|
Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)
|
Gra |
Autor |
Wiadomość |
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 19-11-2015, 17:14 Gra
|
|
|
Cytat: | Ten elf, który przybył rano drogą z północy, którą obserwujesz, tą samą drogą wybrał się na spacer.
Wyobraź sobie teren tutaj - poszedł z bramy polowej w lewo, ale nie na fort M. Chochoł tylko drogą w lewo, tą, którą się idzie na duże skrzyżowanie
w tym roku była tam bitka z krasnoludami
i zamierza iść dalej, patrzy pod nogi, wącha kwiatki i gada do siebie
Obserwowałeś drogi w pobliżu osady, to masz go jak na patelni
i jeszcze dwie ważne informacje
noc wcześniej słyszałeś krzyki w lesie, w rejonie bastionu Flesze, to jest w pobliżu tej drogi.
rankiem tego dnia natomiast
natknąłeś się w lesie na dzieciaka, gorzej, że on cię widział
zgodnie z Twoją deklaracją [rozmowa na żywo - Clovis nie zabije dziecka, nawet jeśli będzie to zagrażało dekonspiracją ] zdecydowałam, że go puściłeś wolno
dzieciak jakieś 11 lat, aczkolwiek widział maskowanie głównie
w rejonie fosy Widma
krzyki co najmniej przerażone, przynajmniej dwie osoby, dzieci lub kobiety (wysoki głos)
|
Jakub Malisz
uprowadzenie, wergundzkie przesłuchanie, egzekucja, tym razem bez fajerwerków, nóż pod żebro i do piachu
•
22:24
Indiana Magdalena Baraniak
oki, a jak decydujesz schwytać elfa, to opisz mi, jak technicznie. Wiesz, jemu też muszę dać szansę się obronić
•
22:24
Jakub Malisz
mam coś w stylu dmuchawki?
•
22:24
Indiana Magdalena Baraniak
słabo, w tym terenie nie ma materiałów do robienia dmuchawki
chyba że mnie olśnisz i powiesz, że jest i powiesz, jaki
•
22:29
Jakub Malisz
jak się okazuje dmuchawki można robić nie tylko z bambusa ale też a łączonych rynienek drewnianych klajonych żywicą(info z neta, nie wymyślam)
•
22:30
Indiana Magdalena Baraniak
ja wiem, milordzie, że nie tylko z bambusa, ale w Polsce rośnie kilka roslin, z których mozna takie coś zrobić Emotikon wink więc z czego ją chcesz?
•
22:31
Jakub Malisz
a Polska to jest dżungla na Zapołudniu?
•
22:31
Indiana Magdalena Baraniak
oki, ale kolejność działań. więc - szedłeś zobaczyć miejsce z krzykami i zobaczyłeś elfa. idziesz zobaczyć miejsce czy łapać elfa najpierw?
fuck, punkt dla Ciebie dobra, masz tę dmuchawkę
•
22:33
Jakub Malisz
najpierw łapię, związuję i idę z elfem (raczej wlokę) do jednej z dalczych kryjówek, czekam aż się obudzi po strzale z dmuchawki i w tym czasie ogladam sobie miejsce krzyków
a czym go zatrułem to zaraz napiszę
•
22:34
Indiana Magdalena Baraniak
jeśli go sparaliżowałeś, to bardziej chyba niesiesz, nie? czy wleczesz literalnie za fraki po ziemi?
•
22:36
Jakub Malisz
zasadniczo nie wiem czy bym go uniósł, dobra miał konia, jak nie to niosę jak miał, przerzucam przez konia i dowożę na miejsce , zacieram ślady a z konia robię suszoną koninę(dżungla, nie?)
•
22:36
Indiana Magdalena Baraniak
hm, waży mniej więcej tyle co ty, może trochę mniej, bo niższy
nie miał konia
tj miał wcześniej, ale teraz wyszedł na piechotkę
wiesz, to istotne jeśli chodzi o szanse pozostałych na tropienie
•
22:40
Jakub Malisz
no to niosę, zacieram ślady, ma związane nogi w kostkach i ciasno zaraz nad kolanami i w nadgarstkach, ma też związane kciuki i jest zakneblowany, jak dojdę do bazy to umieszczam go na łóżku i również do niego przywiązuję
•
22:41
Indiana Magdalena Baraniak
jak zacierasz, niosąc? odkładasz go na glebę i co konkretnie robisz?
•
22:46
Jakub Malisz
(jest zatruty kompotem z kory kulczyby - paraliż mięśni nic groźnego, dawka na około 4 godzinki) po dziesięcu minutach marszu zmieniam trazę na fałszywą, wracam na dobry kurs, idę nim dziesięć minut i znów schodzę na fałszywą ścieżkę, potem zdejmuję buty, do paska przywiązuję gałąź z liśćmi i ide w kierunku bazy - ślady stup nie są tak oczywiste a liście szorują po drodze i zacieraja odbicia stóp
•
22:44
Indiana Magdalena Baraniak
Cytat: | Ok, no to w takim razie - miejsce, skąd było słychać krzyki, było zupełnie blisko miejsca, gdzie złapałeś elfa. Niosąc go skupiłeś się na tym zacieraniu śladów i na tym, że cholera ciężka byla. I w którymś momencie trafiłeś na krawędź fosy, a jakieś 10 m poniżej wśród liści zobaczyłeś rozszarpane zwłoki człowieka. Ewidentnie człowieka, bo walają się szczątki ubrania, ale z góry nie widać dokładnie. Co robisz, sprawdzasz od razu, czy wrócisz tam potem? |
•
22:46
Jakub Malisz
wrócę potem
•
22:46
Indiana Magdalena Baraniak
dobra, najpierw go przesłuchujesz czy najpierw wracasz?
•
22:46
Jakub Malisz
po przyjściu do domku robię sobie buty z łap tygrysa i przezto zostawiam jego ślady!
•
22:49
Jakub Malisz
widziałem jakich charakterystyczny element przy tych zwłokach? pióropusz, broń, kolor ubrania, płeć?
•
22:50
Indiana Magdalena Baraniak
kolor ubrania - ogólnie pojęty jasny, brak broni, pióropuszy itp. Płci nie byłeś w stanie określić, bo ciało jest rozszarpane.
•
22:51
Jakub Malisz
jak bardzo?
•
22:51
Indiana Magdalena Baraniak
nie bardzo
•
22:52
Jakub Malisz
możemy założyć ze droga do bazy to jakaś godzina drogi?
•
22:52
Indiana Magdalena Baraniak
możemy
ok, więc jeśli wracasz tam, to zauważasz, że po lesie kręcą się ludzie, miejscowi, ewidentnie boją się schodzić z dróg, więc nie zagrażają ci za bardzo. Nawołują. Bez trudu unikniesz spotkania z nimi.
powróciwszy mozesz przejrzeć miejsce i zwłoki
•
22:53
Jakub Malisz
co nawołują?
•
22:53
Indiana Magdalena Baraniak
to chyba imię
Oetli
•
22:53
Jakub Malisz
a ogarnęli że rowie leży trup?
•
22:54
Indiana Magdalena Baraniak
nope, nie trafili na niego, na razie krążą bliżej bramy polowej i stoków tej góry, na której jest główna świątynia
•
22:55
Jakub Malisz
ok...więc: robię dokładne oględziny terenu wokół rzeczonego rowu w poszukiwaniu ewentuanego zagrożenia, ludzi, dzieci, symboli, śladów po rytuale
•
Indiana Magdalena Baraniak
zagrożenia nie stwierdzono, pusto. Przy fosie, która schodzi w dół stoku i kończy się łagodnym zejściem ku drodze, znajdujesz ślady, jakby przeszło tam coś ciężkiego, na dwóch nogach, zostawiając ślady z błota
błoto jest zaschnięte i lekko czerwonawe, rdzawe
jako że wiesz wszystko o okolicznych błotach, mozesz stwierdzić że ni hu hu nie ma w okolicy takiego
•
22:59
Jakub Malisz
a ślady jak wyglądają? butki? łapu? szpony? i co to jest do czerwonawe proszek? płyn?
no chyba że to to błoto
•
23:00
Indiana Magdalena Baraniak
nie ma żadnych symboli, żadnych rytuałów, żadnych innych ludzi. jeszcze porozwalane liście, jakby ktoś biegał tam, próbując wdrapywać się na ściany, te ślady idą ku trupowi, więc mógł to być on. ślady wyglądałyby jak stopy, ale nie mają zaznaczonych palców, więc prędzej może jakieś buty, tylko znów bez krawędzi podeszwy. to czerwonawe to pokruszone błoto, jest go sporo na ziemi i na liściach
•
23:01
Jakub Malisz
skoro nie stwierdziłem zagrodzeń podchodzę do trupa planując ewentualną ucieczkę
aa i zabieram trochę tego błota
•
23:03
Indiana Magdalena Baraniak
trup jest drobnej budowy bardzo, leży twarzą ku ziemi, wygląda, jakby go coś rozerwało, ale nie tak na strzępy, tylko rozerwało klatkę piersiową
na trupie też jest to błoto
•
23:06
Jakub Malisz
spoko, robię dokładniejsze ogledziny(zarejestrowałaś zabranie błota?) sprawdzam stan organów i żeber, chcę się dowiedziać czy rany są równe jak od noża, szarpane jak od pazurów czy coś go po prostu roztargało
a no i szukam śladów walki
(zastanawiem sie czy z głębokości odcisku w błocie można policzyć masę obiektu)
znaczy na ciele ofiary
•
23:08
Indiana Magdalena Baraniak
zarejestowałam dokładniejsze oględziny mówią, że to też dziecko jest, chłopczyk, lat jakieś 13, nie ma śladów pazurów, walki też niewiele, chociaż na rękach jest tego błota więcej i są posiniałe mocno pięści, jakby tłukł nimi w coś twardego. jest rozerwana klatka piersiowa, oderwana częściowo jedna kończyna, twarz jest zmasakrowana, jakby coś ją wgniotło
z broni miał tylko mały nożyk, miał też sakiewkę z monetami i ziarnami kakaowca (używa się ich jako środka płatniczego) dość wypchaną, leży ona obok
•
23:09
Jakub Malisz
czaję a krew? raczej cieknie czy już mocno zaschła? i temperatura ciała mniej więcej tak po dotyku
a i czy nozyk był wyjęty czy nie?
•
23:11
Indiana Magdalena Baraniak
krew jest trochę skrzepnięta, częściowo galaretowata. ciało jest sztywne, zimne. nożyk nie był wyjęty
•
23:11
Jakub Malisz
a sakwa zamknieta czy wybebeszona?
•
23:12
Indiana Magdalena Baraniak
zamknięta, nieruszona
a, jak rozumiem, wciąż masz na sobie błotny kamuflaż, prawda?
•
23:13
Jakub Malisz
mam?
•
23:13
Indiana Magdalena Baraniak
a zmywałeś?
•
23:13
Jakub Malisz
no w zasadzie czemu nie?
no dobra mam a co to zmienia?
•
23:13
Indiana Magdalena Baraniak
dla ciebie nic, dla innych może coś poza tym, może gdzieś zrobisz błąd i ktoś cię zobaczy
albo poszczuje aguarą
•
23:14
Jakub Malisz
one nie lubią zapachu błota bo wali im padliną ; )
•
23:15
Indiana Magdalena Baraniak
raczej gnijącymi roślinami na padlinę mogłyby sie połaszczyć
ale sałatki wege nie zniosą
•
23:16
Jakub Malisz
dobra ide do domciu, elf jeszcze śpi, ja się myję i przebieram, robię make up a'la Qa
glinę mieszczam z wodą i przesączam przez tkaninę
czy tam błoto
•
23:18
Indiana Magdalena Baraniak
biedny elf to poproszę jeszcze krótki opis Clovisa - włosy ma krótkie, nie? Strój... tamten? Wergundzkie cotte? że wergundzkie buty, to już było
i oraz co temu elfu robisz tudzież o co pytasz. pełną akcję to już w porozumieniu z nim muszę zrobić bo ma prawo reagować
•
23:21
Jakub Malisz
buty tak, strój.....cotte obcięte troche poniżej pasa wszystko zafarbowane na brązowo zielono ale mam też białą lnianą koszule którą teraz zakładam, wzrost około 175 cm, szczupły, brązowe włosy krótkie
dostosowuje pomieszczenie: chowam wszystko co wergundzkie i ze stali
•
23:22
Indiana Magdalena Baraniak
słowem, usiłujesz zgrywać Qa?
hm, nie wiem, czy możesz tak biegle mówić po ichniemu :/
•
23:23
Jakub Malisz
jak się obudzi to gram urażonego gospodarza który polował na bardzo głodną aguarę i ledwo go uratował, mówię po ichniemu ale udaję że mi to nie idzie, on jest dalej związany bo mu nie ufam
•
23:24
Indiana Magdalena Baraniak
ok, czym go związałeś?
i czy o coś go konkretnie pytasz?
•
23:26
Jakub Malisz
i tak sobie gadamy o tym i o owym np. kim jest, co tu robi, plus pytania dekoncentrujące typu jak ty sie tu dostałeś?, gdzie twój koń , dlaczego mam Ci ufać itp. w kostkach i nadgarstkach sznurem z włókna, nad kolanami i kciuki mocnym rzemieniem
•
23:27
Jakub Malisz
no właśnie; )
a co z moim błotem?
•
23:28
Indiana Magdalena Baraniak
z tym zabranym z miejsca zbrodni czy tym, w któym nurkujesz?
•
23:28
Jakub Malisz
to zabrane zmieszałem z wodą i przesączyłem przez tkaninę
•
23:29
Indiana Magdalena Baraniak
hm, no to zostało ci na tkaninie, nie?
jest czerwonawe, jak już mówiłam, dość drobne
•
23:29
Jakub Malisz
szukam rdzy, krwi itp.
aha czyli nic...
•
23:29
Indiana Magdalena Baraniak
nie ma, to jakiś rodzaj czerwonego minerału
•
23:29
Jakub Malisz
ok
znam okoliczne tereny, gdzie jest coś takiego?
•
23:30
Indiana Magdalena Baraniak
jest, trochę na południe od przełęczy, tak ze 20-25 km
•
23:31
Jakub Malisz
i co tam jest? bo zakładam że byłem i wiem
•
23:31
Indiana Magdalena Baraniak
są tam czerwone gleby i kamieniołomy czerwonego piaskowca
•
23:31
Jakub Malisz
jakieś groty w których nie byłem? budynki używane lub opuszczone?
•
23:32
Indiana Magdalena Baraniak
jeśli w nich nie byłeś, to chyba nie wiesz, nie? wiesz,że jest jeden kamieniołom, budynki kiedyś były, w sensie ruiny, ale gęstość zaludnienia gwałtownie rośnie i są tam już kwitnące wioseczki
jaskiń nie znasz, jest ceglarnia
•
23:33
Jakub Malisz
aha.... narazie obserwuję szlaki i mam się baczności znaczy czekam na coś wiecej
a jeszcze jak byłem przy ciele to porównałem głęgokośc odcisków w błocie moja i te co tam były
•
23:35
Indiana Magdalena Baraniak
te co tam były, są duuuuużo głębsze. w miękkim gruncie leśnym ty zostawiasz ślad tak na pół cm, te ślady mają wielkość tak ze 4 x jak twoja stopa i są na jakieś 5-6 cm głębokie, w miękkim oczywiście, bo na skałach nie
•
23:37
Jakub Malisz
łooo... no to spore......czyli nie zwierze bo nie ten styl i nie te ślady i nie człowiek bo odciski i sakiewka pełna
cholera przeczuwam coś magicznego.....
