Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #21
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 16-01-2015, 01:16   Przygoda #21

Argan nie potrzebował specjalnej siły, żeby zawalić kamień. Właściwie wystarczyło, że dotknął go ręką. Na pewno pomogło też dyskretne nadepnięcie na kamień wystający przy samej ziemi z gruzowiska, jednym końcem był w powietrzu, drugim podpierał coś, więc wystarczyło delikatnie, niepostrzeżenie trącić...
Sterta zazgrzytała, chrupnęła... przez ułamek sekundy zapanowała absolutna cisza, taka, w której zmysły wyostrzają do niemal nadprzyrodzonych, a czas wydłuża się tak, że pozwala na feerię wspomnień z połowy życia, zmieszczonych w mniej niż mrugnięcie powieki.
"- Ciiii, to tylko koszmar!
- Ale... ale... widziałem mamę... była tam, w ciemności, zupełnie sama....
- Wiem, Arg, ciiiii. To sen, to tylko sen...
- Tak? To gdzie jest mama?
- Nie wiem. Ale na pewno nie jest tam sama.
- Nie...? Wiedziałem! Tam są potwory, widziałem je, widziałem! Ostrzyły na nią zęby, siedziały w tej ciemności!
- Ciiii.... Nie bój się potworów. Zabiję je wszystkie.
- Ty...?
- Tak. Patrz, teraz pójdziemy spać, ty i ja, i we śnie zobaczymy mamę, znowu. I ja, patrz, wezmę siekierę, o tą, kładę przy poduszce, widzisz? I nóż, mój, ten który mi dałeś. I zabiję te potwory. Pójdę do mamy i zabiję je.
- Serio?
- No. Też to zobaczysz, jak teraz zaśniesz. Śpimy?
- Łaaaa! Super, Ofi! I powiedz mamie... Powiedz....
- Wiem. Powiem jej. Śpij, mały....
"

Coś szarpnęło Argana za rękaw, odwrócił się więc lekko zdziwiony, by zobaczyć wykrzywioną przerażeniem twarz Eryka. Przyjaciel nie patrzył na niego, patrzył ponad niego i próbował pociągnąć go za rękę w tył.
Tak, tak, wiem, już idziemy. Obejrzał się jeszcze raz. Jasne oczy Ofelii błyszczały ciepłym światłem promieniującej ciepłem świecy.
Spadła zasłona.
Światło zgasło.
Argan mrugnął powieką.

Wiszący głaz z ogłuszającym hukiem runął w dół, podnosząc tuman pyłu i jednocześnie ciągnąc za sobą zawieszone na jego chwiejnej równowadze kilka ton luźnej ziemi i kamieni z wyrwy w stropie. Kiedy Argan zrozumiał, co się dzieje, było juz za późno, sypiąca się z góry nawałnica runęła mu na głowę, ogłuszając, łamiąc żebra i dusząc. Umysł, postawiony właśnie do stanu najwyższej gotowości, zawył w panicznym "UCIEKAJ", ale nogi nie miały już możliwości poruszenia się. W żyły uderzyła panika.

Eryk stojący tuż za przyjacielem o sekundę wcześniej zorientował się, ze właśnie spowodowali zawał i próbował odciągnąć Argana do tyłu. Ale to była właśnie jedna sekunda za późno. Widząc co się dzieje, Eryk zacisnął z całej siły obie ręce na ramieniu Argana i rzucił się w tył, ciągnąc tyle, ile tylko zdołał. W huku i pyle stracił orientację, o tym, że leży na ziemi, zorientował się dopiero po dłuższej chwili. Otworzył oczy, właściwie lekko uchylił powieki, bo skalny pył pokrywał mu całą twarz. Jedyne, co dostrzegł dookoła, to stertę gruzu. W uszach mu dźwięczało. Wciąż zaciskał w ręce ramię przyjaciela i przez sekundę poczuł zimny, obrzydliwy strach, czy aby nie jest to TYLKO ramię. Zerwał się, strząsając drobinki kamieni. Bark, uderzony czymś większym, zabolał dotkliwie, a uszkodzony wcześniej nadgarstek odmówił posłuszeństwa.
- Argan!!! - wrzasnął, ale własny krzyk dotarł do niego jak stłumiony szept. Nie zastanawiał się nad tym specjalnie, rzucił się w gruzowisko, skąd wystawała trzymana przed chwilą ręka, i w panicznym pośpiechu zaczął rozgrzebywać kamienie i ziemię. Ramię, brudno zielony materiał przeszywanicy, sznurowanie, kołnierz, szyja... Po chwili udało mu się odsłonić twarz przyjaciela, wyciągając przy okazji z jego ust błoto i ziemię. Gdzieś daleko w umyśle coś krzyczało, że przeciąża pękniętą właśnie kość, że nadgarstek, ale stłumił to, udał, że nie słyszy. Jeden za drugim odrzucał kamienie, kopiąc jak zwierzę, rozgrzebywał miękki skalny materiał.

Serce waliło jak oszalałe, wszystkie słowa, obrazy, skojarzenia, które ubierały to odczucie w konkretniejszą formę umysły skrupulatnie odsuwał, a one wracały.
Przygnieciony. Nie mogę się ruszyć. Nie mogę oddychać, mam zatkanie ziemią usta. Nie mogę się ruszyć. Pod ziemią. Pod kamieniami. Ziemia. Grób. Kurhan. Pogrzebany. POGRZEBANY ŻYWCEM.....
Zmysły szalały, adrenalina niemal rozwalała żyły. Nie istniał ból przygniecionych kończyn i żeber, istniał tylko paniczny, śliski strach. I ciemność.
Nawet jak otworzyć oczy.... Biały, półprzejrzysty kształt kolanami przycisnął mu żebra, długie, falowane złociste sploty musnęły po twarzy, na gardle zacisnęły się ręce....
Nie...!!!!!!
Z ciemności wyłonił się najpierw błysk. Światło rozpędziło ten koszmar jak gwałtowne, krótkie cięcie miecza. Jak nadzieja.
Potwornie długie sekundy spędzone na traceniu sił na szamotaninę, plucie ziemią, gwałtowne łapanie powietrza, roztrącanie kamieni. Dopiero po dłuższej chwili przekaz z włókien nerwowych dotarł tam, gdzie miał dotrzeć.
Wrzask Argana niemal zatrząsł kazamatą.
Podążając za wzrokiem i gestami Eryk zlokalizował źródło i przyczynę wrzasku. Lewa noga tarczownika przygnieciona była sporej wielkości ciosanym piaskowcem.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 16-01-2015, 01:43   

No i cały genialny plan właśnie legł pod gruzowiskiem.
-Jasna cholera! Argan! Psiamać.
Z każdym słowem z jego ust wydostawał się też obłok pyłu. Czuł potworny ból w nadgarstku, w miejscu gdzie ten chędożony elf postanowił nim rzucić o podłogę. Ale to się nie liczyło. Spoglądał na swojego ledwo odkopanego przyjaciela... i na to gdzie znajdowała się jego lewa noga. Nie myślał w tej chwili. Ktoś kto by go zobaczył pewnie by stwierdził że zdziczał. Rozczochrana, poraniona twarz, obłęd na twarzy, cały pokryty pyłem. Zgarnął kolejną porcję gruzu tak by przekopać się do piaskowca zgniatającego nogę jego przyjaciela. Zahaczając paznokciami o krawędzie kamieni rozdarł je sobie do krwi, więc wszędzie na odłamkach skalnych zostawały czerwone ślady jego rąk. Widział krawędź piaskowca...
Podpełzł do ciosanego bloku i spróbował go podnieść. Czuł jak z jego dłoni skapują na podłogę krople krwi... wytężał swoje mięśnie by cokolwiek zrobić. Zarazem starał się mówić przez zaciśnięte w skupieniu zęby:
-Argan zaprzyj się i wyciągaj swoją nogę. Zaraz podniosę ten blok na tyle byś mógł ją wyciągnąć. Jeszcze chwilę i się stąd wyniesiemy, mówię ci.
Próbował raz za razem... jednak w końcu przesadził z wysiłkiem. W jego nadgarstku chrupnęła kość i poczuł jakby połączenie między kośćmi dłoni a przedramienia zniknęło. Lewa dłoń zaczęła zwisać bezwładnie. Gdy to się stało puścił krawędź piaskowca i upadł do tyłu, przyciągając bolącą kończynę do ciała.
Jednak po chwili się zerwał. Bolało jak diabli, ale zaczął szarpać kamień tylko prawą ręką... z wiadomym skutkiem. Krzyki i jęki bólu Argana wypełniały otoczenie... zaraz przyjdą tu ludzie z kohorty, musiał go jak najszybciej...
Nie. Nie musiał.
Dostrzegał wyjście z sytuacji. Było to najbardziej ryzykowne i pokręcone wyjście jakie widział. Niestety było też jedynym które nie zakładało zostawienia przyjaciela.
Zostawił piaskowiec. Wyprostował się i przycisnął lewą dłoń do ciała. Czuł jak obydwie kończyny stają się chłodniejsze w miarę upływu z nich krwi. Zebrał pozostałe powietrze po kopaniu powietrze do płuc.
Raz już dzisiaj nie wyszło. Ale nie widzę innej opcji.
Z jednej strony dobiegały go stłumione rozkazy. W tamtą stronę się obrócił:
-Halo, pomocy! Tutaj jest przywalony człowiek! Potrzebuję pomocy, zawalił się tunel! Czy jest tam ktokolwiek?!
Błagam by żaden nie strzelił z czegoś do mnie, błagam by żaden nie miał kuszy albo łuku. Pośpieszcie się do jasnej cholery!
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
Ostatnio zmieniony przez Strandbrand 16-01-2015, 01:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 16-01-2015, 02:22   

Ból w nodze... i w zasadzie we wszystkich innych częściach ciała również, skutecznie uniemożliwiał mu jakiekolwiek racjonalne działanie. Ale być może bardziej paraliżowały go jego własne myśli?
Ten ostatni błysk... To wspomnienie Ofelii...
Tak, to był równie dobry powód do wrzasku, co przywalona noga.
Był wściekły na wszystko dookoła. Nie tylko na sytuację w jaką się wpakował, ale również na fakt, iż wciąż sam nie wiedział czego chciał. Podczas gdy Eryk przyskoczył do głazu naszła go myśl, iż być może lepiej dla niego byłoby pozostać pod tym gruzem...? Podążyć za Angelą i przestać myśleć uporczywie o Ofelii...?
Instynkt przetrwania pozostawał jednak silniejszy. Postarał się ze wszystkich sił pomóc Erykowi w próbie wyciągnięcia nogi. Jęknął głośno, powoli odzyskując świadomość nad swoimi czynami.
Zaklął pospieszną wiązanką gdy zobaczył desperację Eryka.
Wkopali się. I to bardzo. To nie ulegało wątpliwości.
Spojrzał za siebie, na wylot studzienki. Kohorta Vekowarska niechybnie nadciągała.
- Prawy bok - warknął przez wywołane bólem łzy do Eryka - Dokument w czerwonej wstążce.
Modlił się w duchu, by glejt od Kaldela Strandbranda nadal był czytelny. Jego treść mogłaby nie tylko udobruchać Wergundów, ale wręcz zapewnić ich wparcie...
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 16-01-2015, 02:37   

- Szybciej! Ruszcie się! Uważać, nie ruszać zawaliska! Zabezpieczyć teren! - zdecydowany, dźwięczący echem po sklepieniach głos zwiastował dowódcę zdecydowanego, pewnego siebie i raczej nieskorego do ulegania manipulacjom.
- Dekurionie, po prawej! - dobiegło was spoza zasłony pyłu. Usłyszeliście zgrzytanie butów, szczęknięcia metalowych przedmiotów na kamieniach.
Eryk,
-Halo, pomocy! Tutaj jest przywalony człowiek! Potrzebuję pomocy, zawalił się tunel! Czy jest tam ktokolwiek?!
- Tutaj! - spomiędzy kolumn, z zapylonego półmroku przed twoimi oczami ukazały się postaci, usłyszałeś charakterystyczne chrzęszczenie kolczug, dostrzegłeś błyski na ostrzach - Stój! Rzuć broń!
Nie miałeś broni w ręce, jednak zanim zdążyłeś zareagować, poczułeś potężny kopniak pod kolano, nogi ci się ugięły, ktoś zdzielił cię kolanem w bok głowy, ostrze przyciśnięte do gardła szczypnęło w skórę.
- Ręce tak, żebym je widział
! - warknął żołnierz w zielonym cotte narzuconym na kolczugę, który z nagła wyłonił się po twojej lewej - Tu jest jeden, ma broń!
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 16-01-2015, 03:21   

