|
Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)
|
Walki, akcje, sytuacje |
Autor |
Wiadomość |
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 06-08-2020, 12:56 Walki, akcje, sytuacje
|
|
|
Odpalam retro kącik dyskusyjny
Może młodsi dadzą też radę bez fejsbunia
Na razie jeden ogólny temat, najwyżej będę potem porządkować i przenosić.
Co zapadło w pamięć - z dobrej lub złej strony.
Szczególnie dobre motywy - ogólne lub prywatne.
Szczególnie złe - zwane też porażkami.
Ja bym najchętniej posłuchała o tym wszystkim, co mnie ominęło, czego nie widziałam, a warte było widzenia. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 06-08-2020, 13:39
|
|
|
Moje top-ileś tam
II turnus, walka z Roimatą.
Wyciągnęli mnie już z tego więzienia, pani profesor wywaliła ze swoimi do kazamat z dzwoneczkami, szukać grobowca, a reszta w lekkim chaosie się wycofuje. Reszta - w tym moja młodziutka ekipa Frontiery, która średniemu BNowi sięga do pasa.
Wycofujemy się korytarzem na studzienną, ale widzę - jeszcze ktoś się snuje przy wyjściu z kazamat wieży więziennej, więc zatrzymuję i mówię:
- Musimy zabrać wszystkich - myśląc że to jakiś jeden zagubiony gracz. Więc sześciu młodych (bo jeszcze kilku łowców) i ja cofamy się do wieży... i naszym oczom ukazuje się... kazamata cała wyłożona leżącymi graczami, z Yoshi -Gorvenalem na czele.
Ja - "co do ch... olery!"
Moich sześciu - pani komendant, atakują!
Pytam, ilu tu może walczyć, bo widzę jakichś 16 ludzi. Jeden podnosi rękę... i z cicha piszczy "ja mogę, mam tylko ciężką, ale dostałem stymulant"...
" A reszta???"
"Krytyczne...."
Tu pada wiązanka, której moja ekipa nie słyszy (nie słyszy, mówię! ) a ja oczami wyobraźni już widzę ten dramat, jak wpadają tu niczego nieświadome BNy i kończymy turnus z 20 martwymi postaciami na podłodze, dzień przed czasem...
I patrzę na tych moich sześciu, nie za duzych, trochę spłoszonych i myślę sobie "przesrane".
Ale dobra,istnieje jeszcze tryb motywacyjny nr 5832
I kurczę, oni się z tymi BN-Laryjczykami lali jak diabli, z takim ogniem w oczach, jakiego dawno nie widziałam. Zwłaszcza, że tam stałam i darłam ryja "Ani kroku w tył, bo wybiją naszych rannych!". I co więcej - ustali tam, z małymi stratami, ale ustali, skubani do ostatniego wycofanego rannego
Jak to jest, że takich scen się nie daje zaplanować...
III turnus - tu bezsprzecznie akcja końcowa, ten post-finał na skałkach.
Już prawie było ok. Inkwizytor marki Alfar'ai ma w torbie dokumentację z gniazda. Mój frontiero ma pudełko z uchem. Idziemy to oddać w ręce SSW.
Ale chwilę wczesniej pan inkwizytor uznaje za stosowne kazać wampirowy spier...niczać na drzewo.
A szybko się znajduje kilku takich, którzy się chętnie z wampirem dogadają.
Więc nim dotarliśmy do punktu - my, inkwizycja i łowcy, już wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Ktoś za nami idzie, ktoś się pałęta po okolicy, więc my w krzaki, oni w krzaki, my na ambonę, oni bardziej w krzaki, oni na ambonę, my w krzaki... ale finalnie nie widzimy pełnych swoich składów.
I wtedy pada najgorszy błąd taktyczny ever -
- wycofujemy się czy walczymy...?
Pokusa spora, bo rozbijemy ich spokojnie... gdyby nie to, że jest z nimi wampir. Ale wampira widzą tylko łowcy na czujce, a do tego nie są pewni czy to on...
Więc inkwizytor decyduje - walczymy.
...
Kilkanaście wampirskich zaklęć później już wiemy, że to był kardynalny błąd...
A wtedy wkracza bohater.... Cały na czarno-buro
Cofając się do początku fabuły - jeden z moich frontieros miał wakat zwany "przyszły bohater" - o młodzieńcu, który chce zasłużyć na uznanie w oczach weteranów wojennych. A kiedy mu się to uda, to adrenalina mu pozwoli walczyć nawet z ciężką raną (tzw."najemnik")
Zgadnijmy, któż to miał owo pudełko i któż to jako jedyny gracz wyrwał się z obławy i uciekł
Tak oto przypadek i szybkie nogi zadecydowały, że bohater został bohaterem naprawdę, ocaliwszy z naszej klęski najcenniejszy artefakt, z którym pomknął osobiście do siedziby SSW
IV turnus
Tu będzie ciężko
Największą adrenalinę wbiła chyba pułapka na Sangre, bo Ebe nawet mnie przekonał, że ten nekromanta to diabeł wcielony i nas wszystkich rozniesie w pył
Ale chyba jednak pierwszeństwo przy turlaniu się po tunelach Donjona, cieniach wyłażących zza winkla ("Nie śmiem tego sugerować, ale czy to pani krzyknęła?" ), wyciąganiem ludzi z komina i nagłą spiną, że Laryjczycy zniknęli i możliwe że zdradzili - a potem nagle człowiek wystawia mordę z tunelu, a tu nad nim laryjska katana.... a w chwilę potem wyciągnięta laryjska ręka.
