Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Sesja [wprowadzenie]
Autor Wiadomość
Sephion 
Isshkata


Skąd: Szczecin
Wysłany: 08-11-2015, 02:13   

Sigurd ledwo zauważalnie zadrżał na dźwięk nadchodzącego z góry wołania. Jeśli celnie zinterpretował informacje zawarte w liście, to całej grupie na piętrze groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Miał tylko nadzieję że nie przybył za późno. Uśmiechnął się uspokajająco do karczmarza i bez słowa powędrował w górę schodów. Jego bystre oczy najpierw ujrzały zbiorowisko ludzi, którzy wyglądali jakby za chwilę mogli rzucić się sobie do gardeł, potem dziewczynkę, a dopiero na końcu elfkę, leżącą w kałuży krwi. Poczuł się jakby jakiś ciężar opadł mu na pierś. Może gdyby przybył tu wcześniej...
- Ymdanngos ceirw cryfhau (Przywołać jeleń(dostojeństwo) zwiększyć) - wyszeptał. To proste zaklęcie na każdego działało inaczej. Jeśli rzucił je odpowiednio, to niektórzy daliby słowo, że zmarszczki na jego twarzy się wygładziły, jego postura stała się nagle iście krolewska, a wypowiedziane słowa wzbudziły u nich ciarki na plecach.
- Opanujcie się, dzieci - wypowiedział jedno, wspierane mocą zaklęcia, starannie modulowane zdanie. Poczuł jak moc zaklęcia uchodzi z jego ciała i pochylił się nad elfką, przykładając jej dwa palce do szyi.
_________________
2010 - Sephion Da Tirelli, kupiec bez towaru.
2012 - Sephion Da Tirelli, szpieg o słabym sercu.
2013 - Symeon Melachrinos, psionik zwany czasem pajacem.
2014 - Symeon Melachrinos, specjalista
2015 - Siegwald dar Barenstark, potomek sześciu rodów
 
 
Rivus 


Skąd: Gdańsk
Wysłany: 08-11-2015, 13:48   

Po chwili po schodach wszedł brodaty przybysz . Nic nie mówiąc podszedł do zranionej i zaczął szeptać . Patrząc na sączącą się krew chłopak czuł , że bez sensu stoi w miejscu i patrzy się jak siwy starzec opatruję kobietę . Ocknął się i usłyszał głosy jakby dochodzące z niedaleka . Im bliżej był drzwi do następnego pokoju tym głosy zaczęły coraz bardziej przypominać krzyki . Nie miał zamiaru wparować w sam środek kłótni , więc uklęknął , przyłożył ucho do drzwi i nasłuchiwał . Usłyszał :

- Puśćcie ją . - słowa były wypowiedziane przez damski , ale ostry głos
Potem ktoś wyraźnie się poruszył
- Kagia opanuj się ! Nie widzisz , że ta dziewczynka się śmieje , nie słyszysz pogardy w jej głosie ? Spójrz na tych mężczyzn , nie wyglądają jak oprawcy , są kompletnie przerażeni ! Pomyśl, czy gdyby naprawdę zabili elfkę, zostawiliby ją na korytarzu, na widoku i zajmowali się zwykłym, bezbronnym dzieckiem !? W tym wszystkim jest coś nie tak ! - ten głos należał zupełnie do innej kobiety , bo ton był zdecydowanie inny .

Czy to była rozmowa tych dwóch dziewczyn , które widział ? Teraz wie , że jedna z nich ma na imię Kagia . Tylko która ?
Sytuacja robiła się coraz bardziej skomplikowana ... Przynajmniej kobieta dostała odpowiednią pomoc...
_________________
IV tur. 2015 Shardus, łowca potworów z puklerzem [†]
IV tur. 2016; epi. 2016; e. IV tur. 2017 Villen (z Bregen), czarownik SSW z jedną mantrą: "Zum..." [†]
pro. 2017; IV tur. 2017; epi. 2017; epi. 2019 Ion de Eris, chłopak z Enarook, przyszywany brat Estelli, potem mistyk SSW, nemezis Generał Szaleństwa
e. IV tur. 2017 Galeus Sateus, Curo Concordii z Psem i Płociem
zim. 2018 Sheen Ko Hoshi Shiravana Kohatu, laryjski mag bojowy w Avgrun
IV tur. 2018 (+18) Jovis Islas, Szkarłatny dyplomata i mistyk
e.= epizodycznie
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 08-11-2015, 21:02   

