Thorfinn [Usunięty]
|
Wysłany: 10-04-2008, 01:07 [4/7] Nestor- Powieść minionych lat- Środkowy środek
|
|
|
nów], i przyszedłszy stanął nad Altą. Rzekła zaś do niego drużyna ojcowa: „Oto masz drużynę ojcową i wojsko. Pójdź, siądź w Kijowie na stolcu ojcowym". On zaś rzekł: „Nie podniosę ręki na brata swojego starszego; jeśli ojciec mi umarł, on mi będzie zamiast ojca". I to słysząc wojsko rozeszło się od niego. Borys zaś stał z pachołkami swoimi. Światopełk zaś, przepełniony nieprawością, Kainowy zamysł powziął i posłał do Borysa, mówiąc: „Z tobą chcę przyjaźń mieć, i do ojcowizny dodam ci", lecz knuł podstęp, jak by go zgubić. Światopełk tedy przyszedł nocą do Wyszogrodu, potajemnie wezwał Putszę i wyszogrodz-kich bojarów, i rzekł do nich: „Czy sprzyjacie mi całym sercem?" Rzekł zaś Putsza z Wyszogrodzianami: „Możemy głowy swoje położyć za ciebie". On zaś rzekł do nich: „Nie powiadając nikomu, idźcie zabijcie brata mojego Borysa". Oni zaś obiecali mu prędko to uczynić. O takowych bowiem Salomon rzekł: „Skorzy są na przelanie krwi w nieprawości. Oni przez udział w przelewie krwi zbierają sobie zło, takie są drogi tych, co popełniają nieprawości, w bezbożności bowiem swoją duszę pogrążają".
Posłańcy zaś przyszli nad Altę nocą i podstąpili bliżej, i usłyszeli błogosławionego Borysa śpiewającego jutrznię, doszła bowiem już go wieść, że chcą go zgubić. I wstawszy począł śpiewać, mówiąc: „Panie, przecz rozmnożyli się trapiący mnie? Wielu powstaje na mnie". I jeszcze: „Oto strzały twoje utkwiły we mnie, oto ja na rany gotówem i boleść moja przede mną jest". I jeszcze mówił: „Panie! Usłysz modlitwę moją, i nie wchodź w sąd ze sługą swoim, bowiem nie usprawiedliwi się przed Tobą żaden żyjący, albowiem prześladował wróg duszę moją". I skończywszy sześciopsalm, a ujrzawszy posłańców mających zabić go, począł śpiewać psałterz, mówiąc: „Otoczyli mię cielcy tuczni, i gromada złoczyńców obiegła mię"; „Panie Boże mój, w Tobie ufałem, zbaw mię, i od wszystkich prześladujących mię wybaw mnie". Potem zaś począł kanon śpiewać; później, skończywszy jutrznię, pomodlił się, patrząc na ikonę — na wizerunek Pański, mówiąc tak: „Panie Jezu Chryste, który w tej postaci zjawiłeś się na ziemi dla zbawienia naszego, pozwoliwszy z własnej woli przygwoździć na krzyżu ręce swoje i przyjąłeś mękę za grzechy nasze, takoż i mnie uczyń godnym ponieść mę-
kę. Oto przyjmuję ją nie od wrogów, jeno od brata swojego, i nie poczytuj mu, Panie, tego za grzech". I gdy pomodlił się, legł na łożu swoim.
I oto napadli jak dzikie zwierzęta wokół namiotu, i nastawiwszy nań kopie, przebodli Borysa wraz ze sługą jego, który padł na niego. Ten bowiem był ulubieńcem Borysa. Był ten pachołek rodem Węgrzyn, imieniem Jerzy, a Borys bardzo go lubił, zawiesił był mu grzywnę złotą wielką, z nią stawał przed nim. Zabili też i innych Borysowych pachołków mnogich. Jerzemu zaś temu nie mogąc zdjąć grzywny z szyi, odrąbali głowę jego, i tak zdjęli grzywnę, a głowę odrzucili precz, dlatego później nie znaleziono ciała jego między trupami. Borysa zaś zabiwszy, przeklęci, zawinęli w namiot, włożyli na wóz i powieźli go, jeszcze dyszącego. Gdy się dowiedział przeklęty Światopełk, że jeszcze dyszy, posłał dwóch Waregów dobić go. Oni zaś przyszli i widząc, że jeszcze żyw jest, jeden z nich wydobył miecz i pchnął go pod serce. I tak zginął błogosławiony Borys, wieniec przyjmując od Chrystusa Boga, ze sprawiedliwymi złączył się, z prorokami i apostołami, w zastępie męczenników umieszczony, na łonie Abrahamowym spoczywając, widząc niewysłowioną radość, śpiewając z aniołami i weseląc się z zastępami świętych.
I położyli ciało jego, przyniósłszy potajemnie do Wyszogrodu, w cerkwi Świętego Wasyla. Przeklęci zaś ci zabójcy przyszli do Światopełka, jakby chwałą okryci, bezbożnicy. Imiona zaś tych zbrodniarzy są: Putsza i Talec, Jełowit, Laszko, ojciec zaś ich szatan. Takimi bowiem sługami biesy bywają, biesy bowiem na złe posyłani są, a aniołowie na dobre. Aniołowie bowiem człowiekowi zła nie czynią, jeno zawsze myślą o jego dobru, zwłaszcza zaś chrześcijanom pomagają i zasłaniają od przeciwnika — diabła; a biesy na złe zawsze łowią, zazdroszcząc mu, ponieważ widzą człowieka uczczonym przez Boga i zazdroszcząc mu, skorzy są, gdy się je posyła na złe. Zły zaś człowiek, lgnący ku złemu, gorszy jest od biesa; biesy bowiem Boga się boją, a zły człowiek ani Boga się nie boi, ni ludzi się wstydzi; biesy bowiem krzyża się boją Pańskiego, a człowiek zły i krzyża się nie boi.
Światopełk zaś przeklęty, pomyślawszy w sobie, rzekł: „Oto zabiłem Borysa; jakby zabić Gleba?" i powziął zamysł Kaino-
wy, podstępnie posłał do Gleba, mówiąc tak: „Pójdź co prędzej, ojciec cię wzywa, chory jest bardzo". Gleb zaś prędko wsiadł na koń z małą drużyną i ruszył, był bowiem posłuszny ojcu. I gdy przyszedł nad Wołgę, na polu potknął się koń w rowie i uszkodził mu nieco nogę. I przyszedł do Smoleńska, i odszedł niedaleko, i stanął na Sniadyniu w korabiu. W tym czasie przyszła była wieść do Jarosława od Predsławy o ojcowej śmierci, i posłał Jarosław do Gleba, mówiąc: „Nie idź, ojciec ci umarł, a brat twój zabity jest przez Światopełka." To słysząc, Gleb zawodził bardzo ze łzami, płacząc po ojcu, a więcej jeszcze po bracie, i począł modlić się ze łzami mówiąc: „Biada mi, Panie! Lepiej by mi umrzeć z bratem, niżeli żyć na świecie tym. O gdybym był, bracie mój, widział lice twoje anielskie, umarłbym z tobą; teraz zaś po cóż zostałem sam jeden? Gdzie są słowa twoje, które mówiłeś do mnie, bracie mój kochany? Teraz już nie usłyszę łagodnego twojego napominania. Jeżeli masz zasługi u Boga, módl się za mnie, abym i ja tęże mękę przyjął. Lepiej by mi było z tobą umrzeć, niżeli na świecie tym obłudnym żyć".
I gdy tak modlił się ze łzami, oto nagle przyszli posłani od Światopełka dla zabicia. Gleba. I tu natychmiast posłani zajęli korab Glebowy i obnażyli oręż. Pachołcy Glebowi struchleli. Przeklęty zaś nasłaniec Goriasier kazał czym prędzej zarzezać Gleba. Kucharz zaś Glebowy, imieniem Torczyn, wyjąwszy nóż, zarzezał Gleba. Jako jagnię niewinne, złożył siebie [Gleb] na ofiarę Bogu, zamiast wonnego kadzidła ofiarę rozumną, i przy-jąwszy brata swojego wieniec, wszedł w anielskie przybytki, i ujrzał upragnionego brata swojego, i radował się z nim nie-wysłowioną radością, którą osiągnęli przez miłość braterską. „O, jak dobrze i pięknie, gdy bracia żyją społem!" Przeklęci zaś [zabójcy] wrócili nazad, jako rzekł Dawid: „Niech wrócą grzesznicy do piekła". Gdy zaś przyszli, powiedzieli Światopeł-kowi: „Spełniliśmy polecenie twoje". On zaś, to słysząc, uniósł się w sercu pychą, nie wiedząc co Dawid mówił: „Przecz się chwalisz złością, mocarzu? Nieprawość cały dzień zamyśla język twój". Gleb tedy zabity został i rzucony na brzegu między dwiema kłodami21. Potem zaś, wziąwszy, powieźli go i położyli go obok brata jego Borysa, w cerkwi Świętego Wasyla.
