Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Sesja [wprowadzenie]
Autor Wiadomość
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 03-11-2015, 00:43   Sesja [wprowadzenie]

Froksend.
Czasem przyjdzie się człowiekowi zastanowić, po jaką cholerę to wszystko. A trzeba nadmienić, że w ostatnich dniach owo "czasem" zdawało się być niemal jednakie do "często", jeśli to drugie rozumować jako "przynajmniej dwa razy dziennie". Ot tak, głównie do posiłków. Może miało to związek z uporczywym bólem w krzyżu, który nasilał się przy najmniejszym nawet ruchu, a jeszcze promieniował wrednie wzdłuż lewej nogi, żeby to wbić się w koniuszek palucha i zawinąć tam w pulsujący, upierdliwy kłębek. Czasem wydawało się już, że słabnie, ale było to tylko preludium do ataku ze zdwojoną mocą. I można powiedzieć, że był to główny powód, dla którego przyszłość rysowała się w coraz ciemniejszych barwach. Sny, które przychodziły zazwyczaj o świcie, pełne krzyków, krwi i niewyraźnych cieni, które sprawiały, że budził się z niemym krzykiem na spierzchniętych wargach, urwały się ostatnio nagle jak ucięte nożem. I choć na początku myślał, że to dobrze, w ślad za tym przyszła tylko dominująca pustka, pochłaniająca wszystko inne. Jak zwykle po przebudzeniu modlił się żarliwie, zaciskając dłonie na wysłużonej rękojeści, ale tym razem nie czuł nawet odblasku aprobaty.
Trzeba w końcu powiedzieć, że właściwie to nie czuł nic. Nawet echa. Pogłosu. Oddźwięku.
Po prostu nic. Cisza, ciemność, pustka, zwał jak zwał. Wielkie, cholerne nic. Jak gdyby Styrwit zawinął się razem z całym majdanem i wyemigrował gdzieś w głęboki zaświat uprawiać rzodkiewkę. Przyjmując oczywiście, że istniało coś takiego jak głęboki zaświat.
Albo jakikolwiek zaświat, żeby doprecyzować. Przecież okazywało się, i nabierał tego przekonania codziennie (potem starał się je porzucić, ale ono znów przychodziło i wszczepiało się w myśli niczym pasożyt), że to co odczuwał stało się faktem.
Że, lecąc w tani kolokwializm, nie było już niczego.
Bo przecież spotkał po drodze kilku kapłanów. Patrzył w ich poszarzałe ze smutku i zgryzoty twarze. Obiecywał sobie, że nie dołączy do tego orszaku głupców, mamroczących modlitwy i nie potrafiących pogodzić się z tym, co przecież już się stało.
Bogowie... zniknęli?
Jasnym było, że na stare lata to się raczej nie przekwalifikuje, ale zamierzał być odrobinę bardziej elastyczny. W dodatku pchało go do przodu jakieś dziwne przekonanie, że los się może odmienić. Nie potrafił tego jasno sprecyzować, ale miał zamazane wrażenie, że kilka ostatnich snów naprawdę wiele mogło zmienić. Problemem był tylko fakt, że za nic w świecie nie potrafił sobie ich przypomnieć.
Ale- co wydawało się całkiem oczywiste, w mieście do którego miał zamiar zawitać najdalej za dwa dni, planował spotkać się ze starą znajomą. A, o ile pamięć go nie zawodziła rzeczona posiadała pewne niezwykłe zdolności związane z przywracaniem wspomnień. Trochę się wzdrygał na wspomnienie metod odzyskiwania pamięci, które stosowała kiedy widzieli się ostatnio, ale postanowił brać jeden problem na raz.
Rozejrzał się po pustym trakcie i pociągnął nosem.
O ile go węch nie mylił, a trzeba przyznać, że mylił rzadziej niż pamięć, to ktoś tu niedaleko opiekał królika. Początkowo zamierzał to zignorować, ale w brzuchu zaburczało już po raz wtóry i to całkiem przejmująco.
Spojrzał w niebo, oceniając fachowo, ile pozostało do zmierzchu. Wyszło mu, że nie więcej niż godzinę. Westchnął ciężko i pociągnął nogą, która odezwała się tępym bólem.
<...>

Kagia. Iraes. Hellon.
Kagia siedziała na skrzynce, w zamyśleniu nawijając na palec jasny kosmyk. Przyglądała się wciśniętemu w kąt karczmy chłopakowi, przysłoniętemu niemal przez barczystą postać syna karczmarza, który tłumaczył mu coś z zacięciem, mocno gestykulując. Chłopak nie wydawał się być dużo starszy od niej, a rozbiegane spojrzenie zdradzało, że prawdopodobnie widział w życiu już zbyt dużo.
A to akurat też zupełnie tak jak ona.
Co jakiś czas nerwowo sięgał do małego palca, na który miał wciśnięty wąski pierścień. Gładził go opuszkami jakby sprawdzał, czy dalej tam jest i gwałtownie przenosił wzrok na syna karczmarza. Potem na drzwi, jakby spodziewał się ataku. I znowu na pierścień.
Zmrużyła oczy żeby lepiej widzieć, ale miała wrażenie, że ozdoba jest raczej damska. Miała chyba filigranowe zdobienia, może jakiś motyw kwiatowy? Sama nie potrafiła sprecyzować, dlaczego tak ściągnęła jej wzrok, ale było w niej coś, co przyciągało.
-Na co się tak gapisz? - czarnowłosa dziewczyna, którą poznała nie dalej jak dzień temu, klepnęła ją w ramię i usiadła z rozmachem obok, aż skrzynka jęknęła boleśnie- Spodobał ci się?
-Ah, weź- prychnęła i wywróciła oczami- Tak się zamyśliłam.
-To się tak nie zamyślaj, bo ci dziecko podrzucą, czy coś- zachichotała czarnowłosa i chciała jeszcze coś dodać, ale przerwał jej krzyk dochodzący z górnego piętra.

Kuna.
Ognisko dogasało. Po pieczeni z królika pozostało tylko wspomnienie i przyjemne ciepło w brzuchu. Ciężko było wartować, bo po takiej kolacji oczy dosłownie same się zamykały. Słuchała spokojnego oddechu towarzyszy i z każą chwilą miała wrażenie, że jej powieki są coraz cięższe. Strofowała się w myślach, ale niewiele to pomagało.
Dopiero chrzęst gałęzi, ewidentnie zgniatanych butem, wyrwał ją w półsennego letargu. Zamarła wyprężona.
Budzić ich czy nie?
Samemu sprawdzić?
Że też ich naszło na nocleg tak głęboko w lesie, z dala od względnie bezpiecznego traktu...
 
 
Froksend 

Skąd: skądś
Wysłany: 03-11-2015, 12:01   

Ból nogi doskwierał mu coraz bardziej gdy kuśtykał w kierunku światła powoli dogasającego ogniska. Gałęzie łamały się pod jego stopami z niemiłosiernie głośnym trzaskiem, a że wzrok już nie ten co kiedyś, a do zmierzchu zostało mało czasu, wystarczyłaby odrobina pecha aby stary paladyn runął z jękiem na ziemię. Poruszając się powoli, zastanawiał się gdzie też podział się Arven. Ten młody chłopak nieraz działał mu na nerwy, jednak dzięki niemu nie narzekał na brak jedzenia, lub towarzystwa.
Kapłan miał nadzieję, że przy ognisku nie zastanie bandy zbójców, gdyż takie ugrupowania rzadko są przychylne samotnie wędrującym starcom. Froksend owinął się szczelniej płaszczem i położył dłoń na rękojeści srebrnego noża.
- Chwała Styrwitowi.- Wycharczał gardłowo, powoli zbliżając się do ogniska.- Raczcie mi wybaczyć to najście, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko towarzystwu starego wojownika.- Powiódł spojrzeniem po zebranych i zorientował się, że śpią.
_________________
Silberberg 2012 - Froksend, "Potężny" Kapłan - Wojownik Styrwita/Styrwida



"O potężny Styrwicie ześlij wielki strach na tą niewierną! *do indiany* Were Styrwit Unna Er Av *strzała w brzuchu * ... Temer !?
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 03-11-2015, 21:26   

-No jas...co to było? - urwała nagle Kagia, patrząc z lekkim niepokojem w stronę schodów. Przywykła już do krzyków, wrzasków i innych niespodzianek, ale po raz pierwszy od dość długiego czasu jej podróży był spokój, właśnie zakłócony przez krzyk. Miała nadzieję, że to tylko komuś spadła na nogę jakaś księga, czy coś w tym rodzaju. Po chwili znowu zerknęła w stronę chłopaka. Próbowała zrozumieć, czego syn karczmarza chce od tego chłopaka, najprawdopodobniej obcego w tej miejscowości. I dlaczego zależy mu tak na tej damskiej ozdobie... Obojętnym wzrokiem rozejrzała się po karczmie i zaczęła się bawić zapięciem do torby.
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Tajnis 

Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 03-11-2015, 21:49   

- Co do... - mruknęła Iraes i zaskoczona krzykiem drgnęła nieznacznie. Nie było to nowością, że w karczmach czasem tworzy się zamieszanie. Kiedyś pewnie by się tym mniej przejęła. Ale ostatnimi czasy było coraz więcej powodów, by taki krzyk wywołał w niej niepokój.
- Zaraz wracam - mruknęła do towarzyszki i poszła w kierunku schodów, aby zobaczyć co stało się na górze.
_________________
2015 r. turnus II - Najemniczka z Ofiru, która była, ale w sumie nie była z imperium [*]
Larp zimowy 2015r. - Avain Terringram, Wergundzka magini wody, zwana czasem maginią mgły
2016 r. turnus III - Ajris Terringram, Wergundzka maginii bojowa, honorowa członkini czarnego tymenu, niech pewna intersekcja jeszcze się jej przysłuży
 
 
Rhonny 


Skąd: Katowice
Wysłany: 03-11-2015, 22:57   

Kuna jak najciszej wypuściła zbyt długo już przetrzymywane powietrze, próbując sobie wmówić, że sprawcą niepokojących trzasków jest jakieś leśne zwierzę. Czuła jednak, że to nie żaden lis czy sarna, tylko człowiek.
-Jeśli ktoś ma tu zaraz przyleźć to lepiej żeby nie zastał ich śpiących... - myślała nerwowo, cały czas nasłuchując - chociaż właściwie... może ten ktoś, o ile w ogóle jest jakiś ktoś, minie nas, pójdzie dalej... może lepiej nie robić hałasu...
Ostrożnie wstała i przeszła parę kroków, próbując wypatrzeć cokolwiek wśród drzew.
Chrzęst gałęzi. Zmieniła zdanie.
-Pssst! Puszczyk, Nevi... Ciszej, na bogów! Ktoś tu chyba idzie... udajcie, że nadal śpicie, ale bądźcie przygotowani... Ja schowam się za tamtym drzewem...
Ostatnio zmieniony przez Rhonny 03-11-2015, 22:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Rivus 


Skąd: Gdańsk
Wysłany: 03-11-2015, 23:05   

Gdy Hellon usłyszał krzyk nagle zobaczył scenę śmierci matki jakby to się stało przed chwilą ... Zatrząsł się dotykając matczynego pierścienia nałożonego na mały palec u lewej ręki . Po tym co syn karczmarza mu powiedział , wie że wciąż jest cień nadzieji na odnalezienie ojca . Podobno widziano go tutaj 2 tygodnie temu opowiadającego historię o atakach floty Zapołudnia . Mówił też coś o tym , że ma zamiar wyruszyć lądem. W sumie z tego co chłopak zrozumiał to rozważał wiele decyzji .
Zobaczył , że ciemnowłosa dziewczyna biegnie po schodach . Prawdopodobnie , żeby zobaczyć co się stało z osobą , która krzyknęła . Widział jak ona rozmawia z drugą dziewczyną , która co jakiś czas spoglądała na niego jakby zaciekawiona jego osobą w karczmie ...
_________________
IV tur. 2015 Shardus, łowca potworów z puklerzem [†]
IV tur. 2016; epi. 2016; e. IV tur. 2017 Villen (z Bregen), czarownik SSW z jedną mantrą: "Zum..." [†]
pro. 2017; IV tur. 2017; epi. 2017; epi. 2019 Ion de Eris, chłopak z Enarook, przyszywany brat Estelli, potem mistyk SSW, nemezis Generał Szaleństwa
e. IV tur. 2017 Galeus Sateus, Curo Concordii z Psem i Płociem
zim. 2018 Sheen Ko Hoshi Shiravana Kohatu, laryjski mag bojowy w Avgrun
IV tur. 2018 (+18) Jovis Islas, Szkarłatny dyplomata i mistyk
e.= epizodycznie
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 04-11-2015, 00:33   

Froksend
Gdy tylko zorientował się, jak wygląda sytuacja podszedł bliżej do ognia, zupełnie bezwiednie opierając dłoń na rękojeści miecza. Po chwili zreflektował się, bo nie godziło się przecież tak chwytać za broń w obliczu śpiących ludzi. Jednak coś mówiło mu, że nie są tak bezbronni, na jakich wyglądają. Szedł przecież zupełnie jawnie, chrzęszcząc wśród suchych gałęzi zgrabnie niczym dorodny dzik. A oni wciąż spali, oddychając spokojnie i miarowo, jakby znajdowali się w ciepłych łóżkach, a nie na twardym posłaniu z igliwia.
Dlatego, wiedziony przeczuciem, zatrzymał się i uniósł ręce w pokojowym geście.
-Chwała Styrwitowi- powtórzył, chociaż sam przed sobą musiał przyznać, że nie jest to najtrafniejsze powitanie w ostatnich czasach- Czy przyjmiecie strudzonego wędrowca?
A oni spali, jak na złość. Zastanawiał się, czy ma nimi potrząsnąć, ale sytuacja wydała mu się nazbyt absurdalna. Zaczynał mieć wrażenie, że ktoś go obserwuje. A potem zauważył, że przy samym ognisku leży bury koc, wyraźnie umoszczony, jakby ktoś w nim siedział.
Zagryzł wargę.
No to ciekawe, gdzie jest teraz ten ktoś.

Kuna
Zdążyła schronić się za drzewem dosłownie ułamek sekundy przed tym, jak sylwetka nadchodzącego mężczyzny znalazła się w rozedrganym kręgu światła. Przyjrzała mu się dokładnie, oceniając bystrym okiem.
Musiał być bardzo stary. Starszy jeszcze niż furtian w klasztorze Widy, którego lubiły wszystkie młode kapłanki, bo zawsze częstował ciastkami z miodem i orzechami. Czasem też opowiadał ponure i straszne historie, bo których bały się spać w ciemnym dormitorium, ale za to bardzo lubiły ich słuchać. Nieznacznie potrząsnęła głową, spychając wspomnienia gdzieś na krawędź świadomości. Twarz mężczyzny pobrużdżona była zmarszczkami tak głęboko, że wyglądały niczym blizny. A może niektóre z nich właśnie tym były, bo jego sylwetka i chód zdradzały, że ma do czynienia z wojownikiem. Szedł wprawdzie trochę niepewnie, jakby ciężej stąpając na lewą nogę, ale słyszała brzęk kolczugi, widziała węźlaste mięśnie na przedramionach.
I zaczęła się obawiać, czy byliby w stanie mu podołać, nawet całą trójką.
Jednak, gdy się odezwał, niskim, ochrypłym głosem, aż zamarła.
Kapłan Styrwita? Tutaj, niemal w samym Fiordzie?
To oni nie walczyli gdzieś w Wergundii?



Iraes. Kagia. Hellon.
Pojedynczy krzyk najwyraźniej był tylko preludium do czegoś większego.
Z piętra zaczęły dobiegać teraz głośnie, nieskoordynowane wrzaski, jakby kilka osób zaczęło się kłócić, a potem coś huknęło. Wypisz wymaluj jakby krzesło roztrzaskane o ścianę.
Iraes zawahała się, ale po krótkim zastanowieniu doszła do wniosku, że cokolwiek by to nie było, lepiej wiedzieć wcześniej. Pod schodami zaczął zbierać się już mały tłumek, szemrzący niecierpliwie i szturchający się łokciami. Jakoś nikt nie kwapił się, żeby pójść na górę.
Cała karczma zbudowana została na planie prostokąta. Wzdłuż krótszej ściany stał szynkwas, za którym urzędował kostyczny, wysoki karczmarz z bujnym wąsem, który zamarł teraz w komicznej pozie, ze ścierką w uniesionej dłoni. Gdy krzyki nasiliły się, odrzucił ją na bok i wymruczał coś niewyraźnie, kręcąc głową.
Kagia dojrzała to kątem oka. A przynajmniej tak pomyślała, bo równie dobrze mógł być to jeden z tych dziwnych przebłysków, których doświadczała ostatnimi czasy coraz częściej. Jakby przewidywała co się wydarzy, ale tylko o kilka minut do przodu. W żaden sposób nie potrafiła tego kontrolować i nie miała pojęcia, z czym jest to związane.
Iraes przepchnęła się przez zgromadzenie i ostrożnie weszła na schody. Krzyki z góry nasiliły się i kiedy dobrze wytężyła słuch mogła już odróżnić słowa.
Trzymaj ją... Na wszystkich bogów, dlaczego to tak wierzga? Ugryzła mnie, no cholera jasna....
Z góry dobiegł teraz przeszywający wizg, jakby ktoś zapiszczał bardzo wysoko i przeciągle.
Iraes zatrzymała się na schodach, bo miała wrażenie, że zadrżały.
Podobnie jak cała karczma.



