Karczma pod Silberbergiem Strona Główna Karczma pod Silberbergiem
Witamy na nowym-starym forum dla larpowiczów Silberbergu :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przygoda #4
Autor Wiadomość
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 16-11-2014, 19:19   

/Zaznaczam, żeby nie było nieporozumień. To ja chcę czekać na posłańca./ - Zgadzam się z Ylvą. Możemy obstawić budynek, ale dyskretnie. Posłańca, po tym jak przekaże mi polecenia, przesłuchamy i zmienimy pamięć o przesłuchaniu, tak, żeby pamiętał, że jedynie się ze mną spotkał. Potem można go wypuścić i choćby śledzić. Gdyby nie wrócił mogliby zabić ojca. Chyba że macie inne sugestie
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 16-11-2014, 19:20   

-Skoro tak, wybaczcie mi - Elidis skłonił się lekko, dystyngowanie i odszedł.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 16-11-2014, 19:25   

/jest jakoś coś jak blady świt, macie za sobą nieprzespaną noc, to będzie już trzecia z kolei, bo do obrad siedliście natychmiast po powrocie z Przystani. To rzutuje na waszą percepcję ;) /
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 16-11-2014, 19:29   

Toruviel zwróciła się do Ylvy. - Spotkam się jutro z Khorani na dwie godziny przed obradami. Jeśli pozwolisz, chciałabym odpocząć choć przez chwilę. - Skłoniła głowę i wyszła z Valiearem podążającym za nią.
-Musimy znaleźć wprawnego psionika. - mówiła cicho. - Poślesz ich gdy tylko dojdziemy do karczmy. /czy znam już takiego w Vekowarze? Najlepiej Aenthil./
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 16-11-2014, 20:09   

Ylva machnęła ręką ze schodów na znak, że zrozumiała.
Na zewnątrz wyraźnie słychać, że miasto się budzi. Na placu przed pałacem jest od cholery ludzi, nawet ktoś tam gdzieś koczuje, choć straż portowa wygania raczej na inne miejsca. Na placu wschodnim przy cytadeli jest obszerny obóz tymczasowy na przykład...
Gdy podeszliście do dużych, rzeźbionych wrót pałacu, właśnie przebiegł przez nie jeden z waszych wojowników. Widząc was skłonił się:
- Właśnie was szukam, Tulya'Toruviel, Othat'Veliear - mówił z lekką zadyszką - Znaleźliśmy dwóch naszych, zginęli od uduszenia, jakby ktoś ich kompletnie zaskoczył. To dlatego nikt na ulicy nie zareagował, kiedy zaatakowano pani ojca, jego ochroniarze wtedy już nie żyli... Ciała były wepchnięte za stertę skrzyń przy wyjściu kuchennym z zajazdu.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 16-11-2014, 22:34   

Toruviel zapadła się w sobie. Kolejni elfowie. Cholera by to... co ona powie rodzinom? -Połączą się z Eą. Będzie trzeba ich godnie pożegnać. - Była wstrząśnięta. - Ale te morderstwa znaczą, że wiedzieli gdzie, kiedy i jak zaatakować. - powiedziała do obu wojowników. - To teraz nieważne. Ohtat'Ingwe, znajdź proszę jakiegoś psionika z Nolwe'yaro lub Vayle'yaro, poproś, żeby przybył pod Złotego Kwiatu. I uważaj na siebie.

Pośpieszyła z Veliearem do zajazdu, musiała chwilę odpocząć. Zjeść i uzgodnić z Elidisem i Veliearem plan działania. Przespać się choć kilka krótkich godzin. A potem musiała stawić czoła rozmowom z ulundo. Była zmęczona.
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 16-11-2014, 22:50   

Toruviel napisał/a:
Toruviel zapadła się w sobie.
...Ekhm co? ;)



Weszliście oboje do zajazdu. W holu było trochę zamieszania, gospodarz w kącie rozmawiał z jednym z elfów, był roztrzęsiony, przepraszał. Obok stało dwóch ludzi, wyglądali na ochroniarzy, takich rasowych wykidajło.
Styryjczyków nie było widać, można było wywnioskować, że Khorani wraz z ochroną raczej została w pałacu. Kilku othat widzieliście u góry, na schodach (na wprost). W prawo i lewo od wejścia też były korytarze, ale nikogo tam nie było. Widać było schody w dół.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 16-11-2014, 22:54   

