Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #21
Autor Wiadomość
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 12-02-2015, 10:04   

No może coś do niego dotarło.
Wiedział że zależy mu na pomszczeniu Angeli. I wiedział że zabraniając mu tego wyglądał na okrutną osobę. Ale spełnienie tej pomsty było równoznaczne z życzeniem śmierci bolesnej i okrutnej. Bo na kim dokona sprawiedliwości? Na Wergundzkim wywiadzie? Dar Hovder dał już pokaz swoich możliwości. Na Styryjczykach? Pewnie nie są gorsi i nie pozostaną dłużni.
Sytuacja była ciężka, ale jedyne co Argan mógł zrobić to nie zapomnieć o dziewczynie i szanować ją. Ale nie musiał mu tego chyba mówić.
W jego głowie zaczynał powoli formować się plan, jak wysłać go na północ bez uszczerbku na zdrowiu i tak by dotarł do Emii. Po pierwsze trzeba zadbać o to by liga kupiecka nie ścięła go jak tylko postawi nogę w Birce.
-Potrzebujemy psionika. Mógłby przekazać informację do kogoś w Birce, informację od nas. To najszybsza droga by do ligi dotarły takie wiadomości, które nie doprowadzą do aresztowania cię w porcie. Zaś psionika tutaj... można uzyskać dzięki magniferowi. Na pewno mają tutaj takiego maga, jeśli dar Reiveren wyda taki rozkaz to wiadomość pójdzie w niedługim czasie. A jego przychylność chyba zyskaliśmy. Jeśli nie to na pewno nie odmówi oficjalnej prośbie przedstawiciela rodu Lecorde. Albo przysługi dla syna Kaldela Strandbranda.
Właściwie bardziej mówił sam do siebie niż do Argana, rozważając pierwszy krok planu. Mimo to mówił na tyle głośno by go usłyszał.
-Oczywiście w takim wypadku nie możesz oskarżyć Wergundii o morderstwo Angeli. To od ciebie zależy jaką wiadomość przekażesz. Musisz w niej po prostu zadbać o to by być w tym wszystkim najbardziej poszkodowanym. Straciłeś narzeczoną i nogę na za-południu. Jeśli wrócisz w takiej postaci raczej nikt ci nie zagrozi.
Rozważał dalsze kroki które będą musieli podjąć.
-Zostawię cię tutaj wraz z człowiekiem dar Reiverena i udam się do siedziby. Dam im sygnał by rozpoczęli pakowanie się i wyślę posłańca by statek się szykował. Potem wrócę tu z kilkoma najemnikami i cię przeniesiemy na statek. A o reszcie dowiesz się jak już znajdziesz się na pokładzie.
Zabrzmiało tak jakby nie miał jeszcze gotowego całego planu. Ale nie była to prawda. Plan już był skończony, jednak ujawnienie jego całości w tej chwili wywołałoby tylko protesty Argana.
-Jeszcze jedno. Po drodze zatrzymasz się w Mercji i wyślesz stamtąd najlepszego gońca, tak by mógł zmieniać konie jak tylko się zmęczą. Ruszy pędem do Birki i przekaże jeszcze raz informacje od ciebie, tym razem dokładniejsze spisane na liście. Będziesz miał czas go napisać podczas podróży statkiem.
To wszystko o czym mógł w tej chwili pomyśleć. Sprawa była śliska i nie było żadnej gwarancji że jakikolwiek jego punkt się uda tak jak zakładał. Ale na pewno było to lepsze niż to co proponował Rożenek. W myślach zostały mu jeszcze wolne pomysły, jak ostrzelanie statkiem jakichkolwiek agresorów na zewnątrz miasta, na tyle głupich by znaleźć się na wybrzeżu, czy wynajęcie dodatkowych najemników. Ale decyzje o tym podejmie już w trakcie realizacji planu.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 12-02-2015, 14:22   

Westchnął i przewrócił oczyma.
- Mój plan był taki, by w Birce wysiąść już jako Argan Rożenek - wyszeptał - Przyjaciel Octavia Lecorde. Sam Octavio poległ broniąc Angeli przed ludźmi dar Hovdera, a ja, próbując ratować przyjaciela, straciłem nogę... W ten sposób uniknęlibyśmy oskarżeń pod adresem Octavia, albo przynajmniej ryzyko byłoby mniejsze. Ale nieważne, to ty masz tu akurat monopol na działanie w tej chwili - uśmiechnął się cierpko.
- Masz rację z psionikiem. Ale wolałbym, by to nie był żaden Wergund - przygryzł wargę w zamyślaniu - W mojej kaletce jest wisiorek od Ofelii. Chętnie bym odczytał co w nim zostało zarejestrowane - nachylił się w stronę Eryka, szepcząc konspiracyjnie - Jeśli jest tam to co ona powiedziała, czyli moja walka z wergundami oraz zamurowanie Angeli, to można to będzie jakoś wykorzystać... Problem w tym, że jeśli odczyta to ktoś niepowołany i będzie tam coś więcej niż byśmy chcieli, to będzie mógł nas pięknie wkopać. Dlatego wolałbym możliwie jak najdyskretniejszego psionika... Ech... Przydałby się w tej chwili Lior...
Opadł na prycz z westchnieniem.
- Dobra, na razie skupmy się na podstawie - mruknął - Musimy się stąd wydostać. To w tej chwili nadrzędny priorytet.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 12-02-2015, 22:34   

-Szkoda że wcześniej nie wspomniałeś mi o tym fakcie.
Wrócić do Birki już jako Argan... Cały jego poprzedni wywód się zawalił.
-W takim razie nie wysiadasz w Birce tylko w Mercji. Czemu? Jak tylko na brzeg wysiądzie ktoś łudząco podobny do Octavia, w ubraniach Octavia i poda się za Argana Rożenka to co najmniej będą mieli do ciebie masę pytań. W najlepszym wypadku. A nawet jeśli nikomu się to nie wyda podejrzane, to jaką masz pewność że wieści o prawdziwym losie Octavia nie dotarły już do Prezydium? Jeśli ktoś na froncie odnalazł ogołocone ciało, a wcześniej widział wyjeżdżającego osobnika o tej samej aparycji... trzeba być debilem by nie dostrzec tu nic podejrzanego.
Westchnął i kontynuował.
-Twoja wysiadka w Birce jest zbyt niebezpieczna. A z Mercji przecież też dotrzesz do Emii prawda?
Zbliżył się do drzwi i rzucił jeszcze przez ramię.
-Przyniosę ci twoje rzeczy zanim pójdę do siedziby, to poszukasz wisiora. A Lior... sądzę że po waszej braterskiej kłótni nie wyświadczyłby ci takiej przysługi.
Zdał sobie sprawę że gdyby ktoś postanowił posłuchać pod drzwiami o czym rozmawiają to wyszłaby ciekawa sytuacja której chyba nawet dar Hovder nie przewidział. Zbytnio się rozluźnili. Dlatego miał nadzieję że zrozumie jego aluzję do kłótni z Liorem. Tymczasem pociągnął za drzwi i wystawił głowę na zewnątrz. W dwóch celach. Pierwszy, by sprawdzić czy nikt nie postanowił zabawić się w szpiega. Rozejrzał się w prawo i lewo, by zobaczyć czy przypadkiem ktoś nie zmierza do nich z wizytą. To był drugi powód - gdzie ten obiecany człowiek magnifera?
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
Ostatnio zmieniony przez Strandbrand 12-02-2015, 22:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 13-02-2015, 02:21   

- To też był tylko jeden z planów, w cale nie najlepszy - mruknął, mrużąc brwi w zamyśleniu.
Opadł na prycz, ponownie wlepiając wzrok w sufit. Rozmyślał gorączkowo, podczas gdy Eryk wyjrzał poza pomieszczenie.
Nie podobała mu się ta krata w suficie. Ale nawet jeśli ktoś był po drugiej stronie, to wątpliwe by usłyszał cokolwiek logicznego z ich szeptów...
Niemniej tak podejrzenia jak i wątpliwości Eryka były słuszne.
No tak, Birka była niebezpieczna. Dopóki byli na terenie Wergundii, Styrii i Liryzji, nie mogli się czuć bezpiecznie. Dopiero Ofir stanowił dla nich gwarancję. Ofir był w pewnym sensie osobnym światem. Osobnym światem, gdzie byliby tylko...
Chwila...!
W oczach Arethyńczyków byłby to przecież powrót zaginionego rodu posiadającego papiery potwierdzające jego prawa oraz dysponującego kupą pieniędzy, które momentalnie zaczęłyby być inwestowane... Zyskaliby dobrą opinię. Tak wśród ludzi, jak i wśród polityków. Na tyle dobrą opinię, że Senat chętnie wysłuchałby ich historii, historii powracających po latach Rożenków... Historii Zapołudnia... Historii...
- Ożesz... - sapnął Argan do siebie, zdając sobie nagle sprawę, że jego rozumowaniu umykały dotychczas niesamowicie ważne sprawy.
Senat Arethyny...
Arethyna...
Strach przes Samnią...
Samnia...
Władca Kuc... ekhm... Koni...
Władca Koni...
Szamanka tubylców...
Imperium, mające niemałw wpływy w Małym Ofirze...
- Ożesz w mordę - powtórzył cichutko Argan - O kurrrrrr...
Otwarł usta, wciąż świdrując sufit spojrzeniem szeroko otwartych oczu.
- Eryk! - zabrzmiał nieco za głośno niżby tego chciał. Choć ciężko było mu powstrzymać się od krzyku. Jego plany zemsty mogły wcale nie być tak odległe jak by myślał.
- Eryk - powtórzył już znacznie ciszej - Jak sądzisz, jak bardzo Petra potrafi odgrywać zakochaną po uszy, romantyczną idiotkę? I jak szybko da się wypłacić pieniądze z banku Kesham? Bo chyba mam już plan, który ma ręce i nogi...
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
Ostatnio zmieniony przez Owizor 13-02-2015, 02:26, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 13-02-2015, 02:30   

Na korytarzu było pusto, od sali szpitalnej nadal dobiegał hałas i odgłosy bieganiny. Rozejrzawszy się, zauważyłeś kolejne wejścia do kolejnych, logika nakazywałaby myśleć, że podobnych, pomieszczeń. Ze strony przeciwnej niż ta, z której przedtem przyszliście, usłyszałeś szybkie kroki. Potem chwilę ciszy, stłumione przekleństwo. Pukanie. Skrzypnięcie uchylonych drzwi.
- Halo, jest tu... K**wa mać.
Skrzypnięcie drzwi. Stukniecie zamykanej zasuwy. Kroki w twoim kierunku. Pukanie. Zasuwa. Skrzypnięcie.
Wreszcie zza zakrętu korytarza ukazał się mężczyzna w zielonym cotte narzuconym na kolczugę. Na naramiennikach nosił stopień dziesiętnika, za paskiem natomiast miał zatknięty niewielki buzdygan ze znakami tymenu. Takie piernacze noszono jako znak rozpoznawczy kurierów i gońców na polach bitew, bywało, że służyły jako broń, tudzież narzędzie dyscyplinowania. Osoba, legitymująca się takim buzdyganem, była oficjalnym wysłannikiem sztabu.
Podoficer, gdy cię zobaczył, z daleka machną ręką.
- Ej, ty tam! Izolatki korpusu medycznego gdzie są?
Gdy mu odpowiedziałeś, prawie cię uścisnął.
- Na włócznię Modwita, człowieku, w tym cholernym bunkrze idzie się zgubić, chyba ze trzy razy go obszedłem. A czas mnie gryzie w zadek - wchodząc do izby ukłonił się skinieniem głowy, szybkim spojrzeniem obrzucając was obu i porównując z opisem, który na pewno otrzymał. Spojrzawszy na Argana pozbył się wątpliwości, ale dla formalności zapytał - Octavio Lecorde? Przysyła mnie magnifer dar Reiveren. Mam spisać od was jakieś informacje pod przysięgą - spojrzał już dokładniej na widniejący pod kocem kształt kikuta i pokręcił głową - No ładnie cię urządzili, człowieku. Zdziczałe ścierwa. Jesteś z pograniczników? Najemnik? Poszukiwacz?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 13-02-2015, 13:50   

Westchnął z irytacją na widok jegomościa z buzdyganem.
Będzie musiał poczekać z wytłumaczeniem Erykowi swojego nowego planu. Może nawet i do momentu jak już wsiądą na pokład. Bowiem ów plan wymagał od Petry sporego poświęcenia...
Na razie trzeba było się skupić na posłańcu.
- Ano ładnie - pokiwał głową ze smutkiem na jego słowa - Nic z tych rzeczy, choć moja siostra przez krótki czas była wśród pograniczników... Dobrze trafiłeś, jestem Octavio Mikael, aktualna głowa rodu Lecorde, członek Prezydium Ligii Kupieckiej, z upoważnienia Solanisa Coralidesa oficjalny reprezentant Ligii Kupieckiej na terenie całego obszaru na południe od równiny Darnair i wzgórz Revi, czyli tak zwanego Zapołudnia - uśmiechnął się do siebie. Wymienienie tych tytułów dodało mu pewności siebie.
- Mam odpowiadać na pytania, czy opowiedzieć wszystko własnymi słowami? - spojrzał z uprzejmym uśmiechem na posłańca.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 14-02-2015, 01:42   