W CIEMNYM LESIE
Kuna
Froksend


Chwyt, w którym się znajdowała był mocny i pewny. Nawet kiedy- może zbyt mocno się szarpała, a może zbyt mocno podciął jej nogi, żeby odciągnąć do tyłu?- runęli na ziemię, zgrabnie niczym worek kartofli. Kuna skonstatowała z zadowoleniem, że cały impet uderzenia przyjął napastnik, który aż jęknął boleśnie. A uścisk chyba nieco zelżał. Albo tylko jej się wydawało, bo kiedy szarpnęła się po raz wtóry, odniosła wrażenie, że ramiona mężczyzny są chyba wykute ze stali. Po raz kolejny ani drgnęły. Kiedy próbowała się odezwać, syknął tylko coś niezrozumiałego i jeszcze mocniej zawarł dłoń na jej ustach. Czuła na języku cierpki posmak garbowanej skóry. Mężczyzna znieruchomiał. Ona również, zupełnie bezwiednie, choć zdecydowała się już przyjąć, że- kimkolwiek by nie był- raczej stara się ją ostrzec niż skrzywdzić.
Ów przedziwny dźwięk, który słyszała na samym początku, zanim została zaatakowana i sprowadzona do szeroko rozumianego parteru, przybrał na sile. Dołączył do niego szelest liści i trzask łamanych gałęzi. No co by nie mówić o cykadach i ich cyklach rozwojowych, to na pewno nie czyniłyby tyle hałasu. I to takiego. Miała wrażenie, że coś przedziera się przez krzaki, jednocześnie... cykając? Było na aż nadto absurdalne, żeby nie powiedzieć śmieszne. Ale człowiek, który zatkał jej usta i wywrócił na ziemię wcale nie wydawał się być przesadnie skłonny do żartów. Wręcz przeciwnie.
Cykanie przez chwilę rozbrzmiewało całkiem blisko, tak, że miała wrażenie, że zaraz spotka się z tym czymś twarzą w twarz, ale po chwili zaczęło się oddalać. Zupełnie jakby zostało przez coś przywołane.
Albo jakby zainteresowało je coś innego.
Ktoś inny.
Może towarzysze, których zostawiła przy ognisku?
No raczej nie doszło do wniosku, że zostawiło zupę na piecyku <...>
Kiedy odgłos ustał, mężczyzna na którym leżała poruszył się i chrząknął. Może nawet uważałaby, że jest to raczej niezręczna sytuacja, gdyby nie fakt, że jej akurat było ciepło i całkiem miękko. A do tego była dość zirytowana faktem rzucania się na nią zza krzaków i brutalnego zatykania ust.
-Cały czas cicho- szepnął jej do ucha i przekręcił się na bok, tak, żeby było jej łatwiej sturlać się z niego i wstać. Oczywiście zrobiła to, z miną niezadowolonej kotki, ostentacyjnie otrzepując ubranie z igliwia i liści. On też się podniósł i uśmiechnął przepraszająco. Mimo to, widziała to wyraźnie, pozostał spięty. Nasłuchiwał.
Czymkolwiek nie było to stworzenie, musiało go skrajnie przerazić.
Stali pod dużym, rozłożystym drzewem, które dodatkowo osłaniało ich przed księżycowym światłem, więc nie była w stanie dokładnie mu się przyjrzeć. Był raczej wysoki i dość postawny. Mięśnie na ramionach rysowały się wyraźnie nawet poprzez materiał lnianej koszuli, więc oddała sobie honor, że nie była w stanie wyrwać się z ich uścisku. Chyba nie był dużo starszy od niej, bo na szerokiej, sympatycznej twarzy sypał się niezbyt pokaźny zarost.
-Skąd znasz moje imię?- zapytał cicho- Spotkałaś gdzieś dziadka z mieczem i groźną miną?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, nachylił się i przyłożył sobie palec do ust.
-Tylko pamiętaj, że SZEPTEM. Nie wiem, co to jest, ale wpadłem na to, jak kończyło rozszarpywać jelenia, którego tropiłem od południa. Także, sama rozumiesz...

Froksend szedł w milczeniu, pogrążony w niewesołych myślach. Nie darowałby sobie łatwo gdyby chłopakowi coś się stało, bo sam namawiał go kilka godzin wcześniej, żeby rozłączyli się chociaż na chwilę. Zdawał sobie sprawy, że w lesie tylko zawadzał młodemu tropicielowi, który śmigał pomiędzy drzewami z gracją młodej sarny. Co przy jego potężnej, zwalistej sylwetce było co najmniej podejrzane. W dodatku jakiś czas już nie mieli w ustach ciepłego posiłku, więc perspektywa pieczystego była zbyt dużą pokusą.
Nie mówiąc już o tych pannach, które pewnie latały po lesie w ogromnej liczbie.
Sarknął w duchu.
Zachciało się gówniarzowi samotnych wypraw, no i teraz ma. Następnym razem trzy razy pomyśli, zanim się zdecyduje. O ile oczywiście będzie jakiś następny raz. I o ile w ogóle znajdą w tym lesie kogokolwiek... Za sobą bardziej czuł niż słyszał towarzyszy rudowłosej dziewczyny. Poruszali się niemal bezszelestnie. Zupełnie jakby elementem pracy bardów było skradanie w ciemności...
Zdecydował, że nie będzie nikogo oceniał. Jego osobista sakiewka wciąż była na właściwym miejscu, a nie widział celu w jałowym moralizowaniu kogokolwiek.
-Ej, słyszycie to?- zapytał nagle chłopak, którego obie dziewczyny nazywały Puszczykiem- Tam coś... cyka? Ale chyba nie świerszcz, nie? Tam, za tamtym krzakiem!
Froksend jęknął w duchu.
Bo dobrze wiedział, że to żaden świerszcz. Syknięciem nakazał chłopakowi, żeby się zamknął i przywarł do najbliższego drzewa. Reszta zrobiła to samo.
Teraz on również usłyszał. Absurdalny odgłos, który tak dobrze kojarzył, który obudził całą lawinę starych wspomnień. Istota najwyraźniej się zbliżała, bo przybierało na sile. Poruszała się szybko, ale niezgrabnie. Dochodził do niego pogłos trzaskających pod jej stopami gałęzi i szelest liści. Przypomniał sobie, że pazury, którymi dysponuje, są długości niemal łokcia dorosłego mężczyzny. Zagryzł wargi i na migi pokazał pozostałym, żeby nie ruszali się z miejsc.
Czego one się tam bały? Srebra? Ognia? Słońca?
I na co reagowały? Dźwięk? Zapach? Ruch?
Stworzenie wyłoniło się zza najbliższych, niewysokich drzewek i szło teraz prosto na nich. W mdłym świetle księżyca wyglądało na prawdę upiornie. Usłyszał zduszony krzyk Nevi. Szło pokracznie, zgrabione, z głową- a może łbem?- wysuniętą do przodu. Chyba węszyło, jak ghul czy inny ścierwojad, ale nie był pewien czy są czułe tylko na zapach. Pazury pobłyskiwały krzepnącą krwią. Froksend z trudem przełknął ślinę.
Miał nadzieję, że nie należy ona ani do Arvena, ani rudowłosej dziewczyny, Kuny.
Istota zatrzymała się nagle i zaczęła rozglądać. Była jakieś pięć, może siedem kroków od niego. Widział wyraźnie jej żółte, lśniące oczy o pionowych źrenicach, osadzone głęboko w zdeformowanej twarzy o szarym odcieniu. Krew zastygła na brodzie i policzkach istoty, tworząc makabryczny wzór.
Zdał sobie sprawy, że patrzy w miejsce, gdzie ukryło się jedno z tych dzieci, chyba dziewczyna.
Wydało ten dziwny odgłos przypominający cykanie, wyszczerzyło długie, szpiczaste kły.
I ruszyło w stronę Nevi.
 