To taki zbiór małych wielkich momentów |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Aver
Szop partacz.
Skąd: z kadeckiej szafy
|
Wysłany: 06-08-2020, 14:40
|
|
|
Na II turnusie chciałam podziękować za sprawną akcję kultystową - nasza drużyna dywersyjno-wspinająca-się-po-skarpie wykonała zadanie w 100% bezbłędnie <3 i przy okazji poszanować pana elfa-kapłana Tavar (chyba nigdy mi się nie przedstawiłeś...) za odgryw i wszelkie zawołania o Panience <3
a, no i najważniejsze.... "JAK STĄD DO TELFAMBY, PANI, JAK STĄD DO TELFAMBY".
_______
III turnus
Kazm, dlaczemu nie chciałeś zeżreć tej czekolady! :C
Kame, dziękuję za wytłumaczenie frontierzynie jak bardzo wygodnie nosi się laryjski sztandar na plecach
Wszystkim wypytującym mnie jako geologa-geomantę o te odwierty i badania - dziękuję, wyłoniliście ze mnie pokłady improwizacji na tematy o których nie mam pojęcia <3
Za to brak uszanowanka za najpierw olanie a potem próbę dekapitacji wampiro-Avilli :c jeden dziadek się przejął! (kątem ucha zasłyszane, za co z kolei dziękuję :3)
________
Na IV turnusie, dla mnie trochę prywatnie (ale w sumie chyba mi wolno, prawda? ) najbardziej poruszającą akcją był moment, w którym skończył się najazd wąpierzy niższych...
Więc uznano kolektywnie, że Avilla martwa jest. Łaskawie przenieśli trupa na ławeczkę, nawet nie uszkodzili za bardzo i jeszcze płaszczyk pod głowę dali (dziękuję Bogumił <3). Po czym leżę ci ja sobie resztę akcji... I zwlekam ci się ja z tej ławeczki z trudem, myśląc, że Ebenezeze siedzi sam na tej wartowni, i słyszę za plecami "EBENEZER UWAŻAJ COŚ DO CIEBIE IDZIE" i tupot sporych stóp. No więc w mojej głowie już jest takie kurna chatka, i po ptokach, ale dzielnie wspinam się dalej, wydając potępieńcze "Eeeeebeeeee..." z siebie. I widzę tego postawionego na baczność Turkota, więc hajda wspinać się na tą dwumetrową tyczkę żeby sięgnąć do gardła... i wtedy zawiodła mnie kostka, więc z efektownego rozszarpania gardła wyszedł kulący się na wartowni jeszcze-nie-wampir-niższy :/
Ale, żeby nie było - chłopaki pięknie to pociągnęli. "Przecież to nie jest tak, że one się przemieniają w 15 minut, nie?" - ten tekst sprawił, że właściwie cała ta sytuacja wyszła tak jak wyszła. Bo pociągnęłam ten motyw. I, waląc skromność, stwierdzam, że wyszło wyrąbiście.
"Ebenezer, ty to musisz zrobić..."
Więc dziękuję Turkotu bardzo za tę scenę, i za te powstrzymywane łzy, kiedy patrząc mi prosto w oczy wbijałeś nóż pod mostek... <3 <3 <3
No i oczywiście pogrzeb, o piękniejsze całopalenie nie śmiem marzyć i modlitwa, i śpiew... dziękuję <3
Uszanowałam też bardzo nasze frontierowe skradanie się do kultystów pięknie szliście, reagowanie na znaki, brak jakiejkolwiek złamanej gałązki, czujki, wspinanie się po prawie pionowym stoku... cudo <3
____
Jak coś sobie przypomnę, to dopiszę ale over all - dziękuję za ten rok
EDIT
AAAAAAA, i dziękuję wszystkim turnusom za chęci do śpiewania i darcie gardła, czy to na, czy po fabule - nawet nie wiecie jak mi tego brakowało <3 |
_________________ "What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K. |
|
|
|
|
|
Yarant
król zgryzu
Skąd: Z miasta centralnego
|
Wysłany: 06-08-2020, 15:25
|
|
|
Jakie akcje i sytuacje mógłbym wymienić? Na pewno jest ich sporo, ale będę raczej pisał tak jak mi się przypomną, niż chronologicznie.
No to zaczynamy.
Na ogół kiedy gdzieś szliśmy to starałem się urozmaicić wędrówkę gadaniem. Na szczęście, ani razu nie musiałem mówić sam do siebie, choćby dlatego, że miałem wspaniałą wnuczkę, która zawsze chętnie ze mną gawędziła. Najbardziej jednak pamiętam zażartą dyskusję z właściwie wszystkimi którzy tam ze mną byli. W głowię zapadła mi obecność Alfara, Ethariel (Etheriel?) i Nakrena, ale bez wątpienia było jeszcze kilka osób.
