|
Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)
|
Spotkania drużyny |
Autor |
Wiadomość |
Hodo
Emeryt
Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
|
Wysłany: 15-02-2011, 02:43
|
|
|
Travor napisał/a: | gulaszu trza jednak nie tykać |
Przecież pyszny był. Zaszkodził?
Travor napisał/a: | Hodo to chun |
Wytłumacz.
Travor napisał/a: | na zwiedzanie Koloseum trzeba się wybierać trochę wcześniej. |
Wytłumacz Travor napisał/a: | jedna idealnie podjechała pod szablon |
Ciekawe która?
Travor napisał/a: | Bardziej fakt że pozwolono by to się wydostało z gardzieli, ale wciąż | Bezczelny. Kharie się podobały nasze intonacje. |
|
|
|
|
Enid
kanalia
Skąd: Marki
|
Wysłany: 15-02-2011, 11:08
|
|
|
Hodo napisał/a: | Travor napisał/a:
na zwiedzanie Koloseum trzeba się wybierać trochę wcześniej.
Wytłumacz |
Bodajże w niedzielę po 10 zaczęłam budzić Travora, który spał sobie jeszcze w najlepsze. Jego pierwsze słowa brzmiały następującą:Enid, nienawidzę Cię. Właśnie sobie zwiedzałem Koloseum |
|
|
|
|
Kharie
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 15-02-2011, 11:24
|
|
|
Haha! Tak, koloseum nie ma sobie równych xD
Cytat: | Kharie się podobały nasze intonacje. |
Ano, ano. Bo ja w ogóle lubię słuchać piosenków. A szczególnie tej takiej, którą śpiewacie z Indianą w podziale męsko-żeńskim. No i "Ore Ore" w wykonaniu grupowym :}
Cytat: | Trzeba nad tym popracować, albo coś wymyślić. |
Moim zdaniem dobrze jest tak, jak jest. Fajnym urozmaiceniem jest robienie gier na zmianę. Nie wszystkich na raz, tylko kilku na jednym spotkaniu i kilku na drugim. Bo się nie nudzą. A werwa przecież była! |
|
|
|
|
Illima
Dyrektor Instytutu Alchemii
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 15-02-2011, 12:11
|
|
|
Hodo, mi chyba gulasz zaszkodził Pierwszy raz, wcześniej się to nie zdażyło. Ale w sumie, biorąc pod uwagę mój stan ogólny na spotkaniu, to wszystko może być przyczyną.
Też jestem ciekaw kto wpadł pod szablon, a kto zaskoczył nie wiem czy o to należy pytać. |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 15-02-2011, 13:17
|
|
|
Enid napisał/a: | decyduję się zostać i przyjeżdżać na następne |
Travor napisał/a: | Ja też jak wspominałem zostaję. |
Witamy na pokładzie |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Abel
|
Wysłany: 15-02-2011, 15:50
|
|
|
A ja jeszcze raz dziękuję za przyjęcie i mam nadzieję, że nikogo nie przeraziły moje wyczyny wokalne wieczorem |
|
|
|
|
Hodo
Emeryt
Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
|
Wysłany: 17-02-2011, 04:43
|
|
|
No Travor, czekam na odpowiedź |
|
|
|
|
Hodo
Emeryt
Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
|
Wysłany: 20-03-2011, 21:20
|
|
|
Dnia 19. marca anno domini 2011 gościliśmy na ślężańskiej Ostarze, pod średniowieczną wieżą w Siedlęcinie!
Skład: Yngvild, Vestar, Ask,Hodo, oraz thralle Kadlin i Sveinn.