 
Froksend 

Skąd: skądś
Wysłany: 08-11-2015, 21:37   

Stary kapłan niespodziewał się, że historia jego powrotu z tułaczki zacznie się tak samo jak historia wydarzenia które go na nią zesłało. Oto był w ciemnym lesie z bandą dzieciaków, a parę kroków od niego skradał się wampir niższy. Ale on się nie bał. Kilkadziesiąt lat temu pocił się na samą myśl o tych stworach. Gdy pierwszy raz je spotkał prawie wogóle nie umiał modlić się do Styrwita. Teraz potrafił, ale sytuacja była podobna. No z jednym małym wyjątkiem. Miał srebro. I musiał ocalić to dziecko przed tym nieumarłym komarem. Śmiało krzyknął, mocnym głosem, odwiązując płaszcz z szyi:
- AVIRA WAMPAIRA!- wystawił sztych miecza przed siebie. Wiedział, że są strasznie szybkie. Ale on bronił obóz niemalże sam przed trzema, więc nie czuł strachu.- Dzieciaki, otoczyć to! Już!- wrzasnął głosem dowódcy, wyprowadzając sztych miecza wprost na kreaturę, drugą zaś ręką narzucając nań swój plaszcz, chcąc ją spętać. Rzucił się całym ciężarem na kształt pod materiałem, wbijając weń ostrze miecza i wyprowadzając serię dźgnięć srebrnym ostrzem dziurawiąc swój płaszcz:
- Pomóżcie mi go obalić i dźgajcie czym macie-wycharczał słysząc syki i czując szarpiące się stworzenie. Z każdym ciosem ostrza ze srebra wołał "Avira Wampaira", jakby to były słowa modlitwy, choć w rzeczywistości nic nie robiły. Na szczęście miał kolczugę, więc nawet jak stwór nie zginie, to Tak łatwo go nie dostanie.
_________________
Silberberg 2012 - Froksend, "Potężny" Kapłan - Wojownik Styrwita/Styrwida



"O potężny Styrwicie ześlij wielki strach na tą niewierną! *do indiany* Were Styrwit Unna Er Av *strzała w brzuchu * ... Temer !?
 
 
Rhonny 


Skąd: Katowice
Wysłany: 08-11-2015, 22:57   

Odetchnęła głęboko i rozejrzała się wokół. Czymkolwiek było cykające monstrum, chwilowo postanowiło sobie pójść.
To, że mężczyzna okazał się być Arvenem, również można było zaliczyć do pozytywnych wiadomości. Przespacerowała parę kroków, próbując uspokoić bicie serca, które chyba nie do końca zdawało sobie sprawę z tego, że odczuwalne nawet w czubkach palców dudnienie w niczym nie pomaga.
Ulga, wywołana chwilowym uniknięciem śmierci, skłoniła ją do drobnych wyjaśnień.
-Tak, spotkałam... dziadka, o którym mówiłeś. Bardzo miło nam się rozmawiało kiedy usłyszeliśmy krzyk. Twój krzyk. - spojrzała z krzywym uśmiechem w jasną plamę będącą, ze sporym prawdopodobieństwem, twarzą młodzieńca.
-Przyjrzałeś się przedtem temu czemuś? - nerwowo zacisnęła i rozwarła pięści - Małe? Większe? Zębów dużo czy bardzo dużo?
Pytała, chociaż nie była pewna czy chce znać odpowiedź. Pocieszała się myślą, że cykające stworzenie, jakkolwiek by nie wyglądało, jest już pewnie daleko stąd.
W tym momencie poczuła falę gorąca rozchodzącą się od tyłu głowy, wzdłuż kręgosłupa i dalej, do kończyn.
Nagła myśl ukłuła ją jak strzała z kuszy.
Obóz.
Puszczyk.
Nevi.
O Cholera.
Nie zdążyła wyartykułować swoich niespodziewanych przemyśleń, gdy z oddali usłyszeli krzyk.
Coś jak... "Ofira wam zżarła"? Albo... Potrząsnęła głową, nie było na to czasu.
Skinęła na Arvena. Oboje pojęli czyj to krzyk.
Ruszyła szybko w tamtą stronę, kurczowo zaciskając dłoń na nożyku, którego jakimś cudem nie wypuściła podczas całej szamotaniny. Miała nadzieję, że chłopak jest za nią.
To już drugi raz dzisiaj. Niemądrze. Oj, niemądrze. Ale oni tam są, moi przyjaciele, nie mogę tam nie pobiec, nie mogę nie spróbować...
Jednak to co zobaczyła sprawiło, że musiała przystanąć.
Na początku zarejestrowała jedynie trzy sylwetki i jakiś wielki szamoczący się płat materiału. Cykający jakby.
Przetarła oczy i spojrzała ponownie.
Dziadek, który tajemniczo odżył od czasu ich ostatniego spotkania, dźgał bezkształtny obrus mieczem, cały czas coś krzycząc. Teraz słyszała jego słowa wyraźnie - "Avira Wampaira".
Wampir? Cykający? Nie słyszała nigdy o czymś takim, ale była otwarta na nową wiedzę.
Otrząsnęła się ze zdziwienia i zaczęła intensywnie myśleć, co mogłaby zrobić. Sytuacja była dość absurdalna. W końcu podbiegła do przyjaciół, którzy najwyraźniej starali się otoczyć stwora i zerknęła na trzymany w drżącej dłoni nożyk.
Co ja robię?
Z całej siły wbiła ostrze w bliżej nieokreśloną część miotającego się stworzenia.

