Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Sesje post-obozowe by Aleksander i spółka
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 01-09-2010, 17:35   Sesje post-obozowe by Aleksander i spółka

Przeczytałam wysłane materiały :)
Po pierwsze, szalenie mi się podoba rozpracowanie Ofiru. Bardzo lubię ten rejon świata, a niestety prawdopodobnie nigdy nie zagramy tam obozu - z przyczyn oczywistych. Ładne rozpracowanie polityki, chętnie zapożyczę stamtąd kilka rozwiązań na przyszłość, wszak muszę coś zrobić z tym bajzlem, jaki nam został po obozie ;) ;)

To, co już niekoniecznie mi się podoba, to znacząca dysproporcja (wiecie, brak Równowagi ;) ) w kwestiach religijnych. Po prostu przerost natchnionej pobożności nad resztą świata. Za dużo ;)

To, co podoba mi się jeszcze mniej, to ewolucja postaci Leifa. Ja jeszcze wymaluję opowiadanie, w którym przedstawię go takim, jakim miał być w założeniach fabuły :) Może to więcej wyjaśni :) O ile ma to jakieś znaczenie :P

Reszta jest rewelacyjna :) Świetnie się czyta, a w ogóle sam fakt, że gracie sesje na bazie wydarzeń z obozu, jest dla mnie objawieniem ;) Sama bym chętnie pograła :)

I jestem za publikacją tekstów sesji :)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
The124C41 
No good deed goes unpunished


Skąd: Outer Heaven
Wysłany: 01-09-2010, 18:20   

O bogowie. Wiedziałam, że sesja to zły pomysł... (w ogóle, powinno być Aerlinn i spółka bo to ona tu jest MG, ona wszystko wymyśla z wyjątkiem tego co ja wymyśliłam)

Ofir nadal rozpracowuję, to nie pierwsze takie miejsce z którym mam w ten sposób do czynienia, jeżeli tak się spodobał to mogę przesłać jak już całkowicie z tym skończę. To byłby wielki zaszczyt gdyby któreś z rozwiązań tak się spodobało kadrze by to uczynić kanoniczne.

Dysproporcja i Leif z kolei to... cóż. Kusi mnie by zrobić co ja zwykle robię w takich sytuacjach i zwalić na MG bo ona znielubiła Leifa i to jej pomysł był z tymi wszystkimi objawieniami, ale nie mogę umniejszać mojej roli w dysproporcjonowaniu. Moja wina, przyznaję się i biję się w piersi. Gdybym wiedziała, że ta sesja trafi do kadry, nalegałabym na większy realizm i sama bym nie nakręcała biednej MG. Ale cóż, nie miałam pojęcia że to aż tak wypadnie, myślałam, że z tego będzie taka mała sesja do odreagowania emocji. Miarkowałabym się, gdybym wiedziała, że to trafi do kadry. Ojej. Ojej. Ale Leif przynajmniej miał klimatyczny pogrzeb, mogę wysłać loga jeżeli to poprawi humor. Może jakby wśród graczy był ktoś kto naprawdę lubił/szanował biednego jarla to byśmy z niego takiej ofiary nie robili. Kajam się. Nie bić, proszę...

A co do pogrania - ja zapraszam :D Przydałby się jakiś ekspert...
_________________
Obóz 2010 + epilog 2010 - Alexander Verlaine Marlowe, szpieg ofirski
Epilog 2011 - Calatin de Vere, niziołczy uczony
Obóz 2012 - Caius Katsulas/Alexander Verlaine Marlowe, szpieg ofirski na usługach Proroka

There's only one way for a professional soldier to die. That's from the last bullet of the last battle of the last war.
 
 
 
Hodo 
Emeryt


Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
Wysłany: 01-09-2010, 18:38   

The124C41 napisał/a:
Ale Leif przynajmniej miał klimatyczny pogrzeb

:o
 
 
 
Aerlinn 
Tavariel In'Tebri


Skąd: Kraków
Wysłany: 01-09-2010, 19:33   

Dobra, to po telefonie od Aleksandra i kilkunastu minutach spędzonych na obgryzaniu paznokci wreszcie wbiłam. Od razu mówię, że sama zauważyłam brak realizmu i za dużo wizji, ale szczerze, nie potrafiłam z tego wyjść. Teraz już mam pomysł i oby dalsza część była mniej natchniona.
Notatki z Ofiru to robota Aleksandra, który podszedł do tego tak, że MG szczęka opadła. A co do samego pomysłu sesji... na początku miały być to tylko listy-kontynuacje postaci, a wyszła cała opowieść.
Co do Leifa... Na początku nie chciałam robić go aż takiego. Ale cóż, codzienne rozmowy z Onfisem i pisanie "Kapłańskiej Opowieści", gdzie opisałam go tak, jak odbierała go moja postać nie wpływają dobrze na psychikę. Cóż, pogrzeb faktycznie się udał, goście także. Ale klimatyczniejsza była scena zabójstwa...
_________________
2010-2012 - Aerlinn Tavariel In'Tebri, kapłanka Silvy i Herna
2013 - + Sonja córka Aliny z Sulimów, drużynniczka rodu Kietliczów Karanowiców
2014 - kadet (bardka Nawojka, + Angela Ehrenstrahl, Talsojka Arianwel'arya... i inne)
2014 Nelramar - + Tulya'Istanien z rodu Idril, Vayle'Finiel z rodu Meredith oraz khorani Akhala'beth (khorani drugiego hurdu tentara kedua)
 
 
 
Hodo 
Emeryt


Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
Wysłany: 01-09-2010, 20:08   

Przestańcie się tłumaczyć, nie ma potrzeby :D :D :D :D
Ostatnio zmieniony przez Hodo 01-09-2010, 20:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 02-09-2010, 02:36   

Zgadzam się, nie ma potrzeby się tłumaczyć :) Wcale nie mówię, że jarl przeżyje następne 5 lat po obozie, tym niemniej przedstawienie go takim jest okropnie dla mnie smutne i już :) To naprawdę była moja ulubiona postać :)

Ale wszystkie inne uwagi - ej, to wasza sesja :D :D :D Ja tylko wyrażam swoje zdanie, nie jestem MG w tym wypadku, róbcie co uważacie :D I dajcie se siana z tymi paznokciami!!!! :D
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
The124C41 
No good deed goes unpunished