Generalnie, była to wybitna dyskusja, najpierw na temat tego, czy to dobry pomysł na biznes, żeby hodować potwory z całego świata i sprzedawać je później szlachcicom, którym znudziły się polowania na konwencjonalną zwierzynę. A następnie gdy w końcu dałem się przekonać, że lepiej nie to wpadłem na jeszcze lepszy pomysł. Obozy resocjalizacyjne dla więźniów z całego świata! Ciężką, nieodpłatną pracą mogliby zasłużyć na wolność, a ja zarabiałbym na efektach ich pracy.
O dziwo przeciw temu protestowało znacznie mniej osób niż przeciw hodowli potworów.
Jedna z moich ulubionych historyjek, miała miejsce już w pierwszej godzinie fabuły. Jakkolwiek kontrowersyjnie by to nie brzmiało, Oster bardzo lubi dzieci, toteż gdy tylko pojawiło się jakieś pobite i smutne w polu widzenia, wiedziałem, że to mój czas. Pocieszaniu nie było końca i chodź wewnętrznie czułem, że teksty typu "skoro jesteś sierotą możesz zamieszkać u mnie, przyda mi się nowa dziewczynka w domu" i "bardzo lubię małe dzieci" raczej nie pomagają, to nie mogłem się powstrzymać. (przepraszam Jagoda).
Z nocnej wyprawy do donjonu mam kilka ciekawostek.
Pierwszą jest jak szedłem sobie na końcu pochodu, razem z moją wnuczką a za nami kroczy Śmiały, w swojej mortimerskiej szacie bycia złolem, nawet z założonym katurkiem i tylko my dwoje zdajemy się widzieć, że coś jest kurcze nie tak. I tylko my dwoje zdawaliśmy się zauważać jak śmiały robił straszną minę pokroju "wpadliście w moją pułapkę, a teraz wszyscy zginiecie!". I tylko my dwoje zdawaliśmy się słyszeć jego upiorny śmiech numer 3. Zarówno bawiło mnie co robił śmiały i jednocześnie bałem się, że ktoś połączy kropki i zostaniemy spałowani.
Nieźle się też raz przestraszyłem, gdy czekając aż wrota do grobowca zostaną otwarte, usłyszałem prim która powiedziała do mnie "Ost, wyłaź!". Byłem o krok od rzucenia wszystkiego i pobiegnięcia w ciemność na szczęście,a albo nikt nie usłyszał, albo nikt nie ogarnął.
Kolejną sytuacją w donjonie było jak w kilka osób siedzieliśmy w ciemności i patrzyliśmy przez uchylone drzwi na pojedynek Kame z Roimatą. Nie miałem okularów toteż nie do końca wszytsko widziałem, więc opierałem się na rozmazanym obrazie i komentarzu sportowym Indi.
"Kame walczy z Roimatą"
"On nie ma szans"
"Przegrywa"
Ja już w środku opłakuję Kamę, no bo dobry chłopak był i się porwał na walkę z Roimatą.
"Wygrał. Zabił go!"
I wtedy westchnąłem ze smuteczkiem, bo mimo wszystko Kame był fajnym laryjczykiem.
"Kame zabił Roimatę"
Co?
Jedną z smutniejszych chwil, która była szczytem mojej szakalowej załamki był moment jak widzę, że Fellis i Orestes wyrzekają się Szakala przed Bogami. Łezka mi z oka popłynęła. Gdy było po wszystkim chciałem odejść, lecz nagle mnie i wnuczkę zaczepia Śmiały. "Zostaliście wydani, macie teraz dwie opcje albo robicie redemtion arc, albo przechodzicie w maksymalną konspirację." odpowiedź w takiej chwili jest tylko jedna "Redemtion arc jest dla lamusów.". Załamka sytuacją jednak pozostała, dlatego też niedługo po tym w przypływie rozpaczy pomyślałem "Przynajmniej zabiorę ich z sobą.", sięgnąłem po fiolkę z bombą i naplułem do środka aby ją aktywować.
Ostatecznie nic z tego nie wyszło, ale cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz w historii działań szakalowców
Wieczór gdy siedzieliśmy w halli i zostało ustalone, że oddajemy źródło życia SSW. To tak sobie siedziałem i myślałem, że niby ten Felnor chce to źródło, no i fajnie by je było im oddać, bo to fajnie zadziała dla mojej postaci, ale głęboko w serduszku czułem, że uratowanie ulundo jest po prostu tym co należy zrobić. Dlatego jakaś część mnie się cieszy, że jednak go nie zdobyliśmy.
Całkiem dobrze też pamiętam chwilę gdy dowiedziałem się, że Geomantka się zaćpała na śmierć. Idę sobie spokojnie ścieżką i wnuczka się do mnie wychyla zza barierki przed hallą i woła:
- Dziadku, ta geomantka nie żyje!
- CO!? Jak to "nie żyje", co się stało?
- No normalnie, zaćpała się na śmierć.
