Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

Wątek 9 - Przygoda #9

Indiana - 15-11-2014, 20:20
Temat postu: Przygoda #9
Cytat:
Widząc oddalających się ludzi szybko przyskakuję do elfki szepcąc do niej, że jej pomogę i żeby była cicho. Staram się wpłynąć na jej umysł tak, żeby nie czuła bólu (albo przynajmniej odczuwała mniejszy ból). Odciągam ją w bezpieczne miejsce, jednocześnie uważając, żeby nie pogłebić jej ran, nie wbić strzał głębiej itd. Uważając na gobliny, które mogły złapać trop i iść z nami, odłamuję wystające z jej ran brzechwy strzał, bardzo ostrożnie, tak, żeby nie krzyknęła. Cokolwiek mam pod ręką, staram się ją opatrzyć. Pytam się jej, czy da radę iść.


Cytat:
Próbuję wstać, lecz nie mogę, zatem oddychając głęboko, staram się nie stracić przytomności. Wiem, że tubylcy poszli jedynym wyjściem, wiem też, że przed sobą mam gobliny, które nie są zbyt inteligentne. Leżę, spowalniam oddech tak, żeby nie było widać, że jestem żywa. Jeżeli sobie pójdą lub mnie nie zauważą, na co są spore szanse, spróbuję wyjąć strzałę z nogi i ją wyleczyć. (mogę mieć eliksir?) Tej w ramieniu nie dosięgnę, muszę mieć pomoc.


Masz eliksir.
Gobliny słychać już wyraźnie, są od was o nie dalej niż 50 metrów (echo sprawia, że słychać lepiej). Nie widzą was, w korytarzu jest ciemno (tubylcy z pochodniami się zwinęli), gobliny mają jakieś latarnie, chyba chemiczne, ale dość blade. Jak podejdą, to was zwęszą na bank.

Bryn - 15-11-2014, 20:26

Staram się ocenić jak dużo jest tych goblinów. Skoro leżąca elfka chce udawać martwą, to chowam się za załomem korytarza (czy po prostu w innym miejscu blisko leżącej elfki, z którego mogę szybko wyjść i zaatakować), tak, żeby gobliny nie widziały mnie kiedy tu podejdą. Dyskretnie wyciągam miecz i czekam, aż nadejdą i skupią się nad "ciałem" elfki.
Leite - 15-11-2014, 20:29

Rozluźniam ciało, zastanawiając się, kim jest ów nieznajomy i dlaczego mi pomaga.
Indiana - 15-11-2014, 20:37

To chyba się nie dogadaliście :D
Elfik, skoryguj reakcję :)

Bryn - 15-11-2014, 20:39

już już, daj mi chwilę w takim razie :P

Edit: W sumie nie wiem co miałbym skorygować, mówię jej żeby udawała martwą i chowam się za załomem korytarza, czekając na nadchodzące gobliny z wyciągniętą bronią. Próbuję na szybko ocenić ilu ich jest, jakie mam z nimi szanse, jeśli ich zaskoczę. Robię wszystko, żeby tylko móc wykorzystać element zaskoczenia.

Indiana - 15-11-2014, 20:52

Po odgłosach - będzie tego tałatajstwa ze piętnaście. Uciec masz szansę na pewno, na pewno też paru byś naciął w przejściu, korytarz nie jest szerszy niż 4 m. No ale nie wiem, czy to starczy na wszystkich.

Sefii (tak będę pisać, ok? w odróżnieniu od Sephiona) leży na ziemi, zakładam, że użyłaś eliksiru na tę łydkę, więc zaraz będzie zaleczona. Chyba, bo coś podejrzanie pulsuje bólem.
Ramię też, strzała przeszła nad kością obojczyka, szurnęła lekko o nią i przebiła mięsień czworoboczny (ten z wierzchu ramienia), utkwiwszy na lotkach.

Korytarz rozjarzył się zielonkawym światłem latarni z porostów. Elfowi z powierzchni to niewiele pomogło, ale podziemną elfke niemal razi w oczy. Goblinów faktycznie jest kilkanaście. Teraz widzą już cały korytarz aż do tego dużego, który go przecina, tego, w którym zniknęli ludzie.

Zobaczyli leżącą elfkę, wysłali dwóch zwiadowców węsząc pułapkę.

Leite - 15-11-2014, 20:55

(tak, możesz tak pisać :D )
Jestem gotowa w razie czego zaatakować chociaż nie wiem, jak będzie z moim chodzeniem. (leżę na brzuchu czy na plecach i w której ręce i nodze mam strzałę?) Mam przy sobie dwa miecze przypięte do pasa

Bryn - 15-11-2014, 21:04

Czekam, co dalej będzie się działo, cały czas jestem przygotowany na walkę i uważam żeby nie zorientowali się, że tam jestem.
Indiana - 15-11-2014, 21:13

Leite napisał/a:
leżę na brzuchu czy na plecach i w której ręce i nodze mam strzałę?)
Na boku, ranne lewe ramię i lewa noga. Leżysz tak, że widzisz elfa, kryjącego się za załomem.

Dwóch goblińskich zwiadowców podchodzi, węszą obok Sefii, jeden macza palucha w krwi cieknącej z ramienia i wącha, po czym coś mówi do swoich.
Drugi podnosi tę strzałę, która została wyjęta z rany w nodze (bo inaczej nie uzyłabyś eliksiru zasadniczo), też wącha, podchodzi dalej do skrzyżowania korytarzy, węszy dłuższą chwilę, po czym woła do swoich. podchodzą do leżącej elfki ewidentnie "na luzie" - zwiadowca musiał im powiedzieć, że ten inny zapach to byli ludzie. Dwaj zwiadowcy są więc przy skrzyżowaniu, a reszta około 5 m za nimi.
Elf siedzi w załomie skalnym pomiędzy jednymi i drugimi.
Zwiadowcy węszą po korytarzu, zajęci sobą.
Trzech stoi tuż przy elfce, właśnie się zabierają do dobicia jej.
Następnych dwóch pokazuje na miecze przy jej boku.
Dalszych sześciu kombinuje jak doskoczyć do szybu, z którego zeskoczyliście.

Bryn - 15-11-2014, 21:31

Lekko wyskakuję z załomu o podbiegam do trójki stojącej obok nich. Dwóch z nich tnę kataną - nie mają szans w jakikolwiek sposób uniknąć ciosu, są zaskoczeni. Trzeciego łapię szybko za cokolwiek - tak, żeby był kontakt fizyczny i opętuję go. Ma pobiec i zaatakować swoich pobratymców, zabić najwięcej, jak się da.
Leite - 15-11-2014, 21:35

Wstaję i się lekko zataczam z powodu bólu. Następnie idę w kierunku zwiadowców, wyciągając i wdaję się z nimi w walkę. Zabijam jednego a drugi jest poważnie ranny. W tym momencie moja noga nie wytrzymała i padam na ziemię, tnąc goblina w nogi.
Indiana - 15-11-2014, 22:12

Cadan:
Opętany goblin rzeczywiście wali w łeb jednego ze swoich kolegów - uzbrojony był w krótką pałkę, nabijaną ćwiekami, więc walnięcie przez łeb powoduje, że tamten pada z rozłupaną czaszką. Kolejny w tym czasie rzuca się na niego, ale tym samym musi odwrócić się plecami do ciebie. Starłeś się w tym czasie z dwoma, ale musiałeś znaleźć ćwierć sekundy, żeby tamtego smyrnąć ostrzem po plecach. Aż chrupnęło po kręgosłupie - normalnie byś go rozciął, ale to było cięcie z "backhandu" ;) i wywiniętego nadgarstka, więc niezbyt mocne.
Ale zapłaciłeś za to mocny ciosem krzywego tasaka po żebrach, aż zazgrzytało. Ale 10 cm niżej i miałbyś ostrze w bebechach. Zwinąłeś się obrotowym cięciem i ten od tasaka zatoczył się na tego drugiego cięty przez łeb i obaj się wywalili z chlupotem w strumień na boku korytarza.
W międzyczasie z tych sześciu, którzy wdrapywali się do szybu u góry, jeden zawisł na łapach i majtał właśnie nogami, a pięciu właśnie wpadło w was, jeden wywalił się o dwóch leżących w strumieniu, jeden dostał na starcie szybkim, lekkim "trzaśnięciem" katany prosto w czoło i umarł, zanim zrozumiał, gdzie dostał.
Walka z trzema przeciwnikami zajmuje ci chwilowo większość czasu.

Sefii:
Jeden ze zwiadowców padł, ty też padłaś, od razu przetaczając się na plecy i tnąc drugiego w nogi. To spowodowało, że się przewrócił prosto na ciebie z zamachem celując w głowę, uchyliłaś głowę, a trzymany w lewej ręce krótszy miecz zagłębił się w miękkie, ciepłe coś, co pociekło ci po ręce i ubraniu lepką, cuchnącą mazią. Treścią jelitową (zmieszaj zapach świeżej krwi, odchodów i padliny). Gdy strząsnęłaś z siebie ciało, prawie zwymiotowałaś.
W tym czasie Laro - bo zdążyłaś już zauważyć, kto to - walczył z trzema w korytarzu. Podniosłaś się na jedno kolano i rzuciłaś nożem - nie trafiłaś, ale ostrze świstnęło koło ucha zielonego wojownika, tamten się odwrócił, przez co Cadan zdążył go ciąć.

Zostało dwóch, dwóch dalszych rannych wygrzebało sie ze strumienia i jeden zeskoczył z otworu w suficie. Cadan sam może nie dać rady.