Skąd: Outer Heaven
Wysłany: 27-10-2010, 23:10   

*cough* Nalegano na publikację materiałów, a ponieważ logi w czystej postaci do czytania się nie nadają, postanowiliśmy z MG jakoś to sfabularyzować, ładniej przepisać i zamieścić w takiej postaci. Ja wzięłam na siebie początek sesji, mianowicie Aenthil, i zdecydowałam się zapisać to w formie listu mojej postaci do swojej kuzynki. Taki list i jego fabularne następstwa naprawdę się pojawiły w sesji, ale był znacznie krótszy, gdyż nie opisywano tam z detalami wszystkich wydarzeń. Niemniej jednak, jest to raczej subiektywny twór więc proszę się nie dziwić, jeżeli coś będzie niezrozumiałe, lub obraźliwe. Bądź co bądź, to osobisty list aroganckiego, nacjonalistycznego, wyniosłego i zwyczajnie złego polityka. Enjoy. Or not.


9 Lughnasadh
Aenthil


Moja ukochana,
To będzie długi list. Ty znasz powód mojej wyprawy do Aenthil, gdyż nie mógłbym utrzymać przed Tobą tajemnic. Zatem zapewne z radością przyjmiesz moje zapewnienia o tym, że moja misja zakończyła się sukcesem. Musiałem za to zapłacić wysoką cenę, lecz Aerlinn jest bezpieczna. Jednak nie będę jeszcze wracać do Korathii - jak tylko ocaliłem jedną bliską osobę, następna mnie potrzebuje. Ale mam teraz trochę czasu, więc dokładnie ci opiszę wydarzenia ostatnich dni. Zaklinam cię, przeczytaj ten list do końca - albo chociaż zapoznaj się najpierw z ostatnim akapitem, gdyż to on zawiera najważniejsze informacje, a treść pomiędzy początkiem a końcem może zniechęcić cię do dalszej lektury.
Moje przeklęte szczęście towarzyszyło mi na każdym kroku, jego słodkawy zapach zgnilizny nigdy mnie nie opuszczał. Za każdego uzyskanego sojusznika musiałem zapłacić wrogiem, każde zwycięstwo kryło w sobie smak przegranej. Ty wiesz, jak bezsensowne jest oskarżanie kapłanki Silvy o oddawanie czci Hernowi zamiast Skogurowi – przecież kapłan jest winien posłuszeństwo jedynie temu bóstwu, któremu oddał się w służbę i w tej kwestii Aerlinn może karcić tylko jej Pani. Twój bystry wzrok zapewne dostrzegł polityczne implikacje tego faktu – w Aenthil, gdzie zawsze istniało niebezpieczne tarcie między kościołami Silvy i Skogura, jej preferencje religijne staną się narzędziem walki pomiędzy tymi dwoma ugrupowaniami. Ach, gdyby Neithan mógł to zobaczyć… Zapewne nawet to nie schłodzi jego fanatycznego temperamentu, ale może byłabyś w stanie uczynić z tego przykład jak może się skończyć jego utopijna wizja. Religia nie powinna mieszać się do polityki, takie jest moje zdanie. I jeżeli Neithan dopnie swego, Ofir skończy znacznie gorzej niż Aenthil.
Do rzeczy! Zaiste, niemądre było z jej strony wracać do Aenthil po wojnie. Jednak nie moją rzeczą jest to oceniać – zbyt dobrze znam tę cienką linkę łączącą istotę z jej rodzinnymi stronami, napinającą się coraz bardziej z każdą chwilą spędzoną poza granicami ojczyzny, by w kulminacyjnym punkcie zwinąć się i sprowadzić wygnańca do domu. Dla niektórych taki powrót jest błogosławieństwem, dla niektórych zapowiedzią piekła. Nie spodziewałem się, że dla Aerlinn powrót do Aenthil okaże się tak niebezpieczny jak powrót do Ofiru. Miałem nadzieję, że rozsądek przeważy nad jej umiłowaniem prawdy i niezważaniem na niebezpieczeństwo… płonna była ta nadzieja. Dla idealistów rozsądek to tylko puste pojęcie.
Pokazałem Ci jej ostatni list, w którym mi opisywała jak to została skazana za herezję i osadzona w więzieniu. Wspólnie się zastanawialiśmy nad pochodzeniem tego listu – w końcu żaden rząd na świecie nie jest na tyle głupi, by pozwolić skazańcowi pisać listy i ich nie cenzurować, nawet ten elfi.. To mogła być pułapka. Twoja magia pomogła mi potwierdzić, że ten list naprawdę był pisany ręką Aerlinn, nie był otwierany przez nikogo innego i nie ma na nim śladów magii. To pozwoliło mi upewnić się, że głupota elfiego rządu jest dalece większa niż można by przypuszczać z anegdotek i dowcipów. Wiedziałem, że twoje zaklęcia nie może się mylić – niech spiczastousi przechwalają się swoimi umiejętnościami, tylko ten kto miał do czynienia z Wewnętrznymi Kręgami Ofiru zna prawdziwą potęgę magii. Isain’thévril*, w samym Ofirze jest tylko troje magów potężniejszych od Ciebie, zaś na świecie… może z dwudziestu? Niemożliwe, by którykolwiek z nich maczał palce w takich drobiazgach jak zamieszki polityczne w dalekim Aenthil. Tak więc, z ufnością w Twoją moc wyruszyłem na pomoc towarzyszce. Nie tylko uwolnienie przyjaciółki było moim celem – nadchodziła dziesiąta rocznica panowania Ranii Liryzyjki, więc uznałem, że szlak handlowy z Aenthil będzie ładnym prezentem. Mój drogi przyjaciel, Sephion da Tirelli, zapalił się do tego pomysłu i postanowił wyruszać wraz ze mną. Oczywiście, zabrał ze sobą karawanę wypełnioną najwspanialszymi towarami, luksusowych nawet jak na standardy Ofiru – na wypadek, gdyby książę Adarnil potrzebował bardziej namacalnych argumentów.
