Czy na pewno dobrze zrobiłem?"- to miałem na myśli
Indiana - 27-02-2015, 02:10
Hue hue, właśnie mnie olśniło, jak dramatycznie różnimy się (tj. ja się różnię od was) w kwestii tego, czego chcemy od tej zabawy Tak bardzo, że aż się dziwię, że współtworzone przeze mnie gry was bawią
Was bawi i kręci tworzenie postaci.
Mnie to nie bawi w ogóle. Mnie bawi uczestniczenie w wydarzeniach. Akcja. Nie bawią mnie smaczki i odruchy, ani to, jak zaprezentuję postać. Bawi mnie ten symulator, w który włażę, bawią mnie wyzwania do przejścia i to, co z nich wyniosę. Ja. Moje postaci... hm, to jak ich stroje Zawsze je robię na kolanie, z jakichś ścinków, noc przed obozem, a jak mi się nie chce (jak w tym roku) to wyciągam pierwszą lepszą tunikę, byle była wygodna i za bardzo nie pogrubiała
Pewnie dlatego moje postaci to gburowate paskudy
Szrapnel - 27-02-2015, 02:13
A widzisz Indi! Nie od wszystkich. Ja właściwie też się do mojej postaci nie przykładam, moja postać jest takim mną tylko o większych umiejętnościach
Uwielbiam wyzwania i akcje, które nam prezentujesz każdego roku
Tuuli - 27-02-2015, 03:18
Przełamałam się i odzywam się na forum, co się dzieje.
Hmm. Generalnie chyba skłaniam się do podejścia Indiany.
Znaczy, dla mnie ważniejsze jest właśnie przeżywanie, niż tworzenie skomplikowanego nowego charakteru. A może po prostu nie potrafię tego robić, ale still, dla mnie najważniejsze jest przeżywanie. Plus wzmacniam po prostu jedną z moich wewnętrznych postaci, bo każdy z nas ma wiele (hyhy) twarzy. Akcent na daną część osobowości. Ale na pewno nie tworzenie wszystkiego od zera.
Zresztą, nawet kiedy kiedyś (dawno temu i nieprawda) bawiłam się w jakieś pisanie, to zawsze miałam problem z tworzeniem postaci, to była bardziej zabawa którąś częścią mnie (zaczynam brzmieć jak człowiek z zaburzeniami osobowości), takie przeżywanie, przeżuwanie własnych emocji i feelsów, no.
Sephion - 27-02-2015, 03:33
Mam wrażenie że te kwestie da się połączyć. Jakby na to nie spojrzeć, człowiek to skomplikowana bestia, i łączy w sobie wiele cech. A LARP od aktorstwa się tym różni, że jesteśmy zmuszeni reagować na zmiany w świecie zgodnie z założeniami stojącymi za postacią. I nawet tworząc postać, która odbierana jest jako zupełnie inna niż my poza grą, zazwyczaj kładziemy po prostu mocniejszy akcent na cechy które już mamy, chociaż niekoniecznie dominują na tyle, że wpływają na nasz odbiór przez otoczenie na codzień. Czyli nie tyle tworzymy sztuczną, oderwaną od gracza konstrukcję, co przykładamy szkło powiększające do konkretnego, mniej widocznego zbioru cech. I tak Elidis w takiej-a-takiej kreacji może czerpać ze swojego rzadko używanego potencjału milczącej kafarowatości, Nem odkurzyć cechy orki, a Reshi wrócić do tego mrocznego kącika swojej osobowości, który podpowiadał mu kiedyś, że chciałby być różową księżniczką.
Strandbrand - 27-02-2015, 03:39
Czytam, czytam, czytam, czytam... każda osoba prezentuje inne podejście do tworzenia i odgrywania postaci. To naprawdę fascynujące jak wiele ludzi postępuje... inaczej niż myślałem.
Tworząc swoje postaci, zawsze czerpię coś z siebie. To mi ułatwia zostanie tą postacią. Nie jest to przeniesienie 100% cech Karola do danego świata, ale daje mi to punkt zaczepienia od którego mogę rozbudować konwencję postaci tak by się ją wygodnie grało. Wybieram cechy które umiem zagrać albo którymi umiem się kierować. Tzn. jeśli granie postaci ma być dla mnie przyjemne i wartościowe, jej poglądy będą się zgadzać z moimi.
Co nie znaczy że nie umiem grać innych postaci. Nie wiem z jakim skutkiem, ale odgrywanie zdrajcy na Nelramarze jest takim przykładem. Byłem smutny jako osoba że zdradziłem swoją grupę, to fakt ale nie dałem po sobie poznać dla dobra odgrywu postaci która od początku ich oszukiwała i tylko udawała miłą. Więc gdy byłem miły, to faktycznie byłem a potem dopiero zabijałem w sobie ten smutek po zdradzie i ukrywałem pod maską złej postaci. To nie byłem naturalny ja
Ciężko napisać konkrety w takiej dyskusji więc piszę jak ja podchodzę do tego wszystkiego ^^
A co do samej kreacji postaci... to ciekawe jak mocno różne mamy sposoby.
