|
Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)
|
Gra |
Autor |
Wiadomość |
Elidis
Administrator Hydra
Skąd: Z ostatniej wioski
|
Wysłany: 02-11-2015, 06:08 Gra
|
|
|
Kiedy wróciliście do Kalidoera Iembatan poczuliście ulgę pomieszaną z ukłuciem żalu. Tak zwana enklawa styryjska nigdy nie była zbyt imponującym widokiem. Zbudowano ją na ruinach dawno porzuconych umocnień Laro, z których ostały się głównie kamienne mury i wykute w górskiej ścianie komnaty. Prócz tego Styryjczycy wznieśli liczne drewniane budowle, karczując okoliczny las i odnawiając tym samym stoki bojowe.
Jednak większość budowli była w złym stanie. Mury nosiły liczne ślady napraw, blizny po oblężeniach. W wielu miejscach domy i fortyfikacje były osmalone, zapewne od magii, zaś dumne niegdyś proporce ze smokiem były brudne i poszarpane,
Widok napawający żalem, metafora stanu całej północy.
Wszędzie panował nasilony ruch, Kalidoera Iembatan była stracona od dłuższego czasu i teraz trwałą gorączkowa ewakuacja na wyżej płożone tereny, do Laro. Styria ostatecznie miała zniknąć z mapy świata.
A jednak dla Ylvy i Oktaviana był to poniekąd powrót do domu. A przynajmniej jego namiastki. Spotkaliście się dopiero kilka godzin drogi od enklawy, mimo, że oboje wycofywaliście się z Terali, jednak oczywiście każde swoją drogą. Oktavian dobrze pamiętał Ylvę z czasów zanim została szychą wywiadu, zdarzało się im razem pracować. Gdy Ofirczyk całkiem przeszedł na stronę Styrii Ylva szybko stała się jego bezpośrednim przełożonym.
Razem skierowaliście się do kwatery głównej wywiadu, czyli drewnianej szopy przytulonej do skalnej ściany. Szopa stanowiła tylko przedsionek, a doskonale zamaskowane drzwi prowadziły do kompleksu wykutych w skale komnat, gdzie mieściły się kwatery, sztab, a nawet pokój przesłuchać i więzienie.
- Proszę, szefie – rzucił sarkastycznie Ofirczyk schodząc Ylvie z drogi i lekko się kłaniając, w odpowiedzi agentka zmierzyła go spojrzeniem mówiącym, poważnie i weszła do kompleksu.
Skalne korytarze były przestronne, dość dobrze oświetlone i zdobione prostą, geometryczną ornamentyką. Chcieliście się skierować prosto do sali odpraw, jednak zatrzymał was młody chłopak, nie znaliście jego imienia.
- Pani Dorren, jest pani proszona za mną, pan Leandros może się przyłączyć – popatrzyliście po sobie lekko zdziwieni.
- Dobrze prowadź – odrzekła Ylva.
Chłopka poprowadził was do schodów prowadzących w dół. Wiedzieliście co jest na dnie, więzienie i sala tortur. Octavian, nie miał bladego pojęcia czemu mieli by tam, lecz Ylva zaczynała się domyślać i wcale się jej to nie podobało. Zeszli po schodach stając w obszernej sali, którą zagospodarowano jako więzienie.
- Po raz kolejny mówię wam, psia wasza mać, że nie jestem dezerterem! – głos był znajomy, budził wspomnienia.
- Emilia?
- Tak ja – powiedziała magiczka obracając się na pięcie w stronę agentki, wyglądała na mocno rozjuszoną. – Czy mogłabyś proszę powiedzieć tym panom żeby się odczepili ode mnie? – wskazała dwóch strażników z których jeden wyraźnie starał się zapisywać przebieg rozmowy na małym bloczku karteczek.
- O co jest oskarżona – zgadnął Octavian.
- O dezercję – strażnik zignorował wściekłe fuknięcie dziewczyny i kontynuował – opuściła armię w trakcie wojny i ...
- Nie należałam do waszej armii! – chłopka który wprowadził was do sali znów się pojawił by was ponaglić.
- Wrócimy do tego, na razie dajcie jej spokój – rzuciła Ylva przez ramię idąc dalej.
Zaprowadzono was do pokoju przesłuchań, drzwi były lekko uchylone, przez co było widać i słychać co dzieję się w środku. Znajomy głos i widok drobnej osóbki przywiązanej do krzesła od razu zdradziły agentce co się dzieję. „O nie” rzuciła i pobiegła w stronę drzwi zostawiając z tyłu zdezorientowanego Octaviana. Wpadła do pokoju.
Do krzesła była przywiązana kobieta, jej oddech był ciężki, włosy lepiły się do twarzy oblanej potem. Nadgarstki i kostki nosiły ślady kajdan.
- Komu przekazywałaś meldunki – rzucił ostro stojący nad nią mężczyzna, odpowiedź nie nadeszła, nadszedł za to cios w twarz.
- Przestań Derthis – odezwał się drugi mężczyzna stojący pod ścianą, Ylva od razu rozpoznała starego kolegę, Ernersta.
Nie znosiłeś przesłuchań, były najgorszą rzeczą pod słońcem, zwłaszcza kiedy obiektem była jedna ze swoich. O Nemari tylko słyszałeś, ale nie sądziłeś, by służka bogini mogła zdradzić. Wpływ tych bagiennych elfów jak nim. Szkoda, ale robotę trzeba wykonać.
- Możesz to ułatwić sobie i nam. Powiedz komu wysyłałaś meldunki, bo inaczej...
- Dość! – rzuciła Ylva. – Co tu się do cholery dzieje!? Gdzie jest oficer więzienny?
- Za tobą – odwróciła się.
Wysoka i barczysta sylwetka za nią z pewnością nie należał do oficera więzienia. Niegdyś twarda, skamieniała skóra, teraz wyblakła i popękana, mogła należeć tylko do jednej osoby.
- Witam pana, panie Menawan – Ylva wyprężyła się jak struna salutując potężnemu Khôr'gona, szefowi wywiadu Styrjskiego. – Przepraszam, ale co tu się wyrabia?
- Witaj Ylvo, Octavianie zaraz to naprostujemy. |
_________________ TO JEST MOJE BAGNO!! |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 02-11-2015, 13:46
|
|
|
Kalidor w niczym nie przypominały Styrii. Skaliste surowe stoki ani troche nie wyglądały jak bezkresne puszcze nad Loranis. Wąskie przesmyki pomiędzy poszczególnymi elementami górskiej fortecy nie kojarzyły się nijak z obszernymi alejami słonecznego Styrgradu. Tysiące ludzi, cywilów, którzy cofali się wraz z resztkami swojego wojska, stłoczonych na tym mało gościnnym skrawku ziemi, tworzyły wieczny hałas, nie cichnący harmider, tak skrajnie odmienny od ciszy styryjskich lasów, które zawsze przynosiły Ylvie ukojenie, kiedy tylko miała możliwość choć na trochę wrócić do domu,
To wszystko... wspaniałe miasta z gładkiego lśniącego kamienia. Milczące tajemnicze lasy zasnute mgłami, pełne tajemnic i osobliwości. Leśne świątynie bogini, cudne jak klejnoty. Wysokie góry o stromych stokach, porośnięte gęstym lasem. Brzegi potężnej Loranis, zanurzone w porannej mgle. To wszystko przepadło.
Trudno było nie myśleć o tym, wjeżdżając do Kalidoera Iembatan i Ylva obawiała się, że Itharyjczyk aż nadto sprawnie odczyta z jej twarzy ów sentymentalny żal. Zerkneła na towarzysza ukradkiem. Oktawian zdawał się sam być tak pogrążony w myślach, że nie zwracał uwagi na nią.
No tak, pomyślała, nie tylko Styrię utraciliśmy przecież...
Teraz... teraz właściwie utraciliśmy już praktycznie wszystko. Wracała przecież z Terali, z meldunkiem o ostatniej wielkiej klęsce Północy, klęsce pod Dhe Sleibthe, którą oglądała na własne oczy. Wyjeżdżając stamtąd widziała jeszcze wielką armię Qa wkraczającą z ogniem na ziemie Jastrzębców. Trzymała się jeszcze Visnohora, zima przytrzyma z pewnością oddziały na nizinach, ale z wiosną nadejdzie nieuchronny już teraz koniec. Szanse zostały przegrane.
Mijając obszerny pierścień bastionów, umocnień i bunkrów dookoła Kalidoera Iembatan Ylva coraz dobitniej uświadamiała sobie, że tutaj to także była już tylko kwestia czasu. Na poszczególne linie obrony rzucano już w tej chwili wymieszane oddziały, było tam trochę zawodowców z pertamy i niedobitki ke'empat, obydwie armie praktycznie przestały istnieć po klęsce pod Styrgradem. Centrum frontu bronili najtwardsi z weteranów, których imię przyprawiało wrogów o drżenie rąk i skurcz żołądka. Dywizjon Besara Takut.
Ich pozarastane bliznami, poszarzałe twarze mówiły same za siebie, kiedy pod osłoną ich ognia przekraczali granicę frontu. Ulundo nie mieli już siły, by walczyć.
Gdy witała się z przyjaciółmi z Gwardii, strzegącej ściśle samej fortecy, widziała w ich twarzach to samo. Walczymy już ponad dwanaście lat. Dwanaście lat na froncie. I dopiero teraz zabrakło sił.
Ylva wiedziała, dlaczego. Ona też czuła się tym przytłoczona. Nie tylko tym, że poniosła tak dramatyczną porażkę w walce o Teralę, nie było to też zmęczenie permanentnym niewyspaniem z powodu koszmarnych snów, towarzyszących jej gdy tylko zamykała oczy. To było co innego.
Bogini ich nie słyszała. Nie odpowiadała, przestała wspierać. Zostali sami w tej walce.
Wkraczając w chłodne, wilgotne korytarze podziemnej siedziby, otrząsnęła się z ponurych myśli. Jeszcze walczymy, pomyślała witając się skinieniem głowy czy uściśnięciem ręki z dawno niewidzianymi towarzyszami.
- Darren, chłopcze - mrukneła cicho do prowadzącego ich pachołka, poprawiając pomyłkę w swoim nazwisku.
Oktavian wciąż trzymał się blisko niej, nie była pewna, czy wpuszczanie Itaryjczyka tak daleko do tajnych siedzib to słuszna decyzja, ale po chwili odpuściła sobie obawy. Skoro takie były rozkazy dowództwa, to tak powinno być.
Cóż, ta bezpieczna myśl, iż dowództwo zawsze wie, co robi, szybko została poddana próbie.
Widok Emilii zdziwił ją, w pierwszym odruchu zdziwiła się, że magiczka wciąż żyje. Zasłynęła z wariackich i karkołomnych ataków na przeciwnika, z lekkomyślnego wystawiania się na ostrzał byle tylko sięgnąć wroga kolejnym zaklęciem. Jakim cudem wciąż omijały ją pociski, tego nikt nie wiedział. Ylvę zmartwiło tylko, że widzi magiczkę właśnie tutaj. Powszechnie uważano ją za będącą pod opieką Gwardii, przez osobę Calida była ściśle z Gwardią związana i jako taka była raczej nietykalna. To prawdopodobnie oznaczało, że Calid również poległ.
To jednak była lepsza ze złych wiadomości.
Wpadając do pokoju przesłuchań Ylva czuła przez skórę, że coś tu jest nie tak. To, co było absolutnie pozytywne w tej sytuacji, to fakt, że Nemaria w ogóle została dostarczona tutaj cała i zdrowa, jednak najwyraźniej rozkazy, które wydała w Terali nie dotarły do adresata.
- Przerwać mi to, natychmiast! - rzuciła tonem nieznoszącym sprzeciwu do młodego człowieka, który zajmował się przesłuchaniem - Co jest, psiakrew, co tu się przepraszam dzieje? Nie mamy już psioników, że używacie klasycznych metod? Gdzie jest oficer więzienny? I
- Za tobą – odwróciła się.
Wysoka i barczysta sylwetka za nią z pewnością nie należał do oficera więzienia. Niegdyś twarda, skamieniała skóra, teraz wyblakła i popękana, mogła należeć tylko do jednej osoby.
- Witam pana, panie Menawan – Ylva wyprężyła się jak struna salutując potężnemu Khôr'gona, szefowi wywiadu Styrjskiego. – Przepraszam, ale co tu się wyrabia?
- Witaj Ylvo, Octavianie zaraz to naprostujemy.