- Na razie pomóżcie mnie wyciągnąć - muknął Argan, starając się nie ruszać i zachować kamienny wyraz twarzy. Nawet nie sprawiało mu to wielkich trudności. Natłok przeciwności i ból wywołały u niego narastającą apatię.
- Zaraz dokładnie opowiem co tu zaszło, tylko uwolnijcie moją nogę i najlepiej zaprowadźcie do Joachima dar Nithela - miał nadzieję, że nie przekręcił nazwiska lokalnego szefa jednostki wywiadu. Nazwisko to słyszał jedynie dwa razy w życiu, od Toruviel i Szrapnela, gdy przebywał jeszcze w forcie XIV.
Leżał bez ruchu, pozwalając robić Wergundom co zechcą. Wiedział dobrze, że za dużo gadania lub za dużo ruchów jedynie ich sprowokuje.
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 16-01-2015, 20:18   

Nie opierał się. W końcu sam ich zawołał. Swoje ręce wyciągnął do przodu i położył na gruzie. Lewa dłoń dała o sobie nieprzyjemnie znać. Znowu ktoś przykładał mu nóż do gardła...
Czy naprawdę jestem tak nieogolony?
Usłyszał jak Argan mówił coś o niejakim Joachimie dar Nithelanie... nie znał człowieka, lecz miał nadzieję że jego towarzysz dobrze nakieruje rozmową. Zanim zdążył chwycić dokument o którym mu powiedział, zjawili się jego rodacy. Teraz już ten dokument jest do wykorzystania tylko przez Argana.
-Z którego tymenu jesteście panowie? Kto jest waszym dowódcą?
Bardzo go ciekawiło z kim miał do czynienia. Gdyby tak napotkał na kogoś z czerwonego, może nawet na starego przyjaciela... mało realne ale być może...
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-01-2015, 06:22   

Eryk,
- Zamknij mordę - warknął żołnierz, stojący najbliżej ciebie. Zamachnął się nogą, ale nie kopnał cię, choć byłes pewien że to zrobi - Nie ty tu zadajesz pytania, gnojku.
Z głębi kazamaty dobiegały was odgłosy rozmów i rozkazy.
- Mamy wszystkie pięć ciał naszych, dekurionie. Pod gruzem tutaj jest jeszcze styryjski gwardzista.
- Tak, pamiętam. Za chwilę będą tu pozostali, odgruzuje się to, i tak zresztą trzeba to odgruzować. Ten tunel też, kanały muszą byc drożne.
Dekurion, sądząc po głosie, zbliżał się w waszym kierunku.
- No dobrze, co z tymi dwoma? Psiarew, ten jest przyciśnięty. Dern, weźcie ze trzech, zdejmijcie to z niego, bo mi tu wykituje, a ja ich chcę przesłuchać!
- Taaa jest!
- Wstawaj!
- ostatnie słowo skierowane było w twoim kierunku, posłusznie więc pozbierałeś się z ziemi, pilnując, żeby żaden z twoich ruchów nie skojarzył się żołnierzom z próbą ataku czy w ogóle z czymkolwiek agresywnym. Wiedziałeś, jak szybkie bywają ręce na mieczu w bardzo nerwowych sytuacjach. To była bardzo nerwowa sytuacja....

Argan,
trzech Wergundów doskoczyło do ciebie, po jakiejś chwili podszedł jeszcze jeden, ewidentnie sanitariusz. Przez chwilę odgarniali drobny gruz i ziemię, po czym zabrali się do głazu, przyciskającego ci kość udową.
- Dobra, raz... dwa... trzy! - żołnierze zaparli się na mocnej belce, którą podłożyli jak dźwignię pod głaz. Dwóch ciągnęło w dół jej drugi koniec, jeden odpychał w bok unoszący się głaz.
W pierwszej sekundzie, gdy go podnieśli, poczułeś ... no własnie nic nie poczułeś. Żadnej różnicy. Trochę cię to zdziwiło, ale już po chwili pożałowałeś, że tak jednak nie zostało. Zgniecione potężnym ciężarem naczynia krwionośne właśnie zaczynały przepuszczać tamowaną dotychczas krew w gwałtowny sposób, a nerwy, do których przez dłuższą chwilę nie docierały impulsy, właśnie dostały ich skumulowaną dawkę. Znałeś to uczucie, pojawiało się, kiedy zdrętwiała bądź zmarznięta kończyna nagle dostawała z powrotem zasilanie. Ale teraz było ono zwielokrotnione do obłędnych rozmiarów.
Nie pamiętałeś własnego krzyku, o tym, że zemdlałeś, zorientowałeś się dopiero po nagłej zmianie położenia stojących wokół osób. Na twojej nodze w międzyczasie znalazł się opatrunek i łupki, więc musiałeś odlecieć na dłuższą chwilę.
- Hej...? Słyszysz mnie? - zobaczyłeś nad sobą twarz człowieka w zielonym mundurze, na naramiennikach nosił dystynkcje dekuriona. Z trudem skupiłeś na nim wzrok, a gdy próbowałeś się odezwać, poczułeś dojmujący ból gardła. Skinąłeś na znak, że jesteś przytomny i go słyszysz - No, wszystko będzie dobrze - powiedział oficer. W ręku trzymał wyciągnięty z twojej <sakwy?> glejt, najwyraźniej Eryk musiał wskazać, gdzie szukać papieru <treść?> - Nie odpływaj już, kawalerze, zostań przytomny. Wolałbym nie musieć tłumaczyć się nikomu z Ligi z twojej śmierci, ale będziesz musiał mi sporo wyjaśnić, ty i twój towarzysz - wskazał gestem na Eryka - Plączecie się po tunelach, którymi uciekła grupka dywersantów z Imperium, najprawdopodobniej współdziałająca z tubylcami. Zginęło pięciu naszych ludzi z oddziału, który za nimi posłałem, i nagle znajduję tu was, przypadkowo przyciśniętych w zawalonym za nimi tunelu....
- Dekurionie!
- oficer podniósł się, z trudem obróciłeś głowę za nim, dostrzegłeś w blasku pochodni kilku żołnierzy, wyciągających spod gruzu ludzki kształt, zawinięty w czarny płaszcz - Znaleźliśmy go!
- Dobrze... Będzie miał pochówek razem z naszymi chłopcami. Ech, dziwnie się układa... No dobrze, przenieście tego tutaj do drabiny!


Eryk,
rzuciłeś się pomóc. Co prawda chwilę wcześniej żołnierze odebrali ci broń (tę na widoku), ale nie związali ani nic z tych rzeczy. Oficer, dekurion Brendan dar Khaven, jak się przedstawił dowodzący kohorty vekowarskiej, przyjął wyjaśnienia, przejrzał glejt. Być może spektakularny wrzask Argana, poparty równie spektakularnym omdleniem oraz widokiem otwartego złamania kości udowej mógł mieć tu pewne znaczenie, być może dekurion miał coś jakby pozostałości serca i kierował się jakimś tam współczuciem. A być może decydująca była treść glejtu i pieczęć pod nim.
W każdym razie pozwolono ci zająć się przyjacielem, pilnowałeś tego, żeby medyk zdezynfekował i oczyścił ranę, złożył kość, korzystając z omdlenia, usztywnił, opatrzył. Teraz na prowizorycznych noszach nieśliście go w kierunku rezerwuaru wody na środku kazamaty. Przy zawalisku tymczasem uwijała się sprowadzona w międzyczasie ekipa robotników, odgarniali gruz i przebijali się w kierunku tunelu, w którym zniknęli wasi byli towarzysze.
Usłyszałeś za sobą głos medyka:
- Brendan! - ten najwyraźniej był z dekurionem po imieniu - Jak chcesz go żywego, musi się zaraz znaleźć w cytadeli, tu nie opatrzę tego jak trzeba. I... wiesz, że będzie konieczna operacja. Z tej nogi nie będzie miał już pożytku, jedyne co będzie z tych zgniecionych mięśni, to gangrena, to trzeba amputować.
Co więcej, byłeś pewien, że Argan też to usłyszał.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 18-01-2015, 04:14   

I tak będziecie się musieli tłumaczyć Lidze - przemknęło mu przez myśl po usłyszeniu słów dekuriona.
Wziął kilka głębokich wdechów by uspokoić się i pogrupować myśli. Wszystko działo się tak szybko... Zawalenie tunelu było impulsem, na który złożyła się narastająca niechęć do towarzystwa Ofelii i potrzeba wyciągnięcia Angeli. Iskrą zapalną było skinięcie głową Eryka w stronę kamienia z pytającym spojrzeniem.
Na myślenie nie było wiele czasu, działał odruchami. Dopiero teraz miał chwilkę na głębsze przemyślenie kolejnych ruchów.
- Przygotujcie jeszcze jedne nosze - rozejrzał się po pomieszczeniu, próbując zorientować się w tunelach. Miał nadzieję, że dobrze policzył ich wyloty - W tamtym tunelu, dość niedaleko, znajduje się ciało młodej dziewczyny - wskazał ruchem głowy tunel w którym znajdowało się ciało Angeli.
Opuścił głowę na chwilę, zastanawiając się, co powiedzieć w pierwszej kolejności. Kręciło mu się w głowie przez co obawiał się, że może w każdej chwili znów stracić przytomność.
- Tunel na nas zwaliła grupka ściganych przez nas styryjskich szpiegów. Jeśli miłe wam życie waszych własnych agentów, musicie znaleźć jakieś obejście i ich dogonić! Mają elfich zakł...
W tym momencie usłyszał słowa medyka.
Poczuł, że serce staje mu w miejscu.
Co jeszcze mi dzisiejszy dzień odbierze!?
- A magia...? - wyjęczał cicho - Macie tam na górze jakichś kapłanów albo uzdrowicieli, prawda?
Nie! To nie mogło się tak skończyć! Wizja utraty nogi była dla niego czymś absolutnie abstrakcyjnym! Całe swoje życie polegał na sprawności fizycznej!
Leżał i patrzył na medyka z błagalnym spojrzeniem. Musieli być jacyś magowie i kapłani! Choćby i byli płatni, był gotów zapłacić fortunę by ich ściągnąć! Musiał zachować sprawność!
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
Ostatnio zmieniony przez Owizor 18-01-2015, 04:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 18-01-2015, 20:04   

Gdy dekurion postanowił obejrzeć dokument należący do przygniecionego przyjaciela, Eryk poczuł że jest nadzieja. Dzięki temu chwilę potem wypuszczono go jedynie odbierając broń z wiadomych powodów i pozwolono zająć się Arganem, którego noga została uwolniona - wraz z wielkim bólem i omdleniem.
Jednak nie mogło być tak pięknie. Zrozumiałym było iż zostaną przesłuchani, to oczywiste. Zanim zdążył poprosić ludzi dekuriona o zajęcie się ciałem Angeli odezwał się Argan, który to zaczął wyjaśniać całą sytuację dekurionowi. Jednak w tym momencie odezwał się medyk.
-Nie możecie mu tego zrobić. Zanieście go na górę, zajmijcie się nogą - ale musimy znaleźć kogoś kto mu ją odratuje!
Cała ta noc... a może to był już dzień? W każdym razie odkąd wszedł do tych przeklętych kanałów nic się nie udawało. Spojrzał w kierunku zawalonego tunelu. Następnie na tunel w którym leżała Angela. Obejrzał się na przerażonego wizją utraty nogi Argana. Wreszcie zniżył głowę patrząc na swoją rękę, u której dłoń wciąż luźno zwisała i pulsowała bólem... Nie śmiał jednak zwrócić się do medyka, na razie najważniejsza była noga jego przyjaciela.
-W Vekowarze na pewno jest ktoś kto dysponuje wystarczającą mocą by mu pomóc. Kapłan, mag życia, uzdrowiciel - ktokolwiek! Dekurionie, musi być ktoś taki!
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 19-01-2015, 03:38   