Pod tą przykrywką podróżowaliśmy do elfiego księstwa. Po drodze zatrzymaliśmy się również w karczmie prowadzonej przez moich dawnych towarzyszy z Silberbergu – skrytobójcę Onfisa i Fiordyjczyka Ulfa. Pod wpływem ich znamienitego wina rozwiązał mi się język i zwierzyłem im się z prawdziwego celu mojej podróży. Słysząc o tym, ci dwoje natychmiast postanowili zostawić karczmę w rękach pełnomocnika i towarzyszyć mi w mojej podróży. Cóż, Aerlinn zyskała sobie wielu przyjaciół. Chętnie przyjąłem ich w poczet drużyny ratunkowej – niewielu widziałem ludzi, którzy dorównywali w boju Ulfowi, zaś skrytobójcze wyczyny Onfisa są znane na całym świecie. Ze świecą szukać takich ekspertów!
Dalsza podróż do Aenthil przebiegła bez przeszkód czy niespodzianek. Wreszcie stanęliśmy u bram stolicy. Rozłożyliśmy się z karawaną na rynku, natychmiast przyciągając uwagę. Onfis, oczywiście, korzystał z przebrania. Tylko jedna rzecz w Aenthil jest dziwniejsza od ofirskiej karawany z fiordyjską eskortą, a jest to ofirska karawana z fiordyjską eskortą z którą podróżuje Onfis In’Tebri.
Na miejscu powitał nas znajomy – łowca potworów Tsuna. Ty, moja najdroższa, wiesz, dlaczego nie darzę go ciepłym uczuciem. Zaś jego dość głośny ton sprawił, że i Onfis zaczął podzielać moje zdanie o nim. Najwyraźniej długa szata z kapturem, noszona przez skrytobójcę, nie dała Tsunie do zrozumienia, że on jest tutaj incognito. Jednakże, to nie niedyskretny łowca potworów był w tej chwili naszym największym problem, bowiem zauważyłem kolejnego znajomego w tłumie. Był to Hogar, kapłan Skogura, który jeszcze za dawnych czasów niezbyt dobrze dogadywał się z nieszczęsną skazaną. Gdyby ujrzał nas wszystkich tutaj, nawet on by doszedł do wniosku, że jesteśmy tu, by ją uwolnić. Szybko przykazałem Ulfowi i Onfisowi ukryć się pod plandeką i w razie wykrycia twierdzić, że spili się do nieprzytomności w swojej karczmie i nie pamiętają, jak się tu znaleźli. Rozmowa z Hogarem potwierdziła moje obawy – o sprawie Aerlinn wiedziało całe miasto. Za sześć dni miała zostać spalona na stosie jako heretyczka. Nie spodziewałem się, że kościół Skogura stosuje palenie na stosie jako karę dla heretyków. Hogar zaproponował mi również nocleg w świątyni. Spodziewałem się pułapki, jednak perspektywa szpiegowania wrogiego ugrupowania była zbyt kusząca. Przyjąłem jego propozycję.
Plan był prosty – Onfis miał tutaj znajomą czarodziejkę, która była mu winna przysługę. Zamierzał wykorzystać jej umiejętności do wytworzenia bardzo szczegółowej i wiarygodnej iluzji, która oszukałaby oba Zgromadzenia. Mieliśmy potajemnie wyciągnąć Aerlinn z więzienia, po czym wywieźć ją z Aenthil, podczas gdy iluzja spłonęłaby na stosie w jej miejsce. Genialne w swej prostocie.
Z listów Aerlinn wynikało, że w całej tej aferze ważną rolę odgrywał jej ojciec, Eruan Laivin – Przełożony Synów Skogura i drugi najważniejszy kapłan w Aenthil. Wspomniała mi wcześniej, że była dzieckiem Świętej Ceremonii, zatem pater terribilis nie miał pojęcia o jej istnieniu. Do niedawna. Atmosfera nie sprzyjała zawiązywaniu rodzinnych więzi, więc uznawałem go bardziej za wroga, niż za sojusznika. Jednakże, los lubi mnie zaskakiwać. Tego wieczora udałem się do świątyni Skogura, gdzie od razu wdałem się w kłótnię z Hogarem. Starałem się zachować umiar – wykłócać się dostatecznie zażarcie, by być wiarygodnym i nie budzić podejrzeń – obojętność na los przyjaciółki na pewno by go zaskoczyła – ale nie aż tak gorliwie, by domyślił się prawdziwego celu mojej wyprawy. Jeszcze wcześniej, udałem się umówić na audiencję z księciem Adarnilem. Moja najdroższa kuzynko, elfy słyną z ich szlachetności i urody, jednak subtelności i skrycia zdecydowanie im brakuje. Próba zajrzenia w mój umysł była tak oczywista... podejrzewam, że nawet osoba niewyszkolona w sztuce wykrywania mentalnych ataków coś by poczuła. To nie był Ofir, nie musiałem się bawić w fałszywe maski. Ukazałem mu jedną z najstraszniejszych wizji, jakie zachowały się w mojej pamięci. To wystarczyło, by uszanował moją prywatność. Dowiedziałem się, że przybywa poselstwo z Laro i dlatego książę nie ma czasu na audiencje. Poselstwo z Laro! Prędzej krasnolud zgoli brodę, niż Laro i Aenthil zawrą pokój! Cała gospodarka Laro opiera się na wojnie! Utrzymywanie sprawnego wojska to wielki biznes, każdy rzemieślnik ma swój udział. Jeżeli wojna się skończy, miliony elfów straci pracę. Z drugiej strony, księżnej Savrze zawsze brakowało ekonomicznych i politycznych talentów, ofirsko-elficki traktat sprzed trzystu laty tylko to potwierdza. Na dworze właśnie pierwszy raz ujrzałem Eruana Laivin. Wiem, że nieczęsto bierzesz do swego łoża elfów, lecz ten na pewno by ci się spodobał, najdroższa. To on przerwał moją kłótnię z Hogarem – wezwał go na rozmowę tuż za drzwiami. Z tego, co podsłuchałem, wynikało, że wiedzą o spisku. Nigdy nie przykładałem wielkiej wagi do nauki elfickiego, więc nie zrozumiałem nic więcej, lecz byłem pewien, że nie wymienili naszych imion. Niemniej jednak, zaniepokoiły mnie te pogłoski. Spędziłem kilka chwil na modlitwie, polecając się opiece mojej Pani. To najwyraźniej wywarło