Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #24.b
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 07-03-2015, 03:34   Przygoda #24.b

Z rozstajów ruszyliście już w takim szyku, jakby za chwilę zza rogu mieli wyjść tubylcy. Bo i tak dokładnie mogło się stać.
Kodran i Nem rozpoznawali trasę, którą szli wcześniej. Minęliście miejsce, gdzie były ludzkie szczątki w spiżarni. Po zapachu rozpoznaliście, że to musiało należeć do misia. Do vogherna - tak o nim powiedziała ruda.
Potem miejsce, gdzie rozpalaliście ognisko, gdy pierwszy raz dopadły was czerwone mrozy.
Potem plątanina korytarzy i przejść o stosunkowo niewielkim przekroju. Tu nie było wielkich kawern i przestrzeni, raczej wąskie tunele, gdzieniegdzie strumyki i malutkie wodospady, ciurkające ze stropu, wszystko oświetlone bladym światłem błękitnych porostów.
Marsz ze związanymi rękami jest męczący. Obita paszcza też jest męcząca. Niedopasowane uzbrojenie tubylcze uwiera. Tarmoszenie dodatkowego uzbrojenia jest męczące. A w tunelach zrobiło się całkiem ciepło.
Droga trwała trochę ponad dwie godziny.
Wreszcie dotarliście do miejsca, gdzie rozstaliście się z Fenrisem, który podjął szaleńczą walkę ze ścigającymi was tubylcami.
Prawdopodobnie ratując wam życie.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 07-03-2015, 15:03   

Boli. Spuchnięty ryj boli. Wykrzywione, związane ręce bolą. Godność i dupa bolały, że musiał to znosić. Znów. Pamiętał jak opuszczał osadę kopaczy założoną przez dziwnego Styryjczyka. Pamiętał jak po tysiąckroć przeklęta Toruviel prowadziła go na powrozie i wzbierał w nim gniew. Gniew, który starał wcześniej powstrzymać gdyż musiał się z nią układać i rozmawiać.
Zmienił się status quo, wtedy i teraz.
Nie było już sensu by powstrzymywać tę złość więc pozwolił jej powoli spływać do swojego ciała. Spojrzał na Ylvę. Na jej twarzy widział podobne emocje, choć, jak sądził, jej złość brała się z samego faktu skrępowania. Zabawne, chyba żadna inna nacja nie reagowała tak źle nawet na pozorną niewolę jak dzieci bogini. Ylva miała dodatkowe powody, to kolejny raz kiedy ją pętano w dość krótkim odstępie czasu.
Szli za Nem i Kodranem którzy bez śladu wahania wybierali korytarze jakby codziennie chodzili tędy kupować bułki. Poruszył dłońmi. Sprawne ich związali, na tyle mocno, by nikt nie mógł się przyczepić bez dokładnego sprawdzenia więzów, a jednak wciąż mieli niezgorszy zakres ruchu.
Czekanie go dobijało, chciał wreszcie rzucić się w wir walk, zwłaszcza, że w żołądku narastało mu nieprzyjemne uczucie, mieszanina stresu i lęku. Zatrzymali się w jakiejś większej sali.
- Czemu stajemy? - odezwał się cicho. - Coś nie tak?
Zaczął się rozglądać dookoła szukając potencjalnych zagrożeń, jakichkolwiek elementów nie pasujących do reszty. Jeżeli nie było powodu to nie było to miejsce do zatrzymywania się, musieli jak najszybciej ruszać. Czas grał na ich niekorzyść, jeżeli wejdą do miasta po wtargnięciu Misiowój to mogą w ogóle nie zastać nikogo przy jeziorze, lub też straże ulegną znacznemu zwiększeniu, a wtedy mogiła.
- Ruszajmy, musimy jak najszybciej dotrzeć do jeziora! - syknął cicho.
Po prawdzie chciał już po prostu mieć to wszystko za sobą. Musiał wrócić do Leth Caer, które zmuszony był zmuszony zostawić w ... lekkim bałaganie społecznym. Każdy dzień mógł pogłębić te problemy.
Ruszajmy już...
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 07-03-2015, 17:08   

Kiedy minęli te wszystkie sale, zatrzymali się w miejscu wydającym się bez znaczenia. Spojrzał na Nem i resztę, policzył czy nikt po drodze nie odpadł od grupy. Nie wiedział czy ktoś nie czai się w mroku, tak jak potrafiły to osoby jak Lothel. Szybko obliczył, że jest już dość blisko do celu. I wtedy domyślił się co tu mogło mieć miejsce. Tu Fenris walczył z tubylcami, zabijając pewnie kilku z nich by potem do nich dołączyć. Splunął i zapytał:
- Czemu się zatrzymujemy? Elidis ma rację, musimy dotrzeć tam przed drugą grupą bo inaczej będzie to wyglądało co najmniej podejrzanie jak wejdziemy jako drudzy.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
Ostatnio zmieniony przez Kodran 07-03-2015, 17:10, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 07-03-2015, 18:38   

Idąc na przedzie, zatrzymałam sie w komnacie gdzie kapłan walczył. Rozejrzałam sie i przejrzałam wszystkie tunele, które tam były, przechodząc pomiędzy nimi bezszelestnie i nasłuchując przy każdym. Kiedy stwierdzę, ze tam nic nie ma, wchodzę do tunelu prowadzącego do więzienia, tam, skad przyszliśmy, i kazałam grupie iść za mną. Poprowadziłam ich kawałek i powiedziałam, jak dalej maja iść.
-Mam iść tam czy patrzec wyjścia...? - pytam na koniec. W sumie mogę zbadać te tunele pozostałe. Ale tez chciałam Reshiego dopaść. - Idźcie. Ja patrzę te tunele. Potem wrócę i pomogę.
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 08-03-2015, 12:12   

-powinniśmy się pospieszyć :!: -
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 08-03-2015, 18:25   

Ruszyliście korytarzem.
Staraliście się iść naturalnie, bez skradania.
Lothel i Sefii wtopili się w zaciemnione zaułki i zniknęli wam z oczu.
Korytarze były ciemne. Ledwie rozświetlały je porosty, tu i ówdzie zauważyliście wygasłe pochodnie. Wyraźnie czuliście zapach palonego skalnego oleju i innych rzeczy, trochę jak drewno, trochę węgiel drzewny. Po kolejnych 15 minutach marszu dotarliście do miejsca, które Nem doskonale znała. Korytarz szedł dalej, węższa odnoga natomiast skręcała w lewo, wchodząc do większej kawerny. Tam, przy świetle dogasających koszy, przypominających koksowniki, zobaczyliście rozwalone drewniane szczapy, deski i jakieś belki. Dalej duże skrzydło drzwi, leżące na ziemi tak, jak je wywaliliście przy ucieczce.
Pomieszczenie było podzielone na dwa mniejsze drewnianą konstrukcją, ale w tej chwili wszystko było już częściowo rozmontowane.
Nie było tam ani żywej duszy.