I złączeni ciałami, a bardziej jeszcze duszami, u Władcy, Cara wszystkich, przebywając w radości nieskończonej, w światłości niewysłowionej, zsyłacie ziemi ruskiej dary uzdrawiające, dajecie uzdrowienie przybywającym z wiarą z innych krajów 22, a więc chromym chód, ślepym wzrok, chorym uleczenie, zakutym rozkucie, ciemnicom otwarcie, smutnym pociechę, napastowanym ocalenie. I jesteście orędownikami ziemi ruskiej, i świecznikami jaśniejącymi i modlącymi się nieustannie do Władcy za swoich ludzi. Przeto i my winniśmy godnie chwalić męczenników Chrystusowych, modląc się do nich gorliwie, mówiąc: „Radujcie się, Męczennicy Chrystusowi, orędownicy ziemi ruskiej, którzy wybawienie zsyłacie przychodzącym do was z wiarą i miłością. Radujcie się, Mieszkańcy nieba, co już w ciele aniołami byliście, jednomyślni słudzy [Boga], rówieśnicy jednokształtni, ze świętymi jednoduszni; przeto wszystkim cierpiącym uzdrowienie zsyłacie. Radujcie się, Borysie i Glebie, mądrości Bożej pełni, toczycie jakby potoki ze źródła życiodajnej wody uzdrowienia, spływają one wiernym ludziom na uzdrowienie. Radujcie się, którzyście złego smoka podeptali, którzy zjawiliście się jako promienie jaśniejące, jako pochodnie oświecające wszystką ziemię ruską, zawsze ciemność rozpędzające, zjawiające się w wierze niezachwianej.
Radujcie się, którzy zasłużyliście na oko niezasypiające, którzy dusze na spełnienie Bożych przykazań skłoniliście w sercach swoich, błogosławieni. Radujcie się, Bracia, społem w miejscach promienistych, w osiedlach niebieskich, w sławie niewiędnącej, której wedle zasług dostąpiliście. Radujcie się, Bożą światłością jawnie opromienieni, wszystek świat obchodźcie, biesów odganiając, niemoce lecząc, Świeczniki przedobre, Orędownicy gorący, z Bogiem przebywający, Bożymi promieńmi zawsze jaśniejący, dzielni męczennicy, oświecający dusze wiernym ludziom. Wywyższyła Was światłodajna miłość niebieska, przez nią odziedziczyliście wszystkie piękności w życiu niebieskim: sławę i pokarm rajski, i światło rozumu — piękne radości. Radujcie się jako napawający wszystkie serca, gorycze i choroby odpędzający, męczarnie okrutne kojący, kroplami krwi świętej ubarwieni na purpurze, którą ozdobieni, sławni, z Chrystusem
zawsze królujecie, modląc się za nowych ludzi chrześcijańskich a rodaków swoich. Ziemia bowiem ruska pobłogosławiona została krwią Waszą i relikwiami spoczywającymi w cerkwi; duchem Bożym ją oświecacie i wraz z męczennikami jako męczennicy za ludzi swoich modlicie się. Radujcie się, światłe Gwiazdy, rankiem wschodzące. Owóż Chrystusa miłujący Męczennicy i Orędownicy nasi, poddajcie pogan pod nogi kniaziom naszym, modląc się do Władyki Boga naszego, aby oni [kniaziowie] w pokoju, jedności i zdrowiu przebywali, chrońcie ich od wojen domowych i od chytrości diabła; udzielcie i nam tegoż, śpiewającym Wam i czczącym Wasz święty triumf po wszystkie wieki do końca świata (s. 304—309).
47. Walka Jarosława ze Światopełkiem
Światopełk zaś, ten przeklęty i zły, zabił [brataj Swiatosława, posławszy [zabójców] ku Górze Węgierskiej, gdy ten uciekał do Węgier. I powziął zamysł: „Pozabijam wszystkich braci swoich, i posiędę włość ruską sam jeden". Zamyślił tak w zadufaniu swoim, nie wiedząc, że Bóg daje władzę komu chce, ustanawia bowiem cesarza i kniazia Najwyższy; komu chce, daje. Jeśli tedy jaki kraj ukorzy się przed Bogiem, ustanawia mu cesarza albo kniazia sprawiedliwego, miłującego sad i prawdę, i pana ustanawia, i sędziego, sprawującego sąd. Jeśli bowiem kniazio-wie sprawiedliwi bywają w kraju, to wiele się przebacza grzechów krajowi temu; jeśli zaś źli i fałszywi bywają, to jeszcze większe zło naprowadza Bóg na ten kraj, ponieważ kniaź jest głową kraju. Tak bowiem rzekł Izajasz: „Zgrzeszyli od głowy
i do nóg", to jest od cesarza do prostych ludzi, biada bowiem grodowi temu, w którym kniaź jest młody, lubiący wino pić przy gęślach, z młodymi doradcami. Takowych bowiem Bóg daje za grzechy, a starych i mądrych odbiera, jak Izajasz mówi: „Odejmie Pan od Jerozolimy mocnego olbrzyma, i człowieka chrobrego, i sędziego, i proroka, i pokornego starca, i wybornego rajcę, i mądrego mistrza, i człowieka rozumnego, posłusznego prawu. Postawię młodzieńca kniaziem nad nimi, co władając urągać im będzie".
Światopełk zaś przeklęty począł władać w Kijowie. Zwoławszy ludzi, począł obdarowywać owych płaszczami, a innych kunami, i rozdał mnóstwo. Gdy Jarosław jeszcze nie wiedział o oj-cowej śmierci, było przy nim mnóstwo Waregów, i gwałty czynili Nowogrodzianom i ich niewiastom. Powstawszy, Nowogro-dzianie pobili Waregów we dworze Poroniona. I rozgniewał się Jarosław, i poszedłszy do Rokoma, siadł w dworze i posławszy do Nowogrodzian, rzekł: „Już tamtych nie wskrzeszę". I wezwał do siebie znakomitych mężów, którzy byli wycięli Waregów, i oszukawszy ich, wyciął. Tejże nocy przyszła doń wieść z Kijowa od siostry jego Predsławy, taka: „Ojciec twój umarł, a Światopełk siedzi w Kijowie, zabiwszy Borysa, a na Gleba posłał [zabójców]; strzeż się go bardzo". To słysząc, smutny był z powodu ojca i braci, i drużyny. Nazajutrz zaś zebrawszy resztę Nowogrodzian, Jarosław rzekł: „O, luba moja drużyno, którą wczoraj wybiłem, a dziś mi jest potrzebna!" Otarł łzy i rzekł do nich na wiecu: „Ojciec mój umarł, a Światopełk siedzi w Kijowie, zabijając braci swoich".
I rzekli Nowogrodzianie: „Chociaż, kniaziu, bracia nasi ubi-ci — możemy za ciebie walczyć". I zebrał Jarosław Waregów tysiąc, a innego wojska czterdzieści tysięcy [prawdopodobniej 4000], i poszedł na Światopełka; przywoławszy Boga [na świadka] rzekł: „Nie jam począł zabijać braci, jeno on; niech będzie Bóg mścicielem krwi braci moich, bowiem niewinnie przelał krew sprawiedliwą Borysa i Gleba. Chyba i ze mną tak uczyni? Osądź mnie, Panie, wedle sprawiedliwości, niech skończy się złoczyństwo grzesznika". I poszedł na Światopełka. Gdy zaś usłyszał Światopełk o idącym Jarosławie, uszykował niezliczone
wojsko, Rusi i Pieczyngów, i wyszedł naprzeciw do Lubecza z tamtej strony Dniepru, a Jarosław z tej.
Roku 6524 [1016]. Przyszedł Jarosław na Światopełka, i sta-nęli naprzeciw po obu stronach Dniepru, i nie śmieli wystąpić ni ci przeciw owym, ni owi przeciw tym, i stali trzy miesiące naprzeciw siebie. I począł wojewoda Światopełkowy, jeżdżąc wzdłuż brzegu, szydzić z Nowogrodzian, mówiąc: „Przeczżeście przyszli z tym chromym? Wszak cieśle jesteście? Postawimy was domy nasze budować!" To usłyszawszy Nowogrodzianie rzekli do Jarosława: „Jutro przeprawimy się do nich; jeśli kto nie pójdzie z nami, sami porąbiemy go". Były już przymrozki. Światopełk stał między dwoma jeziorami i całą noc pił z drużyną swoją. Jarosław zaś, nazajutrz uszykowawszy drużynę swoją, ze świtem przeprawił się. I wysiadłszy na brzeg, odtrącili łodzie od brzegu, i natarli, i zeszli się natychmiast. Była walka zacięta, i niepodobna było Pieczyngom pomagać przez jezioro; i przycisnęli Światopełka z drużyną do jeziora, i wstąpili na lód, i załamał się z nimi lód, i zwyciężać począł Jarosław. Widząc to Swiatopełk zbiegł, i zwyciężył Jarosław. Światopełk zaś uciekł do Lachów. Jarosław zaś osiadł w Kijowie na stolcu ojcowskim i dziadowym (s. 309—311).