dobre wrażenie na Eruanie, który zapragnął porozmawiać ze mną sam na sam. Bogowie musieli mi sprzyjać tego dnia – wyczułem, że się waha, że jest rozdarty przez tę sytuację. Pragnął usłyszeć historię Silberbergu z ust bezstronnego, obiektywnego obserwatora. Daleko mi było do takiego, jednak nie zdradziłem się i wykorzystałem tę sytuację tak, jak mnie nauczono. W rozmowie wyszło na to, że Hogar przekręcił fakty do swoich celów i zniekształcił wiele ważnych przekazów – obwiniał Aerlinn za rozpętanie Inkwizycji, przypisywał jej swoją rolę jako owej kropli, co przepełniła czarę bluźnierstw i bezczelnie łgał o jej czynach w tamtym czasie. Nawet nie musiałem stosować żadnych sztuczek – prawda wystarczyła. Morgan byłby ze mnie dumny – zawsze mi powtarzał ‘Sztuka perswazji to sztuka subtelnego nacisku, nie zasypywania przeciwnika argumentami. Im mniej działania, tym większy sukces. Bądź języczkiem u wagi, nie ciężarkiem’. Zostawiłem go samego, by przemyślał sobie moje słowa. Wolałem nie naciskać – manipulacja ma sens tylko, jeżeli ofiara nie wie, że jest manipulowana.
Hogar jednak nadal był do mnie wrogo nastawiony. Zauważył przygnębienie kapłana, i domagał się ode mnie zrelacjonowania całej rozmowy. Nie chciało mi się karmić go kłamstwami, więc subtelnie się wykręciłem i udałem się na spoczynek. Jednak tysiąckroć bardziej wolałbym rozmawiać z nim, czy z kimkolwiek innym, nawet, jeżeli miałoby to oznaczać zdemaskowanie i porażkę mojej misji, niż ujrzeć to, o czym śniłem. Ty wiesz, Aine, dlaczego z lękiem wyczekuję nadejścia snu, dlaczego każdego wieczoru błagam moją Panią o oszczędzenie mi tej męki, ty wiesz, o czym śnię. Jednak tym razem, to było nawet gorsze. Twoja magia, twój czar, powstrzymuje moją rękę przed zapisaniem pełnego przebiegu mojego snu, zatem skreślę te słowa szyfrem, który tylko ty odczytasz. Zapewne pamiętasz Noxisa, o którym ci opowiadałem, kapłana który równie troszczył się o sprawy bogów jak i o swoich ziemskich towarzyszy. Myślałem, że po wojnie powrócił do Shamaroth, jednak ku swemu zdziwieniu, ujrzałem go w tryntyjskiej sztolni, otoczonego przez rycerzy Zakonu Początku Świata. Wypytywali go o miejsce pobytu tego, o którym nie mogę ni mówić, ni pisać, w obawie, że list ten wpadnie w niepowołane ręce. Całe swoje wpływy, cały majątek poświęciłem zwodzeniu Zakonu, subtelnemu odsuwaniu go od miejsc, w których mój przyjaciel mógłby się ukrywać. Już wolałbym śnić o Ścieżkach Szaleństwa, niż o takiej sytuacji.
Sen ten tak mnie wzburzył, że opuściłem świątynię jak najszybciej, nie czekając nawet na posiłek. Miałem spotkać się z Eruanem przy świątyni Silvy po porannych modłach, a wolałem nie negocjować na pustym żołądku, więc udałem się z Tsuną do jego domu, gdzie też noc spędzili Onfis i Ulf. Po drodze zrelacjonowałem mu swoje postępy, co niezbyt go ucieszyło. Jednak na miejscu, doznałem kolejnego wstrząsu – okazało się, że również i moi towarzysze widzieli tę samą wizję we śnie. Byłem już pewien, że to nie przypadek, że to musiał być znak od mojej Pani… Nie chciałem uwierzyć w to, że Noxis mógł zdradzić – on zawsze bardzo dbał o resztę kapłanów, zwłaszcza o Aerlinn i Jego… Lecz nie mogłem pozwolić moim opiniom i wrażeniom zakłócać wizji rzeczywistości. Nie chciałem wydawać pochopnym sądom – może dobry krasnolud skierował zakonników na fałszywy trop, może się im sprzeciwiał?
Na spotkanie z Eruanem zabrałem ze sobą Onfisa. Dobrze było mieć kogoś, kto obserwowałby sytuację z ukrycia – jeżeli ojciec Aerlinn był lepszym aktorem niż przypuszczałem i to wszystko było jednym wielkim podstępem, przynajmniej ktoś by zaniósł wieści reszcie. Na wszelki wypadek, upewniłem się, że moja flaszka trucizny spoczywa bezpiecznie w rękawie. Jednakże, nie przydała mi się tego dnia. Intencje kapłana były szczere, choć niewiele miał możliwości. Arcykapłan Beleor patrzył mu na ręce odkąd Aerlinn ujawniła się jako jego córka, słusznie przeczuwając, że uczucia wezmą górę nad obowiązkiem. Nie mógł nam bezpośrednio pomagać, jednak zgodził się wypisać dwa glejty zezwalające na wejście na teren obu świątyń. Również uprosił u Arcykapłana jedno widzenie ze skazaną. To dobrze, musiałem wtajemniczyć ją w nasz plan.
W przebraniu, udałem się do celi razem z Eruanem. Aerlinn bardzo się ucieszyła na mój widok, trochę mniej na widok ojca, lecz wyjaśniłem jej tę sytuację. Ciekawymi drogami chadza Pani Fortuna - gdybym nie wszedł w pułapkę Hogara, nie udałoby mi się pogodzić ojca i córki. Kapłan zostawił nas samych, słusznie woląc nie znać całej prawdy. Udało mi się również sprowadzić Onfisa, więc planowanie przebiegło bez problemów. Dalsza rozmowa potwierdziła moje obawy – Aerlinn również dzieliła z nami sen. Na dodatek, jej wizja ujawniła więcej niż nasza – wiedziała, że Noxis podał zakonnikom ważne informacje o miejscu pobytu mojego najdroższego przyjaciela. Na pożegnanie, kapłanka obdarzyła nas błogosławieństwem. Ty, isain’thévril, wiesz, jak bardzo boska łaska jest potrzebna w takich chwilach… jak bardzo byłem jej wdzięczny.
