Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #11
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-11-2014, 17:51   

/ponieważ Elidis z góry wąskich schodów i tak wiele nie zamiesza w naszej kanciapce - piszę dalej/

Convolve -
sprawdzając organizm Toruviel zauważasz ślad preparatu wokół jej ust i nosa, skóra jest zaczerwieniona, mógł być zatem lekko parzący. Na samych ustach widać leciutko zielonkawe zabarwienie.
To musiał być preparat alchemiczny, bardzo lotny, ale reagujący z naskórkiem (w ramach efektu ubocznego). Preparat działa mniej więcej jak chloroform, zważywszy na to, że całe zajście trwało może z minutę, to albo był mocno rozcienczony, albo Toruviel wyjatkowo odporna. To w sumie logiczne ci się wydaje - była z rodu dyplomatów, naturalnie narażonych na trucizny, więc mogli się jakoś chronić.
Masz rację, zielone zabarwienie mogłoby naprowadzić cię na ślad konkretnego alchemika.

Na twój okrzyk, a właściwie niezależnie od niego elf (ten, który szedł za Conv, ma na imię Ingwe) rzuciwszy okiem na Toruviel i widząc, że sanitariuszka jest przy niej, skoczył w korytarzyk. Drugi elf (ten, który szedł za Octavio, niech mu będzie Leith) wydawał się osłaniać was dwie od strony dziedzińca, szarpnął klamkę od pokoiku, gdzie nocował Octavio, było zamknięte, więc wywalił w drzwi z buta.
W tym momencie od strony, gdzie pobiegł Ingwe, z odległości kilku metrów dał się słychać jego okrzyk:
- mam go! Do mnie! - odgłos walki, szybkich uderzeń, zgrzyt noża o kamienie (korytarzyk jest wąski, ma kamienne ściany). Po jakichś dwóch sekundach dał się słyszeć zgrzyt czegoś jak metalowe drzwi i krótki korytarzyk zalał się światłem dnia.

Conv i Toruviel, oślepione nagłym światłem widzicie zarysy postaci Ingwego i jeszcze drugiego człowieka, elf (rozróżniasz, bo elf ma długie, luzem puszczone włosy, ten drugi jest bardzo wysoki, szczupły i ma krótko obcięte lub spięte włosy) ewidentnie leje pięścią napastnika. Światło padło z otwartegu u góry włazu (to może być coś jak zsyp na drewno do kominków czy inne ziemniaki), stamtąd ktoś wrzasnął zaklęcie i Ingwe poleciał do tyłu, uderzony sporym kamieniem. Wysoki napastnik z korytarza skoczył do góry, dała się słyszeć inkantacja, błysnęło, huknęło po czym cały wylot korytarzyka zawalił się z ogłuszającym trzaskiem i łomotem, przygniatając leżącego tam Ingwego. W was uderza chmura pyłu, na chwilę oślepiając.

Elidis, jesteś najdalej, już na górze schodów. Na wprost masz korytarz w kierunku portierni, a po lewej wyjście boczne. Słyszysz wszystko, co się dzieje na dole, ale słyszysz też zza tego wyjścia inkantację, a po kilku sekundach huk zawalającej się ziemi.
Stojący obok ciebie łucznik rzuca się do tego wyjścia, wywala je z buta.
- Tam są! - krzyczy wypuszczając strzałę, celnie, bo słychać wrzask bólu, i wybiega w pościg. Z kierunku portierni biegnie też Ceivenor i jeszcze dwóch elfów.