Elidis wszedł do zajazdy Złoty Kwiat chwilę po Toruviel i Othat.
Rozejrzał się. Podszedł do elfki.
- Jakieś nowe informacje? - spojrzał jej w oczy, zauważył w nich głębokie poruszenie, zmarszczył brwi. - Czy coś się stało moja droga? Wyglądasz na wstrząśniętą - przyjrzał się jej jeszcze uważniej. - Drżysz...
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 16-11-2014, 22:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 16-11-2014, 23:27   

/Indi, metaforycznie! Duchowe, wewnętrzne przygnębienie! :D /

-Mamy dwa morderstwa. Przed porwaniem ojca uduszono dwóch Ohtat. Tutaj. Pod zajazdem. Znaleźli ich na tyłach. - Nie podobało jej się to. Wiedziała, że musi zobaczyć ciała. Może i byli uduszeni, ale nie wiadomo, czy fizycznie czy może była to magia. Sama przecież zabijała tak ludzi w walce. - Będziemy musieli ich pochować. - Była przygnębiona. - Pewnie nie dam rady osobiście wziąć udziału w pogrzebie. Ale ktoś z Tulya'yaro zrobi co trzeba. A teraz... - jej wzrok powędrował ku karczmarzowi... Podeszła do niego i elfa /co to za elf? Ohat, Lutha czy Tulya?/. Przyłożyła dłoń do obojczyka.
-Spokojnie. Chciałabym wiedzieć, jak to się stało? Czy to ty ich odnalazłeś?
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 16-11-2014, 23:36   

Elidis zaczął się przechadzać po zajeździe, wciąż nasłuchując wszelkich rozmów.
Rozglądał się, patrzył na tłum, sondował dokładnie ściany w poszukiwaniu wgłębień, mogących świadczyć o ukrytych drzwiach.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 16-11-2014, 23:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 16-11-2014, 23:47   

Toruviel napisał/a:
/co to za elf? Ohat, Lutha czy Tulya?/.

Othat, weteran, stary zawodowiec. Miał na imię Ceivenor. Był opanowany, widac było tylko jak zaciska szczęki. Ukłonił się.
- Tulya'Toruviel. Tak, ja i moi ludzie. Leżeli wrzuceni w stertę śmieci - słyszalnie zgrzytnął zębami - Uduszono ich garotą, wcześniej ktoś ich oszołomił prawdopodobnie zaklęciem. musiało być mocne, bo obaj byli odporni, podobnie jak na alchemię. Ale nikt przecież nie jest odporny całkowicie.
Przeszukaliśmy cały budynek, górne piętra są bezpieczne...
- Jeszcze suterena - mruknął hotelarz smutno.
- Tak, jeszcze....
Wojownik zamarł z uniesioną w górze ręką. Wszystkie elfy w pomieszczeni usłyszały cichy dźwięk podzwaniającego metalu. dochodził z prawej z jednego z zejść na schody.
Pierwszy zareagował Veliear. Rzucił się w tamtym kierunku dobywając krótkiego noża. Za nim skoczył także Ingwe (chwilę wcześniej wydał dyspozycję, żeby znaleźć maga).
Ceivenor dał sygnał jednemu Lutha na półpiętrze, ten znów machnął przez okno, pokazując w kierunku (umownie) z którego dochodził głos. Mogło tam być wewnętrzne wejście.

Gospodarz, którego ludzkie ucho nic nie wyłapało, stał zdezorientowany, ale milczał.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 16-11-2014, 23:56   

Elidisa zelektryzował dźwięk metalu.
Dzwonki, cholerne podziemne dzwonki w samym środku Vekowaru!? O nie, nie ma mowy...!
Odwrócił się w stronę dźwięku i przygotował zaklęcie. Jeżeli to oni, to usmaży ich na chrupko. Jeżeli to nie oni, tylko jacyś zbrojni ludzie, to najpierw odetchnie z ulgą, spojrzy kto to, a potem usmaży na chrupko.
To był długi dzień i Elidisowi nie chciało się więcej bawić. Był gotów. Stanął za wojownikami Aenthil i czekał na rozwój sytuacji.
Suterena - nagle sobie przypomniał słowa karczmarza - a może... Trzeba czekać...
Uśmiechnął się lekko, niezauważalnie, maił już pewien ogląd na sytuację.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 17-11-2014, 00:04   

