Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #25
Autor Wiadomość
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-03-2015, 23:54   

Proponuję w ramach uśrednienia - w wodzie, ale blisko.

Pedro, sprawdź czy konfiguracja ok.

Próba zmiany Kurta, podejście trzecie.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Nem 
ja nie chcieć ciastko


Skąd: z tam
Wysłany: 18-03-2015, 01:56   

Rozejrzała się po sali i jej wzrok zatrzymał się na młodzieńcu prowadzonym przez grupę tubylców. Znała go. W sumie wciąż była mu winna przysługę po tym, jak uratował jej i dwójce jej przyjaciół tyłki...
- Ylva - powiedziała wskazując na niego. - To zdaje się być Calid, nie? Ten, który pilnował Emilii. Może nam narobić problemów. Szamanka czyta w myślach, więc wie, że Emilia wpadła mu w oko. I że się dla niej poświęcił. Znam ją dość dobrze, jeśli zaczną ją nim szantażować, to może być kiepsko - odwróciła się i krzyknęła w stronę Agata. - Płyńcie w tą stronę! Elidis pomóż mi! Gdyby coś leciało w naszą stronę, to to odbij, dwóch w wodzie nam wystarczy.
Nie patrząc, co robi elf, zaczęła szybko i ostrożnie, iść pomostem, żeby potem pomóc Kodranowi i Agatowi wydostać się z wody.
Ostatnio zmieniony przez Nem 18-03-2015, 02:02, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Sephion 
Isshkata


Skąd: Szczecin
Wysłany: 18-03-2015, 02:17   

Korheni wybiegł z kwater na czele grupy. Współmyśl krzyczała, a jej echo słyszał w umysłach braci po swojej lewej i prawej. "Zagrożenie", "śmierć", "voghern", "voghern!". W pierwszej chwili nie wiedział też, czy ten nieludzki wizg niosący się po jaskini był myślą czy prawdziwym dźwiękiem. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z destrukcyjnych skutków mocy wezwanej przez drobną, obcą sylwetkę stojącą na brzegu. Skupić się, odgrodzić od kanonady sygnałów braci i sióstr zerwanych z pomostu jak machnięciem łapy vogherna. Nie miał w zwyczaju kląć, ale wymknęło mu się słowo podłe i nie mające odpowiednika we wspólnym. Obejrzał się za siebie. Większość braci była bezbronna, a wśród wojowników naliczył jedynie kilka znajomych twarzy. Ale Korheni, wojownik-ocēlōtl, którego włócznia liczyła ponad trzy dziesiątki nacięć wiedział co robić. Nabrał powietrza do płuc.
- Bracia! Ci, którzy nie mogą walczyć - do kwater! - proste polecenia. Liczył że ktoś w tłumie podchwyci, i reakcją łańcuchową wszyscy niezdolni do walki oddalą się z pola bitwy.
- Tlamanih! - zwrocił się do wojowników honorowym tytułem. Odrobina taktu była rozsądnym posunięciem, większość z nich nie polowała z nim wcześniej - wrogowie z północy zaatakowali! Pora na polowanie! Za mną!

(Długa historia krótko, staram się odesłać cywili do kwater i skłonić wszystkich zdolnych do walki (i uzbrojonych) do skonsolidowania się w jeden oddział)
_________________
2010 - Sephion Da Tirelli, kupiec bez towaru.
2012 - Sephion Da Tirelli, szpieg o słabym sercu.
2013 - Symeon Melachrinos, psionik zwany czasem pajacem.
2014 - Symeon Melachrinos, specjalista
2015 - Siegwald dar Barenstark, potomek sześciu rodów
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 18-03-2015, 02:24   

Nie, żebyś miał być ostatni w kolejce :D :D :D Ale ok, niech będzie :D Pyszny awatar, btw ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Pedro 

Wysłany: 18-03-2015, 13:00   

Kurt jest ok. Tylko Prim jednak jest za szamanką.
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 18-03-2015, 14:28   

Kurdę! :D Dobra, nie będę już Kurta przestawiać.

Aczkolwiek (zabrzmi szachowo) wykonuję ruch Szamanką.


Była skupiona i spokojna, choć nie działo się dobrze. Ludzie zmyci przez falę z pomostu najprawdopodobniej byli straceni. Nie mogła im wiele pomóc, wykonała krótki ruch ręką, wzbudzając na wodzie powierzchniową falę, dając szansę tym najbardziej oddalonym, że dotrą do brzegu, zanim tseeveyo ich dorwą.
Nazywali tak te stworzenia, Tseeveyo to potwór z legend, który wciągał do wody niegrzeczne dzieci, które nie słuchały matek i bawiły się nad brzegami niebezpiecznych rzek.
Fala nie była mocna, bo na taką nie było czasu, więc kilku najbardziej oddalonych od piramidy miało szansę dopłynąć do brzegu lub pomostu. Pozostali umierali z wrzaskiem w krwawej pianie wśród błękitnych błysków na srebrnych cielskach.
Neyestecae wzięła głęboki wdech jak przed skokiem w wodę. Toho, jaguar, był osłabiony. Nagłe zerwanie więzi każdego normalnego szamana pozbawiłoby życia, a jego totem obróciło w popiół. Do tego starcie z potężnym voghernem, wspomaganym ludzką myślą i wolą, zużyło wiele sił i spowodowało wiele ran. Toho zmaterializował się tym razem tuż przed nią. Rósł powoli, pulsując obrazem, co sprawiało wrażenie jakby napinał mięśnie. Dotknęła go dłonią w koniec kociego nosa.
Wtedy on zerwał się do biegu, z pomostu skoczył pod skosem na brzeg i ruszył na niedźwiedzia.

Edit:
W kotłującej się wodzie znikały kolejne ciała, większość nie miała sił walczyć, ale ci którzy mieli, jak Drevedi, i tak nie mieli szans. Woda z granatowej stała się szkarłatna. W głębinach zniknęła większość wojowników, jak również bezwładnie dryfujące ciało Verrona.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Uszek 
Puszek


Skąd: Warszawa
Wysłany: 18-03-2015, 14:55   

Pozbyliśmy sie wody z płuc, rozgląda sie na boki a dostrzegłszy Nem ,podpływam do pomostu lub brzegu gdzie ona stoi z szybkością "nie chce być pokarmem dla ryb"
_________________
Człowiek cień młota nad głową wrogów
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 18-03-2015, 22:23   

Kobieta. Źródło mocy.
Milczenie. Pośród hałasu, komend....okrzyków topiących się ludzi.
Prim medytowała, wyłączona ze świata. Nie czuła, że jej ciało pod wpływem magicznej fali właśnie stacza się do wody. Przecięła przy tym linię kręgu.
Otworzyła oczy tuż nad taflą wody. I zaraz je zamknęła pod wpływem chluśnięcia.
Co jest do... zdążyła pomyśleć.
I już była w wodzie.
Odruchowo złapała coś, co znajdywało się najwyżej. Całe szczęście nie była to czyjaś noga. To była jedna z belek pomostu. Podciągnęła się w górę i wypluwając wodę z płuc, stanęła powoli na pomoście.
Ogarnęła przestrzeń dookoła.
Na przeciwnym brzegu mężczyzna właśnie opuszczał ręce. Otrząsnęła się z wody. Rozpoznała go.
Eri... Ty cholerny magu wody....Zapłacisz mi za kąpiel....Kolejny Imperialista- zdrajca...
Mogła skończyć gorzej. Ona sama wpadła do niej blisko brzegu. Innych żywioł zmiótł dalej.
Dalej od pomostu, bliżej śmierci.
Był tam też Verron. I Kodran.
Niech pójdzie na dno. Chędożony zdrajca.
Podbiegła szybko do Toruviel. Dołączył się do nich także Astorii i Kurt, który nie spuszczał z oka Eriego. Wydała szybko kilka poleceń, po czym znikła w tyle.
Po chwili wróciła i wymieniła z Toruviel kilka słów.
Nagle krzyknęła. Donośnym głosem. Tak, by usłyszała ją grupa na pomoście. I grupa wiodąca więźnia. Nie liczyła na więcej. Pomieszczenie było ogromne.
- Przebudzony Ludu Qa! Nadszedł czas! Pomóżcie oddziałowi z więźniem przebić się do nas! Obrońcie to, co wydarliście przed chwilą Zapomnieniu! Obrońcie Pamięć! Obrońcie miasto! Za Neyestecae !
NAHA!!!
- wybrzmiało w mowie tubylców