- Dowódco - zaczęła pospiesznie - Z zachodniej Terali wysyłałam rozkazy, aby tę kobietę bezpiecznie tutaj doprowadzić i zaprzestać przesłuchań, jako że niemal z pewnością jest niewinna. Jest natomiast sprawa, w której jej osoba jest kluczowa i niezwykle cenna. Naciskanie w tej chwili na wyciąganie od niej informacji, zwłaszcza tak wątpliwą w swojej skuteczności metodą, jak bicie po twarzy - mówiąc to zmierzyła lodowatym wzrokiem tego, który prowadził przesłuchanie - moze zniweczyć szansę powodzenia w akcji, którą mamy możlwość przeprowadzić. Jeśli poświęci mi pan chwilę w cztery oczy, wszystko wyjaśnię - rozejrzała się po pomieszczeniu, zastanawiając się, czy wszystkim tutaj można było ufać, ostatecznie jeśli Menawan uzna, że ma zdawać raport tutaj, to będzie jego odpowiedzialność - Mam także do przekazania panu raport z Terali wraz z pełną listą nazwisk naszych ludzi oraz kluczowe szyfry do komunikacji z nimi. Po klęsce pod Dhe Sleibhte wydałam rozkaz "szary", siatka teralska powinna zostać uśpiona, ale wciąż istnieje. Wejście Qa na teren Terali nie powinno jej zaszkodzić, ludzie zejdą do całkowitej konspiracji i będą czekać na rozkaz, nie podejmując żadnych działań.
Mówiąc to Ylva spróbowała stanąć tak, aby widzieć twarz Nemarii i spróbować wyczytać emocje i reakcje, towarzyszące dziewczynie.
*rozkaz "szary" - kryptonim akcji wygaszającej siatkę szpiegowską bez wycofywania części rezydentów. Wszyscy aktywni agenci powinni wycofać się z terenu objętego rozkazem, zabierając wszelkie newralgiczne materiały. Rezydenci natomiast powinni zniszczyć wszelkie dowody na współpracę z siatką (fizycznie oraz z pomocą np. eliksirów zapomnienia)i zaprzestać jakiejkolwiek działalności wywiadowczej, przechodząc całkowicie do cywila. Jedyną rzeczą, jaką pamiętają rezydenci, jest szyfrowane hasło i dopiero odebranie owego hasła zaktywizuje ich ponownie. Agenci nie znają się wzajemnie,mają kontakt wyłącznie do swojego oficera prowadzącego (po aktywizacji będzie nim ten, który przekaże hasło). Ci z kolei zajmują się ewentualnym zbieraniem informacji z terenu i przekazywaniem ich do koordynatora (w Terali na ziemiach Jastrzębców to był Sambor Wojsławic). Wszyscy aktywni agenci powinni z Terali uciec po otrzymaniu "rozkazu szarego". |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Gorvenal
wergundzki oddział specjalny
Skąd: Łódź
|
Wysłany: 02-11-2015, 17:04
|
|
|
Wizyty na froncie nigdy nie napawały optymizmem. Północ upadała. widać to było wszędzie. na budynkach i murach fortec. w opustoszałych magazynach, na zasłanych trupami polach bitew. Tylko nie w oczach ludzi. Ci tutaj walczyli. To był kolejny powód aby uciec z Ofiru. wiedział że to nie miałoby sensu. Kilka miast państw nie może podjąć wojny z taką potęgą. Mimo to nielogiczna gorycz w sercu pozostała.
-Przestań!- Upomniał się w myślach - Za często ci się to ostatnio zdarza.
Przerwał rozmyślania gdy dochodzili do drzwi szopy w której (a w zasadzie pod którą) mieścił się sztab. Uśmiechnął się lekko słysząc jak Ylva poprawia chłopaka który przekręcił jej nazwisko. Kiwnął mu głową na znak że z chęcią pójdzie z nimi. Przez kilka minut w milczeniu przemierzali kamienne korytarze aż dotarli do nieznanej mu części bunkra. Ciekawe ile jeszcze takich miejsc tutaj było i kiedy je zobaczy (nie żeby miał Styryjczykom za za złe brak zaufania. Bądź co bądź był kimś z zewnątrz).
Więzienie nie było zbyt obszerne. z resztą nie musiało być. Po co komu wielka sala dla jednego człowieka? Kobieta stojąca na środku sali w najmniejszym stopniu nie wyglądała na więźnia. Kłóciła się o coś ze strażnikami a gdy tylko otworzyli drzwi zaczęła w co najmniej gwałtowny sposób rozmawiać z Ylvą. Miała na imię Emilia. To już jakieś informacje. Od strażnika dowiedział się że jest oskarżona o dezercję. Strzępki zasłyszanych podczas pracy rozmów zaczęły sklejać się w jego głowie we względną całość. Wychodzili. Stwierdził że wróci do tego później.
Następny był pokój przesłuchań. To było już bardziej zrozumiałe. O Nemarii słyszał trochę więcej. Coś musiało pójść nie tak jak trzeba. Ylva była wkurzona. Zastanawiał się właśnie czy zrobi coś bolesnego jednemu ze strażników kiedy ktoś otworzył drzwi. Gdy tylko zobaczył potężną szarą sylwetkę schylającą się w za niskich drzwiach całym sobą zapragnął wtopić się w ścianę i stać się niewidzialnym. Udadło mu się na jakieś pół sekundy. Khôr'gona był głową całego tego bałaganu i chyba jedyną osobą która trzymała to wszystko w całości. O ile słowo "osoba" było odpowiednie... Rozmawiali przez chwilę. Wydawało się że wielki ulundo nie zwrócił nawet uwagi na porażkę w Terali i uśpienie siatki. Ironiczny żart o kamiennej twarzy już cisnął mu się na usta, ale w porę ugryzł się w język. Z Ylwy można było czasem się pośmiać. Nie reagowała na to tak źle. Obawiał się że reakcja szefa wywiadu mogłaby być odrobinę inna. Stanął więc pod ścianą ciaśniej owijając się płaszczem dla ochrony przed chłodem podziemi i słuchał. |
_________________ Rzeczywiście nie działa. Hmm... próbowałeś dodać piorunianu?
Prawie zawsze: Jasper Flint- alchemik
Czasem: Oktavian Leadnros- medyk-strzelec, Saren z Tlais Orthogok- medyk-archeolog, Holt Wren- komandos pod przykrywką z zamiłowaniem do ciężkich zbroi
Alaric- wiecznie wiszący w chmurach myśliwy ze styryjskiego końca świata |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 02-11-2015, 17:23
|
|
|
Offtop Gorvenal napisał/a: | Z Ylwy można było czasem się pośmiać. | Ej!!! Te, Ofir, a kopa chcesz? Koniec offtopa |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Frączek
Wergundia Pany
Skąd: z Wergundii
|
Wysłany: 02-11-2015, 19:04
|
|
|
Przesłuchiwanie. Razem z kozimi jądrami pływającymi w czymś na kształt zupy sporządzanej przez stepowców, jedna z tych rzeczy których Ernest wolał unikać. No ale trudno, robota jest robota, co jest do zrobienia musi zostać zrobione. Przypatrywał się beznamiętnie na próby młodszego kolegi, Derthisa. W zasadzie to w porządku był z niego gość, trochę narwany, ale to chyba w związku z jego wiekiem. Żal mu nawet trochę było tego, że to on musi przesłuchiwać tą kobietę. Nie miał też pojęcia, czemu nie użyto do tego celu psioników. Kto ich wie, może mają ciekawsze zajęcia.
Siedział tak więc w tym pokoiku razem ze swoim szefem - Menawanem, oraz Derthisem. Klnąc na czym świat stoi trzymał tego ostatniego w ryzach, od czasu do czasu powstrzymując go, gdy uznał, że stosowane przez niego metody są zbyt brutalne. Spędziłby tu pewnie kolejne kilka kodzin, gdyby nie to że do komnaty wparowała niczym Qa do Vekovaru Ylva, jego stara znajoma. Ha, z wywiadem jak z wojskiem, znajomości zostają na całe życie. Nie umknęła jego uwadze również druga postać, której jednak nie znał. Zauważył natomiast, że tylko od momentu, gdy pojawił się w pomieszczeniu starał się stać na uboczu, jakby chciał się zapaść pod ziemię. Nieistotne - pomyślał - mało jest osób, w których potężna sylwetka pana kamieni nie robiłaby żadnego wrażenia . Istotna natomiast dla niego stała się rozmowa, która rozpoczęła się miedzy Ylvą a jego szefem.
- Rozkaz szary? Ciekawie widzę, bawicie się tam w Terali. Witaj Ylvo, zapytałbym co u Ciebie słychać, ale chyba i tak się zaraz dowiem. |
_________________ '13 - Zwiadowca / łucznik Celahir ( zwany 'Hobbit Sam'
Epilog '13 - mag ognia Divakar
'14 - Kapral Halvard, w służbie 15. kohorty Zielonego Tymenu
Epi '14 - podziemny hipnotyzer Akhel Ah'ran z rodu Diaeth (†)
'15 - imperialista aka najemnik Germeriusz 'Gałgan'
Epi '15 - wojownik Qa, Qorykohynaq
'16 - Ernest, szpieg z krainy deszczowców B)
QA FORTHEWIN
"Opętanie na Indianę! Bijesz Indianę!" |
Ostatnio zmieniony przez Frączek 02-11-2015, 19:08, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
|
|
Nem
ja nie chcieć ciastko
Skąd: z tam
|
Wysłany: 02-11-2015, 20:24
|
|
|
Znowu to samo pytanie… Wiedziała, że nie warto powtarzać tego, co już powiedziała ani zarzekać się, że powiedziało się już wszystko, bo efekt byłby taki sam. Po co więc tracić siłę na wydobywanie z siebie słów? Miała już tego dość. Była w złym stanie ficzycznym to fakt, ale jej stan psychiczny był o wiele gorszy. Utraciła kontakt z boginią, czyli jedyną rzecz, która dawała jej nadzieję na jakieś sensowne wyjście z tej sytuacji po aresztowaniu. Pytanie, czy bogini się od niej odwróciła, czy może bogowie Qa ją zniszczyli… Obie te myśli były równie przerażające dla Nemarii. Powoli zaczęła nawet dopuszczać do siebie myśl, że może jednak jest winna. Ale nawet gdyby się przyznała to i tak nikt by jej nie posłuchał, tylko znowu oberwałaby po twarzy.
Zacisnęła zęby i zamknęła oczy, a chwilę później jej twarz wykrzywiła się w grymasie bólu. Na chwilę ją zamroczyło. Usłyszała, że ktoś wszedł do pokoju przesłuchań. Nie zwracała uwagi na to, kim była ta osoba. Strzepnęła tylko włosy, żeby trochę zasłoniły jej twarz i wbiła pusty wzrok w podłogę. Starała się chociaż na chwilę uspokoić oddech. Dookoła zrobiło się zamieszanie, więc miała chwilę spokoju. Powoli zaczęło do niej docierać, co się dzieje dookoła. Rozpoznała znajomy głos Ylvy, co trochę ją uspokoiło. W momencie w którym usłyszała styryjkę mówiącą o raporcie z Terali drgnęła i zaczęła się uważnie przysłuchiwać rozmowie, wciąż tępo gapiąc się na podłogę. |
|
|
|
|
Aver
Szop partacz.
Skąd: z kadeckiej szafy
|
Wysłany: 02-11-2015, 21:13
|
|
|
W głowie Emilii był jeden wielki kocioł najrozmaitszych przekleństw we wszystkich językach, jakie kojarzyła. Odejść od Styryjczyków tylko po to, by dać się jak smarkula złapać przez kolejnych, którzy w dodatku ubzdurali sobie nie wiadomo co.
Ona w styryjskiej armii? Dobre żarty. Nikt jej do niczego nie zaprzysiężał, nikomu nic nie obiecywała. To Calid przecież namówił ją, by pozostała z nimi. Szkoda tylko, że zamiast przeć tam, gdzie siedlisko wszystkiego złego, byli spychani w zupełnie inną stronę.
Widać potrzebowała piętnastu lat, by zrozumieć, że tylko sama jest w stanie tam dotrzeć. Tam, gdzie nikt o zdrowych zmysłach by się nie zapuścił.
Ale to wszystko na nic, na cholerne nic, bo ktoś znów stanął na jej drodze.
