Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #14.1
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 23-11-2014, 00:03   

Skoro nie wracacie do lochów, tylko do bramy, to piszemy tutaj.

W bramie siedzi czwórka wartowników zielonego tymenu, spora część też kręci się po placu cytadeli.
Podchodzicie do bramy.
- Dokąd? - zatrzymuje was jeden ze strażników - Gdzie się pan wybierasz z tym więźniem?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 23-11-2014, 00:19   

Ten więzień ma być zwolniony i przetransportowany
Na rozkaz ylvy i Magnifera
*wymachuje mu pieczęcią z z glejtu przed twarzą*
I natychmiast oddać mu jego ruchomości. za każda minutę spóźnienia czekają was i mnie poważne kolopoty!!!!
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 23-11-2014, 00:31   

[czekam na moje ruchomości ;) ]
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 23-11-2014, 10:16   

Strażnik pokręcił nosem.
- Dobra, dobra, ale się muszę u dowódcy zmiany dowiedzieć. Rzeczy aresztantów w magazynie są. Vern, leć do dekuriona.
- Otwierać! - tym razem odgłos, z lekka zagłuszany przez hałas na placu wschodnim, dobiegł was z drugiej strony bramy - W imieniu jego wysokości arcyksięcia Sefresa, otwierać! Musimy rozmawiać z dowodzącym!
Na twarzy wartownika odmalowało się bezbrzeżne zdumienie. Uchylił furtę, która natychmiast otworzyła się szerzej, ewidentnie potraktowana z buta.
W bramie stanęła Ylva.

Skłoniła się z salutem wartownikowi, za nią weszło sześciu ludzi w mundurach gwardii arcyksięcia (czarny płaszcz na skos przez jedno ramię, rudy kaftan spięty pasem, rudy kapelusz, czarne spodnie), jaki ona sama też zresztą nosiła.
- Muszę rozmawiać z dowodzącym cytadelą. Wasz patrol sprowadził tu... - przerwała, widząc Agata i stojącego z nim Kodrana - ... naszego więźnia. Widzę, że więcej niż jednego.
- Leć do kapitana albo do dekuriona - wartownik szturchnął kolegę i ten biegiem ruszył ku schodkom w wewnętrzym przejściu bramy.

Korzystając z tego, że został przy nich tylko jeden wartownik, a jednocześnie nie chcąc wchodzić dalej, żeby nie spowodować awantury, Ylva odciągnęła na bok Agata.
- No dobra robota! Co z tym tutaj? Udało ci się z nim porozmawiać? Zgodził się na współpracę?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 23-11-2014, 12:35   

Oczywiście ze się zgodził i dostarczył mi kilku ciekawych informacji ale to nie tutaj.
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 23-11-2014, 22:19   

[przytakuje]
Jest też ważna informacja, która nie powinna dotrzeć do niewłaściwych uszu.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-11-2014, 00:21   