Ruszyli. Prim trzymała się przy końcu wraz z Toruviel.
Przebiegli może dwa, trzy kroki. Osiągnęli odpowiednią odległość.
Toruviel! Teraz !- krzyknęła w tubylczej mowie.
Sama wyciągnęła rękę przed siebie i krzyknęła, mierząc w wojowniczkę z tyłu grupy u końca pomostu.
Eiddew ar fy nwylo ! Liczyła, że ponieważ znajdują się już na ziemi, zaklęcie okaże się silniejsze. Pnącza wystrzelą ze zdwojoną siłą...
Matko Naturo..oby się udało..
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
Ostatnio zmieniony przez Prim 18-03-2015, 22:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 18-03-2015, 22:43   

Pedro, prośbix - oszacuj, ile sekund trwało, zeby pozostali mogli zapodac mniej więcej tyle samo trwające wydarzenia, oki? :)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 18-03-2015, 22:57   

Toruviel zachwiała się pod naporem fali, ale utrzymała się na nogach. Neystecae. Zawdzięczała kobiecie życie. Niestety inni nie mieli tyle szczęścia. Ludzie, którzy wylądowali w wodzie znikali jeden po drugim. Po drugiej stronie pomostu zobaczyła ostatnią osobę, którą spodziewała się tu spotkać. Elidis patrzył na nich z wyrazem twarzy, który zdążyła poznać w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Obok niego były Nem i Ylva. Znajome twarze... ale to nie był czas na sentymenty.
Primula szybko wyszła na brzeg i zaczęła ich organizować. Elfka przytaknęła i zaczęła mówić do ludzi na pomoście, zapanowało poruszenie. Prim dopadła jej i w kilku słowach streściła nowe wieści. Szli naprzód.
Po drugiej stronie na pomost wbiegła Nem, próbując wyciągnąć ich ludzi.
Na okrzyk hobbitki Toruviel znów uniosła ręce i zaintonowała -Hegea soru muthu indargari aitoru, na koniec wyrzuciła dłoń o rozprostowanych palcach w stronę Elidisa. Musiała to zrobić. Wiedziała, jak niebezpieczny był. Znowu chcieli się pozabijać. Próbowaliśmy tego uniknąć... - przemknęło jej przez myśl.
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Bryn 


Wysłany: 18-03-2015, 23:08   

Cadan od dłuższego czasu przyglądał się sytuacji w jaskini.
Chciał walczyć, ale wiedział, że ma ważniejsze zadanie. Dlatego musiał czekać i wypatrywać.
Sprawdził stan Taihire. Nadal była ledwo żywa, ale nadal żywa. Zdawała się jakby nieobecna. To prawdopodobnie skutek odniesionych wcześniej ran. Pewnie sam by się tak czuł w jej stanie.
Wzmocnił swój uchwyt, którym przez cały czas trzymał zakładniczkę. Przyłożył jej miecz do gardła, objął ją mocniej ręką w pasie. Ledwo stała, musiał ją cały czas podtrzymywać. Musiał jednak pozostawić miecz na jej gardle, na pokaz i na wszelki wypadek. Co, gdyby się okazało, że cały czas udaje? Gdyby teraz uciekła, gdybyś ktoś teraz zdołał ją przechwycić… Nie mógł pozwolić na jej odbicie.
Ale nikt nie fatygował się po siostrę szamanki. Nikt zdaje się nie zauważył póki co ich obecności w grocie. Cadan widział rozwój sytuacji – zamieszanie przy drugim wyjściu z jaskini, wybuch granatu na wyspie i walka niedźwiedzia z jaguarem. Obserwował przebieg walki. Widział zadawane przez oba zwierzęta ciosy. Niedźwiedź krwawił, Con krzyczała. Podobnie było z wielkim kotem i Szamanką. Za każdym silniejszym ciosem vogherna Cadan widział kątem oka, jak Szamanka chwieje się, traci równowagę jak gdyby to ona sama przyjmowała te uderzenia. Wiedział też jedno – nie mieli nieskończenie wiele czasu. Im szybciej wejdzie do gry, tym lepiej. Za niedługo tubylcy mogą się zorganizować i zalać ich po prostu swoją liczebnością. A tego zdecydowanie nie chciał.
Patrząc na Szamankę, przypomniał sobie moment, w którym ukarała Imavirę za zniszczenie części jej wiedzy. Po prostu rozsadziła mu głowę magią. Poczuł ukłucie dawnego gniewu, jak dawnej rany. Jeśli będzie trzeba, to zemści się. Nie zawaha się.
Przypomniał sobie o mocy psionicznej tubylców, o tym, jak kontaktują się między sobą. Przypomniał też sobie o więzi wiążącej obie siostry. Zwrócił swój wzrok na Szamankę, trzymając jej siostrę i spróbował zwrócić jej uwagę na siebie, wysyłając impulsy psioniczne z komunikatem. Skupił się na połączeniu się z szamanką. Wyobrażał sobie pajęczą nić, łączącą ją i jej siostrę, po której mógłby wysyłać myśli, malutkie impulsy pełznące po niej jak pająki. Liczył, że dzięki tej więzi łączącej tubylców i obie siostry przekaże jej wiadomość na tą krótką odległość. Zaczął nawoływać myślami.
Szamanko, spójrz na dół. Mam twoją siostrę. Mogę ją zabić w każdej chwili, tak, jak ty zabiłaś Imavirę. Chcesz tego?
_________________
2011 i 2012 - Tirianus Taeleth, kapłan bitewny Silvy
2013 - Emrys, syn Drogowita z Wojniłłów Karanowic, witeź / Małgorzata
2014 - Cadan a.k.a. Kaban/Shazam/Conan - laryjski psionik
2015 - Brynjolf Gunnarson Sliabh Ard
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 18-03-2015, 23:17   

Toruviel napisał/a:
Hegea soru muthu indargari aitoru,
Na potrzeby MG proszę nadal o podawanie zaklęć z tłumaczeniem,może być w wątkach osobnych.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 18-03-2015, 23:30   

/jest w #23/
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 19-03-2015, 00:36   