W pewnym momencie idący jako ostatni Gotard syknął do was:
- Uwaga! - dając znaki rękami,że coś słyszy. Egbert natychmiast gestem pokazał mu, żeby się zamknął. Jeśli macie udawać tubylców, nikt nie może się odezwać. Nigdy nie wiecie, kiedy ktoś was obserwuje.
Znieruchomieliście, nasłuchując.
Rzeczywiście, od strony korytarza, tam gdzie biegł on dalej, słyszeliście dźwięk. Jak buczenie... ale miało zbyt wiele tonów, jak na instrument.
Ylva cofnęła się do korytarza, usiłując rozeznać, co to za dźwięk.
- Co to jest...?- mruknął Nat zaraz przy niej.
Styryjka przymknęła oczy i oparła o ścianę, zdając się zupełnie na zmysł słuchu.
- Śpiew - szepnęła po chwili - Oni śpiewają...
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 08-03-2015, 18:31   

Wyszłam na chwile z cieni, pokazując, ze ide zobaczyć. Bardzo ostrożnie zagłębiam sie w tunel. Gdy tylko coś zobaczę, nieruchomieję. Gdy dojdę do źrodła dźwięku, przyglądam sie mu przez chwile i staram sie zrozumieć. Następnie wracam niezauważona do reszty i mowie im pojedynczymi słowami, co widziałam. I znów wtapiam sie w otoczenie. Jeżeli zaś mnie zauważą, staram sie uciec w tunel, z którego przyszliśmy - reszta jest tubylcowata, raczej są bezpieczni.
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 08-03-2015, 18:38   

Sefii, dotarcie do źródła dźwięku zajmie tobie i Lothelowi dość dużo czasu.
Wraz z marszem wzdłuż korytarzy dźwięk staje się wyraźniejszy i bez problemu rozpoznajesz, że to śpiew dużej grupy ludzi.
Zanim jednak dotarliście do miejsca, skąd dochodził, czekała was długa prosta korytarzem, ledwie oświetlonym przez dogasające pochodnie. W którymś momencie, tuż przed tym, zanim zrobiłaś kolejny krok, poczułaś, jak coś łapie cię za ubranie na karku i ciągnie w tył. Odruchowo niemal odwinęłaś się do cięcia, w porę orientując się, że to Lothel.
Bez słowa zwiadowca wskazał na ścieżkę przed tobą.
Przyklęknął i wiedząc, że widzisz w tym mroku wskazał ci ledwie widoczną linię na ziemi. To drobny piasek podłoża zapadł się w szczelinę, nie szerszą niż kilka milimetrów. Nyar przejechał po niej palcem, odsuwając piasek odsłonił linię spoiny między skalnymi płytami, równą, bez wątpienia ciętą ludzką ręką.
Delikatnie nacisnął dłonią skałę po drugiej stronie linii - z delikatnym zgrzytem przesunęła się o kilka centymetrów w dół.
Znieruchomieliście, nasłuchując, czy drgnięcie skały nie uruchomiło jakiegoś alarmu. Po dłuższej chwili jednak nikt nie nadchodził.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 08-03-2015, 18:59   

Zaczerwieniłam się i skinęłam elfowi, dziękując za ocalenie mnie przed pułapką. Próbuję ocenić jaką szerokość ma płyta i czy warto myśleć nad pójściem dalej. Widać coś przed nami..?
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 08-03-2015, 19:34   

Dość wyraźnie widać szerokość płyty - to około 5 m. Przed wami widać ciąg dalszy korytarza, ciemny, bez świateł.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 08-03-2015, 20:30   

Chyba nie ma sensu iść dalej...jak to w sumie przeskoczyć? Dałoby się ale z rozpędem i hałasem...nie, trzeba iść dalej. Chyba że gdzieś mają jakiś mechanizm, który pozwala przechodzić. Musi coś takiego być, przecież nie zrobią tunelu z samą pułapką...
-Szukaj na ścianie - szepczę do elfa z nadzieją, że zrozumiał i ostrożnie, cały czas nasłuchując, czy coś się nie dzieje, obmacuję jedną ścianę korytarza omijając porosty a potem oglądam podłogę i sufit. Jak oni to robią..?
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 08-03-2015, 21:14   

Po dłuższej chwili macania ścian i innych skalnych powierzchni wreszcie trafiasz - na podłodze, ale w samym narożu, tuż przy ścianie, około półtora metra od szczeliny, znajdujesz kamień. Chciałaś go przesunąć, ale się nie ruszył. A powinien. Ruszyłaś mocniej - nic. Szarpnęłaś - nic. Kopnęłaś - zabolała cię stopa. Wreszcie zareagował nadepnięty. Dał się wcisnąć.
Podłoga z cichutkim zgrzytnięciem wróciła na swoje miejsce.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 08-03-2015, 22:45   