Gdy przepuścił w drzwiach człowieka dar Reiverena jeszcze chwile patrzył jak ten rozmawia z Arganem i w końcu powiedział.
-No nareszcie. Chwilę na ciebie czekaliśmy. Ale to nieważne. Sprawa jest taka - wychodzę na krótką chwilę, i dopóki nie wrócę ty siedzisz tutaj z nim zadając mu pytania. Magniferowi bardzo by się nie spodobało gdyby pan Lecorde został sam, bez żadnej ochrony.
Potem zwrócił się jeszcze do samego Argana.
-Zaraz przyniosę wszystkie nasze rzeczy, będziesz mógł przejrzeć nasz pakunek. Potem pójdę do Petry.
I wyszedł za drzwi zamykając je za sobą. Skierował swoje kroki podążając ścieżką którą pokonywał dziś już ze trzy razy, mając nadzieję że lepiej mu pójdzie odnalezienie wyjścia niż temu człowiekowi odnalezienie ich. Raz przystanął przepuszczając biegnących korytarzem sanitariuszy, którzy nieśli na noszach rannego żołnierza. Nie dostrzegł co dokładnie mu było ale wystarczyły mu jego wrzaski i to jak zwijał się z bólu.
W końcu odnalazł przejście którym się tutaj dostali i skierował do wrót w murze zewnętrznym które wskazała mu Aldea. Gdy przekorczył wysoki próg, rozejrzał się i stwierdził że pomieszczenie zasługuje na miano magazynu. /Opis pomieszczenia?/ Jednak nie dostrzegł tu nikogo, więc zawołał w przestrzeń.
-Halo! Jest tu ktoś? Muszę odebrać skonfiskowany niedawno sprzęt.
Miał nadzieję że szybko załatwi sprawę i będzie mógł ruszyć dalej. Sprawdził jeszcze w głowie listę rzeczy których mu brakowało.
Miecz mój, Argana i Szrapnela. Kaletki i przeszywanica Argana. Mój mundur ligowy i skórznia. Moje kaletki... chyba wszystko? Cholera no. Trzeba było o to spytać Argana zanim wyszedłem. Teraz już za późno.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 14-02-2015, 01:51   

Argan,
usłyszawszy twoje oficjalne przedstawienie się i tytulaturę posłaniec wyraźnie się zmieszał:
- Ekhm... przepraszam... Tak... Rembert Trevelle, adiutant magnifera... Pan wybaczy - poprawił się - Nie znam zupełnie sprawy, panie Lecorde, nie wiem, o co miałbym pytać. Magnifer powiedział tylko, że chodzi o rysopis kogoś, kogo trzeba możliwie szybko odnaleźć - siadając obok na przysuniętym taborecie, zawiercił się niespokojnie, poprawiając przypasany miecz - Gdyby pan... znaczy, wiem, że... Przepraszam, gdyby można to możliwie szybko... - wlepił w ciebie proszący wzrok - Wie pan, magnifer osobiście dowodzi na Północnej Bramie, cały mój oddział już tam jest, a ja... Trochę mam mało czasu
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 14-02-2015, 03:39   

Westchnął z rezygnacją. Nie miał za bardzo możliwości jakkolwiek zmanipulować adiutanta, skoro musiał się streszczać... Chociaż póki nie było Eryka, mógł kombinować.
- Dobra, i tak wyjdziesz jak wróci mój ochroniarz. Więc zacznę od rzeczy najważniejszych, a potem jak będzie czas, to zejdę do detali...
Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad następnymi słowami. Nie patrzył na adiutanta, sufit wydawał mu się znacznie ciekawszy.
- Nie wiem który konkretnie Styryjczyk wyruszył do Birki z dowodami przeciw Wergundii, ale mogę opisać kto je miał jako ostatni. Otóż najbardziej prawdopodobna jest agentka zwana Convolve, zwana też Powój. Niewysoka, drobna, nosi się jak typowa medyczka. Włosy w barwie ciemnego brązu, w zasadzie czerwone. Na ramieniu ma znamię w kształcie symbolu Tavar, zapewne jest czymś w rodzaju kapłanki, widziałem jak korzysta z magicznych mocy. To ona odeszła od grupy, mając przy sobie dowody, że wasz wywiad zamordował wnuczkę głowy Ligii Kupieckiej, Angelę Ehrenstrahl - ostatnie słowa wypowiedział minimalnie wolniej i głośniej. Miał nadzieję, że adiutant zda sobie sprawę z wagi tych faktów. Zależało mu na rozprzestrzenianiu się plotki.
- Poza Convolve miejsce zbrodni badało też dwóch innych agentów Styrii: Ofelia Rożenek oraz niejaki Keithen, wraz z kilkoma najemnikami i parą elfów. Jednakże oni ruszyli wgłąb tunelu, który doprowadziłem do zawalenia by im uciec... Notabene poświęcając za to własną nogę - klepnął się dłonią po udzie. Pamiętając ostatni raz jak to zrobił, tym razem zwrócił uwagę na to, by położyć dłoń delikatniej - Liczyli na to, że dzięki waszemu morderstwu oraz wcześniejszemu szantażowi, będę stał wiernie po ich stronie - westchnął smutno - Teraz trochę żałuję, bowiem wasz wywiad zamiast posłuchać ostrzeżenia o ich planach, uznał mnie za zdrajcę i oddał mnie i towarzysza torturom... Ale mniejsza, odbiegam od tematu - uśmiechnął się przepraszająco w stronę Remberta - Tak więc dowody zbrodni, które są w stanie doprowadzić do załamania się stosunków Wergundii z Ligą Kupiecką ostatni raz widziałem w rękach opisanej Convolve. Powtórzę: drobna medyczka, czerwonawe włosy. Niestety, miało to miejsce niecałe dwa dni temu... Do tego czasu zapewne dowody zdążyły już wyruszyć w drogę do Birki, a Prezydium zostało już powiadomione o morderstwie drogą psioniczną. Nie wiem jak wasze dowództwo chce to odkręcić... Ze swojej strony uważam, że jedyną rozsądną opcją zostaje się pokajać i wysłać do Birki głowy odpowiedzialnych za to... ale to już wasza sprawa... - przygryzł wargi w ponurym zamyśleniu, po czym skierował wzrok na adiutanta.
- Ach, przepraszam, znowu zszedłem na detale - mruknął - Coś jeszcze potrzeba opisać? Okoliczności? Zawiłości polityczne? Detale wydarzeń...?
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 14-02-2015, 04:21   

Eryk,
pomieszczenie pachniało magazynem. Czyli pleśnią. Wszystkie wojskowe magazyny zawsze wonieją pleśnią.
W kilku połączonych ze sobą kazamatach na drewnianych regałach spoczywały równo koce, płaszcze, rozmaite pakunki, w których bez problemu rozpoznawałeś pakiety opatrunkowe (zwykle zawierają podstawowe eliksiry i bandaże), ładownice z osprzętem polowym, takim jak osełki czy rzemienie, na poprzeczkach wisiały wojskowe pasy, pochwy do mieczy, manierki i masa innego obozowego tałatajstwa.
Usłyszałeś jakiś łomot w sąsiedniej kazamacie, ruszyłes więc w tamtą stronę, prawie zderzając się w przejściu z jakimś żołnierzem, który wypadał właśnie stamtąd, taszcząc wielgaśną stertę koców.
Gdy wszedłeś, powitała cię taka sama sterta.
- No trzymaj żesz, patafianie tępy! - wrzasnęła sterta, nie czując, żebyś przejmował na własne ręce ciężar koców - Czego stoisz, kurka twoja mać piórkana!
Nie widząc nadal twojej reakcji, sterta obniżyła się nieco, ukazując twarz starszej kobiety. Była niewysoka, siwe już włosy miała związane w ciasny kucyk. Miała na sobie mundur vekowarskiej, więcej nie dostrzegłeś, bo sterta. Zmierzyła cię z góry na dół wzrokiem zupełnie wypranym z szacunku, ale stwierdziwszy, że nie jesteś żołnierzem, który przyszedł po koce, odłożyła je na półkę.
- Czego? - zapytała wylewnie.

Argan.
Adiutant słuchał z wielką uwagą, choć niekoniecznie z zainteresowaniem. Wyjęty z sakwy notes położył na kolanach nóg opartych o krawędź łóżka i notował z wprawą i pośpiechem wszystko, co mówiłeś. Raz po raz tylko podnosił wzrok, a coraz to większe oczy dowodziły, że uświadamiał sobie powagę sytuacji.
- Zawiłości... polityczne...? - zająknął się - Jeśli to ma pomóc w odnalezieniu tej Convolve... A jeśli można zapytać... to dokąd oni tym tunelem zmierzali? Bo jakby to wiedzieć, można by obławę w te tunele puścić czy coś. O ile wiem, dekurion vekowarskiej kazał tylko odgruzować to zawalone, nie sądziłem, że to mógł ktoś celowo. To cudem istnym się pan stamtąd musiał ocalić, Modwit musi mieć wiele dla pana sympatii - uśmiechnął się młodzieniec - Albo i Avgrunn podziemna, kto wie.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 14-02-2015, 12:24   

Westchnął i powtórzył swoje słowa.
-Mam odebrać skonfiskowany mnie i mojemu przyjacielowi sprzęt, który ponoć miałby być tutaj.
Rozejrzał się, a jako że nie dostrzegł nic poza rozgardiaszem z kocami i obozowym sprzętem w roli głównej, to zaczął wyliczać na palcach.
-Trzy miecze - jeden dosyć długi, z czarną rękojeścią. Ostrze ma w kilku miejscach nadtopione jakby ktoś wylał kwas. Drugi krótszy, z brązową rękojeścią oraz ostatni, też z czarną skórą na rękojeści - widocznie lepiej wykonany i wyważony. Ciężko mi je dokładniej opisać ale jeden odebrano mi w kanałach a dwa pozostałe odebrano w izolatce medycznej.
Opis nie był szczególnie pomocny i Eryk o tym wiedział. Ale jak inaczej można opisać miecz na bogów? Wyliczał dalej.
-Czerwony tabard z dobrego materiału, bez oznaczeń. Skórznia z czarnej skóry, nieco dotknięta zębem czasu i rdzy. Zielono-czerwona przeszywanica. Dwa skórzane pasy oraz kaletki i sakiewki do nich przytwierdzone. To wszystko powinno trafić tu razem, godzinę-dwie temu.
Przebiegł w głowie jeszcze raz listę ale to wszystko co sobie przypomniał. Zastanawiał się gdzie zapodział się jego długi nóż znaleziony na zapołudniu... nie miał go już po zawaleniu tunelu ale nie odebrali mu go żołnierze z Vekowaru. Może podczas zawalenia tunelu został pogrzebany. Wzruszył ramionami - jeśli tak było to i tak go nie odzyska.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 15-02-2015, 02:28   

- Czy ja wiem? - mruknął, usłyszawszy słowa adiutanta - Przywalony był już wcześniej, Styryjczycy przechodzili pod szczeliną która jeszcze wtedy istniała. Myślałem że jak potrącę sklepienie tej szczeliny, to gruz jedynie trochę się obsunie zamykając ją i uniemożliwi im ściganie mnie oraz mojego ochroniarza... Przeliczyłem się, zawaliło się bardziej niż myślałem - westchnął ciężko i zupełnie szczerze - Ale mam nadzieję, że po drugiej stronie szczeliny również pogrzebałem choć kilku tych drani...
Zerknął na adiutanta.
- Cała reszta grupy zmierzała dalej wgłąb owego tunelu, szukając jakichś zbiegłych elfów... Być może jakichś agentów Hetanoru znających ich intrygi, nie jestem pewien... Wskazywałby na to fakt, że wśród Styryjczyków była para elfów, domyślam się że informatorów - nie miał ochoty mówić o Elidisie i Lothelu, ale wolał nie zeznawać sprzecznie do informacji dar Hovdera, który skądś już o nich wiedział.
- Tak czy inaczej, jeśli złapiecie tę grupę która poszła wgłąb zawalonego tunelu, niewiele to zmieni - westchnął - Prawdziwym problemem są dowody płynące w stronę Birki i współmyśl ulundo, którą zapewne poleciała już informacja. A jeśli jeszcze jedna rzecz okaże się prawdziwa, to nawet najlepsze wytłumaczenia nie uratują Wergundii przed kryzysem gospodarczym...
Wziął głęboki wdech.
- Widzisz... Zostałem w to wszystko wplątany, gdyż Styria chciała mnie mieć jako swego wiernego agenta. A jestem jedną z najpotężniejszych osób w Lidze... Bardzo prawdopodobne jest, że cała ta związana ze mną akcja jest jedynie częścią większej operacji styryjskiego wywiadu. Operacji przeciągania niemal wszystkich najważniejszych rodów Ligii Kupieckiej na całym świecie na stronę Styrii.
Odczekał krótką chwilę, aż żołnierz przetrawi tę informację. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że to co mówił wcale nie musiało być kłamstwem. Być może rzeczywiście cała ta afera z Ofelią była częścią większej intrygi, nie było to wykluczone...
- Będziecie musieli roztoczyć dodatkową ochronę wokół najważniejszych osób w Lidze - kontynuował - Mogą być one werbowane, czy to szantażem, czy podstępem, czy polityką, przez wywiad Styryjski. Jeśli to prawda, jeśli rzeczywiście nie tylko ja zostałem wplątany w takie gierki... To może dojść do tego, że Wergundia otrzyma naprawdę bolesny finansowy cios ze wszystkich możliwych stron. A wszelkie próby przeproszenia za zabójstwo Angeli zostaną wyśmiane...
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 15-02-2015, 05:16   