- Panie kawalerze - odezwał się medyk głosem z lekka zahaczającym o tony wyższości, ale tylko z lekka - Rzecz ma się tak, przyjaciel pana ma zgruchotaną kość. Piszczelową, rozumiesz pan. Celowo nie użyłem słowa "złamana". Drobinki tej kości, panie kawalerze, są, że tak sobie pozwolę na przenośnię, rozdupcone jak gówno po polu po wybuchu alchemicznego granatu - medyk dał dowód swojej wojskowej specjalizacji - I powbijały się one w mięsień, rozumiesz pan, mięsień brzuchaty łydki i piszczelowy przedni. A wiesz pan, co to znaczy? Że z wewnątrz kości w te pocięte mięśnie dostał się szpik. A wiesz pan, co to szpik? To tłuszcz jest, w dużej mierze. I z tego mięśnia drobinki tego tłuszczu we krwi wędrują teraz do reszty organizmu pana kawalerowego przyjaciela, wędrują i wędrują, z każdym jego uderzeniem serca. A wiesz pan, co się stanie, jak dowędrują do mózgu?... To pan pochowasz swojego przyjaciela.
- Dobra, Krein, dajże spokój człowiekowi - mruknął dekurion - Dajcie no tam linę z góry! - krzyknął w kierunku wylotu szybu, w którym znikała drabina - I szykujcie tam nosze! Ciało dziewczyny? - nawiązał do tego, co chwilę wcześniej powiedział Argan - Tam zdaje się, zgodnie z relacją mojego człowieka, umknął ten stwór, który pozabijał mi żołnierzy. Ta dziewczyna to też jego sprawka? Teraz dziewczyny wybierają się na spacery po kanałach...?

- Dekurionie! - z głębi kazamaty ktoś zawołał donośnie - Odgruzowanie tunelu potrwa minimum kilka godzin. Potrzebne są stemple i wsporniki!
- Jasne - westchną dar Khaven - Potrwa, ile potrwa, byle nie trzeba było żadnych więcej ciał wyciągać!
Odruchowo spojrzał w kierunku sześciu podłużnych kształtów. Jeden wyróżniał się czarnym kolorem płaszcza, w który był zawinięty.
Trwało to dłuższą chwilę, jakieś kilka minut, zanim z góry nie opuszczono lin. Wergundowie wprawnie przewiązali Argana pod ramionami i podsadzili, pomagając wydostać się na powierzchnię. Eryk wydostał się o własnych siłach, chociaż stan nadgarstka zaczynał wskazywać na coś znacznie poważniejszego niż skręcenie i dawał o sobie znać na kazdym stopniu drabiny.
Na powierzchni było tuż przed świtem. Owiało was chłodne, świeże powietrze. Znajdowaliście się wewnątrz wielkiej wartowni na Wschodniej Bramie, w której podziemiach najwyraźniej zlokalizowano wejście do rezerwuaru. Żołnierze kohorty wyprowadzili was na zewnątrz (Argana na noszach), na pełen ludzi plac. Pomimo wczesnej pory koczujący na ulicach uchodźcy w większości czuwali przy prowizorycznych ogniskach i koksownikach, gniewne nastroje dawały się natychmiast wyczuć.
- Do cytadeli z nimi. Dopilnuję tu zabezpieczenia terenu i będę najdalej za godzinę - powiedział dekurion tonem rozkazu, wydając ludziom kolejne dyspozycje - Pochówek naszych to jedno, ale po kanałach grasuje mi jakieś jadowite ścierwo i zanim jego łeb nie zawiśnie mi nad bramą, raczej sobie nie odpoczniemy. Póki co, doprowadźcie ich do cytadeli, a Krein niech sprawi, żeby ten tutaj ulubieniec Ligi nie umarł mi przypadkiem. W każdym razie nie zanim przyjdę...
- Taaajest - odpowiedział tonem słuzbisty żołnierz w stopniu dziesiętnika - Przejście! - wrzasnął w kierunku tłumu, torując wam drogę wśród ludzi. Ruszyliście kolumną w kierunku centrum.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 19-01-2015, 10:10   

Opis medyka zdecydowanie nie poprawił nastroju... Słuchając bardzo szczegółowych słów wergunda zaczął mimowolnie rozważać operację pozbycia się kończyny. Wiedział że to dosłownie koniec życia dla każdego wojownika i dla większości ludzi. Brak możliwości poruszania się o własnych siłach. Wiecznie zdanie się na innych.
Wydostali się na zewnątrz. Gdy wdrapał się na sam szczyt drabiny i stanął na świeżym powietrzu odetchnął z ulgą. Kluczenie w klaustrofobicznych kanałach zdecydowanie nie należało do jego ulubionych zajęć. Dekurion Brendan wspomniał o stworze którego spotkali wcześniej. Gdy o tym usłyszał postanowił wtrącić swoje doświadczenie w walce z poczwarą:
-Dekurionie, uważajcie z ogniem przy tym czymś. Jego jad jest bardzo... wybuchowy.
Miał nadzieję że to w jakimś stopniu pomoże członkom kohorty Vekowarskiej w walce z wijem.
Wysłano ich do cytadeli, gdzie medyk miał zająć się ich ranami i mieli czekać na przesłuchanie. Idąc obok niesionego na noszach Argana starał się nie patrzeć na jego nogę.
-A... Octavio. Słyszałeś wszystko co mówił medyk. I nikt w tej sytuacji nie może za ciebie podjąć decyzji.
Bolało go to co mówił. Ale gdy do wyboru miałeś śmierć lub kalectwo... nie było dobrego wyboru. Szczerze mówiąc nie wiedział jaką on sam decyzję by podjął w takiej sytuacji.
-Cokolwiek postanowisz to ci pomogę.
Teraz zaczął poważnie zastanawiać się nad jakimś rozwiązaniem. Nie znał się na medycynie i tym o czym mówił wergundzki lekarz, więc mógł zadać jakieś laickie pytanie. Ale wolał zadawać takie pytania niż nic nie robić. Zwrócił się do medyka:
-Czy mag wody nie mógłby czegoś poradzić na wędrujący szpik? Albo mag życia? Nie jestem pewien jakie są ich możliwości w takich przypadkach...
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 19-01-2015, 14:52   

Słowa medyka podziałały na niego jak uderzenie młotem. Wielkim, ciężkim, gruchoczącym kości młotem.
Miał wrażenie, że po usłyszeniu owej wieści na moment odpłynął. Dopiero słowa dekuriona jakby go "obudziły".
- Nie - spojrzał na Brendana - To jest... To jest moja narzeczona... - jak pusto teraz brzmiały te słowa! miał wrażenie że wypowiada je ktoś inny - Próbowałem ją uratować...
Nie był pewien, czy dekurion usłyszał ostatnie słowa, jako ze zwrócił się do żołnierza przy gruzowisku. Musiał poczekać, aż znajdą się na powierzchni.
Widok nieba i uczucie świeżego powietrza podziałały nań krzepiąco. Miał wrażenie, jakby wyszedł z objęć jakiegoś dusznego i ciemnego koszmaru. Tyle że to co tam się wydarzyło, wcale nie było snem...
Poczekał aż dekurion również znajdzie się na powierzchni.
- Tamta dziewczyna zginęła zamordowana w wyniku intrygi styryjskiego wywiadu... - powiedział szybko, gdy tylko Brendan dar Khaven znalazł się na tyle blisko, by móc go usłyszeć - Osoby za to odpowiedzialne są po drugiej stronie gruzu... musicie je dorwać!!! Znaleźć okrężną drogę lub odgruzować choćby wąskie przejście... Musicie! - zrobił krótką pauzę - A ja muszę jak najszybciej pogadać z dar Nithelem... czy jak tam zwie się szef tutejszego wywiadu...
I znów nie był pewien, czy dekurion przyjął jego słowa, znów zająwszy się wydawaniem rozkazów.
Nie miał już sił na dalsze tłumaczenie opuścił głowę na nosze, rozmyślając nad sytuacją w której się znalazł.
Osoby stojące nad nim zaczęły mówić o jego nodze. Starał się odganiać od siebie myśli o jej stanie, ale teraz już nie miał wyboru, musiał skonfrontować się z rzeczywistością.
Poczuł, jak wnętrzności podchodzą mu do gardła w odruchu paniki i bezsilności. Z trudem powstrzymał odruch wymiotny.
Pamiętał dobrze obrazy z frontu, dziesiątki żołnierzy którzy potracili kończyny, którzy już do końca życia mieli żyć na czyjejś łasce. Wielu z nich mając do wyboru amputację lub śmierć, wybierało przyjęcie śmiertelnej dawki środków znieczulających.
Ta wizja wcale nie wydała mu się głupia. Gdyby tak to wszystko skończyć...? Nie był w stanie funkcjonować z jedną nogą, był przecież wojownikiem! A po drugiej stronie czekała na niego Angela...
Ale tu, na ziemi, wciąż jeszcze miał wiele niedokończonych spraw. Nie mógł zostawić Eryka samego! Ani tym bardziej zupełnie zagubionej w świecie Petry! Czuł się za te dwie osoby w pewnym sensie odpowiedzialny.
- Róbcie co możecie... I róbcie co trzeba, jeśli już nie będzie ratunku - jęknął przez zęby, słysząc deklarację Eryka - Stać mnie na wszystko co wymyślicie.
Zamyślił się na chwilę, oswajając się ze swoim położeniem.
- W Birce na pewno będzie się dało znaleźć warsztat runiczny... Nie wiem ile setek senatusów będzie to kosztować, ale krasnoludy z pewnością potrafią stworzyć dobrą protezę... - wymruczał, mówiąc w zasadzie jedynie do siebie - Musimy jak najszybciej znaleźć statek do Birki... A wcześniej załatwić kilka ostatnich spraw tutaj - zacisnął wargi w ponurym zamyśleniu.
- Eryk - dał znak przyjacielowi, by się nachylił - W bucie lewej nogi znajduje się pierścień - wyszeptał do niego tak cicho, jak tylko potrafił - Skoro ta noga ma być amputowana, zadbaj o to, by ów but nie znalazł się w niepowołanych rękach...
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 20-01-2015, 03:04   

Korekta do rozmów:

Dekurion z wielką uwagą słuchał wszystkiego, co mówicie, dzieląc ją jednak między was, a swoich ludzi. Gdy wasza rozmowa zeszła na temat ciała dziewczyny, dekurion spojrzał na Argana poważnym wzrokiem, w którym było coś ze współczucia i zrozumienia.
- Intryga wywiadu... - mruknął - Cholera jasna, całą noc dzieją się rzeczy, przez które mam wrażenie, że budowaliśmy te mury niepotrzebnie, bo każdy tu włazi jak chce... Dziewczynę wydobędziemy. Na pościg, jak słyszałeś, trzeba będzie zaczekać, aż odgruzują ten zawał. Ale będziesz musiał w takim razie porozmawiać z dar Hovder'em, będzie chciał wiedzieć wszystko o tym, co kombinują Styryjczycy.
- Jak to, jad wybuchowy...?-
zagadnął jeden z żołnierzy, słysząc to, co powiedział Eryk - Lored mówił, że jest żrący, niektórzy już rzucali pomysły, żeby go podpalić.
Po waszym krótkim wyjaśnieniu dar Khaven warknął z irytacją do żołnierza:
- Psiakrew. Zasuwaj do dziesiętnika, możliwe, że poszli juz śladem, przekaż mu, żeby się z daleka z ogniem trzymać od tego jadu. I zlokalizujcie tę zabitą, niech ją wyciągnął, ale po cichu. Lored poszedł zdaje się z nimi. Goniec! - na jego wezwanie pojawił się chłopaczek w narzutce z oznaczeniami tymenu, ale uzbrojony tylko w długi sztylet - Młody, lecisz z rozkazem do cytadeli, ale w podskokach. Wziąć od Verhaverena mapy, obstawić wszystkie wejścia w kanały. Niech dowodzi dar Potte, dobrze mu idzie, i niech weźmie magów od kapitana. To ma być regularna obława, parszywca trzeba zagonić gdzieś i wykończyć.