•
23:37
Indiana Magdalena Baraniak
cóż możesz mieć rację ale nie musisz;)
•
23:38
Jakub Malisz
czyli tak jak mówiłem, obswerwacja, dyskrecja, wzmozona uwaga
•
23:40
Indiana Magdalena Baraniak
na razie akcję zatrzymuję na randce z elfem pozostali muszą mieć opcję reakcji, bądź co bądź i przygotować worek
•
23:41
Jakub Malisz
czyli przewidujesz dla mnie przyszłośc czarną jak wnętrze worka, nie dobrze
•
23:41
Indiana Magdalena Baraniak
nie, tak cię mobilizuję do działania |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 19-11-2015, 20:43
|
|
|
Ciąg dalszy wydarzeń. Jeśli chcesz coś dodać albo jakoś pokierować rozmową, przesłuchaniem - pisz tutaj
Na razie staram się prowadzić postać wedle instrukcji
Miejsce, gdzie jesteście, to dawna kopalnia minerału, około godziny drogi od Przełęczy na zachód. Kiedy szliśmy do Ahi-Tere, w tej kopalni spotkaliśmy paskudnego zdechlaka, a potem poszukiwacz-naukowiec zrobił nas w jajko usypiającym proszkiem, na pewno pamiętasz
Kopalnia ma drugie wyjście głębiej w górach.
elf napisał/a: | "Dzień dobry, albo dobry wieczór?"-powiedziałem głosem jakby nic się nie stało-"Nie chciałem wchodzić na pański rewir i niczego wypłaszać.Przysięgam na grób matki i ojca,nie miałem złych zamiarów. Nikt mi nawet nie powiedział ,że ktoś ma tu swój rewir. Tak poza tym jestem Alaron alchemik. Mam pomóc pobliskim mieszkańcom rozwikłać sprawę morderstw, których sprawcą jest...-teraz szepcąc-...bagienny upiór. A, że teraz ,albo jakiś czas temu nie miałem co robić to wybrałem się na mały spacer i tyle"
Jedynie na razie mam do pana dwie prośby:
Mógłby pan podać mi moją torbę?(jeśli poda to dokładnie ją przeszukuję)
Wie pan co mogło mi się stać? |
MG do elfa napisał/a: | Twoich rzeczy nie widziałeś w pobliżu. Ani torby, ani broni. I niczego nie przeszukujesz, gdyż on cię podniósł i odwiązał od pryczy, ale wciąż masz związane ręce i nogi. Mocno związane.
Gospodarz wciąż patrzył na ciebie badawczo, nie zmieniając wyrazu twarzy.
Gdy już zacząłeś się wiercić niespokojnie, czując ciężar tego spojrzenia, odezwał się znowu:
- Nie obchodzi mnie twój ojciec, matka i cała reszta pociotków. Ani co chciałeś czy nie chcialeś. Wlazłeś prawie w łapy aguary, mogłeś już nie żyć. Tropiłem ją długo. Zepsuł ty mi polowanie - warknął - Kłamiesz, Alaron alchemik. Po co by chcieli elfa żeby szukał jakichś upiorów? Kto cię przysłali? I dlaczego elfy mają coś tutaj rozwiązać? I kogo zabito? |
|
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 19-11-2015, 23:36
|
|
|
elf napisał/a: | Więc...-przemknąłem głośno ślinę i zacząłem trochę szybkim tempem opowiadać- zabito 9 osób, w tym kapłanka i kilku młodych oficerów.
Upiór jest związany z broszą ,którą wysłano do analizy do mojego mistrza,a ta zamieniła Wergunda w błotniaka .Mistrz dowiedział się,że brosza należała do Ylvy Darren, oficer styryjskiego wywiadu.Związku z czym mistrz mój przysłał mnie bym pomógł tutejszym rozwikłać tę zagadkę ,bardziej od strony naukowej jak też intelektualnej. Jeżeli coś jeszcze łaskawy pan chciałby wiedzieć to proszę mówić.A teraz moja kolej na pytanie : Jak pan się nazywa i gdzie się znajdujemy oraz jak się stało ,że nagle upadłem?" |
|
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Kubuśś
Sigi
Skąd: Sliabh Ard?
|
Wysłany: 20-11-2015, 00:18
|
|
|
Ja znalazł Cię leżącego, twarzą w bagnie, może to ten Bagienny próbował się do Ciebie dobrać... Prawda to o tych trupach ale ludzie mówią że jakaś bestia ich zabiła... Dlategom Cie zabrał, bo co by Cię zjadło i tyle z tej pomocy. No a właściwie jak ty chce nam pomóc? Co ty wie o naszych bestiach? I co to na do rzeczy z tą broszką? |
|
|
|
|
Kubuśś
Sigi
Skąd: Sliabh Ard?
|
Wysłany: 20-11-2015, 00:35
|
|
|
A ja się nazywa Fetihilimsqatu łowczy i uczeń Katukamisiqa, a to jest moja grota......A jak sie zwie ten twój wielki mistrz? I czemu On taki wielki? |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 20-11-2015, 01:12
|
|
|
Fachuraw napisał/a: | Coś nie coś wiem o bestiach...Za zadanie mam złapać błotniaka i dowiedzieć się co z nim dokładnie się stało...a brosza ma do tego ,że wykonano go dla tej Ylvy jako amulet anty-psioniczny, ale to nie ona była właścicielem. Ten jakoś wpadł w łapy Wergunda i zmienił go w monstrum.Nie wiem jak ,czy stało się za pomocą magii ,czy też jakiejś alchemii. W zagadce ma pomóc mi "zespół" ,który jak pamiętam będzie teraz go szukała i możliwe ,że zadźga go ,a ja potrzebuje go żywego. Spyta pan po co? Po to by zobaczyć co się mu stało i go "odczarować, dopaść może tą oficer wywiadu i w przyszłości inaczej wykorzystać broszę ,jak zdobędziemy informacje od niej .Dzięki temu także zmniejszymy ilość ofiar teraz jak i w przyszłości. Więc jest jakaś możliwość bym wrócił do "zespołu...?"
(do siebie trochę pod nosem z zrezygnowaniem ,ale tamten mógł usłyszeć) Jeszcze ten zaginiony dzieciak...achhhh...dlaczego wszystko musi iść pod górkę? |
Jeniec poruszył się kilka razy, wskazując, że drętwieją mu ręce. To było całkiem możliwe, jako ze związałeś je dość mocno. W którymś momencie zażąda aby go uwolnić, musiałeś się zastanowić nad tym, co wtedy zrobisz.
Brosza...? Musieli się nieźle wkurzyć po tym, jak załatwiłeś kapłankę i tych młodych cwaniaczków, takich wyrywnych do mordowania jeńców. Wysłali broszę elfom...? I uznali, że to brosza uczyniła cie tym, czym jesteś....? Niemożliwe, żeby jakikolwiek ogarnięty mag czy psionik uznał taką teorię. Zapinka już dawno nie była aktywna. A jednak... jednak coś sprawiało, że widziałeś we snach Ylvę, a to z nią brosza była powiazana. Zawsze wraz z istotą, z TAMTĄ istotą.
Opanowałeś nieprzyjemny dreszcz na wspomnienie upiornego wizgu. Przypatrując się elfowi zastanowiłeś się.
Brosza... Jednak te sny zaczęły się tuż po tym, jak zapinka wpadła w ich ręce. Tuż po tym, jak przeleżałeś tydzień, walcząc z upierdliwą gorączką. To, że uczyniła cię "bagiennym potworem" było śmiechu warte... chyba.
Elf niepokoił się lekko, kiedy na chwilę przestałeś się odzywać. Widziałeś, jak przypatruje się pomieszczeniu, które tonęło w półmroku. Nikły płomyczek świecy, którą trzymałeś, ledwie oświetlał wasze postaci. Elf przyjrzał się badawczo twojej twarzy. Byłeś spokojny, barwy, które wymalowałeś, były idealną kopią tych, jakie widywałeś na twarzach błądzących po lasach myśliwych z ludu Toho. Kilku nawet zabiłeś. Potem przyjrzał się tunice, była postrzępiona, ale to w sumie nic niezwykłego. Nie wyglądał na kogoś, komu wpadłoby do głowy, że BIAŁA tunika nie nadaje się do polowania.
A potem spojrzał na twoje buty. Wergundzkie buty wojskowe. Podążyłes za jego wzrokiem i zobaczyłeś jak przy blasku świecy błyskają stalowe zaczepy do sznurowania.... |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Kubuśś
Sigi
Skąd: Sliabh Ard?
|
Wysłany: 20-11-2015, 17:37
|
|
|
Zagineło jakieś dziecko? Z mojego ludu? To rzeczywiście nie za dobrze......
Zauważa że elf sie wierci.
Rozwiązałbym Cię......ale rozkaz wodza taki żeby każdego obcego trzymać w więzach, choćby i elfa......Ale jak Cie już każą rozwiązać to mogę Ci pomóc w tym tropieniu......A no i kto to ta Ilfa, czy jak jej tam? To jakiś groźny wróg? Trza z nią walczyć? Ja walcze nieźle....hmmmm......no i wergund? u nas? ee mi sie nie wydaje, mówiłem to bestia zabija.
Sięgnął kubka z wodą który stał na ziemi obok łóżka i zbliżył go do ust elfa. Ty chce pić?
Jednocześnie, udając że się drapie sprawdził czy sztylet wsadzony do cholewy buta( z tyłu nogi żeby elf nie zobaczył)wciąż tam jest.
A no i kto Cie tu przysłał? Bo ty nie powiedział. Czasy groźne, więc ty lepiej powie.......Poza tym jak ja Cie oddam do wodza to on mie zapyta coś Ty za jeden i kto Cie przysyła...... |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 20-11-2015, 23:48
|
|
|
Cytat: | Był pan jakimś wojownikiem w przeszłości i skąd pan wiedział ile osób zginęło?
Czyżby pan był...-głośno przełkąłem- nim?!!!-(mam przerażoną twarz)
Proszę mnie nie zabijać .zrobię wszystko co pan chce ,ale niech mnie pan nie zabija( prawie chlipie)!!!
Zrobię dosłownie wszystko co pan chce!!! |
|
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Kubuśś
Sigi
Skąd: Sliabh Ard?
|
Wysłany: 21-11-2015, 00:14
|
|
|
O czym Ty gada? Ja to ja i tyle. A o trupach Ty powiedział nie ja.....Poza tym ja Cie nie zabiję, o tym decyduje tylko wódz.....więc Ty spokojny i niech tak nie krzyczy bo usłyszą aguary i będą dwa trupy więcej |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 21-11-2015, 22:11
|
|
|
-Uhhh...Przysłał mnie Iliran ,mistrz alchemików na dworze Księżnej-powiedział elf spokojnie -
Kiedy będziemy mogli stąd wyjść? A i mógłby pan panie Fetihilimsqatu mi coś dać na plecy ,bo ledwo żywy nie będę przydatny. Bo wie pan jak jestem też przeziębiony to trochę plotę bzdury.
Początkowo elf sprawił na tobie wrażenie oszołomionego sytuacją i mocno zdezorientowanego. Teraz zacząłeś się zastanawiać, czy jego nie do końca sensowne odpowiedzi nie były jakąś formą gry na zwłokę z jego strony.
Rozważyłeś parę możliwości.
Czy to możliwe, zeby rzekomy alchemik specjalnie dał się schwytać? Widziałes go dziś rano, przybył konno z północy. Księżna Helethai przysłała sojusznikom z Zapołudnia alchemika...? Dlaczego akurat alchemika, skoro wpadli na trop przez tę nieszczęsną zapinkę, to chyba psionik bylby odpowiedniejszy. Czy wpadli na trop Ylvy....? Jeśli tak, to czy szukali jej tutaj? Niemożliwe, by jakikolwiek Styryjczyk, nie będący jeńcem, zapuścił się w te strony. Z drugiej strony, to Ylva własnie swego czasu dostała sie w ten sposób do wergundzkiego więzienia... Czy zatem, idąc po tropie psionicznego artefaktu, zrobionego przez styryjskie służby specjalne, i tropiąc agentkę styryjską... wysłali alchemika?
Zdałeś sobie sprawę, że masz mało czasu.
Nie było przecież niemożliwym, żeby ten osobnik był jakąś przynętą, może na zewnątrz czeka jakiś pościg, może on ma jakieś magiczne lokalizatory...
Zatem... czy należy go zabić?
Ukryć ciało to drobiazg... Sytuacja się zmieniła, masz na karku obławę, czy jednak nie będzie to jakiś trop?
Ryzyko zostawienia go przy życiu było ogromne, bo elf mógł tylko zgrywac głupka, będą w pełni świadomym, w czyich jest rękach.
Należy zatem rozważyć, czy żywy elf przyda się bardziej niż martwy elf i czy jest to warte ryzyka.
Przez zywego elfa można pocisnąć jakąś bajkę,w którą uwierzą tamci... Ale czy to jest warte spalenia kryjówki i przebrania?
Czas mijał, było już dobrze dwie godziny po południu, za dwie godziny będzie już szaro. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 25-11-2015, 06:08
|
|
|
Co by zrobiła Ylva?...
Nie miałeś pojęcia, dlaczego ta myśl pojawiła się w twojej głowie. W sumie styryjska agentka nie mogła być wzorem do naśladowania dla wergundzkiego żołnierza... ale jednak będąc w takim położeniu zaczynałeś lepiej rozumieć jej wyrachowaną bezwzględność, którą w dawniejszych czasach brałeś za okrucieństwo.
Znów pojawił się błysk wspomnienia.
To było wtedy, kiedy wbrew twoim radom weszliście w pułapkę w niewielkim wąwozie-fosie tuż przy osadzie. Skrzynia, kilku konwojentów od Sapientii, cwanych przemytników. Potem niemalże egzekucja, grad strzał. Cudem z tego wyszliście, mieliście jeńca w ręce i małą chwilę na wyciągniecie z niego zeznań.
Podeszła wtedy do jeńca, to trwało może kilka sekund. Zanim zdążył odmówić drugi raz, ucięła mu palec. Zaczą więc mówić, wrzeszczeć właściwie. Potem go zabiła.
Wtedy cię to raziło, ta bezkompromisowość, bezwzględność wobec bezbronnego już człowieka.
ALe wtedy miałeś za sobą swój oddział, resztę tymenu i całą potęgę Wergundii, której częścią się czułeś i której częścią byłeś.
Perspektywa kogoś, kto jest zdany tylko na siebie, a każdy zły krok albo chwila wahania moze skończyć się nieprzyjemną smiercią, była już znacząco inna.
Podjąłeś decyzję.
Cytat: | Wstał podnosząc elfa - pozornie zgodnie z jego prośbą - do pionu. Zaraz potem uderzył Elfa zaciśniętą pięścią w skroń by ten stracił przytomność, nachylił go w swoją stronę, odwrócił plecami do siebie, chwycił za podbródek i szarpnął z całej siły w lewo i pod kątem łamiąc kręgosłup i zrywając rdzeń kręgowy. |
Cytat: |
Potem przebrał się w kamuflujący strój, zabrał sprzęt i zmył twarz. Bezwładne ciało włożył do parcianego worka. |
Proszę o uzupełnienie
Jaki sprzęt i dokąd zabrał?