Eryk,
kobieta westchnęła i przyjrzała ci się jeszcze raz z uwagą.
- Skonfiskowane...? Z czyjego rozkazu? A zresztą, pies to chędożył. Cho no. A ty - zatrzymała w progu żołnierza, który wszedł zaraz za tobą - bierz te koce! Wszystkie mają mi się znaleźć w lazarecie, ale migusiem, bo się dziesiętnik dowie. Słyszałeś? Przekaż reszcie, ta o ładna stertka - pokazała, która - ma się znaleźć ładnie ułożona w sali szpitalnej. JUUUŻ! - wydarła się tak, że aż się posypał kurz z powały, żołnierz skulił się i zgarnął koce, błyskawicznie niemal wybiegając z magazynu. Babeczka najwyraźniej miała posłuch.
Widząc twój zniecierpliwiony wzrok, westchnęła ponownie i pociagnęła cię za rękaw do kolejnego pomieszczenia. Tutaj na półkach ułożone były duże drewniane skrzynki, oznaczone literami i cyframi, chyba datami, plus jakieś numery ewidencyjne.
Magazynierka stanęła przed półkami, wodząc wzrokiem i wyciągniętym palcem po kolejnych numerach i mrucząc pod nosem.
- O. - oznajmiła, wskazując skrzynkę, do której trudno jej jednak było dosięgnąć, od ciebie była dobrze o głowę niższa - Weź no, kawalerze, wyciąg no to.
W skrzynce, którą "wyciągłeś", były rzeczy, ale nie wasze. Przybrudzone pyłem ubranie, szara tunika sanitariuszki, pasek z ładną klamerką z listkiem, kaletka, trochę drobnej biżuterii, nóż, wisiorek ze swarzycą, wysokie botki, bielizna.
To były rzeczy Ofelii.
- A, nie, wróć - magazynierka puknęła się otwartą dłonią w czoło - To nie jest ta skrzynka, czekaj no. O... O ta będzie wasza - wytarmosiła stojącą półkę niżej. Rzeczywiscie, było tam to, czego szukałeś, miecze, ubrania, kaletki. Noża nie było.
Kobieta zdarła ze skrzynki kartkę z opisem, podsunęła ci ołówek.
- Tu mi podpisze - powiedziała - Tylko wyraźnie. Już parę osób dzisiaj przeszukiwało te rzeczy, mieli glejty z dowództwa. Ale zakazu wydania nie ma, więc podpisze i możesz brać. Ech, panie kawaler - mruknęła, gdy wracaliście do poprzedniej kazamaty - jakim cudem ty nie w mundurze, ha? Chłop na schwał, łbem mi tu sięga stropu, i w cywilu? Teraz się każdy jeden by przydał. Zanim nie przybędą posiłki z północy, nasze trzy kohorty i trochę pomocniczych to trochę mało na to, co się tam za murami kłębi. Szkoda by było tego miasta, ładne jest, elegancje, świeże takie. I tych ludziów szkoda. Przyjechali tu szukać lepszego życia, uciekali przed wojną, a tu masz, wojna ich dorwała... Nie, wróć, skrzynkę zostaw! Wypakuj se rzeczy, skrzynkę tam w kąt - wskazała na stertę stojących tam pustych skrzynek - No i co robisz, patafianie!!!! - prawie rzuciłeś skrzynkę, sądząc, że może źle coś połozyłeś, ale to nie było do ciebie, to kolejny żołnierz przyszedł po koce, które mu spadły, gdy brał naręcze z półki - No i co robi, co robi... Zbiera mi to, ale już! Ruchy, żołnierzu, bo jak cie huknę!!!! Pomyśl no, kawaler, jak coś, to mundur na twój rozmiar się znajdzie - dodała i mrugnęła do ciebie przyjaźnie.


Argan,
adiutant na przemian pogrążał się w bezładnej pisaninie i zasłuchiwał w twoich słowach, po chwili zrywając się i znów pisząc.
- Ten tunel - wtrącił - to tam, gdzie chłopaki z vekowarskiej odkopywali, tak? To ciekawe, co pan mówi, akcję tam zaczęli, kiedy przybiegł ten żołnierz, nie pamiętam nazwiska, jeden z dziesiątki, która poszła z rozkazu dekuriona w tunele w pościg za dywersantami, którzy zaatakowali więzienie. To by mogło znaczyć, że ci szpiedzy, co pan mówi, szli w pościg za tamtymi, ale to dziwne trochę, bo z naszą dziesiątką poszła tam też siódemka gwardzistów styryjskich razem z tą ich wysoką oficer. No ale to pan pewnie wie.
To wszystko, co pan mówi... Wszystko musi do naszego wywiadu trafić, my w sztabie nie podziałamy za bardzo w takich delikatnych kwestiach. Teraz wypływają okręty, więc wypłyną i rozkazy, za tą kobietą puścimy specjalny list gończy z wysokim stopniem ważności. Wszystkie te informacje trafią też do sztabu, tak zakładam, ale to już nie będą moje decyzje. Ech... ale - młodzieniec podniósł wzrok znad kartki i utkwił w tobie spojrzenie - przyznaję, że nie rozumiem, Styria przecież podpisała właśnie traktat pokojowy. Byłem przy tym, kilka godzin temu. Czemu działają przeciw nam...?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 15-02-2015, 14:33   

Słuchał z uwagą słów adiutanta.
Ciekawe... Więc w zawalony tunel najpierw poszli jacyś uciekinierzy, a potem wergundzko-styryjski pościg... Ciekawe, w której z tych grup była Toruviel, a w której Ylva...? Zapewne Toruviel została porwana przez uciekinierów, przez Imperium... Ciekawe, czy to Imperialiści rozbili ścianę za którą zamurowano Angelę, czy też ścigająca ich grupa Ylvy?
No ale nie miało to znaczenia. Ktokolwiek był za to odpowiedzialny, nie zwrócił jej życia.
Mówił powoli. Zarówno po to, by adiutant wyrobił się z pisaniem, jak i po to by samemu lepiej dobierać słowa.
- Możliwe, że ci moi Styryjczycy szli za nimi - potaknął - Choć mówili wyraźnie o jakichś elfach... Pewnie nie wiedzieli o owych oddziałach. Cóż, jeśli natrafią dalej w tunelu na nie, pewnie je sobie owiną wokół palca i zmanipulują, by im pomagały. W końcu formalnie macie pokój.
Uśmiechnął się ironicznie, po czym opadł na prycz, kręcąc głową z rezygnacją.
- Pytasz, czemu działają przeciw wam? Lepszym pytaniem byłoby: czemu tak naiwnie wierzycie w ich czyste intencje? Styria wie, że po zażegnaniu niebezpieczeństwa ze strony tubylców znów staniecie się sobie wrodzy, w tej wojnie status quo to tak naprawdę przegrana Wergundii. Mogę ci to dokładniej wytłumaczyć w aspektach gospodarczo-finansowych, ale chyba nie mamy na to czasu... - westchnął - Tak czy inaczej, oficjalnie Styryjczycy podają się za waszych sojuszników, ale po cichu szukają sposobów by was unieszkodliwić, byście nie stali się znów zagrożeniem po uporaniu się z tubylcami. Szukają nowego asa w rękawie, nowego Dragana który mógłby was zaskoczyć sztyletem w plecach. I owym nowym asem miałaby stać się Liga Kupiecka. Stąd właśnie wszystkie te prowokacje i afery. Styria chce was wykończyć gospodarczo, byście nie byli w stanie już stanowić dla niej realnego zagrożenia.
Jego wzrok stał się nieco nieobecny, niesamowicie smutny.
- Doprawdy, nie wiem co was napadło, by tak bezmyślnie mordować Angelę - powiedział cicho - Miała na sobie medalion Ehrenstrahlów, już sam jego widok powinien dać waszym agentom z wywiadu do myślenia. A w ten sposób praktycznie odwaliliście za Styrię całą robotę w misji robienia sobie z Ligii wrogów. Przy całej mojej miłości do Modwita, choćbym nie wiem jak próbował pomóc, tego nie będzie się dało już odkręcić. Zwłaszcza że magnifer już zapowiedział, że wysłanie głowy dar Hovdera do Birki nie wchodzi w grę. A innej metody na odkręcenie tego osobiście nie widzę. Przez bezmyślność i bezkarność waszego wywiadu, prawdopodobnie jest już dla was za późno...
Podniósł się nieznacznie.
- Właśnie! - dodał szybko - Magnifer chciał jeszcze dokładniej poznać moje argumenty przeciw dar Hovderowi - uniósł palec, przypominając sobie - Notuj - skinął głową do adiutanta - Jego egzekucja i tak jest czymś nieuniknionym w perspektywie najbliższych dni. W obecności mojej i kilku żołnierzy przyznał się, że wydał rozkaz zabójstwa Ehrenstrahlówny oraz - zawiesił na chwilę głos, by podkreślić następne słowa - że korzystał z usług nekromanty. Plotki rozchodzą się szybko, tylko czekać aż wpadnie tu jakiś Sędzia Rega, lub w ogóle dar Hovder nie padnie ofiarą jakiegoś samosądu. Poza tym to właśnie on wydał rozkaz zabójstwa Angeli i on zignorował moje doniesienia o Styryjczykach, dając im czas na wypłynięcie - uniósł brwi w ironicznym grymasie - Niekompetencja godna co najmniej degradacji. Ponadto torturował bezpodstawnie i za pomocą psioniki oficjalnego reprezentanta Ligii. Przekroczył więc również uprawnienia. Niekompetencja, przekraczanie uprawnień i korzystanie z zakazanych tak przez prawo boskie jak i państwowe metod są wystarczającym powodem by go stracić, nawet i bez motywów politycznych. A że do tego dochodzą właśnie owe motywy polityczne: że jego śmierć może uratować relacje Ligii z Wergundią, tak potrzebne dla waszej wykończonej wojną gospodarki, to wybór, choć bolesny, wydaje się oczywisty...
Spojrzał z powagą na adiutanta.
- Rozumiem, że to bardzo ważny człowiek. Rozumiem, że jest cenny dla wywiadu. Ale skoro i tak lada moment zginie, to lepiej by jego śmierć uratowała wasze państwo.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
Ostatnio zmieniony przez Owizor 15-02-2015, 14:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 15-02-2015, 17:57   

Z zaskoczeniem patrzył na rzeczy które kilka godzin wcześniej widział na siostrze Argana. Zanim mógł się jednak dokładniej przyjrzeć, w jego posiadaniu wylądowała skrzynia na której mu zależało. Nie tracąc czasu założył na siebie tabard i skórznię, oraz wsunął za pas swój miecz po lewej stronie i miecz szrapnela, po prawej. Resztę rzeczy położył chwilowo na ziemi i zaczął ostentacyjnie sprawdzać zawartość swoich kaletek.
Nie szukał niczego konkretnego, bo i tak mało w tych kaletkach miał. Jednak po chwili stwierdził.
-Brakuje mi tu pewnej biżuterii. Pamiątki po przyjaciółce. Ale chyba dostrzegłem podobną w tej drugiej skrzyni, którą przypadkiem wyciągnąłem.
Wskazał na skrzynię z rzeczami Ofelii. Nie wiedział czego dokładnie szukał, ale jeśli ktoś z tamtej grupy mógł mieć coś przydatnego to byłaby to styryjska agentka. A nawet jeśli nie... czuł że Arganowi należy się po niej jakaś pamiątka.
-Jeszcze zobaczymy... może się okazać tak że za kilka godzin wrócę tu po mundur. Dziwnie się życie toczy, a temu miastu zdecydowanie przyda się każda para rąk.
Nie tylko miastu, ale i ludziom...
Poczekał aż kobieta ,,wyda rozkazy" kolejnemu żołnierzowi który tu przybył i odpowie na jego przypuszczenia odnośnie rzeczy Ofelii... w najgorszym razie po prostu go przepędzi, i wróci do izolatki Argana zwyczajnie.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
Ostatnio zmieniony przez Strandbrand 15-02-2015, 18:01, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 16-02-2015, 05:32   

- Podobną... mówisz... w tej skrzyni... - magazynierka zatrzymała się w połowie ruchu, zanim wrzuciła skrzynię na wysoką półkę, wzbudzając twój podziw dla umiejętności operowania skrzynkami - No to patrzaj, jest tu?
W skrzynce były różne rzeczy, oprócz bielizny wszystkie prawie przy Ofelii widziałeś. Nie było tego dużo. Spinka, taka na zatrzask, do spinania włosów w kucyk, z wyobrażoną na wierzchu stalową różą.
Wisiorek, niewielki, srebrny, z inkrustowaną z mosiądzu tavarową swargą na srebrnym łańcuszku.
Dwa pierścionki, wąziutka obrączka z brązu z wzorem plecionki i posrebrzany jarmarczny drobiazg z malachitem.
Wąziutka bransoletka, pasująca do pierścionka z brązu, ze zwijanym wzorkiem z plecionką.
W kaletce z jasnej skóry bandaż, sześć fiolek w różnych kolorach, krzesiwo, mała świeczka, malutki nożyk oraz ozdobne puzderko z filigranem, wysadzanym malutkimi diamencikami. W środku rysowane ołówkiem portreciki - jeden kobiety i mężczyzny, drugi - dwóch mężczyzn, z czego jeden z pewnością był Arganem.
Oprócz tego rysik, kawałek Minerału, kilka monet.
Dalej - pasek, dość wysłużony, z ołowianą klamrą. Sakiewka z kilkoma monetami.
Szara tunika sanitariuszki, zaplamiona krwią i pyłem. Reszta ubrań.