Powiadasz Indi że robisz te postaci na szybko... no kurde pojąć tego nie mogę :d Nie żebym miał coś przeciwko, bo każdy tworzy jak mu się podoba. Ale w moim przypadku, podczas tworzenia postaci dorabiam tło fabularne, historię, rodzinę, koneksje, historie z przeszłości, plany na przyszłość.... ta postać cały czas we mnie żyje i dbam o nią bo jest już cząstką mnie
Wszystkie jej szczegóły staram się by były przemyślane, logiczne i bogate. Strój/wygląd planuję tak by odpowiadał tej postaci i jej historii. (Tzn. W przypadku Eryka - czerwony tabard - bo służył Lecordom. Małe skórzane karwasze to tak naprawdę były kajdany z czasów gdy siedział w niewoli styryjskiej. Nosił przy sobie resztki z talii kart do gry, bo był pewien zwyczaj w jego oddziale z frontu... itd. itd. nie będę wymieniał wszystkiego bo was zanudzę ). Nie wszyscy to dostrzegli. Mało kto pytał. Ale mam własną świadomość że postać stworzyłem świetnie, że jest oryginalna, że jest taka jak chciałem.
A co do zależności tworzenie postaci/uczestniczenei w wydarzeniach... to ja lubię obydwie rzeczy Bawi mnie robienie postaci, ale cóż z tego skoro by potem nie była używana nigdzie... więc czerpię tyle samo radości z akcji, ze sterowania nią, z dbania o nią i odgrywania jej.
(To wszystko może wywodzić się z tego że gram dużo w przeróżne gry, gdzie już tonę postaci miałem, często tworzonych przeze mnie... i wszystkie pamiętam. Cholera nawet w skyrimie dorabiałem tło i historię do moich postaci których miałem z 20 Kocham takie wchodzenie w szczegóły, to bardzo uprzyjemnia grę)
Indiana - 27-02-2015, 03:52
Mi tło jest potrzebne, kiedy jest potrzebne.
Co za różnica dla danej akcji, czy Ylva miała w dzieciństwie kucyka czy może jednak drewniane klocki? I tak większość szczegółów życiorysu zostanie zawsze tylko w moim umyśle, tym bardziej, że zwykle jest to specyfika postaci OG, która absolutnie nikogo nie obchodzi, nawet jeśli jest istotną częścią fabuły ("hm, zabiła kogoś, kogo nikt nie mógł zabić przez klątwę...? Aha, no luz. Cóż nas to może obchodzić" ).
Dopracowuję tylko to, co jest potrzebne - że Daramon,że wywiad, że druga tożsamość.
Strój? Wiadomo, logiczny. Ylva zaczynała z pozycji więźnia, więc tunika była na miejscu. Ingeboran miała kilt, a Indirmarie czarne cotte.Tyle, ile jest potrzebne. To tylko detale. Ylva będzie Ylvą w koszuli, kolczudze, kaftanie gwardii, jakie to ma znaczenie? Rozdrabnianie się nad tym w sumie tylko mnie wkurza, zaciemnia to, co istotne.
Leite - 27-02-2015, 19:48
Ja lubie i tworzenie postaci i te wszystkie akcje.
Widzisz,Indi, nie wiem jak inni, ale mi sie wydaje, ze tworzenie postaci dla wielu jest ciekawe, bo moze im sie nie podoba, kim są? Moze chcą spróbować być kimś innym, żeby zaimponować/poczuć jak to jest być takim a takim żeby sie potem zmienic?
Dla mnie zabawą jest granie kogoś innego. Wyzwanie, sprawiające właśnie to, ze przezwyciężam jakieś własne cechy (np. W normalnym życiu nie umiałabym, tak, jak podziemne, po prostu komuś podciąć żyły bo pieczęć). Co prawda do tej pory dopiero odkrywałam larpa i nie miałam zbytnio różniącej sie postaci ode mnie ale na pewno bedę próbować.
Indiana - 27-02-2015, 19:50
Widzę, dlatego mówię za siebie, a nie formułuję obowiązującą zasadę.
A w normalnym życiu nie wiesz, co byś umiała, gdybyś musiała.
Owizor - 28-02-2015, 02:47
Indiana napisał/a: | Was bawi i kręci tworzenie postaci.
Mnie to nie bawi w ogóle. Mnie bawi uczestniczenie w wydarzeniach. Akcja. | Hm... w sumie nie zastanawiałem się nad tym dotychczas...
Co mnie samego najbardziej bawi larpach?
Szczerze mówiąc chyba najbardziej współtworzenie historii. Stanie się częścią jakiejś ciekawej fabuły, świata.
Tworzenie postaci jest tego częścią, bardzo istotną - w końcu tylko od gracza zależy, jaka postać pojawi się w dramacie. To bardzo ważna baza. Baza pod dalszą zabawę, pod to co będzie się robiło na obozach, pod to jak będzie wyglądał dalszy współudział w losach świata.