Octavio - jesteś razem z Veliearem dokładnie w połowie między obiema zajściami. Słyszysz w miarę wyraźnie jedno i drugie.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 17-11-2014, 18:04   

Elidis rzuca się za łucznikiem by lepiej rozeznać się w sytuacji.
Mag ma absolutny priorytet. Co więcej może być dowódcą grupy.
- Lutha, wal w maga, strzelaj by unieszkodliwić! - krzyczy. - Reszta bez ceregieli.
Ma przygotowane kilka zaklęć, w zależności od wymogów sytuacji.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 17-11-2014, 18:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-11-2014, 18:13   

/na górze/
Elidis, drzwi wychodzą w boczną uliczkę, która zaraz dołącza do większej Na Skos (kto nadawał te nazwy...??). Jest tam trochę ludzi - ulica wiedzie prosto do Wschodniej Bramy, a w drugą stronę do Placu. I w tamtym też kierunku uciekli, widzisz łucznika, jak błyskawicznym rzutem na ziemie uchyla się przed kamiennym pociskiem i strzela wciąż leżąc. Zza winkla słychać przeklenstwo, ale niknące w okrzykach przerażenia i oburzenia postronnych widzów. Dwóch elfów, w tym Ceivenor, mija cię w biegu lecąc za Lutha.
Ceivenor w biegu jeszcze wrzeszczy w kierunku schodów:
- Veliear, zabezpiecz panią!!!!
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Powój 
Rozwydrzona


Skąd: Z bajorka
Wysłany: 17-11-2014, 18:16   

Miała mało światła i musiała działać na tym co miała przy sobie. A miała niewiele, nie była gotowa na taką sytuację dlatego improwizowała. Wsunęła dłonie do kaletki grzebiąc w niej w poszukiwaniu czegokolwiek co mogło robić za przechowanie dla resztek substancji. Nie chciała wylewać zawartości buteleczek, to byłoby marnotrawstwo w obecnej sytuacji. Znalazła kawałek jakiejś kartki jej wzrok przez chwilę śledził litery lecz to była jakaś stara receptura na miksturę wzmacniającą odporność, nic ważnego. Zagięła kartkę tak aby stworzyć z niej prowizoryczną kopertkę. Następnie zwróciła się znów do elfki wyciągając igłę.
- Nie zrobię Ci krzywdy, chcę tylko zebrać preparat. Może łatwiej odnajdziemy sprawcę. - Wymamrotała, jednak nim zdołała cokolwiek zrobić usłyszała odgłosy walki i odłożyła igłę na papier obok elfki i poderwała się w kierunku walczących. Przeszła zaledwie kilka kroków gdy coś huknęło i pył wypełnił pomieszczenie. Na własne szczęście nie było jej w korytarzyku. nawet nie chciała myśleć co by się stało gdyby ta góra kamieni na nią spadła. Mimo tego gdy odzyskała oddech to ruszyła ku miejscu gdzie poleciał elf.
Błagam, żyj...
I faktycznie próbowała odnaleźć jego ciało. Toruviel nic nie powinno się stać, w tej chwili tylko jedna droga prowadziła na zewnątrz a był tam Octavio z Elidisem, zaś jeśli elf wciąż żył to mogła próbować mu pomóc. Albo ukoić jego ból.
_________________
Uważaj czego sobie życzysz.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-11-2014, 19:02   

Conv:
w korytarzu wszystko pokryło się pyłem, gruzem i syfem, nic nie było widać. Jednak po chwili stopniowo osuwająca się po zapadlisku ziemia odsłoniła przebitkę na górę i w smugach światła dostrzegłaś Ingwego. Potężny blok kamienny przygniatał go na wysokości żeber i poniżej, przyciśniętą miał na pewno całą jamę brzuszną, zgniecione narządy wewnętrzne i miednicę. Żył jeszcze, ale przy rzężącym oddechu na usta dobywała mu się zabarwiona na różowo piana. Gdy cię dostrzegł, próbował mocniej wciągnąć powietrze, ale z ust rzuciła mu się fala czarnej krwi, przymknął oczy, a usta poruszały się bezgłośnie w czymś jakby modlitwie.
Po kilkunastu sekundach przestał.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Powój 
Rozwydrzona