- Po raz kolejny mówię wam, psia wasza mać, że nie jestem dezerterem! - niemalże wrzasnęła w twarz tępemu Styryjczykowi, i już miała rzucić kolejną wiązanką o tym, czym zajmowała się jego rodzicielka, gdy usłyszała głos, o którym sądziła, że dawno poległ gdzieś poza horyzontem.
- Emilia?
Ylva. Była tam, obie tam były, tam, gdzie rozpętało się piekło.
Ale teraz to już nie miało znaczenia. Było tylko martwym wspomnieniem, jednym z wielu.
- Tak, ja, jak zresztą dobrze widzisz – stwierdziła ironicznie – Czy mogłabyś łaskawie powiedzieć tym panom, żeby się odczepili ode mnie? – wskazała dwóch strażników z których jeden wyraźnie starał się zapisywać przebieg rozmowy na małym bloczku karteczek. Taaak... wszystko, co powiesz, może być użyte przeciw tobie.
- O co jest oskarżona?
Człowiek, który zadał to pytanie, nie wyglądał na Styryjczyka. Wręcz przeciwnie, jego sylwetka przypominała jej rodaków, jednak było w nim coś... innego.
- O dezercję – słysząc ponownie tę samą śpiewkę fuknęła wściekle, a z sufitu ułamał się maleńki łupek skalny i spadł pod nogi Ylvy. Strażnik zignorował te wszystkie objawy nadchodzącej burzy i kontynuował – opuściła armię w trakcie wojny i ...
- Nie należałam do waszej armii! – wrzasnęła z pogłębiającą się irytacją.
- Wrócimy do tego, na razie dajcie jej spokój – rzuciła Ylva przez ramię, zostawiając skonfundowanych strażników i wściekłą maginię samych.
- Słyszeliście? Czy nadal macie uszy i mózgi zatkane mułem z tych chędożonych bagien, których w waszej zasranej puszczy pełno? - spytała przez zęby - Wypuście mnie. I oddajcie moje rzeczy. |
_________________ "What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K. |
|
|
|
|
Elidis
Administrator Hydra
Skąd: Z ostatniej wioski
|
Wysłany: 04-11-2015, 08:09
|
|
|
Ylvo, patrzyłaś w jak zwykle spokojną twarz Pana M. Ulundo nigdy nie zdradzał najmniejszych śladów emocji. Po prostu słuchał, był w tym niekwestionowanym mistrzem i być może dało mu awans w szeregach wywiadu.
- Hymn… - pogładził się po mchu rosnącym na jego brodzie kiedy skończyłaś mówić. – Po kolei. Odebraliśmy meldunek o szarym, jednak z pozostałych dotarły do nas tylko trzy i żaden nie wspominał o Nemari.
Zawiesił na chwilę głos, przeszedł się kawałek wyraźnie o czymś myśląc. Spuścił głowę i pogładził się kilka razy po brodzie. Nagle spojrzał na Ciebie jakby sobie o czymś przypomniał, jednak emocje gościły na jego twarzy tylko przez ułamek sekundy, po chwili powrócił do swojej zwykłej maski.
- Co zaś się tyczy psioników – ciągnął swoim idealnie wypracowanym, beznamiętnym tonem – Wielu jest w tej chwili zajętych innymi kwestiami, inni nie zgodzili się przesłuchiwać kapłanki. Dochodzi do tego kwestia wiadomych problemów z mocą magiczną.
Pojrzał w stronę pokoju przesłuchań, wyraz jego twarzy postał nieodgadnionym, jednak miałaś wrażenie, że Pan M. jest nim dotknięty.
- Rozumiem, że poświadczasz niewinność tej kobiety? Byłoby fortunne, gdyby mogła wrócić do pracy, zwłaszcza przy obecnym stanie naszych szeregów – mówiąc to rozejrzał się po Sali zawieszając na chwilę wzrok na Octavianie i Emilii.
Krótka wypowiedź była pełna treści oczywistych dla Ylvy, Ernesta iOctaviana. Wypowiedź Ulundo znaczyła ni mniej ni więcej jak brakuje mi już ludzi i każdy jest na wagę złota. To tłumaczyło też obecność dwojga Ofirczyków.
Octavianie, przysłuchiwałeś się rozmowie Ylvy z potężnym Ulundo, jednak nie skupiałeś na tym całej uwagi. Obserwowałeś otoczenie i słuchałeś wszystkiego co się tam dzieję, ot, zboczenie zawodowe. Ciekawiła cię wzmianka o moc magicznej, jednak nie była rewelacją. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że bogowie nie słyszą modłów, co dla Styrii miało największe konsekwencje.
Z nieco większą uwagą przysłuchiwałeś się rozmowie Emilii ze strażnikami. W końcu nie na co dzień spotyka się krajankę w więzieniu zagranicznego wywiadu. Co więcej, słuchając wypowiedzi Pana M. coraz bardziej zastanawiałeś się nad powodem sprowadzenia cię tutaj. Subtelna sugestia Ulundo, co w przypadku Pana Kamieni trąciło niemal tak silna ironią, jak fakt, że był szpiegiem, dawała pewne rozeznanie, jednak prawdziwe powody wciąż były tajemnicą.
Miałeś nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni, jednak cierpliwość była kolejnym zboczeniem zawodowym agenta.
Erneście, widok Ylvy był niespodziewany, ale nie zaskakujący. Dobrze wiedziałeś, że agentka była przełożoną biednej Nemari. Zaskakująca była natomiast wieść o kodzie szarym, słyszałeś, że Terali jest cienko, ale nie sądziłeś, że aż tak cienko. Cóż, wszędzie wybuchają coraz to nowsze pożary.
Jako, że twoje powitanie najwyraźniej zostało zignorowane wobec ważniejszych kwestii zacząłeś z uwagą przysłuchiwać się słowom Pana M. Wyjaśnienie, czemu zamiast ciebie nie zajmuje się tym jakieś Ulundo Wody było całkiem przyjemne, szansa, że ta udręka zaraz się skończy była jeszcze przyjemniejsza.
Jednak najciekawszy był końcowy akcent. Przebywając w sztabie od jakiegoś czasu zdawałeś sobie sprawę, że agenci gaśli jak szybkiej niż świece na wietrze, ale nie sądziłeś, że M. zdecyduje się na wprowadzenie obcych w swoje działania. Zresztą cholera, teraz każdy kto nie miał Minerału na mordzie był swój.
Czekałeś na dalszy rozwój sytuacji.
Nemario, ból był silny, ale znośny. Nauczyłaś się już sobie z nim radzić.
Nieznośne było co innego. Świadomość, że pięść nie należała do wroga, ale do rodaka. W którym momencie ta granica zaczęła się rozmywać? Czemu? Za co zostałaś tak ukarana przez swoją panią.
Panią, która nie słyszy. Panią która może już nie istnieć.
Po policzku spłynęła ci łza.
Byłaś sama. Sama w lochu otoczona przez wrogów, ludzki, którzy ci nie wierzą, choć jeszcze kilka miesięcy temu ryzykowałaś dla nich życiem. Czy to co robiłaś wtedy w ogóle miało dla nich jakieś znaczenie? Czułaś, że powoli tracisz siły i nadzieję. Bo jakże mogła istnień nadzieja na wolność bez Pani, Która Wyzwala z Kajdan?
I wtedy znów poczułaś łaskę bogini.
Przez ból i szum w uszach przedarł się znajomy głos. Głos Ylvy. Ożywiłaś się, przez chwilę zastanawiałaś się, czy agentka przyszła cię zbawić, czy potępić, jednak jej rozmowa z Ulundo szybko rozwiała te wątpliwości.
Mało interesowało cię co Pan M. ma do przekazania o stanie wywiadu, obchodziło cię tylko to, czy uda ci się wreszcie uwolnić do tej męki.
Znów rozpalała się w tobie iskierka nadziei.
Emilio, strażnik przed tobą był wyraźnie poruszony pojawieniem się potężnego Ulundo. Rozkojarzył się kilka sekund i dopiero po chwili wrócił do Ciebie.
- Nie mogę pani wypuścić dopóki nie wyjaśnimy okoliczności pani ucieczki z wojska.
Słysząc po raz setny tę samą śpiewkę pomyślałaś, że zaraz eksplodujesz. Fuknęłaś z niekrytą irytacją, a część rzeźbionych ornamentów zaczęła się kruszyć. Strażnik jednak nie zwrócił na to zbytniej uwagi.
- Dobrze, to może spróbujmy z innej strony co się stało z Gwardzistą Calidem?
Wyglądało na to, że nawet obecność szefa wszystkich szefów ich zasranej organizacji nie mogła odciągnąć tego bezmózgiego klawisza od jego działań.
Jednak biorąc pod uwagę to co mówił Ulundo miałaś wrażenie, że była duża szansa na to, że już wkrótce uwolnisz się do tych tępaków. |
_________________ TO JEST MOJE BAGNO!! |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 04-11-2015, 15:56
|
|
|
Ylva przez krótką chwilę rozważyła w myślach to, jak wiele ryzykuje, poświadczając za Nemarię. Z jednej strony to była wychowanka Lylian, najwierniejszej z wiernych, a z drugiej... przecież jej własna rodzona córka przeszła na stronę Qa. Ale na coś trzeba był postawić.
- Mogę poświadczyć przede wszystkim to, czego dowiedzieliśmy się na wstępnych przesłuchaniach jeszcze na Visnohorze. Z tego, że śledczy - zmierzyła lodowatym wzrokiem młodzieńca - z użyciem tak niesłychanie efektywnych technik, jak bicie po twarzy, usiłuje wydobyć odpowiedź, którą już poznaliśmy, wnioskuję, że raporty z tamtych przesłuchań musiały zaginąć. I ja właśnie o tym chciałam rozmawiać, panie dowódco...
Rozejrzała się jeszcze raz. Z wszystkich ludzi, obecnych w pokoju, ufała tylko M. i Ernestowi, któremu zresztą przy tej okazji posłała spojrzenie i uśmiech, mówiące "Dobrze cię widzieć, stary! Przywitam się za chwilę, teraz rozmawiam z przełożonym, rozumiesz" Ten, który zadawał pytania, był jej zupełnie nieznany. Octavian pracował z nią co prawda długo i nie miała powodów, by go podejrzewać, to jednak o całkowitym zaufaniu nie mogło być mowy.
Szybko zważyła w myślach potencjalne scenariusze.
Raporty z przesłuchań rzeczywiście mogły zaginąć, ale mogły wchodzić w grę też inne opcje, być może koledzy z wywiadu wiedzieli więcej niż sądziła. Być może pułapkę, jaką sama planowała, już ktoś zaczął zastawiać. Należało się tego dowiedzieć, zanim wszystkie znane jej informacje wyjawi w tym gronie.
- Chciałabym z panem o tym porozmawiać na osobności, jeśli można - powiedziała poważnie. Pozostali powinni zrozumieć. No, chyba,że M. ufa wszystkim obecnym, wówczas zapewne poleci, by zdać raport przy nich. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Frączek
Wergundia Pany
Skąd: z Wergundii
|
Wysłany: 04-11-2015, 17:12
|
|
|
Ernest w zasadzie nie spodziewał się odpowiedzi, znał M. od całkiem dawna, i raczej nie miał wątpliości, że jego szef nie pozwoli na przerwanie ważniejszej rozmowy dla czegoś tak błahego.
- Co zaś się tyczy psioników - wielu jest w tej chwili zajętych innymi kwestiami, inni nie zgodzili się przesłuchiwać kapłanki. Dochodzi do tego kwestia wiadomych problemów z mocą magiczną.
Ehe, czyli tak jak myślałem. Przysłuchiwał się dalej beznamiętne rozmowie, aż do momentu gdy Ylva wspomniała coś o rozmowie w cztery oczy. Doskonale ją zrozumiał, w końcu oprócz ludzi z wywiadu były tu dwie osoby zupełnie z zewnątrz. Nie czekając na odpowiedź szefa rzucił krótko:
- Derthis, zwijamy się, pakuj manatki, bierz dziewczynę i zrób coś z tą krwią na jej twarzy. Tylko delikatnie do cholery, przesłuchanie już się skończyło. Spotykamy się za drzwiami. - powiedział zakładając swój płaszcz. - Pana również proszę za drzwi, bez urazy oczywiście. - dodał posyłając uprzejmy uśmiech w stronę ubranego w szare szaty znajomego Ylvy pokazując mu grzecznym, lecz stanowczym gestem słuszną drogę. - Jakby co, będziemy za drzwiami. - rzucił przez ramię w stronę szefa. |
_________________ '13 - Zwiadowca / łucznik Celahir ( zwany 'Hobbit Sam'
Epilog '13 - mag ognia Divakar
'14 - Kapral Halvard, w służbie 15. kohorty Zielonego Tymenu
Epi '14 - podziemny hipnotyzer Akhel Ah'ran z rodu Diaeth (†)
'15 - imperialista aka najemnik Germeriusz 'Gałgan'
Epi '15 - wojownik Qa, Qorykohynaq
'16 - Ernest, szpieg z krainy deszczowców B)
QA FORTHEWIN
"Opętanie na Indianę! Bijesz Indianę!" |
Ostatnio zmieniony przez Frączek 04-11-2015, 17:13, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Aver
Szop partacz.