- To jest szansa - powiedziała Ylva półgłosem - Wypuścimy go, niech ich odnajdzie i nas do nich doprowadzi... Ale potrzebuję wszelkich informacji, w ciągu dnia w mieście zniknęło ileś osób i podejrzewamy że to ich robota, ale nie mam pojęcia jak. Bramy są obstawione szczelnie, port zamknięty...
Tymczasem na placu cytadeli pojawił się właśnie dekurion dar Khaven, na jego rozkaz zbiegły się też patrole wartownicze z całego placu, jakieś dziesięć - dwanaście osób.
- Co tu się dzieje?
- Ty tu dowodzisz, panie? - Ylva wyszła mu na przeciw - Ylva Dereven, gwardia arcyksięcia.
- To widzę - odparł dekurion - Co za interes ma tu styryjska gwardia?
- Macie ludzi, którzy są naszymi więźniami. Jeśli ty dowodzisz cytadelą, to proszę o zwolnienie ich.
- Dowodzę kohortą vekowarską, po dowódcę cytadeli juz posłano. O jakich więźniów chodzi?
- Tych, których wasi ludzie sprowadzili na patrolu.
- Uratowaliśmy im życie - zauważył zirytowanym tonem oficer - Są pod naszą opieką.
- Są częścią sprawy najistotniejszej dla nas wszystkich, z ich pomocą dojdziemy do tego, kto sabotuje rozmowy pokojowe - głos styryjskiej agentki zabrzmiał jak cierpliwa nauczycielka, tłumacząca po raz dwudziesty najprostszą lekcję - Naprawdę mogę tu za chwilę przynieść rozkaz waszego magnifera, ale nie mam na to czasu. I wy też nie macie.
Za dekurionem stało już około 15 żołnierzy. W tym momencie z górnego korytarza zszedł kapitan cytadeli, Tor Varhaveren, Daramończyk, sądząc po akcencie, a sądząc po znakach na naramiennikach także w stopniu dekuriona.
- Nikogo nie będziemy wypuszczać! - huknął od progu. Ylva słyszalnie zgrzytnęła zębami - Ten tam zasraniec, Reunion czy jak mu było, alchemik od siedmiu boleści, na sam widok naszych narzędzi tortur zaczął śpiewać falsecikiem i wszystko wyśpiewał. Myślisz, że resztę wam oddamy zanim nam coś powiedzą?
Styryjka westchnęła.
- Nic wam nie powiedzą, bo nic nie wiedzą. Ta, o ktorą chodzi, ma przejętą świadomość i jest chodzącą pułapką, którą właśnie udaremniacie. A chodzi o was, o waszego zabitego dyplomatę. Wiec...
- Nie wydamy nikogo - warknął dar Khaven, wyczuwając nastrój kapitana Varhaverena, na jego hasło, żołnierze momentalnie sformowali szyk. Styryjczycy nie potrzebowali hasła, wybierając najbezpieczniejszy w ich położeniu kąt, ustawili się bok w bok, dobywając broni. Wergundowie naciągnęli łuki, unieśli miecze.
- Ale możemy sprawić, że do nich dołączycie! - zakończył kapitan - Brać żywcem!
Wergundia skoczyła do ataku. Pierwszy doskoczył dekurion dar Khaven, chcąc zgarnąć agentkę i zgarnął ... krótki cios po łuku łokciem w szczękę. Zwinął się, Ylva poprawiła kolanem, blokując cios miecza któregoś z Wergundów, który nie zrozumiał, co znaczy żywcem.

Kodran:
Stoisz w kącie za plecami Styryjczyków, więzy masz założone symbolicznie, możesz się w każdej chwili uwolnić. No, ale jak Styria przegra, to będzie wąsko. Wylądujesz z powrotem w ciupie.
Wtedy dostrzegasz jednego z wergundzkich żołnierzy - trzyma mianowicie twój miecz i tarczę, najwyraźniej zgodnie z wcześniejszym poleceniem poleciał do magazynu. Teraz stoi z baranią miną, najwyraźniej zdezorientowany sytuacją, u wylotu bramy od strony dziedzińca cytadeli, pod ścianą.
Młody chłopaczek, chudziutki... załatwiłbyś go w sekund pięć.
Agat:
Stoisz razem ze Styryjczykami i jest ci mocno niewyraźnie. To ostatnie miejsce, gdzie chciałbyś zginąć, róg bramy w jakiejś idiotycznej potyczce. No ale chcieć a móc... Prosto na ciebie wpada osobiście pan kapitan, waląc krótkim buzdyganem w łeb. Uchyliłeś się, łeb ocalał, ale oberwałeś w bark (lewy) i to tak, że uniesienie ręki sprawia ci ból aż w piętach. Węszę złamany obojczyk.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 24-11-2014, 11:05   

Rycząc z bólu uderzam grzbietem młota celując mniej więcej w podbródek (używając całej siły jaka mam w prawej ręce )
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 24-11-2014, 15:49   