Magazynierka pozwoliła ci wziąć drobiazg, który wskazałeś.

Idąc z powrotem musiałeś się przedrzeć przez panujący na placu chaos. Oddziały wracające z miasta były najczęściej poranione i w stanie frontowym. Towarzyszący im sanitariusze z korpusu medycznego część z nich nieśli na noszach. Rannych, dla których nie było już miejsca w szpitalu, póki co kładziono przed lazaretem.
Nowe oddziały wybiegały w zwartym szyku, a ty wypatrywałeś odruchowo wśród nich zielonej sukienki i kucyka z ciemnych włosów.
Ale nie dostrzegłeś jej, a stać i gapić się byłoby bez sensu.

Argan,
młodzieniec żachnął się na rzucone przez ciebie oskarżenie o zabójstwo.
- My?! Panie Lecorde, armia wergundzka nie zabija niewinnych dziewcząt. W każdym razie... bez potrzeby - zająknął się, przypominając sobie wszystko, co wiedział o wojnie. "Wiedział" niekoniecznie przekładało się na "widział", wiek i zachowanie młodzieńca nie wskazywało na jego szczególne frontowe doświadczenie - My wiemy, że sojusz ze Styrią nie musi być wieczny, to jasne, że potrzebny jest teraz, by uspokoić zapołudnie. Dla nas tutaj, w Vekowarze, to najlepsze, co mogło się zdarzyć. Bez tego byłyby słabe szanse, tak przynajmniej możemy czekać na posiłki, przerzucane z frontu.
Tor-tu-ro-wał-za-po-mo-cą-psio-ni-ki... - przeliterował na głos, pisząc - no ale wie pan, ze to jednak dość słaby zarzut. Gdyby torturował klasycznie, to by bylo chyba poważniejsze... no nie, w sumie też nie. Obowiązuje prawo wojenne, nie cywilne. Dar Hovder... cóż, to człowiek, o którym każdy wie, że to potężna osoba tu na zapołudniu. Zapewniał nam bezpieczeństwo, ma na rozkazy zwiadowców, agentów, zabójców -
- widać było, że młodzieniec przy tym fragmencie przestał wierzyć w twoją opowieść -
- Cóż, może się pan myli w interpretacjach, w każdym razie nie moja to rzecz. Zapisałem co do słowa. Trafi to do dokumentów w biurze sztabu, w Namiestnikowskim, czyli do rąk magnifera, kiedy tylko wróci z dowodzenia obroną bramy.... Gdzie ja też powinienem być... Czy coś jeszcze ...? Może przyślę kogoś z posiłkiem jakimś - ta uwaga mogła być spowodowana pobladłą twarzą Argana, w sumie miał prawo wyglądać na głodnego i wycieńczonego - Życzę powrotu do zdrowia... - powiedział odruchowo, słysząc na korytarzu kroki Eryka, po czym zorientował się w niezreczności własnej wypowiedzi i dodał - takiego, jakie tylko jest możliwe.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 16-02-2015, 16:29   

Przeglądając rzeczy Ofelii zaczął się zastanawiać co powinien wziąć.
Cóż, naturalnie bez sensu byłoby brać jakiekolwiek ubrania. Zwłaszcza że przed chwilą mówił o ,,biżuterii". Więc przejrzał jaką to biżuterię posiadała Ofelia. Od razu odrzucił wisior z symbolem Tavar. Wzięcie go byłoby podejrzane. No i mogłoby sprawić problemy nie tylko z wergundami, ale też styryjczykami. Lepiej by nikt nie znalazł przy nim swarzycy.
Przyjrzał się pierścieniom. Jeden pasujący do bransolety i jeden wyglądający niczym świecidełka z targu. Prawie natychmiast odrzucił drugi pierścień i zaczął się zastanawiać czy zabrać bransoletę czy pierścień. Jednak po chwili naszły go wątpliwości.
Argan opowiadał mu że wraz z siostrą wychowali się w gorszej dzielnicy miasta w Ofirze. Nigdy po zniszczeniu Emii nie byli bogaci, i nie mogli sobie pozwolić na drogie rzeczy. Jaka była szansa że tandetny pierścionek z targu pochodzi jeszcze z czasów Ofiru?
Nie mógł podjąć decyzji więc przeglądał resztę rzeczy. Jego wzrok przykuł rysunek dwóch mężczyzn. Jeden to na pewno Argan, można było poznać po wąsiku. A drugi... Owizor?
To może być on. Miałoby to sens, dwójka braci na jednym rysunku. Ale nie jest podobny. Jednak... nie wiem jak dawno widziała najstarszego z Rożenków, ale stawiam bezanta że mam lepsze wyobrażenie o jego wyglądzie niż ona miała. W końcu widziałem się z nim jakieś pięć lat temu. A ona? Na pewno więcej.
Nie mógł się zdecydować. Pochylił się nad skrzynką jakby uważnie się czemuś przyglądał. Miał nadzieję że zasłoni to jego czyn. Jedną ręką wziął brązową obręcz i udawał że się jej przygląda, zaś drugą której magazynierka nie widziała wrzucił posrebrzany pierścionek z zielonym kamieniem do środka otwartego puzderka. Odłożył bransoletę i zamknął puzderko.
-Nie wiem jak to pudełeczko się tu znalazło ale poznaję ten wzorek z diamentami. Pewnie wypadło albo ktoś kto przeszukiwał nasze rzeczy przypadkiem wrzucił do tej skrzyni.
Chwycił je i schował do otwartej kaletki wiszącej przy pasie.
Nie sądzę by dwuczęściowa brązowa biżuteria mogła pochodzić z Ofiru. Nie stać by ich było. Cóż, jeśli to nie ten pierścionek to nic nie poradzę. Pamiątka to pamiątka.
Ukłonił się ładnie kobiecie i pożegnał ją, widząc że nadciąga kolejny żołnierz mający pewnie odebrać następną partię koców. Podniósł z podłogi rzeczy należące do Argana i ruszył z powrotem do Izolatki.

* * *


Gdy wkroczył do pomieszczenie z zadowoleniem zastał tam jeszcze wysłannika magnifera. Najwyraźniej zbierał się już do wyjścia, więc szybko zrobił miejsce w przejściu gdy opuszczał pokój. Położył stertę rzeczy na łóżku.
-Chyba zabrałem wszystko. A teraz słuchaj - ruszam do siedziby. Postaw sobie swój miecz obok łóżka, na wszelki wypadek. W obecnej sytuacji raczej nie znajdę ci ochroniarza wergundzkiego, więc będę się śpieszył z powrotem.
Podał mu jeszcze pas z przytroczonymi kaletkami oraz rękojeść miecza. Chciał też sięgnąć do swojej kaletki i przekazać mu puzderko Ofelii ale się powstrzymał.
Nie. Nie dam mu tego teraz. Po pierwsze nie ma czasu, a po drugie... nie. Jak dotrzemy na statek mu je przekażę.
Rzucił jeszcze na odchodne ,,zaraz po ciebie wrócimy" i wyszedł za drzwi. Zamknął je za sobą i ruszył kolejny już raz korytarzem do wyjścia na dziedziniec cytadeli, a następnie w kierunku głównej bramy by wstąpić do objętego chaosem i wojną Vekowaru. Natychmiast odbił w kierunku ulicy ,,Na Skos" by odejść od murów jak najdalej i idąc najszerszą ulicą w mieście dostać się na plac główny. A stamtąd już niedaleko do Siedziby Ligii.

/Gdzie znajduje się siedziba? Przy głównym placu? Na Nadbrzeżu Handlowym? Na ulicy kupieckiej? To są chyba 3 prawdopodobne lokalizacje.../
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
Ostatnio zmieniony przez Strandbrand 16-02-2015, 16:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-02-2015, 05:28   

Argan,
teatr odegrany na potrzeby młodego adiutanta był męczący. Niby nic, ale panowanie nad twarzą, panowanie nad słowami, tak by brzmiały właściwie, by miały moc, która stworzy zwolennika twojej wersji... Niby nic, ale dla organizmu, wycieńczonego trwającą już trzecią dobę walką o życie, do tego sabotowanego emocjami, przekraczającymi wytrzymałość, to jednak było dużo, bardzo dużo.
Ucieszyłeś się podświadomie, słysząc kroki Eryka.
Gdy Rembert Trevelle wyszedł, zmęczenie nagle dało znać o sobie. Eryk postawił przy posłaniu dzban z wodą, pas i miecz, których lokalizację zanotowałeś w pamięci już niemal podświadomie. Gdy tylko wyszedł, zasnąłeś. Nie obudziłeś się nawet, kiedy do pokoju wszedł ktoś z służby pomocniczej, przynosząc na cynowym talerzu chleb i kawał żółtego sera. Spałeś. Śniłeś.

Eryk,
tobie też zmęczenie doskwierało i rozmaite koce i poduszki, spotykane w odwiedzanych miejscach, kusiły do zawarcia bliższej znajomości, ale wyjście poza cytadelę zmusiło do zachowania przytomnego umysłu.
W głównej bramie cytadeli musiałeś opowiedzieć się wartującym żołnierzom - dokąd, po co, czy i kiedy wrócisz. Zanotowali. W końcu to śródmiejska forteca, nie jakiś podrzędny hotel.

/siedziba Ligi jest dokładnie rzecz biorąc na nabrzeżu północnym, zaznaczony czerwonym kwadratem osobny, spory budynek o formie eleganckiej rezydencji, wyposazony w podziemiach w liczne składy handlowe. Do Ligi należą zresztą wszystkie okoliczne budynki, gdzie mieszczą się magazyny i biura. Nie licząc tego niebieskiego - siedziby Smoczej Kompani. Tam Liga tylko szpieguje. Ten budynek na północ, wysunięty ku wybrzeżu, to główny skład, tam trzyma się to, co właśnie przypłynęło lub własnie ma wypłynąć. Molo tuż obok też należy do Ligi./

Idąc ulicą Na Skos miałeś okazję przyjrzeć się temu, co się dzieje w mieście. Wszystkie zewnętrzne ulice, te bliżej bram i murów, jak wcześniej były pełne życia, koczujących w namiotach ludzi, tak nagle opustoszały, tylko psy się tam kręciły, pełniąc rolę służb porządkowych. Zycie miasta teraz - to było nabrzeże. Wychodząc na Główny Plac mogłeś to w pełni zobaczyć. Brzmiało trochę jak burza, nadchodząca od morza. Gniewny, groźny tłum.
Raz na czas słychać było jego głośniejsze pomruki, czasem jakieś pojedyncze krzyki, czasem chóralne wrzaski. Czasem od strony nabrzeża dochodził suchy trzask zaklęcia, które rozbłyskiwało gdzieś ponad głowami ludzi. Raz widziałeś oddział, który biegł w kierunku głownego molo, bokiem, podcieniami, torując sobie drogę tarczami i włóczniami, w chwilę później wracali, eskortując rannych.