Skąd: z kadeckiej szafy
|
Wysłany: 04-11-2015, 19:26
|
|
|
Pytanie strażnika ją zamurowało... znaczy zaskoczyło. Mocno. Uprzednio uniesione brwi opadły, pionowa zmarszczka między nimi pogłębiła się.
Czyżby nie dostali żadnych wiadomości z ich oddziału odkąd odeszła? Przecież styryjski wywiad na pewno miał jakieś sposoby na kontakt z Gwardią, a minęło już...
Zawiesiła się. Przestała liczyć dni już dawno, a teraz nie była w stanie się skupić by doliczyć się czasu samotności. Ile to? Tydzień? Dwa? Miesiąc? A może tylko kilka dni?
Nie wiedziała. W sumie średnio ją to obchodziło. Znali powód jej odejścia, miała nadzieję, że wyraziła się dość jasno w liście.
Z drugiej jednak strony... gdyby komunikacja między nimi działała poprawnie, to raczej przekazano by wieści dalej. Spochmurniała.
- Jak ostatni raz go widziałam, to sobie smacznie spał. Skąd mam wiedzieć, co się z nim stało? Nie macie jakiegoś kontaktu z jego oddziałem? Co z tą waszą słynną styryjską dokładnością? - warknęła ironicznie, błagając w duszy jakichkolwiek istniejących bogów by strażnikowi nagle coś się stało, byleby skończył być tak pierońsko irytujący. |
_________________ "What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K. |
|
|
|
|
Gorvenal
wergundzki oddział specjalny
Skąd: Łódź
|
Wysłany: 04-11-2015, 20:24
|
|
|
Nic nowego. wywiad leży, Tavar siedzi cicho, a jemu dają do zrozumienia że jest tutaj tylko i wyłącznie dzięki życzliwości dowództwa. Ylva i Jeden ze strażników rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie. Zaraz go wyprowadzą. No cóż. Mimo że to irytujące, to lekki brak zaufania w Styrii wciąż jest lepszy od wyroku śmierci w Ofirze. Kiwnął głową człowiekowi który pokazywał mu drzwi na znak że zrozumiał rozkaz, po czym wyszedł i oparł się o ścianę po drugiej stronie. Ciekawe czy drzwi są na tyle grube żeby nic nie usłyszał... |
_________________ Rzeczywiście nie działa. Hmm... próbowałeś dodać piorunianu?
Prawie zawsze: Jasper Flint- alchemik
Czasem: Oktavian Leadnros- medyk-strzelec, Saren z Tlais Orthogok- medyk-archeolog, Holt Wren- komandos pod przykrywką z zamiłowaniem do ciężkich zbroi
Alaric- wiecznie wiszący w chmurach myśliwy ze styryjskiego końca świata |
|
|
|
|
Elidis
Administrator Hydra
Skąd: Z ostatniej wioski
|
Wysłany: 04-11-2015, 21:28
|
|
|
Erneście i Octaviani, zaczęliście zbierać się do wyjścia, czy raczej Ernest delikatnie zasugerował, że powinniście wyjść.
Ovtavianie byłeś lekko zirytowany, po co cię tu sprowadzali, skoro zaraz mieli wyprosić? Ucierpiała też nieco twoja duma, maiłeś być opcją awaryjną? Jednak szpieg nie mógł sobie pozwolić na posiadanie dumy, szybko więc uciszyłeś ten głos. Oczywiście zachowałeś tego typu odczucia dla siebie i nie dałeś po sobie nic poznać, posłusznie poszedłeś w stronę drzwi.
Erneście, w tym czasie pomagałeś Derthisowi uwolnić i podnieść Nemrię. Skrzywiłeś się chwytając dziewczynę pod ramię. Nie powinno tak być. Służka bogini nie powinna znaleźć się w takim położenie. Jak to się stało?
Ponury fakt, że pani milczała zdawał się być odpowiedzią na to pytanie, jednak wolałeś nawet o tym nie myśleć.
Podnosząc Nemarię zauważyłeś okrutny uśmiech na twarzy kolegi. Chędożeniu bękartowi spodobała się rola kata. Trzeb będzie go utemperować jak już stąd wyjdziecie. We trójkę powoli skierowaliście się do drzwi.
Emilio, miałaś już powyżej wszystkiego tego przesłuchania. W dodatku ostanie pytanie nieco cię zaskoczyło, a może nawet dotknęło. Skąd miałaś wiedzieć, co stało się Calidem, przecież się nie kontaktowaliście. Co to w ogóle było za głupie pytanie?
Strażnik nawet na chwile nie odrywał wzroku od swoich karteczek. Skąd oni go wzięli? Był kiedyś poborcą podatków, czy co? Z pewnością był równie irytujący.
- Trzy dni po pani dezercji Gwardzista Calid bez słowa zniknął z obozu. Nie kontaktował się więcej, a jego losy są nie znane. Czy kontaktowaliście się od tamtego czasu? Co dzieję się z Gwardzistą Calidem?
Nawet na chwilę nie podniósł na ciebie wzroku, za to wszystko skrupulatnie zapisał.
Nemaria, dałaś się podnieść z krzesła, nie miałaś innego wyboru, wicią jednak miałaś nadzieję. Ylva za ciebie poświadczyła, więc może wreszcie ten koszmar się skończy? Zamknęłaś oczy i spięłaś mięśnie by spróbować utrzymać się na nogach. Dałaś radę choć kostki bolały, bałaś się jednak, że bez wsparcia agentów nie dałabyś rady iść.
No dalej, odezwij się M. powiedz im, powiedz by mnie puścili.
Nie daj mi wrócić do celi, proszę, tylko nie tam, nie znów.
Jeszcze jest chwila, jeszcze nie wyszliśmy.
Proszę.
Ylvo, patrzyłaś jak Ernest zabiera Nem i układałaś w głowie treść raportu z Teralii, przypominałaś sobie najważniejsze fakty i wydarzenia.
Kiedy Ernest cię Mijal rzuciłaś okiem na wiszącą na ramionach agentów dziewczynę. Przez chwilę wasze oczy się spotkały. Nemaria była poobijana, miała spłoszony wzrok kogoś na krawędzi załamania, jak zwierzę, które nie ma już gdzie się skryć. Jej szeroko otwarte oczy patrzyły na ciebie z nadzieję zza zasłony pozlepianych włosów.
To trwało tylko chwilę, agenci szybko cię minęli, by zabrać Nemarię z powrotem do celi.
Jednak Pan M. miał najwyraźniej inne plany.
- Nie trzeba panowie – powiedział kładąc ciężką rękę na ramieniu Ernesta, zaskoczony Styryjczyk lekko się zgiął, ale nie szybko się wyprostował. – Skoro pani Dorren poświadcza niewinność pani Nemarii to mnie to wystarcza. Rozkuć ją. Proszę też by nikt nie opuszczał tej Sali poza panem Derthisem i panami śledczymi – popatrzył na nich wymownie, strażnik stojący przed Emilią wreszcie oderwał zaskoczone spojrzenie od pliku karteczek. – Byłoby fortunne gdyby panowie postanowili zając się w tej chwili pozostałymi wyznaczonymi na dziś zajęciami.
Agenci popatrzyli po sobie bez zrozumienia, ale szybko wykonali rozkazy. Już po chwili zaskoczona Nemaria stała wolna, wsparta o ramię Ernesta, zaś Derthis i strażnicy przesłuchujący Emilię zniknęli za drzwiami.
- Wybaczcie proszę tę szopkę, pani Dorren przybyła wcześniej niż sądziłem i nie zdążyłem zaaranżować odpowiedniego spotkania. Nie musi tez pani ukrywać przed tymi ludźmi swoich informacji, wkrótce będziecie razem pracować. Proszę zatem panią o raport z Terali, samą esencję jeśli mozna.
Ulundo podstawił sobie krzesło z pokoju przesłuchań i usiadł na nim okrakiem kładąc splecione ramiona na oparciu. Znów zaczął słuchać skupiając całą swoja uwagę. |
_________________ TO JEST MOJE BAGNO!! |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 04-11-2015, 21:51
|
|
|
Spodziewała się tego poniekąd, nie zdziwiła się zatem zanadto. Nawet uspokoił ją taki obrót sytuacji. Może i wszystko dookoła się waliło, może wojska Qa były o krok stąd na szańcach enklawy, może batalia w Tryncie, Terali i Dakoni była przegrana.... Ale Styria wciąż miała Służbę Wywiadu, a wywiad wciąż miał M. A M był skałą, na której mozna było się oprzeć... W myślach uśmiechnęła się do tej gry słów. Tylko w myślach. To dobrze, że M. wciąż nad wszystkim panuje. Ktoś musi.
Wzięła głęboki wdech i stanęła w służbowej pozie, zaczynając mówić.
- Wiem, pełny raport z Terali powinnam złożyć na piśmie, ale nie wiem, czy mamy na to czas. Jeśli tak pan rozkaże, to trafi to na pana biurko do jutra. Póki co, zgodnie z rozkazem, sama esencja.
O tym, że zostali schwytani ludzie, z którymi kontaktowała się Lylian dar Duan, raportowaliśmy jeszcze z północnej Dakonii wcześniej. Po tym Lil wyjechała do Visnohory i zgodnie z rozkazem otoczyliśmy ją dyskretną ochroną. Wiedzieliśmy, że to nie devi terphilin była wtyką, nie było takiej możliwości, więc tylko jedna osoba jeszcze wiedziała o jej kontaktach i to była jej córka. Aresztowana Nemaria podała nam nazwisko człowieka, któremu nieświadomie donosiła - to był przyjaciel Lylian. Zdaje się, że ów człowiek zwiódł Lylian, która mu zaufała, miał także skądś naszą kradzioną pieczęć. Wzór tej pieczęci jest nam znany, każdy dokument, podbity tym wzorem, miał trafiać do mnie, bo stanowił informację o dezinformacji, jaką przeciwnik próbuje wprowadzić, a tym samym o ich potencjalnych celach.
Próbowaliśmy dotrzeć do tego człowieka, zastawić na niego pułapkę, przekazując przez skrytkę Nemarii fałszywe informacje o sfingowanym transporcie. Jedyne co się udało, to potwierdzić, że podejrzenia są trafione i to ten człowiek jest narzędziem lominów w Dakonii. Zabrakło mi czasu, żeby się tym zająć, kiedy Qa podeszli pod przełęcze, musiałam się wycofać do Terali wraz z Lylian... - zawiesiła głos na chwilę, opanowując niepotrzebne drżące nuty. Przełożony nie musiał wiedzieć zbyt wiele o jej żalu za przyjaciółką - Lylian się nie udało. Poległa na ziemi dakońskiej, między przełęczą Ferrbis a Visnohorą w walce o artefakt, chorągiew i tarczę, których z rozkazu bogini zdecydowała się bronić...
Możliwie mało zauważalnie wciągnęła powietrze, żeby ktos nie zauważył nagle ściśniętego gardła, i od razu przeszła do kolejnych rzeczy.
- Podsumowując wydarzenia z Terali, proszę wybaczyć, jeśli będę powtarzać to, co już w centrali jest wiadome, ale nie znam treści raportów, nie wiem, co dotarło, a co nie...
Nasze wsparcie dla Jastrzębców i rodu Gryfów było na szczęście dobrą decyzją, gdyby nie to, stracilibyśmy Teralę znacznie wcześniej i straty byłyby bardziej znaczące.