Onfis umówił spotkanie z czarodziejką o imieniu Dolien na południe. Wtedy właśnie mieli do miasta przybyć posłowie z Laro, więc można było spodziewać się tłumów. Miałem jeszcze trochę czasu, więc odmówiłem modlitwę dziękczynną, po czym odszedłem – Ofirczyk, Fiordyjczyk i dwaj elfowie na pewno by przyciągali uwagę, więc wolałem ruszyć inną drogą. Jednakże, zły los poplątał moje kroki i zawiódł mnie do parku, gdzie podsłuchałem rozmowę księcia Adarnila z szambelanem. To była wyjątkowo złożona sytuacja, gdyż nawet mój wyćwiczony w subtelnych niuansach dyplomacji umysł nie znalazł właściwego wyjścia. Nie mogłem podsłuchiwać dalej - elfie zmysły są bardziej wyczulone niż ludzkie, moja obecność zostałaby szybko wykryta. Zdecydowałem się zatem wyjść z ukrycia, mając nadzieję, że elfy cenią szczerość. Puścili mnie wolno, jednak wściekłość szambelana prześladowała mnie do końca mojego pobytu. Przez ten nieszczęśliwy zbieg okoliczności zyskałem potężnego wroga. Dowiedziałem się, że tożsamość jednego z posłów – znanego mi z Silberbergu shelthvrall* Aarendila – nie odpowiadała władcy Aenthil, eufemistycznie mówiąc. Polityka jest sprawą drugorzędną, w porównaniu do ratowania przyjaciół, zatem zamiast ostrzegania dawnego towarzysza, czy też sabotowania negocjacji, do czego sytuacja była idealna, udałem się na umówione spotkanie. Udało mi się podzielić z nimi informacjami i wymóc obietnicę, że nie będą interweniować póki Aarendil nie będzie w bezpośrednim niebezpieczeństwie.
Dolien była piękna - nie aż tak piękna jak ty, lecz przez chwilę przypominała Yndirmarie. Tylko przez chwilę jednak - Yndir przypominała ostrze miecza, zaś Dolien roztaczała aurę zwiędniętego kwiatu. Uroda Yndir była surowa, lecz realna zaś uroda Dolien była zimna i niedostępna. Czarodziejka nie była zachwycona tą sytuacją – wspomniała, że wymagałoby tu użycia magii, którą praktykowała w młodości. Nie nazwała bezpośrednio swego czarnoksięstwa, jednak te kilka słów wystarczyło mi, by rozpoznać wiedźmę. Wolałem nie słyszeć jej dalszych słów, więc wszedłem do pobliskiej apteki. Zakupiłem między innymi i diabelskie ziele. Jak się później okazało, Dolien potrzebowała tego do rytuału i moja ofirska intuicja zapewniła mi jej przychylność. Byłem nią lekko zauroczony – nie burz się, najdroższa, nie doszło do niczego między nami. Chociaż zapewne i tak zapragniesz jej śmierci, kiedy skończysz czytać ten list. Czarodziejka wspomniała mi, że czarowanie w transie jest niebezpieczne i poprosiła mnie o pomoc w rytuale. Nie wymagała ode mnie profesjonalnego wsparcia – miałem jedynie ją ocucić, gdyby straciła przytomność. Zgodziłem się, na swoją zgubę. Dolien potwierdziła moje obawy – za młodu parała się Zakazanymi Sztukami. Jej dawny mistrz poił ją ubezwłasnowolniającymi ekstraktami i uczył przeklętej magii. Jednak udało jej się uciec do Aenthil, gdzie porzuciła tę mroczną ścieżkę, choć była świadoma, że nic już nie jest w stanie ocalić jej duszy. Dziwnym trafem, przebywała ze swoim mistrzem w okolicach Silberbergu. To małe miasteczko z całą pewnością było świadkiem wielu przedziwnych wydarzeń.
Moi towarzysze nie byli zachwyceni moją decyzją. Musze przyznać, sam niechętnie zgodziłem się na pomoc w czarnoksięskim rytuale. Moja najdroższa, ty wiesz, że nie złamałbym najświętszych praw mojej religii z czystym sumieniem. Lecz musiałem uratować Aerlinn. Gdybyśmy mieli więcej czasu, szukałbym innego wyjścia – ale kapłani Skogura mogli nas wykryć w każdej chwili. Ponure myśli prześladowałyby mnie do końca tego dnia, gdyby nie pewna wizyta towarzyska. Razem z Tsuną udaliśmy się do Aarendila, by pokrótce streścić mu sytuację. Gdyby dowiedział się z cudzych ust o tej całej aferze, mógłby stracić panowanie nad sobą. A takie skutki mogłyby być poważne. Złamanie rokowań pokojowych było mi bardzo na rękę, jednak wolałem tego dokonać subtelniejszymi metodami. A skoro Aarendil został posłem, to oznacza, że musi mieć wysoką pozycję na dworze księżnej Savry. Obiecującego pionka nie warto poświęcać, kiedy cel może być osiągnięty lepszymi metodami.
Na dworze niemal wpadliśmy na szambelana. Proszenie o audiencję u posłów z Laro po tym, co podsłuchałem byłoby skończoną głupotą – nawet Serrano by się domyślił moich intencji. Akurat był zajęty rozmową z Eruanem, co zyskało mi chwilę. Szybko przekazałem negocjacje Tsunie, po czym wykonałem dyplomatyczny odwrót. Przełożony zauważył mnie i oddał mi obiecane glejty. O dziwo, pechowy łowca potworów bez problemu uzyskał dwa zezwolenia na spotkanie z posłami – dla siebie i ‘sługi’. Sprytny manewr. Rozmowa z Aarendilem przebiegła bez większych zaskoczeń. Wspomniał, że jest emisariuszem tylko dlatego, że księżna chciała kogoś z odpornością na magię umysłu w poselstwie i, o dziwo, nie mogła wybrać kogoś, kogo książę Adarnil by tolerował. Wyczuwam w tym rękę naszych sprzymierzeńców z Laro. Ujawnił mi też powód tej nienawiści – za czasów wojny zginęła siostra Adarnila, czarodziejka, i książę uważa, że to Aarendil ją zabił. Perfekcyjnie. Nie wiem, czy umieszczenie go w poselstwie jest pomysłem kogoś z Laro, czy też Ranii lub kogoś z senatu Itharos, ale chylę przed nim głowę. Teraz negocjacje nie mają prawa dobrze się skończyć.