<jeśli potwór zaatakuje przyjaciół to postara się go dźgać i przy tym nie umrzeć, w miarę możliwości, jak ruszy na nią to zacznie zwiewać>
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 09-11-2015, 16:34   

W KARCZMIE

Sigurd
Druid bardzo dobrze zdawał sobie sprawy z obecności istoty. Gdy tylko wszedł na piętro poczuł charakterystyczny, cierpki smak na koniuszku języka i zapach, prawdopodobnie wyczuwalny tylko dla niego, a przywodzący na myśl gnijące na słońcu owoce. Aż skrzywił się z obrzydzeniem. Charakter istoty nie pozostawiał już wiele wątpliwości. Najpewniej będzie miał do czynienia z czymś może średnio potężnym, ale na pewno bardzo zajadłym. A to połączenie czasem nastręczało dużo więcej trudności. Istoty tego typu upodobały sobie bytowanie wśród ludzi. Najczęściej pożywiały się prostymi uczuciami, jak strach, panika i cierpienie, ale bardzo rzadko manifestowały się tak ewidentnie. Wspomniał, że list, który dostał- a rzeczywiście, był napisany bardzo ładnym, ozdobnym pismem, na które początkowo nie zwrócił uwagi, a które nie należało przecież do karczmarza- mówił o atakach wielkiej, nieposkromionej agresji. Zupełnie jakby ta istota CHCIAŁA zwrócić na siebie uwagę. A przecież to wiązało się najczęściej z zawezwaniem potężnego druida lub kapłana i wypędzeniem jej gdzieś w niebyt, poza płaszczyznę ludzi, którą tak sobie ulubiła.
Niemożliwe przecież, żeby na tym jej zależało...
Był bardzo zmartwiony, bo zmagania z agresywnym bytem często były związane z dużym nadszarpnięciem zdrowia osoby, którą pasożyt miał w posiadaniu. A tutaj miał mieć do czynienia z jedyną córeczką karczmarza, liczącą wspomniane osiem wiosen. Pamiętał, że już samym jej narodzinom towarzyszyła wielka tragedia, bo żona karczmarza zmarła kilka dni później, dostawszy w połogu wysokiej gorączki.
Jednak, kiedy tylko znalazł się na korytarzu, pierwsze co rzuciło mu się w oczy to przerażony chłopak stojący w pobliżu szeroko otwartych, chyboczących się na zerwanym zawiasie, drzwi. Z wnętrza pokoju docierały kobiece głosy.
Rzeczywiście, ludzie na dole mówili, że ktoś tam poszedł. Dwie dziewczyny i chłopak? To by się zgadzało.
Kiedy znalazł się na wysokości pokoju przed wejściem do środka powstrzymał go widok, który początkowo przeoczył. Pod ścianą, tuż obok drzwi prowadzących do kolejnego pomieszczenia- jedynak pozostających zamknięte- leżała bezwładnie jasnowłosa elfka. Wokół jej głowy narosła już potężnych rozmiarów kałuża krwi.
Zawahał się. Niemal bezwiednie wyszeptał zaklęcie, które miało na celu nadać mu i jego słowom szeroko rozumianego majestatu. Odwrócił się w stronę pokoju, w którym- poza dwiema dziewczynami- dostrzegł jeszcze najstarszych synów karczmarza i dziewczynkę, siedzącą obecnie spokojnie w wielkim łożu.
- Opanujcie się, dzieci - wypowiedział jedno, wspierane mocą zaklęcia, starannie modulowane zdanie. Poczuł jak moc zaklęcia uchodzi z jego ciała i pochylił się nad elfką, przykładając jej dwa palce do szyi.
Tak jak mógł się tego spodziewać, puls nie był wyczuwalny. Spojrzał jeszcze, czy jakimś cudem, klatka piersiowa unosi się w oddechu, ale również nie był w stanie nic zaobserwować. Do tego była zimna. Wstał z cichym westchnięciem. Co prawda sama utrata krwi powinna mu powiedzieć, że dla elfki nie było żadnych szans, ale zawsze łudził się gdzieś w głębi. Znał przecież przypadki, które określał "ludzie- co to- nie wiadomo czemu- przeżyli".
Zwrócił się w stronę pokoju. Dziewczynka siedząca na łóżku- jakimś cudem nagle wszyscy inni obecni w pomieszczeniu znaleźli się pod ścianami- uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Miała nierówne źrenice.
Na jej usta wypełzł brzydki, złowrogi uśmiech.
-No nareszcie cię sprowadzili, dziadku- prychnęła, a na jej bladą brodę kapnęło kilka kropelek śliny- No to zbieraj dupę i do roboty! Myślisz, że mam cały dzień? Za długo już siedzę w tej norze, słuchając smętnych psalmów tej smutnej blondynki. Dzisiaj to przesadziła, wiesz?- wywróciła oczami z przesadnym ubolewaniem- No i nie dałem rady. Nie wytrzymałem po prostu. Rozwaliłem jej łeb. No ale- efektownie zawiesiła głos- Nie ma tego złego, jak to mawiają! Przynajmniej wiadomo, że się nie będę cackał. Także DO ROBOTY!