Eri zaczął krzyczeć swoje zaklęcie. Elidis rozpoznawał część słów i ich cel z poprzednich starć, w których razem uczestniczyli i uśmiech przebiegł mu przez usta gdy uświadomił sobie znaczenie słów, a co za tym szło ich cel.
Dobrze, to pomoże nam ich kontrolować, ale... Na jak długo?
W głowie zapłonął mu najbardziej szalony pomysł do dłuższego czasu, aż oczy mu się rozszerzyły. Normalnie przed czymś takim długo by się zastanawiał, ale teraz nie było czasu.
- Ylva! - krzyknął do Styryjki cofając się nieco od brzegu. - Módl się za mnie, proś panią o siłę dla mojego ciała, rysuj swarzyce!
- CO!?
- Szybko! Hazea neratekada muthu indargari xirit errekorra - powietrze formuj zagęszczaj zwiększ przesuń zamknij, mówił jak szybko mógł.
Poczuł jak moc spływa z jego dłoni tworzy wokół niego świetlisty nimb zagęszczonego, stale poruszającego się powietrza, które mogło odbić każdy pocisk póki istniało. Czyli przez około minutę.
Robiłeś już pełen rytuał w mniej niż piętnaście sekund, w fortalicji i dziś przed przybyciem vogherna, poradzisz sobie, teraz jest tego tylko jedna trzecia...
Najszybciej jak tylko potrafił wymawiał formuły rytuału jedna po drugiej, nie robiąc między nimi przerw. Zatoczył krąg, rozłożył komponenty, pobrał energię, ale nie stabilizował. Zostawił krąg otwartym i pozwolił by moc do niego spływała.
Na zewnątrz kręgu Ylva pośpiesznie wyrysowała symbol bogini i przyklękła przy jednym końcu nucąc pieśń dla swej pani.
Nadszedł czas by zrobić coś, czego żaden elf jeszcze chyba nie robił, a co samo w sobie budziło w nim... Nie niechęć, ale może raczej niepokój. Odrzucił jednak tę myśl, skupił się na dzisiejszych, czy może wczorajszych, cholera wie, obrazach Styryjczyków. Ludzi szczerych i pełnych czystych chęci, oddanych i prawdziwe wiernych swej pani jak żadne inny znany mu świecki.
- TAVAR! - imię to zagrzmiało w sali, a może tylko w jego myślach, czy to bogini zwróciła na niego zdumiony wzrok, czy może to jego własna jaź był zadziwiona? - Wzywam cię, być może jako pierwszy z mej rasy. Daj siłę mojemu ciału by wytrzymało moc i ochroń mnie, gdyż staję w twym imieniu! - modlitwa nie mogła być długa, a i tak mówił tak szybko jak zdołał, by dało się odróżnić słowa, wierzył też, że Ylva poniesie dalej jego intencję, a sama bogini zrozumie.
Nie mogąc czekać dłużej wyciągnął dłoń w stronę Toruviel i ze łzami w oczach zakrzyknął :
- Bero soru indargari muthu nerratekada errekorra xirit - ciepło wywołaj zwiększaj koncentruj formuj zamknij rzuć.
Złoty promień potwornego gorąca od którego parowała woda w jeziorze strzelił z jego dłoni i elf przeciągnął nim przez zgromadzonych pod piramidą, zaczynając od elfki i przesuwając dłonią jak długo trwał czar.
Wybacz mi Toruviel, sama mnie zmuszasz... Endu... Tavar! dajcie mi siłę... Pozwólcie ciału wytrwać. Pani zdradzonych, wspomóż mnie w tej godzinie, daj siłę przeciw twym i naszym wrogom...

Jeżeli zdoła usłyszeć zaklęcie Toruviel, a zna pierwiastki powietrza, gdyż magią tą parał się od urodzenia i w związku z tym rozumie intencje to spróbuje rzucić przeciw zaklęcie :
- Sha'an marratzu roko - dym wyciągać znikać, by pozbyć się magicznego chloroformu z ciała.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Pedro 

Wysłany: 19-03-2015, 00:59   

Wyszło mi coś między 10 a 15 sekund.
_________________
2010 - Rion (random), zwiadowca z czarnego tymenu
2011 - Nil, łowca potworów
2012 - Nil, łowca potworów (†)/ Ralf, podróżnik odporny na magię (zabójca magów)
2015 - Ralf, Sędzia Rega
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 19-03-2015, 01:11   

- CO??!! - wrzasnęła, właściwie będą prawie pewną, że się przesłyszała. Że co mam za niego... Modlić? Się? Do Naszej Pani...?
Słuchała go jednym uchem. Jej oczy obserwowały zbliżającą się grupę i człowieka w resztkach gwardyjskiego munduru. I z wściekłości zmrużyły się w wąskie szparki.
- ***** wasza ********** mać ****** - warknęła koszarowym slangiem pod nosem - Calid....
"Ilu twoich towarzyszy z gwardii poległo w tych jaskiniach...."
Psiakrew.
Jasna i pieprzona cholera.
Wybacz, Calid. Nie ocalę cię w ten sposób. Ale zrobię, co się da.
- Keith!!!!! - wydarła się całą możliwościa płuc, na jaką ją było stać, a potrafiła krzyknąć naprawdę głośno - Tutaj! - wskazała gwardziście uwięzionego towarzysza, jednocześnie doskakując do elfa. Obserwując cały czas salę i starając się obserwować każdego, kto mógł jej zagrozić, rysowała końcówką rapiera, delikatnie, żeby nie stępić stali. Będzie jeszcze potrzebna.
Schyliła głowę odruchowo, widząc skaczącego jaguara.
Tym łatwiej przyszły jej słowa, szeptane na głos, a może tylko w myśli. Ścisnęły jej gardło nagłym wzruszeniem, jak zawsze, kiedy była świadoma obecności Bogini. Rysując, modliła się.
Zawitajże Bogini w słońca blasku. Wieniec ponad Twoją głową z gwiazd dwunastu.
Na pewno gdzieś tam wysoko są gwiazdy. I twoje opiekuńcze dłonie. Wiem, że mnie widzisz, wiem, że mnie strzeżesz.
Każde słowo, każdy czyn ma znaczenie.
Patrz, idę z nim ramię w ramię. Patrz, idę w czyn bez szans, bez nadziei.
Kolejny.
A ten elf idzie obok. Wejrzyj na jego dzieło. Wspomóż. Jeśli nie ty, to kto. Kogo mam wzywać w krainie ciemności, do kogo mam wołać otoczona przez wrogów. Wspomóż. Nas wszystkich i jego zwłaszcza.
Oddaję twojej opiece, Bogini, wszystko, co mam. Ten kawałek podarowanego mi życia. Tę chwilę czasu, o której mogę zdecydować, co z nią uczynić.

Stanęła tuż przy elfie, naprzeciw nadchodzącej grupy z jeńcem, zza lewego ramienia widząc Keithena i pozostałych, gotowa w razie czego w każdej chwili się do nich dołączyć. Naprzeciw miała tego, który ich prowadził, kapłana w białej szacie, ze sztyletem przy boku.
Chodź tu. Podejdź bliżej, a dalej już nie pójdziesz...
Tamci ruszyli biegiem spod piramidy.
Trzech wojowników tubylców. Prim coś wrzeszczała. Toruviel także. Szamanka zatrzymała się na środku pomostu, ale Ylva nie miała czasu obserwować, na co ona patrzy. Pewnie na kwiczącego Kuca.
Sytuacja stawała się coraz trudniejsza, czyli z beznadziejnej zmieniała się w dramatycznie beznadziejną.
Do powyższych obserwacji wystarczyło jedno spojrzenie. Przerzuciła rapier do lewej ręki, wyjęła sztylet z karwasza, złapała broń za ostrze i wyciągnąwszy przed siebie lewą rękę, płaskim ruchem prawego ramienia pchnęła do przodu, celując w kapłana, w to miejsce, gdzie szyja wchodzi w obojczyk. Przy odrobinie szczęścia pójdzie tętnica, trochę niżej - płuca lub może serce, wyżej - może chociaż usta.
Zawitajże Bogini w słońca blasku. Wieniec ponad Twoją głową z gwiazd dwunastu. Zawitajże Bogini w blasku słońca. Zostań z nami, zostań z nami. Aż do końca.
- Jednakowoż.... nie sądziłam, że przyjdzie mi umrzeć przy boku elfa.... - mruknęła
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Szrapnel 
Villsvin


Wysłany: 19-03-2015, 01:27   

Szrapnel od pewnego czasu śledził przebieg wydarzeń na pomoście i pod nim. Po chwili zawołał krasnoluda, wskazał mu czubkiem ostrza kusznika i zgraję dookoła niego znajdujących się na kładce, po czym przyciągnął kciukiem po gardle w dobrze znanym geście. Po tym skierował swój wzrok na najbliższego tubylca, który jeszcze się nie ulotnił. Ruszył w jego stronę kręcąc powolnego młyńca mieczem. Gdy ten zwiał w pośpiechu, wrócił do Emilii.