Impreza oczywiście udana, a atrakcji dla wszystkich zmysłów na niej co niemiara! Tuż po przyjeździe, wypakowaniu i naprawdę stosunkowo szybkim i solidnym rozłożeniu saksona mieliśmy okazję poobserwować (a Indi nawet posędziować) zmagania dzielnych, żądnych krwi ślężańskich junaków. Krew się wprawdzie nie polała, ale byli to początkujący, więc trzeba im to wybaczyć. Zwycięzca otrzymał godny pozazdroszczenia nożyk. Najedliśmy się też najpyszniejszych na świecie pierogów ze szpinakiem, godnych umieszczenia w pieśniach i sławienia po wsze czasy. Ale pierogi to tylko kropla w morzu przysmaków, jakich mogliśmy zakosztować tego dnia. Albowiem przypadło nam uczestniczyć w zgoła lukullusowej uczcie, gdyż świętowaliśmy nie tylko ponowne narodziny wiosny, ale także urodziny kniazia Ślężan, Wilczana. Od hucznego wykonania szlagieru "Sto lat" snadnie popękać musiały kamienne mury wieży. Stoły biesiadne uginały się pod ciężarem wszelakiego dobra, na nich poustawianego. Mięso, ryby, jajka, własnoręcznie pieczone chleby i inne rarytasy zachwyciły wszystkich swym smakiem. W trakcie biesiady odczytana została kronika plemienia, biesiadnicy słuchali w skupieniu ślężańskich dziejów, co rusz wybuchając gromkim śmiechem, gdyż wesołe to były opowieści (a i o Villsvinach była mowa ). Wypada już tylko wspomnieć o wspaniałym, cudownym "miodowym Cinku". To znaczy miodowym piwie, uwarzonym przez Cinka. Smak tego boskiego nektaru na zawsze pozostanie w mej pamięci. Po nocy spędzonej jednak pod dachem, a nie w namiocie, całe gremium wyprawiło się, by uroczyście wygnać zimę, utopiwszy słomianego marzana. Ceremonii stało się zadość, zły marzan został podpalony, wrzucony do rzeki i dla pewności jeszcze, aby nie przyszło mu do głowy, żeby wrócić, obrzucony solidnymi drewnianymi konarami. Rezultatem tak spektakularnego zwycięstwa nad zimą, było pojawienie się ciepłego, wiosennego słońca. I przyszedł czas się pożegnać ze Ślężanami. Zwiedziliśmy sobie jeszcze wnętrze siedlęcińskiej wieży, a potem zmylismy się do domów. Po drodze zatrzymalismy się jeszcze na chwilę, by zdobyć zamek Bolków, a właściwie to zająć, gdyż jak się okazało, poddał się bez walki. Inauguracja sezonu została dokonana
Podpisano, naczelny Heraklit drużyny.
Hodo. |
Ostatnio zmieniony przez Hodo 20-03-2011, 21:30, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Illima
Dyrektor Instytutu Alchemii
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 20-03-2011, 21:27
|
|
|
?! xD
Po pierwsze: jaki Heraklit? xD
Po drugie Kadlin też jest thrallem
Po trzecie rządni pisze się przez "ż"
Ale było super i sie nie czepiam! |
|
|
|
|
Hodo
Emeryt
Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
|
Wysłany: 20-03-2011, 21:30
|
|
|
Poprawiłem. Heraklit to było nawiązanie do opisu wyprawy 2009 |
|
|
|
|
Rigo
Mroczny Strażnik Rosołu
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 20-03-2011, 21:45
|
|
|
Zaiste zacna Ostara była i piwo cinkowe równiez zaiste |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 21-03-2011, 00:14
|
|
|
Ej, następnym razem zorganizujemy Ślężanom gry wikińskie Własnie mnie olśniła taka myśl
Było wyśmienicie - w sensie dosłownym. To, co Ślężanki postawiły na stołach, to w ogóle było ciężkie mistrzostwo świata Pieroooooogi ze szpinakiem! Koooołacz z misiem (misiołacz ) Chleeebek pieczony... Mraaaauuu!
I jak zwykle nie wziełam aparatu |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Hodo
Emeryt
Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
|
Wysłany: 04-04-2011, 18:31
|
|
|
W dniach 1-3 kwietnia gościliśmy w naszych skromnych progach Belizara, przedstawiciela poznańskiej szkoły fechtunku "Salut".
Belizar uraczył nas wieloma ciekawostkami z dziedziny szermierki, oraz poprowadził trening. Dla odmiany odbywał się on na broń otulinową, dzięki czemu walki były dynamiczne, można było prać się bez osłon i nie męczyliśmy się tak szybko jak przy walce stalą. Mieliśmy także zaszczyt pojedynkować się z nim na szablę sportową. Po kolacji popełnionej przez Riga znów chwyciliśmy za szable i zabawiliśmy się w grupową karczemną rąbaninę, zaś następnego dnia spróbowaliśmy się na stalowe miecze. Powiem, że tak obfitego, pod względem aktywności fizycznej treningu dawno nie było, i chyba został ustanowiony nowy rekord zakwaszonych mięśni w moim ciele. A oprócz tego był alkohol, śpiew i gry wikińskie, więc spotkanie naprawdę owocne!