Zyskany na Visnohorze artefakt zgodnie z rozkazem devi terphilin wysłałam na północ. Zabrał go Derwan Jastrzębiec, brat kniazia Vlada. Stworzyłam dla niego bezpieczną drogę aż do samej Wysoczyzny, ale dalsze jego losy nie są mi znane. Miał nawiązać kontakt z walczącą wciąż tryntyjską partyzantką i lordem Borgh Du, ale sądząc po efektach poniósł klęskę, nie wiemy, co się tam stało, jednak wielka armia Qa zawróciła z północy.
Wcześniej w Terali za namową Derwana właśnie i moją, zgodnie z tym, co przekazała mi devi terphilin, Kniaź Dragan zdecydował o przystąpieniu do wojny i natychmiast został zabity. To pozwala mieć mniemanie o tym, jak silne są wpływy Qa w rodzie Awdanów a może i w całym znaku Karany. Na pewno dla Qa robi wielu ich znaczących wielmożów. Mogę podać co najmniej kilka nazwisk, w tym Dragmiry Sulisławówny z Awdanów, która prowadziła moje przesłuchanie. Bardziej fachowo, niż ten tutaj dżentelmen. Jest także jeszcze jedna osoba, która otwarcie przeszła na stronę Qa... jest to rodzona córka Lylian, Sonja. Jest wyjątkowo uzdolniona magicznie, to strata która może nas jeszcze zaboleć. Zabrała ze sobą niedźwiedzia Beru i uciekła do Wergundii do ich wojsk.
Próbowałam dotrzeć do tego, jak bardzo zinfiltrowany jest ród Awdanów, jednak ... cóż, nie wszystko poszło po mojej myśli - w pamięci agentki jak krótki błysk przewinęły się wspomnienia więzienia, przesłuchania, śmierci - Przyznaję, mogłam rozegrać to lepiej - mruknęła
- Zdecydowałam oddać się w ich ręce po tym, jak spreparowaną intrygą próbowano mnie wrobić w zabójstwo kniazia Dragana. Niestety dwa tygodnie w więzieniu w Bilebrezach niewiele informacji mi przyniosły, a ucieczka stamtąd udała się o włos. Właściwie... trochę nawet poza tą granicą - uśmiechnęła się kącikiem ust - Właściwie to zginęłam.
Odczekała na reakcję, zadowolona z efektu na twarzach kolegów. Jakieś małe przyjemności muszą być z tej roboty.
- Wyciągnęli mnie ludzie kniazia Vlada, podając mi specyfik, spowalniający procesy życiowe... Straszne gówno, nie polecam... Kilka tygodni potem dochodziłam do siebie.
Sam Vlad Jastrzębiec podjął to, za co zabito Dragana, wyruszył z armią na wojska Qa w południowym Tryncie. Postawił wszystko na jedną kartę... w tym swoje życie. I przegrał. To... To był człowiek, którego pamięć powinna się zachować. Był tego wart, także dlatego. Ale myślę, że w przyszłości pamięć o takich ludziach jak on będzie miała wielką wartość ... propagandową. Pamięć... Pamięć jest ważna. Pamięć jest bronią - westchnęła i zmieniła ton na kronikarski - Przegrał, bo na północy jarl Borgh Du zawarł rozejm z Qa i zwolnił im północny front. Pod Dhe Sleibhte w południowym Tryncie licząca około 10 tys. ludzi armia teralska, wspierana przez około 500 tryntyjskich tarczowników starła się z korpusem Seitiriego, liczącym jakieś 30 tys. dusz. I byłaby to bitwa zwycięska, gdyby nie pojawienie się pozostałej części północnej armii. Wraz z nią armia Qa sięgnęła liczebnością stu tysięcy... Terale nie mieli szans. Uczestniczyłam w tej bitwie, byłam świadkiem klęski i mogę poświadczyć wszystko, co tam widziałam.
Ylva umilkła na chwilę czekając na reakcję, ale M. najwyraźniej czekał na to, czego jeszcze nie powiedziała.
- Przegraliśmy północ, dowódco - dokończyła więc to, co musiało zostać powiedziane - Podjęłam decyzję o wygaszeniu siatki w Tryncie, Terali i Dakonii, bo nieaktywni agenci to znacznie lepiej niż martwi agenci. Nie było szans, by zdązyć wszystkich ewakuować, a może kiedyś tam jeszcze wrócimy. Tak sądzę, oczywiście jeśli uzna pan to za błąd, to poniosę konsekwencje. Przegraliśmy północ... ale wciąż mamy o co walczyć. To przesłuchanie, które przeszłam w Bilebrezach... Dragmira Awdanka to jest psioniczka, swoją drogą, to pierwsza czarodziejka z północy, jaką widziałam, posługująca się magią minerału... Wysłano więc na mnie kogoś naprawdę ważnego. A ona nie szukała informacji o działaniach wywiadowczych. Szukała moich wspomnień o Zapołudniu. Dostała je, niestety. Ale zadali sobie tyle trudu przecież nie bez powodu. I myślę, że wiem dlaczego... Jej poszukiwania zaowocowały ... cóż, serią koszmarów, które wskazały odpowiedź -
spojrzała odruchowo w kierunku Octaviana, podrózowali razem dłuższy czas i nie raz jej krzyk budził go w obozowisku, a nie mogła wówczas wyjaśnić mu tego inaczej niż "zły sen". Kolejny. Tłumaczyła teraz.
- Tam na Zapołudniu został ktoś, kto może nam pomóc wbić sztylet w ich miękkie podbrzusze. W ich własnym domu, tam, gdzie się nie spodziewają. Mogę do niego dotrzeć... W jakiś niezrozumiały dla mnie sposób wydarzenia na Zapołudniu powiązały nas. Mogę go znaleźć. Jest połączony z nieznaną mi mocą, z którą ja także jestem związana. Mamy także córkę Lylian. Nemaria w tej chwili jest najlepszym narzędziem, jakiego możemy użyć. Lomin są przekonani, że uznaliśmy ją za szpiega. Może nawet uważają, że nie żyje. To idealny moment, aby podstawić ją im jako podwójnego agenta. Zasymulować jej rzekomą ucieczkę od nas. Oni ją przygarną z otwartymi ramionami, a my zyskamy dobrą wtykę w Aenthil. Z jej pomocą wokół tej sprawy moglibyśmy skupić uwagę lominów, może nawet samego In'Tebri, a przy odrobinie szczęścia dobrze założona pułapka pozwoliłaby go wyeliminować. Tam, na Zapołudniu.
Dowódco, chcę prosić o pozwolenie na podjęcie akcji dywersyjnej na Zapołudniu. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Nem
ja nie chcieć ciastko
Skąd: z tam
|
Wysłany: 05-11-2015, 01:37
|
|
|
Udało się! Jest wolna! Już zaczynała wątpić w to, że to się stanie, ale jednak. Poczuła ulgę. Była zmęczona, słaba, obita i obolała, ale mimo to uśmiechnęła się do siebie w myślach.
Nareszcie ten koszmar się skończył. Jeszcze da się to naprawić.
Niestety ulga nie trwała długo. Ylva nie przyniosła dobrych dla niej wieści. Stała oparta o ramię Ernesta i słuchała uważnie raportu.
"Lylian się nie udało…" - głos Ylvy bez przerwy powtarzał te słowa w jej myślach. Otworzyła usta i przerażonym wzrokiem patrzyła na przybraną ciotkę. Osłupiała. Chciała zacząć krzyczeć. Przeklinała siebie i cały wywiad, za to, że nie było jej przy matce. Za to że nie mogła jej ochronić. Po jej policzkach zaczęły spływać kolejne łzy. W jej głowie panował chaos. Pojawiło się tam mnóstwo głosów, które przekrzykiwały się nawzajem i oskarżały ją o śmierć matki. Dwa z nich jednak były głośniejsze niż pozostałe. Był to głos Tavar, która mówiała "Chroń ją. Chroń moją córkę. Ona jest dla mnie najważniejsza. Nie pozwól, żeby coś się jej stało" i jej własny odpowiadający bogini "Pani zawiodłam. Nie potrafiłam jej obronić. Czy to dladego się ode mnie odwróciłaś?"
Sytuacja ją przerosła. Wolałaby wiecznie trwające przesłuchanie niż takie wieści. Ale to nie był koniec złych wiadomości. Kolejnym nożem wbitym w serce Nemarii było to, że Sonja przeszła na stronę Qa. Nie mogła w to uwierzyć. To było sprzeczne z jakąkolwiek logiką. Przecież Sonja kochała Lylian. Wiedziała, jak bardzo zależy jej na bogini i na Styrii. Dlaczego chciałaby stać się przeciwniczką ideałów, o które jej matka walczyła i za które poświęciła życie? Dlaczego odwróciła się od wszystkich, którzy ją kochali? Od wszystkich bliskich jej osób? Czy one nic dla niej nie znaczą? Nie wierzyła, że jej siostrę było stać na taki ruch.
Nie mogła i nie chciała powstrzymać łez. W momencie dowiedziała się, że straciła praktycznie wszystkie bliskie jej osoby. Starała się być możliwie cicho, żeby nie przerywać przełożonej. Miała tyle pytań, które chciała zadać, ale jej głos odmówił współpracy. Kiedy Ylva skończyła skladać raport, podeszła chwiejnym krokiem do ściany, praktycznie nie zauważając bólu towarzyszącego temu wysiłkowi, oparła się o nią i powoli osunęła na ziemię. Płakała. |
|
|
|
|
Frączek
Wergundia Pany
Skąd: z Wergundii
|
Wysłany: 05-11-2015, 02:21
|
|
|
Ernest był trochę zaskoczony, ale nie z powodu decyzji M. o tym, zeby został, właściwie to po cichu na to liczył, bardzo ciekawiły go bowiem wieści z Terali. Zaskoczyło go co innego - połączenie potężnej ręki swojego szefa lądującej na jego ramieniu razem z decyzją o pozostaniu reszty osób, ktore wydawały mu się mało zamieszane w sprawę. Kiwnął głową na znak, że rozumie, spojrzał znacząco na wciąż mu nieprzedstawionego - jak domniemywał - wspólnika jego koleżanki, i cofnął się na poprzednie miejsce.
Skrzyżował ręce na piersi i uważnie wysłuchał raportu Ylvy. Nie umknęło jego uwadze, że po tym, jak raport dobiegł końca kobieta, ktora przed chwilą była przesłuchiwana o własnych siłach podeszła do ściany i zaczęła płakać. Nie zamierzał wnikać dlaczego, dość już dzisiaj przeszła.
Zamiast tego zainteresował się prośbą Ylvy, prośbą o akcje dywersyjną.
Jako że już nie musiał służyć za oparcie Nemerii oparł się o biurko wykazując zainteresowanie dołączeniem do rozmowy i układając w głowie myśli oczekiwał odpowiedzi M. Akcja dywersyjna wydała mu się całkiem rozsądnym pomysłem, ktory jednak trzeba rozważyć przez dłuższy czas niz dziesięciominutowa rozmowa w pokoju przesłuchań. |
_________________ '13 - Zwiadowca / łucznik Celahir ( zwany 'Hobbit Sam'
Epilog '13 - mag ognia Divakar
'14 - Kapral Halvard, w służbie 15. kohorty Zielonego Tymenu
Epi '14 - podziemny hipnotyzer Akhel Ah'ran z rodu Diaeth (†)
'15 - imperialista aka najemnik Germeriusz 'Gałgan'
Epi '15 - wojownik Qa, Qorykohynaq
'16 - Ernest, szpieg z krainy deszczowców B)
QA FORTHEWIN
"Opętanie na Indianę! Bijesz Indianę!" |
Ostatnio zmieniony przez Frączek 05-11-2015, 02:23, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Gorvenal
wergundzki oddział specjalny
Skąd: Łódź
|
Wysłany: 05-11-2015, 10:03
|
|
|
Rozkaz ulundo w przyjemnie go zaskoczył. Widać nie było jeszcze tak źle a dowódca darzył go większym zaufaniem niż przypuszczał. Raport był w zasadzie bardziej oficjalnym potwierdzeniem tego co wszyscy już wiedzieli lub czego się domyślali. Jedynie ostatnia częś była bardziej interezująca. Coś zaczynało tu śmierdzieć magią, co wnosiło do całej akcji dywersyjnej jeszcze więcej niepewności. Pozostawała jeszcze kwestia samych działań dywersyjnych na zapołudniu. Gdy usłyszał jak Ylva pyta o pozwolenie na rozpoczęcie misji był zaskoczony. Chwilę później gdy dotarło do niego co właśnie się dzieje nawet nie prubował ukryć radości na twarzy. To że M wyda pozwolenie na rozpoczęcie działań było praktycznie pewne. Opanował się i zaczął myśleć nad pierwszym ruchem jaki powinni wykonać.