Toruviel miała ochotę kląć. Teraz! Wspaniale. Po prostu świetnie... Spostrzegła u Elidisa delikatny uśmieszek, na którego widok nauczyła się mieć się na baczności. Zamknęła na chwilę oczy i skupiła się na swojej mocy. Była tak zmęczona, że kosztowało ją to mnóstwo koncentracji. Ale powtórzyła w pamięci formułkę i stanęła tak, by mieć obraz sytuacji w całej sali.
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-11-2014, 00:07   

Z dołu usłyszeliście, tym razem wszyscy i wyraźnie, dźwięk metalu (jakby ktoś worek z pustymi puszkami mocno trzepnął o ścianę ;) ), łomot, więcej łomotu.
Okrzyk, męski głos:
- Na ziemię! Już!
W chwilę później Velieara:
- Nie zabijać! Żywych!

Edit:
przed pierwszym elfem - kobiecy wysoki pisk.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 17-11-2014, 00:10   

-Nie pozwólcie nikomu stąd wyjść! - Toruviel krzyknęła do pozostałych elfów w pomieszczeniu i pobiegała w kierunku Velieara i Ingwego, mając obalenie w pogotowiu.
-Kto to?! Kogo znaleźliście?!
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 17-11-2014, 00:11   

-> wątek 11 :)
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 17-11-2014, 00:13   

Elidis przepchnął się przez ludzi i podążył za elfami rozważając...
Wciąż miał swój "promień śmierci" w zanadrzu, mógł też zawsze oślepić tych na dole.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 20-11-2014, 04:41   

Toruviel:
przez jakiś czas czuwałaś w swojej kwaterze, rozważając wszelkie możliwe opcje. O co chodzi? Negocjacje? A może jakaś zemsta? Może okup...? Może ktoś w mieście wpadł na to, że "elfia arystokratka" ma pieniądze...? Sprawność, z jaką poruszali się porywacze, narzędzia jakich używali, wskazywało, że to raczej nie jest gromadka spod budki z piwem. To byli fachowcy.
Ale dlaczego...?
I co powinnaś zrobić? Pójść na ich warunki może się okazać nie do przyjęcia - jeśli chodzi im o jakieś sprawy polityczne, ojciec pierwszy by się ciebie wyparł, gdybyś dla jego życia postawiła na szali Sprawę, sprawę Aenthil.
Z drugiej strony może to jakiś przypadek, może zemsta, może o nią chodzi... Może to Imperium, przecież starłaś sie z nimi w Przystani.... A może Styria? Może khorani chciała się pozbyć przeciwnika... Ale to bez sensu, bez niego tego nie podpiszą, on ma wyłączne uprawnienia od Helethai, one nie są dziedziczne. Ty możesz go zastąpić w rozmowach, ale nie w podpisie...
Rozmyślając o tym wszystkim w końcu zasnęłaś.

Obudziło cię pukanie, wszedł Veliear.
Nie miał dobrych wieści. Kolejny z ohtat poległ, rażony bełtem z kuszy w czoło. Elidis jest ciężko ranny. Ale pomściliście Ingwego, zabił go elf, mag ziemi... Ciało zabitego leżało w tym samym pokoju, co i waszych poległych. Zeszłaś tam.
Znałaś tego elfa. Widziałaś go kilka dni temu w Przystani...

Było dobrze po południu. Udałaś się więc do Pałacu na umówione z khorani spotkanie. Styryjczycy obstawili całe piętro, gdzie mieszkała ulundo, ewidentnie robili wszystko, by nie dopuścić, by także ich reprezentantowi coś się stało.
Pani Wody przyjęła cię bardzo ciepło. Jej apartament był skromny, sofa, stolik, biurko. Poczęstowała cię herbatą o nieznanym ci aromacie, wyśmienitą. Była poważna, uprzejma, rzeczowa, patrzyła ci w twarz swoimi złotymi tęczówkami.
- Panno Meliaor - głos ulundo był miękki, szemrzący, miły - Żadna z nas nie jest winna temu, czym jesteśmy. Ja nie odwrócę biegu czasu. Nie zmienię tego, czym jest moja Matka, nie odczynię tysiącleci jej krzywdy. Ty nie odczynisz i nie zawrócisz krzywdy swojej ojczyzny. Nie mamy dość mocy. Ja nie chcę krzywdzić nikogo z was, nie jestem wam wrogiem. Ale nie wińcie mnie i takich jak ja za to, że wasz dom stał się naszym domem. Kochamy go tak samo... - zamilkła w zamyśleniu, po chwili wracając do przemowy - Choć może nie chcę się licytować, kto kocha Aenthil bardziej - nie uszło twojej uwagi, że nie uzyła tak drażniącej was nazwy - Chcę, a i takie mam rozkazy, by złagodzić wasz ból i tęsknotę tak bardzo jak się da. być może nowe Aenthil w Mieście na Bagnach jest niemożliwe, ale rozważ, czy to nie jest wielka szansa, by zaprzestać krzywd. Oddamy wam to, czego zażądacie. Skarby, pomniki, choćby i mury same. Wszystko, prócz tej ziemi, z której my sami też wyrośliśmy. Panno Toruviel, niech nam pani da odpowiedź, czego żądacie. A będziemy mogli choć spróbować zabliźnić tę wspólną ranę....
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 22-11-2014, 12:41   

