|
Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)
|
Przygoda #2 |
Autor |
Wiadomość |
Nem
ja nie chcieć ciastko
Skąd: z tam
|
Wysłany: 20-11-2014, 01:44
|
|
|
Nem szybko zareagowała. Złapała się prawą dłonią za lewy nadgarstek i wyszeptała eraldaceta neratekada xirrit i przesunęła prawą dłoń na swoje gardło. Straciła czucie w lewym nadgarstku, ale za to była w stanie dość głośno krzyknąć.
- Zabójcy!!! Mordercy!!! Tam są! - Wskazała prawą ręką w stronę ukrytych w ciemności zamachowców, licząc, że przekieruje emocje wściekłego tłumu na prawdziwych napastników. - Pomocy! Moja przyjaciółka umiera! Zabili ją! Zabili ją! - Przyłożyła głowę do jej piersi zasłaniając wszystkim zebranym widok na prawie całe jej ciało. - Nie oddycha! Serce jej już nie bije - głos się jej załamał, ale wyszło dość naturalnie, więc po prostu została w takiej pozycji. Wyglądało, jakby szlochała. |
Ostatnio zmieniony przez Nem 20-11-2014, 01:45, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 20-11-2014, 02:09
|
|
|
O ile rozumiem, zaklęcie z wodą miało wskazać, że ktoś zasunął zaklęciem od strony przejścia w was, tak? Nie wiem, jakie zaklęcie rzuciła Nem.
Zrobiło się naprawdę poważnie. Zaklęcie Eriego zostało zauważone przez wiele osób, kilka nawet pobiegło w tamtą stronę, krzycząc:
- Jest ich więcej! Czarownicy!
Kilka osób z dezorientacją spojrzało na leżącą Emilię i na Nem, która krzyczała o zabitej przyjaciółce. Ktoś nawet podbiegł, próbując pomóc.
Ale niestety dla was uwagę tłumu skupiał zabity i ta, która przy nim siedziała. Płacząca do tej pory na ziemi kobieta oddała ciało zabitego komuś innemu, ewidentnie też bliskiemu, bo chłopak płakał i tulił się do martwego mężczyzny i zerwała się w waszym kierunku.
- Mordercy! - krzyknęła łkając - On miał czwórkę dzieci! Wczoraj urodziła mu się córeczka! Ma na imię Sirion! Zadowoleni? Zabiliście go! Nic wam nie zrobił! - mówiąc to szarpała się ku wam, wyrywając kilku parom trzymających ją rąk, aż w końcu się wyrwała, próbowała dostać się do leżącej na ziemi Emilii, ale Eri zdoła zablokowac jej drogę, więc z rozmachu uderzyła w twarz Nem, rozcinając jej łuk brwiowy. Ktoś ją odciągnął, ale z kilku stron posypały się kolejne ciosy...
Nie byliście pewni, czy huk, jaki się rozległ, był efektem uderzeń czy zaistniał rzeczywiście. Jednak zrobiło się nagle bardzo cicho, więc istniała duża szansa, że był to prawdziwy achemiczny granat hukowy.
Zanim przebrzmiał, ktos wrzasnął potężnym niskim głosem:
- Dość! Odsunąć się! W tej chwili!
Jakieś ramiona podniosły was do góry, zobaczyliście wergundzkie zielone kaftany i płaszcze zielonego tymenu. Odgrodziły was od tłumu. Niewielki oddział nie musiał nawet dobywać mieczy z pochew, widać było, że garnizon cieszy się oczywistym poważaniem.
- Co tu się stało? - odezwał się człowiek, który przed chwilą krzyknął - PO KOLEI! - huknął, uciszając chór głosów, który właśnie w tym momencie rozpoczął kakofonię. Umilkli. W końcu z tłumu wyszła ta płacząca kobieta.
- Jesteśmy ze wschodnich osad, przybyliśmy przedwczoraj, jest źle, koczujemy w oboozowisku...
- Do rzeczy - przerwał jej oficer łagodnie ale stanowczo - Co się stało.
- Zabili mi brata. On ma ... miał.. - załkała - dzieci, wczoraj.. się... urodziło... osierocił...
- To prawda? - zwrócił się do was. Z trudem, ocierając krew z opuchniętych od uderzeń twarzy tłumaczyliście... |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
Nem
ja nie chcieć ciastko
Skąd: z tam
|
Wysłany: 20-11-2014, 02:46
|
|
|
-Ten człowiek został zabity z kuszy. Czy widzisz, żebyśmy takową posiadali? - Zaczęła tłumaczyć. - Sami jesteśmy w kiepskim stanie, ponieważ banda zabójców czyha na życie naszej, leżącej tu, prawie nieprzytomnej przyjaciółki. Jeden z nich widocznie źle wycelował i trafił w tamtego mężczyznę. Zanim zdąży pan zapytać powiem, że ja nie wiem dlaczego ktoś próbuje ją zabić, ale nie jest to raczej wskazane, w końcu Styria zdecydowała dać jej ochronę nie bez powodu. Musimy się jak najszybciej dostać do pałacu, gdzie w końcu dowiemy się, o co dokładnie chodzi - powiedziała łamiącym się głosem.
/to eriego miało wyglądać jak bełt, a moje to przesunięcie energii z nadgarstka do strun głosowych, żeby móc głośno krzyknąć/ |
|
|
|
|
Indiana
Administrator Majestatyczny król lasu
Skąd: Z wilczych dołów
|
Wysłany: 21-11-2014, 00:31
|
|
|
Oficer z uwagą wysłuchał tego, co powiedziała Nem. Jego ludzie nie pozostawiali wątpliwości, że w razie czego bez cienia skrupułów przyleją komuś z rozbrykanego tłumu. Ludzie odsunęli się, robiąc tyle miejsca, by mógł podejść i przyklęknąć przy Emilii, która z wielkim trudem podniesiona przez Eriego rozglądała się dookoła nieprzytomnym wzrokiem. Zerknął na ranę na skroni i mokrą od wody sukienkę. Skinął na Eriego, żeby podniósł dziewczynę, ale wtedy ktoś się do was przepchał przez zgromadzony tłumek, bezceremonialnie torując sobie drogę głowicą miecza.
- Dekurionie - usłyszeliście głos tego żołnierza - Brendanie, bierz oddział i wracajcie - mówiący był widocznie z dowódcą po imieniu - Proszą was o powrót do cytadeli, ktoś prawdopodobnie schwytał morderców Remberta.
Dekurion, nazwany Brendanem, skinął głową na znak, ze przyjął instrukcje. Rozejrzał się po zgromadzonych i westchnął:
- Tych tutaj zabieramy do cytadeli, zostaną tam przesłuchani i stwierdzmy, czy są winni. Świadkowie niech się pojawią tam jutro o świcie. Teraz zajmijcie się zabitym. - po czym nachylając sie do was szepnął - Nie róbcie nic głupiego. Cytadela to dla was teraz najbezpieczniejsze miejsce... - po czym spojrzał na Emilię, wyraz twarzy uległ zdecydowanej zmianie. Wyjął zza pasa manierkę i podał jej, uprzednio zmoczywszy w zawartości swoją własną chustę. Chustą z całą delikatnościa, na jaką stać było żołnierza, otarł jej twarz... Widząc że wymaga jednak większej opieki, powiedział- Niech pani pójdzie z nami, proszę. Tu nie jest pani bezpieczna.... |
_________________ "Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|