Śpiew wydobywający się z co najmniej kilkudziesięciu gardeł był dla Elidisa jak zimny prysznic. Dopiero kiedy ich usłyszał elf w pełni pojął co zamierzali zrobić i zmroziło mu to krew w żyłach. Chcieli szturmować miasto w dwadzieścia dwie osoby.
Jakkolwiek zmyślna i wyrafinowana nie byłaby faza pierwsza w gruncie rzeczy ich celem był szturm na miasto.
Elf chciał przetrzeć sobie czoło, by pozbyć się zimnego potu, który na nie wystąpił. Wtedy jednak przypomniał sobie, że ma związane za plecami ręce i jeszcze bardziej się zdenerwował. Nie dość, że zamierzał w paradować w paszczę lwa, to jeszcze pchał się tam związany ja baleron, jak prosię na rzeź. A zdecydowanie najgorszy był fakt, że całe to wiązanie było jego cholernym pomysłem. No gratulacje El, świetnie się spisałeś.
Lothel z Sefii odeszli sprawdzić drogę. Ich przedłużająca się nieobecność bynajmniej nie działała kojąco na jego nerwy. Skarcił się w dychu, zachowywał się jak rozwydrzona panienka. Nie czas i miejsce na użalanie się nad sobą.
Nie zmieniało to faktu, że czuł się okropnie czkając na rozwój wydarzeń. Chciał koniecznie coś robić inaczej zaraz oszaleje.
Przyszedł mu do głowy pewien pomysł i to poruszający dość ważną kwestię.
- Jest jedna kwestia, której nie rozważaliśmy - szepnął, tak by słyszeli go inni "jeńcy". - Wspólna wersja wydarzeń. Proponuję taką, wraz ja i Ylva szliśmy małym oddziałem i was spotkaliśmy... - jasne było, że miał na myśli grupę Nem.
Przypominał sobie zasady tworzenia bajki, jakie mu kiedyś wpojono, jak najwięcej prawdy, jak najmniej kłamstwa, zmieniaj tylko absolutnie kluczowe elementy i pozostaw resztę taką, jaką jest.
- ... oraz oddział tubylców - skłonił się Kodranowi - rozdzieliliśmy się, nie wiemy co z Emilią, chyba nie ma sensu kłamać, że nie żyje, Władca Kuców ją wyczuwa, prawda? I oto jesteśmy.
Uniósł głowę wsłuchując się w śpiew. Ciekawe co robią. Szamanka miała wyciągać wiedzę od ludzi północy, więc pewnie tego dotyczy ta cała chryja. Wyobraził sobie Toruviel pośród tego wszystkiego i poczuł złość. Nie na nią, ale na samego na siebie. Pomógł jej tyle razy, nauczał ją magii, doradzał, współpracował w kwestiach dyplomacji. Traktował niemal jak członka rodziny. A ona nim gardziła i wykorzystała jego zaufanie.
Jak naiwny byłeś El? Mogłeś ją zabić w Przystani, ale tego nie zrobiłeś. Mogłeś zabić ją w Vekowarze, ale tego nie zrobiłeś. Czy teraz w ogóle będziesz miał ku temu okazję? - zamknął oczy. - Na pewno.
Myśląc o rytuale przypomniał sobie o jeszcze jednym malutki, drobniuteńkim, tyci tyci nieznacznym szczególe. Pochylił się nad uchem Ylvy i szeptał tak cicho, że tylko ona mogła go usłyszeć.
- Księżniczko, zapomniałem o pewniej informacji... Widzisz panowie ze Smoczej przybyli tu szukając skradzionego artefaktu, najpewniej robota Impów, którzy przekazali go Tubylcom. Sądzę, że było to Kamień Węgielny, artefakt z Pierwszej Świątyni Starych Bogów po ogromnej mocy, lub coś podobnego. Przypuszczam, że był im potrzebny do tego rytuału. Dobrze by było choć spróbować go odzyskać...
Czuł się głupio, że wcześniej o tym nie wspomniał, ani że nie połączył kradzieży artefaktu, Szrapnela i Ysgerda włażących do tuneli, ich późniejszej relacji o spotkaniu z Tubylcami i wieści Nem o wykradaniu wiedzy z głów mniej lub bardziej chętnych ludzi. Miał ochotę walnąć się w czoło, ale związane ręce znów mu to uniemożliwiły, zresztą pewnie wyszło mu to na zdrowie.
Przywołując obraz Szrapnela i Ysgerda wchodzących do tuneli nie mógł nie przypomnieć sobie swojej ostatniej rozmowy z Toruviel. Posłała go do Octavia i Powój, by się nimi "zainteresować", dała mu dwóch gwardzistów, kolejnych posłał za Smoczymi. Wszystko to było teraz dla niego jasne i oczywiste. Pozbyła się go i rozdzieliła pokaźne Stryjskiej siły, które mogłyby z miejsca pojmać Astendeta i ją samą.
Jakże głupi był, że jej wtedy zaufał i na to pozwolił, powinien był działać, zostać z nią, zapobiec podziałowi Gwardii. Jednak może sprawy potoczyły się na jego korzyść? Gdyby z nią został jak była gwarancja, że nie zostanie jeńcem Szamanki, albo trupem zadźganym przez zdradzieckich Othat.
Nie, sprawy potoczyły się dobrze, choć to kto wyciągnie z nich najwięcej korzyści miało się właśnie rozstrzygnąć.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Onfis 

Wysłany: 08-03-2015, 23:48   

-Ku**a mać, nie umiem śpiewać - skwitował Nat.
W ogóle co się tutaj odstawiało? To było wręcz martwiące. Szli na miasto, w którym siedziała banda fanatycznych śpiewających ludzi, o których istnieniu jeszcze parę lat temu mało kto miał pojęcie. Fajnie. Cudownie. Aha i robią to w idiotycznych ciuchach. Z bronią z kamienia. Bez kapeluszy. Westchnął.
-Ylva, jeśli to przeżyjemy, chcę przeniesienia. Na jakąś elficką ciepła wyspę, gdzie będą drinki z palemkami. I żadnych podziemi. Oraz niebezpiecznych potworów.
Istny raj na ziemi. Ale pewnie i tak czeka go wojna. Albo z tymi tutaj, albo znów z Wergundią jak się wszystko uspokoi. Porozumienie nelramarskie nie będzie trwało wiecznie.
-Nie sterczmy tak, bo to znów może być podejrzane. niech tylko długouchy wrócą ze zwiadu i do przodu, miejmy to już za sobą.
Nie znosił czekania. Zwłaszcza na bitwę, ono zawsze było najgorsze. Kiedy już się zacznie człowiek nie ma czasu myśleć o niczym innym, a tak to głowę zaprząta mu pełno myśli. Poza tym im szybciej stąd wyjdą, tym lepiej. I szybciej nadejdzie perspektywa, nikła, ale perspektywa drinków z palemkami.
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 08-03-2015, 23:52   

Puściłam kamień i spróbowałam przejść. Jeżeli mi sie to udało, ide dalej, sprawdzając ostrożnie, co sie dzieje. Jeżeli po puszczeniu kamyka podłoga sie zapada, proszę elfa, by go przydusił, przechodzę na druga stronę, tam wciskam drugi guzik o ile takowy jest by elf mógł przejść (nie mogą zostawić jednego ze swoich po tej stronie!) i idziemy dalej. Na tyle, by cokolwiek zobaczyc. Gdy cokolwiek zobaczymy, zbieramy informacje i wycofujemy sie. W każdym razie ja, nie wiem, jak elf.
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 08-03-2015, 23:57   

Kiedy usłyszał śpiew zaczął się zastanawiać.Czyli w Rytuale bierze udział ktoś jeszcze prócz Szamanki i ewentualnie Prim lub Toruviel. Tylko, w którym momencie są? Wiem, że miały pomóc temu zabójcy, który zakochał się w Szamance, odebrać wiedzę więźniom. I potem przywrócić wiedzę, którą kiedyś mieli? Coś takiego.
Zgromił wzrokiem Wergunda, który się odezwał. Następnie szeptem powiedział:
-To chyba trochę mało szczegółowe? Ja proponuje taką: zaraz po tym jak się spotkaliście, oddział tubylców was zaatakował. Wy próbowaliście uciekać, ale nas było więcej a wy zmęczeni. Jedni uciekaniem z lochów, drudzy walką z wijem. Kilkoro z was zostało złapanych -czyli wy- a reszta uciekła. Po walce nadeszło zimno i musieliśmy się zatrzymać. Kiedy zimno minęło, rozdzieliliśmy się: my razem z wami wróciliśmy a pozostali szukają tych co uciekli.
Prawdą jest, że niedługo po tym jak się spotkali, tubylcy ich zaatakowali. Tubylców było więcej a oni byli zmęczeni. Kilkoro było złapanych pod ścianą, a inni tego uniknęli, więc można powiedzieć, że uciekli. Po walce nadeszło zimno i zatrzymaliśmy się. Po zimnie się rozdzieliliśmy.
Prawie wszystko to prawda lub półprawda.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Bryn 