48. Wyprawa Bolesława Chrobrego na Kijów
Roku 6526 [1018]. Przyszedł Bolesław ze Światopełkiem na Jarosława, z Lachami23. Jarosław zaś zebrawszy Ruś i Waregów,
i Słowien, poszedł przeciw Bolesławowi i Światopełkowi, i przyszedł ku Wołyniowi [gród], i stali po obu stronach rzeki Bugu. I miał Jarosław piastuna i wojewodę imieniem Budy, i począł on lżyć Bolesława, mówiąc: „Oto ci przebodziem oszczepem brzuch twój tłusty". Był bowiem Bolesław wielki i ciężki, że i na koniu ledwo mógł siedzieć, lecz był roztropny. I rzekł Bolesław do drużyny swojej: ,,Jeśli was ta obelga nie obraża, to ja polegnę sam". Wsiadłszy na koń wjechał do rzeki, a za nim wojsko jego. Jarosław zaś nie zdążył uszykować się, i zwyciężył Bolesław Jarosława. Jarosław zaś zbiegł z czterema mężami do Nowogrodu. Bolesław zaś wszedł do Kijowa ze Światopełkiem.
I rzekł Bolesław: „Rozprowadźcie drużynę moją po grodach na leże"; i było tak. Jarosław zaś, przybiegłszy do Nowogrodu, chciał uciekać za morze, lecz posadnik Konstantyn, syn Dobryni, porąbał z Nowogrodzianami łodzie Jarosławowe, mówiąc: „Chcemy się jeszcze bić z Bolesławem i ze Światopełkiem". Poczęli pieniądze zbierać, od męża po cztery kuny, a od starostów po dziesięć grzywien, a od bojarów po osiemnaście grzywien. I przywiedli Waregów, i dali im pieniądze, i zebrał Jarosław wojsko mnogie. Gdy zaś Bolesław siedział w Kijowie, przeklęty Światopełk rzekł: „Ile tylko Lachów jest po grodach, zabijajcie ich". I pobili Lachów. Bolesław zaś uciekł z Kijowa 24, zabrawszy skarby i bojarów Jarosławowych, i siostry jego, a Anastazego z Dziesięcinnej cerkwi przystawił do skarbów, bowiem [ten] pochlebstwem pozyskał jego zaufanie. I ludzi mnóstwo uprowadził ze sobą, i grody czerwieńskie zajął dla siebie, i przyszedł do swego kraju Światopełk zaś począł władać w Kijowie. I poszedł Jarosław na Światopełka, i zbiegł Światopełk do Pie-czyngów (s. 312—313).
49. Śmierć Światopełka
Roku 6527 [1019]. Przyszedł Światopełk z Pieczyngami w sile potężnej, a Jarosław zebrał mnóstwo wojów i wyszedł przeciw niemu nad Altę. Jarosław stanął na miejscu, gdzie zabili Borysa, i wzniósłszy ręce ku niebu, rzekł: „Krew brata mojego woła do Ciebie, Panie! Pomścij krew tego sprawiedliwego, jakoś pomścił krew Abla, zesławszy na Kaina jęki i drżenie; tak ześlij i na tego". Pomodlił się i rzekł: „Bracia moi! Chociaż ciałem odeszliście, lecz modlitwą pomóżcie mi przeciw wrogowi temu, zabójcy i pyszałkowi". I gdy to rzekł, poszli przeciw sobie, i pokryli pole nad Altą mnóstwem obojga wojsk. Był zaś piątek wtedy, o wschodzie słońca. I spotkali się obaj; była walka okrutna, jakiej nie było na Rusi, i za ręce chwytając się, rąbali się, i zwarli się po trzykroć, aż po wądołach krew ciekła. Pod wieczór zaś zwyciężył Jarosław, a Światopełk zbiegł. I gdy uciekał, napadł nań bies, i osłabły kości jego, nie mógł siedzieć na koniu, i niesiono go na noszach. Uciekający z nim przynieśli go do Brześcia. On zaś mówił: „Uciekajcie ze mną, gonią za nami". Pachołkowie zaś jego posyłali zobaczyć: „Czy kto goni za nami?" I nie było nikogo, co by za nimi gonił, i uciekali z nim. On zaś w niemocy leżał, i zerwawszy się, mówił: „Oto gonią, o, gonią, uciekajcie!" Nie mógł wytrwać na jednym miejscu, i przebiegł przez ziemię łącką, ścigany Bożym gniewem; i przybiegłszy w pustynię między Lachami i Czechami, zakończył marnie żywot swój w tym miejscu.
Sprawiedliwy tedy sąd spadł nań, na niesprawiedliwego; po odejściu z tego świata spotkały go męki, przeklętego; wskazuje na to jawnie zesłana nań zgubna kara, która o śmierć nielitościwie go przyprawiła, i po śmierci związany jest wieczną męką.
Jest zaś mogiła jego w pustyni do dziś dnia; wychodzi z niej smród okrutny. To zaś Bóg okazał na przestrogę kniaziom ruskim, aby jeśli ci [znowu] tak uczynią, słyszawszy o tym, to takąż karę otrzymają, i jeszcze większą od tej, ponieważ, wiedząc, co się stało, popełnią takież okrutne bratobójstwo. Siedem bowiem zemst przyjął Kain, zabiwszy Abla, a Lamech — siedemdziesiąt, ponieważ Kain nie wiedział był, że przyjmie karę od Boga, a Lamech, wiedząc o karze, która spadła na prarodzica jego, popełnił zabójstwo. Rzekł bowiem Lamech do swoich żon: „Męża zabiłem na szkodę moją, a młodzieńca — na biedę moją, dlatego — rzekł — siedemdziesiąt zemst wypada na mnie, ponieważ wiedząc uczyniłem to". Lamech zabił dwóch braci Enochowych, i pojął sobie żony ich; ten zaś Światopełk — nowy Abimelech, który się był urodził z cudzołóstwa, który zabił braci swoich, synów Gedeonowych; tak i z tym było. Jarosław zaś siadł w Kijowie i otarł pot z drużyną swoją, odniósłszy zwycięstwo w trudzie wielkim (s. 313—315).
50. Pojedynek Mścisława z Rededią
Roku 6530 [1022]. Przyszedł Jarosław do Brześcia, W tychże czasach Mścisław [brat Jarosława], będący w Tmutorakaniu [nad Morzem Czarnym], poszedł na Kasogów. Usłyszawszy zaś o tym kniaź kasoski, Rededią, wyszedł przeciw niemu. I gdy stały oba wojska naprzeciw siebie, rzekł Rededią do Mścisława: "Po co mamy gubić drużyny wzajem? Oto zejdźmy się sami walczyć. Jeżeli zwyciężysz, ty, to weźmiesz mienie moje, i żonę i dzieci moje, i ziemię moją. Jeśli zaś ja zwyciężę, to
wezmę twoje wszystko". I rzekł Mścisław: „Niech tak będzie" I rzekł Rededia do Mścisława: „Nie orężem walczymy, lecz mocowaniem". I jęli się mocować krzepko, i w długim mocowaniu począł słabnąć Mścisław: był bowiem wielki i silny Rededia. I rzekł Mścisław: „O Przeczysta Bogarodzico, pomóż mi Jeśli przemogę go, zbuduję cerkiew Twego imienia". I to rzekłszy, zwalił go na ziemię. I wyjął nóż, i zarzezał Rededię. I poszedłszy w ziemię jego, wziął wszystko mienie jego, i żonę jego, i dzieci jego, i dań nałożył na Kasogów. I przyszedłszy do Tmutorakania założył cerkiew Świętej Bogarodzicy, i zbudował ją, ona stoi do dziś dnia w Tmutorakaniu (s. 315).
51. Walka Jarosława z Mścisławem
Roku 6532 [1024]. Gdy Jarosław był w Nowogrodzie, przyszedł Mścisław z Tmutorakania do Kijowa, i nie przyjęli go Kijowianie. On zaś poszedł i siadł na stolcu w Czernihowie; Jarosław był w Nowogrodzie wtedy. Tegoż roku powstali czarodzieje [kapłani pogańscy] w Suzdalu, zabijając starszyznę za diabelskim poduszczeniem i biesowskim opętaniem, mówiąc, że ci trzymają zapasy. Był bunt wielki i głód po wszystkiej tej krainie; szli Wołgą wszyscy ludzie ku Bułgarom i przywieźli zboże, i tak odżywili się. Jarosław zaś słysząc o czarodziejach, przyszedł do Suzdala; pojmawszy czarodziejów, jednych rozpędził a innych ukarał, mówiąc: „Bóg naprowadza za grzechy na każdą ziemię głód albo mór, lub posuchę, lub inną karę, a człowiek nie wie nic." I powróciwszy, Jarosław przyszedł do Nowogrodu, i po-
słał za morze po Waregów. I przyszedł Jakun z Waregami, a był Jakun ów piękny i płaszcz miał złotem wytkany. I przyszedł do Jarosława; i poszedł Jarosław z Jakunem na Mścisława. Mści-sław zaś, usłyszawszy, wyszedł przeciw nim ku Listwenowi. Mścisław zaś z wieczora uszykował drużynę, i postawił Siewierzan w środku, naprzeciw Waregów, a sam stanął z drużyną swoją na skrzydłach.