Zdjęć oczywiście nie ma, bo nikomu nie przyszło do głowy, żeby wziąć aparat... |
Ostatnio zmieniony przez Hodo 04-04-2011, 18:32, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Belizar
Skąd: Szamotuły
|
Wysłany: 07-04-2011, 00:34
|
|
|
Hodo, oj tam, oj tam
Na następne spotkanie przywiozę husarki i huttony
Było mi baardzo milo u Was gościć. |
_________________ Rach-ciach: idziesz w piach. |
|
|
|
|
Hodo
Emeryt
Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
|
Wysłany: 07-04-2011, 00:50
|
|
|
Husarki <3
Nam również było miło |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 16-04-2011, 20:37
|
|
|
Drodzy Przyjaciele Hirdu
Jeśli ktoś nie wie, co zrobić z czasem w weekend majowy, informujemy, że będziemy urzędować w Silberbergu. W sobotę planujemy świętować Beltaine, w niedzielę planowane są (na razie bliżej nieokreślone) pokazy na forcie Ostróg. Poza tym zajmować się będziemy treningami i rzemiosłem.
Chętnych - zapraszamy. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Nila Laurelin
Skąd: z daleka
|
Wysłany: 17-04-2011, 21:37
|
|
|
To znaczy, że jak się nie jest bezpośrednio związanym z drużyną, to można się pojawić? |
_________________ Before doing something be sure to ask yourself: 'Could I get in trouble for this?' If the answer is 'No', find something more exciting to do. |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 17-04-2011, 23:41
|
|
|
Wpis dotyczył dokładnie osób, które zadeklarowały bycie Przyjaciółmi Hirdu, ale tak, inne osoby też mogą się pojawić, przy czym podlegają rygorom spotkania (spanie w halli, składka na żarcie, bieżąca praca przy obozowisku etc) |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Hodo
Emeryt
Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
|
Wysłany: 18-04-2011, 00:00
|
|
|
Chyba, że na przykład nie chcą spać w halli i będą żywić się sami, nieprawdaż? |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 18-04-2011, 00:03
|
|
|
Prawdaż Chodzi o to, żeby ktoś nie pomylił spotkania drużyny z obozem |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 09-05-2011, 22:42
|
|
|
Wychodzi, że chyba na mnie to padnie
Illima jak znajdzie wenę, doda literackie sprawozdanie, a ja póki co na sucho i lakonicznie:
Spotkanie majówkowe odbyło się w dniach i wieczorach od 30 kwietnia do 3 maja.
Obecni:
- Illima
- Rigo
- Ania, pani Riga
- Hodo
- Demon
- Kharie
- Enid
- Travor
- Radek
- Indi
Wykonane:
- ogarnięcie villsvin-sprzętu - niekompletne jeszcze, ale namiot ma już oczka do odciągów (choć nie ma jeszcze zamknięcia). Są też wycięte tarcze. Ale tylko wycięte.
- treningi z naciskiem na wyrównawcze dla nowych, oraz z akcentem na wprowadzanie elementów szkolenia ściągniętych od Belizara
- kto wsadził dziką świnię na konia?? Czyli zaliczona nauka jazdy konnej
- oraz przede wszystkim pokaz, dla niektórych pokazowy debiut Poszło w ruch stanowisko łucznicze, stanowisko podpłomykowe pod wodzą debiutującej szefowej ogniska Kharie z bohaterską pomocą Enid oraz chłopaków walczących z mokrą sosną
Walki też poszły debiutancko, bo pierwszy raz w ruch poszła nasza nowa włócznia, w moich osobistych łapkach. Obyło się bez przewidywanych w związku z tą, owianą złą sławą bronią, kontuzji.
Potem w tańcach zadebiutowała Kharie w swoim pierwszym pokazie.