I w tej chwili poleciała wiązanka na to jak to Styria nie potrafi upilnować swoich obywateli i takie tam Potem nawet ułożyłem sobie formułkę przeprosin dla pani komendant, ale jakoś nie miałem okazji jej wygłosić.
Dużo jest innych rzeczy o których mógłbym tak pisać, ale nie chcę robić spamu malutkich ciekawostek dlatego jeszcze jedna i kończę.
Na sam koniec "naszego finału" jak zdrajcusową brygadą udało nam się zbiec i dotarliśmy w miejsce w którym usłyszeliśmy komunikat "uciekliście, teraz jesteście duszkami" widzę jak jeden z BN kultysów, który z nami biegł pokazuje nam co zdołała ukraść nim opuściliśmy obóz. W dłoni trzyma obfitą garść kamieni do gry w kamienie, które były w kolorze srebrnym i jest wielce z siebie zadowolony, że tyle srebra nakradł, a my do niego chórem "To są kamienie do gry w kamienie!" (Kto wie czym są kamienie ten wie).
Także tego, dzięki za kolejne zabwane wydarzenia. Oczywiście było też dużo powagi, ale to wesołe chwile najlepiej się zapamiętuje i wspomina |
_________________ 2015r. IV turnus Reki Rino Koa (laryjski elf)
2016r. IV turnus Vekteren pan dowódca poborówki
2017r. IV turnus Meth'ell z rodu Tlais Orthogok (podziemny psionik)
2018r. Zimówka Iłak z Harcu Gobliński wojownik [*]
2018r. V turnus Ostergarberd z rodu Podkowian, ten Dziad
2019r. V turnus Włodzimierz, mag ognia co się wysadził na nie tej akcji.
2020. III turnus Rebien (tudzież Ostergarberd pod przykrywką), ten dziad |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 06-08-2020, 18:48
|
|
|
Yarant napisał/a: | Obozy resocjalizacyjne dla więźniów z całego świata! |
Spoko pomysł Tylko trochę malutkich problemów organizacyjnych...
Yarant napisał/a: | "Kame zabił Roimatę"
Co? |
To "co" chyba poszło nawet na głos To wtedy, jak zostałam komentatorem sportowym
Yarant napisał/a: | "Redemtion arc jest dla lamusów." | Pff no wiadomo, znacznie lepiej jest być mrocznym księciem ciemności
Yarant napisał/a: | łęboko w serduszku czułem, że uratowanie ulundo jest po prostu tym co należy zrobić. Dlatego jakaś część mnie się cieszy, że jednak go nie zdobyliśmy. | O To bardzo dobrze się z tym kryłeś
A i tak brakło wam ... tego i owego, zeby naprawdę wydusić z nas, że był jeszcze jeden i że on ma pudełko
(nie, że to wyzwanie... )
Yarant napisał/a: | Styria nie potrafi upilnować swoich obywateli i takie tam | Jakie to klasyczne... Próbujesz pilnować - źle, bo wolność i swoboda. Dyskretnie stoisz z boku - źle, bo nie pilnujesz. Weźcie wy się zdecydujcie |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Elf
Adept elfickiej magii wyższej
Skąd: Pruszków :3
|
Wysłany: 07-08-2020, 23:32
|
|
|
I co ja biedny mam napisać, jak już wszystkie najlepsze akcje w których miałem przyjemność brać udział opisano? xP no ale "first thinks first"
Sekwencja scen z Avillą na wartowni była jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą jaką kiedykolwiek zagrałem na jakimkolwiek larpie <3
Najpierw smutek z powodu utraty towarzysza, później iskra nadziei że "może jednak nie" wymieszana z niedowierzaniem gdy Avilla wspina się powoli po schodach, która momentalnie zostaje zniszczona przez najgorszą z możliwych prawd gdy wspinająca się po moich nogach wiesza mi się w końcu na ramionach i w świetle padającym ponad palisadą widać jej potępieńczy wyraz twarzy.
Potem pojawia się wampir wyższy i wampir laryjski , sytuacja się klaruje, wiadomo co trzeba zrobić, pada to straszne: "Ebenezer, ty to musisz zrobić..." I zaczyna się zatrważająco długie (z mojego poczucia czasu) dobijanie niedawnej towarzyszki która posiada resztki swojej świadomości i płacze razem ze mną... :___;
A potem jeszcze pogrzeb, palenie, modlitwa i jednoczesne żalenie się do Bogini na parszywy los kapłana który nie dość że musi odprawiać na tamten świat swoich towarzyszy, to jeszcze czasem musi sam ich tam wysłać...
Jakie to było dobre to ja nawet nie...
Aver <3 <3 <3
Z jednej strony szkoda że grono biorących udział było takie małe, ale z drugiej może to i lepiej?