Wysłany: 09-03-2015, 02:57   

Korzystając z okazji omawiania wersji wypadków przez Elidisa i Kodrana, pochylił się do Ylvy i szepnął do niej tak, aby tylko ona to usłyszała:
- Pamiętasz jeszcze o naszym małym sojuszu w osadzie Krevaina przeciwko innym? W razie, gdyby coś poszło nie tak, to dla mnie ten sojusz nadal obowiązuję. Mam nadzieję, że dla ciebie również. Mam na myśli między innymi podziemną elfkę - powiedział do styryjskiej agentki, przypominając sobie pakt styryjski-laryjski zawarty w małej osadzie na Za-Południe, jakieś lata świetlne temu.
_________________
2011 i 2012 - Tirianus Taeleth, kapłan bitewny Silvy
2013 - Emrys, syn Drogowita z Wojniłłów Karanowic, witeź / Małgorzata
2014 - Cadan a.k.a. Kaban/Shazam/Conan - laryjski psionik
2015 - Brynjolf Gunnarson Sliabh Ard
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 09-03-2015, 06:34   

Szlag by ich trafił, jednego z drugim. W każdej chwili mogą na nas wpaść tutejsi, a oni sobie pogaduchy urządzają. Nawet nie ma jak na nich wydrzeć mordy. Jak tu działać bez wydzierania mordy...?
Zatrzymała się, zmuszając idącego za nią gwardzistę do zwolnienia kroku.
- Nat - syknęła przez zęby. Nie chciała robić żadnej dłuższej przemowy czy tłumaczenia, z tej samej przyczyny, ale wygląda na to, że będzie to konieczne.
- ***** mać - warknęła po wojskowemu, cichutko, ale z naciskiem - Skoro ich słyszymy, to oni za chwilę będą słyszeć nas. Nasze życie wisi na cieniusim włosku, a wy go naciągacie! Jak sądzicie, co zrobią, jeśli usłyszą "swoich" rozmawiających z więźniami w języku północy?! ZAMKNIJCIE. GĘBY! - oceniła po twarzach, czy do przebranych "strażników" to dotarło. Próba autorytetu ze spuchniętą, obitą twarzą i związanymi rękami jest niełatwym zadaniem, ale miała nadzieję, że pomoże rozsądek towarzyszy.
Korzystając jeszcze z chwili, dodała szybko, równie cicho:
- Obie wasze wersje są w sumie zbieżne, i na tym zostańmy. Jeśli tubylcy będą nas przepytywać, to pewnie i tak użyją psioniki.
Gdy wreszcie ruszyli powoli w kierunku, skąd dochodził śpiew, zrównała na chwilę krok z Elidisem.
- Obawiam się - szepnęła - że na to już grubo za późno. Myślę, że miejsce, do którego idziemy, to właśnie jest Pierwsza Świątynia...
Idąc, nasłuchiwała każdego szelestu i spinała się przy każdym drgnięciu światła czy szmerze, jaki usłyszała. Oczekiwanie na to, co ma nadejść, szarpało nerwy. Musiała zacisnąć szczęki, żeby nie szczękały jej zęby, ale wiedziała, znała siebie na tyle, żeby wiedzieć, że wszystko zniknie, kiedy tylko zobaczy pierwszych przeciwników.
Zamiast tego zobaczyli Lothela.


(kilka chwil wcześniej)
Sefii, brawa za rozkminienie mechanizmu ;)
Oczywiście gdy puściłaś mechanizm, nic się nie stało - dopóki nie spróbowałaś znów obciążyć płyty. Lawet lekko naciśnięta zjeżdżała w dół po kilku sekundach, czyli kilkoro osób zdążyłoby na nią wejść, zanim by się cholera wie jak głęboko zapadła. Widzieliście podobny mechanizm z Cadanem na początku swojej wędrówki. Czyli strasznie dawno temu.
Przytrzymanie mechanizmu pomogło.
Lothel dał ci znak ręką, że zostaje, żeby przekazać idącym. To w sumie miało sens, jeśli oni z rozpędu w to wejdą, to z łomotem wylądują w skalnej dziurze. A może i na jakichś ostrzach na dnie, nie wiadomo. Machnął do ciebie, żebyś ruszyła dalej, a on dołączy.
Więc ruszyłaś.
Do wylotu tunelu doszłaś po jakichś dwustu metrach. Przestrzeń otwierała się nagle, sklepienie unosiło się tak wysoko, że przestało być widoczne. Zanim wyszłaś z zacienionego korytarza, dostrzegłaś światło wielkich ognisk, palących się spory kawałek przed tobą. Na placu, na szczęście tyłem do owego tunelu, stało mnóstwo ludzi. Ten wycinek placu, który mogłaś zobaczyć, był pełen stojących luźno grupek, głównie tubylców, ale dostrzegałaś też goblinów. Podszedłszy do krawędzi cienia zobaczyłaś też piramidę.
Miała formę ostrosłupa o ściętym wierzchołku, niezwykle stroma, z wyciętymi w kamieniu stopniami i ścianami zdobionymi złotem, Minerałem i fluorescentami. Na środku piramidy widniał olbrzymi bazaltowy słup o średnicy mniej więcej 10 m, wysokości nie byłaś w stanie oszacować, bo widoczne dla waszych oczu pierwsze 30 metrów nie stanowiło nawet jego połowy. Lśniąca powierzchnia pocięta była wyraźnymi znakami, które pulsowały czerwonym światłem, promieniującym na cały plac.
Sklepienie, na ile mogłaś ocenić, było wycięte przez człowieka, podtrzymujące je kolumny prawdopodobnie gdzieś u szczytu przytrzymywały obelisk, by się nie wywrócił, jednocześnie zamykając całą konstrukcję. Nie przypominały strzelistych ostrołukowych dzieł elfów ani krągłych i florystycznych zdobień ofirskich. Twórcy ewidentnie lubili kanciaste zakończenia, schodzące się w figury geometryczne, schodki, trójkąty i kanciaste ażury.
Wychyliwszy się lekko dostrzegłaś jeszcze, że z boków tunelu wypływają strumyczki, ujęte w ozdobne fontanny i misy, wpływają do kanałów, które dalej podążają do centrum. Nie widziałas, bo zasłaniali zgromadzeni ludzie, ale tam prawdopodobnie było jezioro, o którym mówił Kodran.