Sigurd.
Podróż trwała już kilka dni. Nie mógł mieć pewności, czy przekroczył już granicę z Fiordem, bo wszystkie te ziemie były kalekie i pełne bólu. W każdej bruździe potrafił dostrzec koła wozów najeźdźców, na których sprowadzali do Tryntu swoje machiny bojowe, niemal widział odciski końskich kopyt, jakby czerwone od krwi. Jadąc na swoim, wypożyczonym oczywiście, krótkonogim kucu, o szorstkiej grzywie i łagodnych oczach, miał przejmujące wrażenie, że to, co go otacza to wypaczenie równowagi.
A zawezwano go do kolejnego aktu takiego barbarzyństwa.
Może podróż z tyntyjskich ziem do Fiordu nie była najdalszą wędrówką, jaką mógł sobie wyobrazić, ale nie był już najmłodszy. Co prawda trzymał się dobrze. Zębów mógł mu pozazdrościć nie jeden dwudziestolatek, nie mówiąc już o sokolim wzroku i węchu niczym u gończego psa. Jednak obawiał się tej podróży, szczególnie, że wiodła przez tereny, na których miały miejsce rzeczy straszne.
Ale takiej prośbie nie mógł odmówić.
Dziewczynka miała ponoć niecałe osiem wiosen. Samo to starczało, żeby przez jego chude ciało przeszedł zimny dreszcz. Jeśli jakaś istota opętana złem mogła zaingerować w dziecko tak niewinne, to zaprawdę strach było wizualizować sobie wszystkie jej możliwości. Bali się ją transportować, bo podobno była niezwykle agresywna i ciężko przychodziło ją poskromić. Czuwała nad nią, co prawda jedna z elfich kapłanek, ale mogła uspokoić ją tylko naparami z ziół, bo jej bogini już od dawna przestała odpowiadać.
Tak jak i Hern, i wszyscy inni.
Ale wolał o tym nie rozmyślać. Na myśli miał tylko przerażone dziecko uwięzione we własnym ciele z istotą, której naturą była jedynie ciemności i destrukcja. Wciąż nie był pewien sposobu, w jaki wypędzi te kreaturę, ale powoli w siwej głowie kształtował się już plan.
Wojna, nie wojna, on zobowiązał się pomagać zwykłym ludziom i to będzie czynił. Popędził kuca ostrzejszym słowem.
Już w oddali dostrzegał samotnej światła gospody położonej na trakcie do Irotagot, jednego z mniejszych, fiordyjskich miasteczek.
Jak to nazywała się karczma? Smyczek i rzemyczek?
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 04-11-2015, 00:48   

Dziewczyna potrząsnęła głową. Czemu znowu coś jej się przywidziało? Czy to za mało snu albo jakiegoś zdrowego jedzenia? Od miesięcy jadła tylko chleb i mięso...Potarła ręką czoło i w momencie, gdy postanowiła zapytać karczmarza o nocleg, powietrze rozdarły krzyki dochodzące z góry. Kagia zamarła, wpatrzona w sufit. Po chwili zadrżały schody, a za nimi cała karczma, przez co jej torba spadła na ziemię. Dziewczyna szybko porwała ją z podłogi, sprawdzając, czy nic się nie potłukło. To już nie jest zwykła bójka w karczmie pomyślała, tylko czy warto się w to mieszać? Zawahała się przez chwilę, ale stwierdziła, że lepiej wiedzieć, co tam się stało, więc zarzuciła bagaż na ramię i przepchnęła się przez tłum do Iraes, po czym, wymijając ją bez słowa, spróbowała wejść kilka stopni do góry i zobaczyć cokolwiek na piętrze. Starała się też jednocześnie wyczuć jakąkolwiek emanację magiczną i odruchowo zacisnęła dłoń na nożu przytroczonym do pasa. Trzeba było zostać w Wergundii albo uciekać do Ofiru...ale przecież tam są Qua... Znowu potrząsnęła głową, wyrzucając złe myśli i próbując się skoncentrować na tym, co się dzieje dookoła niej, w tym unikać ewentualnych elementów spadających z sufitu, ponieważ karczma zadygotała całkiem poważnie. Była też gotowa do nagłej ucieczki, gdyby wydarzyło się coś nieprzewidywanego.
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

Ostatnio zmieniony przez Leite 04-11-2015, 00:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Tajnis 

Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 04-11-2015, 01:12   

Gdy karczma zadygotała, Iraes zatrzymała się na chwilę. W tym samym momencie Kagia wyminęła ją, ale dziewczyna zaraz pobiegła dalej, będąc tuż za nią. Co na Izosa się tam dzieje?! pomyślała zbliżając się do drzwi, zza których dobiegały hałasy. Stwierdziła, że najlepiej będzie spojrzeć przez szparę uchylonych drzwi i dopiero po ocenie sytuacji stwierdzić, czy i w jakiś sposób interweniować.
_________________
2015 r. turnus II - Najemniczka z Ofiru, która była, ale w sumie nie była z imperium [*]
Larp zimowy 2015r. - Avain Terringram, Wergundzka magini wody, zwana czasem maginią mgły
2016 r. turnus III - Ajris Terringram, Wergundzka maginii bojowa, honorowa członkini czarnego tymenu, niech pewna intersekcja jeszcze się jej przysłuży
 
 
Rhonny 


Skąd: Katowice
Wysłany: 04-11-2015, 02:11   

-Yhh... Nie mogę chować się za tym pniem w nieskończoność. Gdyby ten... kapłan... miał złe zamiary to raczej nie stałby teraz nad nimi ze zmartwioną miną.
Wyjrzała ostrożnie zza drzewa i spojrzała na mężczyznę. Nie widziała dokładnie jego twarzy, oświetlanej pulsującym światłem dogasającego już ogniska, ale wydawało jej się, że wygląda na zaniepokojonego, chyba przygryzał wargę. Podążyła za jego wzrokiem i napotkała własne posłanie. Uśmiechnęła się pod nosem.
-Dobra, koniec. Trzeba to wyjaśnić, zanim staruszek się zdenerwuje...
Wzięła głęboki wdech i poprawiła sztylet przymocowany do uda. Tak na wszelki wypadek.
Możliwie mało gwałtownie wyszła zza pnia i założyła ręce na piersi.
-Chwała Styrwitowi - powiedziała spokojnie - Puszczyk, Nevi, myślę, że nie musimy się obawiać tego człowieka... a przynajmniej mam taką nadzieję.
Skierowała wzrok na przybysza i przekrzywiła głowę.
-Coś za jeden?
 
 
Froksend 

Skąd: skądś
Wysłany: 04-11-2015, 08:39   

Gdy wśród cieni pojawiła się odpowiedź na jego pozdrowienia, Froksend przez chwilę myślał, że realnie zejdzie na zawał. Szybko jednak się opamiętaj i od razu schował wyciągnięty w odruchu srebrny sztylet, pochrząkując przepraszająco:
- Taak, zaiste nie jest to zasadzka na starca- zaśmiał się i lekko skłonił przed kobiecą postacią ukrytą w cieniu.- Nazywam się Froksend i jestem wędrownym sługą Styrwita, pana wojny i szału bitewnego, patrona krwi, boskiego wojownika, władcy kruków i najwaleczniejszego z Bogów, którego towarzyszem jest Modwit. Przez wiele lat tułałem się z własnej woli po Fiordyjskich pustkowiach, a teraz zmierzam w kierunku miasta. Mam nadzieję, że moje chwilowe towarzystwo nie narobi wam kłopotów?.- Paladyn przeleciał spojrzeniem po budzących się towarzyszach kobiety.- Gdzieś tu w pobliżu pałęta się mój towarzysz z łukiem, zaś ja sam pragnę tylko odpocząc przed dalszą drogą.- Ponownie lekko się skłonił i poprawił obity futrem płaszcz z wyszytym symbolem jego pana.
_________________
Silberberg 2012 - Froksend, "Potężny" Kapłan - Wojownik Styrwita/Styrwida



"O potężny Styrwicie ześlij wielki strach na tą niewierną! *do indiany* Were Styrwit Unna Er Av *strzała w brzuchu * ... Temer !?
 
 
Rivus 


Skąd: Gdańsk
Wysłany: 04-11-2015, 17:34   

Hellon oderwał się od myśli o swojej rodzinie kiedy usłyszał kolejne krzyki pobiegł za jasnowłosą dziewczyną . Na początku nie mógł się przecisnąć przez tłum , ale w końcu mu się udało . Na górze zobaczył obydwie dziewczyny . Jedna z nich zaglądała przez szparę od drzwi , a druga czekała na swoją kolej . Brunetka miała przerażoną twarz .
-Co tam się stało ?! - zapytał z zaciekawieniem Hellon ...
_________________
IV tur. 2015 Shardus, łowca potworów z puklerzem [†]
IV tur. 2016; epi. 2016; e. IV tur. 2017 Villen (z Bregen), czarownik SSW z jedną mantrą: "Zum..." [†]
pro. 2017; IV tur. 2017; epi. 2017; epi. 2019 Ion de Eris, chłopak z Enarook, przyszywany brat Estelli, potem mistyk SSW, nemezis Generał Szaleństwa
e. IV tur. 2017 Galeus Sateus, Curo Concordii z Psem i Płociem
zim. 2018 Sheen Ko Hoshi Shiravana Kohatu, laryjski mag bojowy w Avgrun
IV tur. 2018 (+18) Jovis Islas, Szkarłatny dyplomata i mistyk
e.= epizodycznie
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 05-11-2015, 01:00   