Pozbywam się więzów i chowam je do kieszeni ( nie wiadomo kiedy się przydadzą ;) ). Następnie szybko zbiżam się do chłopaczka i odbieram mu łagodnie ale stanowczo moje rzeczy, póki wciąż jest oszołomiony i radzę mu aby się gdzieś schował do końca walki. Jeżeli stawia opór (drugi wariant) wyrywam mu broń i uderzam kantem tarczy w twarz by wyrządzić jak najmniejsze uszkodzenia, ale go ogłuszyć.
Po odzyskaniu ruchomości odwracam się i patrzę jak mogę pomóc Agatowi (i co w ogóle się dzieje :shock: )
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 25-11-2014, 20:37   

Krótki opis sytuacyjny:
walka trwa w tunelu bramnym, szerokim na jakieś 6, długim na może 10 m. Brama jest zamknięta, ale tylko zewnętrzna. Za wami jest plac cytadeli, na tyle, na ile w ciemności można ogarnąć, ma około 40x 40 m, ale tuż za walczącymi, naprzeciwko lekko po skosie od bramy jest ściana wieży donjona i zejście do podziemi, Kodrana dzieli od tego zejścia z 6 kroków.

Kodran:
Kodran napisał/a:
wyrywam mu broń i uderzam kantem tarczy w twarz by wyrządzić jak najmniejsze uszkodzenia, ale go ogłuszyć.

To by wymagało odwrócenia tarczy uchwytem do siebie, czyli wyrwać- odwrócić - złapać za uchwyt, a jeśli nie daj bogini jest podwójny imacz, to jeszcze zapiąć - walnąć. To o 3 sekundy za długo.

Podszedłeś do młodzieńca chyłkiem, starając się iść możliwie przylepionym do ściany, żeby nie wpaść pod miecz nikomu z walczących. Doskoczyłeś do młodzieńca, stojącego u wejścia do tunelu bramnego i szarpnąłeś za tarczę. Młody wytrzeszczył się i wstydząc się wołać o pomoc wrzasnął:
- Alarm!! - jakby ludzie dookoła nie byli dość zaalarmowani. Najbliżej stojący Wergund zobaczył, jak się z nim siłujesz i skoczył w twoim kierunku. Potraktowałeś więc młodego z kopa, wyrwałeś tarczę, ale trzymana za krawędź wyślizgnęła ci się. Został ci miecz, którym sparowałeś uderzenie i wpadłeś z bara w Wergunda. Wywaliliście się obaj, wylądowałeś na wierzchu, ale poczułeś wtedy potężne kopnięcie w bok, aż odebrało ci oddech. Młody postanowił się zrewanżować...

Agat:
Zamachnąłeś się młotem, co spowodowało kolejną falę bólu w barku, wręcz słyszalny zgrzyt łamanych drobinek kości. Nie wycelowałeś dobrze - może to i lepiej, bo uderzony obuchem oficer nie miałby szans na przeżycie. A tak dostał trzonkiem i ciężar młota pociągnął was obu, kapitan przywalił w ścianę, zdołał zasłonić się barkiem, ale siła uderzenia wybiła mu buzdygan z ręki.
Obuch młota uderzył z hukiem w ścianę, aż poszło echo po (bardzo pięknym zresztą) sklepieniu łukowo-krzyżowym bramy. Wergund spłynął po ścianie, ty spróbowałeś podnieść młot, ale bark oznajmił "piernicz się!" i ręka zwisła ci bezwładnie.