Ok, przepraszam, ale muszę to ruszyć do przodu :)

Rozmowa z khorani była trudna, być może gdyby ona stawiała sprawę jasno - jesteśmy waszymi wrogami, zawsze nimi będziemy, zabraliśmy wam dom, wygraliśmy wojnę o niego i teraz wami gardzimy - byłoby łatwiej. Ale kohrani'aziraya była niezwykle wyczuloną psionicznie i empatyczną osobą, bezbłędnie znajdywała słabe strony twojej osobowości - wrażliwość, współczucie, pragnienie pokoju. I grała na nich.

Zakończyłyście na niczym, na paru frazesach, że tak, że pokój bardzo, że ważne, że zobaczymy, jak wróci Tulya'Astendet.
Wyszłaś na korytarz zaczerpnąć powietrza. Tam zastał cię posłaniec od Velieara.
Elidis oberwał trucizną i źle z nim. Leczą go, ale to potrwa.
Twoi ludzie pozbierali informacje - w ciągu ostatnich dwóch dni w Vekowarze zniknęło przynajmniej kilka osób. Od miejscowych Talsoi, który mieli tutaj swoją dzielnicę, wiecie że zniknął ich najlepszy szkutnik, Mistrz Okrętów, Evdean Lidei. Wergundom zniknął płatnerz i jedna z oficerów, dowodząca magami bojowymi, też zresztą mistrzyni.
Tymczasem wieczór niedługo.
Wasi ludzie mają obstawiony przesmyk, obserwując poczyniania tej dwójki, Octavia i Convolve. Przejmą tą ich niby siostrę i przesłuchają, więc byłoby dobrze byś pani do godziny pojawiła się pod Kwiatem. Mamy tam już psionika do przesłuchania.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 23-11-2014, 23:20   

Elidis obudził się nie mając pojęcia gdzie jest. W jego głowie była wielka biała plama.
I wrażenie, że przeszło przez nią całe zaplute Wergundzkie wojsko tupiąc jak oszalałe.
Co się stało? Znów zapił z kolegami z Telfamby na "zajęciach z alchemii"?
Potężny ból głowy potwierdzał diagnozę.
Ból ramienia i bandaż pasowały już trochę mniej do obrazka, ale nie takie rzeczy się zdarzały.
Powoli pamięć spływała z powrotem do jego umysłu.
Przypomniał sobie pościg ulicą, kusznika i zatruty bełt, który nieomal przebił mu serce i odetchnął z ulgą, że to jednak nie była popijawa w Telfambie.
Z trudem zwlókł się z łóżka. Chwiał się, ale dał radę się ubrać. Jakiś uczynny człowiek uprał jego na pewno zalaną krwią szatę. Jak miło.
Był w Złotym Kwiecie, w swojej kwaterze. Zaczął się krzątać. Przez lekkie zawroty głowy uderzył stopą w kant łoża. Zaklął na całe gardło.
- Widzę, że się już obudziłeś panie - przez drzwi wszedł elf, Elidis szybko rozpoznał w nim Lothela, swojego najbardziej zaufanego agenta, szefa Vekowarskiej komórki. - Cieszę się, że nic ci nie jest.
- Ja również się cieszę - nieco chrypiał więc odchrząknął. - Co wy byście beze mnie zrobili owieczki wy moje?
- Hahaha - elf zaśmiał się cicho, nieco niepokojąco jak to miał w zwyczaju. - Dobra nie jestem tu na pogaduchy, słuchaj więc...
Lothel streścił mu ostatnie wydarzenia.
- Ciekawie... Dobrze. Dziękuję ci, jesteś wolny.
Lothel położył prawą pięść na lewej piersi, skłonił lekko głowę i odszedł.
Kamień węgielny... tu w Vekowarze! Trzeba go zdobyć.
Zszedł na dół, chciał dowiedzieć się co robią Octavio i Powój, podobno ktoś ma na nich oko. Również zastanawiał się czy nie złożyć wizyty smoczej, zapytać o kamień, ale jak znał Szrapnela i Ysgerda to sami do niego przyjdą.
Teraz jednak przede wszystkim chciał coś zjeść. Był głodny jak Ork o poranku.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 24-11-2014, 00:46   