Gdy nastała noc, był mrok, błyskawice, i grom, i deszcz. I rzekł Mścisław do drużyny swojej: „Pójdźmy na nich". I poszedł Mścisław, a Jarosław przeciw niemu, i starli się w środku Sie-wierzanie z Waregami, i zmęczyli się Waregowie rąbiąc Siewie-rzan, a potem uderzył Mścisław z drużyną swoją i rąbał Waregów. I była walka zacięta, gdy rozbłysły błyskawice, błyszczał oręż, i była burza wielka, i walka zacięta i straszna. Jarosław zaś widząc, że jest zwyciężony, zbiegł z Jakunem, kniaziem wareskim, i Jakun zostawił tu płaszcz złoty. Jarosław zaś przyszedł do Nowogrodu, a Jakun poszedł za morze. Mścisław zaś nazajutrz o świcie, widząc leżących porąbanych swoich Siewierzan i Waregów Jarosławowych, rzekł: „Kto nierad z tego? Oto leży Siewierzanin, a tu Wareg, a drużyna swoja cała". I posłał Mścisław po Jarosława, mówiąc: „Siądź w swoim Kijowie: ty jesteś starszy brat, a dla mnie będzie ta strona [Dniepru!". I nie śmiał Jarosław iść do Kijowa, dopóki się nie pojednali. I siedział Mścisław w Czernihowie, a Jarosław w Nowogrodzie, i byli w Kijowie mężowie Jarosławowi. Tegoż roku urodził się Jarosławowi drugi syn, i nadał mu imię Iziasław.
Roku 6534 [1026]. Jarosław zgromadził wojów mnogich i przyszedł do Kijowa, i zawarł pokój z bratem swoim Mścisławem w Gorodcu. I rozdzielili po Dniepr ziemię ruską: Jarosław objął tę stronę, a Mścisław tamtą. I poczęli żyć zgodnie i w braterskiej miłości, i ustały waśnie i bunt, i była cisza wielka w kraju (s. 315—317).
52. Walki z Polską i Pieczyngami
Roku 6538 [1028]. Znamię wężowe pojawiło się na niebiosach, i widać je było we wszystkiej ziemi.
Roku 6537 [1029]. Pokój był.
Roku 6538 [1030]. Jarosław Bełz wziął25. I urodził się Jarosławowi czwarty syn, i nadał mu imię Wsiewołod. Tegoż roku poszedł Jarosław na Czudy, i zwyciężył ich, i założył gród Ju-riew. Tego czasu umarł Bolesław Wielki w Lachach, i był bunt w ziemi łąckiej: ludzie powstawszy pozabijali biskupów i popów, i bojarów swoich, i był u nich bunt26.
Roku 6539 [1031]. Jarosław i Mścisław zebrali wojów mnogich, poszli na Lachów, i zajęli grody czerwieńskie znowu, i spustoszyli ziemię łącką, i mnóstwo Lachów przywiedli, i rozdzielili ich. Jarosław osadził swoich nad Rosią.
Roku 6544 [1036]. Mścisław wyszedł na łowy, rozchorował się i umarł. I położyli go w cerkwi Świętego Spasa, którą sam założył; wzniesiono ją za niego tak wysoko, jak na koniu stanąwszy ręką sięgnąć można. Był zaś Mścisław dużego ciała, ładnego lica, wielkich oczu, chrobry na wojnie, miłosierny, lubiący drużynę ogromnie, mienia dla niej nie szczędził, ni picia, ni jadła wzbraniał. Po nim przejął włość jego wszystką Jarosław, i był samowładcą ruskiej ziemi. Poszedł Jarosław do Nowogrodu, i posadził syna swojego Włodzimierza w Nowogrodzie, a biskupem ustanowił Żydiatę. I tegoż czasu urodził się Jarosławowi syn, nadali mu imię Wiaczesław. Gdy Jarosław był w Nowogrodzie, wieść przyszła doń, że Pieczyngowie osaczyli Kijów. Jarosław zebrał wojów mnogich, Waregów i Słowien, przyszedł do Kijowa i wszedł w gród swój. I było Pieczyngów bez liku. Jarosław wystąpił z grodu i uszykował drużynę, i postawił Wa-
regów pośrodku, a na prawej stronie Kijowian, a na lewym skrzydle Nowogrodzian: i stanęli przed grodem. Pieczyngowie poczęli następować, i zwarli się na miejscu, gdzie dziś stoi Święta Sofia, metropolia ruska: było tu bowiem wtedy pole za grodem. I była walka zacięta, i ledwo przemógł ku wieczorowi Jarosław. I pierzchnęli Pieczyngowie w różne strony, i nie wiedzieli, dokąd uciekać, owi uciekając tonęli w Setomli, inni zaś w innych rzekach, a reszta ich jest w rozspyce i do dziś dnia. Tegoż lata wsadził Jarosław Sudzisława, brata swojego, do porubia 27 w Pskowie, bo go obmówiono przed nim (s. 317—318).
53. Jarosław krzewi chrześcijaństwo i kulturę
Roku 6545 [1037]. Założył Jarosław gród wielki, w którym to grodzie jest Złota Brama; założył też cerkiew Świętej Sofii, metropolię, a potem cerkiew na Złotej Bramie, Zwiastowania Świętej Bogarodzicy, potem monaster Świętego Jerzego i Świętej Ireny. I za niego poczęła wiara chrześcijańska krzewić się i rozszerzać, i mnisi poczęli mnożyć się, i monastery pojawiać się. I lubił Jarosław cerkiewne ustawy, popów lubił bardzo, a zwłaszcza mnichów, i do ksiąg przykładał się, i czytał je często w nocy i we dnie. I zebrał pisarzów mnogich, i przekładali od Greków na pismo słowiańskie. I spisali księgi mnogie, którymi pouczając się wierni ludzie, rozkoszują się nauką Bożą. Jak bowiem kiedy kto ziemię zaorze, drugi zaś zasieje, inni zaś żną i jedzą żywność nieskąpą — tak i ten. Ojciec bowiem jego, Włodzimierz, ziemię zorał i spulchnił, to jest chrztem oświecił, ten
zaś nasiał słowami ksiąg serca wiernych ludzi, a my żniemy, naukę ksiąg przyjmując.
Wielki bowiem bywa pożytek z nauki książkowej; przez księgi bowiem napomniani i pouczani jesteśmy o drodze do pokuty, mądrość bowiem zyskujemy i wstrzemięźliwość przez słowa ksiąg, gdyż te są rzekami napawającymi wszystek świat, są źródłami mądrości; w księgach bowiem jest głębina niezmierzona, przez nie wszak w smutku pocieszani jesteśmy, one są wędzidłami wstrzemięźliwości. Mądrość bowiem wielka jest, jakoż i Salomon pochwalając ją, mówił: „Ja, mądrość, zaszczepiłam radę i rozum, i zmysł, jam przywołała bojaźń Pańską; moje są rady, moja mądrość, moje utwierdzenie, moja moc. Mną ce-sarzowie panują, a mocarze prawa piszą; mną wielmoże się szczycą, i ciemięzcy dzierżą ziemię. Ja lubiących mię lubię, szukający mnie znajdą łaskę". Jeśli bowiem w księgach pilnie mądrości poszukasz, to znajdziesz wielki pożytek dla duszy swojej. Kto bowiem księgi często czyta, ten rozmawia z Bogiem lub świętymi mężami. Czytający proroków rozmowy i ewangelijne nauki, i apostolskie, i żywoty świętych ojców, odniesie dla duszy wielki pożytek.
Jarosław tedy, jakośmy rzekli, lubił księgi, i mnóstwo napisawszy, złożył w cerkwi Świętej Sofii, którą sam założył. Ozdobił ją złotem i srebrem, i naczyniami cerkiewnymi, i wznoszą w niej odpowiednie pieśni do Boga w święta odpowiednie. I inne cerkwie stawiał po grodach i po miejscach [osadach], ustanawiając popów i dając im z mienia swojego płacę, każąc im uczyć ludzi, ponieważ to im jest poruczone od Boga, a także przychodzić często do cerkwi. I namnożyło się prezbiterów i ludzi chrześcijańskich. Radował się Jarosław, widząc mnóstwo cerkwi i ludzi — chrześcijan gorliwych, a wróg [diabeł] narzekał, zwyciężony przez nowych ludzi chrześcijańskich (s. 318—320).