Zrezygnowałeś z drogi przez plac. Skręciłeś w Kaletniczą, po czym skręciłeś w lewo, mając siedzibę na wprost. Po lewej, u wylotu Białej, pełnej błota jak zawsze, minąłeś kamieniczkę, gdzie ktoś próbował chyba się włamać. Ze środka widać było biało-błękitne światło, a osobnik, spłoszony twoją obecnością, uciekł.
W siedzibie trafiłeś na chaos.
Zamiast świętego spokoju na nabrzeżu, kłębił się tam tłum ludzi, głównie mężczyzn, powstrzymywany przez najemników, nieprzyzwyczajonych do takiej roboty. Kilkunastu z kuszami wycelowanymi w tłum, stało przy molo, gdzie widać było ludzi, noszących ładunki na łodzie. Kolejni ochraniali wejście.
Gdy się przedstawiłeś, z początku chcieli posłać cie do diabła, ale w końcu znalazł się ktoś, kto cię zna, w końcu cię wpuścili.
W środku też panował niezły chaos.
Petrę znalazłeś w jej apartamencie na 3 piętrze. Pakowała się, nerwowo wrzucając do podróżnego kufra kolejne stroje.
- Na litość bogów! - wykrzyknęła na twój widok, ale szybko zreflektowała się, że chyba to nie jest właściwy okrzyk w ustach kogoś, kto zadeklarował służbę Swartowi - Gdzie się podziewałeś tyle czasu? - dokończyła, prawie rzucając ci się na szyję -Wiesz, co tu się dzieje? Ludzie atakują służbę portu, miejsc na statkach nie wystarcza, a podobno trwa atak na bramę... Gdzie jest Octavio...? Nie mamy czasu!
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 17-02-2015, 16:33   

/Na mapie nie ma czerwonego kwadratu : (/

-Też się cieszę że cię widzę Petra
Chciał rozładować atmosferę. Sam był spięte po tym co widział. Chaos na ulicach, próba włamania w biały dzień. Tłumy skandujące hasła pokroju ,,otwórzcie port". Członkowie zielonego tymenu taranujący te tłumy i noszące rannych. Nie tak powinno zachowywać się miasto do którego bram pukają właśnie dzikusy z zapołudnia.
-Mam bardzo mało czasu na wyjaśnienia, ale to chyba sama wiesz. Po pierwsze - gdzie jest dowódca straży, ten... no, nazywa się...
Zaklął szpetnie. Znowu zapomniał imienia oficjalnego dowódcy strażników siedziby ligi. Na szczęście Petra przyszła mu z pomocą i dopowiedziała imię gdy on męczył się by sobie przypomnieć.
-Właśnie ten. Gdzie teraz jest? Potrzebuję wszystkich ludzi zebranych w głównych holu siedziby. Muszą zabrać wszystko co uznają za przydatne i stawić się gotowi do działania. Jak już będą wszyscy gotowi wyjaśnię sytuację i ruszymy.
Pomógł Petrze w pakowaniu się, upychał do kufra różne ubrania i przedmioty codziennego użytku.
-Jak skończysz pakować kufer, musisz zapakować Octavia. Wziąć wszystkie ważne dla niego rzeczy, jakieś ubrania. Kosztowności. I musimy zapakować wszystkie ważne papiery leżące w siedzibie. Albo zniszczyć. Nie uwierzę w to że gdy wypłyniemy ktoś tu się nie włamie i nie rozkradnie wszystkiego co zostało.
Nagle wyprostował się i ruszył do drzwi prowadzących na korytarz. Jeszcze rzucił Petrze na odchodne.
-Jak to wszystko zrobisz, spotkamy się w głównym holu wraz z najemnikami. Nie zabieraj tych ciężkich kufrów sama, kiedy będę wyjaśniał jak wygląda sytuacja poślemy po nie dwóch służących. Aha, i nie musisz się martwić o kontrolę z ligi. Oni z tego miasta już nie wyjadą.
Wyszedł za drzwi i zaczął realizować swój plan. Gdy tylko napotkał na swej drodze kogoś ze służby lub ochrony mówił im że za piętnaście minut będzie spotkanie w głównym holu ligowym. Przedzierał się przez korytarze aż w końcu dotarł do swojego pokoju.
Był mniejszy niż apartamenty Octavia lub Petry. Był to właściwie jeden pokój, nie potrzebował wielkiej przestrzeni. I tak rzadko tam bywał, zazwyczaj przebywał gdzieś w mieście lub pracował w siedzibie na niższych piętrach.
Otworzył ciężkie drewniane drzwi i przeszedł przez próg. Pierwsze co zrobił to upewnił się że jego tarcza nadal tam stoi. Swoją poprzednią tarczę zostawił w osadzie Krevaina gdy uciekali przed zmasowanym atakiem wroga. W Vekowarze kupił sobie nową. Była prawie takich samych rozmiarów jak poprzednia, lecz kształtem przypominała regularny wergundzki migdał, z ostrym końcem na dole który w zamyśle służył do wbijania w ziemię ale i do robienia krzywdy świetnie się nadawał.
Podszedł do stołu który stał w rogu pokoju. Zabrał z niego list który pisał zanim to wszystko się zaczęło, list do matki w Akwirgranie. Raczej już go nie dokończy ale wolał go zabrać. Przeszukał szafę i komódkę. Nieco pieniędzy które wrzucił do sakiewki oraz drobiazgi które już mu się raczej nie przydadzą. Gdy zabrał wszystko był gotowy do wyjścia. Wziął swoją tarczę i skierował się do głównego holu, gdzie miał nadzieję czekali na niego wszyscy pracujący dla ligi w Vekowarze.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
Ostatnio zmieniony przez Strandbrand 17-02-2015, 16:35, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 18-02-2015, 06:23   

- Ale część ludzi już próbuje transportować rzecz na [nazwa okrętu, chyba Octavio wymieniał kiedyś, zupełnie roboczo nazywam go "Dama"], nie mogę ich odwołać teraz! - w miarę, gdy mówiłeś kolejne polecenia, oczy Petry otwierały się coraz szerzej ze zdziwienia - Jak to... nie wyjadą... Eryk, coś ty zrobił...?
Widząc, że raczej nie uzyska teraz odpowiedzi na to zawieszone w przestrzeni pytanie, rzuciła z rozmachem pakowaną właśnie bluzkę z koronkowym dekoltem i wybiegła na dół po schodach. Wchodząc do pokoju słyszałeś jeszcze na dole jej głos.
/wnioskuję, że szef ochrony nie ma jeszcze imienia, ale jeśli źle wnioskuję, to mię poprawcie/

Søren Winkler nie był twoim dobrym znajomym, ale się znaliście. Niejednokrotnie konsultowałeś z nim sprawy bezpieczeństwa osób przebywających w siedzibie, w końcu on odpowiadał za budynek, w którym mieszkali ci, których ochraniałeś. Parę razy chyba nawet byliście wspólnie na piwie w niedalekim "Pod Psem". Søren był z krwi i kości Liryzyjczykiem, był człowiekiem praktycznym, nie miał zapędów do bohaterszczyzny, był konkretny, rzeczowy i sympatyczny.
Gdy go zobaczyłeś teraz, właściwie prawie nie poznałeś spod opatrunku, zasłaniającego mu pół twarzy.
Na twoje dość odruchowe "co się stało" przywitał się spokojnie.
- Czołem, Wergundzie. Co, psiakrew, co. Widzisz, co. Jak gruchnęła wiadomość, że otwierają port, to zrobił się tu taki cyrk, że... ech, w dupę ośmiornicy... powiem ci, że nie sądziłem, żebym kiedyś miał powód by strzelać do tłumu... Ale niech mnie Swart rozliczy, na życie matuli przysięgam, nie miałem wyjścia. W ludzi jakby coś wstąpiło, zabili mi na bramie dwóch chłopaków... Cholera... Niemal ich rozerwali. Ludzie są wściekli, naprawdę wściekli. Zanim wojsko nie wpadło na wybrzeże, wierzaj mi, chłopie, blisko było, żebyś tu już nic na miejscu nie zastał, tylko krwawe strzępy... Gdzieżeś się w ogóle podziewał, wielkoludzie?
Na twoją odpowiedź, traktującą o "to-długiej-historii" roześmiał się i klepnął po ramieniu.
- Dobra, niech ci tam, nieważne. Zwoływałeś zebranie jakieś, tak? Z moich ludzi ośmiu eskortuje nam łodzie na "Damę", no i cały oddział Larsberga, pięćdziesięciu ludzi, musiałeś ich widzieć, wchodząc - dodał, mając zapewne na myśli kuszników - Oni ochraniają też Smoczą, ale oni mają tylko tę swoją malutką knarrę, Kriss Tyvrides, ich zarządca oddziału vekowarskiego, jest teraz u nas. Wczoraj ktoś im zrobił taki wjazd na chatę, że niemal nie było co zbierać. Dwóch ich najemników zabili, tego krasnoluda, co go znałeś ponoć, tego maga ognia. Smocza manatki przewiozła już, ich kamienicę splądrowano.
Jakby na potwierdzenie jego słów pomiędzy zbierającymi się w holu ludźmi dostrzegłeś Kriss. Znałeś ją, widziałeś ją też w osadzie Krevaina. Niezwykle drobna, bardzo szczupła czarnowłosa dziewczyna w obcisłej skórzanej kurtce nonszalancko poprawiała paznokcie, podpierając jedną z ozdobnych kolumn.

Cały hol, dotychczas niezwykle reprezentacyjne miejsce, zmienił się w przejściowy magazyn. Walizy, kufry, skrzynie z prywatnymi rzeczami składano w długi rząd przed wejściem, skąd zabierali je tragarze, eskortowani przez kuszników. Zza raz po raz otwieranych wrót słychać było wyraźnie huk, przypominał trochę dźwięk wkurzonego roju albo bardzo odległej burzy. Buczenie wściekłego ludzkiego roju.

Po chwili podbiegła do ciebie Petra, była już ubrana w strój podróżny, przy pasku przytroczyła krótki mieczyk.
- Dobra, chyba w miarę wszyscy... - powiedziała z przejęciem - Co teraz?


Argan,
większość czasu spałeś. Wycieńczony organizm zarządził odłączenie zasilania, nie było z czym dyskutować.
Ocknąłeś się, kiedy ktoś wszedł. Właściwie nie, kiedy wszedł. Ocknąłeś się, bo poczułeś, że ktoś na ciebie patrzy. Twój wzrok padł na kamienne sklepienie, na ową niepokojącą dziurę, ale nic tam nie było. Odwróciłeś się do stolika z dzbanem z wodą.
I z trudem stłumiłeś krzyk.
Siedział tam.
Nieruchomo, w czarnym płaszczu, jak jakiś cholerny posłaniec śmierci, jakieś chore memento. Wpatrywał się w ciebie swoim przenikliwym spojrzeniem czarnych oczu, mrużąc je lekko i przekrzywiając głowę, jak robił to zwykle, gdy się nad czymś zastanawiał.
- Ojcze...?
Chciałeś się podnieść, ale tylko bezsilnie się szarpnąłeś. Nie mogłes się ruszyć. Nie z powodu nogi. W ogóle. Krzyknąć też nie mogłeś, chociaż wrzask dławił ci gardło.
Travid Lecorde patrzył.
Coś kapnęło ci na twarz. Raz. Drugi. Ciepłe. Gęste. Spłynęło po czole łaskocząc. Po czym polało się ciurkiem z dziury w stropie, zalewając ci usta, nos, oczy. Chciałeś krzyczeć.
Zza krwawej zasłony widziałeś tylko jego kształt.

OBUDŹ SIĘ! - krzyknęła ci do ucha Ofelia.

Otworzyłeś oczy. Pokój był pusty. Nic nie kapało ze stropu. Nie było nikogo obok łóżka. Zaplątałeś się w prześcieradło, to ono krępowało możliwość poruszania się. Czoło było mokre, ale od potu, nie od krwi.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 18-02-2015, 18:10   

-Teraz... wyjaśnię o co chodzi. I kogo potrzebuję. Zbliżcie się wszyscy, bo mamy do pogadania.
Wskazał gestem na ludzi którzy się zebrali w holu. Liczył najbardziej na wolnych od zadań najemników niż służbę ale warto było by wszyscy posłuchali. Zanim wszyscy podeszli zwrócił się jeszcze do Petry.
-Kontrola z ligi źle skończyła, ale nie z mojej ręki. Widziałem ciała.
Kiedy upewnił się że wszyscy go słuchają wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
-Pan Octavio Mikeael Lecorde oraz ja nie wracaliśmy bardzo długo, jak wszyscy zdążyli zauważyć. Jest to związane z wieloma czynnikami o których nie będę teraz opowiadał dogłębnie. Ważne jest że w wyniku tych działań jesteśmy na bakier z wywiadem wergundzkim i styryjskim, które są obecnie zbyt zajęte by się nami zajmować. Ale w wyniku tego oraz faktu że całe to miasto na naszych oczach popada w chaos Octavio przysłał mnie tutaj by zarządzić wyjazd, co jak widzę już wprowadzacie w życie. Świetna robota.
Zrobił krótką przerwę. Naprawdę ucieszył się że liga jest gotowa do działania i nie musiał ich uświadamiać że czas wypływać. Wrócił do przemowy.
-Nie wiem jaki jest stan przygotowania statku do wypłynięcia, ale ważne jest że przygotowania trwają. Ten element akcji zostawmy jak jest - oddział kuszniczy ochrania ludzi którzy przenoszą bagaże i szykują statek. Jednak potrzebuję jakichś dziesięciu ludzi by wyruszyli ze mną do cytadeli Vekowarskiej.
Ludzie patrzyli na niego z zaskoczeniem. Widział pytanie wymalowane na ich twarzach - ,,po jaką cholerę do cytadeli?" mówiły. Skinął na Sørena, gdyż liczył tutaj na udaną współpracę.
-Panie Winkler, odpowiada pan za bezpieczeństwo budynku i niech tak zostanie. Doskonale tutaj idzie. Ponieważ jestem lepiej rozeznany w sytuacji poprowadzę tą dziesiątkę ludzi której mam nadzieję mi udzielisz. Dodatkowo potrzebujemy noszy, albo czegoś podobnego. Może być nawet wolna tarcza. Ponieważ, przechodząc do meritum - pan Octavio został ranny w wyniku naszych ,,przygód" i nie może się ruszyć o własnych siłach z cytadeli w której aktualnie przebywa. Czy też - mógłby się ruszyć ale zajęłoby to pół dnia, a tego nie mamy.
Znowu przerwa. Zasychało mu w ustach, ale to nieważne. Nie rzucił w tłum ,,stracił nogę" bo nie było potrzeby siać paniki i gniewu w i tak już zestresowanych ludziach
-Wyjdziemy tylnym wyjściem i skierujemy się od razu w kierunku bramy wschodniej, pójdziemy trasą którą tutaj przybyłem, jest względnie pusta i łatwa do przebycia. Potrzebuję szóstki uzbrojonych ludzi, najlepiej z tarczami by w razie czego móc przebić się przez tłum. Pozostała czwórka z pomocą noszy lub tarczy przetransportuje pana Lecorde z terenu Cytadeli. Być może przydadzą się nam kusze, nie wiem. Aha, jeszcze jedno. W apartamencie panienki Petry i pana Octavia stoją kufry z rzeczami, trzeba je tu przynieść.
Spojrzał tutaj na Petrę szukając potwierdzenia swoich słów.
-To wszystko. Jeśli nie ma żadnych pytań, rozpoczniemy działania. Pan Winkler i Panienka Petra tu dowodzą gdy ja wyjdę.