-Długouchy może nie uwierzyć że Nemaria uciekła z więzienia w tym stanie - Stwierdził po chwili zastanowienia. No właśnie... W zasadzie to gdzie ona jest? Kapłanka jeszcze przed chwilą opierała się na jednym ze strażników. Rozejżał się szybko i zobaczył że siedziała pod ścianą płacząc. Trzeba będzie zrobić coś żeby wróciła do stanu z przed przesłuchania i usłyszenia raportu, bo teraz jest zbyt łatwa do oszukania lub zmanipulowania. Odwrócił się w stronę pozostałych i kontyniował
-Jak zaczną się czegoś domyślać możemy być pewni że ją przesłuchają, a ich psionicy mają się dużo lepiej od naszych. Mógłbym wybrać się tam razem z nią. Mam przecierz nienajgorsze powody żeby wbić wam nóż w plecy. Nie żebym coś sugerował. |
_________________ Rzeczywiście nie działa. Hmm... próbowałeś dodać piorunianu?
Prawie zawsze: Jasper Flint- alchemik
Czasem: Oktavian Leadnros- medyk-strzelec, Saren z Tlais Orthogok- medyk-archeolog, Holt Wren- komandos pod przykrywką z zamiłowaniem do ciężkich zbroi
Alaric- wiecznie wiszący w chmurach myśliwy ze styryjskiego końca świata |
|
|
|
|
Aver
Szop partacz.
Skąd: z kadeckiej szafy
|
Wysłany: 06-11-2015, 03:54
|
|
|
Zniknął bez słowa z obozu.
Zniknął z obozu.
Zniknął.
Poczuła, jak grunt usuwa się jej spod nóg. Zachwiała się, zrobiła krok do tyłu, wnętrzności zwinęły się w supeł a gardło ścisnęła niewidzialna pętla.
Zniknął. Zniknął, zniknął zniknąłzniknąłznikn...
Potrząsnęła głową, uspokajając myśli.
Mogłaś się tego domyślić. Taka mądra, taka oczytana, a tak głupia. Przecież to było oczywiste. Oczywiste, że...
Że pójdzie za mną.
Nie zdołała jednak nic wykrztusić, gdyż kamienny ulundo wygonił wreszcie tego upierdliwego klawisza. Rychło w czas, przemknęło jej przez myśl. Khôr'gona zaczął coś mówić, Ylva mu odpowiedziała, jednak to wszystko było gdzieś poza jej pojmowaniem rzeczywistości.
Calid... po jaką cholerę... nie... nie zmuszaj mnie, żebym...
Oparła się o ścianę, zamknęła oczy i przygryzła wargę. Mimowolnie zacisnęła pięści.
Nie zmuszaj mnie, żebym teraz szła cię szukać, bo jak matkę kocham, pierwsze, co cię ode mnie spotka, to granitowy blok zamiast butów, rozpoczęła tyradę pogróżek jedna z części jej umysłu, inna zaś gdyby mogła, to szarpałaby sobie włosy z głowy ze zmartwienia.
Wtem przez zasłony emocji przedarło się słowo-klucz.
Zapołudnie.
Jej cel. A zarazem zupełnie inna droga.
Wzięła kilka głębokich oddechów, starając się oczyścić umysł. Niewiele to dało, jednak była w stanie skupić się co nieco na rozmowie prowadzonej w pomieszczeniu. |
_________________ "What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K. |
|
|
|
|
Elidis
Administrator Hydra
Skąd: Z ostatniej wioski
|
Wysłany: 06-11-2015, 19:43
|
|
|
Pan M. słusznie był Ulundo kamienia, gdyż potrafił dzięki temu słuchać jak potrafią tylko kamienie. Poświęcając pełną uwagę wypowiadanym słowom, a jednocześnie wyglądając, jakby był całkowicie głuchy.
Na jego twarzy nie pojawił się najmniejszy cień emocji poza jednym krótkim momentem. Gdy Nemaria osunęła się na ziemię i zaczęła płakać Ulundo powolnym ruchem obrócił się w jej stronę. Popatrzył na nią przez chwilę i na moment Nemaria przestała łkać i spojrzała na Ulundo. Pan M. znów powoli obrócił się w stronę rozmówczyni. Nagle zaczął wyglądać na zmęczonego. Przez krótką chwilę miałaś wrażenie Ylvo, że widzisz w wyrazie jego twarzy krótkie pytanie.
Naprawdę nie mogłaś inaczej?
Po czym wyraz ten zniknął zastąpiony przez zwykłą, posągową minę.
Nemario kiedy Ulundo spojrzał na ciebie poczułaś falę emocji, jaką wysłał w twoją stronę. Nuta poczucia winy, żal za stratą, pocieszenie, zrozumienie. Fala emocjonalnego ciepła, która otuliła cię na chwilę. Zdołałaś się opanować i spojrzeć w twarz Pana M. Wyglądał na zmęczonego, bez mocy pani ulundo szybo się męczyły a używanie magii ich męczyło, być może nawet narażało ich zdrowie.
Czemu to zrobił? Po co miał narażać się dla ciebie, jeśli to on, jako szef wywiadu, nakazał twoje przesłuchanie? Nie rozumiałaś i nie byłaś pewna czy możesz zrozumieć. Ulundo byli niezwykle obcy nawet sługom pani.
Gdy skończyłaś mówić, Ylvo, ulundo uśmiechnął się krótko. Wstał z krzesła i przeszedł się kawałek jakby rozważał wszystko w głowie.
- Hym… Jak cenna może być ta osoba? – powiedział w zasadzie do siebie. Hymn… - jego „hym” przypominało dźwięk spadających skał. – Prawda były przypuszczenia i pogłoski… - zamilkł na chwile, obejrzał się na was i uśmiechnął krótko. – Wyrażam zgodę na planowaną przez ciebie akcje Ylvo. Przeczuwałem, że zaraz po powrocie zajmiesz się nową akcją, a zebrani tu ludzie będą doskonałym wsparciem. Nie dasz rady sama tak daleko na terenie wroga – powiedział ze śmiertelną powagą. – Macie dostęp do materiałów jakie uznacie za stosowane.
Ulundo przerwał mówić i zaczął wychodzić z pomieszczenia, jednak przy drzwiach zatrzymał się w półmroku i obrócił się na pięcie. Zupełnie jakby coś sobie przypomniał, jakiś drobny, nieistotny szczegół.
- W zasadzie Ylvo to miałaś dostać inne zadanie i także w tym celu chciałem przydzielić ci ludzi, jednak jak widzę sami wybraliście swój przydział, zresztą słusznie. Byłoby jednak fortunne gdybyście spełnili prośbę jaką Prorok Durgh wystosował do naszej służby i znaleźli bezpieczne sanktuarium gdzie będzie mogła schronić się pani Tavar kiedy kapłani sprowadzą ja na nasz świat. Powodzenie – to mówiąc zniknął za drzwiami pozostawiając was osłupionych. |
_________________ TO JEST MOJE BAGNO!! |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 09-11-2015, 04:58
|
|
|
Reakcję Nemarii dostrzegła w trakcie swojej relacji, niejako obok niej. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej.
Nie powiedzieli jej.
Na miłość bogini, nie powiedzieli jej o śmierci Lylian!
Jasny i pieprzony szlag...
Najpierw raport... Odłożyła na bok przemożną chęć podbiegnięcia do dziewczyny, wyjaśnienia jej, usprawiedliwienia się. Odsunęła to odczucie. Najpierw obowiązek...
Dlatego dotychczas nie zapytała, co to do cholery znaczy, że Calid zniknął z gwardii...
Odłożyła to pytanie na potem. Najpierw obowiązek...
Ludzie nic dla ciebie nie znaczą... Wykorzystujesz ich, odsuwasz na bok, porzucasz za sobą.Zawsze zadanie jest ważniejsze...
Gdzieś pomiędzy starannie dobieranymi słowami raportu, myślami, odkładanymi świadomie na drugi plan, i uczuciami skutecznie wywalanymi poza świadomość, w umyśle agentki zasyczał głos koszmaru.
Stłumiła to. Zacisnęła zęby.
Dokończyła raport.
"Nie wiedziałam!" odpowiedziała spojrzeniem na niemy wyrzut w oczach swojego zwierzchnika i odczekała na jego twierdzącą odpowiedź.
- Więc mam zgodę na zajęcie się tym...? - z trudem opanowała uśmiech satysfakcji - Za pozwoleniem, potrzebuję zatem dostępu do wszystkich raportów z Zapołudnia z czasów kolonizacji, wszystkich materiałów archiwalnych z czasów Starej Styrii, tyczących ludu Qa oraz... oraz pomocy kogoś z umiejętnościami psionicznymi. Mam nadzieję, że to co zostało z naszych archiwów i raportów, wciąż jeszcze jest w enklawie, jeśli nie, proszę o dostęp do tych zasobów w naszej nowej siedzibie w Górach Larion. Oraz o uprawnienia, które pozwolą mi negocjować z Laro dostęp do ich wiedzy na temat Qa.
Gdy dowódca skierowął się ku drzwiom, wiedziała, że wróci do zasygnalizowanego "innego zadania". Czuła to przez skórę. Ale tego si nie spodziewała.
Kapłani? Sprowadzić.... Tavar... na ten świat?
Zająknęła się tylko krótkim
- .... Co takiego?
Zderzywszy się z odpowiedzią jego wzroku naprostowała:
- - To znaczy, potrzebujemy więcej danych, aby podjąć to zadanie...
Gdy M. wyszedł, przyklękła przy Nemarii. Nie objęła jej, nie przytuliła. Nie zdobyła się na nic takiego.
Tylko przyklękła obok.
- Przepraszam, mała... - powiedziała cichym ciepłym głosem. Nemaria nie miała prawa tego pamiętać, ale tak mówiła do niej za starych dobrych czasów, w krótkim przebłysku szczęśliwego życia w Caer, gdy Nemaria była mała, Lylian i Keithen zakochani i szczęśliwi, a ich dzieci zgodnie właziły na głowę cesarzowi Elidisowi, czyniąc tam chaos większy niz był tam fabrycznie - Nie chciałam, zeby to tak wyszło. Jeśli kiedyś zechcesz, opowiem ci wszystko, co się wydarzyło. Wiedz... to był jej wybór, Nem. Zdecydowała zginąć za sztandar Dakonii... Ja też nie rozumiałam, ale ona ... ona wiedziała, czego chce bogini. Ufałam jej... Nikomu prócz niej. Wciąż jej ufam. Że był w tym jakiś sens... Też mi jej brakuje.
Czuła za plecami krępujące milczenie pozostałych. Nie wiedziała, czy Nemaria wierzy w jej słowa. Nie wiedziała, czy sama mówi je z wewnętrznej potrzeby, czy z konieczności operacyjnej. Ale nie miała nic więcej niż słowa.
Podniosła się ciężko z podłogi i powiodła spojrzeniem po obecnych.
Ernest, dawny towarzysz, fachowiec, dobry w akcjach terenowych.
Octavian, zdolny, dobrze wyszkolony, choć nie Styryjczyk.
Emilia, szalona, choleryczna, ale absolutnie pewna. Nikt nigdy nie przeciągnie jej na stronę Qa.
I Nemaria, medyczka, kapłanka...
- Chyba właśnie zostaliśmy oddziałem operacyjnym - uśmiechnęła się, wodząc spojrzeniem po ich twarzach - Zadanie jest z grubsza beznadziejne, szanse znikome, a do tego mamy mało czasu. Cieszycie się? |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Nem
ja nie chcieć ciastko
Skąd: z tam
|
Wysłany: 10-11-2015, 00:21
|
|
|
Magia ulundo pozwoliła jej się na chwilę uspokoić. Znów poczuła nadzieję… Poczuła moc Pani. Spojrzała na pana M. z wdzięcznością. Oczywiście wciąż była kłębkiem nerwów, ale przynajmniej zdołała zebrać swoje myśli. Łzy nie przestały kapać na jej sukienkę, ale powoli zaczęło docierać do niej, co planowała Ylva.
To szaleństwo! Nie ma prawa się udać. To jest jak wyrok śmierci… Z drugiej strony to tak szalone, że aż może się udać. Ona pewnie by tego chciała… Ona by zaryzykowała. Nie zawiodę jej.
Gdy usłyszała słowa wychodzącego ulundo była zszokowana.