54. Wyprawy do Polski i na Grecję
Roku 6546 [1038]. Jarosław poszedł na Jaćwingów.
Roku 6547 [1039]. Poświęcona została cerkiew Świętej Boga-rodzicy, którą zbudował Włodzimierz, ojciec Jarosławowy, przez metropolitę Teopempta.
Roku 6548 [1040], Jarosław poszedł na Litwę.
Roku 6549 [1041], Poszedł Jarosław na Mazowszan, w łodziach.
Roku 6550 [1042]. Poszedł Włodzimierz, syn Jarosławowy, na Jamian i zwyciężył ich. I padły konie w wojsku Włodzimierzo-wym; jakoż z jeszcze dyszących koni zdzierano skórę: taki bowiem był mór na konie.
Roku 6551 [1043]. Posłał Jarosław syna swojego Włodzimierza na Greków, i dał mu wojów mnogich, a województwo poruczył Wyszacie, ojcu Janowemu. I poszedł Włodzimierz w łodziach, i przyszli nad Dunaj, i poszli ku Carogrodowi. I była burza wielka, i rozbiła korabie Rusi, i wziął kniazia w korab Iwan Tworymirycz, wojewoda Jarosławowy. Pozostałe zaś wojsko Włodzimierzowe zostało wyrzucone na brzeg, w liczbie sześciu tysięcy, i chciało pójść w Ruś, a nie szedł z nimi nikt z drużyny kniaziowej. I rzekł Wyszata: „Ja pójdę z nimi". I wysiadł z korabia do nich, i rzekł: „Jeśli żyw będę, to z nimi, jeśli zginę, to z drużyną". I poszli, zmierzając ku Rusi. I przyszła wieść do Greków, że rozbiło morze Ruś, i posłał car, imieniem Monomach, za Rusią łodzi czternaście. Włodzimierz zaś, widząc z drużyną, że idą za nim, rozbił łodzie greckie, i wrócił na Ruś z tymi, co wsiedli w korabie swoje. Wyszatę zaś ujęto z wyrzuconymi na brzeg, i przywieziono ich do Carogrodu, i oślepiono Rusi mnóstwo. Po trzech zaś latach, gdy zawarto pokój, puszczony został Wyszata w Ruś do Jarosława. W tych też czasach wydał Jarosław siostrę
swoją za Kazimierza, i dał Kazimierz za wiano ludzi osiemset, których był zabrał w niewolę Bolesław,zwyciężywszy Jarosława 28.
Roku 6552 [1044]. Wygrzebano dwóch kniaziów, Jaropełka i Olega, synów Światosławowych, i ochrzczono kości ich, i położono je w cerkwi Świętej Bogarodzicy. Tegoż roku umarł Briaczysław, syn Iziasławowy, wnuk Włodzimierzowy, ojciec Wsiesławowy, a siadł na jego stolcu syn jego Wsiesław, którego urodziła matka przez czary. Gdy matka bowiem urodziła jego, miał błonę na głowie, rzekli zaś czarodzieje matce jego: „Tę błonę nawiąż nań, niech nosi ją do końca żywota swojego". I nosił ją Wsiesław i do dziś dnia na sobie; dlatego nie jest czuły na przelew krwi.
Roku 6553 [1045], Założył Włodzimierz Świętą Sofię [sobór] w Nowogrodzie.
Roku 6555 [1047]. Jarosław poszedł na Mazowszan, i zwycię-żył ich, i kniazia ich zabił, Mojsława, i upokorzył ich Kazimierzowi [Odnowicielowi] (s. 320—322).
55. Powstanie klasztoru kijowsko-pieczerskiego
Roku 6559 [1051]. Ustanowił Jarosław Iłariona metropolitą, Ru-sina, w Świętej Sofii, zebrawszy biskupów.
A teraz powiemy, dlaczego tak przezwał się monaster Pieczer-ski. Bogobojny kniaź Jarosław lubił Berestowo i cerkiew tu znajdującą się Świętych Apostołów, i popów mnogich zebrał, wśród nich zaś był prezbiter, imieniem Iłarion, mąż zacny, uczo-
ny w księgach, i postów przestrzegający. I chadzał z Berestowa nad Dniepr, na wzgórze, gdzie teraz stary monaster Pieczerski, i tu modlitwę odprawiał, był bowiem tu las wielki. Wykopał pieczarkę małą, dwusążniową, i przychodząc z Berestowa, odśpiewywał godzinki i modlił się tu do Boga w skrytości. Potem zaś Bóg natchnął serce kniaziowi, i ustanowił go metropolitą w Świętej Sofii, a ta pieczarka tak stała. I po niedługim czasie był pewien człowiek świecki, z grodu Lubecza; i natchnął temu Bóg serce iść na pielgrzymkę. On zaś skierował się na Świętą Górę [Athos], i ujrzał tu monastery stojące, i obszedłszy je, umiłował stan mniszy, przyszedł do jednego tutejszego monasteru, i uprosił ihumena jego, aby nań włożył szaty mnisze. On zaś posłuchał go, postrzygł go [tzn. obłóczył], nadawszy mu imię Antoniego, oświeciwszy go i nauczywszy mniszego życia, i rzekł do niego: „Idź z powrotem w Ruś i niech będzie z tobą błogosławieństwo Świętej Góry, od ciebie bowiem mnodzy mnisi powstaną". Pobłogosławił go, i odpuścił go, mówiąc mu: „Idź w pokoju".
Antoni zaś przyszedł do Kijowa, i namyślał się, gdzie by zamieszkać; i chodził po monasterach, i nie upodobał ich sobie, Bóg bowiem tego nie chciał. I począł chodzić po lasach i po górach, szukając, gdzie by mu Bóg wskazał. I przyszedł na wzgórze, gdzie był Iłarion wykopał pieczarkę, i upodobał sobie to miejsce, i osiedlił się w niej, i począł modlić się do Boga ze łzami, mówiąc: „Panie! Utwierdź mnie w miejscu tym, i niech będzie na miejscu tym błogosławieństwo Świętej Góry i mojego ihumena, który mię postrzygł". I począł żyć tu, modląc się do Boga, jedząc suchy chleb, i to co drugi dzień, i wodę w miarę pijąc, kopiąc pieczarę, i nie dając sobie wytchnienia dniem i nocą, w trudach przebywając, w czuwaniu i w modlitwach. Potem zaś dowiedzieli się dobrzy ludzie, i przychodzili do niego, przynosząc mu, co na potrzebę było. I zasłynął, jako Wielki Antoni 29, przychodzący do niego prosili go o błogosławieństwo. Potem zaś, gdy zmarł wielki kniaź Jarosław, przejął władzę syn jego, Iziasław, i siadł w Kijowie. Antoni zasłynął w ziemi ruskiej; Iziasław zaś, dowiedziawszy się o życiu jego, przyszedł z drużyną swoją, prosząc go o błogosławieństwo i modlitwę.
I znany był wszystkim Wielki Antoni, i czczony, i poczęli przy-
chodzić do niego bracia, i począł przyjmować i postrzygać ich, i zebrało się braci około niego w liczbie dwunastu, i wykopali pieczarę wielką, i cerkiew, i cele, które są i do dziś dnia w pieczarze pod starym monasterem. Gdy zebrali się bracia, rzekł do nich Antoni: „To Bóg was, bracia, zgromadził, jesteście tu z błogosławieństwa Świętej Góry, z którym mnie postrzygł ihu-men Świętej Góry, a ja was postrzygłem, niech będzie błogosławieństwo dla was, pierwsze od Boga, a drugie od Świętej Góry". I to rzekł do nich: „Żyjcie sami, ustanowię wam ihume-na, a sam chcę w ona górę iść jeden, gdyż już przedtem nawykłem samotnie żyć". I ustanowił im ihumenem Warłaama, a sam poszedł na górę i wykopał pieczarę, która jest pod nowym monasterem, w niej też zakończył żywot swój, żyjąc cnotliwie, nie wychodząc z pieczary przez lat czterdzieści nigdzie, w niej też leżą relikwie jego i do dziś dnia.