/Szef ochrony nie miał imienia, i nie wiem jak nazywa się statek niestety./
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
Ostatnio zmieniony przez Strandbrand 18-02-2015, 18:13, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 19-02-2015, 02:34   

/nie było żadnej nazwy, może być i Dama... szefowie ochrony również byli bezimienni/

Leżał przez chwilę w bezruchu, próbując zrozumieć co się właśnie stało i gdzie się znajduje...
Nie spał już... chyba... prawie na pewno... Choć miał wrażenie, że nadal tkwi w jakimś koszmarze.
Tamto... Travid... głos Ofelii... To był sen, zupełnie bez znaczenia... Ale co poza tym było snem?
Próba poruszenia lewą nogą utwierdziła go w narastającej szybko obawie. To wszystko działo się naprawdę. Naprawdę był w cytadeli wergundzkiej. Naprawdę nie miał nogi. Naprawdę wszystko to co wydarzyło się w ostatnich dniach... To wszystko była prawda!
W ciągu ostatnich dni... Wplątał się w jakieś durne śledztwo przez które opuścił swą nową ,,rodzinę", utracił pieczęć do Ahi-Tere, widział ostateczne przebudzenie Starych Bogów, spotkał siostrę, wplątał się z powodu jej zdradzieckich intryg w walki wywiadów, stracił Angelę, stracił nogę...
Jęknął głośno. Zaschnięte gardło i spierzchnięte usta powstrzymały go od wydania pełnoprawnego ryku bólu.
Za co!? K***a, za co!?
Potrzebował kilku sekund by się uspokoić, by wziąć kilka spokojniejszych wdechów i zacząć myśleć świadomiej.
To wszystko przez te durne sentymenty! Sam kretyńsko podłożył się wywiadom, mówiąc o swoich słabościach... Co w ogóle sobie myślał!?
Był głupcem, tak ślepo wierząc Ofelii. W życiu by nie przypuszczałby, że siostra kiedykolwiek go okłamie, że kiedykolwiek go wykorzysta! A już na pewno nie, że porzuci ideały rodziny na rzecz jakiegoś głupiego państewka! Jak mogła!?
No, ale to już nie miało znaczenia.
Praktycznie nic już nie miało znaczenia.
Nieważne, co się dzieje z Ofelią, czy może jednak żyje czy rzeczywiście nie... Nieważne... Wszystko tutaj, na Zapołudniu, było nieważne.
Westchnął ciężko, sięgając po ser i chleb. Napchał sobie usta tym pierwszym. Potrzebował dłuższej chwili na przeżuwanie, nim mógł sobie wcisnąć jeszcze do ust kęs chleba. Był nieprawdopodobnie głodny.
Irytowała go myśl, że nic nie może zrobić. Że jego dalszy los pozostaje uzależniony od innych.
Byle dostać się na statek Ligi! Byle uciec z tego zadupia i zostawić to wszystko za sobą! Najlepiej zostawiając za plecami wyłącznie spaloną ziemię, choć było to mało wykonalne. Zwłaszcza przez honorowość Eryka.
Westchnął ciężko.

Cisza przedłużała się. Zapewne minęło raptem parę minut, ale sam Argan byłby w stanie przysiąc, że znacznie dłużej. Nie mając lepszego zajęcia poza jedzeniem i piciem, odtwarzał w pamięci ostatnie wydarzenia.
Sen... Sny nie miały znaczenia. Nie dla niego.
Wiara w sny łatwo prowadziła do obłędu. Dobrze o tym wiedział. Dobrze pamiętał, ile bólu przynosiły mu sny zaraz po spustoszeniu Emii. Dobrze pamiętał, jak ciężko było mu w pierwszych dniach po poborze, gdy tęsknił za siostrą. A przede wszystkim dobrze pamiętał widok jednego żołnierza, który obudziwszy się rano w okopie dostał ataku histerii. Dobrze pamiętał jak powtarzał on wtedy, że jego bracia już nie żyją, że chce do nich wrócić, że chce do swej mamy. I nim ktokolwiek zdążył jakkolwiek go powstrzymać, wybiegł prosto na pozycje wergundzkie. Zarówno on jak i próbujący go dogonić i zatrzymać żołnierz zostali rozstrzelani przez kuszników w połowie odległości między okopami.
Nie, przykładanie wagi do snów prowadziło do bólu, lub wręcz obłędu. Argan o tym wiedział. I próbował zapomnieć.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 19-02-2015, 06:04   

Eryk,
zdziwienie, jakie wywołałeś, było całkiem oczywiste. Nikt ze zgromadzonych, włączając w to Petrę i Sørena, nie był przyzwyczajony do tego, że to ty wydajesz gdzies polecenia. W sumie spodziewałeś się. Ale nie spodziewałeś się ciągu dalszego.
Po krótkim milczeniu, które zapadło, gdy skonczyłes mówić, ludzie zebrani w holu, nagle przyskoczyli do ciebie, zasypując cię istna lawiną komunikatów.
- Ja, ja pójdę!
- Nie, niech pan mu nie pozwala iśc, miał eskortować moją córkę!
- Panie Eryku, co z prywatnymi bagażami? Ciągle nie puszczają ich na łodzie.
- Co z dokumentacją siedziby? Wszystko jest w kufrach oznaczone, pan powie, gdzie to przełożyć.
- Do tego oddziału strzelców czy tarczowników?
- Czy na statku są zapasy jedzenia? Bo nie wiem, czy zabierać ciastka...
- A kota? Nie muszę go pakować do walizki, prawda?
Z tej kakofonii dało się zrozumiec jedno - to, czego ci ludzie potrzebowali najbardziej na świecie, to dowódca, który powie im, co robic i da poczucie bezpieczenstwa. Zdaje się, że właśnie im to dałeś. Poczułeś się z lekka zdezorientowany, gdy ktoś zaczął tarmosić cię za rękaw, szturchać i potrącać, wciąż o coś pytając.
Søren, patrząc na to, pokręcił głową.
- CISZA! - wrzasnął tubalnym głosem, aż odpowiedział mu delikatnym brzęczeniem kryształowy świecznik wiszący u powały - Cisza! Pan Strandbrand chyba wyraźnie powiedział, oddział idzie do cytadeli po panicza Lecorde! Reszta do roboty. Cywile - do jadalni i czekać. Reszta - zasuwać ze....

Jego słowa przerwał huk. Brzdękliwy odgłos rzucanego zaklęcia. Za oknami od strony głównego wejścia na chwilę pojaśniało, po czym usłyszeliście wszyscy rosnący łomot i hałas. Ktoś gwałtownie otworzył wierzeje, do holu wpadło kilku najemników. Ich towarzyszy widzieliście odwróconych plecami, do środka, jak oddawali kolejną salwę, po której reakcją był kolejny gniewny okrzyk. Stojący w dwóch szeregach naprzemian ładowali i strzelali, nie dając nikomu podejść bliżej.
- W tył! - padła słyszalna w holu komenda, najemnicy cofnęli się, tłum zaatakował. Usłyszeliście nieludzkie wrzaski i wycie, okrzyki, brzęczenie stali. Kilka osób, w tym Søren, rzuciło się w tamtym kierunku, wrota zatrzaśnięto, ale dwóch rannych najemników już nie uratowano. Z zewnątrz rozległy się okrzyki triumfu.
- Musieliśmy ustąpić z nabrzeża - sapnął ten, który przed chwilą wydawał komendy - Tłum zajął molo, część skrzyń przepadła. Wojsko musiało cofnąć się na plac i skorzystali. Na szczęście nie dorwali łodzi, wszystkie zdążyły wypłynąć na akwen. Z wody, z łodzi, wojsko strzela siekańcami i wali magią, ale to ich chyba bardziej tylko rozwściecza. Jak się wedrą na statki, to będzie katastrofa, potopią wszystko...

Jakby w odpowiedzi na jego słowa coś walnęło w bramę głuchym łomotem. Raz. Potem drugi.
- Sukinsyny znaleźli sobie taran... O niedoczekanie - warknął Søren - Dobra! Strzelcy do okien! Tarcze! Do wrót! Eryk - powiedział już ściszonym głosem - bierz dziesiątkę od Larsberga, bierz jakieś włócznie i kawał szmaty, nosze skombinujesz po drodze. Zasuwaj po panicza. Ja utrzymam siedzibę. Czekam na was, potem przebijamy się na molo i na łodzie. Muszą wytrzymać - wybiegając słyszałeś jeszcze jego słowa - Panno Petro, niech panienka rozkaże rozpalić na środku ognisko z mebli. Tak, ognisko. Z donic zróbcie garnki i zagotujcie wodę. Lać na gnoi wrzątek z piętra!

Ludzie, którzy pobiegli z tobą, to byli w większości Liryzyjczycy, doświadczeni na morzu i na lądzie, starzy wyjadacze portowych tawern, zabijaki podróżujące ze spływami handlowymi przez wszystkie z czterech rzek. Na ich zaciętych twarzach była determinacja, ale nie było nadziei na szczęśliwy powrót.
Wypadliście na tyły budynku.
Póki co był tam względny spokój. Ruszyliście ulicą prosto na wschód, truchtem, w milczeniu. Od strony placu i wybrzeża dobiegały odgłosy walki, huk magii, krzyk ludzi.
Na wysokości Kuźniczej dopiero trafiliście na pierwsze grupki, kilka was minęło. Kolejna, złożona w dużej mierze z osadników i na pierwszy rzut oka rozmaitych "poszukiwaczy przygód", postanowiła was zaczepić. Nie był potrzebny nawet rozkaz. Kilku pierwszych padło od bełtów, jednego dokończył mieczem jeden z twoich najemników. Pozostali poszukiwacze uznali, że to nie jest "przygoda", której szukali i wycofali się z powrotem w kierunku placu.
Przy skręcie na plac Wschodni minął was oddział vekowarskiej. Zwarta dziesiątka, eskortująca rannych, niesionych na lekkich noszach przez sanitariuszy, szli truchtem, podobnie jak wy, i podobnie w milczeniu. Prawie zderzyli się z kolejnym oddziałem z korpusu medycznego, biegnącym z kolei w przeciwną stronę.
- Skąd?
- Wybrzeże.
- Dokąd?
- Północna.
Wymienili się w locie informacjami. Medycy polowi, sześciu mężczyzn i cztery kobiety, byli umundurowani jak reszta, z tym, że na zielonym cotte nosili szarą szarfę i rękawice. Wszyscy mieli przypięte sporej wielkości podręczne torby, na plecach - zwinięte lekkie nosze transportowe. Przy pasie krótkie miecze. I kołczan na bełty kusz, które nieśli w rękach.
Minęli was bez słowa.

W cytadeli na bramie wpuścili was bez problemów głównie dlatego, że poprzedzał was oddział medyczny. Cytadela była obstawiona przez zwarty szereg tarczowników, ustawionych półksiężycem od bramy. Widząc biegnących natychmiast ruszyli z eskortą, wprowadzili oddział na dziedziniec i wrócili na pozycje.
Na samym dziedzińcu zmieniło się niewiele, oprócz tego, że rozpalono spore maźnice, oświetlające cały teren.
O dziwo, całość przestała sprawiać wrażenie chaosu. Sprawnie wymieniające się oddziały, uzupełniające się w swoich działaniach, szybkie manewry, krótkie rozkazy... Wyglądało na to, że wergundzka machina wojenna zaczynała działać.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 19-02-2015, 19:02   

-Dobra, dwóch idzie ze mną a reszta montuje tutaj nosze. Tylko porządnie, mają wytrzymać bieg przez całe miasto!
Poprowadził ich wgłąb cytadeli, po raz kolejny i miał nadzieję ostatni już dzisiaj raz przemierzając te korytarze. Nie miał wielkich problemów z trafieniem do izolatki w której leżał Argan. Po korytarzach niosły się okrzyki w stylu ,,mamy rannych spod wschodniej" albo ,,Znieczulaj go!". Mijali żołnierzy wergundzkich, sanitariuszy biegnących we wszystkie strony i rannych - jednych poruszających się o własnych siłach innych niesionych na noszach.
W końcu wszedł do pokoju. Odetchnął z ulgą, Argan leżał bezpiecznie na łóżku i jadł rzeczy które przynieśli mu wergundowie. Uśmiechnął się.
-Widzę że tutaj jest ci w sumie dobrze. Na pewno chcesz wyjeżdżać?
Podszedł do niego i sięgnął po kawałek chleba i sera na talerzu który zniknął niemal w tej samej chwili. Dawno nic nie jadł i żołądek od kilku godzin domagał się posiłku. Najemnicy ze zdziwieniem przyglądali się osobie która leży na łóżku. No tak, ,,ranny" nie do końca oddaje słowo ,,stracił nogę". Wziął jeszcze jedną kromkę którą wepchnął do ust i wyciągnął rękę do przyjaciela.
-Wstawaj. Mamy mało czasu. Jeden z was mi pomoże z panem Octaviem, a drugi zabierze wszystkie jego rzeczy. Potem rzucimy to na nosze.
Gdy już upewnił się że jest porządnie oparty i raczej się nie przewróci zaczął wraz z najemnikiem prowadzić go do wyjścia. Gdy pokonywali drogę na dziedziniec cytadeli opisywał mu jak wygląda sytuacja w siedzibie i co czeka ich na miejscu. Gdy opisywał jak chwilę przed ich wyjściem tłum przebił się przez ich blokadę, Argan wyraźnie się zmartwił.
Mam nadzieję że udało im się zrobić te nosze.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 20-02-2015, 01:19   