- Ech, panie kawalerze
- westchnął medyk, odpowiadając na pytanie Eryka - Gdyby to było takie proste, jak sądzisz. Walisz zaklęcie, woda jest, to zadziała... To niestety tak się nie da. Być może dałoby się, gdybyś całą krew z człowieka odpompował, oddzielić zaklęciem z niej te wędrujące drobinki. Ale ona krąży cały czas, w każdej sekundzie przemieszcza się między milionami cieniutkich żyłek, mięśni, tkanek... a w nich wszystkich też jest woda i tłuszcz. Nie możesz magią wskazać "tę cząstkę", o ile nie możesz jej nazwać lub dotknąć. Zrobię co mogę, masz moje słowo. Ale więcej... więcej się, panie kawalerze, nie da.

Dotarliście do cytadeli.
Potężna, czworoboczna budowla przywodziła na myśl zamki starego typu, budowane na równinie bez oparcia w natualnym terenie, możliwe do obrony ze wszystkich stron. Mury, grube na kilka metrów, miały wyłącznie wąziutkie otwory do prowadzenia ostrzału z kusz i łuków, do wewnątrz prowadziła tylko jedna brama, a po wejściu przez nią zobaczyliście, że środek budowli krył jeszcze wewnętrzny donjon, także na planie kwadratu, ale ustawiony pod kątem do obwodu murów, tak, że jego "szczyty" przypadały na środek boku muru, dzięki temu powstawały przygotowane w razie czego do zablokowania odcinki, z których każdy mógł się samodzielnie bronić.

W bramie powitał was oddział wartowniczy, naprędce meldując o zamieszkach na placu przed cytadelą. Rzeczywiście, eskorta musiała użyć płazów broni, by zapewnić przejście przez tłum uchodźców, koczujących na Placu Wschodnim. Za sobą słyszeliście szum głosów, jak odgłos dalekiej pasieki.
Przekroczenie murów cytadeli nieco was odcięło od tego dźwięku, jednak panujący wewnątrz twierdzy alarmowy chaos nie pozwalał czuć się spokojnie i bezpiecznie.
Na rozkaz dekuriona natychmiast rozbiegli się posłańcy.
Okazało się, że rozkazy już dotarły, oddziały do wylotów kanałów wymaszerowały praktycznie natychmiast. Dotarły także informacje, że potrzebujecie natychmiast lazaretu i zaraz w bramie przybiegło do was dwóch sanitariuszy.
- Wszystko gotowe - sapnął jeden - Można go brać do sali.
- Dzięki, panowie!
- odpowiedział medyk, krytycznie patrząc na mokry i śliski od krwi opatrunek na lewej nodze Argana - Bierzcie go, potrzebuję znieczuleń, najlepiej zaklęć, więc niech mi się tam melduje zaraz Tyvren! Przygotować do operacji, ranę przemyć, wyczyścić, przygotować preparaty i narzędzia... Aldea jest wolna, nie? Wołać ją, mag życia się przyda. Uff... a ty, panie kawalerze... módl się, bo nic innego ci nie zostało - mruknął do Eryka.
Tymczasem już z placu dobiegł was głos oficera:
- Dar Khaven! - niemłody już żołnierz o szczupłej, żylastej posturze i pociętej bliznami twarzy podszedł do was energicznym krokiem - Wysłałeś ludzi w miasto, a wszędzie w powietrzu wiszą zamieszki. Zamierzam raczej szykować się do obrony...
- Kapitan Verhaveren
- zasalutował dekurion z szacunkiem, choć tamten był młodszy stopniem - Z premedytacją. Właśnie teraz oddziały powinny być widoczne na ulicach, ludzie muszą wiedzieć, że jesteśmy w pogotowiu. No i to coś, co wykrył oddział Loreda, trzeba usunąć, zanim narobi nam szkód. Są rozkazy od magnifera?
- Nie ma. Dwie kohorty są ustawione przy Pałacu Namiestnikowskim, podpisują w tej chwili układ przymierza, właśnie trąbili przed chwilą, z godzinę czasu i heroldowie będą ogłaszać... Więc mamy sojusz ze Styrią... - mruknął . Dekurion uśmiechnął się z przekąsem:
- To chyba już jakiś czas, nie? Nie dalej jak parę godzin temu odprawiliśmy naszych ludzi w towarzystwie styryjskiej oficer i jej ludzi. Nieźle idzie, z tych wysłanych już pięciu nie żyje.
Pomilczeli przez chwilę, wzdychając.
- Po cholerę kazałeś wezwać dar Hovdera? Nie mam ochoty tu oglądać szpiega, nawet szefa szpiegów, nawet szefa naszych szpiegów...
Dar Khaven uniósł brwi.
- Wierz mi, że ja też nie. Ale tych dwóch dżentelmentów ma mu sporo do opowiedzenia.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 20-01-2015, 14:26   

Dziesiątki nazwisk przelatywały przez niego potokiem. Nawet nie próbował ich spamiętać, zbyt osłabiony upływem krwi. Jedynie nazwisko dar Hovdera zarejestrował w głowie.
- Eryk - wyszeptał, podczas gdy medyk wydawał polecenia - Jeśli Ofelia mówiła prawdę... W razie gdyby zrobiło się gorąco... Zmywaj się stąd. Weź mojego buta i uciekaj. Leć do Petry i przygotujcie statek. Gdybym do południa nie dał znaku życia, wypływajcie beze mnie.
Westchnął ciężko, świadomy że być może wlazł wraz z przyjacielem w paszczę lwa. Obawiał się spotkania z szefem wywiadu. Ale w tej chwili nie miał wyboru, musiał tutaj przejść operację. A w rozmowie z dar Hovderem liczył, że pozna parę odpowiedzi na dręczące go pytania.
- Róbcie co konieczne, chcę to mieć już za sobą - stwierdził głośno - Tylko jedna prośba: niech znieczulenie będzie magiczne. Mleko makowe za bardzo otępia.
Zerknął na Eryka.
- I niech ktoś mu obejrzy nadgarstek, bo chyba też z nim coś jest - dorzucił.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 20-01-2015, 19:48   

Popatrzył na Argana i tylko się uśmiechnął.
-Chyba oszalałeś. Nie ruszam się stąd póki tu utknąłeś. Kiepski ze mnie ochroniarz jak pokazuje doświadczenie ale lepszy marny niż żaden.
Zastanowił się nad obecną sytuacją... Mimo tego że nie chciał zostawić go tutaj samego musiał jakoś skontaktować się z Petrą. No i wciąż pozostawała sprawa tego pierścienia. Podejrzewał że w celu dokonania operacji medycy będą chcieli zdjąć ten but i pewnie odciąć lewą nogawkę spodni lub zupełnie je zdjąć. W takim razie sprawa jest prosta. Będzie czekał dopóki nie zdejmą tego buta. Nikt chyba nie będzie miał nic przeciwko że bo potrzyma gdy już zdejmą.
A potem... potem gdy operacja się odbędzie faktycznie będą musieli mu coś zrobić z tą ręką. I będzie musiał napisać liścik do Petry i jakoś go jej dostarczyć... albo nie, to zbyt ryzykowne. Poczeka do końca operacji i sam się wybierze do siedziby Ligii... nie, to też nie... może ktoś mógłby dla niego podskoczyć i przyprowadzić Petrę tutaj?
Zwrócił się do medyka.
-Jeśli można to chcę pomóc jak tylko mogę w operacji. To moja wina że go to spotkało i chociaż tyle chcę dla niego zrobić.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 21-01-2015, 17:23   

Sanitariusze przejęli nosze od zołnierzy i weszliście do środka zwartej budowli donjona. Lazaret znajdował się na poziomie placu, co było wygodne przy konieczności noszenia nieprzytomnych kolegów. Była to obszerna sala z dość wysokim sklepieniem, część łóżek stała szeregami pod ścianą, część była oddzielona od innych powieszonymi na pałąkach prześcieradłami.
Sanitariusze wnieśli nosze do niewielkiej sali, jednej z wielu, które przylegały do głównego pomieszczenia szpitalnego.
Stał tam stół operacyjny, na który sprawnie przełożono Argana, oraz szeroka półka z całym szeregiem narzędzi, fiolek z preparatami, rozmaitych utensyliów, opatrunków i akcesoriów. Było tam też dwóch ludzi, jeden w szarej tunice sanitariusza, i drugi, w czarnym przylegającym kaftanie ze stójką, na który narzucił fartuch.
- Bry, panie doktorze - odezwał się ten ostatni znudzonym tonem - To tego tutaj mam znieczulać...?
Medyk spojrzał na niego z dezaprobatą i pociągnął nosem.
- Tyvren, powiedziałem ci, co ci zrobię, jak cię złapię pijącego na służbie?!
- Nie piłem! - wyszczerzył się tamten - Jak babcię kocham, dużo nie piłem. To tego? Czy tego dużego...? - wskazał na Eryka. Medyk fuknął ze złością, podciągając rękawy i myjąc ręce.
Tymczasem sanitariusz zabrał się za Argana.
Podali mu jakiś napój do wypicia, potem zabrali się za rozcinanie ubrania. Przeszywanica poszła w kąt razem z bronią, pasem, obłocona jak nieszczęście i przepocona tunika została rozcięta na dole, rozcięta i wywalona została także lewa nogawka spodni. But wylądował na ziemi.
Noga przedstawiała coś w rodzaju krwawej miazgi, od kolana w dół kość piszczelowa była połamana w kilku miejscach, w jednym przebiła skórę wystając paskudnym białym koniuszkiem z rany. Mięsień był zapuchnięty i pokryty grubą warstwą zaskorupiałej krwi.
Medyk popatrzył na to, westchnął i spojrzał przepraszająco na Eryka.
- Chcesz pomóc? - mruknął - To pomóż - wskazał na misę z gorącą wodą i szmatki - Wyczyścić, muszę widzieć, co tu się dzieje. Ale najpierw, Tyvren, rób to znieczulenie, bo ci przyłożę! A pomyl mi zaklęcia, jak ostatnio, to się nie pozbierasz...
Mag właśnie zaczął inkantację, kiedy nagle trzasneły drzwi od pomieszczenia i coś do niego wpadło. Właściwie ktoś.
Krótkie czarne włosy miała spięte w uniesiony kucyk, spod którego wysmykiwały się niesforne kosmyki. Ciemna karnacja, wystające kości policzkowe i wielkie, czarne, ocienione mocnymi rzęsami oczy sugerowała stepowe korzenie. Miała na sobie sznurowaną z przodu sukienkę w kolorze ciepłej zieleni, niezwykle zgrabnym dekoltem i podwiniętymi rękawami. Wpadając do sali zderzyła się z Erykiem, nadwyrężając nadwyrężony nadgarstek, odbiła się od niego i prawie wpadła na maga, który właśnie kończył zaklęcie.
Dla Argana to był ostatni widok, po czym zapadła trwająca cholera wie jak długo ciemność.

Natomiast Eryk poczuł nadgarstek aż w przysłowiowej rzyci i wrzasnął głośno i barwnie. Wrzasnął też mag.
- Aldea, pogięło cię???? - i spojrzał na nią z wyrzutem.
- Oj, no przepraszam... - roześmiała się dziewczyna - Mówili, że pan doktor potrzebuje pomocy, no to... Ooooo, przepraszam pana kawalera - uśmiechnęła się promiennie, doskakując do Eryka i podnosząc jego rękę - Uuuu, nadgarstek... Złamany. Coś ty robił tą ręką! - zaśmiała się filuternie, czym sprawiła, że Eryk prawie się zagotował ze złości - Zaraz to załatwię...
Jej wzrok padł na nogę Argana.
- O żesz ty jasna kur*a - żołnierskie przekleństwo stało w takiej sprzeczności z jej dziewczęcą i delikatną aparycją, że Eryk wytrzeszczył się i zaniemówił, zapominając o tym, że miał ją obsobaczyć. Podeszła do stołu operacyjnego i mrucząc kolejne inkantacje zaczęła wodzić palcami po połamanej kończynie.
- Za późno... - powiedziała, podnosząc na was pełne autentycznego żalu oczy - Tu jest wyciek szpiku do krwiobiegu, to trzeba ciąć natychmiast.
- Wiem, mała - mruknął medyk, rozkładając przed sobą narzędzia, nie pozstawiające wątpliwości co do ich przeznaczenia - Straci całą nogę aż do uda.
- Niech pan poczeka - powiedziała dziewczyna, przenosząc ręce w górę uda leżącego, Eryk obserwując ją nie dostrzegł nawet cienia zażenowania faktem nagości leżącego przed nią mężczyzny - Powyżej kolana... Jest utrudnione krążenie. Mogę je przetrzymać jeszcze przez chwilę. Zaryzykujemy zator, ale najwyżej rozbiję go potem impulsem. Do serca nie dojdzie. Ale uratujemy chociaż pół nogi...
- Jesteś genialna, dziecinko - uśmiechnął się lekarz.