Bracia zaś z ihumenem żyli w pieczarze. A gdy rozmnożyło się braci w pieczarze i nie mogli się zmieścić, umyślili postawić zewnątrz pieczary monaster. I przyszedł ihumen i bracia do Antoniego, i rzekli do niego: „Ojcze! Rozmnożyło się braci, i nie możemy się zmieścić w pieczarze; gdyby Bóg dozwolił i twoja modlitwa, tobyśmy postawili cerkiewkę zewnątrz pieczary". I kazał im Antoni. Oni zaś pokłonili się mu i zbudowali cerkiewkę małą nad pieczarą, w imię Zaśnięcia Świętej Bogarodzicy. I począł Bóg mnożyć mnichów przez modlitwy Świętej Bogarodzicy, i radę uczynili bracia z ihumenem, aby zbudować monaster. I poszli bracia do Antoniego, i rzekli: „Ojcze! Bracia mnożą się, a chcielibyśmy postawić monaster". Antoni zaś, rad będąc, rzekł: „Błogosławion Bóg we wszystkim, a modlitwa Świętej Bogarodzicy i ojców, którzy są na Świętej Górze, niech będzie z wami". I to rzekłszy, posłał jednego z braci do kniazia Iziasława, mówiąc tak: „Kniaziu mój! Oto Bóg mnoży braci, a miejsca mało; gdybyś nam dał górę tę, która jest nad pieczarą". Iziasław zaś, słysząc to, rad był, posłał mężów swoich, i oddał im górę tę. Ihumen zaś i bracia założyli cerkiew wielką, i monaster ogrodzili ostrokołem, cele pobudowali mnogie, ukończyli cerkiew i ikonami ozdobili. I odtąd począł się monaster Pieczerski: ponieważ żyli mnisi przedtem w pieczarze, od tego został prze-
zwany monaster Pieczerski. Tedy monaster Pieczerski z błogosławieństwa Świętej Góry się począł.
Gdy zaś monaster był wykończony, a ihumeństwo odzierżył Warłaam, Iziasław postawił monaster Świętego Dymitra, przeniósł Warłaama na ihumeństwo do Świętego Dymitra, chcąc uczynić ten monaster świetniejszym od tamtego, ufny w swoje bogactwo. Mnogie bowiem monastery od cesarzów i od bojarów, i od bogactwa powstały, jednak nie są takie jak te, co powstały łzami, postem, modlitwą, czuwaniem. Antoni bowiem nie miał złota ni srebra, jeno dostąpił łzami i postem, jako już mówiłem. Gdy zaś Warłaam poszedł do Świętego Dymitra, bracia radę uczyniwszy poszli do starca Antoniego i rzekli: „Ustanów nam ihumena". On zaś rzekł im: „Kogo chcecie?" Oni zaś rzekli: „Kogo chce Bóg i ty." I rzekł im „Kto z was większym jest niż Teodozy — posłuszny, łagodny, cichy; niech ten będzie dla was ihumenem". Bracia zaś radzi byli, pokłonili się starcowi, i ustanowili Teodozego ihumenem nad braćmi w liczbie dwudziestu.
Gdy zaś Teodozy przejął monaster, począł przestrzegać wstrzemięźliwości i ścisłego postu, i modlitw ze łzami, i gromadzić począł mnogich mnichów, i zgromadził braci w liczbie stu. I począł szukać reguły zakonnej, i znalazł się wtedy Michał, mnich mona-steru Studyckiego, który był przyszedł z Greków z metropolitą Jerzym, i począł u niego szukać reguły mnichów studyckich. I znalazł u niego, i spisał, i ustanowił w monasterze swoim, jak śpiewać śpiewy monasterskie, i pokłon jak bić, i lekcje odczytywać, i stać w cerkwi, i wszystek porządek cerkiewny, i w refektarzu zachowanie, i co jeść w jakie dni, wszystko za regułą. Teodozy, wszystko to znalazłszy, nadał monasterowi swojemu. Od tego zaś monasteru przejęły wszystkie monastery regułę; dlatego uważany jest monaster pieczerski za najstarszy ze wszystkich. Gdy zaś Teodozy żył w monasterze i wiódł cnotliwe życie i przestrzegał zakonnej reguły, i przyjmował każdego przychodzącego do niego — do niego i ja przyszedłem, ubogi i niegodny sługa, i przyjął mnie, mającego lat siedemnaście od urodzenia mojego 30. To zaś napisałem i określiłem, w którym roku począł się monaster i dlaczego zowie się Pieczerskim. A o Teodozowym życiu później powiemy (s. 323—326).
56. Śmierć Jarosława
Roku 6562 [1054]. Zmarł wielki kniaź ruski Jarosław. Jeszcze za życia rozporządził synami swoimi, mówiąc im: „Oto ja odchodzę ze świata tego, synowie moi; miejcie ku sobie miłość, ponieważ wy jesteście bracia jednego ojca i matki. A jeśli będziecie w miłości między sobą, Bóg będzie w was, i ukorzy przeciwników waszych i podda wam. I będziecie w pokoju żyć. Jeśli zaś będziecie w nienawiści żyć, w zwadach i kłótni, to zginiecie sami i zgubicie ziemię ojców swoich i dziadów swoich, którą nabyli trudem swoim wielkim; lecz przebywajcie w zgodzie, słuchając brat brata. A oto poruczam stolec po sobie w Kijowie najstarszemu synowi mojemu i bratu waszemu Iziasławowi; jego słuchajcie, jakoście słuchali mnie, niech on wam będzie zamiast mnie; a Światosławowi daję Czernihów, a Wsiewołodowi Perejasław, a Igorowi Włodzimierz, a Wiaczesławowi Smoleńsk." I tak rozdzielił im grody, nakazując im nie przekraczać działów bratnich, i nie wyganiać z nich; rzekł do Iziasława: „Jeśli kto zechce skrzywdzić brata swojego, to ty pomagaj temu, którego skrzywdzą". I tak zalecił synom swoim przebywać w miłości. Sam zaś słabym będąc, gdy przybył do Wyszogrodu, zachorzał bardzo [...] Nadszedł tedy Jarosławowi koniec życia, i oddał duszę swoją Bogu, w pierwszą sobotę postu świętego Teodora [adwentu]. Wsiewołod zaś obrządziwszy ciało ojca swojego, złożył na sanie i powiózł je do Kijowa; popi śpiewali odpowiednie pieśni, płakali po nim ludzie. I przyniósłszy, położyli go w trumnie marmurowej w cerkwi Świętej Sofii. I płakał po nim Wsiewołod i ludzie wszyscy. Żył zaś wszystkiego lat siedemdziesiąt i sześć (s. 326—327).
57. O różnych złych znamionach
W tychże czasach było znamię na zachodzie, gwiazda ogromna, promienie mająca jakby krwawe, wschodziła z wieczoru po zachodzie słońca, i była przez siedem dni31. To zaś wskazywało nie na dobre, potem bowiem były wojny domowe mnogie i najście pogan na ruską ziemię, ta bowiem gwiazda była jakby krwawa, znamionowała krwi przelew. W tychże czasach dziecko zostało wrzucone do Setomli [rzeka pod Kijowem]; to zaś dziecko wywlekli rybacy w niewodzie, oglądaliśmy je do wieczora, i znowu wrzucili je w wodę. Było zaś takie: na licu miało sromne członki, o reszcie niepodobna opowiedzieć dla wstydu. Przed tym zaś czasem słońce przemieniło się, i nie było jasne, jeno jakby księżyc było; o nim zaś nieuki mówią, jakoby objedzone było. Bywają zaś takie znaki nie na dobre, my zaś [to] z tego rozumiemy, że dawniej, za Antiocha, tak w Jerozolimie zdarzyło się: nagle, po wszystkim grodzie, przez czterdzieści dni zjawiali się w powietrzu jeźdźcy harcujący, zbrojni, złociste mający odzienie, i dwa wojska zjawiały się, orężem wywijające; to zaś wróżyło najście Antiocha na Jerozolimę. Potem zaś, za Nerona cesarza, w tejże Jerozolimie zabysła gwiazda w kształcie kopii nad grodem; to zaś wróżyło najście wojsk Rzymian. I znowu także było za Justyniana cesarza, gwiazda zabłysła na zachodzie, rozpuszczająca promienie; przezwano ją lampadą. I błyszczała dni dwadzieścia; potem zaś był bieg gwiazd, z wieczora do ranka, i mniemali wszyscy, że spadają gwiazdy, i znowu słońce bez promieni świeciło; to zaś wróżyło zaburzenia, choroby i pomór na ludzi.
Znowu zaś za Maurycego cesarza było tak: niewiasta dziecię urodziła bez oczu i bez rąk, w biodra zaś jemu rybi ogon przy-
rósł; i pies urodził się sześcionogi; w Afryce zaś dwoje dzieci urodziło się, jedno o czterech nogach, a drugie o dwóch głowach. Potem zaś za Konstantyna Obrazoburcy, cara, syna Leonowego, bieg gwiazd był na niebie, odrywały się bowiem na ziemię, a widzący to mniemali, że koniec świata; wtedy też powietrze było w ruchu wielkim; w Syrii zaś był wstrząs wielki, ziemia rozpadła się na trzy staje, wyszedł z ziemi dziwny muł, ludzkim głosem mówiący i przepowiadający najście cudzoziemców, tak też i było: naszli bowiem Saraceni na ziemię palestyńską. Znamiona bowiem na niebiosach lub gwiazdach, lub słońcu, lub przez ptaków, lub na czym innym, nie na dobre bywają, jeno znamiona takie na złe bywają: albo wróżą wojny, albo głód, albo śmierć przepowiadają (s. 329—330).