Leite - 15-11-2014, 22:19

Wstaję, opieram się o ścianę, próbując nie zwymiotować. Idę w kierunku Laryjczyka. Następnie dobijam tego, który właśnie wygrzebał się z wody, co utrudnia jego ruchy. Drugi goblin zaskakuje mnie atakiem, jednak uchylam się i odcinam mu rękę.
Bryn - 15-11-2014, 22:40

Walczę dalej, w zasadzie nie mam wyboru. Robię wszystko, żeby nie dopuścić do walki z jeszcze większą ilością wrogów, staram się trzymać ich przed sobą, tak, żeby mnie nie mogli mnie flankować i żeby przeszkadzali sobie nawzajem
Indiana - 15-11-2014, 22:41

Goblin łapie się za kikut z dzikim wrzaskiem, czym zwraca uwagę tego, co zeskoczył z otworu, ręka wraz z jego krzywą szablą, leży na ziemi. Jednak zieloni wojownicy nie poddają się łatwo. Ten doskakuje i potężnym ciosem z kolana w splot słoneczny pozbawia cię oddechu na długich kilkanaście sekund. Sam próbuje w tym czasie lewą ręką złapać jakąś broń, ale najwidoczniej bogowie poskąpili mu sprawnej lewej dłoni, bo wszystko wypada mu ze śliskiej od krwi ręki.
Cadan w tym czasie z sukcesem wyłącza z walki jednego z dwóch, z którymi walczył - pchnięcie w bebechy sprawia, że żywy wciąż, ale bezwładny przeciwnik kuli się pod ścianą próbując powstrzymać wypływającą z tętnicy brzusznej krew.
Więc ten ostatni, który zeskoczył, rzuca się na Cadana, wpadając na niego czterema kończynami i obalając na ziemię.
Sefii odzyskuje oddech, goblin bez łapy wciąż szuka broni.

Leite - 15-11-2014, 22:53

Bez wahania atakuję goblina, który szuka broni, odcinając mu głowę a następnie odwracam uwagę jednego z dwóch, którzy są przy Laryjczyku. Atakuję go (tego goblina).
Indiana - 15-11-2014, 23:15

To trochę mało skoordynowany atak - wciąż łapiesz oddech, łydka pulsuje jakby miała ci wybuchnąć, boisz się spojrzeć na mięsień.
Ale adrenalina robi swoje - cięcie trafia w biodro zielonego, zrzucając go z broniącego się wściekle Laro. Drugi goblin dostaje cios w brzuch od Laro - chyba przez własna nieuwagę, bo wręcz się nadział na katanę. Laro leży chwilę ciężko dysząc i ogarniając czy ma całe żebra.
Sefii zataczając się próbuje stanąć prosto i zadać normalny cios, ale nie trafia - lewa ręka, sparaliżowana ranionym barkiem, nie współpracuje. Wcale. Noga też. Miecz wali w skałę, aż chce ci sie płakać, pracowicie wyślizgany na osełce klin miecza rozpryskuje się w snop iskier.
Trwa to jakieś 20 sekund, w końcu ostatni goblin wymownym spojrzeniem obrzuca swoją nogę - tętnica udowa wali krwią czarną krwią na jego skórzaną tunikę już dłuższy czas.
Goblin pada.
Zapada cisza.
Słychać wodę szemrzącą w strumieniu i ciężko dyszącego Laro.

Leite - 15-11-2014, 23:24

Opieram się ciężko o ścianę, następnie wymiotuję i siadam na ziemi, oddychając ciężko.
-Co...Narakam.. - stwierdzam, patrząc na moją łydkę. Czyżby była zatruta? Następnie patrzę na leżącego Laro.
-Kim jesteś?

Indiana - 15-11-2014, 23:32

(łydka zaczyna sinieć wokół zasklepionej już rany, boli wściekle i pulsuje. Tak, to ewidentnie trucizna)
Bryn - 16-11-2014, 02:04

Po walce siadam i staram się ocenić swój stan. Patrzę na miejsce, w które uderzył goblin swoim tasakiem. Na szczęście dla mnie, uderzenie zjechało po żebrach i jedyne co zostało, to lekkie rozcięcie, nic poważnego. Żebra są nienaruszone. Wstaję i rozglądam się, czy nie został jeszcze jeden z nich pobliżu. Kiedy nie widzę w pobliżu nikogo żywego, spoglądam na elfkę. Widzę, że rany po strzałach są paskudne. To cud, że udało jej się wstać, a co dopiero obciąć jednemu z nich rękę. Nie odpowiadając na zadane przez nią pytanie, wyciągam z sakwy mały flakonik ze środkiem odkażającym rany. Delikatnie oblewam ranę na swojej klatce piersiowej, tak, żeby zużyć odkażacza jak najmniej. Potem podchodzę do siedzącej na ziemi elfki, mówiąc:
- Siedź, spróbuję opatrzyć ci te rany.
Ściągam swój skórzany pasek i podaję jej mówiąc:
- Weź to. Nie chcesz odgryźć sobie języka, prawda?
Patrzy na mnie nieufnie, ale zabiera ode mnie pas i gryzie go. Przed polaniem jej rany na nodze substancją odkażającą znowu manipuluję jej umysłem, tak aby ból nie był tak duży. Nie chcę, żeby krzykiem ściągnęła tu więcej kłopotów.
Delikatnie polewam jej ranę na nodze. Elfka krzywi się, wgryza mocniej w pasek. Widać, że robi wszystko, żeby nie wydać z siebie żadnego odgłosu. Rana zaczyna się pienić, co znaczy, że środek działa. Patrzę, czy w ranie zostały jakieś kawałki strzały. Jeśli są na tyle duże, że można je delikatnie wyjąć, robię to, uważając, żeby elfka nadal nie krzyknęła. Jeśli jednak ich nie ma lub są na tyle małe albo głęboko w ranie, że potrzeba specjalnych narzędzi do ich wyciągnięcia, wyciągam z sakwy kawałek czystej szmaty i prowizorycznie opatruję ranę. Następnie zabieram się za ramię i proces się powtarza: odkażenie, sprawdzenie rany, opatrzenie. Kiedy wszystko jest skończone, zabieram jej mój pasek. W miejscu w którym trzymała go w buzi, widać mocne ślady odciśniętych zębów, w niektórych miejscach jest przegryziony na wylot. Pasek będzie trzeba wymienić na nowy. "Lepsze to niż kolejna partia zielonych z kosami" przebiega mi przez myśli. Zakładam pasek, wycieram katanę z krwi, chowam stary miecz rodu Tairua z powrotem do zużytej pochwy. Po raz kolejny rozglądam się dookoła. Widzę wokół mnie pełno goblińskich, za dużo, żeby próbować je gdziekolwiek schować czy zamaskować. Zdaje sobie sprawę, że musimy się jak najszybciej stąd oddalić, bo jeśli ktoś znajdzie te wszystkie ciała, łatwo pozna, kto pozabijał te wszystkie gobliny. Musimy się stąd oddalić jak najdalej zanim ktoś złapie nasz trop i ruszy za nami w pościg.
Spoglądam na siedzącą na ziemi elfkę. Na jej twarzy widzę stale grymas bólu, spogląda na mnie cały czas, jednak jej wzrok nie jest już tak nieufny jak wcześniej. Podchodzę do niej, mówiąc:
- Chodź, musimy ruszać. Zabiorę cię do swoich, trzeba jak najszybciej ogarnąć ci te rany. Poniosę cię.
Podaję jej oba jej miecze, do tej pory leżące na ziemi obok. Jeden jest już bezużyteczny: ostrze po uderzeniu w skałę popękało i wyszczerbiło się w kilku miejscach. Podaję je jej. Widząc, że schowała je już za pasem podchodzę do niej i próbuję ją delikatnie podnieść. Jeśli się na to zgodziła, kieruję się szybko do najbliższego wyjścia, a jeśli nie znam takiego, to kierują się do miejsca, z którego przyszliśmy.

(Swoją drogą, jak już jesteśmy przy obcinaniu rąk i głów, to mogłem tak zrobić temu goblinowi: http://youtu.be/qyOw7ScY4F4?t=4m48s ? :P )

Indiana - 16-11-2014, 03:01

Miejsce, z którego przyszliście, to otwór w suficie na wysokości 3m. Gobliny doskoczyły, ale wam się to raczej nie uda.
Elfik napisał/a:
Patrzę, czy w ranie zostały jakieś kawałki strzały.
Nie w tym problem. Strzała była zatruta. Trucizna powoli sprawia, że tkanki wokół się ścinają, nie reagują na leczenie.

To jest rejon, który oboje średnio znacie. Przed wami jest poprzeczny (wschód-zachód) korytarz, idąc nim w lewo traficie na wejście, duże, ale może być bronione. Na wschód trafiacie w sieć korytarzy, małych, nieraz takich, gdzie trzeba się czołgać. Za nimi jest mało znane wyjście na powierzchnię, szyb o wysokości ok. 5 m, do przebycia bez liny.

Bryn - 16-11-2014, 03:11

Indiana napisał/a:

Elfik napisał/a:
Patrzę, czy w ranie zostały jakieś kawałki strzały.
Nie w tym problem. Strzała była zatruta. Trucizna powoli sprawia, że tkanki wokół się ścinają, nie reagują na leczenie.

Rozumiem, po prostu podejrzewam, że nie mam nic lepszego pod ręką, więc trochę improwizuję ;) Dlatego muszę ją jak najszybciej stamtąd zabrać.

Osobiście wybrałbym sieć tych korytarzy z mało znanym wyjściem, o ile Leite dałaby radę tamtędy wejść, a jest ryzyko, że nie da sobie rady. Z drugiej strony mam dużo prostsze wyjście, ale tam możemy napotkać kolejną grupę niespecjalnie przyjaznych. Jak zły jest jej stan? Dałaby radę pokonać te wschodnie korytarze, patrząc po niej?

Indiana - 16-11-2014, 03:35

Żadne z was tego nie wie :)
Rany są zatrute, to widać, tkanki sinieją i paprzą się, zasklepianie działa, ale tylko chwilowo, potem rana znów się otwiera.

Jesteście dość daleko od "cywilizowanych" obszarów. Zostały one daleko na wschód od was. Ogólnie znane wyjścia na powierzchnię wiecie, gdzie są. Oprócz tego kilka szybów do górnych korytarzy (takich otworów w suficie, gdzie można się wspiąć)...(lub nie), stamtąd kolejne wyjścia na powierzchnię.