Eryk,
przez następną godzinę miałeś okazję pierwszy raz w życiu asystować przy operacji. Chrzęst piły o kość i chlapiąca spod niej krew przyprawiły cię o mdłości, ale obecność Aldei powstrzymywała cię od reakcji, nielicujących z powagą żołnierza. Pomagałeś ile się dało, podawałeś narzędzia, szmatki, preparaty.
Aldea rzeczywiście załatwiła sprawę nadgarstka. Usztywnienie, kilka zaklęć, wspomagających zrastanie. Będzie nieco sztywny, ale będzie działał. Magini życia była irytująca, roztrzepana, smarkata, złośliwa, wyszczekana i pyskata. Absolutnie urocza.
Natomiast nogi Argana uratować się nie dało. Cięcie poszło ciut powyżej kolana.

Argan,
ocknąłeś się z potężnym bólem głowy. Leżałeś w łóżku, opatulony prześcieradłem i kocem. Rozejrzałeś się po pomieszczeniu, to był niewielki pokój z surowym wyposażeniem, mogła to być jedna z kwater oficerskich w cytadeli. Widziałeś okno, na zewnątrz było jasno, choć pochmurno.
Obok na krześle siedział Eryk, spał.
Po drugiej stronie łóżka natomiast siedział inny człowiek, którego nie znałeś, ale miałeś wrażenie, że nie lubisz go jjuż po jednym spojrzeniu. Świdrował cię spod zmrużonych powiek spojrzeniem bladoniebieskich oczu, miał szczupłą, żylastą twarz, wąskie zaciśnięte usta, ubrany był w burej barwy obcisły kaftan.
- Obudził się kawaler - powiedział na tyle cicho, żeby nie obudzić Eryka - To miło. Wody? - zapytał, ostentacyjnie podnosząc stojący obok kubek i wychylając jego zawartość- Ojej, skończyła się. Verg, przynieś wody - rozkazał jednemu z dwóch stojących u drzwi żołnierzy. Ten wykonał rozkaz z równie ostentacyjną pogardą, ale posłusznie - Jestem Randal dar Hovder, jak zapewne ci wiadomo, kawalerze, zarządzam naszymi komórkami wywiadu. Nie, nie na zapołudniu. Na całym południu. Wliczając w to naszego świeżo upieczonego sojusznika. Myślę, że masz mi sporo do powiedzenia. Możesz zacząć od wyjaśnienia kilku zabójstw, jakich dokonałeś do spółki ze styryjską agentką o pseudonimie Convolve, zwaną jako Powój. Nie spiesz się - zakpił - Chwilowo raczej się nigdzie nie wybierasz - wskazał z drwiącym uśmiechem na prześcieradło. Pod nim widniał kształt jednej nogi.... i brak tej drugiej.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 21-01-2015, 21:07   

Zmusił się na słaby uśmiech. Układał sobie w myślach swoje słowa jeszcze przed spotkaniem ale teraz, gdy już do niego doszło, stracił nieco pewności siebie. Musiał myśleć szybko. Musiał dobrze dobierać słowa. Musiał...
Musiał grać Octavia. Musiał grać tak samo jak niespełna dwa lata wcześniej, gdy skutecznie oszukiwał ród Lecorde.
Poczuł się nieco pewniej. Był niezłym aktorem, miał już okazję tego dowieść. Teraz musiał musiał ponownie dać popis swoich umiejętności.
Podniósł się na łokciu i spojrzał na rozmówcę, starając się dostrzec jak najwięcej szczegółów
Pusta szklanka wody przypomniała mu o jego pragnieniu. Cholernie chciało mu się pić. Wiedział, że dar Hovder przed nim gra, starając się go sprowokować lub chociaż rozproszyć przyziemnymi sprawami. Żołnierz imieniem Verg musiał już również wiedzieć o zajściach z zaułka. Ciekawe, czy znał tamtych zabitych? Ciekawe, czy byłby zdolny do tego samego co oni...?
- Nie martw się, nie spieszę się - uśmiechnął się, starając się zachować pewny siebie wyraz twarzy - Ale zapewne cokolwiek bym nie powiedział o detalach zajścia przy Przesmyku, nie uwierzyłbyś mi na słowo... Zwłaszcza, że teraz Styria udaje przed wami przyjaciela, a wy w to najwyraźniej święcie wierzycie - spojrzał w oczy szefowi wywiadu i uśmiechnął się kpiąco - Wybacz jeśli zabrzmię bezczelnie ale uważam, iż w twoim zawodzie taka naiwność daleko nie zaprowadzi, Randalu.
Przeciągnął się lekko, uśmiechając się do siebie pod nosem.
- Na opowieści o detalach tego w co mnie wplątała Convolve mamy jeszcze czas - stwierdził pozornie od niechcenia - Znacznie bardziej nurtuje mnie w tej chwili inne pytanie...
Zrobił krótką pauzę, by przenieść wzrok z powrotem na dar Hovdera. Spojrzał mu głęboko w oczy.
- ...wytłumacz mi proszę, dlaczego Wergundia postanowiła zatopić swoją flotę?
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 21-01-2015, 21:30   

/W międzyczasie/

Gdy przygotowywano nogę Argana do operacji, tak jak zakładał rozcięto nogawkę jego spodni zaś but zrzucono na ziemię. Gdy sanitariusz zajęty był oględzinami i oceną gdzie dokładnie będą ciąć, sięgnął po but w intencji odniesienia go pod ścianę by nie pałętał się na środku pomieszczenia. Gdy kładł go pod ścianą sięgnął do środka i wymacał ciepły od niedawnego kontaktu ze stopą pierścień. Zacisnął na nim palce, i szybko sprawdził czy w bucie nie ma czegoś jeszcze. Na szczęście nic nie znalazł więc szybko wyjął swą dłoń i wsunął pierścień do sakiewki wiszącej przy pasie.
Wrócił następnie do stołu i asystował przy operacji, widząc rzeczy których nie zapomni do końca życia. Co innego odnosić rannych przyjaciół i słyszeć ich wrzasków zza namiotu medyka, jak to było na froncie a co innego faktycznie pomagać w amputacji nogi przyjaciela...

/Nieco dalej w międzyczasie/

Po skończonej operacji i powstrzymaniu trzech odruchów wymiotnych wreszcie odzyskał jako-tako sprawność myślenia i sięgnął po wszystkie przydatne rzeczy przyjaciela jakie zostały zrzucone na czas operacji. Zgarnął zielono-czerwoną przeszywanicę i pas, wraz ze wszystkim co było do niego przytwierdzone. Podniósł miecz Szrapnela i wsunął go sobie za pas, zaś miecz należący do Keithena i ostrze Lecordów położył na kupce ubrań którą niósł w rękach. Tunika i nogawka spodni raczej do niczego nie będą mu już potrzebne... tak więc poczekał aż Argan został przetransportowany do jakiegoś pokoju z oknem i poszedł tam za nim. Ułożył jego własność obok łóżka na którym go położyli. Miecz Keithena wsunął bardziej pod łóżko, tak że ciężko było go dostrzec. Następnie zgarnął krzesło które stało w roku pokoju i przysunął by siedzieć przy łóżku. Jak można się domyślić wydarzenia całej nocy, cały ten wysiłek i stres w końcu dały o sobie znać i Eryk mimowolnie zapadł w sen.

/Aktualnie/

Eryk wciąż spał, najwyraźniej nie robiąc sobie problemu z tego że sztywne krzesło nie było najwygodniejszym miejscem. Nie ma co się dziwić, jedną z jego cech było właśnie to że jeśli był naprawdę zmęczony to umiał zasnąć dosłownie wszędzie.
Opuszczona głowa spowodowała że zaczął pochrapywać przez sen.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
Ostatnio zmieniony przez Strandbrand 21-01-2015, 21:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 22-01-2015, 05:31   

/
Strandbrand napisał/a:
miecz należący do Keithena
Miecz Keithena Argan rzucił za nim, zanim zawalił wam na głowę kazamatę ;)
Strandbrand napisał/a:
powstrzymaniu trzech odruchów wymiotnych
Tylko trzech? :D

/

Eryk,
obudziło cię trzaśnięcie drzwi. Otrząsnąłeś się, jak ktoś, kto oprzytomniał po długim omdleniu. Organizm po takiej dawce zmęczenia nie pracował normalnie, powieki ledwie chciały się podnieść, a kręgosłup tępo bolał od niewygodnego siedziska.
Przy drzwiach stało dwóch żołnierzy. Sprawiali wrażenie pilnujących, jak strażnicy przy więźniu, ale rzut oka pozwolił ci stwierdzić, że broń masz nadal, wiec raczej nie potraktowali was jako więźniów. Chyba.
Argan był już przytomny. I skupiony na rozmowie.
Po przeciwnej stronie łóżka zobaczyłeś osobnika o nieprzyjemnej aparycji. Uznałeś, że lepiej będzie posłuchac przez chwilę, co tu się uskutecznia.

Argan,
pilnie obserwowałeś reakcje na twarzy swojego rozmówcy, jednak mógłbyś się założyć, ze ani przez sekundę nie drgnął mu na twarzy nawet jeden mięsień, ani nie mrugnęła powieka. Po twoim pytaniu wpatrywał się w ciebie w milczeniu, po czym przeniósł wzrok na Eryka i dostrzegł, że ten nie śpi.
- Wyjść - zakomenderował krótko - Wszyscy. Tak, do ciebie mówię, wielkoludzie.
- On i tak o wszystkim wie, daruj sobie - pospieszyłeś z wyjaśnieniem. Wolałeś nie zostawać bez asysty przyjaciela. Hovder zmrużył oczy i wlepił wzrok w Eryka.
- Wie o wszystkim, powiadasz. Tym gorzej dla niego - wysyczał przez zęby. Ruchem ręki nakazał strażnikowi przy drzwiach wyjść, odczekał, aż tamten je zamknie - Liczę na to, że wyjaśnisz mi w trzech krótkich zdaniach to, co powiedziałeś. Krótkich, proszę. Potem przejdziemy do kwestii moich ludzi, których zabiłeś na nabrzeżu, do sprawy, jaką do ciebie mieli, oraz do wyjaśnień, dlaczego człowiek Ligi postanowił zadawać się ze styryjskimi szpiegami i działac na ich rzecz. Liczę też, że wyjasnisz mi, czy to stanowisko całej Ligi, którą w związku z tym powinniśmy zacząć uznawać za wroga, czy też wyłącznie twój wybryk, za który odpowiesz samodzielnie. Słucham.
Ból głowy i suchość w ustach zaczęły robić się nieznośne. Do tego zaczynałeś właśnie odczuwać inny ból. Ból zgniecionych kości lewego podudzia....
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 22-01-2015, 23:27   