Skąd: Z bajorka
Wysłany: 17-11-2014, 19:45   

Zaklęła. Znów. Chyba powinna przestać, jednak taką manierę nabyła podczas wojny. Każdy kolejny ranny i trup to było przekleństwo, ciche, składne, czasem na świat, czasem na bogów a czasem na ludzi. Bo trzeba było zakasać rękawy i leczyć z nadzieją, że delikwent przeżyje a oni wyjątkowo często nie chcieli tego robić. Tak samo trupy, były dowodami na niemoc jej i innych lekarzy. Nie lubiła gdy ludzie wokół niej umierali, czuła się wtedy taka... bezsilna. Jeszcze dla pewności sprawdziła puls elfa a gdy go nie odnalazła zamknęła oczy mężczyzny do końca.
- Odpoczywaj w spokoju, wśród swoich. - Wymruczała pod nosem, nagle tracąc jakąś wewnętrzną energię i wróciła do Toruviel wracając do przerwanego zadania.
Najpierw rozpaliła świeczkę którą miała w ukrytą wcześniej w kaletce i przy żółtawym świetle zaczęła zbierać drobiny zielonkawej substancji do prowizorycznej kopertki z pergaminu. Starała się to robić jak najdokładniej aby nie stracić ani okruszka pyłu. Im więcej tym lepiej, jak znajdzie alchemika? Tego jeszcze nie wiedziała. Gdy skończyła wróciła do oględzin elfki. Przy pomocy igły naciskała jej skórę by sprawdzić gdzie tulya odzyskuje czucie i w jakim stopniu. Nie chciała ingerować w jej organizm nazbyt licząc na to, że sam pozbędzie się toksyny.
_________________
Uważaj czego sobie życzysz.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-11-2014, 20:01   

/Toruviel, możesz się ruszać, choć chwilowo rekordu na setkę nie pobijesz :P /

Conv:
W efekcie oględzin widzisz, że zakończenia nerwowe reagują normalnie na dziubnięcia igłą, oczy też zareagowały na zbliżaną świecę zwężeniem źrenic. Z elfką wszystko wydawało się być w porządku, mogła czuć się z lekka słabo, ale to powinno stopniowo przechodzić.

Elidis:
wybiegliście - ty i tych dwóch - na ulicę Na Skos, zderzając się z kilkoma przechodniami, ktorzy nie zdążyli uskoczyć. Łucznik był przed wami, ale ze względu na tłum bał się strzelać. Dwóch napastników widzieliście, jak torują sobie drogę na plac, obaj byli dość wysocy, więc widać ich było znad głów ludzi.
Szybkim spojrzeniem przelustrowałeś okolicę w poszukiwaniu [... :P ], zobaczyłeś i gwałtownym ruchem ręki, który nie uszedł uwagi Ceivenora, machnąłeś dając znak kogo chcesz dorwać. I rzeczywiście, wypadając na plac zobaczyłeś, jak tuż przy zajmującym centru placu malutkim (ale bardzo urodziwym architektonicznie) budynku wagi miejskiej dwóch uciekinierów niespodziewanie zderzyło się z jakimiś ludźmi, wyglądającymi na portowych cwaniaczków. Jeden wyłożył się jak długi i od cwaniaczka zaliczył jeszcze kopa w nerki. Drugi uniknął upadku przewrotem do tyłu i porzucając leżącego kolegę rzucił się w stronę południowej pierzei placu. Zdążyłeś w biegu im się przyjrzeć (na placu było nieco więcej miejsca) - ten, który się wywrócił to był elf, wysoki, jasnowłosy, z krótkim kucykiem na karku, bardzo szczupły. Drugi, też wysoki, zanim zdążyłeś zauważyć rysy twarzy, naciągnął na krótkie włosy obszerny kaptur i pobiegł, sprawnością ruchów wskazując na kogoś obytego z wysiłkiem fizycznym i walką.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 17-11-2014, 20:07   