Bryn - 16-11-2014, 19:48

Dobra, w takim razie idziemy w kierunku wyjścia wschodniego, wolę nie ryzykować kolejnej walki przy tym większym wyjściu.
Indiana - 16-11-2014, 20:16

Nad wami, w tym korytarzu, z którego się zeskakiwało szybem, widzicie światło. Mgliste, zielonkawe... szczękanie broni. I jakieś powarkiwania. Po chwili światło pada tak, że oświetla martwego goblina na ziemi. Z góry rozlega się okrzyk oburzenia, na ucho z 6-8 gardeł. Ktoś opuszcza latarnię niżej, z góry próbując strzelać z kuszy na oślep w ciemny korytarz. Kilka bełtów roztrzaskuje sie o ściany.
Leite - 16-11-2014, 20:30

Skinieniem głowy dziękuję elfowi, czując, że próbuje mi manipulować przy głowie. Uśmiecham się lekko, następnie kuleję wraz z nim do wschodniego korytarza. W myślach rozpaczam nad utratą jednego z mieczy i powracam myślami do miejsca, z którego wyruszyłam. Och, gdyby ten Laryjczyk wiedział, jak się nazywam i co zrobiłam nie więcej jak tydzień wstecz...nie zawracał by sobie mną głowy, po prostu by mi ją uciął. Nachylam się ku niemu i szepczę:
-Mam nadzieję, że umiesz się w miarę dobrze skradać, bo jak do tej pory byłeś dość głośny. - uśmiecham się, czego elf nie może zauważyć i syczę, chwytając się za nogę. - Dziękuję za pomoc. Zakładam, że nie widzisz tutaj nic poza tym obrzydliwym, rażącym światłem goblinów zatem będę musiała cię prowadzić...bo pójdziemy w ciemności, nie ma innego wyjścia. Tak w ogóle, jak masz na imię? Czy też wolisz nie zdradzać?
Ciągnę go za rękę w cień, bliżej ściany i posuwamy się do przodu. Co dziesięć kroków daję odpocząć chwilowo nodze i nasłuchuję. Przeklęci powierzchniowcy, przecież ich ostrzegłam a ci mnie postrzelili, jakby jeszcze tego było mało, zatrutą strzałą. Ale przecież muszę wykonać misję, nie poddam się, a ten elf..no cóż, pomógł mi, więc tak go zostawić nie mogę.

Indiana - 16-11-2014, 20:40

Za wami słyszycie, jak z górnego korytarza zeskakują gobliny, słyszycie jak wrzeszczą z wściekłością i żalem nad poległymi towarzyszami. Po chwili w korytarzu rozlega się nieprzyjemny, niski dźwięk ich rogu sygnałowego.
Leite - 16-11-2014, 21:33

-Ej, gdzie ty idziesz? Ej... idziemy tędy, na wschód. Tu jest bezpieczniej i się schowamy...chyba
Ciągnę towarzysza w tym kierunku.

Bryn - 17-11-2014, 00:39

Staram się cicho i szybko oddalić od miejsca, w którym pojawiły się gobliny. Im dalej będziemy od tego miejsca, tym lepiej. Instynktownie wybieram kierunek zorganizowanego odwrotu (przecież Laro nie uciekają ;) ). Wiem, że zaraz zjawi się ich więcej, gobliny mogą nadejść z każdej strony. Ignoruję ciągnącą mnie za ubranie elfkę, mówiąc jej, żeby była cicho i obserwowała korytarz przed nami. Naszym celem jest jak najszybciej dotrzeć do wyjścia, najlepiej nie wdając się w kolejną walkę. Cały czas zachowuję się ostrożnie.
Indiana - 17-11-2014, 00:56

Wybiegacie na duży rozstaj, są tam drogi w lewo (stoicie twarzą na północ), dwie na wprost, pod skosem, dwie w prawo, z czego jedna chyba na wyższy poziom, mocno do góry. Stamtąd dochodzi światło i słychać pościg. Słychać do też za wami. I z tej w prawo też.
Bryn - 17-11-2014, 01:00

Wbiegam w jedną z tych naprzeciwko, rzucając za siebie iluzję - gobliny nie powinny widzieć tej drogi, przynajmniej przez chwilę.
Indiana - 17-11-2014, 01:52

(Zakładam w ciemno, że elfka też biegnie ;) )

Wbiegacie w ten chodnik, cały czas jest ciemno. Cadan - masz problem z równowagą i poczuciem kierunku, jednak jesteś istotą z powierzchni. Sefii - ty nie masz tego problemu, za to jest źle z nogą. Więc rekordu na setkę nie pobijecie. Tunel zakręca w lewo, zanim wbiegliście za zakręt, widzicie gobliny wysypujące się z tego zejścia z góry, prawdziwy tłum, sądząc po głosach. Co więcej znów wszędzie rozlega się dźwięk trąbit, niski, wibrujący, dodatkowo dezorientuje zmysły Cadana.

Sefii, gdyby nie była taka skupiona na tym, żeby w ogole stanąć na nodze, zauważyłaby wcześniej. Tuż przed wami widać było poprzeczny tunel (leciutkie światło po bokach dawały jakieś porosty), ale wcześniej korytarz opadał gwałtownie. Poślizgnęliście się oboje na dość stromym zejściu na jeszcze niższy poziom.
To źle wróżyło, niżej korytarze były rzadsze i kluczyć byłoby trudniej.
Sturlaliście się w absolutny mrok, uderzyliście o ścianę z boku. Ten dolny korytarz skręca w lewo. Jak już się pozbieracie - na przód czy z powrotem?

Bryn - 17-11-2014, 01:59

Wybieram szybko drogę naprzód, nie ma czasu, żeby zawracać i zbliżać się w kierunku goblinów. Staram się jak najlepiej pomóc elfce w poruszaniu się z ranną nogą, tak, żeby ona mogła lepiej skupić się na naszej drodze.
Indiana - 17-11-2014, 02:33

Z Sefii jest coraz gorzej. Powinna się orientować w czasoprzestrzeni, ale raz po raz zatacza się i wpada na ścianę. Za którymś razem niemal upadając przypadkowo otarła czołem o rękę Cadana - czoło było wściekle rozpalone.
U góry, tam gdzie był ten poprzeczny korytarz, też już słychać gobliny.
Przed sobą widzicie światło, blade, ale nie zielone, to wygląda jak świeca, ludzie mogą używać świec.
W odległości jakich 10 m.
Podążacie tam, ale w pewnym momencie Cadan - czujesz, że nadepnąłeś na coś miękkiego, potykasz się i trafiasz butem na kamień... który się ugina pod butem.
Rozlega się głośny dźwięk, jak dzwonki miedziane. Podłoga nagle zapada sie pod wami z głośnym zgrzytem kamienia. Tj grunt się obniża gwałtownie, jak zapadnia. Lecicie w dół o jakieś 2 m.
Na ścianach widnieją te dziwne świecące porosty, w świetle których widać wyraźnie, że znajdujecie sie w czymś w rodzaju kamiennej studni z ruchomą podłogą na linach. Musiałeś nadepnął jakiś mechanizm.

Sefii traci przytomność, ma szaloną gorączkę.

Powyżej widzisz zbliżające się zielone poświaty (z czterech stron, jakby ta studnia była na skrzyżowaniu korytarzy. I słychać wyraźnie gobliny. Dużo. Z wszystkich stron.

Bryn - 17-11-2014, 02:37

Jak to dokładnie wygląda? Pod podłogą linową coś widzę? Jak dokładnie wygląda wnętrze tej zapadni? Jestem w stanie jakoś się stąd wydostać?
Indiana - 17-11-2014, 02:43

Wyobraź sobie blok skalny, kwadrat płaski o boku około 3 m. Ten kwadrat był częścią podłogi korytarza, którym szliście. Gdy nadepnąłeś zapadnię, spowodowała ona, że zwolniła się blokada - ten blok opadł w dół, w wyciętym na wymiar szybie, o jakieś 2m w dół. Teraz widzisz ściany tego szybu, pokryte porostami, więc masz trochę światła. W rogach są do jakichś żeliwnych koluch umocowane liny, bardzo cienkie, więc mogą być stalowe. U góry nikną w mroku, ale możesz podejrzewać, że gdzieś tam w sklepieniu zamocowane są bloczki, przez które liny przechodzą i jakieś dalsze elementy mechanizmu. Podłoga lekko się rusza, gdy chodzisz, więc chyba nie leży na ziemi, tylko wisi na tych linach.

Obserwacja zajmuje ci chwilę czasu. Gdy patrzysz znów w górę - krawędź jest jeszcze wyżej. Czyli mechanizm ciągle pracuje i opuszcza was niżej. Teraz to już około 2,5 m

Bryn - 17-11-2014, 02:50

Próbuję wspiąć się na górę, może są tam jakieś zagłębienia w skalach, na których mógłbym się podeprzeć lub porosty są na tyle wytrzymałe, że mogę spróbować się po nich wspiąć? W każdym razie robię wszystko, żeby tylko wydostać się z pułapki.
Indiana - 17-11-2014, 03:05

Porostów nie ma. Doskoczyć nie dasz rady. Jest jeden sposób, ale go na razie nie podałeś. Podłoga opada do 3 m.
Bryn - 17-11-2014, 03:15

Próbuję poobcinać liny utrzymujące podłogę - jeśli stąd nie ucieknę, gobliny i tak mnie zabiją.
Indiana - 17-11-2014, 03:54

Krzeszesz snop iskier - liny są rzeczywiście stalowe, diabelnie mocne. W końcu dźwigają dobrych parę ton.

U góry przy jednej z krawędzi pojawiają się gobliny. Pokazują sobie was na dole, coś mówią, ale nie rozumiesz tego dialektu. Dwóch ma kusze, pozostali raczej ostrza.

Uderzasz jeszcze raz - kilka włókien w linie puszcza, podłoga "osiada" o parę centymetrów w tym rogu. Jeden z goblinów coś krzyczy, drugi strzela do ciebie, ale trafia obok ciebie i liny.
- Nie cios! - mówi łamanym wspólnym duży goblin z szeroką blizną w poprzek twarzy. Nosi skórzane naramienniki i skórzany hełm z osłoną opadającą na kark, wygląda na weterana - Nie cios one śmierć! W dół w dół w dół i śmierć! One miecz ziemia one żyć.