Iraes. Kagia. Hellon.
Schody zadudniły od kroków, kiedy trójka śmiałków pobiegła na górę przepychając się przez tłum. Pierwsza była jasnowłosa dziewczyna, która zatrzymała się przy uchylonych drzwiach. Ostrożnie zajrzała do środka, ręką dając znak dwójcie, która przystanęła tuż za nią. W zasięgu jej wzroku był tylko krótki korytarz, który ciągnął się na odległość może dwunastu kroków. Piętro musiało zostać dobudowane później, bo pobielone ściany były jeszcze świeże i bez zacieków. Jego podłogą był najprawdopodobniej dach stajni, bo przypominali sobie, że z zewnątrz karczma miała nieregularny kształt.
Po obu stronach korytarza można było dostrzec pozamykane drzwi. Jedynie te po lewej stronie, na samym końcu, były otwarte na oścież. Wisiały pod dziwnym kątem, bo górny zawias był wyrwany, jakby ktoś otworzył je z ogromną siłą. Korytarz tonął w półmroku, bo jedynym źródłem światła było to padające z pokoju. Jednak dało się dojrzeć, że na przeciw otwartych drzwi leży drobna postać. Chyba była to kobieta, bo długie, jasne, niemal srebrzyste włosy, opadały jej na twarz i ramiona. Spoczywała na boku, zupełnie bezwładna, a wokół jej głowy podłoga zdawała się być ciemniejsza niż wszędzie indziej. W tym miejscu na bielonej ścianie, widać to było wyraźnie, malowały się ciemniejsze rozbryzgi.
Z pokoju wciąż dobiegały krzyki. Teraz można było wyraźnie rozróżnić dwa męskie głosy i przebijający się przez nie wizg o straszliwej częstotliwości, przechodzący czasem w rechot, a czasem w dziecięce kwilenie.
-Gdzie jest ten cholerny dziad?- zaryczało coś ze środka i nie dało się powiedzieć, czy głos należy do kobiety, czy mężczyzny, starca czy dziecka- Gdzie on jest?!

<...>

Froksend. Kuna.
Osoby, które jeszcze przed chwilą zdawały się spać mocnym snem, wstały momentalnie, kiedy tylko zza drzewa wychynęła kobieta, której w półmroku nie dostrzegał zbyt wyraźnie. Musiał przyznać sam przed sobą, że wzrok chyba też trzeba dopisać to listy rzeczy, które ostatnio szwankują.
Za to mógł lepiej przyjrzeć się tym przy ognisku. Niewysoka, jasnowłosa dziewczyna o miłej twarzy i dodających uroku dołeczkach w policzkach i szczupły, smagły chłopak. Oboje wydawali się bardzo młodzi, więc mógł podejrzewać, że kobieta zza drzewa również jest w ich wieku.
Wydedukował sprytnie, że pewnie zmierzają w to samo miejsce, co on. Do Irotagot, gdzie najdalej za dwa dni ma być jarmark. A raczej coś na kształt jarmarku, pewnie będące dość ponurym targiem. Bywał na takich ostatnio, bo przecież po tej wojnie niewielu miało jeszcze ochotę świętować cokolwiek.

Nevi uśmiechnęła się rezolutnie i mrugnęła do niej, wskazując na sakiewkę mężczyzny. Puszczyk zaś pokręcił tylko głową i wskazał mu miejsce przy ogniu.
-Zasiądź z nami i opowiadaj- powiedział cicho- Nasza przyjaciółka zapytała, kim jesteś i co cię tu sprowadza i rzeczywiście chętnie się tego dowiemy. My jesteśmy... wędrownymi bardami, którzy zmierzają do Irotagot, żeby przynieść ludziom trochę radości naszymi występami.
-W tych ciężkich czasach- dodała Nevi i komicznie wywróciła oczami.
Usidła z rozmachem i poklepała igliwie obok siebie.
-Zapraszam! Czym chata bogata! Puszczyk, zostało jeszcze tego królika?
 
 
Froksend 

Skąd: skądś
Wysłany: 05-11-2015, 09:26   

Froksend uprzejmie skinął głową, lecz oparł się tylko o drzewo, gdyż nie chciał próbować siadania na ziemi w obecnym stanie swojej nogi. Mógłby nie mieć czasu, by odpowiednio szybko się podnieść. Poluźnił nieco pas i sięgnął po manierkę z trunkiem z której pociągnął leciutki łyczek.
- Côż to dużo opowiadać. Jestem weteranem wojennym, co chyba widać. Walczyłem w Messynie przeciwko Itharos pod Północnym Szańcem, potem przez rok służyłem pod panem Tynaghironem, Styrwicie daj mu siłę.- Oparł jedną dłoń o swój pas i odetchnął cicho.- Wojna dotknęła nas wszystkich, jak widzę. Mnie zmusiła do tułaczki poprzez krainy, a wam zniszczono instrumenty, jak widzę. Cios dla bardów.-
_________________
Silberberg 2012 - Froksend, "Potężny" Kapłan - Wojownik Styrwita/Styrwida



"O potężny Styrwicie ześlij wielki strach na tą niewierną! *do indiany* Were Styrwit Unna Er Av *strzała w brzuchu * ... Temer !?
 
 
Rhonny 


Skąd: Katowice
Wysłany: 05-11-2015, 19:58   

Ku zdziwieniu przyjaciół okazało się, że ostał się jeszcze, chyba tylko przez niedopatrzenie, mały kawałek pieczonego królika, który Kuna z bólem serca podała wędrowcowi.
-Tak... utrata instrumentów to prawdziwa tragedia... na wojnie tak już bywa, nigdy nie wiadomo czy okolicą nie będzie przechodzić zbrojny oddział, który połamie twoją mandolinę... ale zawsze możemy śpiewać, prawda? - posłała przyjaciołom rozbawione spojrzenie - Póki co, głosów nam nie odebrano... i lepiej niech tak zostanie.
Ciężko siadła na ziemi przy ognisku i zaczęła wyczesywać z rudych, sklejonych żywicą włosów fragmenty ściółki leśnej - pamiątki po porannym incydencie z udziałem konia Waclava, który spłoszony żabim rechotem zrzucił ją z siodła i pocwałował przed siebie, razem z jej skromnym dobytkiem składającym się z ubrań na zmianę i kości do gry.
-Lepiej żeby ten głupi siwek wrócił do rana, bo nie mam najmniejszego zamiaru spędzać kolejnego dnia w brudnych ciuchach.
Jarmark w Irotagot wydawał się niezłym pomysłem, zawsze to jakaś rozrywka...
I okazja do wzbogacenia się. Kuna uśmiechnęła się do swoich myśli.
-Szkoda, że nie zabrałam ze sobą lutni... przydałaby się skoro mamy zgrywać bardów. Ale może uda się zdobyć coś na miejscu.
Wodziła wzrokiem po przyjaciołach i tajemniczym jegomościu opartym o drzewo.
-Byłabym zapomniała! - wstała i podeszła do niego. Wahała się przez chwilkę, ale uznała, że można mu zaufać - zwą mnie Kuna, a jak brzmi Wasze miano?
Wyciągnęła w stronę przybysza lepiącą się tłuszczem z królika dłoń.
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 05-11-2015, 21:58   

Wzdrygnęła się strasznie, gdy uświadomiła sobie, że to ciemne dookoła głowy kobiety jest krwią. Natychmiast ruszyła do przodu, na wszelki wypadek cicho. Jednocześnie przesunęła torbę do przodu i zaczęła szukać odpowiedniej fiolki. Ta była na samym dnie, więc znalazła ją, gdy znalazła się koło rannej. Ledwo zerknęła w otwarte drzwi, szukając zagrożenia, po czym natychmiast położyła torbę na ziemi, obok niej fiolkę i zaczęła szukać oznak, które by potwierdziły, że kobieta żyje i że da się ją uratować za pomocą eliksiru zasklepiającego. Jeżeli się da, to to zrobi. Kagia nawet nie zauważyła, że upaprała ręce krwią. Szkoda, że to ostatnia dawka...Ale jeżeli żyje, trzeba spróbować. Poza tym, Kagia przyjrzała się poszkodowanej uważnie, najwięcej uwagi poświęcając twarzy oraz ubraniu. Próbowała ustalić jednocześnie, kim ta osoba jest.
Wówczas sobie przypomniała, że zostawiła Iraes na końcu korytarza i skinęła na nią, by przyszła pomóc. Zauważyła, że za nią jest ten chłopak z pierścieniem. Co on tu robi...? A, nieważne...kogo to obchodzi.
I wtedy rozległ się jeszcze głośniejszy wrzask, dobiegający zza uchylonych drzwi. Dziewczyna bardzo powoli się odwróciła na kolanach, opierając rękę o ścianę, gdzie zostawiła krwawy ślad. Ostrożnie spojrzała w przejście odsłaniające fragment pokoju. Chciała dostrzec osoby, które krzyczały...i ewentualną przyczynę wrzasku. Uprzednio nie zauważyła żadnej szarży, ale dopiero teraz zaczęła zwracać uwagę na pewne szczegóły. Czyżby ranna została wyrzucona przez drzwi z taką mocą, że się wyłamały z zawiasów? Wszystko na to wskazywało, bo wszędzie dookoła leżały drzazgi...Kagia poleciła Iraes zająć się leżącą na ziemi kobietą i sama weszła do pokoju, by zobaczyć, co się dzieje i ewentualnie pomóc.
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

Ostatnio zmieniony przez Leite 05-11-2015, 21:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Tajnis 

Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 05-11-2015, 22:16   

Kiedy Kagia wyszła na korytarz, Iraes od razu poszła za nią i rozejrzała się po nim. Zszokowana dostrzegła kobiecą postać leżącą na końcu pomieszczenia na przeciw wyłamanych drzwi. Kagia podeszła do dziewczyny i zaczęła sprawdzać co jej jest. Jednak kiedy zza drzwi rozległ się wrzask wstała, polecając Iraes zająć się nieprzytomną, a sama weszła do pokoju. Czarnowłosa nie czuła się zbyt pewnie w uzdrawianiu i choć wolałaby wbiec do pokoju oraz zadośćuczynić niesprawiedliwością, nie mogła przecież zostawić dziewczyny. Uklęknęła przy nieprzytomnej, a dotykając nadgarstka sprawdziła, czy jest jakikolwiek puls, uważnie obserwując całe ciało kobiety, w poszukiwaniu wskazówek na to co jej dolega. Rozchyliła też włosy dziewczyny, aby znaleźć miejsce, z którego wylewała się krew i zasklepić ranę.
_________________
2015 r. turnus II - Najemniczka z Ofiru, która była, ale w sumie nie była z imperium [*]
Larp zimowy 2015r. - Avain Terringram, Wergundzka magini wody, zwana czasem maginią mgły
2016 r. turnus III - Ajris Terringram, Wergundzka maginii bojowa, honorowa członkini czarnego tymenu, niech pewna intersekcja jeszcze się jej przysłuży
 
 
Rivus 


Skąd: Gdańsk
Wysłany: 05-11-2015, 22:49   

Hellon nie dostając żadnej odpowiedzi podszedł do ciemnowłosej dziewczyny . Zobaczył , że stara się zasklepić ranę .
- Co jest jej ? A i tak w ogóle jestem Hellon , mag wody. A ty ? - spytał się śmiało szarooki brunet . Był zaniepokojony całą sytuacją . Co się stało tej kobiecie ? To pytanie chodziło mu po głowie cały czas...
_________________
IV tur. 2015 Shardus, łowca potworów z puklerzem [†]
IV tur. 2016; epi. 2016; e. IV tur. 2017 Villen (z Bregen), czarownik SSW z jedną mantrą: "Zum..." [†]
pro. 2017; IV tur. 2017; epi. 2017; epi. 2019 Ion de Eris, chłopak z Enarook, przyszywany brat Estelli, potem mistyk SSW, nemezis Generał Szaleństwa
e. IV tur. 2017 Galeus Sateus, Curo Concordii z Psem i Płociem
zim. 2018 Sheen Ko Hoshi Shiravana Kohatu, laryjski mag bojowy w Avgrun
IV tur. 2018 (+18) Jovis Islas, Szkarłatny dyplomata i mistyk
e.= epizodycznie
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 06-11-2015, 01:31   

Froksend. Kuna.
Ledwie Kuna wyciągnęła dłoń w powitalnym geście, a Froksend zdążył pomyśleć- z pewną nostalgią- że zdarzają się jeszcze uczciwi ludzie na tym świecie, z głębi lasu dobiegł ich przeciągły wrzask. Wszyscy, zgodnie jak jeden mąż, chwycili za broń. Złapali, kto co miał, od rękojeści półtora ręcznego miecza po niepierwszej już... ostrości, krótki nożyk. Dodatkowo uwadze Kuny nie uszło, nawet w słabym świetle dogasającego ogniska, że stary kapłan pobladł zauważalnie. Zmarszczki na jego twarzy momentalnie wydały się głębsze, nadając twarzy posępny, niemal złowrogi wyraz. Wąskie usta skrzywiły się lekko.
Była kapłanka miała dobre oko, jak mówili. Potrafiła dostrzec każdą, najdrobniejszą niemal emocję na ludzkim obliczu.
A Froksend rzeczywiście pobladł, albowiem miał ku temu powody. Jeden, dla ścisłości. Powód ten miał może dwadzieścia trzy wiosny, niewyparzoną gębę i ostatnimi czasy postanowił zapuszczać brodę, bo "panny na to lecą". Na razie efekt był mierny, jak i sam zarost, ale młody traper twierdził, że jest to spowodowane niedoborem panien w okolicy. Liczył jednak, że niedługo jakąś spotka. A przynajmniej tak twierdził tuż po południu, kiedy to postanowił udać się w las w poszukiwaniu czegoś, co można upolować. Osamotniony kapłan został na trakcie, bo przecież "z takim w lesie to nie upolujesz nawet ślepej, głuchej i kulawej sarny, a jak spotka jakąś krasną dziołszkę w potrzebie, bo tylko mu ją odstraszy". Froksend raczej się o niego nie martwił, bo bardzo często podczas ich wspólnej wędrówki zjawiał się dopiero o świcie.
Ale teraz, o ile powiódł się plan z samotną panną w lesie, sądząc z częstotliwości wrzasku, spotkana musiała być wysoce nieurodziwa...
Dostrzegł, że rudowłosa dziewczyna przygląda mu się uważnie i westchnął w duchu. Bez tłumaczeń chyba się nie obejdzie.
-Słyszeliście to, prawda?- przerwał mu rozmyślania Puszczyk- Chyba gdzieś stamtąd?- zakreślił dłonią łuk, który w przybliżeniu mógł wskazywać na księżyc.
-Bardziej stamtąd- sprostowała Nevi, wskazując na najciemniejszą część lasu, dokładnie w przeciwległą stronę od traktu- I mam niejasne wrażenie, że nasz nowy znajomy może wiedzieć, o co chodzi.

Kagia. Iraes. Rivus.

Rany nie dało się zasklepić.
Kagia przyjrzała jej się stanowczo zbyt wyraźnie, bo kiedy tylko uklękła przy kobiecie i dotknęła jej twarzy, starając się odgarnąć z niej włosy, poczuła, że coś jest bardzo nie tak. Nie miała jakoś bardzo dużo do czynienia z ofiarami wypadków, ale pojęcia zmiażdżenia nie było jej obce. A rany nie dało się zasklepić, bo cała czaszka kobiety była dosłownie zdruzgotana. Zupełnie jakby ktoś uderzył ją młotem bojowym w potylicę.
Albo wybił nią grube, ciężkie drzwi.
Rzeczywiście, to dziwne.
Potrafiła wyobrazić sobie wiele, ale jaką siłę musiałby mieć ktoś taki? Szczególnie, że na ciele kobiety na pierwszy rzut oka nie było żadnych innych obrażeń. Zupełnie jakby uderzyła w te drzwi... w locie?
Nie zdążyła przyjrzeć się ciału zbyt dokładnie, bo odruchowo spojrzała w stronę pokoju i to, co zobaczyła, zaparło jej dech w piersi. Dwóch postawnych mężczyzn, na pierwszy rzut oka bardzo podobnych do syna karczmarza, którego widziała na dole, szarpało się z drobną dziewczyną w białej koszuli. Dziewczynka krzyczała przejmująco, a nawet zaczynała płakać, ale w jakiś dziwny sposób wciąż wyślizgiwała się z ich rąk. Chyba próbowali przywiązać ją do łóżka, bo przymocowane były do niego grube rzemienie, ale nie przynosiło to żadnego rezultatu. Zdawało się, że dziewczynka wije się jak piskorz i w jakiś sposób unika więzów. Nie mogła przecież używać siły, bo byłą tylko małym dzieckiem na przeciw silnych mężczyzn, ale było w tym wszystkim coś nienaturalnego.
Może fakt, że jej stawy były niczym u szmacianej lalki.
Kagia starała się zrozumieć, kto wcześniej krzyczał tym strasznym głosem, bo ciężko jej było uwierzyć, że mógł on należeć do tej subtelnej istoty, wydającej się niemal niknąć w odmętach wielkiego łóżka. Czyżby w pokoju był ktoś jeszcze? A jeśli tak, to gdzie? Z tego miejsca w korytarzu miała widok tylko na jego centralną część. Może było tam przejście do kolejnego pomieszczenia?
Iraes bezskutecznie starała się znaleźć tętno na wąskim, bladym nadgarstku leżącej kobiety. Kiedy zorientowała się, podobnie jak chwilę wcześniej Kagia, co jest przyczyną jej stanu, poczuła, że miękną jej nogi, a w gardle formuje się wielka gula. Było jej zwyczajnie niedobrze. Ale zagryzła wargi i nachyliła się nad kobietą, dokładnie przyglądając jej twarzy. Była niezwykle delikatna, pociągła o dużych, migdałowych oczach i pięknie skrojonych ustach. Odruchowo spojrzała na ucho, delikatnie przekręcając jej głowę.
No tak. Kobieta była elfką.
Na jej szyi dostrzegła piękny, srebrny medalion z jakimś drogim kamieniem. Oplatały go pnącza wyrzeźbione w szlachetnym metalu z wielką dokładnością. Sam materiał, z którego była wykonana zielona tunika elfki również wydawał się bardzo drogi. Czyżby miała do czynienia z jakąś wielką pania? A jeśli tak, to co robiłaby w takiej karczmie?
Iraes poczuła, że ktoś nad nią stoi. Kiedy uniosła głowę dostrzegła bruneta, któremu wcześniej przyglądała się Kagia. Wydawał się strapiony.
Poza nimi na piętrze nie było nikogo. Najwyraźniej nikt więcej nie postanowił do nich dołączyć.
Rivus wciąż przyglądał się dziewczynie, gładzącej teraz bezwiednie zakrwawione włosy leżącej bezwładnie kobiety. Cokolwiek starała się zrobić, najwyraźniej nie przynosiło to żadnego efektu.
Kątem ucha wychwycił jakiś rumor na dole, jakby odgłos otwieranych drzwi.