Zawołany, Ysgard, odwrócił się. Zrozumiał polecenie. Spójrzał na pomost, wzniósł rękę, w drugiej wciąż trzymając topór, wycelował trochę obok kusznika i wypowiedział formułę zaklęcia.
-Harria soru indargari eder tsaga<skała wywołaj zwiększ rzuć dziel - granat odłamkowy z magi>
Po czym wrócił na pozycję.
_________________
"Pole rażenia granatu jest zawsze o metr większe niż zdołasz uciec"
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 19-03-2015, 01:33   

Wojowniczka z końca pomostu- ylva. Na nią pomknelo zaklęcie jak coś.
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 19-03-2015, 01:36   

Prim, wiem, ale zakładaliśmy,że nie reagujemy na rzeczy dziejące się równocześnie. Zanim padło zaklęcie, działaliście jakąś chwilę, więc chwila minie, zanim zaklęcie doleci - w następnej turze zapewne będę na nie reagować. Pnącza wyrastające... ze skały, tak? :)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 19-03-2015, 01:38   

sprecyzowałam by potem nie było. Kminie ;) o ile się orientuje bliżej jestesmy ziemi niż wody ;)
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 19-03-2015, 01:39   

Ale w sensie, że na czym stoicie? To by trzeba policzyc w ile sekund przebiegacie 25 metrów ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 19-03-2015, 02:19   

w sensie na czym stoi Ylva , bo to na nią poszło zaklecie;)
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 19-03-2015, 02:41   

Na nogach? ;) Właściwie trzeba by rozkminić znaczenie tych słówek, ale skoro to druidzkie gotowce, to mniejsza z tym. Mam nadzieję, że mnie nie wywalą, skoro nigdzie nie biegnę ;) A tymczasem mam paru chłopaków do opisania, ktorzy mają sobie parę rzeczy do powiedzenia ;)

Kurt zaklął brzydko, kiedy fala uderzyła w pomost, przyklęknął, zaciskając dłoń na łożu kuszy, żeby tylko nie wypuścić jej z rąk. Ramiona i stopy rozłożył szeroko, żeby nie stracić równowagi. Utrzymał sie.
Adrenalina nie pozwalała odczuwać zimna, więc doskoczył do krawędzi pomostu, ale widząc, że Prim wskoczyła sama na deski, wstał, czekając na polecenia.
Poprawił bełt na łożu, doskonale widział zagrażający im cel. Cholera, pomyślał, a dałbym radę go przekonać. Tak niewiele brakło. Wybacz, stary, są rzeczy ważne i ważniejsze...
Przyklęknął. Przycisnął kolbę do przedramienia, stabilizując na kolanie. Wycelował. Po naciśnięciu spustu orzech obrócił się ze stukiem, pierzasty pocisk wycelowany prosto w głowę Eriego, przeciął ze świstem powietrze.

W tym samym czasie na drugim brzegu mag wody zauważył rzucane przez towarzysza zaklęcie. W tym momencie wszyscy wciąż jeszcze stali na pomoście, deliberując nad czymś.
Eri uniósł dłonie, wielki zbiornik wodny ułatwiał mu zadanie, niwelując przynajmniej jedno konieczne słowo. Przyjrzał się postaciom na pomoście.
Remus... Psiakrew.
Kurt... Jak to się stało. Co my tu robimy.
Naprzeciw szamotał się w śmiertelnym wizgu z lekka przerażający go kształt, istota na wpół eteryczna, na wpół materialna. Za nim przez skalną półkę potężnymi susami galopował jaguar... Za późno na rozważania. Albo my, albo wy. Taki los.
Wybacz, stary, są rzeczy ważne i ważniejsze.
Uformowana w kształt grotu woda zgęstniała i zastygła w błękitny sopel, twardy jak skała, i ze świstem przecięła powietrze, kierując się prosto ku sercu Kurta.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Powój 
Rozwydrzona


Skąd: Z bajorka
Wysłany: 19-03-2015, 02:59   

Keithen
Zarejestrował jak tubylcy łączą się w grupę zbyt blisko Ylvy i spiczaka. Właściwie miał problem dostrzec, gdzie znaleźli się ich przebierańcy. A potem zobaczył jak Merren wyciąga rapier, oraz zrozumiał na kogo patrzy. Calid.
Nie.
Podniósł kuszę celując w obstawę towarzyszącą jeńcowi. Gdy jeden z nich znalazł się idealnie na linii strzału (K), wypuścił pocisk. W tym samym momencie rozumiejąc, gdzie podział się jeden z ich przebierańców.

Egbert
Gdy wszyscy byli pogrążeni w panice, on odłączył się od oddziału. Iluzja rzucona przez styryjkę najwidoczniej wciąż działała, labo mało kto zwracał uwagę na przebierańca. Doskoczył do najbliższej grupy wojowników stojącej w pobliżu, potem zaś dostrzegł idącą grupę z więźniem pomiędzy nimi. Od razu skorzystał z okazji podczas gdy wojownicy mieszali się z nadchodzącymi tubylcami. Stanął na ich tyłach, opuszczając przy tym wymalowane oblicze. W dłoni trzymał obsydianową włócznię zaś przy pasie miał takież samo ostrze. Trwał tak za nimi aż do momentu gdy dostrzegli ich Styryjczycy. Jego wargi zadrżały gdy zobaczył unoszącą się w rękach jednego z gwardzistów kuszę i gdy pocisk przeciął powietrze wyszarpnął zza pasa obsydianowy nóż i wpakował go w plecy najbliższego przeciwnika, wbijając od dołu w okolicach trzustki. Następnie puścił ostrze obiema dłońmi ujmując włócznię i uderzając jej trzonkiem po tylnej części kolana kolejnego przeciwnika z obstawy. By potem przebić go grotem włóczni o ile upadł.

Merren
Zobaczyć jednego ze swych towarzyszy w takim stanie to silny impuls. Taki który nagina wolę, zmienia kierunki. To siła która napędza machinę wściekłości. Ze wściekłością wydobył rapier. Towarzyszący mu Styryjczyk zrozumiał. Wycelował przed siebie, tam gdzie trwał Calid w uścisku ramion dwóch przeciwników. I bez skrupułów wypuścił pierwszy pocisk, chcąc zabić przeciwnika (K)– liczył na zaskoczenie. W tym czasie gwardzista skoczył w przód by w kilku krokach przesadzić odległość dzielącą go od więźnia i jego obstawy. Pierwszy cios wyprowadził z rozpędu, wbijając rapier w bok idącego na przedzie tubylca, tak, że ostrze prześlizgnęło się po żebrach wbijając w tkankę płuc. Wyciągnął je gwałtownie ramieniem odpychając od siebie ranionego tak by ten stracił równowagę. Dopomagał w tym Egbert przebrany za tubylca jednak o charakterystycznych rysach który wytworzył niezłe zamieszanie na tyłach.