I dalszy opis, co się dzieje z tym ciałem.
Mozliwie dużo odnośnie wyposażenia kryjówki.
"Zmył twarz" - jesteście w starej sztolni, więc jest tu jakieś wiadro z wodą? Czy zmył szmatą?
Szkoda elfa |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 02-12-2015, 05:49
|
|
|
Clovis napisał/a: |
• ciało do przeszukania, dokładnego i reszta jego rzeczy też, potem ciało do worka parcianego i do najbliższego bagna.
czy elf miał płaszcz?
|
MG napisał/a: |
skąd masz parciany worek? i jeśli najbliższe bagno jest na szczytach przy ruinach fortec, to tam niesiesz elfa?
"Ekwipunek Ubranie- zielona koszula ,brązowe spodnie, czarny pasek, mocne,skórzane wysokie buty+lekki skórzany pancerz, duża torba
Broń-jeden miecz jednoręczny z elfickiej stali; mikstury alchemiczne: trucizny(7), usypiające(5) ,gojące rany lekkie(trzeba nalać a ranę) (10), powodujące stan berserkera (3)
Inne-jedna mała butelka wina, pieniądze( w takiej ilości ,by można było kupić jakieś jedzenie),papier, atrament z piórem, składniki do wykonania mikstur alchemicznych." |
Clovis napisał/a: |
miło ze to wiem chcoć mam moją kurarę, no dobra to obwiązuję ciało sznurem i do bagna tego dalszego i tego które jest w kierunku przeciwnym do drogi do osady żeby nie trafić na żadnego łowcę
kilka kamieni, u szyi, w pasie i w kostkach i do tego pomoc kijem żeby zatonęło, potem zakrywanie śladów, tradycyjnie z zamazywaniem bez fałszowania
zakładam ze mam sprzęt więc chowając się w lesie zmierzam w stronę traktu prowadzącego do osady i dalej go obserwuję, w ukryciu
a i umazuję się błotem mam kamuflaż itp |
MG napisał/a: |
na trakcie wciąż słyszysz odgłosy poszukiwań, snują się ludzie z latarniami, ale ewidentnie boją się zagłębiać w las, co całkiem cię nawt cieszy. Co ciekawe - wyraźnie widać, że poszukiwania trwają w całej dolinie na pn od wielkiej świątyni
poszukiwacze, sądząc po języku i błękitnych latarniach, to miejscowi
w który rejon konkretnie wracasz?
wołają imię chłopca, boją się, ale wciąż tam krążą. Ze zmierzchem powoli zwijają się ku osadzi e
odległość w przybliżeniu 100-120m od miejsca, gdzie to słyszysz, czyli rejonu fortu widmo Emotikon tongue ile - nie masz bladego pojęcia. Aguary polują czasem w kilka sztuk, ale nie stadem,. Są inne drapieżniki, które polują stadami, skalne wilki albo inne hieny, ale jeśli tam jest aguara, to nie ma tych mniejszych
|
Clovis napisał/a: |
broń?
i kto chodzi z latarniami? tylko ich oślepiają....no ale dobra
podchodzę, wciąż ostrożnie, rozglądam się za kręgami i symbolami i uważam by mnie nie zauważono, podchodzę na 60 m i jestem w ukryciu
jeśli jest zagrożenie że mnie coś zauważy zatrzymuję się lub cofam
i wyciągam dmuchawkę z trucizną(dawka usypiająca) |
MG napisał/a: |
usypiająca dla kogo...? w rejonie miejsca, gdzie leżało ciało, jest awantura. tj. ciało, jak pamiętasz, było na dnie fosy, a wy jesteście na górze, na stoku. Aguara, i to duuuuża, atakuje dwóch ludzi, mocno rannych, jeden jest magiem, wali w nią czymś, czujesz zapach palonego futra i mięsa. Opórcz tego wyrażnie czuć smród krwi i spalonych szczątków drapieżników - to mogły być skalne wilku, lokalny odpowiednik likaonow. Drugi z ludzi nie używa magii, ale raz po raz słyszysz świst strzały i brzdęknięcie cięciwy. miejsce, gdzie jesteście, nie jest widziane od strony głównego szlaku, a wtym rejonie nie ma już poszukiwaczy ani śladu latarni |
Clovis napisał/a: |
jak wyglądają czy są odwróceni tyłem czy przodem, ila waży aguara? |
MG napisał/a: |
bokiem. Aguara, spory samiec, waży na oko ze 300 kg |
Clovis napisał/a: |
ehh....czekam co się stanie, pozostaje w ukryciu i mam strzałkę na ludzi |
MG napisał/a: |
cóż no... aguara ich zabije zapewne |
Clovis napisał/a: |
i jak wyglądają? |
MG napisał/a: |
nie masz szans widzieć szczegółów |
Clovis napisał/a: |
ok licząc że mogę załadować nową igłę w około sekundę a moja dmuchawka ma około 35m zasięgu podkradam się na teki dystans, znów bezpieczeństwo na pierszwym miejscu i mam w dmuchawce strzałkę na człowieka a w ręce w której trzymam dmuchawke mam strzałkę na aguarę i na człowieka(czy jak dotąd wszystko w porządku?) |
MG napisał/a: |
dobra, zanotowane. Podchodzisz, wiatr jest w twoją stronę, więc dużo farta, ale strzałki słabo polecą. aguara cię nie widzi. ludzie też nie, są zajęci faktem, że zaraz umrą. jeden starszy, ten mag, drugi to lokalny myśliwy |
Clovis napisał/a: |
dobra czyli szacuję ze jaki zasięg?
wiesz strzałki na wprost wiatry stawiają mały opór gorzej by było wiatr z boku
a i aguara ich zabije jak nic nie zrobię? |
MG napisał/a: |
jest z boku. wiatr idzie z pd - wschodu, a ty idziesz z zachodu a skąd masz wiedzieć, co się stanie? może aguara najpierw odtańczy taniec albo się pomodli, jednak jako że ewidentnie chce ich ubić, to cóż no... umrą raczej |
Clovis napisał/a: |
czekam, nawet przesłuchanie tych gości będzie ryzykowne , jedność mysli itp. poza tym język
zakładam że nie zginą jednocześnie |
MG napisał/a: |
więc - czekasz aż drapieżnik ich ubije, tak? |
Clovis napisał/a: |
czekam aż ubije jednego z nich, tak jak mówię nie ubije obywdu naraz |
MG napisał/a: |
obok widać trochę spalonych krzaków, kilka zewłoków skalnych wilków, sama aguara też raz po raz czymś obrywa. Jeśli mag jednak wygra w tej walce, to co zrobisz? |
Clovis napisał/a: |
jeśli tak spróbuję trafić maga jeśli nie trafię wycofam się, jeśli trafię strzałka na człowieka i strzelam w łucznika |
|
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 06-12-2015, 20:47
|
|
|
Aguary były największymi drapieżnikami tych gór. Z wyglądu przypominały krzyżówkę olbrzymiego lisa i pumy, samice były dość smukłe i zwinne, posiadały też wyjątkowe u zwierząt zdolności polimorfii. Samce natomiast były olbrzymie, masywne i niezwykle zajadłe, kiedy polowały same zwłaszcza.
Ten był sam.
Wielki, nabity mięśniami kark miał pokryty rudym miękkim futrem, miarowo wybijał rytm ogonem, węsząc z półuchyloną paszczą, z której błyskał szereg ostrych jak brzytwy szpiczastych kłów. Kły miały spokojnie po kilka cm długości. Aguara miała długie łapy, zakończone potężnymi pazurami, którymi w razie potrzeby potrafiła uderzać jak ostrzami, przysiadając na tylnych łapach. W ogóle te zwierzęta świetnie walczyły poruszając się własnie na tylnych łapach i przednimi szarpiąc i tnąć przeciwnika.
Ten samiec miał pysk pocięty bliznami, wielkie uszy, poszarpane na krawędziach i zbliżał się do dwóch ofiar na wpół przygiętych łapach, blisko przy ziemi, węsząc i szczerząc kły.
Myśliwy wpakował w drapieżnika już kilka strzał. Ten wszystkie zignorował. Zacięty wyraz twarzy towarzysza przekonał cię, że dopiero teraz zrobiło się naprawdę groźnie.
Z kolei ten Qa, który posługiwał się magią, rzucił w zwierzę kolejną ścianą ognia. Aguary, jako że zdolność polimorfii daje im możliwość "bycia" trochę ludźmi, nie boją się ognia. Zwierzę skuliło się, przetrzymując palące go płomienie, otrząsnęło się i wyszczerzyło kły. Był od nich nie dalej niż 6 m.
Opis sytuacji:
Był silny wiatr wiejący z pd-wsch. Od północy ogranicza całość krawędź fosy. Stok opada w kierunku wschodnim, wznosi się ku zachodowi, na pd zach. od was są ruiny fortu i bagnista fosa.
Z tamtej strony przyszedłeś.
Aguara ewidentnie przyszła z drugiej strony fosy, z pn. zach - tam rankiem zostawiłeś ślady, po tym, jak znów jak kto głupi dałeś się zaskoczyć lokalnym dzieciakom. No dobra, tych nie mogłeś przewidzieć, bo chyba się zgubiły, ale nadal - miałeś świadomość, że trzeba było łebka zabić. A jednocześnie świadomość, że wergundzki żołnierz miałby się posunąć do mordowania dzieci, była na tyle obrzydliwa, że wolałeś zaryzykować własne życie.
Wychodzi na to, że zaryzykowałeś. Tropem, który zostawiłeś, przyszła tu aguara.
Stała nieco bliżej fosy, tak że dwóch Qa miało ją idealnie po zawietrznej. Ty natomiast, stojąc w odległości około 35 m nie miałes szans przy tym wietrze trafić strzałką do celu.
Bliżej ciebie stał, a właściwie klęczał i strzelał, ów myśliwy. Mag nieco dalej, oparty o drzewo.
Aguara nisko przy ziemi szykowała się do ataku. Po tym, jak mag wyrzucił ogniste zaklęcie, jego uznała za groźniejszego przeciwnika i skierowała sie ku niemu. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 07-12-2015, 15:04
|
|
|
Gdy twój pierwszy strzał nie trafił, miałeś do wyboru próbować dalej z nikłą szansą powodzenia przy tym wietrze lub podejść. Obserwowałeś też walkę dwóch Qa, która nabierała ciekawego przebiegu.
Mag rzucił jakieś zaklęcie,w efekcie którego mocne korzenie przez chwilę utrzymały łapy drapieżnika, a ten dobiegł do szarpiącego się zwierzęcia, próbując je potraktować zaklęciem psionicznym.
Aguary dają się tresować, to prawda. Qa oswajają je i używają jako strażników w osadach, szczują je do walki i uczą przynosić upolowaną zwierzynę.
Desperacka próba okiełznania starego samca jednym zaklęciem, choć zrozumiała, nie miała szans powodzenia.
Pędy roślin szarpnęły łapami drapieżnika, szarpnął się i wywrócił. W bukowym lesie, jaki ich otaczał, rośliny, które mogły posłuchać zaklęcia, to były korzenie młodych buków, mocne i nie do zerwania, więc aguara miała problem nawet ze swoim ciężarem.
Kilkunastosekundowe zaklęcie puściło, korzenie na powrót schowały się w ziemi.
Aguara skoczyła w kierunku maga obalając goi przez chwilę znieruchomiała, patrząc mu z bliska w oczy. W tej samej chwili usłyszałeś krzyk tego drugiego i świst strzały. Aguara szarpnęła ramię maga z taką siłą, że krew buchnęła na glebę. Ten wrzasnął i zdążył jeszcze krzyknąć do towarzysza "rzuć łuk!"
Drapieżnik skoczył w jego kierunku. Myśliwy uskoczył sprawnie, próbując nałożyć strzałę, ale nie miał szans. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 08-12-2015, 17:10
|
|
|
Drapieżnik skoczył na myśliwego, zwalając go z nóg samym ciężarem. Ten przytomnie próbował uskoczyć, w rezultacie zwierzę tylko go zahaczyło i miękko wylądowało za nim, odwracając się praktycznie natychmiast do następnego skoku. Nie zauważyło nawet rozoranej mysliwskim nożem skóry. Nóż błysnął jeszcze raz, aguara skoczyła, Qa uderzony ciosem potężnej łapy znów odskoczył, jednocześnie próbując wpakować ostrze w wybrany cel. Klinga zagłębiła się w miękkie futro, a potem w mięśnie, Qa nie zdołał jednak uniknąć kontaktu z potężnym ciałem drapieżnika, który szczeknął z wściekłością i przygniótł go do ziemi łapą. Ręka której nie zdążył cofnąć, wygięła się pod szalonym kątem, usłyszałeś obrzydliwy dźwięk łamanej kości, po czym myśliwy zwiotczał i legł na ziemi.
Drugi z Qa odczekał całą walkę i był gotów. Zaklęcie wyrwało spod ściółki korzenie, rozbryzgując ziemię i stare liście, i oplotło łapy aguary gdy ta przycisnęła do ziemi myśliwego. Na boku zwierzęcia widać było szeroki ślad krwi, rana bluzgła szkarłatną posoką, plamiąc futro, ściółkę i ubranie człowieka pod nią.
Qa recytował kolejne zaklęcia, kolejne pędy chwytały wierzgające łapy drapieżnika. Mocno ryzykując podszedł blisko i położył ręce na łbie zwierzęcia, spod jego dłoni połyskiwały błękitne iskry. Agara stopniowo się uspokajała. Z każdym kolejnym zaklęciem irytacja drapieżnika, wściekłość i strach, towarzyszące nagłemu unieruchomieniu, powoli ustępowały. Powoli.
Wreszcie przestał się szarpać i odwrócił dobrowolnie łeb w kierunku maga. Ten był jednak także mocno ranny, krew ciekła mu po ręce. Musiał też być mocno osłabiony, wszak odkąd tu stałeś, rzucił chyba z 10 kolejnych zaklęć, a zapewne jakieś rzucał także przedtem, sądząc po osmalonych pniach drzew. Po chwili z osłabienia padł na ziemię i usiadł ciężko, próbując się opatrzyć. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Kubuśś
Sigi
Skąd: Sliabh Ard?
|
Wysłany: 09-12-2015, 20:57
|
|
|
Wyskoczył z ukrycia, drogę do fosy przebył sprintem w kilka sekund. Kucnął na granicy fosy. Strzelił w kark aguary, zaraz potem dwoma susami zeskoczył do fosy padając na maga i wbijając mu strzałkę trzymaną w lewej dłoni i sięgając prawą po sztylet.
(korekta - oni są na górze, nie w fosie. Indi) |
Ostatnio zmieniony przez Indiana 09-12-2015, 21:40, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 09-12-2015, 20:59
|
|
|
Gdy wyszedłeś cicho ze swojej kryjówki, zyskując od razu wyraźniejszy ogląd sytuacji. Aguara nie widziała cię, była silnie skupiona na kontakcie z człowiekiem siedzącym przy niej.
Qa - mag także cię nie widział, z widocznym trudem się poruszał, miał spowolnione ruchy. Spróbował wsać, podniósł się na kolana.
Przestał dotykać Aguary, położył dłoń na skroni towarzysza i wypowiedział słowa.
Słowa rozbrzmiewały w ciszy lasu przez dłuższą chwile.
nemi. ana. āāhuilō ichcatl
Powtarzał słowa kilkakrotnie, coraz głośniej. Po pierwszym zaklęciu leżący drgnął mocno,jakby przytomniał, lekko się poruszył i jęknął, ale szybko przestał. Po każdym kolejnym jęk był coraz słabszy, wreszcie umilkł.