Zszedłeś na dół zajazdu, przywitany radosnym uśmiechem przez gospodarza, który najwyraźniej od rana uwijał się w okolicach głównego holu.
- Nie umarł pan, panie elfie! - zawołał zachwycony, po czym zorientował się, że to mogło zabrzmieć z lekka nie teges i sprostował - Znaczy się, pan zyje. Bo tu już tyli elfy umarły, że się zaczynam bac, czy jakis dla was pechowy mój zajazd nie jest - widząc twój wymowny wzrok, dodał - A tak, tak, pan pewnie głodny! W jadalni stół cały dzień zastawiony, bo co chwila ktoś wpada. Panienka Toruviel jadła po południu, potem poszła na rozmowy z tą niebieską damą ze Styrii, pan Veliear jadł przed chwilą, chyba wciąz tam jest. Dwóch dżentelmenów o pana pytało, krasnolud i człowiek, ale pan wtedy nieprzytomny był...

Podziękowałeś i ruszyłeś do jadalni. Stół był zastawiony na modłę północną, rozmaitymi produktami, choć widać było że z dawna nie było transportów z portu, bo produkty były tylko miejscowe.
Nakładając na talerz marchewki, szynki i wędzone rybki, zoczyłeś dowódcę ohtat.
Na twoją prośbę skrócił ci, co się stało na placu.
Przede wszystkim poległ Ceivenor poległ. To jak przez mgłę sam pamiętałeś. Kusznik. Skurczysyn.
No ale co dalej.
Ohtat flankując tych dwóch ze Smoczej dobiegli za nimi do Przesmyku. Tam znaleźli ślady montowania liny, którą uciekający zgarnęli za sobą. Musieli zejść w dół po klifie, ale nie było na dole żadnej łodzi, więc muszą mieć kryjówkę w połowie klifu.
Potem wrócili, zgarnęli z głównego placu zwłoki tego, którego udało się zabić. To był elf z Aenthil, Toruviel go rozpoznała. Robił dla Imperium, był magiem ziemi.
Toruviel spała do popołudnia, potem poszła na spotkanie z khorani. Zachowuje sie co najmniej dziwnie, jest zdenerwowana, płacze, podejrzewają, że napastnik jednak jej cos przekazał, a ona sie boi o ojca. Ohtat nie spuszczają jej z oka.
Drugi oddział jest na nabrzeżu przy Przesmyku, obserwują Octavia i tą drugą pannę. Mają rozkaz pojmać tę jego rzekomą siostrę, która mogła widzieć porwanie.
Poza tym w mieście zaginęły kolejne osoby. Oprócz ojca Toruviel zniknął wergundzki mistrz płatnerski, zwierzchnik ich zbrojowni, zniknęła także wergundzka oficer, zwierzchnik magów bojowych, kobieta uchodząca za absolutną mistrzynię fachu. I elf, talsojski szkutnik, także mistrz rzemiosła. W tej części północnej dzielnicy, która należała do Talsoi, miał własną niewielką stocznię.