Roderyk
Zamieszanie powstałe w kawernie go początkowo zdekoncentrowało, jednak widząc działania towarzyszy zrozumiał. I chociaż to byli Styryjczycy, to siedzieli w tym szambie razem. I wiedział, że pozostawienia któregokolwiek z nich na śmierć będzie prześladować go do końca życia. Ruszył w pędzie za Merrenem. Jednak gdy dotarł do grupy uderzył w lewo, tnąc pod linią żeber, od ewentualnego ciosu chroniąc się puklerzem w postaci umba.

Elmeryk
Oczywiście ruszył w pełnym biegu za towarzyszami. Nie znał strachu, ale to była też wada. Zwłaszcza gdy wbił się między przeciwników rozdając razy to mieczem to własnymi pozostałościami tarczy. Życie więźnie właściwie go nie obchodziło, w przeciwieństwie do wydostania się stąd. A jeśli to była jedyna nadzieja to czemu nie?
Gdy jego towarzysze uderzyli od boku i od strony centralnej, skoczył na prawo. Uderzał tak by zabić, nie zważając zbytnio na własne bezpieczeństwo – zresztą jak zawsze. Sprzedawał kolejne cięcia głównie między ubranych na biało.

Keithen
Gdy wypuścił pierwszy pocisk sięgnął po kolejny. Kusza była mała, więc z łatwością załadował ją na nowo. Jeśli Con mogła z niej strzelać jedną ręką to on bez problemu mógł zrobić to samo. Z trudem oderwał spojrzenie od towarzyszy. Na pomoście zaczynało robić się niezłe zamieszanie. Wycelował tam wypuszczając kolejny pocisk po czym nie patrząc czy przyniósł on jakiś efekt ruszył biegiem za towarzyszami.
Od razu wyciągnął zza pasa rapier, jednak głównie skupił się na tym by wyciągnąć Calida żywego.






Misiowój

Gdy jaguar znikł, musieli znaleźć kolejne zagrożenie. Ktoś krzyczał, od strony tuneli. I tam też zwierz skoczył przesadzając strumyk, tak, że siedząca na jego grzbiecie kobieta zakołysała się niebezpiecznie. Było ich tam dziesięciu, może trochę więcej (cześć Sephi) i cywile. Westchnęła myślami, a zwierz wraz z nią. Chociaż w jego przypadku był to raczej mało przyjazny charkot.
Pazury zgrzytnęły o kaminenie gdy wylądowali na drugim brzegu strumienia, niedźwiedź pochylił łeb mierząc przeciwnieka czerwonymi ślepiami. Blada niewiasta na jego karku również przyglądała się grupie. Może to trwało sekundy, może dłużej. Kto wie? Wszystko tu działo się tak szybko.
W jej oczach widoczne było wahanie. Niepewność. Nie zaatakuje ich. Nie dopóki oni nie będą chcieli przejść. To ich wybór. Nie zabije ich.
Do jasnej cholery, nie.
A potem odtrąciła tą myśl. Oni w tej chwili nie będą mieli skrupułów by zabić ją albo któregokolwiek z jej towarzyszy. A na to nie pozwoli. Nie po tym wszystkim. Nie zginie tu gdzie nie sięga słońce, nie zniknie pod korytarzami ziemi, gdzieś w ramionach Avgrunn. Nie teraz, nie gdy odnalazła znaczenie. Przecież musi wrócić, musi dostać się do Styrgradu. Znaleźć ojca. Wyciągnąć Sariena z kłopotów w które się wpakował. Szukać Meriel, nawet jeśli nie było nadzieji.
Nadzieja zawsze jest.
Hania jika ka meiakini seperti itu, to tylko kwestia wiary.

Coś w jej obliczu drgnęło. Gdzieś za jej plecami Styryjczycy ruszyli do ataku, a wśród nich On.
Dopóki jesteś ty, jest też nadzieja.
Aku harap ka benar.

Westchnęła. Gdzieś za nią pojawił się znów jaguar muszący przesadzić jeszcze pomost a następnie mostek. Zamknęła oczy.
- Devi butuh perlindungan. – Wyszeptała posyłając tą myśl gdzieś poza skalne wiezienie, poza sprawy ludzkie. Gdzieś gdzie była Ona. Płomień który będzie trwać zawsze, który ogrzeje serca porzuconych i tych którzy zbłądzili. Płomień rozświetlający miejsce w którym się spotkają. Znów. Bliskie, siostrzane.
Pochyliła się nad karkiem zwierza znów do niego przylgnąwszy. Zrozumiał.
Warknął z wyzwaniem w stronę wojowników.
To jest jego stado. Ich.
I będzie go bronił.

W tym samym momencie gdzieś za nimi z dzikim jazgotem opadł na kamienie jaguar od razu wybijając się by skoczyć na ofiarę. Ta jednak miała inne plany. Ruszyła w bok, przepuszczając zwierzę wprost na stojących wojowników po czym i niedźwiedź ruszył do ataku wykorzystując to, że totem będzie musiał zawrócić. Machnął pazurzastą łapą wspierany wolą kobiety. Ich zmysły znów były jednym. Wzmacniała jego ciało zasklepiając rany i dodając sił.






Edycja: Żeby nie było, Elemryk zgubił pogrubienie i za chudy wyszedł. Reszji potwierdzi.
_________________
Uważaj czego sobie życzysz.
Ostatnio zmieniony przez Powój 19-03-2015, 03:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 19-03-2015, 20:31   

Do końca tury brakuje tiu Esa, dawać go albo pisaty za niego ;)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Aver 
Szop partacz.


Skąd: z kadeckiej szafy
Wysłany: 20-03-2015, 00:46   

Siekał i siekał, nie patrząc, kogo siecze. Wpadł w ten dziwny trans, który pojawiał się zawsze, gdy walki, krwi i śmierci wokół było zbyt wiele.
Serce skamieniało, a on sam z twarzą bez wyrazu zabijał kolejnych tubylców, nie patrząc, czy to kobieta czy mężczyzna. Pewnie jakby przez przypadek ciął dziecko to też by nie zauważył.
Cóż.
Taki los najemnika. Kontrakt, cel, pieniądze. Tu nie można mieć skrupułów.
A jednak je miał. Tamten cios nie trafił, a teraz to nadrabiał. Z nawiązką.
Aż w końcu rozbrzmiał głos tego elfa. Głos, wołający do Tavar...
Esu aż się zatrzymał. Elf? Do Tavar?!
Potrząsnął głową. Cokolwiek robią...
Przedarł się w okolice kręgu i postanowił bronić Elidisa i Ylvę przed tymi, którzy zechcą przerwać tą jakże majestatyczną chwilę.
Elf do Tavar... ciekawe co z tego wyniknie.
_________________
"What is better - to be born good, or to overcome your evil nature through great effort?"
===
+ Avergill Cha'el, bambusowa łowczyni potworków = + Meriel'oarni Caernoth, cztery metry rany ciężkiej = + Słysząca Skałę Rill Pioc Ark'hant, imperialna skałomiotka = + Emilia ev. da Tirelli, sapientystka, morderczyni, agent SSW = + Inga, czarownica-sekretarka w Tymenie Mgieł = Cerys Stern, czarownica z kardamonowo-tymenowo-szakalową przeszłością = Aud Svanhildurdottir Sliabh Ard, poseł od Bryna i jednego zadania = Aina Macario, starsza Enarook z tępym nożem = Halli Auddottir, cfaniara z bandy Flodriego = + Arda, ta, która chciała dobrze = + Avarina de la Corde, Czarny Diabeł, który chciał pozostać człowiekiem = + Avilla Salarez, zwiadowca 22. Sz. G. F. d. K.
 