58. Wojna domowa za Iziasława
Roku 6575 [1067]. Rozpoczął wojnę Wsiesław, syn Briaczysła-wowy, w Połocku, i zajął Nowogród. Jarosławicze zaś trzej: Iziasław, Światosław, Wsiewołod, zgromadziwszy wojów, poszli na Wsiesława wśród tęgiej zimy. I przyszli pod Mińsk, i Mińszczanie zamknęli się w grodzie. Ci zaś bracia wzięli Mińsk i wycięli mężów, a niewiasty i dzieci wzięli w niewolę, i poszli ku Nemidze, a Wsiesław poszedł naprzeciw. I spotkały się oba wojska nad Nemigą, miesiąca marca 3 dnia; i był śnieg wielki, i poszli przeciw sobie. I była bitwa zacięta, i mnóstwo padło, i zwyciężyli Iziasław, Światosław, Wsiewołod. Wsiesław zaś zbiegł. Potem zaś, miesiąca lipca 10 dnia, Iziasław, Światosław i Wsiewołod całowali krzyż święty Wsiesławowi, mówiąc mu:
„Przyjdź do nas, nie uczynimy ci zła". On zaś, zaufawszy całowaniu krzyża, przejechał w łodzi przez Dniepr. Gdy zaś Iziasław wszedł pierwszy do namiotu, schwytali Wsiesława, nad Rszą pod Smoleńskiem, łamiąc przysięgę. Iziasław zaś, przywiódłszy Wsiesława do Kijowa, wsadził go do porubia z dwoma synami (s. 331).
59. O karach na narody za ich grzechy
Roku 6576 [1068]. Przyszli innoplemieńcy na ziemię ruską, Po-łowcy mnodzy. Iziasław zaś i Światosław, i Wsiewołod wyszli przeciw nim nad Altę. I gdy była noc, podeszli przeciw sobie. Za grzechy nasze zesłał Bóg na nas pogan, i uciekli kniaziowie ruscy, i zwyciężyli Połowcy.
Naprowadza bowiem Bóg w gniewie swoim innoplemieńców na kraj, aby ci, skruszywszy się, nawrócili się do Boga; wojna zaś domowa bywa z poduszczenia diabła. Bóg bowiem nie chce zła ludziom, jeno dobra; a diabeł raduje się ze złego zabójstwa i krwi przelewu, pobudzając swary i zawiści, bratnią nienawiść, potwarze. Gdy zaś zgrzeszy którykolwiek naród, karze Bóg śmiercią lub głodem, lub suszą, lub gąsienicami, lub innymi karami, abyśmy się pokajali, w pokajaniu bowiem Bóg każe nam żyć; mówi wszak nam przez proroka: „Nawróćcie się ku Mnie wszystkim sercem waszym, postem i płaczem". A jeśli tak uczy-nimy, wszelki grzech odpuszczony nam będzie; lecz my ku złemu powracamy, jak świnia w kale grzechów zawsze kalając się, i tak zostajemy. Dlatego przez proroka mówi nam: „Zrozumiałem — mówi — jako twardy jesteś, i szyja twoja żelazna, dlate-
go wstrzymałem wam deszcz, pole jedno zmoczyłem deszczem, a drugiego nie zmoczyłem, wyschło. I poraziłem was znojem i rozlicznymi karami, lecz i tak nie nawróciliście się ku Mnie. Dlatego winnice wasze, i figi wasze, niwy i dąbrowy wasze wygubiłem — mówi Pan — a złości waszych nie mogłem wygubić. Zesłałem na was rozliczne choroby i śmierci ciężkie, i na bydło karę swoją zesłałem, lecz i wtedy nie nawróciliście się, jeno rzekliście: «Krzepmy się». Dokądże nie nasycicie się złości waszych? Wy wszak zboczyliście z drogi Mojej — mówi Pan — i wielu zgorszyliście; dlatego będę świadkiem skorym na przeciwnych Mi, i na wszeteczników i na przysięgających imieniem Moim fałszywie, i na pozbawiających zapłaty najemnika, ciemiężących sieroty i wdowy, i na uchylających sąd fałszywie. Czemu nie powściągacie się w grzechach waszych, jeno uchyliliście zakony Moje i nie zachowujecie ich? Nawróćcie się ku Mnie, a Ja nawrócę się ku wam — mówi Pan. — I Ja otworzę wam upusty niebieskie i odwrócę od was gniew Mój, aż we wszystko obfitować będziecie, i nie będą pustoszeć winnice wasze, ni niwy. Lecz wy bluźniliście Mi słowami waszymi, mówiąc: «Próżny, kto służy Bogu». Przeto ustami czczą Mię, a serce ich dalekie jest ode Mnie".
Dlatego o co prosimy, nie otrzymujemy. „Stanie się bowiem — rzecze Pan — że gdy wezwiecie Mię, Ja nie usłucham was. Będziecie szukać Mnie w biedzie, i nie znajdziecie, nie zechcieliście bowim chodzić po drogach Moich." Dlatego zamyka się niebo, albo też okrutnie otwiera się, grad zamiast deszczu puszczając, albo mrozem plony ziębiąc i ziemię znojem nękając, dla naszych złości. Jeśli zaś pokajamy się ze złości naszych, to jako dzieciom swoim da nam wszystko, o co poprosimy, i zrosi deszczem wcześniej czy później, i napełnią się gumna nasze pszenicą, obfitować będą winnice i oliwiarnie. „I wynagrodzę wam za lata, w których pojadła plon szarańcza i chrząszcze, i gąsienice; siła Moja wielka, którą posłałem na was" — mówi Pan Wszechmogący. To słysząc, wciągnijmy się do dobrego; szukajcie sądu, ratujcie skrzywdzonego; czyńmy pokutę, nie oddając złem za zło, ni potwarzy za potwarz, jeno miłością przywiążmy się do Pana Boga naszego, postem i płaczem, łzami omywając
wszystkie zgrzeszenia nasze, nie słowem nazywając się chrześcijanami, a po pogańsku żyjąc.
Oto bowiem czyż nie po pogańsku żyjemy, jeśli w spotkanie wierzymy? Jeśli bowiem kto spotka mnicha, to wraca się; także gdy spotka odyńca lub świnię; nie jestże to po pogańsku? Wszak to diabelska nauka trzymać się przesądu tego. Drudzy zaś w kichanie wierzą, które bywa zdrowe na głowę. Lecz diabeł oszukuje tymi i innymi zwyczajami, wszelkimi chytrościami odwodząc nas od Boga, trąbami i skomorochami, gęślami i rusaliami32. Widzimy bowiem igrzyska zatłoczone, ludzi wielkie mnóstwo na nich, tak że pchają się jeden przez drugiego, urządzając widowiska, dzieło od biesa wymyślone, a cerkwie stoją puste; gdy zaś bywa czas modlitwy, mało jest ich w cerkwi. Owóż dlatego kary otrzymujemy od Boga wszelkie, i najazdy wojenne; z Bożego rozkazu otrzymujemy karę za grzechy nasze (s. 331—333).
60. Powstanie w Kijowie
Gdy Iziasław z Wsiewołodem uciekali do Kijowa [po przegranej bitwie z Połowcami], a Światosław do Czernihowa, to ludzie ki-jowcy przybiegli do Kijowa i utworzyli wiec na targowisku, i posłali do kniazia, mówiąc: „Oto Połowcy rozsypali się po kraju, daj, kniaziu, oręż i konie, a jeszcze będziemy się bić z nimi". Iziasław zaś tego nie posłuchał. I poczęli ludzie wygadywać na wojewodę Kośniaczka; poszli z wiecu na górę, i przyszli na dwór Kośniaczkowy, i nie znalazłszy go, stanęli u dworu Bria-czysławowego i rzekli: „Pójdźmy, wyswobodźmy drużynę naszą z ciemnicy." I rozdzielili się na dwoje: połowa ich poszła ku
ciemnicy, a połowa poszła mostem, ci zaś przyszli na kniaziowy dwór, Iziasław zaś siedział na sieni33 z drużyną swoją; i poczęli spierać się z kniaziem, stojąc na dole. Gdy kniaź z okienka spoglądał, a drużyna stała przy kniaziu, rzekł Tuky, brat Czudina, Iziasławowi: „Widzisz, kniaziu, ludzie rozkrzyczeli się; poślij, niech Wsiesława strzegą". Gdy to mu mówił, druga połowa ludzi przyszła od ciemnicy, otworzywszy ciemnicę. I rzekła drużyna do kniazia: „Źle się stało; poślij do Wsiesława, niech, przywoławszy podstępem do okienka, przebiją go mieczem". I nie posłuchał tego kniaź. Ludzie zaś zaczęli krzyczeć i poszli do porubia 34 Wsiesławowego. Iziasław zaś, to widząc, zbiegł z dworu z Wsiewołodem, ludzie zaś wyrąbali Wsiesława z porubia, 15 dnia września, i oddali mu chwałę pośród dworu kniazio-wego. Dwór zaś kniaziowy rozgrabili — niezliczone mnóstwo złota i srebra, monet i skór. Iziasław zaś zbiegł do Lachów35.
