Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Sesja [W KARCZMIE]
Autor Wiadomość
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 14-11-2015, 00:07   Sesja [W KARCZMIE]

<...>
 
 
Rhonny 


Skąd: Katowice
Wysłany: 14-11-2015, 00:33   

Kagia. Iraes. Hellon.
Kagia siedziała na skrzynce, w zamyśleniu nawijając na palec jasny kosmyk. Przyglądała się wciśniętemu w kąt karczmy chłopakowi, przysłoniętemu niemal przez barczystą postać syna karczmarza, który tłumaczył mu coś z zacięciem, mocno gestykulując. Chłopak nie wydawał się być dużo starszy od niej, a rozbiegane spojrzenie zdradzało, że prawdopodobnie widział w życiu już zbyt dużo.
A to akurat też zupełnie tak jak ona.
Co jakiś czas nerwowo sięgał do małego palca, na który miał wciśnięty wąski pierścień. Gładził go opuszkami jakby sprawdzał, czy dalej tam jest i gwałtownie przenosił wzrok na syna karczmarza. Potem na drzwi, jakby spodziewał się ataku. I znowu na pierścień.
Zmrużyła oczy żeby lepiej widzieć, ale miała wrażenie, że ozdoba jest raczej damska. Miała chyba filigranowe zdobienia, może jakiś motyw kwiatowy? Sama nie potrafiła sprecyzować, dlaczego tak ściągnęła jej wzrok, ale było w niej coś, co przyciągało.
-Na co się tak gapisz? - czarnowłosa dziewczyna, którą poznała nie dalej jak dzień temu, klepnęła ją w ramię i usiadła z rozmachem obok, aż skrzynka jęknęła boleśnie- Spodobał ci się?
-Ah, weź- prychnęła i wywróciła oczami- Tak się zamyśliłam.
-To się tak nie zamyślaj, bo ci dziecko podrzucą, czy coś- zachichotała czarnowłosa i chciała jeszcze coś dodać, ale przerwał jej krzyk dochodzący z górnego piętra.



-No jas...co to było? - urwała nagle Kagia, patrząc z lekkim niepokojem w stronę schodów. Przywykła już do krzyków, wrzasków i innych niespodzianek, ale po raz pierwszy od dość długiego czasu jej podróży był spokój, właśnie zakłócony przez krzyk. Miała nadzieję, że to tylko komuś spadła na nogę jakaś księga, czy coś w tym rodzaju. Po chwili znowu zerknęła w stronę chłopaka. Próbowała zrozumieć, czego syn karczmarza chce od tego chłopaka, najprawdopodobniej obcego w tej miejscowości. I dlaczego zależy mu tak na tej damskiej ozdobie... Obojętnym wzrokiem rozejrzała się po karczmie i zaczęła się bawić zapięciem do torby.



- Co do... - mruknęła Iraes i zaskoczona krzykiem drgnęła nieznacznie. Nie było to nowością, że w karczmach czasem tworzy się zamieszanie. Kiedyś pewnie by się tym mniej przejęła. Ale ostatnimi czasy było coraz więcej powodów, by taki krzyk wywołał w niej niepokój.
- Zaraz wracam - mruknęła do towarzyszki i poszła w kierunku schodów, aby zobaczyć co stało się na górze.



Gdy Hellon usłyszał krzyk nagle zobaczył scenę śmierci matki jakby to się stało przed chwilą ... Zatrząsł się dotykając matczynego pierścienia nałożonego na mały palec u lewej ręki . Po tym co syn karczmarza mu powiedział , wie że wciąż jest cień nadzieji na odnalezienie ojca . Podobno widziano go tutaj 2 tygodnie temu opowiadającego historię o atakach floty Zapołudnia . Mówił też coś o tym , że ma zamiar wyruszyć lądem. W sumie z tego co chłopak zrozumiał to rozważał wiele decyzji .
Zobaczył , że ciemnowłosa dziewczyna biegnie po schodach . Prawdopodobnie , żeby zobaczyć co się stało z osobą , która krzyknęła . Widział jak ona rozmawia z drugą dziewczyną , która co jakiś czas spoglądała na niego jakby zaciekawiona jego osobą w karczmie ...



Iraes. Kagia. Hellon.
Pojedynczy krzyk najwyraźniej był tylko preludium do czegoś większego.
Z piętra zaczęły dobiegać teraz głośnie, nieskoordynowane wrzaski, jakby kilka osób zaczęło się kłócić, a potem coś huknęło. Wypisz wymaluj jakby krzesło roztrzaskane o ścianę.
Iraes zawahała się, ale po krótkim zastanowieniu doszła do wniosku, że cokolwiek by to nie było, lepiej wiedzieć wcześniej. Pod schodami zaczął zbierać się już mały tłumek, szemrzący niecierpliwie i szturchający się łokciami. Jakoś nikt nie kwapił się, żeby pójść na górę.
Cała karczma zbudowana została na planie prostokąta. Wzdłuż krótszej ściany stał szynkwas, za którym urzędował kostyczny, wysoki karczmarz z bujnym wąsem, który zamarł teraz w komicznej pozie, ze ścierką w uniesionej dłoni. Gdy krzyki nasiliły się, odrzucił ją na bok i wymruczał coś niewyraźnie, kręcąc głową.
Kagia dojrzała to kątem oka. A przynajmniej tak pomyślała, bo równie dobrze mógł być to jeden z tych dziwnych przebłysków, których doświadczała ostatnimi czasy coraz częściej. Jakby przewidywała co się wydarzy, ale tylko o kilka minut do przodu. W żaden sposób nie potrafiła tego kontrolować i nie miała pojęcia, z czym jest to związane.
Iraes przepchnęła się przez zgromadzenie i ostrożnie weszła na schody. Krzyki z góry nasiliły się i kiedy dobrze wytężyła słuch mogła już odróżnić słowa.
Trzymaj ją... Na wszystkich bogów, dlaczego to tak wierzga? Ugryzła mnie, no cholera jasna....
Z góry dobiegł teraz przeszywający wizg, jakby ktoś zapiszczał bardzo wysoko i przeciągle.
Iraes zatrzymała się na schodach, bo miała wrażenie, że zadrżały.
Podobnie jak cała karczma.

Sigurd.
Podróż trwała już kilka dni. Nie mógł mieć pewności, czy przekroczył już granicę z Fiordem, bo wszystkie te ziemie były kalekie i pełne bólu. W każdej bruździe potrafił dostrzec koła wozów najeźdźców, na których sprowadzali do Tryntu swoje machiny bojowe, niemal widział odciski końskich kopyt, jakby czerwone od krwi. Jadąc na swoim, wypożyczonym oczywiście, krótkonogim kucu, o szorstkiej grzywie i łagodnych oczach, miał przejmujące wrażenie, że to, co go otacza to wypaczenie równowagi.
A zawezwano go do kolejnego aktu takiego barbarzyństwa.
Może podróż z tyntyjskich ziem do Fiordu nie była najdalszą wędrówką, jaką mógł sobie wyobrazić, ale nie był już najmłodszy. Co prawda trzymał się dobrze. Zębów mógł mu pozazdrościć nie jeden dwudziestolatek, nie mówiąc już o sokolim wzroku i węchu niczym u gończego psa. Jednak obawiał się tej podróży, szczególnie, że wiodła przez tereny, na których miały miejsce rzeczy straszne.
Ale takiej prośbie nie mógł odmówić.
Dziewczynka miała ponoć niecałe osiem wiosen. Samo to starczało, żeby przez jego chude ciało przeszedł zimny dreszcz. Jeśli jakaś istota opętana złem mogła zaingerować w dziecko tak niewinne, to zaprawdę strach było wizualizować sobie wszystkie jej możliwości. Bali się ją transportować, bo podobno była niezwykle agresywna i ciężko przychodziło ją poskromić. Czuwała nad nią, co prawda jedna z elfich kapłanek, ale mogła uspokoić ją tylko naparami z ziół, bo jej bogini już od dawna przestała odpowiadać.
Tak jak i Hern, i wszyscy inni.
Ale wolał o tym nie rozmyślać. Na myśli miał tylko przerażone dziecko uwięzione we własnym ciele z istotą, której naturą była jedynie ciemności i destrukcja. Wciąż nie był pewien sposobu, w jaki wypędzi te kreaturę, ale powoli w siwej głowie kształtował się już plan.
Wojna, nie wojna, on zobowiązał się pomagać zwykłym ludziom i to będzie czynił. Popędził kuca ostrzejszym słowem.
Już w oddali dostrzegał samotnej światła gospody położonej na trakcie do Irotagot, jednego z mniejszych, fiordyjskich miasteczek.
Jak to nazywała się karczma? Smyczek i rzemyczek?



Dziewczyna potrząsnęła głową. Czemu znowu coś jej się przywidziało? Czy to za mało snu albo jakiegoś zdrowego jedzenia? Od miesięcy jadła tylko chleb i mięso...Potarła ręką czoło i w momencie, gdy postanowiła zapytać karczmarza o nocleg, powietrze rozdarły krzyki dochodzące z góry. Kagia zamarła, wpatrzona w sufit. Po chwili zadrżały schody, a za nimi cała karczma, przez co jej torba spadła na ziemię. Dziewczyna szybko porwała ją z podłogi, sprawdzając, czy nic się nie potłukło. To już nie jest zwykła bójka w karczmie pomyślała, tylko czy warto się w to mieszać? Zawahała się przez chwilę, ale stwierdziła, że lepiej wiedzieć, co tam się stało, więc zarzuciła bagaż na ramię i przepchnęła się przez tłum do Iraes, po czym, wymijając ją bez słowa, spróbowała wejść kilka stopni do góry i zobaczyć cokolwiek na piętrze. Starała się też jednocześnie wyczuć jakąkolwiek emanację magiczną i odruchowo zacisnęła dłoń na nożu przytroczonym do pasa. Trzeba było zostać w Wergundii albo uciekać do Ofiru...ale przecież tam są Qua... Znowu potrząsnęła głową, wyrzucając złe myśli i próbując się skoncentrować na tym, co się dzieje dookoła niej, w tym unikać ewentualnych elementów spadających z sufitu, ponieważ karczma zadygotała całkiem poważnie. Była też gotowa do nagłej ucieczki, gdyby wydarzyło się coś nieprzewidywanego.



Gdy karczma zadygotała, Iraes zatrzymała się na chwilę. W tym samym momencie Kagia wyminęła ją, ale dziewczyna zaraz pobiegła dalej, będąc tuż za nią. Co na Izosa się tam dzieje?! pomyślała zbliżając się do drzwi, zza których dobiegały hałasy. Stwierdziła, że najlepiej będzie spojrzeć przez szparę uchylonych drzwi i dopiero po ocenie sytuacji stwierdzić, czy i w jakiś sposób interweniować.



Hellon oderwał się od myśli o swojej rodzinie kiedy usłyszał kolejne krzyki pobiegł za jasnowłosą dziewczyną . Na początku nie mógł się przecisnąć przez tłum , ale w końcu mu się udało . Na górze zobaczył obydwie dziewczyny . Jedna z nich zaglądała przez szparę od drzwi , a druga czekała na swoją kolej . Brunetka miała przerażoną twarz .
-Co tam się stało ?! - zapytał z zaciekawieniem Hellon ...



Iraes. Kagia. Hellon.
Schody zadudniły od kroków, kiedy trójka śmiałków pobiegła na górę przepychając się przez tłum. Pierwsza była jasnowłosa dziewczyna, która zatrzymała się przy uchylonych drzwiach. Ostrożnie zajrzała do środka, ręką dając znak dwójcie, która przystanęła tuż za nią. W zasięgu jej wzroku był tylko krótki korytarz, który ciągnął się na odległość może dwunastu kroków. Piętro musiało zostać dobudowane później, bo pobielone ściany były jeszcze świeże i bez zacieków. Jego podłogą był najprawdopodobniej dach stajni, bo przypominali sobie, że z zewnątrz karczma miała nieregularny kształt.
Po obu stronach korytarza można było dostrzec pozamykane drzwi. Jedynie te po lewej stronie, na samym końcu, były otwarte na oścież. Wisiały pod dziwnym kątem, bo górny zawias był wyrwany, jakby ktoś otworzył je z ogromną siłą. Korytarz tonął w półmroku, bo jedynym źródłem światła było to padające z pokoju. Jednak dało się dojrzeć, że na przeciw otwartych drzwi leży drobna postać. Chyba była to kobieta, bo długie, jasne, niemal srebrzyste włosy, opadały jej na twarz i ramiona. Spoczywała na boku, zupełnie bezwładna, a wokół jej głowy podłoga zdawała się być ciemniejsza niż wszędzie indziej. W tym miejscu na bielonej ścianie, widać to było wyraźnie, malowały się ciemniejsze rozbryzgi.
Z pokoju wciąż dobiegały krzyki. Teraz można było wyraźnie rozróżnić dwa męskie głosy i przebijający się przez nie wizg o straszliwej częstotliwości, przechodzący czasem w rechot, a czasem w dziecięce kwilenie.
-Gdzie jest ten cholerny dziad?- zaryczało coś ze środka i nie dało się powiedzieć, czy głos należy do kobiety, czy mężczyzny, starca czy dziecka- Gdzie on jest?!