 
 
Prim 
niziołek


Skąd: Kraków
Wysłany: 20-03-2015, 22:20   

Nie tylko Esu się nie ruszył... Ten mój post powinien być wcześniej..
Astorii
Rozpoznawał poszczególne twarze osób na brzegu.
Eri... Ilva...Elidis.
Wpatrywał się w nich mętnym wzrokiem. Ich obecność wróżyła krwawą, czerwoną rzekę.
A właściwie jezioro.
Ludzie Szamanki właśnie się topili.
Wtem zawołała go Prim. Nie spuszczając z oczu Ognistowłosej podszedł do niej. Wysłuchał. Pokiwał głową. Po czym odszedł.
Zaczął coś wołać do ludzi z stojących z tyłu. Wydawał krótkie komendy.

Pedro- jak coś niejasne, zapraszam do naszego wątku.
_________________
Primula Seweird- niziołek i druidka, pierwsza Imperialistka wśród nie- ludzi, sprzymierzona z Ludem Qarnachasayosyran, Ludzi- którzy Wiedzą, przyjaciółka Nayestecae
Primrose Goldworthy- niziołek i druidka, sprzymierzona z orkami Imperialistka, która obudziła Starych Bogów
Phlox dar Gorn- była banitka, czarownica z mroczną duszą, wdowa po Lambercie dar Gorn,
Cinna- historyk i druid, sapientystka, członkini Sztabu Konspiracji Północy, jedna z tych, którzy przypisali domeny Północy Opiekunom
Tari'gar- nieustępliwa i wymagająca admirał floty Talsoi
Surfinia- hobbitka z gminy w pobliżu zgliszcz Birki, żona Szomera z krwią tysięcy na rękach
Pixie- goblińska wojowniczka z plemienia Harcu
profesor Delfina da Tirelli- archeolożka i badaczka, najmłodsza wykładowczyni Uniwersytetu w Messynie

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje, nie zawsze jednak dokładnie to, o co chodziło...”

"Czasem ku przeznaczeniu prowadzi właśnie ta droga, którą nie chcemy kroczyć"
Ostatnio zmieniony przez Prim 20-03-2015, 22:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 23-03-2015, 22:55   

Nem,
podbiegłaś na pomost by pomóc chłopakom wyjść z wody. Zagrożenie bardzo nie przyjemną śmięrcią pomogło im na pewno w szybkim dostaniu się na pomost. Pierwszy dopłyną Kodran. Szybko pomogłaś mu się wydostać z wody. Niedługo po nim był Agat. Już zaczął wychodzić z wody gdy nagle dostrzegłaś w wodzie niewyraźny kształt nie podobny do niczego co w życiu widziałaś. Ze strachu pociągnęłaś mocno Agata samej odskakując przy tym do tyłu. Zaraz po tym jak Agat wylądował na deskach pomostu zauważyłaś szarą masę czegoś nieokreślonego. Pełna ostrych zębów gęba wyleciała z wody, by w następnej sekuncie nic nie złapawszy wrócić z powrotem do wody.

Kodran i Agat, zaczęliście płynąć w stronę pomostu. Słysząc co się dzieje dalej od pomostu nie chcieliście podzielić ich losu. Nie mieliście daleko. Kodran już po kilkunastu machnięciach rękoma znalazł się pod pomostem i z pomocą Nem wdrapał się na górę. Agat z powodu wciąż trwającego otępienia miał z tym więcej problemów choć i on w końcu znalazł się pod pomostem. Nem wyciągnęła w Twoją stronę rękę którą chwyciłeś. Nagle zauważasz jak jej oczy robią się ogromne i czujesz silne pociągnięcie w górę. Tuż za tobą woda chlusnęła, a Ty poczułeś jak coś ociera się o Twoją nogę. W następnej sekuncie nastąpił plusk. Leżycie obaj na deskach pomostu, cali ociekacie wodą. Obok Was kuca Nem.


Eri posłał pocisk w stronę Kurta. Widział jak ten leci w jego stronę. Wtedy też się zorientował, że Kurt zrobił to samo w jego stronę. Że pocisk z kuszy leci w jego stronę.
Emilko... - pomyślał nim bełt wbił mu się w czoło, a ciało poleciało do tyłu pod wpływem uderzenia.

Kurt przyklęknął, wycelował i strzelił. W tym samym momencie w którym Eri posłał lodowy kolec w jego stronę. Zauważył jak bełt sięga celu. Sekundę po tym, nim zdążył zareagować kolec wbił się w jego ciało przebijając go i pokazując szpic z drugiej strony. Padł na ziemię. Spod obojczyka wystaje sopel. Sopel średnicy 10 centymetrów.


Ysgard,
w ślad za lodowym soplem z wyciem powietrza runęła kamienna kula, powiększając w locie średnicę do jakiegoś pół metra. Gdyby Kurt nie padł na ziemię, możliwe że huknęłaby go w głowę, jednak minęła go i z ogłuszającym trzaskiem rozbryznęła się na kawałki wielkości pięści, które z impetem uderzyły w stojących najbliżej wojowników, łamiąc kości i gruchocząc czaszki.
Trzech wojowników, ustawionych przez Prim w pierwszym szeregu, którzy właśnie zrywali się na rozkaz biegu, runęło w tył z krzykiem, podobnie jeden ze stojących cywilów. Kamienny pocisk dosięgnął też Kurta, który znieruchomiał na pomoście. Wokół niego rosła ciemna plama krwi.
Trójka cywilów stojących z tyłu, wykonując rozkaz Prim, skoczyła wraz z Astorim na prawą stronę pomostu i to w dużej mierze uratowało im życie. Rzucali ludziom w wodzie co tylko mieli pod ręką - płaszcze zwinięte w linę, trzonki włóczni, pasy. Przynajmniej czterech udało się im wyciągnąć.
Szamanka, w którą także uderzyły odłamki, jednym ruchem ręki zapewniła sobie bezpieczeństwo, nieco tylko osłabiając jaguara.

W tym samym czasie Prim i Toruviel wraz z pozostałymi kapłanami (zostaje ich sześciu) ruszyły biegiem do przodu, w biegu rzucając zaklęcia w kierunku wrogów przed sobą.

Tymczasem zaklęcie ochronne zagęściło wokół Elidisa powietrzną tarczę i zapewniło bezpieczeństwo od ewentualnych pocisków, jednak nikt nie strzelał. Krąg zapewnił energię.
Zaklęcie ochronne zuzyło 6 pkt many.
Niemożliwością było stwierdzić, czy Tavar wsparła elfa swoją mocą, ale też póki co nie było ku temu potrzeby, jako że zaklęcie promienia potrzebowało kolejnych 7 pkt many. Ylva jednak rozrysowała swarzycę i stała tuż obok, wewnątrz kręgu, gotowa do odparcia ewentualnego ataku.
Z wyciągniętych dłoni elfa najpierw ukazał się blask o złotawym odcieniu, w następnej sekundzie zbladł i nabrał barw bieli i błękitu, przecinając z sykiem przepełnioną wilgocią przestrzeń, uderzył w elfkę. Temperatura niemal tysiąca stopni praktycznie roztopiła ciało, rozcinając je na linii obojczyka od mosta w prawo, czystym fartem ominęło płuca, jednak gorąc spalił ubranie i skórę na ramionach i prawej części twarzy. Toruviel padła na ziemię ciężko ranna.
Pozostali mieli mniej szczęścia, promień przejechał jak przez masło przez biegnących kapłanów, wrzask ciętych żywym ogniem ludzi wzbił się aż pod sklepienie kawerny.
Z sześciu pięciu padło martwych, jeden ciężko ranny.