W blasku promieniejącego obelisku i migoczących wielkich ognisk zgromadzeni stali w skupieniu i śpiewali pieść, jakąś formę mantry, modlitwy czy psalmu. Spokojny, niski dźwięk wypełniał kawernę, nadając chwili metafizycznego wymiaru. Działo się coś wybitnie ważnego.

Edit:
Oczywiście Lothel został po to, żebyśmy nie wpadli w zapadnię, więc możecie uznać, że pokazał, jak przytrzymać mechanizm, żeby się nie zapadł.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 09-03-2015, 15:12   

Rozglądam sie ze zdziwieniem. W tak krótkim czasie coś takiego...? Nieźli są. A ich jest dużo. Za dużo. Rozglądam sie na boki w poszukiwaniu ewentualnej kryjówki zeby pozostać blisko miejsca wydarzeń w razie czego. I ewentualnie narobić rabanu, by zdążyli uciec. Albo pomoc z ucieczka. Cokolwiek. Po wstępnym rekonesansie wracam do tunelu by trafić na grupę. Gdy ich spotkam, mowie cicho:
-Ogromne budowla. Coś ważne. Dużo ich.
I tak ich nie przygotuje na ten widok. Następnie szukam drugiego przycisku po tej stronie pułapki, przecież jakoś wychodzić tez muszą. Jeżeli nie ma to jesteśmy w kropce. Chyba ze Lothel tam zostanie...ale tez jeżeli zostanie, to łatwo moze na kogoś wpaść. Muszę znaleść ten przycisk. Albo elf go czymś przyciśnie na dłużej...
Gdy znajdę przycisk lub nie, sugeruje Lothelowi, by moze czymś przycisnął, nie wiemy, czy bedzie czas w trakcie ucieczki na naciskanie go. Następnie, jeżeli znalazłam tam jakaś kryjówkę, ide tam i obserwuje sytuacje. Oczywiście grupa jeńcow przodem. Ale coś sobie skojarzyłam.
-Jeśli nie wiedza, zróbcie tak, ze sie widzicie..pokazujecie...przy nich, jako zakładnikach. Ich jako zakładników. Ruda i ten alchemik... To tylko pomysł. - szepczę i znów sie wtapiam w cienie. No i mogę tez działać jako łącznik...skąd przyjdzie druga grupa...?
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 10-03-2015, 00:31   

Po tym jak przeszedł zapadnię i minął Lothela, poczekał aż reszta nadąży. Jak wyjaśnić tubylcom, że wiedziałem o zapadni...?Pacnął się w czoło. Przecież Reshi w nią wpadł, powiem, że o niej wspominał.
Dzięki Reshi.

Kiedy dostrzegł Sephi i usłyszał co mówi, od razu wiedział, że to już tu. Wyspa a na niej piramida. Odprawiają tam Rytuał. Chyba czas przyprowadzić jeńców.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 10-03-2015, 01:27   

Elidis zamknął oczy wyobrażając sobie komnatę, w której zaraz miał się znaleźć. Wielką salę poświęconą nie wiadomo jak groźnym bóstwom wypełniana fanatycznymi, przesiąkniętymi nienawiścią wyznawcami, oraz ich nowymi przyjaciółmi, Goblinami, Imperialistami i elfami z Aenthil w osobie Toruvile.
Poruszał kilka razy barkami rozluźniając je, wygiął na boki szyję, czując jak kręgi strzelają w przyjemny sposób. To samo rozbiłby z palcami, gdyby nie miał związanych rąk. Tak rozładowywał stres.
Ruszmy się wreszcie, idźmy tam i miejmy tę chryję za sobą do ciężkiej stryjskiej...! Endu! Jak mnie się chce już tam być i walczyć! Wszystko jest lepsze do tej cichej niemocy, tej niemej bezradności. Po cholerę chciałem być tym zawszonym jeńcem, oddział Powój mógłby bardziej ze mnie skorzystać, a w moje miejsce można by dać Emilię! Miałaby nawet bliżej do Kuca...!
Rzucał się w cichym gniewie wywołanym stresem oczekiwania. Dobrze wiedział czemu był tu, a Emilia tam. Zwyczajnie nie mógł już znieść bezczynności. Przynajmniej przejście korytarza - pułapki dało mu poczucie zbliżania się do celu, na chwilę oczyszczając jego myśli, by znów je zatruć gdy stanęli. Byli już tak blisko... Mógł niemal poczuć smak czekającej ich potyczki...
A jednak wciąż ich tyle dzieliło. W dodatku musieli bezwzględnie zachowywać się jak jeńcy, byli zbyt blisko, by pozwolić sobie na cokolwiek.
Zapadł się w swoje myśli. Przywołał wspomnienie bycia uwięzionym przez Toruviel i dosiadkę w Wergudzkim lochu. Sięgnął po cały wstyd związany z poczuciem przegranej i byciem prowadzonym jak jakieś dziwadło na smyczy na oczach całego portu. Przywołał gniew z powodu odniesionej klęski i zmieszał go z ustaloną wersją wydarzeń. Przestawał być Elidisem, stawał się Elidisem - więźniem. Inną wariacją tej samej osoby.
Wreszcie udało się mu całkowicie pozbyć się pozorów normalnego siebie w pełni wcielając się w rolę, pozwalając jej ożyć w sobie i czasowo przejąć władzę. Był w tym dobry. Ciekawe, co Szamanka teraz zobaczy patrząc w jego głowę, o ile spojrzy.
Bogowie, jak ja mogłem się dać znów złapać...? Pokrak, oferma, pajac!
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 10-03-2015, 16:23   

Leite napisał/a:
szukam drugiego przycisku po tej stronie pułapki
Zrobiłaś to już wcześniej :) Przyciski są po obu stronach zapadni i oba macie zlokalizowane.
Leite napisał/a:
przechodzę na druga stronę, tam wciskam drugi guzik