No a teraz z mniejszego kalibru:
Bieganie, skradanie się i czołganie po tunelach donjonu było super! (Prawdziwy Styryjczyk rodzi się w kapeluszu )
Comando super cool chodzące odbierać rozkazy, czasem po prostu, na chill'u, czasem na sneaku tak dużym że samo łażenie w ten sposób było mega emocjonujące
Modlitwa do bogów podczas której jeden palladyn Bogini przyćmił swoim oddaniem trójkę sług Modwita tak bardzo że sam Pan wojny poczuł się zazdrosny xD
(troszkę tam zgniłem w środeczku ze śmiechu jak zaczęli się przerzucać ofiarami dla Modwita po tym jak ich obburczał xD)
Oprócz tego liczne rozmowy przy kaplicy. Czasem okazywało sie że patrzysz w oczy zamaskowanemu "wrogowi" (Torres my boi) a czasem odprawiałeś posługę kapłańską dla zbłąkanej duszy (Panienka nigdy cię nie opuściła Famos )
Ogólnie wszystkie zbiorowe modły były super
Spotkanie czarnej Tercji i interwencja Tavar
Naprawianie na szybko przysięgi Sangre która miała dziury jak ser Szwajcarski xD
Rozmowy z Panna młodą na temat Sangre, które były albo pełne gniewu, albo zażenowania, ale zawsze budziły autentyczne emocje.
Szukanie Sangre w lesie... Wyszło jak wyszło, ale dla mojej postaci była to bardzo ważna i mocna scena.
Rozmowy przy alkoholu z Panem Styryjskim magiem co nam robił różdżki (Elcario? dobrze pamiętam imię?) 100% odgryw w najczystszej postaci. Wspominki z wojny, wola Bogini, itd. Dzięki Elidis
No i moja prywatna konfrontacja z Roimatą, ale tutaj to po porostu sam przybijam sobie piątkę, a Mikesowi dziękuje że nie kazał Likopowi obciąć mi głowy zgodnie z moją wolą xD
Na pewno o czymś zapomniałem, ale tyle tego było że nie sposób całego tego dobra ująć w jednym wpisie
Dziękuję wszystkim którzy brali udział w tej szalonej przygodzie |
_________________ Elfy przeżyją wszystkich ludzi >:)
2013-Garant elf z laro
2014-Aaron elf leśny mag ziemi
2015-Geven elf leśny mag lasu
2016-Tiru elf leśny szaman Jelenia
2017-Meril'oarni z rodu Haro, Elf z Talsoi mag morza
2018-Vayla'Meril'oarni z rodu Haro, Elf z Talsoi mag strażnik |
Ostatnio zmieniony przez Elf 07-08-2020, 23:37, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Kuzan Camarro
Maratończyk z tkanką życia
Skąd: Styria (warszawa)
|
Wysłany: 07-08-2020, 23:37
|
|
|
Witam i pozdrawiam z tej strony nieznany nikomu maratończyk i ciekawski frontierzysta, który w kilka chwil zabłysną niczym gwiazda polarna.
Z początku chciałem wam bardzo podziękować za ten wspaniały obóz. Był to mój pierwszy obóz larpowy w życiu i z początku miałem obawy jak to będzie i czy w ogóle uda mi się coś pograć. Wszystkie wątpliwości znikneły już podczas pierwszej akcji. Wracając dziękuje wszystkim którzy choćby zagadali do tego frontierzyny.
Trochę się rozpisałem a jeszcze żadnych akcji nie przytoczyłem, więc postaram się streścić.
Pierwszym miłym wspomnieniem są wszelkie odwiedziny podczas moich wart na wartowni. Nie stałem tam dość często jednak miałem tyle szczęścia, że po koło 15 minutach przybywała do mnie jakaś zbłąkana duszyczka i zaszczyciła mnie rozmową. Najpardziej pamiętam opowieści "dziadka" jak to było kiedyś, podczas wojen z Qua.
Drugą pamiętliwą akcją było nafaszerowanie delegacji Laro narkotykami. Zbiegło się to idalenie w czasie z rozmowami dyplomatycznymi i wyszło wyśmienicie. W pewnych momentach mimo próby zachowania kamiennej twarzy i tak wybuchałem śmiechem na widok naćpanego paladyna uciekającego oknem wraz ze swoim towarzyszem Laryjczykiem.
Ostatnią akcją jaką wspomne, a nie mogło jej tu zabraknąć jest zasadzka na frontierre. Była już opisana wyżej, więc nie będę się tu rozpisywał. Jednak cieszę się jak dziecko, że lata spędzone na obozach harcerskich nie odeszły w niepamięć i dalej coś tam pamiętam z maskowania.
Już gdy udało mi się uciec z artefaktem spotkałem oddział ratunkowy, w tym momencie dziękuje pewnemu hobbitowi, który ocalił łatwowiernego Kuzana przed parą knujących szakalistów. Kończąc, gdy już maratończyk dostał swoje sterydy, pobiegłem ile sił w nogach aż spotkałem mój ratunek Aka Powój mówiącą "Jestem twoim Stylgradem".
Tak oto zakończył się wspaniały dla mnie turnus. |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 08-08-2020, 13:36
|
|
|
Elf napisał/a: | najlepsze akcje w których miałem przyjemność brać udział | To mi fajnie uświadamia, że niby grałam to z wami, ale wciąż nie.