Bryn - 17-11-2014, 23:00

Po przemyśleniu całej sytuacji, decyduję się na pójście na blef. Zwracam się do goblina - weterana:
- Jesteś dowódcą? Słuchaj, jeśli nie wrócę do swoich do świtu, oddziały Laro zaatakują Ahi Tere. Nie dacie nam rady walczyć na dwa fronty, po waszej stronie zginie wielu. Możecie mnie także wyciągnąć. Możemy porozmawiać, pertraktować. Możemy się dogadać, pomóc wam zdobyć kuźnię. Mogę mieć też dla was wiele cennych informacji. Chcecie rozmów czy walki z Laro? Jeśli chcecie, mogę poodcinać te liny i nic się od nas nie dowiecie, a jutro zaatakują was nasze oddziały. Jaka jest wasza decyzja?

Indiana - 17-11-2014, 23:09

Goblin-weteran słucha z uwagą tego, co mówisz. Rozumie na pewno lepiej, niż mówi.
- Elfy-miecz-z-gór może walka my - odpowiada, każde słowo popierając gestykulacją - Dobra. Dobra walka. Ale wiele daleko. One dwa tu więcej nie. One miecz ziemia to one życie. Tamta ona - pokazał na Sefii, która poruszyła się w gorączce - śmierć teraz trucizna. My ona nie śmierć, my ona życie - skinął ręką. Czterech wojowników podeszło do krawędzi i łapiąc liny zeskoczyło sprawnie na dół. Kamienna platforma zatrzęsła się.
Sefii odzyskała przytomność.
Wojownicy goblinów z szablami w dłoniach powoli podchodzili do was idąc powoli w kierunku Sefii. Za nimi zeskoczył jeszcze jeden, miał w ręku długi nóż, drugą ręką wyciągał coś ze skórzanego mieszka przy pasie.

Bryn - 17-11-2014, 23:14

Reaguję na słowa dowódcy skinieniem głowy. Odpinam rodowy miecz od pasa i podaję go weteranowi.
Mówię do niego:
- Gdzie zamierzacie nas zabrać?

Indiana - 17-11-2014, 23:35

Ten goblin z nożem wyjmuje z sakiewki jakieś sypkie coś, chyba zioła, ale jakieś zmielone. Wyciąga je w kierunku Cadana, jakby chciał powiedzieć "patrz, to nic groźnego".
Jeden z wojowników go flankuje i zabiera miecz Sefii. GOblin przyklęka przy Sefii, bierze te zioła do paszczy, ciamka przez chwilę, aż powstaje papka. W tym czasie rozcina nogawkę przy łydce i kaftan na barku, po czym nacina obie zabliźnione już rany.
Sefii czuje potężny ból.
W otwarte rany goblin pakuje z ust tę papkę ziołową, zawija to wszystko uciętym paskiem koszuli.

Wojownicy odbierają od Cadana broń i wiążą mu (mocno) ręce. Przeszukują ubranie, elfki zresztą też. Większą, mniej zakamuflowaną broń znajdują, po czym ktoś na górze uruchamia mechanizm, cała platforma ze zgrzytem i szczętem wyjeżdża do góry, na poziom korytarza.

Goblin-dowódca rykiem powstrzymuje kilku wojowników, którzy rwą się, aby wam obojgu przyłożyć.
Widząc wasz zdziwiony wzrok mówi:
- Walka dobra. Dobra walka dobra elfa. Idzie dla człowiek wielki potężny. Nie śmierć. Dobra człowiek.

Zawiązują wam także oczy i ruszacie korytarzami.

Leite - 17-11-2014, 23:40

Podczas gdy goblin rozciął mi rany, chciałam płakać z bólu a potem było mi już obojętne wszystko, czy mnie prowadzą czy nie, miałam dość. Jednakże okazało się, że chyba...lekarstwo działa. Nie wiem, czy to z powodu zbliżenia sie do śmierci czy z powodu zdrowienia...
-Dokąd...co....? Co zrobiłeś, Laryjczyku? W ogóle...jak masz na imię..?

Bryn - 18-11-2014, 00:12

Podążam za oddziałem goblinów. Mam bardzo ciasno związane ręce - delikatnie sprawdzam, w jakim stopniu mogę nimi poruszać i czy dałbym rade chociaż trochę osłabić więzy. Rozglądam się dookoła, kiedy idziemy kolejnymi korytarzami. Staram się zapamiętać drogę, którą przebyliśmy, przypatruję się także prowadzącemu nas oddziałowi, szczególnie jego dowódcy. Wygląda na kogoś, z kim można się porozumieć. Może się okazać, że to on będzie moim ratunkiem pośród tej zgrai nieokrzesanych goblinów.
Słysząc pytanie elfki, odpowiadam:
- Ja się zajmę rozmawianiem z nimi. Wkrótce powinnaś być zdrowa. Nie rób nic głupiego. Po prostu mi zaufaj.

Indiana - 18-11-2014, 00:59

Wasza droga przez podziemia trwała bardzo długi czas.
Właściwie tylko Sefii była w stanie ocenić, że były to około cztery doby. Cadan jako powierzchniowiec bez słońca się nie orientuje. Ale powoli się przyzwyczaja, tj. jego błędnik się przyzwyczaja ;)

Gobliny traktują was jak przystało na wojowników. Nie lubią was, raz na czas ktoś was potrąci albo owarczy, ale generalnie nie jest źle. Karmią was czymś, rzadko,więc jesteście osłabieni.
Rana Sefii się zagoiła bez śladu.

Czwartego (coś jakby) wieczora po dłuższym odcinku marszu na zachód gobliny zatrzymały się. Rozstawili warty, ewidentnie mocno się pilnując, jakby w pobliżu było jakieś zagrożenie.
Sefii wie o co chodzi - w pobliżu powinna być jedna z waszych wysuniętych strażnic - to duże pomieszczenie na krawędzi dużej kawerny, gdzie zbiega się wiele korytarzy z kilku poziomów. Stamtąd można kontrolować całe to skrzyżowanie. Strażnica też należała do rodu Deire. Gdyby udało się wam tam dostać, to co prawda jesteś bardzo daleko do Ahi i sprowadzenie pomocy potrwa, ale jest na to jakaś szansa.

Gobliny przyczaiły się pod skalnym nawisem, na skrzyżowaniu. Oddział liczy około 40 wojowników, rozstawili w 4 strony warty po dwóch. Was posadzili pod ścianą, we wnęce, około 10 m. od skrzyżowania.

Leite - 18-11-2014, 21:25

Uśmiecham się posępnie.
-Dlaczegóż się zatrzymaliście? - pytam słodko i dodaję - dokąd tak w ogóle nas ciągniecie?

Indiana - 19-11-2014, 13:09

Słysząc twój głos gobliny obejrzały się z zainteresowaniem. Możliwe, że rozumiały, co mówisz. Kilku warknęło z niechęcią, kilku spojrzało z lekkim uznaniem, co mogło sugerować, że byli przekonani, że jednak umrzesz od tej trucizny. Jeden podszedł i podał ci coś, co wygmerał z jakiegoś zawiniątka, a co okazało się być jakimś rodzajem ichniego pieczywa, mokrym, zakalcowatym, ale w sumie nie najgorszym.
- Jedzenie - podsumował - Ona życie być.
Wzięłaś ten chleb (na czas postoju rozwiązali wam więzy w rękach, żeby nie musieć was karmić, za to wiązali wam nogi do najbliższych strażników, dali wam też jakieś płachty, coś jak koce) i powtórzyłaś pytanie.
- Ona biala elfa nie wie trzeba stać? - z trudem ułożył zdanie goblin - Wasza elfa blisko, strażnica Urkhum Watr tutaj, przejść cicha. Ona nie krzyka - albo twoje myśli nie były zbyt trudne do odczytania albo zgadł - ona wtedy śmierć a elfa nie słysza, z tutaj nie głos tam nie.

Zauważyliście, że wrócił dowódca, ten stary weteran, do którego inni, jak zauważyliście, mówili Hudruk. Podszedł do was, pochylił się sprawdzając, czy nic nie kombinujecie i czy wszystko z wami w porządku. Zwłaszcza przyjrzał się w świetle ich latarenki Cadanowi, jego oczom, czy od przebywania w ciemności nic mu nie jest.
- Elfa dobra. Mało droga już. Ludzia wy brać.

Korekta ;)
Cytat:
że były to około cztery doby
Skracamy ten czas do dwóch :)

Leite - 19-11-2014, 17:58

-Że co? -pytam oszołomiona - oddajecie nas ludziom? Dlaczego?
Indiana - 20-11-2014, 00:37

Hudruk odkaszlnął. Choć nie, brzmiało jak kaszel, ale to był smiech. Wyszczerzył szpiczaste, poźółkłe zęby.
- Ona być z Gruahark lepiej niż z ludzia? - chyba go to rozbawiło - Dziwna elfa. Ale - spoważniał - tak Pani wola tak być potrzeba elfa każda rasa przydać prowadzić. Odpoczywa. Krótko iść do Sukhararenu.

Ostatnie słowo było mało wyraźne, ale znaczyło tyle, co "sanktuarium", "duże, święte miejsce, które się odwiedza".

Leite - 20-11-2014, 17:41

-Że co?- pytam - Zbieracie wszystkie rasy i prowadzicie gdzieś bo "Pani" tak sobie życzy?
Odwracam się do Laro:
-Ty to słyszałeś?

Indiana - 21-11-2014, 00:43

Goblin wzruszył ramionami.
- Elfa nie wie nie pojął. Pojął potem - po czym zwrócił się do swoich ludzi w ich języku, wskazując na was. Po chwili ktoś wam przyniósł coś ciepłego w manierce (nie macie pojęcia, jak udaje im się podgrzewać cokolwiek, ale gobliny to absolutni mistrzowie alchemii, więc kto ich tam wie).