Kagia, Iraes
- Kagia opanuj się! - powiedział Iraes głosem dużo bardziej stanowczym niż się spodziewała. Zniknęła z niego cała zwykła wesołość i cała panika, jaką jeszcze przed chwilą w sobie miał. - Nie widzisz, że ta dziewczynka się śmieje, nie słyszysz pogardy w jej głosie?! Spójrz na tych mężczyzn, nie wyglądają jak oprawcy, są cholernie przerażeni! Pomyśl, czy gdyby naprawdę zabili elfkę, zostawiliby ją na korytarzu, na widoku i zajmowali się zwykłym, bezbronnym dzieckiem!? W tym wszystkim jest coś nie tak!
Kagia miała opuszczoną głowę i wzrok wlepiony w czubki własnych butów. W skroniach jej szumiało. Nie umiała zebrać myśli, bo wciąż wracała pamięcią do bezwładnej postaci na korytarzu, leżącej w kałuży własnej krwi. Mocniej zacisnęła palce na rękojeści noża, ale kiedy próbowała zrobić ruch ręką, poczuła, że ktoś ją trzyma. Uchwyt był mocny i zdecydowany, tak, że w pierwszym ruchu nie dała rady się wyswobodzić. Szarpnęła się raz jeszcze i skupiła się na osobie, która ją trzymała. To ta dziewczyna, którą poznała całkiem niedawno.
Kim ona jest, żeby jej rozkazywać? Czyżby wątpiła w jej ocenę sytuacji? Ale... czy rzeczywiście jest słuszna? Przeniosła wzrok z twarzy Iraes na dziewczynkę. Rzeczywiście, w oczach tej drugiej nie było już widać nawet śladu łez. Kagia aż wzdrygnęła się na widok jej twarzy.
-Opanujcie się dzieci- dotarło do niej jak zza grubej szyby, ale poczuła, że wypełnia ją spokój. Powoli wypuściła powietrze z płuc. Miała wrażenie, że drętwieją jej wargi. Odruchowo zrobiła krok do tyłu, zrównując się z Iraes. Ta wciąż trzymała ją za nadgarstek i pociągnęła ją w bok, pod ścianę.
Poszła posłusznie, a w głowie miała mętlik.
Iraes obróciła się na dźwięk słów, które należały do starszego, siwego mężczyzny. Patrzyła jak pochyla się nad elfka, a potem wstaje i spogląda wprost na dziewczynkę. Zorientowała się, że ona sama- zupełnie bez udziału woli- ciągnie dziwnie spokojną Kagię pod ścianę. Mężczyźni również wydawali się być oszołomieni, cofali się w przeciwnym kierunku. W końcu cały środek pokoju był wolny, tak, że dziewczynka patrzyła wprost na mężczyznę stojącego w drzwiach.

<Hellon jeśli tylko stoisz i patrzysz to widzisz całą tę sytuację przez drzwi, zza ramienia druida>
 
 
Rivus 


Skąd: Gdańsk
Wysłany: 09-11-2015, 19:39   

Przestraszony ciągiem wydarzeń chłopak , cały czas stał za siwobrodym przybyszem .

Kim mógł być ten starzec ?
Kapłanem ?
Magiem życia ?
A może w ostateczności druidem ?

Trudno mu było zobaczyć jakiego rodzaju magii leczącej używa . W końcu znał tylko co najwyżej jedno zaklęcie medyczne i to na oczyszczenie rany .

Hellon wpatrywał się swoimi jasnoniebieskimi oczami w srebrny pierścień z motywem kwiatowym . Nie miał nic sensownego do zrobienia w tej chwili , jak tylko dać siwobrodemu działać ...

<Gdyby dziewczynka zaatakowała kogoś nagle , Hellon użył by zaklęcia fali wody>
_________________
IV tur. 2015 Shardus, łowca potworów z puklerzem [†]
IV tur. 2016; epi. 2016; e. IV tur. 2017 Villen (z Bregen), czarownik SSW z jedną mantrą: "Zum..." [†]
pro. 2017; IV tur. 2017; epi. 2017; epi. 2019 Ion de Eris, chłopak z Enarook, przyszywany brat Estelli, potem mistyk SSW, nemezis Generał Szaleństwa
e. IV tur. 2017 Galeus Sateus, Curo Concordii z Psem i Płociem
zim. 2018 Sheen Ko Hoshi Shiravana Kohatu, laryjski mag bojowy w Avgrun
IV tur. 2018 (+18) Jovis Islas, Szkarłatny dyplomata i mistyk
e.= epizodycznie
Ostatnio zmieniony przez Rivus 09-11-2015, 19:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 09-11-2015, 21:45   

W głowie dziewczyny kołatały się różne dzikie emocje. Gniew, współczucie, irytacja, zdenerwowanie...wszystkie na raz, ale pierzchły na dźwięk głosu druida, wszystkie, za wyjątkiem smutku.
Patrzyła obojętnie, co się dzieje, a jej myśli skierowały się powoli ku przeszłości. Takiego upiora nigdy nie spotkali, ona i jej trójka wspaniałych, Geb, Wiktor i Mia. Widzieli wiele rzeczy, takie jak stada dzikich jeleni w Terali (a był to wspaniały widok), wschód słońca na szczycie góry czy metrową rybę w jakiejś wiosce. Dwa razy napotykali ślady wilkołaków w Tryncie. Czy tam tej ich mniej niebezpiecznej wersji.