Mag podniósł się już energiczniej.
Znowu ułożył rękę na głowie drapieżnika, poprawił pędy i na chwilę zastygł w bezruchu.
Następnie wypowiedział kolejne zaklęcie ( tizipatiz netequiliztli)
Chwiejnym krokiem podszedł do leżącego towarzysza, odpiął kaletkę od paska, a następnie wypowiedział kolejne zaklęcie.
Ciało leżącego Qa zapłonęło ogniem. Mag ledwo co utrzymał się na nogach, był wycieńczony. Usiadł koło kota, tym samym uspokajając go.
W tym momencie trafił twój strzał. Wielki drapieżnik poderwał się jak ukąszony, dostrzegł cię i spróbował zerwać się do ataku, ale zwiotczałe nagle mięśnie odmówiły posłuszeństwa, opadł na ziemię. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 10-12-2015, 01:26
|
|
|
Już w momencie ataku zdałeś sobie sprawę, że aguara patrzy na ciebie, nie ma siły sie podnieść, ale patrzy.
Tym samym, jeśli ów mag miał z nią jakieś psioniczne połączenie...
Zdałeś sobie z tego sprawę za późno.
W momencie, kiedy doskoczyłeś do niego i zadałeś cios, licząc na działanie trucizny, ten błyskawicznie odskoczył i zamiast wbić mu ją w ramię, ledwie drasnąłeś w okolicy nadgarstka. Stanął twarzą do ciebie i ryknął ( omiex cenca taiz ).
Gwałtowne uderzenie wiatru z potężną siłą odepchnęło cię do tyłu. Skupiłeś się na tym, żeby nie wypuścić noża i nie dać się obezwładnie obalić. Przetoczyłeś się przez ramię w tył i zatrzymałeś nisko w przyklęku. Qa skoczył w twoim kierunku krzycząc kolejne zaklęcie (tlecuezalotl cenca tletl), poczułeś jak fala ognia pali ci twarz i włosy, gdyby nie to, że miałeś na skórze warstwę mokrego błota, zabolałoby naprawdę mocno. Musiałeś odskoczyć spod ognia i całe szczęście, bo w ślad za nim tuż nad twoją głową świstnął ciężki obsydianowy buzdygan. Qa okręcił nim nad głową i przygotował się do kolejnej inkantacji. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 10-12-2015, 01:30
|
|
|
[Ja Cię proszę, pisz mi tutaj też te wszystkie informacje o strzałkach, truciznach i innych detalach, bo za każdym razem muszę to przepisywać z prywatnej :/ ] |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 11-12-2015, 14:33
|
|
|
Dzięki za napisanie
Cytat: |
czyli stoi przedemną na odlagłośc około 1,5m w gardzie z busdyganem i chce rzucać zaklęcia?
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:31
Indiana Magdalena Baraniak
z tym, że bez gardy, zamachnął się, nie trafił, więc okręcił nim nad głową
Jakub Malisz
9.12.2015 23:32
Jakub Malisz
a walczy jedną czy dwoma rękami?
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:33
Indiana Magdalena Baraniak
przy zamachu dwoma, trzyma w jednej
Jakub Malisz
9.12.2015 23:36
Jakub Malisz
ok jeśli się zamachnie to ja podchodzę tak żeby przedramieniem zatrzymać nad jego głową, ręka ze sztyletem wspierając ją drugą, lewą nogą w tym samym czasie robię krok to przodu tak ze jego prawa noga jest przed moją lewą, potem popycham go tak że pod ciężarem mojego ciała i buzdyganu upada na plecu, jak leży to nóż w gardło
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:36
Indiana Magdalena Baraniak
czekaj, chcesz przedramieniem zatrzymać cios buzdyganem?
ale ok, generalnie - skracasz dystans, tak? skaczesz do niego czy czekasz aż poleci inkantacja albo cios?
Jakub Malisz
9.12.2015 23:37
Jakub Malisz
nie chcę zatrzymać ręce zanim zada cios, opieram moje przedramiona pod jego dłonmi kiedy wykonuje zamach
tak skracam
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:38
Indiana Magdalena Baraniak
aha, dobra Emotikon grin no i pięknie Emotikon grin podoba mi się... ale chyba to przeniosę do innego tematu, bo inni będą za dużo wiedzieć Emotikon wink
Jakub Malisz
9.12.2015 23:39
Jakub Malisz
a czary z ręki czy tylko mówi?
no spoko ; D
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:39
Indiana Magdalena Baraniak
mówi i popiera gestem, ale cię nie dotknął na razie, więc nie poszła psionika
w sumie widać, co poszło - uderzenie wiatru i ogień
Jakub Malisz
9.12.2015 23:41
Jakub Malisz
ok więc jak zacznie inkantację zamiast zamachu to skok do przodu i szybkie pchnięcie, jednoczesie lewą ręką odtrącam jego ręką krórą do mnie wyciągnie
na 1,5 nie wiem czy by zdążył
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:42
Indiana Magdalena Baraniak
zależy od długości zaklęcia, ale chyba powinieneś
tj. ja wiem co on zadeklarował, więc mogę spokojnie ocenić
Jakub Malisz
9.12.2015 23:43
Jakub Malisz
więc?
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:43
Indiana Magdalena Baraniak
więc zdążysz
Jakub Malisz
9.12.2015 23:43
Jakub Malisz
czyli gośc ma sztylet pod żebram?
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:44
Indiana Magdalena Baraniak
zdążysz doskoczyć zanim oberwiesz zaklęciem
Jakub Malisz
9.12.2015 23:44
Jakub Malisz
no to ile od niego stoję?
30 cm?
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:45
Indiana Magdalena Baraniak
nie rozumiem. to jest twoja opcja reakcji jeśli on nie zamachnie się tylko zacznie mówić, tak?
jak zacznie, to skaczesz do niego i zdążysz, zanim to zaklęcie cię sięgnie
Jakub Malisz
9.12.2015 23:45
Jakub Malisz
no rozumiem
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:45
Indiana Magdalena Baraniak
prawdopodobnie go obalisz i kwestia tego jak on zareaguje
może zrobić milion rzeczy żeby przed sztyletem się obronić
prawda, że mi to wrzucisz jutro na forum, nie? Emotikon smile
Jakub Malisz
9.12.2015 23:46
Jakub Malisz
ale ja skaczę z nożem na niego, jeśli koło niego jestem to nóż też bo podrózujemy z tą samą prędkością
zobaczymy
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:47
Indiana Magdalena Baraniak
oczywiście, ale to nie znaczy, że on nie zbije noża, nie skróci zaklęcia np do pchnięcia energii albo nie ma na sobie zbroi pod spodem, tak?
co "zobaczymy"? Emotikon grin
Jakub Malisz
9.12.2015 23:49
Jakub Malisz
no tak ale: gość na dwie ręce w jednej prawej trzyma buzdygan, drugą lewą wyciąga do mnie, ja robię skok, lewą ręką oddtrącam jego lewą dlatego unikam zaklęcia a w prawej mam nóż którym atakuję(dobrze rozumiem?)
no zobaczymy
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:50
Indiana Magdalena Baraniak
jeśli lewą odtrącasz jego lewą rękę, to cię ustawia do niego lewym barkiem, tak?
tymsamym, żeby zadać cios prawą ręką potrzebujesz jeszcze jednego ruchu, bo musisz obrócić ciało prawą stroną do ciosu
Jakub Malisz
9.12.2015 23:51
Jakub Malisz
tak a jego do mnie lewym bokiem gdzie kieryje się mój nóż
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:52
Indiana Magdalena Baraniak
no nie. twój atak jest "po przekątnej" ciała, odtrącasz jego rękę za zewnątrz ciała, on wciąż stoi przodem
ni machnie, bo nie ma dystansu, ale tobie najkrócej byłoby uderzyć w niego lewym barkiem i dopiero atakować nożem
Jakub Malisz
9.12.2015 23:53
Jakub Malisz
odtrącam jego lewą rękę, moją lewą ale w stronę jego prawej ręki, do środka a nie na zewnątrz
tak by miec bok a nie przud
przód*
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:54
Indiana Magdalena Baraniak
aaaa, to musiałbyś mieć go nieco bokiem do siebie, nie?
Jakub Malisz
9.12.2015 23:54
Jakub Malisz
jego
alebo zrobić krok nieco bokiem
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:54
Indiana Magdalena Baraniak
lub zaatakować prawą swoją, tą samą z nożem
żeby uderzyć od boku potrzebujesz o jeden krok więcej, a to się równa jego dwa słowa więcej
Jakub Malisz
9.12.2015 23:56
Jakub Malisz
ale czemu bokiem? mogę stać przodem i odtrącic jego rękę otwierając jego bok
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:57
Indiana Magdalena Baraniak
tak, ale swoją prawą ręką
(dobra rozkmina, czemu nie ma opcji symulacji Emotikon grin )
Jakub Malisz
9.12.2015 23:57
Jakub Malisz
(no przydałaby się)
Indiana Magdalena Baraniak
9.12.2015 23:58
Indiana Magdalena Baraniak
no ale. masz dwie osoby naprzeciw siebie. vzyli jego lewą rękę masz po przekątnej do swojej lewej
albo robisz skręt ciała i odpychasz rękę na zewnątrz |
Finałowo - ustalono:
Atak prawą ręką, odtrącenie ręki przeciwnika 'do wewnątz" czyli w swoje lewo, ustawienie się do niego barkiem i atak "odwrotnym" ciosem nożem + pchnięcie celem obalenia. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 11-12-2015, 14:35
|
|
|
W momencie, gdy skoczyłeś na przeciwnika z nożem, zamiast kończyć zaklęcie, odepchnął cię mocą. Odskoczyłeś, znów wykonałeś przewrót, żeby od razu wylądować w pozycyji bojowej.
Przeciwnik bezwładnie opuścił prawą rękę, wypuścił buzdygan. To mogło mieć coś wspólnego z trucizną paraliżującą, którą go drasnąłeś przy pierwszym ataku.
Za nim aguara lekko się poruszyła, zauważyłeś, było mozliwe, że olbrzymi samiec pokona truciznę szybciej niz założyłeś, ale na razie się nie podnosił.
Mag ewidentnie chciał zdobyć wystarczająco czasu, żeby rzucić zaklęca. Padł na kolana i uderzając lewą pięścią w ziemię, wyszeptać zaklęcie, które miało przechylić szale zwycięstwa na jego stronę. Quilitl yauh tepancuate MANAUIA ma.
Doskoczyłeś do niego nim skończył, więc zaklęcie mogło nie mieć pełnej mocy.
Na pierwszy rzut oka nic się nie stało, lecz kiedy spróbowałeś wykonać cios, z ziemi naokoło maga wystrzeliły korzenie, blokując atak i tworząc zwartą sferę wokół ciebie.
Nie spodziewałeś się i nie zdążyłeś cofnąć ręki ze sztyletem, kiedy jeden z pędów zaczął się wokół niej owijać , ręka pod wpływem silnego ściśnięcia upuściła sztylet.
Mag nachylił się do ciebie, pędy rozsunęły się, ukazując jego lśniącą od potu twarz wykrzywioną upiornym zwierzęcym uśmiechem.
Wyciągnął lewą rękę w kierunku twojej głowy i wyszeptał przez zaciśnięte zęby wzmocnione zaklęcie.
W tym momencie pędy puściły - jego zaklęcie wcześniejsze nie było dość mocne, bo je przerwałeś atakiem. Wciąż trzymał cię za głowe, poczułeś lekkie osłabienie i zawrót głowy.
Zaklęcie, które rzucał, musiało mieć z tym coś wspólnego.
Nagle zrobiło ci się ciemno przed oczami. Usłyszałeś znany ci doskonale upiorny wizg istoty z jaskini, w ciemności zawirowały widma i majaki, które od tylu dni śnią ci się w koszmarach. Błękitne światła błysnęły i zgasły.
Trwało to może sekundę. Otworzyłeś oczy, ale nie mogłeś sobie pozwolić na zastanawianie się, adrenalina działała. Obaj polecieliście na ziemię, puścił cię i wyraźnie osłabł. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 11-12-2015, 22:08
|
|
|
Cytat: | Indiana Magdalena Baraniak
18:02
Indiana Magdalena Baraniak
a, no i jeszcze jedno - prawą rękę to chwilowo niczego nie potrzymasz, zgniecione mięśnie przedramienia plus pęknięcie kości Emotikon tongue
Jakub Malisz
11.12.2015 18:02
Jakub Malisz
słabo, ale nie umarłem
Indiana Magdalena Baraniak
18:02
Indiana Magdalena Baraniak
ciekawe czemu Emotikon wink
ale on też nie
Jakub Malisz
11.12.2015 18:03
Jakub Malisz
: D
taa...
ale mam plan
mianowicie:
lewą pięścią cios w wątrobę, potem prawym łokciem cios w krtań tak żeby zmiarzdźyć
ten łokciem to taki raczej padna niego, bo w sumie ciężko uderzyć łokciem
pad na*
ale w zasadzie jak to przemyślełem to może lepiej poprostu cios w krtań lewą pięścią
dwoma knykciami wystawionymi
Indiana Magdalena Baraniak
18:08
Indiana Magdalena Baraniak
hm, ok, ale przypominam że walka w tej chwili jest już w parterze
i nie wiem, jaki widzisz problem w uderzeniach łokciem Emotikon wink Emotikon wink
Jakub Malisz
11.12.2015 18:09
Jakub Malisz
no dobra skoro tak to tak
chcę go zabić zanim się obudzi jesgo kotek
aa właśnie leżymy tak gdzieś z 1,5 m od sztyletu i ja na nim a nie on na mnie
?
Indiana Magdalena Baraniak
18:12
Indiana Magdalena Baraniak
nie, raczej w bezpośrednim kontakcie, ale nikt na nikim nie leży. twój sztylet lezy hun raczy wiedzieć gdzie, musiałbyś się rozejrzeć
z kotkiem bardzo słusznie Emotikon grin
Jakub Malisz
11.12.2015 18:13
Jakub Malisz
raczej bałem się ze on go złapie
myślałem że się na niego rzuciłem
Indiana Magdalena Baraniak
18:14
Indiana Magdalena Baraniak
no nie złapał, poza tym co jest dość śmieszne, on też ma prawą łapkę nieczynną Emotikon wink
Jakub Malisz
11.12.2015 18:14
Jakub Malisz
aa przez truciznę ; D
Indiana Magdalena Baraniak
18:15
Indiana Magdalena Baraniak
nie, w momencie jak pusciły te korzenie, raczej obaj polecieliście grawitacyjnie na glebę
Jakub Malisz
11.12.2015 18:15
Jakub Malisz
ok
no to może w końcu zabiję agatke...