Przesiedzieliście kolejną chwilę w milczeniu, aż nagle Huruk zerwał się, warknął, podniósł rękę zaciśniętą w pięść i wszyscy wojownicy umilkli i zastygli w pozycjach gotowych do walki. Zagasili latarnie, ale nie utonęliście w ciemności - z pewnej odległości widać było przytłumione światło. Po chwili rozległ się sygnał rogu - nie rogu goblinów, to był czysty dźwięczny róg elficki. Tuż obok was przechodzi patrol podziemnych . W tym momencie jeden z goblinów niemal bezszelestnie do was doskoczył, chyba szturchnięty przez Huruka (to był ten stary, który leczył Sefii), położył obojgu dłonie na gardłach i coś wyszeptał. Wasze struny głosowe przestały działać.

Leite - 21-11-2014, 23:15

Jeżeli mam coś w rękach, to ciskam tym o podłogę i wskazuję na moje gardło z wściekłą miną. Mam nadzieję, że zrobię wystarczający hałas, by dobre uszy podziemnych, bodajże lepsze od gobliśnkich, coś usłyszały. Wcale nie chcę, by mnie gdzieś prowadzono bez mojej zgody, nawet jeżeli uratowali mi życie. A tym bardziej nie chcę rozmawiać i sluchac okropnej mowy goblina.
Indiana - 22-11-2014, 00:39

/Wątek przejmuje Pedro :) Wszelkie tajniaczenie od teraz do niego na PW ;) /
Pedro - 22-11-2014, 01:12

Manierka uderzyła o podłogę robiąc dużo hałasu w tunelu. Patrol elfów ewidentnie się zatrzymał. I tak ciche kroki całkiem umilkły. Po kilku sekundach dało się słyszeć szelest kroków, prawie nie wykrywalny dla ucha, a zaraz po nich krzyk w języku podziemnych elfów (o ile mają własny):
- Gobliny! Do ataku!
Z bocznego korytarza usłyszeliście szybkie kroki, a zaraz po nich pierwszy krzyk zabitego goblina i okrzyk ranionego elfa. Rozpętała się walka w ciemności jedynie lekko rozświetlana odblaskami latarni elfów. Szaman który wam odebrał mowę odbiegł od was. Słyszeliście jak coś krzyczał. Gobliny do których jesteście przywiązani zrobiły się poddenerwowane. Patrzą z niepokojem w stronę walki, odwrócone do was plecami.

Leite - 22-11-2014, 17:41

Jeżeli mam wolne ręce, próbuję się odwiązać od goblinów i w miarę okoliczności pomóc Laro. Jeżeli jakiś goblin się odwróci, to mam zamiar mu przyłożyć i to mocno.
Bryn - 23-11-2014, 19:16

Widząc, co robi Leite chwytam ją za rękę i staram się ją uśpić psionicznie. O ile mi się to udało (a chyba powinno, bo to nie jest nic takiego skomplikowanego), mówię do goblinów:
- Odwiążcie mnie i dajcie mi moją broń, to wam pomogę. Nie zaatakuję was, przysięgam na mój honor i na honor moich przodków. Wiecie, jak sobie radzę w walce, widzieliście przecież. Beze mnie możecie sobie nie poradzić z tymi elfami.

Pedro - 23-11-2014, 23:43

Sefii, zaczęłaś rozwiązywać sznur którym jesteś przywiązana do goblinów gdy nagle czujesz dotyk Laro na ręce. Zaraz po tym czujesz jak oczy same Ci się zamykają i zapadasz w sen.
Cadan, udało Ci się uśpić podziemną. Gobliny patrzą na Ciebie dziwne coś szybko do siebie burkając w swoim języku. Po chwili wahania wspartego odgłosami walki jeden z nich odwiązał twoje pęta od siebie.
- Broń tam - powiedział goblin wskazując na miejsce oddalone o kilka metrów od was. Prawie łamiąc sobie język starając się powiedzieć to wyraźnie.
W tym samym czasie do koła was toczy się walka. Elfy biegają między goblinami siekąc na prawo i lewo. Co chwilę słychać okrzyki bólu. Nie długo po rozpoczęciu walki dało się słyszeć krzyk elfa a na tle latarni zauważyliście jak jeden z elfów pada i obskakuje go banda goblinów. W centrum tego wszystkiego stoi stary szaman. Zaczął krzyczeć i warczeć w swoim języku, może coś jeszcze, ciężko powiedzieć przez panującą do koła ciemność. Zaraz po tym dobiegł was odgłos kruszącej się skały, a zaraz po tym głośny huk jaki może wydać tylko uderzająca o podłogę skała. Wydaje się, że z kierunku skąd ta skała spadła słychać ciche pojękiwanie elfa, zmieszane z okrzykami goblinów.

Bryn - 24-11-2014, 00:05

Szybko podnoszę się z ziemi, mówiąc do goblinów:
- Zwiążcie jej ręce.
Szybko biegnę w kierunku, który pokazały mi gobliny. Dobiegam do broni, wyciągam katanę z pochwy. Biegnę w kierunku najbliższej walki.

Pedro - 24-11-2014, 00:20

Biegniesz w mroku po miecz potykając się raz i drugi. Gobliny nie zwróciły nawet uwagi na Ciebie. Dobywasz katany i biegniesz do walki. 2 metry przed sobą widzisz (kontury tylko, dzięki latarni elfów świecącej w głębi korytarza) elfa walczącego z 5 goblinami. Otoczyły go, przechodząc obok ciała swojego kolegi. Szybko do jednego trupa dołącza kolejny.
Bryn - 24-11-2014, 09:25

Staram się obejść elfa tak, żeby mnie nie zauważył. Atakuję go tnąc szybko z góry na skos do dołu, uważając, żebym nie poranił przypadkiem goblinów.
Leite - 24-11-2014, 22:35

*śpię dalej* -.-
Pedro - 24-11-2014, 22:43

Cadan, podbiegasz do elfa walczącego z goblinami. Zaskoczyłeś go totalnie tym atakiem. Nie spodziewał się, że elf może stanąć po stronie goblinów. Ciąłeś go przez plecy. Elf padł z krzykiem gobliny które przeżyły walkę z nim obskoczyły go tłukąc i kłując. Jeden z nich jeszcze padł z dziurą w brzuchu od ciosu miecza, reszta jednak zdołała go zatłuc.
Sefii, budzisz się chwilę później. Czujesz jak gobliny zaczynają Ci pętać ręce. Walka dalej trwa.

Bryn - 24-11-2014, 23:05

Biegnę w kierunku kolejnej potyczki. Mimo, że nadal ciężko z widzeniem czegokolwiek, to jest odrobinę lepiej - wzrok coraz bardziej przyzwyczaja się do ciemności bo zgaśnięciu większości latarni.
Leite - 24-11-2014, 23:19

*Elfik, bez latarni nic nie widzisz...to jest kompletnie czarno*
Walczę z goblinami, które chcą mi pętać ręce. (mam już głos? gdzie reszta podziemnych?)

Pedro - 25-11-2014, 01:50

Jest latarnia przy połączeniu 2 tuneli skąd elfy przyszły, jednak dla Ciebie Cadan to trochę za mało by się orientować w terenie inaczej niż po odgłosach walki. Od strony latarni nie widzisz żadnych cieni ani nic. Podbiegasz w stronę najbliższej potyczki kierując się słuchem, jednak nim tam podbiegłeś wywróciłeś się jak długi potykając się o biegnącego goblina. Ten zaskoczony zamachuje się w ciebie atakując.
Sefii, gdy się zorientowałaś co się dzieje, adrenalina pozbawiła Cię resztek snu po zaklęciu. Złapałaś rękę pierwszego goblina wiążącego Ci rękę i wykręciłaś ją, a następnie złamałaś w stawie. Łamany goblin krzyknął, a drugi złapał za broń i zamachuje się na Ciebie swoją pałką. Słyszysz jakieś 10 metrów od Ciebie walczących 2 twoich pobratymców z bandą goblinów. Kolejny z drugiej strony również walczy o życie. Docierają do Ciebie odgłosy szamotaniny z tej samej strony ale trochę bliżej. Więcej elfów nie słyszysz. Głos już odzyskaliście.

[Ale zjebałem, zapomniałem, że was oniemiał ten goblin... No trudno. Macie szczęście.]

Leite - 25-11-2014, 21:36

Chwytam lecącą ku mojej głowie pałkę i zabieram ją goblinowi, następnie uderzam nią tego ze złamaną ręką w głowę i staram się obezwładnić tego, który uprzednio właścicielem tej pałki był. Jeżeli mi się to uda, postaram się rozwiązać nogi i spróbuję pomóc temu po drugiej stronie, temu, co jest sam, uprzednio zawoławszy do niego po podziemnemu, że jestem przyjacielem. Gdy nam się uda, pójdziemy pomóc reszcie. A jeżeli po drodze spotkam tego cholernego Laro, to mu przyłożę z pałki w głowę, by usnął na czas walki.

(Podziemne chyba nie używają latarni :D ale okej :P )

Bryn - 25-11-2014, 21:48

Staram się sparować jego cios, krzycząc, że to ja, Laro, i że jestem po ich stronie. Jeśli dalej mnie będzie atakował, to staram się go obezwładnić bez ranienia go.
Pedro - 25-11-2014, 23:42

[Źle zinterpretowałem to co Indi napisała. W każdym razie jakieś małe światełko jest. Ale jednak to nie jest latarnia podziemnych. :P ]
Sefii, próbowałaś chwycić pałkę jednak łamanie ręki drugiemu goblinowi zajęło Ci trochę za dużo czasu. Pałka uderzyła Cię, ale nie tak jak chciał goblin: w głowę, tylko musnęła pok głowy i mocno szarpnęła za ucho. Mając pałkę przy ramieniu, chwyciłaś ją lewą ręką przy dolnym końcu pałki, prawą przy obuchu, a następnie przy pomocy dźwigni wyrwałaś z rąk zaskoczonego goblina. Połamany goblin szybko dostał pałą po łbie, a drugi zaraz za nim. Usłyszałaś krzyk w którym rozpoznałaś głos wędrującego z Tobą Laro: "To ja, Laro. Jestem po waszej stronie." W tym samym czasie sprawnie rozwiązałaś nogi i już po chwili biegłaś w stronę samotnego elfa uzbrojona w pałkę. Przebiegłaś obok szamoczącego się z 4 goblinami Laro i podbiegłaś do swojego pobratymca krzycząc "Swój!". Na dzień dobry rozbiłaś najbliższemu goblinowi głowę. We dwójkę poradziliście sobie z resztą.
- Co tu robisz?! Nie jesteś z naszego oddziału - krzyknął do Ciebie elf w waszym języku.
Jednak zanim zdążyłaś mu odpowiedzieć usłyszałaś gardłowy głos szamana, coś świsnęło, głucho walnęło i po sekundzie elf leżał pod twoimi stopami z rozbitą głową.