Kagia potrząsnęła głową, ale potoku wspomnień nie zdołała zatrzymać. Machinalnie zaczęła się bawić wstążką do włosów, którą miała dzisiaj zawiązaną na ręce.

To był ten dzień, około 3 tygodnie temu, gdy zatrzymali się niedaleko lasu, na polanie. Obok nich radośnie płynęła rzeczka. Pierwszy raz od dłuższego czasu mieli okazję odpocząć od ucieczki przed wojskami i nacieszyć się tą przygodą. Mieli nawet co jeść.
-Chodź, Kagia, coś ty taka ponura? - Mia biegła przed nią, szczerząc się. W jej brązowych lokach raz po raz błyskało słońce. - Jest strumyk!
Geb, który szedł koło niej, zachichotał.
-Patrz na nią, jak dziecko....


A potem przypomniała sobie inną scenę.

Szły przez jakieś pole. Wszędzie dookoła leżą trupy zarówno wrogów, jak i przyjaciół. Iluzja Kagii migocze, powoli znika. Mia bez słowa podąża u jej boku.
-Nie...daję...rady... - wysapała magiczka, zatrzymując się. Wszyscy dookoła powinni ją widzieć jako Qua, lecz nie była pewna, czy to wciąż działa. Mina jej towarzyszki,, również pokryta iluzją, nie była najlepsza. Była pusta.
-Trzeba ich znaleść. - stwierdziła, zupełnie niepodobna do siebie i ruszyła dalej. Kagia kilka sekund wpatrywała się w jej plecy.
-Czekaj! -zawołała i dogoniła dziewczynę. - Mia, co się dzieje?
Mia zatrzymała się i wbiła w nią przekrwione oczy. W połączeniu z ich niebieskim kolorem wyglądało to upiornie. Głos jej drżał, wymierzając bolesne słowa.
-Jakbyś nie zauważyła, jesteśmy na polu bitwy. Na polu masakry. Rozszarpani ludzie...wszyscy są martwi, jedynie niedobitki się poruszają. Główna armia stacjonuje kilka mil stąd. A Geb i Wiktor gdzieś zniknęli? Naprawdę się pytasz co się dzieje...? Musimy ich znaleźć...! - ostatnie słowa podniosła niemal do krzyku. - Myślisz, że mamy cały dzień?


Ostatnie słowo z jej wspomnienia upiornie się zgrało ze zdaniem wypowiedzianym przez przeklętą dziewczynkę. Kagia potrząsnęła głową. Powoli obrazy przed jej oczami zaczynały blaknąć i mogła się skupić na sytuacji. Nie były to wizje, jak to coś, co jej się przytrafia - normalny napad wspomnień osoby, która dużo przeżyła. Szkoda, że psionika na to nie działa.
-...wiadomo, że się nie będę cackał. Także DO ROBOTY!
Krzyk stworzenia, które siedziało na łóżku, ostatecznie wróciło jej przytomność umysłu. Dziewczynka mówiąca o sobie w rodzaju męskim? Co "do roboty"? I co tu robi ten starzec? Po chwili Kagia poczuła, że ręka jej drętwieje i delikatnie ją wyszarpnęła z uścisku Iraes, zerkając na nią uspokajająco i dając znać, że już jest dobrze. Gdyby ta dziewczyna wiedziała...

<w razie następnych akcji : jeżeli ktoś atakuje, to się broni; jeżeli zaś po prostu będzie leczył, to się przygląda; jeżeli się uda wygnać upiora, to pyta, co to było :3 >
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Tajnis 

Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 09-11-2015, 21:56   

- Opanujcie się dzieci - usłyszała Iraes. Przez chwilę zaczęła się zastanawiać, dlaczego jeszcze przed sekundą targało nią tyle emocji, dlaczego chciała za wszelką cenę powstrzymać blondynkę przed zrobieniem czegoś głupiego. Czuła opanowujący ją spokój. Praktycznie bez udziału woli, cofnęła się pod ścianę, ciągnąć za sobą Kagie, a to, że dziewczyna nie stawiała najmniejszego oporu, nawet jej nie zdziwiło. Dostrzegła także starszego mężczyznę dziwnie majestatycznym krokiem wchodzącego do pomieszczenia. Kiedy podszedł on do dziewczynki, Iraes miała nieodparte wrażenie, że w końcu zjawiła się odpowiednia osoba. Lekko jeszcze oszołomiona zdała sobie sprawę, że wciąż trzyma rękę blondynki, więc powolnym ruchem puściła dziewczynę.
_________________
2015 r. turnus II - Najemniczka z Ofiru, która była, ale w sumie nie była z imperium [*]
Larp zimowy 2015r. - Avain Terringram, Wergundzka magini wody, zwana czasem maginią mgły
2016 r. turnus III - Ajris Terringram, Wergundzka maginii bojowa, honorowa członkini czarnego tymenu, niech pewna intersekcja jeszcze się jej przysłuży
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 13-11-2015, 01:05   