Indiana Magdalena Baraniak
18:16
Indiana Magdalena Baraniak
próbuj. tylko na litość boską, konkretnie i z przytupem proszę Emotikon grin
Jakub Malisz
11.12.2015 18:18
Jakub Malisz
rzucam się na niego, prawą ręką zasłaniając twarz a lewą uderzając w krtań, wysuwając wskazujący i środkowy palec tak żeby uderzyć knykciami
Indiana Magdalena Baraniak
18:19
Indiana Magdalena Baraniak
ok, zaraz ci powiem jak trafisz (tak, uruchamiam rzucanie kostkami... Emotikon grin )
Jakub Malisz
11.12.2015 18:20
Jakub Malisz
: C
Indiana Magdalena Baraniak
18:23
Indiana Magdalena Baraniak
co to za mina Emotikon grin
Jakub Malisz
11.12.2015 18:24
Jakub Malisz
noo taka z dużym "c"
Indiana Magdalena Baraniak
18:26
Indiana Magdalena Baraniak
ok, więc rzut był taki:
1 - zgniecenie krtani 2-6 - na chwilę pozbawienie oddechu 7-20 ból
padło 13
szanse miałeś małe na dobry efekt bo nie masz jak zadać ciosu z pełną siłą, nie z ziemi. więc oberwał, zakrztusił się i usiłuje spierniczać. wyrywa ci się
Jakub Malisz
11.12.2015 18:28
Jakub Malisz
a leży na lecach czy na brzuchu?
bo żeby wstać i biec to powinien na brzuchu
Indiana Magdalena Baraniak
18:29
Indiana Magdalena Baraniak
skoro chce spierniczać, to raczej się
właśnie
Jakub Malisz
11.12.2015 18:31
Jakub Malisz
dobra łapię prawą ręką pod jego prawąi dociskam łociam do siebie( nie dłonią tylko łokciem) lewą chwytam za głowę i przekręcam w lewo tak by skręcić kark( a on jest w końcu osłabiony czy nie?)
Indiana Magdalena Baraniak
18:32
Indiana Magdalena Baraniak
wygląda na osłabionego, ale ty też oberwałeś tym osłabieniem
i prawą ręką niczego nie złapiesz Emotikon smile
chociaż... no dobra, że łokciem, tak? to parę pkt w dół za ból przy tej okazji, bo może i nie możesz umrzeć ale boli cię jak każdego
Jakub Malisz
11.12.2015 18:33
Jakub Malisz
wkładam pod jego rękę i zgiam w łociu, bez urzycia palcó i nadgarstka(też nie?)
ok
żeby skręcić kart i tak muszę go przytrzymać
Indiana Magdalena Baraniak
18:34
Indiana Magdalena Baraniak
hm hm
ale coś mi się nie wydaje, żeby tak się udało skręcić kark w takiej konfiguracji
Jakub Malisz
11.12.2015 18:35
Jakub Malisz
znaczy?
Indiana Magdalena Baraniak
18:36
Indiana Magdalena Baraniak
(robię tu symulację na boku, jak coś Emotikon wink )
Jakub Malisz
11.12.2015 18:37
Jakub Malisz
(spoko)
Indiana Magdalena Baraniak
18:37
Indiana Magdalena Baraniak
znaczy że takim ruchem głównie nadwyrężysz mu kark
w ogóle tą lewą ręką... za co, w sensie czoło, szczęka? za co łapiesz?
chyba że ja cię źle rozumiem
Jakub Malisz
11.12.2015 18:39
Jakub Malisz
łapię tak że jego broda jest po wewnętrznej stronie łokcia, dłoń na tyle głowy, bark na lewm uchu gdzies mniejwięcaj( nadwyrężenie też może być, mam jeszcze jeden pomysł)
(ale wolę go zabić : D)
Indiana Magdalena Baraniak
18:41
Indiana Magdalena Baraniak
mhm, ale tak ci się na pewno nie uda. rzutem stwierdziłam stopień obrażeń w skali 1-20 i padło 12, więc zrobiłeś mu auć. Te rzuty jak cos będą do wglądu wszystkie Emotikon smile
Jakub Malisz
11.12.2015 18:42
Jakub Malisz
spoko, a on?
Indiana Magdalena Baraniak
18:42
Indiana Magdalena Baraniak
on też ją będzie miał do wglądu Emotikon smile on mianowicie uznał, że nie bawi sie z tobą, bo jesteś niemiły Emotikon wink
Jakub Malisz
11.12.2015 18:43
Jakub Malisz
i?
mam jeszcze jeden diaboliczny plan
Indiana Magdalena Baraniak
18:44
Indiana Magdalena Baraniak
i teraz boli go kark. dawaj ten plan, a potem czekamy na jego reakcję Emotikon smile
Jakub Malisz
11.12.2015 18:45
Jakub Malisz
lewą ręką sięgam po strzałkę TĄ DO ZABIJANIA LUDZI i wykonuję skok, nawet jeśli spróbje biec powinienem do niego doskoczyć, celuję w klatkę piersiową ale w co wejdzie w to wejdzie
Indiana Magdalena Baraniak
18:46
Indiana Magdalena Baraniak
chwiiiila, ggdzie ty miałeś tę strzałkę?
poza tym, uwzględnię też chwilę jaką potrzebujesz na przemyślenie, jak bardzo źle jest chwytać kogoś połamanym przedramieniem pod łokieć Emotikon tongue
i przypomnij mi, co to za trucizna jest w tej strzałce, też curara? Emotikon wink
Jakub Malisz
11.12.2015 18:49
Jakub Malisz
trzymam je w małym kołczanie ze skóry z wązkim wylotem , od wewnątrz jest w nim skóra z sierścią więc są smarowane trucizną przy wyjmowaniu bo ta sierść też jest niż uwalona
i trucizna ta zama
sama
Indiana Magdalena Baraniak
18:49
Indiana Magdalena Baraniak
hm hm, czyli paraliżująca mięśnie, ale w większej dawce, tak?
Jakub Malisz
11.12.2015 18:49
Jakub Malisz
tak
moze przestanie wieżgać
Indiana Magdalena Baraniak
18:50
Indiana Magdalena Baraniak
gdzie ten kołczan?
Jakub Malisz
11.12.2015 18:51
Jakub Malisz
z lewej i trochę z tyłu
w zasadzie to da się zrobić płynnym ruchem, to z karkiem, potem ręka do pasa strzałka i śmierć
Indiana Magdalena Baraniak
18:51
Indiana Magdalena Baraniak
z tyłu czego? Emotikon grin na ramieniu, przy pasie, na nodze? Emotikon grin Emotikon grin
Jakub Malisz
11.12.2015 18:52
Jakub Malisz
przy pasie
z tyłu mnie
ale bardziej z lewej niż z tułu
Indiana Magdalena Baraniak
18:52
Indiana Magdalena Baraniak
z tyłu cię Emotikon heart Emotikon grin dobra, to tak:
Indiana Magdalena Baraniak
18:54
Indiana Magdalena Baraniak
cała sekwencja ruchów - polecieliście na ziemię obok siebie, on się podniósł, ty walnąłeś w gardło, ale cios nie wyszedł zbyt mocny,więc tylko się zakrztusił, poderwał na kolana, chcąc wstać. złapałeś prawą ręką pod jego łokieć - i tu oberwałeś bardzo silnym bólem, tak, masz połamane przedramię, więc może nawet wydarłeś paszczę Emotikon wink
Indiana Magdalena Baraniak
18:54
Indiana Magdalena Baraniak
szarpnąłeś za jego łeb, nadwyrężając mu kark dość istotnie, ale szarpnięciem polecieliście w tył, a ty wciąż masz rękę pod jego łokciem, więc możesz jeszcze trochę podrzeć paszczę bo boli wielce bardzo Emotikon wink Emotikon wink
Indiana Magdalena Baraniak
18:56
Indiana Magdalena Baraniak
w efekcie wylądowaliście na plecach, tj. twoich, konkretniej, trzymasz go prawą łapką, która cię napiernicza fest, ale nie możesz jej wyjąć, bo on ją obciąża, lewą sięgasz do tej strzałki, ale że mało to wygodna pozycja, boli i w dodatku boli i jeszcze przeciwnik wylądował na tobie, to idę rzucić po ilu sekundach ci się to uda... Emotikon wink
Jakub Malisz
18:57
Jakub Malisz
..ok...
Indiana Magdalena Baraniak
18:59
Indiana Magdalena Baraniak
13 sekund... auć Emotikon wink
Jakub Malisz
11.12.2015 18:59
Jakub Malisz
nie mam szcześcia w hazardzie : C
Indiana Magdalena Baraniak
19:01
Indiana Magdalena Baraniak
ból cię spowolnił, nie trzeba było pchać tej łapy pod jego łokieć Emotikon tongue
rzut z czasem wyszedł na 7 sekund, 6 dodane ze względu na wysoki stopień bólu Emotikon tongue
ale urocza walka Emotikon grin
Jakub Malisz
11.12.2015 19:02
Jakub Malisz
niezbyt
no dobra co dalej?
Indiana Magdalena Baraniak
19:03
Indiana Magdalena Baraniak
koniec twojej rundki, czekam na jego reakcję Emotikon smile |
|
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 15-12-2015, 03:01
|
|
|
MG napisał/a: | więc. wygrałeś tę walkę przede wszystkim dlatego, że twój przeciwnik cię zlekceważył. był naprawdę potężny i w dodatku mogłeś odnieść wrazenie, że nie wszystko z nim było w porządku. Wpakowałeś mu strzałkę na niemal 5 cm w mięsień czwórgłowy. W ostatniej chwili, niemal nic nie widząc, bo usiłował wybić ci oczy w tym momencie. Nie mogłeś więc zobaczyć jego zszokowanej miny, gdy trucizna błyskawicznie objęła jego system nerwowy i mięśnie. Upadł, chharcząc obok ciebie. Zanim w ogóle udało ci się poruszyć, przez długich kilka minut słuchałeś, jak rzęzi próbując w przerażeniu złapać tchu. Gdy w końcu przyciskające cię do ziemi korzenie puściły, on jeszcze był przytomny.
Gdy mu wyszeptałeś w irytacji ostatnie słowa, oczy zaciągnęły się mgłą i skonał. Mogłeś na chwilę usiąść i ogarnąć stan własnego organizmu.
Miałeś połamane w kilku miejscach prawe przedramię, zgniecione mięśnie łydki, byłeś mocno osłabiony (zaklęcia odbierania energii)
sztylet leżał gdzieś w liściach
a, do tego właśnie zacząłeś odczuwać ból poparzonej skóry, gdyby nie błoto, pewnie nie miałbbyś już na twarzy wspomnianej skóry, ale i tak w miejscu, gdzie uderzył płomień, nie było dobrze
leżąca tuż obok aguara drgała i sapała, z trudem próbując się podnieść. mogłeś z łatwością wywnioskować, że minie może kilka minut aż się zbudzi
i teraz ważne. zaczyna się ściemniać, z dołu stoku zaczynasz coraz wyraźniej słyszeć głosy, liczne, między drzewami błyskają też latarenki i pochodnie
|
Cytat: |
ok
Jakub Malisz
14.12.2015 18:51
Jakub Malisz
więc: wstaję, łamię kark kolanem, szukam noża, jeśli znajdę zanim Qa podejdą na bliżej niż 100 metrów to zabieram i wychodzę z fosy i uciekam w stronę najbliższej kryjówki, jeśli zajdzie ryzyko że mogą mnie zobaczyćto w krzaki i na glebę
w krzaki idę sam a kot ma się obudzić i być bardzo głośno(może mnie nie zabija, do krzaków zabieram dmuchawkę i się modle również żeby kotek wolał świerzych Qa niż mnie, bo wiadomo ja śmierdzę bagnem i spalenizną){a właśnie, czy aguary jedzą padlinę?)
Indiana Magdalena Baraniak
19:03
Indiana Magdalena Baraniak
dobra. pytałam więc czy zaszywasz się na dnie fosy - jest tam więcej liści i starych pni, czy po drugiej stronie - tam są krzaki i pnie.
Jakub Malisz
14.12.2015 19:04
Jakub Malisz
po drugiej stronie |
MG napisał/a: |
dobrze więc więc mykasz na płasko pod najbliższym pniem do jakiego udało ci się dobiec, zważywszy na to
że z bieganiem też masz chwilowo pojechane
lepiej żebyś nie robił padu z rozpędu, bo łapka i tak wygląda na połamanie z przemieszczeniem i to obu kości przedramienia i zaczyna boleć poważnie bardzo
a do tego ... no dobra, juz wymieniałam, jest źle w każdym razie
idzie chyb spora grupa osób, może przyciągnęły ich odgłosy walki, a może to kontynuacja tych poszukiwań, które widziałeś rano
leżysz tam sobie i obserwujesz, grupą dowodzi dwoje ludzi, raczej młodych, dziewczyna smukłej budowy, ubrana w skórzane ubranie, jakie tu noszą kurierzy, i młody mężczyzna ubrany całkiem zamożnie, ale bez złota i minerału na sobie. Gdy zobaczyli pierwsze ciało - leżącego najniżej stoku Miquito - idący pierwsi zawołali resztę, dziewczyna głośnymi poleceniami zaczęła rozstawiać ludzi, rozłożyli się w tyralierę
po jakiejś chwili ktoś krzyknął, trafili na ciało myśliwego, podbiegł tam jeszcze ktoś, ktoś głośno zapłakał, chyba jakiś krewny. Po dłuższej chwili usłyszałeś kolejny okrzyk - z góry ktoś dostrzegł leżące w fosie ciało tamtego dzieciaka. Teraz już wyraźnie słyszałeś polecenia tej dziewczyny, dość zdecydowany głos, o ile mogłeś zrozumieć, zabroniła ruszać czegokolwiek i zacierać śladów
nakazała rozstawienie pochodni na krawędziach fosy i wokół ciał, więc przez chwilę mało nie padłeś na zawał, bo na twoją stronę fosy wyszły dwie osoby i umocowały pochodnie między kamieniami. koniec końców wyszło dość fortunnie, bo światło nie sięgało cię, za to ty doskonale widziałeś cały obszar nie będąc wydzianym
dookoła rozstawiono też straże. i w sumie wydawąło się już, że spokojnie sobie tu przeczekasz. Ale wtedy z drugiej strony fosy usłyszałeś krzyki i wrzaski oraz ogłuszający, chrapliwy ryk.
ryk przeszedł w skowyt, prawdziwie rozdzierający, żałosny skowyt krzywdzonego zwierzęcia.
wychyliłeś się leciutko zza pnia i dostrzegłeś aguarę, tamtą, któej w końcu nie potraktowałeś strzałką
musiała się podnieść, czym wzbudziła pewnie popłoch miejscowych
po czym przypadła do ciała Miquito, tego maga, i zaczęła głośno i żałośnie wyć
obserwujący stali trzymając broń w pogotowiu, ale patrzyli z przejęciem na niezwykłą scenę, zwierzę zaś najwyraźniej rozpaczało po zabitym, trącało go łapą i nosem, obwąchiwało
Jakub Malisz
14.12.2015 19:34
Jakub Malisz
(zniszczyłem ich miłośc na to wygląda)
Indiana Magdalena Baraniak
19:35
Indiana Magdalena Baraniak
trwało to dość długo, ludzie nie bardzo wiedzieli, jak reagować, nie wiedzieli, czy aguara jest groźna, kiedy jednak mijały minuty a ona ich nie atakowała, ktoś w końcu odważył się podejść. Wielki drapieżnik go nie zaatakował, fuknął tylko, odtrącając lekko i zaczął węszyć po ziemi. Obwąchał dokładnie miejsce, gdzie walczyliście, miejsce, gdzie szukałeś noża, potem zejście do fosy którym zszedłeś.
stojąc na krawędzi fosy po drugiej strone podniósł się, spojrzał, miałeś wrażenie prosto na ciebie, choć w oślepiającym blasku pochodni nie mógł cię dostrzec, i głucho zawarczał
mogłeś zauważyć też, że ów młodzieniec, który był drugim dowodzącym grupą, pobiegł dokądś w pośpiechu, sądząc po kierunku - do osady lub do świątyni
więc... czemu nie wbiłeś tej strzałki w końcu w biednego zwierzaka...?