Cadan, zablokowałeś uderzenie pałki. Krzyknąłeś do niego jednak ten nie wydawał się Ciebie rozumieć. Co krzyknął i po kilku sekundach doskoczyło do Ciebie jeszcze 3 goblinów. Zaczynają padać na Ciebie kolejne ciosy.

Leite - 26-11-2014, 00:08

(ten podziemny nie żyje?)
Sprawdzam co z moim, jeżeli żyje odsuwam go pod ścianę tak, by mógł dojść do siebie niezauważony. Następnie olewam Laro, niech ma za swoje i biegnę do następnej dwójki, krzycząc znowu, że jestem jedną z nich i im pomagam, jeżeli nam się uda, idę do Laro i rozbijam gobilny wokół niego a następnie go ogłuszam.

Bryn - 26-11-2014, 00:28

Będąc okładanym przez gobliny, widzę kątem oka zbliżającą się elfkę. Staram się chwycić, przynajmniej jakoś dotknąć jednego z goblinów, żeby przekazać mu myśl o tym, że jestem Laro i jestem po ich stronie, a za nimi zbliża się podziemny. Przy tym krzyczę, że w naszą stronę zmierza podziemna. Przy tym wszystkim osłaniam się czym mogę.
Pedro - 26-11-2014, 01:29

Cadan, poczułeś mocne uderzenie w klatkę piersiową, a następnie silny ból. Chyba złamały Ci żebro, albo i kilka. Z trudem chwyciłeś goblina jedną ręką, drugą osłaniając się przed ciosami. Gdy użyłeś swoich psionicznych mocy na stworku ten przestał Cię atakować i coś krzyknął do swoich. Te przestały Cię tłuc, ale wciąż Cię otaczają, trzymając pałki w pogotowiu. Po krótkiej chwili podbiegł do was Hudruk.
- Elfa, nie rusza. Bo śmierć - wystękał przez zęby goblin.

Sefii, twój pobratymiec żyje, ale jest nieprzytomny i widzisz dużą ranę na głowie. Odciągasz go pod ścianę. Gdy odchodzisz od ściany, otacza Cię banda kilkunastu goblinów a pośród nich szaman. W bardzo złym nastroju. Nie atakują. Szaman wyciąga palec w stronę 2 walczących o życie elfów, coś wykrzyczał wskazując na elfów i nagle z ziemi poszybował z prędkością bełtu wystrzelonego z kuszy kamień rozbijając głowę elfa. Gdy ten upadł, mimo siekącego obok drugiego elfa, gobliny obskoczyły go i zatłukły. Następnie szaman podszedł powoli do elfa leżącego przy ścianie, patrząc przy tym na ciebie ciągle, po czym wyją zza paska nóż i poderżną mu gardło. Ostatni walczący elf rzucił się do ucieczki drogą skąd przyszli jednak nim dobiegł do drugiego korytarza, obskoczyła go chmara goblinów i jego również zatłukli.
Walka się skończyła. Do koła słychać już tylko pojękiwania rannych i konających goblinów. Postawili was oboje pod ścianą. Zabrali wam broń.
- Widzicie? Co zrobili? - Hudruk pokazał ręką całe po bojowsko.

Bryn - 26-11-2014, 02:19

- Pomogłem wam w walce, ci, do których byliśmy przywiązani, mogą to poświadczyć. Walczyłem przeciwko elfom, nie przeciwko wam. Pomyliliście mnie z tamtymi - stękam przez zęby, wskazując na żebra.
Leite - 26-11-2014, 15:37

Z całej siły daję w twarz elfowi z Laro, najlepiej tak, żeby zemdlał. I jeszcze go kopię raz w nogi.
Pedro - 26-11-2014, 15:56

Cadan, gdy tłumaczyłeś się goblinom, nagle z mroku obok Ciebie nadleciała pięść. Uderzyłeś o ścianę za sobą i złapałeś za twarz. Zaraz po tym ktoś Cię jeszcze kopną po nogach. Usłyszałeś przy tym głos pełen furii podziemnej elfki.

Sefii, uderzyłaś Laro raz i drugi. Więcej nawet jeśli byś chciała, to by się dało, ponieważ gobliny odciągnęły Cię od niego.

Gobliny rozpaliły na nowo latarnie i podeszły w waszą stronę. Oboje jesteście trochę oślepieni blaskiem latarni.
- Stop! - warknął goblin. Zaraz po tym zaczął wydawać komendy w swoim języku. Gobliny szybko wam związały ręce za plecami. Ciała zostały pozostawione tam gdzie leżały. Przyspieszyliście względem tempa którym szliście wcześniej. Chyba gobliny chcą zostawić tę jaskinię jak najdalej za sobą nim przyjdzie więcej podziemnych. Nie rozdzielili was.

Leite - 27-11-2014, 18:46

Idę bez słowa, ignorując Laro.
Pedro - 29-11-2014, 01:05

Szliście jeszcze, według rachuby Sefii, 2 dni. Przez ten czas nie stało się nic godnego uwagi. Jedynie gobliny były ostrożniejsze względem was. Nie rozwiązywały was wcale. Musieliście sobie radzić z jedzeniem mając związane ręce.
Cadan, Twoje złamane żebro czy 2 trochę ci doskwierały. Gdy stały bardziej uciążliwe, stary szaman się coś nimi zajął. Nie wiesz na ile Cię wyleczył, ale byłeś w stanie iść bez ciągłego bólu.
W trakcie marszu w pewnym momencie zauważyliście światło w tunelu. Gobliny wydały się z tego powodu zadowolone. Zaczęły coś tam między sobą głośniej rozmawiać. Po kilku chwilach, dało się zauważyć na końcu tunelu, że prowadzi do jakiejś dużej jaskini. Po dotarciu do wylotu waszym oczom ukazuje się wielka jaskinia, wysoka na kilkanaście metrów, szeroka na kilkadziesiąt. W niej, znajdujecie różne budynki, czy może raczej lepianki i szałasy. Kręci się tam sporo ludzi. Wyglądają na tubylców. Gdy oddział wszedł do jaskini zatrzymał was oddział uzbrojonych we włócznie i krótkie miecze tubylców. Jeden z nich, najwyraźniej dowódca odezwał się:
- Co tam macie?
- Elfy, dla Szamanka - wydukał Hudruk.
- Elfy mówisz? - dowódca podszedł do was i przyjrzał się wam - Podziemna. A ten to chyba Laro, sądząc po tatuażach. No dobrze.
Mężczyzna machną na ludzi ze swojego oddziału.
- Zaprowadźcie ich do lochów i zamknijcie.
Tubylcy bez słowa zgarnęli was i poprowadzili między budynkami do odnogi dużej jaskini. Po kilkudziesięciu krokach dotarliście do mniejszej komnaty podzielonej na 2 mniejsze kawałki po 2 stronach jaskini. Drzwi i ścianyi zrobione są z grubych desek. Cel pilnuje około dziesięciu strażników. Na 2 końcach pomieszczenia znajdują się pochodnie dające trochę światła. Pilnujący lochu strażnik na znak prowadzących was otworzył drzwi do jednej z cel. Wepchnęli was tam, niezależnie czy się opieraliście czy nie. W środku widzicie kilkanaście osób. Między innymi siedzą tam duży krasnolud z gęstą brązową brodą, elf Talsoi i potężnie zbudowany ludzki mężczyzna. Prócz nich jest też kilkunastu innych osób.
- No proszę. Kolejni... - skomentował wasze przybycie krasnolud.
[Opis miejsca gdzie się obecnie znajdujecie może ulec niewielkim zmianom]
edytowane

Leite - 29-11-2014, 17:59

-Co tu się dzieje? - pytam. - Ekspe..ekpe...badania na różnych rasach? I w ogóle, możecie, proszę, jakoś rozs..rozwą..zać mi ręce?
Jeżeli ktoś rozwiązał mi ręce, siadam w najciemniejszym kącie, jak najdalej od okropnego Laro i przyglądam się obecnym istotom (kto tu jest?). Światło mnie trochę razi.

Pedro - 30-11-2014, 16:42

Najbliżej stojąca Was osoba, grubsza kobieta w poszarpanej spódnicy i bluzce, z narzuconym na ramiona kocem, podeszła rozwiązała Wam ręce.
- Co dokładnie robią, nie wiemy. Od czasu do czasu wywlekają kogoś i ten ktoś już nie wraca. Można się domyśleć co się z nim dzieje, ale chyba nie warto sobie psuć myśli, moja droga - odpowiedziała kobieta która rozwiązuje Wam ręce.
- Czasem słychać jakieś krzyki. Nie sądziłem, że można się drzeć w ten sposób - wzdrygną się Talsoi.
- Korzystajcie z resztek życia puki możecie. Raczej nie zostało go nam wiele - krasnolud siedzący pod ścianą położył się wygodniej. Wygląda jakby szedł spać.

Ogólnie w waszej celi jest około 20- 25 osób. Między innymi elf Talsoi, krasnolud, kilkunastu ludzi z których wyróżniają się (głównie przez posturę) dobrze umięśniony, szeroki w barach mężczyzna i gruba kobieta która was rozwiązała.