Wzdrygnęła się strasznie, gdy uświadomiła sobie, że to ciemne dookoła głowy kobiety jest krwią. Natychmiast ruszyła do przodu, na wszelki wypadek cicho. Jednocześnie przesunęła torbę do przodu i zaczęła szukać odpowiedniej fiolki. Ta była na samym dnie, więc znalazła ją, gdy znalazła się koło rannej. Ledwo zerknęła w otwarte drzwi, szukając zagrożenia, po czym natychmiast położyła torbę na ziemi, obok niej fiolkę i zaczęła szukać oznak, które by potwierdziły, że kobieta żyje i że da się ją uratować za pomocą eliksiru zasklepiającego. Jeżeli się da, to to zrobi. Kagia nawet nie zauważyła, że upaprała ręce krwią. Szkoda, że to ostatnia dawka...Ale jeżeli żyje, trzeba spróbować. Poza tym, Kagia przyjrzała się poszkodowanej uważnie, najwięcej uwagi poświęcając twarzy oraz ubraniu. Próbowała ustalić jednocześnie, kim ta osoba jest.
Wówczas sobie przypomniała, że zostawiła Iraes na końcu korytarza i skinęła na nią, by przyszła pomóc. Zauważyła, że za nią jest ten chłopak z pierścieniem. Co on tu robi...? A, nieważne...kogo to obchodzi.
I wtedy rozległ się jeszcze głośniejszy wrzask, dobiegający zza uchylonych drzwi. Dziewczyna bardzo powoli się odwróciła na kolanach, opierając rękę o ścianę, gdzie zostawiła krwawy ślad. Ostrożnie spojrzała w przejście odsłaniające fragment pokoju. Chciała dostrzec osoby, które krzyczały...i ewentualną przyczynę wrzasku. Uprzednio nie zauważyła żadnej szarży, ale dopiero teraz zaczęła zwracać uwagę na pewne szczegóły. Czyżby ranna została wyrzucona przez drzwi z taką mocą, że się wyłamały z zawiasów? Wszystko na to wskazywało, bo wszędzie dookoła leżały drzazgi...Kagia poleciła Iraes zająć się leżącą na ziemi kobietą i sama weszła do pokoju, by zobaczyć, co się dzieje i ewentualnie pomóc.



Kiedy Kagia wyszła na korytarz, Iraes od razu poszła za nią i rozejrzała się po nim. Zszokowana dostrzegła kobiecą postać leżącą na końcu pomieszczenia na przeciw wyłamanych drzwi. Kagia podeszła do dziewczyny i zaczęła sprawdzać co jej jest. Jednak kiedy zza drzwi rozległ się wrzask wstała, polecając Iraes zająć się nieprzytomną, a sama weszła do pokoju. Czarnowłosa nie czuła się zbyt pewnie w uzdrawianiu i choć wolałaby wbiec do pokoju oraz zadośćuczynić niesprawiedliwością, nie mogła przecież zostawić dziewczyny. Uklęknęła przy nieprzytomnej, a dotykając nadgarstka sprawdziła, czy jest jakikolwiek puls, uważnie obserwując całe ciało kobiety, w poszukiwaniu wskazówek na to co jej dolega. Rozchyliła też włosy dziewczyny, aby znaleźć miejsce, z którego wylewała się krew i zasklepić ranę.



Hellon nie dostając żadnej odpowiedzi podszedł do ciemnowłosej dziewczyny . Zobaczył , że stara się zasklepić ranę .
- Co jest jej ? A i tak w ogóle jestem Hellon , mag wody. A ty ? - spytał się śmiało szarooki brunet . Był zaniepokojony całą sytuacją . Co się stało tej kobiecie ? To pytanie chodziło mu po głowie cały czas...



Kagia. Iraes. Rivus.
Rany nie dało się zasklepić.
Kagia przyjrzała jej się stanowczo zbyt wyraźnie, bo kiedy tylko uklękła przy kobiecie i dotknęła jej twarzy, starając się odgarnąć z niej włosy, poczuła, że coś jest bardzo nie tak. Nie miała jakoś bardzo dużo do czynienia z ofiarami wypadków, ale pojęcia zmiażdżenia nie było jej obce. A rany nie dało się zasklepić, bo cała czaszka kobiety była dosłownie zdruzgotana. Zupełnie jakby ktoś uderzył ją młotem bojowym w potylicę.
Albo wybił nią grube, ciężkie drzwi.
Rzeczywiście, to dziwne.
Potrafiła wyobrazić sobie wiele, ale jaką siłę musiałby mieć ktoś taki? Szczególnie, że na ciele kobiety na pierwszy rzut oka nie było żadnych innych obrażeń. Zupełnie jakby uderzyła w te drzwi... w locie?
Nie zdążyła przyjrzeć się ciału zbyt dokładnie, bo odruchowo spojrzała w stronę pokoju i to, co zobaczyła, zaparło jej dech w piersi. Dwóch postawnych mężczyzn, na pierwszy rzut oka bardzo podobnych do syna karczmarza, którego widziała na dole, szarpało się z drobną dziewczyną w białej koszuli. Dziewczynka krzyczała przejmująco, a nawet zaczynała płakać, ale w jakiś dziwny sposób wciąż wyślizgiwała się z ich rąk. Chyba próbowali przywiązać ją do łóżka, bo przymocowane były do niego grube rzemienie, ale nie przynosiło to żadnego rezultatu. Zdawało się, że dziewczynka wije się jak piskorz i w jakiś sposób unika więzów. Nie mogła przecież używać siły, bo byłą tylko małym dzieckiem na przeciw silnych mężczyzn, ale było w tym wszystkim coś nienaturalnego.
Może fakt, że jej stawy były niczym u szmacianej lalki.
Kagia starała się zrozumieć, kto wcześniej krzyczał tym strasznym głosem, bo ciężko jej było uwierzyć, że mógł on należeć do tej subtelnej istoty, wydającej się niemal niknąć w odmętach wielkiego łóżka. Czyżby w pokoju był ktoś jeszcze? A jeśli tak, to gdzie? Z tego miejsca w korytarzu miała widok tylko na jego centralną część. Może było tam przejście do kolejnego pomieszczenia?
Iraes bezskutecznie starała się znaleźć tętno na wąskim, bladym nadgarstku leżącej kobiety. Kiedy zorientowała się, podobnie jak chwilę wcześniej Kagia, co jest przyczyną jej stanu, poczuła, że miękną jej nogi, a w gardle formuje się wielka gula. Było jej zwyczajnie niedobrze. Ale zagryzła wargi i nachyliła się nad kobietą, dokładnie przyglądając jej twarzy. Była niezwykle delikatna, pociągła o dużych, migdałowych oczach i pięknie skrojonych ustach. Odruchowo spojrzała na ucho, delikatnie przekręcając jej głowę.
No tak. Kobieta była elfką.
Na jej szyi dostrzegła piękny, srebrny medalion z jakimś drogim kamieniem. Oplatały go pnącza wyrzeźbione w szlachetnym metalu z wielką dokładnością. Sam materiał, z którego była wykonana zielona tunika elfki również wydawał się bardzo drogi. Czyżby miała do czynienia z jakąś wielką pania? A jeśli tak, to co robiłaby w takiej karczmie?
Iraes poczuła, że ktoś nad nią stoi. Kiedy uniosła głowę dostrzegła bruneta, któremu wcześniej przyglądała się Kagia. Wydawał się strapiony.
Poza nimi na piętrze nie było nikogo. Najwyraźniej nikt więcej nie postanowił do nich dołączyć.
Rivus wciąż przyglądał się dziewczynie, gładzącej teraz bezwiednie zakrwawione włosy leżącej bezwładnie kobiety. Cokolwiek starała się zrobić, najwyraźniej nie przynosiło to żadnego efektu.
Kątem ucha wychwycił jakiś rumor na dole, jakby odgłos otwieranych drzwi.

Sigurd.
Karczma była dość duża. Wyglądała dość zabawnie, bo piętro dobudowano tylko z jednej strony, nad stajnią. Rozejrzał się w poszukiwaniu chłopca od koni, ale nie dostrzegł nikogo takiego, więc przywiązał kuca tuż przy wejściu, zawiesił mu worek z owsem i pchnął ciężkie drzwi.
Uderzyła go mieszanka zapachów. Woń wszelakiego jadła, pomieszana z odorem gorzałki i ludzkiego potu. To wszystko okraszone solidną dawką palonego drewna.
Na jego widok wszyscy zamarli. Nie dało się ukryć, że większość zgromadzona była pod schodami prowadzącymi na piętro. Ci, którzy nie byli zainteresowani- tu dobre pytanie, czym?- a było ich doprawdy niewielu, spali gdzieś pod stołami, najwyraźniej bardzo zmęczeni życiem.
-Dobrodzieju!- wydarł się niemelodyjnie karczmarz- Czekaliśmy! Chyba co złego się stało!



Serce jej zamarło.
Tawanien......Tawanien....
Ta myśl bardzo długo odbijała się jej w głowie. Próbowała odrzucić tę możliwość, ale wszystko wskazywało na to, że ma rację. Widziała Tawanien wiele razy w trakcie pobytu w Wergundii. To jedyne niemal elfki stojące po stronie północy. Wielkie uzdrowicielki. A ta tutaj leżała martwa. Ze zmiażdżoną głową.
Kagia powoli wzięła do ręki medalion. Był całkiem ciężki i bardzo ładny. Po chwili namysłu dziewczyna postanowiła go wziąć ze sobą, zatem odpięła go i dyskretnie schowała do torby, upewniając się, że Iraes patrzy na coś innego.
Pani Silvo...jeżeli mnie słyszysz, przyjmij, proszę, tę elfkę do siebie w zaświatach...

A potem inna straszliwa myśl ugodziła ją w tył głowy. Popatrzyła przez ramię na dziewczynkę. Czy to możliwe, że to dziecko zrobiło cos takiego? Co dwaj nie mogą jej utrzymać...a jedyny powód, poza tym, moglby byc taki, że chcą ją wykorzystać seksualnie...co jest mało prawdopodobne. Dziewzyna próbowała rozważyć ten pomysł, ale roztrzaskana głowa elfki zupełnie ją zdezorientowała. Popatrzyła na Iraes, a potem na torbę, ale żadne zaklęcie nie przyszło jej do głowy. No i czarnowłosa nie wie...
Ze zdumieniem zauważyła tamtego chłopaka stojącego nad nimi. Co on tu robił, nie miała pojecia, natomiast jej znajoma gładziła zmarłą po głowie w zupełnie bezsensownym, ale czułym geście.

Po dłuższej chwili Ofirka uznała, że żeby się dowiedzieć czegoś wiecej, musi pomóc lub przeszkodzić dwóm mężczyznom, a to wymagało skupienia. Wstała ostrożnie i wytarła o ścianę zakrwawione ręce, następnie wyminęła uszkodzone drzwi i weszła do pokoju, rozglądając się szybko, lecz jej uwagę głownie przykuła dziewczynka i dwóch mężczyzn, do których podbiegła, jednocześnie pytając:
-Co tu się dzieje?!
W zależności od odpowiedzi zamierzała pomóc przywiązać lub uwolnić biedne dziecko.



Sigurd spojrzał na wąsatą twarz karczmarza z sympatią. Pamiętał go z jednej z dawnych wędrówek jako uczciwego, gościnnego człowieka, który jak mało kto potrafił okazać wdzięczność. Dwa, może trzy lata temu szył ranę jednemu z jego synów. Tym sympatycznym, prostolinijnym chłopakom przyszło do głowy wybrać się na polowanie, co skończyło się pokarcerowaniem jednego przez szable wielkiego odyńca. Rana sama by się zagoiła, a gorączka trapiąca młodziana nie była znowu taka groźna, zwłaszcza że był silny jak byk. Ale karczmarz nie chciał o tym słyszeć. Kiedy Sigurd wyleczył jego syna, nalegał żeby stary druid został w karczmie jeszcze kilka dni, przez który to czas rodzina nierozsądnego chłopaka nie szczędziła druidowi ciepłych słów i wszelkich przysmaków.

Od razu zauważył wypisany na wąsatej twarzy niepokój. Odrzucił kaptur płaszcza głębiej na plecy i spokojnym głosem zapewnił:
- Jestem, gospodarzu, i wiesz że pomogę najlepiej jak potrafię. Wyjaśnij tylko co mogę zrobić.



Hellon schodząc na dolne piętro usłyszał otwierające się drzwi i rozmowę karczmarza z dopiero co przybyłym podróżnikiem . Można była usłusyszeć , że już się znają .
- Zna się ktoś stąd na medycynie ? Potrzebujemy medyka na górze ! - krzyknął Hellon z nerwowym pośpiechem . Chłopak myślał o tym co moźe się dziać na górze i jak bardzo nie może pomóc w tej sytuacji . Był bezużyteczny to było jedyne co mógł zrobić .



Iraes klęczała tak nad ,elfką gładząc bezwiednie jej włosy. Nie docierał do niej ani głos chłopaka, ani nie zdawała sobie sprawy, że ręce poczerwieniały jej od krwi. Kto mógł zrobić coś takiego!? pomyślała zrozpaczona. Postać kobiety wydawała jej się tak piękna i delikatna, że choć widziała już w swym życiu ofiary walk, to w tej chwili takie zmasakrowanie elfki było dużo bardziej nie na miejscu. Zwłaszcza, że na jej ciele nie było innych obrażeń. Nawet nie chciała myśleć jak doszło do tego. Otarła krople potu z czoła, bezwiednie zostawiając na nim trochę krwi kobiety. Równocześnie poczuła także wzbierające w niej wzburzenie. Pomogło jej to otrząsnąć się z osłupienia. Jeśli ktoś zrobił coś takiego naumyślnie...w takim razie nie mógł pozostać bezkarnym.
Zagryzła wargę i - choć nogi miała jak z waty - wstała i zaczęła wchodzić do pokoju. Miała dziwne wrażenie, że powinna zostać z elfką, że nie może jej opuszczać.... Ale przecież nie mogła już jej pomóc, a trwanie w bezczynności na nic się nie zda.
Zajrzała do pokoju, a to co tam ujrzała wprawiło ją w jeszcze większe osłupienie. Dwóch mężczyzn szamotało się z małą dziewczynką, starając się przywiązać ją do łóżka, a Kagia stała na przeciw nich, wyraźnie czekając na wyjaśnienia.
W pierwszej chwili chciała rzucić się dziewczynce na pomoc, ale tego nie zrobiła. Co jeśli to ta... Nie, to przecież nie możliwe przemknęło jej przez głowę. Była już tak skołowana, że wszystko wydawało się jej prawdopodobne. Postanowiła jednak wziąć przykład z jasnowłosej dziewczyny i poczekać na wyjaśnienia mężczyzn, cały czas pozostając w gotowości do działania.