Jakub Malisz
14.12.2015 19:44
Jakub Malisz
stwierdziłem że skupi uwagę a ja się wycofam wśród chaosu, jakoś nie zczaiłem tego wątku romansowego, myślałem że aguara była tymczasowo zaczarowana i jak się obudzi to albo zwieje na widok ognia albo będzie agresywna a nie że wybierze się na prywatną wendettę
Indiana Magdalena Baraniak
19:44
Indiana Magdalena Baraniak
on ją zaklęciami oswajał i złapali ... więź ...no dobra, niech będzie że to była prawdziwa miłość
Jakub Malisz
19:45
Jakub Malisz
...
nice
Indiana Magdalena Baraniak
19:46
Indiana Magdalena Baraniak
hm, ognia boi się w ograniczony sposób, aguary są specyficzne, dlatego tak łatwo daje się je oswajać
one... hm, rozumieją ludzi przez to że potrafią przyjmować ludzką postać
są odpowiednikiem wilkołaków u ludzi
lykantrop też lepiej niż zwykły człowiek rozumie wilka
samice aguar mogą przyjmować ludzką postać
Jakub Malisz
14.12.2015 20:05
Jakub Malisz
dobra jeszcze raz: jestem poza tym kręgiem który utworzyli wokół miejsca walki czy w środku?
Indiana Magdalena Baraniak
20:06
Indiana Magdalena Baraniak
poza, jasne, że poza. ty widzisz ich, ichh oślepiają pochodnie i raczej cię nie zobaczą. aguara może cię widzieć... nosem
Jakub Malisz
14.12.2015 20:07
Jakub Malisz
jak ją dmuchnę to wszyscy się zorientują(tak sobie głośno myślę)
Indiana Magdalena Baraniak
20:08
Indiana Magdalena Baraniak
prawda, to jest całkiem możliwe. tylko czy coś zrobią?
Jakub Malisz
14.12.2015 20:09
Jakub Malisz
no jak zwierz nagle padnie im pod nogi to mogą się zaciekawić, podejśc
Indiana Magdalena Baraniak
20:10
Indiana Magdalena Baraniak
czekaj, ogarnij teren - zapewne nie kojarzysz w realu tego miejsca, ale to jest tak:
Indiana Magdalena Baraniak
20:12
Indiana Magdalena Baraniak
stok góry. wciąż wieje wiatr, więc jest szum. stok sobie spada w jedną stronę, jak to stok. Porośnięte bukami mieszanymi trochę ze świerkiem, ale głównie buki, gruba ściółka z suchych liści, mieszana ze skałami wystającymi. I przez to z góry na dół idzie rów głębokości około 10 m, ściany lekko nachylone, obmurowane starym kamieniem bez zaprawy, miejscami osypanym tak, że się po tym bez problemu wejdzie. szerokość rowu jakieś 12 m
do fosy więc człowiek może wejść w określonych miejscach, nie na całej jej długości, te osuwiska są tak o 20 m od siebie, nieregularnie
las jest pełen pozwalanych pni, dno fosy zresztą też, dużo niskich buczynowych zarośli
i teraz - oni przyszli z dołu po tej stronie fosy, na której walczyliscie
określmy to "południowej"
tam leżą ciała tych dwóch Qa, miquito niżej, Amoxtliego wyżej, jeszcze wyżej leżała aguara
poszukiwacze ten obszar obstawili, zeszli też do fosy. na dnie leży ciało dzieciaka
żeby oświetlić fosę, wyszli też na drugą, północną jej krawędź i tam postawili dwie pochodnie
y jesteś na północnej stronie, zakładam jakieś 5 m od samej krawędzi
futrzak stoi wciąż po południowej stronie i węszy & warczy
dobrze. moze zacznij od tego, co możesz, co masz, co działa, jakie działanie może się udać, a jakie na pewno nie. ogarnij możliwości, przemyśl skutki i wybierz teoretycznie najmniej bolesne
Jakub Malisz
14.12.2015 20:35
Jakub Malisz
(nice)
czyli tak: nie mogę uciec, nie mogę walczyć
nie mogę się powoli wycofac bo kotek
Indiana Magdalena Baraniak
20:36
Indiana Magdalena Baraniak
no tak, nie uciekniesz z uszkodzoną nogą. powalczysz, ale tlko lewą ręką... masz miecz ze sobą?
masz, nie?
Jakub Malisz
20:36
Jakub Malisz
mam dmuchawkę, miecz..
tak mam
opatrunki jakieś
nie mam już noża
Indiana Magdalena Baraniak
20:37
Indiana Magdalena Baraniak
do walki lewą musiałbyś mieć dużo mniejsze szanse,ale to wykonalne, w końcu nie masz do czynienia z szermierzem
Jakub Malisz
14.12.2015 20:37
Jakub Malisz
(wróg też nie)
ale masz na myśli kota czy Qa?
Indiana Magdalena Baraniak
20:37
Indiana Magdalena Baraniak
kota
z quaków też nikt nie wygląda na turbo-woja, ale nigdy nie wiadomo
Jakub Malisz
14.12.2015 20:38
Jakub Malisz
no tak, ale jak kot się na mnie rzuci to Qa się zorientują, nawet jak go zabiję to nie ucieknę
Indiana Magdalena Baraniak
20:39
Indiana Magdalena Baraniak
pytanie - zorientują się, i co podejmą?
zorientują się, że co konkretnie?
lub też że kto konkretnie
postaw się na ich miejscu
Jakub Malisz
14.12.2015 20:40
Jakub Malisz
że kotek jęknie i i już nie wróci ze ja jęknę i przesunę się na liściach
na miejscu dowódcy wysłałby dwóch ludzi do sprawdzenia
Indiana Magdalena Baraniak
20:41
Indiana Magdalena Baraniak
prawda. zdaje się że dowodzi tam ta panna, może kogoś wysłać. tylko po samym ich działaniu dotychczasowym jjuż możesz się zorientować, z kim masz do czynienia
pomyśl - szukali dzieciaka, prawdopodobnie. usłyszeli walkę, przyszi
widzą: zabitego na amen dość potężnego maga, jednego ze swoich myśliwych i tego dzieciaka, osłabioną aguarę... co pomyślą?
do tego zapadł zmrok
Jakub Malisz
14.12.2015 20:42
Jakub Malisz
jest ostrożna, raczej nie jest wojskowym, może lider osady
pewnie się nieźle obsrali, ja bym się bał
Indiana Magdalena Baraniak
20:43
Indiana Magdalena Baraniak
ano, ja też a gdybym była sobie zwykłym cywilem, to pewnie wyjście za krąg pochodni to by była istna trauma
kurde. ja jestem zwykłym cywilem
Jakub Malisz
14.12.2015 20:44
Jakub Malisz
: D ty jesteś Ylva
Jakub Malisz
14.12.2015 20:55
Jakub Malisz
dobra jak wygląda teren za mną krzaki? skały ?(tak w moim mózgu)
Indiana Magdalena Baraniak
20:56
Indiana Magdalena Baraniak
za tobą teren lekko opada, to luźny las bukowy, niskie zarośla z młodych buków, jeżyn, leszczyny, sporo powalonych pni
dobra a jak ta moja kondycja jeszcze raz? jak szybko mogę iść?
Indiana Magdalena Baraniak
20:59
Indiana Magdalena Baraniak
przedtem zaliczyłeś złapanie łapy przez korzonek, który się zaciskał, tak, że groziło połamanie, czyli naprawdę mocno. nie połamało, ale na pewno pozgniatało mięsień łydki, ścięgna itd. możesz stawać na nodze, ale boli i jeśli ją mocno obciążysz, np. skoczysz na nią albo mocniej staniesz to może nie utrzymać i glebniesz
Jakub Malisz
14.12.2015 21:00
Jakub Malisz
a jak daleko jest pierwszy pień za który mogę wejść żeby mnie nie widziano z mojej poprzedniej pozycji?
Indiana Magdalena Baraniak
21:01
Indiana Magdalena Baraniak
o ile można to dokładnie ocenić w półmroku, około 20 m, to mniej więcej tyle co długość halli
Jakub Malisz
14.12.2015 21:02
Jakub Malisz
ok przejdę to w?10 sekund? 15? wejście na fosę z pochodnią to jakieś 20 s(może)
hmm ale jeszcze zabicie kota...
Indiana Magdalena Baraniak
21:04
Indiana Magdalena Baraniak
wliczając możliwe problemy z motoryką, 20 sekund bardziej. nie wiesz, jak zareagują ludzie, ale naprawdę nic nie wskazuje na to, żeby w wojskowym porządku rzucili tam od ręki ogarniętych zwiadowców.
zabicie kota jest kluczowe. trzeba ocenić odległość, wiatr, czas rozchodzenia się trutki
Jakub Malisz
14.12.2015 21:05
Jakub Malisz
ostatnio ile to zajęło?
Indiana Magdalena Baraniak
21:05
Indiana Magdalena Baraniak
... nie pamiętam. ale nie było od razu.
Jakub Malisz
21:06
Jakub Malisz
no wiem właśnie...
Indiana Magdalena Baraniak
21:08
Indiana Magdalena Baraniak
dobra. więc 10 sek
Jakub Malisz
14.12.2015 21:08
Jakub Malisz
a jeszcze jak daleko stoi ta kobita?
lol? aż tyle?
no dobra
Indiana Magdalena Baraniak
21:08
Indiana Magdalena Baraniak
nie ma łatwo
stoi jakieś 6-8 m od krawędzi fosy po tamtej stronie, przy ciele tego zwiadowcy
tfu mysliwego
Jakub Malisz
21:09
Jakub Malisz
hmm....
zabiłbym, ale najpierw wolę nie umrzeć sam
dobra a wiatr, jaki jest?
Indiana Magdalena Baraniak
21:10
Indiana Magdalena Baraniak
z południowego wschodu. więc jeśli jesteś paszczą ku południu, to wieje ci w lewy policzek
Jakub Malisz
14.12.2015 21:10
Jakub Malisz
słabo
Indiana Magdalena Baraniak
21:11
Indiana Magdalena Baraniak
no, całkiem średnio akurat ale nie gasi pochodni
Jakub Malisz
14.12.2015 21:12
Jakub Malisz
czyli musiałbym strzelać w lewo od celu
ale muszę mieć blisko
ale 10 sekund...
Indiana Magdalena Baraniak
21:12
Indiana Magdalena Baraniak
i do tego czysty cel, bo krzaki
Jakub Malisz
21:14
Jakub Malisz
to całkiem do dupy, już łatwiej będzie go zabić rapierem....
ale wtedy może mnie capnąć
Indiana Magdalena Baraniak
21:15
Indiana Magdalena Baraniak
twoja decyzja... ale zupełnie nie wiem czemu jedno ma wykluczać drugie
Jakub Malisz
14.12.2015 21:23
Jakub Malisz
czyli mniejwięcej tak: cofam się na taką pozycję by mieć czysty strzał między krzakamikucam na ziemi wyciągam rapier i czekam z załadowaną dmuchawką, rapier mam oparty o kolano tak żeby go dobyć zaraz po strzale, czekam,a i znajduję dogodne miejsce do schowania się po zabiciu kotka
Indiana Magdalena Baraniak
21:24
Indiana Magdalena Baraniak
dobra na jaką odległość dopuszczasz futrzaka?
Jakub Malisz
14.12.2015 21:25
Jakub Malisz
10m tak żeby mieć czas na wystawienie rapiera(zdązę cnie?
)
nie wiem jak szybko to biega
Indiana Magdalena Baraniak
21:26
Indiana Magdalena Baraniak
zakładam, że w ataku będzie się poruszać skokami na jakieś 2-3 m.
mówiłeś o poprawce na wiatr, uwzględniam ją
Jakub Malisz
14.12.2015 21:26
Jakub Malisz
ok
teraz będzie rzut?
Indiana Magdalena Baraniak
21:27
Indiana Magdalena Baraniak
czyli nie odejmuję nic od wyniku z racji wiatru ani krzaków
Jakub Malisz
14.12.2015 21:27
Jakub Malisz
: D
Indiana Magdalena Baraniak
21:29
Indiana Magdalena Baraniak
powiedz mi jeszcze, w co celujesz
to duży wierzak
zwierzak, kurde
Jakub Malisz
14.12.2015 21:30
Jakub Malisz
pod pyskiem w klatkę piersiową, największy cel, więc chyba najłatwiej, no i blisko istotnych organów
chociaż w sunie to nie aż tak łatwo ja np pochyla łeb
pochyba łeb?
Indiana Magdalena Baraniak
21:31
Indiana Magdalena Baraniak
hm, muszę ogarnąć sposób ataku takiego czegoś.. w sumie puma się przyczaja nisko, to chyba bym tak przyjęła
ugięte łapy, opuszczony łeb, spięcie do skoku
Jakub Malisz
14.12.2015 21:32
Jakub Malisz
ok to ogólnie rzecz biorąc łeb, dokładnie okolice skroni, karku
daj Boże aortę
Indiana Magdalena Baraniak
21:33
Indiana Magdalena Baraniak
dobra, to są warunki rzutu:
Odległość - 1 - 3 m współczynik +5
4-6 m współczynnik +3
7-10 współczynnik +2
- 1 za oślepienie pochodnią
k20 - trafienie z 10 m to 1/3 normalnej nośności, więc w czystych warunkach byłoby to około 90% szans.
Ze względu na warunki:
1- 3 precyzyjne trafienie
4-14 trafienie dowolne, mięsień
15-20 chybił
Jakub Malisz
14.12.2015 21:34
Jakub Malisz
*głośne przełknięcie*
Indiana Magdalena Baraniak
21:35
Indiana Magdalena Baraniak
wróć, źle napisałam, plusy i minusy odwrotnie
Odległość - 1 - 3 m współczynik -5
4-6 m współczynnik -3
7-10 współczynnik -2
+ 1 za oślepienie pochodnią
padło 11
Jakub Malisz
14.12.2015 21:36
Jakub Malisz
mhm
Indiana Magdalena Baraniak
21:36
Indiana Magdalena Baraniak
+1 za pochodnię, -2 za odległość, więc 9. trafiona
nieprecyzyjnie, ale trafiona
Jakub Malisz
14.12.2015 21:36
Jakub Malisz
czyli padnie za 10 sekund?
aa jeszcze rapier
Indiana Magdalena Baraniak
21:37
Indiana Magdalena Baraniak
a za 4 sekundy będzie przy tobie. więc - teraz ta część wręcz
dostała, nawet nie zauważyła, skacze na ciebie.
Jakub Malisz
14.12.2015 21:37
Jakub Malisz
*głośne przełknięcie nr 2*
Indiana Magdalena Baraniak
21:38
Indiana Magdalena Baraniak
i warczy/miauczy /wygraża ci po swojemu głośnie straszliwie
więc ja się pytam, co ty zamierzasz jej tym rapierem uczynić
Jakub Malisz
14.12.2015 21:38
Jakub Malisz
upss
rapier wystawiony, celuję w kark z lewej i też w lewo wobię szybki krok, na lewą nogę, prawą ląduję na kolanie bardziej niż na stopie bo ała, aa no i dmuchawkę na bok rzucam, zanim wezmę ten rapier
skoro skokami to moze coś z tego będzie
Indiana Magdalena Baraniak
21:42
Indiana Magdalena Baraniak
sztych czy cięcie?