/troszkę się pogubiłem... o ile dobrze ogarniam, jestem w swoim pokoiku? jak nie, to najwyżej się usunie posta :roll: /
Ok, możemy przyjąć, że to wbiegłeś do pokoiku w ślad za Leith'em, który wpadł tam z buta szukając intruza, który zaatakował Toruviel.
Huk i nagły chaos zdezorientowały Octavia. Potknął się i wywrócił. Wstanie na nogi chwilkę mu zajęło. Na szczęście w całym tym zamieszaniu miał jedną rzecz, na której mógł się skupić:
- Tarcza, tarcza! - nie był do końca pewien czy tylko pomyślał, czy może przypadkiem wykrzyczał te słowa. Zresztą nie miało to znaczenia, pewnie i tak nikt nie usłyszał.
"Trumna" z wymalowanym herbem Lecorde leżała oparta o ścianę. Octavio miał już wprawę w szybkim jej dobywaniu. Doskoczył do niej, nieomal się potykając w biegu, i wsunął rękę za pasy. Szybki ruch dłonią i zaciągnięte mocniej paski przestały się majtać.
Szybko omiótł wzrokiem pomieszczenie. Na stole pozostało upoważnienie od Coralidesa. Nie było czasu na eleganckie zwijanie pergaminu. Ruszył biegiem do wyjścia, po drodze mnąc dokument w pięści i wciskając go głęboko do kaletki.
Teraz jeszcze tylko miecz i niech się dzieje co chce - przemknęło mu przez myśl, gdy łowił wzrokiem elfa z jego bronią.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
Ostatnio zmieniony przez Indiana 17-11-2014, 20:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 17-11-2014, 20:17   

Toruviel zaczęła powoli poruszać najpierw głową, potem rękami, podczas gdy medyczka skubała z jej twarzy proszek. W końcu, korzystając z pomocy Convolve, wstała. Zakręciło jej się w głowie. Wiedziała, że wiele teraz nie zdziała. Musiała odpocząć. Teraz było to absolutnie konieczne. Zaczęła powoli iść w stronę Zajazdu. Podeszła do Ingwego... i tam ugięły się pod nią nogi. To wszystko moja wina... Ale nie zaczęła płakać. Weszła na górę i poprosiła karczmarza o pomoc w zabraniu go na górę. Gdy wniósł ciało, Toruviel dopadło zmęczenie.
-Karczmarzu, obudź mnie proszę, gdy wrócą moi ludzie i Elidis. Jeśli nie wrócą wcześniej, to o godzinie 10. /powiedzmy, że obrady zaczynamy w południe/
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
Ostatnio zmieniony przez Toruviel 17-11-2014, 20:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 17-11-2014, 21:01   

Elidis uśmiechnął się półgębkiem.
Cholera z tym Othat, może sobie myśleć co chce - powiedział w duchu.
Wyciągnął dłoń w stronę drugiego uciekiniera i wyrecytował zaklęcie mające na celu oślepić delikwenta na około minutę.
Liczył, że wtedy go dorwą, nie ważne kto.
- Skrępować, w razie trudności ogłuszyć! - wrzasnął do "cwaniaczka", który obalił pierwszego przeciwnika.

/jeżeli zgrzeszyłem przeciw kolejce to przepraszam. :-? /
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 17-11-2014, 21:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-11-2014, 21:20   

Octavio:
twój miecz miał właśnie Leith, gdy Toruviel się podniosła, spojrzał na nią pytająco i gdy uzyskał potwierdzenie, wcisnął ci oręż do ręki.
Chwilę trwało, zanim wszyscy wróciliście na górę. Othat z trudem wydobyli ciało Ingwego spod kamiennego bloku, który go przygniótł, ciało zawinięte w białe płótno dołączyło do dwóch pozostałych w jednym z pomieszczeń, które karczmarz wam oddał na ten smutny cel. Jedna z kobiet w delegacji Hetanoru była z Tawanien, słychać było na parterze budynku jej smutny śpiew.