Sigurd
Na twarzy karczmarza, zamiast spodziewanej ulgi, odmalowało się jeszcze większe strapienie. Zaczął nerwowo szarpać wąs, jednocześnie wlepiając spojrzenie w ziemię. Sigurd zaczął się domyślać, że zgromadzony pod schodami tłum gapiów nie ma pojęcia, z czym przyszło im się znaleźć pod jednym dachem. A biedny karczmarz doskonale zdawał sobie sprawy, że im głośniej zacznie o tym opowiadać, tym szybciej straci całą klientele i to przynajmniej an dobre kilka, jeśli nie kilkanaście, miesięcy. A szła zima. Podróżni byli potrzebni.
Widać było, że jest strapiony swoim pierwszym wybuchem. Machinalnie przetarł stojący na grubym, dębowym blacie kufel, a potem znowu zaczął targać wąs.
-Dobrodzieju, toż to wszystko jak w tym liście cośmy ci posłali... -wymamrotał niewyraźnie- Tylko, że gorzej- rzucił szybkie, niespokojne spojrzenie w stronę schodów prowadzących na piętro.
Dobiegały stamtąd niewyraźne odgłosy, coś jakby kroki, może pogłos słów, ale nic poza tym. Sigurd wysilił słuch, bo wydawało mu się, że słyszy dziecięcy szloch. Ale może było to tylko złudzenie?
Ludzie pod schodami powoli zaczynali tracić zainteresowanie. Wychwycił fragmenty rozmów, że pewnie znowu kto się pochlał i rozróbę urządza, a w dodatku już tam te panny poleciały. I chłopak jeden, dodał ktoś z kąta. Ktoś inny wzruszył ramionami, ktoś jeszcze niedbale machnął ręką. Kilka osób wróciło na swoje miejsca, do pozostawionych misek z parującą zawartością i pełnych kufli. Sigurd skonstatował ze zdumieniem, że kilka z nich jest przewróconych, niektóre naczynia leżały również na ziemi, jakby ktoś gwałtownie strącił je ze stołów.
Karczmarz odetchnął z ulgą.
-Zna się ktoś stąd na medycynie? Potrzebujemy medyka na górze!- dobiegło w tym samym momencie z piętra.
A karczmarz jęknął boleśnie...

Kagia
<Nie mogłaś "odpiąć" medalionu, bo był na łańcuszku na szyi. Musiałabyś spróbować go zerwać lub szukać zapięcia, które było na karku, a trwałoby na to tyle długo, że nie dałabyś rady zrobić tego niezauważenie. Więc decyzja- albo próbujesz dyskretnie zerwać, albo próbujesz zdjąć/ odpiąć i Iraes to widzi, bo jednak była tuż za tobą.>
W pokoju nie było nic poza wielkim łóżkiem. To samo w sobie było już dość dziwne, a przynajmniej niepokojące. Samo łóżko wykonano z ciężkiego, solidnego drzewa, w którym nawiercono otwory. Przez nie przeciągnięto grube rzemienie, które mężczyźni starali się teraz zamotać na nadgarstkach dziewczynki. Kagia dostrzegła, że jej kostki są już spętane i przywiązane do masywnych nóg łóżka. Pościel, bardzo niecodzienne zjawisko w takim miejscu, była niemal śnieżnobiała. Na jej tle ciemne włosy dziewczynki odcinały się bardzo wyraźnie, pogłębiając wrażenie bladości drobnej twarzyczki w kształcie serca. Mogła mieć może siedem, a może dziesięć lat, bo Kagia nigdy nie była dobra w określaniu wieku. Uwagę najbardziej przykuwały jej oczy, wielkie, niemal okrągłe, o rozszerzonych nienaturalnie źrenicach. Jedna była zauważalnie większa od drugiej, bo wyglądało na prawdę upiornie. Wąskie wargi dziecka były tak jasne, że niemal zlewały się z twarzą, odcinały się od nich jedynie podbiegłe krwią pęknięcia w kącikach. Cienie na policzkach i pod oczami były w tym świetle niemal sinofioletowe.
Kiedy Kagia weszła do pomieszczenia zarówno dziewczynka jak i jasnowłosi mężczyźni zamarli na moment. Potem jeden z nich odzyskał rezon, chwycił mocno za drobny nadgarstek i przełożył go przez pętle z rzemienia. Zacisnął.
Dziecko jak na komendę zaczęło płakać.
Zwyczajnie. Po ludzku.
Jak to dzieci mają w zwyczaju.
-Co się tu dzieje!?- Kagia odruchowo ruszyła do przodu, ale drugi z mężczyzn zatrzymał ją gestem wyciągniętej dłoni.
-Wyjdź stąd- powiedział cicho, a jego wzrok powędrował ponad jej ramieniem, gdzie prawdopodobnie była Iraes, bo chwilę wcześniej słyszała za sobą kroki. W jego oczach widziała nieprawdopodobne zmęczenie i paniczny strach- Uciekaj stąd, szybko.
-Nie słyszałaś?- ponaglił ją agresywnie drugi z mężczyzn, zawiązując supeł na ręku dziewczynki, która siedziała teraz zupełnie spokojnie, kwiląc jak skrzywdzone kocie. Po jej bladych, zapadniętych policzkach toczyły się grube, błyszczące zły.
Kagia poczuła jak wzbiera w niej złość na tych oprawców.
Jak mogli wyrządzić jej taką krzywdę?
Biedne, biedne dziecko. Co chcieli ci uczynić?
Nagle w jej głowie przewinęła się cała plejada potworności, aż zrobiło jej się słabo. Poczuła jak, niemal bez udziału jej woli, dłoń sama zmierza do przytroczonego do paska noża.
-Pomóż mi- powiedziała dziewczynka przez łzy i słyszała to wyraźnie, choć mała nie poruszała ustami- Musisz mi pomóc. Zabili ją, a teraz chcą zabić mnie. Ratunku.

Iraes
Stała zaraz za Kagią i w zdumienie obserwowała jak ta sięga dłonią rękojeści noża. Spojrzała na mężczyzn, potem na dziewczynkę. Jeden z nich właśnie kończył obwiązywać drobną, dziecięcą rękę grubym rzemieniem. Drugi powiedział coś do blondynki, ale na tyle cicho, że nie dosłyszała. Dopiero kiedy tamten od więzów powtórzył głośniej, z niebywała agresją w głosie, zdała sobie sprawy, że każą im uciekać. I, że tak na prawdę obaj są przerażeni.
Uciekać? Jakby coś im groziło?
Dziewczynka płakała cicho, ze zwieszoną nisko głową. Iraes poczuła, że wzbiera w niej gniew. Dlaczego ją krzywdzą? Dlaczego sprawili, że płacze? To pewnie oni są odpowiedzialni za to, co stało się z elfka... Pewnie ta dziewczynka to widziała!
Myśli w jej głowie kołatały z oszałamiającą prędkością. Czuła ból w skroniach i mdłości.
Zagryzła wargę do krwi i dopiero, kiedy poczuła w ustach słodki posmak, oprzytomniała gwałtownie.
Dziewczynka uśmiechała się najstraszniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek było jej dane oglądać. Z pękniętych kącików sączyła się bladożółta ropa. W dużych oczach nie było śladu łez.
Był za to ocean nienawiści.
Kpina.
Pogarda.
Ale także... strach?
-Czy ten stary cap jest już tutaj... Czuje smród druida!- warknęła dziecięcym głosem, odrobinę kalecząc "r", ale było to chyba jeszcze bardziej upiorne- Macie go do mnie przyprowadzić, już!

Hellon
Cały czas stał na korytarzu, ale zupełnie nie widział, co ma robić. Starał się przypomnieć sobie na szybko jakieś zaklęcie, ale nawet nie wiedział, po co.
Jak przez warstwę grubej waty docierały do niego głosy z pokoju, zupełnie jakby dziewczyny, po wejściu do środka znalazły się za grubą kotarą czy szkłem. Jedyne, co przyciągało jego wzrok, to powiększające się kałuża krwi wokół głowy leżącej bezwładnie elfki.



<uznajmy, że zerwałam>
Kagia cofnęła się i odruchowo wyciągnęła nóż. Znajomy ciężar przywrócił jej chwilę pewności w siebie, ostrze zalśniło mrocznym blaskiem. Dziewczyna nie mogła sobie wyobrazić nic innego, jak tylko obraz martwej elfki, która próbowała obronić dziewczynkę przed dwójką tych mężczyzn...i która skończyła martwa. A to dziecko...biedna dziewczyna.
Tylko jedno jej się nie zgadzało, a mianowicie strach i zmęczenie w oczach jednego z mężczyzn, ale po chwili uznała, że to wyrzuty sumienia z powodu zabitej elfki. Drugi z nich najwyraźniej nie miał oporów, skoro był taki agresywny.
-Puśćcie ją - zażądała blondynka, ściskając mocniej sztylet. Równocześnie próbowała sobie przypomnieć jakieś przydatne zaklęcie.



W jednej chwili cała złość Iraes została zastąpiona przez niepokój i niepewność. Choć jeszcze parę sekund wcześniej uznała taką myśl za niemożliwą, teraz, kiedy ujrzała grymas nienawiści wykrzywiający twarz dziewczynki i bezsilny strach na twarzach mężczyzn, ich błaganie, aby uciekać, czuła, nie. Wiedziała, że to wszystko jest dużo gorsze, niż na pierwszy rzut oka. Zakręciło jej się w głowie. "Jak taka krucha istotka, może mieścić w sobie tyle nienawiści i gniewu!?" kołatało się po jej głowie.
- Puśćcie ją - usłyszała żądanie blondynki i zobaczyła, że ta mierzy w mężczyzn nożem. "Czy ona nie widzi co tu się dzieje?!" pomyślała panicznie." Nie, ona jest pewna, że za tym wszystkim stoją ci mężczyźni". Ta myśl przedarła się przez całą falę paniki w głowie Iraes. Sama wiedziała, co była jeszcze przed chwilą w stanie zrobić, kiedy kierowało ją wzburzenie. Zacisnęła pięści ze zdenerwowania i chwyciła blondynkę za nadgarstek, w którym trzymała nóż.
- Kagia opanuj się! - powiedział głosem dużo bardziej stanowczym niż się spodziewała. Zniknęła z niego cała zwykła wesołość i cała panika, jaką jeszcze przed chwilą w sobie miał. - Nie widzisz, że ta dziewczynka się śmieje, nie słyszysz pogardy w jej głosie?! Spójrz na tych mężczyzn, nie wyglądają jak oprawcy, są cholernie przerażeni! Pomyśl, czy gdyby naprawdę zabili elfkę, zostawiliby ją na korytarzu, na widoku i zajmowali się zwykłym, bezbronnym dzieckiem!? W tym wszystkim jest coś nie tak!



Sigurd ledwo zauważalnie zadrżał na dźwięk nadchodzącego z góry wołania. Jeśli celnie zinterpretował informacje zawarte w liście, to całej grupie na piętrze groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Miał tylko nadzieję że nie przybył za późno. Uśmiechnął się uspokajająco do karczmarza i bez słowa powędrował w górę schodów. Jego bystre oczy najpierw ujrzały zbiorowisko ludzi, którzy wyglądali jakby za chwilę mogli rzucić się sobie do gardeł, potem dziewczynkę, a dopiero na końcu elfkę, leżącą w kałuży krwi. Poczuł się jakby jakiś ciężar opadł mu na pierś. Może gdyby przybył tu wcześniej...
- Ymdanngos ceirw cryfhau (Przywołać jeleń(dostojeństwo) zwiększyć) - wyszeptał. To proste zaklęcie na każdego działało inaczej. Jeśli rzucił je odpowiednio, to niektórzy daliby słowo, że zmarszczki na jego twarzy się wygładziły, jego postura stała się nagle iście krolewska, a wypowiedziane słowa wzbudziły u nich ciarki na plecach.
- Opanujcie się, dzieci - wypowiedział jedno, wspierane mocą zaklęcia, starannie modulowane zdanie. Poczuł jak moc zaklęcia uchodzi z jego ciała i pochylił się nad elfką, przykładając jej dwa palce do szyi.



Po chwili po schodach wszedł brodaty przybysz . Nic nie mówiąc podszedł do zranionej i zaczął szeptać . Patrząc na sączącą się krew chłopak czuł , że bez sensu stoi w miejscu i patrzy się jak siwy starzec opatruję kobietę . Ocknął się i usłyszał głosy jakby dochodzące z niedaleka . Im bliżej był drzwi do następnego pokoju tym głosy zaczęły coraz bardziej przypominać krzyki . Nie miał zamiaru wparować w sam środek kłótni , więc uklęknął , przyłożył ucho do drzwi i nasłuchiwał . Usłyszał :

- Puśćcie ją . - słowa były wypowiedziane przez damski , ale ostry głos
Potem ktoś wyraźnie się poruszył
- Kagia opanuj się ! Nie widzisz , że ta dziewczynka się śmieje , nie słyszysz pogardy w jej głosie ? Spójrz na tych mężczyzn , nie wyglądają jak oprawcy , są kompletnie przerażeni ! Pomyśl, czy gdyby naprawdę zabili elfkę, zostawiliby ją na korytarzu, na widoku i zajmowali się zwykłym, bezbronnym dzieckiem !? W tym wszystkim jest coś nie tak ! - ten głos należał zupełnie do innej kobiety , bo ton był zdecydowanie inny .

Czy to była rozmowa tych dwóch dziewczyn , które widział ? Teraz wie , że jedna z nich ma na imię Kagia . Tylko która ?
Sytuacja robiła się coraz bardziej skomplikowana ... Przynajmniej kobieta dostała odpowiednią pomoc...