Sprowadzić Panią na ziemię? Czy to jest poważne? Czy to ma jakikolwiek sens? To przecież wbrew wszystkim prawom i zasadom rządzącym tym światem! Kapłani na prawdę się na to zgodzili? Nie widzą w tym żadnego zagrożenia? Jak to możliwe?!
Mimo wszystko myśl Tavar przebywającej tak blisko była dla niej kojąca. Mogłaby odzyskać chociaż jedną utraconą więź. Mogłaby być bliżej Pani niż kiedykolwiek. Nawet jeśli wydawało jej się to niepoważne, nieodpowiedzialne i niebezpieczne, nie potrafiła sprzeciwić się tej decyzji.
Spojrzała na Ylvę przyklękającą obok niej.
Przepraszam, mała... Nie chciałam, zeby to tak wyszło. Jeśli kiedyś zechcesz, opowiem ci wszystko, co się wydarzyło. Wiedz... to był jej wybór, Nem. Zdecydowała zginąć za sztandar Dakonii... Ja też nie rozumiałam, ale ona ... ona wiedziała, czego chce bogini. Ufałam jej... Nikomu prócz niej. Wciąż jej ufam. Że był w tym jakiś sens... Też mi jej brakuje.
To nie twoja wina - odpowiedziała. - Wiem, że jeśli taka była wola Pani ona byłaby ostatnią osobą, która by się jej sprzeciwiła. |
|
|
|
|
Gorvenal
wergundzki oddział specjalny
Skąd: Łódź
|
Wysłany: 10-11-2015, 02:12
|
|
|
Formalności załatwione. Dostali oficjalne pozwolenie na rozpoczęcie działań. Miał ochotę zaśmiać się głośno i wyrzucić z siebie kilka wybitnie niecenzuralnych obelg pod adresem połódniowców, szamanki i tego długoucha który zdecydowanie za długo pozostawał żywy. Ograniczył się jednak do zwyczajnego uśmiechu. Dobrze było zachować chociarz pozory profesjonalizmu, szczególnie przy wyższych stopniem.
Jednak nie był szczęśliwy zbyt długo. Tuż przy drzwiach M. przystanął na chwilę i powiedział im o drugim zadaniu. Przez chwilę poczuł się jakby wystrzelony z katapulty głaz właśnie przetoczył mu się po głowie. Tavar przyzwana do tego świata. Każdy Ofiryjczyk , bez względu na wychowanie czy miasto z którego pochodził, miał we krwi strach przed boginią.
Pierwsze niedowierzanie zniknęło po kilku sekundach. Zaczął rozważać ten plan na tyle logicznie na ioe był w stanie. Miał pomóc w przywołaniu Tavar. To oznaczałoby mniej więcej powtórzenie wydarzeń poprzedzających zniszczenie jego kraju. Z drugiej strony bogini zdecydowanie byłaby w stanie im pomóc. Odetchnął próbując tak jak go kiedyś uczono wytłumić wszystkie emocje. Czy miał wybór? Odmowa oznaczałaby śmierć. Wszystko jedno czy z rąk Styryjczyków czy południowców. Z resztą co za różnica. Nie miał już przecierz ani ojczyzny ani boga, więc nic nie wiązało go z przeszłością. "Zmiękłeś"-pomyślał z pogardą po czym wrócił do obserwowania swojego nowego oddziału. |
_________________ Rzeczywiście nie działa. Hmm... próbowałeś dodać piorunianu?
Prawie zawsze: Jasper Flint- alchemik
Czasem: Oktavian Leadnros- medyk-strzelec, Saren z Tlais Orthogok- medyk-archeolog, Holt Wren- komandos pod przykrywką z zamiłowaniem do ciężkich zbroi
Alaric- wiecznie wiszący w chmurach myśliwy ze styryjskiego końca świata |
|
|
|
|
Frączek
Wergundia Pany
Skąd: z Wergundii
|
Wysłany: 13-11-2015, 21:02
|
|
|
Sprowadzić Tavar... tutaj? Tak po prostu? No nieźle. Jest to co prawda możliwe, ale trudne jak cholera. Ale to nic, Ernest lubił trudne zadania. Bardziej przejęła go myśl o nowych współpracownikach.
Nie spodobało mu się, że nie miał nic do powiedzenia w tej sprawie, no ale cóż, czasem tak bywa. Popatrzył po twarzach nowych kompanów, z nich pewna dla niego była Ylva, i tylko ją de facto osobiście znał. W zasadzie, wolałbym pracować sam, ale rozkaz to rozkaz.
- Chyba właśnie zostaliśmy oddziałem operacyjnym - rozmyślania przerwała mu właśnie ona - Zadanie jest z grubsza beznadziejne, szanse znikome, a do tego mamy mało czasu. Cieszycie się?
- Ha, wiadomo. - uśmiechnął się Ernest w odpowiedzi. Uśmiechem sztucznym, ale wypracowanym latami, więc nie było opcji by ktoś zauważył jego wymuszenie - Tak więc, przyjaciele z oddziału, proponuję spotkanie w kantynie w godzinach bardzo wieczornych, w celach zapoznawczych. Wybaczcie, ale nie znam Was wszystkich tak bardzo, jakbym chciał - uśmiechnął się znowu - na mój koszt oczywiście. |
_________________ '13 - Zwiadowca / łucznik Celahir ( zwany 'Hobbit Sam'
Epilog '13 - mag ognia Divakar
'14 - Kapral Halvard, w służbie 15. kohorty Zielonego Tymenu
Epi '14 - podziemny hipnotyzer Akhel Ah'ran z rodu Diaeth (†)
'15 - imperialista aka najemnik Germeriusz 'Gałgan'
Epi '15 - wojownik Qa, Qorykohynaq
'16 - Ernest, szpieg z krainy deszczowców B)
QA FORTHEWIN
"Opętanie na Indianę! Bijesz Indianę!" |
|
|
|
|
Gorvenal
wergundzki oddział specjalny
Skąd: Łódź
|
Wysłany: 13-11-2015, 22:39
|
|
|
Odwrócił się, spojrzał na Styryjczyka który zaproponował wyjście do kantyny i z uśmiechem pokiwał głową słysząc pretekst do opuszczenia podziemi.
-Wchodzę w to. Oby piwo było tu lepsze niż w Ofirze, bo po dzisiejszym dniu woda to za mało. Widzimy się w kantynie o zachodzie słońca? |
_________________ Rzeczywiście nie działa. Hmm... próbowałeś dodać piorunianu?
Prawie zawsze: Jasper Flint- alchemik
Czasem: Oktavian Leadnros- medyk-strzelec, Saren z Tlais Orthogok- medyk-archeolog, Holt Wren- komandos pod przykrywką z zamiłowaniem do ciężkich zbroi
Alaric- wiecznie wiszący w chmurach myśliwy ze styryjskiego końca świata |
|
|
|
|
Elidis
Administrator Hydra
Skąd: Z ostatniej wioski
|
Wysłany: 13-11-2015, 23:37
|
|
|
Ulundo wyszedł nagle pozostawiając was zdezorientowanymi. Ogrom przedsięwzięcia jakie was czekało przytłaczał. Mieliście dostać się do samego serca imperium Qa i przeprowadzić tam skuteczną akcję. A jakby to było mało mieliście jeszcze zająć się sprawą sprowadzenia Tavar na ziemię. Znaleźć dla niej, bogini północy, bezpieczną przystań w świecie niemal całkiem zalanym już minerałową falą Qa.
Zdecydowanie niebanalne zadanie, jednak ludzi takich jak wy nie obraża się prostym przydziałem.
Staliście przez chwilę w pomieszczeniu rozmawiając. Ylvo dziwił Cię fakt, że nie dostaliście dokładniejszych wytycznych odnośnie misji. Wiedziałaś jednak, że Pan M. był typem, który zawsze znajdzie czas, nie rzadko nad wyraz nieodpowiedni, żeby poinformować o nowym przedziale, czy też przekazać jakieś szczegóły zadania. Czasem zastanawiałaś się, czy był to przypadek, czy może celowe działanie. Postanowiłaś zaufać dowódcy i zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja.
Nem w twojej głowie wciąż pobrzmiewały słowa Ulundo. Sprowadzić Tavar. Wydawało się to tak odległe i tak bliskie. Ważne i zupełnie nie realne. Chciałaś by to była prawda, chciałaś by to się stało, jednak wiedziałaś, jak wielki wysiłek należy włożyć w urzeczywistnienie tej wizji. Rozważając te słowa nie zwracałaś zbytniej uwagi na to co dzieję się w pomieszczeniu. Podobnie ty, Emilio, wciąż przeżywałaś wewnętrzną burzę wywołaną wieścią o Calidzie i czekającą cię podróżą na Zapołudnie.
Zupełnie inaczej sprawa się miała z dwójką panów, którzy wdali się w pozornie luźną, przyjacielską konwersację. Jednak w świecie agentów odprężenie nie istniało, gdyż w każdej chwili mogło oznaczać śmierć. Ta sytuacja nie była aż tak dramatyczna, jednak zboczenie zawodowe w połączeniu z brakiem zaufania robiło swoje.
Mieliście już plany by udać się do kantyny, jednak wtedy drzwi znów się otworzyły. Stanął w nich młody, smukły mężczyzna w wysłużonym skórzanym kubraku z równie zniszczonym, wyblakłym zielonym płaszczem na plecach. Długie, falowane, czarne włosy wieńczył kapelusz z rondem. Erneście od razu poznałeś przybyłego, Naret, nazwiska nie pamiętałeś, specjalista od rekonesansu na terenie wroga. Od jakiegoś czasu z nieznanych ci powodów bez przydziału. Ty Ylvo także poznałaś przybyłego, w dawnych czasach rywalizowaliście o przydziały i pracę w terenie. W końcu ty się wybiłaś. Naret nigdy ci tego do końca nie wybaczył, jednak potrafił uszanować twoje osiągnięcia i nigdy nie okazał nawet krzyny zawiści.
- Słyszałem, że słynna Ylva wróciła do domu tylko po to, by zachwycić M. kolejnym szalonym planem - uśmiechnął się szelmowsko, opierając się plecami o futrynę i splatając ręce na piersi. - Ernesie - rzucił krótko kiwając głową w twoją stronę. - Szkoda, że nie posiedzisz tu dłużej - rzucił znów do ciebie Ylvo - ale kto wie, może będziemy mieli jeszcze okazję by razem popracować. Na razie mam was zaprowadzić do archiwów, trzeba było je przesunąć w związku z ewakuacją i pomóc znaleźć przydatne informacje o Zapołudniu. Chodźcie.
Bez zbędnego gadania poszliście za Naretem. Ten zaprowadził was na górę spiralnych schodów prowadzących do pokoju przesłuchań, skręcił w lewo i wszedł w plątaninę wąskich korytarzy. Laryjskie korytarze dawno już przestały spełniać zapotrzebowania Służby Wywiadu, na skutek tego budowano nowe komory i przejścia ostrożnie drążąc skałę. Naret bez namysły szedł przez plątaninę korytarzy, błyskawicznie wybierając ścieżki, mijając drzwi i pomieszczenia.
Przez cały ten czas niewiele mówił.
Wreszcie pchnął jedne z wielu identycznych drzwi i wprowadził was do większego pomieszczenia. Komnata w jasny sposób była Laryjskiego rzemiosła. Wysoka na jakieś pięć metrów była kwadratem o boku mniej więcej piętnastu centymetrów. Na środku stały cztery kolumny, między nimi oraz na ścinach ustawiono regały z księgami i dokumentami. Tomów było zaskakująco mało jak na takie miejsce.
- Wiem, że pewnie dziwą was braki - powiedział Naret jakby czytając wam w myślach. - Sporą część zbiorów przeniesiono już w góry ze względów bezpieczeństwa. No dobra. To jakaś chwila na znalezienie tego co potrzebne, jakieś opracowania o magii Qa, o ich legendach i organizacji państwowej, a potem burza mózgów? - powiedział z tym samym uśmiechem co wcześniej zamykając drzwi. |
_________________ TO JEST MOJE BAGNO!! |
|
|
|
|
Gorvenal
wergundzki oddział specjalny
Skąd: Łódź
|
Wysłany: 15-11-2015, 14:29
|
|
|
No i wygląda na to że kantynę trzeba przełożyć- Stwierdził odwracając się do styryjczyka.