Jakub Malisz
14.12.2015 21:42
Jakub Malisz
sztych
cięcie rapieram to by go pogłaskało
skok mający obalić + unik
1-5 bez draśnięcia
6-13 szarpnięcie pazurami
14-18 szarpnięcie zębami
19-20 szarpnięcie zębami i pazurami
unik z przyklękiem + sztych rapierem
1-3 trafienie w aortę
4-10 trafienie w kark
11-15 draśnięcie po skórze
16-20 brak trafienia
Jakub Malisz
14.12.2015 21:48
Indiana Magdalena Baraniak
wytyczne do walki uważaj, rzucam
albo ciebie
cholera. ależ ty masz niefart przy kostkach... :|
18 i 17
Jakub Malisz
14.12.2015 21:50
Jakub Malisz
: C
...nice
no to mam flaki na wieżchu a kotek cały
Indiana Magdalena Baraniak
21:50
Indiana Magdalena Baraniak
dziabnęła cię zębami, jeśli była w skoku i celowała na gardło, to zapewne będzie to prawy bark
odskakiwałeś w lewo, więc tak powinno się ułożyć
Jakub Malisz
14.12.2015 21:51
Jakub Malisz
aa nie to spoko i tak nie mam prawej ęki
ręki*
Indiana Magdalena Baraniak
21:51
Indiana Magdalena Baraniak
więc dziabnęła ci prawą część szyi i bark, krwi od cholery jest i w ogóle
co w sumie tłumaczy, że gówno wyszło ze sztychu
Jakub Malisz
14.12.2015 21:51
Jakub Malisz
puścił czy trzyma?
Indiana Magdalena Baraniak
21:52
Indiana Magdalena Baraniak
hm, nie zdążyłaby zacisnąć szczęk
ale też i to głębokie będzie
nie no, prawa łapa do leczenia
Jakub Malisz
14.12.2015 21:52
Jakub Malisz
nowośc
(chyba jednak nie powalczę na larpie)
Indiana Magdalena Baraniak
21:53
Indiana Magdalena Baraniak
heh, mogło byś lepiej ale to już fart, a nie błąd
dobra. tylko cię znajdę i będzie ok.
masz przy sobie coś leczniczego?
Jakub Malisz
14.12.2015 21:54
Jakub Malisz
dobra sztych jeszcze raz i tak teraz nie pouciekam
Indiana Magdalena Baraniak
21:54
Indiana Magdalena Baraniak
ok, teraz juz pewny, bo koteł spowolnił ruchy i pada
ale ty zaraz też padniesz
Jakub Malisz
14.12.2015 21:54
Jakub Malisz
opatrunek, eliksir od elfa ten na lekkie
sztych w klatkę piersiową od przodu między łapą a karkiem i trochę ponizej...
jak zapodam to od elfa to działa na krwawienie?
Indiana Magdalena Baraniak
21:56
Indiana Magdalena Baraniak
sztych pewny, powinien ją zabić. szkoda
Jakub Malisz
14.12.2015 21:56
Jakub Malisz
szkoda!?
komu?
Indiana Magdalena Baraniak
21:56
Indiana Magdalena Baraniak
to niby miało być zasklepienie, powinno
Jakub Malisz
14.12.2015 21:56
Jakub Malisz
chyba uszkowi
Indiana Magdalena Baraniak
21:56
Indiana Magdalena Baraniak
mi myślałam,że przeżyje i będzie maskotką tamtych
Jakub Malisz
14.12.2015 21:56
Jakub Malisz
chociaż tyle
ooo nie
nie na mojej warcie
wy nam północ my wam kota
Indiana Magdalena Baraniak
21:57
Indiana Magdalena Baraniak
heart wergundowie....
ok, no i wyszedłeś żywy i w miarę cały
Jakub Malisz
14.12.2015 21:58
Jakub Malisz
w miarę?
jest mnie połowa
Indiana Magdalena Baraniak
21:58
Indiana Magdalena Baraniak
no w miarę to jest w miarę
ale węszę pole do halucynacji
Jakub Malisz
14.12.2015 21:58
Jakub Malisz
dobra jak to zdechło to leję się mikstuą : D
i bandaż
i do kryjówki
i proszę o przspaną noc
we względnym spokoju
|
|
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 16-12-2015, 23:36
|
|
|
Albo to zmrok był tak szybki albo tobie zaczęło ciemnieć w oczach. Eliksir działał, to najważniejsze, działał o tyle, że zatamował szalone krwawienie z poszarpanej szyi i krew nie plamiła drogi za tobą, a tym samym nie groziło, że trafią za tobą po śladach.
Jednak wciąż mieli aguary, wciąż mieli magię.
Nim odszedłeś od ciała zabitej aguary, próbowałeś zatrzeć te ślady, ale miałeś świadomość, że krew, która chlusnęła na liście jest nie do zatarcia. Liczyłeś tylko, że wezmą ją za posokę zwierzaka.
Znane na wylot ścieżki, przesmyki i kryjówki przestały nagle wyglądać znajomo. W kilku miejscach nie byłeś już pewien, czy to właściwa droga, zarośla zamykały się przed tobą, raz na czas boleśnie zaczepiając połamane przedramię. Ból oprzytomniał na chwilę,ale musiałeś poważnie kontrolować się, zeby nie krzyknąć. Przedramię było połamane w kilku miejscach, kość przemieszczona, ułożona pod kątem, pod którym absolutnie nie powinna się układać, dodatkowo ręka puchła jak szalona i siniała.
Bałeś się iść do najbliższej z kryjówek, malutkiej wnęki pod wałem niedaleko dużego szczytu. Zbyt blisko było do obławy.
Wciąż oglądałeś się za siebie, kilka razy przypadałeś do ziemi, wypraktykowanym ruchem okrywając się suchymi liśćmi. Wciąż miałeś wrażenie, że idą za tobą, są już tuż tuż, że widzisz światła pochodni tuż nad twoją głową, błękitne latarenki o dwa kroki od ciebie.
Nie pamiętałeś właściwie, jak udało się dotrzeć do zamaskowanego wejścia do kryjówki. Ponieważ było to zapadlisko, które starannie przykrywałes gałęziami i liśćmi, możliwe, że zwyczajnie się tam sturlałeś. Gdy oprzytomniałeś w kryjówce, obsesyjnie zakołatała ci w umyśle informacja "popraw maskowanie... popraw maskowanie...popraw..."
Opatrzenie złamania było niemal ponad twoje siły, opuchnięte tkanki stawiały opór. Obie kości przedramienia były złamane, do tego najpierw zgniecione korzeniami i przemieszczone. Próbowałeś przywiązać rękę do czegoś i szarpnąć ciałem w odpowiednim kierunku, to zaowocowało jeszcze większym bólem, coś obrzydliwie chrupnęło, a ty prawie zemdlałeś. Nie wiedziałeś czy się udało, ale na więcej takich operacji nie miałeś siły.
(tu zostawiam opis poczynań z ręką do Twojej dyspozycji)
Usztywniona kończyna zachowała czucie w palcach, zanotowałeś ten fakt, próbując przytrzymać naczynie z wodą, by się napić. Świadomie jeszcze zanotowałeś, że zasklepiona, ale nie oczyszczona rana po ślinie aguary na pewno będzie zakażona, wszak zwierzak to mięsożerca i drobinki zepsutych tkanek z jego paszczy musiały się dostać do rany. Straszliwie chciało ci się pić, osłabienie zatrzymało cię jednak na ziemi. Z trudem dowlokłeś się na posłanie.
Odpocząć. Chociaż chwilę odpocząć.
Przez chwilę chociaż móc nie nasłuchiwać w ciemności, czy nie nadchodzą. Przez chwilę móc powierzyć komuś innemu wartę. Zluzować zmęczone zmysły i mięśnie. Odpuścić. Na chwilę.
"Nie na mojej warcie"... odbiło się gdzieś echem w twoim umyśle.
- Nie na twojej warcie - powiedział ktoś podchodząc. Umysł nie był w stanie zmusić ciała do reakcji. Vartan usiadł obok i podał ci kubek z wodą - Ładnie się dałeś urządzić, stary.
Chciałeś odpowiedzieć, ale osłabienie nie pozwoliło. Wergund skrzywił się, przyjrzawszy się opatrunkom.
- Jak uczyli medycyny polowej, to chyba polazłeś na piwo - mruknął z dezaprobatą, biorąc się za poprawki. Gdy mocno poprawił ustawienie kości przedramienia, krzyknąłeś. Ktoś przy wejściu syknął wyraźnie.
- Powiedz mu, niech zamknie mordę! - usłyszałeś głos Hamisha - Jak nas usłyszą to będzie cienko.
Spróbowałeś się lekko podnieść, sięgnąłeś po wodę. Vartan skończył obwiązywać usztywnienie ręki. Ciemność kryjówki rozświetlana przedtem tylko bardzo wątłym płomykiem małej świecy, teraz nieco się rozjaśniła, choć kontury były zamazane i niewyraźne jak za mgłą.
Ból powoli ustępował.
Ogarniało cię uczucie, którego cholernie dawno nie czułeś. Nie byłeś sam.
- Jakim cudem... - szepnąłeś słabo przez zaschnięte gardło - Jakim cudem tu jesteście... Znaleźliście mnie...?
- No już nie przesadzaj, nie aż tak trudno cię znaleźć - zakpił wychodzący z mroku Brewan - Zbieraj się, stary, wojna nie będzie czekać.
- Co...? Przecież ... przegraliśmy tę wojnę...
Vartan znieruchomiał i zacisnął zęby, po czym nachylił się nad tobą.
- Wergundia nie przegrywa... To jeszcze nie koniec, walczymy dalej. No już, rusz się. Pani dekurion nie będzie czekać do jutra!
Zelektryzowało cię to, co powiedział. Zmęczenie jeszcze trzymało umysł w ryzach, ale przecież to, żeby Zielony Tymen wrócił na zapołudnie... Przecież nie było niemożliwe. Na pewno nie było.
Wstałeś. Ręka prawie nie bolała. Obaj towarzysze lekko asekurowali cię, żebyś nie glebnął jak długi na mokrą skałę.
Pani dekurion... Więc Aslaug tu była. Więc te wizje jej śmierci, ich wszystkich śmierci, to była złuda, manipulacja, żeby złamać w tobie wolę, zarazić beznadzieją...
Powoli, lekko trzymając się ściany, wyszedłeś na zewątrz.
Blask światła lekko cię oślepił, jesienno-zimowe niskie słońce miało trochę nienaturalny poblask. Tak, odniesione rany, ileś uderzeń, do tego niemal wybite oczy - to nie mogło być bez znaczenia. Dlatego obraz był rozmazany...
- Clovis...
Nie, w to naprawdę trudno było uwierzyć. Ale stała tam, niemal taka jak ją pamiętałeś, w czarnym wojskowym cotte, stalowym naramienniku na jedno ramię, wsparta na okrągłej tarczy. Może była trochę bardziej blada, choć nie wydawało się, że to możliwe.
- Na rozkaz, dekurionie! - odpowiedziałeś, stając na baczność i próbując nie śmiać się z radości, która cię nagle ogarnęła.
- Dobrze cię widzieć - uśmiechnęła się oficer, odgarniając płomienną grzywkę znad czoła - Meldunek złożysz później. Teraz musimy się tobą zająć.
- Pani dekurion, już wszystko w porządku - odpowiedziałeś, patrząc na mocno zabandażowaną i usztywnioną na temblaku rękę - Dam radę...
- To jest rozkaz, Clovis - odpowiedziała Wergundka, miękko zeskakując ze skarpy, na której stała. Dopiero teraz zobaczyłeś kolejne postaci, czarne i zielone cotte, czarne tarcze z zieloną falą, kolczugi, hełmy. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową.
- Jest miejsce, gdzie wszyscy będą mogli być uleczeni - kontyuowała oficer -Musimy się tam przebić i żadną miarą nie możemy pozwolić, żeby ktoś nam przeszkodził. To zbyt ważna sprawa. Miejsce to jest naszą bazą, ostatnim punktem, gdzie wergundzka armia z zapołudnia może się utrzymać. Jesteś z nami, Clovis...?
Przez chwilę wzruszenie i euforia ścisnęły cię za gardło, że obawiałeś się niemal rozpłakać. Przez krótką chwilę oczywiście. Uśmiechnąłeś się szeroko.
Ból ustąpił niemal całkowicie.
- Tak jest! Na rozkaz, pani dekurion! - odpowiedziałeś entuzjastycznie, dołączając do wymaszerowującego oddziału...
Stać w szeregu. Mieć obok siebie towarzysza, który chroni twoją flankę. Mieć za sobą tych, którzy chronią plecy. Być wolnym od ciężaru decyzji o wadze życia i śmierci, móc zaufać dowódcy, iść za nim choćby na śmierć.
Ruszyliście w las luźnym szykiem.
Zbiegliście stokiem na trakt, duży stary trakt, wiodący na wschód, do Ahi Tere i dawnych ziem Laro. Obejrzałeś się przez ramię. Z tyłu zamajaczyło miejsce, zapadliska po elfim pałacu, tam gdzie pomagałeś znaleźć drogę...
- Clovis! - głos Vartana przywołał cię do porządku - Zostaw to! Ona nie należała do oddziału!
- Co...? Skąd... - nie dowiedziałeś się, jak się domyslił, o kim pomyslałeś, bo gdy zbiegliście na trakt, sprawnie obstawiając zakręt, waszym oczom ukazał się oddział Qa. Uzbrojeni po zęby wojownicy, w słońcu błysnęły czarne obsydianowe zęby mieczy. Odruchowo niemal uskoczyłeś, przez tyle lat kryłeś się i uciekałeś przed nimi.
A teraz wreszcie mogłeś stanąć do walki. W pełnym słońcu, z podniesioną głową, jak żołnierz, nie jak skrytobójca! Wreszcie... Towarzysze obok ciebie sprawnie ustawili szyk, stuknęły o siebie ranty tarcz, z kilkudziesięciu gardeł ryknał potężnie wergundzki okrzyk bojowy...
To była krótka walka. Przeszliście po nich jak po maśle. Euforia poniosła cię, roześmiałeś się, gdy dekurion z pełnym uznania uśmiechem uścisnęła cię niemal serdecznie i dodała:
- Dobrze, że znów jesteś w oddziale. Brakowało cię cholernie. Dobra, panowie! Idziemy!
Pomknęliście równym truchtem. Nic nie było już groźne, przed niczym nie musiałeś się kryć.
Nawet gdy stanęliście w cieniu wielkiej skały, nie zadrżało ci serce. A przecież poznałeś to miejsce.
Unikałeś go tyle czasu.
Instynktownie czułeś, że wejście tam będzie już bez powrotu. Raz jeden... tak, ale to był sen. Znów wróciłeś do niego myślą, do osoby, za którą wtedy tam wszedłeś...
- Nie! - tym razem zareagowała sama Aslaug - Jesteś żołnierzem Wergundii, Clovis! Nie słuchaj podszeptu obcych!
A teraz to była rzeczywistość. Płomiennowłosa stała przed nim we własnej osobie. Towarzysze byli równie prawdziwi jak drzewa i mgły, jak ten czarny ziejący w ziemi otwór.
- No dalej - usłyszałeś Troya, trzeciego z Tryntyjczyków, stojącego na czujce - Włazić, panowie, bo nam tu zaraz spadną na kark.