W tym momencie padł także Elidis. Wywołany kilka sekund wcześniej przez Toruviel chloroform zadziałał. Krąg pobrania many, ponieważ jest rozłożony na komponentach, a nie na umyśle maga, trwa nadal jak trwał.

To uratowało Prim, do której promień w ogóle nie sięgnął. Sięgnęło za to jej zaklęcie, wywołując pod stopami Ylvy kłębowisko mocnych pnączy i wiążąc jej nogi aż do pół uda. Styryjka zaklęła, ale pozostała na miejscu.

Naprzeciw nagle osamotnionej Prim została Nem oraz plujący wodą Kodran i Agat.

Za jej plecami, pod piramidą Neyestecae usłyszała wołanie Cadana i skierowała wzrok na siostrę.
W tym momencie Toho stracił impet, ledwie uderzył w vogherna, który teraz miał nad nim przewagę. Szamanka jednak wszystkie swoje myśli skupiła na siostrze.
Znieruchomiała, jej blada twarz wydawała się jeszcze bledsza, oczy płonęły bielą, krótkie kosmyki uniosły się w górę jak naelektryzowane.
Taihire.
...
Wojowniczka otworzyła oczy. Ból połamanych kości niemal odbierał jej przytomność, zdrętwiałych w więzach rąk już nie czuła. Ból i wstyd upokorzenia przybladł w obliczu fizycznego cierpienia. Usłyszała wołanie Neye.
Maiput. Moja siostro. Wybacz. Nie zdołałam.
Szamanka uniosła dłonie, gotowa zatrzymać swoich wojowników.
"Stój!" rozległo się w umyśle Cadana "Czego chcesz za jej życie..."
Ale ta myśl pękła nagle i zniknęła. Taihire nadludzkim wysiłkiem szarpnęła się w uścisku elfa, unosząc głowę do tyłu i w lewo, po czym gwałtownie naparła szyją na ostrze tak mocno jak zdołała i szarpnęła głową w prawo.Cadan poczuł kaskadę gorącej krwi na przedramieniu i nogach, a w umyśle łkający wrzask szamanki.
Wybacz mi. Ostatnia myśl Taihire rozpłynęła się w eterze i wojowniczka opadła bezwładnie na ziemię.

Emilia,
khorani zrozumiała i wysłuchała twojej prośby. Umierający szaman został uwolniony z więzów i niemal natychmiast odczułaś, jak zrywa się i znika gdzieś, gdzie twoja/jej myśl już go nie sięga. Poczułaś też coś innego. Byłaś wolna od niego. Coś, co siedziało gdzieś w głębi twojej jaźni jak arkan, luźno wiszący na szyi, gotów by się zacisnąć, przestało istnieć.
Wiedziałaś, że Mori Khan przestał mieć nad tobą jakąkolwiek władzę na zawsze.
Ulundo, ulubiennica Tavar rozejrzała się twoimi oczyma i już wyciągałaś ręce, by objąć nimi żywioł wody przed tobą.
Świst przeciął powietrze. Bolesny jak gwizd na zbyt wysokich rejestrach.
A potem krótki stuk.
Eri runął na ziemię, odrzucony do tyłu impetem uderzenia.
Bełt, który trafił go w czoło, zagłębił się niemal po lotki, nie pozostawiając wątpliwości. Żadnych.
Chyba wrzasnęłaś. Ale to nie miało znaczenia.
W twoim umyśle zabrakło nagle miejsca na wołanie khorani, na cokolwiek innego.
Więź przygasła, khorani straciła moc nad tobą.


Korheni,
wojownicy wokół ciebie usłyszeli cię. To byli ludzie z różnych plemion, o różnym doświadczeniu. Bynajmniej nie najlepsi, bo ci w większości w tej chwili walczyli na murach Vekowaru. Wielu tu było młodzików. Ale zdołali przezwyciężyć panikę i chaos.
Zrozumieli, co chcesz powiedzieć.
Wodzowie, kapłani, bezbronni - ich życie najpierw. Płynnie, rozumiejąc swoje nawzajem intencje, utworzyliście kordon, osłaniając cywili od szalejących w kawernie sił, zepchnęliście ludzi w kierunku kwater. Gdy mogliście uznać, że są prawie bezpieczni, odwróciliście się ku piramidzie, czekając na polecenia.

Convolve,
co prawda voghern zareagował na okrzyk tubylca (Korheni) u wylotu korytarza do kwater, to zanim ruszył w tamtą stronę, z boku, od strony Komnaty Władców, wypadł na was oddział tubylców, prowadzony przez młodego zwiadowcę (Seitiri). Było ich kilkunastu, połowa uzbrojona w włócznie, połowa w zębate miecze. Ku niedźwiedziowi pomknęły oszczepy, żaden jednak go nie trafił, za to jeden uderzył w siedzącą na nim Convolve, łamiąc prawy obojczyk. Z trudem utrzymała się lewą ręką.
Wojownicy doskoczyli do niedźwiedzia, znajdując się w zasięgu jego łap. Jeden od razu runął w powietrzu, krwawiąc z rozharatanego łapą brzucha. Dwóch odskoczyło przed atakiem łapy. Jeden nie zdążył i do pozostałych dobiegło obrzydliwe chrupnięcie, kiedy voghern zmiażdżył go w paszczy i wypluł zniekształcone ciało w grupę ludzi. Pozostali dostrzegli pędzącego jaguara i cofnęli się, za nimi rozległ się wrzask patrzących cywilów, w których uderzyło zmiażdżone ciało, powodując wzrost paniki.
Jaguar, który nadbiegł od strony pomostu, skacząc na niedźwiedzia, nie miał tej siły, co poprzednio. Neyestecae była zmuszona najpierw do osłony przeciw kamieniom, potem jej umysł skupił się na siostrze, zostawiając Toho samego w walce z voghernem. To skończyło się źle dla jaguara, uderzony kilka razy potężną łapą poleciał po kamiennej posadzce, szamanka na pomoście zachwiała się i przyklękła, osłabiona śmiercią Taihire i obrażeniami awatara.


Za plecami vogherna przebiegł oddział, biegnący na pomoc Calidowi.
Keithen nie ruszył z nimi, na okrzyk Ylvy od razu zorientował się w sytuacji. Stanął w stabilnej pozycji, spokojnie wymierzył
Bełt trafił Kaguę w szyję na kilka sekund przed tym, jak rozpędzony Merren przebił go z impetu rapierem. Kapłan upadł na kolana, potem na twarz. Gwardzista przeskoczył nad nim, dobijając jeszcze, doskoczył do zmaltretowanego jeńca.

Elmeryk wariackim atakiem wpadł w wojownika, trzymającego więźnia, tnąc z obrotu. Ten zastawił się krótkim nożem i uderzył desperacko, raniąc Wergunda w ramię. Nie zdołał jednak go zatrzymać, Wergund uderzył z rozpędu w idącego za wojownikiem kapłana, przebijając mu serce.