Sigurd
Druid bardzo dobrze zdawał sobie sprawy z obecności istoty. Gdy tylko wszedł na piętro poczuł charakterystyczny, cierpki smak na koniuszku języka i zapach, prawdopodobnie wyczuwalny tylko dla niego, a przywodzący na myśl gnijące na słońcu owoce. Aż skrzywił się z obrzydzeniem. Charakter istoty nie pozostawiał już wiele wątpliwości. Najpewniej będzie miał do czynienia z czymś może średnio potężnym, ale na pewno bardzo zajadłym. A to połączenie czasem nastręczało dużo więcej trudności. Istoty tego typu upodobały sobie bytowanie wśród ludzi. Najczęściej pożywiały się prostymi uczuciami, jak strach, panika i cierpienie, ale bardzo rzadko manifestowały się tak ewidentnie. Wspomniał, że list, który dostał- a rzeczywiście, był napisany bardzo ładnym, ozdobnym pismem, na które początkowo nie zwrócił uwagi, a które nie należało przecież do karczmarza- mówił o atakach wielkiej, nieposkromionej agresji. Zupełnie jakby ta istota CHCIAŁA zwrócić na siebie uwagę. A przecież to wiązało się najczęściej z zawezwaniem potężnego druida lub kapłana i wypędzeniem jej gdzieś w niebyt, poza płaszczyznę ludzi, którą tak sobie ulubiła.
Niemożliwe przecież, żeby na tym jej zależało...
Był bardzo zmartwiony, bo zmagania z agresywnym bytem często były związane z dużym nadszarpnięciem zdrowia osoby, którą pasożyt miał w posiadaniu. A tutaj miał mieć do czynienia z jedyną córeczką karczmarza, liczącą wspomniane osiem wiosen. Pamiętał, że już samym jej narodzinom towarzyszyła wielka tragedia, bo żona karczmarza zmarła kilka dni później, dostawszy w połogu wysokiej gorączki.
Jednak, kiedy tylko znalazł się na korytarzu, pierwsze co rzuciło mu się w oczy to przerażony chłopak stojący w pobliżu szeroko otwartych, chyboczących się na zerwanym zawiasie, drzwi. Z wnętrza pokoju docierały kobiece głosy.
Rzeczywiście, ludzie na dole mówili, że ktoś tam poszedł. Dwie dziewczyny i chłopak? To by się zgadzało.
Kiedy znalazł się na wysokości pokoju przed wejściem do środka powstrzymał go widok, który początkowo przeoczył. Pod ścianą, tuż obok drzwi prowadzących do kolejnego pomieszczenia- jedynak pozostających zamknięte- leżała bezwładnie jasnowłosa elfka. Wokół jej głowy narosła już potężnych rozmiarów kałuża krwi.
Zawahał się. Niemal bezwiednie wyszeptał zaklęcie, które miało na celu nadać mu i jego słowom szeroko rozumianego majestatu. Odwrócił się w stronę pokoju, w którym- poza dwiema dziewczynami- dostrzegł jeszcze najstarszych synów karczmarza i dziewczynkę, siedzącą obecnie spokojnie w wielkim łożu.
- Opanujcie się, dzieci - wypowiedział jedno, wspierane mocą zaklęcia, starannie modulowane zdanie. Poczuł jak moc zaklęcia uchodzi z jego ciała i pochylił się nad elfką, przykładając jej dwa palce do szyi.
Tak jak mógł się tego spodziewać, puls nie był wyczuwalny. Spojrzał jeszcze, czy jakimś cudem, klatka piersiowa unosi się w oddechu, ale również nie był w stanie nic zaobserwować. Do tego była zimna. Wstał z cichym westchnięciem. Co prawda sama utrata krwi powinna mu powiedzieć, że dla elfki nie było żadnych szans, ale zawsze łudził się gdzieś w głębi. Znał przecież przypadki, które określał "ludzie- co to- nie wiadomo czemu- przeżyli".
Zwrócił się w stronę pokoju. Dziewczynka siedząca na łóżku- jakimś cudem nagle wszyscy inni obecni w pomieszczeniu znaleźli się pod ścianami- uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Miała nierówne źrenice.
Na jej usta wypełzł brzydki, złowrogi uśmiech.
-No nareszcie cię sprowadzili, dziadku- prychnęła, a na jej bladą brodę kapnęło kilka kropelek śliny- No to zbieraj dupę i do roboty! Myślisz, że mam cały dzień? Za długo już siedzę w tej norze, słuchając smętnych psalmów tej smutnej blondynki. Dzisiaj to przesadziła, wiesz?- wywróciła oczami z przesadnym ubolewaniem- No i nie dałem rady. Nie wytrzymałem po prostu. Rozwaliłem jej łeb. No ale- efektownie zawiesiła głos- Nie ma tego złego, jak to mawiają! Przynajmniej wiadomo, że się nie będę cackał. Także DO ROBOTY!

Kagia, Iraes
- Kagia opanuj się! - powiedział Iraes głosem dużo bardziej stanowczym niż się spodziewała. Zniknęła z niego cała zwykła wesołość i cała panika, jaką jeszcze przed chwilą w sobie miał. - Nie widzisz, że ta dziewczynka się śmieje, nie słyszysz pogardy w jej głosie?! Spójrz na tych mężczyzn, nie wyglądają jak oprawcy, są cholernie przerażeni! Pomyśl, czy gdyby naprawdę zabili elfkę, zostawiliby ją na korytarzu, na widoku i zajmowali się zwykłym, bezbronnym dzieckiem!? W tym wszystkim jest coś nie tak!
Kagia miała opuszczoną głowę i wzrok wlepiony w czubki własnych butów. W skroniach jej szumiało. Nie umiała zebrać myśli, bo wciąż wracała pamięcią do bezwładnej postaci na korytarzu, leżącej w kałuży własnej krwi. Mocniej zacisnęła palce na rękojeści noża, ale kiedy próbowała zrobić ruch ręką, poczuła, że ktoś ją trzyma. Uchwyt był mocny i zdecydowany, tak, że w pierwszym ruchu nie dała rady się wyswobodzić. Szarpnęła się raz jeszcze i skupiła się na osobie, która ją trzymała. To ta dziewczyna, którą poznała całkiem niedawno.
Kim ona jest, żeby jej rozkazywać? Czyżby wątpiła w jej ocenę sytuacji? Ale... czy rzeczywiście jest słuszna? Przeniosła wzrok z twarzy Iraes na dziewczynkę. Rzeczywiście, w oczach tej drugiej nie było już widać nawet śladu łez. Kagia aż wzdrygnęła się na widok jej twarzy.
-Opanujcie się dzieci- dotarło do niej jak zza grubej szyby, ale poczuła, że wypełnia ją spokój. Powoli wypuściła powietrze z płuc. Miała wrażenie, że drętwieją jej wargi. Odruchowo zrobiła krok do tyłu, zrównując się z Iraes. Ta wciąż trzymała ją za nadgarstek i pociągnęła ją w bok, pod ścianę.
Poszła posłusznie, a w głowie miała mętlik.
Iraes obróciła się na dźwięk słów, które należały do starszego, siwego mężczyzny. Patrzyła jak pochyla się nad elfka, a potem wstaje i spogląda wprost na dziewczynkę. Zorientowała się, że ona sama- zupełnie bez udziału woli- ciągnie dziwnie spokojną Kagię pod ścianę. Mężczyźni również wydawali się być oszołomieni, cofali się w przeciwnym kierunku. W końcu cały środek pokoju był wolny, tak, że dziewczynka patrzyła wprost na mężczyznę stojącego w drzwiach.

<Hellon jeśli tylko stoisz i patrzysz to widzisz całą tę sytuację przez drzwi, zza ramienia druida>



Przestraszony ciągiem wydarzeń chłopak , cały czas stał za siwobrodym przybyszem .

Kim mógł być ten starzec ?
Kapłanem ?
Magiem życia ?
A może w ostateczności druidem ?

Trudno mu było zobaczyć jakiego rodzaju magii leczącej używa . W końcu znał tylko co najwyżej jedno zaklęcie medyczne i to na oczyszczenie rany .

Hellon wpatrywał się swoimi jasnoniebieskimi oczami w srebrny pierścień z motywem kwiatowym . Nie miał nic sensownego do zrobienia w tej chwili , jak tylko dać siwobrodemu działać ...

<Gdyby dziewczynka zaatakowała kogoś nagle , Hellon użył by zaklęcia fali wody>



W głowie dziewczyny kołatały się różne dzikie emocje. Gniew, współczucie, irytacja, zdenerwowanie...wszystkie na raz, ale pierzchły na dźwięk głosu druida, wszystkie, za wyjątkiem smutku.
Patrzyła obojętnie, co się dzieje, a jej myśli skierowały się powoli ku przeszłości. Takiego upiora nigdy nie spotkali, ona i jej trójka wspaniałych, Geb, Wiktor i Mia. Widzieli wiele rzeczy, takie jak stada dzikich jeleni w Terali (a był to wspaniały widok), wschód słońca na szczycie góry czy metrową rybę w jakiejś wiosce. Dwa razy napotykali ślady wilkołaków w Tryncie. Czy tam tej ich mniej niebezpiecznej wersji.

Kagia potrząsnęła głową, ale potoku wspomnień nie zdołała zatrzymać. Machinalnie zaczęła się bawić wstążką do włosów, którą miała dzisiaj zawiązaną na ręce.

To był ten dzień, około 3 tygodnie temu, gdy zatrzymali się niedaleko lasu, na polanie. Obok nich radośnie płynęła rzeczka. Pierwszy raz od dłuższego czasu mieli okazję odpocząć od ucieczki przed wojskami i nacieszyć się tą przygodą. Mieli nawet co jeść.
-Chodź, Kagia, coś ty taka ponura? - Mia biegła przed nią, szczerząc się. W jej brązowych lokach raz po raz błyskało słońce. - Jest strumyk!
Geb, który szedł koło niej, zachichotał.
-Patrz na nią, jak dziecko....

A potem przypomniała sobie inną scenę.

Szły przez jakieś pole. Wszędzie dookoła leżą trupy zarówno wrogów, jak i przyjaciół. Iluzja Kagii migocze, powoli znika. Mia bez słowa podąża u jej boku.
-Nie...daję...rady... - wysapała magiczka, zatrzymując się. Wszyscy dookoła powinni ją widzieć jako Qua, lecz nie była pewna, czy to wciąż działa. Mina jej towarzyszki,, również pokryta iluzją, nie była najlepsza. Była pusta.
-Trzeba ich znaleść. - stwierdziła, zupełnie niepodobna do siebie i ruszyła dalej. Kagia kilka sekund wpatrywała się w jej plecy.
-Czekaj! -zawołała i dogoniła dziewczynę. - Mia, co się dzieje?
Mia zatrzymała się i wbiła w nią przekrwione oczy. W połączeniu z ich niebieskim kolorem wyglądało to upiornie. Głos jej drżał, wymierzając bolesne słowa.
-Jakbyś nie zauważyła, jesteśmy na polu bitwy. Na polu masakry. Rozszarpani ludzie...wszyscy są martwi, jedynie niedobitki się poruszają. Główna armia stacjonuje kilka mil stąd. A Geb i Wiktor gdzieś zniknęli? Naprawdę się pytasz co się dzieje...? Musimy ich znaleźć...! - ostatnie słowa podniosła niemal do krzyku. - Myślisz, że mamy cały dzień?

Ostatnie słowo z jej wspomnienia upiornie się zgrało ze zdaniem wypowiedzianym przez przeklętą dziewczynkę. Kagia potrząsnęła głową. Powoli obrazy przed jej oczami zaczynały blaknąć i mogła się skupić na sytuacji. Nie były to wizje, jak to coś, co jej się przytrafia - normalny napad wspomnień osoby, która dużo przeżyła. Szkoda, że psionika na to nie działa.
-...wiadomo, że się nie będę cackał. Także DO ROBOTY!
Krzyk stworzenia, które siedziało na łóżku, ostatecznie wróciło jej przytomność umysłu. Dziewczynka mówiąca o sobie w rodzaju męskim? Co "do roboty"? I co tu robi ten starzec? Po chwili Kagia poczuła, że ręka jej drętwieje i delikatnie ją wyszarpnęła z uścisku Iraes, zerkając na nią uspokajająco i dając znać, że już jest dobrze. Gdyby ta dziewczyna wiedziała...

<w razie następnych akcji : jeżeli ktoś atakuje, to się broni; jeżeli zaś po prostu będzie leczył, to się przygląda; jeżeli się uda wygnać upiora, to pyta, co to było :3 >



Usłyszawszy słowa wydobywające się z ust dziewczynki, Sigurd poczuł mieszankę sprzecznych uczuć. Współczucie wobec dziecka, które spotkał taki los. Odrazę wobec wynaturzenia, które dopuściło się tak podłych czynów. Zdziwienie, przeradzające się w niepokój związane z zagadkowym zachowaniem demona. Przygryzł wargi, wziął głęboki oddech i skupił się na uciszeniu emocji. Dopiero kiedy był pewien, że przypadkowy skurcz twarzy czy załamanie głosu nie stanie mu na przeszkodzie, przestąpił próg pomieszczenia.
- Witaj, maleństwo - zwrócił się do dziewczynki pochylając się w jej stronę tak, by móc spotkać się z nią spojrzeniem - już niedługo wszystko będzie w porządku.
Nie wiedział czy dziecko słyszy go czy nie, ale takie podejście do sprawy wydawało mu się właściwe.
Obrócił głowę w stronę synów karczmarza.
- Dobra robota, chłopcy. Czy mogę was prosić o przyniesienie mi worka mąki?
Przemyślał szybko treść i przebieg niezbędnego rytuału. Ponownie poczuł ciężar formujący się gdzieś w podołku. Czy pamiętał niezbędne słowa? Może był już za stary? Te myśli także musiał stłumić.
- Ach, a wam dziękuję za pomoc - przemknął wzrokiem po twarzach pozostałych zebranych w pomieszczeniu osób, uśmiechając się z trudem - pomoc tej dziewczynce będzie niebezpiecznym zadaniem, a ja nie mogę sobie pozwolić na narażanie nikogo więcej. Zejdzcie na dół, i jeśli możecie sprawić mi tę przysługę to podtrzymajcie na duchu naszego dobrego gospodarza.