Książek rzeczywiście nie było tak wiele, ale przeszukanie każdej i tak zajmie trochę czasu. Niepzwracając uwagi na innych podszedł do najbliższego regału i zaczął kartkować księgi. Szukał zarówno podstawowych danych takich jak mapy, plany budynków lub miast i wzmianki o strukturach dowodzenia, jak i notatek wkładanych pomiędzy kartki które często znajdowały się w dawno nie czytanych książkach.
-Ma ktoś może dziennik albo kawałek pergaminu i coś do pisania? |
_________________ Rzeczywiście nie działa. Hmm... próbowałeś dodać piorunianu?
Prawie zawsze: Jasper Flint- alchemik
Czasem: Oktavian Leadnros- medyk-strzelec, Saren z Tlais Orthogok- medyk-archeolog, Holt Wren- komandos pod przykrywką z zamiłowaniem do ciężkich zbroi
Alaric- wiecznie wiszący w chmurach myśliwy ze styryjskiego końca świata |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 15-11-2015, 17:02
|
|
|
- Naret - uśmiechnęła się na widok znajomej twarzy. Zadawnione konflikty wydawały się jej w chwili obecnej śmiesznie nieistotne, były częścią tamtego świata, kiedy Styria, w której się wychowała, była mocarstwem, jej stolica bezpieczna, a praca wywiadu miała osłabiać wrogów, a nie próbować desperacko ocalić to, co zostało z ojczyzny.
Obserwując dawnego towarzysza próbowała jednak rozpoznać, czy tamte sprawy wciąż mają dla niego znaczenie, bo zbyt wiele razy dowiadywała się, jak wielkie znaczenie mają ludzkie emocje.
- "Zachwycić M." czymkolwiek to jest misja niemożliwa, Naret, chyba o tym wiesz - uśmiechnęła się w odpowiedzi na zaczepkę - Nie wróciłam do domu. Wróciłam po informacje. Straciliśmy północ, ale jeszcze żyjemy - dodała - Dziwi cię, że wciąż będę próbować? Przestanę dopiero, kiedy naprawdę wrócę do domu - nie dodała w myślach tej drugiej możliwości.
Wchodząc do pomieszczenia, mającego pełnić funkcję archiwum, krytycznie rozejrzała się po półkach. Dało się zauważyć, że to było tymczasowe lokum. Oznaczenia były w nieładzie, papiery pospinane taśmami, słabo opisane.
Westchnęła.
- Czekaj, Octavio. Po kolei, inaczej nie wygrzebiemy się stąd przez tydzień, a jednak warto by znaleźć czas na tę kantynę.
Podeszła do regału, w którym spodziewała się katalogu zbiorów, odwróciła się do pozostałych i organizatorskim tonem, unikając jednak skojarzeń z wydawaniem rozkazów, powiedziała:
- Musimy wiedzieć, czego szukamy. M. nie dał żadnych wytycznych do misji związanej z Tavar, więc skupiam się na razie na tym, co umownie nazwę "moją" misją. Więc czego szukamy... Wszelkich informacji o istocie, która rezyduje na Zapołudniu w pobliżu dawnej osady Krevaina. Emilia - zwróciła się do magiczki - Wiem, że nie byłaś z nami w tej jaskini, ale musisz pamiętać to, co tam się stało. Wszelkie rzeczy, które sobie przypomnisz, lub które może ktoś ci powiedział, są istotne.
Do jaskini trafiły niezależnie dwa oddziały, Wergundowie z zielonego tymenu, dowodzeni przez Aslaug, którym towarzyszyłam i oddział Ligi Kupieckiej. W obydwu przypadkach wyjście stamtąd zostało okupione dobrowolną ofiarą jednego z ludzi... - zawiesiła głos, skupiając się na tym, żeby znów nie zadrżał, żeby brzmieć profesjonalnie i chłodno, nie rozkazująco - Był to Lyor Lecorde z oddziału Ligi i.... i żołnierz wergundzki imieniem Clovis w drugim oddziale. Pozwalając się zabić uratował życie wszystkim, także mi.... Warunkiem miało być, iż pozostali przeżyją.
Wówczas byliśmy przekonani, że istota, która zmusiła nas do tego wyboru, przerażająca w swojej aparycji, to jakaś forma awatara Opiekunów. Jednak ... mam istotne powody by uważać, że tak nie było. Zetknęliśmy się z czymś... z czymś innym. Istota ta sprawiła, że ten, który zdecydował się umrzeć, stał się nieśmiertelny, a ci, którzy mieli żyć, umierają. Z owego oddziału pozostałam żywa tylko ja...
Nie mam pojęcia, co stało się z młodym Lecorde. To jest jedno z pytań, na kóre odpowiedzi szukamy.
Jeśli chodzi o owego Wergunda, sądząc po zainteresowaniu i trudzie, jaki zadał sobie wywiad lomin'ów, aby to ze mnie wydobyć, musiał dać się tam mocno we znaki. Jest nieśmiertelny. To ... bardzo dobry punkt wyjścia do ataku....
Więc czego szukamy...
Wszystkich raportów z Zapołudnia, jakie mieliśmy od 895roku, wszystko. Raporty z kolonizacji, sprawozdania z oblężenia Vekowaru, z Caer, z ewakuacji. Wszystko z owego rejonu lub z innych rejonów -może tych istot jest więcej. Szukamy czegokolwiek o tej istocie, o tych, którzy przeżyli z jaskini. O Lecorde i o tym Wergundzie.
Wszelkich archiwaliów, znalezionych w ruinach starostyryjskich, a które tej istoty mogłyby tyczyć. Tego raczej nie będzie wiele. Nie wiem, czy jesteśmy w posiadaniu jakichś tekstów samych Qa, ale to również.
Analogicznie, potrzebujemy wiedzy elfów na ten temat. Laro uczestniczyli w tworzeniu pierścienia ochronnego wokół Tabu, a ta istota była jego częścią, w jej jaskini były symbole. Dlatego tam zresztą weszliśmy. Laro musieli tę istotę znać. Jeśli jakichś informacji laryjskich nie ma w naszym archiwum, trzeba będzie się do nich o to zwrócić i modlić się, żeby zgodzili się je udostępnić...
I wreszcie... psionika. Ta istota jest w jakiś sposób ze mną związana. Zapewne z każdym, kto był w tej cholernej dziurze, ale chyba tylko ja jestem na miejscu. Więc... nie jestem pewna, czy nie dałoby się tego w jakiś sposób wykorzystać.
Westchnęła, zdając sobie sprawę, jak karkołomne wydać się im musiały tak zakrojone poszukiwania.
- Naret... Może dałoby radę sprowadzić kogoś z archiwistów do pomocy....? Wiesz, doświadczenie terenowe nie zawsze owocuje umiejętnościami przeczesywania dokumentów... |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Frączek
Wergundia Pany
Skąd: z Wergundii
|
Wysłany: 15-11-2015, 18:28
|
|
|
Skinął głową Naretowi.
- No i wygląda na to że kantynę trzeba przełożyć - odwrócił się do niego Ofirczyk.
- Ha, do wieczora jeszcze przecież daleko.
Ernest znał te korytarze na pamięć. Tak jak i Naret. Już w połowie drogi zauważył że coś jest nie tak. Wejście do pomieszczenia utwierdziło go tylko w przekonaniu. Za mało tu materiałów, jak na archiwum, za duży bałagan. Już miał ostrzec Ylvę, ale ta nie zwracała na niego uwagi, tylko rozpoczęła swój monolog.
Ylva, cholera, zamknij się.
Dopiero kiedy spojrzała na niego, mógł jej przekazać swoją myśl. Mając pewność, że na niego patrzy, a Naret tego nie widzi, ułożył swoją dłoń płasko, a potem wykonał nieznaczny, krótki, ukośny ruch dłonią. Niestety, było trochę za późno, Ylva powiedziała o trzy słowa za dużo. No cóż, jak powiedziało się a, trzeba powiedzieć b. Ernest zaczął przechadzać się po pomieszczeniu, z każdym okrążeniem zmniejszając swoją odległość do Ylvy.
- Przydałaby się nam również cała zebrana wiedza na temat magii Qa, oraz działających w tym rejonie naszych oddziałów - jeżeli jakieś są.
Wreszcie, gdy mijał Ylvę po raz kolejny, szepnął do niej tak cicho, jak tylko umiał:
- To nie jest archiwum. |
_________________ '13 - Zwiadowca / łucznik Celahir ( zwany 'Hobbit Sam'
Epilog '13 - mag ognia Divakar
'14 - Kapral Halvard, w służbie 15. kohorty Zielonego Tymenu
Epi '14 - podziemny hipnotyzer Akhel Ah'ran z rodu Diaeth (†)
'15 - imperialista aka najemnik Germeriusz 'Gałgan'
Epi '15 - wojownik Qa, Qorykohynaq
'16 - Ernest, szpieg z krainy deszczowców B)
QA FORTHEWIN
"Opętanie na Indianę! Bijesz Indianę!" |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 15-11-2015, 20:36
|
|
|
Wywołując wspomnienie Istoty - jak w myślach nazywała koszmar z jaskini - nieco strzeliła sobie w stopę. Kolejne wypowiedzi wyszły jej nieskładnie, z trudem dobierała słowa i z trudem skupiała się na sytuacji, starając się cały czas uciszyć narzucający się myślom głos.
Przegapiła dawane przez Ernesta sygnały. Znaczy, zauważyła je, ale dopiero po chwili dotarło do niej, co widzi. Szybsze uderzenie serca i adrenalina pozwoliły jej wrócić w normalny tryb działania.
Gdy usłyszała komunikat od towarzysza, była już w pełni skupiona.
W przeciągu sekundy przebiegły jej przez myśl wszelkie możliwe konfiguracje.
M. nie ufa komuś z nich i nie dopuścił do archiwów.
Naret nie ufa komuś z nich i to jakaś forma gry, testu czy co.
To Naretowi nie należy ufać - być może to miejsce jest w jakiś sposób niebezpieczne... To było mało prawdopodobne, byli w samej siedzibie wywiadu, granice, choć były tylko szańcami, wciąż się trzymały, spodziewać się wroga w samym środku własnej centrali oznaczałoby, że jest z nami gorzej niż źle.
Wreszcie opcja, że Ernest się pomylił. Lub że właśnie on grał w jakąś dziwną grę, względem której należało być ostrożnym.
Psiakrew. Czy gdzieś istnieje miejsce, gdzie można komuś ufać?
Spojrzała na niego, dając wzrokiem do zrozumienia, że przyjęła wiadomość.
Rzutem oka przejrzała jeszcze tę część ścian, którą widziała, w poszukiwaniu ewentualnych zarysów drzwi, jednocześnie błyskawicznie próbując rozważyć, na którą z opcji należy postawić.
Stanęła tyłem do regału, tak żeby możliwie widzieć towarzyszy i ich ręce i broń, żeby żaden z nich nie był od niej bliżej niż długość ostrza. Obserwowała Nareta i Ernesta szczególnie.
- Naret - powtórzyła - Nie ma opcji, żebyśmy ślęczeli tu nad dokumentacją. Skoro przenieśliście tu archiwum, to zakładam, że archiwistów również, prawda? Gdzie ich, u licha, wywiało? - zasymulowała żartobliwy ton i obserwowała reakcję. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Gorvenal
wergundzki oddział specjalny
Skąd: Łódź
|
Wysłany: 15-11-2015, 20:59
|
|
|
Słysząc jak Ylva pyta Nareta o archiwistów, a dokładniej o ich nieobecność podniósł wzrok z nad książki. Rzeczywiście pustka w archiwum była odrobinę dziwna, ale przecież przeniesienie ważnych dokumentów w miejsce oddalone od frontu wydawało się logiczne. Odłożył właśnie przeczytany tom i zaczął szukać następnego który wyglądałby obiecująco. Mimo że nie podzielał zaniepokojenia reszty drużyny, to odruchowo poprawił pas z rapierem i zaczął tak przeszukiwać regały żeby zniknąć z pola widzenia jak największej ilości ludzi. |
_________________ Rzeczywiście nie działa. Hmm... próbowałeś dodać piorunianu?
Prawie zawsze: Jasper Flint- alchemik
Czasem: Oktavian Leadnros- medyk-strzelec, Saren z Tlais Orthogok- medyk-archeolog, Holt Wren- komandos pod przykrywką z zamiłowaniem do ciężkich zbroi
Alaric- wiecznie wiszący w chmurach myśliwy ze styryjskiego końca świata |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|