Eryk przez chwilę nie mógł ogarnąć umysłem gdzie się znajduje i co się stało. Czuł tylko wielkie zmęczenie. Jednak po chwili zaczął sobie przypominać, jego rozum budził się ze snu z lekkim opóźnieniem. Kanały. Spotkania ze starymi i nowymi towarzyszami. Walka. Wij. Angela. Argan. Tunel. Argan. Wergundowie.
Zmarszczył brwi gdy dostrzegł żylastego człowieka przesiadującego niedaleko rannego przyjaciela. Kazał wszystkim wyjść. Rządził się. Więc pewnie ktoś bardzo ważny skoro członkowie kohorty wykonują jego polecenia bez cienia sprzeciwu. Nie wyglądał na wojownika. Mag? Polityk? A może się mylił i miał przed sobą jakiegoś dekuriona lub magnifera? W każdym razie musiał się pilnować z używaniem zamiennych imion od teraz. Przeszli na oficjalne rozmowy i oficjalnie Argan znany jest jako Octavio Lecorde.
Po tym jak pomiatał wszystkim wokół niego i po tym jak zaczął odnosić się do jego towarzysza, czuł do niego ogromną niechęć. Wstał z krzesła i obrócił je tak by oparcie skierowane było w stronę łóżka. Siadł i oparł swoje ramiona na oparciu.
-Octavio kim jest ten chudzielec który męczy mojego rannego przyjaciela?
Na ostatnie dwa słowa położył duży nacisk. Nie podobał mu się ten gość. I nieważne kim by nie był, nie da się zastraszyć jego tonem lub żylastą mordą.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 23-01-2015, 00:08   

Nie spieszył się z odpowiedzią. Założył ręce za głowę i oparł się wygodniej o siennik chichocząc cicho pod nosem, jakby z pobłażaniem.
Starał się nie dać po sobie poznać, jak bardzo marzy o szklance wody. Teraz nie był dobry moment na przypomnienie o niej.
- No proszę - mruknął - Przyznaję, że spodziewałem się więcej domyślności po szefie wywiadu... To przecież zupełnie logiczne następstwo wydarzeń.
Westchnął, patrząc w sufit.
Zaklął w myślach słysząc słowa Eryka. Jego pytania były mu w tej chwili potrzebne jak Hetanorczykowi niespodziewane trojaczki.
Rzucił mu krótkie spojrzenie, starając się przekazać "później... teraz milcz..."
- Możesz usiąść jak chcesz, skoro mam dokładnie wytłumaczyć wszystko po kolei... - powiedział w stronę szefa wywiadu, zachowując pobłażliwy uśmiech.
Odczekał sekundę, dając dar Hovderowi rzekomo czas do zajęcia miejsca, a równocześnie w myślach układając wypowiedź. Starał się mówić płynnie i zdecydowanie, by jego słowa brzmiały jak najwiarygodniej.
- Otóż zatopienie floty stacjonującej w Birce bądź do niej zawijającej będzie drugą najpoważniejszą konsekwencją konfliktu, który lada moment wybuchnie. Znacznie poważniejszą, acz pozornie mniej spektakularną będzie rzecz jasna wojna celna, która dobije i tak już rzężącą powojenną gospodarkę Wergundii. A wszystko to będzie efektem rozporządzeń Prezydium Ligii Kupieckiej i Liryzji, które Ehrenstrahlowie i Reventlowie trzymają w garści - wziął głęboki wdech - A nie ulega wątpliwości, że zapragną oni wergundzkiej krwi, gdy dowiedzą się, w jak bestialski sposób Wergundowie zamordowali Angelę Ehrenstrahl.
Uniósł się na łokciu i spojrzał z pełną napięcia powagą na szefa wywiadu.
- Randal, wieści o tej śmierci są już w drodze do Birki. Jeśli zależy tobie w takim stopniu jak mi na zachowaniu dobrych relacji Wergundii z Ligą Kupiecką, to musimy działać natychmiast. Wezwij gońców, bo konieczne będzie szybkie wydanie rozkazów zaraz po tym jak opiszę detale... A aby je opisać, potrzebuję wpierw czymś zwilżyć gardło...
Uśmiechnął się słabo, choć jego spojrzenie pozostawało pełne powagi i napięcia.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 23-01-2015, 08:50   

Obydwaj obserwowaliście pilnie, ale nie udało się wam dostrzec najmniejszego śladu reakcji, emocji czy choćby ruchu mięśnia na twarzy Hovdera. Dopiero po ostatnich słowach Argana przemknęło przez jego usta coś na kształt cienia uśmiechu.
Może pomyślał, że mógłby sie uśmiechnąć.
Wstał ze stojącego przy łóżku krzesła i podszedł do okna, oszczędnym ruchem lekko odsuwając zasłonki.
- Dobre - powiedział po dłuższej chwili milczenia - Niezły blef, ale o jedno słowo za daleko.
Zamilkł znów na dłuższą chwilę, zdając się wpatrywać w coś po drugiej stronie brudnej szyby. Rzeczywiście, zza okna dochodziły odgłosy jakiegoś poruszenia.
- Widzę, że chcesz grać w tę grę - westchnął w końcu - Dobrze, niech tak będzie, ale oszczędzę ci błądzenia, bo nie mam na to czasu. To nie Wergundowie zabili pannę Angelę. Choćby to była prawda - uniósł brwi znacząco, a wy mogliście zgadywać, czy to właśnie jest prawda, czy jednak spróbuje to zrzucić na Styrię - to nigdy nie będziesz w stanie tego udowodnić. Jej ciało właśnie wwożą na dziedziniec. Żaden nekromanta nie będzie w stanie niczego się od niej dowiedzieć. Ja za to bez trudu udowodnię, że zabiłeś specjalnych wysłanników Ligi oraz moich ludzi, działając do spółki ze styryjską agentką kontrwywiadu, która ma na sumieniu większą liczbę naszych ludzi, niż ty zabiłeś na froncie. Panna Ofelia Rożenek. Co cię z nią łączy, że Styria ściągała ją tu w takim pośpiechu, ją, jednego ze swoich najskuteczniejszych morderców? To twoja kochanka? Zapewne, skoro spędziłeś z nią noc. Mniejsza z tym, drogi Octavio, skoro już jesteśmy po imieniu - zmrużył oczy, po raz pierwszy dając znać o jakiejś formie irytacji - Mi to nie robi różnicy. Ale jego ekscelencji Ehrenstrahlowi pewnie zrobi. W końcu, chciał ożenić z tobą swoją jedyną ukochaną wnuczkę. Będziesz musiał mieć diablo mocne argumenty, aby przekonać go, że to nie twoja wina i że na jedno twoje słowo powinien skłócić Liryzję z nami. Swoją drogą, zatopienie floty... Tej floty, która jest w stanie opanować miasto Birka w przeciągu mniej więcej dwóch godzin?...
Zamilkł znów, patrząc na dziedziniec i dopiero po chwili kontynuował.
- Widzę, że najpierw ja muszę się nagadać, żebyś ty mógł zacząć. Mam nadzieję, że docenisz mój wysiłek, mógłbym w końcu przejść do prostszych, skuteczniejszych metod. Swoją drogą, zastanawiałeś się kiedyś, ile wytrzymasz...?
Kolejna efektowna przerwa.
- Dobrze więc - westchnął z teatralnym znużeniem - Ustalmy jasno, wszystko, co przed chwilą tu omówiliśmy, warte będzie rozważania, o ile wyjdzie poza te mury. Ty wiesz i ja wiem, że żadne wieści nie są w drodze do Birki. Żadne, o których bym nie wiedział. Więc wieści stąd wyjdą, gdy ty stąd... - znów kpiąco spojrzał na spoczywającą pod prześcieradłem nogę - wyjdziesz. A to się stanie dopiero wówczas, gdy przekonasz mnie, że powinieneś. Gdy przekonasz mnie swoją szczerością i otwartością na współpracę, że nie powinienem względem ciebie używać środków nacisku, analogicznych do tych, jakich ostatnio na tobie używano. Nie masz szczęścia do kobiet, Octavio, narzeczona nie żyje, kochanka zniknęła... A przecież masz jeszcze siostrę, nieprawdaż? Bo widzisz, rzecz toczy się o ważne sprawy, o życie moich ludzi, które, wyobraź sobie, wielce cenię. Więc spraw, bym nie musiał robić tego, czego nie lubię, i po prostu oddaj. mapę. i. pierścień - ostatnie słowa wysyczał z zimną złością, tym razem bez wątpienia dając dowód nie tylko chłodnej irytacji, ale wręcz tłumionej wściekłości.
Skrzypnęły drzwi. Pojawił się żołnierz o imieniu Verg, bez słowa stawiając na stole dzban i kubki. Postawił je tak, ze Hovder musiał podejść by je wziąć.
- Zgodnie z rozkazem - oznajmił chłodno - informuję, że na dziedzińcu są już ciała wszystkich wydobytych z podziemi, kanał jest odgruzowany.
- Dobrze. Wyjść - dość obojętnie odpowiedział szpieg. Żołnierz zasalutował i już miał wyjść, gdy w drzwiach niemalże zderzył się z drobnej postury osobą. Eryk poznał Aldeę natychmiast, Arganowi zajęło dłuższą chwilę kojarzenie, skąd właściwie zna tę twarz.
- Mam sprawdzić opatrunek - zaczęła od progu, niefrasobliwie i niemal wesoło, nie czekając na pozwolenie podeszła do łóżka i bezceremonialnie zabrała się za podnoszenie prześcieradła.
- Wynocha - warknął Hovder w jej kierunku - Czego nie zrozumiała pani w rozkazie "nie przeszkadzać"?
Dziewczyna znieruchomiała, zmrużyła oczy i strząsnęła strzępiastą grzywkę, która jej spadła na oczy.
- Czego nie zrozumiał pan w stwierdzeniu "trzeba sprawdzić opatrunek"? - odpowiedziała zadziornie - To jest lazaret!
Wargi szpiega z irytacją uniosły się jak u wkurzonego wilka, ale zmitygował się i odpowiedział spokojnie:
- To jest lazaret wojskowy. A to jest upoważnienie magnifera, dające nieograniczone uprawnienia mi i moim ludziom, więc teraz pani wyjdzie, zanim każę panią wyprowadzić w kajdankach, i wróci pani zmienić mu opatrunek, kiedy skończę.
- A kim pan właściwie jest? - odparła zaczepnie magiczka - Nie znam pana, może pan nie jest tym samym co wymieniono na... - w pół słowa zorientowała się, że ta gra nie może się skończyć jej wygraną. Na skinienie Hovdera Verg i drugi żołnierz sprzed drzwi podeszli do niej, kładąc jej ręce na ramionach.
- A rusz mnie tylko! - fuknęła wściekle - O, czekaj, jak się dowie o tym pan doktor!
Wybiegła z pokoju, mijając piruetem niemalże obu strażników, którzy wyszli za nią zamykając drzwi.
- Taaaa - dar Hovder nalał wody do kubka i usiadł przy łóżku - To o czym my? Że nie masz farta do kobiet.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 23-01-2015, 14:33   

Na wzmiankę o pierścieniu ledwo opanował się by nie sprawdzić czy wciąż leży bezpiecznie w sakiewce. Ręce już mu się nieco zsunęły z oparcia krzesła więc udał że się przeciąga, podnosząc je do góry. Tylko co za mapę miał na myśli Randal, jak go nazwał Argan... przez moment pomyślał że w bucie była jeszcze jakaś mapa a on ją przeoczył, ale to chyba nie było możliwe...
Denerwowała go własna niemoc. W ostatnim czasie udało mu się spieprzyć tyle spraw, zaś teraz był zupełnie nieprzydatny. Jedyne co mógł robić to siedzieć i słuchać jak ten cały Randal oraz Argan dyskutują ze sobą.
Wyciągnęli i odgruzowali już cały tunel?
Musiał przebywać tu dłużej niż sądził... Albo vekowarska musiała się naprawdę pośpieszyć. W każdym razie irytujący był brak orientacji w czasie. Ale po spojrzeniu jakie mu posłał leżący na łóżku Argan nie odzywał się. Pytanie o godzinę tudzież datę nie było potrzebne.
Więc po prostu milczał i słuchał co się dzieje. Gdyby nie fakt że każdy gwałtowny ruch z jego strony zostałby uznany za podejrzany pewnie zerwałby się by pomóc uzdrowicielce. Przynajmniej sama sobie dała radę...
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
Ostatnio zmieniony przez Strandbrand 23-01-2015, 14:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 23-01-2015, 16:47   