<A dobra, przejdźmy już do konkretów, też chcę wprowadzić jakąś swoją postać! :>

W CIEMNYM LESIE

Istota, którą Froksend szybko ale bezbłędnie niczym stary łowca potworów, zaklasyfikował do kategorii wampirów niższych, szamotała się w jego własnym płaszczu. Słyszał wyraźnie skrzypiący odgłos dartego materiału i widział co chwila jak przez ciemne sukno przebijają długie, lśniące pazury. Wolał się nie zastanawiać, co już niedługo będzie grzało jego stare kości w te coraz to zimniejsze wieczory.
Bo na początek to miał pobożne życzenie, żeby nie skończył jako smutne, struchlałe... truchło, bądź co bądź, gdzieś w środku lasu. Wciąż martwił się trochę o Arvena, bo potrafił sobie wyobrazić dlaczego rzeczony wrzeszczał, ale teraz postanowił zepchnąć to zmartwienie na dalszy plan. Jak to mawiał jeden z jego przełożonych, lata temu, jeszcze w zakonie- jeden problem na raz. A teraz miał tutaj kolejną dwójkę dzieciaków, których truchełka na pewno nie dodadzą uroku jego własnemu.
Więc zamierzał załatwić te sprawę, można tak powiedzieć, od ręki. A potem najwyżej biegać między drzewami i nawoływać nieszczęsnego łowcę.
Biegać. Ha. Dobre.
Rzucił się całym ciężarem na kształt pod materiałem, wbijając weń ostrze miecza. Poczuł, że trafił, bo weszło miękko, a stworzenie wizgnęło wściekle, szamocząc się opętańczo. Wyszarpnął klingę, która wyszła z obrzydliwym mlaśnięciem i zamierzył się nią jeszcze raz. Dźganie potwora było mało wygodne, biorąc pod uwagę długość broni, dlatego odsunął się odrobinę.
- Pomóżcie mi go obalić i dźgajcie czym macie-wycharczał słysząc syki i czując szarpiące się stworzenie.
Nevi nie zareagowała, patrząc na całą scenę dużymi, okrągłymi oczami, ale Puszczyk rzucił się do przodu niemal z wybicia. Wpadł na istotę z podwójnym impetem, który dał mu rozpęd i razem znaleźli się na ziemi. Wrzasnął wściekle, kiedy jeden z pazurów rozorał mu skórę na policzku.
Froksend starał się przyszpilić wampira do ziemi, jednak kotłujący się z nim Puszczyk i ciemność nie pomagały. W pewnym momencie chybił o włos i prawie przygwoździł chłopaka.
W tym samym momencie z ciemności zwinnie wyskoczyła rudowłosa dziewczyna, która to poszła przodem szukać Arvena. W dłoni miała coś co na pierwszy rzut oka przypominało nóż do masła, ale w rzeczywistości było chyba nożem do sera. Choć głowy by za to nie dał, mógł być przecież do pomidorów. Zadała potworowi całą serię ciosów, wyprowadzając ze bardzo szybko i na tyle precyzyjnie, żeby nie zranić wijącego się razem z nim w płaszczu Puszczyka. Za nią spomiędzy drzew wyłoniła się kolejna postać i okazał się nią być nikt inny jak zagubiony łowca. Tu Froksend pogratulował mu zdrowego rozsądku, bo po szybkiej ocenie sytuacji chwycił Puszczyka za koszulę i wyciągnął z całej kotłowaniny. Prawdopodobnie podarł ją przy tym, bo do uszu kapłana dotarł dźwięk prutego materiału. Dzięki temu przy wampirze zrobiło się luźniej- z drugiej strony miotał się już mniej, nóż może i do pomidorów, ale swoje robił- i Froksend mógł przyszpilić go do ziemi swoim srebrnym ostrzem. Wtedy zupełnie znieruchomiał, ale Kuna zapobiegawczo zadała jeszcze kilka ciosów w okolicę, gdzie mogła znajdować się głowa.
Spojrzeli sobie w oczy i stary kapłan z szacunkiem skinął głową.
Dziewczyna uśmiechnęła się samymi kącikami ust. Była bardzo blada.
-Na wszystkich bogów- usłyszeli gdzieś z boku drżący głos Nevi- Puszczyk, ty krwawisz!
-O kurde- zawtórował jej rzeczony- Ja serio srogo krwawię...- coś upadło bezwładnie na ziemię.
-E, nie ma napinki- sprostował szybko Arven, bardzo czymś rozbawiony- Z mordy zawsze się tak leje, a nie ma dużej krzywdy.
Froksend jeszcze raz spojrzał na Kunę.
Ta, wciąż blada, skinęła do niego głową.
Wstali, żeby spojrzeć na scenę, która przed chwilą rozgrywała się obok i policzyć straty.
Puszczyk- zemdlony, rozharatany policzek lewy, na obok brak innych widocznych obrażeń.
Nevi- cała blada i drżąca, klęcząca obok niego i starająca się zrobić opatrunek z czegoś, co kiedyś prawdopodobnie było elegancką, batystową chusteczką. Obrażeń innych niż psychiczne nie zaobserwowano.
Arven- z rękoma zaplecionymi na piersi, najwyraźniej dobrze się bawi. Obrażeń jakichkolwiek nie stwierdza się.
Jakaś ruda babeczka w koszuli z piękną, obszytą koronką kryzą- tuż za Arvenem...
Kuna aż pisnęła, a Froksend zamrugał kilkukrotnie, żeby zorientować się, czy już nie ma halucynacji. Ze starości.
Na pewno jest coś takiego.
-Wiecie, czuję smutek- stwierdziła kobieta, a Arven wyskoczył metr w górę, bo stała może trzydzieści centymetrów za jego plecami- Że go zabiliście. Wiecie, to jakbym zabiła wam chomika. Też czulibyście smutek.
 