Stanęliście wreszcie u wylotu tunelu. Póki krył was półmrok, zatrzymaliście się, obserwując i biorąc głęboki wdech przed "skokiem do wody".
Cała olbrzymia kawerna pulsowała czerwonym blaskiem. Osoby wyczulone na magię, jak Elidis i Nem, wyczuły od razu silną emanację idącą od piramidy. Zważywszy na odległość (jakieś dobre 50 m) to musiała być ogromna moc, do tego odczuwaliście ją mocniej niż pozostali.
Ludzie przed wami nie zauważali was. Byli bardzo skupieni na pieśni czy psalmie, który śpiewali. To była forma melodyjnej mantry i oboje łatwo wychwyciliście, że tubylcy, osoby o bardzo dużych możliwościach psionicznych, kierują swoje myśli do piramidy, do czegoś, co tam się działo. Jakby próbowali mocą swoich umysłów wesprzeć dziejącą się tam magię.
Gdy tak staliście, w milczeniu obserwując sytuację, obelisk rozjarzył się mocniej, niemal oślepiająco. Ludzie odruchowo przysłonili oczy, rozległ się chóralny jęk bólu. Niektórzy przyklęknęli, tu i ówdzie ktoś upadł zemdlony. Wy (tj. Nem i Elidis) odczuwaliście głównie nierowne fale energii, zasysane do centrum, do piramidy. U was pierwszych, a u wszystkich pozostałych nieco później, spowodowało to lekki zawrót głowy i problem z błędnikiem.
Spojrzeliście po sobie i już chcieliście zrobić krok do przodu, kiedy nagle w centrum zobaczyliście rozbłysk. Właściwie zobaczyliście to złe słowo - oślepił was tak, że maj,ąc otwarte oczy widzieliście jedynie odbite widmo widzianych wcześniej konturów. Gdzieś w centrum nastąpiła potężna implozja, zasysając światło i dźwięk. Gwałtownie zmieniło się ciśnienie, tak, że zatkało wam boleśnie uszy, w których zaczęło wściekle piszczeć. Zawrót głowy spowodował, że część z was zatoczyła się na ściany, niektórzy stracili równowagę.
Trwało to długie kilka sekund.
Gdy odzyskaliście chociaż częściowo wzrok i słuch, zaczęliście dostrzegać powoli najpierw światła w centrum komnaty. Znaki na obelisku powoli nabierały barwy karminowej, purpurowej, wreszcie fioletu. Ludzie podnosili się z ziemi, wielu płakało, wielu rzucało się sobie w ramiona, ale z radością i śmiechem. Odgłosy radości wzbierały na sile i po chwili w całej olbrzymiej jaskini rozległ się potężny okrzyk wiwatu.

Ylva potrząsnęłą głową, próbując odzyskać poczucie pionu i poziomu. Przełknęła kilka razy ślinę, by przetkać zatkane ciśnieniem uszy i spojrzała na was pytająco. Wchodzimy...?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Nem 
ja nie chcieć ciastko


Skąd: z tam
Wysłany: 10-03-2015, 17:45   

Na jej twarzy, na której od dłuższego czasu nie można było zauważyć żadnych emocji, malowało się zaniepokojenie zmieszane z grymasem bólu. Żeby tak traktować człowieka na kacu magicznym… W miarę szybko się otrząsnęła i zobaczyła wiwatujący tłum.
- Co to było? - spytała cicho patrząc na elfa.
Wyglądało na to, że rytuał się udał. Czyli teraz pora na spotkanie z rudą. Stała spokojnie i starała się przesegregować myśli. Gdy sobie przypomniała ich poprzednie spotkanie i sposób, w jaki ruda… wnikała? przeszywała? jej umysł, zrobiło jej się nieprzyjemnie.
Skup się na sobie i swoim stanie. Odrzuć otoczenie. Ból głowy. Związane ręce. Niewygodnie. Zniszczona tunika. Śmierć.
Powtarzała sobie to w myślach, trochę jakby chciała się wpędzić w depresję. Nie wiedziała, jak działa moc szamanki, ale liczyła, że uda jej się przestawić swój mózg na nie myślenie o spisku. Westchnęła ciężko i lekko skinęła głową w stronę Ylvy. Trzeba iść. Chyba nie mamy wyjścia…
 
 
Kodran 


Skąd: Warszawa/Piastów
Wysłany: 10-03-2015, 18:54   

-Idziemy- powiedział cicho.
Nie będzie już lepszego momentu. Okolicznością działającą na naszą korzyść będzie pewnie ogólna radość przeciwnika, która wywołuje nieostrożność u wielu.
Sprawdził broń i przygotował się do wkroczenia do komnaty.
_________________
2013- najemnik Nero(never forgetti)
2014- najemnik Kodran
epilog 2014- znów najemnik Kodran, Imperialista (tak jakby)
2015- Sarell, okrzyknięty Heroldem z Wierzchu (dzięki El)
epilog 2015- Sarell, #dziękiBryn ;)
2016- Severo dar Rodlingen, poborowy z Dakonii, później magnifer Czarnego Tymenu
Później też coś było grane
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 10-03-2015, 19:20   

Podczas gdy oni wchodzili, ja stałam w Tunelu, w cieniu, tam, gdzie mnie zobaczyc nie mozna było. Obserwowałam sytuację z mroku.
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

Ostatnio zmieniony przez Leite 10-03-2015, 19:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 11-03-2015, 00:00   