Rozejrzałeś się.
Wergundów było trzykrotnie więcej. Ale Styryjczycy to była gwardia arcyksięcia, najlepiej wyszkoleni i najbardziej zawzięci z elitarnych oddziałów wojska bogini. Widać było, że dostali rozkaz "nie zabijać", który wyjątkowo utrudniał im walkę, bo nie mogli przeciwników eliminować. Za to Wergundowie walczyli z wściekłością, gotowi wybić cały oddział.
Po minucie starcia Styryjczycy cofnęli się jeszcze o krok, zwierając szereg, za to wśród Wergundów pojawiło sie kilku z łukami i kuszami. Wynik starcia był przesądzony, ale też widać było, że gwardziści wezmą ze sobą przynajmniej dwukrotnie tylu żołnierzy ilu ich samych było.
- Stać, do ku*wy nędzy!!!!!!! - odbiło się echem aż od ścian dziedzińca.
Zapadła cisza, przerywana przyspieszonymi oddechami
- Psiakrew!!! - wrzasnęła Ylva raz jeszcze - Chować ostrza, idioci, ale już! - Połowa Wergundów i wszyscy Styryjczycy opuścili broń - Jesteśmy o krok od zakończenia wojny na północy, ty chcesz odpowiadać za zerwanie rozmów, Varhaveren? Jesteś pewien, że tak chcesz się zapisać w historii, debilu!? - zwróciła się do leżącego tuż obok kapitana, rozbrojonego przez Agata. Stanęła nad nim z mieczem, nie zostawiając też wątpliwości, że w razie czego on zginie pierwszy - Opuścić broń. Wszyscy - zakończyła już spokojniejszym głosem.
Dekurion dar Khaven pozbierał się z ziemi i z wściekłą miną uniósł rękę, dając sygnał do odstąpienia. Wergundowie schowali broń. Styryjczycy jeszcze chwilę stali w gotowości, po czym schowali miecze.
Ylva odetchnęła. Podała rękę kapitanowi cytadeli, pomagając mu wstać.
- Panie oficerze - powiedziała już spokojnie - Wasz patrol zgarnął z placu Emilię da Tirelli, Ofiryjkę w służbie Sapientii, co akurat jest mało ważne, ważne jest to, że ona ma kontakt mentalny z zamachowcem, który zabił waszego dyplomatę - ujęła sprawę tak, żeby nie używać sformułowania "Emilia zabiła" - Nasza khorani przerobiła ten kontakt na formę pułapki, Emilia przyciągnie do siebie zabójcę, którego przejmiemy. Dopóki siedzi w lochu, nie może być przez nas chroniona.
- Skąd mam wiedzieć, że to prawda? - stęknął Wergund, poprawiając mundur
- Czego chcesz, jakiejś dramatycznej przysięgi? - westchnęła agentka - Czy może wystarczy ci moje słowo...?

Zaczęło zmierzać do rozwiązania sytuacji. To jasne, że właśnie w tym momencie wszystko musiało się spieprzyć.
Z wejścia do lochów wszyscy usłyszeliście stłumiony krzyk, trzask, potem jakiś niejasny łomot. I krzyk wartowników.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 25-11-2014, 22:58   

/Fenris, uzupełnij Twój udział w powyższych zajściach :) /
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 26-11-2014, 00:07   

Rozglądam się biorę kilka wdechów i próbuje się podnieść szukając wzrokiem kodrana
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 26-11-2014, 00:44   

Cholera, chłopaki. Byłoby super, gdyby wasze opisy były nieco dłuższe 10 słów... Fakt, że się rozglądasz, naprawdę nie daje mi wielkiego pola do manewru w kwestii ruszenia do przodu twojej postaci. Wiesz, gdzie jest Kodran, dokładnie to opisałam. W tym momencie zbiera się z gleby po tarzaniu się w Wergundem. Więc nie napisałeś mi NIC. Mam ja pisać, co robi twoja postać? No mogę, tylko nie wiem, czy ma to sens.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 26-11-2014, 03:16   

Ok, lecimy dalej.