Poszło bez zarzutu Na sam koniec Hodo uraczył nas cudnym pokazem fireshow, który jako jedyny załapał się na zdjęcia
https://picasaweb.google.com/villsvinhird1/BeltaineMajowka2011# - tu zdjęcia autorstwa Demona. W większości w cywilu i bardzo mało niestety, ale tak to jest, jak się ma co robić na pokazie
WSZYSTKIM UCZESTNICZĄCYM BARDZO DZIĘKUJĘ ZA UDZIAŁ I WŁOŻONĄ PRACĘ
Oczywiście były jeszcze przemiłe wieczorki ( i to wcale nie Klasyczne Villswińskie Wieczory Towarzyskie) A całe spotkanie zakończyło się tak:
https://picasaweb.google.com/villsvinhird1/BeltaineMajowka2011#5604798344807785602
To zdjęcie ze Srebrnej z 3-go rano. Ktoś tam pytał czy nas zasypało i czy mamy prąd Tak, zasypało, nie, nie mieliśmy |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
|
|
|
|
Hodo
Emeryt
Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
|
Wysłany: 22-06-2011, 00:08
|
|
|
W dniach 17-19 czerwca 2011 wzięliśmy udział w Cedyńskich Spotkaniach z Historią
Skład:
Yngvild, Vestar, Kadlin, Hodo + gościokandydat Ulf
Dojechaliśmy w piątek koło północy, więc przed położeniem się spać zdążyliśmy tylko rozłożyć obozowisko, zapoznać się z sąsiadującymi tuż obok Krukami i posiedzieć trochę przy ogniu.
Następny dzień miał być naładowany atrakcjami, tak więc wstaliśmy o iście prasłowiańskiej godzinie, bo około dziewiątej, kiedy słońce zaczęło już niemiłosiernie prażyć. I pierwszą atrakcją na naszej drodze była... autokarowa wycieczka do muzeum w Cedyni Która tak nawiasem była tylko pretekstem dla części wikingów do tego, by wziąć prysznic w pobliskiej pływalni ;P Po około 20-minutowym zwiedzaniu malutkiej ekspozycji malutkiego muzeum, prowadzonego przez milutkiego kustosza, jeżdżącego naprawdę malutkim autkiem (!) (mini cooper ) spędziliśmy urocze 1,5 godziny w parku, czekając na czyściochów, którzy wybrali się pod prysznic. Na szczęście humory dopisywały (trochę za sprawą szejków - tych mlecznych, nie arabskich). Dlatego miast pomstować na organizację wycieczki snuliśmy plany matrymonialne i nudziliśmy się jak mopsy. Ale nadszedł wreszcie moment powrotu do obozu, gdzie powitała nas... ulewa! Tak, tak, przez 2 godziny moczyli się w wodzie z pryszniców, a tu woda z nieba. Na szczęście ulewa skończyła się szybciej, niż wycieczka do Cedyni i mogliśmy upichcić pyszną kaszę z mięskiem i grzybkami na konkurs kulinarny. Nie wiedzieć czemu, organizatorom nie przypadła do gustu, więc jeśli chodzi o nagrodę, to obeszliśmy się smakiem -_-
Na usprawiedliwienie mamy to, że śpieszyliśmy się na terenowe manewry. Wszyscy walczący uczestnicy zostali podzieleni na 2 drużyny - jedna miała przemaszerować przez las do obozu, a druga w tym lesie się na nich zaczaić, napaść i spuścić bęcki. Niestety organizatorzy nie wytłumaczyli zasad w sposób klarowny, w wyniku czego czający się w lesie nie wiedzieli, którędy będą iść ich ofiary, a ofiary nie wiedziały, że czający się nie wiedzą gdzie się mają czaić. A już kompletnie nikt nie wiedział, że jedna z drużyn miała mieć flagę i to ona miała się znaleźć w obozie! W rezultacie obie drużyny były pewne, że wygrały, bo wysłały do obozu swoich ludzi, nasza trójka (Vestar, Yngvild, Hodo) niepotrzebnie czaiła się w leju po bombie na zboczu góry Czcibora, a bitkę w końcu stoczyliśmy w miejscu, z którego wszyscy startowali Chociaż nie, chwileczkę, przecież bitki nie było, bo spadł deszcz i większość wikingów uciekła do namiotów. Pozostała garstka pobiła się trochę w pojedynkach.