Elidis:
niestety twój cwaniaczek był cwany, ale tamten był cwańszy. Oberwawszy oślepieniem podniósł się i nie widząc przeciwnika na oślep wywalił zaklęciem "fala kamieni", zasypując nadbiegających, w tym ciebie, potokiem drobnych skalnych odłamków. Zdążyłeś zasłonić oczy, ale i tak pocięły ci twarz.
Leżący elf zerwał się i ruszył powoli przed siebie, w tym momencie cwaniaczek obok poleciał do tyłu, z impetem uderzony bełtem z kuszy w szyję. Krótkie spojrzenie na przebitą krtań wyjaśniło ci, że z tego człowieka już nie będziesz miał pożytku, ale dwóch kolejnych oraz Ceivenor i tamten lutha już do ciebie biegli. Lutha przymierzył się, by wpakować uciekinierowi strzałę w nogę, ale pechowo tamten potknął się (nic nie widział) i strzała przeszyła mu jamę brzuszną, sądząc po ilości krwi - tętnicę.
Wyraźnie widziałeś za to tego drugiego, stał przy południowej pierzei i mierzył do was z kuszy, miał na sobie bury kaftan i osobny kaptur (wełniany, w kolorze grafitowym), który zacieniał mu twarz.
Lutha wymierzył w niego. Przez chwilę celowali w siebie nawzajem, ale tamten opuścił kuszę. Lutha wystrzelił, ale strzała go tylko musnęła. Obaj z Ceivenorem zerwali się za uciekinierem.
Twoje cwaniaczki spojrzały na ciebie pytająco, gotowe do pościgu.

Co ciekawe, od strony nadbrzeża i molo, które było dość dobrze widoczne z Placu - słychać było jakiś rwetes. Jakby... ktoś kogoś gonił..?

Toruviel:
wyszłaś na górę i udałaś się do swojego pokoju.
(-> #4, Elidis na razie zostaje tutaj, skoro się rozdzieliliście)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Powój 
Rozwydrzona


Skąd: Z bajorka
Wysłany: 17-11-2014, 21:25   

Westchnęła ciężko i zerknęła na Octavia. Elidisa gdzieś wcięło, na szczęście, zaś jego towarzyszka udała się na spoczynek. Prawdopodobnie było kilka godzin przed południem, a oni nadal nic nie widzieli, oprócz tego, że trzeba pomóc Ofelii.
- Octavio? - Spytała mając w pamięci jego ostatnią uwagę. - Powinniśmy chyba się stąd zmyć, tulya jest bezpieczna ze swoją świtą, ale znając Elidisa to jak tu wróci to będzie chciał nas przesłuchiwać i wrabiać w zabójstwo tamtych elfów.. - Wsłuchała się na chwilę w śpiew kobiety zza desek ściany. - W dodatku nadal nie mamy żadnego planu.
_________________
Uważaj czego sobie życzysz.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-11-2014, 21:26   

/Dobra, to jeśli się oddzielacie, to Powój i Owizor -> do #1 ;) /
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 17-11-2014, 21:36   

Elidis zaklął szpetnie wypluwając kamienie.
Nie wiedział co ma robić. Zbyt wiele czynników i zmiennych.
Zamieszanie na molo.
Ci tutaj, tamci w karczmie.
Myśl, myśl El, eliminuj... - nakazał sam sobie.
Tamci z karczmy zaraz mogą zniknąć, a miał sprawę do Octavia, co więcej Powój... To nie mógł być przypadek.
Z drugiej strony byli ci zamachowcy. Zabili mu człowieka. Othat mieli coraz mniejszą szansę ich dopaść, ci w karczmie byli zaś pewniejszym wyjściem.
No i mógł się tam upewnić o losie Toruviel...
Podjął decyzję.
- Ty! - zwrócił się do jednego z cwaniaczków. - Wracaj do zajazdu, niech pozostali Othat przytrzymają tych dwoje ludzi z sutereny i nie pozwolą im odejść. Powiedz, że ja cię przysyłam. Ty - zwrócił się do ostatniego żywego ze swoich ludzi /powinno być ich trzech prawda? trochę się pogubiłem w opisach... ;/ / - za mną!
Ruszył za uciekinierem.

czyżbym się spóźnił...? XD
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 17-11-2014, 21:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-11-2014, 22:29   

Niekoniecznie ;)

Cfaniaczek pokazał gest uniesionego kciuka i pogalopował z powrotem do Złotego Kwiatu.
Wy pobiegliście za tamtym. Uciekał wzdłuż południowej pierzei, potem skręcił między luźno stojące budynki otaczające targ rybny.