Kagia zerknęła niepewnie na druida. Skoro sobie nie życzył, to nie. Widać działo się tu coś takiego dziwnego, że nie było sensu dłużej stać. Odwróciła się i wyszła, zauważając przy tym ponownie uwalane ręce.
Nie mogę się tak pojawić na dole, pomyślała. Wybuchnie panika.
Uchylała zatem kolejne drzwi po drodze, mając nadzieję na znalezienie jakiejś misy z wodą.
<gdy ją znajdzie, umyje ręce i zejdzie na dół, jeżeli nie znajdzie, to zakryje dłonie za pomocą peleryny i zejdzie na dół>
 
 
Tajnis 

Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 14-11-2015, 15:34   

Iraes postanowiła posłuchać się druida. Mimo, że emanujący od niego majestat znacznie osłabł, dziewczyna czuła, że starzec wie co robi. Wyszła z pomieszczenia i dość jeszcze zdezorientowana przetarła czoło ręką, wyczuwając na nim zaschniętą krew elfki. Musiała wcześniej wykonać jakiś nieopatrzny ruch ręką, na której także widniała, zakrzepła już krew. Zobaczyła, że idąca przed nią Kagia, taż ma ręce czerwone od posoki i wyraźnie czegoś szuka. Miała nadzieję, że także czegoś do umycia się, więc postanowiła pomóc jej przeszukać pokoje.
< Jeżeli znajdzie z Kagią miskę z wodą na górze, to umyje się i zejdzie na dół. Jeżeli nie, to ( o ile to dozwolone użyje magi by przywołać troszkę wody), a jeśli się nie uda, poprosi Kagie żeby przyniosła ją z dołu ( jakaś łazienka chyba tu gdzieś musi być), bo swój płaszcz zostawiła w pokoju ( bo raczej przychodząc do karczmy się w jakiś zatrzymała), jeśli nie to na dole w karczmie>
_________________
2015 r. turnus II - Najemniczka z Ofiru, która była, ale w sumie nie była z imperium [*]
Larp zimowy 2015r. - Avain Terringram, Wergundzka magini wody, zwana czasem maginią mgły
2016 r. turnus III - Ajris Terringram, Wergundzka maginii bojowa, honorowa członkini czarnego tymenu, niech pewna intersekcja jeszcze się jej przysłuży
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 15-11-2015, 19:55   

Kagia
Wychodząc Kagia rzuciła jeszcze jedno, ukradkowe spojrzenie na dziewczynkę. Myślała, że robi to bardzo szybko i niemal niedostrzegalnie, ale okazało się, że jednak nie. Czymkolwiek nie byłaby na istota, która przed chwilą przemawiała ustami dziecka, kiedy Kagia lekko skręciła głowę jej oczy spotkały się z rozszerzonymi oczami dziewczynki. Źrenice wciąż pozostawały nierówne. Zmrużyła powieki i zaczęła otwierać usta. Coraz szerzej i szerzej, tak, że krwawiące kąciki zaczęły się rozrywać, a stawy żuchwy zatrzeszczały niebezpiecznie. Kagia zobaczyła jej język, który wydawał się być nienaturalnie długi, pokryty białymi paskami blizn po przygryzieniach. Kiedy już myślała, że dolna część twarzy dziewczynki oddzieli się od górnej i chciała krzyknąć, albo coś zrobić, żeby jej przeszkodzić, poczuła zapach palonego rumianku. Zamrugała ze zdziwieniem. Dziewczynka miała po prostu szeroko otwarte usta. Nic poza tym. Rzeczywiście, rozdarte kąciki krwawiły odrobinę, ale przecież sama kiedyś miała taki problem. On chyba miał jakiś związek z jedzeniem. Witamin. Czy coś.
Zimny dreszcz przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa i doszła do wniosku, że musi jak najszybciej opuścić pomieszczenie.
Odwróciła się i wyszła, zauważając przy tym ponownie uwalane ręce.
Nie mogę się tak pojawić na dole, pomyślała. Wybuchnie panika.
Postanowiła uchylić najbliższe drzwi i poszukać tam miski z wodą. Zazwyczaj znajdowały się w spektrum standardowego wyposażenia pokoju. Kiedy weszła do drugiego pomieszczenia, początkowo nie dostrzegła nic przez absolutną niemal ciemność. Po chwili jej oczy przyzwyczaiły się i zaczęła dostrzegać kontury przedmiotów.
Pokój był podobnej wielkości do tego, gdzie znajdowali się przed chwilą i również miał niemal kwadratowy kształt. Okno było umieszczone na przeciwległej do drzwi ścianie, ale teraz musiało być czymś zasłonięte. I najpewniej był to koc, bo było tu prawie całkiem ciemno. Poczuła delikatne ukucie niepokoju. Po lewej stronie od wejścia zauważyła kontur łóżka, które zostało dosunięte do samej ściany. Obok niego coś niewielkiego, chyba jakiś stolik czy szafka. Duży stół i krzesła, albo może taborety, stały pod oknem. Pokój prawdopodobnie był zamieszkany, bo miała wrażenie, że na tym większym blacie walają się jakieś rzeczy. Tak samo w okolicy łóżka. Pod drugą ścianą jakiś kształt, którego nie mogła zdefiniować. Parawan i jakiś wieszak? A obok niego głęboka balia.
A przynajmniej coś, co wydawało się tym być. Poczuła na karku oddech Iraes, która wyszła od dziewczynki zaraz za nią.
Ruszyła w stronę bali. Krew na jej dłoniach zakrzepła i swędziała niemiłosiernie.

Iraes
Iraes rzeczywiście wychyla się do przodu, pragnąc przyjrzeć się bliżej temu, co jest w pokoju.
Wcześniej postanowiła posłuchać się druida. Mimo, że emanujący od niego majestat znacznie osłabł, dziewczyna czuła, że starzec wie co robi. Kiedy wyszła z pomieszczenia i dość jeszcze zdezorientowana przetarła czoło, wyczuła na nim zaschniętą krew elfki. Musiała wcześniej wykonać jakiś nieopatrzny ruch ręką, na której także widniała, zakrzepła już krew. Kagia prezentowała się jeszcze gorzej, więc przyjęła, że żadna z nich w tym stanie nie powinna pokazywać się na dole. Lepiej, żeby doprowadziły się do porządku tutaj, a dopiero później zeszły rozmawiać z karczmarzem, bo zdaje się, że o coś takiego prosił je starzec. Słyszała kroki bliźniaków, którzy zostali wysłani po mąkę i ruszyli bez słowa sprzeciwu. Ich pojawienie się na schodach wywołało poruszenie, a przecież nie nosili na sobie widocznych śladów walki. Nie chciała się nawet zastanawiać jak one zostałyby przywitane. Idąc do drugiego pokoju minęły też tego chłopaka z dołu, który przybiegł za nimi. Wciąż stał przy drzwiach bez słowa i wydawał się być wyraźnie wstrząśnięty całą sytuacją.
Ona sama wolała się nie zastanawiać nad swoimi uczuciami.
Stanęła za Kagią, kiedy ta otworzyła drzwi i weszła kilka kroków do sąsiedniego pokoju. Było w nim bardzo ciemno, przez co chwilę mijało, zanim wzrok się przyzwyczaił.
<widzisz to samo co opisywane Kagi>
Iraes rozglądała się po pomieszczeniu, marszcząc brwi. Coś jej nie pasowało, ale nie potrafiła sprecyzować co. Nie mogła zrozumieć, po co ktoś miałby wieszać koc na oknie, skoro noc sama w sobie i tak nie należała do przesadnie jasnych. Wytężyła wzrok.
Kagia ruszyła w stronę bali, najpewniej mając nadzieję, że będzie wypełniona wodą.
I wtedy Iraes zobaczyła, choć wciąż nie była pewna, czy to nie przywidzenie, że stojący obok czegoś, co zaklasyfikowała jako parawan, wieszak poruszył się nieznacznie.
I chyba nie do końca był wieszakiem.
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 15-11-2015, 21:53   

Oddech Iraes był lekko denerwujący. Kiedy ta dziewczyna przestanie iść za nią krok w krok? Zaczęła ją irytować. Kagia podeszła do balii i zanurzyła ręce w wodzie. Zaczęła je myć i z ulgą poczuła, że krew schodzi z jej ciała. Dokładnie je opłukała, żeby nikt nie miał powodów przypuszczać, co się dzieje do góry. Zerknęła przy tym w stronę przedmiotów na biurku i uznała, że trzeba rozświetlić to pomieszczenie. Podeszła zatem do okna, kapiąc na podłogę wodą, zdjęła materiał przesłaniający światło i wytarła w niego dłonie. Uważnie przyjrzała się biurku oraz ogólnie pokojowi, żeby wiedzieć, co to za pomieszczenie. Potem wyjrzała przez okno i, przyglądając się krajobrazowi, zamyśliła się. Gdzie ma teraz iść i co robić? Gdzie się przyda wraz z talentem psionicznym? Od czasu straty przyjaciół nie mogła się do nikogo przywiązać czy zaprzyjaźnić.
Poprawiła lekko torbę i z powrotem zamierzała zawiesić na oknie materiał, lecz przypomniała sobie o Iraes:
-Chcesz się wytrzeć? - zapytała, siląc się na uprzejmość.

<gdy Iraes się wytrze, odwiesi materiał>
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Rivus 


Skąd: Gdańsk
Wysłany: 16-11-2015, 18:06   

Hellon zauważył , że dwie dziewczyny idą na polecenie starca . Chłopak postanowił też tak zrobić . Pod czas , gdy one poszły z niewiadomych celów do jednego z pokoi , Hellon postanowił zejść na dół .


<Kiedy zszedł na dolne piętro , nagle wszyscy zaczeli zadawać pytnia :
-Co tam się stało ? albo :-Czy wszystko w porządku ?
Nic nie odpowiedział . Wiedział ,że jeśli odpowie to zacznie siać panikę wśród gości , a oni przestraszeni opuszczą karczmę . Pomyślał , że musi wyjść na chwilę na dwór i zaczerpnąć świeżego powietrza ...
>
<jeśli ktoś przyjdzie to porozmawia z nim , jeśli usłyszy coś podejrzanego to przemyśli to i pobiegnie tam , jeśli ktoś go zaatakuje to obroni się czarem (ewentualnie mieczem)>
_________________
IV tur. 2015 Shardus, łowca potworów z puklerzem [†]
IV tur. 2016; epi. 2016; e. IV tur. 2017 Villen (z Bregen), czarownik SSW z jedną mantrą: "Zum..." [†]
pro. 2017; IV tur. 2017; epi. 2017; epi. 2019 Ion de Eris, chłopak z Enarook, przyszywany brat Estelli, potem mistyk SSW, nemezis Generał Szaleństwa
e. IV tur. 2017 Galeus Sateus, Curo Concordii z Psem i Płociem
zim. 2018 Sheen Ko Hoshi Shiravana Kohatu, laryjski mag bojowy w Avgrun
IV tur. 2018 (+18) Jovis Islas, Szkarłatny dyplomata i mistyk
e.= epizodycznie
Ostatnio zmieniony przez wampirka 18-11-2015, 00:14, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Tajnis 

Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 16-11-2015, 23:23   

Serce Iraes zabiło szybciej. Cały czas jeszcze poddenerwowana wydarzeniami wieczora spięła się i wyostrzyła zmysły. Czymkolwiek był ten "nieparawan", miała duże wątpliwości, czy jest przyjazny. A coś jej podpowiadało, że istniało duże prawdopodobieństwo, że takie "niezidentyfikowane, ruszające się w kotach pokoju rzeczy" będą wyczulone na krew. Której ona i Kagia miały na rękach dość sporo. Blondynka zdążyła już umyć ręce i sięgała w kierunku koca okrywającego okno, gdy Iraes szepnęła do niej, wskazując dziwny kształt:
- Tam coś jest. Coś żywego.
<jeżeli "nieparawan" zaatakuje, to użyje lodowego kolca i jeśli będzie potężne ( a nie rzuci się akurat na Kagie) zacznie zwiewać>
_________________
2015 r. turnus II - Najemniczka z Ofiru, która była, ale w sumie nie była z imperium [*]
Larp zimowy 2015r. - Avain Terringram, Wergundzka magini wody, zwana czasem maginią mgły
2016 r. turnus III - Ajris Terringram, Wergundzka maginii bojowa, honorowa członkini czarnego tymenu, niech pewna intersekcja jeszcze się jej przysłuży
 