Potężna magia jakiej używali Tubylcy była hipnotyzująca. Elidis chciał jej mocy, chciał dołączyć do rytuału i jak wampir energetyczny, jak magiczna pijawka uczepić się tej mocy. Tej wielkiej mocy obiecującej potęgę i liczne, liczne nagrody. Niesamowita pokusa, nieznana tym, którzy nie zaznali nigdy podniecenia związanego z przepływem wielkiej mocy.
On je znał. Wyczuwał w największych intersekcjach, jak w tej w Telfambie. Poczucie nieposkromionej potęgi, które zwodzi na manowce, gdyż ciało nie jest w stanie przetrwać spotkania z taką mocą.
No chyba, że jest się jednym z cwaniaków, którzy poznali Magię Wyższą.
I nagle wszystko się skończyło. Moc wybuchła ogniskując się między nimi. Silny pisk wypełnił jego wrażliwe uszy, świat zbladł i stracił kolory. A może to on zamknął oczy? Odzyskał panowanie nad sobą oparty o ścianę. Światło powracało powoli, na początku jego oszołomiony mózg nie rozpoznawał barw, ale po chwili wróciło normalne widzenie. Słuch stabilizował się dłużej. Do tego to przeklęte uczucie zatykania się uszu, jak przy łowieniu ryb i poławianiu małż z wierzchnich warstw głębi morza.
Wreszcie doszedł w pełni do siebie i z trudem stanął prosto. Zobaczył wiwatujących Tubylców. Zamknął oczy z kamienną twarzą. Spóźnili się. Rytuał dobiegł końca. Potężni południowcy właśnie stali się jeszcze silniejsi i to w niewiadomym stopniu. Co teraz się stanie z państwami północy...?
Z zamyślenia wyrwała go Nem.
- Myślę - odrzekł starając mówić się cicho, co było trudne, gdyż ślady pisku w uszach zagłuszały część słów, - że cokolwiek tam robili właśnie się im to udało.
Zamyślił się. Tego mogła się domyślić, więc po co pytała? Nagle do niego dotarło. Znów przyszła mu ochota na walnięcie się w czoło i znów związane ręce skutecznie go powstrzymały. Musi pozbyć się tego odruchu bo jeszcze zrobi sobie czerwone znamię... Spojrzał na czerwoną kropkę wymalowaną na czole Pethabanki i nagle zrobiło mu się głupio.
W każdym razie, dziewczyna zapewne pytała go o naturę zjawiska, którym właśnie oberwali. W końcu magią zajmował się pewnie już do dziesięciu jej żywotów... Problem w tym, że sam do końca nie wiedział.
Ledwie chwilę po pierwszej wypowiedzi dodał.
- Myślę, że moc ich rytuału miała się rozproszyć poza komnatą, ale napotkała nas, magów, i w drobnej mierze zogniskowała się na nas - z bólem wyciągał znienawidzone wykłady o przepływie mocy, nudne jak wergudndzki obiad. - Więc mieliśmy tu wybuch czystej mocy, być może manifestującej się w oparciu o nasze żywioły jako światło i osłabienie funkcji życiowych, ze względu na... - El, przestań, robisz wykład, dość, opanuj się, wdech... wydech... wdech... wydech... no i już. - No więc, tak...
Zmieszany zamknął paszczękę. Przez krótką chwilkę zdziwiona kompania mogła podziwiać rzadko pokazywaną publicznie twarz Elidisa - wykładowcy. Kiedy bowiem mag zapalał się do jakieś tematu, jak przed chwilą, potrafił na ten temat gadać godzinami układając skomplikowanie monologi nie interesujące absolutnie nikogo po za nim samym. Jednocześnie w początkowej fazie paplaniny elf nie zwracał na to uwagi, a następnie zaczynał czuć się źle z tym, że nikt nie chce go słuchać, o co winił swoje zdolności oratorskie. Nie spełniony profesorek kurza jego twarz...
Pozbierał się w miarę szybko.
Zadanie. Rola. Sytuacja. Warunki. Wrogowie. Przyjaciele. Maskarada. Toruviel. Szamanka. Własne życie.
Już był z powrotem.
- Chodźmy już - powiedział niby normalnie, ale wciąż lekko przygaszonym głosem.
Chciał już mieć ten cały cyrk z głowy. Na powierzchni czekały go inne sprawy wysokiej wagi. Radka z przedstawicielką Styrii i reprezentantem Wergundii. No i oczywiście podróż powrotna do Leth Caer, w którym zostawił rozkopane sprawy.
Trzeba to było załatwić.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 11-03-2015, 02:34   

Rzeczywiście, po pierwszych waszych krokach nikt was nie zauważył. Dopiero kiedy idący przodem Kodran i Nat wepchnęli się między ludzi, zwrócono na was uwagę. Ale i to nieszczególnie.
Ludzie poznawali Kodrana, pozostałych mierzyli ciekawym wzrokiem, ale najwyrażniej nie przejmowaliście ich tak, jak to co się przed chwilą stało.
Kilka osób skinęło wam głowami z jakimś pozdrowieniem. Ktoś podszedł do Nathaniela i po przyjacielsku potrząsnął go za ramiona. Do Gotarda podeszła jakaś kobieta i uścisnęła go, mówiąc coś, czego nie zrozumiał. Przytomnie kiwnął głową i uśmiechnął się radośnie, z teatralną aprobatą wskazując w kierunku piramidy. Ona zapytała go znów o coś, Wergund opanował panikę i położył dłoń na ustach na znak, że nie może teraz rozmawiać, modląc się w myslach, by zrozumiała. Poczuł lekki impuls magiczny i szybko odsunął ją, żeby nie narażać się na zaglądanie w umysł. Dziewczyna lekko zmarszczyła brwi, ale szybko machnęła ręką, dołączając do cieszących się pobratymców.
Brnęliście powoli przez obcy tłum i powoli docierało do was, na co się porwaliście. Na próbę mistyfikacji wśród ludu o wyczulonych możliwościach psionicznych. Z trudem panowaliście nad myślami, pamietaliście, żeby skupiać się na tym, co zaszczepiła wam Powój. Rosnący strach pomagał, uczepienie się tych mysli, które były najbardziej klarowne i intensywne, było naturalnym odruchem.


Ylva za to uspokoiła się całkowicie. Znaczy, stres powodował, że trzęsły się jej lekko zdrętwiałe ręce, ale jednocześnie adrenalina uspokoiła i uczyniła myśli klarownymi, jasnymi, świat spowolnił, jej umysł przyspieszył. Skupiła się na danych jej myślach - niewola, więzy, przetrwać, wyrwać się, wrogość, ból, nadzieja. Kilkakrotnie poczuła doskonale znajomy impuls magii psionicznej, pocieszając się tym, że za każdym razem, kiedy ktoś jej dotknął, więc raczej nie posługiwali się nią na odległość.
Spod potarganych włosów, zwisających na oczy, rozglądała się, lustrując okolicę.
Po lewej od wylotu korytarza jeszcze jeden, blisko, za nim kolejny, w odstępach co kilkanaście metrów. Brzeg jeziora, widoczny zza kolumn. Obelisk, ginący w sklepieniu. To jest świątynia. To musi być świątynia. Ci wszyscy ludzie na pewno nie doszli tutaj przez Vekowar. Gdzie zatem jest wyjście?
Po prawej od waszego tunelu wielki rzeźbiony portal wrót, nie zdołała się odwrócić by go dokładnie obejrzeć, ale jaśniało stamtąd światło. Dalej po prawej kolejny korytarz, szerszy niż inne. I dalej kolejne. Więc wychodzą dookoła jeziora. Jak rozpoznać te na powierzchnię? Teoretycznie każdy może prowadzić poza miasto.
Jezioro.
Czarna woda, jakieś świetliki w środku. Do jeziora s[pływają ze ścian strumienie, prowadzone w przecinających podłogę kanalikach. Ile mają głębokości? Jakiś metr, w razie czego da się wskoczyć. Szerokie na półtora, przeskoczyć też się da, choć są nad nimi jakieś mostki.
Wielkie ogniska.... Po co, jest ciepło. WIdocznie stali tu jeszcze od tej fali zimna z czerwonymi grzybami. To długo. Niezłe poświęcenie. Choć nie widać nastrojów fanatycznych, to dobrze. W większości to cywile. Co trzeci mniej wiecej ma jakąś broń, a i to głównie włócznie. Z grotem ze szkła wulkanicznego. Gdzieś tam mignął ktoś ze stalową bronią. Pewnie zdobyczna.
Przy samym brzegu więcej uzbrojonych, mają pancerze podobne do tych, które zdobyliście. Kilku kiwa wam głową na powitanie.

Jeden z tych uzbrojonych, ewidentnie ciesząc się z waszego przybycia, już z kilku kroków wołał do was jakieś słowa powitania, po czym podszedł wygłosił jakieś pytanie, z którego zrozumieliście tylko słowo:
- ... Taihire?