Wróciłem do świątyni Skogura, gdzie zabawiałem się kłótniami z Hogarem, do czasu aż zapadł zmierzch. Poinformowałem go, że mam spotkanie z piękną elfką, po czym udałem się na wyznaczone przez Dolien miejsce. Tam napoiła mnie eliksirem, który miał mnie uodpornić na działanie otumaniających ziół, jednak w rzeczywistości unieruchomił mnie i ubezwłasnowolnił. Tak, moja najdroższa, oszukała mnie. Bezsilnie patrzyłem jak profanuje stary grób i używa mojej krwi do swego przeklętego rytuału. Jednakże, Pani litościwie zesłała mi łaskę omdlenia, więc nie musiałem oglądać dalszej części tego bluźnierstwa.
Z łatwością wyobraziłem sobie, jak czytasz ten akapit. Twoje oczy płoną słusznym gniewem, twoja pierś unosi się z oddechem ciężkim od prawej furii, twe delikatne palce drżą, szarpiąc papier - a może jesteś na kolanach, zbierając podarte skrawki listu z podłogi? Może patrzysz, jak te słowa płoną w kominku, w który z gniewu cisnąłeś opis mojego bluźnierstwa przeciw świętym prawom Toledy. Słuszny jest twój gniew, Aine, moja ukochana, lecz Pani mnie ukarze w swoim czasie.
Taką cenę zapłaciłem za uwolnienie Aerlinn. Podczas trwania rytuału straciłem przytomność i obudziłem się następnego ranka, w domu Tsuny - Dolien przyniosła mnie tam i powiedziała moim towarzyszom, że zemdlałem w trakcie rytuału przez opary ziół. Nie podałem im swojej wersji wydarzeń – lepiej nie ryzykować gniewu tak potężnej czarnoksiężniczki. Musiałem jeszcze wytłumaczyć się Hogarowi – lepiej było nie wzmagać podejrzeń. Kiedy dotarłem do komnat gościnnych, usłyszałem głos arcykapłana Beleora. Mój dawny towarzysz zdawał mu raport z odkrytych w nocy śladów czarnoksięskiego rytuału na cmentarzu. Na moje nieszczęście, Dolien nie zatarła śladów i kapłani wykryli tam również moją krew. Arcykapłan wydał polecenie śledzenia mnie. Usiłowałem szybko się ulotnić, jednak nie udało mi się zgubić ‘ogona’. Dotarłem do domu Tsuny i szybko ostrzegłem resztę – Onfis i Ulf natychmiast się ulotnili, zaś ja zacząłem prowadzić niezobowiązującą konwersację z elfem. Wtedy właśnie kapłani Skogura zupełnie zrezygnowali z tej namiastki subtelności i wpadli do domu, aresztując nas obojga. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie pomoc Aerlinn. Magiczne pnącza wyrosły z podłogi i oplątały naszych prześladowców. To musiał być cud – nawet, jeżeli to było jej zaklęcie, a nie boska interwencja, skąd mogła wiedzieć, że teraz jej potrzebujemy? Nie traciliśmy więcej czasu – odkryli nas, więc musieliśmy szybko wydostać Aerlinn.
Nie wiem, jaki skutek miał nasz improwizowany ratunek. Udało nam się wydostać Aerlinn, która jednak straciła przytomność gdy tylko Dolien rzuciła zaklęcie – jednak nie mam pojęcia, czy nasz podstęp oszukał kapłanów Skogura. Czy nabrali się na iluzję i uznali, że zawiedliśmy, czy też dojrzeli Aerlinn wśród nas i domyślili się prawdy… Jednak udało nam się umknąć pościgowi i teraz jesteśmy chwilowo bezpieczni w jednej z wielu kryjówek Onfisa. Mam nadzieję, że nie będą podejrzewać Sephiona. Na pewno wiedzą, że przybyłem z jego karawaną. Oligoi i moja dyplomatyczna wiarygodność to drugorzędna sprawa – nie zniósłbym myśli, że przeze mnie coś mu się stało. On jest jednym z niewielu Ofirczyków, którym mogę zaufać. Proszę cię, sprawdź jego stan i pomóż mu, jeżeli rzuciłem na niego podejrzenia.
I ta noc nie przyniosła mi ulgi - choć teraz wiem, że jest bezpieczny wśród tryntyjskich driad, wiem też, że jest ranny, i że Go widzieli. Nie wiem, czy łuki i strzały, które przed laty przesłałem Córom Lasu wystarczą przeciw mieczom Zakonu. Potrzebuję Twej pomocy. Potrzebuję Ciebie. Wiesz, co czynić - przygotuj moją gwardię i ruszaj. Za kilka dni będziemy w Askaronie, Tobie droga powinna zająć tyle samo czasu. Jeżeli nie spotkasz nas tam, ruszaj na północ do Silberbergu - nie czekaj na nas, gdyż i my nie będziemy mogli sobie pozwolić na czekanie. Weź ze sobą magię, tyle magii, ile możesz bez poświęcania prędkości na rzecz pojemności. Tobie zostawiam wybór magicznych przedmiotów, ty się lepiej na tym znasz. Jeżeli uda ci się pozyskać z Kręgów jakąś magię teleportacyjną, zrób to, błagam! Ta sprawa jest nie tylko moją osobistą sprawą - ruszam tam przede wszystkim dlatego, że mój najdroższy przyjaciel jest w niebezpieczeństwie, ale moją furię podsyca świadomość, że jego prześladowcy śmią czynić to w imię Toledy. On z taką wiernością służył Pani, zaś fałszywi zakonnicy wykorzystują Jej imię do swych niecnych celów. Aine, zaklinam cię, wesprzyj nas w tej walce. Dawno temu, Twoja magia zniweczyła Twe marzenia - do Zakonu Początku Świata magów nie przyjmują. Teraz ujrzyj swój dar jako ochronę, nie jako klątwę - gdyby nie on, teraz służyłabyś fałszywym panom. Niech bogowie cię błogosławią, najmilsza,