Tego dnia Villsviny wzięły również udział w turnieju średniowiecznej gry, o nazwie kubb. Niestety, udało się pokonać tylko jedną drużynę, druga ekipa dzięki jednej fartownej rundzie wykopała nas z turnieju. Reszta dnia upłynęła na suszeniu przeszywek (szczęśliwie nie udało się ich spalić, zwęglił się tylko kołnierz Hoda )
Tuż po zmroku odbył się krótki obrzęd Sobótki, zapłonął wieki stos i rozpoczęły się tańce, hulanki i biesiada! Której gwiazdą był cuuudownie pyszny, absolutnie przewspaniały, niebowgębny, mięciutki, rozpływający się w ustach, aromatyczny duszony DZIK !! Tak wspaniałego dania nie zapewnił nam jeszcze żaden organizator, a oprócz tego było jeszcze mnóstwo innych pyszności. Jak na prawdziwą wikińską hulankę przystało była muzyka na żywo (vivat dudziarze i ich płuca!), tańce i skoki przez ognisko. A jak przystało na klasyczny wieczorek villsviński, gdy już się wszyscy wytańczyli, zasiedliśmy przy ognisku, śpiewając pieśni. W tej konkurencji oczywiście nie miała sobie równych Kadlin, która swym wyciem przywołała kilka ciekawskich osób, w tym jedną równie utalentowaną śpiewaczkę, która też zawyła nam godnie i wspaniale
Następny dzień był dniem otwartym dla turystów, którzy przybyli nas podglądać. I trzeba przyznać, że jeśli deszcz jest spadającym na nas sikiem Odyna, to ma on wyjątkowe problemy z prostatą, bo przez cały dzień męczyły nas kilkuminutowe gwałtowne opady, uporczywie gnające nas do namiotu i ustające w chwilę po naszym dotarciu tam. Mimo to wystartowaliśmy (Hodo i Yngvild) w turnieju łuczniczym. Niestety i tu szczęście nie dopisało, gdyż Yngvild musiała zrezygnować ze względu na kontuzję, zaś Hodowi przez fatalną pierwszą rundę zabrakło trzech punktów do wejścia do ścisłego finału. Myślieliśmy, że powetujemy sobie tę porażkę w turnieju zapasów, bo przecież chłopy u nas tęgie jak dęby i zręczne jak łanie, ale gdzie tam! Vestar trafił na równego sobie przeciwnika i choć wykręcał mu wszystkie możliwe stawy, to jednak uległ dwa do jednego, zaś Hodo, po rozprawieniu się ze swoim pierwszym rywalem został błyskawicznie pokonany przez późniejszego zwycięzcę turnieju.
Ledwo skończył się turniej już trzeba było się szykować do inscenizacji bitwy, w której wziął udział cały hird. Bitwa polan z wojskami margrabiego Hodona była krótka, a sam margrabia powiewając czerwonym płaszczykiem czmychnął w las i przepadł w okolicy toi-toiów.
Po bitwie był jeszcze czas na kręgi, pojedynki, podwójki i insze swawole, w czym oczywiście przeszkodził deszcz. Który przestał padać po to żebyśmy się mogli zacząć pakować (skończyliśmy pakowanie oczywiście znowu w deszczu!)
I tak dobiegła końca kapryśna niedziela, a wraz z nią moja stanowczo zbyt długa relacja. Bawiliśmy się chyba dobrze, tym razem nie było problemów z dojazdem, ani pobytem. Po wyjeździe zostały nam wspomnienia pysznego dziczka, tańców przy ogniu, oraz (coniektórym) obolałe żebra
Podpisano.
Naczelny Heraklit drużyny,
Hodo. |
Ostatnio zmieniony przez 22-06-2011, 00:36, w całości zmieniany 8 razy |
|
|
|
|
Rigo
Mroczny Strażnik Rosołu
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22-06-2011, 00:24
|
|
|
i niektórym zakwasy na karku i szyi od hełmu
Dobra relacja, dobry wyjazd, i dobry dzik ( o jezu... mmmm)
Podziękował wszystkim za wyjazd:) |
|
|
|
|
Kharie
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22-06-2011, 00:28
|
|
|
Haha! Świetna relacja! Uśmiałam się po pachy!
A co do wyjazdu, był genialnym sposobem na oderwanie myśli od sesji. Dzięki Wam wszystkim za świetną zabawę!