Sigurd.
Karczma była dość duża. Wyglądała dość zabawnie, bo piętro dobudowano tylko z jednej strony, nad stajnią. Rozejrzał się w poszukiwaniu chłopca od koni, ale nie dostrzegł nikogo takiego, więc przywiązał kuca tuż przy wejściu, zawiesił mu worek z owsem i pchnął ciężkie drzwi.
Uderzyła go mieszanka zapachów. Woń wszelakiego jadła, pomieszana z odorem gorzałki i ludzkiego potu. To wszystko okraszone solidną dawką palonego drewna.
Na jego widok wszyscy zamarli. Nie dało się ukryć, że większość zgromadzona była pod schodami prowadzącymi na piętro. Ci, którzy nie byli zainteresowani- tu dobre pytanie, czym?- a było ich doprawdy niewielu, spali gdzieś pod stołami, najwyraźniej bardzo zmęczeni życiem.
-Dobrodzieju!- wydarł się niemelodyjnie karczmarz- Czekaliśmy! Chyba co złego się stało!
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 06-11-2015, 02:26   

Serce jej zamarło.
Tawanien......Tawanien....
Ta myśl bardzo długo odbijała się jej w głowie. Próbowała odrzucić tę możliwość, ale wszystko wskazywało na to, że ma rację. Widziała Tawanien wiele razy w trakcie pobytu w Wergundii. To jedyne niemal elfki stojące po stronie północy. Wielkie uzdrowicielki. A ta tutaj leżała martwa. Ze zmiażdżoną głową.
Kagia powoli wzięła do ręki medalion. Był całkiem ciężki i bardzo ładny. Po chwili namysłu dziewczyna postanowiła go wziąć ze sobą, zatem odpięła go i dyskretnie schowała do torby, upewniając się, że Iraes patrzy na coś innego.
Pani Silvo...jeżeli mnie słyszysz, przyjmij, proszę, tę elfkę do siebie w zaświatach...

A potem inna straszliwa myśl ugodziła ją w tył głowy. Popatrzyła przez ramię na dziewczynkę. Czy to możliwe, że to dziecko zrobiło cos takiego? Co dwaj nie mogą jej utrzymać...a jedyny powód, poza tym, moglby byc taki, że chcą ją wykorzystać seksualnie...co jest mało prawdopodobne. Dziewzyna próbowała rozważyć ten pomysł, ale roztrzaskana głowa elfki zupełnie ją zdezorientowała. Popatrzyła na Iraes, a potem na torbę, ale żadne zaklęcie nie przyszło jej do głowy. No i czarnowłosa nie wie...
Ze zdumieniem zauważyła tamtego chłopaka stojącego nad nimi. Co on tu robił, nie miała pojecia, natomiast jej znajoma gładziła zmarłą po głowie w zupełnie bezsensownym, ale czułym geście.

Po dłuższej chwili Ofirka uznała, że żeby się dowiedzieć czegoś wiecej, musi pomóc lub przeszkodzić dwóm mężczyznom, a to wymagało skupienia. Wstała ostrożnie i wytarła o ścianę zakrwawione ręce, następnie wyminęła uszkodzone drzwi i weszła do pokoju, rozglądając się szybko, lecz jej uwagę głownie przykuła dziewczynka i dwóch mężczyzn, do których podbiegła, jednocześnie pytając:
-Co tu się dzieje?!
W zależności od odpowiedzi zamierzała pomóc przywiązać lub uwolnić biedne dziecko.
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Sephion 
Isshkata


Skąd: Szczecin
Wysłany: 06-11-2015, 02:33   

Sigurd spojrzał na wąsatą twarz karczmarza z sympatią. Pamiętał go z jednej z dawnych wędrówek jako uczciwego, gościnnego człowieka, który jak mało kto potrafił okazać wdzięczność. Dwa, może trzy lata temu szył ranę jednemu z jego synów. Tym sympatycznym, prostolinijnym chłopakom przyszło do głowy wybrać się na polowanie, co skończyło się pokarcerowaniem jednego przez szable wielkiego odyńca. Rana sama by się zagoiła, a gorączka trapiąca młodziana nie była znowu taka groźna, zwłaszcza że był silny jak byk. Ale karczmarz nie chciał o tym słyszeć. Kiedy Sigurd wyleczył jego syna, nalegał żeby stary druid został w karczmie jeszcze kilka dni, przez który to czas rodzina nierozsądnego chłopaka nie szczędziła druidowi ciepłych słów i wszelkich przysmaków.

Od razu zauważył wypisany na wąsatej twarzy niepokój. Odrzucił kaptur płaszcza głębiej na plecy i spokojnym głosem zapewnił:
- Jestem, gospodarzu, i wiesz że pomogę najlepiej jak potrafię. Wyjaśnij tylko co mogę zrobić.
_________________
2010 - Sephion Da Tirelli, kupiec bez towaru.
2012 - Sephion Da Tirelli, szpieg o słabym sercu.
2013 - Symeon Melachrinos, psionik zwany czasem pajacem.
2014 - Symeon Melachrinos, specjalista
2015 - Siegwald dar Barenstark, potomek sześciu rodów
 
 
Froksend 

Skąd: skądś
Wysłany: 06-11-2015, 09:04   

Froksend wykrzywił wargi w nieokreślonym grymasie, gdyż dopiero co zaczął jest. Z westchnieniem odłożył królika na pobliski kamień i wydobył swój miecz z pochwy. Powoli ukleknął na jednym kolanie, opierając się o rękojeść broni:
- O Styrwicie, władco wojowników i boska tarczo. Broń nas złem niesionym przez mroki nocy i spraw aby mroczne kreatury zmiażdżone zostały przez twą boską moc. Tak mi Panie dopomóż w swej łasce.- Wyszeptał do nieba i powoli podniósł się, kierując swe kroki w kierunku wrzasku.
- To mój towarzysz, Arven, który zamiast polować ostatnio woli uganiać się za spódnicami. Tym razem jednak coś ugania się za nim.- Zauważył kapłan ponuro i sięgnął po srebrne ostrze.
_________________
Silberberg 2012 - Froksend, "Potężny" Kapłan - Wojownik Styrwita/Styrwida



"O potężny Styrwicie ześlij wielki strach na tą niewierną! *do indiany* Were Styrwit Unna Er Av *strzała w brzuchu * ... Temer !?
 
 
Rivus 


Skąd: Gdańsk
Wysłany: 06-11-2015, 10:12   

Hellon schodząc na dolne piętro usłyszał otwierające się drzwi i rozmowę karczmarza z dopiero co przybyłym podróżnikiem . Można była usłusyszeć , że już się znają .
- Zna się ktoś stąd na medycynie ? Potrzebujemy medyka na górze ! - krzyknął Hellon z nerwowym pośpiechem . Chłopak myślał o tym co moźe się dziać na górze i jak bardzo nie może pomóc w tej sytuacji . Był bezużyteczny to było jedyne co mógł zrobić .
_________________
IV tur. 2015 Shardus, łowca potworów z puklerzem [†]
IV tur. 2016; epi. 2016; e. IV tur. 2017 Villen (z Bregen), czarownik SSW z jedną mantrą: "Zum..." [†]
pro. 2017; IV tur. 2017; epi. 2017; epi. 2019 Ion de Eris, chłopak z Enarook, przyszywany brat Estelli, potem mistyk SSW, nemezis Generał Szaleństwa
e. IV tur. 2017 Galeus Sateus, Curo Concordii z Psem i Płociem
zim. 2018 Sheen Ko Hoshi Shiravana Kohatu, laryjski mag bojowy w Avgrun
IV tur. 2018 (+18) Jovis Islas, Szkarłatny dyplomata i mistyk
e.= epizodycznie
 