Aleksander
Verlaine
Marlowe





* Nieprzetłumaczalne słowo ofirskie
** Przetłumaczalne słowo ofirskie, określenie znaczące mniej więcej ‘zabójca magów’
_________________
Obóz 2010 + epilog 2010 - Alexander Verlaine Marlowe, szpieg ofirski
Epilog 2011 - Calatin de Vere, niziołczy uczony
Obóz 2012 - Caius Katsulas/Alexander Verlaine Marlowe, szpieg ofirski na usługach Proroka

There's only one way for a professional soldier to die. That's from the last bullet of the last battle of the last war.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 28-10-2010, 19:22   

No ładnie :)
Już to pisałam, ale chyba prywatnie, to se powtórzę.
Jest ciekawym uczuciem patrzeć, jak rozwijają się i ewoluują wątki i postaci obozowe - w kierunkach niezależnych od tych, jakie im nadaliśmy, tworząc je :) Krócej ujmując - aleście nawyczyniali! :D A już zwłaszcza zachwycają mnie rewelacyjnie rozwinięte wątki polityczno-etniczne, szczególnie ofirskie, utrafione idealnie w moje wyobrażenie o tym rejonie świata. Aż mi szkoda, że nigdy nie zagramy obozu w Ofirze... :(

Widać parę tendencji w całej fabule -
- po pierwsze dość silne nasycenie religijnością. Miejscami przesycenie i lekkie nadinterpretacje. Walki kościołów o wiernych, wojny religijne i inne inkwizycje są typowe dla religii monoteistycznych, a takich - na razie ;) - nie mamy w świecie gry. Ludzie wierzący w istnienie wielu bogów powinni rozumieć, że obrażać jednego, służąc drugiemu, nie jest zbyt zdrowo. Wręcz przeciwnie, służba jednemu bóstwu nie może wykluczać szacunku i czci dla pozostałych i to cecha charakterystyczna społeczeństw politeistycznych. Więc oskarżenie o wyznawanie Herna wydaje mi się szyte grubymi nićmi, ten, kto chciał usadzić Aerlinn powinien się posłużyć pretekstem lepiej osadzonym w realiach.
Ale to dygresja, głównie chodziło mi o przesycone neofickim entuzjazmem Aleksandra spojrzenie na świat :) Może jest tak, jak powiedział Ian w sąsiednim temacie - zeszło się na waszym turnusie kilka silnych kapłańskich postaci i w efekcie 'zakapłanowali' ;) całą grę ;)
- druga tendencja to występujące co i rusz motywy ratowania przyjaciół z opresji :) Bohaterowie obozu najwyraźniej nawiązali tak silny kontakt ze sobą, że są gotowi stawiać w hazard los własny, los swoich organizacji i państw w imię owej żarliwej przyjaźni :) Nie oceniam, po prostu rzuca się to w oczy :)

No ale wszystko napisane cudnym i niepowtarzalnym stylem Aleksandra! :D
Ślicznie :)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Abdel 

Skąd: Warszawa
Wysłany: 28-10-2010, 19:55   

Indiana napisał/a:
Bohaterowie obozu najwyraźniej nawiązali tak silny kontakt ze sobą, że są gotowi stawiać w hazard los własny, los swoich organizacji i państw w imię owej żarliwej przyjaźni :)

Nie wszyscy :mrgreen: Chociaż mógłbym poświęcić parę państw ale raczej w imię dobrej bitki ;)

Cudnie napisane a wątki polityczne co tu dużo mówić...genialne.Tylko troszkę za dużo patosu ale akurat w tym wypadku(i tylko w tym! :mrgreen: ) nie szkodzi on tak bardzo a miejscami wręcz pasuje :D
 
 
Masza 


Skąd: Szczecin/Poznań
Wysłany: 28-10-2010, 21:09   

Indiana napisał/a:
zachwycają mnie rewelacyjnie rozwinięte wątki polityczno-etniczne


Ja tak przy okazji zapytam - skoro Fiordyjczycy są wikingami, a Samnijczycy to Mongołowie, to czy inne krainy w świecie SB mają swoje pierwowzory w rzeczywistości? I czy jest jakiś odpowiednik Słowian :mrgreen: ?
_________________
lastfm.pl/user/Gurthiriel
 
 
The124C41 
No good deed goes unpunished


Skąd: Outer Heaven
Wysłany: 28-10-2010, 21:38   

Cytat:
- po pierwsze dość silne nasycenie religijnością. Miejscami przesycenie i lekkie nadinterpretacje. Walki kościołów o wiernych, wojny religijne i inne inkwizycje są typowe dla religii monoteistycznych, a takich - na razie ;) - nie mamy w świecie gry. Ludzie wierzący w istnienie wielu bogów powinni rozumieć, że obrażać jednego, służąc drugiemu, nie jest zbyt zdrowo. Wręcz przeciwnie, służba jednemu bóstwu nie może wykluczać szacunku i czci dla pozostałych i to cecha charakterystyczna społeczeństw politeistycznych. Więc oskarżenie o wyznawanie Herna wydaje mi się szyte grubymi nićmi, ten, kto chciał usadzić Aerlinn powinien się posłużyć pretekstem lepiej osadzonym w realiach.


Czego się spodziewać po neoficie i kapłance jeśli nie nasyconej religijnością sesji? Owszem, usiłowałem zaznaczyć głupotę owego oskarżenia i żałuję, że nie dane mi było prowadzić politycznej dysputy z oskarżycielami. Wolę się wykazywać słowem niż czynem.