 
Sephion 
Isshkata


Skąd: Szczecin
Wysłany: 18-11-2015, 02:34   

Syn karczmarza wcisnął mu w ręcę worek z mąką tak raptownie, że stary druid nieomal go upuścił. Skinął głową i poczekał aż młodzieniec opuści pomieszczenie. Naderwał róg worka i pozwolił aby wprawa, która weszła mu w ręce po dziesiątkach prób poprowadziła go kiedy wysypywał na ziemi święty symbol triskela. Mąka była dobra do takich celów. Silnie związana z ziemią, dającą siłę i sprzyjającą utrzymaniu równowagi, jednoczesnie pamiętała wewnętrzną energię, która sprawiała przemianę ziarna w kłos. Spojrzał krytycznie na symbol wysypany na posadzce. W kilku miejscach poprawił go ruchem dłoni. Teraz najwazniejsze. Trzy kupki mąki wysypane na trzech ramionach triskela pod dotykiem jego palców zmieniały się w symbole oghamu. Fearn, Beith, Oir. Stanął tak, by jedno z ramion symbolu wskazywało w jego stronę. Skupił wzrok na wysypanym przed sobą znaku i wziął kilka głębokich oddechów. Badał wzrokiem szczegóły, każde załamanie symbolu. Był przewodnikiem, sędzią nawet, i jako taki musiał spoglądać ponad tym, co mogły dojrzeć jego stare, zmęczone oczy. Nie zauważył nawet jak jego wzrok się wyostrza, dostrzegając każde z ziaren mąki po kolei, a jednocześnie na raz. Podniósł wzrok. Pokój stał się mozaiką sił, wspomnień i energii, uderzających we wszystkie zmysły jednocześnie. Mozaiką, w której tak łatwo było się zagubić. Skoncentrował się na znajomej, przyjaznej obecności świętych znaków. Odchrząknął, aby oczyścić gardło i ze skupieniem wypowiedział pierwsze zdanie:
- Meddwl ychwanegchw.
Poczuł? Zobaczył? Ciężko oddać słowami, który ze zmysłów podpowiedział mu, że świadomości dziewczynki i demona, ściśle ze sobą związane rozłączyły się z zajmowanym przez nie ciałem.
- Meddwl rhannu.
To było jak próba zamienienia rzeki w dwa strumienie. Poczuł jak każdy z mięśni napina się na nim do granic wytrzymałości. Skupienie, którego wymagała ta czynność było tak silne, że zdawało mu się niemal fizycznym doznaniem. Ale czuł to, czuł jak świadomość na której był skupiony rozdziera się powoli na dwa oddzielne jestestwa. Uczucie było takie, jak kiedy patrzyło się na drzewa ukryte w gęstej mgle. Kiedy skupiał zmysły, wydawało się że widzi tylko jedno, jednak kiedy oceniał cały widoczny obraz, był pewien że ma przed sobą dwa odrębne byty.
- Meddwl dyfal ynghyd arwydd Oir.
Gdyby nie głód energii Znaku Trzemieliny, stary druid padłby w tym momencie na ziemię. Zmusił swoje ciało do wskazania w kierunku pustego ramienia triskelu. W ustach poczuł krew z przegryzionej nie wiadomo kiedy wargi.
- Meddwl... - zaczął, słabym głosem - llai...
Mroczna siła, wirująca dookoła kryształu położonego na trzecim ramieniu triskelu zbiła się w jeden kształt, niczym kulące się zwierze. W zbiór odczuć, które miał na widok świadomości demona - królowały wśród nich obrzydzenie i przejmujący strach - wsączyła się nuta triumfu.
- Gludo gwanhaedig! - ostatnie słowa już wykrzyczał. Nie wyczuwał już świadomości plugawej istoty. Zachwiał się. Nie, jeszcze nie. Musi dokończyć rytuał. Gwałtownym ruchem buta zmazał znak przed sobą. Kakofonia odczuć nieco przycichła, pozwalając mu z trudem postawić kilka kroków w stronę znaku Oir. Rozmazał go także, pochylił się z trudem i pochwycił kryształ, umieszczając go w sakwie przy pasie. Symbol Beith potraktował podobnie, potem święty znak triskelu. Stanął nad dziewczynką i z trudem zmusił usta do wygięcia się w uśmiechu. Nakreślił palcem na jej czole ochronny znak. Luis, niech zło nie ma do ciebie dostępu. Podpierając się o ścianę postąpił w kierunku rozmazującego się w oczach zarysu drzwi. Całym ciężarem opadł na klamkę, rozwarł je odrobinę. Upadając, zdążył tylko uronić krótkie zdanie.
- Dokonało się... - a potem zapadł w czarną pustkę.
_________________
2010 - Sephion Da Tirelli, kupiec bez towaru.
2012 - Sephion Da Tirelli, szpieg o słabym sercu.
2013 - Symeon Melachrinos, psionik zwany czasem pajacem.
2014 - Symeon Melachrinos, specjalista
2015 - Siegwald dar Barenstark, potomek sześciu rodów
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 18-11-2015, 20:18   

Hellon
Schodził po schodach powoli, zastanawiając się, co powie, kiedy zapytają go o wydarzenia na piętrze. Nie miał pojęcia kim była elfka, ani dlaczego znajdowała się tutaj, tak daleko na północy. Nie znał się zbyt dobrze na elfach, bo nie spotkał zbyt wielu w swoim życiu, ale zawsze wydawało mu się, że nie są to istoty skłonne do samotnych podróży w nieznane. Właściwie to jakąkolwiek wiedzę o nich czerpał tylko z opowieści.
A wiadomo, ile w tym prawdy.
Korciło go, żeby zapytać któregoś z synów karczmarza zarówno o nią jak i o tego druida. No i o samą dziewczynkę! Nie do końca rozumiał, co stało się w pokoju, ani dlaczego ta mała zachowywała się tak dziwnie. Ale jednak spędził kilka lat w Akademii. Czuł wyraźnie splątane wstęgi energii wirujące wokół niej w przedziwny, karykaturalny sposób wypaczające rzeczywistość wokół siebie. Z głosów, które słyszał, kiedy jeszcze stał na korytarzu mógł wnioskować, że potrafiła wpłynąć na przynajmniej jedną z dziewczyn, które pobiegły na piętro przy nim. Tak potężna magia, niedostępna dla zwykłych ludzi, musiała pochodzić od potężnej istoty.
Jeszcze w Akademii czytał co nieco o sąsiednich wymiarach, będących częścią świata, określanego czasem jako Pomiędzy lub w niektórych księgach Pośrodku. Miał jakoby znajdować się w wyrwie pomiędzy płaszczyzną ludzi, a tą zamieszkiwaną przez bogów. Składał się z wielu wymiarów, do których można było przedostać się z ziemi, używając odpowiednich rytuałów lub naznaczonych miejsc. Podobno bytowały tam różne istoty, mniej lub bardziej przyjacielsko usposobione.
Kiedyś w Akademii mieli przyjemność gościć mężczyznę z dalekich krain, ubranego w turban i jaskrawe szaty, który opowiadał im o asura, niezwykle potężnych bytach posiadających rozmaite umiejętności. Mówił, że sam jest w stanie zniewolić kilka takich bytów i zmusić je, aby wykonywały jego polecenia. Wykład trwał dobre dwie godziny, a mimo to było na nim zupełnie cicho. Żałowali tylko, że tajemniczy przybysz nie zaprezentował swoich możliwości we władaniu ową istotą.
Pogrążony w rozmyślaniach nie zauważył, kiedy znalazł się na dole. Ku jego zdziwieniu większość ludzi rozeszła się do swoich stolików i nie zwróciła uwagi na jego osobę. Cztery czy pięć osób stojących w grupce koło kominka i dyskutujących zawzięcie spojrzało na niego podejrzliwie, a jeden nawet wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz pomiędzy nich, a Hellona wcisnął się syn karczmarza- jeden z tych, których widział na górze- i zaczął im coś tłumaczyć. On sam poczuł na ramieniu ciężką rękę. Gdy uniósł wzrok, zobaczył twarz drugiego blondyna. Był niemal poszarzały ze zmęczenia.
-Ojciec chce z tobą porozmawiać, choć no tu- powiedział do niego i pociągnął za wyślizganą ladę, gdzie karczmarz- wąsaty mężczyzna w sile wieku- nalewał właśnie wino do kamionkowego dzbana.
Hellon nie zaprotestował, gdy chłopak niemal siłą posadził go na niskim stołu.
Pewnie nie widać mnie teraz z karczmy- przeszło mu przez myśl.
-Mów synku, co tam się dzieje- wąsacz nachylił się nad nim i spojrzał mu głęboko w oczy- I co widziałeś. Syn mój najmłodszy, co to z tobą rozmawiał wcześniej mówi żeś w magii szkolony. To może coś więcej obaczył?

Sigurd.
Spadał.
Leciał gdzieś w nieskończonej pustce poza granicami myśli i czasu.
A ciemność była nim.
A on był ciemnością.
Nie wiedział ile to trwało, ale na pewno zbyt długo, by uznać to za zwykłe zemdlenie. Wiele już razy miał do czynienia z nadużyciem mocy i znał dokładnie konsekwencje takiego postępowania. Jednak nigdy nie doświadczył uczucia oderwania od ciała tak realnego i... rzeczywistego?
Jakby po prostu wyszedł z jednego stanu świadomości i nagle znalazł się na kolejnym.
Ten stan odrobinę przypominał wyższe stadia medytacji, ale bezsprzecznie był czymś więcej. Po chwili zaczął się rozglądać. To, co początkowo brał za pustkę, wcale nią nie było.
To po prostu ciemność.
Powoli zaczął wyczulać wszystkie zmysły, żeby sprawdzić z jakimi prawami fizyki ma do czynienia.
Wzrok na razie płatał mu figle, ale po chwili zaczął dostrzegać, że otaczający go mrok nie jest jednolity. Składa się z setek tysięcy rozmigotanych drobinek czerni, jak gdyby znalazł się w centrum piaskowej burzy z czarnego kwarcu.
I rzeczywiście. Na twarzy czuł subtelne ukucia, jakby samych koniuszków igieł. Poruszył rękoma. Oczywiście, miał je na miejscu. Że też nie wpadł na to wcześniej.
To wszystko było ułudą. Grą pozorów.
Znalazł się w gabinecie strzaskanych luster.
Wyczulił słuch. Jednostajne, głębokie buczenie dochodziło gdzieś z oddali.
A potem jakby... Głos?
Dziecinny, albo może modulowany na dziecinny, ciężko mu było stwierdzić, a co dopiero rozróżnić słowa. Udało mu się dopiero, kiedy usłyszał je wyraźnie, nagle, ze wszystkich stron.
co to za człowiek co nie ma dwóch powiek
daleko od domu nie powie nikomu
co brzęczy mu w uchu i szarpie na duchu
co drapie do kości i gryzie wnętrzności
co stęka i jęczy tak bardzo go męczy
z ran bardzo krwawi nic go nie zbawi
chyba że droga co wiedzie do boga
początku i końca tam nie ma i słońca
jest za to człowiek co nie ma dwóch powiek ...
 
 
Rivus 


Skąd: Gdańsk
Wysłany: 18-11-2015, 22:54   

-Mów synku, co tam się dzieje- wąsacz nachylił się nad nim i spojrzał mu głęboko w oczy- I co widziałeś. Syn mój najmłodszy, co to z tobą rozmawiał wcześniej mówi żeś w magii szkolony. To może coś więcej obaczył?
Chłopak nie wiedział co mu powiedzieć , bo sam do końca nie rozumiał tego co się stało . Jednak odważył się na odpowiedź .
- Tak jestem magiem . A więc kiedy wszedłem na górne piętro to zobaczyłem elfkę . Leciała jej krew z głowy. Obejrzałem się w lewo i zobaczyłem dwóch mężczyzn . O tych tu - pokazał wzrokiem na synów karczmarza , jednego siedzącego przy kominku i drugiego , który go tu przyprowadził - Stali przy łóźku jakby ... chroniąc od małego niewinnego , z pozoru , dziecka , a dokładnie ciemnowłosej dziewczynki . Patrzyła się na łóżko jakby płacząc . Czułem od niej emanującą emanującą od niej energię. Pierwszy raz czułem coś tak mocnego... A i bym zapomniał ! Stały tam dwie dziewczyny , te za którymi pobiegłem na górne piętro . Jedna , blondynka , w pewnym momencie wyciągnęła nóż i powiedziała coś w stylu "Zostawcie ją . Pewnie myślała , że chcą jej zrobić krzywdę . Potem ta druga , brunetka krzyknęła mniej więcej "Przecież widać , że ci dwaj mężczyźni nie chcą jej zrobić nic złego !". Potem Chwyciła ją za nadgarstek . W pewnym momencie miałem dość przyglądania się tej całej sytuacji i zawołałem po pomoc dla rannej elfki . Przyszedł starzec . Odsunąłem się od kobiety , a staruszek ją zbadał . Potem zabrał się za dziewczynkę i wtedy kazał nam wyjść . Te dwie kobiety poszły do jednego z pokoi . I to wszystko . - zakończył z ulgą Hellon .
Sądził , że zrobił dobrze mówiąc wszystko karczmarzowi . W końcu powinien wiedzieć co się dzieje w jego karczmie ...
<jeżeli ktoś inny będzie się go pytać o to co się stało na górze to nie odpowie , jeżeli karczmarz będzie się go dopytywał to odpowie szczerze>
_________________
IV tur. 2015 Shardus, łowca potworów z puklerzem [†]
IV tur. 2016; epi. 2016; e. IV tur. 2017 Villen (z Bregen), czarownik SSW z jedną mantrą: "Zum..." [†]
pro. 2017; IV tur. 2017; epi. 2017; epi. 2019 Ion de Eris, chłopak z Enarook, przyszywany brat Estelli, potem mistyk SSW, nemezis Generał Szaleństwa
e. IV tur. 2017 Galeus Sateus, Curo Concordii z Psem i Płociem
zim. 2018 Sheen Ko Hoshi Shiravana Kohatu, laryjski mag bojowy w Avgrun
IV tur. 2018 (+18) Jovis Islas, Szkarłatny dyplomata i mistyk
e.= epizodycznie
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 20-11-2015, 00:18   

Kagia i Iraes

Kagia patrzyła w okno, mnąc w dłoniach grubą, burą tkaninę o drażniącej palce fakturze. Pewnie była to narzuta z łóżka, czy coś takiego, wykonane z szorstkiej wełny. Iraes przed chwilą coś do niej mówiła, ale nie zwróciła na to uwagi. Miała wrażenie, że snuje się za nią jak cień, więc postanowiła odrobinę ją zignorować. Może dzięki temu stanie się bardziej samodzielna? Ciekawe o co pytała, czy może umyć ręce? Westchnęła w duchu. To pewnie jej wina. Po tych wszystkich wydarzeniach było jej niezwykle trudno otworzyć się na jakąkolwiek znajomość.
Zaufać komukolwiek.
Ofuknęła się w myślach. Jej problemy, to jej sprawa. Nikt nie powinien cierpieć tylko dlatego, że znalazł się w jej okolicy.
-Chcesz się wytrzeć? - zapytała, siląc się na uprzejmość.
Kiedy nie usłyszała odpowiedzi, odwróciła się zaniepokojona.