Słysząc odgłosy walki i wołanie na alarm, Wergundowie w przeciągu kilku sekund na rozkaz dekuriona przegrupowali się i przygotowali do wkroczenia do lochów. Pierwsi stanęli scutiati z tarczami, za ich plecami dwóch łuczników, mag bojowy i dalej luźni wojownicy z samymi mieczami, mający wyskoczyć do ataku, gdy tylko będzie czyste pole.
Z dołu rozległo się głośne:
- Nieeee! - wykrzyczane kobiecym głosem pełnym wściekłości. Równocześnie usłyszeliście trzask i syk dymu, całe podziemie rozjarzyło się białym światłem, jakby ktoś tam odpalił jakieś zaklęcie. Ktoś na dole wołał raz za razem Kodrana.
Ylva pchnęła Styryjczyków w ślad za nimi, półgłosem mówiąc do dar Khavena:
- Jeśliby to byli zabójcy od Władcy Koni, to Emilia już by nie żyła. Ale ją słychać - mówiła szybko, jednocześnie obserwując sytuację na dole - Więc to nie oni. Wołają Kodrana, to muszą być jego kolesie z Imperium.
Dekurion spojrzał na nią.
- Nie mam pojęcia jakim cudem się tu dostali, ale jeśli to zrobili, to jest problem. To znaczy, że uzbrojeni ludzie mogą się dostac do środka cytadeli - umilkł na chwilę, patrząc na nią z namysłem - Jesteście z nami?
- Jesteśmy z wami - uśmiechnęła się Styryjka półgębkiem, wyciągając do niego rękę. Przyjął gest, uścisnęli sobie dłoń.
- Atakować! - krzyknął - Atak, na dół!
- Żywcem brać! - krzyknęła za nimi Ylva. Rozejrzała się i dostrzegła Kodrana, który zdążył pozbierać się z ziemi i otrząsnąć, a nawet zamontować tarczę na ręce - Rzucaj to. Ale migiem! - syknęła - Masz szansę odkupić przewiny. Jedną. Jedyną szansę. Idziesz na dół. Uciekniesz z nimi. Pójdę waszym śladem, wystawisz ich nam. Będziesz zostawiał mi ślady, a jak dam sygnał - uderzysz na nich razem z nami. Odmów - a skończysz tu swoją przygodę - warknęła, nie zostawiając wątpliwości względem tego, że spełni groźbę.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 26-11-2014, 12:48   

Krzyczę do kodrana * reshion!!!!
Wyciągam sztylet i w jak najszybszym możliwym w moim stanie tempie zbliżam się do zejścia do cel.
Staram się usztywnić rękę.
Używam eliksiru znieczulającego który miałem ukryty przy pasie.
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 26-11-2014, 13:58   

Rzucam tarczę na ziemię, biorę w jedną rękę miecz a w drugą finkę.
- Jakie ślady mam Ci zostawić? I jaki znak ustalamy?
[po tym jak Ylva mi odpowie]
Biegiem udaję się na dół starając się omijać wszystkich na swojej drodze. Gdy tylko znajdę się w zasięgu wzroku Imperialistów krzyczę: Cynthia! To ja Kodran! Idę do was!
Szybko dołączam do nich i przygotowuje się do ucieczki.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 26-11-2014, 14:54   

Kodran:
Ylva łapie cię za ramię i zatrzymuje na górze schodów, na razie zasłaniają cię schodzący wojownicy, 4 Wergundów i dwóch Styryjczyków.
- Stój! - syknęła przez zęby - Z głową, facet, z głową. Jak mają ci uwierzyć, że jesteś z nimi, jeśli zejdziesz tam uzbrojony między żołnierzami! Rzucaj broń, weźmiesz jakąś nową na dole. Jak cię szturchnę na dole, to znak, że się wystawiam, trzaśniesz mnie łokciem w twarz i się wyrwiesz. Dawaj łapy i ten sznurek, będziesz bardziej wiarygodny - wiąże ci ręce z przodu tak, żebyś mógł ten cios łokciem wykonać - Znaki zostawisz takie, jakie będą dostępne, coś wydrapanego na ścianie, kawałki ubrania na ziemi, cokolwiek, żebym wiedziała, że to od ciebie
. Podchodzicie schodami w dół, z wami idzie Agat. Ylva do jednego ze schodzących gwardzistów szepcze "osłaniaj mnie, jak go puszczę".