Dwóch othat wyprzedzało was o jakieś 20 m, jeden z twoich cwaniaczków odskoczył w bok i zawołał, po chwili z bocznego zaułka wybiegło jeszcze dwóch kolesi, najwyraźniej znajomych, prosto na uciekającego typa - to nie był ich szczęśliwy dzień, bo uciekinier był wprawny w walce wręcz. Jeden goniący zwinął się po ciosie nozem w brzuch, drugiemu odwinął w pysk kolbą kuszy.

W tym momencie zorientowałeś się, że hałas, jaki słyszałeś z molo, zbliża się do ciebie. Zza budynku wyleciało trzech innych ludzi z chustami na twarzach, widząc ciebie wyhamowali i skoczyli w bok. Jeden tarmosił ewidentnie ciężką torbę. Był najbliżej ciebie.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 17-11-2014, 23:40   

- To dywersant! - Elidis wrzasnął do Othat i swojego zbrojnego. - Łapać tych! - wskazał na trzech zamaskowanych.
Zaraz potem Elidis wypowiedział formułę i z jego złożonych dłoni trysnął promień oślepiającego, palącego światła.
Panował nad zaklęciem, nie było dość silne by by zabić, jedynie skutecznie przysmażyć i pozbawić możliwości dalszego funkcjonowania. Celował nim tak, by nie trafić w worek, ani w twarze zamaskowanych.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 17-11-2014, 23:46, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 18-11-2014, 00:14   

Ten najbliższy oberwał zaklęciem, wrzasnął, kiedy zaczęła się na nim palić tunika. Padł na ziemię, usiłując zgasić płomień, worek gruchnął o glebę i wyjechał z niego kamień, płaski, wielkości może 50x40 cm, na którym widać było wzór przypominający klinowe pismo tubylców. Twoi ludzie zdezorientowani wyhamowali i odwrócili się do ciebie. Nie widziałeś tego, ale uciekający wam spod zajazdu "kurier" też się odwrócił.

Zatrzymali się też pozostali dwaj zamaskowani (zaklęcie nie mogło ich sięgnąć, byli za daleko). Natychmiast zawrócili, mieli do kolegi jakieś 5 m, jeden złapał najpierw worek z kamieniem, drugi podbiegł do zgaszonego już ale mocno poparzonego kolegi.

Szykowałeś się do kolejnego zaklęcia, ale w tym momencie poczułeś tęgie uderzenie w okolicy lewego obojczyka, aż poleciałeś do przodu i ze zdziwieniem zobaczyłeś końcówkę grotu wystającą niebezpiecznie blisko serca. Odwróciłeś się - uciekinier w kapturze zamiast wiać, naciągał właśnie kuszę. Ceivenor olał twoje polecenie łapania tych trzech i zawrócił znów do kusznika... i wyłapał bełt prosto w czoło. Umarł zanim upadł na kolana na brukowaną ulicę.

Widząc, z kim mają do czynienia, twoje cwaniaczki zupełnie nie spieszyły się, by gonić napastników, zwłaszcza, że jakoś mało się was zrobiło. Jeden podbiegł do ciebie.
Trzech zamaskowanych pozbierało przypalonego kolegę z ziemi, złapało worek z kamieniem.
- Szybciej! - wrzasnął do nich ten w kapturze - Ruchy, psiakrew!

Ruszyli biegiem prosto w kierunku Przesmyku Żerskiego...

To chyba już powinno być #12, jako, że od strony molo właśnie wbiegło dwóch panów...
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 10