Iraes nie mogła odpowiedzieć, bo jakaś nieznana siła dławiła jej gardło.
Wcześniej zdążyła tylko wyszeptać:
- Tam coś jest. Coś żywego- i wskazać ręką w kierunku parawanu.
O dziwo, kiedy Kagia odsłoniła okno, okazało się, że nie ma tam zupełnie nic. Ale co gorsza- nie było też wieszaka. Iraes zaczęła wtedy rozglądać się spłoszona po całym pomieszczeniu, ale wszystko wydawało się być w normie. Do momentu aż to poczuła.
Obecność za plecami. Próbowała się odwrócić, żeby wiedzieć, gdzie wycelować zaklęciem, ale nie zdążyła. Lodowate palce zdławiły jej krzyk, wepchnęły wydychane powietrze z powrotem do płuc. Były długie i chude, bo obejmowały niemal całą jej szyję, a do tego okropnie zimne, niczym uścisk kostuchy. Odruchowo uniosła ręce do szyi, rozpaczliwie próbowała rozewrzeć dłonie nieznajomego. Nie mogła nawet w żaden sposób dać znać Kagi- która wpatrywała się zadumana gdzieś w krajobraz za oknem- że coś jest nie tak. Wirowało jej w głowie, coraz mocniej i mocniej. Czuła rozpierający ból w klatce piersiowej i narastając senność. Stopy mimowolnie drżały, w nogach miała dziwną niemoc. Była coraz bardziej senna. Szarpnęła się jeszcze ostatni raz i zapadła w zimną, lepką pustkę.

Iraes osunęła się bezwładnie na ziemię. Spłynęła na drewniane deski łagodnie, niczym jedwabna wstęga, niemal bezszelestnie. Na jej odsłoniętej szyi podchodziły sińcem podłużne pasma. Stojący na nią mężczyzna miał skórę w kolorze kredy. Paradoksalnie, na to właśnie zwróciła uwagę jako pierwsze. Pewnie dlatego, że bardzo mocno kontrastowała z czarnymi włosami splecionymi w warkocz. Spojrzała mu w oczy.
Bladozielone, niemal fosforyzujące, o wąskich jak u kota źrenicach.
Co dziwne był bosy, a koszula na szczupłej, muskularnej piersi była rozchełstana.
Zmarszczył brwi.
I postąpił krok do przodu przestępując nad bezwładną dziewczyną.

Iraes leciała gdzieś w dół.
A może w górę.
Nie była w stanie dokładnie tego określić, tak jak nie była w stanie określić czasu ani przestrzeni w jakiej się znajduje.
Nagle dostrzegła, że coś- jakby plątanina skrzących się zwojów i zamknięta pomiędzy nimi burza- zmierza w jej kierunku. To znaczy- zbliża się.
Było coraz większe i większe, aż w końcu widziała tylko wszechobecną jasność, jakby sama znalazła się we wnętrzu tego czegoś.
A potem znowu ciemność, ale tylko na ułamek chwili, na czas krótszy niż oddech.
Bo nagle stała w o okrągłym pokoju, pełnym drzwi. Właściwie ściany składały się tylko z nich. Były różnej wielkości i kształtu. Małe i duże, niektóre drewniane, inne z metalu. Część miała ozdobne kołatki, część okucia. Były też zupełnie proste, jakby sklecone z kilku desek.
Zamrugała zdumiona. Spojrzała w dół.
Podłoga była lustrem.
Ale odbicie które w niej ujrzała, tuż obok swoich własnych stóp, stanowczo nie należało do niej.
-No bez jaj- stwierdziła istota o trójkątnej twarzy, ze szparkami zamiast nosa- Staremu się coś popieprzyło w opór!
 
 
Sephion 
Isshkata


Skąd: Szczecin
Wysłany: 20-11-2015, 01:05   

Sigurd odzwyczaił się od sytuacji, w których nie miał pojęcia co się dzieje. Zdawał sobie jednak sprawę, że będzie musiał szybko przyzwyczaić się do nich na powrót. Zagadkowy wierszyk... Do zapamiętania, wiedza dawała siłę, i tylko z jej pomocą zdoła zrozumieć co się z nim dzieje. W pokoju zapełnionym lustrami nie mógł polegać na wzroku. Nie czuł żadnego zapachu, co samo w sobie było dziwaczne. Pozostawał dotyk i słuch. No, może coś więcej, zreflektował się. Próbnie sięgnął w stronę tej części siebie, która obdarzała go mocą podporządkowywania świata swojej woli. Skupiony na tym procesie, krok za krokiem podązał w kierunku z którego pochodziło buczenie, koncentrując się na sygnałach zmysłów innych niż wzrok.
_________________
2010 - Sephion Da Tirelli, kupiec bez towaru.
2012 - Sephion Da Tirelli, szpieg o słabym sercu.
2013 - Symeon Melachrinos, psionik zwany czasem pajacem.
2014 - Symeon Melachrinos, specjalista
2015 - Siegwald dar Barenstark, potomek sześciu rodów
 
 
Tajnis 

Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 20-11-2015, 21:18   

Iraes poczuła dreszcz przechodzący po jej plecach. Gardło ścisnęło się jej, a bezpośrednią przyczyną nie było wcale to, że jeszcze chwilę temu zaciskały się na nim czyjeś dłonie. Zimne i o długich palcach. Wzdrygnęła się.
-No bez jaj- odezwał się powód jej zaskoczenia pomieszanego ze strachem - Staremu się coś popieprzyło w opór!
Pokraczna istota o głosie równie przeszywającym co wyglądzie, wyglądał jakby wahała się czy mieć gniewny czy pogardliwy wyraz twarzy. A może dziewczynie tak się tylko wydawało. Jednak nie sama obecność stwora zastępującego jej odbicie była czymś co ją niepokoiło. Także dziwna cisza i jakby... pustka dominująca od otoczenia?
Jedno czego była pewna, to że chce odsunąć się od tej groteskowej istoty jak najdalej. Zaczęła więc zbliżać się do drzwi, obserwując, czy stwór nie zbliża się do niej. Stwierdziła, że chce się stąd wydostać. I to jak najszybciej. Stała przy wysokich, prostych stalowych drzwiach. Jednak nie miała do nich ni krzty zaufania. Obok znajdowały się dużo bardziej gościnne, drewniane, ale o misternie rzeźbionej srebrnej klamce. Już ją naciskała, ale zawahała się. Czuła narastające w niej złe przeczucie. Wzięła głęboki oddech. Nacisnęła chłodny metal.
< Jeśli będą zamknięte, to spróbuje z kolejnymi drzwiami. Jeśli będą otwarte, to jedynie uchyli je delikatnie i zajrzy do środka. Będzie też uważać na słowa dziwnej istoty, ponieważ ma złe przeczucia i czuje, że ten stwór coś wie. Choć ma też świadomość, że może ją próbować zwodzić>
_________________
2015 r. turnus II - Najemniczka z Ofiru, która była, ale w sumie nie była z imperium [*]
Larp zimowy 2015r. - Avain Terringram, Wergundzka magini wody, zwana czasem maginią mgły
2016 r. turnus III - Ajris Terringram, Wergundzka maginii bojowa, honorowa członkini czarnego tymenu, niech pewna intersekcja jeszcze się jej przysłuży
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 20-11-2015, 22:11   

Kagia odwróciła się i zobaczyła dziwnego mężczyznę. Zamarła i chwyciła za długi sztylet, przyjmując pozycję obronną.
-Kim jesteś i czego chcesz?
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 24-11-2015, 00:22   

Hellon
Zafrasowany karczmarz ciężko oparł dłoń o blat, drugą przecierając twarz i szarpiąc siwy wąs. Chwycił dzbanek i napił się z niego duszkiem. Potem nalał wina do cynowego kubeczka i wręczył Hellonowi. Młodzieniec podziękował skiniem i również opróżnił do dna.
-Żebyś ty synku wiedział, co my tu przeżywamy...- wymamrotał mężczyzna, patrząc się w dal pustym wzrokiem- Niedobrze bardzo, że elfka nieżywa. Bo prawdziwie ona nieżywa, mówisz? Moi synkowie nie widzieli dokładnie, widzieli tylko, że ranna i krwawiąca wielce. To dobra była elfka, ty rozumiesz. Długo już się zajmowała naszą niebogą i to ona poleciła nam po druida posłać. On dobry człowiek, rozumny to może i co poradzi. Bo ona nie mogła. Tylko napary jakieś robiła, podawała małej... To uspokajała się troszkę, nie krzyczała tak wtedy i bezeceństw nie opowiadała. Żebyś ty wiedział synku...- powtórzył, a głos mu się załamał- Tyle złego nas w ostatnim roku spotkało. Kraj cały spustoszony. A jeszcze i to. Takie dobre z niej dziecko, zawsze się do bogów grzecznie modliła, ofiary żeśmy zanosili. I co. A w dodatku jak to się stało to ona matce w kuchni pomagała... Takie dobre dziecko!- po zmęczonej, pobrużdżonej zmarszczkami twarzy pociekły łzy- A driud coś pomógł? Zadziałało to już? Może ty byś synku poszedł na górę za chwilę z moimi sprawdzić, czy wszystko dobrze? Z magiem to bezpieczniej zawsze. Ja się odwdzięczę!

Sigurd
co to za człowiek co nie ma dwóch powiek
daleko od domu nie powie nikomu
co brzęczy mu w uchu i szarpie na duchu
co drapie do kości i gryzie wnętrzności
co stęka i jęczy tak bardzo go męczy
z ran bardzo krwawi nic go nie zbawi
chyba że droga co wiedzie do boga
początku i końca tam nie ma i słońca
jest za to człowiek co nie ma dwóch powiek ...

Wierszyk cały czas się zapętlał, raz przebrzmiewając głośniej, a raz ciszej. Stałe było tylko jednostajne buczenie, a może brzęczenie przypominające cały rój owadów. Sigurd starał się podążać w jego kierunku, choć miał wrażenie, że stoi w miejscu. Z każdym krokiem starał się wyczulić inne zmysły niż wzrok, ale dopiero kiedy zamknął oczy zaczął odczuwać subtelny zapach. I zdziwił się.
W tym miejscu spodziewał się raczej smoły i siarki (zupełnie nie wiedzieć czemu), a nie delikatnej woni lawendy i jaśminu. Przemieszanego jednak z czymś ostrym, jakby żelazem? Z każdym krokiem zapach się nasilał, wiedział więc w którą stronę ma podążać, żeby znaleźć się u celu.
Celu czego?
W pewnym momencie miał wrażenie, że wyliczanka rozbrzmiewa tuż przy jego uchu, a buczenie jest tak głośne, że zaraz rozsadzi mu czaszkę. Wtedy też rozchylił powieki.
I zamarł.
Stał na zielonej polanie, a nas sobą miał przejrzysty błękit. Gdy się obejrzał dostrzegł za plecami ciemność, w której znalazł się na samym początku. Migotała. Okalała polanę półkolem, niczym przedziwna zasłona. Przed sobą miał tylko nieskończone połacie zieleni i nieskażone niczym niebo. Postanowił ruszyć do przodu. Nie mógł jasno określić skąd dobiegają dźwięki, bo miał wrażenie, że słyszy je wszędzie i nigdzie. Z czego buczenie było bardziej jednostajnie i dochodziło jakby z oddali. Kiedy wytężył wzrok na horyzoncie zauważył coś, co początkowo uznał, za ścianę ciemności. Jednak to musiało być coś innego. Gdyby był na pustyni powiedziałby, że to piaskowa burza. A tutaj? Wyglądało to jak wirujące masy czerni łączące nieboskłon i zlewające się z niego na trawę. Ale było to dość daleko i nie potrafił określić dokładnie.
W pewnym momencie jego oczom ukazało się drzewo. Nie mógł uwierzyć, że nie zauważył go wcześniej, bo było pokaźnych rozmiarów.
I była to brzoza.
Czyżby jednak znajdował się w projekcji swojego własnego umysłu?
Drzewo było wielkie, o potężnych konarach grubości uda dorosłego mężczyzny i niewiele mniejszych korzeniach wystających dużo ponad powierzchnię traw. Pomiędzy tymi ostatnimi zauważył istotę. Chyba była płci żeńskiej, bo miała raczej drobną budowę i wąskie barki. Jej skóra była zielona, ale tak samo intensywnie jak otaczającego go trawy, jedynie w odrobinę ciemniejszym odcieniu. Włosy w kolorze orzecha miała zwichrzone i skołtunione, pełne piórek, koralików i drobnych listków.
Ale uwagę przykuwała ozdoba na jej głowie. Okazałe, wykonane z kości poroże. Choć może nie byłą to ozdoba? Może ono wyrastało z wprost w jej czaszki? Kiwała się jak dziecko, obejmując kolana ramionami. Na jej skórze dostrzegł wykonane z niezwykła precyzją, wąską linią, runy ogham.
co to za człowiek co nie ma dwóch powiek
daleko od domu nie powie nikomu
co brzęczy mu w uchu i szarpie na duchu
co drapie do kości i gryzie wnętrzności
co stęka i jęczy tak bardzo go męczy
z ran bardzo krwawi nic go nie zbawi
chyba że droga co wiedzie do boga
początku i końca tam nie ma i słońca
jest za to człowiek co nie ma dwóch powiek ...

Jej głos był czasem głosem dziecka, a czasem staruszki. Teraz słyszał to wyraźnie.
Ostatnio zmieniony przez wampirka 24-11-2015, 00:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Rivus 


Skąd: Gdańsk
Wysłany: 24-11-2015, 01:19   

- Dobrze sprawdzę to , ale sam . Może być niebezpiecznie i nie chcę narażać twoich synów . - wytłumaczył swoją decyzję i nie czekając na odpowiedź ruszył szybkim tempem na górne piętro .

Wyczulił wszystkie zmysły .
Nie czuł magii .
Chociaż... jakąś małą wiązkę czuł , ale naprawdę minimalną .
Co to może oznaczać ?


Kiedy wszedł na górę skierował się powolnym krokiem w stronę pokoju z wyłamanymi drzwiami ...