W żadnej z tych scen mnie nie było :|
Kuzan Camarro napisał/a: | Drugą pamiętliwą akcją było nafaszerowanie delegacji Laro narkotykami. Zbiegło się to idalenie w czasie z rozmowami dyplomatycznymi i wyszło wyśmienicie. W pewnych momentach mimo próby zachowania kamiennej twarzy i tak wybuchałem śmiechem na widok naćpanego paladyna uciekającego oknem wraz ze swoim towarzyszem Laryjczykiem. |
O Bogini!!!
"Khhhhame! Khhaaaaaameeee! Pamiętaj mądrość staroszytnych sfojów! Lałyjczyk jest jak drzefo!!...."
Umarłam
Kuzan Camarro napisał/a: | Jednak cieszę się jak dziecko, że lata spędzone na obozach harcerskich nie odeszły w niepamięć i dalej coś tam pamiętam z maskowania. |
Pojęcia nie masz jak ja się cieszyłam z tego
No to zakładam, że widzimy się na epi i na następnych |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
|
Kuzan Camarro
Maratończyk z tkanką życia
Skąd: Styria (warszawa)
|
Wysłany: 08-08-2020, 17:47
|
|
|
Cytat: | O Bogini!!!
"Khhhhame! Khhaaaaaameeee! Pamiętaj mądrość staroszytnych sfojów! Lałyjczyk jest jak drzefo!!...."
Umarłam |
Ta akcja pozostanie na długo w mojej pamięci. Chyba zaczynam się przekonywać do pozytywnego działania buteleczki szczęścia. W końcu dawała radość nie tylko tym co zarzyli, ale też wszystkim na około
Indiana napisał/a: | No to zakładam, że widzimy się na epi i na następnych |
Oczywiście, nie mogę się doczekać. Chwała styrii i panience Tavar!! |
|
|
|
|
Yarant
król zgryzu
Skąd: Z miasta centralnego
|
Wysłany: 09-08-2020, 13:43
|
|
|
Kuzan Camarro napisał/a: | Najpardziej pamiętam opowieści "dziadka" jak to było kiedyś, podczas wojen z Qua. |
Po pierwsze, ten cudzysłów jest nie potrzebny, Oster jest dziadkiem wszystkich dzieci, również tych bardziej wyrośniętych :p.
Po drugie, proszę bardzo, opowiadanie w fabularny sposób wydarzeń z 2015 zawsze w cenie
Aver napisał/a: | jeden dziadek się przejął! (kątem ucha zasłyszane, za co z kolei dziękuję :3) |
Nie ma za co :3
Aktualnie naprawdę poczułem, że stało się coś co nie powinno mieć miejsca, zwłaszcza po tym jak wyciągnąłem z ciebie tyle backstory, w trakcie bardzo niezręcznej rozmowy |
_________________ 2015r. IV turnus Reki Rino Koa (laryjski elf)
2016r. IV turnus Vekteren pan dowódca poborówki
2017r. IV turnus Meth'ell z rodu Tlais Orthogok (podziemny psionik)
2018r. Zimówka Iłak z Harcu Gobliński wojownik [*]
2018r. V turnus Ostergarberd z rodu Podkowian, ten Dziad
2019r. V turnus Włodzimierz, mag ognia co się wysadził na nie tej akcji.
2020. III turnus Rebien (tudzież Ostergarberd pod przykrywką), ten dziad |
Ostatnio zmieniony przez Yarant 09-08-2020, 13:44, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Lili
Skąd: Mała hobbicka wioska, Kędzierzyn-Koźle
|
Wysłany: 10-08-2020, 02:46
|
|
|
Indiana napisał/a: | " A reszta???"
"Krytyczne...." |
TEN DONŻON. SIEDZĘ SOBIE JAKO JEDYNY MEDYK. POSZŁAM Z ARCHEO NIC SIĘ NIE DZIEJE JA TYLKO PRZYCHODZĘ SOBIE DO RANNYCH JAK SIĘ PRZEBILIŚMY NA PLAC I WIDZE, ŻE WSZYSCY SE SIEDZĄ NO TO HYMM NO CHYBA TRZA LECZYĆ.
Podchodzę do pierwszego gracza
-Co ci jest?
-Poderżniecie gardła- ja mam tylko takie acha ok i coś mnie diabeł podkusiłby zadać kolejne pytanie
-A tobie? - patrze na miśka obok
-Też - lekka panika i wtedy pojawiło się czerwone światełko
-A ty?
-Poderznięte
-A ty?
-Też
-Cze cze cze - głos pełen paniki - Czy wy wszyscy macie poderznięte gardła?