Musiał przyznać, że dar Hovder był niezłym negocjatorem. Ale mimo to czuł, że kontroluje sytuację. Bowiem reakcja szefa wywiadu była dokładnie taka, jak ją przewidział.
Zaniepokoiły go jedynie pogróżki o Petrze. Tego nie przewidział. Miał nadzieję, że Randal nie da się ponieść nerwom i nie palnie jakiegoś głupiego rozkazu. A sądząc po jego reakcji na uzdrowicielkę, pod maską pokerowej twarzy zaczęła się kryć wściekłość, a może i szczypta dezorientacji. Musiał to bardzo ostrożnie formować...
A przede wszystkim nie pozowolić sobie odebrać inicjatywy.
- I ty się uważasz za szefa wywiadu? - Argan uniósł brwi w kpiącym uśmiechu - Jak to mawiają, od niewiedzy gorsza jest tylko iluzja wiedzy. A wywiad Styryjski, jak widzę, wyprzedza was o kilka kroków właśnie korzystając z faktu waszej ślepej wiary w to, że wiecie i kontrolujecie wszystko w okolicy - pokręcił głową z dezaprobatą - Fakt kto naprawdę stoi za zabójstwem, nie ma w tej chwili wielkiego znaczenia. Liczy się to, że Styryjczycy mają mocne dowody iż jest to sprawka Wergundów. I że są już z owymi dowodami w drodze do Birki. A śpiąca flota nawet mając dziesięciokrotną przewagę nie obroni się przed sztyletami w plecach... A nawet jeśli, to tym gorzej dla waszej gospodarki - uniósł brew, mając nadzieję, że dar Hovder wykaże choć trochę rozeznania w ekonomii - Ale za tę ignorancję odpowiesz już sam, zapewne za parę miesięcy, przed Radą Regencyjną - ułożył się wygodniej, znów patrząc w sufit - Ja zapewne do tego czasu będę już martwy, ale coś mi mówi, że będziesz mi wtedy zazdrościł.
Westchnął ciężko, zachowując jednakże kpiący uśmiech na twarzy.
- Skoro prosisz o całą historię po kolei, to niech będzie. Tylko potem nie płacz, że za późno podjąłeś działania - zmrużył oczy, jakby odtwarzając w myślach swoje wspomnienia - Co do szczęścia do kobiet, to zgadzam się z tobą. Ofelię Rożenek poznałem na froncie, gdzie udając sanitariuszkę, pewnego razu opatrywała moje rany. Spotkałem ją przedwczoraj w Vekowarze i... cóż... całą noc "wspominaliśmy stare dobre czasy" - uśmiechnął się smutno, udając nostalgię - Rano w zajeździe doszło do burdy, podczas której Ofelia gdzieś zniknęła. Chwilę potem spotkałem Convolve, która podawała się za jej przyjaciółkę i błagała o pomoc twierdząc, iż Ofelię porwały jakieś zbiry, żądające za nią okupu. Chcąc uratować osobę która niegdyś na froncie uratowała moje własne życie, pognałem do rzekomych zbirów z zamiarem zapłacenia trybutu. Nim jednak zdążyłem pokojowo przekazać owym ludziom wszystko czego żądali, Convolve zaatakowała ich. Więc oczywiście oni zaatakowali ją oraz mnie. Wywiązała się walka, której nie chciałem, ale którą wygrałem... - zerknął na rozmówcę - Z całym szacunkiem, ludzie z zaułku bili się jak typowe zbiry z tawerny, nie byli groźnym przeciwnikiem - zrobił krótką pauzę, ponownie przenosząc wzrok na sufit - Jeden z nich przed śmiercią wyznał, że zamurowali Angelę Ehrenstrahl. Próbowałem ją odnaleźć i uratować, ale gdy przybyłem na miejsce, było już za późno. W tunelu byli już agenci styryjscy, w tym Ofelia. Chcieli mnie zwerbować w swoje szeregi, opierając się na mojej żałobie i szantażu. Szantażu, bowiem posiadali dowody, iż rzekome zbiry których zabiłem w walce pod Przesmykiem były wergundzkimi agentami... Co notabene właśnie sam dodatkowo potwierdziłeś - uśmiechnął się uroczo do dar Hovdera - To oznacza, iż posiadane przez nich dowody nie są spreparowane i naprawdę będziecie musieli się spieszyć...
Zrobił dłuższą pauzę, przełykając ślinę. Bardzo chciało mu się pić. Ale niech sobie jeszcze dar Hovder posiedzi z tą swoją szklanką.
- Dowody w sprawie morderstwa Angeli ruszyły już w stronę Birki. Możesz sobie wmawiać co chcesz, ale fakt pozostaje faktem. A tymczasem reszta agentów styryjskich ruszyła w stronę tunelu, który uległ zawaleniu... Mam nadzieję, że grzebiąc co najmniej kilku z nich - uśmiechnął się ponuro - W tej chwili zapewne Convolve wraz z Ofelią i tymi tak żądanymi przez ciebie pierścieniami i mapą znajdują się albo pod gruzem, albo w tunelu który za nim się znajduje. Nie musisz dziękować, ważne, byś szybko wysłał tam swoich ludzi i ich dorwał - mruknął z przekąsem - Co zaś się tyczy Ehrenstrahlówny, to konieczne będzie jak najszybsze wysłanie Salomonowi kilku głów owiniętych w kokardki z załączonymi wyjaśnieniami oraz dowodami. Wśród tych główek niewątpliwie będą musiały znaleźć się te należące do trupów spod Przesmyku, jakiegoś ich bezpośredniego zwierzchnika który dał się wmanewrować Styryjczykom w ten cudowny pomysł, Convolve, Ofelii oraz koordynującej ich działania Ylvy Dereven - spojrzał z powagą na szefa wywiadu, mówił bardzo powoli, starając się przemówić mu do rozsądku - To najmniejszy koszt uratowania relacji Wergundii z Ligą Kupiecką, jaki istnieje. A od tych relacji zależy bardzo, bardzo wiele...
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
Ostatnio zmieniony przez Owizor 23-01-2015, 16:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 23-01-2015, 19:22   

- Miło, że przeszedłes do rzeczy. Na kursy dyplomacji zapiszę się do ciebie innym razem - ton szpiega rzeczywiście zaczynał przejawiać nutki zniecierpliwienia i irytacji - Więc, panie Lecorde, sumując. Spędziłeś noc ze styryjskim szpiegiem, który ufał ci na tyle, że oddał ci niezwykle cenne przedmioty. Widzę, że wiedza, jak bardzo cenne, jest ci obca. Efekt - zdradziłeś narzeczoną, to ci nie zapewni przychylności jej dziadka. Potem wmieszałeś się w awanturę na wybrzeżu, sprowokowaną przez innego styryjskiego szpiega, w dodatku próbujesz pominąć udział w niej styryjskich gwardzistów i pewnego elfa. Jeden z moich ludzi powiedział coś o pannie Ehrenstrahl? Doprawdy? Obawiam się, że nie może to być prawda. Pominąłeś także milczeniem incydent w podziemiach, gdzie z udziałem wspomnianych styryjskich szpiegów, gwardzisty oraz dwóch elfów zabiłeś dwóch wysokich wysłanników szefa Izby Południowej. Niezły bilans. Jeden z nich umarł torturowany, od styryjskiej trucizny. Ciężko będzie ci się z tego wyplątać. Ale teraz słuchaj. W jednym przyznaję ci rację. Stary Ehrenstrahl musi dostać dowód naszej dobrej woli. Co więcej, żart polega na tym, że będzie to także styryjska dobra wola. I masz zupełną rację, że przewiązana kokardką trafi do niego czyjaś głowa.
- Verg! - podniósł się energicznie, najwyraźniej uznając, że rozmowa jest zakończona. Twarz żołnierza ukazała się w uchylonych drzwiach - Możecie go zabrać. Jednak będzie tak jak, mówiłem. Tego tutaj drugiego także.
- Taaa jest -
odpowiedział krótko żołnierz i skinął ręką na kogoś w korytarzu. Drzwi otworzyły się szerzej, do sali wkroczyło sześciu żołnierzy, mieli na sobie mundury tymenu z czarną przewiązką na ramionach, oznaczające służbę w formie żandarmerii.
- Oddaj broń, kawalerze - powiedział Verg do Eryka, wyciągając w jego kierunku rękę. Spojrzał na twarz Wergunda i uzupełnił - To, o czym myślisz, nie ma najmniejszego sensu. Oddaj broń i pójdziesz z nami.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 23-01-2015, 23:30   

Serce zamarło w piersi Argana. Jakim cudem dar Hovder wiedział te rzeczy!? W zaułku nie było żadnego innego świadka... Być może przy studzience... Ale Lothel chyba by kogoś zauważył... Keithen mówił, że zostawia za sobą okruszki dla styryjskiego odwodu, być może to przez to dotarli do kanałów... Ale skąd niby powiązali ich z walką w podziemiach!? Skąd mógł wiedzieć o tym kto brał w niej udział!? Nawet gdyby jakimś cudem dotarli do tamtej kazamaty, to już przejście przez wija musiało definitywnie przerwać trop... Dar Hovder nie miał fizycznie szans się tego dowiedzieć! Chyba że...
Chyba że blefował, licząc na to, że się wygada...?
Nie, zbyt dużo detali, musiał wiedzieć o wszystkim.
- Ty pie******y idioto!!! - westchnął z rezygnacją, opadając na poduchy. Z trudem zachował zimną krew. Wiedział, że grunt pali mu się pod nogami... pod nogą właściwie - Skracam opowieść do minimum bo czas nagli, a ty czepiasz się szczegółów, bo nie potrafisz przyjąć do wiadomości najistotniejszych kwestii? Jasne, przychodzę do ciebie, opowiadam, ostrzegam, oferuję współpracę... a ty wolisz mnie skazać, bo iluzja że twoje źródła i twoi ludzie są absolutnie pewni jest wygodniejsza? Wybacz, ale w ten sposób praktycznie stracisz szanse na zdobycie tak upragnionego pierścienia i mapy, jak również najwyraźniej na przeżycie. Bo skoro twierdzisz, że nic nie wiesz o Angeli, to najwyraźniej bezpośredni dowódca ludzi z zaułku został przekupiony, albo jest idiotą. Na twoim miejscu zbadałbym tę sprawę, nim ów zamuruje kolejne osoby, może nawet i ciebie... Jak również zbadałbym szczelność blokady portowej, którą wywiad styryjski przechodzi jak chce. Chyba, że wolisz nadal żyć w przekonaniu, że coś takiego jak zdrada nie istnieje? Cóż, życzę ci powodzenia w dalszej szpiegowskiej karierze - uśmiechnął się jadowicie do dar Hovdera, ignorując obecność żołnierzy - Ale jeśli chcesz odzyskać pierścień oraz mapę, jeśli chcesz by twój kraj nie musiał pogrążać się w aferze szpiegowskiej i wojnie gospodarczej, to użyjesz mnie i Eryka do doścignięcia Ofelii. Ona ma mapę, ja wiem jak ją z niej wyciągnąć oraz wiem, gdzie ukryty został pierścień. Gdy już je dostaniesz, mogę ponadto opowiedzieć w Prezydium, którego jeśli nie wiesz jestem członkiem, że to Styryjczycy, lub kogo tam uważasz za wroga, stali za śmiercią Angeli. Po co przepraszać Ligę, skoro można ją mieć po swojej stronie? - podniósł nieco głos licząc na to, że żołnierze usłyszą jego słowa - Jeśli zależy ci na tym, byś nie został zapamiętany jako osoba odpowiedzialna za śmierć setek Wergundów, to załatwisz mi i Erykowi obstawę i poślesz, byśmy ściągnęli ci Ofelię z mapą w zestawie oraz przynieśli pierścień.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 24-01-2015, 17:57   

-Nie sądzę byś wiedział o czym myślę.
Mam nadzieję że prawo i sądy wciąż działają tak samo jak dziesięć lat temu...
Przypomniał sobie jak wraz z kolegami z Wergundii oglądał śmiałków którzy postanowili powierzyć swe życie i sprawiedliwość wyroku próbie walki. Inni stawali przed sądem i przysięgali na Modwita, by później się bronić słownie.
Popatrzył się na żołnierzy czekających aż odda swoją... właściwie to broń Szrapnela. Gdyby był tu tylko ten jak to przyjemnie określił Argan ,,pie****y idiota" miałby marne szanse powodzenia. Ale ta szóstka mogła być kluczem do sukcesu jego planu. Powołanie się na ich wspólnego boga. Miał nadzieję że mieli na tyle honoru i wiary by chociaż jeden zgodził się z jego opinią.
-W oczach wielkiego Modwita, ja Eryk Strandbrand, Wergund z krwi i pochodzenia domagam się sprawiedliwego osądzenia mnie i mojego towarzysza - Octavia Mikaela Lecorde, Liryjczyka. Niech potępiony przez władcę wojny będzie każdy kto odmówi mi prawa do sprawiedliwości i wtrąci do lochu bez wykazania uprzednio mej winy.
Stał wyprostowany, a jako że był ,,wielkoludem" patrzył na żandarmów z góry czekając na ich reakcję. Ostatnio modlił się do Modwita za dusze zmarłych Wergundów więc co mu szkodzi ponownie zacząć się modlić. Zaczął powtarzać w duchu starą modlitwę którą pamiętał z czasów dziecka.
O panie, przed którym klękają najsilniejsi z wodzów,
Obdarz mnie swą łaską w tej godzinie próby,
Niech twa siła spłynie z niebios,
I zamieszka w moim ciele.