Leite - 30-11-2014, 20:19

-I nie próbowaliście za..zaa...walczyć z tymi, co zabierają? Jest was więcej...-mruczę pod nosem. - Jak was mogli tu zaciągnąć? Czemu jesteście tacy o..o.. - klnę ze złością - co za okropny język...obojętni?
Bryn - 30-11-2014, 20:43

- Nikt nie wie, po co nas tu trzymają? - pytam. - Was też złapali w te zapadnie w korytarzach? - zadaję kolejne pytanie, patrząc po wszystkich w celi. Staram się zachować spokój, dokładniej przyjrzeć sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Widzę, że elfka, która ze mną tu przybyła siada gdzieś daleko ode mnie. I na co mi było ratowanie jej? - myślę. - Przez nią siedzę w jakiejś dziurze, nie wiem gdzie jestem i czy w ogóle stąd wyjdę. Zachciało mi się zgrywać bohatera A co w zamian dostałem? Pięścią w twarz.
Leite - 30-11-2014, 20:46

-Co na mnie patrzysz spode łba, elfie? -warczę. - Masz cholerne szczęście, że mnie wtedy chwyciły, ****** psioniku, inaczej byś już może nie widział na jedno oko.
Bryn - 30-11-2014, 20:54

- Gdyby nie ja, to już dawno byłabyś martwa. To przez ciebie tutaj jestem, więc zamknij się i zajmij czymś lepszym, niż wywoływaniem kłótni. Kłótnie nie pomogą nam wydostać się stąd - mówię zimno, mierząc elfkę pogardliwym wzrokiem. Jest w niej coś z tych, które jakieś pół roku tomu zaatakowały mnie obok Ahi Tere. Tak samo okrutne oczy, lekko barbarzyńskie zachowanie, agresywność. Nie miałaby problemu z poderżnięciem mi gardła gdyby mogła, mimo, iż ocaliłem jej życie - Po co ja ją ratowałem? - wyrzucam sobie po raz kolejny swoją głupotę.
Leite - 30-11-2014, 21:13

-Gdybyś, cholerny fra..jerze, pomógł moim w walce z goblinami, może...mielibyśmy jakieś szanse. - im szybciej mówię, tym bardziej mylą mi się słowa. - Jestem wdzięczna ci za ratunek życia, ale jaki jest sens w twoim działaniu? Najpie..rw walczysz i zabijasz gobliny a potem im pomagasz, gdy moja rasa idzie nam w sukurs....To przez ciebie zginęli! - krzyczę, nie zwracając uwagi na spojrzenia innych i odwracam się do ściany, tłumiąc łzy. Myślę o moich w Ahi Tere. Jeżeli nikt nie przyszedł im na pomoc, to zginą, tak jak wszyscy. Gdyby nie ten elf, toby może się udało...powinnam wtedy pobiec do naszych sił i zawołać o ataku goblinów...a laro bym bez problemów wypuściła ale nie, on musiał być tępy...
Pedro - 30-11-2014, 23:30

Wasi współwięźniowie nie przerywali wam Waszej sprzeczki. Niektórzy nawet z zaciekawieniem jej wysłuchali.
- Odpowiadając na twoje pytania, elfko. Jest nas o wiele mniej. Oni są uzbrojeni, a my nie. Gdy kogoś zabierają i ten się stawia, nie są zbyt delikatni. Jedyne co wiemy to to, że jakaś Szamanka wykorzystuje nas do czegoś większego. Tyle się dowiedzieliśmy od strażników - opowiada Wam barczysty mężczyzna. Wygląda na Wergunda.
Jeden ze strażników coś krzyknął w nieznanym wam języku, uderzając drzewcem włóczni o drewniane kraty.
Więźniowie umilkli. Ale po chwili znowu zaczęli rozmowę, tylko, że szeptem.
- Nikt z nas nie został złapany do dziury. Mnie porwali z ulicy. Zabili przy tym moją córeczkę - gdy to mówił zacisnął pięści z gniewu i bezsilności.
- Zostaliśmy tu zaciągnięci w taki lub inny sposób. Ale bez pomocy z zewnątrz możemy tu zostać na zawsze.

EDIT: mała zmiana, została pogrubiona

Leite - 01-12-2014, 23:58

-Co powiedział ten cżłowiek? - pytam. Następnie patrzę ze współczuciem na mężczyznę, który stracił córkę. -Czy mamy jakieś szanse?
(EDIT)
Następnie podchodzę do ściany i zaczynam ją przeszukiwać, szukając czegokolwiek. Oglądam się, patrząc na ściany i sufit.( Co widzę? Czy to, że jestem podziemnym, daje mi szanse na zauważenie jakiś błędów w konstrukcji albo coś w ten deseń?)

Bryn - 02-12-2014, 21:43

- Szamanka? Widzieliście ją w ogóle? - pytam, mając nadzieję, że nie jest to pewna rudowłosa kobieta. Rozglądam się dokładniej po współwięźniach, staram się jak najlepiej im przyjrzeć.
Pedro - 02-12-2014, 23:27

- Pewnie, że za głośno rozmawiamy. Albo, że w ogóle - mruknęła kobieta
- Za każdym razem krzyczą - dodał szeptem krasnolud.
- Widziałem ją raz. Przyszła tu. Powiedziała: "Cieszę się, że tu jesteście. Obiecuję, że już niedługo dowiecie się po co was tu zaprosiłam." A potem poszła. To było już jakiś czas temu. Od tej pory zabrano 2 osoby. Nie wróciły.
- Czekamy tu jak owieczki na rzeź - odezwała się piskliwym głosikiem Talsoi.
- Bez broni i przy takiej przewadze liczebnej tubylców nie mamy szans - żachną się krasnolud.

Sefii, obmacałaś, opukałaś i obszukałaś ścianę. Nic nadzwyczajnego. Jesteście w zwykłej podziemnej sali, podzielonej na 2 części za pomocą drewnianych bali. Od strony ścian nie ma żadnych elementów które sprawiają, że może być to wszystko podatne na coś, w jakiś sposób.
Cadan, poza tym co już opisałem, widzisz, że nastroje więźniów są rozstrzelone od kompletnego załamania i obojętność, przez złość i gniew, a na nadziei na cud skończywszy.

Bryn - 02-12-2014, 23:36

- A jak wyglądała ta szamanka? Taka ruda? - pytam, mając cały czas w głowie obraz znanej mi szamanki, która zmanipulowała nas wszystkich. Podejrzewam, że to nie ona (w końcu szamanek musi być dużo), ale wolę się upewnić. Wzdrygam się na myśl tamtej i od razu odrzucam od siebie jej obraz.
Pedro - 03-12-2014, 00:09

- Ta sama. Spotkałeś ją już wcześniej?
Bryn - 03-12-2014, 00:33

- Tak. Cholera. To ta, co zjednoczyła plemiona na południu. Poznałem ją jeszcze w osadzie Krevaina Styryjczyka, kilka miesięcy temu. Kojarzysz może to miejsce? W każdym razie to ona przepędziła wszystkich ludzi północy z Za-Południa. - odpowiadam. - Oby to jednak nie była ona. Lepiej nie mieć z nią żadnych styczności, to nie może skończyć się dobrze. Ostatnim razem ją widziałem, pomagałem wycofującym się z osady Krevaina. Cała droga do Vekowaru to była ciągła walka z jej oddziałami. - kontynuuję. Zamyślam się trochę nad niedawnymi wydarzeniami, przypominam sobie szczegółowo wszystko. Próby porozumienia się z nią, pomaganie jej, następnie próba zwalczania jej, zniszczenie Broni i ostatecznie oddanie jej buławy i wszystkich dokumentów znalezionych obok Broni. Krzywię się lekko na myśl, że przez to siedzę teraz w jakiejś jaskini - tak samo jak ci wszyscy ludzie, zamknięci w podziemnym więzieniu. Przypominam sobie także sytuację, w której magicznie wysadziła mojemu pobratymcy, Imavirze, głowę, dlatego, że sprzeciwiał się jej. Lepiej nie będę im tego mówił, to mogłoby znacząco podburzyć ich morale - myślę.
Leite - 03-12-2014, 22:52

-Spotkał...eś ją? - pytam zaciekawiona. - To może się z nią doporozmawiasz, skoro aż tak blisko? A przynajmniej pytasz. Bo ja też ją znam, o ile mówimy o tej samej osobie.
Wracam myślami do tych okropnych dni na powierzchni, gdzie szamanka i jej cholerni tubylcy z pomocą powierzchniowców obudzili złych, starych bogów, zagrażających Klyfcie, których awatary niemal zabiły Mykaecha. A przez to mój brat zginął, bo jeden alchemik zrobił zamieszanie. Żałosne, ale jak po tym cierpi mój ród.
- Kogo do tej pory brała? - pytam. I dodaję. - Nie..potrafię dobrze mówić po waszemu, więc mogę...e...dziwnie słyszeć, znaczy brzmieć.
Sprawdzam, czy mam przy sobie sztylet. Pewnie nie, gobliny go pewnie zabrały chociaż był dobrze ukryty w bucie. Moje oczy powoli się przyzwyczajają do światła. Ci ludzie się pewnie mnie boją. I dobrze nawet. Pomodliłam się szybko w milczeniu do Klyfty o powodzenie z Ahi Tere oraz wyjście z tej parszywej sytuacji, gdzie wszyscy siedzą na rzyciach i się poddali.

Pedro - 04-12-2014, 18:39

- Jedną osobą był jakiś wędrowny uczony. Z tego co powiedział zanim go zabrali, był w okolicy z powodu Minerału. Drugi, którego widziałam jak go zabierali, to jakiś najemnik. Opierał się, próbował walczyć. Zaciągnęli go tam bezwładnego. Było jeszcze ze 4- 5 innych osób. Kupiec, mag, 2 elfy o których nie wiem nic bo nie mówiły nic. I kapłan Modwita. Zabił 2 strażników, zanim go obezwładnili i zawlekli w nieznane. Także chyba nie jest wybredna - odpowiada grubaska.