 
Froksend 

Skąd: skądś
Wysłany: 13-11-2015, 08:59   

Froksend struchlał, widząc tajemniczą kobietę. Doskonale pamiętał ten rodzaj urody i arystokratyczny ton głosu. Wyjął ostrze z materiału i ściągnął płaszcz z wampirzego truchła, zakładając go na swe
ramiona.
- Schowajcie broń.- syknął w kierunku dzieciaków, samemu też to czyniąc. Niepewnie wystąpił naprzód, lekko odpychając do tylu przestraszonego łucznika. Skłonił się pokornie przed wampirzycą.
- Wybacz nam, pani, ten akt barbarzyństwa. Niespodziewałem się, że owo stworzenie należy do Pani. Jednakże pewnie nie musi się pani martwić, gdyż zapewne niedługo ów chłopak skona, gdyż nie pozwolisz nam go uleczyć. Przyjmij nasze przeprosiny. Jestem gotowy ofiarować Ci swe usługi jak niegdyś pani braciom i siostrom w Ofirze.-
_________________
Silberberg 2012 - Froksend, "Potężny" Kapłan - Wojownik Styrwita/Styrwida



"O potężny Styrwicie ześlij wielki strach na tą niewierną! *do indiany* Were Styrwit Unna Er Av *strzała w brzuchu * ... Temer !?
 
 
Sephion 
Isshkata


Skąd: Szczecin
Wysłany: 13-11-2015, 12:43   

Usłyszawszy słowa wydobywające się z ust dziewczynki, Sigurd poczuł mieszankę sprzecznych uczuć. Współczucie wobec dziecka, które spotkał taki los. Odrazę wobec wynaturzenia, które dopuściło się tak podłych czynów. Zdziwienie, przeradzające się w niepokój związane z zagadkowym zachowaniem demona. Przygryzł wargi, wziął głęboki oddech i skupił się na uciszeniu emocji. Dopiero kiedy był pewien, że przypadkowy skurcz twarzy czy załamanie głosu nie stanie mu na przeszkodzie, przestąpił próg pomieszczenia.
- Witaj, maleństwo - zwrócił się do dziewczynki pochylając się w jej stronę tak, by móc spotkać się z nią spojrzeniem - już niedługo wszystko będzie w porządku.
Nie wiedział czy dziecko słyszy go czy nie, ale takie podejście do sprawy wydawało mu się właściwe.
Obrócił głowę w stronę synów karczmarza.
- Dobra robota, chłopcy. Czy mogę was prosić o przyniesienie mi worka mąki?
Przemyślał szybko treść i przebieg niezbędnego rytuału. Ponownie poczuł ciężar formujący się gdzieś w podołku. Czy pamiętał niezbędne słowa? Może był już za stary? Te myśli także musiał stłumić.
- Ach, a wam dziękuję za pomoc - przemknął wzrokiem po twarzach pozostałych zebranych w pomieszczeniu osób, uśmiechając się z trudem - pomoc tej dziewczynce będzie niebezpiecznym zadaniem, a ja nie mogę sobie pozwolić na narażanie nikogo więcej. Zejdzcie na dół, i jeśli możecie sprawić mi tę przysługę to podtrzymajcie na duchu naszego dobrego gospodarza.
_________________
2010 - Sephion Da Tirelli, kupiec bez towaru.
2012 - Sephion Da Tirelli, szpieg o słabym sercu.
2013 - Symeon Melachrinos, psionik zwany czasem pajacem.
2014 - Symeon Melachrinos, specjalista
2015 - Siegwald dar Barenstark, potomek sześciu rodów
 
 
Rhonny 


Skąd: Katowice
Wysłany: 13-11-2015, 22:04   

-Akt barbarzyństwa?! Chomiki zazwyczaj nie próbują cię zamordować w środku ciemnego lasu! - wymsknęło się Kunie, która natychmiast pożałowała nieostrożnych słów. - znaczy tego, no... - odchrząknęła - głupio wyszło...
Szybko zerknęła w stronę Puszczyka, z każdą chwilą coraz bardziej upodabniającego się do twarogu. Kolorem, rzecz jasna.
W dalszym ciągu nie uważała obrony przed cykającym szarlataństwem za szczególnie karygodne zachowanie, ale wolała uniknąć bliższego poznawania opinii jego właścicielki.
-Wybacz nam - wymamrotała, obserwując czujnie rudowłose zjawisko w koronkowej kryzie. Powoli odłożyła na ziemie upaprany krwią stwora nożyk.
Bleh... nigdy nie użyję go już do masła... ani do sera. Ani pomidorów.
Ponownie spojrzała na Puszczyka i jego uszkodzoną twarz.
Pokrwawi, pokrwawi i... przestanie. Taaak...
Miała przemożną chęć wyjaśnienia całego zajścia, ale nie wiedziała na ile może sobie pozwolić w obecności wampirzycy.
Dziadek-Paladyn zdążył już ofiarować jej swoje usługi, na co ona akurat nie miała szczególnej ochoty.
Wzięła głęboki oddech i ukłoniła się leciutko.
-Jeśli pozwolisz nam się wytłumaczyć to... to będziemy bardzo... wdzięczni. Może nawet uda nam się jakoś wynagrodzić utratę cho... pupila.
Uśmiechnęła się w najbardziej przepraszający sposób, na jaki było ją stać w tej chwili.
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 13-11-2015, 23:30   

Kagia zerknęła niepewnie na druida. Skoro sobie nie życzył, to nie. Widać działo się tu coś takiego dziwnego, że nie było sensu dłużej stać. Odwróciła się i wyszła, zauważając przy tym ponownie uwalane ręce.
Nie mogę się tak pojawić na dole, pomyślała. Wybuchnie panika.
Uchylała zatem kolejne drzwi po drodze, mając nadzieję na znalezienie jakiejś misy z wodą.
<gdy ją znajdzie, umyje ręce i zejdzie na dół, jeżeli nie znajdzie, to zakryje dłonie za pomocą peleryny i zejdzie na dół>
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 10