O panie, przed którym...
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 25-01-2015, 02:59   

Dar Hovder zignorował całkowicie rzucone w jego kierunku wyzwisko, jednak nietrudno było zauważyć grymas gniewu, jaki przemknął mu przez twarz. Powoli wciągnął powietrze, starannie panując nad nerwami. Do pokoju weszli żołnierze, nie mógł więc powiedzieć już zbyt wiele. Jednak Argan wyrzucał z siebie kolejne zdania i szpieg w wyraźny sposób tracił cierpliwość.
Dopiero, kiedy przebrzmiały słowa "przynieśli pierścień", nie wytrzymał. Potrącając pochodzącego do łóżka żołnierza przyskoczył do Argana, nagłym bardzo wprawnym i precyzyjnym ruchem wpił mocny uchwyt w samą krtań i zacisnął palce, boleśnie zgniatając tchawicę.
Bolało.
Agent nachylił się nisko nad leżącym i wysyczał wściekle:
- Zabiłbym pięć takich Angeli i setkę takich jak ty bogatych paniczyków, żeby ten pierścień odebrać, bo to coś, co ważny na życiu moich ludzi. Masz ten pierścień, bo świeciłeś nim na nabrzeżu, tam gdzie wymordowaliście mi agentów. I oddasz go, zapewniam cię...
W tym momencie rozległy się głośne słowa Eryka i uścisk na krtani zelżał, dar Hovder wziął głęboki wdech, puścił Argana i odwrócił się.
- Brać go - westchnął z politowaniem.
- Nie tak prędko - odezwał się Verg - Czy ja cię dobrze rozumiem, wielkoludzie? Czy ty się domagasz sądu bożego?
- Obowiązuje prawo wojenne - warknął dar Hovder - Jest tyle dowodów ich winy, że mógłbym powiesić ich choćby za pięć minut i magnifer by tylko zapytał, gdzie pochować. Wyprowadzić na dziedziniec, obu.
- Poinformuj dekuriona - słowa Verga były skierowane do jednego z żołnierzy - Decyzja dowódcy. Ale na nią poczekacie obaj w lochu. Wyprowadzić. A ty oddaj broń, bo każę ci ją odebrać.

Wyszliście na korytarz. Dwóch żołnierzy trzymało Argana pod ramiona, był w koszuli, ale pozwolili narzucić mu chociaż płaszcz i spodnie. Trzech z bronią pod ręką eskortowało Eryka.
Niemal natychmiast natknęliście się na dekuriona dar Khavena i niemalże za fraki ciągnącą go w waszym kierunku Aldeę. Towarzyszył im także ów wysłany przed chwilą i kilku innych zołnierzy. Było oczywiste, że wysłany nie zdążyłby ich sprowadzić w tak krótkim czasie, więc musiała to być sprawka magini.
- Co to ma być? - zdziwił się dar Khaven, widząc, że wyprowadzają was z pokoju.
- Widzi pan, dekurionie? Mówiłam! - wrzasnęła dziewczyna, niemalże doskakując z pazurami do Hovdera - To są pacjenci! Nigdzie ich nie zabieracie!
- Dość - warknął oficer, kładąc jej rękę na ramieniu i odciągając w tył - Dość, powiedziałem. Randall, możesz mi to wytłumaczyć?
Szpieg westchnął.
- Mogę. Choć jeszcze nie ze szczegółami. Odmówili współpracy. Niestety.
- Ten tutaj - odezwał się Verg - powołał się na Modwita, zażądał sądu.
Dar Khaven uniósł brwi.
- Obowiązuje prawo wojenne, zwyczajowe rytuały nie mają mocy... - mruknął - Jednak gdyby nie był pewny swojej niewinności, to by na to nie szedł, nie?
- Brendan, ja nie jestem kapłanem ani wróżbitą - warknął dar Hovder - Nie mam też najmniejszej ochoty psuć waszej ciężkiej chirurgicznej pracy i ucinać mu reszty kończyn. Ale tak właśnie będzie, jeśli nie powie mi tego, co chcę wiedzieć. I co więcej, wiesz dobrze, że nie jest w twojej mocy mi w tym przeszkodzić.
Dekurion zmrużył oczy. Nietrudno było zauważyć, że ci dwaj doskonale się znali i serdecznie nienawidzili.
- Odprowadzić ich do lochu - powiedział w końcu, uciszając protestującą uzdrowicielkę - Aldea, zajmiesz się tym, żeby ich zdrowiu nic nie zagrażało do czasu przesłuchania. Mozesz zmienić ten opatrunek. Przy przesłuchaniu ma być mój człowiek. Spróbuj zacząć bez niego, to sam cię wyzwę przed Modwitem. I módl się, zeby okazali się winni. Bo jeśli nie, to bądź pewien, że znajdzie się wielu, którzy narobią ci z tego powodu nielichych problemów.
- Twoje groźby nie robią na mnie wrażenia -
zimno uśmiechnął się Hovder - Wyprowadzić ich!
Dekurion mierzył go przez chwilę wzrokiem, po czym zrobił krok w bok i przepuścił oddział.

Wyszliście na dziedziniec.
Było późne popołudnie, właściwie pod wieczór. Na dziedzińcu krzątało się mnóstwo ludzi, obowiązujący stan gotowości bojowej nakładał na kohortę miejską obowiązki częstych patroli, rekonesansów, sprawdzania pozycji i broni, to wszystko się działo wokół was.
Tuż obok widać było kilku robotników zajętych zbijaniem trumien.
Pod ścianą dostrzegliście ułożone na drewnianych noszach ciała. Były zawinięte w białe prześcieradła, równo ułożone. Wszystkie osiem.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 25-01-2015, 04:27   

/cofnę się troszkę do momentu kiedy jeszcze mnie brali/
Poczekał, aż dar Hovder puści jego gardło, a żołnierze chwycą go pod barki. Był wściekły.
Może i nie udało mu się zmanipulować szpiega, ale jednocześnie ów dał po sobie poznać, że jest straszliwie pewnym siebie ignorantem. Sprawdzał się najczarniejszy scenariusz: znaleźli się w rękach desperata, który myślał nieprawdopodobnie prostolinijnie.
Ale przynajmniej uzyskał parę odpowiedzi. A to już coś.
Pomysł Eryka mu zaimponował. Dla Wergundów Modwit był większy od wszelkich innych bogów. Był przekonany, że co najmniej kilku żołnierzy mu uwierzyło.
Poczuł się nieco pewniej. Jeśli wszystko inne zawiedzie, taka postawa może uratować im skórę. Dar Hovder z pewnością nie wyznawał boga honoru, ale reszta Wergudnów z pewnością już tak.
Pozwolił się prowadzić żołnierzom. Dobrze by było, żeby słyszeli jego słowa, by pojawiła się u nich przynajmniej myśl, że dar Hovder jest niekompetentnym pajacem.
- Wiec skoro tak ci zależy, to przed zachodem słońca przyprowadzisz mnie, choćby i w kajdanach, do siedziby Ligii Kupieckiej - wycharczał przez suche i jednocześnie ściśnięte gardło - Inaczej pierścień będący kluczem do listy twoich agentów - wyraźnie zaakcentował "listy twoich agentów" - zostanie przekazany przez mojego człowieka w łapy Styrii. I będą mieli już obie rzeczy, potrzebne do zniszczenia waszego wywiadu - zrobił krótką pauzę, z trudem przełykając ślinę - Wiesz nawet takie detale, że świeciłem pierścieniem w zaułku? Tak, masz rację, świeciłem pierścieniem, który jest w mojej kaletce, przypiętej do pasa który jest razem z przeszywanicą... - rzucił mu surowe spojrzenie - Ale od razu mówię, że to jest podróba. Skoro mnie tak śledziłeś, to pewnie wiesz dobrze, że przyszedłem do siedziby Ligii nim udałem się pod Przesmyk.
Na widok dar Khavena i medyczki odetchnął z ulgą. Przynajmniej ów dekurion zdawał się być rozumny.
- Kto odmówił ten odmówił, przecież sam prosiłem o spotkanie - skomentował słowa Randalla o odmowie współpracy. Jego słowa niestety pokryły się ze słowami Verga. I to do nich przywiązał większą uwagę dekurion.
Słuchał uważnie, starając się ocenić nastawienie kolejnych osób w jego otoczeniu. Słowa dar Khavena wyraźnie podniosły go na duchu. Może nie wszyscy Wergundowie są tak zaślepieni dumą i poczuciem siły?
Rozważał przez moment, czy nie powiedzieć czegoś dekurionowi. Uznał jednak, że zabrzmiałby wówczas jak desperat.
Wątpliwości co do tego, czy czegoś nie dopowiedzieć rozwiało mu już ruszenie w dalszą drogę.
Widok popołudniowego nieba powitał z westchnieniem ulgi. Może na ten widok dar Hovder zdecyduje się jednak działać?Wątpliwe. W swej dumie nie uzna chyba jednak jego słów... książątko do siedmiu boleści.
Jego wzrok spoczął na ciałach pod płachtami. Zaczął wypatrywać kształtu, który mógłby być Angelą.
Przynajmniej nie zostanie pochowana w Birce... Zawsze nienawidziła tamtego miejsca.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 25-01-2015, 05:01   

No nie wierzę. Coś udało mi się wskórać.
Mimo tego że właśnie zdążał do lochu w wergundzkiej cytadeli, pozbawiony broni po to by czekać na przesłuchanie był zadowolony. Zdecydowanie wyprowadził swoim czynem dar Hovdera z równowagi co już poprawiło mu humor. W dodatku dekurion dar Khaven zadecydował o obecności jednego ze swoich ludzi na przesłuchaniu. Być może im to dopomoże, być może nie, ale świadomość że nie znajdzie się sam na sam ze szpiegiem była pocieszająca.
W dodatku między dekurionem a Randallem wyraźnie było widać niechęć. Nie dziwiło go to. Dar Hovder był szpiegiem i intrygantem, książkowym przykładem przeciwieństwa dla wergundzkiego wojownika, którym to wojownikiem Brendan dar Khaven mu się jawił. To też miał nadzieję zadziała na ich korzyść. Dekurion był człowiekiem takiego samego typu co on - wojowniczy, prostolinijny i uczciwy. Obydwu brzydził wręcz dar Hovder.
Tak więc obecnie sytuacja jawiła się o wiele lepiej niż jeszcze chwilę temu. Teraz zaś patrzył jak Argan wspomagany przez dwóch żandarmów stara się nadążyć za nim. Zwolnił nieco by jego przyjaciel mógł go nadgonić. Zastanawiał się czy nie spytać strażników czy on nie mógłby pomóc Arganowi ale po chwili zrezygnował z tego pomysłu. To mogłoby wyglądać podejrzanie... wolał uniknąć jakichkolwiek podejrzeń.
Gdy wyszli na dziedziniec również spojrzał na drewniane nosze. Jednak coś mu tu nie pasowało. Zaczął liczyć. Pięciu wergundów, jeden styryjczyk i Angela... ale osiem ciał. Do kogo należało ostatnie z nich?
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 13