Agat:
Uuuu, jak puści ten eliksir, to będzie fest bolało ;) Jeśli jeszcze zawijasz bark czymś usztywniającym, to nie zdążysz zejść na dół przed żołnierzami. Idziesz więc za nami. Ale młotek proponuję odłozyć, bo na razie go nie uniesiesz, a jeśli - to ci zaszkodzi.
Ylva mijając cię, pokazuje ci drogę na schody.
- Jak Kodran się wyrwie, ty i on (wskazuje gwardzistę) musicie dać mi osłonę. Jeśli Kodran nas jednak wystawia, to mnie wciągnie między nich i bajka się skończy - uśmiecha się półgębkiem - To w sumie nie jest pierwszy raz, jak cię proszę o ochronę ;) Masz praktykę, dasz radę.
Hm, Ylva chyba nie zauważyła twojego połamanego obojczyka...
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 26-11-2014, 16:43   

[daję miecz Agatowi i chowam finkę]
Czyli plan w skrócie: bierzecie mnie związanego, na znak uderzam cię z łokcia i wyrywam się i idę z nimi zostawiając znaki? Czemu nie. [wzdycha]
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Akinori 
Fenrir


Skąd: Wrocław
Wysłany: 26-11-2014, 21:53   

[Przez większość czasu był wtopiony w tłumie wergundów, bądź gdzieś z tyłu. Nie ingerował w ich sprawy ponieważ polityka to śmierdzące gówno, a płytowe rękawice trudno się z takowego czyści]




Dziwne dziwne rzeczy się dzieją w tych wergundzkich oddziałach. Wystarczy być obok kapitana aby ludzie przestali cie dostrzegać. Niestety sprawy się pokomplikowały w posocznice jedną... Ani Ci ani Ci nie są w stanie mi pomóc... - myśli Fenris - Chyba będzie trzeba wziąć sprawy w swoje własne ręce. Gdybym tak pomógł Kodranowi...

[w momencie znaku od kodrana pomagam mu w ucieczce i uciekam razem z nim]
_________________
"Eee tam, wyklepie się na warsztacie"
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 27-11-2014, 00:52   

Schodzimy wszyscy na dół. Wergundzcy tarczownicy weszli z buta, powalając dwóch stojących na przodzie. Agat, wydają ci się znajomi, z Przystani. Kodran, znasz ich doskonale, to Valahid i Verron Astin.
Zza pleców tarczowników zaatakował mag bojowy, waląc falą uderzeniową, ale w tym samym momencie dziewczyna rzuciła pod nogi rozpryskowy ładunek. Tarczownicy osłonili siebie i resztę tarczami, ale po chwili uderzyli znowu, razem z nimi ruszyło dwóch gwardzistów, atakując dalekimi sztychami. Razem zepchnęli napastników aż do mniej więcej wejść do cel Reshiego i Emilii.
- Stać! - wrzasnęła Ylva, pchając Kodrana za kołnierz przed sobą - Stać, bo go tu wpatroszę!
Kodran, nie czujesz żadnego szturchnięcia.
Tarczownicy przez chwilę wstrzymali atak, jednak było dosć jasne, że dalszy szturm skończy się źle dla grupki napastników.
- Rzucić broń i wypuścić tu tę dziewczynę! - Ylva wskazała ruchem głowy na Emilię - Ale już! Bo go wykończę! - pochylając się do ucha Kordana wysyczała cichutko - Jeszcze nie....
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Akinori 
Fenrir


Skąd: Wrocław
Wysłany: 27-11-2014, 01:10   

Regu, panie mój...daj mi cierpliwość...daj mi cierpliwość..bo jak dasz mi siłę to zabiję...- myśli Fenris, gdy słodka adrenalina już zaczęła uderzać mu do żył. Czekam...
_________________
"Eee tam, wyklepie się na warsztacie"
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 27-11-2014, 01:58   

Wstrzymuję w takim razie i czekam na wasze deklaracje :) Wszystkie :) i przenosimy do #16, bo pisanie wam w dwóch tematach trwa dwa razy dłużej.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 16