Tak wygląda sytuacja na teraz. Czyli jakoś na pół godziny przed zachodem słońca.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 24-11-2014, 15:40   

Toruviel powiedziała poslancowi, ze w ciagu godziny powinna pojawic sie pod Zlotym Kwiatem. Weszla z powrotem do sali, gdzie wciaz czekala khorani.
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 24-11-2014, 21:46   

Mag, kowal, szkutnik... Okręt budują czy ki diabeł? - myślał przeżuwając. - Ale mag z Imperium... Klif, urwana lina... - rozszerzyły mu się źrenice pod wpływem szalonego konceptu. - Reshion ostatnio zgadał się z Mrocznymi, a jeżeli oni mają tunele pod miastem... Tylko po jaką cholerę im jest potrzebny Kamień Węgielny!? Zapamiętać, znaleźć tę główną świątynie, wybadać i w razie możliwości zająć. Będę potrzebował do tego Styrii i Wergundii. Taaaak... Czas już by się z nimi spotkać.
Po jedzeniu wrócił do swojej kwatery, znalazł papier, kałamarz i pióro. Utrzymując wszelkie standardy i konwenanse oraz typowe banały związane z dyplomacją napisał dwa zaproszenia. Jedno dla khorani, jedno dla wergudzkiego reprezentanta.
Jako miejsce spotkania zaproponował komnaty wspólne w pałacu, by podkreślić bezstronność i uniwersalizm dyskusji. Za czas podał dzisiejsze popołudnie, musiało się to odbyć szybko.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 24-11-2014, 21:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 25-11-2014, 20:55   

Elidis Caernoth napisał/a:
Za czas podał dzisiejsze popołudnie

Ekhm. Umknęło?
Cytat:
Czyli jakoś na pół godziny przed zachodem słońca.

Co oznacza w przybliżeniu na październik jakąś 19:00. Możesz ich umówić ewentualnie na jutro :)

Elidis Caernoth napisał/a:
musiało się to odbyć szybko.
No właśnie. I tu z lekka problem :) Więc na jutro czy jak?
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 25-11-2014, 23:16   

:mrgreen:

Nie ogarneem. Pisałem, że mam kaca... ;D Oczywiście, że na jutro zatem.
Mam wyedytować post by ładnie i schludnie to wyglądało w całej sesji?
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 25-11-2014, 23:34   

Nie ma takiej potrzeby :)

Oboje ustalcie dalsze działania od teraz do wieczora :) Jak chcecie działać osobno, to was poprzerzucam w inne tematy.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 26-11-2014, 00:04   

Oj z tym będzie raczej ciężko ( matury próbne w tym tygodniu, mało czasu kruca bomba... :( )

Elidis przeciągnął się na krześle. Szybko jednak tego pożałował, gdyż ramie boleśnie o sobie przypomniało.
Zastanawiał się co może teraz zrobić.
Sytuacja z ojcem Toruviel robiła się coraz bardziej rozmyta, a sama elfka nie szukała go tak zawzięcie, jak można by się tego spodziewać.
Pojawienie się Octavio i Powój było dziwne, nie pasowało do obrazu. Elidis nie lubił kiedy coś nie pasowało do obrazu, ale na razie postanowił sobie tym głowy nie zaprzątać.
Kamień... Kamień był poważnym problemem, ale to omówią już jutro.
Eliminując rzeczy niemożliwe do zrobienia, rzeczy trudne do zrobienia, oraz rzeczy, których robić mu się nie chciało pozostała mu tylko jedna możliwość.
- Czy Tulya'Toruviel jest w zajeździe? - zapytał jednego z Othat.
- Z tego co wiem, jest teraz w pałacu namiestnika.
Wyśmienicie, przebieżka, jak ja tego potrzebowałem.
- Dobrze zatem, ja też tam się udam, dziękuję - to rzekłszy Elidis ruszył do drzwi i opuścił Kwiat idąc w stronę pałacu.
Toruviel spotkał w drzwiach pałacu.
- Witaj moja droga, domyślam się, że jesteś zmęczona, ale mamy jeszcze pewne kwestie do omówienia - jego ton był miękki, przyjazny. - Wejdźmy może zatem do środka. Wszak gdzie lepiej rozmawiać, jak tu?
Weszli do tej samej komnaty, w której byli gdy gruchnęła wieść o porwaniu. Elidis usiadł ciężko na krześle, ramie zaczynało go poważnie denerwować.
- A więc, jak poszło z khorani?
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
Ostatnio zmieniony przez Elidis 26-11-2014, 00:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Toruviel 
droidka w wianku