Roderyk zaatakował rozsądniej, spokojnie, wyprowadził ładne cięcie od dołu, tamten ledwie zdążył zasłonić się trzymaną w jednej ręce włócznią, jednak miecz przeciął drzewce i przejechał mu po brzuchu.
Widząc, że wojownik pochylił się i chwilowo jest niegroźny dla więźnia, dowódca Wergundów posłał kolejne uderzenie kapłanowi za jego plecami, ten jednak sprawnym unikiem uchylił się od ciosu.

Jednak tylko po to, by w chwilę później upaść pod ciosem Egberta, który mu podciął kolana.
Wcześniej zabił bezdyskusyjnym, celnym ciosem w plecy wojownika idącego za więźniem, tego, który Calidowi najbardziej zagrażał.

Po całej potyczce w tym rejonie:
dwóch rannych wojowników puściło więźnia. Jeden wojownik nie żyje, nie żyje też Kagua i drugi kapłan. Trzeci kapłan jest ranny.
Ranny jest Elmeryk, pozostali nieruszeni.
Drugi strzał Keithena chybił, Keithen biegnie w tę stronę.

Esu nie zaatakował nikogo, stoi tuz przy kręgu Elidisa, gotów obronić Nem w razie potrzeby.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-03-2015, 12:41   

To, myslę, może się przydać.
Takie blade kolorki to polegli w chwale. Czerwone z kropką, to ci wciąż przebrani za tubylców.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Powój 
Rozwydrzona


Skąd: Z bajorka
Wysłany: 27-03-2015, 02:00   

Nem
Strach, to głównie nią kierowało gdy wyciągała z wody towarzyszy. I gdy wyszarpnęła Agata z wody poczuła nagłą obojętność. Przecież zawsze to robiła, ratowała przed śmiercią. Leczyła. Ale walka to nie był jej żywioł. Obejrzała się tylko na to co dzieje się na pomoście i biegiem ruszyła ku brzegowi. Ale tam był krąg i nieprzytomny elf.
Nie mogli go przekroczyć gdyż to by się skończyło śmiercią. A zarazem nie mogła go rozwiązać, gdyż do tego był zdolny mag przebywający w środku. Ale dostrzegła symbol bogini styryjczyków, który ktoś utworzył wewnątrz. Pulsował mocną, tak jak i granica kręgu. Mogła jedynie posłać zaklęcie wgłąb tej energii która skupiała się na nieprzytomnym elfie.
Przykucnęła opierając dłonie tuż przy krawędzi.
- Eraldaceta muthu indargari!-Posłała moc wzdłuż krawędzi mocy tak wyraźnie pulsujących na jej oczach, tak by krąg przekazał zaklęcie nieprzytomnemu. Zaklęcie miało go wzmocnić i jeśli krąg zadziałał odpowiednio, to było słowa mocy zostały wzmocnione i zmusiły organizm maga do zneutralizowania trucizny.

<JGdy Ela łaskawie usunie swój krąg.>

Widząc niesionego rannego od razu doń doskoczyła. Gdy jeden z mężczyzn go przytrzymał podniosła jego oblicze, blond włosy były zlepione miejscami krwią, ale kolor oczy został ten sam. Hipnotyzujące niebieskie, jak turkusy. Zaskakujące jakie rzeczy może człowiek zauważyć w takiej sytuacji.
Przymknęła oczy przywołując moc.
- Eraldaceta muthu indargari! – I znów kolejne kropelki cenne energii uciekły jej spomiędzy palców. Ale jego ciało zaczęło szybko się regenerować.
Następnie zaczęła wycofywać się z resztą.

Convolve
A więc jednak. Zaatakowali. To był ich błąd.
I gdy wspólna myśl pokierowała ich łapą opatrzoną w ostre szpony świadomość przecięło niedowierzanie. Ból. Ciemnozielone oczy otworzyły się w tym samym momencie w którym uderzenie szarpnęło jej prawym barkiem. Powstrzymała krzyk tylko dzięki wybuchowi adrenaliny gdzieś u podstawy czaszki. Kość pękła z nieprzyjemnym chrupnięciem które zdawało jej się usłyszeć wśród tego wszystkiego. I gdyby ktoś wtedy miał moc zajrzenia w umysł jej i niedźwiedzia dostrzegł by chaotyczną mozaikę, myśli człowieka i zwierza zgrywały się ze sobą siatką znaczeń.
Ból. Rana. Krzywda. Skrzywdzili. Ale nie silnego. Skrzywdzili mądrą. Rozdarli ciało kamiennymi pazurami. Jak szczenięta. Bezbronna jak szczenięta. On musi bronić. Nie może pozwolić jej zginąć. Nie. Ona mądra. On pójdzie za nią, nawet tam gdzie pachnie śmiercią. Ona przeprowadziła przez śmierć. Ona pokazała niemożliwe-możliwe. Nie może być jej krzywda.

I myśl. Jasna. Oczywista w swej prostocie, będąca gdzieś pośród tego. Dająca wszechpotężne poczucie bezpieczeństwa. Czegoś, czego trudno będzie doświadczyć w nadciągającym czasie.
Stado.
I ta myśl stała się wolą. Tarczą ich umysłów, czymś co było widać w każdym ich ruchu. Gdy ona zgarbiona łapała się prawą ręką na nowo futra. Gdy zwierz warknął spode łba na wojowników podczas gdy ciało jaguara leżało kawałek dalej. Jego futro falowało przy płytkich oddechach.
Stado.
Łapy naparły na przeciwników, jednak nie w dzikiej furii. W jego zachowaniu było coś ludzkiego, najpierw uderzył drzewca łamiąc te bronie które był w stanie a dopiero potem spróbował dosięgnąć szczękami i pazurami.
Ona zaś obserwowała co się wokół dzieje i gdy na jej oczach wojownicy wbili się w tłum z desperacją w oczach poczuła jak coś w niej się przełamuje.
I znów niedźwiedź uderzył, ale bardziej od niechcenia, byleby strącić kilka sylwetek ludzkich. I zaraz poderwał się w tył, z charkotem poruszającym kamień. Odgrodził sojuszników od wycofującego się tłumu cywilów. Gdy oni byli gotowi, dziewczyna zasiadająca na grzbiecie niedźwiedzia pochyliła się a on zaś przesadził mostek. I znów żywa blokada. Tym razem miała ona na celu zatrzymać ewentualnie grupę wychodzącą z kwater. Nie atakował jednak dopóki ktoś w nich nie wypuścił włóczni.


Egbert
Gdy udało im się oswobodzić Styryjczyka złapał go pod ramię by wyciągnąć spomiędzy głównego zamieszania. Tam też niesionego opatrzyła pethabanka. Czuł, że czas zaczyna im uciekać przez palce niczym piach. Gdy Calid był w stanie utrzymać się na nogach samemu, krzyknął do Ylvy.
- Cofamy! – I wykonał jakiś ruch dłońmi który powinien być dostatecznie zrozumiały dla Styryjki.

Reszta oddziału ratunkowego + Esu
Osłaniali wycofujący się oddział będąc w pełnej gotowości by odeprzeć atak. Ci którzy mieli umba używali ich jak tarcz, pozostali zaś zdani byli na rapiery oraz tubylczą broń. Ich celem było przedostanie się przez mostek a następnie podążenie za rozkazami.


Wyjaśnienie zaklęcia w #24
_________________
Uważaj czego sobie życzysz.
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,83 sekundy. Zapytań do SQL: 14