< Jeżeli Hellon zobaczy kogoś podejrzanego w pokoju to go obali falą wody , jeśli nie będzie niczego podejrzanego to obejrzy dziewczynkę czy ma wciąż w sobie demona >
_________________
IV tur. 2015 Shardus, łowca potworów z puklerzem [†]
IV tur. 2016; epi. 2016; e. IV tur. 2017 Villen (z Bregen), czarownik SSW z jedną mantrą: "Zum..." [†]
pro. 2017; IV tur. 2017; epi. 2017; epi. 2019 Ion de Eris, chłopak z Enarook, przyszywany brat Estelli, potem mistyk SSW, nemezis Generał Szaleństwa
e. IV tur. 2017 Galeus Sateus, Curo Concordii z Psem i Płociem
zim. 2018 Sheen Ko Hoshi Shiravana Kohatu, laryjski mag bojowy w Avgrun
IV tur. 2018 (+18) Jovis Islas, Szkarłatny dyplomata i mistyk
e.= epizodycznie
 
 
wampirka 


Skąd: Szczecin
Wysłany: 24-11-2015, 21:52   

Iraes
Drzwi otworzyły się gładko, jakby ktoś dokładnie naoliwił stalowe zawiasy. Pchnęła je delikatnie, starając się uchylić jedynie na niewielką szparę. Metal, z którego wykonane były same drzwi zdawał się pulsować w rytm uderzeń serca. Odruchowo spojrzała w dół.
I zamarła. Istota spoglądała na nią z zainteresowaniem, groteskowo maszcząc płaskie czoło. Jak zauważyła już wcześniej miała niemal zupełnie trójkątną twarz, w odcieniu zimno- niebieskim, miejscami nawet sino- fioletowym. Wokół ust odchodziły drobne spękania, znaczące napiętą skórę maleńkimi bruzdami. Wydawały się być niemalże czarne, co w połączeniu ze szparkami zamiast nosa i wielkimi, okrągłymi oczami dawało iście upiorny efekt. Same oczy wydawały się być jak płynne złoto. A może raczej jak światło, które ktoś schwytał do słoika, a ono kotłowałoby się nie mogą znaleźć ujścia. Dostrzegała też jego tułów i ręce, węźlaste i wyżyłowane. Był obnażony do pasa, z którego zwisały jakieś postrzępione szmaty udrapowane na kształt szerokiej spódnicy. Przy boku miał długi, zakrzywiony sztylet.
Najdziwniejsze było, że jej własne stopy zdawały się stapiać z tą postacią poprzez taflę lustra. Jakby ona stała po jego drugiej stronie, a to wcale nie byłoby lustro, a szyba.
Albo... Jakby stanowiła jej odbicie. Ta postać. Odbicie JEJ własnej sylwetki.
Iraes zagryzła wargę i jeszcze raz, tym razem patrząc pod nogi, uniosła rękę, żeby dotknąć klamki.
Zimno- niebieska, blada ręka również powędrowała do góry, złapała za metal, który zarówno po tej jak i drugiej stronie lustra wyglądał tak samo.
Iraes nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przyłożyła drugą rękę do głowy.
Istota zrobiła ta samo, ale jej twarz wykrzywił brzydki grymas.
-Bawi cię to?- warknęła- A wiesz, że to działa w obie strony?
Dziewczyna poczuła jak jej dłoń, zupełnie bez udziału woli, wędruje do paska, gdzie trzymała mały nożyk. Patrzyła na istotę, która wydobyła swoje ostrze. Robiła to samo. W tym samym czasie. W tym samym momencie. Istota skierowała ostrze w swoje podbrzusze i Iraes czuła, że robi to samo. Nie mogła tego przerwać, choć bardzo chciała. Po jej twarzy pociekły łzy, gdy końcówka ostrza rozcięła materiał koszuli, a potem skórę i zagłębiła się w tkanki.
Brzydkie, okolone bliznami usta rozciągnęły się w podłym uśmiechu.
-Rozumiesz już?- zapytało to coś, czymkolwiek by nie było- Ty i ja. Jedno. Oczywiście, tutaj możesz patrzeć mi w oczy. Ale jak już wrócimy do ciebie, to będę tuż za tobą. Jak u tej gówniary, widziałaś. Ale jestem z lekka zirytowany, rozumiesz. Miałem wielkie nadzieje, co do starego. A tymczasem: wielkie gówno. Wielkie. Kim ty w ogóle jesteś? I jakim cudem ściągnęłaś mnie do siebie? Miałaś nałożony jakiś czar? Zachciało ci się mocy, idiotko? No nie ma opcji, trzeba się stąd wydostać.
Iraes odruchowo sięgnęła do drzwi, żeby popchnąć je mocniej i zobaczyć, co jest po drugiej stronie.
-Idiotka!- sarknęła postać- Nie rozumiesz, że jak źle wybierzesz to będziemy w dupie? Zostaniemy tu w twojej głowie, w jakimś durnym, rozmemłanym wspomnieniu. Musisz trafić w drzwi prowadzące tam, skąd przyszliśmy. A bogowie jedni wiedzą, jakby jeszcze byli jacyś co nie mają wszystkiego w dupie, co odzwierciedla tę zasraną karczmę w twojej głowie!
<jak będziesz dokonywać jakiś decyzji, co do drzwi to opisz jakie wybierasz i dlaczego :>

Kagia
Tylko się uśmiechnął, prezentując w tym uśmiechu cały garnitur kłów.
Kłów.
Dziwnych, bardo dziwnych. Wszystkie jego zęby były szpiczaste, ale tylko odrobinę, jakby spiłował sobie końcówki zwykłych. W dodatku bardzo dziwnie, bo kiedy miał zamknięte usta, to nie nachodziły na siebie, a raczej uzupełniały jak układanka.
Kagia doszła do wniosku, że chyba a za dużo uwagi poświęca detalom. I, że generalnie to jest za miła.
Bo mężczyzna wcale nie zamierzał odpowiadać. Ruszył w jej stronę zwinnym susem i jednym ruchem wytrącił jej sztylet z ręki. Drugą ręką chwycił ją za szyję, a dotyk zimnych, niemal lodowatych palców przejął ją zimnym dreszczem. Zacharczała, z trudem łapiąc powietrze. Uniósł ją ponad ziemię i przycisnął do okna. Szyba za jej plecami zadrżała.
Wolała nie myśleć, co będzie jeśli pęknie.
-Gdzie ona jest?- warknął jej prosto w twarz.
Wiedziała, że jeśli ściśnie palce mocniej, to zdławi ją jak kocie.
-Znowu będzie wyręczać się ludźmi?

Hellon
Młodzieniec samotnie wkroczył na piętro. Pierwsze, co zwróciło jego uwagę, to, że poza drzwiami do pokoju dziewczynki, otwarte były również te sąsiednie.
-Gdzie ona jest?- usłyszał z wnętrza tego drugiego pokoju. Głos był niewątpliwie męski, cichy i stanowczy. Miał w sobie coś złowrogiego, co kazało kulić się w kącie i zasłaniać uszy rękoma -Znowu będzie wyręczać się ludźmi?
<jeśli będziesz chciał zajrzeć do środka, to zobaczysz to, co opisywałam wcześniej: rozkład pokoju zostaje taki sam + Kagia w sytuacji jak powyżej + Iraes leżąca na ziemi -> trzeba nad nią przejść, żeby dostać się głębiej do pokoju.>
 
 
Rivus 


Skąd: Gdańsk
Wysłany: 25-11-2015, 01:08   

Hellon stał wmurowany . Pierwsze co zobaczył to , że chudy , wysoki mężczyzna dusił jasnowłosą dziewczynę ! Jeśli pamięć go nie myliła to miała na imię Kagia .
Otrząsnął się . W końcu musi jej pomóc .
Dopiero w tym momencie zauważył drobną brunetkę leżącą na ziemi tuż przed nim .
-Dewanyanta nenya yaaretha tulkaret seikelarva ! - obalenie - wykrzyknął chłopak , wskazując na mężczyzne duszącego dziewczynę .
Wyciągnął miecz , przeskoczył brunetkę i pobiegł na chudego mężczyzne . Wiedział , że musi pomóc nieznajomej ...
_________________
IV tur. 2015 Shardus, łowca potworów z puklerzem [†]
IV tur. 2016; epi. 2016; e. IV tur. 2017 Villen (z Bregen), czarownik SSW z jedną mantrą: "Zum..." [†]
pro. 2017; IV tur. 2017; epi. 2017; epi. 2019 Ion de Eris, chłopak z Enarook, przyszywany brat Estelli, potem mistyk SSW, nemezis Generał Szaleństwa
e. IV tur. 2017 Galeus Sateus, Curo Concordii z Psem i Płociem
zim. 2018 Sheen Ko Hoshi Shiravana Kohatu, laryjski mag bojowy w Avgrun
IV tur. 2018 (+18) Jovis Islas, Szkarłatny dyplomata i mistyk
e.= epizodycznie
 
 
Tajnis 

Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 25-11-2015, 20:11   

Iraes poczuła jak jej krew miesza się z zaschniętą krwią elfki. Na policzku odczuła wilgotną łzę, a głowa i podbrzusze pulsowały bólem. Przez mgłę strachu przedarły się jej słowa stwora. Mówił coś o tym, że trzeba gdzieś wrócić i że jest z nią związany. Ale to wszystko było takie bez składne, dziewczyna miała mętlik w głowie. Jak to związani?! Jak to ściągnęła go do siebie? Jaki starzec? Jaka gówniara?! Chyba nie chodziło, o tego druida i małą dziewczynkę z karczmy? Ale, jeśli tak, to czy to jest TA istota, która zabiła elfkę i opętała dziewczynkę?! Więc dlaczego... i co ja tu właściwie robię, gdzie jestem?! Miała wrażenie, że w skroni wbijają się jej malutkie igiełki. Tysiące. Miliony.
Odruchowo sięgnęła po klamkę i usłyszała zgrzytliwy głos:
-Idiotka!- sarknęła postać- Nie rozumiesz, że jak źle wybierzesz to będziemy w dupie? Zostaniemy tu w twojej głowie, w jakimś durnym, rozmemłanym wspomnieniu. Musisz trafić w drzwi prowadzące tam, skąd przyszliśmy. A bogowie jedni wiedzą, jakby jeszcze byli jacyś co nie mają wszystkiego w dupie, co odzwierciedla tę zasraną karczmę w twojej głowie!
Zaraz, czyli byli w jej głowie?! Rozejrzała się po projekcji swojego umysłu, a strach mieszał się w niej z zaciekawieniem. Czyli, że każde z tych drzwi prowadzi do jakiś wspomnień? Zapragnęła, zobaczyć co się za nimi kryje, zrobić na złość tej upiornej pokrace, ale przede wszystkim uciec od niej jak najdalej. Ale nie mogła. Wiedziała, że stwór nie kłamie, a utknięcie na wieczność w swoim umyśle nie należało do przyjemnych rzeczy. Tylko które drzwi prowadzą do karczmy? Gdy próbowała przyjrzeć się im wszystkim, zdawało się jej, że jest ich coraz więcej. Ścisnęła mocno pięści i spróbowała uspokoić się. Nie pomagała jej w tym obecność stwora, ale skupiła się na karczmie. Była dość duża, prosta, ale przytulnie wykonana. Głównie z brązowych desek, raczej dość jasnych. Tylko, że wydarzenia, z którymi się w niej spotkała, sprawiły, że już nie wydawała się jej taka przytulna.
Spoglądała uważnie na wszystkie drzwi, ale takich prostych i brązowych było więcej,niż by oczekiwała.
Robiła się coraz bardziej nerwowa, gdy w końcu dostrzegła jedne. Dość duże, jasnobrązowe, które wyglądały jakby padał na nie rozchwiany płomień świecy. Czyli tak, jak zapamiętał karczmę. Podeszła do nich bliżej. Uważnie przyglądała się każdemu elementowi. Prosta, acz ładna klamka pokryta była czymś rdzawoczerwonym. A przez połowę ich przebiegała długa rysa. Tak jakby ktoś uderzył w nie z całej siły. Na przykład elfką. To chyba te? pomyślała niepewnie. Od razu się zirytowała Chyba?! Muszę być pewna!. Uważnie obserwowała drewnianą konstrukcję, a im dużej patrzyła, tym bardziej miała wrażenie, że za drzwiami kryje się coś niepokojącego, a krwi na klamce zdawało się przybywać. Czuła na sobie uważne spojrzenie stwora, gdy pewnym ruchem ręki nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi.
< Jeżeli dobrze trafiła i obudzi się tam gdzie padła, to w zależności od rozwoju wypadków użyje obalenia, aby pomóc Kagii i Hellonowi>
_________________
2015 r. turnus II - Najemniczka z Ofiru, która była, ale w sumie nie była z imperium [*]
Larp zimowy 2015r. - Avain Terringram, Wergundzka magini wody, zwana czasem maginią mgły
2016 r. turnus III - Ajris Terringram, Wergundzka maginii bojowa, honorowa członkini czarnego tymenu, niech pewna intersekcja jeszcze się jej przysłuży
 
 
Sephion 
Isshkata


Skąd: Szczecin
Wysłany: 10-12-2015, 21:30   

Oczy Sigurda rozszerzyły się kiedy dojrzał na skórze istoty znaki oghamu. Zastanawiający głos jedynie dodawał do odczuwanego zdziwienia. Instynktownie przyklęknął. Opuścił głowę w uprzejmym geście, spróbował wydobyć słowa powitania, ale dźwięk, który wydobył się ze ściśniętego gardła był słaby i piskliwy. Odchrząknął i spróbował ponownie.
- Witaj. Co to za miejsce? Co ja tu robię? - zapytał i oczekiwał na odpowiedź. Echo dziwacznej rymowanki wbijało się głęboko w czaszkę.
_________________
2010 - Sephion Da Tirelli, kupiec bez towaru.
2012 - Sephion Da Tirelli, szpieg o słabym sercu.
2013 - Symeon Melachrinos, psionik zwany czasem pajacem.
2014 - Symeon Melachrinos, specjalista
2015 - Siegwald dar Barenstark, potomek sześciu rodów
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 14