Potem zaś Połowcy pustoszyli ziemię ruską, a Światosław był w Czernihowie, i Połowcy wojowali około Czernihowa. Światosław zebrawszy drużynę niewielką, poszedł na nich ku Snowsku. I ujrzawszy Połowcy idących wojów, uszykowali się przeciw [nim]. I zobaczył Światosław mnóstwo ich, i rzekł do drużyny swojej: „Uderzmy, już nie mamy gdzie się podziać". I uderzyli po koniach, i zwyciężył Światosław w trzy tysiące, a Po-łowców było dwanaście tysięcy; i tak pozabijali ich, a inni potopili się w Snowie, a kniazia ich wzięli w swoje ręce l dnia listopada. I wrócił ze zwycięstwem w gród swój Światosław.
Wsiesław zaś siedział w Kijowie. Oto Bóg okazał siłę krzyża: ponieważ Iziasław całował krzyż Wsiesławowi, a pojmał go — dlatego naprowadził Bóg pogan, tego zaś jawnie wybawił krzyż święty. W dzień bowiem Podniesienia Krzyża Wsiesław, westchnąwszy, rzekł: „O, krzyżu święty, ponieważ w ciebie wierzyłem, wybaw mię z ciemnicy tej". Bóg zaś pokazał moc krzyżową dla okazania ziemi ruskiej, aby nie przestępowano przysięgi na święty krzyż, całując go; jeśli zaś przestąpi kto, to i tu otrzyma karę, i w przyszłym życiu karę wieczną. Ponieważ wielka jest siła krzyża: krzyżem bowiem zwyciężone bywają siły biesowskie, krzyż bowiem kniaziom na wojnach pomaga, na wojnach krzyżem ochraniani wierni ludzie zwyciężają wrogów
przeciwnych, krzyż bowiem rychło wybawia od napaści wzywających go z wiarą. Niczego zaś się nie boją biesy, jeno krzyża. Jeśli też bywają od biesów zjawy, to znakiem krzyża na licu przepędzeni bywają. Wsiesław zaś siedział w Kijowie miesięcy siedem (s. 333—335).
61. Bolesław Śmiały w Kijowie
Roku 6577 [1069]. Poszedł Iziasław z Bolesławem na Wsiesława, Wsiesław zaś poszedł naprzeciw. I przyszedł do Białogrodu Wsiesław, i z nastaniem nocy w tajemnicy przed Kijowianami zbiegł z Białogrodu do Połocka. Nazajutrz zaś ludzie widząc, że kniaź zbiegł, powrócili do Kijowa, i uczynili wiec, i posłali do Świato-sława i do Wsiewołoda, mówiąc: „Myśmy już źle uczynili, knia-zia swojego wyganiając, a oto wiedzie na nas ziemię łącką: pójdźcie w gród ojca swojego; jeśli zaś nie chcecie, to wolą niewolą podpaliwszy gród swój, pójdziemy w grecką ziemię". I rzekł do nich Swiatosław: „My poślemy do brata swojego; jeśli pójdzie na was z Lachami tępić was, to my przeciw niemu wystąpimy z wojną, nie damy bowiem zniszczyć grodu ojca swojego; jeśli zaś chce przybyć z pokojem, to niech z małą przyjdzie drużyną". I ucieszyli się Kijowianie. Światosław zaś i Wsiewołod posłali do Iziasława, mówiąc: „Wsiesław przed tobą zbiegł, nie prowadź Lachów do Kijowa, przeciwników wszak nie masz; jeśli zaś chcesz trwać w gniewie i zniszczyć gród, to wiedz, że nam żal ojcowego stolca". To usłyszawszy Iziasław zostawił Lachów i poszedł z Bolesławem, mało Lachów wziąwszy; posłał zaś przed sobą syna swojego, Mścisława, do Kijowa. I przyszedłszy, Mści-
sław wyciął Kijowian, którzy byli uwolnili Wsiesława, w liczbie siedemdziesięciu ludzi, a drugich oślepił, innych zaś bez winy potracił, bez śledztwa. Gdy zaś Iziasław wchodził do grodu, wyszli ludzie naprzeciw z pokłonem, i przyjęli kniazia swojego Ki-jowianie. I siadł na stolcu swoim miesiąca maja 2 dnia. I rozpuścił Lachów na leże, i zabijali Lachów potajemnie; i wrócił do Lachów Bolesław, w ziemię swoją: Iziasław zaś przeniósł targ na górę36, i przegnawszy Wsiesława z Połocka, posadził syna swojego Mścisława w Połocku; on zaś wkrótce umarł tu. I posadził na jego miejsce brata jego, Światopełka, Wsiesław zaś zbiegł (s. 335—336).
62. Działalność czarodziejów i rozprawa z nimi
Roku 6579 [1071]. Wojowali Połowcy koło Rostowa i koło Nie-jatyna. Tegoż roku wygnał Wsiesław Światopełka z Połocka. Tegoż roku zwyciężył Jaropełk Wsiesława pod Gołotyczeskiem. W tychże czasach przyszedł czarodziej, usidłany przez biesa; przyszedłszy bowiem do Kijowa mówił ludziom, że na piąte lato Dniepr popłynie wstecz i ziemie przesuną się na inne miejsca, że ziemia grecka stanie na ruskiej, a ruska na greckiej, i inne ziemie przemienia się. Nieuki słuchali go, wierni zaś śmiali się, mówiąc mu: „Bies tobą igra na zgubę tobie". Tak też było z nim: pewnej bowiem nocy znikł bez wieści.
Biesy bowiem, poduszczając ludzi, na złe wiodą, potem zaś naśmiewają się, wtrąciwszy ich w przepaść śmiertelną, nau-
czywszy mówić, jako oto opowiemy o biesowskim poduszczeniu i sprawie.
Gdy razu pewnego był nieurodzaj we włości rostowskiej, zjawiło się dwóch czarodziejów z Jarosławia, mówiących: „My wiemy, kto zapasy dzierży". I poszli wzdłuż Wołgi, a gdziekolwiek przyszli do pogostu37, tu nazywali znakomitsze niewiasty, mówiąc, że ta żyto dzierży, a ta miód, a te ryby, a te skórę. I przyprowadzali do nich siostry swoje, matki i żony swoje. Oni zaś niby przecinali za plecami i wyjmowali bądź żyto, bądź ryby 38, i zabijali mnogie niewiasty, a mienie ich zabierali sobie. I przyszli nad Białe Jezioro, i było z nimi innych ludzi trzystu. Tegoż czasu zdarzyło się, że przyszedł od Światosława, dań zbierając, Jan, syn Wyszaty; powiedzieli mu Białojeziercy, że dwaj czarodzieje zabili już mnóstwo niewiast nad Wołgą i nad Szeksną i przyszli tutaj. Jan zaś, rozpytawszy, czyimi są smerdami, i dowiedziawszy się, że swojego kniazia, posłał do tych ludzi, którzy koło nich byli, mówiąc im: „Wydajcie tu czarodziejów tych, gdyż są to smerdowie moi i mojego kniazia". Oni zaś tego nie posłuchali. Jan zaś poszedł sam bez oręża, i rzekli do niego pachołkowie jego: „Nie chodź bez oręża, osromocą cię". On tedy kazał wziąć oręż pachołkom, a było dwunastu pachołków z nim, i poszedł do nich w las. Oni zaś stanęli uszykowani naprzeciw.
Gdy Jan podszedł z toporkiem, wystąpili od nich trzej męże, przyszli ku Janowi, mówiąc mu: „Widzisz, że idziesz na śmierć, nie chodź". On rozkazał bić ich i poszedł ku pozostałym. Oni zaś sunęli na Jana, jeden zamachnął się na Jana toporem, Jan zaś, obróciwszy topór, uderzył go obuchem i kazał pachołkom rąbać ich. Oni zaś zbiegli w las i zabili tu popa Janowego. Jan zaś, wszedłszy w gród Białojezierców, rzekł im: „Jeśli nie schwytacie czarodziejów tych, nie pójdę od was przez całe lato" 39. Białojeziercy zaś poszedłszy ujęli ich i przywiedli ich ku Janowi. I rzekł im: „Za co potraciliście tylu ludzi?" Oni zaś rzekli: „Ci dzierżą zapasy, jeśli wyplenimy ich, będzie dostatek; jeśli chcesz to przed tobą wyjmiemy żyto, lub rybę lub co innego". Jan zaś rzekł: „Zaiste, kłamstwo to; stworzył Bóg człowieka z ziemi, złożon jest z kości i żył od krwi, nie ma w nim nic, i nikt nie wie niczego, jeno tylko jedyny Bóg wie". Oni zaś |
Ostatnio zmieniony przez Doctor 10-04-2008, 16:08, w całości zmieniany 1 raz |
|