-Tag - i tu uruchomiła się panika
Najlepsze nie byliśmy w stanie wszystkich rannych wycofać wiec kolejne kilka osób dostało kryta podczas ich obrony, bo to chyba 4 albo 5 osób było
Ja nie wiem ile zrobiłam operacji w tamtym monecie. Dzięki Rojmato za cudowne rozkazy XP. ale no chyba najbardziej emocjonująca akcja medyczna ever. więc nom bałdzo dziękuje <3 |
Ostatnio zmieniony przez Lili 10-08-2020, 02:48, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
VanRex
|
Wysłany: 11-08-2020, 05:03
|
|
|
Jak wspominamy sytuacje, to cóż... Ebenezer, posągi bogów i Tristan potrzebujący wsparcia kapłana panienki Tavar (Paladyn też się nadał). Coś o snach, celach, misjach. Wygadał się jeden, wygadał się drugi. Piękny moment utworzenia niemego sojuszu ludzi, którzy muszą pomóc bogini... I wtedy Tristan zaczyna się śmiać. Ebenezer patrzy. Tristan przedstawia się, ale prawdziwymi danymi. Ebenezer robi minę kategorii "Jak śmiesz!?". Torres, bo tak się nazywał, wstaje i gada coś o tym, że Ebenezer teraz raczej nie może go zabić. I o dziwo tak się stało. Ten "sojusz" się utrzymał aż do końca i chociaż była to wyboista relacja, to bardzo dobra i wyrazista. Także dziękuję ci Piotrze, bo będę ją wspominał jeszcze długo.
Tak jak relację z pewnym tantsanem... Na bogów, jak ja uwielbiałem cię irytować, Szymek. Np.:
*Mgliste wspomnienia początku rozmowy* Het(t?) rozmawia z kimś, przychodzi Torres. Zaczyna się przepychanka słowna, elf gada coś o zdradzie człowieka i o tym, że chyba powinien go zabić, a wtedy człowiek robi pauzę i pyta... Czekaj? A to nie ty jesteś tym tantsanem, który jest tak blisko, ale to tak blisko wojny domowej? Tym, który poróżnił swoich ludzi tak bardzo, że są wstanie iść ze sobą na wojnę?
Altaris wytarł mną podłogę (a raczej plac między bramą a hallą). Rana krytyczna... Było warto : - )
Znów, nie akcja, ale raczej sytuacja. Relacja jaką wykreowaliśmy wydaje mi się jeszcze lepsze od tej z Ebenezerem (wybacz Piotrze ), a moja ucieczka z obozu przed tobą, by potem wrócić i wręcz z przymusu (pani Furier chyba wie o czym mówię. Nie kwapiło mi się do pomagania elfom) "prowadzić" drugą grupę uderzeniową na "ratunek", po czym usłyszeć jedynie "A co ty tutaj robisz, zdrajco!?" miast kulturalnego "dziękuję" : - ). Postać chętnie by została łowcą tantsanów, ale jako gracz, to tego drugiego gracza uwielbiam
No to teraz bardziej akcja. W kontraście do powyższej relacji, elf i człowiek, człowiek i elf. Ramię w ramię, niczym samuraj z muszkieterm, ruszyli szaleńczą szarżą na... Lloronę. Ta szarża była tak samo piękna jak głupia, no ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie zrobił nigdy nic głupiego myśląc, że wyjdzie dobrze i fajnie. Tak czy inaczej, poszamotanie się z Eshkarą face to face było intrygujące i niewielu może to sobie wpisać do CV. Było takie do czasu. Altarisa przyszpiliła do ziemi do odwołania, mnie (Torres Montoya) jedynie na 15 sekund... I wtedy pojawił się on. Cały na czarno, a jedynie te blond włosy zamajaczyły w kącie oka. Moje myśli już odliczały "9... 10... 11...". On z nią walczy, a raczej jest obalany. Uderza jeszcze raz. "15!" i drugi, niegdyś czarny tercjero, rusza do walki. Altaris gdzieś tam za nami leży, ale dobrze mu tak. Sangre, bo to on był tym walecznym blondynem, wpada na Lloronę i zostaje obalony. Wtedy uderza Torres (jedynie z nożem w ręku, miecz gdzieś zgubił w trakcie pierwszej szarży) i dostaje obaleniem, ale nagle wyskakuje Sangre! Kolejne obalenie, by zza upadającego wyskoczył Torres. Nasze ciosy oczywiście nic jej nie zrobiły, ale biedna Marin musiała znieść z 7 ataków napalonych dwudziestolatków, którzy na siłę chcieli zrobić jej krzywdę. Finalnie dostałem kryta (znowu), ale... Było warto . To co później też jest dobrą historią, pełną czołgania się, regeneratu, widma śmierci przy otrzymaniu "chociaż jednego ciosu", wciąż nudnawą, więc może coś ciekawszego.