Sefii,
obserwowałaś całą scenę z cienia. Lothel, który dołączył do ciebie, wskoczył na niską skałkę tak, że plecami przylpił się do ściany i wtopił się w cień skalnego załomu. Po chwili, gdy ludzie odwrócili zupełnie uwagę od korytarza, nyar dotknął twojego ramienia, pokazując ci dłonią szereg załomów skalnych pomiędzy spływającymi ze ścian strumieniami. Światło pochodni tam nie sięgało, porosty gromadziły się raczej przy wodzie. Tam mogliście się schować, pilnując jedynie, by trzymać się z daleka od wodospadów. To było daleko od reszty drużyny,a le widzieliście doskonale, co się dzieje i dawało wam to w miarę sprawną możliwość reakcji.
Nyar przez chwilę przyglądał się twojemu ubraniu i twoim ruchom. Bez słowa po chwili skinął głową, żebyś się nie wystraszyla, i położył rękę na twoim karku. Poczułaś ukłucie magii, jakieś lekkie zaklęcie. Właściwie nie zobaczyłaś zmiany. Ale poczułaś jakby mięśnie zaczęły lepiej pracować, stawy zwiększyły udźwig i giętkość, Gdy położyłaś dłoń na ścianie, dopiero dostrzegłaś różnicę. Przez swoją dłoń widziałaś zarys skały.
Zaklęcie zwiadowców.


/-> #25 /
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 11-03-2015, 15:41   

Edycja po wpisach z sąsiedniego tematu:

Gdy tak stoicie wśród tych uzbrojonych tubylców, próbując się przepychać dalej w kierunku dobrze już widocznego pomostu, macie możliwość przyjrzenia się lepiej piramidzie i owej wąskiej ścieżce, łączącej ją z brzegiem. Przed samą piramidą, tam, gdzie widnieją zdobione wrota, jest niewielki placyk, gdzie krzątają się strażnicy i jacyś cywile, coś przygotowują, jakby sprzątali. Wśród nic widzicie wychodzących z dołu, zza tych wrót, znajomych - Reshiego, Cynthię, Verlana i Verrona. Stoją, rozmawiając z tymi sprzątającymi, i rozglądają się po sali.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Leite 
Elfi doradca


Skąd: Poznań
Wysłany: 11-03-2015, 18:31   

Patrzę z zaskoczeniem na moją rękę. Tego sie nie spodziewałam! Wow...Uśmiecham sie do Lothela, pierwszy raz od dłuższego czasu i to jeszcze do powierzchniowca! Co sie ze mną dzieje...? Skinęłam mu w podzięce głową i schowałam sie w jednym z tych załomów, które mi pokazał. Usiadłam tak, by było mi wygodnie ale tez bym natychmiast była w stanie zareagować. Widziałam doskonale, co sie dzieje a jednocześnie mogłam sie schować głębiej, gdyby coś sie działo.
_________________
2014r. II - Infelix Laryjka [??]
2014r. Epilog - Sephi'Rah (Sefii) Podziemna [*]
2015r. II - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*]
2015r. Epilog - Vela, Roythe (łowca) Wysoka [*], aktualnie Tymen Mgieł
2016r. III - Tanwe'Ivare, Aenthilka
2016r. Epilog - Aurelia d'Lombre d'Itharo człowiek
2016r. Zimowy - Tulya'Leite Enri Aenthilka w futerku
2017r. III - Mea'Aran Tlais Orthogok, podziemna bliźniaczka
2018r. Zimowy - matrona Mea'Aran Tlais Orthogok, już nie bliźniaczka.
_______________________________________
"Mlem"

 
 
Onfis 

Wysłany: 13-03-2015, 03:30   

Stał tam i słuchał ich. Słuchał, choć niewiele rozumiał, nie znał tych ludzi tak dobrze. Ale wiedział, że zdradzili. Zdradzili swój lud, władców, bogów, rodziny, przyjaciół, przysięgi, samych siebie. Nie liczyło się czego dotyczyła ta zdrada. Liczyło się, że oni stoją tu teraz pyszni, butni, zapatrzeni w nowych sojuszników i ich przywódczynię. Jeśli Tavar niegdyś przyjmowała pod swoje skrzydła wygnanych, których skrzywdzono, tak szamanka brała wygnanych, którzy sami sprowadzili na siebie ten los. Choć o ich wygnaniu nikt jeszcze nie wiedział, nikt nie otrzymał tej bolesnej nowiny, że jego syn, brat, nauczyciel, przyjaciel porzucił swe życie. Smutne. Lepiej niech zginą pogrzebani w tym mieście, przynajmniej w oczach innych uratuje ich śmierć.
Strzelił szczęką. Denerwował się. Nie był szpiegiem, nie był też szkolony do działania w ten sposób. Byli elitą armii, to prawda, ale nie umiał grać w takie gierki. Co innego zachować kamienna twarz stojąc na warcie honorowej. Co innego ustać twardo na nogach w czasie bitwy. Co innego chronić znienawidzonego człowieka, bo taki był rozkaz. Teraz starał się zachowywać naturalnie, ale buzowała w nim złość na imperialistów oraz zwykły strach. Stał w środku terytorium wroga robiąc maskaradę. Maskaradę, którą mogli w każdej chwili przejrzeć. Chroniło ich chyba tylko to, że nikt nie zwracał na nich szczególnej uwagi. Oraz łaska Pani.
Jednak ostatniej przemowy człowieka z fajką nie wytrzymał. Wolno wyciągnął rapier z pochwy i udając, że przygląda się znakowi kowala, podszedł trzy kroki, niby to szukając światła. Patrzył wzdłuż ostrza, sprawdzając czy aby jest idealnie proste, starał się przy tym mieć minę, jakby nie widział taką broń po raz pierwszy. Prawa ręka trzymała rękojeść, lewa podłożona pod ostrze, ręce na wysokości brody. Wystarczył lekki ruch lewej ręki, wyprost prawej, a człowiek zwany Reshionem zdobyłby nowy otwór w szyi do puszczania kółek.
Człowiek jednak miał zamiar odejść, a moment ataku jeszcze nie nadszedł. Szybciej, bo się zaraz wszyscy rozlezą! Na miłość Pani szybciej!. Opuścił broń i schował, żeby nie wyglądać jak idiota. Stracił szansę, ale się uspokoił. Wykonał choć delikatny ruch. Zadziałał. Teraz pójdzie z górki. Jeśli Reshion mu ucieknie, jest jeszcze kapłan, który wyrzekł się swego boga. Z chęcią wyśle go na dysputę z poprzednim panem. Niech się tylko zacznie...
Podszedł bliżej Ylvy, trzymając zarówno swoją, jak i jej broń. Tym razem dla odmiany oglądał zdobienia swojego kordu...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 14