/ech... już miałem napisane, że zjadłem chleb i ser w całości... ale spoko, skorygowałem, smacznego ;) /

Ser i chleb niemalże znikły w całości, podobnie zawartość dzbana. Argan postanowił zachować jednak resztki na wypadek, gdyby jego czekanie tutaj się przedłużało.
Ciężko było stąd usłyszeć cokolwiek ponad ciche buczenie i ewentualne przytłumione rozmowy z innych sal. Miał jednak wrażenie, że szum który uznał za szum dziedzińca jakby cichł.
Czyżby sytuacja zaczynała być opanowana? Oby nie. Argan miał szczerą nadzieję, że Vekowar zostanie zdobyty. To by wiele ułatwiło. Zwłaszcza gdyby dowództwo wergundzkie nie zdołało opuścić portu. Ale to już było bardzo mało realne marzenie. Szturm tubylców trwał zbyt długo, a Wergundowie byli zbyt dobrze zorganizowani. A przynajmniej na to wyglądało.
Gdyby tylko mógł wydawać samodzielnie rozkazy! O ileż byłoby to łatwiejsze! O ileż łatwiej byłoby doprowadzić do ucieczki oraz szybkiego i zaskakującego upadku portu!
Owszem, miałby lekkie wyrzuty sumienia. Ale niewiele większe od tych, które nawiedziły go kilka lat temu gdy zdradził swój oddział na froncie i umożliwił Wergundom jego masakrę. Obie te sytuacje były podobne. W obu chciał uciec od zagrożenia, by trafić do świata w którym mógłby zapomnieć o swych troskach. I w obu był gotów dążyć po trupach do tego celu.
Ale na razie nie mógł nic zrobić, poza odmówieniem krótkiej litanii do Swarta. W pewnym sensie nadal pozostawał więźniem wergundzkim, choć nie było żadnych krat.
Miał nadzieję, że nie przyjdzie mu podzielić losu Harkareiów z osady Krevaina. Zgodnie z relacją Petry, uciekający przed tubylcami osadnicy kompletnie zapomnieli o karcerach i ich zawartościach. Pozostawieni tam Harkareiowie musieli być nieźle zaskoczeni, gdy zapukali do nich tubylcy... Argan miał wielką nadzieję, że nie podzieli ich losu.

Niemalże podskoczył, gdy do pomieszczenia wkroczył Eryk.
Uśmiechnął się cierpko na jego słowa.
- Wyjeżdżać niekoniecznie - odpowiedział na powitanie - Prędzej wypłynąć. Lub chociaż wykicać...
Z trudem powstrzymał odruchowy protest, gdy najemnik sięgnął po porcję jedzenia. No tak... On przecież też nic pewnie nie jadł odkąd wleźliśmy w te po tysiąckroć przeklęte tunele.
- Łatwo ci mówić - mruknął, gdy Eryk polecił mu wstać. Brak nogi zaskakująco zmieniał środek ciężkości ciała, przesuwając go nieco do góry. Niby nieznaczna zmiana, a jednak wstanie z pryczy okazało się zaskakującym wyzwaniem.
Czuł się głupio, musząc korzystać z pomocy Eryka i najemnika. Do czego to doszło, że był dla nich ciężarem!? Jeszcze nie tak dawno to on nosił na swej tarczy innych, to on osłaniał innych przed wrogami...!
Dobrze przynajmniej, że Eryk zajął się relacjonowaniem sytuacji w siedzibie Ligii. Mógł odciągnąć myśli od ogarniającego go poczucia wstydu i bezsilności.
Uśmiechnął się pod nosem na myśl o sytuacji na porcie.
- Więc teraz to będzie loteria - mruknął zamyślony na wieść o skali zamieszek - Kto pierwszy w Birce, ten wygra. Losowanie zostało otwarte... - podniósł nieco głos, by Eryk i najbliżsi najemnicy mogli go usłyszeć - Prawdopodobnie trzeba będzie utorować sobie drogę na statek mieczami. Szkoda, że nie będę mógł wam w tym czynnie pomóc... obawiam się bowiem, że moja tarcza uległa uszkodzeniu.
Uśmiechnął się ironicznie, choć wcale nie było mu wesoło.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
Ostatnio zmieniony przez Owizor 20-02-2015, 01:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 20-02-2015, 06:34   

- Panie Octavio, trzymaj pan - odezwał się jeden z najemników, rzucając Arganowi kuszę i odpięty od paska kołczan z bełtami - Mi i tak nie da rady używać, jak jedną ręką nosze trzymam, a reszta mają. To się i pan przyda.
Dorzucili jeszcze zwinięta poduszkę, tak, żeby Argan mógł na wpół leżeć i strzelać, okryli go kocem i ruszyliście.
Przy szpitalu nikt na was nie zwrócił uwagi. Takich oddziałków jak wasz krążyło tam mnóstwo, ktoś był wnoszony, a innych wynoszono do sal, gdzie mieli zdrowieć. W szpitalnym holu słychac było komendy i dyspozycje, po głosie poznaliście waszego znajomego medyka, który najwyraźniej tu dowodził.
Nie było czasu się nad tym zastanawiać.

Chwilę zajęło wam wytłumaczenie na bramie, o co chodzi. W końcu was wypuścili.

Argan,
obserwowałeś ruchliwy kalejdoskop czujnym wzrokiem, starając się obserwować w miarę przytomnie. Gdy mijaliście halę szpitalną, nagle poczułeś na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałeś się, nie widząc nikogo, kto by się gapił, odetchnąłeś głęboko. I wtedy go zobaczyłes, minęliście go tak szybko, że ledwie ci mignął. Spod zakrwawionego bandaża spojrzały na ciebie czarne oczy Travida Lecorde. Gwałtownie odwróciłeś głowę, prawie spadając z noszy, by spojrzeć na owego rannego.
Nie, miał zielone oczy.
Z westchnieniem ulgi oparłeś się o poduszkę.
Gdy weszliście w półmrok bramy, zrobiło ci się zimno. Bardzo zimno. I nieswojo. Podciągnąłeś koc i twój wzrok padł na ciemną plamę w rogu, która się poruszyła. Wytężyłeś wzrok. W kącie stał anioł, czarny, będący mrokiem, z kapturem naciągniętym na oczy i czarnymi skrzydłami.Stał.
Przetarłeś oczy.
Nic tam nie ma.
Odwróciłeś głowę, prawie zderzając się z twarzą Travida, zawieszoną nad tobą. Krzyknąłeś, zamykając oczy.
- Panie Lecorde? - zainteresował się jeden z najemników - Wszystko w porządku....?
Ale nie dociekał, bo wyszliście z bramy, eskorta wypusciła was na plac i już zaczęły się problemy.

Plac był pusty, ale na jego obrzeżach pałętały się grupki z pochodniami, próbujące, czy nie da się dostać do któregoś z domów, pozamykanych zresztą na głucho. Przy którejś próbie ktoś ich ostrzelał, usłyszeliście wrzaski i przekleństwa. Skupiło się tam kilkadziesiąt osób.
- Tamtędy - mruknął jeden z najemników, wskazując inne przejście między budynkami - Omińmy ich.
Weszliście między ściany w wąziutki przesmyk, który wychodził na niewielkim placyku z fontanną. W fontannie nie było wody, tylko śmieci. Skręciliście w prawo,w aleję wiodącą prosto do siedziby. I znów dobrze szło do Kaletniczej.
- Żołnierze! - wrzasnął ktoś po waszej prawej - Zapi*****lić skur... - nie dokończył. Najemnik przestrzelił mu gardło, tamten bluzgnął falą czarnej krwi i stał tak przez długą sekundę patrząc na was w zdumieniu. Po czym upadł na bruk.

Argan,
ludzie, którzy wybiegli z Białej i Kołodziejskiej prosto na was, mieli twarze wykrzywione wściekłością i żądzą mordu. Widziałeś to, nawet z daleka widziałeś to w ich oczach.
Ale nagle obraz zwolnił, wszystko spowolniło, jak zamrożone zaklęciem. Spojrzałeś na nich, na tych biegnących. Oni zatrzymali się w biegu.
Wszyscy byli martwi. Z ich ust chlustała krew, czarna gęsta. Byli martwi, ale stali, patrząc na ciebie w zdziwieniu. Poczułeś, jak jeżą ci się włosy na karku. Zza ich pleców dostrzegłeś upiorne oblicze anioła. Z boków stały jakieś kobiety. Dziecko, może dziesięcioletnie. Mieli twarze spalone płomieniem, popękane od żaru, skóra płatami spadała na ziemię. Otaczali was ludzie, stawali po kolei, zdumieni umieraniem. Anioł wychynął zza jednego z nich, teraz miał twarz Petry, patrzyła na ciebie oczyma bez białek, ziejącymi czernią.
Zacisnąłeś powieki, przetarłeś oczy by się otrząsnąć z koszmaru.

- Mógłby pan jednak strzelać - mruknął jeden z niosących nosze. Atakująca grupka odstąpiła nieco, za wami leżały cztery ciała, rozsiekane mieczami. Pozostali obawiali się zaatakować, widząc, że ich jakaś trzydziestka to może być za mało.
Widzieliście już z daleka ten słup ognia i gęsty czarny dym. Teraz dopiero bezpośredni widok potwierdził wasze obawy. Siedziba Ligi płonęła.
- Jasny szlag - powiedział któryś, nie rozróżnialiście się po imionach - Nie wiem, czy się przebijemy.
Nie miał na myśli pożaru. Miał na myśli kolejną grupkę, która wychynęła z Białej. Razem z tą poprzednią mieli nad wami blisko ośmiokrotną przewagę. I wiedzieli o tym.

Argana nie zdziwiło za bardzo to, że prowadzący tę grupę miał twarz Travida Lecorde.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Strandbrand 
Żywa Tarcza


Skąd: Trzyciąż (Taka wieś w Wergundii)
Wysłany: 20-02-2015, 15:40   

Myślał przez chwilę czy nie mogliby pociągnąć dalej ulicą białą na północ i odbić w lewo ale było to bez sensu. Nabrzeże na pewno było zapchane, od tamtej strony na pewno się nie przedostaną. Spojrzał na grupki z kaletniczej za nimi i z białej przed nimi. Na oko trzydziestu za nimi i pięćdziesięciu przed.
Nie spodziewał się by jakiekolwiek oficjalne przedstawienie ich pozycji lub groźba pomogło. Gdyby postanowił, niczym w kanałach jowalnie twierdzić że są z ligi kupieckiej i mają nietykalność, to tłum tym chętniej by się na nich rzucił. Zaś gdyby zaczął im grozić tylko by ich rozjuszył.
Rozważał wycofanie się do fontanny i odparcie tłumu na tyle na ile mogli. Nie musieli eliminować ośmiu dziesiątek ludzi, to nie było regularne wojsko. To była przypadkowa zbieranina, którą dowodził ktoś kto umiał się najgłośniej wydrzeć. Szybko mogli ich rozbić i zmusić do ucieczki. Tylko jaka była gwarancja że nie nadejdą kolejni? Wolał nie utknąć na placu wokół tej cholernej fontanny otoczony przez dwie setki wściekłych ludzi. Podjął decyzję.
-Tarczownicy, formować klin! Odwrócić nosze tak by Octavio mógł swobodnie strzelać w tył! Przygotować się do szarży!
To nieskładna masa, zwykli cywile którzy są odważni w tłumie ale gdy pojawia się przed nimi realne zagrożenie to zaczną uciekać. Mam nadzieję że gdy tylko zobaczą pędzących na nich zbrojnych zaczną się cofać i zrobią nam przejście. A jeśli nie, to mam nadzieję że zrobią to gdy pierwsi padną na ziemię.
Wolał uniknąć zabijania tych cywili. Naprawdę nie chciał nikogo skrzywdzić, ci ludzie sobie na to nie zasłużyli. Dodał już ciszej tak by tłum nie słyszał.
-Starajcie się ich ogłuszać płazem w miarę możliwości. Jeśli utkniemy w tłumie i klin zwolni, otoczyć kołem nosze i przesuwać się powoli do przodu. Będę szedł na szpicy. W razie potrzeby niosący kładą Octavia i wspomagają nas dopóki przejście nie będzie otwarte. Nie bójcie się używać tarcz i łokci. Ale pewnie nie będzie potrzeby na nic z tego, jak tylko zobaczą zorganizowaną grupę uciekną w popłochu.
Sprawdził zacisk na swoi migdale i na próbę, a nawet na pokaz machnął przed sobą mieczem kilka razy. Spojrzał na tłum pięćdziesięciu ludzi przed sobą. Przestąpił krok. Jeden, drugi. Nabrał rozpędu. Czuł jak najemnicy obok i za nim biegną w rytm stawianych przez niego kroków. Zaczął wrzeszczeć najgłośniej jak umiał a jego twarz wykrzywił grymas. Być może tłum przed nim się przestraszy kto wie. Rzucił jednym hasłem zanim zjednali się z tłumem.
-Sztuuuuuuurm!
Wszystkie jego mięśnie się spięły w oczekiwaniu na walkę lub dalszy bieg. Nie zazdrościł człowiekowi w którego się ewentualnie wbije klin.
_________________
Pengantar - Eryk Strandbrand, uciekinier z Wergundii zarabiający na życie jako łowca głów.
III Turnus 2014 - Eryk Strandbrand, łowca głów pracujący jako ochroniarz Octavia Lecorde (Który Octaviem wcale nie był... to dłuższa historia)
Nelramar - Kaldel Strandbrand, magnifer czerwonego tymenu patronujący negocjacjom nad zawieszeniem broni.
II Turnus 2015 - Callan dar Strandbrand, Paladyn z łaski Modwita, działający pod przykrywką jako członek smoczej kompani. [*]
Epilog 2015 - Duch Callana dar Strandbranda, paladyna walczącego z Qa nawet po śmierci
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 20-02-2015, 16:41   