Cytat:
Ale to dygresja, głównie chodziło mi o przesycone neofickim entuzjazmem Aleksandra spojrzenie na świat


Neoficki entuzjazm jest w tym wypadku całkowicie uzasadniony. Zauważyłam u części moich postaci pewną cechę, nazwaną na mój użytek Blind Devotion (ślepe oddanie) cechujące się absolutną, zupełną obsesją na punkcie pojedynczej osoby. Składa się na to między innymi uwielbienie, fanatyzm, ekstremizm, używanie niewspółmiernych środków i poświęcanie wszystkiego (w tym i również więzi z innymi) dla tej osoby. Często się to kończy źle zarówno dla obiektu, dla postaci, i dla tych dookoła niego, gdyż postać taka jest absolutnie zaślepiona i nie da jej się przemówić do rozsądku ;> Marlowe akurat podpada pod tę kategorię.

Cytat:
- druga tendencja to występujące co i rusz motywy ratowania przyjaciół z opresji :) Bohaterowie obozu najwyraźniej nawiązali tak silny kontakt ze sobą, że są gotowi stawiać w hazard los własny, los swoich organizacji i państw w imię owej żarliwej przyjaźni :) Nie oceniam, po prostu rzuca się to w oczy :)


Istnieje akurat taki psychologiczny fenomen polegający na łatwiejszym tworzeniu więzi (i to silniejszych więzi niż w grupie kontrolnej) w chwilach kryzysu. Niebezpieczeństwo potrafi połączyć ludzi i stać się początkiem wielkiej przyjaźni, nawet, jeżeli trwa to krótko. No i biorąc pod uwagę moją wersję Ofiru - czy to dziwne, że ktoś chce stamtąd uciec, nawet tylko po to by się wpakować w niebezpieczeństwo i narazić swoją dyplomatyczną wiarygodność czy swój kraj? Pomińmy swój los, moja postać przecież chce umrzeć i dopiero później mu przechodzi.

Cytat:
No ale wszystko napisane cudnym i niepowtarzalnym stylem Aleksandra! :D
Ślicznie :)


:oops:

Cytat:
Ja tak przy okazji zapytam - skoro Fiordyjczycy są wikingami, a Samnijczycy to Mongołowie, to czy inne krainy w świecie SB mają swoje pierwowzory w rzeczywistości? I czy jest jakiś odpowiednik Słowian :mrgreen: ?


Hm. W rozmowie z Krecikiem w pociągu do Poznania wyszło na to, że Tryntyjczycy mieli być Celtami, ale ja bym bardziej stawiała na Szkotów. Chyba, że Szkoci to krasnoludy - struktura klanowa, kilty... ale Tryntyjczycy też noszą kilty... Ofir to miało być Bizancjum, jeden z moich wielu autorytetów twierdzi, że mu bardziej przypomina Egipt, ja w tym odnajduję śladu Grecji (kolebka ludzkiej kultury i cywilizacji, no i nazwy...). Wergundia to oczywiście Imperium Rzymskie. Ale poczekajmy, aż się wypowiedzą twórcy...
_________________
Obóz 2010 + epilog 2010 - Alexander Verlaine Marlowe, szpieg ofirski
Epilog 2011 - Calatin de Vere, niziołczy uczony
Obóz 2012 - Caius Katsulas/Alexander Verlaine Marlowe, szpieg ofirski na usługach Proroka

There's only one way for a professional soldier to die. That's from the last bullet of the last battle of the last war.
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 28-10-2010, 21:58   

Masza napisał/a:
jakiś odpowiednik Słowian
Terale :) Ale nie szukaj prostych pierwowzorów :) Np. Samnijczycy to Mongołowie, ale też trochę Indianie prerii. Trochę to zamieszaliśmy :)
The124C41 napisał/a:
Hm. W rozmowie z Krecikiem w pociągu do Poznania wyszło na to, że Tryntyjczycy mieli być Celtami, ale ja bym bardziej stawiała na Szkotów. Chyba, że Szkoci to krasnoludy - struktura klanowa, kilty... ale Tryntyjczycy też noszą kilty... Ofir to miało być Bizancjum, jeden z moich wielu autorytetów twierdzi, że mu bardziej przypomina Egipt, ja w tym odnajduję śladu Grecji (kolebka ludzkiej kultury i cywilizacji, no i nazwy...). Wergundia to oczywiście Imperium Rzymskie. Ale poczekajmy, aż się wypowiedzą twórcy...

A widzisz, nie jest to takie oczywiste. Pierwowzorem dla Wergundii jest państwo Karola Wielkiego :P Oczywiście, pomieszane z elementami rzymskimi.
Tryntyjczycy i Birka, to wikingowie w wersji spokojniejszej, Svearowie, Goci, mieszani oczywiście z Celtami. Krasnoludy są celtyckie (nie wszystkie!), ale i klasycznie krasnoludzkie, runy wszak mają nordyckie. Tryntyjczycy noszą kilty tylko! na pograniczu północnym - efekt przenikania kultur.
Podstawą Ofiru jest Bizancjum, ale i porównanie do Egiptu i do Grecji jest w pełni na miejscu. Terala, ciągle za mało wykorzystana w grze, jest słowiańska :) Elfy są .... ;) elfie ;)
To strasznie fajna część tej roboty - zabawa motywami etnicznymi :)

The124C41 napisał/a:
Marlowe akurat podpada pod tę kategorię.
Da się zauważyć :) Ale taki styl prowadzenia postaci generuje więcej emocji, to dobrze.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Travor 

Wysłany: 28-10-2010, 22:38   

Indiana napisał/a:
Pierwowzorem dla Wergundii jest państwo Karola Wielkiego :P

Ha! A nie mówiłem, warszawska zgrajo! :P ;)
The124C41 napisał/a:
Ofir to miało być Bizancjum, jeden z moich wielu autorytetów twierdzi, że mu bardziej przypomina Egipt, ja w tym odnajduję śladu Grecji (kolebka ludzkiej kultury i cywilizacji, no i nazwy...)

No ale Bizancjum tworzyli przecież właśnie grecy (w ogromnym uogólnieniu, oczywiście :P ), tylko uważający się za rzymian (też nie zawsze) :P W średniowieczu, oczywiście. POwstałe wtedy miasta, twierdze i używane imiona były typowo greckie. Oczywiście nie tyczy to się ośrodków utworzonych w czasach stricte rzymskich.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 13