Ale jednak wolałbym być prostym najemnikiem z banalną historią i mieć rzeczywisty wpływ na przebieg fabuły, niż mieć 50-stronicową epopeję o przeszłości postaci oraz opracowane niezwykłe smaczki, by cały obóz być tylko n-tym wojownikiem w szeregu.
Tworzenie postaci i jej niuansów to baza. Baza która może mieć niebagatelny wpływ na zabawę (którą w moich oczach jest współtworzenie ciekawej historii), ale jednak tylko(?) baza.
Indiana - 28-02-2015, 16:19
Jasne, że to pewna baza, ale dla mnie jest z nią tak jak z kostiumem. Naprawdę jestem w stanie w dowolnym momencie udowodnić, że mogę być tak samo znaczącą postacią w "graczowej" tuniczce jak i w wypasionym stroju z milionem fantasowych dupereli. No, ale strój powinien być logiczny, nie zagram żołnierza w kiecce z koronek, ani dyplomaty w podartej szmacie. A jeśli miałabym tak grać - to na szybko dorobię powód, dla którego mam to co mam.
Z historią postaci jest identycznie.
Moje postaci zawsze są ograniczone założeniami scenariusza, więc na tym zawsze buduję resztę. Mam poprowadzić Styrię, a jednocześnie zaczynać z grupą więzienną? To trzeba resztę do tego dostrugać. A potem zastanowić się nad osobowością - jaka byłaby Indiana, gdyby była Ylvą? Zrobić miks z siebie i z warunków, w jakich jest postać. No i wychodzi z tego co wychodzi. No, plus jeszcze rzeczy, które nie są logiczne, ale które muszę zrobić, bo OG w fabule, było ich kilka w tym roku.
Swoją drogą, fajnie by było kiedyś zrobić postać bez tych wytycznych fabularnych, tak właśnie dla własnej zabawy
Strandbrand - 28-02-2015, 16:38
Więc kwestia jest nie tylko taka że nie lubisz Indi rozdrabniać postaci jak niektórzy ale też taka że te postaci ogranicza scenariusz i elementy jakie ma reprezentować... no a gracze robią praktycznie co chcą (Oczywiście w granicach rozsądku i świata w jakim grają) i ogranicza ich jedynie to w jakiej grupie chcą grać
Dla własnej zabawy... może następna sesja?
Owizor - 28-02-2015, 17:47
W sumie u mnie postaci wzbogacały się w trakcie larpa już w bardzo dużej mierze, na początku miałem bardzo podstawowe założenia, a kolejne detale pojawiały się gdy zaszła taka potrzeba.
Tak idąc przykładem Argana (wiem, jestem egocentrykiem ), jak tworzyłem jego przeszłość:
- przed aktualkami:
dobra, grupa chce ode mnie, bym był takim Michaelem Corleone... niech im będzie... ale zrobię im niespodziankę i dodam, że tak naprawdę oryginalny Michael zginął a ja jestem sobowtórem... hm... może zrobię z niego brata Owizora, bo czemu nie? będzie w ten sposób furtka na odkrycie podwójnej tożsamości i może jakieś ciekawe wątki...
- po aktualkach, przed obozem:
uhm... więc jakieś zapołudnie? no niech będzie, powiedzmy że nie miał wyboru i musiał popłynąć, jakoś to będzie...
- na obozie, przed dostaniem misji:
o, wyszedł przy ognisku temat włości? super, pociągnijmy wątek, uznajmy że bardzo mi zależy na dziedzictwie... to uszczegółówmy kwestie dzieciństwa i Rożenków
- po otrzymaniu misji:
ech... ale po co miałbym szpiegować dla Styrii, przecież jestem tam uważany za dezertera i zdrajcę!? no ale nic, czegoś się poszuka... oho, Artem się poświęca dla Styrii, można odegrać że mnie to wielce ruszyło... ej, w sumie przecież gdzieśtam kiedyś napisałem, że mam siostrę pozostawioną w Styrii... dobra, to przestaję być łajdakiem i zaczynam za nią tęsknić - i pretekst do współpracy ze Styrią gotowy!
a na potrzeby sesji to już w ogóle postały detale opisujące chyba każdy kolejny rok życia postaci, włącznie z nazwami karczm gdzie przebywałem...
detale powstawały w miarę jak pojawiała się na nie potrzeba, poczatkowe założenia były stosunkowo proste
Indiana - 28-02-2015, 18:23
Strandbrand napisał/a: | kwestia jest nie tylko taka że nie lubisz Indi rozdrabniać postaci | Ale przede wszystkim taka Wszędzie, gdzie tylko coś grywam, no nie wiem, na tolkienowskim chociażby - zrobię postać w 3 minuty, oprę ją o te wytyczne, jakie dostaję i nie będę się zastanawiać nad detalami jej przeszłości. Dopóki nie będą potrzebne, czyli dokładnie tak, jak to opisał Owizor. Dla mnie liczy się zadanie, wyzwanie misji, akcja, w jakiej uczestniczę, opowiadana tu i teraz historia.
|
|