Ciekawszego i grupowego, miast ciągle w relacji dwójkowej/trójkowej (ten larp zapadnie mi w pamięć, jako larp na którym pograłem najwięcej prywatnie. I bardzo mi się podobało : - ) ). Ślub! O bogowie, przecież wszyscy uwielbiają śluby! A zwłaszcza zbrodniarzy, zdrajców i więźniów czekających na pluton egzekucyjny! Szczególnie, kiedy takie typki żenią się z niewinnymi, uroczymi niewiastami, pragnącymi jedynie miłości! Co mogło pójść nie tak? W sumie to niewiele z wyjątkiem śmierci pana młodego! Ślub jak to ślub, ładne widoczki, wspaniała para, prezenty... Nawet laryjski władca się pojawił, co więcej ślubu udzielał! O ci ironio... Pan młody (Sangre) uśmiechnięty, panna młoda (Celinka) wniebowzięta, tylko ja gdzieś tam siedzę z boku i czekam końca, bo jestem dupkiem... No i ten Teral, co ślub przerwał, by Sangre zwyzywać, a finalnie mu szczęścia (a raczej pannie młodej) życzyć (Jesteś moim bohaterem za ten wyskok). No i wracają... Chłop, co siedział w cieniu, teraz pcha się na przód. Ale, nikomu to jakoś nie przeszkadzało. Wymienia z panem młodym kilka zdań. Może mu pomyślności w małżeństwie życzył? Obaj noszą nadany przez władze przydomek "zdrajca", więc raczej wszystko jest w porządku. W porządku do momentu, gdy ten pajac, pan młody, zaczyna biec. Ale gdzie on biegnie, jak do fortalicji w drugą stronę... No żesz *cokolwiek*, on ucieka! Rusza pościg, w pościgu ja, ten sam co wymieniał wcześniej po cichu słowa z panem młodym. Pierwszy elf rzuca zaklęcia, no jest źle. Wyciągałem broń, a elf przypadkiem skończył w krzakach. Drugi elf rzuca zaklęcia... Nosz ile was? Jak go popchnąć nie miałem, złapałem zaklęcie na klatę. Na szczęście był obok mój przyjaciel Famos, zaczyna się sprzeczka o to, że elfy styryjczyka od styryjczyka nie odróżniają... A Sangre zbiegł. Problemów potem przez to miałem, o tym jak ta akcja finalnie się skończyła dżentelmeni nie rozmawiają, ważne jest jedno. Mina tego głupiego tantsana mówiąca "Ale co się stało? TY! *Tutaj wskaż na mnie*" była bezcenna
No i na koniec... Klubowiczów dobrej relacji jest jeszcze trochę (Niviel, Famos, Mauri, Sile i pewno jeszcze więcej (gdzieś tam nawet Mieczysław się upchał)), więc pewnie to nie ostatni post wspominkowy : - ) |
_________________ 2016 III turnus to był - Tergor, ten od bicia
2016 Epi - Wciąż Tergor, wciąż od bicia
2016 Zima - Zgadnij kto i zgadnij od czego
2017 Bitewny - Taren, paladyn od rytuałów i bicia
2017 III - Tergor, ten co chciał być od bicia
2017 Epi - Torres, znowu od bicia <3
2018 18+ - Wielki Mistrz od bicia i obrywania
2019 Zimówka - Wielki Mistrz od bicia bandytów
2019 Step - Tsaagan, Keshig od ochrony i bicia, acz w tym pierwszym był kiepski
2019 III(?) - Wielki Mistrz od bicia. Ostatni raz, gdy zbił kogoś prawą dłonią i pierwszy, gdy zbił kogoś lewą
2019 Epi - Thietmar, ten od bicia w morderczym duecie braci Ebenholtz!
2020 IV - Torres "Tristan" Montoya, ten zdrajca od bicia i bycia bitym
2020 Epi - Torres Montoya, Czarny Diabeł od knucia i bicia, co poszedł bić się sam, a wrócił we dwóch.
2021 III - Thiago Federico de Santerro Castaneda, łowca potworów od bicia potworów.
: - ) |
Ostatnio zmieniony przez VanRex 11-08-2020, 05:11, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 12-08-2020, 14:51
|
|
|
Kolejny wpis utwierdzający mnie w mniemaniu, że albo przez tę przerwę oduczyłam się w granie...
Albo nigdy nie umiałam
Zarządzanie grą, prowadzenie grupy, ogarnianie graczy - tak. Ale bycie postacią... |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Yarant
król zgryzu
Skąd: Z miasta centralnego
|
Wysłany: 18-08-2020, 19:22
|
|
|
Aver napisał/a: | Za to brak uszanowanka za najpierw olanie a potem próbę dekapitacji wampiro-Avilli :c jeden dziadek się przejął! (kątem ucha zasłyszane, za co z kolei dziękuję :3) |
Gadając z Famosem przypomniałem sobie pewien zabawny szczegół. Otóż gdy prowadziliśmy sobie naszą niezręczną pogawędkę w karczmie i wyciągałem od ciebie backstory postaci, to gdy wspomniałaś o przyjaciółce z czarnej tercji, która nie odpowiada na listy od 2-3 lat moja postać doskonale wiedziała o kogo chodzi, bo była tam gdy Ava de la Corde się wysadziła.
Taka zabawna ciekawostka.
Szczególnie zabawna, że pomimo tego dalej zapewniałem cię, że Ona na pewno żyje.
Jeszcze zabawniejsza, że dopiero teraz skojarzyłem fakty |
_________________ 2015r. IV turnus Reki Rino Koa (laryjski elf)
2016r. IV turnus Vekteren pan dowódca poborówki
2017r. IV turnus Meth'ell z rodu Tlais Orthogok (podziemny psionik)
2018r. Zimówka Iłak z Harcu Gobliński wojownik [*]
2018r. V turnus Ostergarberd z rodu Podkowian, ten Dziad
2019r. V turnus Włodzimierz, mag ognia co się wysadził na nie tej akcji.
2020. III turnus Rebien (tudzież Ostergarberd pod przykrywką), ten dziad |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|