Sefii, sztyletu nie masz.
Ludzie siedzą przy ścianach, inni leżą na ziemi. W celi jest trochę sienników i innego rodzaju materacy do położenia się.
Gdzie siedzieliście sobie czekając na nie wiadomo co, w pewnym momencie przed celą zapanowało małe zamieszanie. Przyszła grupa tubylców, strażnicy otworzyli celę i podeszli do grubej kobiety. Gdy ta zorientowała się po co przyszli zaczęła się rzucać, gryźć, kląć i bronić. Nie zdało się to jednak na wiele. Ktoś nawet rzucił się do pomocy ale szybko się zreflektował gdy dostał drzewcem włóczni w podbrzusze. Kobieta została zawleczona poza celę i po krótkim czasie jej krzyki były jedynie odległymi dźwiękami od strony dużej jaskini, by następnie całkiem ucichnąć. W celi zapanowała kompletna cisza.

Leite - 04-12-2014, 20:44

Blednę, widząc, jak ją zabierają. Była taka miła...
-Co ile czasu...kogoś biorą..? - pytam dziwnie sztywnym głosem. Zastanawiam się, czy ten psion nie może się skontaktować ze swoimi, ale pewnie nie. Następnym razem, jak przyjdą tubylcy, zaczepię ich o rozmowę z szamanką, żeby tu przyszła. Może to coś da. Rozglądam się z mojego kąta, czy nie widać tu innych elfów podziemnych. Chyba jestem sama. Chyba że mają inne cele. Skupiam wzrok na Laro i uważnie mu się przyglądam, podobnie następnie patrzę na innych. Cholerni Tubylcy. Najpierw mnie trują a potem łapią i robią nie wiadomo co. Mam nadzieję, że nie chodzi o Starych Bogów. W końcu stwierdzam, że jeśli długo się coś nie wydarzy, spróbuję się wyspać. Wracam myślami do Ahi i sie martwię. Pewnie inni nasi im pomogą. Spod pół przymkniętych oczu przyglądam się sytuacji i czekam, aż coś się wydarzy.

Bryn - 06-12-2014, 00:41

Patrzę na gryzącą i bezsilnie broniącą się kobietę. Traci tylko siły, zamiast je oszczędzać na przyszłość, kiedy będzie mogła ją lepiej wykorzystać. Opór godny podziwu, ale zupełnie bezmyślny. Rozglądam się po pozostałych w celi - kto będzie kolejny? Po kogo następnego przyjdą? Atmosfera niepewności coraz bardziej mnie uderza, ale nadal zachowuję spokój - wiem, że potrzeba opanowania i wyrachowania, bo tylko to może uratować mnie chwilowo z opresji. Decyduję się na chwilę odpoczynku, przyda mi się na pewno. Szukam wolnego miejsca i kładę się, starając się zasnąć. Mam tego wszystkiego powoli dość, sen da mi chociaż trochę ucieczki od tej jaskini.
Leite - 06-12-2014, 23:34

Czekam, aż laro zaśnie lub się obudzi. Gdy tak zrobi, mam zamiar z nim pogadać, więc przesuwam sie bliżej niego, by tam usiąść, żeby nie gadać przez całą celę.
Pedro - 07-12-2014, 19:28

[Chcesz z nim gadać jak zaśnie? :o]
Leite - 09-12-2014, 17:53

[oj no jak wstanie, przepraszam za pomyłkę ;-;]
Pedro - 09-12-2014, 18:57

[Nie przepraszaj, nie masz za co. Szkoda tylko, że Elfik odpisuje raz na tydzień.]
Pedro - 09-12-2014, 21:41

Gdy tak siedziałaś sobie gdzies w celi, poszedł do ciebie Talsoi i zagadał szeptem.
- Jestes podziemną elfką? Nigdy nie spotkałem żadnego z was. Gdzie Cię złapali? Nie przypuszczałem, że mozna was spotkać w okolicach Vekowaru. Tym bardziej z Laryjczykiem - wskazał na śpiącego Cadana.

Leite - 09-12-2014, 21:57

-Avunu. Znaczy, tak. Złapali mnie na czwartym roz...łączeniu? pod trzecim korytarzem na lewo od...oh, w sumie, nie wiesz, gdzie to. - Patrzę na niego uważnie. - Zdarza się. Nie podróżuję z nim, byłam sama. Tylko...zapisał...eh, uratował mi życie i potem nas złapali...i im pomógł...i zginęli moi bracia...i jesteśmy tu. - przy ostatnich kilku zdaniach głos mi się lekko załamał. - A ty? Talsoi to ostatnie osoby, jakie spodziewałam się tu zetknąć. Spotkać.
Pedro - 09-12-2014, 22:15

- Komu pomógł? Jacy bracia? Wolniej trochę. Mnie porwali w Vekowarze. Jacyś ludzie przeszli w nocy i zabrali mnie gdy spalem. Obudziłem się z workiem na głowie. Okazało się że jestem w jakiś tunelach. Po jakimś czasie, nie wiem po jakim znalazłem się tutaj. Nie wiem ile tu jestem. Kila osób od tamtego czasu doszło. Ze 4 zabrali. Siedzę i nie wiem na co czekam. Ale trzeba cos zrobić. Nie możemy tu siedzieć czekając jak owce na rzeź. Tylko jakoś brakuje nam współpracy - mówiąc to popatrzył na resztę więźniów.
Bryn - 10-12-2014, 00:04

<ok, wybaczcie, że rzadko odpisuję, teraz powinienem już móc częściej coś napisać>

Po jakimś czasie wybudzam się z drzemki, słysząc nad uchem rozmawiające elfy. Uważnie przysłuchuję się temu, o czym mówią. Czuję satysfakcję, słysząc, że drży jej głos, gdy mówi o zabitych podziemnych elfach. Być może był wśród nich ten, który nie tak dawno poderżnął mi, dosyć nieskutecznie, gardło. Mała szansa, ale zawsze jest.
Siadam powoli, chcąc dołączyć się do rozmowy. Czekam, aż elf skończy mówić i i mówię
- Witaj. Słyszałem, o czym rozmawialiście przez chwilę, chcąc nie chcąc. Jestem Cadan. Odpowiadając na twoje pytanie, pomogłem goblinom w walce z podziemnymi. Z goblinami przynajmniej żyję, nie chce sobie nawet wyobrażać, co by się stało, gdyby wpadł w ręce tych elfów z podziemi - przerywam na chwilę i kontynuuję - Ja także nie chcę czekał aż mnie zarżną, ale musimy wyczekać na odpowiedni moment. Jeśli mamy zawiązać z nimi jakąś współpracę, to trzeba zacząć od razu. Strażnicy i tak nas prawdopodobnie nie rozumieją, więc możemy z nimi rozmawiać o czym chcemy. - również patrzę się po ludziach i nieludziach zebranych w celi. - A w ogóle, jak ci na imię? - pytam elfa.

Pedro - 10-12-2014, 22:50

- Nie mi oceniać twoje wybory. Nie znam sytuacji. Ale co do wymyślenia czegoś co pomogło by nam uciec, jest to bardzo wskazane. Zanim znowu kogoś zabiorą. To co zauważyłem to to, że strażnicy się zmieniają co jakiś czas. Nie wiem co ile, nie ma tu słońca niestety. Rozmawiają wtedy i w ogóle trochę rozprężenie panuje. Cele otwierają tylko by dać jedzenie, co robią dosyć rzadko oraz, by zabrać kogoś lub wrzucić. Sytuacja jest trochę beznadziejna - mówi smętnym głosem.
Bryn - 10-12-2014, 23:33

- Hmm. Strażnicy wchodzą do samej celi tylko podczas zabierania i wrzucania ludzi oraz dawania posiłków? Żeby stąd uciec, trzeba najpierw się ich pozbyć w tym momencie "rozprężenia", jak mówisz. Najlepiej tak, żeby jak najdłużej nikt nie zauważył ich zniknięcia i naszej ucieczki. Niestety nie mogę skorzystać z moich zdolności, tubylcy są odporni na moje sztuczki - mówię, przypominając sobie całą tą zmarnowaną energię magiczną, włożoną w to, żeby w jakiś sposób zadziałać na umysł dzikich, żeby po wielu próbach dojść do wniosku, że oni się całkowicie moją psioniką nie przejmują. - Trzeba działać szybko, im szybciej się dogadamy z resztą wieźniów, tym lepiej.
Leite - 11-12-2014, 19:07

(czy jako podziemna wiem jako tako która godzina itd.?)
-Gdybyś rozsądznie myślał - mówię do Cadana. - Tobyś wiedział, że przez ocalenie mi życia miałbyś zapewnione wyjście na powierzchnię. Bezpiecznie. Ale trudno, było minęło. W każdym razie żyjesz, ale prawdopo....dobnie będziesz ofiarą lub czymś innym - nie zdołałam powstrzymać ostatniego komentarza. - A te istoty, które są tu z nami, straciły chęć walki. Myślę, że możemy chcieć pogadać z rudą i powiedzieć strażom a jak sie niei zgodzoa..zgodzą, to wtedy zniknąć..

Pedro - 13-12-2014, 17:14

- Wy się znacie na walce, a przynajmniej tak wyglądacie. Ja jestem tylko cieślą. Nie znam się na strategii. Jeśli chcecie uciekać to wymyślcie coś. Może ktoś inny wam pomoże, ale ciężko mi powiedzieć kto. Zbyt wielu wojowników tu raczej nie ma - Talsoi wyszeptał w waszą stronę po czym wrócił na swój kawałek koca pod ścianą.
Leite - 13-12-2014, 21:09

-Super. - mruczę zirytowana po czym zwracam się do Laro - Przepraszam za ten policzek. Chyba rozumiesz, czemu ci dałam w twarz. W każdym razie dziękuję za ocalenie życia i proponuję współ...pomoc? w ucieknięciu stąd a potem ci pomogę wyjść bez..bezpiecznie na powierzchnię. Co ty na to?

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group