Skąd: Ozorków - i tak nie wiesz gdzie to jest
Wysłany: 26-11-2014, 00:44   

W Toruviel serce zamarło, gdy stanęła twarzą w twarz z Elidisem. Skinęła niepostrzeżenie na Jarrida, by poczekał chwilę i dała się pociągnąć do sali.
-To zależy o co pytasz. Jak na razie... mogę negocjować, ale problemem jest nieobecność mojego ojca. A teraz... Elidisie... posłuchaj mnie i nie przerywaj. Nie protestuj. - zwróciła się do niego w ten sposób do tej pory tylko jeden raz w osadzie Krevaina. W dość nieprzyjemnych dla niego okolicznościach. - Porywacze chcą się ze mną spotkać. Teraz. Pójdę tam. Khorani była na tyle wyrozumiała, że użyczyła mi jej ludzi. Jeśli chcesz, może pójść za mną wraz z nimi. Ale wiesz, że musisz uważać. Nie daj po sobie poznać, że wiesz, że ja tam jestem. Że oni mnie pilnują. Od tego zależy życie mojego ojca.
Popatrzyła mu prosto w oczy.
-Chcę wiedzieć, kim są Ci ludzie. Jeśli to jest z nimi Reshi, to zapewne nie będzie to prawdziwy wygląd tego człowieka... Ale dowiemy się, czego chcą. Musisz zdecydować. Idziesz, albo nie przeszkadzasz. - głos jej się złamał delikatnie. - Elidisie, pozwalam sobie na zaufanie wobec ciebie jak dawniej, proszę, zrozum. Iii... jeśli coś się stanie przekaż wieści Veliearowi.
Stała cała w napięciu.
_________________
I turnus '12 - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia magiczka
I turnus '13 - Maja, druidka
II turnus '14 + epilog - Tulya'Toruviel Meliaor, elfia dyplomatka z magicznym wykształceniem
 
 
Indiana 
Administrator
Majestatyczny król lasu


Skąd: Z wilczych dołów
Wysłany: 26-11-2014, 00:50   

Elidis Caernoth napisał/a:
Oj z tym będzie raczej ciężko
Kumam, więc jak ma cię nie być dłuższy czas, to wyznacz jakiś kierunek działania - z kim, przeciw komu i jakim sposobem, to będę prowadzić twoją postać, a będziesz ja przejmował, jak będziesz miał czas.



Mała korekta :) Wchodząc do pałacu namiestnikowskiego trafiłeś rzeczywiście na Toruviel.
Otoczoną przez oddział gwardii arcyksięcia :)
Twoje pytanie w tym kontekście było dość wstępne, bo wzrok siłą rzeczy musiał zapytywać "o Hun tu chodzi, czego chcą ci Styryjczycy??", zwłaszcza, że ich dowódca mierzył cię mało przyjemnym wzrokiem z góry na dół i miałeś wrażenie, że zna już lokalizację wszystkich ukrytych ostrzy, na nawet skład twojej sakiewki.

Ponieważ nie było na oficjalu, jeszcze raz rysopis dowódcy gwardzistów:
Miał na oko 35-38 lat, ciemne długie włosy spięte w kucyk na karku. Z ogorzałej i poznaczonej bliznami twarzy wyglądały głęboko osadzone, szare oczy. Nosił krótko w szpic przyciętą brodę. Budowy średniej, ale sprężysty krok zdradzał dużą zwinność i sprawność fizyczną. Nosił barwy gwardii, rudy kaftan i czarny płaszcz na skos przez ramię.
Oddział, który zwołał, liczył 6 osób, podobnych do niego ludzi, na pierwszy rzut oka zdradzających świetne wyszkolenie i obycie w walce w każdych warunkach.
_________________
"Boję się klatki, więzienia, do którego przywyknę z czasem, aż zniknie pamięć i potrzeba męstwa..."
"(...) niech umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie (...)"
"(...).Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that. "
 
 
Elidis 
Administrator
Hydra


Skąd: Z ostatniej wioski
Wysłany: 26-11-2014, 00:53   

Elidis popatrzył jej głęboko w oczy.
Wspomnienie ostatnich wydarzeń przebiegło mu przez głowę, ale je stłumił, nie miał teraz na to czasu. Skupił się na jej oczach.
Dostrzegł w nich lód. Nie, nie lód, ale stal. Silne postanowienie. Dostrzegł w nich odbicie samego siebie.
Uśmiechnął się, byli bardziej podobni niż myśleli.
- Dobrze, pomogę Ci. Ale najpierw muszę zabrać coś na to ramię z zajazdu, jak to dobrze, że to tak blisko - odszedł i wrócił po chwili. - Dobrze, możemy iść, prowadź.
_________________
TO JEST MOJE BAGNO!!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 10