/ehh... kolejny raz potwierdza się, że należy odświeżać przed wrzuceniem... już czytam Eryka i poprawiam :roll: /

Zaklął pod nosem po wyjściu przez bramę. Miał szczere nadzieje, że sen zły sen pozostanie złym snem. Nienawidził, gdy ktoś lub coś zaczynało mu grzebać w umyśle.
I było się bratać ze Swartem!? Czego on mógłby chcieć!?
Prychnął.
Oby Petra umiała coś na to poradzić... Jak to było, jak to ona tłumaczyła?
Travid oddał się służbie Swarta, by chronić swe dzieci przed jego zemstą. Petra zaś ślubowała bóstwu, by zemścić się na ojcu za zmarnowanie jej poświęcenia i następne opuszczenie rodziny. Darowała swą służbę Swartowi w zamian za to, by bóg mroku zadawał jak najwięcej cierpienia Travidowi.
Argan dobrze pamiętał jej mściwy uśmieszek, gdy ta dowiedziała się, że Octavio nie żyje i że wywołało to rozpacz Travida.
Będzie musiał z nią pogadać. Może to pozwoli mu lepiej zrozumieć te cholerne wizje.
Jęknął ze wściekłością, gdy zobaczył kolejnego anioła, właśnie z jej twarzą.
Cholerne wizje!

Potrzebował sekundy, by się ogarnąć. Był zły na siebie. Nie tylko jego ciało utrudniało ucieczkę, ale i umysł... No lepiej być nie mogło!
Wycelował kuszę prosto w człowieka prowadzącego nadciągający tłum. Nosze trochę trzęsły, ale będąc na podwyższeniu Argan i tak miał doskonały widok, zaś osobę na czele pochodu niczym na tacy.
- Ty! Tak, ty na czele! - ryknął, przykładając policzek do baki - Nie zdążysz się uchylić, mam cię na muszce!!! Zawróć zadek swój i swoich ludzi, jeśli chcesz zachować życie! Tylko powoli!!! Jeden zły ruch lub słowo i przeszyje ciebie oraz osobę za tobą!!!
Jego palec przycisnął nieco mocniej spust, balansując na granicy siły potrzebnej do pociągnięcia zań. Nie wahał się, nawet widząc twarz Travida. W zasadzie nie tylko gwałtowny ruch mężczyzny na czele pochodu spowodowałby wystrzał. Gdyby ktoś w tej chwili gwałtowniej wstrząsnął jego noszami, również odruchowo docisnąłby spust.

Westchnął z irytacją, słysząc komendy Eryka. Poluzował nieco palec rozumiejąc, że lada moment zaczną trząść jego noszami. Nie spuścił jednak kuszy wycelowanej w przewodnika grupy.
Liczył na to, że grożąc osobiście pojedynczej osobie, najwyraźniej przywódcy, zniechęci go do konfrontacji. Na to były całkiem spore szanse. Nieco mniejsze, acz też realne były na to, że grupa rzeczywiście pójdzie za przykładem przywódcy.
Zwłaszcza że poza osobista groźbą zabicia doszedł jeszcze argument nadciągającej szarży.
- Nie krępujcie się, psiakrew - mruknął, usłyszawszy polecenia Eryka - Nie cackać się z nimi, jeśli oni nie będą zwami.
Więcej nie powiedział. Eryk wydał polecenie szarży.
Cały czas starał się celować w osobę na czele pochodu. Cały czas patrzył mu w oczy, starając się wywrzeć na nim osobistą presję.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
Ostatnio zmieniony przez Owizor 20-02-2015, 16:56, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 21-02-2015, 03:03   

Najemnicy od Larsberga to nie były byle wykidajły spod portowych spelun. Sam Larsberg, jak wieść głosiła, był weteranem oddziałów Ormurinu, wynająwszy się na służbę Ligi zorganizował sprawną formację wysokopłatnych fachowców, którzy ochraniali rozmaite przedsięwzięcia w rozmaitych miejscach, od dzikich brzegów Rany czy Sankary poczynając, na zaułkach ofirskich miast skończywszy.
Nie bali się, nie zgubili rytmu, nie rozważali dezercji.
Mając jeszcze do tego zdecydowanego dowódcę, działali sprawnie i równo.
Ale było ich tylko dziesięciu.
Na rozkaz Eryka tarcze głucho stuknęły o siebie. Czterech, którzy nieśli nosze, tarczami osłoniło boki przed rzucanymi z tłumu kamieniami. Pozostałych sześciu i sam Eryk utworzyło klin.
Gdy zaczęliście biec, ci, którzy szli za wami chyłkiem, jak wataha wilków za karawaną, także przyspieszyli kroku.
Pierwszy, który dogonił i próbował skoczyć na nosze, huknięty tarczą z błyskawicznego zamachu potoczył się po bruku z rozbitą twarzą. Pozostali przyhamowali.
Z przodu tłum zareagował tak, jak przewidział Eryk, pierwsi widząc was biegnących, ustąpili, rozstąpili się, albo zostali odepchnięci, jednak już po kilku krokach utknęliście na kolejnych szeregach. Odpychanie tarczami nic nie dawało, brnęliście powoli, dopiero kiedy najemnicy zaczęli siec mieczami z wrzaskiem i groźbami, ludzie rozstąpili się nieco.
Mieliście okazję spojrzeć w ich twarze.
Tłum to nie to samo co "wiele ludzi na raz". Tłum zyskuje wlasną, osobną duszę i świadomość i ci, którzy są jego składową, żyją emocją inną niż ich własna. Robią rzeczy, których sami nigdy by nie zrobili. Odczuwają tak, jak nigdy nie odczuwali. Widzieliście ich oczy, bezmyślne, płonące wściekłością, której właściwa przyczyna już dawno przestała być istotna, widzieliście usta, wykrzywione w grymasie, który nadawał im wygląd demonów, krzyczące słowa, w których była wyłącznie żądza - krwi, mordu, wyżycia się. I poczucie siły. Absolutnej bezkarności. Braku odpowiedzialności. Nikt z nich nie był sam sobą - byli istotą, która zniknie, gdy się rozejdą, to ona odpowiada za ich czyny. Mogli was tu rozerwać na sztuki i nie rozumieć, że to naprawdę zrobili.
I prawdę mówiąc, to właśnie zamierzali uczynić.

Argan,
minęliście skrzyżowanie z Białą i przed wami był już tylko niewielki plac na tyłach siedziby. Widziałeś za plecami tłumu czerwone płomienie i dym, przez wrzask atakujących przebijały się inne wrzaski. Dalsze. Z kierunku molo, gdzie także coś się paliło. I z samej siedziby. Wrzaski jeżące włosy na głowie. Uniosłeś się lekko, żeby zobaczyć - ścianę kamienicy lizały już płomienie, dostrzegłeś czarny kształt na ich tle, niewielką postać na wysokości trzeciego piętra. Szamotała się przez chwilę, po czym runęła w dół.
Tarczownicy utknęli. Jak w zwolnionym tempie widziałeś ich zacięte twarze, zabryzgane krwią i potem, widziałeś celne cięcia. Upadł jakiś rozczochrany wyrostek z rzeźnickim tasakiem w ręce. Upadła starsza kobieta, szarżująca na was z widłami. Grubego, spoconego mężczyznę ze zdobytym skądś dwuręcznym mieczem dosięgnął sztych. Umarł, patrząc na ciebie w zdziwieniu. Umarła też dziewczyna z uniesioną wysoko ręką z wielkim nożem.
Miała twarz Petry.
Ale to nie mogła być Petra.
Petra była zapewne w tamtym domu. Tym, który płonął.
Najemnicy zrozumieli, że nie są w stanie ruszyć do przodu. Położyli nosze i wyjęli miecze, zastawiając cię dookoła tarczami. Gdy padł pierwszy, zaczynałeś rozumieć.
Zza nich, właściwie zza ich nóg, dostrzegłeś bose stopy. Były osmalone, wokół nich ciągnął się czarny woal. Gdy upadł kolejny, zobaczyłeś upiorną twarz z oczyma wypełnionymi ciemnością, sine usta rozciągnęły się w karykaturę uśmiechu, ukazując ścięte w szpic zęby.
Śmiał się kpiąco, patrząc ponad twoim ramieniem.
Odwróciłeś się gwałtownie.
Eryk też patrzył na ciebie z bezbrzeżnym zdziwieniem. Dlaczego u licha stoi tyłem do atakujących? Ach, bo chciał cię osłonić, widząc że tamci upadli... Ale dlaczego odrzucił tarczę? Patrzył i patrzył, oczy otwierały się mu coraz szerzej, aż wreszcie z półuchylonych ust buchnęła fala ciemnej krwi. Spojrzałeś w dół, obie ręce Wergunda zaciskały się na grocie włóczni, zakrwawionym i pokrytym strzępkami ciała, obscenicznie wystającym z jego brzucha.
...
Zacisnąłeś powieki, sądząc że to koszmar, iluzja, złudzenie. To na pewno iluzja. Ktoś bawi się twoim umysłem. Otworzyłeś oczy. Z ust Eryka płynęła krew, plamiąc koc, którym byłeś owinięty. Martwe oczy patrzyły gdzieś w kamienie vekowarskiego bruku.
Widząc upadek dowódcy najemnicy rozumieli, co będzie dalej. Jednak nie zostawili cię, nie porzucili, próbując przedrzeć się samodzielnie na wybrzeże. Jedyne, do czego dążyli, to by umrzeć teraz, umrzeć w walce, nie dać się wyciągnąć żywcem z szeregu, nie dać się porwać w ręce, w dziesiątki rąk tej krwiożerczej szalonej istoty. Nie ma nikogo, kto nie bałby się takiej śmierci. Jeden z nich przyklęknął przy tobie, spojrzał w oczy poważnie, dając do zrozumienia, że ciebie też nie pozwoli zabrać.
W sekundę później leżał, zalany krwią, tuż obok kamienia, który rozbił mu głowę.

Czarny woal spłynął na twoje oczy, otarłeś je odruchowo i zobaczyłeś, że nie jest czarny, a ciemnoczerwony. Krew kapała ci na nos i usta, zalewała dłonie, ślizgające się na uchwycie i spuście kuszy.
Pomyśl. Powiedział martwy żołnierz. Może zdołasz wystrzelić we własny mózg, zanim cię wezmą. Wiesz, jak to jest, kiedy wyrywa się strzępy ciała...?
Czarny anioł klęczał na bruku. Patrzył, przekrzywiając głowę.
Ogień z płonącego budynku zaczynał się zbliżać, płonęły sterty skrzyń, składane pod ścianami, i wysypiska na tyłach. Gryzący, gęsty dym zaczął gryźć cię w oczy.
Anioł spojrzał na spust kuszy, a potem głęboko w twoje oczy.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Owizor 
miewał złe sny o ogórkach...


Skąd: Kraków
Wysłany: 21-02-2015, 03:28   

Jęknął głośno. Nie miał pojęcia, czy to co widzi to jawa czy wizja. Nie miał już o niczym pojęcia. To co się działo, było ponad jego siły umysłowe.
- Chcesz bym ci służył? Chcesz, bym zadawał cierpienie w twoje imię!? - warknął - To dasz mi je zachować!
A jak nie, to szybciej spotkam się z Angelą - dodał w myślach.
Wycelował kuszę w stronę anioła wiedząc, że za nim były już kolejne osoby tłumu. I że z tej odległości bełt zapewne przestrzeliłby nieuzbrojoną osobę na wylot i dosięgnął następnej.
- Avane Swart! - warknął, pociągając za spust.
_________________
2013 II turnus - Owizor Rożenek, szpiegujący dla Imperium mag ziemi z Ofiru
2014 II turnus, Epilog - Argan Rożenek, styryjski dezerter podszywający się pod liryzyjskiego możnego Octavia Lecorde

Nelramar - Oberon Williamson, nekromanta-sadysta podszywający się pod elfa // Ohtat'Penatis Idril - elficki dowódca gardzący po równo Wergundią i Styrią
2015 I turnus - ponownie Owizor Rożenek który to nawrócił się, by jako Sędzia Rega Ludmir romansować z pewną elfką [+]
2015 turnus +18 - Archibald dar Bregen, samozwańczy książę o słabej psychice
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,32 sekundy. Zapytań do SQL: 13