 
Tajnis 

Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 06-11-2015, 18:55   

Iraes klęczała tak nad ,elfką gładząc bezwiednie jej włosy. Nie docierał do niej ani głos chłopaka, ani nie zdawała sobie sprawy, że ręce poczerwieniały jej od krwi. Kto mógł zrobić coś takiego!? pomyślała zrozpaczona. Postać kobiety wydawała jej się tak piękna i delikatna, że choć widziała już w swym życiu ofiary walk, to w tej chwili takie zmasakrowanie elfki było dużo bardziej nie na miejscu. Zwłaszcza, że na jej ciele nie było innych obrażeń. Nawet nie chciała myśleć jak doszło do tego. Otarła krople potu z czoła, bezwiednie zostawiając na nim trochę krwi kobiety. Równocześnie poczuła także wzbierające w niej wzburzenie. Pomogło jej to otrząsnąć się z osłupienia. Jeśli ktoś zrobił coś takiego naumyślnie...w takim razie nie mógł pozostać bezkarnym.
Zagryzła wargę i - choć nogi miała jak z waty - wstała i zaczęła wchodzić do pokoju. Miała dziwne wrażenie, że powinna zostać z elfką, że nie może jej opuszczać.... Ale przecież nie mogła już jej pomóc, a trwanie w bezczynności na nic się nie zda.
Zajrzała do pokoju, a to co tam ujrzała wprawiło ją w jeszcze większe osłupienie. Dwóch mężczyzn szamotało się z małą dziewczynką, starając się przywiązać ją do łóżka, a Kagia stała na przeciw nich, wyraźnie czekając na wyjaśnienia.
W pierwszej chwili chciała rzucić się dziewczynce na pomoc, ale tego nie zrobiła. Co jeśli to ta... Nie, to przecież nie możliwe przemknęło jej przez głowę. Była już tak skołowana, że wszystko wydawało się jej prawdopodobne. Postanowiła jednak wziąć przykład z jasnowłosej dziewczyny i poczekać na wyjaśnienia mężczyzn, cały czas pozostając w gotowości do działania.
_________________
2015 r. turnus II - Najemniczka z Ofiru, która była, ale w sumie nie była z imperium [*]
Larp zimowy 2015r. - Avain Terringram, Wergundzka magini wody, zwana czasem maginią mgły
2016 r. turnus III - Ajris Terringram, Wergundzka maginii bojowa, honorowa członkini czarnego tymenu, niech pewna intersekcja jeszcze się jej przysłuży
 
 
Rhonny 


Skąd: Katowice
Wysłany: 06-11-2015, 21:59   

Kuna westchnęła. Miękka senność, która jeszcze przed chwilą mąciła jej wzrok, momentalnie zniknęła, jakby spłoszona przerażającym krzykiem. Sytuacja całkowicie ją otrzeźwiła. Teraz, lekko pochylona, wytężała słuch i próbowała dojrzeć cokolwiek wśród drzew.
Spojrzała pytająco na przyjaciół.
Ratowanie młodzieńców w opałach nie było jej ulubionym zajęciem, ale to co zagrażało owemu młodzieńcowi mogło w niedługim czasie zagrozić także im, a to już był powód do zmartwienia.
-Srebrne ostrze? - z niepokojem zerknęła na broń dobytą przez oddalającego się paladyna - jeśli to faktycznie jakaś szkarada to mój stalowy sztylet na wiele się nie zda...
Jej wzrok padł na leżący koło rozgrzebanego posłania nóż, którym niedawno kroiła mięso. Srebrny nóż. Uśmiechnęła się krzywo.
-Dobrze przynajmniej, że nie łyżka...
-Poczekajcie tu chwilę. Zakradnę się kawałek i postaram ustalić czy mamy jeszcze kogo ratować... Jak zacznę się drzeć to... - potarła czoło - to pomóżcie.
Nie czekając na odpowiedź ostrożnie ruszyła w głąb lasu, uzbrojona w srebrny nożyk.
Z nadzieją, że uda jej się wrócić w jednym kawałku.
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 06-11-2015, 23:52   

KARCZMA

Sigurd
Na twarzy karczmarza, zamiast spodziewanej ulgi, odmalowało się jeszcze większe strapienie. Zaczął nerwowo szarpać wąs, jednocześnie wlepiając spojrzenie w ziemię. Sigurd zaczął się domyślać, że zgromadzony pod schodami tłum gapiów nie ma pojęcia, z czym przyszło im się znaleźć pod jednym dachem. A biedny karczmarz doskonale zdawał sobie sprawy, że im głośniej zacznie o tym opowiadać, tym szybciej straci całą klientele i to przynajmniej an dobre kilka, jeśli nie kilkanaście, miesięcy. A szła zima. Podróżni byli potrzebni.
Widać było, że jest strapiony swoim pierwszym wybuchem. Machinalnie przetarł stojący na grubym, dębowym blacie kufel, a potem znowu zaczął targać wąs.
-Dobrodzieju, toż to wszystko jak w tym liście cośmy ci posłali... -wymamrotał niewyraźnie- Tylko, że gorzej- rzucił szybkie, niespokojne spojrzenie w stronę schodów prowadzących na piętro.
Dobiegały stamtąd niewyraźne odgłosy, coś jakby kroki, może pogłos słów, ale nic poza tym. Sigurd wysilił słuch, bo wydawało mu się, że słyszy dziecięcy szloch. Ale może było to tylko złudzenie?
Ludzie pod schodami powoli zaczynali tracić zainteresowanie. Wychwycił fragmenty rozmów, że pewnie znowu kto się pochlał i rozróbę urządza, a w dodatku już tam te panny poleciały. I chłopak jeden, dodał ktoś z kąta. Ktoś inny wzruszył ramionami, ktoś jeszcze niedbale machnął ręką. Kilka osób wróciło na swoje miejsca, do pozostawionych misek z parującą zawartością i pełnych kufli. Sigurd skonstatował ze zdumieniem, że kilka z nich jest przewróconych, niektóre naczynia leżały również na ziemi, jakby ktoś gwałtownie strącił je ze stołów.
Karczmarz odetchnął z ulgą.
-Zna się ktoś stąd na medycynie? Potrzebujemy medyka na górze!- dobiegło w tym samym momencie z piętra.
A karczmarz jęknął boleśnie...

Kagia
<Nie mogłaś "odpiąć" medalionu, bo był na łańcuszku na szyi. Musiałabyś spróbować go zerwać lub szukać zapięcia, które było na karku, a trwałoby na to tyle długo, że nie dałabyś rady zrobić tego niezauważenie. Więc decyzja- albo próbujesz dyskretnie zerwać, albo próbujesz zdjąć/ odpiąć i Iraes to widzi, bo jednak była tuż za tobą.>

W pokoju nie było nic poza wielkim łóżkiem. To samo w sobie było już dość dziwne, a przynajmniej niepokojące. Samo łóżko wykonano z ciężkiego, solidnego drzewa, w którym nawiercono otwory. Przez nie przeciągnięto grube rzemienie, które mężczyźni starali się teraz zamotać na nadgarstkach dziewczynki. Kagia dostrzegła, że jej kostki są już spętane i przywiązane do masywnych nóg łóżka. Pościel, bardzo niecodzienne zjawisko w takim miejscu, była niemal śnieżnobiała. Na jej tle ciemne włosy dziewczynki odcinały się bardzo wyraźnie, pogłębiając wrażenie bladości drobnej twarzyczki w kształcie serca. Mogła mieć może siedem, a może dziesięć lat, bo Kagia nigdy nie była dobra w określaniu wieku. Uwagę najbardziej przykuwały jej oczy, wielkie, niemal okrągłe, o rozszerzonych nienaturalnie źrenicach. Jedna była zauważalnie większa od drugiej, bo wyglądało na prawdę upiornie. Wąskie wargi dziecka były tak jasne, że niemal zlewały się z twarzą, odcinały się od nich jedynie podbiegłe krwią pęknięcia w kącikach. Cienie na policzkach i pod oczami były w tym świetle niemal sinofioletowe.
Kiedy Kagia weszła do pomieszczenia zarówno dziewczynka jak i jasnowłosi mężczyźni zamarli na moment. Potem jeden z nich odzyskał rezon, chwycił mocno za drobny nadgarstek i przełożył go przez pętle z rzemienia. Zacisnął.
Dziecko jak na komendę zaczęło płakać.
Zwyczajnie. Po ludzku.
Jak to dzieci mają w zwyczaju.
-Co się tu dzieje!?- Kagia odruchowo ruszyła do przodu, ale drugi z mężczyzn zatrzymał ją gestem wyciągniętej dłoni.
-Wyjdź stąd- powiedział cicho, a jego wzrok powędrował ponad jej ramieniem, gdzie prawdopodobnie była Iraes, bo chwilę wcześniej słyszała za sobą kroki. W jego oczach widziała nieprawdopodobne zmęczenie i paniczny strach- Uciekaj stąd, szybko.
-Nie słyszałaś?- ponaglił ją agresywnie drugi z mężczyzn, zawiązując supeł na ręku dziewczynki, która siedziała teraz zupełnie spokojnie, kwiląc jak skrzywdzone kocie. Po jej bladych, zapadniętych policzkach toczyły się grube, błyszczące zły.
Kagia poczuła jak wzbiera w niej złość na tych oprawców.
Jak mogli wyrządzić jej taką krzywdę?
Biedne, biedne dziecko. Co chcieli ci uczynić?
Nagle w jej głowie przewinęła się cała plejada potworności, aż zrobiło jej się słabo. Poczuła jak, niemal bez udziału jej woli, dłoń sama zmierza do przytroczonego do paska noża.
-Pomóż mi- powiedziała dziewczynka przez łzy i słyszała to wyraźnie, choć mała nie poruszała ustami- Musisz mi pomóc. Zabili ją, a teraz chcą zabić mnie. Ratunku.