- Pani dekurion...- odezwałeś się cicho - To nie jest...
- Nie możesz wciąż przed tym uciekać - odpowiedziała patrząc ci oczy - To jest jedyne miejsce, gdzie jesteśmy bezpieczni. Jedyne miejsce, skąd czerpiemy siłę. Jedyne, co pozwoli nam tu przetrwać i działać. Jesteśmy oddziałem, Clovis, jesteśmy Wergundią...! No dalej, zostaw ten strach!
Kilku żołnierzy zdązyło już zsunąć się do jaskini, tuż przy wejściu stał Hamish i Vartan.
Kątem oka złowiłeś ruch. Troy krzyknął urywanie, nie dostrzegłeś go, gdy się odwróciłeś. Kolejne osoby znikały w lodowatej czeluści.
- Dalej! - wrzasnęła Aslaug nieswoim głosem. Zaa wału dobiegł cię ogłos walki. Spojrzałeś na jaskinię. Dekurion zniknęła już w wejściu. Jeden krok. Drugi. Padł rozkaz przecież.
Trzeci. Otoczyła cię ciemność, buty zjechały po mokrym kamieniu.
Wziąłeś głęboki wdech. Tak trzeba. Taki był rozkaz. Zostać z oddziałem. Nie wracać do samotności. Kolejny krok.
Stopy zjechały, uderzyłeś bokiem o skałę i wtedy poczułeś czyjś chwyt na ramieniu.
Jak ją ostatnio widziałeś, nie miała takiej siły, ale teraz szarpnęła cię mocno do góry.
- Nie! Clovis, nie!
Wyszarpnąłeś się z jej uchwytu, za jej plecami zobaczyłeś Vartana. Puściła cie, zerwała się błyskawicznym unikiem nurkując pod jego ostrzem i płaskim cięciem przejechała po brzuchu Wergunda.
- Nie! - krzyknąłeś, odbiłeś się od skały. Ona dobiła Vartana sztychem w gardło i zastawiła się ostrzem przed tobą. Wyglądała tak, jak ją pamiętałeś, w lnianej cienkiej tunice bez rękawów i spodniach podwiniętych pod kolano, wyglądała dziwnie wśród mroźnej mgły.
- Nie słuchaj ich! - szepnęła błagalnie - Nie wolno ci! - kolejny jej cios trafił atakującego Brewana, celny precyzyjny sztych. Kolejny z twoich towarzyszy ksztusząc się padł na ziemię.
Ona odbiera ci to, co dopiero odzyskałeś, oddział, ojczyznę... Ta Styryjka, zawsze była ci wrogiem! Skoczyłeś ku niej, padła na plecy przerzucając cię nad swoją głową, przekoziołkowała i wylądowała w przyklęku, zastawiając się mieczem.
-Nigdy nie ufać Styrii - warknąłeś nieswoim głosem. Widziałeś jak twoi towarzysze jeden za drugim padają od jej miecza. Rzuciłeś się jeszcze raz na nią, wypraktykowanym ciosem, tak jak chwilę temu na tego maga Qa, zbiłeś rękę z mieczem, uderzając barkiem, a potem pięścią w szyję. Padła, więc doskoczyłeś do niej, nie była w stanie uniknąć ciosu.
- Nie, Clovis, proszę! - szepnęła. Sztylet zgrzytnął po kościach mostka, zagłębiając się w tchawicę na wysokości obojczyka. Patrzyłeś w jej czarne oczy, jak gasną powoli, jej krew stygła ci na rękach... Wokół robiło się coraz ciemniej. Postaci które cię otaczały, chichotały upiornie. Wciąż miały rysy twarzy twoich towarzyszy, ale obłażąca skóra i upiornie błękitne oczy nie pozostawiały wątpliwości. Chciałeś się zerwać, ale nie mogłeś. Z najwyższym trudem wstałeś.
- Ylva... - szepnąłeś patrząc na nieruchome ciało - Co ja...
- Wróć do nas! - powiedzieli chórem, ich świszczący głos przyprawił cię o ciarki, cofałeś się krok za krokiem - Jesteś jednym z nas. Nie chcesz walczyć już samotnie. Odpuść. Tu jest twoje miejsce! - czerniejący otwór zdawał się rosnąć, zbliżać się, jakby chciał cię pochłonąć. Martwe ciało Ylvy powoli wtapiało się w ziemię.
- Nie - powiedziałeś szeptem, powtarzając coraz głośniej - Nie! Nie jestem jednym z was! Nie umarłem jeszcze... Nie!
Twój własny głos zakręcił ci w głowie, w ciemności zamigotały tylko błękitne ogniki ich oczu. Zapadł mrok.
Gdy się ocknąłeś, zachodziło słońce. Wyraźnie widziałeś szkarłatne błyski między bezlistnymi gałęziami.
Ręka wściekle bolała, podobnie pulsująca tępo rana od kłów na szyi. Podniosłeś się.
Oddział... Dowódca... Walka... Ylva! Zerwałeś się, ściśnięty nagłym przerażeniem,że zobaczysz obok leżące jej martwe ciało.
Ale nie było jej tam. Nie było też sztyletu... Przecież zgubiłeś go w poprzedniej walce. Więc to był sen...
Jednak zasnąłeś w kryjówce, a teraz byłeś...
Odwróciłeś się. Za tobą ziało mrokiem i chłodem wejście do jaskini. Nie cofnąłeś się. Ogarnął cię smutek i cholerne uczucie samotności, którego już dawno z taką mocą nie czułeś. Oni tam byli wszyscy, Aslaug, Vartan, Hamish... Jeden krok i znów byłbyś częścią oddziału, żołnierzem, nie uciekinierem, mordującym śpiących.
Tym razem cofnięcie się od wejścia do jaskini sprawiło ci niesłychaną trudność. Może jednak powinieneś to zrobić... wejść tam i w końcu odpocząć? |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 19-12-2015, 14:13
|
|
|
Z ręką nie było dobrze. To nie była ani pierwsza rana, ani pierwsze złamanie, jakiego doświadczyłeś od czasu rozpoczęcia swojej samotnej walki na terenie wroga. Mogłeś być pewien, że nie umrzesz od tych ran, ale wiedziałeś też, że organizm będzie reagował niemal tak samo, jak u każdego innego człowieka, gorączką, opuchlizną, bólem, w twoim przypadku nie występowały co prawda żadne dramatyczne skutki mogące trwale uszkodzić jego funkcjonalność, ale zakażona rana po kłach musiała spowodować gorączkę, a złamanie sprawi, że ręka będzie nie do uzytku tygodniami.
Mogłeś się spodziewać tego rodzaju halucynacji, jak ta, której doświadczyłes chwilę wcześniej. Nawet nie wiedziałeś, ile to trwalo, dobę...? A może pięć? Wokół ciebie trwała obława, nie mogłeś sobie pozwolić na leżenie nieprzytomnym, walka lewą ręką także była wykluczona, nawet jeśli w pojedynczym starciu dawała jakieś szanse.
Na obrzeżach osady było gospodarstwo. Na stoku tej góry, w której wnętrzu była owa jaskinia, tuż poniżej Przełęczy.
Kobieta, która tam mieszkała, pamiętała jeszcze czasy osady Krevaina. Ty też ją pamiętałeś, gdy jeszcze nazywaliście Qa "tubylcami" i próbowaliście negocjować z Neyestecae... wtedy nazywaną po prostu Szamanką. Ta kobieta była znachorką, zielarką, a nawet kimś, kogo nazwałbyś alchemikiem, o ile te północne pjęcia miały tu zastosowanie. Swją wiedzą służyła lokalnej społeczności Qa od zawsze.
Mniejsza o jej osobę zresztą, istotne były zasoby jej magazynu.
O ile w mowie Qa mniej więcej byłeś rozeznany, o tyle trudno byłoby ci czytać etykiety... jeśli tam w ogóle są jakieś etykiety.
Rozważyłeś za i przeciw.
Ryzyko na pewno było duże, jednak czy możliwość opatrzenia ran i uniknięcia ich długotrwałego leczenia i związanego z tym osłabienia nie było warte chwilowego ryzyka? Bo jakim przeciwnikiem mogła być staruszka-zielarka, mieszkająca na obrzeżu osady...? To krótki wypad, przy odrobinie szczęścia nawet nie zauważy, że dostała usypiającą dawkę, kiedy się obudzi, może się w ogóle nie zorientuje...
Chatka była otoczona żywopłotem, przy obszernej werandzie rosły drzewka owocowe, a między nimi na równo wydzielonych grządkach rosły warzywa i zioła.
Starsza pani w białej, długiej tunice w której podwinęła rękawi, uwijała się między nimi z malutkim sierpem w ręce. Grządki z ziołami były już zrudziałe i szare, same zioła wyschnięte, więc praca zielarki polegała głównie na skruszaniu ich do płóciennego worka przy pasku.
Z drewnianej chatki unosił się dym, pachnący bukowym drewnem i wędzarnią.
Za żywopłotem w kierunku osady wiodła dróżka, ale przynajmniej przez najbliższe 500 m nikogo na niej nie było widać. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Kubuśś
Sigi
Skąd: Sliabh Ard?
|
Wysłany: 21-12-2015, 00:25
|
|
|
Nie ma na co czekać - pomyślał. Wyjął strzałkę z taka dawką trucizny która uśpi człowieka o wadze około 60 kg. Strzakłę wsadził do dmuchawki, ocenił dystans na jakieś 30m. Poczekał aż kobieta odwróci się tyłem i wyszedł z ukrycia.Przyłorzył dmuchawkę do ust i odał strzał ceuijąc w plecy z lewej strony. Strzałk ugodziła ją w mięsień pod łopatką kiedy kucała nad grządką. Kobieta zachwiała się i jakby zdziwina ukłuciem na placach próbowała sięgnąć miejsca nagłego bólu. Potem opadła na bok nie ruszając się więcej. Podszedł i podniusł uśpioną zielarkę przerzucając ją przez zdrowe ramię. Podszedł do werandy na której znalazł proste drewniane krzesło. Odłożył znachorkę na krzesło. Otwarte drzwi ukazały wnętrze jednoizbowej chatki w środku znajdował się niski blat z misąmi i moździeżem nożykiem kawałkami sznurka i kilkoma woreczkami z ziołami, nad blatem było okno wychodzące na droge do wioski. W środku izby było małe palenisko, na ścianie przeciwnej do okna stało łóżko,a na przeciw drzwi spora szafa wykonana z mocnego drewna. Staruszkę przeniusł z krzesła na werandzie i położył na łóżku przywiązując ją do ramy sznurkami znalezionymi na blacie za nadgarstki. Potem otworzył szafę. Okazała się ona jednak małym pomieszczeniem na jego ścianach stały regały z małymi opisanymi w języku Qa naczyniami, na środku był blat zastawiony workami z ziołami, małymi butelaczkami i miskami. Przyglądajac się temu wszystkiemy u syszał odgłosy rozmowy zbliżające się od strony ścieżki. Wyszedł z magazynu, kucając pod oknem podszedł do drzwi, zabrał też nóż leżący na blacie.
Cytat: | Coś w rodzaju małego pomieszczenia, do którego prowadziły drzwi z mocnego drewna.
mogłeś je wziąć za szafę
będzie to po pierwsze suszarnia ziół - pomieszczenie ma pod dachem spore otwory, podobnie prz podłodze, co wymusza naturalną wentylację
jest ona tam potrzebna także z innego powodu - na umiejscowionym centralnie blacie z gładkich dech stoi od groma mis, miseczek, flaszek i woreczków z wielką ilością odczynników alchemicznych, jakiś proszków, pyłów i substancji
jest też kilka dużych flaszencji z aparaturą trochę jak do robienia bimbru
ale nie pachnie z nich bimbrem, poza tym że w ogóle w całym pomieszczeniu mieszają się tysiące strasznie intensywnych zapachów
jest tam pierdyliard ustawionych równo na półeczkach małych pojemniczków
w większości malutkie gliniane naczynka, obwiązane tkaniną
na których są wyryte napisy po quakowemu
gdy tak sobie przeglądasz i przeklinasz, że jeszcze nie nauczyłeś się tego pisma ...
od strony owego okna, o którym wspomniałeś, słyszysz swobodną rozmowę dwojga ludzi...
którzy tu idą |
Za daleko, żeby zrozumieć słowa, usłyszał jednak jak idą przez ogród, jeszcze chwilę rozmawiając. Gdy podeszli, usłyszł dokładniej co mówili, choć były to raczej urywane okolicznościowe w rodzaju "może spać" albo "czy ona ma psa?" Kilka razy padło też imię "Loiri" co imogło byc imieniem tej znachorki. Usłyszał jak podchodzą pod drzwi i pukają. |
Ostatnio zmieniony przez Indiana 21-12-2015, 18:15, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 21-12-2015, 18:27
|
|
|
- Powiedziałbym że coś tu nie gra, ale byłbym przewrażliwiony - usłyszałeś zza drzwi - Jest dym, więc się pali w kominku, to chyba jest w domu.
Męski głos. Po chwili skobel w drzwiach lekko drgnął, drzwi uchyliły się delikatnie
Pierwszy wszedł powoli mężczyzna - drzwi otwierają się w prawo, przez chwilę dzieliły cię od niego, ale po chwili wszedł on głębiej do izby. Tuż za nim weszła kobieta.
Opis obojga na potrzeby późniejszych scen:
Cytat: |
Zwykle Omatji ubiera się w lniane koszule i luźne spodnie lub szarawary. Najczęściej narzuca na to kurtę lub płaszcz, kołnierz uważa za strój galowy i oficjalny. Przy pasie zawsze nosi torbę wypchaną różnymi mieszankami ziół, proszków i maści niekoniecznie leczniczych. Stroni od broni, nie walczy mieczem, jeśli musi wybiera topór.
Posiada uszyte na zamówienie karwasze, wysadzane minerałem.
Obowiązkowo nosi ze sobą mieszek z pieniędzmi.
Jedyna rzeczą wyróżniającą go jest charakterystyczny dolno-rodowy tatuaż na prawej stronie twarzy.
Niektórym kojarzy się on z dwoma splecionymi ze sobą pędami, innym połączone ze sobą okręgi.
U Omatija, jak u niektórych członków rodu, ów tatuaż łączy się płynnie z innymi tatuażami przecinającymi twarz. |
Cytat: |
Tlilo
Wygląda +/- jak ja, ma może dłuższe włosy, które na czole przytrzymuje ozdobna opaska podobna do tych przy których mocuje się pióropusze. Ubrana jest w prostą jasną tunikę sięgającą do połowy ud, do tego spodnie i sandały. Jako okrycie wierzchnie ma ponczo utrzymane w kolorach brązu, czerwieni i pomarańczu. Na szyi ma wisiorek z odłamkiem minerału nie większym niż paznokieć u małego palca - prezent od młodszego rodzeństwa.
Jedyną bronią jest nożyk z kości który kiedyś dostała od Aczi.
W skórzanej torbie ma: Kilka bandaży, butelka ze spirytusem do odkażania ran, kościana igła i nici, buteleczka wody, maść na poparzenia, mikstura przyśpieszająca regenerację (np produkcję czerwonych krwinek, ale za to rozrzedza krew). Ziarna kakao jako waluta w sakiewce w torbie i zawinięty w czystą szmatkę kawałek chleba na słodko z kawałkami suszonych owoców. |
|
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|