(A Illima niech żałuje, że go nie było! ) |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 22-06-2011, 00:51
|
|
|
Cudnie, Hodo
Trochę dorzucę
Hodo napisał/a: | A już kompletnie nikt nie wiedział, że jedna z drużyn miała mieć flagę i to ona miała się znaleźć w obozie! | Okazało się ostatecznie, że obie miały je mieć I gra szła o to, czyja w obozie się znajdzie. Ale myśmy nie mieli.
Hodo napisał/a: | druga ekipa dzięki jednej fartownej rundzie wykopała nas z turnieju. | Nooo, ale to już był ćwierćfinał
Hodo napisał/a: | Tak wspaniałego dania nie zapewnił nam jeszcze żaden organizator | Gwoli uczciwości - dzika zapewnili też organizatorzy w Wólce Radziejowskiej (chyba), na sławetnej Ostarze w 2008 r. Był równie pyszny
Hodo napisał/a: | A jak przystało na klasyczny wieczorek villsviński |
KVWT wygląda inaczej!
Hodo napisał/a: | tym razem nie było problemów z dojazdem | Czy pamięta ktoś inną Vilświńską wyprawę, na której nie zepsuł się pojazd?
Nasze zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/villsvinhird1/Cedynia |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Rigo
Mroczny Strażnik Rosołu
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22-06-2011, 01:45
|
|
|
Indiana napisał/a: | Czy pamięta ktoś inną Vilświńską wyprawę, na której nie zepsuł się pojazd? |
Ostatnia ostara;) ale to mała odległość więc się nie liczy:P jak auto nam się zepsuło w drodze z sobótki to już koniec |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 26-08-2011, 01:59
|
|
|
Wyjazdu na Wolin opisywać chyba nie trzeba. Było jak zawsze - tłoczno, wielojęzycznie, wielonarodowo. Rozłożyliśmy się w centrum osady, tuż obok świątyni. Obok nas obozowali Rosjanie z Silver Wolf, którzy zaczynali śpiewać o 10 rano i kończyli o 3 w nocy, z przerwą na bitwę Śpiewali nawet "Sobakę"
Wzięliśmy udział w bitwach, Enid fotografowała.
https://picasaweb.google.com/villsvinhird1/Wolin2011 |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Hodo
Emeryt
Skąd: Księstwo Śląsko-Pomorskie
|
Wysłany: 17-09-2011, 20:51
|
|
|
Ahoj. Spóźniona relacja z turnieju w Jaworzynie Śląskiej, 27.08.
Skład: Yngvild, Svala, Illima, Vestar, Hodo
Impreza typu multiperiod, organizowana przez XIII wieczne bractwo, więc więcej było późniaków, wczesnych była jeno garstka, chyba z 4 drużyny.
Chyba nie było jeszcze tak wypełnionego zajęciami wyjazdu Ledwo rozstawić namiot i posiedzieć, rozpoczęło się oficjalne otwarcie, niedługo potem - turniej łuczniczy. Wystartowali wszyscy, bez większych sukcesów. Nie obejrzeliśmy finału, bo huraganowy wiatr sprawił, że... porwał nam się namiot. Na szwie. I padł nieszczęśliwie. I z "radosnymi uśmiechami" zabraliśmy się do roboty, żeby go postawić. Udało nam się parę godzin później, w międzyczasie wystartowaliśmy w turnieju bojowym. Oprócz Svali. Cóż, Hodo i Illima wygrali po 2 walki, reszcie poszło nieco gorzej Jeszcze przed odjazdem pobawiliśmy się nieco z wczesnymi w grupowe bitewki. W tym samym czasie lało, grzmiało, wiało i przeciekało w wiatkach i namiotach Około północy zmyliśmy się do domu, tak jak większość obecnych. |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 30-10-2012, 03:17
|
|
|
Informuję, że najbliższe spotkanie odbędzie się
16-18 listopada 2012
w Srebrnej Górze.
Będzie to spotkanie o charakterze wojskowym, pod kątem zmagań midgardzkich. Planujemy manewry terenowe oraz trening walk i szyków. Zapraszamy także chętnych kandydatów do drużyny, będzie można obejrzeć walki i spróbować swoich sił.
Oprócz walki myślę, że znajdziemy czas na łucznictwo i być może na coś więcej (tańce? rzemiosło?) zależnie od czasu i chęci.
Noclegi w Halli przy ogniu.
Osoby nowe prosimy o wcześniejsze mailowe (smsowe lub facebookowe) potwierdzenie obecności. |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|