Iraes
Stała zaraz za Kagią i w zdumienie obserwowała jak ta sięga dłonią rękojeści noża. Spojrzała na mężczyzn, potem na dziewczynkę. Jeden z nich właśnie kończył obwiązywać drobną, dziecięcą rękę grubym rzemieniem. Drugi powiedział coś do blondynki, ale na tyle cicho, że nie dosłyszała. Dopiero kiedy tamten od więzów powtórzył głośniej, z niebywała agresją w głosie, zdała sobie sprawy, że każą im uciekać. I, że tak na prawdę obaj są przerażeni.
Uciekać? Jakby coś im groziło?
Dziewczynka płakała cicho, ze zwieszoną nisko głową. Iraes poczuła, że wzbiera w niej gniew. Dlaczego ją krzywdzą? Dlaczego sprawili, że płacze? To pewnie oni są odpowiedzialni za to, co stało się z elfka... Pewnie ta dziewczynka to widziała!
Myśli w jej głowie kołatały z oszałamiającą prędkością. Czuła ból w skroniach i mdłości.
Zagryzła wargę do krwi i dopiero, kiedy poczuła w ustach słodki posmak, oprzytomniała gwałtownie.
Dziewczynka uśmiechała się najstraszniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek było jej dane oglądać. Z pękniętych kącików sączyła się bladożółta ropa. W dużych oczach nie było śladu łez.
Był za to ocean nienawiści.
Kpina.
Pogarda.
Ale także... strach?
-Czy ten stary cap jest już tutaj... Czuje smród druida!- warknęła dziecięcym głosem, odrobinę kalecząc "r", ale było to chyba jeszcze bardziej upiorne- Macie go do mnie przyprowadzić, już!

Hellon
Cały czas stał na korytarzu, ale zupełnie nie widział, co ma robić. Starał się przypomnieć sobie na szybko jakieś zaklęcie, ale nawet nie wiedział, po co.
Jak przez warstwę grubej waty docierały do niego głosy z pokoju, zupełnie jakby dziewczyny, po wejściu do środka znalazły się za grubą kotarą czy szkłem. Jedyne, co przyciągało jego wzrok, to powiększające się kałuża krwi wokół głowy leżącej bezwładnie elfki.





W CIEMNYM LESIE ;)

Kuna
Sprawnie oddzieliła się od grupy nie czekając aż którekolwiek zdąży zaprotestować. Poruszała się bardzo cicho, niemal bezszelestnie. Uśmiechnęła się pod nosem. Gdyby nie umiała się skradać nazwalałaby się inaczej.
Borsuk, na ten przykład.
Kimkolwiek był krzyczący młodzieniec, więcej już się nie odezwał. Nie napawało to optymizmem na najbliższe kilkanaście minut, ale może odnalazł w sobie pokłady głęboko uśpionego męstwa? Wytężyła słuch.
Dobiegło do niej coś jakby... cykanie? To stanowczo nie była to pora na koncerty tych miłych owadów. Jakoś późną wiosną mają chyba swój czas rozpłodowy.
O ile można w ogóle mówić o czymś takim w ich przypadku... Rozmyślania na temat zalotów cykad przerwała jej bardzo niemiła sytuacja.
Mianowicie ktoś podciął jej nogi, pociągając jednocześnie do tyłu i zatykając usta dłonią w skórzanej rękawiczce z pełnymi tylko dwoma palcami, wskazującym i środkowym.
Łuczniczej, żeby być dokładnym.

Froksend
Rudowłosa zniknęła w ciemności, a jej towarzysze spojrzeli na niego z niepokojem.
-Jesteś pewien, że to ten twój koleżka?- mruknął Puszczyk- Bo jak to zasadzka to wiesz...
Ostatnio zmieniony przez wampirka 07-11-2015, 00:14, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 07-11-2015, 00:25   

<uznajmy, że zerwałam>
Kagia cofnęła się i odruchowo wyciągnęła nóż. Znajomy ciężar przywrócił jej chwilę pewności w siebie, ostrze zalśniło mrocznym blaskiem. Dziewczyna nie mogła sobie wyobrazić nic innego, jak tylko obraz martwej elfki, która próbowała obronić dziewczynkę przed dwójką tych mężczyzn...i która skończyła martwa. A to dziecko...biedna dziewczyna.
Tylko jedno jej się nie zgadzało, a mianowicie strach i zmęczenie w oczach jednego z mężczyzn, ale po chwili uznała, że to wyrzuty sumienia z powodu zabitej elfki. Drugi z nich najwyraźniej nie miał oporów, skoro był taki agresywny.
-Puśćcie ją - zażądała blondynka, ściskając mocniej sztylet. Równocześnie próbowała sobie przypomnieć jakieś przydatne zaklęcie.
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Froksend 

Skąd: skądś
Wysłany: 07-11-2015, 00:32   

- Czy ja wam wyglądam na mistrza strategii i zasadzek?- Froksend ponuro zmarszczył brwi, gdyż milczenie lasu zaniepokoiło go jeszcze bardziej niż przeraźliwy krzyk. Froksend ścierał się już ze stworami nocy, a nawet je mordował. Wiedział jak skutecznie unicestwić wampira niższego i na co się powołać w rozmowie z wampirem wyższym. Liczył jednak, ze już nigdy nie będzie musiał się ścierajać z tymi kreaturami. Powoli ruszył w las, skupiając się na dźwiękach wokół.
- Avira Wampaira- szepnął odruchowo.
_________________
Silberberg 2012 - Froksend, "Potężny" Kapłan - Wojownik Styrwita/Styrwida



"O potężny Styrwicie ześlij wielki strach na tą niewierną! *do indiany* Were Styrwit Unna Er Av *strzała w brzuchu * ... Temer !?
 
 
Tajnis 

Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 07-11-2015, 14:19   

W jednej chwili cała złość Iraes została zastąpiona przez niepokój i niepewność. Choć jeszcze parę sekund wcześniej uznała taką myśl za niemożliwą, teraz, kiedy ujrzała grymas nienawiści wykrzywiający twarz dziewczynki i bezsilny strach na twarzach mężczyzn, ich błaganie, aby uciekać, czuła, nie. Wiedziała, że to wszystko jest dużo gorsze, niż na pierwszy rzut oka. Zakręciło jej się w głowie. "Jak taka krucha istotka, może mieścić w sobie tyle nienawiści i gniewu!?" kołatało się po jej głowie.
- Puśćcie ją - usłyszała żądanie blondynki i zobaczyła, że ta mierzy w mężczyzn nożem. "Czy ona nie widzi co tu się dzieje?!" pomyślała panicznie." Nie, ona jest pewna, że za tym wszystkim stoją ci mężczyźni". Ta myśl przedarła się przez całą falę paniki w głowie Iraes. Sama wiedziała, co była jeszcze przed chwilą w stanie zrobić, kiedy kierowało ją wzburzenie. Zacisnęła pięści ze zdenerwowania i chwyciła blondynkę za nadgarstek, w którym trzymała nóż.
- Kagia opanuj się! - powiedział głosem dużo bardziej stanowczym niż się spodziewała. Zniknęła z niego cała zwykła wesołość i cała panika, jaką jeszcze przed chwilą w sobie miał. - Nie widzisz, że ta dziewczynka się śmieje, nie słyszysz pogardy w jej głosie?! Spójrz na tych mężczyzn, nie wyglądają jak oprawcy, są cholernie przerażeni! Pomyśl, czy gdyby naprawdę zabili elfkę, zostawiliby ją na korytarzu, na widoku i zajmowali się zwykłym, bezbronnym dzieckiem!? W tym wszystkim jest coś nie tak!
_________________
2015 r. turnus II - Najemniczka z Ofiru, która była, ale w sumie nie była z imperium [*]
Larp zimowy 2015r. - Avain Terringram, Wergundzka magini wody, zwana czasem maginią mgły
2016 r. turnus III - Ajris Terringram, Wergundzka maginii bojowa, honorowa członkini czarnego tymenu, niech pewna intersekcja jeszcze się jej przysłuży
 
 
Rhonny 


Skąd: Katowice
Wysłany: 07-11-2015, 17:52   

Lodowate przerażenia ścisnęło jej wnętrzności.
Nie zdążyła nawet wrzasnąć.
Całe zdarzenie trwało może kilka sekund, jednak w tym krótkim czasie przez głowę przewinęła jej się cała masa myśli.
Jak mogłam dać się tak podejść? Borsuk. Cholera... najmądrzejsze posunięcie to to nie było. Nic nie usłyszą, nie znajdą mnie...
Szarpnęła się.
Rękawica, dwa palce. Łucznik?
Człowiek, nie potwór.

Ponownie spróbowała się wyrwać.
Jeszcze żyję, może to nie... może... może to ostrzeżenie?
Co tak cyka, przecież czas rozpłodowy...

Przełknęła ślinę i z wysiłkiem odwróciła głowę w kierunku trzymającego ją osobnika.
Czy to ta sama osoba, która chwilę temu darła się wniebogłosy? Ten, jak mu tam... Arven?
A może to ktoś, przed kim Arven uciekał?
Chce mnie ostrzec czy wręcz przeciwnie?
To pierwsze, błagam.
Jeśli tak, to najwyraźniej zależy mu na tym żebym była cicho.

Przestała się szarpać, względnie uspokoiła.
Powietrza...
Sięgnęła dłońmi do twarzy i usiłowała odciągnąć ręce, jak by nie patrzeć, napastnika.
-A... Arven? - wyszeptała jak najciszej, niechcący opluwając skórzaną rękawicę. Miała szczerą nadzieję, że człowiek ten faktycznie jest Arvenem - psiajucha, puszczaj mnie...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,27 sekundy. Zapytań do SQL: 13